30 grudnia 2018

Ucieczka do Limare - Rozdział 12

Dziękuję za komentarze. :)


– Powiedz im jeszcze raz to, co mi wyznałeś – rozkazał Fabiano, po tym jak wyciągnął Nino Morettiego z samochodu i usadził na krześle.
– Pierdol się, kurwa! Jesteś szalony, kurwa! – Nino nie przejmował się tym, że przeklina. Przerzucał spojrzeniem pomiędzy trzema mężczyznami.
– Chwila… – Paolo potarł dłonią twarz. – Co on tu robi? Co ty w ogóle wyrabiasz, Fabiano? I co tu się w ogóle dzieje?! – Czuł złość. Nie dość, że przerwano mu przyszły seks pozostawiając go wygłodniałym i zdesperowanym, to jeszcze na jego tarasie przebywał ktoś komu od dawna miał ochotę skręcić kark. – Co z Ivo i ich matką? O co tu chodzi? – Nie miał sił. Nie wiedział czy chce poznać odpowiedzi na swoje pytania. Wyczuwał, że żadna z nich mu się nie spodoba.
– Dzięki niemu i jego zeznaniom wygra pan. – Starszy z braci Salierich zwrócił się do Paolo.
– Możesz przestać mówić do mnie na „pan”? Wnerwia mnie to.
– On ma rację, Fabiano. Szczególnie kiedy on i ja… – wtrącił Domenico, ale brat mu przerwał.
– Dopóki sprawa nie dobiegnie do mety, on jest moim klientem i nie zamierzam się do niego zwracać inaczej, niż do tej pory.
– Dziewczynki sobie pogaduszki urządziły, więc może ja pójdę. – Nino próbował wstać, ale ciężka dłoń prawnika na ramieniu, zmusiła go do pozostania na miejscu.
– Powiesz co wiesz zanim przyjedzie policja i to nie ta z Limare, której pewnie oczekujesz. Wezmą cię na przesłuchanie i nie będą tacy mili jak ja.
– Ty, kurwa, miły. – Splunął Fabiano pod nogi.
– Nie chcesz wiedzieć kiedy jestem niemiły. Dzięki tobie mamy gwarantowaną wygraną i mój szybki powrót do domu. Gadaj.
– Pierdolony pan mecenas. Z wami to zawsze kłopoty. – Nino trząsł się. Potrzebował dać sobie w żyłę. Wczoraj nic nie kupił, bo nie miał pieniędzy, a długi rosły. Cholerny pedalski braciszek nic mu się chciał dać. – Daj mi coś, a będę mówił.
– Powiedział ci ktoś kiedyś, że narkotyki to zło? – zapytał obojętnym głosem Fabiano. Nie zamierzał ulec szantażowi, ani prośbom narkomana. – Będziesz na głodzie. Sądzisz, że jak dopadnie cię prokurator, to da ci działkę? Będziesz ważnym świadkiem, a adwokat nie może mieć powodów do podważenia twoich zeznań. Zanim rozpocznie się rozprawa będziesz czysty. A może to ty zostaniesz oskarżony o zamordowanie…
– Że co, kurwa?! Miałbym odpowiadać za zabicie tej staruchy? Byłem jedynie świadkiem jak Salerno zabija jego babkę! – Wskazał palcem na zszokowanego Paolo. – Widziałem jak zatrzymał ją na drodze na tej wysokiej skarpie, za którą jest przepaść. Kłócili się. Wyjął jakąś torbę z jej samochodu, a potem uderzył ją w głowę i wsadził za kierownicę. Potem sprawę miał prostą. Zepchnął swoim samochodem tego jej Matiza, czy to co za cholerstwo było. Nie miała szans. To nie był wypadek.

*

Ivo nieznacznie odetchnął kiedy mama się uspokoiła. Kobieta długo płakała i tak jak on nie mogła uwierzyć w to co powiedział jego brat. Pani Irene DiCarlo, osoba pełna werwy, ciepła, radości została zamordowana i Nino to widział. Zamiast pójść na policję przyjął od bankiera pieniądze za milczenie, których chłopak i tak już nie miał.
– Źle wychowałam mojego starszego syna.
– Mamo, wychowałaś go dobrze. Dawniej był inny. Pamiętasz przecież. Z własnej woli wpadł w złe towarzystwo i uległ alkoholowi oraz narkotykom. Pamiętam jak zaczął palić trawkę i mówił, że to nie uzależnia. Ilu tak mówiło, a później skończyło tak samo jak on.
– Nigdy nie sądziłam, że będzie próbował cię zabić i zatai morderstwo. To była taka dobra kobieta. Tyle razy mi pomogła. – Otarła chusteczką oczy. Przed nią stał pusty kubek po herbatce ziołowej. – Biedny Paolo. Bardzo to przeżyje. Co będzie dalej?
Nie umiał odpowiedzieć na to pytanie, bo wiedział tyle samo co ona, kiedy prawnik rozmawiał przy nich przez telefon z policją. Tej w Limare nawet nie brał pod uwagę. Wszyscy byli skorumpowani. Ci którzy nie ulegli bankierowi zostali zwolnieni i nawet pozbawieni praw do przyszłej emerytury.
Salerno sądził, że jest niezwyciężony, bo mając pieniądze każdy albo się go bał, albo bił przed nim pokłony. Poza Fabiano Salierim, który nie zamierzał robić jednego jak i drugiego. Co tylko spotęgowało uczucie Ivo do tego mężczyzny. Sama świadomość, że mężczyzna uratował go tylko dzięki temu, że drzwi wejściowe były uchylone, robiła sensacje z jego żołądkiem. Nie powinien tak czuć kiedy dzieją się złe rzeczy, a prawnik najwięcej uwagi poświęcał jego mamie i to jej się przedstawił, nie jemu. Ivo stał gdzieś z boku odepchnięty i niewidzialny dla tego człowieka.
– Dobrze się czujesz, synku? – Zaniepokoiła się kobieta dostrzegając łzy w oczach syna. Obaj potomkowie potrzebowali jej pomocy i nie mogła ich zostawić, a czuła się coraz gorzej.
– To dla tego człowieka, który tutaj był, moje serce wariuje, ale nie mam szans.
– Wiem, że to on. Pamiętasz, że widziałam go na rynku.
– Nie powinienem myśleć o sobie tylko o tobie i Nino. Jest jaki jest i prawie mnie udusił, ale to mój brat. – To nic, że wciąż ma siniaki na plecach, doszły te na szyi przy czym wciąż czuł uścisk dłoni odbierającej mu oddech.
– Może to, co się dzieje pomoże mu. Może coś zrozumie. Zrobisz jeszcze herbaty?
Wstał od stołu i podszedł do kuchenki, na której postawił wysłużony czajnik. Podpalając palnik pomyślał, że nie miał pewności, że Nino cokolwiek zrozumie i czy zeznania narkomana będą mieć jakiekolwiek znaczenie.
– Tym razem zielonej?
– Tak, synku, tak.
*

Paolo stał nad klifem wpatrzony w połyskujące morze w świetle księżyca. Poddał się wspomnieniom. Pamiętał tamten piękny, słoneczny dzień jakby to wydarzyło się wczoraj. Pożegnał się z babcią, która cała podekscytowana wybierała się do banku, a potem do przyjaciółki. Kobieta, która była dla niej jak siostra mieszkała poza Liamre w maleńkiej wsi. To wracając właśnie od niej Irene miała wypadek. Jak mu powiedziała policja zawiodły hamulce i samochód stoczył się w przepaść, po czym wpadł do wody i starsza kobieta nie miała sił by się z niego wydostać. 
Dzisiaj już wiedział, że wypadek nie był wypadkiem. Jego babcia nie żyła przez chciwość osoby, która i tak ma wszystko, a chce jeszcze więcej. W dodatku jego córka wciąż mieszka z tym człowiekiem, a on nie mógł w tej chwili nic więcej zrobić, tylko czekać.
Drgnął czując jak ktoś przesunął dłonią po jego plecach. Nie musiał nawet patrzeć na tę osobę, by wiedzieć kto to. Pozwolił w końcu, by łzy wściekłości i bólu spłynęły po jego policzkach.
Domenico z troską ujął palcami brodę mężczyzny odwracając jego twarz w swoją stronę. Widząc go załamanego chciał przelać na siebie całe cierpienie mężczyzny. Niestety, jedyne co mógł zrobić to go przytulić i pozwolić okazać słabość. Paolo nie musiał być przy nim ciągle silny i chciał mu to pokazać. Jak i to, że jest z nim i bardzo go kocha. Pragnął być jego opoką, siłą, ramieniem do wypłakania się, kochankiem, partnerem we wszystkim.
– Mógłbym umrzeć dla ciebie – wyszeptał po czym poczuł tak desperacki uścisk, że ledwie mógł oddychać.
– Tylko nie to. Dość umierania. Potrzebuję cię abyś żył – powiedział przez łzy DiCarlo. – Żył długo ze mną, przy mnie, bo mocno cię kocham.
Słysząc te słowa Domenico sam miał ochotę się rozpłakać tylko, że ze szczęścia. Wiele razy słyszał „kocham cię”, ale kiedy te słowa były wypowiadane głosem pustym, pozbawionym ciepła od razu wiedział, że nic nie znaczą. Ale udawał przed samym sobą, że jest inaczej.  Za to kiedy padły one z ust Paolo, serce mu podpowiedziało, że są one wyznawane z prawdziwą miłością i dlatego zaufał temu mężczyźnie.
– Ja też cię kocham. Bardzo mocno. Poza moim bratem, to ty jesteś dla mnie wszystkim. – wyznał Salieri łącząc ich usta, by stać się jednością z tak drogim mu człowiekiem.
Obaj połączeni w uścisku nie dostrzegli osoby stojącej w oddali i wpatrującej się w nich. Fabiano obserwował ich sprzed domu i czuł spokój. To jak DiCarlo traktował jego brata, jak na niego patrzył, całował, pozwoliło mu opuścić ochronny pancerz trzymany nad Domenico. Nie był już potrzebny. Jego młodszy brat zanadto kochliwy i nierozważny  został odrzucony przez wielu mężczyzn, przez rodziców i bliskich. Za to odnalazł szczęście daleko od Rzymu, w małym miasteczku nad morzem. Tu  było jego miejsce. Tu należał. Natomiast on, kiedy skończy swoje zadanie, powróci do Rzymu, do kancelarii, pracy i walki z samym sobą oraz duchami przeszłości.

*

Tej nocy niebo było upstrzone miliardem gwiazd, które wisiały wysoko błyskając drobnymi światełkami nad spacerującą parą. Mężczyźni trzymali się za ręce, ciesząc się ze wspólnych chwil pełnych bliskości i spokoju. Nie oddalili się zbytnio od domu, nie czując takiej potrzeby. Po prostu chcieli być sami, a noc będąc tak piękną otulała ich swoim kokonem. Dawała możliwość rozmowy, chwile na przytulanie i pocałunki.
– Od jakiegoś czasu chciałem cię zapytać i wybacz…
– Domenico, po prostu pytaj.
– W którym miejscu zginęła twoja babcia. Nie tam gdzie jest jaskinia?
– Nie. Po drugiej stronie miasta, od południa, jest serpentyna i trzeba tam jechać bardzo powoli. Jeden zakręt mieści się tuż nad przepaścią.
– Nie ma barierek?
– Są, ale jak widać, kiedy ktoś zaplanuje zbrodnię to one mu nie przeszkodzą. – Paolo westchnął ciężko i ścisnął dłoń towarzysza.
Domenico chcąc zmienić temat rozmowy powiedział:
– Jutro lub pojutrze muszę zadzwonić do biura nieruchomości i pogonić ich w sprawie sprzedaży mieszkania. Nie zamierzam tam wracać. – Pogłaskał palcem dłoń kucharza.
– To dzieje się naprawdę? – zapytał DiCarlo kierując ich kroki w stronę domu.
– Jeżeli sądzisz, że śnisz, to tak nie jest. – Podniósł dłoń Paolo do ust i ją ucałował. – Nie śmiej się z tego co powiem. Musisz wiedzieć, że jak w coś wchodzę to z pełnym zaangażowaniem. Nie szukałem miłości uciekając z Rzymu. Poszukiwałem tylko miejsca dla siebie. To miłość znalazła mnie. Wielu sobie nie wyobraża, że w ciągu kilku dni można kogoś pokochać, mieć z nim związek i być pewnym, że to jest właśnie to. – Przystanął przed środkowym wejściem do budynku. Pozostałe dwa zazwyczaj były zamknięte. Spojrzał na Paolo. Położył dłoń kucharza na swojej piersi, tam gdzie mocno biło serce i powiedział: – Gdyby ono mogło mówić, powiedziałoby, że nie ważne jak długo cię znam, chcę być z tobą i wszystko mi mówi, że to właśnie ty.
DiCarlo słuchał tych słów i nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Jeszcze nie tak dawno był samotny, towarzyszyły mu jedynie przyciskające go do ziemi problemy. Walczył, aby trzymać z daleka od siebie jakiegokolwiek mężczyznę. Starał się zabić w sobie chęci by mieć partnera. Nagle działo się coś co sprawiało, że karty, które otrzymał od życia zmieniły się na lepsze. Na jego drodze stanął fantastyczny mężczyzna, którego jego serce nazywało partnerem.
Objął dłońmi policzki Domenico i zapytał:
– Będziesz mój? Mój na dobre i na złe? Mój?
Salieri położył dłonie na jego i odpowiedział wzruszony:
– Tylko wtedy kiedy ty będziesz mój. – Odrzucony, sponiewierany przez najbliższą rodzinę uciekł i los zaprowadził go do miłości jego życia. – Na teraz i na zawsze – dodał oszołomiony i pełen nadziei na dobrą przyszłość.
– Mam córkę, Domenico. – Przesunął ręce na jego kark.
– Zawsze chciałem mieć dzieci – odpowiedział, bo taka była prawda.
–Wygrałem życie – powiedział kucharz zanim pocałował partnera we wtórze melodii granej na pianinie, która zaczęła płynąć zza zamkniętych drzwi.
Spojrzeli na siebie, a potem weszli do domu w którym rozbrzmiewała muzyka. Domenico rozpoznał utwór pod tytułem Ballade pour Adeline często grany przez brata. Powoli podeszli do salonu, gdzie przy pianinie siedział Fabiano. Oczy miał zamknięte, a jego palce przebiegały po klawiszach jakby każdy z nich znały na pamięć. Mężczyzna wydobywał z każdego z nich doskonałą nutę i miało się ochotę usiąść, słuchać urzekającej melodii.
– Jest niesamowity – powiedział Paolo stojąc za Domenico, obejmując go.
– Naturalny talent. Czasami szkoda, że wybrał prawo. – Czuł, że za tym kryje się coś więcej, ale nie drążył. – Jak kiedyś wspominałem, tylko w chwilach kiedy gra, pokazuje jaki jest naprawdę. – Oparł się o tors partnera i przymknął powieki. Dawno nie słyszał jak brat gra. Tyle magii, tyle uczuć przekazywał w muzyce, że Domenico zatracał się w tym. Poddawał tym dobrym wspomnieniom i pozwalał sobie na marzenia.
Po dobrej chwili muzyka ucichła, a Fabiano otworzył oczy.
– Mamy dużo pracy przed jutrem – powiedział, a jego oczy spoczęły na nich. – Przygotujcie się na długą noc.
 

6 komentarzy:

  1. Czekam na następny rozdział :D Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego Roku :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham ich ❤
    To chyba będzie moje ulubione opowiadanie😁
    Pozdrawiam i Szczęśliwego Nowego roku😘

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak dobrze, że wszystko się wyjaśnia.
    Fabiano wykonał kawał dobrej roboty i jestem z niego niesamowicie dumna.
    Może w końcu dostrzeże Iwo i coś będzie między tą dwójką.
    Tymczasem wszystko może być tylko początkiem góry lodowej.
    Aż mam ciarki co będzie dalej i pozostaje tylko czekac na ciąg dalszy.
    Już nie mogę się doczekać i ściskam mocno.
    pozdrawiam serdecznie i Najlepszego w Nowym Roku.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za kolejny cudowny rozdział :)
    Dobrze, że tajemnica śmierci babci została rozwikłana, a winni poniosą odpowiednią karę, już Fabiano się o to postara.
    Nie mogę się doczekać, gdy nasi główni bohaterowie stworzą szczęśliwą rodzinę :)
    To prawda miłość czasami przychodzi bardzo szybko i wtedy trzeba zaufać swojemu sercu, tak jak zrobili to Domenico i Paolo :)
    Fabiano ciągle mnie intryguje, ciekawe, czemu tak usilnie nie zauważa Ivo?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    cudownie, Paolo bardzo przeżył tą wiadomość, że jego babcia jednak została zamordowana... jak dobrze, że jest Domenico... jest wspaniałym oparciem, już nawet Fabiano zauważył, że brat będzie tutaj szczęśliwy, ale zastanawiają mnie te jego myśli, że jak skończy tutaj sprawę, to wyjedzie i zmierzy się z duchami przeszłości...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    i tak w Paolo bardzo uderzyła ta wiadomość, że jego babcia jednak została zamordowana... ale jest Domenico i jest wspaniałym oparciem już i Fabiano zauważył, że brat będzie tutaj szczęśliwy, o jakich to duchach przeszłości myśli Fabiano...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)