Dziękuję za komentarze. :)
Od
rana niebo pokrywały potężne chmury. Z każdą minutą nieboskłon robił się coraz
ciemniejszy, a gdzieś w oddali rozbrzmiał pierwszy grzmot. Centrum burzy miało
ominąć Limare, ale na szczęście deszcz nie zamierzał tego robić. Od dawna był
wyczekiwany i gdy pierwsze krople spadły na wysuszoną ziemię, zarówno mieszkańcy
miasta jak i zwierzęta oraz cała roślinność poczuli ulgę.
Fabiano
lubił taką pogodę, dlatego przez chwilę przyglądał się coraz większej ulewie.
Odszedł od okna w chwili kiedy usłyszał na schodach kroki oraz głosy dwóch
mężczyzn. Po chwili sprawcy hałasu pojawili się w salonie. Mieli po kąpieli
jeszcze wilgotne włosy, ale prawnik wiedział, że każdy wziął prysznic osobno
tak jak i spędzili tę noc. Każdy w swojej sypialni.
–
Już nie śpisz? – zapytał Domenico.
– Może
zapytaj lepiej czy spałem. Nie kładłem się. Pracowałem, kiedy wy padliście po
drugiej w nocy. – Podszedł do stolika, na którym leżały przygotowane dokumenty.
– Część z nich to wnioski i przyznanie panu pełnych praw do opieki nad
dzieckiem.– Skupił wzrok na Paolo. – Złożymy je w sądzie w chwili kiedy Salerno
zostanie aresztowany. Dzięki temu sąd szybciej uwzględni twoje prawa.
Zaznaczysz, że nie chcesz, aby twoja córka była wychowywana przez kogoś kto
jest podejrzewany o morderstwo.
– A
co z jej matką? Maristella nie odda mi dziecka tak po prostu.
Fabiano
wziął aktówkę, by włożyć do środka teczkę z dokumentami.
– Jest
żoną mordercy. Istnieje prawdopodobieństwo, że o wszystkim wiedziała. Jeżeli
się tego wyprze sąd i tak nie da wiary jej słowom. Z zawodowego doświadczenia
wiem, że żony często dużo wiedzą. Tak czy owak prokurator będzie chciał, aby
zeznawała przeciwko mężowi. Jednak będzie mogła temu odmówić. Żadne prawo nie
zmusi jej do złożenia zeznań przeciwko małżonkowi. – Postawił aktówkę na
stoliku. Przeszedł przez pokój, by wziąć z pianina swój telefon. – Cokolwiek
się wydarzy, jej zdanie w sprawie pana córki nie będzie się liczyć. Krzywdziła
dziecko. Mam na to świadka. Jeden z ochroniarzy zgodził się zeznawać.
Aczkolwiek nie wydaje mi się, aby to było konieczne.
–
Braciszku, namówiłeś ochroniarza na zeznania?
– Nie
tylko. Jest w stanie udostępnić nam nagrania z monitoringu. Wczoraj ciężko
pracowałem – zaznaczył. – W nocy dzwonił mój człowiek z policji. Dowiedział
się, że prokurator przyjął zeznania Nino Morettiego. Salerno czekają długie lata
w więzieniu. Co do długów pańskiej babki jestem i na to przygotowany. Wystąpimy
o anulowanie długu. Mamy dowody na to, że z premedytacją została oszukana. Nie
odzyska pan pieniędzy, które zostały wpłacone na raty za kredyt. Za to dom i
bistro nadal będą pańskie. – Spojrzał na zegarek ze srebrną bransoletką, który
nosił na lewym nadgarstku. Dochodziła szósta. – Prześpię się dwie godziny.
Potem przyjadę do Amare i będziemy czekać.
– Na
co czekać? – zapytał zdezorientowany Paolo. Nie znał się na tym wszystkim, o czym
mówił prawnik. Chciał tylko odzyskać Giannę i wieść spokojne życie.
– Na
kolejną burzę w Limare. Ta rozpęta się w chwili, kiedy Ludovico Salerno wyjdzie
z domu w kajdankach. Wygramy. – Wyszedł zostawiając ich samych.
Kucharz
przesunął dłońmi przez wilgotne włosy. Nie mógł uwierzyć w to, że może cuda i
jego spotykają.
– Twój
brat jest bardzo pewny siebie, a ja… – Odetchnął. – Czy to znaczy, że Gianna
niedługo będzie ze mną?
Domenico
wziął dłonie mężczyzny w swoje. Czuł, że drżą. Pogłaskał je kciukami.
– Popatrz
na mnie, skarbie. – Kiedy uzyskał uwagę partnera powiedział: – Tak, będzie z
tobą. Nie przestałem w to wierzyć. Mówiłem ci, że wygrasz.
– To
chyba powinienem zacząć wierzyć w cuda. – Objął Domenico pełen nadziei, że
wszystko skończy się dobrze.
*
Paolo
przyjechał do Amare wraz z Domenico jego samochodem. Ulewa ustąpiła miejsca
mniejszemu deszczowi, ale pogoda nadal nie nadawała się do jazdy skuterem.
Wcześniej, w takich dniach, mężczyzna zakładał płaszcz przeciw deszczowy, ale i
tak w pracy pojawiał się przemoczony.
Dochodziła
siódma, kiedy wszyscy pracownicy pojawili się w pracy. Nawet tym razem Ivo się nie
spóźnił, aczkolwiek wyglądał tak jakby był tu obecny tylko ciałem. Giovanna jak
zawsze dużo mówiła, żartowała, ale i tak w kuchni, gdzie urządzono spotkanie,
czuło się napiętą atmosferę.
Jeszcze
w sobotę DiCarlo miał im przekazać złe wiadomości. Mieliby tylko kilka dni
pracy przed sobą, a potem każdy zostałby zwolniony. Za to dzisiaj, kiedy
nadzieja w niego wróciła, te wieści zamieniły się w znacznie lepsze.
Owszem jeszcze wszystko mogło się wydarzyć, ale nie groziła mu utrata Amare.
Liczył, że wspólnymi siłami zdołają utrzymać to miejsce. Każdy z pracowników
był jak ktoś bliski i wiedział, że zależy im na tym lokalu. W przyszłości
planował rozbudowę tego miejsca. Jednakże nie śpieszyło mu się do tego, bo
Amare straciłoby swój klimat.
– Dobrze,
że jesteście wszyscy – zaczął, a kilka par oczu spoczęło na nim. Również te
należące do Domenico i to dzięki nim był w stanie mówić o tym, co musiało być
powiedziane.
Niczego
nie ukrywał. Pominął tylko fakty o morderstwie. Fabiano pouczył go, że dla
dobra śledztwa musi milczeć. Pracownicy patrzyli na niego przestraszeni, bojąc
się, że stracą pracę. Szczególnie Enrico, bo z powodu swojego wieku miałby
trudności w znalezieniu czegoś innego. Nie liczyłoby się to, że jest
dobrym kucharzem. Dużo pracodawców patrzyło teraz na wiek pracownika. Z
doświadczeniem bywało różnie. Odetchnęli dopiero wtedy, kiedy wytłumaczył im o
co chodzi. Zapewnił ich, że z początku może być ciężko, ale poradzą sobie.
Z każdym słowem podnosił ich na duchu. Nie tylko ich, ale i siebie, co zdaniem
Domenico było bardzo ważne.
Salieri
słuchał swojego partnera i był z niego dumny. Szczególnie z tego, że martwił
się o swoich pracowników, dbał o nich, co zdarzało się rzadko. Był w porządku
jako właściciel Amare, a jako szef kuchni prowadził ich twardą ręką, ale dzięki
temu pracowali solidnie i byli go pewni. Wszystko to przynosiło efekty. Ponad
tydzień temu DiCarlo wypłacił im pensje oczyszczając konto firmy i obaj mieli
nadzieję, że będzie go stać na kolejne wypłaty. Od kiedy zarobku z Amare nie
będzie musiał wpłacać do banku, to były duże szanse, że w przyszłym miesiącu
pracownicy również dostaną wynagrodzenie.
Domenico
wycofał się do gabinetu, kiedy Paolo zakończył spotkanie i pogonił wszystkich
do pracy, co spotkało się ze śmiechem i poklepywaniem szefa po plecach. Jego
też czekała dzisiaj praca. Kończył porządkowanie wszystkiego, szczególnie
rachunków. Każdy świstek papieru był potrzebny, a przez panujący wcześniej
bałagan i nieostrożność, niektóre znalazły nawet pod biurkiem. Zanotował
sobie w głowie, że musiał porozmawiać o zatrudnieniu księgowej. Do tej pory
zajmowała się tym Irene, która z wykształcenia była księgową, ale teraz nie
mieli nikogo i w księgach rachunkowych panował istny rozgardiasz.
Nie
zdążył usiąść za biurkiem, kiedy silne ręce objęły go od tyłu, a gorący
pocałunek spoczął na czubku jego głowy.
– Też
się cieszę, że ty się cieszysz – powiedział opierając się o mężczyznę swojego
życia.
–
Dziękuję Domenico. To wszystko dzięki tobie. Gdybyś się nie pojawił, oni
straciliby pracę, a ja wszystko. Nie miałbym też ciebie. Kocham cię. – Wcisnął
nos w szyję partnera wciągając jego miętowo-morski zapach. Dzięki temu czerpał
siły na wszystko to, co miało się wydarzyć tego dnia.
*
Podenerwowany
Ivo nalał mleka do stalowego dzbanuszka i podstawił go pod spieniacz w
ekspresie. Obok młynek mielił czarne, błyszczące ziarna rozniecając przyjemny
zapach. Chłopak wszystko robił automatycznie. Bardziej niż na pracy skupiał się
na mamie, która martwiła się o Nino. On także temu ulegał i nie mógł wyzbyć się
niepokoju. Chciałby przynajmniej dowiedzieć się co się z nim dzieje i zapewnić
rodzicielkę, że z jej drugim synem wszystko w porządku.
Dlatego
kiedy do Amare wszedł Fabiano Salieri i zajął stolik na uboczu, przygotował
jego ulubione espresso zalane podwójnym mlekiem i posypane czekoladą, z której
utworzył serce. Chciał z nim porozmawiać, bo w żaden inny sposób nie otrzyma interesujących
go informacji.
Korzystając
z tego, że było już dawno po śniadaniu i w lokalu znajdowało się tylko paru
gości, opuścił swoje stanowisko. W razie czego będzie widział czy ktoś chce
złożyć zamówienie i wróci.
Fabiano
oderwał wzrok od przeglądanych w smartfonie maili. Jeden z nich był od jego
wspólnika. Vittorio chciał, aby wracał. Szykowała się poważna sprawa o odszkodowanie.
Dzięki niej mogli wiele zyskać, ale i stracić.
– Co
z moim bratem? – zapytał Ivo stawiając filiżankę na blacie. Usiadł naprzeciwko
prawnika pozbywając się wszelkiej nieśmiałości.
– Nino
złożył zeznania przed prokuratorem, który już od dawna zbierał dowody przeciwko
bankierowi.
–
Gdzie on teraz jest? Mój brat – sprecyzował.
– To
wie tylko policja i prokurator. Mnie to już nie dotyczy. Jest bezpieczny.
– Czy
za zatajenie morderstwa grozi mu coś? – zapytał Moretti. Sprawy, o które pytał
były poważne, ale jego serce nie rozumiało tego i chętnie wyrywało się ku temu
mężczyźnie.
– Nic,
jeżeli zgodzi się na leczenie. Prawdopodobnie i tak przymusowo skierują go na
odwyk. Sprawa o morderstwo potrwa długo i do tej pory Nino musi być czysty. Już
samo to, że im pomaga… – urwał i marszcząc brwi zapytał Morettiego. – Dlaczego
się nim przejmujesz?
– To
mój brat i wciąż mam nadzieję, że powróci takim jakim był dawniej. Pod
płaszczem narkomana i alkoholika, ukrywa się dawny Nino. Brat, z którym
jeździłem na rowerze, wygłupiałem się zanim wszystko się zmieniło. Poza tym
chodzi też o mamę. Kocha go, a dla niej zrobiłbym wszystko. Co będzie dalej?
– Nie
mogę ci tego powiedzieć. Niedługo wszystko się okaże. – Fabiano sięgnął po
filiżankę mówiąc: – Zapewnij mamę, że z Nino będzie dobrze. Tylko współpraca z prokuratorem
go ratuje. – Poniósł naczynie i objął ustami jego brzeg. Napił się kawy nie zwracając
uwagi na chłopaka, a tym bardziej na jego dzieło sztuki stworzone z czekolady.
Ivo
poczuł, że jest niemile widzianym towarzystwem. Wstał chcąc odejść, wtedy
Fabiano odezwał się:
–
Martwisz się o brata, a tymczasem on chciał cię zabić. Powinno ci zależeć na
ukaraniu go. – Spojrzał na chłopaka mając jak zawsze obojętny wyraz twarzy.
– Już
ci powiedziałem. To mój brat, a rodzina to jedyne co mamy. Rodzina i miłość to
rzeczy, które trzymają nas na powierzchni.
Salieri
miał ochotę zaśmiać się na te słowa.
– W
jakim świecie żyjesz Moretti? – zwrócił się do chłopaka. – Rodzina potrafi
zniszczyć. Odebrać coś cennego, a miłość to tylko słowo bez znaczenia. Coś
wymyślonego dla romansideł. Takie coś nie istnieje.
Ivo
zmrużył oczy. Powinien odejść, ale pochylił się do mężczyzny opierając dłonie
na blacie. Patrząc prosto w pozbawione ciepła oczy powiedział:
– Tak
może mówić ktoś, kto nigdy nie zaznał miłości. Kto nie kochał lub nie umie
kochać. Taka osoba musi mieć bardzo smutne życie. Żal mi jej – dodał zanim
odszedł żałując, że zakochał się w człowieku, który ma serce z lodu.
Chwilę
później jakaś jego cząstka szepnęła mu: „Lód zawsze można stopić.” Nie będzie
miał na to szans. Z tą myślą wrócił do pracy. Co jakiś czas zerkał na Fabiano,
ale ani razu nie napotkał jego spojrzenia. Tak było i przez ostatnie dni, ale
właśnie dzisiaj poczuł się tym mocniej zraniony.
*
Około
południa przestało padać, a Limare obiegła wiadomość, że Ludovico Salerno
został aresztowany. Wyprowadzono go w kajdankach z jego domu. Jak to w
niewielkich miejscowościach plotki roznosiły się szybko i dotarły do Amare.
Jedna z nich sprawiła, że Paolo usiadł po jej usłyszeniu, bo nogi miał jak z
waty. Pracownicy patrzyli na niego z troską, a on był w stanie tylko
spojrzeć na kuzynkę i szepnąć:
–
Mogłabyś powtórzyć? – zapytał Giovannę, która usłyszała tony informacji od
każdego klienta przychodzącego do lokalu na dzisiejszy obiad.
– Podobno
razem z mężem została aresztowana Maristella. To nie wszystko. Chodzą słuchy,
że śledztwo przeciwko nim trwało od dawna. Potrzebne były tylko dowody, aby ich
aresztować.
– Poczekaj,
dlaczego Maristella została aresztowana? – zapytał Domenico, który podszedł do
partnera i położył mu rękę na ramieniu.
– Za
pomaganie mężowi w jego oszustwach – odpowiedziała. – Babcia padła ich ofiarą.
Są też i inni. Ludzie słysząc co się stało, przestają się wstydzić i zgłaszają
to, że bankier ich oszukał. Posłuchajcie co inni mówią. Rozpętało się piekło –
mówiła z przejęciem. – A wiesz Paolo, co jest najlepsze? Założę się, że Gianna
już jest twoja. Jesteś jej jedynym prawnym opiekunem. Sąd odda ci ją.
W
tej samej chwili w kuchennych drzwiach pojawił się Fabiano ze swoją aktówką i
stukając palcem w zegarek powiedział:
–
Już czas.
Super. Akcja się rozwija. Czekam aż Gianna w końcu wróci do ojca. Nie mogłam się doczekać co będzie w przyszych tomach dlatego już je kupiłam. Jak można tak super pisać? Dzięki ci za każdy twój tekst :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny abyś jak najwięcej nam pisała ;)
Nao
Dziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam szczęśliwe rozwiązanie wszystkich dramatów :) Paolo nie stracił nic, a na dodatek uwierzył w miłość i znalazł ukochanego partnera :)
Ciekawe, kto tak zranił Fabiano? Czy Ivo zdoła uzdrowić jego duszę?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Oooo tak się akcja rozwój, że nie PGE się doczekać kolejnych rozdziałów :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny :l
~Tsubi
No kochana wspaniale;)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi nieszczęśliwej miłości Iwo ale kto wie co będzie dalej.
Fabiano nie jest az takim złym człowiekiem.
Cieszę się również że Mastirella i jej mąż dostaną za swoje.
W końcu wszysko dobrze się kończy.
będę czekać na kolejną część i pozdrawiam
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, bardzo przykre, że Fabiano nie zwraca uwagi na Ivo, ale może jednak... tak to fantastyczne informacje, teraz to prosta droga i Paolo odzyska córkę, zachowa dom i restauracje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńtak bardzo mi przykre że Fabiano nie zwraca zupełnie uwagi na Ivo, to fanrastyczne informacje... teraz to prosta droga do odzyskania córki, zachowania domu i restauracji...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia