Mój nowy tekst "Na celowniku" jest już dostępny do sprzedaży. Można go nabyć jedynie na Bucketbook tutaj: Klik
Dziękuję za komentarze. :)
– Zdajesz sobie sprawę z tego co ty ze mną robisz? – zapytał
Domenico, walcząc o chwilę oddechu w trakcie intensywnych pocałunków.
Został nimi obsypany od razu, kiedy zamknęły się za nim od
sypialni drzwi, a on do nich przyciśnięty. Zdołał tylko przekręcić klucz, tak
na wszelki wypadek, chociaż i tak poza nimi nikt tu nie wchodził. Paolo
pachniał mydłem po prysznicu, który wziął jako pierwszy, kiedy on próbował
jeszcze raz porozmawiać z bratem. Fabiano jednak milczał i udał się do swojego
pokoju, kończąc ich jednostronną konwersację. Wtedy Domenico nie miał już
wyjścia i wziął długi, odprężający prysznic, przygotował się na dzisiejszą noc,
a potem z chęcią trafił w ramiona spragnionego kochanka. Ten całował go,
wydychał powietrze na jego wrażliwą szyję, doprowadzając Domenico do
szaleństwa.
– A co z tobą robię, kochanie? – zadał pytanie DiCarlo,
pozbywając się ręcznika, którym zostały obwiązane biodra partnera. Przyglądał
mu się z fascynacją. W pomieszczeniu świeciła się lampka przy łóżku, więc
doskonale widział Salieriego. Okna wcześniej zasłonił opuszczając roletę. Nie
chciał się kochać po ciemku. Pragnął widzieć Domenico i każdą jego
reakcję.
– Sprawiasz, że świat wiruje, nie mogę złapać oddechu i mam
wrażenie, że zalewa mnie lawa, która roztapia każdą część mnie. Nie mogę
myśleć.
– Nie myśl, czuj. – Ugryzł ramię Domenico. Jedną jego
nogę zarzucił na swoje biodro, dociskając się całym ciałem do mężczyzny.
Również był nagi co sprawiło, że dotkniecie się ich skóry, mocniej pobudziło do
działania każdą komórkę w jego ciele. –
I wiedz, że ty ze mną robisz to samo – dodał, zanim namiętnie wcałował się
w usta, które nawet za milion lat będzie kochał tak samo mocno jak ich
właściciela.
W pokoju było duszno, a przytłaczające, większe ciało Paolo,
jego dotyk powodowały u Salieriego jeszcze większe gorąco. Ręka z trzymającego
go uda, przesunęła się na pośladek ściskając go. Palce zakradły się w stronę
rowka robiąc to niby nieśmiało, ale Domenico znał je zbyt dobrze, aby mógł w to
wierzyć. Niejednokrotnie wsuwały się do jego wnętrza, doprowadzając do orgazmu.
Jedną ręką obejmował plecy Paolo, a drugą zsunął na jego pośladek. Biodra
kucharza drgnęły, a penis kolejny raz otarł się o brzuch partnera.
– Czyja dzisiaj kolej? – zapytał Domenico, kiedy tym razem
to on pieścił ustami szyję kochanka, a Paolo poddawał się temu.
– Nasza – odpowiedź, która padła została bardziej wydyszana
niż wypowiedziana. A to co usłyszał Domenico upewniło go, że w którymś momencie zamienią się i kochał to. Od czasu
kiedy Paolo po raz pierwszy mu się oddał, aczkolwiek nie był to pierwszy raz
dla mężczyzny, często zamieniali się lub robili tak jak mieli to ochotę dzisiaj
zrobić. Nie mogli mówić o rutynie, jeżeli chodziło o seks.
– O tak, nasza, brzmi wspaniale. – Salieri naparł na palec
poruszający się po jego dziurce. Ten drażnił go, ale na sucho partner nigdy nie
próbował niczego w niego wsuwać, pomimo że Domenico nie miałby nic przeciwko.
Salieri wsunął rękę pomiędzy nich, biorąc ich oba penisy w
dłoń. Były mokre od preejakulatu, jakby przeciekały. Obaj jęknęli zderzając się
ze sobą ustami, splatając językami. Od tej chwili nie byli w stanie nic mówić,
zapominając słów. Wystarczyło to, że czytali sobie z oczu, patrząc w te drugie
rozkochane, podczas gdy ich ciała doskonale wiedziały co robić, nauczone jak
sprawiać przyjemność kochankowi. Nie
było momentu, kiedy choćby na chwilę przerwali ze sobą kontakt. Nawet w
momencie, kiedy Paolo wziął Domenico na ręce i położył go na łóżku. Obchodząc
się z kochankiem delikatnie, ale stanowczo.
Odwrócił Domenico na brzuch i przylgnął do niego całym
ciałem. Całował szyję kochanka, wsuwając nos w jego włosy. Salieri wypychał
pośladki w stronę partnera, który poruszał się, podnosił i opadał na niego.
Penis ulokował się pomiędzy pośladkami
Domenico, który to uwielbiał i Paolo doskonale o tym wiedział.
– O jak dobrze – westchnął leżący na brzuchu mężczyzna.
Podsunął sobie pod głowę poduszkę i objął ją rękoma. Niecierpliwił się, bo
chętnie poczułby już penisa w sobie. Pozwolił jednak działać kochankowi,
relaksując się w pełni.
– Będzie jeszcze lepiej – odpowiedział szeptem Paolo. Ułożył
uda po bokach ciała Salieriego.
Wycałował jego plecy, wypieścił ustami i językiem kark oraz
ramiona, kochając każdą chwilę tego. Nie mógł jednak oprzeć się temu, aby nie
unieść ciała do klęku i nie spojrzeć w dół. Przyjrzał się napiętym, pracującym
pośladkom pomiędzy którymi ulokował swój członek. Poruszył się jeszcze kilka
razy, by pobudzić kochanka mającego ochotę się wypiąć i wziąć go w siebie, na
co mu nie pozwolił. Ten jeszcze jęknął w proteście, kiedy kucharz odsunął
od niego biodra.
Zaczął całować go po kręgosłupie schodząc w dół. Wsunął ręce
pod biodra Domenico unosząc je lekko, ale wciąż nie pozwalając na zbyt wiele.
Zakopał twarz pomiędzy pośladkami, by polizać najwrażliwsze miejsce na ciele
kochanka.
– O, Paolo, tak, tak, tak! – Salieri zagryzł zęby na
poduszce, by nie krzyczeć. DiCarlo był pierwszym mężczyzną, który robił mu
najlepszy rimming na świecie. – Mógłbyś mi to robić do rana.
Kucharz zamruczał coś i zaśmiał się, bo tylko to mógł zrobić
mając usta i język zajęte tak bardzo intymnym pieszczeniem ukochanego
mężczyzny.
– Rób mi tak, nie przestawaj. – Domenico sięgnął pod
siebie, by chwycić swojego penisa, który był twardy jak skała. Przypomniał
sobie kiedy ostatni raz doszedł w ten sposób i znowu prawie to się stało.
Zacisnął dłoń wokół trzonu powstrzymując orgazm. Głośny jęk skrył w poduszce.
Zęby zacisnęły się na jego pośladku, kiedy dwa palce
odnalazły drogę do jego wnętrza. Pocałunki ponownie spadły na jego plecy, a
lekkie ugryzienia zarostu zaatakowały skórę Salieriego, będącego w coraz
większej euforii. Co Paolo w nim uwielbiał. Kochał go też z całej siły. Ta
miłość nie znikała, kiedy rządziło pożądanie. Rosła wraz z nim. Nawet w chwili
kiedy ponownie usiadł okrakiem na jego udach i rozchylając jeden z
pośladków, wciskał się do środka. Przyglądał się z fascynacją jak jego penis
wsuwa się w Domenico, a mężczyzna przyjmuje go złakniony przyjemności, którą
dostanie.
– Nie dochodź – powiedział DiCarlo nachylając się nad ciałem
partnera. – Zrobisz to będąc we mnie. Daj mi rękę.
Salieri wysunął rękę spod poduszki. Ich palce splotły się ze
sobą, kiedy kucharz poruszył się na nim. Usta Paolo odnalazły jego policzek, a
on odwrócił głowę po to, aby ich wargi spotkały się w pocałunku. Zawsze kiedy
mieli czas kochali się długo. Czasami poruszali się wspólnie, by po chwili
zastygnąć w bezruchu, czerpiąc przyjemność z bycia razem. Dawali sobie rozkosz,
ale w każdym z ich gestów potrafili okazać uczucie, którego wielkości nie byli
w stanie pojąć. Domenico ubóstwiał to. Jak i to kiedy kolejne pchnięcia
wysyłały go w krainę ekstazy trudnej do zniesienia, ale wciąż było mu mało
przez swoją zachłanność. Paolo wiedział jak mu dogodzić. Nie tylko przez
minione miesiące nauczył się tego, ale od samego początku stali się w tym
względzie niezwykle kompatybilni. W chwili kiedy mieli swój pierwszy raz
razem, zostali połączeni niezwykłymi więzami, dzięki którym nauczyli się jak
się kochać, by im obu było wspaniale.
– Paolo… Dłużej… Nie mogę. Tak blisko jestem… – wysapał
Domenico, czując orgazm czający się blisko.
– To co zamiana?
– O tak. – Poczekał aż kochanek się z niego wysunie, a i tak
przez chwilę nie był w stanie się ruszyć. Odzyskał szybko energię, kiedy
Paolo obok niego podparł się na rękach i kolanach w swojej ulubionej pozycji.
Czekał na niego.
– To co idziesz, czy mam skończyć bez ciebie? – zapytał
kucharz, chwytając się za penisa i przesuwając po nim energicznie dłonią.
Domenico wpatrywał się w to jak w tęczę. Uwielbiał
obserwować, kiedy kochanek robił sobie dobrze. Widok był po prostu nieziemski,
gdyby tylko nie chciał w nim dojść, nie powstrzymałby go.
Uklęknął za nim i o nic nie pytając, pochylił się by polizać
zaciśniętą dziurkę kochanka, z którego ust wyrwało się przekleństwo. DiCarlo
nie był w stanie podpierać się na rękach i opadł piersią na materac. Co
sprawiło, że jeszcze bardziej wypiął się w stronę kochanka, który krążąc
językiem po pobudzanej dziurce, nałożył żel nawilżający na palce. Wsunął jeden
do środka i powoli dołączył drugi oraz trzeci, kiedy partner nie zaciskał się.
Patrzył jak jego palce wsuwają się i wysuwają z wnętrza
kochanka i potarł swojego penisa, czekając aż je zastąpi. Najpierw chciał
dobrze rozciągnąć i nawilżyć partnera. Zawsze o to obaj dbali, nie chcąc
sprawić bólu, który z początku i tak bywał czasami nieunikniony.
– Domenico, proszę. – DiCarlo przesuwał rękoma po
prześcieradle, mierzwiąc je. Zakręcił tyłkiem zachęcająco i Salieri uległ.
Palce zastąpił nawilżonym członkiem. Nie używali prezerwatyw. Robili to tylko
wtedy, kiedy kochali się na szybko, nie przygotowani, a spragnieni siebie lub
wtedy, kiedy woleli nie mieć plam na ubraniu.
Domenico natychmiast zaczął się poruszać, robiąc to tak jak
najbardziej lubił Paolo. Mężczyzna przyjmował każde jego pchnięcie z radością.
Rozszerzył bardziej uda, by dać mu do siebie lepszy dostęp. Cicho pojękiwał i
czasami zaklął, kiedy uderzenie bioder było zbyt mocne, a zarazem dawało
przyjemność nie do wytrzymania.
Obaj wiedzieli, że to nie potrwa długo. Pomimo że mieli
chwilę na oddech i tak przekroczyli już granicę.
– Kocham cię, Paolo. Kocham cholernie mocno – szepnął
Domenico. Mimo, że mężczyzna pod nim był większy i tak pokrył sobą jego ciało,
wchodząc w niego tym razem bardzo głęboko. Położył swoją dłoń na jego, a drugą
chwycił członek kochanka.
Paolo na to przeklną i zdołał wypowiedzieć tylko:
– Ja ciebie też – Po czym doszedł. Zacisnął się tak mocno,
że Domenico prawie nie mógł się poruszać, a i to wystarczyło by dołączył do
kochanka, wstrząsany mocnym orgazmem aż w oczach mu pociemniało.
Po wszystkim przez chwilę się nie ruszali. Salieri obsypał
plecy kucharza pocałunkami, po czym wysunął się z niego. Opadł obok swojego
mężczyzny. Lubił go tak nazywać. Paolo od razu zgarnął go w swoje ramiona, nie
przejmując się, że leży na mokrej plamie. Połączył ich usta w mokrym, ale tym
razem nieśpiesznym, spokojnym pocałunku. Niby powinni iść się umyć, zmienić
prześcieradło, ale to było ostatnie na co mieli ochotę. Nikt nie nakazywał, że
muszą to zrobić. Woleli być przy sobie, uspokajać oddechy i czujące błogą
ekstazę ciała. Domenico zarzucił na nich kołdrę. Leżeli dotykając się,
głaszcząc i patrząc sobie w oczy.
– Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że… – Wzruszony Paolo
musiał przerwać, aby przełknąć gulę w gardle. – Gdyby wtedy ktoś mi powiedział,
że będę zasypiał u boku fantastycznego faceta, po równie niesamowitym seksie,
powiedziałbym, aby ten ktoś się odpierdolił. Dzisiaj musiałbym go przeprosić.
– Tylko nie na kolanach. Na nich masz klękać tylko przede
mną. – Zaśmiał się Salieri.
– Będę to robić z przyjemnością. – Pocałował go lekko. – Po
prostu był czas, kiedy nie wierzyłem, że coś dobrego mnie czeka. Potem
pojawiłeś się ty. Ciągle pamiętam ten poranek, kiedy wszedłeś do Amare i
poprosiłeś o pokój.
– A ty nie chciałeś mi go wynająć.
– Popełniłbym największy błąd na świecie. – Potarł ich
nosy o siebie. – Cieszę się, że jesteś przy mnie, kochanie. Zostań ze mną na
zawsze.
– Zostanę na zawsze i na jeszcze dłużej. – Ponownie się
pocałowali i przez długą chwilę nie rozdzielili swoich ust, po prostu dotykając
się. – Kocham cię.
– Ja ciebie też kocham, Domenico.
– To co, idziemy spać? – zapytał Salieri, po chwili dodał: –
To, który z nas się ruszy i wyłączy lampkę?
*
Tej nocy, kiedy Paolo i Domenico oddawali się rozkoszy,
Fabiano obudził się wstrząsany dreszczami, strachem i przez długie chwile nie
rozpoznawał miejsca, w którym się znajdował. Umysł podpowiedział mu, że
ponownie znalazł się w ośrodku, w zamkniętym pokoju i przyjdą po niego.
Ogarnęła go panika i skulił się przy wezgłowiu łóżka czekając. Kiedy nikt nie
nadchodził, powoli zaczynał rozpoznawać miejsce, w którym się znajdował.
To pokój w domu Paolo, pomyślał, ale nie potrafił poczuć się bezpiecznie. Na
myśl o tym słowie przed oczami wyobraźni pojawił się Ivo, poczuł jego ramiona
tulące go i usłyszał zapewnienia: „Jesteś bezpieczny”. Natychmiast odrzucił tę
wizję i usiadł. Stwierdził, że jest cały spocony, zmierzwiona pościel mokra od
potu wydała mu się nieprzyjemna. Oddech jeszcze mu się nie unormował, a serce
wciąż biło z trwogi. Nie pomagała mała lampka przy łóżku, dająca poświatę
na pomieszczenie. Po raz pierwszy zasypiał przy świetle.
– Jest coraz gorzej – szepnął do siebie i nie poznał
swojego głosu. Przesunął dygoczącą ręką przez włosy. – Coraz gorzej –
powtórzył. – Co się ze mną dzieje? To nie powtarzało się tak często. Nie było
tak wyraźne. – Nawet po przebudzeniu się pamiętał obrazy ze snów, które nie
rozpłynęły się jak to zawsze robiły. – Jestem aż tak zniszczony, że nie mogę
już normalnie spać?
Wziął kilka głębokich oddechów. Do jutra musi dojść do
siebie. Nikt nie może go takim widzieć. Ivo widział, coś mu te dwa słowa
podpowiedziało. Mogło to być jego zimne serce.
– Ivo widział – powtórzył głośno. – Kazałem mu o tym
zapomnieć.
Wychylił się, by sięgnąć po małą butelkę niegazowanej wody,
stojącą na szafce nocnej. Wypił kilka łyków. Zakręcił nakrętkę i wstał. Butelkę
postawił na podłużnym stoliczku, którego używał jako biurka. Zajął miejsce na
bardzo wygodnym krześle i uruchomił laptopa. Ten zadziałał bardzo szybko i
po wpisaniu hasła, pojawił się ekran główny, bez żadnej tapety. Jedynie
znajdowało się na nim blade, niebieskie tło. Kliknął na ikonę przeglądarki, a
potem wpisał w okno wyszukiwania imię oraz nazwisko wuja i nazwę jego
ośrodka terapeutycznego. Było to miejsce, w którym znajdowała się część
nieoficjalna, przeznaczona dla takich jak on, wymagających leczenia
przymusowego. Miejsce gdzie zabrali mu radość i niewinność. Nie zawsze był taki
jak obecnie. Pusty w środku. Kiedyś wierzył w miłość, kochał. Ale nawet to
mu odebrano. Zajął się czytaniem wszystkiego co znalazł na temat ośrodka i tej
nocy już nie zasnął.
Nie chciał już więcej spać.
*
Rano prawnik zszedł do kuchni w swoim standardowym,
eleganckim ubraniu, włosami idealnie zaczesanymi na prawą stronę i z nie odłącznymi
okularami. Każdy kto mógł na niego spojrzeć, nie domyśliłby się, że ten
mężczyzna o chłodnym spojrzeniu, gotowy by stanąć do walki, w nocy stawał się
kimś innym. Wystraszonym, panikującym mężczyzną, który zaczynał bać się nawet
własnego cienia. Wszystko to mijało, kiedy wstawał dzień, w którym koszmary nie
miały prawa się pojawić.
Fabiano spodziewał się zastać w kuchni co najwyżej Giannę,
ale nie brata i Paolo, bo ci powinni być w Amare. Nastolatka wczoraj,
opowiadała mu, że rano spędzi czas przed komputerem, a potem weźmie rower i
pojedzie do przyjaciółki, od której ma wziąć psa. W kółko nazywała go wujkiem,
chociaż nim naprawdę nie był. Łatwo się przystosowywała, co jego zdaniem było
dużym plusem.
– Dzień dobry, wujku. – Miała na sobie żółto-zieloną piżamę,
rozpuszczone włosy sięgały jej aż do połowy pleców. Jak na swój wiek była także
wysoka. – Jak widzisz, tata i papa zaspali, więc nie dziw się ich
pośpiechowi i minom jakby właśnie zjedli coś kwaśnego.
Faktycznie, Paolo i Domenico zachowywali się jak w ukropie.
Jeden gorączkowo szukał czegoś w szklanej misie, w której znajdowało się
wszystko, tylko nie to na co była przeznaczona. Drugi z niewyraźną miną
przeszukiwał swoje zapisane przepisami zeszyty.
– Jest siódma, a tata nie lubi się spóźniać do Amare.
– Enrico otworzy, ale ja jako właściciel powinienem być tam
pierwszy i wychodzić ostatni – rzucił Paolo chyba odnajdując to czego szukał,
bo zrobił telefonem zdjęcie.
– Nieraz mówiłem mu, że Amare da sobie radę bez niego.
Wytrzymało tydzień, więc godzina to nic wielkiego. Prawda kochanie? – Domenico
poklepał partnera po piersi, który stanął obok niego, pomagając odnaleźć mu
zgubę. W końcu obaj znaleźli kluczyki jednocześnie je chwytając, po czym
popatrzyli sobie w oczy figlarnie.
Na ten widok Fabiano chętnie by przewrócił oczami, ale
wpatrzył się w nich. Jakaś odległa, maleńka cząstka niego pozazdrościła im tego
co mają. Odepchnął to jak najdalej się dało i odwrócił spojrzenie na ekspres do
kawy. Napicie się jej było na dzisiaj jego pierwszym zadaniem. Kolejnym to
zdobycie informacji na temat morderstwa dilera, a potem spotkanie z Nino
Morettim. To też wiązało się z ponownym ujrzeniem Ivo. Zamierzał tego unikać,
ale nie było na to możliwości. Wprawdzie chłopak od dzisiaj wracał do pracy, to
i tak wyrwie się na spotkanie z bratem. Wczoraj zapowiedział, że chce być
obecny przy rozmowie.
– To my lecimy – odezwał się Paolo. – Gianna jak będziesz
wychodzić zamknij dom. A jak Fabiano wyjdzie, a ty będziesz siedzieć na górze…
– Tak, tatku, wiem. Mam się zamknąć i nie wychodzić, by mnie
ktoś nie porwał.
– Nawet z tego, Młoda, nie żartuj – powiedział
Domenico, przetrzepując jej gęste włosy dłonią.
– Dobra, dobra, a wy nie zapominajcie, że obiecaliście
mi psa. – Nie odpuszczała. Nałożyła sobie na talerz dużą porcję rogalików. –
Mam dobrą pamięć w przeciwieństwie do
was ramole. Skleroza jeszcze się trzyma ode mnie z daleka. A dla malucha znalazłam
imię, ale powiem wam wieczorem. W sumie dla małej, bo to suczka będzie – dodała
zanim wyszła, zabierając ze sobą ciastka i szklankę mleka.
– Trzeba będzie ją wysterylizować – rzucił Paolo, obszukując
kieszenie.
– Giannę? – zapytał z błyskiem w oku Domenico.
– Sukę, sukę żartownisiu – powiedział DiCarlo, łapiąc
partnera za szczękę i wyciskając na jego ustach całusa. – Lecimy w końcu.
– Pośpiesznie opuścił kuchnię.
Domenico, zanim zrobił to samo, spojrzał na brata nic nie
mówiąc. Fabiano wyczuł od niego bijący ogromny żal i dystans, czego nigdy nie
chciał. Ranił go powstający pomiędzy nimi mur. Wolał jednak to niż danie mu
odpowiedzi, których brat żądał.
Zostając sam zrobił sobie kawę, która nie była tak dobra jak
ta przygotowana rękoma Ivo.
– Znów ten cholerny chłopak – burknął niezadowolony pod
nosem. Miał wrażenie, że już nigdy nie pozbędzie się baristy ze swojego życia.
Nawet kiedy wróci do Rzymu, ten i tak będzie wkradał się do jego myśli. Tak
było przecież przez ostatni rok.
Iphone zaczął dzwonić chwilę później, więc prawnik czekając
na telefon od znajomego nie patrzył na ekran, tylko od razu odebrał. Słysząc
głos ojca zesztywniał i wyprostował na krześle.
– Jak długo zamierzasz nas unikać? Sądzisz, że zachowywanie
się jak dziecko w czymś ci pomoże? Twoim obowiązkiem było pojawienie się z
odpowiednią kobietą na przyjęciu. Ludzie zaczynają snuć domysły, że jesteś taki
jak ten, którego nie mogę nazywać swoim synem.
– Domenico, tak on ma na imię. Jest i był twoim synem.
– Zawsze go broniłeś. To były jedyne momenty, nie
licząc wyboru szkoły, kiedy nam się przeciwstawiałeś. Twój wybór studiów został
zaakceptowany, bo prawo to dobry kierunek. Nie możemy z mamą i całą rodziną
zaakceptować…
– Pozwól, ojcze, że ci przerwę. Ja wybieram jak żyję.
Nie mam nastu lat. Nie możecie kierować moim życiem, uczuciami. Nie obchodzi
mnie już co akceptujecie, a czego nie. Mogę dla was umrzeć, tak jak mój
brat. Nikt z rodziny nie będzie mi grozić leczeniem mnie. – Nie wierzył, że
mówi to wszystko. – Zmuszanie do ślubu, udawanie przed innymi, byście mogli nadal
zgrywać świętych, nie zadziała już na mnie. Ciekawe co by powiedzieli wszyscy
wasi znajomi, nawet księża, gdybym wyznał im co zrobiliście starszemu synowi.
Jak ty próbowałeś nauczyć dziesięcioletniego syna męskości, prawie go topiąc.
Nie każdy ksiądz myśli jak wy i na pewno nie pochwaliłby też tego co mi zrobili
w ośrodku, który nie ma prawa działać. Ty wiesz o czym mówię. Instytut
psychiatrii wuja ma też ciemną stronę i sekretne pokoje. To co się tam dzieje,
nie można nawet nazwać leczeniem homoseksualizmu, a zwykłymi torturami. –
Dzisiaj w nocy w końcu podjął decyzje i odważył się na to co powinien już
dawno zrobić. Zniszczy ośrodek wuja. – Na tym kończę. Mam urlop. Nie wiem kiedy
wrócę. Zaraz zjem z bratem śniadanie – skłamał. – Dołączy do nas jego partner i
przybrana córka. Wiecie, że Domenico… – W głośniku rozległ się sygnał
przerwanego połączenia.
Popatrzył na telefon i odetchnął. Zrobił to. Zerwał
kontrolujące go i trzymające liny. Przestał być marionetką i poczuł się wolny.
Z nowymi siłami dopił kawę. Kilka minut później wychodząc z kuchni, otrzymał
telefon od detektywa. Potem miał zamiar kontynuować poszukiwania prawnika dla
Nino, zanim spotka się z mężczyzną i jego bratem. Bratem, który kilka godzin
wcześniej przypierał go do ściany, trzymając dominująco za kark, zmusił do
pocałunku, a to ostatnie co Fabiano robił. Przesunął koniuszkiem języka po
ustach, jakby mógł wyczuć smak pocałunków Ivo. W brzuchu prawnika pojawiło się
ciepło i napięcie.
– Jak mam mu się oprzeć?
Dziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńMiłość między Paolo i Domenico kwitnie, co jest piękne, uwielbiam szczęśliwe losy par :)
Nie wierzę, że Fabiano postawił się ojcu, ale bardzo się z tego cieszę :D Może dzięki temu otworzy się na Ivo i przestanie przed nim uciekać, trzymam za to kciuki :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Mam głupie przeczucie, że ojczulek Domenica i Fabiana(?) jeszcze namiesza w tym opowiadaniu, ale mam nadzieję że to TYLKO przeczucie.
OdpowiedzUsuńMrrr Fabiano zaczyna coraz częściej myśleć o Ivo. I bardzo dobrze 😏
A scena na początku wbiła mnie w materac łóżka 😂
Uoo tego się nie spodziewałam po Fabiano. Ciekawe co dalej...
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej relacji Fabiano-Ivo lub Ivo-Fabiano :3
Niby lubię jak coś się dzieje, ale pogaduszki czy inne tego typu też lubię poczytać.
Pozdrawiam i weny życzę :D
~Tsubi
Mam takie pytanie czy na Bucketbook będą dostępne fragmenty tekstów? Bo zauważyłam ze są tylko dla zapowiedzianych tekstów. :(
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Dzoana
To zależy. Jeżeli ktoś doda fragment to taki będzie, jeżeli nie to nie. Ja na ogół nie dodaję, bo to większy kłopot. Ale postaram się wysyłać takie do Bucketbook, by jakoś je dodawali. :)
Usuńo rety rety mnie zaskoczylaś.
OdpowiedzUsuńFabiano przeżył prawdziwe piekło.
Biedny chłopak bardzo mi przykro i nie powinien mieć takich ciężkich przeżyć. podjęłaś się poważnego tematu. Niestety to przykre ale dzisiaj pewnie też takie rzeczy mają miejsce wobec dzieci i to częściej niż mylimy. Niby fikcja literacka ale jednak.
poruszyłaś mnie bardzo i oczywiście będę tu zaglądać w kolejnym rozdziale.
pozdrawiam serdecznie.
Hejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńrozdział jest wspaniały, bardzo cieszy mnie że miłość między Paolo a Domenico kwitnie, brawo Fabiano że postawiłeś się ojcu... choć wyobrażałam sobie, że Domenico wrócił bo czegoś zapomniał i usłyszał by tą rozmowę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, cieszy mnie że miłość między Paolo a Domenico kwitnie, och brawo Fabiano w końcu się postawiłeś ojcu, choć mialam wyobrażenie, że Domenico wrócił się bo czegoś zapomniał na przykład jakiś dokumentów czy coś innego i słyszy tą rozmowę...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia