24 marca 2019

Powrót do Limare - Rozdział 9


Mój nowy tekst "Na celowniku" jest już dostępny do sprzedaży. Można go nabyć jedynie na Bucketbook tutaj: Klik

Dziękuję za komentarze. :)

– Zdajesz sobie sprawę z tego co ty ze mną robisz? – zapytał Domenico, walcząc o chwilę oddechu w trakcie intensywnych pocałunków.
Został nimi obsypany od razu, kiedy zamknęły się za nim od sypialni drzwi, a on do nich przyciśnięty. Zdołał tylko przekręcić klucz, tak na wszelki wypadek, chociaż i tak poza nimi nikt tu nie wchodził. Paolo pachniał mydłem po prysznicu, który wziął jako pierwszy, kiedy on próbował jeszcze raz porozmawiać z bratem. Fabiano jednak milczał i udał się do swojego pokoju, kończąc ich jednostronną konwersację. Wtedy Domenico nie miał już wyjścia i wziął długi, odprężający prysznic, przygotował się na dzisiejszą noc, a potem z chęcią trafił w ramiona spragnionego kochanka. Ten całował go, wydychał powietrze na jego wrażliwą szyję, doprowadzając Domenico do szaleństwa.
– A co z tobą robię, kochanie? – zadał pytanie DiCarlo, pozbywając się ręcznika, którym zostały obwiązane biodra partnera. Przyglądał mu się z fascynacją. W pomieszczeniu świeciła się lampka przy łóżku, więc doskonale widział Salieriego. Okna wcześniej zasłonił opuszczając roletę. Nie chciał się kochać po ciemku. Pragnął widzieć Domenico i każdą jego reakcję. 
– Sprawiasz, że świat wiruje, nie mogę złapać oddechu i mam wrażenie, że zalewa mnie lawa, która roztapia każdą część mnie. Nie mogę myśleć.
– Nie myśl, czuj. – Ugryzł ramię Domenico. Jedną jego nogę zarzucił na swoje biodro, dociskając się całym ciałem do mężczyzny. Również był nagi co sprawiło, że dotkniecie się ich skóry, mocniej pobudziło do działania każdą komórkę w jego ciele.  – I wiedz, że ty ze mną robisz to samo – dodał, zanim namiętnie wcałował się w usta, które nawet za milion lat będzie kochał tak samo mocno jak ich właściciela.
W pokoju było duszno, a przytłaczające, większe ciało Paolo, jego dotyk powodowały u Salieriego jeszcze większe gorąco. Ręka z trzymającego go uda, przesunęła się na pośladek ściskając go. Palce zakradły się w stronę rowka robiąc to niby nieśmiało, ale Domenico znał je zbyt dobrze, aby mógł w to wierzyć. Niejednokrotnie wsuwały się do jego wnętrza, doprowadzając do orgazmu. Jedną ręką obejmował plecy Paolo, a drugą zsunął na jego pośladek. Biodra kucharza drgnęły, a penis kolejny raz otarł się o brzuch partnera.
– Czyja dzisiaj kolej? – zapytał Domenico, kiedy tym razem to on pieścił ustami szyję kochanka, a Paolo poddawał się temu.
– Nasza – odpowiedź, która padła została bardziej wydyszana niż wypowiedziana. A to co usłyszał Domenico upewniło go, że w którymś  momencie zamienią się i kochał to. Od czasu kiedy Paolo po raz pierwszy mu się oddał, aczkolwiek nie był to pierwszy raz dla mężczyzny, często zamieniali się lub robili tak jak mieli to ochotę dzisiaj zrobić. Nie mogli mówić o rutynie, jeżeli chodziło o seks.
– O tak, nasza, brzmi wspaniale. – Salieri naparł na palec poruszający się po jego dziurce. Ten drażnił go, ale na sucho partner nigdy nie próbował niczego w niego wsuwać, pomimo że Domenico nie miałby nic przeciwko.
Salieri wsunął rękę pomiędzy nich, biorąc ich oba penisy w dłoń. Były mokre od preejakulatu, jakby przeciekały. Obaj jęknęli zderzając się ze sobą ustami, splatając językami. Od tej chwili nie byli w stanie nic mówić, zapominając słów. Wystarczyło to, że czytali sobie z oczu, patrząc w te drugie rozkochane, podczas gdy ich ciała doskonale wiedziały co robić, nauczone jak sprawiać przyjemność kochankowi. Nie  było momentu, kiedy choćby na chwilę przerwali ze sobą kontakt. Nawet w momencie, kiedy Paolo wziął Domenico na ręce i położył go na łóżku. Obchodząc się z kochankiem delikatnie, ale stanowczo.
Odwrócił Domenico na brzuch i przylgnął do niego całym ciałem. Całował szyję kochanka, wsuwając nos w jego włosy. Salieri wypychał pośladki w stronę partnera, który poruszał się, podnosił i opadał na niego. Penis ulokował się pomiędzy pośladkami  Domenico, który to uwielbiał i Paolo doskonale o tym wiedział.
– O jak dobrze – westchnął leżący na brzuchu mężczyzna. Podsunął sobie pod głowę poduszkę i objął ją rękoma. Niecierpliwił się, bo chętnie poczułby już penisa w sobie. Pozwolił jednak działać kochankowi, relaksując się w pełni.
– Będzie jeszcze lepiej – odpowiedział szeptem Paolo. Ułożył uda po bokach ciała Salieriego.
Wycałował jego plecy, wypieścił ustami i językiem kark oraz ramiona, kochając każdą chwilę tego. Nie mógł jednak oprzeć się temu, aby nie unieść ciała do klęku i nie spojrzeć w dół. Przyjrzał się napiętym, pracującym pośladkom pomiędzy którymi ulokował swój członek. Poruszył się jeszcze kilka razy, by pobudzić kochanka mającego ochotę się wypiąć i wziąć go w siebie, na co mu nie pozwolił. Ten jeszcze jęknął w proteście, kiedy kucharz odsunął od niego biodra.
Zaczął całować go po kręgosłupie schodząc w dół. Wsunął ręce pod biodra Domenico unosząc je lekko, ale wciąż nie pozwalając na zbyt wiele. Zakopał twarz pomiędzy pośladkami, by polizać najwrażliwsze miejsce na ciele kochanka.
– O, Paolo, tak, tak, tak! – Salieri zagryzł zęby na poduszce, by nie krzyczeć. DiCarlo był pierwszym mężczyzną, który robił mu najlepszy rimming na świecie. – Mógłbyś mi to robić do rana.
Kucharz zamruczał coś i zaśmiał się, bo tylko to mógł zrobić mając usta i język zajęte tak bardzo intymnym pieszczeniem ukochanego mężczyzny.
– Rób mi tak, nie przestawaj. – Domenico sięgnął pod siebie, by chwycić swojego penisa, który był twardy jak skała. Przypomniał sobie kiedy ostatni raz doszedł w ten sposób i znowu prawie to się stało. Zacisnął dłoń wokół trzonu powstrzymując orgazm. Głośny jęk skrył w poduszce.
Zęby zacisnęły się na jego pośladku, kiedy dwa palce odnalazły drogę do jego wnętrza. Pocałunki ponownie spadły na jego plecy, a lekkie ugryzienia zarostu zaatakowały skórę Salieriego, będącego w coraz większej euforii. Co Paolo w nim uwielbiał. Kochał go też z całej siły. Ta miłość nie znikała, kiedy rządziło pożądanie. Rosła wraz z nim. Nawet w chwili kiedy ponownie usiadł okrakiem na jego udach i rozchylając jeden z pośladków, wciskał się do środka. Przyglądał się z fascynacją jak jego penis wsuwa się w Domenico, a mężczyzna przyjmuje go złakniony przyjemności, którą dostanie.
– Nie dochodź – powiedział DiCarlo nachylając się nad ciałem partnera. – Zrobisz to będąc we mnie. Daj mi rękę.
Salieri wysunął rękę spod poduszki. Ich palce splotły się ze sobą, kiedy kucharz poruszył się na nim. Usta Paolo odnalazły jego policzek, a on odwrócił głowę po to, aby ich wargi spotkały się w pocałunku. Zawsze kiedy mieli czas kochali się długo. Czasami poruszali się wspólnie, by po chwili zastygnąć w bezruchu, czerpiąc przyjemność z bycia razem. Dawali sobie rozkosz, ale w każdym z ich gestów potrafili okazać uczucie, którego wielkości nie byli w stanie pojąć. Domenico ubóstwiał to. Jak i to kiedy kolejne pchnięcia wysyłały go w krainę ekstazy trudnej do zniesienia, ale wciąż było mu mało przez swoją zachłanność. Paolo wiedział jak mu dogodzić. Nie tylko przez minione miesiące nauczył się tego, ale od samego początku stali się w tym względzie niezwykle kompatybilni. W chwili kiedy mieli swój pierwszy raz razem, zostali połączeni niezwykłymi więzami, dzięki którym nauczyli się jak się kochać, by im obu było wspaniale.
– Paolo… Dłużej… Nie mogę. Tak blisko jestem… – wysapał Domenico, czując orgazm czający się blisko.
– To co zamiana?
– O tak. – Poczekał aż kochanek się z niego wysunie, a i tak przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Odzyskał szybko energię, kiedy Paolo obok niego podparł się na rękach i kolanach w swojej ulubionej pozycji. Czekał na niego.
– To co idziesz, czy mam skończyć bez ciebie? – zapytał kucharz, chwytając się za penisa i przesuwając po nim energicznie dłonią.
Domenico wpatrywał się w to jak w tęczę. Uwielbiał obserwować, kiedy kochanek robił sobie dobrze. Widok był po prostu nieziemski, gdyby tylko nie chciał w nim dojść, nie powstrzymałby go.
Uklęknął za nim i o nic nie pytając, pochylił się by polizać zaciśniętą dziurkę kochanka, z którego ust wyrwało się przekleństwo. DiCarlo nie był w stanie podpierać się na rękach i opadł piersią na materac. Co sprawiło, że jeszcze bardziej wypiął się w stronę kochanka, który krążąc językiem po pobudzanej dziurce, nałożył żel nawilżający na palce. Wsunął jeden do środka i powoli dołączył drugi oraz trzeci, kiedy partner nie zaciskał się.
Patrzył jak jego palce wsuwają się i wysuwają z wnętrza kochanka i potarł swojego penisa, czekając aż je zastąpi. Najpierw chciał dobrze rozciągnąć i nawilżyć partnera. Zawsze o to obaj dbali, nie chcąc sprawić bólu, który z początku i tak bywał czasami nieunikniony.
– Domenico, proszę. – DiCarlo przesuwał rękoma po prześcieradle, mierzwiąc je. Zakręcił tyłkiem zachęcająco i Salieri uległ. Palce zastąpił nawilżonym członkiem. Nie używali prezerwatyw. Robili to tylko wtedy, kiedy kochali się na szybko, nie przygotowani, a spragnieni siebie lub wtedy, kiedy woleli nie mieć plam na ubraniu.
Domenico natychmiast zaczął się poruszać, robiąc to tak jak najbardziej lubił Paolo. Mężczyzna przyjmował każde jego pchnięcie z radością. Rozszerzył bardziej uda, by dać mu do siebie lepszy dostęp. Cicho pojękiwał i czasami zaklął, kiedy uderzenie bioder było zbyt mocne, a zarazem dawało przyjemność nie do wytrzymania.
Obaj wiedzieli, że to nie potrwa długo. Pomimo że mieli chwilę na oddech i tak przekroczyli już granicę.
– Kocham cię, Paolo. Kocham cholernie mocno – szepnął Domenico. Mimo, że mężczyzna pod nim był większy i tak pokrył sobą jego ciało, wchodząc w niego tym razem bardzo głęboko. Położył swoją dłoń na jego, a drugą chwycił członek kochanka.
Paolo na to przeklną i zdołał wypowiedzieć tylko:
– Ja ciebie też – Po czym doszedł. Zacisnął się tak mocno, że Domenico prawie nie mógł się poruszać, a i to wystarczyło by dołączył do kochanka, wstrząsany mocnym orgazmem aż w oczach mu pociemniało.
Po wszystkim przez chwilę się nie ruszali. Salieri obsypał plecy kucharza pocałunkami, po czym wysunął się z niego. Opadł obok swojego mężczyzny. Lubił go tak nazywać. Paolo od razu zgarnął go w swoje ramiona, nie przejmując się, że leży na mokrej plamie. Połączył ich usta w mokrym, ale tym razem nieśpiesznym, spokojnym pocałunku. Niby powinni iść się umyć, zmienić prześcieradło, ale to było ostatnie na co mieli ochotę. Nikt nie nakazywał, że muszą to zrobić. Woleli być przy sobie, uspokajać oddechy i czujące błogą ekstazę ciała. Domenico zarzucił na nich kołdrę. Leżeli dotykając się, głaszcząc i patrząc sobie w oczy.
– Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że… – Wzruszony Paolo musiał przerwać, aby przełknąć gulę w gardle. – Gdyby wtedy ktoś mi powiedział, że będę zasypiał u boku fantastycznego faceta, po równie niesamowitym seksie, powiedziałbym, aby ten ktoś się odpierdolił. Dzisiaj musiałbym go przeprosić.
– Tylko nie na kolanach. Na nich masz klękać tylko przede mną. – Zaśmiał się Salieri.
– Będę to robić z przyjemnością. – Pocałował go lekko. – Po prostu był czas, kiedy nie wierzyłem, że coś dobrego mnie czeka. Potem pojawiłeś się ty. Ciągle pamiętam ten poranek, kiedy wszedłeś do Amare i poprosiłeś o pokój.
– A ty nie chciałeś mi go wynająć.
– Popełniłbym największy błąd na świecie. – Potarł ich nosy o siebie. – Cieszę się, że jesteś przy mnie, kochanie. Zostań ze mną na zawsze.
– Zostanę na zawsze i na jeszcze dłużej. – Ponownie się pocałowali i przez długą chwilę nie rozdzielili swoich ust, po prostu dotykając się. – Kocham cię.
– Ja ciebie też kocham, Domenico.
– To co, idziemy spać? – zapytał Salieri, po chwili dodał: – To, który z nas się ruszy i wyłączy lampkę?

*

Tej nocy, kiedy Paolo i Domenico oddawali się rozkoszy, Fabiano obudził się wstrząsany dreszczami, strachem i przez długie chwile nie rozpoznawał miejsca, w którym się znajdował. Umysł podpowiedział mu, że ponownie znalazł się w ośrodku, w zamkniętym pokoju i przyjdą po niego. Ogarnęła go panika i skulił się przy wezgłowiu łóżka czekając. Kiedy nikt nie nadchodził, powoli zaczynał rozpoznawać miejsce, w którym się znajdował. To pokój w domu Paolo, pomyślał, ale nie potrafił poczuć się bezpiecznie. Na myśl o tym słowie przed oczami wyobraźni pojawił się Ivo, poczuł jego ramiona tulące go i usłyszał zapewnienia: „Jesteś bezpieczny”. Natychmiast odrzucił tę wizję i usiadł. Stwierdził, że jest cały spocony, zmierzwiona pościel mokra od potu wydała mu się nieprzyjemna. Oddech jeszcze mu się nie unormował, a serce wciąż biło z trwogi. Nie pomagała mała lampka przy łóżku, dająca poświatę na pomieszczenie. Po raz pierwszy zasypiał przy świetle.
– Jest coraz gorzej – szepnął do siebie i nie poznał swojego głosu. Przesunął dygoczącą ręką przez włosy. – Coraz gorzej – powtórzył. – Co się ze mną dzieje? To nie powtarzało się tak często. Nie było tak wyraźne. – Nawet po przebudzeniu się pamiętał obrazy ze snów, które nie rozpłynęły się jak to zawsze robiły. – Jestem aż tak zniszczony, że nie mogę już normalnie spać?
Wziął kilka głębokich oddechów. Do jutra musi dojść do siebie. Nikt nie może go takim widzieć. Ivo widział, coś mu te dwa słowa podpowiedziało. Mogło to być jego zimne serce.
– Ivo widział – powtórzył głośno. – Kazałem mu o tym zapomnieć.
Wychylił się, by sięgnąć po małą butelkę niegazowanej wody, stojącą na szafce nocnej. Wypił kilka łyków. Zakręcił nakrętkę i wstał. Butelkę postawił na podłużnym stoliczku, którego używał jako biurka. Zajął miejsce na bardzo wygodnym krześle i uruchomił laptopa. Ten zadziałał bardzo szybko i po wpisaniu hasła, pojawił się ekran główny, bez żadnej tapety. Jedynie znajdowało się na nim blade, niebieskie tło. Kliknął na ikonę przeglądarki, a potem wpisał w okno wyszukiwania imię oraz nazwisko wuja i nazwę jego ośrodka terapeutycznego. Było to miejsce, w którym znajdowała się część nieoficjalna, przeznaczona dla takich jak on, wymagających leczenia przymusowego. Miejsce gdzie zabrali mu radość i niewinność. Nie zawsze był taki jak obecnie. Pusty w środku. Kiedyś wierzył w miłość, kochał. Ale nawet to mu odebrano. Zajął się czytaniem wszystkiego co znalazł na temat ośrodka i tej nocy już nie zasnął.
Nie chciał już więcej spać.

*

Rano prawnik zszedł do kuchni w swoim standardowym, eleganckim ubraniu, włosami idealnie zaczesanymi na prawą stronę i z nie odłącznymi okularami. Każdy kto mógł na niego spojrzeć, nie domyśliłby się, że ten mężczyzna o chłodnym spojrzeniu, gotowy by stanąć do walki, w nocy stawał się kimś innym. Wystraszonym, panikującym mężczyzną, który zaczynał bać się nawet własnego cienia. Wszystko to mijało, kiedy wstawał dzień, w którym koszmary nie miały prawa się pojawić.
Fabiano spodziewał się zastać w kuchni co najwyżej Giannę, ale nie brata i Paolo, bo ci powinni być w Amare. Nastolatka wczoraj, opowiadała mu, że rano spędzi czas przed komputerem, a potem weźmie rower i pojedzie do przyjaciółki, od której ma wziąć psa. W kółko nazywała go wujkiem, chociaż nim naprawdę nie był. Łatwo się przystosowywała, co jego zdaniem było dużym plusem.
– Dzień dobry, wujku. – Miała na sobie żółto-zieloną piżamę, rozpuszczone włosy sięgały jej aż do połowy pleców. Jak na swój wiek była także wysoka. – Jak widzisz, tata i papa zaspali, więc nie dziw się ich pośpiechowi i minom jakby właśnie zjedli coś kwaśnego.
Faktycznie, Paolo i Domenico zachowywali się jak w ukropie. Jeden gorączkowo szukał czegoś w szklanej misie, w której znajdowało się wszystko, tylko nie to na co była przeznaczona. Drugi z niewyraźną miną przeszukiwał swoje zapisane przepisami zeszyty.
– Jest siódma, a tata nie lubi się spóźniać do Amare.
– Enrico otworzy, ale ja jako właściciel powinienem być tam pierwszy i wychodzić ostatni – rzucił Paolo chyba odnajdując to czego szukał, bo zrobił telefonem zdjęcie.
– Nieraz mówiłem mu, że Amare da sobie radę bez niego. Wytrzymało tydzień, więc godzina to nic wielkiego. Prawda kochanie? – Domenico poklepał partnera po piersi, który stanął obok niego, pomagając odnaleźć mu zgubę. W końcu obaj znaleźli kluczyki jednocześnie je chwytając, po czym popatrzyli sobie w oczy figlarnie.
Na ten widok Fabiano chętnie by przewrócił oczami, ale wpatrzył się w nich. Jakaś odległa, maleńka cząstka niego pozazdrościła im tego co mają. Odepchnął to jak najdalej się dało i odwrócił spojrzenie na ekspres do kawy. Napicie się jej było na dzisiaj jego pierwszym zadaniem. Kolejnym to zdobycie informacji na temat morderstwa dilera, a potem spotkanie z Nino Morettim. To też wiązało się z ponownym ujrzeniem Ivo. Zamierzał tego unikać, ale nie było na to możliwości. Wprawdzie chłopak od dzisiaj wracał do pracy, to i tak wyrwie się na spotkanie z bratem. Wczoraj zapowiedział, że chce być obecny przy rozmowie.
– To my lecimy – odezwał się Paolo. – Gianna jak będziesz wychodzić zamknij dom. A jak Fabiano wyjdzie, a ty będziesz siedzieć na górze…
– Tak, tatku, wiem. Mam się zamknąć i nie wychodzić, by mnie ktoś nie porwał.
– Nawet z tego, Młoda, nie żartuj – powiedział Domenico, przetrzepując jej gęste włosy dłonią.
– Dobra, dobra, a wy nie zapominajcie, że obiecaliście mi psa. – Nie odpuszczała. Nałożyła sobie na talerz dużą porcję rogalików. – Mam dobrą pamięć  w przeciwieństwie do was ramole. Skleroza jeszcze się trzyma ode mnie z daleka. A dla malucha znalazłam imię, ale powiem wam wieczorem. W sumie dla małej, bo to suczka będzie – dodała zanim wyszła, zabierając ze sobą ciastka i szklankę mleka.
– Trzeba będzie ją wysterylizować – rzucił Paolo, obszukując kieszenie.
– Giannę? – zapytał z błyskiem w oku Domenico.
– Sukę, sukę żartownisiu – powiedział DiCarlo, łapiąc partnera za szczękę i wyciskając na jego ustach całusa. – Lecimy w końcu. – Pośpiesznie opuścił kuchnię.
Domenico, zanim zrobił to samo, spojrzał na brata nic nie mówiąc. Fabiano wyczuł od niego bijący ogromny żal i dystans, czego nigdy nie chciał. Ranił go powstający pomiędzy nimi mur. Wolał jednak to niż danie mu odpowiedzi, których brat żądał.
Zostając sam zrobił sobie kawę, która nie była tak dobra jak ta przygotowana rękoma Ivo.
– Znów ten cholerny chłopak – burknął niezadowolony pod nosem. Miał wrażenie, że już nigdy nie pozbędzie się baristy ze swojego życia. Nawet kiedy wróci do Rzymu, ten i tak będzie wkradał się do jego myśli. Tak było przecież przez ostatni rok.
Iphone zaczął dzwonić chwilę później, więc prawnik czekając na telefon od znajomego nie patrzył na ekran, tylko od razu odebrał. Słysząc głos ojca zesztywniał i wyprostował na krześle.
– Jak długo zamierzasz nas unikać? Sądzisz, że zachowywanie się jak dziecko w czymś ci pomoże? Twoim obowiązkiem było pojawienie się z odpowiednią kobietą na przyjęciu. Ludzie zaczynają snuć domysły, że jesteś taki jak ten, którego nie mogę nazywać swoim synem.
– Domenico, tak on ma na imię. Jest i był twoim synem.
– Zawsze go broniłeś. To były jedyne momenty, nie licząc wyboru szkoły, kiedy nam się przeciwstawiałeś. Twój wybór studiów został zaakceptowany, bo prawo to dobry kierunek. Nie możemy z mamą i całą rodziną zaakceptować…
– Pozwól, ojcze, że ci przerwę. Ja wybieram jak żyję. Nie mam nastu lat. Nie możecie kierować moim życiem, uczuciami. Nie obchodzi mnie już co akceptujecie, a czego nie. Mogę dla was umrzeć, tak jak mój brat. Nikt z rodziny nie będzie mi grozić leczeniem mnie. – Nie wierzył, że mówi to wszystko. – Zmuszanie do ślubu, udawanie przed innymi, byście mogli nadal zgrywać świętych, nie zadziała już na mnie. Ciekawe co by powiedzieli wszyscy wasi znajomi, nawet księża, gdybym wyznał im co zrobiliście starszemu synowi. Jak ty próbowałeś nauczyć dziesięcioletniego syna męskości, prawie go topiąc. Nie każdy ksiądz myśli jak wy i na pewno nie pochwaliłby też tego co mi zrobili w ośrodku, który nie ma prawa działać. Ty wiesz o czym mówię. Instytut psychiatrii wuja ma też ciemną stronę i sekretne pokoje. To co się tam dzieje, nie można nawet nazwać leczeniem homoseksualizmu, a zwykłymi torturami. – Dzisiaj w nocy w końcu podjął decyzje i odważył się na to co powinien już dawno zrobić. Zniszczy ośrodek wuja. – Na tym kończę. Mam urlop. Nie wiem kiedy wrócę. Zaraz zjem z bratem śniadanie – skłamał. – Dołączy do nas jego partner i przybrana córka. Wiecie, że Domenico… – W głośniku rozległ się sygnał przerwanego połączenia.
Popatrzył na telefon i odetchnął. Zrobił to. Zerwał kontrolujące go i trzymające liny. Przestał być marionetką i poczuł się wolny. Z nowymi siłami dopił kawę. Kilka minut później wychodząc z kuchni, otrzymał telefon od detektywa. Potem miał zamiar kontynuować poszukiwania prawnika dla Nino, zanim spotka się z mężczyzną i jego bratem. Bratem, który kilka godzin wcześniej przypierał go do ściany, trzymając dominująco za kark, zmusił do pocałunku, a to ostatnie co Fabiano robił. Przesunął koniuszkiem języka po ustach, jakby mógł wyczuć smak pocałunków Ivo. W brzuchu prawnika pojawiło się ciepło i napięcie.
– Jak mam mu się oprzeć?

8 komentarzy:

  1. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Miłość między Paolo i Domenico kwitnie, co jest piękne, uwielbiam szczęśliwe losy par :)
    Nie wierzę, że Fabiano postawił się ojcu, ale bardzo się z tego cieszę :D Może dzięki temu otworzy się na Ivo i przestanie przed nim uciekać, trzymam za to kciuki :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam głupie przeczucie, że ojczulek Domenica i Fabiana(?) jeszcze namiesza w tym opowiadaniu, ale mam nadzieję że to TYLKO przeczucie.
    Mrrr Fabiano zaczyna coraz częściej myśleć o Ivo. I bardzo dobrze 😏
    A scena na początku wbiła mnie w materac łóżka 😂

    OdpowiedzUsuń
  3. Uoo tego się nie spodziewałam po Fabiano. Ciekawe co dalej...
    Czekam na więcej relacji Fabiano-Ivo lub Ivo-Fabiano :3
    Niby lubię jak coś się dzieje, ale pogaduszki czy inne tego typu też lubię poczytać.
    Pozdrawiam i weny życzę :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam takie pytanie czy na Bucketbook będą dostępne fragmenty tekstów? Bo zauważyłam ze są tylko dla zapowiedzianych tekstów. :(

    Pozdrawiam
    Dzoana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy. Jeżeli ktoś doda fragment to taki będzie, jeżeli nie to nie. Ja na ogół nie dodaję, bo to większy kłopot. Ale postaram się wysyłać takie do Bucketbook, by jakoś je dodawali. :)

      Usuń
  5. o rety rety mnie zaskoczylaś.
    Fabiano przeżył prawdziwe piekło.
    Biedny chłopak bardzo mi przykro i nie powinien mieć takich ciężkich przeżyć. podjęłaś się poważnego tematu. Niestety to przykre ale dzisiaj pewnie też takie rzeczy mają miejsce wobec dzieci i to częściej niż mylimy. Niby fikcja literacka ale jednak.
    poruszyłaś mnie bardzo i oczywiście będę tu zaglądać w kolejnym rozdziale.
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka, hejeczka,
    rozdział jest wspaniały, bardzo cieszy mnie że miłość między Paolo a Domenico kwitnie, brawo Fabiano że postawiłeś się ojcu... choć wyobrażałam sobie, że Domenico wrócił bo czegoś zapomniał i usłyszał by tą rozmowę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    wspaniale, cieszy mnie że miłość między Paolo a Domenico kwitnie, och brawo Fabiano w końcu się postawiłeś ojcu, choć mialam wyobrażenie, że Domenico wrócił się bo czegoś zapomniał na przykład jakiś dokumentów czy coś innego i słyszy tą rozmowę...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)