Ivo denerwował się. Stukał palcami o kontuar czekając, aż
ekspres zmieli ziarna kawy. Wypatrywał Fabiano, ale wyglądało na to, że
mężczyzna może dzisiaj nie pojawić się w Amare. Możliwe, że będzie go unikać.
Chciał z nim po prostu porozmawiać o tym co się stało, pomimo tego, że miejsce
do takiej rozmowy było nieodpowiednie. Z drugiej strony lepiej nie poruszać
tego tematu. Nic złego się nie stało. Dzisiaj, kiedy się z tym przespał,
inaczej patrzył na ich krótkie zbliżenie. Nie miał powodu czuć się winnym. Obaj
są dorośli, a przecież gdyby prawnik czegoś nie chciał to by powiedział „nie”.
Jedno, proste słowo i Ivo by się wycofał.
– Skarbie, przestań pląsać myślami po innym świecie. –
Giovanna przytuliła tacę do piersi. W oczach kobiety zabłysła ciekawość. – Mów
o co chodzi. Jestem dzisiaj żądna plotek.
– Nie dzieje się nic, o czym musisz wiedzieć. Po prostu
czekam aż się zmielą ziarna.
– Czekasz, czekasz. Stoisz nieruchomo od pięciu minut i
ludzie zaczynają się na ciebie patrzeć niczym na jakiś posąg. Nie chcesz mówić to
nie, ale jakby co to wiesz gdzie mnie znaleźć. Wracam do pracy.
– Mhm – mruknął pod nosem, również zabierając się za swoją
pracę.
Dzięki niej cztery godziny upłynęły szybko. Fabiano pojawił
się w bistro w porze obiadowej. Usiadł przy swoim ulubionym stoliku, jak zwykle
nie odrywając wzroku od telefonu. Takim Ivo go poznał i takiego pokochał.
Przygotował dla prawnika ulubioną kawę. Piankę posypał tylko startą czekoladą,
po raz kolejny unikając tworzenia rysunku. Zaniósł espresso do stolika
mężczyzny. Postawił przed nim napój i usiadł naprzeciwko. Salieri popatrzył
najpierw na kawę, potem na niego. Zrobił to tak obojętnie, że Moretti miał
ochotę chwycić go, przeciągnąć przez stolik i pocałować, by wydobyć z niego
jakiekolwiek uczucia.
– Dobrze ci idzie udawanie, że nic cię nie rusza – zagadnął
Ivo.
– A tobie wkurwianie mnie, Moretti. Czego chcesz? – Odłożył
Iphone na blat i sięgnął po filiżankę. Dużo go kosztowało to „udawanie”
obojętnego. Jego ciało bardzo mocno przypomniało sobie każde dotknięcie
chłopaka, pocałunek, napieranie ciała na jego.
– Kiedy jedziemy do mojego brata? – zapytał barista,
mimo że miał ochotę porozmawiać na inny temat. – Powinien być w domu. Rano
podrzuciłem mu ładowarkę i mówił, że nigdzie się nie rusza.
– Po obiedzie. Jestem tutaj, by coś zjeść. Nie rozmawiać.
Ivo prychnął.
– Nie chcesz rozmawiać ze mną. Boisz się, że znów ulegniesz?
– Mógł się mylić, ale przez twarz Fabiano ponownie przebiegło coś na kształt
pragnienia i strachu. Ten mężczyzna był tak sprzeczny w tym co robił, a czego
chciał, że barista i tak dziwił się sobie, potrafiąc coś z niego odczytać. –
Ale mniejsza z tym. Ten temat zostawmy. Czego się dowiedziałeś o morderstwie?
– Wiem tyle, że twój brat ma poważne kłopoty. Tylko cud
sprawia, że jeszcze chodzi wolny – rzekł poważnie prawnik.
Nie tego Ivo spodziewał się usłyszeć. Po tych słowach
wszelkie ochoty na drażnienie Fabiano natychmiast przeszły. Sprawa była
naprawdę poważna. Nino był jaki był, ale nie chciał, aby brat, jeżeli jest
niewinny, szedł do więzienia.
– Dlatego koniecznie muszę porozmawiać z twoim bratem. Wiem
o co chcę go zapytać. Jeżeli zacznie kłamać, niech sobie sam radzi, bo ja mu
nie pomogę. A teraz jeżeli był byś tak łaskaw i zostawił mnie samego, byłbym
wdzięczny.
– Fabiano, nie wypowiadaj przy mnie takich słów – wyszeptał
barista – bo nie wiesz jakiej wdzięczności zażądam. – Znowu ujrzał to samo.
Pragnienie w wiecznie pokrytych zimnem piwnych oczach. – Chyba jednak powiem
to, co mi leży na wątrobie. Miałem wyrzuty sumienia po tym co wczoraj zrobiłem,
ale to była chwila słabości. Dzisiaj jestem pewny, że to na co pozwoliłeś… –
przerwał na chwilę, a potem pochylając się nieznacznie ku mężczyźnie,
kontynuował: – Chętnie byś to powtórzył. Chcesz mnie, a ja chcę ciebie.
Prosty rachunek. Nic skomplikowanego. Jedno twoje słowo, a zrobię wszystko
czego pragniesz. – Ivo mówiąc to jeszcze nigdy nie był tak pewny siebie. Gdy
wstawał zostawiając prawnika samego wiedział, że się nie podda. Jego serce za
jakiś czas może zostać zmiażdżone, ale nie stając do tej walki w przyszłości
może tego bardzo żałować. Jedna chwila z Fabiano była warta wszystkiego. Nawet
przyszłego cierpienia.
Salieri możliwe, że pierwszy raz w życiu na dłużej zapomniał
języka w gębie. Wygadany na sali sądowej, mniej poza nią, teraz kompletnie nie
wiedział co powiedzieć chłopakowi, który wyraźnie dał mu do zrozumienia, że
jest chętny na seks z nim w każdej chwili. Co więcej, mózg mu się chyba
roztopił, bo nawet złożenie jakiegokolwiek słowa przychodziło z trudem i
cieszył się, że barista odszedł. Był nawet pewny, że trzęsą mu się ręce, więc
nawet nie próbował podnosić kawy czy telefonu. Zacisnął palce na udach,
próbując dojść do siebie. Wiele razy ktoś go w różny sposób wyprowadził z
równowagi i wtedy reagował. Nawet siłą jak wtedy, kiedy Nino dusił brata. Nigdy
jednak nikt, prosto w oczy, nie powiedział mu czego chciał. Ivo to zrobił,
ponownie czytając go niczym łatwo dostępną książkę. Tak podobno nie potrafiło
zrobić mnóstwo par z długoletnim stażem. Także w głowie tłukło mu się pytanie,
co takiego musiało być pomiędzy nim a Ivo, że chłopak tak go wyczuwał. Choćby
pozjadał wszystkie rozumy świata, skończył wiele kierunków na studiach i tak by
się tego nie dowiedział.
To jest frustrujące, pomyślał, kiedy udało mu się odzyskać
tę zdolność.
– Cholerny Ivo Moretti. – Spojrzał w stronę stanowiska
baristy mając szczęście, że chłopak był zajęty rozmową z dość przystojnym
klientem. Uśmiechał się do niego, coś pokazywał zanim podał mu kawę. Klient
odbierając ją niby to przypadkiem dotknął dłoni Morettiego, a Fabiano poczuł
dreszcz zazdrości, który zniknął, kiedy oczy Ivo skierowały się w jego stronę.
Te niebieskie oczy, które gdyby były bliżej, powiedziałyby mu zbyt dużo.
Odwrócił spojrzenie i wziął do dłoni menu przypominając sobie, że wpadł tu na
obiad, a nie po to by obserwować tutejszego baristę.
*
Domenico nie miał
dzisiaj za dużo pracy. Wczoraj wykonał jej większość, więc kiedy tylko złożył
zamówienia na przyszły tydzień, był wolny. Dlatego wybrał się pieszo na plażę i
usiadł na jednej ze skał. Dzień był upalny, więc nie dziwił się tłumom leżącym
plackiem na piasku, czy kąpiącym się w morzu.
Tego lata do Limare przyjechało bardzo dużo turystów. Oni
też na tym korzystali, goszcząc ich w bistro. Cieszyłoby go to, gdyby nie brat.
Domyślając się, że Fabiano wpadnie do Amare na obiad wolał stamtąd uciec. Po
tym jak wczoraj prawnik kazał mu się nie wtrącać do jego życia, poczuł do niego
urazę. Może chciał za dużo wiedzieć, ale bardzo go te tajemnice niepokoiły.
Poza tym myśl, że Fabiano mu nie ufał, nie była miłą.
Nie miał pojęcia ile czasu spędził na rozważaniach, które
przerwał dzwonek telefonu. Sprawdzając kto dzwoni serce podeszło mu do gardła.
Osoba, która chciała się z nim skontaktować była tą od której telefonu nie
spodziewał się już nigdy.
*
Salieri pożałował, że nie pozwolił prowadzić Ivo, bo
Maserati po słowach chłopaka niebezpiecznie zjechało na pobocze i milimetry dzieliły
go od zderzenia ze ścianą.
– Nie mów, że tak reagujesz na moje zwykłe pytanie.
Rozbijesz samochód.
– Zamknij się.
– Zapytałem tylko, kiedy ostatni raz uprawiałeś seks z
mężczyzną.
– Nie twoja sprawa, Moretti. – Rozejrzał się, aby sprawdzić
czy nic nie nadjeżdża i wycofał na tyle, by móc wyrównać tor jazdy.
– Nie chcesz odpowiedzieć, czyli to było dawno, ale nie tak
dawno jak swego czasu Paolo spotkała taka przerwa zanim poznał twojego brata.
– Wolę kobiety – burknął Fabiano, broniąc się. Ivo znów
wyprowadzał go z równowagi.
– Tak ci ktoś wmówił, mecenasie. Ewentualnie próbował to
zrobić. Nie lubisz też dotyku, ale w czasie seksu z facetem kochasz to.
Fabiano gwałtownie zatrzymał się, nie chcąc spowodować
wypadku. Opony aż zapiszczały, a idący wąskim chodnikiem ludzie obejrzeli się
na nich.
– Wysiadaj – warknął.
– Że co?
– Wysiadaj – powtórzył Salieri i zrobił to, o co prosił
chłopaka. Wysiadł, a kiedy barista podążył jego krokiem, rzucił mu kluczyki. –
Ty prowadzisz, może dzięki temu bezpieczniej dojedziemy na miejsce. Zadając tak
niedorzeczne pytania nie rozbijesz nas, co ja bym zrobił słuchając ciebie.
Najlepiej to zamknij się, o co proszę cię od paru dni.
Ivo chętnie wsiadł za kierownicę, ale nie przestał mówić:
– Wiesz co? W tobie jest dużo sprzeczności. Dzisiaj do tego
doszedłem. Bo słuchaj. Choćby ta sprawa dotyku. Mówisz, że się tym brzydzisz.
Szczególnie jeżeli dotknie cię facet. No, ale tego od kobiet też się brzydzisz
i nawet w łóżku im na to nie pozwalasz. Też bym się brzydził. Nie dotknąłbym w
ten sposób kobiety, więc cię rozumiem. Za to z mężczyzną jest inaczej, prawda?
W strefie sypialnianej może taki ktoś robić z tobą wszystko, a ty na to
pozwolisz. Wtedy cię to nie brzydzi i próbuję zrozumieć jak to z tobą jest.
Trochę to popieprzone, rozumiesz. Ale w sumie daje taki smaczek jeżeli chodzi o ciebie.
No bo spójrzmy na to… – mówił i mówił rozważając różne sytuacje i nie mając
pojęcia jak dużo wie o siedzącym obok niego prawniku. Jakby jakimś cudem dostał
się do głowy Fabiano, który rozważał w jaki sposób popełnić morderstwo na
wścibskim i nie potrafiącym zamknąć ust bariście.
To byłby czyn spowodowany zbrodnią w afekcie, pomyślał
Salieri, nie dostałbym może wielu lat odsiadki. Każdy by mi współczuł. O czym
ja myślę? Przetarł twarz dłonią żałując, że powrócił do Limare. Już lepszym
wyjściem było przyjęcie, na które nie poszedł i ewentualny ślub. Ivo i to
miasto to był zły wybór.
Na szczęście szybko dojechali do mieszkania Nino i prawnik
mógł odzyskać samego siebie, jak nazywał postać, którą pokazywał światu. Brata
Ivo odnaleźli w salonie. Siedział przed telewizorem oglądając teleturniej.
– Nie ma to jak ciężka praca w wygniataniu siedziska na
kanapie – rzucił barista.
– O, przyszła panna upierdliwa.
Fabiano przynajmniej z raz musiał zgodzić się z
dwudziestosześciolatkiem. Ivo był upierdliwy i to zdecydowanie za bardzo. Nie
był jednak panną sądząc po twardej długości przyciskającej się wczoraj do
niego.
– Przyniosłaś obiad? – zapytał Nino.
– A co, nie rada ruszyć czterech liter i samemu coś sobie
zrobić? – Ivo odgryzł się bratu.
– Mam pustą lodówkę. – Spojrzał na Ivo. – Znów się
pomalowałeś. Suka z ciebie i jak tu nie nazywać cię babą?
– Może byś tak zamknął jadaczkę i porozmawiał ze mną. –
Prawnik stracił cierpliwość. Do tej pory trzymał się z tyłu, więc Nino go nie
widział.
– O, pan mecenas. Co tu do cholery robisz?
– Ciągle się nad tym zastanawiam.
– Fabiano chce ci pomóc – wtrącił Ivo. – Nie może cię bronić
w sądzie, ale dowie się o co tu chodzi.
– Nie potrzebuję pomocy! – Wściekły Nino poderwał się z
kanapy. Był nieco wyższy od Ivo i zdecydowanie szerszy w ramionach. Za to oczy
i usta mieli takie same. – Obaj się pieprzcie. A może to robicie? Panienko taka
z ciebie dziwka, że dajesz mu dupy…
Nie był w stanie powiedzieć nic więcej, bo silna ręka
zacisnęła się na jego szyi i zmusiła do zajęcia miejsca na kanapie.
– Pamiętasz nasze pierwsze spotkanie? Jak ładnie wtedy
śpiewałeś, to może teraz też tak zrobisz i będziesz mówił na temat, który mnie
interesuje. – Prawnik puścił mężczyznę i przysunął sobie krzesło. Usiadł przed
Nino, zakładając nogę na nogę. – Podobno jesteś niewinny, więc co robiłeś z
zamordowanym tej nocy kiedy zginął? Widziano cię tam zanim godzinę później
odnaleziono ciało. Kamery cię nagrały. Wtedy to zgubiłeś bransoletkę. Ludzie
widzieli, że ją nosisz, więc nikt nie miał wątpliwości, że to twoja. – Pochylił
się w jego stronę, opierając łokcie na kolanach. – Słucham. Mam dużo czasu.
Chcesz uratować swój tyłek mów i nie kłam, bo się o tym dowiem. Wtedy więźniowie
z aresztu, do którego trafisz będą łagodnymi kotkami, po tym co ci ja zrobię za
okłamanie mnie – zagroził Salieri.
Ivo przechodziły dreszcze, kiedy go takim widział. Kochał
dominować w łóżku, ale lubił też się oddawać. Takiemu mężczyźnie natychmiast by
uległ. Zresztą z Fabiano zawsze by to zrobił i nie powinien o tym myśleć w
sytuacji, kiedy jego brat jest ważniejszy.
– Nie zabiłem skurwiela – warknął Nino. Postawę miał
wojowniczą, ale mimo tego siedział spokojnie. – Dałem mu tylko ratę za dług,
który miałem u niego. Dlatego nie mam kasy. Kiedy wychodziłem żył. Czekał chyba
na kogoś, bo ciągle spoglądał na zegarek. Miał taki wypasiony, kupiony chyba za
grubą kasę. Ten ktoś, kto do niego przyszedł, nie nagrał się?
– Jest tylko nagranie z tobą. I to ty jesteś głównym
podejrzanym – odpowiedział Salieri.
– Kurwa. Nic nie zrobiłem. Ktoś mnie wrabia. Tak samo te
narkotyki, które tu znaleziono. Nie były moje. Owszem chleję, ale nie ćpam. Nie
znaczy to, że nie mam na to ochoty.
– W porządku. Opowiedz wszystko od początku. Każdy
szczegół jest ważny. – Fabiano włączył nakrywanie w telefonie. – Zaczynaj.
Spędzili u Nino godzinę, po której Ivo miał więcej pytań niż
odpowiedzi. Wyglądało na to, że ktoś z kartelu narkotykowego próbował wrobić
jego brata. Był łatwą ofiarą. Do tego
miał długi, które w jakiś sposób musieli odzyskać. Choćby pakując go do
więzienia, podczas gdy prawdziwy sprawca cieszyłby się wolnością.
– Znajdźcie motyw dlaczego zabito dilera, to poznacie
sprawcę – powiedział Nino kiedy wychodzili, a on nie miał ochoty już wojować.
– To nie należy do nas. Tym zajmować ma się policja – rzuci
Fabiano, przystając przy drzwiach. Wieczorem musi skontaktować się z Vittorio,
przesłać mu nagranie. Może przyjaciel podsunie jakieś pomysły i kierunek
działań.
– Przyjdź do Amare. – Ivo zwrócił się do brata. – Dam ci coś
do jedzenia – dodał i wyszedł za prawnikiem na korytarz.
– Powinien sam sobie radzić. To dorosły mężczyzna. – Fabiano
skarcił pomysł baristy.
– To mój brat – podkreślił Moretti, jak robił to odkąd się
znali. – Wrócę do bistro pieszo, więc nie musisz mnie odwozić. Muszę się
przejść.
Fabiano przystanął przy samochodzie.
– Właśnie, tu wszędzie jest blisko, więc dlaczego każesz mi
się wozić?
– Bo lubię spędzać z tobą czas. – Barista uśmiechnął się do
mężczyzny. – I wiesz co?
– Co takiego chcesz mi powiedzieć? Tylko… – urwał, bo
chłopak złapał go stanowczo za szczękę, przez to po kręgosłupie prawnika
przebiegły dreszcze. Ivo spojrzał mu głęboko w oczy i po chwili pocałował. To
był mocny, ale krótki pocałunek pozostawiający po sobie niedosyt i ochotę na
więcej. W chwili kiedy ich wargi się rozdzieliły, Fabiano pragnął cofnąć czas o
te kilka sekund.
– Byłeś gorący kiedy groziłeś Nino – rzekł Ivo odsuwając
się. – Cholernie gorący – dodał i odwróciwszy się, odszedł zostawiając Fabiano
z kolejnym mętlikiem w głowie.
*
Paolo patrzył w szoku na białego, dość sporej wielkości
szczeniaka owczarka Maremma. Nie mógł uwierzyć, że w jego domu miał zamieszkać
pies pasterski, a raczej suczka, która właśnie lizała jego córkę po twarzy.
Szczęśliwa Gianna śmiała się. Jej przyjaciółka Orsola głaskała matkę
szczeniaka, która wydawała się łagodnym psem, ale DiCarlo słyszał, że ta rasa
nie jest aniołem. Nie miał pojęcia, że jego drugi kucharz, Livio hoduje psy
takiej rasy i jak bardzo są one duże.
– Nie wiedziałem, że zgadzam się na psa, który urośnie taki
wielki.
– Suki, szefie – powiedział Livio – osiągają wysokość
do sześćdziesięciu ośmiu centymetrów i wagę do trzydziestu, czterdziestu pięciu
kilogramów. Cane de Pastore Maremmano–Arbuzzese to jedna z ras psów pasterskich
i zaganiających. Nie martw się o córkę. To rasa łagodna w stosunku do
rodziny, ale nie do obcych. Te psy potrzebują otwartej przestrzeni, przywiązują
się do dobytku i właściciela. Bronią go zaciekle. Mała się u was wychowa. Macie
dużo miejsca do biegania. Twoja córka jest przy niej bezpieczna. Sunia już
uwielbia Giannę.
– Tato, zobacz jakie ona ma śliczne te ślepka.
– To jak ją nazwałaś? – zapytał, a w myślach obliczał
ile kosztować mogłoby ogrodzenie domu. Ten pies tego potrzebował.
– Dea. Zastanawiałam się jeszcze nad Anteą, ale to jest Dea.
– Ładnie – przyznał i spojrzał na partnera. – A ty jak
sądzisz, Domenico?
– Słucham?
DiCarlo zmarszczył brwi. Partner od paru godzin był jakby
nieobecny. Ciągle zamyślony i zachowywał się inaczej niż zwykle. W dodatku
wciąż spoglądał na telefon. Pytany czy coś się stało odpowiadał, że wszystko
jest w porządku.
– Pytałem czy mała ma ładnie na imię.
– A jakie ma imię?
– Och, papo, nie słuchałeś? Dea.
– A tak. Ładnie. – Podrapał się po karku. – Wracamy już?
– Tak, papo, Dea musi się zapoznać z nowym domem.
Pożegnali się z Liviem i jego córką, po czym wsiedli do
samochodu. Prawie dziesięciokilogramowy szczeniak z radością obwąchiwał tylną
kanapę i machał szaleńczo ogonem.
– Tylko niech się nie zsika. – Paolo wolał ostrzec córkę.
Nie spodziewał się tego, że przy szczeniaku ominą go w domu takie
niespodzianki. Zanim Dea nauczy się załatwiać potrzeby jedynie na dworze, minie
trochę czasu.
– Spoko, tatku. Sikała chwilę temu. Dotrze do domu bez
takiego bałaganu. Prawda malutka? – Zaczęła szczebiotać do suczki, która
skoczyła jej na kolana.
Paolo zostawił je w spokoju, za to nie mógł tego zrobić z
partnerem.
– Na pewno wszystko w porządku, czy tylko próbujesz to mi
wmówić?
Domenico popatrzył na kochanka ze złością.
– Ile razy mam ci to mówić? Tak, w porządku. Czego nie
rozumiesz? – Natychmiast pożałował tego pytania, bo zanim Paolo odwrócił twarz
w stronę bocznej szyby, przez chwilę mógł odczytać malujący się na niej gniewny
wyraz. Gdyby nie Gianna, mężczyzna pokazałby swój temperament i zaczęliby się
kłócić. To żadnemu z nich nie było potrzebne. – Po prostu muszę parę rzeczy
przemyśleć. Sam.
Paolo na razie nie odpowiedział, bo gdyby to zrobił,
przypomniałby Domenico, że żaden z nich nie jest już sam.
*
Fabiano przymknął powieki. Nie musiał patrzeć na klawisze,
by jego palce doskonale odnajdywały każdy z nich i naciskając wygrywały „River Flows In You” Yirumy. Melodia
ostatnio go nie opuszczała towarzysząc wszędzie. Jak przez ostatnie dni nie
czuł potrzeby grania, tak po powrocie od Nino i po pocałunku jakim obdarzył go
Ivo, po tym jakie posłał mu pełne namiętności spojrzenie, musiał usiąść do
pianina i grać. Wyłączyć się całkowicie. Żałował, że nie stoi tu jego fortepian
o głębszych dźwiękach, ale i ten instrument potrafił wydobywać z siebie
wspaniałe nuty. Coś czego potrzebował dla ukojenia duszy. W każdym dźwięku
wydostającym się z pianina przekazywał siebie. Swoje uczucia, pragnienia,
nieliczne momenty kiedy potrafił być sobą.
Powoli muzyka cichła, aż umilkła zupełnie. Palce zastygły na
klawiszach, a prawnik otworzył oczy.
– Wujek gra jak pianista – wykrzyknęła Gianna.
Tego właśnie nie lubił. Widowni. W tym domu jednak się z tym
liczył. Odwrócił się do trzynastolatki, która na rękach trzymała psa.
– Czy twój tata wie, że to będzie duży pies?
– O tak, jak ją zobaczył, był w szoku. Spodziewał się
maltańczyka. Ale już ją pokochał. Pokażę Dei dom. Tata jest z papą w kuchni.
Chyba coś jest nie tak, bo całą drogę do domu nie odzywali się do siebie.
Ledwie wysiedli z samochodu, zaczęli na siebie krzyczeć.
– Oni tak często?
– Czasami. Obaj potrafią zacząć kłótnię. Tata ma większy
temperament i czasami umie powiedzieć coś, co zaboli. Za to papa nie jest mu
dłużny. Nie ma co się tym przejmować, bo zawsze się godzą. Chodź, Dea, pokażę
ci nasz pokój, bo będziesz spać ze mną. – Wyszła dźwigając suczkę na rękach.
Fabiano zdjął okulary i postukał końcem zausznika w usta.
Założył je i wstał ze stołka. Przykrył klawisze klapą, po czym wyszedł do holu.
Miał zamiar udać się na górę i porozmawiać przez Internet z Vittorio, ale
nogi same skierowały go w stronę kuchni. Spodziewał się zastać kłócących się
mężczyzn, a nie tego co ukazało się jego oczom. Domenico siedział na szafce, a
pomiędzy jego nogami stał Paolo całując go. Na chwilę oderwali od siebie usta
by wymienić „Kocham cię”, „Przepraszam”, a potem znów spletli się w pocałunku.
Dawniej prawnik wszedłby do pomieszczenia i bezczelnie im przerwał. Tym razem
wolał się dyskretnie wycofać.
W swojej tymczasowej sypialni usiadł przed laptopem.
Przegrał z Iphone dzisiejsze nagranie Nino i przesłał przyjacielowi. Nie minęło
kilka minut, kiedy Falcone zadzwonił do niego na Skype i razem wysłuchali
nagrania.
– Potrzebuję kogoś, kto go będzie bronić – rzekł
Fabiano. – Niestety wszyscy są zajęci. Adwokaci z naszej kancelarii również.
– Daj mi dwa dni, a ci kogoś podeślę. Ten facet z
nagrania sensownie mówi. Na razie możesz go reprezentować. To nie sala sądowa,
a przyda mu się ktoś kto będzie go bronić, jeżeli zostanie aresztowany. Pomogę
ci z daleka jak tylko będę mógł. Ale teraz przejdźmy do bardziej prywatnych
spraw. Odpoczywasz? Spotkałeś jakąś ślicznotkę?
Fabiano miał na końcu języka powiedzenie tego, że spotkał
chłopaka, ale to był temat, którego nigdy z Vittorio nie poruszał, chociaż obaj
wiedzieli jaka jest prawda, nie mówili o tym głośno.
– Z twojej miny widzę, że tak – odezwał się Falcone. –
Jeżeli jest gorąca to korzystaj, przyjacielu. Ja mam dzisiaj kolejną randkę.
– Lepiej się przyznaj do tego, że to kolejna jednonocna
przygoda.
– Zwał jak zwał. Robisz to samo co ja. – Zaśmiał się
Vittorio. – Słuchaj, a co do tego Nino, to przesłucham jeszcze raz nagranie i
jak powiedziałem, spróbuję ci pomóc na odległość. Teraz muszę już kończyć. Trzymaj
się i korzystaj z urlopu oraz nie daj uciec tej kobiecie.
– Cześć. – Salieri rozłączył rozmowę.
Zamknął klapę laptopa i wziął w dłoń telefon, aby położyć
się i również jeszcze raz wysłuchać nagrania. Dopiero kiedy miał je włączyć
zauważył, że jest jeszcze jeden plik. Nagranie nie było długie, więc musiał
przypadkowo coś zrobić, by ono powstało. Kliknął na nie by je usunąć, ale wolał
wcześniej sprawdzić czy nie usunie czegoś ważnego. Włączył odtwarzanie i
usłyszał jakieś szumy, kroki, a potem jego ciało oblało gorąco, kiedy zrozumiał
co słyszy. To była krótka rozmowa z Ivem. Samo usłyszenie jeszcze raz z jego
ust, że był gorący sprawiło, że zaschło mu w ustach, a pożądanie zakotłowało
się w nim.
Wspomnienia wróciły. On przypierany do ściany, całowany,
dotykany i mocno trzymany przez Ivo Morettiego. On w jego ramionach po
koszmarze w pokoju motelowym, bezpieczny, mogący spokojnie przespać resztę
nocy. On wstrząsany paniką poprzedniej nocy. I znów usta Ivo na nim. Jego dłoń
doprowadzająca go do orgazmu.
Fabiano ponownie poczuł w brzuchu znajome ciepło i zapragnął
czegoś więcej, poza tym co dotychczas otrzymał. Ivo jest niebezpieczny,
pomyślał jakby chcąc ostrzec siebie samego przed baristą, ale on sprawi, że tej
nocy zasnę.
Godzinę później po tym jak spędził ją w łazience i zostawił
bratu wiadomość, że go nie będzie, zaparkował przed domem Morettiego. Nie
zastanawiał się nad tym co robi, bo natychmiast by stąd uciekł. Wysiadł i w
dwóch krokach pokonał dzielącą go od drzwi przestrzeń. Uniósł dłoń i zapukał.
Kiedy Ivo wrócił z pracy, wziął orzeźwiającą kąpiel i czytał
na kanapie książkę nie spodziewając się gości. Gdyby nie zdjął słuchawek z
uszu, nie usłyszałby pukania. Zaskoczony wsunął zakładkę pomiędzy stronice i
odłożył tom. Stopy wsunął w klapki japonki. Podszedł do drzwi, a w chwili kiedy
je otworzył, jego serce jak głupie przyśpieszyło swoje bicie.
– Fabiano?
– Zmęcz mnie – szepnął prawnik przerażony tym co robił, ale
chciał tego. – Zmęcz mnie tak, abym nie musiał śnić.
Wow! Nie spodziewałam się tego po Fabiano, jestem w pozytywnym szoku :) Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) Zapowiada się gorąco :D
OdpowiedzUsuńNie wierzę, że ojciec zadzwonił do Domenico, ciekawe co mu nagadał. Czy w końcu bracia do końca sobie zaufają, w szczególności Fabiano.
Córka Paolo postawiła na swoim, dzieci zawsze wygrywają :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Aaaaaa czemu w takim momencie?! Nie dotrwam do następnej niedzieli T.T Dlaczego? Kurde no... Ten niedosyt po rozdziale mnie załatwi....
OdpowiedzUsuńNastępny rozdział mi się marzy na już XD
Pozdrawiam i weny życzę :D
~Tsubi
No nie a ten wciąż walczy!
OdpowiedzUsuńRety ale ten Fabiano mnie irytuje! Mógłby się w końcu poddać w ramiona Ivo i spełnić swoje marzenia xp chociaż stop ta końcówka aj przerwałaś w takim momencie!Kochanie jak mogłaś to zrobić! powinnam skórę wygarbować xp
po za tym uwielbiam małą! Jest po prostu urocza i widać że kocha obu tatusiów :)
czekam na kolejną część.
jak zawsze zakochana.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie naprawde, Ivo przełamuje ten mur jaki stworzył Fabiano, cudownie przyszedł do niego więc może jednak da szanse...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka, hejeczka
OdpowiedzUsuńfantastycznie naprawde, o tak... Ivo przełamuje ten mur jaki stworzyl Fabiano, cudownie przyszedł do niego więc może jednak da temu szanse...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia