10 marca 2019

Powrót do Limare - Rozdział 7

Zapraszam do dalszej przygody z bohaterami tej serii i dziękuję za komentarze. :)


– Salon, kuchnia i jadalnia to jedno pomieszczenie. Takie trzy w jednym. – Zaśmiał się Ivo dumny ze swojej własności. – Dom z zewnątrz wydaje się mały, ale w środku jest sporo miejsca.
Fabiano kiwną głową nie mając pojęcia co tutaj robi. Już prawie zawracał do samochodu, ale nogi zaprowadziły go tutaj. Coś go przyciągnęło wbrew jego woli. Zmusiło do wejścia do tego domu. Tak sobie wmawiał, bo innego wytłumaczenia nie potrafił zaakceptować. Na pewno nie tego, że nie chciał rozstawać się z tym chłopakiem. Dobrze się na niego patrzyło i Ivo wtłaczał jakąś świeżość w jego ustabilizowane, pełne kontroli, zakładania fałszywych masek życie.
– Do kuchni planuję kupić jakieś meble, ale to jak odłożę trochę kasy. Na razie stolik, lodówka, kuchenka i te dwie szafki mi wystarczają. Za to łazienkę mam gotową. Brat Camilli zrobił od nowa hydraulikę, bo rury były tak stare, że robiły się dziury. – Ivo nie przestawał mówić. Denerwował się, czuł się skrępowany, a wtedy zdecydowanie za dużo mówił. – Łazienka przylega do sypialni. Osobno jest toaleta dla gości, ale ta jeszcze nie działa. A tutaj jest pusty pokój. – Otworzył jedne z trójki drzwi, jakie znajdowały się w głównym pomieszczeniu.
Dom zbudowany został na bazie kwadratu. Nie tworzyło to skomplikowanej budowli, nie zawierał korytarzy. Ivo dużo nie potrzebował, a tutaj był u siebie.
– Nie wiem co w tym pokoju będzie. W sumie pomieszczenie jest niepotrzebne. Może zrobię jakiś składzik, aczkolwiek za domem jest szopka na takie różne rzeczy.
– Gabinet – wyrwało się Fabiano, który ścisnął trzymaną w dłoni szklankę z wodą.
Pokój był faktycznie pusty. Gołe ściany aż prosiły się o regały, a podłoga wymagała wymiany.
– Gabinet. Nie pomyślałem o tym. – Ivo spojrzał na mężczyznę, kiedy weszli do środka. – W sumie to go nie potrzebuję. No, chyba że mój facet potrzebowałby takiego miejsca. – Stanął przed prawnikiem tak blisko, że mógłby tylko unieść rękę i dotknąć jego policzka. – Mógłby się tu urządzić. Miejsca jest nawet dosyć, by wstawić regały i biurko.
Salieri przełknął tworzącą się w gardle gulę. Serce szybciej zaczęło bić, brzuch go rozbolał, a ciało kłuły iskry przyjemności lub strachu. Nie umiał ich odróżnić.
– Za blisko stoisz. Odsuń się.
Moretti uniósł brwi, a nikły uśmieszek wstąpił na jego usta.
– Boisz się mnie? Dlaczego? Sądzisz, że co ci zrobię?
Nie potrafił powstrzymać się przed wyciągnięciem ręki, by dotknąć policzka prawnika, tak jak tego pragnął. Mężczyzna jednak był szybszy i w mgnieniu oka zablokował ten ruch. Ścisnął palcami nadgarstek Ivo, ale nie tak aby bolało. Dla baristy był to dotyk wypalający na stałe ślad na jego skórze.
– Powiedziałem ci, nie dotykaj mnie – syknął przez zaciśnięte zęby Fabiano.
– A ja się zapytałem dlaczego? Bo mnie nie lubisz? Bo się boisz? Ponieważ nie chcesz tego? – pytał patrząc Salieriemu głęboko w oczy. – Wybierz jedno z powyższych, które do ciebie pasuje. A może tu nie o to chodzi. Ty chcesz, ale jesteś przerażony tym co byś w sobie odkrył. Ale nie, ty już to dawno odkryłeś.
Prawnik nie mógł uwierzyć, że Ivo czyta z niego jak z otwartej księgi. Dlaczego to się działo, nie rozumiał. Tego nie uczyli na studiach. Nawet dla brata, z którym był blisko pozostawał tajemnicą i nic z tym nie robił. Natomiast barista rozplątywał nić za nicią dostając się powoli do jego sekretów. Coraz bardziej mu się to nie podobało i przerażało.
– Nie lubisz dotyku, a nie chcesz puścić mojej ręki. – Moretti jeszcze nie skończył mówić, a palce Fabiano zniknęły z jego nadgarstka. – Jestem aż tak obrzydliwy dla ciebie? A może jest wprost przeciwnie?
– Przestać, Moretti.
– Nie mówisz tego przekonująco. – Ivo zbliżył się do prawnika o krok, a mężczyzna cofnął się. Nie mógł jednak uciec, bo za nim pojawiła się ściana. Barista sądził, że uwięziony pomiędzy nim, a gładką powierzchnią Fabiano zacznie panikować, ale tak się nie stało. Co więcej, w jego oczach ujrzał nie tylko strach, ale żar. Prawnikowi podobało się to. Dlatego Ivo postanowił iść dalej.
Objął Fabiano jedną ręką kładąc stanowczo dłoń na jego plecach, tuż nad paskiem spodni.  Mężczyzna zesztywniał, ale jego oddech przyśpieszył.
– Mam zamiar cię pocałować.
– Nie całuję się – warknął prawnik zły na siebie, na chłopaka, na wszystko, ale mimo tego nie potrafił się odsunąć. Chciał tego aż za bardzo.
– Ze mną to się zmieni. – Pochylił głowę ku Fabiano, przechylając ją nieznacznie na bok. – Od dawna miałem na to ochotę. – Kładąc dłoń na nieogolonym policzku Salieriego musnął jego wargi swoimi. Spojrzał w jego oczy, w których żar zamienił się w płonący płomień. Ponownie potarł ustami o jego delikatnie, czule, ostrożnie.
Nie chciał naciskać, dostać w twarz, a jednocześnie nie mógł sobie odmówić tego o czym marzył od tak długiego czasu. Przesunął dłoń na kark mężczyzny łącząc ich usta w powolnym, łagodnym pocałunku. Rozpoznał moment, kiedy nieruchome, zaciśnięte wargi Fabiano poruszyły się. W tej samej chwili szklanka, którą trzymał prawnik upadła na podłogę i stłukła się. Ivo to nie obchodziło. Naparł mocniej na usta mężczyzny, który skradł mu serce. Poczuł jak palce prawnika kurczowo zaciskają się na jego koszulce, jakby nie pewne czy mają ją zdjąć, czy nie.
Moretti przesunął dłoń na plecy mężczyzny, a biodra docisnął do jego. Przeniósł pocałunki na jego policzek. Zarost drapał go po ustach i nosie. Przemieścił się na jego szyję czując jak Fabiano niepewnie wsuwa ręce pod jego koszulkę, ale szybko je opuścił.
– Możesz to zrobić, dotknąć mnie – szepnął barista podgryzając grdykę prawnika. Otarł się przy tym o niego. Salieri był twardy tak samo jak on i Ivo  pragnął im obu ulżyć. Rękę, którą trzymał na jego plecach przeniósł na przód spodni prawnika chcąc odpiąć pasek, ale stanowczy i o wiele mocniejszy niż wcześniej uścisk dłoni przerwał jakiekolwiek działanie.
Spojrzał w oczy Fabiano pewny, że zobaczy w nich lód. Jednak nie sądził, że to co ujrzy tak nim wstrząśnie. W oczach ukrytych za przekrzywionymi okularami widniało ogromne pragnienie i tęsknota, która ścisnęła serce Ivo. Zapragnął wypełnić tę tęsknotę pieszczotami, chcąc dać Fabiano jak najwięcej nie myśląc już o sobie. Zacisnął palce na jego karku trzymając go, ale tak, aby nie zrobić mu sińców. Dostrzegł to w tej samej chwili, pełną uległość, ale i walkę z tym. Walkę, którą mężczyzna przegrywał, a on zamierzał w tym pomóc.
– Puść moją rękę – wyszeptał Moretti i jeszcze chwilę patrzyli sobie w oczy walcząc bez słów, po czym dłoń Ivo została uwolniona. Chłopak objął nią krocze prawnika i pomasował je. Penis wyraźnie odznaczał swoją długość pod ubraniem. Jedyną reakcją Fabiano na to, że ten dotyk sprawia mu przyjemność był nieznacznie przyśpieszony oddech.
– Co byś chciał, żebym ci zrobił? – zapytał szeptem barista, nachylając się do ucha mężczyzny.  – Jakiej przyjemności pragniesz? – pytał odpinając klamrę od paska, a potem spodnie. – Chcesz bym cię wziął do ust i wyssał do ostatniej kropelki? – Wsunął dłoń do bokserek prawnika, trafiając na włosy łonowe i trzon członka. – Jakiej rozkoszy ode mnie pragniesz? Umiem ją sprawić mężczyźnie. – Przesunął palce w lewo, bo tak ułożył się penis mężczyzny, odnajdując mokrą główkę. Wydał z siebie gardłowy pomruk zadowolenia.
Złapał zębami płatek ucha Fabiano, a potem spojrzał w jego oczy pełne walki, pragnień, wyzwań i oczekiwań. Kciukiem potarł sam czubek członka, resztę palców zaciskając niżej. Tyle wystarczyło, aby Salieri zamknął oczy, uderzył tyłem głowy w ścianę, zadrżał i doszedł zaledwie sekundę później. Ivo obserwował go z upojeniem, a jednocześnie nie mógł uwierzyć w to jak szybko mężczyzna szczytował.
– Bardzo tego potrzebowałeś – wyszeptał i pocałował go mocno smakując jego wargi spomiędzy, których podczas orgazmu nie wydostał się żaden dźwięk. Pogłaskał jeszcze jego penisa, a na końcu polizał usta prawnika.
– Odsuń się. – Barista usłyszał tak znany, zimny głos. Odważył się spojrzeć Fabiano w oczy i to co w nich ujrzał przeszyło go arktycznym mrozem. Żar już wygasł zastąpiony przez wściekłość. I czy było tam coś z nienawiści, Ivo wolał się nie zastanawiać. Serce przeszył mu ból, który swoją siłą mógłby wielu zwalić z nóg. Ale on stał próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Dotarło do niego, że omamiony pocałunkiem posunął się za daleko. Prawdopodobnie tym co zrobił, zniszczył wszystko.
Dlatego nic nie mówiąc odsunął się i odwrócił twarzą do okna, by dać mężczyźnie chwilę prywatności na poprawienie ubrań. Miał nadzieję, że porozmawiają. Na to jednak jak się okazało szans miało nie być, bo moment później słyszał jak prawnik wychodzi. Stanąć musiał na jedno ze szkieł, bo coś chrupnęło. Drzwi zewnętrze zamknęły się znacznie mocniej niż to było potrzebne, a on został sam w pokoju, przekonany, że Fabiano go nienawidzi, z wyrzutami sumienia i pozostałościami spermy na dłoni. Jedynym śladem, że to co się wydarzyło nie było snem.

*

Fabiano dygotał tak bardzo, że ledwie mógł trafić kluczykiem do stacyjki. W niczym nie pomagała świadomość, że miał w bokserkach mokro. Czuł się roztrzęsiony tym, że na to pozwolił. Chciał tego tak bardzo, że nie potrafił się wycofać. Dopiero w chwili, kiedy po przeżyciu intensywnej przyjemności umysł odzyskał jakąkolwiek zdolność myślenia, wolał uciec zanim zrobiłby coś więcej. A zrobiłby.
– No i co powiesz na to ojcze? Miałem ochotę paść przed nim na kolana, oddać mu się – mówił do siebie prowadząc samochód. – Starałem się, naprawdę. Przepraszam. Po raz kolejny upadłem i znów mi się podobało. Nie pochwaliłbyś tego. Wysłałbyś mnie na leczenie. Znowu. – Palce zaciskał na kierownicy dość mocno, bo wciąż mu drżały. Zmieniał biegi ledwie mogąc trafić na drążek od nich. – Naprawdę się starałem, ale nie mogę tak dłużej. Nie wytrzymam – mówił głośno załamanym głosem, jakby ktoś koło niego siedział. Wyczekiwał nawet, że ktoś go uderzy. Przecież zawsze tak było.
Nie miał pojęcia w jaki sposób dotarł do domu Paolo. Ucieszył się, że nikogo nie było. Nikt nie mógł go widzieć w takim stanie. Brat dał mu wcześniej klucz, więc niosąc w ręce swój bagaż od razu udał się do pokoju, który został dla niego przygotowany. Nie zwrócił uwagi na nowy wystrój pomieszczenia. Wziął kilka rzeczy z torby i poszedł do łazienki.
Do chwili zanim wszedł pod prysznic, działał bardziej automatycznie niż świadomie. Natomiast w momencie, kiedy woda zalała jego ciało nasunęły się wspomnienia o tym jak Ivo go całował, dotykał, pieścił, a przede wszystkim na niego patrzył. Jakby… Jakby go kochał. Jakby on był dla Ivo życiem. Niemożliwe. Miłości nie ma. To coś co ludzie nazywają kochaniem nie istnieje, pomyślał stojąc nieruchomo pod strumieniem wody.
Moretti go po prostu pożąda. Nic więcej. Poza tym to już nie miało znaczenia, bo nigdy już ani jemu, ani sobie nie pozwoli przekroczyć kolejnej linii. Nigdy więcej. Ivo jest niebezpieczny. W związku z nim wszystko było „za bardzo”. Za bardzo go pragnął, za bardzo mu się chłopak podobał i za bardzo odczuwał każdy jego dotyk oraz pocałunek. W chwili kiedy barista chwycił go za kark, Fabiano przepadł. Ten moment najmocniej nim wstrząsnął. Dlatego muszę o tym zapomnieć, pomyślał pozwalając wodzie jeszcze długo spływać po ciele. Wodzie, która jedynie pod prysznicem go nie przerażała.
Nie tak jak morze, a Ivo był jak ono. Unikanie go mogłoby mu pomóc znów panować nad sobą i być tym co sobie przez lata wypracował. Skorupą skrywającą prawdziwe ja. Coś co próbowano mu odebrać. Gdyby ojciec dowiedział się o jego ucieczkach z właściwej drogi, zmusiłby go do powrotu do ośrodka. Nie potrzebowałby na to jego zgody. Pieniądze, koneksje i brat właściciel robią swoje. Ten sam brat chciał poznać na przyjęciu jego partnerkę. Wuj, który go prawie zabił, tak samo jak tata.
Przed oczami nagle ujrzał obrazy, jakby ktoś włączył projektor. Przesuwały się klatka po klatce. Wraz z nimi przyszły odczucia. Ból, upokorzenie, wmawianie mu, że jest nic nie wart jeżeli woli mężczyzn. Potem nadeszły kolejne obrazy. Woda zamykała się nad nim, odbierała możliwość oddychania, słyszał głos mówiący mu, że nie jest mężczyzną.  Widział napływającą do niego ciemność chcącą go wchłonąć i zabrać ze sobą. Wołała go by szedł z nią.
Uderzył plecami o ściankę kabiny, łapiąc ogromne, szybkie hausty powietrza, a potem osunął się na kafelki. Płaczliwym głosem powiedział:
– Przepraszam, tato.
Znów był tym małym chłopcem, którego tata próbował nauczyć być mężczyzną. Dzieckiem, którego bliska osoba, mająca się nim opiekować wypchnęła z łodzi by dać mu lekcję życia. Dzieckiem nie umiejącym pływać.
 

7 komentarzy:

  1. Luano, dziękuję Ci za kolejny odcinek mojej kochanej pary Ivo-Fabiano i jak nigdy przedtem mnie nie zawiodłaś tak i dziś tego nie zrobiłaś :) Od początku uważałam, że rodzice Fabiano są bez serca dla swoich dzieci ale nie podejrzewałam że są aż tak okrutni, jak ja ich nie lubię :/ Tak skrzywdzić swoje dziecko potrafią tylko potwory. Mam nadzieję że Fabiano jednak przezwycięży swój strach i zacznie żyć bez masek i udawania kogoś innego niż jest,bo takie życie jest ciężkie i strasznie wyczerpujące szczególnie dla kogoś kto jest sam. Może nie od razu ale z czasem będzie się zmieniać i że Ivo mu w tym pomoże, wręcz odegra w nim kluczową rolę :) jak dobrze wiemy w Limare zdarzają się cuda. Jeju ale się rozpisałam, życzę Ci dużo, dużo weny, pozdrawiam Kamila

    OdpowiedzUsuń
  2. Co za dramatyczna końcówka! Wiem, że to zdarzyło się dawno temu, ale nadal wywołuje ogromny ból zarówno u czytelnika jak i Fabiano. Pomyśleć, że osoba, która powinna go kochać bezgranicznie tak go zniszczyła, co za zwyrodnialec z tego ojca. Dzieci należy kochać bez względu na wszystko, a tu brak miłości i akceptacji zniszczył Fabiano. Dlaczego Fabiano nadal boi się ojca? Przecież jest już dorosły, wiem, że przeszłość wywarła na nim ogromny wpływ, ale jeśli się nie przeciwstawi i nie zawalczy o siebie to nigdy nie zazna szczęścia.
    Ivo pomału przedziera się przez mur Fabiano, ale czy starczy mu wytrwałości?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale mnie chwycił ten rozdział. Przeczytałam szybciej niż się spodziewałam. Bo tak to się delektuje czytaniem :3 Fabiano przeżył piekło i czekam na jego zmianę. Zgaduje, że będzie ona wolna, ale pewnie nastąpi za jakiś czas. I pewnie jakieś problemy też się pojawią z rodziną czy cuś :v
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam już ten tekst po zakupieniu. Teraz czytam na blogu i ta scena pod koniec nadal mną mocno wstrząsa.

    OdpowiedzUsuń
  5. O rety poruszający rozdział.
    Teraz lepiej rozumiem zachowania Fabiano i dlaczego tak uciekał przed Iwo.
    Jego ojciec był zwykłym dręczycielem. Niezrozumiałym człowiekiem.
    Hah jest mi naprawde bardzo przykro i mam nadzieję, że jakoś się przełamie. W końcu nie może uważać że jego uczucia to coś złego i w ogole.
    Pozostaje tylko czekac co dalej pokażesz.
    Tymczasem pozdrawiam i trzymam kciuki za chłopaków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    może jednak Fabiano powinien porozmawiać z bratem, wiele przeszedł w zyciu, ale ciesze się że Ivo przełamuje tą jego barierę...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    a może jednak Fabiano porozmawia z bratem, przydałoby bu się to im obu... wiele przeszedl w swoim życiu, ale cieszę sie że teraz Ivo burzy ten mur jaki Fabiano stworzył wokół swojej osoby...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)