Co się tyczy książki papierowej to jeżeli ktoś wciąż czeka na przesyłkę musicie uzbroić się w cierpliwość. Niestety to jest ciężki okres dla Poczty Polskiej i przesyłki idą długo. O ile w ogóle idą, bo moja ciągle leży na poczcie w Warszawie. :/
Dziękuję za komentarze. :)
Paolo
martwił się jeszcze bardziej od chwili, kiedy Fabiano nie odpowiedział na
pytanie brata. Po części rozumiał jego milczenie, bo lepiej nie dawać komuś
nadziei, a po części chciał usłyszeć zapewnienie, że wszystko będzie dobrze i
mieć nadzieję.
–
Dam ci wszystko za twoje myśli – zagaiła rozmowę Giovanna.
– Niczego
od ciebie nie chcę – odpowiedział czyszcząc kuchenkę, chociaż ta lśniła czystością.
Amare zostało już zamknięte i powinien udać się do domu, ale zwlekał z tym.
Chciał zostawić braci samych, po tym jak pół dnia im towarzyszył. Poza tym miał
jeszcze inny powód by nie wracać tak szybko do domu. Zastanawiał się nad
pojechaniem do Maristelli i błaganiem jej o wizytę z córką. Nie wspominał o tym
pomyśle prawnikowi, bo bał się, że ten mu tego zabroni.
– Wróciła
gaduła – zadrwiła kuzynka chcąc go zmusić do jakiejkolwiek reakcji. – Będziesz
tak milczał, czy może powiesz mi kim był ten facet, z którym rozmawialiście z Domenico?
–
Jeszcze nie teraz. Dowiesz się później.
– W
porządku. W każdym razie spodobał się naszemu Ivo. Seksowna bestia…
–
Masz wolny wieczór, więc proszę idź do domu. – Westchnął ciężko.
– Idę,
tylko chciałam zapytać czy przyjdziesz do nas jutro na obiad. To propozycja
mamy.
–
Amare… – zaczął, ale mu przerwała.
– Amare,
jak co drugą niedzielę, jutro jest zamknięte – przypomniała wpatrując się w
niego z rękoma założonymi na piersi. – I zostaw tę kuchenkę, bo dziury w niej
zrobisz.
– Nie
mogę sobie na to pozwolić. Na zamknięcie – sprostował, żeby czasami nie wytykała
mu, że mówi o kuchence, którą faktycznie zostawił w spokoju. Po prostu musiał
coś robić. Zajęcie pomagało mu oderwać się od przykrych myśli.
–
Jeden dzień Paolo, niczego nie załatwi. Nie wpadnie tu miliarder gotowy
zapłacić za twoje Canneloni milionów, choćby smakowało wyjątkowo.
–
Nie przyjdę do was. – Spojrzał na nią ze stanowczością w oczach. – Moja ciotka
nie będzie płakać z tego powodu. Poza tym nie zamierzam wysłuchiwać tego, że
powinienem mieć żonę, dzieci. Mam dziecko, ale dla niej Gianna się nie liczy,
bo nie jest ślubnym dzieckiem – warknął głośniej.
– Nie
podnoś głosu. Wiesz, że moja mama próbuje się zmienić. Daj jej szansę. –
Wyciągnęła rękę i położyła na jego przedramieniu. Odsunął się. – Paolo. – Miała
ochotę tupnąć nogą.
–
Nie. Nie teraz. Nic nie mów. – Wziął ścierkę zaczynając przecierać blaty. –
Jutro jestem zajęty. – Usłyszał jak westchnęła. Może źle zrobił odmawiając, ale
jak miał się czuć przy osobie, która w chwili przyjścia jego córki na świat,
powiedziała, że mała nigdy nie powinna się urodzić i nigdy jej nie zaakceptuje,
bo jest owocem grzechu. On też był dla niej takim owocem i do tego gejem. To
połączenie, dla takiej osoby jak ta kobieta, jest po prostu niewybaczalne i jej
zdaniem będzie się smażył w piekle. Możliwe, że po śmierci matki, kiedy zostali
jej tylko on oraz Giovanna, próbowała się zmienić. Tylko dla niego te próby nie
miały większego znaczenia, ponieważ nadal patrzyła na niego jak na śmiecia.
Bolało go to. Dlatego w jakimś stopniu rozumiał jak czuł się Domenico po odrzuceniu
przez kogoś do kogo nazywał mamą i tatą.
– Dobra.
To jakbyś potrzebował jutro pomocy, dzwoń. – Nie nalegała na jutrzejsze
spotkanie, bo znała swoją mamę. Kobieta ucieszy się, że nie skorzystał z
zaproszenia. Żałowała tej sytuacji, bo byli rodziną i powinni się trzymać
razem. Aczkolwiek doskonale zdawała sobie sprawę, że nie każda rodzina żyje w
zgodzie.
–
Tak, idź. Nic nie planuj jeżeli chodzi o takie obiady.
– Nie
planuję, ale ty jutro odpocznij. Mówię poważnie. Dzieje się dużo złego, ale
powinieneś się zrelaksować.
Nie
odpowiedział, bo jak miał odpocząć, kiedy wszystko się waliło, a czas płynął za
szybko. Każdy kolejny dzień zbliżał go do katastrofy, a jedynym kołem
ratunkowym był tylko Fabiano Salieri.
*
Fabiano
patrzył twardo na Domenico, który miał ochotę podkulić ogon i uciec. Czekał na
odpowiedź brata, która nie nadchodziła, ponowił więc pytanie:
–
Zakochałeś się w nim?
Młodszy
z braci sapnął z nieukrywaną złością. Nie był zadowolony, że Fabiano interesuje
się tym. Może byłoby inaczej, gdyby go nie karcił samym wzrokiem. Od dwóch
godzin siedzieli razem na tarasie próbując rozmawiać. Przypomniało mu to jak
trudnym w tej sztuce bywa jego brat. Naciskał, drążył i wyciągał najskrytsze
informacje, mało przy tym dając od siebie.
–
Nie mam serca z kamienia w przeciwieństwie do ciebie. – Nie miał pojęcia
dlaczego od rozmowy o sytuacji Paolo przeszli nagle do uczuć. – Odnoszę
wrażenie, że jeżeli chodzi o miłość to w ogóle nie masz serca.
–
Bardzo dobrze mi z tym – odpowiedział prawnik. – Związki, uczucia, tym bardziej
sprawy „żyli długo i szczęśliwie” są przereklamowane.
–
Miłość nie jest przereklamowana. Poza tym ludzie są stworzeni do tego, aby
kochać.
– By
pracować – wtrącił swoje zdanie Fabiano. – Ludzie mylą pożądanie z uczuciami.
Sama miłość to wytwór czyjejś wyobraźni. To tylko proces chemiczny, nic więcej.
– Nigdy
nie kochałeś? – zapytał z ciekawością Domenico odchylając się na oparcie
krzesła.
–
Nigdy.
–
Przysięgnij.
– A
to co, znów masz naście lat? – Tym razem zdenerwował się Fabiano, ale tylko
ktoś kto go znał mógł to dostrzec.
– Po
prostu też lubię drążyć temat tak jak ty. Przysięgnij, że nigdy nie kochałeś
żadnej kobiety.
Prawnik
ciągle wpatrując się w brata, nieustannie zachowując posągową twarz zdjął
okulary i przykładając ich końcówkę od ust odpowiedział:
– Przysięgam.
Za to ty nie potrafisz utrzymać swojego serca na wodzy. – Nałożył okulary z
powrotem.
– Jesteś
mistrzem schodzenia ze swojego tematu na mój – wycedził przez zaciśnięte zęby
Domenico. – Nie rozumiem dlaczego nagle wystrzeliłeś z tymi pytaniami. Nie
jesteś tu po to, aby drążyć temat moich uczuć. Co cię w ogóle to obchodzi? Mam
dwadzieścia osiem lat i sam decyduję o tym co mogę czuć. – Doskonale zdawał
sobie sprawę dlaczego brat tak się tego uczepił. Martwił się o niego, ale on
chciałby, aby Fabiano przyznał to głośno, czego oczywiście nie zrobi.
–
Wybierasz mężczyzn, którzy depczą po tobie, tych twoich uczuciach i sercu.
– Moje
serce przynajmniej jest gorące, a nie pokrywa się lodem – wypalił młodszy z braci.
– Zresztą Paolo jest inny.
– Daj
spokój. Znów mówisz jak nastolatek. Bo on jest inny, mamusiu. Nie skrzywdzi
mnie. Co się dzieje potem? Historia się powtarza, a kto zbiera cię go kupy?
– Nie
musisz tego robić! – krzyknął zdenerwowany Domenico i wstał nie mogąc usiedzieć
na miejscu. Troska brata była dobra, ale nie kiedy mówił mu prawdę prosto w oczy.
Gdyby nie Fabiano to wiele już razy nie potrafiłby się podnieść po tym jak
zostawał porzucony. Tylko tym ostatnim razem dał sobie radę sam, bo uczucia do
mężczyzny nie były tak silne. – Tym razem z Paolo to jest inne.
–
Czy on o tym wie? Czy czuje to samo? – zadawał pytania prawnik, który był w tym
bardzo dobry. – Stanął naprzeciwko Domenico i dodał: – Chcesz mu pomóc,
rozumiem, ale czy od razu musisz się pakować w coś niepewnego? Jak długo go
znasz?
– Mam
przestać szukać?! – Ponownie podniósł głos wbijając wściekłe spojrzenie w twarz
brata. – Nawet jeżeli mi się nie uda, to dalej będę próbował to robić! Taki
jestem w przeciwieństwie do ciebie, który w obawie przed zranieniem nie daje
uczuciom szans, bo boisz się kochać!
– Nie
boję się – odpowiedział spokojnie Fabiano nic sobie nie robiąc z krzyków
Domenico. – Miłość nie istnieje – dodał, po czym wrócił do stolika, by wziąć
swój telefon. – Muszę podzwonić. Przyjechałem tu pracować i spotkać się z
bratem, a nie prowadzić bezsensowne rozmowy o czymś czego nie ma. – Odszedł na
bok szukając w książce telefonicznej pierwszej osoby z listy, którą sporządził.
Domenico
zaklął w myślach na to, że podniósł głos, a z drugiej strony było dobrze
dostrzec jakąś emocję na twarzy brata oraz jego wycofanie się z rozmowy. Przez
to wzmocniła się w nim chęć dowiedzenia się o Fabiano wszystkiego, ale to
zadanie już z góry było skazane na niepowodzenie.
Zostawił
brata w spokoju i poszedł do salonu, gdzie zostawił swój smartfon. Napisał do
Paolo pytając go kiedy wróci do domu. Chciał go zobaczyć. Od kiedy ulżyli sobie
nawzajem nie mieli zbyt dużo czasu dla siebie. Owszem spędzili noc w tym domu,
ale każdy w swoim pokoju, jakby bali się przekroczyć pewną granicę. Domenico
bardzo chciał to zrobić. Pragnął też, aby jego brat uwierzył, że Paolo nie jest
taki jak inni. Czuł to i pewnie dlatego tak łatwo pakował się w to czym
obdarzał kucharza. Owszem nie znał jego uczuć, ale kiedy patrzył mu w oczy coś
w nich było. Ciepło i szacunek oraz troska w stosunku do niego, czego
nigdy wcześniej nie zaznał od byłych partnerów.
Dostał
wiadomość, że właściciel domu będzie za godzinę. Pewnie gdy wróci to zajmą się
jego sprawą, bo Fabiano nie odpuści. Był jak zawzięty, nieustępliwy, wredny
pies, który gdy chwycił kogoś zębami to nie puszczał. To było złe jeżeli
chodziło o jego życie prywatne, ale przydawało się w zawodowym. Brat zrobi
wszystko, aby wyjaśnić sprawę kredytu, zaginionych pieniędzy oraz Gianny. Zrobi
również wszystko, aby spotkać się jak najszybciej z bankierem. Prawdopodobnie
do tego czasu dowie się o nim rzeczy, o których nie wie nawet pani Salerno.
Nawet tego w jakich godzinach mężczyzna sika i czy ma problemy z prostatą.
Dlatego wierzył w brata i w wygraną.
Wrócił
na taras. Jego brat nadal rozmawiał spacerując w tę i z powrotem. Cieszył się,
pomimo jego wtrącania się do spraw sercowych, że Fabiano tutaj jest i na kilka
dni zatrzyma się w tym domu. Paolo nie był z tego zadowolony. Nie tylko on, ale
obu przekonał, że to będzie najlepsze wyjście. Poza tym wolnych pokoi w hotelu
oraz w motelach nie było z powodu coraz większej liczby przyjezdnych
chcących uczestniczyć w zbliżających się z każdym dniem uroczystościach,
świętując kolejną rocznicę wyzwolenia miasta jakie miało miejsce siedemdziesiąt
trzy lata temu.
Domenico
był zadowolony też z tego, że Fabiano podobał się dom. Może pokój mniej, bo tak
zwane babcine tapety na ścianach nie były w jego stylu, ale miał widok na
miasto, a w sypialni nie zamierzał spędzać zbyt dużo czasu. Brat widział też
pianino kiedy był oprowadzany po domu. Chciałby, aby Paolo kiedyś usłyszał jak
ten, wydawałoby się zimny prawnik gra.
Fabiano
przestał rozmawiać i wrócił do stolika z zamyśloną miną. Jeszcze sprawdził coś
w Internecie, bo Domenico dostrzegł jak otwiera przeglądarkę w swoim laptopie,
który stał uruchomiony na stoliku. Poszukał czegoś, potem coś zapisał i dopiero
spojrzał na młodszego brata.
– Do
jutrzejszego popołudnia będę wszystko wiedział o Salerno, jego pseudo banku,
żonie, pasierbicy.
–
Powiedz mi prawdę, jak ta sprawa wygląda.
–
Nie tragicznie, ale nie będzie łatwo. Po pierwsze jeżeli chodzi o dziecko, to
nie mogą małej odebrać za to, że twój znajomy jest homoseksualistą. Wielu gejów
ma dzieci, choćby urodzone dzięki surogatce i nie spotkałem się z tym, aby
odbierali potomstwo ze względu na orientację tej osoby. Co innego kiedy dziecku
dzieje się krzywda. Nie wątpię jednak w to, że pan DiCarlo w jakikolwiek sposób
krzywdził córkę – mówił tak jakby właśnie wygłaszał przemówienie w sądzie, a
nie rozmawiał z własnym bratem. – Gianna DiCarlo, bo takie jeszcze nosi
nazwisko to dziecko, ma dwanaście lat i sąd może już, chociaż nie musi brać jej
zdania pod uwagę. Z tego co mówił twój znajomy, to dziewczynka chce się
spotykać ze swoim ojcem. Znajdą się na pewno świadkowie którzy to potwierdzą.
Choćby w szkole, kiedy po nią przyjeżdżał. Mogę nawet rzec, że w chwili kiedy
matka dziewczynki utrudnia spotkania, które wyznaczył sąd i nie respektuje
tego, to ona popełnia przestępstwo i krzywdzi dziecko. To bardzo przemawia na
jej niekorzyść. Sprawa nie będzie trudna. Natomiast jeżeli chodzi o samego
Salerno, to oszustwo do którego się posunął będzie o wiele trudniejsze do
udowodnienia, ale nie niemożliwe – przerwał na chwilę wpatrując się w ekran
laptopa i maila, którego dostał. Już wczoraj spędzając czas w hotelu, w którym
zatrzymał się w czasie drogi, podał znajomemu policjantowi dane bankiera oraz
Irene DiCarlo. To co otrzymał nie zaskoczyło go, bo miał już za sobą podobną
sprawę. Tylko osoba, której bronił przeżyła wypadek. – Gorzej jeżeli chodzi o
udowodnienie mu morderstwa. Chyba że znaleźliby się świadkowie. Jeżeli tacy są,
to ich znajdę.
– Słucham?
– Domenico aż pochylił się w stronę brata wpatrując się w niego z niedowierzaniem.
– O czym ty mówisz? Czułem, że coś w tej sprawie jest nie tak, ale morderstwo?
Jakie?
– Mam
tutaj informacje, które mój znajomy wyciągnął jakimś magicznym sposobem.
Miejscowa policja podejrzewała, że samochód, którym jechała babcia mojego
klienta został zepchnięty w przepaść. Świadczyły o tym zebrane na nim dowody,
które łatwo zostały podważone, bo pojazd kilka razy obijał się o strome zbocze
zanim spadł do wody.
– Czyli…
– Domenico poczuł jak przeszywa go zimny dreszcz. – Czyli to nie był wypadek. A
co z pieniędzmi?
–
Nigdy nie trafiły na konto, bo nigdy nie zostały tam wpłacone. To będzie też
trudne do udowodnienia, ale mam swoje sposoby. Nie znaleziono ich również przy
martwej kobiecie, która dziwnym zrządzeniem losu utopiła się dwie godziny po
tym jak otrzymała kredyt na procent tak duży, że nawet jej prawnukowie by tego
nie spłacili.
–
Jak normalny bank może tak postąpić. Chyba jest jakieś prawo – dopytywał
młodszy z braci.
–
Lichwiarski może. Takie banki działają pod przykrywką czegoś legalnego. Klienci
im ufają, państwo im ufa dając przyzwolenie na działalność. Kredyt pani DiCarlo
opiewał na sześćset procent, który rósł z każdym miesiącem i nadal rośnie,
pomimo że jej już nie ma. Trzeba czytać to, co jest napisane małym druczkiem –
szepnął pod nosem otwierając kolejnego ważnego maila.
–
Inni klienci by narzekali.
– Inni
wstydzą się wyjawić prawdę. Jeszcze inni nie zostali tak oszukani. Salerno wie
co robić, aby działać również legalnie. Poza tym ci tak zwani inni klienci nie
mają doskonałego domu na atrakcyjnej działce, dobrego miejsca na lokal na które
pan Salerno ma na pewno chęć. Z tego co się dowiedziałem, to wasz bankier
planuje wybudować pensjonat, a także wykupić cały budynek, w którym mieści się
Amare i odsprzedać plac pewnemu biznesmenowi, który marzy by w tym miasteczku
powstało centrum handlowe.
–
Słucham? Co tu się dzieje? Czy pieniądze muszą wszystkim rządzić?
–
Pieniądze budują i niszczą – rzucił Fabiano, a w jego słowach, jak wyczuł
Domenico, kryło się coś więcej.
– Skąd
to wszystko wiesz? – zapytał starszego brata. – Pogrzebałeś w necie,
zadzwoniłeś do paru osób i nagle dowiedziałeś się tylu rzeczy.
– Pracuję
od chwili kiedy do mnie zadzwoniłeś. Mam też znajomych, którzy są mi winni
kilka przysług. Jutro dowiem się więcej i upewnię się, że babcia pana DiCarlo
została zamordowana.
–
Jak ja mu to powiem? – Domenico myślał na głos.
– Jeszcze
nic mu nie mów. Do chwili kiedy nie będę miał choćby najmniejszego dowodu na
popełnione przestępstwo ma o niczym nie wiedzieć – rozkazał stanowczo prawnik.
– Jeszcze by się z czymś zdradził, a na to nie mogę sobie pozwolić. Na pewno
nie przed jutrzejszym spotkaniem z człowiekiem, który prowadził pół roku temu
sprawę wypadku pani DiCarlo. Zaraz po tym został odsunięty z zajmowanego
stanowiska.
–
Jesteś prawnikiem, nie gliną, sądzisz, że będzie z tobą rozmawiał?
–
Dlatego to zrobi, bo nie jestem policjantem.
Domenico
skinął głową teraz jeszcze bardziej pragnąć zobaczyć Paolo. Nie chciał tylko
myśleć co mężczyzna poczuje, kiedy dowie się prawdy. Będzie chciał zabić tego
Salerno, bo on na pewno miał na to ochotę, pomimo że go nie znał. Bankier
sprawiał, że ktoś w kim się zakochał cierpiał, a to już burzyło mu krew w
żyłach.
–
Gdzie jest mój klient? – zapytał Fabiano stukając w klawiaturę i śledząc
wzrokiem to co pisał. – Muszę z nim omówić kilka spraw dotyczących córki.
–
Chyba pojechał spróbować zobaczyć się z nią.
*
Nie mając pojęcia czy robi dobrze czy źle
Paolo podjechał pod dom Maristelli Salerno. Zsiadł ze skutera i trącił nogą
stopkę, by oprzeć na niej dwukołowy pojazd. Podszedł do bramy. Rzucił okiem na
podwórze z nadzieją, że jego córka będzie siedzieć na schodach i bawić się
lalką, którą jej podarował. Mimo że miała już dwanaście lat nadal lubiła to
robić w przeciwieństwie do jej rówieśniczek, która udawały dorosłe odrzucając
zabawki.
Nie
tylko dziewczynki lubiły bawić się lalkami, pomyślał przypominając sobie
sytuację kiedy Domenico zdradził mu, że jako dziecko lubił się nimi bawić.
Rodzice kupowali mu samochodziki, ale on wolał coś innego. Myśl o tym
mężczyźnie sprawiła, że poczuł w piersi kolejną porcję ciepła wkradającą się do
jego serca. Wiele dla niego znaczyło to, że Salieri w niego wierzył. Naszła go
nagła ochota, aby go zgarnąć w ramiona, pocałować i zrobić z nim tak wiele
innych rzeczy. Poza tymi seksualnymi chciał z nim rozmawiać i pokazać mu
miejsca z dzieciństwa, spędzić z nim czas. Poznać go. Dzięki temu zdecydował,
że następnego dnia nie otworzy Amare. Jeden dzień nic nie zmieni, a on również
potrzebował oddechu i nabrania sił do nadchodzącej walki. Jutro spędzi dzień z
przystojnym mężczyzną, którym zainteresowało się jego serce.
Podbudowany
planami nacisnął przycisk domofonu i spojrzał w kamerę.
– Niech
pan stąd odejdzie. – Usłyszał głos jednego z ochroniarzy. Znał go bardzo
dobrze, bo niejednokrotnie z nim rozmawiał.
– Chcę
rozmawiać z Maristellą Salerno. Natychmiast. Nie odejdę stąd dopóki tego nie
zrobię – powiedział stanowczo nie zamierzając ustąpić.
Nastąpiła
chwila ciszy, po czym ponownie odezwał się ten sam głos:
–
Pani Salerno zaraz do pana podejdzie.
–
Oczywiście mam czekać przy bramie jak pies. Niech jej będzie – powiedział
bardziej do siebie niż do mężczyzny.
Nie
czekał długo, bo po chwili z domu wyszła kobieta tak sztywna i posągowo zimna,
że Paolo zastanawiał się gdzie podziała ten swój dawny urok. Czarne, długie
włosy miała rozpuszczone, nosiła kremową garsonkę, która ją postarzała i
wysokie szpilki.
– Co
ty tu robisz? – Jej głos przenikał jadem.
–
Chcę się zobaczyć z moją córką.
–
Już nie tak długo będzie twoja. Dawno temu powinnam postarać się o zabranie ci
praw rodzicielskich, abyś nie deprawował Gianny. Mój mąż ją adoptuje i da jej
swoje nazwisko.
–
Nigdy na to nie pozwolę! – krzyknął chwytając palcami kratę od bramy.
–
Nie masz nic do powiedzenia. Wynoś się stąd.
–
Nie oddam Gianny w jego łapska. To ja jestem jej ojcem i ona o tym wie. –
Gotowało się w nim. Miał ochotę złapać tę kobietę i nią potrząsnąć, by się
opamiętała.
–
Zrozumie, że robimy to dla jej dobra. I ty się na to zgodzisz.
– Po
moim trupie – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Jesteś zazdrosną suką. Mścisz
się za to, że nie chciałem z tobą być. – Dostrzegł w jej oczach coś co mu
podpowiedziało, że ma rację.
– W
życiu bym nie chciała związać się z pedałem. Jesteś obrzydliwy i postaram się,
aby moja – podkreśliła to słowo mocno je akcentując – córka też to zrozumiała.
Poza tym nie kupuj jej więcej lalek. Przez ciebie jest dziecinna, a pora by
dorosła.
–
Jest jeszcze dzieckiem.
– Ma
dwanaście lat. Czas by poświeciła się nauce i planowaniu przyszłości. Będzie
mieć lepsze życie bez takiego ojca jak ty. – Odwróciła się by odejść, ale jego
głos ją zatrzymał.
–
Chcę się z nią zobaczyć.
– Nigdy
jej nie zobaczysz. I nie próbuj szukać jej przed szkołą. Uczy się w domu,
prywatnie.
–
Więzisz ją! – krzyknął zaciskając palce na kratach tak mocno, że pobielały mu
kostki. – Zabrałaś ją od koleżanek. Co z ciebie za matka?!
–
Chronię ją przed tobą – odpowiedziała patrząc na niego wrogo.
– A
kto ochroni ją przed tobą i twoim mężem? – zapytał. Szlag go trafiał. – Twoim mężem,
którego nie kochasz. Jesteś gorszą dziwką od tych stojących na ulicy. Wyszłaś
za niego dla pieniędzy i udajesz wielką panią. Nie pozwolę na to, byś oddała mu
Giannę. To moja córka!
– Wynoś
się, bo wezwę ochronę. – Odwróciła się ruszyła w stronę domu tak samo sztywna
jak wcześniej.
– Nie
pozwolę mi jej odebrać – krzyczał. – Słyszysz?! Nigdy w życiu się jej nie
wyrzeknę. Nie odbierzesz mi jej! To ty ją krzywdzisz! Ty! – Kopnął w bramę i
odsunął się. Próbował panować nad nerwami, ale cały się trząsł. Do tego ból,
który czuł wewnątrz piersi nie pomagał. Przetarł twarz dłońmi. – Szlag! Ta
kobieta nie jest normalna. Żyje nienawiścią do mnie. – Wiedząc, że nic więcej
nie zdziała, a mając ochotę zobaczyć przyjazną mu twarz osoby, za którą tak
bardzo zatęsknił, wrócił do skutera.
Samotna
walka z tą kobietą i jej mężem nie da mu szansy wygranej. Teraz tym bardziej
chciał, aby Fabiano Salieri zdeptał ich wszystkich.
Powrócił
do domu kilkanaście minut później. Dwa samochody stały obok siebie, a ich
właściciele znajdowali się na tarasie. Ruszył w ich stronę, a kiedy znalazł się
blisko Domenico, który wstał z krzesła, chwycił jego twarz w dłonie i pocałował
odbierając im obu oddech. Potem przytulił go tak mocno jak tego potrzebował nie
mając ochoty wypuścić tego mężczyzny z ramion. Czuł, że Fabiano na nich patrzy,
ale nie miało to dla niego znaczenia. Nie chciał się wyrzec tego kim jest i
całe życie udawać. Nie zamierzał odepchnąć tego, który sprawiał, że chciało mu
się żyć.
Tak,
Domenico Salieri dał mu drugie życie.
Bardzo dziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńPaolo całym sobą przeżywa dramat, w cale mu się nie dziwię, gdyż córka jest dla niego bardzo ważna, więc musi ją zabrać od zapatrzonej w zemstę matki i ojczyma.
Domenico jest wielkim wsparciem dla Paolo. Razem pokonają każdą górę :)
Fabiano jest nie ustępliwy, ale zwróciłam uwagę, że przyznał się, że nigdy nie kochał kobiety, a nic nie wspominał o mężczyźnie, jego przeszłość kryje tajemnice, które mam nadzieję, że poznamy :)
Dziękuję za Twoją pracę :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Świetne. Uwielbiam jak piszesz. Ja chce jeszcze. Czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńSkończyło się tak miło,ze znowu nie mogę się doczekać co dalej będzie :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
~Tsubi
Piękny rozdział jak zawsze.
OdpowiedzUsuńWybacz że tak późno komentuje ale obowiązki.
Powiem tak.
Ta kobieta jest jakąś wariatką. By zemścić się na ojcu odbiera dziewczynce brawo do bycia z ojcem.
Normalnie brak słów.
Mam nadzieję że Domenico pomoże Paolo a właściwie jego brat.
I ta końcówka.. ach kochanie rozpływam się.
pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, Fabian widać że wspiera brata zawsze pomagał mu się podnieść po rozstania, ale widać że i Paolo myśli poważnie o Domenico bo ta końcówka wspaniała, ale czy nie zaszkodził teraz pojawiając się pod domem byłej i tak jak podejrzewałam została zamordowana jego babcia...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, Fabian wspiera brata, zawsze był przy nim aby pomóc mu podnieść się po rozstaniach, ale widać że i Paolo mysli tutaj poważnie o Domenico, bo ta końcówka wspaniała, ale tak zastanawiam się czy nie zaszkodził pojawieniem się pod domem byłej... i tak jak podejrzewałam babcia Paolo została zamordowana...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia