26 grudnia 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 21

Hejo :)

Kto chce, może poczytać mój, pewnie przydługi, wstęp, a kto nie to może od razu przejść do rozdziału. :)
Wrzucam rozdział z opóźnieniem, a to z powodu świąt. Za to ostatni rozdział tego tomu pojawi się w piątek. Chcę jeszcze w tym roku tom zakończyć, a od 7 stycznia wystartować z kolejnym. Druga część jest krótka. Właściwie to dodatek do tego, co w tej chwili czytacie. A co potem? Pewnie będzie przerwa. Dopóki nie napiszę nic nowego, to blog będzie czekał w zawieszeniu. Niestety. 
A co by mogło się ukazywać później? Na pewno jakiś ebook, który napiszę. Pewien tekst zaczęłam tworzyć w sierpniu, ale napisałam pięć rozdziałów i na tym poprzestałam. Tekst nosi tytuł "Obietnice" i jest pisany w pierwszej osobie. Taka moja nowa metoda na odświeżenie czegoś we mnie co nie pozwalało i nie pozwala mi pisać. To wychodziło, ale potem kawał mojego życia się zepsuł i dopiero zamierzam wrócić do pisania od stycznia. Najpierw ten tekst ukaże się jako ebook, ale potem będzie pojawiał się na blogu. Bohaterami są Asher i Noah, z którym jeden jest tchórzem do kwadratu. Nie powiem który, o tym się przekonacie w przyszłości. Mam nadzieję. Na wkrótce zaczynający się Nowy rok życzcie mi pomysłów i chęci do pisania i po prostu miała siły pisać to, co mi pasuje i nie oglądała się na nic. :) Nie chcę tego zostawiać, nie chcę Was zostawiać, ale w życiu są trudności i mam nadzieję, że te zostały pokonane, nie tylko sprawa taty, mojej nogi czy inne rzeczy

Teraz coś co zainteresuje osoby, które chciały kupić Spontaniczną decyzję, a nie mogły tego zrobić wcześniej. Mam dla Was złą wiadomość. Na dzień dzisiejszy (nie wiem czy coś się zmieni, raczej nic), nie będzie dodruku. Niestety. W dodatku na Facebooku z Book-Self ukazała się wiadomość, że jeżeli ktoś chce może oddać książki i pieniądze zostaną zwrócone. Chodzi o ten nieszczęsny błąd z marginesami, za co powinna płacić drukarnia, która schrzaniła robotę, a nie Wy. Nie namawiam jednak do oddawania książek. Ale co zrobicie to Wasza decyzja.

A teraz zapraszam na przedostatni rozdział pierwszego tomu opowieści o pewnym chłopaku w ciąży. :)



Jaemin wrócił z krótkiego spaceru, po czym wziął sobie coś do jedzenia i jak zwykle usiadł przed telewizorem. Wciągnął się w dramę, którą nadawali tylko w poniedziałki. Ostatnio odcinek skończył się w takim momencie, że nie mógł doczekać się tego, co będzie dalej. Dlatego z zapartym tchem śledził początek pierwszej sceny.
             Odtrąciła go. Przecież on ją tak kocha. Tylko z drugiej strony ona nie kocha jego. Co miała zrobić, zmuszać się? Nie, to byłoby bardzo złe. Ale wiesz co – mówił do syna – żal mi go, bo ma złamane serce. Podobno są takie miłości, gdzie kocha się tylko raz w życiu. Czuję, że taką miłością kocham twojego tatę. Tatę, który już powinien być w domu – dodał, kiedy sprawdził, która jest godzina. – Mieliśmy jechać na zakupy. Ale się dzisiaj wiercisz,  malutki.
             Uwielbiał mówić do swojego dziecka. – Zadzwonię do Daesoona. Jak się skończy drama. Może do tej pory już przyjedzie.
Niestety nawet pół godziny później, kiedy odcinek dobiegł końca, Daesoona nadal  nie było. Jaemin dzwonił do niego kilka razy, ale chłopak nie odbierał. Zaczął się nawet martwić, czy nic mu się nie stało. Otworzył nową wiadomość i napisał:
Gdzie jesteś? Obiecałeś wrócić wcześniej. Mieliśmy jechać na zakupy. Ja nie żartowałem o tym papierze toaletowym.
Wysłał wiadomość i poczekał na potwierdzenie dostarczenia wiadomości. Nie nadeszło. Daesoon musiał wyłączyć telefon. Może nadal miał zajęcia. Nie, mówił, że dzisiaj wcześnie kończy, pomyślał Lee. Wstał z kanapy. Denerwował się. Nie było to dla niego wskazane, ale nic nie mógł na to poradzić. Gdyby przynajmniej Kim odebrał telefon lub zadzwonił, mówiąc, że coś mu niespodziewanego wypadło.
             Czy on nie wie, że się mogę martwić? Poczekam jeszcze z godzinę i jak go nie będzie, sam pójdę coś kupić.
Niestety, nawet za godzinę Daesoon nie przyjechał. Jaemin coraz bardziej bał się, że coś mu się stało, ale i był zły, bo równie dobrze chłopak mógł zapomnieć o ich planach i wyjść gdzieś po zajęciach ze znajomymi, co mu się zdarzało.
             Ale obiecał. Obiecał, że przyjedzie i pomoże – mówił do dziecka, ubierając się. Sprawdził, czy ma pieniądze i dokumenty oraz telefon. Wziąwszy klucze od domu, wyszedł na zewnątrz. Na dworze było chłodno i pochmurno, ale nie zapowiadało się na deszcz. Zamknął dom i ruszył w stronę przystanku autobusowego. Znał na pamięć rozkład jazdy I wiedział, że poczeka tylko dziesięć minut na autobus. Spróbował jeszcze raz skontaktować się z Daesoonem. Nic. Postanowił, że więcej do niego nie będzie dzwonić.
Autobus przyjechał punktualnie, a kilka minut później Jaemin wysiadł w centrum ich miasteczka. Zawsze tak je nazywał, mimo że aż tak małe nie było. Jednak w porównaniu z innymi sąsiadującymi miastami było maleńkie. Od razu udał się do sklepu, w którym wiedział, że kupi najpotrzebniejsze rzeczy. Nie mógł dźwigać, ale to, co chciał kupić, nie było ciężkie. Parę najpotrzebniejszych drobiazgów i tyle.
Wszedł do sklepu, rozglądając się za wózkiem. Zostały tylko dwa, więc wziął jeden i ruszył w stronę półek, które go interesowały. Z pierwszej wziął kilka składników spożywczych, bo lodówka już była pusta. Pamiętał też o kilku rolkach papieru toaletowego oraz o szamponie dla siebie, bo też mu się skończył. Nie przeciągał zakupów, nie chodził po sklepie, jak to miał w zwyczaju robić z Daesoonem. Mając w wózku to, czego potrzebował, skierował się do kasy.

~*~

Na dworze się prawie ściemniło. Mama Jaemina zadzwoniła, potwierdzając to, że zostaje do późna w pracy, a Daesoona jeszcze nie było. Lee zrobił sobie lekką kolację z tego, co kupił, nijak nie mogąc pozbyć się żalu do ojca swojego dziecka. Chłopak nie pierwszy raz zawiódł. Przez ostatnie dni oczywiście był kochany, ale tego już chyba było dla niego za dużo.
             Znów musieliśmy sobie radzić sami. – Pogłaskał się po brzuchu. Mały był bardzo niespokojny. Wyczuwał nastrój ojca. Dlatego Jaemin mimo wszystko kiedy już wrócił do domu, to postarał się nie denerwować. Zastosował też kilka technik oddechowych, których się nauczył w szkole rodzenia. Trochę mu to pomogło.
Miał jeszcze raz spróbował skontaktować się z Kimem. Bo może mu się jednak coś stało – czarne myśli mimo wszystko nie potrafiły od niego odejść. Kiedy już miał kliknąć na zieloną słuchawkę, którą widział na ekranie, usłyszał, że pod dom podjeżdża samochód. Daesoon zawsze parkował na poboczu, bo podwórko było za małe, aby zmieścił się na nim samochód. Jaemin podszedł do okna i wyjrzał przez nie. Odetchnął.
             Nic ci się nie stało, po prostu zapomniałeś. – Udał się do przedpokoju, gdzie chłopak pojawił się po chwili.
             O, czekasz na mnie? – Kim zdjął buty, a potem wiosenny płaszcz.
             Mhm. Dzwoniłem do ciebie, pisałem.
             Telefon mi się wyładował. Zapomniałem go wczoraj podłączyć.
             A to nie mogłeś od kogoś do mnie zadzwonić i powiedzieć, że nie przyjedziesz wcześniej?
             Po co? Przecież wiedziałeś, gdzie jestem. – Kim skierował kroki do łazienki, gdzie umył ręce.
             A gdyby coś się mi działo, to nawet…
             A działo ci się coś? – zapytał z zainteresowaniem Daesoon, wycierając ręce.
             Nie, ale czekałem na ciebie. Miałeś być wcześniej. – Oparł się o ścianę, trzymając ręce na brzuchu.
             Miałem, ale Minho zaprosił mnie na pizzę, a potem tak się rozgadaliśmy, że zrobił się wieczór. A co? Miałeś jakieś plany?
             Miałem plany? – Zdenerwował się Jaemin. – Obaj je mieliśmy. Zakupy. Pamiętasz?
             Zaku… – Kim przesunął ręką przez włosy, burząc ich idealne ułożenie. – Zapomniałem.
             Wszystko ci wylatuje z głowy, kiedy tylko spotykasz się z tym chłopakiem. – Lee poczuł ukłucie w dole brzucha, ale zignorował to.
             Nie bądź zazdrosny. – Daesoon udał się do kuchni, chcąc się czegoś napić, bo nie był głodny. – Na zakupy pojedziemy jutro.
             I pewnie będzie tak samo jak dzisiaj. Pojutrze znów to samo. Kim odwrócił się do Jaemina ze złością.
             Przepraszam bardzo, ale nie mogę być zawsze na twoje polecenie. Poza tym Minho miał urodziny, imprezy nie robił, więc poszliśmy coś zjeść. Jutro kupimy to, co trzeba.
             Nie trzeba, sam kupiłem, a co do reszty to jutro moja mama to kupi. – Chciał już wyjść, ale zatrzymał go wściekły głos Daesoona.
             Zaraz! Sam pojechałeś na zakupy i dźwigałeś?! Wiesz, że ci nie wolno, bo zrobisz krzywdę dziecku! O czym ty, idioto, myślisz?!
             Cały ty! – Lee wycelował palec w chłopaka. – Miły jednego dnia i wbijający nóż w plecy drugiego dnia. Wiesz co? Panuj lepiej nad swoją agresją.
             Nie mów mi, co mam robić! To ty postąpiłeś nieodpowiedzialnie!
             Ja?! – Znów pojawiło się to samo ukłucie. – A ty jak postąpiłeś?! Byliśmy umówieni. Jutro mogłeś się umówić z… Minho. I nie nazywaj mnie idiotą. – Wbrew Jaeminowi pojawiły mu się łzy w oczach. – Sądzisz, że skrzywdziłbym naszego syna?! Tak myślisz?! Kupiłem takie rzeczy, aby nie były ciężkie. Wiem, co mam robić! Nie jestem głupi, chociaż mam wrażenie, że od zawsze mnie za takiego uważałeś.
             Och, daj spokój, nie dramatyzuj, bo to, co mówisz, to już nie jest podobne do ciebie i nie zrzucaj winy na hormony!
             A to co ty robisz, to… cały ty. I w kim ja się… – urwał, bo powiedziałby za dużo. Zdradziłby swoje uczucia, czego nie chciał robić. Zdenerwowany odwrócił się i poszedł do swojego pokoju.
Usiadł na łóżku i oparł się o ścianę. Pociągnął nosem. Nie chciał płakać, ale zabolało go to, za kogo chłopak go ma. Nie rozumiał tego, jak Daesoon mógł choćby przez chwilę pomyśleć, że on zrobiłby coś, co by skrzywdziło dziecko. Przecież tak dba o maleństwo. Nieraz bywa  mu ciężko, ale w życiu by nie zrobiłby niczego, co by skrzywdziło ten cud, który w sobie nosił. Czy Daesoon nie widział, że to jego zachowanie bardziej wpływa na ich syna. To przez niego Jaemin się denerwował.
             Wiesz co, synku? Dla niego jestem idiotą. Dawno już tego nie mówił. A ja… – Jęknął,  bo ukłucie, które do tej pory pojawiło się dwa razy, teraz stało się o wiele mocniejsze i trwało. Na pewno nie było to kopnięcie. – Co się dzieje? Daesoon! Dae, chodź tutaj!
Dopiero po dobrej chwili w drzwiach pojawił się wściekły Kim. Ledwie tylko spojrzał na Jaemina, natychmiast do niego podbiegł.
             Co się dzieje?
             Nie wiem. Kłuje mnie, o tutaj. – Pokazał dół brzucha. – Nigdy czegoś takiego nie miałem.
             Jedziemy do szpitala. Natychmiast. – Pomógł Jaeminowi wstać i założyć sweter, a potem poprowadził go do przedpokoju. Usadził chłopaka na stojącym obok krześle i pomógł założyć buty.
             Coraz bardziej kłuje.
             Może trzeba karetkę wezwać.
             Nie. Zawieziesz mnie. Jak będziesz prowadził, to zawiadomię doktora Kwona.
Zebrali się bardzo szybko. Tak jak Jaemin mówił, zadzwonił w samochodzie do swojego lekarza. Mężczyzna akurat rozpoczął dyżur i powiedział, że będzie ich oczekiwać. Miał nawet czekać na nich przy wejściu, żeby nie musieli przechodzić przez żadne rejestracje i tego typu rzeczy. Miał od razu przyjąć ciężarnego na oddział i go zbadać. Chłopak też zadzwonił do swojej mamy, wiedząc, że bardzo by się gniewała, gdyby jej nie zawiadomił. Niestety nie mogła się wyrwać z pracy jeszcze przez dwie godziny. Obiecał, że któryś z nich będzie ją o wszystkim informował.
 Daesoon prowadził szybko, ale ostrożnie, więc pod szpitalem pojawili się w mgnieniu oka. Jijang czekał już na nich z wózkiem i pielęgniarką. Kiedy Jaemin z pomocą Kima usiadł na wózku, wściekły Daesoon syknął:
             Gdybyś nie dźwigał, nic by się nie działo.
             Gdybyś na mnie nie krzyczał i wrócił tak, jak to ustaliśmy, też nic by się nie stało – warknął Lee. – I zamknij się lepiej.
Doktor Kwon popatrzył po nich ze zmarszczonymi brwiami. Idąc bok nich korytarzem, poprosił, aby wytłumaczyli mu, coś się stało. Daesoon oczywiście przedstawił swoją wersję wydarzeń, jeszcze bardziej denerwując Jaemina. Lekarz tylko pokiwał głową, mówiąc:
             Zalecałem, aby Jaemin miał spokój. A to, co teraz widzę, nie mogę nazwać spokojem. Zaręczam, że na to, co się teraz dzieje, nie wpłynęło podniesienie lekkiej torby z zakupami. – Spojrzał srogo na Daesoona, który zatrzymał się, jakby czymś został rażony. – Proszę tu zostać. Tak będzie lepiej dla waszej trójki – dodał Jijang, zabierając ulubionego pacjenta na salę, gdzie miał go zbadać.
Tymczasem Daesoon nagle oklapł, kiedy dotarły do niego pewne rzeczy. Spokój, Lee powinien mieć spokój, a ja go zdenerwowałem, pomyślał. Jeżeli coś im się stanie, to będzie moja wina. Osunął się na pobliskie krzesło i wpatrzył się w drzwi, za którymi wiele mogło się wydarzyć.

~*~


Minęła godzina, kiedy doktor Jijang Kwon stanął przed siedzącym na korytarzu chłopakiem. Daesoon poderwał się na nogi.
             Co z nimi?
             Lee śpi. Zostanie przez kilka dni w szpitalu. Nic złego się nie stało, ale wolimy go mieć pod obserwacją. To było tylko ostrzeżenie. Ciągle powtarzałem, że chłopakowi nie wolno się denerwować. Jeszcze raz takie coś, to może nastąpić przedwczesna akcja porodowa. Wierz  mi, że to mogłoby się źle skończyć dla waszego syna.
             Ale wcześniak…
             Wcześniak, którego nosiła pod sercem kobieta, ma więcej szans. Nie wiemy jeszcze dlaczego, ale te, które nosił mężczyzna, kiedy urodzą się za wcześnie… Przeżywa tylko pięć procent takich dzieci. Większość ma potem problemy ze zdrowiem. Weź to pod uwagę. Jeżeli chcecie mieć zdrowe i żywe dziecko, to trzeba zadbać o spokój i komfort ciężarnego ojca. Z tego co się zorientowałem, dzisiaj tak nie było.
             Ale…
             To nie to, że podniósł kilka rzeczy, to nerwy sprawiły, że tu się znalazł. Siadaj, coś ci opowiem. Jaemin zna tę historię.
Daesoon skarcony przez lekarza usiadł potulnie, a Jijang zajął miejsce obok niego, zaczynając swoją opowieść o nienarodzonych bliźniakach, których był ojcem. Dziewiętnastoletni chłopak słuchał uważnie i powoli zaczynał rozumieć swoje błędy. Te dawne i te obecne. Nic nie mogło być ważniejszego od dziecka i tego, kto nosił je pod  sercem. Nie liczyły się jego chęci wyrwania się z domu, pragnienia zabawy, spotykania z nowo poznanymi ludźmi. Nie był beztroskim nastolatkiem, który poszedł na studia. Nie był wolny, by mógł robić wszystko to, na co przyszła mu ochota. Miał obowiązki. Jego życie tamtej nocy, kiedy przespał się z Jaeminem, zmieniło się i to bardzo. Teraz kiedy miał zostać ojcem… Właściwie to już nim był, powinien zacząć myśleć. Stać się dorosłym, a nie głupim, rozpuszczonym dzieciakiem. Jeżeli teraz nie zadba o to, co ma, może to stracić.
Kiedy został sam, siedział jeszcze chwilę, po czym zerwał się i poszedł do swojego samochodu. Tam ze schowka wyjął dwie książeczki, które wczoraj kupił. Wrócił z nimi na oddział, na którym leżał Jaemin. Doktor Kwon powiedział mu, że będzie mógł wejść do Lee. Podał mu też numer sali, w której chłopak leżał. Odnalazł ją i wszedł ostrożnie do środka. Jae leżał na łóżku pod oknem, a oprócz niego było jeszcze dwóch mężczyzn. Obaj byli ciężarni, ale nie interesowali Daesoona. Powolnym krokiem zbliżył się do łóżka Jaemina. Przysunął sobie okrągły, metalowy stołek i usiadł na nim. Przyjrzał się śpiącemu. To była jego wina, że chłopak znalazł się tutaj. Wyciągnął rękę i pogłaskał go delikatnie po policzku. Nie chciał go obudzić, po prostu poczuł, że musi go dotknąć. Zabrał rękę, kiedy Lee się poruszył. Otworzył książeczkę i powiedział do schowanego pod kołdrą brzucha.
             Hej, maleńki. – Nie nadali jeszcze dziecku imienia. Nie mogli się na żadne zdecydować, a poza tym nie chcieli zapeszyć. Mama Jaemina była bardzo przesądna, a oni temu ulegli. Na szczęście mieli kilka propozycji imion i wierzył, że po ujrzeniu dziecka będą wiedzieć, które mu nadać. – Mam tu dla ciebie kilka bajek. – Przysunął się bliżej. Otworzył książeczkę zawierającą bajki całego świata. – Twój tatuś będzie spać, a ja ci poczytam. Muszę tylko powiedzieć – szeptał – że przepraszam was obu. To się nie powtórzy.
             Nie obiecuj, jeżeli nie będziesz mógł spełnić obietnicy – odezwał się Jaemin, unosząc leniwie powieki.
             Myślałem, że śpisz.
             Nie. Drzemałem tylko, a ty tak głośno się zachowujesz, że trudno spać. – Uśmiechnął  się. Widać, że był zmęczony. – Ale bajek to i ja chętnie posłucham.
             Mhm. – Przeniósł wzrok na tekst i zaczął czytać: – Dawno, dawno temu żył królik i żółw…
YuRin zdenerwowana stanęła przed drzwiami sali, w której leżał jej syn. Było już bardzo późno i nie sądziła, że wpuszczą ją na oddział, ale na szczęście doktor Kwon przekazał w recepcji, że mają to zrobić. Jej zdaniem to był nie tylko niesamowity lekarz, ale i człowiek. Cieszyło ją to, że to na niego trafił Jaemin.
Nie weszła do pokoju po tym, co zobaczyła. Nie chciała psuć tej atmosfery, która teraz utworzyła się pomiędzy jej synem i Daesoonem. Wyglądali jak prawdziwa para. Właściwie wyglądali jak rodzina, która się bardzo kocha. Postała chwilę i uspokojona  postanowiła wrócić do domu. Jutro tu przyjdzie i czuła, że Daesoon będzie tu każdego dnia.

~*~


Tydzień wbrew pozorom minął szybko. Jaemin nie mógł narzekać na pobyt w szpitalu, bo źle mu nie było, a do tego zapewniono opiekę jego dziecku. Chłopak przeszedł  szereg różnych badań. Dostał inne leki, a przede wszystkim witaminy. Od tego momentu miał na siebie szczególnie uważać. Jeżeli cokolwiek lub ktokolwiek go zdenerwuje, powinien się od tego odciąć. W grę wchodziło życie i zdrowie dziecka.
             Masz wszystkie rzeczy? – zapytał Daesoona.
             Tak. Miałeś tylko tę torbę. Wszystko do niej spakowałem. Wypis już masz?
             Mam. Możemy iść. – Pożegnał się jeszcze z mężczyznami, z którymi leżał w pokoju szpitalnym, a potem z radością udał się za Daesoonem do jego samochodu. Obserwował chłopaka, który przez kilka dni przesiadywał u niego. Oczywiście Kim jeździł na zajęcia, ale wyrywał się z uczelni, jak tylko mógł i przyjeżdżał do szpitala. Dużo czytał dziecku, puszczał mu muzykę. Mimo miejsca gdzie Lee przebywał, to były dobre dni. Ani razu się nie posprzeczali, Kim nie darł się na niego. Wyglądało na to, że sytuacja także jego przeraziła i starał się być spokojny.
             W domu położysz się od razu do łóżka.
             Dae, chyba zwariowałeś. Wystarczająco się wyleżałem. Poza tym mogę robić to, co do tej pory. Nawet do szkoły rodzenia mogę chodzić. Tylko muszę unikać niektórych ćwiczeń. Nie zamkniesz mnie w domu. I dlaczego się śmiejesz?
             Nieważne. Wsiadaj.
             Powiedz.
             Bo jak lew walczysz o swoje. – Oparł się rękoma o dach samochodu. – Kiedy nie rządzą tobą hormony, znów pojawia się ten stary, odważny Jaemin.
             On zawsze jest w pobliżu. Tylko ma teraz duży brzuch i jest bardzo głodny. Zjadłbym…
             Wsiadaj, w domu czeka cię wyżerka.
Lee posłuchał, bo naprawdę był głodny jak wilk. W szpitalu nie karmili zbyt dobrze. Wielu potraw po prostu nie lubił i były takie jakieś bez smaku.
             Wiesz, co bym zjadł?
             Nie mów tego. Błagam, nie mów. Ostatnio opowiedziałeś mi o tej mieszance i prawie puściłem pawia.
             To było tylko…
             Błagam, nie.
Tym razem Jaemin się roześmiał.
             Delikatny jesteś.
Całą drogę do domu prowadzili lekką, żartobliwą rozmowę. Jaemin czuł się doskonale.  Ale jeszcze lepiej się poczuł, kiedy wszedł do domu. Ledwie rozebrał się w przedpokoju, Daesoon zaprowadził go do salonu, w którym czekali na niego mama, pan Kim, a także JunHo oraz Hooyun Park, jak zawsze cichy i małomówny, a także rozgadany WooJon Gim i stojąca z boku EuRa.
             Co wy tu robicie?
             Uznaliśmy, że warto zrobić ci niespodziankę i przyjechaliśmy. Studia bez nas się obejdą przez dzień lub dwa – wytłumaczył Gim. – I mamy tony prezentów. – Cieszył się, jakby miał pięć lat i to było jego święto.
             Siadaj. – JunHo wskazał Jaeminowi miejsce w fotelu. Lee popatrzył pytająco na Daesoona.
             Wprosili się – odpowiedział chłopak. – Nie miałem nic do powiedzenia. Poza tym prezenty przynieśli, to jak by można było im odmówić? – Puścił mu oczko.
Lee usiadł wygodnie i zaraz jego oczom ukazał się olbrzymi miś podarowany przez Gima.
             Będę wujkiem, więc pozwoliłem sobie go kupić. Mamy jeszcze ubranka dla dziecka, wybierała je EunRa, gry tak na przyszłość i cały stos potrzebnych wam rzeczy.
Jaemin wzruszył się tym wszystkim. Ci ludzie naprawdę przyszli tutaj, wyglądali na szczęśliwych i uszczęśliwili jego. Może nie miał dużej rodziny, ale miał ich. Nawet WooJonga i Hooyuna, którzy jeszcze kilka miesięcy temu sobie z niego głupio żartowali. Rodzinę można stworzyć też z przyjaciół, pomyślał, otwierając kolejne prezenty i oglądając śpioszki, buciki i inne rzeczy przeznaczone dla noworodka, a także dla starszego malucha.
             Wszystko pięknie, ale… Nadal jestem głodny – powiedział, a kilka osób podsunęło mu to, co stało na stoliku. Podążył wzrokiem do Daesoona sprzątającego z podłogi kolorowy, porozdzierany papier. Chłopak w tym samym czasie popatrzył mu w oczy.
             No co? – zapytał Kim, uśmiechając się.
             Dziękuję – odpowiedział Jaemin. To wystarczyło.
Czasami zwykłe „dziękuję” znaczyło o wiele więcej niż wiele innych słów.
 



10 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że wrócisz do pisania. Naprawdę wierzę w ciebie!

    Co do opowiadania to boję się zakończenia, ale cóż, trzeba czekać!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Życzę dużo szczęścia spokoju i weny. Sama miałam ciężki zeszły rok, gdyż mój tata zginął wtedy w pracy i wiem jakie to dołujące. Nadal trudno się pozbierać. Jeśli chodzi o twoją książkę to mi nie przeszkadza to jak jest wydrukowana. Nie wygląda to tak strasznie i da się czytać, więc nie mam zamiaru jej reklamować. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi z powodu Twojego taty. Ty nawet nie miałaś czasu, aby się na to przygotować. Ja miałam, ale i tak... Sama wiesz. Trzymaj się i życzę Ci dużo siły.
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Albo ja czegoś nie kumam, albo coś tu jest totalnie nie halo, albo nie mam na imię Karolina. Mam tu na myśli to, że nie będzie dodruku Twojej książki? Dlaczego? Przecież kiedy książki powiedzmy Bartka zostały wykupione to oczywiście dodruk był. Nie rozumiem dlaczego Ciebie odrzucili. Czyżby chodziło oto, że napisałaś prawdę w sprawie drukarni? Chciałam kupić książkę. Nie każdy mógł to zrobić w przedsprzedaży. Nie każdego na to było stać przed świętami. Przykro mi, że nie mogę już kupić Spontanicznej. Na ebooku mi nie zależy, ponieważ mam ten tekst skopiowany z bloga. Za to chciałam mieć książkę papierową, w dodatku z moim ukochanym tekstem. Założę się, że nie jestem osamotniona. Został popełniony błąd, co nie było twoją winą, Luana, a ich. Dlatego nie rozumiem tego, że dodruku nie będzie. Śmieszne to po prostu i tyle. Widać jak cię traktują i nie dziwie mnie, że odsuwasz się od wszystkiego i od pisania. A ja czułam, że Beezar lepszy, mimo że tam nie ma szans na książkę papierową. Żałuję, że nie mogłam kupić Spontanicznej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czuję podobnie. Chociaż osobiście nawet ta nieco wadliwa wersja byłaby dla mnie czymś cudownym, bo strasznie chciałam mieć tę książkę Luany w swojej biblioteczce. Za nic bym jej nie zwróciła, ale rozumiem co autorka miała na myśli.

      Usuń
    2. Też chciałam mieć jej książkę. Nie mogłam jej wcześniej kupić. :(

      Usuń
    3. Właśnie po Nowym Roku chciałabym kupić twoja książkę.

      Usuń
    4. Niestety, do kupienia jest i będzie tylko ebook, a wiem, że wielu osobom zależało właśnie na wersji papierowej nie elektronicznej. Nie ja o tym jednak decyduję za decyzja zapadła taka jaka zapadła. Przykro mi, że czekaliście na dodruk i go nie będzie. Raczej w tej sprawie się nic nie zmieni.

      Usuń
  4. Na początek Luano.
    Jak wspominałam wcześniej powodzenia w tworzeniu/
    Wierzę, że powstaniesz z tego niebytu. Potrzebujesz tego i mam nadzieję, że dasz radę poradzić sobie ze wszystkim.
    Tymczasem wracam do rozdziału.
    Kim jak zwykle się nie popisał, ale może swoim zachowaniem tłumi własne uczucia?
    Sama nie wiem. Mam straszny mętlik w głowie, którego nie umiem określić.
    Sama nie wiem, ciężko to wszystko ująć.
    Nie mogę uwierzyć, że to prawie koniec.
    A potem przerwa.
    Ta przerwa mnie przeraża i boje się co będzie dalej.
    No cóż będę czekać na kolejne rozdziały i trzymać mocne kciuki za Ciebie.
    Ściskam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejka,
    no nareszcie Deasson zrozumiał, i już chyba będzie bardziej odpowiedzialny, ciekwe jak by Kim zareagował gdyby  Jeamin powiedział że jest w nim zakochany, jakich ma wspaniałych przyjaciół...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)