Fabiano czekał przy samochodzie, bawiąc się kluczykami.
Wypatrywał Ivo, który wymusił na nim podwiezienie go do domu. Wcześniej chłopak
chciał pojechać do dawnego mieszkania, by sprawdzić co z Nino, a on miał robić
za jego kierowcę. Nie miał pojęcia dlaczego się zgodził, zarówno na to, jak i
na pomoc jego bratu. Działania jakich się dopuszczał, odkąd pojawił się Moretti,
według niego nie miały żadnej logiki albo on nie mógł jej w nich znaleźć.
Mógłby po prostu wyjąć torbę Ivo z bagażnika i zostawić chłopaka tutaj. Na
niego czekał wygodny pokój w domu Paolo. Ten sam, który zajmował rok temu.
Podobno został przeprowadzony w nim remont i na ścianach już nie straszyły
babcine tapety.
– Wybacz, że musiałeś czekać. – Barista podbiegł do
prawnika. Miło zaskoczyło go to, że mężczyzna na niego czekał. Spodziewał się
go tutaj nie zastać. – Rozmawialiśmy z Domenico i Paolo o nowych
pracownikach. Amare się rozwija, a my nie dajemy rady. Będziemy kogoś szukać. W
sumie ja i Giovanna mamy się tym zająć. – Wsiadł do samochodu.
– Nie łatwiej byłoby dać ogłoszenie? – zapytał Salieri,
zajmując miejsce za kierownicą.
– Byłoby, ale oni tak nie postępują. Nie od razu. Nie
szukają byle kogo i nie mają czasu na przeprowadzanie miliona rozmów
kwalifikacyjnych. Potrzebują pracowników, którzy pokochają Amare. A podobno my
mamy nosa do takich. Dzięki Giovannie pracuje u nas Camilla. Moi szefowie mają
nadzieję na znalezienie w ten sposób kolejnego srebra.
– Mhm. To gdzie najpierw jedziemy? – Wsunął kluczyki do
stacyjki.
– Jak mówiłem, do mojego dawnego mieszkania. Jeżeli nie
znajdziemy tam Nino to może być w warsztacie. Znalazł tam robotę kilka miesięcy
temu. Nie dziw się. Tak, mój brat ma pracę. Dzięki niej jest w stanie utrzymać
mieszkanie po rodzicach. – Zapiął pas, kiedy prawnik uruchomił silnik. – Nie
będę ukrywał, że z początku dokładałem się do czynszu. Odkąd Nino dostał
podwyżkę już tego nie robię.
– Kiedy się wyprowadziłeś? – Ulice Limare nie były tak
zatłoczone samochodami jak te w Rzymie, więc jak tylko wycofał z placu
parkingowego od razu wjechał na jedną z nich. Doskonale pamiętał gdzie
znajdowało się mieszkanie Dlatego Morettich nie pytał o adres.
– Na wiosnę. Nadarzyła się okazja kupienia niewielkiego
domu. Właściciel był już starszy i przeprowadzał się do córki. Domenico i Paolo
musieli mi coś tam pożyczyć do tego co uskładałem, ale już im oddałem całą
sumę. Budynek wprawdzie potrzebuje remontu, ale z biegiem czasu wszystko
zrobię. Nie zamierzałem i nie zamierzam mieszkać z bratem.
Fabiano skinął głową i przez chwilę zastanawiał się, czy
zapytać baristę o to co bardzo go interesowało. W końcu pozwolił sobie ulec
ciekawości, czego starał się nie robić.
– Czy od tamtego czasu, kiedy go od ciebie odciągnąłem,
próbował…
– Mnie udusić? Nie. – Odgarnął grzywkę z czoła i chwilę
ją przytrzymał na czubku głowy, po czym puścił. – Wrócił do domu tydzień przed
śmiercią mamy. Wszystko było w porządku. Kilka tygodni później przyszedł pijany
i wściekły. Kazał mi sobie zrobić jeść, a ja odmówiłem. – Wpatrzył się w boczną
szybę. Nie chciał widzieć reakcji Fabiano. Mimo, że dla tego mężczyzny nic nie
znaczył, to jakimś dziwnym trafem Salieri reagował bardzo źle na zachowanie
Nino. – Rzucił się na mnie. Uderzył, skopał… Ale to się stało tylko raz. Nigdy
więcej mu na to nie pozwoliłem. – Tym razem usiadł tak, aby mógł łatwo
przyglądać się profilowi prawnika. Mężczyzna nie golił się od wczorajszego
poranka. Włosy też miał niezaczesane, idealnie jak zwykle. Wyglądał wyjątkowo pociągająco.
Szczególnie te jego wciąż zaciśnięte usta, które chciałby rozchylić językiem.
Podobało mu się to, że Fabiano co jakiś czas na niego zerkał, a wtedy ich oczy
spotykały się. Za każdym razem to była zaledwie sekunda, ale wystarczyło, by
barista mógł łatwo odczytać, że Salieri tym razem nie może tak łatwo ukryć do
niego pociągu.
– To był jeden jedyny raz? – dopytał prawnik. Po
kręgosłupie przechodziły mu dreszcze, kiedy Ivo się tak na niego patrzył.
– Tak. Po tym co mi zrobił powiedziałem sobie, że nigdy
więcej dla nikogo nie będę chłopcem do bicia. Czy to brat, czy facet z którym
bym się spotykał. Nie jestem nikim, abym sobie na to pozwalał. Jestem coś wart.
Zacząłem ćwiczyć, stałem się silniejszy i postawiłem mu się. Nadal mnie
nazywa panną, ciotą, wyzywa od najgorszych, kiedy wpadnie w rytm, ale to już
nie robi na mnie wrażenia. Nie rani.
Poza tym mam to gdzieś. Ważne, że nie podnosi na mnie ręki. Nino jest osobą… –
Westchnął. – Jakby to powiedzieć… Ma niespokojną duszę. Nie wiem czy kiedyś
znajdzie się ktoś, kto go utemperuje. Jedna część jego agresji na pewno była
spowodowana tym, że ćpał. Druga jest jakby jego dość sporym kawałkiem. Nabył ją
w którymś momencie. Na pewno się z tym nie urodził, bo za bardzo pamiętam
jakim był dobrym bratem. Mnie nienawidzi za coś. Trudno się mówi. – Nie
przyznał się do tego nikomu, ale bardzo go ta sytuacja smuciła. Zazdrościł
Domenico i Fabiano, że jako bracia mają ze sobą taki dobry kontakt, chociaż
mieszkają daleko od siebie. – W każdym razie nad Nino trzeba by trzymać bat, by
go okiełznać. Jest jak dziki ogier, któremu w głowie wolność i beztroska. Nie
ma takiej osoby, która byłaby w stanie to zrobić.
– Potrzebowałby silnej kobiety. Bardzo dominującej – wtrącił
prawnik.
– Albo takiego faceta – rzucił mimochodem Ivo, z czego
zaraz zaczął się śmiać. – Na gorszy pomysł nie mógłbym wpaść. Nino nienawidzi
gejów. – Aczkolwiek nie mógł być tak tego do końca pewny. Czasami miał
wrażenie, że po prostu nienawidził jego, a nie osoby homoseksualne.
– To by był paradoks, jeżeli twój brat by zaczął spotykać
się z facetem. – Wjechał na uliczkę, przy której stała kamienica w jakiej
dawniej mieszkał barista. Zaparkował przed budynkiem.
– Przyznam, że tak. Mój brat mógłby mieć każdego kogo by
zechciał. Może kiedy brał prochy, pił za dużo i się łajdaczył z podejrzanym
towarzystwem, nie wyglądał za dobrze, ale zawsze był przystojny. Zajebiście
przystojny i nadal jest. – Odpiął pas i nacisnął klamkę, aby otworzyć
drzwi.
– Iść z tobą? – zapytał Fabiano szybciej nim zadziałał jego
mózg i zabronił mu tego.
– Poradzę sobie. Nic mi nie zrobi. Tylko sprawdzę co u niego i wracam.
*
Mieszkanie było pogrążone w ciszy, kiedy Ivo wszedł do
środka. Na szczęście nadal miał swój klucz, którego używał za każdym razem przychodząc
tutaj. Bywało, że Nino nie chciał go wpuścić. Brata nie musiał długo szukać.
Siedział przed telewizorem, w którym leciała powtórka meczu o czym głosił
napis w lewym, górnym rogu ekranu. Komentator mówił coś z przejęciem, gdy jeden
z piłkarzy przejął piłkę. Baristy to nie interesowało. Skupił się na bracie i
jego otoczeniu. Przed dwudziestosześcioletnim mężczyzną stało kilka pustych
butelek piwa i kolejna napoczęta.
Nino po powrocie do domu nie pił może z miesiąc. Potem
wystarczyło, że spotkał dawnych znajomych, którzy nalali mu pierwszy kieliszek
i wrócił do nałogu. Ivo też nie był pewny jak sprawa się miała z narkotykami.
Przecież znaleziono je tutaj.
– Wszystko dzisiaj wypiłeś czy butelki są jeszcze z wczoraj?
– zapytał.
– Wróciła pieprzona panienka. Alleluja. Dzisiaj,
wczoraj, co za różnica. – Nino czknął. Długie, czarne włosy miał związane w
niedbałą kitkę nad szyją.
– Po cholerę znowu pijesz? – Schylił się i wziął pilota, aby
ściszyć telewizor.
– Bo mam na to, kurwa, ochotę. Po coś tu przylazł,
pedale? Mecz oglądam. – Zdenerwował się mężczyzna.
– Nie przyszedłbym gdybyś odbierał moje telefony. Nie łaska
tego robić czy co? – Kiedy Nino nie odpowiedział, Ivo kopnął go w kostkę.
– Odpierdoliło ci?! – Starszy Moretti poderwał się z sofy.
Zachowywał się tak jakby chciał uderzyć brata, ale w zamian kopnął stolik.
Stojąca na nim butelka z piwem przewróciła się rozlewając bursztynowy płyn na
dywan. – Kurwa, widzisz co narobiłeś?
– Nie obchodzi mnie to. Ty chcesz żyć w syfie. Posprzątałbyś
tu. – Barista rozejrzał się po salonie, w którym za życia mamy zawsze panował
porządek. Podłoga wymagała umycia, dywan teraz zaplamiony piwem, odkurzenia i
wyprania. Wokół leżały opakowania oraz okruchy po chipsach i ciastkach.
Słodkości były jedyną słabością Nino. Kochał wszystko co słodkie. – Lepiej
odpowiedz mi na pytanie, dlaczego nie odbierałeś?
– Bo, kurwa, nie miałem na to ochoty! – Wypił resztę
piwa jakie udało mu się uratować. – Poza tym bateria padła. Ładowarka się
zepsuła i nie da się telefonu naładować. Rozumiesz?
– To kup nową. To chyba nie takie trudne?
– Co ty wiesz, paniusiu. Za co mam ją, kurwa, kupić?
– Za to co zarabiasz? Miałeś chyba wypłatę, ile? Trzy
tygodnie temu. Wszystko przechlałeś?
Po jego słowach Nino roześmiał się. Tło temu nadał cichy głos
komentatora zapowiadający koniec pierwszej połowy meczu.
– Zapłaciłem czynsz i nie mam kasy.
– Na piwo masz – stwierdził Ivo. To go zawsze dziwiło.
Skąd się brały pieniądze na wyskokowe napoje, podczas gdy na inne rzeczy zawsze
ich nie było.
– A mam, bo świętowałem. – Nino machnął rękoma w
powietrzu. – Z roboty mnie wypierdolili, więc musiałem to oblać. Dowiedzieli
się o co gliny chcą mnie oskarżyć. A ja, kurwa, jestem czysty! Nie zabiłem i
prochy nie były moje!
Ivo nie mógł oprzeć się wrażeniu, że tym razem Nino mówi
prawdę. To samo poczuł Fabiano stojący w korytarzu. Baristy długo nie było,
więc po niego poszedł i śmiało podsłuchiwał ich rozmowę.
– Wywalili mnie za zbity pysk. Nawet nie dali kasy za
ostatnie dwa przerobione tygodnie. Niech się pieprzą! I wiesz co? Lepiej może,
abym poszedł siedzieć. Przynajmniej tam mnie nakarmią, będę mieć dach nad
głową. Nie musiałbym się też martwić o rachunki. – Usiadł na kanapie. Wziął
pilota do ręki i wyłożywszy nogi na stolik pogłośnił telewizor. Właśnie zaczynała
się druga połowa meczu. – Zjeść byś mi zrobiła panienko, a jak nie to
spierdalaj.
– Jutro przyniosę ci ładowarkę i będziesz odbierał moje
telefony – burknął Ivo wychodząc z salonu.
W korytarzu napotkał Fabiano, który czekał na niego z rękoma
w kieszeniach. Obaj wyszli z mieszkania i dopiero tam barista zapytał:
– Wszystko słyszałeś?
– Sąsiedzi także.
– Domyślam się. Co sądzisz o tym co powiedział mój brat? –
Moretti skierował się do wyjścia z kamienicy.
– O tym, że jest niewinny? Czy o tym, że twój brat…
– To dupek, wiem o tym aż za dobrze. – Zatrzymali się przy
samochodzie i Ivo spojrzał na prawnika. – Nie ważnie jaki jest. To mój brat.
Ktoś inny by go zostawił, ja nie. Niestety, rodziny się nie wybiera.
Salieri aż za dobrze o tym wiedział. Nie każdemu dane było
urodzić się w szczęśliwej, kochającej rodzinie. Takiej, która nie musiała
pochwalać każdej twojej decyzji, ale akceptowała cię takim jakim jesteś, nie
próbując zmienić na siłę.
*
W Amare opustoszało. Ostatnio po obiedzie zawsze przez
godzinę lub dwie panował istny spokój. Można było posprzątać, odpocząć. To był
taki czas dla pracowników, aby zjedli, porozmawiali. Paolo wykorzystał tę
chwilę, by zajrzeć do Domenico, który przeglądał w gabinecie ostatnio złożone
zamówienia. DiCarlo usiadł na krześle zmęczony, ale zadowolony.
– Co za dzień.
– Jeszcze trwa – przypomniał Salieri.
– Za trzy godziny zamykamy – powiedział kucharz.
Mieli plany, żeby w przyszłości zamykać o dwudziestej
drugiej. Mogliby podawać kolację, która we Włoszech była najbardziej sytym
posiłkiem. Wtedy pracownicy musieliby chodzić na zmiany, a to oznaczało
przyjęcie większej ilości osób. Nie tylko jednej kelnerki i baristy. Obecnie
ci, których zatrudniali pracowali po dziesięć godzin, co w przyszłości uległoby
zmniejszeniu. Obaj musieli być w stanie zapewnić pracownikom takie same pensje.
Nie chcieli odbierać im pieniędzy, bo ci pracowaliby mniej godzin. Wszystko
wiązało się z zobowiązaniami, planowaniem i większą ilością pracy. Paolo się
tym nie martwił. Cieszył się, że może pracować z Domenico.
– Twój brat nie bardzo lubi Ivo – zagadnął do
mężczyzny, który wszystkim zarządzał. Gdyby on miał to robić, znów popadliby w
kłopoty.
– Nie wiem czy go lubi czy nie. Nasz przyjaciel go
denerwuje. A w wypadku Fabiano, to słowo dużo znaczy. – Włożył dokumenty do
tekturowej teczki, zamknął. – Mój brat się nie denerwuje. Zawsze działa na
chłodno, kalkuluje. Ivo go tego pozbawia. Tego i spokoju. – Wstał, aby schować
teczkę do szafki przeznaczonej na tego rodzaju dokumenty.
– To wygląda tak, jakby Moretti burzył mu krew w żyłach.
Domenico słysząc słowa partnera odwrócił się do niego ze
zmarszczonymi brwiami. Podszedł do Paolo i usiadł na jego kolanach okrakiem.
Ręce owinął wokół jego szyi. Dał partnerowi całusa zanim zapytał:
– Sądzisz, że coś w tym jest? Ivo mu się podoba?
Paolo wsunął ręce pod koszulkę Domenico i zaczął muskać go
palcami po plecach.
– Pamiętasz co powiedziałeś pewnego wieczoru, kiedy
Fabiano prowadził moją sprawę?
Salieri zmrużył oczy starając się skupić na przypomnieniu
sobie swoich słów, a nie na rękach kochanka na nim.
– Chodzi ci pewnie o to, kiedy powiedziałem, że jak Ivo nie
patrzy mój brat śledzi go wzrokiem. A w innym przypadku udaje, że go nie widzi.
– Dokładnie. Wtedy Ivo narzekał, że jest dla twojego
brata niewidzialny. To nie było prawdą. Wygląda na to, że nie tylko nasz młody
przyjaciel wpadł po uszy w to, co się nazywa zakochaniem. – Pochylił się do
szyi Domenico zaczynając ją pieścić ustami.
– Wątpię w to – odparł Salieri. – Owszem Moretti jest w nim
zakochany, a nawet to coś więcej, ale Fabiano nie odwzajemnia jego uczuć. Może
w jakiś sposób być nim zainteresowany, prędzej zaciekawiony, ale nie pokocha
go. Mój brat zamknął się na miłość. Pożądanie to jedno. Uczucia to coś, co go
nie dotyczy. – Odchylił głowę do pieszczot. Ostatnio miał bardzo wrażliwą
szyję.
– Nie masz pewności – rzekł DiCarlo. – Miłość jest
podstępna. Jest jak żmija. – Lekko skubnął zębami skórę przy szczęce kochanka.
– Wkrada się, znienacka dopada i człowiek zgubiony. – Przesunął dłonie na
uda Domenico i je ścisnął. – Taka osoba przepada na zawsze. Nawet nie wie
kiedy. Wydaje jej się, że to jeszcze nie to, że można się wycofać, ale już jest
za późno. – Zjechał dłońmi na pośladki partnera.
– Paolo, przestać to robić, bo mnie nakręcasz.
– To chyba dobrze, co nie?
– Dobrze, ale nie rób tego tutaj. Nic nie możemy zdziałać,
kiedy za drzwiami są inni ludzie. – Chwycił w dłonie twarz Paolo, pocałował go
krótko, ale mocno. Kiedy skończył powiedział: – W domu, w nocy jestem otwarty
na wszystko, ale nie tutaj. Nie jesteśmy sami.
Paolo westchnął ciężko, próbując się uspokoić. Domenico miał
rację. Za drzwiami byli pracownicy i każdy mógł tutaj wejść. Nawet Gianna. Nie
chciałby, aby córka nakryła go podczas stosunku lub innych seksualnych
zabawach.
– Po prostu przyzwyczaiłem się, że mogliśmy się kochać,
kiedy tylko chcieliśmy.
– Wytrzymasz. – Jeszcze raz pocałował DiCarlo i zszedł z
jego kolan. – Wracając do mojego brata i Ivo, cieszę się, że nagle przestali
się kłócić. Podobno żarli się przez pół drogi prowadzącej z motelu tutaj.
– Kto się lubi ten się czubi, czy jak to tam szło. Dużo
w tym prawdy. – Wstał i podszedł do partnera. Położył rękę na jego biodrze
i powiedział: – Chętnie poczubiłbym ciebie.
Domenico zaśmiał się.
– Dobra, dobra lepiej już idź koguciku. Nie jestem twoją
kurką. – Położył ręce na piersi mężczyzny i lekko odepchnął go od siebie.
– Zawsze możesz nią być. – Pozwolił się odepchnąć, ale tylko
dlatego, że musiał wracać do pracy. – Kocham cię.
– Też cię kocham, głupolu – odpowiedział Salieri,
uśmiechając się szeroko.
Czuł się przy Paolo najważniejszym mężczyzną na świecie.
Szczególnie kiedy kochanek na niego patrzył. Nawet jak nadchodziły chwile,
kiedy musieli spędzać czas z dala od siebie to uczucie nie mijało. Ten
człowiek był dla niego wszystkim. Zrobiłby dla niego wszystko. Bywały chwile,
kiedy myślał o swoim dawnym życiu, często tęsknił za tym co było zanim się
zepsuło. Nawet za rodzicami, od których chciał tylko akceptacji i zrozumienia.
Jednak nigdy nie zostawiłby tego co ma teraz, dla tego co było dawniej. Miał
nadzieję, że Paolo o tym wiedział. Ewentualnie przypomni mu o tym jeszcze z milion
razy. Nawet kiedy będą już starzy.
Usiadł za biurkiem, ponieważ miał jeszcze trochę pracy. Z
długopisem w dłoni wpatrzył się w jakiś niewidzialny punkt przed sobą,
przypominając sobie przed chwilą przeprowadzoną rozmowę o Fabiano i Ivo. Czy
jego brat naprawdę pożądał Morettiego? Jeżeli mężczyźni nie są mu obojętni, to
dlaczego mi tego nie powiedział, pomyślał. Odłożył długopis i wziął telefon.
Koniecznie musi porozmawiać z za bardzo skrytym prawnikiem.
*
Ivo przyglądał się
Fabiano, który patrzył nieruchomym wzrokiem na morze, zdając się nie słyszeć
sygnału przychodzącej wiadomości.
– Człowieku, co z tobą? Wyglądasz jakbyś miał wpaść w
panikę. Może mój dom nie jest imponujący, ale jest w nim wszystko co potrzebne.
Nie masz się czego bać – zażartował. Budynek, który kupił na wiosnę za
śmiesznie niską cenę nie stał na samej plaży, ale jakieś sto metrów od niej.
Był otoczony skałami, dzikimi krzewami. Od strony drogi ukrywały go drzewa.
Blado pomarańczowa elewacja wymagała renowacji. Dach był płaski, a okna duże z
okiennicami, dające wewnątrz ogromną ilość światła, co barista zawsze lubił.
– Fabiano, ejże. – Coraz bardziej niepokoił go u
prawnika brak jakiejkolwiek reakcji. Objął placami jego nadgarstek. Coś bardzo
było nie tak. Salieri na ten gest już by się odsunął.
Ivo podążył wzorkiem tam gdzie patrzył prawnik.
– Woda? Boisz się wody?
Przez chwilę myślał co zrobić i jedyne co mu przyszło do
głowy było to, aby stanąć przed nim tak blisko, by stać się jedynym punktem na
jakim mógłby się mężczyzna skoncentrować.
– Spójrz na mnie, Fabiano.
Ledwie słyszał przemawiający do niego głos. Jego umysł
poddał się panice, która zawsze nawiedzała go gdy znajdował się za blisko
zbiornika wodnego. Przerażał go bezmiar wody, a morze ciągnęło się aż po
horyzont. Było olbrzymim, okrutnym potworem wciągającym go pod wodę, duszącym,
odbierającym życie. Nagle stało się coś, co sprawiło, że morze zniknęło, a on
patrzył w niebieskie oczy, przyglądające mu się z niepokojem i troską.
Troską, której nigdy nie doświadczył. W tym względzie był jak małe dziecko
błądzące we mgle i nie wiedzące gdzie ma podążać, by odnaleźć właściwą drogę.
Coś trzymało jego dłoń, głaskało i ten dotyk nie bolał, był
dobry, czuły, delikatny.
– Wracasz do siebie. To dobrze. – Salieri usłyszał głos
pełen ulgi. – Zaraz pewnie odepchniesz mnie, bo cię dotykam, ale nie mogłem
inaczej. Miałem zamiar cię nawet pocałować. Wyglądałeś tak, jakbyś widział coś
przerażającego.
– Zamknij się, Moretti i puść mnie – syknął Fabiano, który
doszedł do siebie słysząc głupoty jakie wygadywał barista.
– No proszę, wrócił pan mecenas. – Ivo cofnął się, ale
kosztowało go to dużo wysiłku. Najchętniej by go objął, ale to by mogło na
zawsze odsunąć prawnika od niego. Gdyby tak się stało pękłoby mu serce.
Oczywiście, mężczyzna kiedyś i tak wyjedzie, ale do tego czasu będą mogli
spędzić kilka chwil razem.
Salieri starał się nie patrzeć na morze, tylko skupiał wzrok
na Ivo, na tym gdzie chłopak mieszkał. Na dłoni cały czas czuł jego palący
dotyk i powstrzymywał się by tego miejsca nie potrzeć.
– Chodź, oprowadzę cię po moich włościach. To nie będzie
długie zwiedzanie.
Fabiano miał ochotę wracać. Nie czuł się dobrze będąc tak
blisko wody. Nie ważne jak daleko ona była. Nawet basenów unikał, a co dopiero
bezkresu naturalnego zbiornika wodnego. Dzisiaj już wiedział, że nie tylko to
może budzić strach. Łamał sobie głowę tym, co bardziej w tej chwili go
przerażało. Morze czy Ivo Moretti.
Hmm jak zwykle genialny rozdział.
OdpowiedzUsuńNie lubię Nino... to dupek chociaż kto wie. Może i on będzie miał szanse do normalnego życia.
Ciężko mi jednak stwierdził czy jest do końca niewinny.
I ten strach Fabiano.. Coraz bardziej zaostrzasz akcje xp
rety jak blogspot wyświetlił mi rozdział musiałam skomentować od razu.
dosłownie wciągnęłam.
p.s. napiszesz jeszcze kiedyś o mężczyznach w ciąży? Może to fetysz ale to fajny pomysł.
Pewnie napiszę coś jeszcze o mężczyznach w ciąży. Raczej na pewno, ale niestety nie da się pisać wszystkiego na raz i dużo pomysłów musi czekać na swoją kolej. :)
UsuńDziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńIvo w końcu odkryje tajemnice Fabiano, bo w środku silnego mężczyzny jest mały chłopiec, który chce, aby ktoś się nim zaopiekował.
Nino ma też ciężko w życiu, ale dlaczego się tak zmienił i odsunął od brata?
Paolo i Domenico są słodcy :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Nino jest bohaterem trzeciej części, więc może tak będzie ta tajemnica wyjaśniona, dlaczego tak się odsunął od brata. :)
UsuńDziękuję za wenę i pozdrawiam. :)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się nad Nino co nim kieruje czemu tak bardzo brata nienawidzi, cudownie u Domenico i Paolo tak na każdym kroku okazują sobie uczucie... a Fabiano o tak na pewno przełamie ten strach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, czym kieruje się Nino, czemu tak bardzo brata nienawidzi... Domenico i Paolo tak na każdym kroku okazuja sobie uczucie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia