25 listopada 2018

Ucieczka do Limare - Rozdział 7

Dziękuję za komentarze. :)



Siekał, kroił i przyprawiał robiąc to automatycznie. Dla niego było to tak naturalne jak oddychanie. Nie myślał o tym co robił. Po prostu wiedział jaką potrawę tworzył, co ma do niej dodać, w jakich ilościach. Robił to od dziecka. Jedne dzieciaki jeździły na rowerach, inne biegały, a on gotował z babcią, która zawsze była wesołą kobietą. Gdy zginęła miała sześćdziesiąt osiem lat, a nieraz mu powtarzała, że wciąż czuje się jakby dopiero skończyła czterdzieści. Tęsknił za nią. Mamy nigdy nie znał, bo jak to mówią urodziła go i poszła w świat. Po latach babcia dostała wiadomość, że jej córka zapiła się na śmierć i znaleźli ją martwą w jakimś pokoju hotelowym na Capri. Nie miał pojęcia kto jest jego ojcem. Dziadek zmarł kilka lat temu i ostatecznie został z ciotką, Giovanną i  córką, którą chciał mieć przy sobie.
– To my już idziemy, szefie – poinformował go Enrico. – Do jutra.
– Tak, do jutra i… Enrico?
– Tak? – Mężczyzna zatrzymał się przy wyjściu.
– Dziękuję – powiedział Paolo.
Dzisiaj wszyscy pracownicy, poza jego zastępcą, chodzili wokół niego na paluszkach. Drugi kucharz nigdy nie przejmował się jego warczeniem tylko robił swoje. Za to go lubił. Mężczyzna nie podkulał ogona, a jak trzeba było, to powiedział mu kilka słów prawdy. W sumie był od niego sporo starszy i Paolo uważał, że czasami to on powinien Enrico słuchać, a nie na odwrót. Martwił się też o niego. Z pięćdziesiątką na karku trudno mu będzie znaleźć pracę w Limare. Mężczyzna miał żonę, dwie nastoletnie córki, które pragnęły się kształcić, a na to potrzebne były pieniądze. Dlatego nie mógł się poddać. Powinien też jemu i pozostałym powiedzieć jaka jest sytuacja, bo każdego dnia byli coraz bliżej utraty pracy. Zresztą na pewno wyczuwali, że coś jest nie tak, więc nie powinien ich dłużej trzymać w niepewności.
– W poniedziałek będziecie wszyscy i chciałbym porozmawiać z tobą oraz pozostałymi. To ważne – powiedział kucharz.
– Dobrze, przekażę im. Mamy przyjść wcześniej?
– Nie. Nie trzeba. To nie potrwa długo.
Enrico skinął głową i odwrócił się do wyjścia. W drzwiach minął się z Domenico, który miał potargane włosy, jakby często wsuwał w nie palce. W dłoni trzymał szarą papierową teczkę oraz długopis. Pożegnał się z wychodzącym mężczyzną, a potem zwrócił uwagę na niego.
– Musisz podpisać parę rzeczy.
– Nie może to poczekać? Robię…
– Nie, nie może – rzekł ostro Salieri. Miał dość. Cały dzień spędził zamknięty w czterech ścianach próbując wyprostować cały ten bałagan. – Jeżeli zależy ci na Amare, to ruszysz ten swój tyłek do tego stołu, usiądziesz i podpiszesz dokumenty. – Położył wyjęte z okładki kartki na blacie i wysunął rękę z długopisem w stronę Paolo.
DiCarlo westchnął jakby to, co miał zrobić było najcięższą pracą jaką musiał wykonać. Umył ręce i wytarł w ścierkę, po czym podszedł do Domenico. Wyjął mu długopis z dłoni pytając:
– To gdzie mam podpisać?
– Tutaj. – Salieri pokazywał mu miejsca, w których musiał złożyć podpis na każdej ze stron. – Jeszcze tutaj.
– Nawet nie pytam co podpisuję. Równie dobrze mógłby tobyć wyrok śmierci.
– Na szczęście nie. – Złożył dokumenty jedno na drugi i schował je do przyniesionej teczki. – Uporządkowałem jedną czwartą twojego bałaganu. Przejrzałem rachunki, ty wiesz ile straciłeś na dostawcach?
– Domenico, nie jestem w nastroju by tego słuchać. – Wstał i jeszcze raz umył ręce po tym powrócił do swojej pracy.
– Powinieneś. Masz jednak szczęście, bo na dzisiaj mam dość. – Wsunął ręce do kieszeni i podszedł do mężczyzny. Przez chwilę przyglądał się jak sieka rozmaryn, a ręka z nożem porusza się w szybkim tempie. – Ja bym sobie palce poucinał.
– Dlatego ty nie robisz tego co ja.
– Mhm. Co to będzie?
– Fritatta z ziołami. – Wciąż denerwował się tym wszystkim, a gotowanie go uspokajało. Dzisiaj siedząc jeszcze długo w samotni Ivo, po tym jak chłopak odszedł, był pewny, że da się wszystko jakoś rozwiązać. Po powrocie nachodziły go wątpliwości. Do tego telefon od córki nie pomagał się rozluźnić. Jego ciało było napięte tak bardzo, że miał wrażenie jakby mięśnie zamieniły się w kamień.
Domenico przyglądał się mężczyźnie, który pewnie sądził, że nie wyczuwa jego nerwów, niepokoju. Może nie znał go długo, ale Paolo jego zdaniem nie był tak trudny w obsłudze. Zdecydowanie był za prosty i to mu się podobało. W jego życiu pojawiali się mężczyźni, których nie zawsze potrafił odczytać. Zawsze potrafili go okłamać, coś przed nim ukrywać, jak choćby zdrady. Za to Paolo nie potrafił niczego zachować w sekrecie. Nie przed nim. To było tak jakby nagle został połączony z tym mężczyzną niewidzialnymi nićmi, które pomagały mu widzieć więcej.
– Nie denerwuj się tak. Uratujemy twój dom, Amare, a przede wszystkim córka zamieszka z tobą. – Drgnął, kiedy Paolo rzucił nóż na marmurowy blat i wściekły odwrócił się do niego.
– Tak? Jak niby? Cudem chyba, ale w cuda nie wierzę. Mam iść do kościoła modlić się i prosić Boga o pomoc?! A może powinienem pojechać do Watykanu i tam na kolanach błagać o audiencję u Papieża, żeby to on wstawił się w mojej sprawie u Pana Boga! Mam po prostu dość. Od miesięcy każdego dnia jest coraz gorzej. – Trzęsącą ręką potarł kark. –Wiesz co się stało? Po rozmowie z Ivo wracałem tutaj i zadzwoniła moja córka. Prosiła mnie, abym ją wziął do siebie. Płakała. Chciałem jej obiecać, że tak się stanie, ale po co? Nie dotrzymałbym słowa! I tak nie było mi dane nic powiedzieć, bo ktoś zaczął na nią krzyczeć, że ukradła telefon i ma się rozłączyć. Potem połączenie zostało zerwane. Jak mam się nie denerwować?! Powiedz mi do cholery jak?! Wszystko się nawarstwia we mnie, jakby ktoś dodawał każdego dnia kolejny kawałek do wieży, która wkrótce runie.
Paolo był coraz bardziej wściekły i roztrzęsiony i zraniony do głębi tym, że chcą odebrać mu dziecko. Salieri nie mógł na niego patrzeć. Serce go bolało, a kucharz mówił i mówił wyrzucając z siebie wszystko. Całą tą nienawiść jaką czuł do matki Gianny, do bankiera, który uwziął się na niego i do całego świata, któremu nie zrobił nic złego. Domenico nawet nie próbował mu przerwać czy zapewniać go, że wszystko będzie dobrze. Po prostu zadziałał instynktownie i uniósłszy ręce położył je na obu nieogolonych policzkach mężczyzny, a potem cmoknął jego usta, co sprawiło, że Paolo przestał mówić. Wpatrywał się tylko w niego szeroko otwartymi oczami ciężko oddychając. Potem gdy pierwszy szok minął chwycił Domenico i przyciągając go do siebie i pocałował tak, że Salieri w pierwszym momencie zapomniał jak się oddycha.
Oderwali usta od siebie i spojrzeli w oczy, by po chwili znowu złączyć ze sobą wargi, tym razem w pocałunku pełnym głodu i agresji. Domenico pozwolił Paolo kontrolować pocałunek, kiedy ich języki otarły się o siebie. DiCarlo wsunął palce w jego włosy przekręcając mu lekko głowę, by z łatwością pożerać jego usta, a on na to pozwalał czując, że zaczyna mu się kręcić w głowie z przyjemnych odczuć łaskoczących jego ciało.
Położył ręce na biodrach mężczyzny i przyciągnął je do swoich. Poczuł na brzuchu twardą męskość zaskoczony, że Paolo tak szybko się podniecił. Ale sądząc po sile i desperacji z jaką go całował przypuszczał, że mężczyzna od dawna nikogo nie miał. Całe jego ciało dygotało jakby spragnione doznań o wiele większych niż wzajemne pochłanianie swoich ust. Nie ważne z jak wielką namiętnością całował go. I tak wyczuwał, że dla Paolo to było zbyt mało. Nagle w tej chwili zapragnął go całym sobą. Chciał upaść przed nim na kolana i dać mu wszystko czego ten potrzebował, ale mężczyzna napierał na niego, przyciskając jego tyłek do szafki, więc nie miał za wiele swobody ruchu. Paolo był silny, trzymał go mocno, a on nawet gdyby chciał nie mógłby odepchnąć od siebie kucharza. Sęk w tym, że pragnął czegoś zupełnie odwrotnego. Zaczął go potrzebować tak samo mocno jak on jego. Rękoma przesunął po plecach DiCarlo podciągając koszulę do góry, by dostać się pod nią i dotknąć nagiej skóry.
Paolo nie miał zamiaru tak całować Salieriego, ale kiedy już zaczął nie potrafił przerwać. Oderwał się od jego ust tylko po to by nabrać powietrza i z powrotem wrócił spijając z żarem każdy pocałunek. Kąsał i lizał usta Domenico, ssał jego język, a biodrami napierał na niego, by chociaż na moment ulżyć swojemu twardemu penisowi, co nie pomagało, powodując tylko większe rozniecenie ognia. Mógłby śmiało rzec, że trawi go już rozszalały pożar, a gdy poczuł gorące dłonie na rozgrzanej skórze pleców prawie doszedł. Tak dawno nikt go nie dotykał, że wszystko czuł teraz ze wzmożoną siłą i tak wiele chciał, a zarazem miał świadomość, że nie może zerwać ubrań z Domenico i po prostu go sobie zawłaszczyć. Mimo tego tak bardzo pragnął szczytować, że nie potrafił się odsunąć, raz po raz uderzając biodrami w stronę mężczyzny.
– Pozwól mi – powiedział Domenico, kiedy jego zmaltretowane usta zostały uwolnione, a szyja zaatakowana przez język kucharza. Sięgnął do jego fartucha i rozwiązał go w chwili kiedy znów był szaleńczo całowany.
DiCarlo tylko zamruczał nie mając pojęcia co powiedział Salieri. Opętała go jedna myśl, że musiał dojść, bo bez uwolnienia znajdzie się na ostrym dyżurze z powodu nieustającej erekcji. Po chwili nie miał pojęcia czy to on jęknął czy całowany przez niego mężczyzna, a może zrobili to obaj, kiedy dłoń wsunęła się w jego bokserki, a długie palce owinęły wokół trzonu. Pchnął w dłoń, a ustami zjechał po szczęce, aż do szyi Domenico, by wcisnąć w nią twarz, starając się nie wydawać żadnych dźwięków, kiedy było mu tak dobrze.
– Ale jesteś mokry – wyszeptał Domenico poruszając dłonią po śliskim od preejakulatu członku. Ledwie trącił kciukiem główkę, a mężczyzna przytulony do niego jęknął w jego szyję. Całe ciało napięło się, a potem Paolo doszedł.
Ciało kucharza jeszcze przeżywało przyjemność, kiedy uniósł głowę i posłał gorące, usatysfakcjonowane, a zarazem zdeterminowane spojrzenie Domenico, któremu serce chciało wyrwać się z piersi. Odsunął mężczyznę od szafki, a potem odwrócił go plecami do siebie, by ten się o niego oparł. Nakrył jedną dłonią jego krocze, a drugą zaczął rozpinać jego spodnie. Opuścił je trochę by tylko odsłonić zarys kości biodrowych i czarne loczki otaczające penisa. Paolo nie zamierzał być jedynym szczytującym i chciał go doprowadzić do końca, zanim znów powróci do rzeczywistości żałując swoich czynów.
Domenico westchnął odrzucając głowę do tyłu i opierając ją o ramię mężczyzny za nim, odsłaniając przy tym szyję dla jego pocałunków. Nie zważając na to, że jedna z dłoni jest brudna od spermy, oparł obie o uda Paolo, który w swoją dużą, pokrytą odciskami dłoń ujął jego członek. Jedna z rąk mężczyzny owinęła się wokół jego klatki piersiowej trzymając go przy sobie, a druga robiła mu dobrze szybko doprowadzając do orgazmu i sprawiając, że wił się w ramionach Paolo jęcząc cicho. Uspokajał się powoli delektując błogim uczuciem spełnienia oraz bliskością mężczyzny, który nie przestawał składać drobnych pocałunków na jego szyi.
– To co się stało w ogóle nie powinno mieć miejsca, Domenico – powiedział Paolo leniwym głosem. – Gdyby nas ktoś tutaj nakrył... Nawet nie zamknęliśmy wejścia do Amare. Nie byliśmy pewni czy wszyscy pracownicy wyszli.
– Wyszli, widziałem. – Odwrócił twarz w jego stronę, by spojrzeć kucharzowi w przestraszone oczy. – Wiem czego się boisz.
– Mieliby większy argument, by odebrać mi córkę. – Upewniając się, że Salieri pewnie stoi na nogach, odsunął się i poszedł do zlewu umyć ręce. Rozsądek wrócił ze zdwojoną siłą. – Gdyby ktoś zrobił zdjęcia, że zabawiam się z mężczyzną w kuchni, w której gotuję ludziom koniec nastąpiłby natychmiast. To nie jest miejsce na seks.
Domenico również umył ręce, a kiedy je wytarł zapiął spodnie, po czym położył dłoń na policzku mężczyzny mówiąc:
– Może zamiast się dobijać i rozmyślać nad tym, że daliśmy sobie obaj przyjemność, której potrzebowaliśmy, pomogę ci zrobić naszą kolację, a później posprzątamy i wrócimy do domu. Musisz też uprać swoje ubranie robocze, bo chyba je trochę pobrudziliśmy. – Uśmiechnął się dodając DiCarlo otuchy.
Paolo skinął głową i po prostu przytulił mężczyznę, który dał mu cudowną satysfakcję oraz sprawiał, że nie był sam.
– Nie żałuję, że wynająłem ci pokój w moim domu – szepną całując go w skroń.
– Ja też nie żałuję, że to zrobiłeś. – Spojrzał w oczy kucharzowi. – W ogóle nie żałuję tego, że coś mnie tu przyciągnęło, a ja temu uległem. Niewiele brakowało, a ominąłbym Limare.
– Tego miasta nie da się ominąć. – Ucałował jeszcze Domenico w czubek nosa i odsunął się, by dokończyć robienie ich posiłku. – Nie tak łatwo też z niego wyjechać. Znam ludzi, którzy tu przyjechali i zostali.
– Ja nie mam dokąd wracać. Jeżeli bym wyjechał to tylko gdzieś dalej, na południe. Nie do Rzymu. W czym mogę ci pomóc?
– Dlaczego nie do Rzymu? Możesz podsmażyć cebulę na patelni. Już ją pokroiłem.
– Na całe szczęście, bo bym zalał się łzami. – Zaśmiał się Salieri wlewając na patelnię przygotowaną oliwę i postawił ją na jednym z kilku palników. Uruchomił go ustawiając niewielki ogień.
– Dlaczego nie chcesz wracać do Rzymu? – ponowił pytanie DiCarlo.
Domenico nie odpowiedział od razu. Gdy oliwa się rozgrzała wrzucił do niej drobno pokrajaną cebulę i dopiero zabrał głos.
– Wspominałem, że dla mojej rodziny umarłem. Szanowana, konserwatywna rodzina restauratorów, wydająca obiady nawet dla biskupów, nie miała w planach syna homoseksualisty, który postanowił się ujawnić. Przeżyli szok, kiedy zobaczyli w prasie moje zdjęcia z byłym już kochankiem. Odszedł dzień po ukazaniu się artykułu. Podejrzewam, że dużo mu zapłacili. Wspominałem ci o tym, ale nie dodałem, że potem chcieli abym sprostował w prasie informacje mówiąc, że to kłamstwo. Nie zrobiłem tego. – Drewnianą łopatką zamieszał cebulę, która wyśmienicie pachniała nęcąc jego żołądek. Ostatnie co jadł to obiad, który wmusił w niego Paolo, kiedy on zapomniał o jedzeniu. To było w południe, a teraz był już głodny. – Odebrali mi wszystko, bo tak naprawdę nic nie było moje. Zarządzałem restauracją. Odsunęli mnie od tego. Jedyne co jest moje to mieszkanie i samochód. To pierwsze wystawiłem na sprzedaż. Tym drugim się poruszam. Nie chcę tam wracać, bo nie mam do czego. Nawet mój rodzinny dom nigdy nie był moim domem. Także wydarzenia, które mam za sobą sprowadziły mnie tutaj, gdzie czuję się tak jakbym był na miejscu.
– Przykro mi z powodu twojej rodziny. To paskudne, kiedy najbliżsi nie chcą cię, bo nie żyjesz zgodnie z ich życzeniem – rzekł Paolo. – Jeżeli cebula jest już miękka, to przełóż ją na talerzyk, a ja ułożę plastry ziemniaka na patelni.
– Paskudne. Jest jednak ktoś kto się nie odwrócił. – Zrobił z cebulką tak jak mu radzono i po chwili namysłu dodał: – Mój brat. Będzie tutaj jutro i pomoże w twojej sprawie. Jest najlepszym prawnikiem jakiego znam. – Ciemne oczy spoczęły na nim, a on odczytał w nich ogromne niedowierzanie. – Nie patrz tak. Fabiano Salieri wyciągnie cię z kłopotów i odda córkę w twoje ręce – powiedział z pewnością siebie Domenico. Kiedy nie doczekał się odpowiedzi dodał: – Po prostu powiedz dziękuję. – Mrugnął do niego biorąc ziemniaki by ułożyć je na patelni, bo Paolo chyba zapomniał co miał robić. Jedynie stał i patrzył na niego.
– Nie wiesz, że tak się stanie. Ludovico Salerno… – Tak bardzo nie chciał robić sobie nadziei. Poza tym jak zapłaci temu człowiekowi?
– To facet, którego mój brat zdepcze bez względu na to jakie ten ma znajomości. Poza tym coś mi w tym wszystkim nie pasuje. Fabiano dowie się tego. Ale zanim to nastąpi może zróbmy w końcu fritattę i coś zjedzmy. Jestem głodny.
DiCarlo był w stanie tylko kiwnąć głową, która wyjątkowo była zajęta natłokiem myśli. Coś czuł, że tej nocy się nie wyśpi.

9 komentarzy:

  1. MAŁO, JAK NIC TRZEBA KUPIĆ PAKIET, POZDRAWIAM

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm... Chciałam jakoś ciekawie zareagować na sytuację w restauracji, ale... Nie mogę nic wymyślić hehe. To idąc dalej wiem, że ten brat Domenico jest najlepszy (czuje to w kościach XD) Czekam na kolejne rozdziały :3 Oraz pozdrawiam i życzę miłego tygodnia ;)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  3. Lu uwielbiam cie.jesteś kurna super pisarka.tak trzymać człowieka w ciekawosci co do.następnego rozdzialu?oj nie ładnie=) jestem taka.podekscytowana tym.rozdziałem ze chce wiecej i wiecej.
    Weny życzę =) pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały rozdział :)
    Jak to dobrze, że Paolo nie musi sam radzić sobie z problemami :) Domenico mu pomoże, bo już go kocha tylko o tym nie wie, w sumie nawzajem się kochają, gdyż tylko z najbliższymi człowiek dzieli się swoimi kłopotami.
    Dziękuję za Twoją pracę :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy jutro pojawi się książka czy data premiery jest zmieniona?
    I czy odrazu będzie można kupić książkę z ebookiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jutro nadal jest przewidywana premiera, ale wszystko się okaże czy książki dotrą z drukarni i czy nic nie będzie schrzanione. Ja na razie na ten temat nic nie wiem. Może być i tak, że premiera się przesunie. O wszystkim będę informować. I tak, jak już książka będzie dostępna to będzie ją można kupić samą, jak i w pakiecie z ebookiem, tylko wtedy będzie droższa. Ebook nie będzie do niej dodawany za darmo. Ale będzie w niższej cenie niż gdyby kupowała się go osobno. :) Sprawdzaj informacje, zaglądaj na Bucketbook. :)

      Usuń
  6. Aj wspaniały rozdział.
    W końcu doszło do tego o czym marzyłam.
    I najwyraźniej obaj panowie mają pod górkę.
    Zarówno Domenico jak i Paolo.
    Kto wie czy w tym chaosie nie pomogą sobie nawzajem? Życie bywa doprawdy nieprzewidywalne.
    I nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć.
    Uwielbiam te historie i oczywiście będę na bieżąco tu wpadać i czytać.
    Jestem ciekawa co będzie dalej z tą dwójką.
    W końcu nigdy nic nie wiadomo a wszystko się może wydarzyć...

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejeczka,
    cudo, no naprawdę to było gorące w restauracji, och bardzo Paolo był spragniony takiego dotyku, o na pewno Fabiano wyciągnie go z kłopotów jak i odzyska córkę...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  8. Hejeczka,
    jeah, wc tej restauracji to było gorące... Paolo taki spragniony dotyku, Fabiano na pewno wyciągnie z tych kłopotów Paolo jak i pomoże odzyskać mu córkę...
    weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)