Siekał,
kroił i przyprawiał robiąc to automatycznie. Dla niego było to tak naturalne
jak oddychanie. Nie myślał o tym co robił. Po prostu wiedział jaką potrawę
tworzył, co ma do niej dodać, w jakich ilościach. Robił to od dziecka. Jedne
dzieciaki jeździły na rowerach, inne biegały, a on gotował z babcią, która
zawsze była wesołą kobietą. Gdy zginęła miała sześćdziesiąt osiem lat, a nieraz
mu powtarzała, że wciąż czuje się jakby dopiero skończyła czterdzieści. Tęsknił
za nią. Mamy nigdy nie znał, bo jak to mówią urodziła go i poszła w świat. Po
latach babcia dostała wiadomość, że jej córka zapiła się na śmierć i znaleźli
ją martwą w jakimś pokoju hotelowym na Capri. Nie miał pojęcia kto jest jego
ojcem. Dziadek zmarł kilka lat temu i ostatecznie został z ciotką, Giovanną i córką,
którą chciał mieć przy sobie.
– To
my już idziemy, szefie – poinformował go Enrico. – Do jutra.
–
Tak, do jutra i… Enrico?
–
Tak? – Mężczyzna zatrzymał się przy wyjściu.
– Dziękuję
– powiedział Paolo.
Dzisiaj
wszyscy pracownicy, poza jego zastępcą, chodzili wokół niego na paluszkach.
Drugi kucharz nigdy nie przejmował się jego warczeniem tylko robił swoje. Za to
go lubił. Mężczyzna nie podkulał ogona, a jak trzeba było, to powiedział mu
kilka słów prawdy. W sumie był od niego sporo starszy i Paolo uważał, że
czasami to on powinien Enrico słuchać, a nie na odwrót. Martwił się też o
niego. Z pięćdziesiątką na karku trudno mu będzie znaleźć pracę w Limare.
Mężczyzna miał żonę, dwie nastoletnie córki, które pragnęły się kształcić, a na
to potrzebne były pieniądze. Dlatego nie mógł się poddać. Powinien też jemu i
pozostałym powiedzieć jaka jest sytuacja, bo każdego dnia byli coraz bliżej
utraty pracy. Zresztą na pewno wyczuwali, że coś jest nie tak, więc nie
powinien ich dłużej trzymać w niepewności.
– W
poniedziałek będziecie wszyscy i chciałbym porozmawiać z tobą oraz pozostałymi.
To ważne – powiedział kucharz.
–
Dobrze, przekażę im. Mamy przyjść wcześniej?
–
Nie. Nie trzeba. To nie potrwa długo.
Enrico
skinął głową i odwrócił się do wyjścia. W drzwiach minął się z Domenico, który
miał potargane włosy, jakby często wsuwał w nie palce. W dłoni trzymał szarą
papierową teczkę oraz długopis. Pożegnał się z wychodzącym mężczyzną, a potem
zwrócił uwagę na niego.
–
Musisz podpisać parę rzeczy.
–
Nie może to poczekać? Robię…
– Nie,
nie może – rzekł ostro Salieri. Miał dość. Cały dzień spędził zamknięty w czterech
ścianach próbując wyprostować cały ten bałagan. – Jeżeli zależy ci na Amare, to
ruszysz ten swój tyłek do tego stołu, usiądziesz i podpiszesz dokumenty. –
Położył wyjęte z okładki kartki na blacie i wysunął rękę z długopisem w stronę
Paolo.
DiCarlo
westchnął jakby to, co miał zrobić było najcięższą pracą jaką musiał wykonać. Umył
ręce i wytarł w ścierkę, po czym podszedł do Domenico. Wyjął mu długopis z
dłoni pytając:
– To
gdzie mam podpisać?
–
Tutaj. – Salieri pokazywał mu miejsca, w których musiał złożyć podpis na każdej
ze stron. – Jeszcze tutaj.
–
Nawet nie pytam co podpisuję. Równie dobrze mógłby tobyć wyrok śmierci.
– Na
szczęście nie. – Złożył dokumenty jedno na drugi i schował je do przyniesionej
teczki. – Uporządkowałem jedną czwartą twojego bałaganu. Przejrzałem rachunki,
ty wiesz ile straciłeś na dostawcach?
–
Domenico, nie jestem w nastroju by tego słuchać. – Wstał i jeszcze raz umył
ręce po tym powrócił do swojej pracy.
– Powinieneś.
Masz jednak szczęście, bo na dzisiaj mam dość. – Wsunął ręce do kieszeni i
podszedł do mężczyzny. Przez chwilę przyglądał się jak sieka rozmaryn, a ręka z
nożem porusza się w szybkim tempie. – Ja bym sobie palce poucinał.
–
Dlatego ty nie robisz tego co ja.
–
Mhm. Co to będzie?
– Fritatta
z ziołami. – Wciąż denerwował się tym wszystkim, a gotowanie go uspokajało.
Dzisiaj siedząc jeszcze długo w samotni Ivo, po tym jak chłopak odszedł, był
pewny, że da się wszystko jakoś rozwiązać. Po powrocie nachodziły go
wątpliwości. Do tego telefon od córki nie pomagał się rozluźnić. Jego ciało
było napięte tak bardzo, że miał wrażenie jakby mięśnie zamieniły się w kamień.
Domenico
przyglądał się mężczyźnie, który pewnie sądził, że nie wyczuwa jego nerwów,
niepokoju. Może nie znał go długo, ale Paolo jego zdaniem nie był tak trudny w
obsłudze. Zdecydowanie był za prosty i to mu się podobało. W jego życiu
pojawiali się mężczyźni, których nie zawsze potrafił odczytać. Zawsze potrafili
go okłamać, coś przed nim ukrywać, jak choćby zdrady. Za to Paolo nie potrafił
niczego zachować w sekrecie. Nie przed nim. To było tak jakby nagle został
połączony z tym mężczyzną niewidzialnymi nićmi, które pomagały mu widzieć
więcej.
– Nie
denerwuj się tak. Uratujemy twój dom, Amare, a przede wszystkim córka zamieszka
z tobą. – Drgnął, kiedy Paolo rzucił nóż na marmurowy blat i wściekły odwrócił
się do niego.
– Tak?
Jak niby? Cudem chyba, ale w cuda nie wierzę. Mam iść do kościoła modlić się i
prosić Boga o pomoc?! A może powinienem pojechać do Watykanu i tam na kolanach
błagać o audiencję u Papieża, żeby to on wstawił się w mojej sprawie u Pana
Boga! Mam po prostu dość. Od miesięcy każdego dnia jest coraz gorzej. –
Trzęsącą ręką potarł kark. –Wiesz co się stało? Po rozmowie z Ivo wracałem
tutaj i zadzwoniła moja córka. Prosiła mnie, abym ją wziął do siebie. Płakała.
Chciałem jej obiecać, że tak się stanie, ale po co? Nie dotrzymałbym słowa! I
tak nie było mi dane nic powiedzieć, bo ktoś zaczął na nią krzyczeć, że ukradła
telefon i ma się rozłączyć. Potem połączenie zostało zerwane. Jak mam się nie
denerwować?! Powiedz mi do cholery jak?! Wszystko się nawarstwia we mnie, jakby
ktoś dodawał każdego dnia kolejny kawałek do wieży, która wkrótce runie.
Paolo
był coraz bardziej wściekły i roztrzęsiony i zraniony do głębi tym, że chcą
odebrać mu dziecko. Salieri nie mógł na niego patrzeć. Serce go bolało, a
kucharz mówił i mówił wyrzucając z siebie wszystko. Całą tą nienawiść jaką
czuł do matki Gianny, do bankiera, który uwziął się na niego i do całego
świata, któremu nie zrobił nic złego. Domenico nawet nie próbował mu przerwać
czy zapewniać go, że wszystko będzie dobrze. Po prostu zadziałał instynktownie
i uniósłszy ręce położył je na obu nieogolonych policzkach mężczyzny, a potem
cmoknął jego usta, co sprawiło, że Paolo przestał mówić. Wpatrywał się tylko w
niego szeroko otwartymi oczami ciężko oddychając. Potem gdy pierwszy szok minął
chwycił Domenico i przyciągając go do siebie i pocałował tak, że Salieri w
pierwszym momencie zapomniał jak się oddycha.
Oderwali
usta od siebie i spojrzeli w oczy, by po chwili znowu złączyć ze sobą wargi,
tym razem w pocałunku pełnym głodu i agresji. Domenico pozwolił Paolo
kontrolować pocałunek, kiedy ich języki otarły się o siebie. DiCarlo wsunął
palce w jego włosy przekręcając mu lekko głowę, by z łatwością pożerać jego
usta, a on na to pozwalał czując, że zaczyna mu się kręcić w głowie z
przyjemnych odczuć łaskoczących jego ciało.
Położył
ręce na biodrach mężczyzny i przyciągnął je do swoich. Poczuł na brzuchu twardą
męskość zaskoczony, że Paolo tak szybko się podniecił. Ale sądząc po sile i desperacji
z jaką go całował przypuszczał, że mężczyzna od dawna nikogo nie miał. Całe
jego ciało dygotało jakby spragnione doznań o wiele większych niż wzajemne
pochłanianie swoich ust. Nie ważne z jak wielką namiętnością całował go. I tak
wyczuwał, że dla Paolo to było zbyt mało. Nagle w tej chwili zapragnął go całym
sobą. Chciał upaść przed nim na kolana i dać mu wszystko czego ten potrzebował,
ale mężczyzna napierał na niego, przyciskając jego tyłek do szafki, więc nie
miał za wiele swobody ruchu. Paolo był silny, trzymał go mocno, a on nawet gdyby
chciał nie mógłby odepchnąć od siebie kucharza. Sęk w tym, że pragnął czegoś
zupełnie odwrotnego. Zaczął go potrzebować tak samo mocno jak on jego. Rękoma
przesunął po plecach DiCarlo podciągając koszulę do góry, by dostać się pod nią
i dotknąć nagiej skóry.
Paolo
nie miał zamiaru tak całować Salieriego, ale kiedy już zaczął nie potrafił
przerwać. Oderwał się od jego ust tylko po to by nabrać powietrza i z powrotem
wrócił spijając z żarem każdy pocałunek. Kąsał i lizał usta Domenico, ssał jego
język, a biodrami napierał na niego, by chociaż na moment ulżyć swojemu
twardemu penisowi, co nie pomagało, powodując tylko większe rozniecenie ognia.
Mógłby śmiało rzec, że trawi go już rozszalały pożar, a gdy poczuł gorące
dłonie na rozgrzanej skórze pleców prawie doszedł. Tak dawno nikt go nie
dotykał, że wszystko czuł teraz ze wzmożoną siłą i tak wiele chciał, a zarazem
miał świadomość, że nie może zerwać ubrań z Domenico i po prostu go sobie
zawłaszczyć. Mimo tego tak bardzo pragnął szczytować, że nie potrafił się
odsunąć, raz po raz uderzając biodrami w stronę mężczyzny.
–
Pozwól mi – powiedział Domenico, kiedy jego zmaltretowane usta zostały
uwolnione, a szyja zaatakowana przez język kucharza. Sięgnął do jego fartucha i rozwiązał
go w chwili kiedy znów był szaleńczo całowany.
DiCarlo
tylko zamruczał nie mając pojęcia co powiedział Salieri. Opętała go jedna myśl,
że musiał dojść, bo bez uwolnienia znajdzie się na ostrym dyżurze z powodu
nieustającej erekcji. Po chwili nie miał pojęcia czy to on jęknął czy całowany
przez niego mężczyzna, a może zrobili to obaj, kiedy dłoń wsunęła się w jego
bokserki, a długie palce owinęły wokół trzonu. Pchnął w dłoń, a ustami zjechał
po szczęce, aż do szyi Domenico, by wcisnąć w nią twarz, starając się nie
wydawać żadnych dźwięków, kiedy było mu tak dobrze.
–
Ale jesteś mokry – wyszeptał Domenico poruszając dłonią po śliskim od
preejakulatu członku. Ledwie trącił kciukiem główkę, a mężczyzna przytulony do
niego jęknął w jego szyję. Całe ciało napięło się, a potem Paolo doszedł.
Ciało
kucharza jeszcze przeżywało przyjemność, kiedy uniósł głowę i posłał gorące,
usatysfakcjonowane, a zarazem zdeterminowane spojrzenie Domenico, któremu serce
chciało wyrwać się z piersi. Odsunął mężczyznę od szafki, a potem odwrócił go
plecami do siebie, by ten się o niego oparł. Nakrył jedną dłonią jego krocze, a
drugą zaczął rozpinać jego spodnie. Opuścił je trochę by tylko odsłonić zarys
kości biodrowych i czarne loczki otaczające penisa. Paolo nie zamierzał być
jedynym szczytującym i chciał go doprowadzić do końca, zanim znów powróci do
rzeczywistości żałując swoich czynów.
Domenico
westchnął odrzucając głowę do tyłu i opierając ją o ramię mężczyzny za nim,
odsłaniając przy tym szyję dla jego pocałunków. Nie zważając na to, że jedna z
dłoni jest brudna od spermy, oparł obie o uda Paolo, który w swoją dużą,
pokrytą odciskami dłoń ujął jego członek. Jedna z rąk mężczyzny owinęła się
wokół jego klatki piersiowej trzymając go przy sobie, a druga robiła mu dobrze
szybko doprowadzając do orgazmu i sprawiając, że wił się w ramionach Paolo
jęcząc cicho. Uspokajał się powoli delektując błogim uczuciem spełnienia oraz
bliskością mężczyzny, który nie przestawał składać drobnych pocałunków na jego
szyi.
– To
co się stało w ogóle nie powinno mieć miejsca, Domenico – powiedział Paolo
leniwym głosem. – Gdyby nas ktoś tutaj nakrył... Nawet nie zamknęliśmy wejścia
do Amare. Nie byliśmy pewni czy wszyscy pracownicy wyszli.
– Wyszli,
widziałem. – Odwrócił twarz w jego stronę, by spojrzeć kucharzowi w przestraszone
oczy. – Wiem czego się boisz.
–
Mieliby większy argument, by odebrać mi córkę. – Upewniając się, że Salieri
pewnie stoi na nogach, odsunął się i poszedł do zlewu umyć ręce. Rozsądek
wrócił ze zdwojoną siłą. – Gdyby ktoś zrobił zdjęcia, że zabawiam się z mężczyzną
w kuchni, w której gotuję ludziom koniec nastąpiłby natychmiast. To nie
jest miejsce na seks.
Domenico
również umył ręce, a kiedy je wytarł zapiął spodnie, po czym położył dłoń na
policzku mężczyzny mówiąc:
– Może
zamiast się dobijać i rozmyślać nad tym, że daliśmy sobie obaj przyjemność,
której potrzebowaliśmy, pomogę ci zrobić naszą kolację, a później posprzątamy i
wrócimy do domu. Musisz też uprać swoje ubranie robocze, bo chyba je trochę
pobrudziliśmy. – Uśmiechnął się dodając DiCarlo otuchy.
Paolo
skinął głową i po prostu przytulił mężczyznę, który dał mu cudowną satysfakcję
oraz sprawiał, że nie był sam.
–
Nie żałuję, że wynająłem ci pokój w moim domu – szepną całując go w skroń.
– Ja
też nie żałuję, że to zrobiłeś. – Spojrzał w oczy kucharzowi. – W ogóle nie
żałuję tego, że coś mnie tu przyciągnęło, a ja temu uległem. Niewiele
brakowało, a ominąłbym Limare.
– Tego
miasta nie da się ominąć. – Ucałował jeszcze Domenico w czubek nosa i odsunął
się, by dokończyć robienie ich posiłku. – Nie tak łatwo też z niego wyjechać.
Znam ludzi, którzy tu przyjechali i zostali.
– Ja
nie mam dokąd wracać. Jeżeli bym wyjechał to tylko gdzieś dalej, na południe.
Nie do Rzymu. W czym mogę ci pomóc?
– Dlaczego
nie do Rzymu? Możesz podsmażyć cebulę na patelni. Już ją pokroiłem.
– Na
całe szczęście, bo bym zalał się łzami. – Zaśmiał się Salieri wlewając na
patelnię przygotowaną oliwę i postawił ją na jednym z kilku palników. Uruchomił
go ustawiając niewielki ogień.
–
Dlaczego nie chcesz wracać do Rzymu? – ponowił pytanie DiCarlo.
Domenico
nie odpowiedział od razu. Gdy oliwa się rozgrzała wrzucił do niej drobno
pokrajaną cebulę i dopiero zabrał głos.
– Wspominałem,
że dla mojej rodziny umarłem. Szanowana, konserwatywna rodzina restauratorów,
wydająca obiady nawet dla biskupów, nie miała w planach syna homoseksualisty,
który postanowił się ujawnić. Przeżyli szok, kiedy zobaczyli w prasie moje
zdjęcia z byłym już kochankiem. Odszedł dzień po ukazaniu się artykułu.
Podejrzewam, że dużo mu zapłacili. Wspominałem ci o tym, ale nie dodałem, że
potem chcieli abym sprostował w prasie informacje mówiąc, że to kłamstwo. Nie
zrobiłem tego. – Drewnianą łopatką zamieszał cebulę, która wyśmienicie
pachniała nęcąc jego żołądek. Ostatnie co jadł to obiad, który wmusił w niego
Paolo, kiedy on zapomniał o jedzeniu. To było w południe, a teraz był już
głodny. – Odebrali mi wszystko, bo tak naprawdę nic nie było moje. Zarządzałem
restauracją. Odsunęli mnie od tego. Jedyne co jest moje to mieszkanie i
samochód. To pierwsze wystawiłem na sprzedaż. Tym drugim się poruszam. Nie chcę
tam wracać, bo nie mam do czego. Nawet mój rodzinny dom nigdy nie był moim
domem. Także wydarzenia, które mam za sobą sprowadziły mnie tutaj, gdzie czuję
się tak jakbym był na miejscu.
–
Przykro mi z powodu twojej rodziny. To paskudne, kiedy najbliżsi nie chcą cię,
bo nie żyjesz zgodnie z ich życzeniem – rzekł Paolo. – Jeżeli cebula jest już
miękka, to przełóż ją na talerzyk, a ja ułożę plastry ziemniaka na patelni.
–
Paskudne. Jest jednak ktoś kto się nie odwrócił. – Zrobił z cebulką tak jak mu
radzono i po chwili namysłu dodał: – Mój brat. Będzie tutaj jutro i pomoże w
twojej sprawie. Jest najlepszym prawnikiem jakiego znam. – Ciemne oczy spoczęły
na nim, a on odczytał w nich ogromne niedowierzanie. – Nie patrz tak. Fabiano Salieri
wyciągnie cię z kłopotów i odda córkę w twoje ręce – powiedział z
pewnością siebie Domenico. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi dodał: – Po prostu
powiedz dziękuję. – Mrugnął do niego biorąc ziemniaki by ułożyć je na patelni,
bo Paolo chyba zapomniał co miał robić. Jedynie stał i patrzył na niego.
– Nie
wiesz, że tak się stanie. Ludovico Salerno… – Tak bardzo nie chciał robić sobie
nadziei. Poza tym jak zapłaci temu człowiekowi?
– To
facet, którego mój brat zdepcze bez względu na to jakie ten ma znajomości. Poza
tym coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Fabiano dowie się tego. Ale zanim to
nastąpi może zróbmy w końcu fritattę i coś zjedzmy. Jestem głodny.
DiCarlo
był w stanie tylko kiwnąć głową, która wyjątkowo była zajęta natłokiem myśli.
Coś czuł, że tej nocy się nie wyśpi.
MAŁO, JAK NIC TRZEBA KUPIĆ PAKIET, POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńHmm... Chciałam jakoś ciekawie zareagować na sytuację w restauracji, ale... Nie mogę nic wymyślić hehe. To idąc dalej wiem, że ten brat Domenico jest najlepszy (czuje to w kościach XD) Czekam na kolejne rozdziały :3 Oraz pozdrawiam i życzę miłego tygodnia ;)
OdpowiedzUsuń~Tsubi
Lu uwielbiam cie.jesteś kurna super pisarka.tak trzymać człowieka w ciekawosci co do.następnego rozdzialu?oj nie ładnie=) jestem taka.podekscytowana tym.rozdziałem ze chce wiecej i wiecej.
OdpowiedzUsuńWeny życzę =) pozdrawiam.
Wspaniały rozdział :)
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że Paolo nie musi sam radzić sobie z problemami :) Domenico mu pomoże, bo już go kocha tylko o tym nie wie, w sumie nawzajem się kochają, gdyż tylko z najbliższymi człowiek dzieli się swoimi kłopotami.
Dziękuję za Twoją pracę :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Czy jutro pojawi się książka czy data premiery jest zmieniona?
OdpowiedzUsuńI czy odrazu będzie można kupić książkę z ebookiem?
Na jutro nadal jest przewidywana premiera, ale wszystko się okaże czy książki dotrą z drukarni i czy nic nie będzie schrzanione. Ja na razie na ten temat nic nie wiem. Może być i tak, że premiera się przesunie. O wszystkim będę informować. I tak, jak już książka będzie dostępna to będzie ją można kupić samą, jak i w pakiecie z ebookiem, tylko wtedy będzie droższa. Ebook nie będzie do niej dodawany za darmo. Ale będzie w niższej cenie niż gdyby kupowała się go osobno. :) Sprawdzaj informacje, zaglądaj na Bucketbook. :)
UsuńAj wspaniały rozdział.
OdpowiedzUsuńW końcu doszło do tego o czym marzyłam.
I najwyraźniej obaj panowie mają pod górkę.
Zarówno Domenico jak i Paolo.
Kto wie czy w tym chaosie nie pomogą sobie nawzajem? Życie bywa doprawdy nieprzewidywalne.
I nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć.
Uwielbiam te historie i oczywiście będę na bieżąco tu wpadać i czytać.
Jestem ciekawa co będzie dalej z tą dwójką.
W końcu nigdy nic nie wiadomo a wszystko się może wydarzyć...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudo, no naprawdę to było gorące w restauracji, och bardzo Paolo był spragniony takiego dotyku, o na pewno Fabiano wyciągnie go z kłopotów jak i odzyska córkę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńjeah, wc tej restauracji to było gorące... Paolo taki spragniony dotyku, Fabiano na pewno wyciągnie z tych kłopotów Paolo jak i pomoże odzyskać mu córkę...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia