6 stycznia 2019

Ucieczka do Limare - Rozdział 13


 Dziękuję za komentarze. :)

Od rana niebo pokrywały potężne chmury. Z każdą minutą nieboskłon robił się coraz ciemniejszy, a gdzieś w oddali rozbrzmiał pierwszy grzmot. Centrum burzy miało ominąć Limare, ale na szczęście deszcz nie zamierzał tego robić. Od dawna był wyczekiwany i gdy pierwsze krople spadły na wysuszoną ziemię, zarówno mieszkańcy miasta jak i zwierzęta oraz cała roślinność poczuli ulgę.
Fabiano lubił taką pogodę, dlatego przez chwilę przyglądał się coraz większej ulewie. Odszedł od okna w chwili kiedy usłyszał na schodach kroki oraz głosy dwóch mężczyzn. Po chwili sprawcy hałasu pojawili się w salonie. Mieli po kąpieli jeszcze wilgotne włosy, ale prawnik wiedział, że każdy wziął prysznic osobno tak jak i spędzili tę noc. Każdy w swojej sypialni.
– Już nie śpisz? – zapytał Domenico.
– Może zapytaj lepiej czy spałem. Nie kładłem się. Pracowałem, kiedy wy padliście po drugiej w nocy. – Podszedł do stolika, na którym leżały przygotowane dokumenty. – Część z nich to wnioski i przyznanie panu pełnych praw do opieki nad dzieckiem.– Skupił wzrok na Paolo. – Złożymy je w sądzie w chwili kiedy Salerno zostanie aresztowany. Dzięki temu sąd szybciej uwzględni twoje prawa. Zaznaczysz, że nie chcesz, aby twoja córka była wychowywana przez kogoś kto jest podejrzewany o morderstwo.
– A co z jej matką? Maristella nie odda mi dziecka tak po prostu.
Fabiano wziął aktówkę, by włożyć do środka teczkę z dokumentami.
– Jest żoną mordercy. Istnieje prawdopodobieństwo, że o wszystkim wiedziała. Jeżeli się tego wyprze sąd i tak nie da wiary jej słowom. Z zawodowego doświadczenia wiem, że żony często dużo wiedzą. Tak czy owak prokurator będzie chciał, aby zeznawała przeciwko mężowi. Jednak będzie mogła temu odmówić. Żadne prawo nie zmusi jej do złożenia zeznań przeciwko małżonkowi. – Postawił aktówkę na stoliku. Przeszedł przez pokój, by wziąć z pianina swój telefon. – Cokolwiek się wydarzy, jej zdanie w sprawie pana córki nie będzie się liczyć. Krzywdziła dziecko. Mam na to świadka. Jeden z ochroniarzy zgodził się zeznawać. Aczkolwiek nie wydaje mi się, aby to było konieczne.
– Braciszku, namówiłeś ochroniarza na zeznania?
– Nie tylko. Jest w stanie udostępnić nam nagrania z monitoringu. Wczoraj ciężko pracowałem – zaznaczył. – W nocy dzwonił mój człowiek z policji. Dowiedział się, że prokurator przyjął zeznania Nino Morettiego. Salerno czekają długie lata w więzieniu. Co do długów pańskiej babki jestem i na to przygotowany. Wystąpimy o anulowanie długu. Mamy dowody na to, że z premedytacją została oszukana. Nie odzyska pan pieniędzy, które zostały wpłacone na raty za kredyt. Za to dom i bistro nadal będą pańskie. – Spojrzał na zegarek ze srebrną bransoletką, który nosił na lewym nadgarstku. Dochodziła szósta. – Prześpię się dwie godziny. Potem przyjadę do Amare i będziemy czekać.
– Na co czekać? – zapytał zdezorientowany Paolo. Nie znał się na tym wszystkim, o czym mówił prawnik. Chciał tylko odzyskać Giannę i wieść spokojne życie.
– Na kolejną burzę w Limare. Ta rozpęta się w chwili, kiedy Ludovico Salerno wyjdzie z domu w kajdankach. Wygramy. – Wyszedł zostawiając ich samych.
Kucharz przesunął dłońmi przez wilgotne włosy. Nie mógł uwierzyć w to, że może cuda i jego spotykają.
– Twój brat jest bardzo pewny siebie, a ja… – Odetchnął. – Czy to znaczy, że Gianna niedługo będzie ze mną?
Domenico wziął dłonie mężczyzny w swoje. Czuł, że drżą. Pogłaskał je kciukami.
– Popatrz na mnie, skarbie. – Kiedy uzyskał uwagę partnera powiedział: – Tak, będzie z tobą. Nie przestałem w to wierzyć. Mówiłem ci, że wygrasz.
– To chyba powinienem zacząć wierzyć w cuda. – Objął Domenico pełen nadziei, że wszystko skończy się dobrze.

*

Paolo przyjechał do Amare wraz z Domenico jego samochodem. Ulewa ustąpiła miejsca mniejszemu deszczowi, ale pogoda nadal nie nadawała się do jazdy skuterem. Wcześniej, w takich dniach, mężczyzna zakładał płaszcz przeciw deszczowy, ale i tak w pracy pojawiał się przemoczony.
Dochodziła siódma, kiedy wszyscy pracownicy pojawili się w pracy. Nawet tym razem Ivo się nie spóźnił, aczkolwiek wyglądał tak jakby był tu obecny tylko ciałem. Giovanna jak zawsze dużo mówiła, żartowała, ale i tak w kuchni, gdzie urządzono spotkanie, czuło się napiętą atmosferę.
Jeszcze w sobotę DiCarlo miał im przekazać złe wiadomości. Mieliby tylko kilka dni pracy przed sobą, a potem każdy zostałby zwolniony. Za to dzisiaj, kiedy nadzieja w niego wróciła, te wieści zamieniły się w znacznie lepsze. Owszem jeszcze wszystko mogło się wydarzyć, ale nie groziła mu utrata Amare. Liczył, że wspólnymi siłami zdołają utrzymać to miejsce. Każdy z pracowników był jak ktoś bliski i wiedział, że zależy im na tym lokalu. W przyszłości planował rozbudowę tego miejsca. Jednakże nie śpieszyło mu się do tego, bo Amare straciłoby swój klimat.
– Dobrze, że jesteście wszyscy – zaczął, a kilka par oczu spoczęło na nim. Również te należące do Domenico i to dzięki nim był w stanie mówić o tym, co musiało być powiedziane.
Niczego nie ukrywał. Pominął tylko fakty o morderstwie. Fabiano pouczył go, że dla dobra śledztwa musi milczeć. Pracownicy patrzyli na niego przestraszeni, bojąc się, że stracą pracę. Szczególnie Enrico, bo z powodu swojego wieku miałby trudności w znalezieniu czegoś innego. Nie liczyłoby się to, że jest dobrym kucharzem. Dużo pracodawców patrzyło teraz na wiek pracownika. Z doświadczeniem bywało różnie. Odetchnęli dopiero wtedy, kiedy wytłumaczył im o co chodzi. Zapewnił ich, że z początku może być ciężko, ale poradzą sobie. Z każdym słowem podnosił ich na duchu. Nie tylko ich, ale i siebie, co zdaniem Domenico było bardzo ważne.
Salieri słuchał swojego partnera i był z niego dumny. Szczególnie z tego, że martwił się o swoich pracowników, dbał o nich, co zdarzało się rzadko. Był w porządku jako właściciel Amare, a jako szef kuchni prowadził ich twardą ręką, ale dzięki temu pracowali solidnie i byli go pewni. Wszystko to przynosiło efekty. Ponad tydzień temu DiCarlo wypłacił im pensje oczyszczając konto firmy i obaj mieli nadzieję, że będzie go stać na kolejne wypłaty. Od kiedy zarobku z Amare nie będzie musiał wpłacać do banku, to były duże szanse, że w przyszłym miesiącu pracownicy również dostaną wynagrodzenie.
Domenico wycofał się do gabinetu, kiedy Paolo zakończył spotkanie i pogonił wszystkich do pracy, co spotkało się ze śmiechem i poklepywaniem szefa po plecach. Jego też czekała dzisiaj praca. Kończył porządkowanie wszystkiego, szczególnie rachunków. Każdy świstek papieru był potrzebny, a przez panujący wcześniej bałagan i nieostrożność, niektóre znalazły nawet pod biurkiem. Zanotował sobie w głowie, że musiał porozmawiać o zatrudnieniu księgowej. Do tej pory zajmowała się tym Irene, która z wykształcenia była księgową, ale teraz nie mieli nikogo i w księgach rachunkowych panował istny rozgardiasz.
Nie zdążył usiąść za biurkiem, kiedy silne ręce objęły go od tyłu, a gorący pocałunek spoczął na czubku jego głowy.
– Też się cieszę, że ty się cieszysz – powiedział opierając się o mężczyznę swojego życia.
– Dziękuję Domenico. To wszystko dzięki tobie. Gdybyś się nie pojawił, oni straciliby pracę, a ja wszystko. Nie miałbym też ciebie. Kocham cię. – Wcisnął nos w szyję partnera wciągając jego miętowo-morski zapach. Dzięki temu czerpał siły na wszystko to, co miało się wydarzyć tego dnia.

*

Podenerwowany Ivo nalał mleka do stalowego dzbanuszka i podstawił go pod spieniacz w ekspresie. Obok młynek mielił czarne, błyszczące ziarna rozniecając przyjemny zapach. Chłopak wszystko robił automatycznie. Bardziej niż na pracy skupiał się na mamie, która martwiła się o Nino. On także temu ulegał i nie mógł wyzbyć się niepokoju. Chciałby przynajmniej dowiedzieć się co się z nim dzieje i zapewnić rodzicielkę, że z jej drugim synem wszystko w porządku.
Dlatego kiedy do Amare wszedł Fabiano Salieri i zajął stolik na uboczu, przygotował jego ulubione espresso zalane podwójnym mlekiem i posypane czekoladą, z  której utworzył serce. Chciał z nim porozmawiać, bo w żaden inny sposób nie otrzyma interesujących go informacji.
Korzystając z tego, że było już dawno po śniadaniu i w lokalu znajdowało się tylko paru gości, opuścił swoje stanowisko. W razie czego będzie widział czy ktoś chce złożyć zamówienie i wróci.
Fabiano oderwał wzrok od przeglądanych w smartfonie maili. Jeden z nich był od jego wspólnika. Vittorio chciał, aby wracał. Szykowała się poważna sprawa o odszkodowanie. Dzięki niej mogli wiele zyskać, ale i stracić.
– Co z moim bratem? – zapytał Ivo stawiając filiżankę na blacie. Usiadł naprzeciwko prawnika pozbywając się wszelkiej nieśmiałości.
– Nino złożył zeznania przed prokuratorem, który już od dawna zbierał dowody przeciwko bankierowi.
– Gdzie on teraz jest? Mój brat – sprecyzował.
– To wie tylko policja i prokurator. Mnie to już nie dotyczy. Jest bezpieczny.
– Czy za zatajenie morderstwa grozi mu coś? – zapytał Moretti. Sprawy, o które pytał były poważne, ale jego serce nie rozumiało tego i chętnie wyrywało się ku temu mężczyźnie.
– Nic, jeżeli zgodzi się na leczenie. Prawdopodobnie i tak przymusowo skierują go na odwyk. Sprawa o morderstwo potrwa długo i do tej pory Nino musi być czysty. Już samo to, że im pomaga… – urwał i marszcząc brwi zapytał Morettiego. – Dlaczego się nim przejmujesz?
– To mój brat i wciąż mam nadzieję, że powróci takim jakim był dawniej. Pod płaszczem narkomana i alkoholika, ukrywa się dawny Nino. Brat, z którym jeździłem na rowerze, wygłupiałem się zanim wszystko się zmieniło. Poza tym chodzi też o mamę. Kocha go, a dla niej zrobiłbym wszystko. Co będzie dalej?
– Nie mogę ci tego powiedzieć. Niedługo wszystko się okaże. – Fabiano sięgnął po filiżankę mówiąc: – Zapewnij mamę, że z Nino będzie dobrze. Tylko współpraca z prokuratorem go ratuje. – Poniósł naczynie i objął ustami jego brzeg. Napił się kawy nie zwracając uwagi na chłopaka, a tym bardziej na jego dzieło sztuki stworzone z czekolady.
Ivo poczuł, że jest niemile widzianym towarzystwem. Wstał chcąc odejść, wtedy Fabiano odezwał się:
– Martwisz się o brata, a tymczasem on chciał cię zabić. Powinno ci zależeć na ukaraniu go. – Spojrzał na chłopaka mając jak zawsze obojętny wyraz twarzy.
– Już ci powiedziałem. To mój brat, a rodzina to jedyne co mamy. Rodzina i miłość to rzeczy, które trzymają nas na powierzchni.
Salieri miał ochotę zaśmiać się na te słowa.
– W jakim świecie żyjesz Moretti? – zwrócił się do chłopaka. – Rodzina potrafi zniszczyć. Odebrać coś cennego, a miłość to tylko słowo bez znaczenia. Coś wymyślonego dla romansideł. Takie coś nie istnieje.
Ivo zmrużył oczy. Powinien odejść, ale pochylił się do mężczyzny opierając dłonie na blacie. Patrząc prosto w pozbawione ciepła oczy powiedział:
– Tak może mówić ktoś, kto nigdy nie zaznał miłości. Kto nie kochał lub nie umie kochać. Taka osoba musi mieć bardzo smutne życie. Żal mi jej – dodał zanim odszedł żałując, że zakochał się w człowieku, który ma serce z lodu.
Chwilę później jakaś jego cząstka szepnęła mu: „Lód zawsze można stopić.” Nie będzie miał na to szans. Z tą myślą wrócił do pracy. Co jakiś czas zerkał na Fabiano, ale ani razu nie napotkał jego spojrzenia. Tak było i przez ostatnie dni, ale właśnie dzisiaj poczuł się tym mocniej zraniony.

*

Około południa przestało padać, a Limare obiegła wiadomość, że Ludovico Salerno został aresztowany. Wyprowadzono go w kajdankach z jego domu. Jak to w niewielkich miejscowościach plotki roznosiły się szybko i dotarły do Amare. Jedna z nich sprawiła, że Paolo usiadł po jej usłyszeniu, bo nogi miał jak z waty. Pracownicy patrzyli na niego z troską, a on był w stanie tylko spojrzeć na kuzynkę i szepnąć:
– Mogłabyś powtórzyć? – zapytał Giovannę, która usłyszała tony informacji od każdego klienta przychodzącego do lokalu na dzisiejszy obiad.
– Podobno razem z mężem została aresztowana Maristella. To nie wszystko. Chodzą słuchy, że śledztwo przeciwko nim trwało od dawna. Potrzebne były tylko dowody, aby ich aresztować.
– Poczekaj, dlaczego Maristella została aresztowana? – zapytał Domenico, który podszedł do partnera i położył mu rękę na ramieniu.
– Za pomaganie mężowi w jego oszustwach – odpowiedziała. – Babcia padła ich ofiarą. Są też i inni. Ludzie słysząc co się stało, przestają się wstydzić i zgłaszają to, że bankier ich oszukał. Posłuchajcie co inni mówią. Rozpętało się piekło – mówiła z przejęciem. – A wiesz Paolo, co jest najlepsze? Założę się, że Gianna już jest twoja. Jesteś jej jedynym prawnym opiekunem. Sąd odda ci ją.
W tej samej chwili w kuchennych drzwiach pojawił się Fabiano ze swoją aktówką i stukając palcem w zegarek powiedział:
– Już czas.

6 komentarzy:

  1. Super. Akcja się rozwija. Czekam aż Gianna w końcu wróci do ojca. Nie mogłam się doczekać co będzie w przyszych tomach dlatego już je kupiłam. Jak można tak super pisać? Dzięki ci za każdy twój tekst :)
    Pozdrawiam i życzę dużo weny abyś jak najwięcej nam pisała ;)
    Nao

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za kolejny rozdział :)
    Uwielbiam szczęśliwe rozwiązanie wszystkich dramatów :) Paolo nie stracił nic, a na dodatek uwierzył w miłość i znalazł ukochanego partnera :)
    Ciekawe, kto tak zranił Fabiano? Czy Ivo zdoła uzdrowić jego duszę?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oooo tak się akcja rozwój, że nie PGE się doczekać kolejnych rozdziałów :D
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :l
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  4. No kochana wspaniale;)
    Szkoda mi nieszczęśliwej miłości Iwo ale kto wie co będzie dalej.
    Fabiano nie jest az takim złym człowiekiem.
    Cieszę się również że Mastirella i jej mąż dostaną za swoje.
    W końcu wszysko dobrze się kończy.
    będę czekać na kolejną część i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, bardzo przykre, że Fabiano nie zwraca uwagi na Ivo, ale może jednak... tak to fantastyczne informacje, teraz to prosta droga i Paolo odzyska córkę, zachowa dom i restauracje...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejeczka,
    tak bardzo mi przykre że Fabiano nie zwraca zupełnie uwagi na Ivo, to fanrastyczne informacje... teraz to prosta droga do odzyskania córki, zachowania domu i restauracji...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)