9 grudnia 2018

Ucieczka do Limare - Rozdział 9

 Kochani, przypominam, że na Bucketbook.pl jest do kupienia moja świąteczna książka. Zarówno wersja papierowa jak i ebook. Ebook na Beezar.pl będzie dostępny około na tydzień przed świętami. Ale nadal boję się tam wrzucać teksty, bo nie mam wglądu do niczego i mam nadzieję, że wszystko dobrze rozliczają. Chodzi tu i o Was i o mnie. Jeżeli ktoś coś tam zamawiał, a nie dostał tekstu to piszcie do nich, ale najpierw sprawdźcie spam czy nie ma wiadomości zwrotnej z tekstem. 
Co się tyczy książki papierowej to jeżeli ktoś wciąż czeka na przesyłkę musicie uzbroić się w cierpliwość. Niestety to jest ciężki okres dla Poczty Polskiej i przesyłki idą długo. O ile w ogóle idą, bo moja ciągle leży na poczcie w Warszawie. :/


Dziękuję za komentarze. :)



Paolo martwił się jeszcze bardziej od chwili, kiedy Fabiano nie odpowiedział na pytanie brata. Po części rozumiał jego milczenie, bo lepiej nie dawać komuś nadziei, a po części chciał usłyszeć zapewnienie, że wszystko będzie dobrze i mieć nadzieję.
– Dam ci wszystko za twoje myśli – zagaiła rozmowę Giovanna.
– Niczego od ciebie nie chcę – odpowiedział czyszcząc kuchenkę, chociaż ta lśniła czystością. Amare zostało już zamknięte i powinien udać się do domu, ale zwlekał z tym. Chciał zostawić braci samych, po tym jak pół dnia im towarzyszył. Poza tym miał jeszcze inny powód by nie wracać tak szybko do domu. Zastanawiał się nad pojechaniem do Maristelli i błaganiem jej o wizytę z córką. Nie wspominał o tym pomyśle prawnikowi, bo bał się, że ten mu tego zabroni.
– Wróciła gaduła – zadrwiła kuzynka chcąc go zmusić do jakiejkolwiek reakcji. – Będziesz tak milczał, czy może powiesz mi kim był ten facet, z którym rozmawialiście z Domenico?
– Jeszcze nie teraz. Dowiesz się później.
– W porządku. W każdym razie spodobał się naszemu Ivo. Seksowna bestia…
– Masz wolny wieczór, więc proszę idź do domu. – Westchnął ciężko.
– Idę, tylko chciałam zapytać czy przyjdziesz do nas jutro na obiad. To propozycja mamy.
– Amare… – zaczął, ale mu przerwała.
– Amare, jak co drugą niedzielę, jutro jest zamknięte – przypomniała wpatrując się w niego z rękoma założonymi na piersi. – I zostaw tę kuchenkę, bo dziury w niej zrobisz.
– Nie mogę sobie na to pozwolić. Na zamknięcie – sprostował, żeby czasami nie wytykała mu, że mówi o kuchence, którą faktycznie zostawił w spokoju. Po prostu musiał coś robić. Zajęcie pomagało mu oderwać się od przykrych myśli.
– Jeden dzień Paolo, niczego nie załatwi. Nie wpadnie tu miliarder gotowy zapłacić za twoje Canneloni milionów, choćby smakowało wyjątkowo.
– Nie przyjdę do was. – Spojrzał na nią ze stanowczością w oczach. – Moja ciotka nie będzie płakać z tego powodu. Poza tym nie zamierzam wysłuchiwać tego, że powinienem mieć żonę, dzieci. Mam dziecko, ale dla niej Gianna się nie liczy, bo nie jest ślubnym dzieckiem – warknął głośniej.
– Nie podnoś głosu. Wiesz, że moja mama próbuje się zmienić. Daj jej szansę. – Wyciągnęła rękę i położyła na jego przedramieniu. Odsunął się. – Paolo. – Miała ochotę tupnąć nogą.
– Nie. Nie teraz. Nic nie mów. – Wziął ścierkę zaczynając przecierać blaty. – Jutro jestem zajęty. – Usłyszał jak westchnęła. Może źle zrobił odmawiając, ale jak miał się czuć przy osobie, która w chwili przyjścia jego córki na świat, powiedziała, że mała nigdy nie powinna się urodzić i nigdy jej nie zaakceptuje, bo jest owocem grzechu. On też był dla niej takim owocem i do tego gejem. To połączenie, dla takiej osoby jak ta kobieta, jest po prostu niewybaczalne i jej zdaniem będzie się smażył w piekle. Możliwe, że po śmierci matki, kiedy zostali jej tylko on oraz Giovanna, próbowała się zmienić. Tylko dla niego te próby nie miały większego znaczenia, ponieważ nadal patrzyła na niego jak na śmiecia. Bolało go to. Dlatego w jakimś stopniu rozumiał jak czuł się Domenico po odrzuceniu przez kogoś do kogo nazywał mamą i tatą.
– Dobra. To jakbyś potrzebował jutro pomocy, dzwoń. – Nie nalegała na jutrzejsze spotkanie, bo znała swoją mamę. Kobieta ucieszy się, że nie skorzystał z zaproszenia. Żałowała tej sytuacji, bo byli rodziną i powinni się trzymać razem. Aczkolwiek doskonale zdawała sobie sprawę, że nie każda rodzina żyje w zgodzie.
– Tak, idź. Nic nie planuj jeżeli chodzi o takie obiady.
– Nie planuję, ale ty jutro odpocznij. Mówię poważnie. Dzieje się dużo złego, ale powinieneś się zrelaksować.
Nie odpowiedział, bo jak miał odpocząć, kiedy wszystko się waliło, a czas płynął za szybko. Każdy kolejny dzień zbliżał go do katastrofy, a jedynym kołem ratunkowym był tylko Fabiano Salieri.

*

Fabiano patrzył twardo na Domenico, który miał ochotę podkulić ogon i uciec. Czekał na odpowiedź brata, która nie nadchodziła, ponowił więc pytanie:
– Zakochałeś się w nim?
Młodszy z braci sapnął z nieukrywaną złością. Nie był zadowolony, że Fabiano interesuje się tym. Może byłoby inaczej, gdyby go nie karcił samym wzrokiem. Od dwóch godzin siedzieli razem na tarasie próbując rozmawiać. Przypomniało mu to jak trudnym w tej sztuce bywa jego brat. Naciskał, drążył i wyciągał najskrytsze informacje, mało przy tym dając od siebie.
– Nie mam serca z kamienia w przeciwieństwie do ciebie. – Nie miał pojęcia dlaczego od rozmowy o sytuacji Paolo przeszli nagle do uczuć. – Odnoszę wrażenie, że jeżeli chodzi o miłość to w ogóle nie masz serca.
– Bardzo dobrze mi z tym – odpowiedział prawnik. – Związki, uczucia, tym bardziej sprawy „żyli długo i szczęśliwie” są przereklamowane.
– Miłość nie jest przereklamowana. Poza tym ludzie są stworzeni do tego, aby kochać.
– By pracować – wtrącił swoje zdanie Fabiano. – Ludzie mylą pożądanie z uczuciami. Sama miłość to wytwór czyjejś wyobraźni. To tylko proces chemiczny, nic więcej.
– Nigdy nie kochałeś? – zapytał z ciekawością Domenico odchylając się na oparcie krzesła.
– Nigdy.
– Przysięgnij.
– A to co, znów masz naście lat? – Tym razem zdenerwował się Fabiano, ale tylko ktoś kto go znał mógł to dostrzec.
– Po prostu też lubię drążyć temat tak jak ty. Przysięgnij, że nigdy nie kochałeś żadnej kobiety.
Prawnik ciągle wpatrując się w brata, nieustannie zachowując posągową twarz zdjął okulary i przykładając ich końcówkę od ust odpowiedział:
– Przysięgam. Za to ty nie potrafisz utrzymać swojego serca na wodzy. – Nałożył okulary z powrotem.
– Jesteś mistrzem schodzenia ze swojego tematu na mój – wycedził przez zaciśnięte zęby Domenico. – Nie rozumiem dlaczego nagle wystrzeliłeś z tymi pytaniami. Nie jesteś tu po to, aby drążyć temat moich uczuć. Co cię w ogóle to obchodzi? Mam dwadzieścia osiem lat i sam decyduję o tym co mogę czuć. – Doskonale zdawał sobie sprawę dlaczego brat tak się tego uczepił. Martwił się o niego, ale on chciałby, aby Fabiano przyznał to głośno, czego oczywiście nie zrobi.
– Wybierasz mężczyzn, którzy depczą po tobie, tych twoich uczuciach i sercu.
– Moje serce przynajmniej jest gorące, a nie pokrywa się lodem – wypalił młodszy z braci. – Zresztą Paolo jest inny.
– Daj spokój. Znów mówisz jak nastolatek. Bo on jest inny, mamusiu. Nie skrzywdzi mnie. Co się dzieje potem? Historia się powtarza, a kto zbiera cię go kupy?
– Nie musisz tego robić! – krzyknął zdenerwowany Domenico i wstał nie mogąc usiedzieć na miejscu. Troska brata była dobra, ale nie kiedy mówił mu prawdę prosto w oczy. Gdyby nie Fabiano to wiele już razy nie potrafiłby się podnieść po tym jak zostawał porzucony. Tylko tym ostatnim razem dał sobie radę sam, bo uczucia do mężczyzny nie były tak silne. – Tym razem z Paolo to jest inne.
– Czy on o tym wie? Czy czuje to samo? – zadawał pytania prawnik, który był w tym bardzo dobry. – Stanął naprzeciwko Domenico i dodał: – Chcesz mu pomóc, rozumiem, ale czy od razu musisz się pakować w coś niepewnego? Jak długo go znasz?
– Mam przestać szukać?! – Ponownie podniósł głos wbijając wściekłe spojrzenie w twarz brata. – Nawet jeżeli mi się nie uda, to dalej będę próbował to robić! Taki jestem w przeciwieństwie do ciebie, który w obawie przed zranieniem nie daje uczuciom szans, bo boisz się kochać!
– Nie boję się – odpowiedział spokojnie Fabiano nic sobie nie robiąc z krzyków Domenico. – Miłość nie istnieje – dodał, po czym wrócił do stolika, by wziąć swój telefon. – Muszę podzwonić. Przyjechałem tu pracować i spotkać się z bratem, a nie prowadzić bezsensowne rozmowy o czymś czego nie ma. – Odszedł na bok szukając w książce telefonicznej pierwszej osoby z listy, którą sporządził.
Domenico zaklął w myślach na to, że podniósł głos, a z drugiej strony było dobrze dostrzec jakąś emocję na twarzy brata oraz jego wycofanie się z rozmowy. Przez to wzmocniła się w nim chęć dowiedzenia się o Fabiano wszystkiego, ale to zadanie już z góry było skazane na niepowodzenie.
Zostawił brata w spokoju i poszedł do salonu, gdzie zostawił swój smartfon. Napisał do Paolo pytając go kiedy wróci do domu. Chciał go zobaczyć. Od kiedy ulżyli sobie nawzajem nie mieli zbyt dużo czasu dla siebie. Owszem spędzili noc w tym domu, ale każdy w swoim pokoju, jakby bali się przekroczyć pewną granicę. Domenico bardzo chciał to zrobić. Pragnął też, aby jego brat uwierzył, że Paolo nie jest taki jak inni. Czuł to i pewnie dlatego tak łatwo pakował się w to czym obdarzał kucharza. Owszem nie znał jego uczuć, ale kiedy patrzył mu w oczy coś w nich było. Ciepło i szacunek oraz troska w stosunku do niego, czego nigdy wcześniej nie zaznał od byłych partnerów.
Dostał wiadomość, że właściciel domu będzie za godzinę. Pewnie gdy wróci to zajmą się jego sprawą, bo Fabiano nie odpuści. Był jak zawzięty, nieustępliwy, wredny pies, który gdy chwycił kogoś zębami to nie puszczał. To było złe jeżeli chodziło o jego życie prywatne, ale przydawało się w zawodowym. Brat zrobi wszystko, aby wyjaśnić sprawę kredytu, zaginionych pieniędzy oraz Gianny. Zrobi również wszystko, aby spotkać się jak najszybciej z bankierem. Prawdopodobnie do tego czasu dowie się o nim rzeczy, o których nie wie nawet pani Salerno. Nawet tego w jakich godzinach mężczyzna sika i czy ma problemy z prostatą. Dlatego wierzył w brata i w wygraną.
Wrócił na taras. Jego brat nadal rozmawiał spacerując w tę i z powrotem. Cieszył się, pomimo jego wtrącania się do spraw sercowych, że Fabiano tutaj jest i na kilka dni zatrzyma się w tym domu. Paolo nie był z tego zadowolony. Nie tylko on, ale obu przekonał, że to będzie najlepsze wyjście. Poza tym wolnych pokoi w hotelu oraz w motelach nie było z powodu coraz większej liczby przyjezdnych chcących uczestniczyć w zbliżających się z każdym dniem uroczystościach, świętując kolejną rocznicę wyzwolenia miasta jakie miało miejsce siedemdziesiąt trzy lata temu.
Domenico był zadowolony też z tego, że Fabiano podobał się dom. Może pokój mniej, bo tak zwane babcine tapety na ścianach nie były w jego stylu, ale miał widok na miasto, a w sypialni nie zamierzał spędzać zbyt dużo czasu. Brat widział też pianino kiedy był oprowadzany po domu. Chciałby, aby Paolo kiedyś usłyszał jak ten, wydawałoby się zimny prawnik gra.
Fabiano przestał rozmawiać i wrócił do stolika z zamyśloną miną. Jeszcze sprawdził coś w Internecie, bo Domenico dostrzegł jak otwiera przeglądarkę w swoim laptopie, który stał uruchomiony na stoliku. Poszukał czegoś, potem coś zapisał i  dopiero spojrzał na młodszego brata.
– Do jutrzejszego popołudnia będę wszystko wiedział o Salerno, jego pseudo banku, żonie, pasierbicy.
– Powiedz mi prawdę, jak ta sprawa wygląda.
– Nie tragicznie, ale nie będzie łatwo. Po pierwsze jeżeli chodzi o dziecko, to nie mogą małej odebrać za to, że twój znajomy jest homoseksualistą. Wielu gejów ma dzieci, choćby urodzone dzięki surogatce i nie spotkałem się z tym, aby odbierali potomstwo ze względu na orientację tej osoby. Co innego kiedy dziecku dzieje się krzywda. Nie wątpię jednak w to, że pan DiCarlo w jakikolwiek sposób krzywdził córkę – mówił tak jakby właśnie wygłaszał przemówienie w sądzie, a nie rozmawiał z własnym bratem. – Gianna DiCarlo, bo takie jeszcze nosi nazwisko to dziecko, ma dwanaście lat i sąd może już, chociaż nie musi brać jej zdania pod uwagę. Z tego co mówił twój znajomy, to dziewczynka chce się spotykać ze swoim ojcem. Znajdą się na pewno świadkowie którzy to potwierdzą. Choćby w szkole, kiedy po nią przyjeżdżał. Mogę nawet rzec, że w chwili kiedy matka dziewczynki utrudnia spotkania, które wyznaczył sąd i nie respektuje tego, to ona popełnia przestępstwo i krzywdzi dziecko. To bardzo przemawia na jej niekorzyść. Sprawa nie będzie trudna. Natomiast jeżeli chodzi o samego Salerno, to oszustwo do którego się posunął będzie o wiele trudniejsze do udowodnienia, ale nie niemożliwe – przerwał na chwilę wpatrując się w ekran laptopa i maila, którego dostał. Już wczoraj spędzając czas w hotelu, w którym zatrzymał się w czasie drogi, podał znajomemu policjantowi dane bankiera oraz Irene DiCarlo. To co otrzymał nie zaskoczyło go, bo miał już za sobą podobną sprawę. Tylko osoba, której bronił przeżyła wypadek. – Gorzej jeżeli chodzi o udowodnienie mu morderstwa. Chyba że znaleźliby się świadkowie. Jeżeli tacy są, to ich znajdę.
– Słucham? – Domenico aż pochylił się w stronę brata wpatrując się w niego z niedowierzaniem. – O czym ty mówisz? Czułem, że coś w tej sprawie jest nie tak, ale morderstwo? Jakie?
– Mam tutaj informacje, które mój znajomy wyciągnął jakimś magicznym sposobem. Miejscowa policja podejrzewała, że samochód, którym jechała babcia mojego klienta został zepchnięty w przepaść. Świadczyły o tym zebrane na nim dowody, które łatwo zostały podważone, bo pojazd kilka razy obijał się o strome zbocze zanim spadł do wody.
– Czyli… – Domenico poczuł jak przeszywa go zimny dreszcz. – Czyli to nie był wypadek. A co z pieniędzmi?
– Nigdy nie trafiły na konto, bo nigdy nie zostały tam wpłacone. To będzie też trudne do udowodnienia, ale mam swoje sposoby. Nie znaleziono ich również przy martwej kobiecie, która dziwnym zrządzeniem losu utopiła się dwie godziny po tym jak otrzymała kredyt na procent tak duży, że nawet jej prawnukowie by tego nie spłacili.
– Jak normalny bank może tak postąpić. Chyba jest jakieś prawo – dopytywał młodszy z braci.
– Lichwiarski może. Takie banki działają pod przykrywką czegoś legalnego. Klienci im ufają, państwo im ufa dając przyzwolenie na działalność. Kredyt pani DiCarlo opiewał na sześćset procent, który rósł z każdym miesiącem i nadal rośnie, pomimo że jej już nie ma. Trzeba czytać to, co jest napisane małym druczkiem – szepnął pod nosem otwierając kolejnego ważnego maila.
– Inni klienci by narzekali.
– Inni wstydzą się wyjawić prawdę. Jeszcze inni nie zostali tak oszukani. Salerno wie co robić, aby działać również legalnie. Poza tym ci tak zwani inni klienci nie mają doskonałego domu na atrakcyjnej działce, dobrego miejsca na lokal na które pan Salerno ma na pewno chęć. Z tego co się dowiedziałem, to wasz bankier planuje wybudować pensjonat, a także wykupić cały budynek, w którym mieści się Amare i odsprzedać plac pewnemu biznesmenowi, który marzy by w tym miasteczku powstało centrum handlowe.
– Słucham? Co tu się dzieje? Czy pieniądze muszą wszystkim rządzić?
– Pieniądze budują i niszczą – rzucił Fabiano, a w jego słowach, jak wyczuł Domenico, kryło się coś więcej.
– Skąd to wszystko wiesz? – zapytał starszego brata. – Pogrzebałeś w necie, zadzwoniłeś do paru osób i nagle dowiedziałeś się tylu rzeczy.
– Pracuję od chwili kiedy do mnie zadzwoniłeś. Mam też znajomych, którzy są mi winni kilka przysług. Jutro dowiem się więcej i upewnię się, że babcia pana DiCarlo została zamordowana.
– Jak ja mu to powiem? – Domenico myślał na głos.
– Jeszcze nic mu nie mów. Do chwili kiedy nie będę miał choćby najmniejszego dowodu na popełnione przestępstwo ma o niczym nie wiedzieć – rozkazał stanowczo prawnik. – Jeszcze by się z czymś zdradził, a na to nie mogę sobie pozwolić. Na pewno nie przed jutrzejszym spotkaniem z człowiekiem, który prowadził pół roku temu sprawę wypadku pani DiCarlo. Zaraz po tym został odsunięty z zajmowanego stanowiska.
– Jesteś prawnikiem, nie gliną, sądzisz, że będzie z tobą rozmawiał?
– Dlatego to zrobi, bo nie jestem policjantem.
Domenico skinął głową teraz jeszcze bardziej pragnąć zobaczyć Paolo. Nie chciał tylko myśleć co mężczyzna poczuje, kiedy dowie się prawdy. Będzie chciał zabić tego Salerno, bo on na pewno miał na to ochotę, pomimo że go nie znał. Bankier sprawiał, że ktoś w kim się zakochał cierpiał, a to już burzyło mu krew w żyłach.
– Gdzie jest mój klient? – zapytał Fabiano stukając w klawiaturę i śledząc wzrokiem to co pisał. – Muszę z nim omówić kilka spraw dotyczących córki.
– Chyba pojechał spróbować zobaczyć się z nią.

*

 Nie mając pojęcia czy robi dobrze czy źle Paolo podjechał pod dom Maristelli Salerno. Zsiadł ze skutera i trącił nogą stopkę, by oprzeć na niej dwukołowy pojazd. Podszedł do bramy. Rzucił okiem na podwórze z nadzieją, że jego córka będzie siedzieć na schodach i bawić się lalką, którą jej podarował. Mimo że miała już dwanaście lat nadal lubiła to robić w przeciwieństwie do jej rówieśniczek, która udawały dorosłe odrzucając zabawki.
Nie tylko dziewczynki lubiły bawić się lalkami, pomyślał przypominając sobie sytuację kiedy Domenico zdradził mu, że jako dziecko lubił się nimi bawić. Rodzice kupowali mu samochodziki, ale on wolał coś innego. Myśl o tym mężczyźnie sprawiła, że poczuł w piersi kolejną porcję ciepła wkradającą się do jego serca. Wiele dla niego znaczyło to, że Salieri w niego wierzył. Naszła go nagła ochota, aby go zgarnąć w ramiona, pocałować i zrobić z nim tak wiele innych rzeczy. Poza tymi seksualnymi chciał z nim rozmawiać i pokazać mu miejsca z dzieciństwa, spędzić z nim czas. Poznać go. Dzięki temu zdecydował, że następnego dnia nie otworzy Amare. Jeden dzień nic nie zmieni, a on również potrzebował oddechu i nabrania sił do nadchodzącej walki. Jutro spędzi dzień z przystojnym mężczyzną, którym zainteresowało się jego serce.
Podbudowany planami nacisnął przycisk domofonu i spojrzał w kamerę.
– Niech pan stąd odejdzie. – Usłyszał głos jednego z ochroniarzy. Znał go bardzo dobrze, bo niejednokrotnie z nim rozmawiał.
– Chcę rozmawiać z Maristellą Salerno. Natychmiast. Nie odejdę stąd dopóki tego nie zrobię – powiedział stanowczo nie zamierzając ustąpić.
Nastąpiła chwila ciszy, po czym ponownie odezwał się ten sam głos:
– Pani Salerno zaraz do pana podejdzie.
– Oczywiście mam czekać przy bramie jak pies. Niech jej będzie – powiedział bardziej do siebie niż do mężczyzny.
Nie czekał długo, bo po chwili z domu wyszła kobieta tak sztywna i posągowo zimna, że Paolo zastanawiał się gdzie podziała ten swój dawny urok. Czarne, długie włosy miała rozpuszczone, nosiła kremową garsonkę, która ją postarzała i wysokie szpilki.
– Co ty tu robisz? – Jej głos przenikał jadem.
– Chcę się zobaczyć z moją córką.
– Już nie tak długo będzie twoja. Dawno temu powinnam postarać się o zabranie ci praw rodzicielskich, abyś nie deprawował Gianny. Mój mąż ją adoptuje i da jej swoje nazwisko.
– Nigdy na to nie pozwolę! – krzyknął chwytając palcami kratę od bramy.
– Nie masz nic do powiedzenia. Wynoś się stąd.
– Nie oddam Gianny w jego łapska. To ja jestem jej ojcem i ona o tym wie. – Gotowało się w nim. Miał ochotę złapać tę kobietę i nią potrząsnąć, by się opamiętała.
– Zrozumie, że robimy to dla jej dobra. I ty się na to zgodzisz.
– Po moim trupie – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jesteś zazdrosną suką. Mścisz się za to, że nie chciałem z tobą być. – Dostrzegł w jej oczach coś co mu podpowiedziało, że ma rację.
– W życiu bym nie chciała związać się z pedałem. Jesteś obrzydliwy i postaram się, aby moja – podkreśliła to słowo mocno je akcentując – córka też to zrozumiała. Poza tym nie kupuj jej więcej lalek. Przez ciebie jest dziecinna, a pora by dorosła.
– Jest jeszcze dzieckiem.
– Ma dwanaście lat. Czas by poświeciła się nauce i planowaniu przyszłości. Będzie mieć lepsze życie bez takiego ojca jak ty. – Odwróciła się by odejść, ale jego głos ją zatrzymał.
– Chcę się z nią zobaczyć.
– Nigdy jej nie zobaczysz. I nie próbuj szukać jej przed szkołą. Uczy się w domu, prywatnie.
– Więzisz ją! – krzyknął zaciskając palce na kratach tak mocno, że pobielały mu kostki. – Zabrałaś ją od koleżanek. Co z ciebie za matka?!
– Chronię ją przed tobą – odpowiedziała patrząc na niego wrogo.
– A kto ochroni ją przed tobą i twoim mężem? – zapytał. Szlag go trafiał. – Twoim mężem, którego nie kochasz. Jesteś gorszą dziwką od tych stojących na ulicy. Wyszłaś za niego dla pieniędzy i udajesz wielką panią. Nie pozwolę na to, byś oddała mu Giannę. To moja córka!
– Wynoś się, bo wezwę ochronę. – Odwróciła się ruszyła w stronę domu tak samo sztywna jak wcześniej.
– Nie pozwolę mi jej odebrać – krzyczał. – Słyszysz?! Nigdy w życiu się jej nie wyrzeknę. Nie odbierzesz mi jej! To ty ją krzywdzisz! Ty! – Kopnął w bramę i odsunął się. Próbował panować nad nerwami, ale cały się trząsł. Do tego ból, który czuł wewnątrz piersi nie pomagał. Przetarł twarz dłońmi. – Szlag! Ta kobieta nie jest normalna. Żyje nienawiścią do mnie. – Wiedząc, że nic więcej nie zdziała, a mając ochotę zobaczyć przyjazną mu twarz osoby, za którą tak bardzo zatęsknił, wrócił do skutera.
Samotna walka z tą kobietą i jej mężem nie da mu szansy wygranej. Teraz tym bardziej chciał, aby Fabiano Salieri zdeptał ich wszystkich.
Powrócił do domu kilkanaście minut później. Dwa samochody stały obok siebie, a ich właściciele znajdowali się na tarasie. Ruszył w ich stronę, a kiedy znalazł się blisko Domenico, który wstał z krzesła, chwycił jego twarz w dłonie i pocałował odbierając im obu oddech. Potem przytulił go tak mocno jak tego potrzebował nie mając ochoty wypuścić tego mężczyzny z ramion. Czuł, że Fabiano na nich patrzy, ale nie miało to dla niego znaczenia. Nie chciał się wyrzec tego kim jest i całe życie udawać. Nie zamierzał odepchnąć tego, który sprawiał, że chciało mu się żyć.
Tak, Domenico Salieri dał mu drugie życie.

6 komentarzy:

  1. Bardzo dziękuję za kolejny rozdział :)
    Paolo całym sobą przeżywa dramat, w cale mu się nie dziwię, gdyż córka jest dla niego bardzo ważna, więc musi ją zabrać od zapatrzonej w zemstę matki i ojczyma.
    Domenico jest wielkim wsparciem dla Paolo. Razem pokonają każdą górę :)
    Fabiano jest nie ustępliwy, ale zwróciłam uwagę, że przyznał się, że nigdy nie kochał kobiety, a nic nie wspominał o mężczyźnie, jego przeszłość kryje tajemnice, które mam nadzieję, że poznamy :)
    Dziękuję za Twoją pracę :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. Uwielbiam jak piszesz. Ja chce jeszcze. Czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Skończyło się tak miło,ze znowu nie mogę się doczekać co dalej będzie :D
    Pozdrawiam serdecznie :)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział jak zawsze.
    Wybacz że tak późno komentuje ale obowiązki.
    Powiem tak.
    Ta kobieta jest jakąś wariatką. By zemścić się na ojcu odbiera dziewczynce brawo do bycia z ojcem.
    Normalnie brak słów.
    Mam nadzieję że Domenico pomoże Paolo a właściwie jego brat.
    I ta końcówka.. ach kochanie rozpływam się.
    pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, Fabian widać że wspiera brata zawsze pomagał mu się podnieść po rozstania, ale widać że i Paolo myśli poważnie o Domenico bo ta końcówka wspaniała, ale czy nie zaszkodził teraz pojawiając się pod domem byłej i tak jak podejrzewałam została zamordowana jego babcia...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    cudownie, Fabian wspiera brata, zawsze był przy nim aby pomóc mu podnieść się po rozstaniach, ale widać że i Paolo mysli tutaj poważnie o Domenico, bo ta końcówka wspaniała, ale tak zastanawiam się czy nie zaszkodził pojawieniem się pod domem byłej... i tak jak podejrzewałam babcia Paolo została zamordowana...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)