17 grudnia 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 20



 Hejo. :)
Ja tylko na chwilę, aby przypomnieć, że sklep Book-self.pl od 1 stycznia będzie zawieszony z powody prac technicznych. Teraz są tam promocje niektórych ebooków oraz książek. Moje też się tam znajdują, ale nie wszystkie. Za to na Beezar.pl macie wszystkie moje teksty w obniżonych cenach do końca roku. Może kilka dni dłużej. Tutaj wrzucam link do informacji sprzed kilku dni: Klik

Dobra, miało być krótko, ale przypomniałam sobie o czymś. Jest to info dla osób, które kupiły książkę "Spontaniczna decyzja". Bardzo Was przepraszam za te poprzesuwane marginesy. Drukarnia musiała zawalić, a ja nic o tym nie wiedziałam, bo książkę dostałam dopiero w tym tygodniu. Jestem zawiedziona, bo ja osobiście bym taką książkę odesłała i nie podoba mi się to jak jest przez to wykonana, jeżeli chodzi o marginesy. Tak nie powinno być, ale po tak długim czasie już nie da się nic zrobić. Jeszcze raz przepraszam.
A dla zainteresowanych tym o co chodzi wrzucam zdjęcie.Moim zdaniem niewiele brakowało, a ucięłoby tekst.



W szkole rodzenia pojawili się punktualnie. Jaemin miał nadzieję, że będzie się tutaj dobrze czuł. Miał na sobie wygodny, granatowy dres. Pod bluzę założył koszulkę z krótkim rękawem na wypadek, gdyby mu się zrobiło gorąco. Na sali, do której wprowadziła go uśmiechnięta kobieta, byli już inni uczestnicy zajęć. Głównie pary mieszane, ale znaleźli się też pary jednopłciowe. Wszyscy siedzieli na podłodze. Ciężarne osoby opierały się o piersi swoich towarzyszy. Z tego co wiedzieli, to wszyscy byli tutaj pierwszy raz.

– Zajmijcie miejsce. – Wskazała kobieta, która ich tu wprowadziła, na kawałek podłogi. – Wyjaśnię to, do czego przygotowują państwa te zajęcia. Nauczymy państwa, jak radzić sobie z bólem i lękiem. Pomogą w tym ćwiczenia oddechowe, wzmacniające i rozluźniające mięśnie. Ich zbawienne skutki odczujecie w czasie ciąży, przed i po porodzie. Nauczymy o metodach znieczuleń, co zabrać ze sobą do szpitala, kiedy zacznie się akcja porodowa. Już na miesiąc przed wyznaczonym terminem porodu dobrze jest spakować torbę z potrzebnymi rzeczami. Zaręczam, że kiedy nadejdzie ten wyczekiwany dzień, a często i noc, nie będzie na to czasu. Nauczymy, jak radzić sobie po porodzie. Dzięki lekcjom dowiedzą się też państwo, na czym polega połóg, jak radzić sobie, gdy dopadnie huśtawka nastrojów, rozczarowanie, przygnębienie czy depresja poporodowa. Dowiedzą się też państwo, jakie prawa przysługują waszemu dziecku i rodzącej matce czy rodzącemu ojcu. Zajęcia odbywają się trzy razy w tygodniu, ale to od państwa możliwości, zdrowia zależy, jak często będą państwo w nich uczestniczyć.

Jaemin słuchał tego wszystkiego i poczuł, że zrobił dobrze, zapisując się do tej szkoły. Na pewno wiele się dowie i czas tutaj nie będzie stracony. Cieszył się, że ma przy sobie Daesoona. Bardzo go teraz potrzebował. Bardziej niż w początkowych miesiącach ciąży. Wszystko przez to, że z każdym dniem poród był coraz bliżej, a on lękał się wszystkiego. Nawet tego, co będzie po porodzie. Opiekowanie się dzieckiem nie było niczym łatwym. Czytał, że wiele rodzących rodziców czuło zmęczenie, nie wysypiali się, nie mieli chwili dla siebie. Dlatego tak bardzo była potrzebna pomoc drugiego z rodziców.

Zajęcia, z małą przerwą, trwały dwie godziny, podczas których było bardzo dużo śmiechu. Grupa, w której udało im się być, była bardzo rozrywkowa, a czas dzięki temu zleciał bardzo szybko. Jaemin wiedział, że tu wróci. Czuł się doskonale nie tylko fizycznie, ale psychicznie. Żałował, że nie zapisał się wcześniej. Ale podobno ten czas, w którym się pojawił, też był bardzo dobry. Daesoon bardzo mu pomagał podczas ćwiczeń oddechowych. Lee, żegnając się z prowadzącą i innymi, był pewny, że od teraz sobie ze wszystkim poradzi. Owszem strach przed porodem nie minął, ale wierzył, że go oswoi.

Wrócili do domu zadowoleni. Dużo rozmawiali w samochodzie. W sumie to Lee bez przerwy mówił, a Daesoon tylko potakiwał. Później w domu ciężarny chłopak opowiedział wszystko mamie, kiedy ta wróciła z pracy. Rodzicielka chętnie słuchała i była wdzięczna Daesoonowi za to, jak opiekował się jej synem. Wierzyła, że kiedyś ten młody człowiek odwzajemni uczucia Jaemina. Tworzyli piękną parę.

             W domu też mam ćwiczyć oddechy – mówił podekscytowany Lee. – A, i muszę jeszcze dostarczyć im badania od lekarza. Muszą wiedzieć, czy wszystko jest w porządku i jakie  mogą zalecić ćwiczenia fizyczne. Z tego co mówił doktor Kwon, to nic nie stoi na przeszkodzie, bo w takich szkołach wiedzą co robią. Wie, jakie są to ćwiczenia. Nie będziemy przecież biegać po boisku.

             Chętnie byś to zrobił – wtrącił Daesoon, rozsiadając się na kanapie w pokoju, w którym tego wieczoru przebywała cała trójka.

             Pewnie, że tak. – Oparł się bokiem o ojca swojego dziecka i położył nogi na siedzisku sofy. – Nawet nie wiesz, jak mi brakuje grania w nogę.

             To jak już będziesz mógł, rozegramy jakiś meczyk z weekend, kiedy chłopaki przyjadą.

             Chętnie. Nasz syn będzie nam kibicować.

Dzwonek do drzwi sprawił, że przerwali rozmowę, a YuRin podążyła wpuścić gościa, którego się spodziewała.

             To chyba mój tata – stwierdził Kim, rozpoznając głos rodzica. Po chwili w pokoju pojawił się Kangsoon.

             Nie wstawajcie – poprosił gość, dostrzegając, że obaj chłopcy chcieli go przywitać z szacunkiem. – Jaeminie, jak się czujesz?

             Bardzo dobrze. Mały tylko ciągle kopie.

             Będzie piłkarzem. Ma tę smykałkę po nas – dodał Daesoon. – Masz dziwną minę, tato. Kangsoon usiadł w fotelu. Potarł dłonią czoło.

             Rozmawiałem z twoją mamą.

             O Taesoon?

             Tak. Jeszcze raz próbowałem ją przekonać, że źle robi, zakazując tobie spotkań z siostrą.

Nie zgodziła się. Co więcej… SooJung zażądała rozwodu.

             Jak to? Mama… – Zacisnął usta.

 Jaemin wyprostował się i spojrzał na Dae. Chłopak był bardzo zdenerwowany. Na pewno wierzył, że wszystko będzie dobrze i ich rodzina kiedyś znów się połączy. Tymczasem okazało się, że jego marzenia stały się nierealne.

             Twoja mama zawsze była przeciwniczką rozwodów, wiem o tym, synu. Niestety, powiedziała, że poniesie te konsekwencje, a jej rodzina to na pewno zrozumie. Wykluczyła cię z rodziny, a teraz mnie. – Westchnął ciężko, ale nie było po nim widać, że to go martwi.

             Za to, że nam pomagasz?

             Tak, ale nie mam zamiaru niczego zmieniać. Muszę przyznać, że już od jakiegoś czasu twoja mama i ja… Nie ma niczego pomiędzy nami, co by nas trzymało razem. To było nieuniknione.

Daesoon nadal nie mógł w to uwierzyć. Jego rodzice rozstawali się? Przecież kochali się.

Nie, to niemożliwe!

             Jak to nic was razem już nie trzymało?

             Synu, nie kocham twojej mamy, a ona mnie. Byliśmy razem, bo tak trzeba, bo takie są konwenanse, tradycja. Jak widać nawet ona ma dość. Byliście też wy. Ty i twoja siostra. Ale ty sobie poradzisz, masz nową rodzinę.

             Co z Taesoon? Jak ona to przetrwa? Ma trzynaście lat.

             Tae zostanie z mamą. Zrozum, tak będzie lepiej. Sprzedamy dom…

Daesoon nie mógł tego dłużej słuchać. Wstał i wyprostowany jak struna wyszedł z pokoju.

Kangsoon chciał za nim pójść, ale Jaemin go powstrzymał.

             Ja z nim porozmawiam. – Obawiał się tego trochę, bo chłopak był wściekły, a kiedy Daesoon był w takim stanie, to nie panował nad słowami. Niestety w takich chwilach potrafił uderzyć bardzo celnie tam, gdzie najbardziej zabolało.

             Chcę być sam! – krzyknął dziewiętnastolatek, słysząc, że ktoś wchodzi do pokoju, w który dzielił z Jaeminem.

             To ja. Mnie też wyrzucisz?

             Mam na to ochotę. Nie praw mi teraz kazań, nie mów, że wszystko będzie dobrze. Nie znoszę tego. Rozumiesz, co się dzieje?! Moi rodzice się rozwodzą! Nie będą już razem. Nie będę miał ich obojga.

             Nie będą razem, ale nadal będą.

             Miałeś tak nie mówić! – krzyknął na Jaemina. – Nadal będą? Czy ty siebie słyszysz? Czy ty w ogóle siebie słyszysz i wiesz, co mówisz?! – Naskoczył na Jaemina, wyrzucając ręce na boki.

Lee wziął głęboki oddech. Dobra, dostawał rykoszetem, ale da radę.

             Tak, wiem co mówię. Co z tego, że twoi rodzice się rozstają? Nie masz pięciu lat. A poza tym i tak ich masz. Cały czas. Ja mam tylko mamę – łzy stanęły mu w oczach – i wiesz co? Wolałbym, aby moi rodzice byli po rozwodzie, bo to byłby mniejszy ból niż ten, kiedy każdego dnia uświadamiam sobie, że mój tata nie żyje i jak bardzo za nim tęsknię. Nigdy nie zobaczy swojego wnuka. Zapominam, jaki miał głos. Tak bardzo boli cię to, że dwoje ludzi, którzy już niczego do siebie nie czują, nawet przyjaźni, się rozstaje? To sobie wyobraź, co  byś czuł, będąc na moim miejscu. – Otarł ze złością łzę spływającą po policzku.

Daesoon przymknął oczy. Odetchnął kilka razy głęboko.

             Moja mama też nigdy nie zobaczy swojego wnuka.

             Ona żyje. Jeszcze zmieni zdanie. – Ostrożnie podszedł do niego, wyczuwając, że chłopak się uspokoił. Chwycił jego dłonie, uniósł i obie ucałował.

             Dla niej umarłem. Wiesz, co czuje ktoś, komu mama mówi, że żałuje…

             Nie wspominaj o tym. – Położył dłoń na jego policzku. – Nikt nie powiedział, że tak będzie zawsze. Ja tam wierzę, że ona kiedyś zmieni zdanie. – Wstrzymał oddech, a gdy wypuścił powietrze, zapytał: – Żałujesz, że… Że począłeś to dziecko ze mną?

             Słucham? – Zmarszczył brwi, nie wierząc w to, co Jaemin mówi.

             Gdyby nie to, twoja rodzina…

             Przestań! – Odsunął się od chłopaka. – Pomyśl, zanim coś powiesz! Miałbym żałować tego, że będziemy mieć syna?

             Że ze mną będziesz mieć dziecko. To mam na myśli. To przeze mnie ona się ciebie wyrzekła. Twoja mama nigdy mnie nie lubiła. Od zawsze mną gardziła. Kiedy miałem piętnaście lat, szczególnie czułem jej nienawiść. – Może ona wiedziała, co czuję do jej syna, zapytał w myślach sam siebie, i jej się to nie podobało? Przecież nie dorastam do pięt jej pierworodnemu. Miała takie plany wobec niego.

             Obdzielała mnie nią – powiedział Kim cicho. – Obdzielała mnie nienawiścią do ciebie. Od zawsze zabraniała mi się z tobą bawić, a kiedy dorośliśmy, wtedy szczególnie, jakby to było jej celem wartym wszystkiego, opowiadała mi, jaki jesteś zły, twoja rodzina ma niższy status niż nasza. Powtarzała w kółko, że nie wolno mi się z tobą zadawać. Niczego nie osiągniesz i taki przyjaciel jak ty tylko mnie ośmieszy i wiele innych rzeczy. Ziarno wykiełkowało podsycane moim charakterem i jej trucizną. – Usiadł i pochylając się, ukrył twarz w dłoniach. – A mimo tego jaka ona jest…

Jaemin zajął miejsce obok chłopaka i położył mu dłoń na plecach, masując je kolistymi ruchami.

             Tęsknisz za nią.

             Konkretnie za moją rodziną. Za tym, byśmy byli razem. Bym mógł zabrać ciebie i naszego syna do nich w odwiedziny, spędzać razem czas. Ale masz rację. – Wyprostował  się.

             Nadal mam rodziców. A gdy byliśmy razem, to nie było idealnie. I byłem dupkiem. – Popatrzył w bok na Jaemina. – Nadal nim bywam.

             Nadal, ale lubię, gdy masz takie dni jak wczorajszy czy dzisiejszy. Jesteś słodki. – Zaśmiał się.

             Facet nie może być słodki. – Cmoknął usta Jaemina i wstał. – Porozmawiam z tatą. Tak szczerze. Obu jest nam to potrzebne.

Jaemin został sam, wdzięczny, że wściekłość Daesoona tak szybko została ułagodzona.  Nie lubił, kiedy chłopak był taki. Nie lubił też, kiedy Kim się od niego oddalał, tak jak ostatnio to było. Miał nadzieję, że kolejne tygodnie będą w miarę takie jak te ostatnie dwa  dni. Spokojne, szczęśliwe i Daesoon będzie przy nim.

Do pokoju weszła YuRin.

             Zostawiłam ich samych. Uśmiechasz się.

             Dobrze mi, mamo. Naprawdę mi dobrze.

             Bardzo mnie to cieszy. – Usiadła przy nim.

             Wiesz, że jesteś najlepszą mamą na świecie?

             Na pewno będę najlepszą babcią. – Roześmiała się. Już nie mogła się doczekać, kiedy weźmie na ręce wnuka. – To zanim pójdę zrobić kolację, opowiedz mi jeszcze o tej szkole rodzenia. Za czasów, kiedy byłam z tobą w ciąży, to czegoś takiego nie było.

             Świat idzie do przodu. – Uśmiechnął się do niej i zaczął opowiadać jej o ludziach, których poznał na zajęciach, ale myślami  był przy Daesoonie i jego rozmowie z ojcem.



~*~



W niedzielne popołudnie Jaemin autobusem dotarł do swojego przyjaciela. Chłopak mieszkał w mieszkaniu i Lee musiał wjechać windą na czwarte piętro. Nie lubił wind, ale nie dałby rady wejść po tylu schodach i nie zmęczyć się. Szczególnie bał się o plecy i nogi, by go nie bolały bardziej niż zwykle. Przeszedł wąskim korytarzem i stanąwszy przed  odpowiednimi drzwiami, nacisnął dzwonek. Drzwi po chwili się otworzyły, ujawniając postać JunHo. Chłopak po powitaniu wpuścił go do maleńkiego przedpokoju, gdzie Lee zdjął buty i kurtkę.

             Nie ma nikogo?

             Nie. Wszyscy są u wujka na urodzinach. Jakoś udało mi się od tego wywinąć. Ale nie powiem, mama nie była zadowolona. – Zaprowadził Jaemina do swojego pokoju. Niewielkie pomieszczenie mieściło w sobie jednoosobowe łóżko, stolik, wąską, narożną szafę i biurko.

             Czyli twoi bracia nie będą nas podsłuchiwać? – Rozsiadł się na łóżku, opierając plecy o ścianę za sobą. Wziął na kolana poduszkę, której poszewka miała frędzle. Zawsze lubił się nimi bawić.

             Tym razem nie. Soku?

             Tak.

Kiedy Jaemin czekał na przyjaciela, rozglądał się po pomieszczeniu, przypominając sobie czasy, kiedy spędzał tutaj prawie każdą wolną chwilę. A wtedy siedmioletni bracia JunHo ciągle im przeszkadzali lub podsłuchiwali.

             Bliźniacy wypili cały sok pomarańczowy – powiedział JunHo, wchodząc do pokoju z dwoma szklankami napełnionymi czymś czerwonym. – Ale porzeczkowy został.

             Też lubię. – Wziął od przyjaciela szklankę i od razu się napił.

             Widzę, że chciało ci się pić. – Cheong zajął miejsce po drugiej stronie łóżka, podwijając nogę pod siebie.

             Mhm.

             Myślałem, że Daesoon przyjdzie.

             Nie mów, że się nie cieszysz z jego nieobecności. Daesoon miał inne plany. – Zawinął palcami frędzel z poduszki. – Zaplanował spotkanie ze swoimi nowymi znajomymi. Nie będę go przecież trzymał przy sobie. Nie jest moim więźniem.

             Dlaczego się tłumaczysz?

             Nie wiem. – Jaemin wychylił się lekko i odstawił na biurko sok. – Mam wrażenie, że muszę go bronić.

             Ja o nic go nie oskarżam. Chociaż uważam, że powinien być przy tobie. A jeżeli gdzieś wychodzi, to z tobą.

             JunHo, on i ja nie jesteśmy parą. Jest wolny…

             Nie jest wolny. Ma was i obowiązki.

             Oj, możesz być spokojny o to, że zajmuje się nami. Czasami jest kochany. Bywa okropny. Bardzo. – Pogłaskał się po brzuchu. – Ale bywa też miły. Wiesz, co wczoraj zrobił? Opowiedział bajkę naszemu synowi. A dzisiaj rano powiedział, że kupi kilka książeczek i będzie mu czytać. – Rozmarzył się.

             Jaeminie, przyjacielu, wpadłeś na całego.

             Wiem. Bezgranicznie go kocham.

             Powiedz mu to. – Cheong wstał, by wziąć laptop.

             Zwariowałeś? Nie mogę tego zrobić.

             To znaczy, że będziesz się wiecznie dusił?

             Lepiej powiedz, dlaczego ty i EunRa nie jesteście już razem.

             Jae, odwracanie kota ogonem nic ci nie da. Ale jak chcesz. – Tym razem JunHo usiadł bliżej przyjaciela. – A EunRa i ja… Szkolna miłość. Takie się czasami wypalają i rozpadają. Tylko ty potrafisz kochać przez całe lata. Po prostu poznała kogoś innego. Jeżeli jej z nim dobrze, to tylko mogę życzyć im szczęścia. To co, pogramy trochę jak za dawnych czasów?

             Jeszcze pytasz? Masz coś nowego?

             Pytanie. – Kliknął na ikonkę niedawno zamontowanej gry. – U mnie zawsze nowości. Jaemin dał mu kuksańca w bok.

             Dobrze, że wróciłeś – szepnął JunHo, spoglądając na Lee.

             Nigdzie nie odszedłem. To ty postanowiłeś wyjechać daleko hen.

             Mam na myśli to, że wśród tego wszystkiego, twojej ciąży, związku z Daesoonem, który waszym zdaniem nie jest związkiem, nadal pojawia się mój stary kumpel, z którym można pograć. – Podłączył do laptopa sprzęt, tak aby mogli grać na nim we dwóch. Podał jednego pada Jaeminowi.

             Zawsze byłem i nadal jestem. Może teraz moje priorytety się zmieniły i będą zmieniać,  w przyszłości utonę w stercie pieluch, ale na razie korzystaj. – Napił się jeszcze, zanim skupił swój wzrok na ekranie, oglądając z fascynacją intro nowej gry piłkarskiej.

Jaemin spędził u przyjaciela kilka godzin. Bardzo potrzebował tych chwil. Głupich rozmów, żartów, dowalenia przyjacielowi w grze i tej takiej normalności – jak to u nastolatków – którą miał, zanim wpadł z Daesoonem. Brakowało mu tego, ale nigdy tego co miał, nie zamieniłby na tę beztroskę, której się poddał. Kiedy wrócili rodzice JunHo, którzy uwielbiali Jaemina, tata chłopaka odwiózł go do domu. Dzięki temu Lee nie musiał tułać się po nocy po mieście.

Było już późno, kiedy umył się i położył do łóżka. Daesoona jeszcze nie było. Na esemesa odpisał mu, że dobrze się bawi w klubie karaoke. Podejrzewał, że chłopak wróci bardzo późno. Nie chciało mu się spać, więc zajął się czytaniem książki, którą kilka dni temu zaczął. Wciągnął się ponownie w fabułę, kiedy usłyszał, że ktoś wszedł do domu. Od razu rozpoznał te kroki. Po chwili do pokoju wszedł Daesoon, przecierając oczy. Zachwiał się.

             Piłeś – stwierdził Jaemin, kiedy chłopak usiadł na łóżku.

             Trochę.

             Ale chyba nie prowadziłeś samochodu po wypiciu alkoholu.

             Odwieźli mnie. Ale jutro czeka mnie jazda autobusem na uczelnię. – Skrzywił się. Nie znosił jeździć autobusem.

             Jakiś ty biedny. Inni codziennie tak wszędzie dojeżdżają. Idź się umyj i chodź spać. Daesoon popatrzył na niego i puścił mu oczko.

             Dobrze, mamusiu, tak zrobię.

             Przywalę ci. No, ruszaj tyłek, bo mi tu padasz. Kim podniósł się, ziewając.

             Rano będziesz żałować, że tyle wypiłeś – powiedział Jaemin, skupiając się z powrotem na tekście, ale nie bardzo mu szło, bo Kim chodził po pokoju, próbując znaleźć  swoje ulubione spodnie od piżamy, które dzisiaj rano Lee wyrzucił do prania. – Weź nowe. Jutro zrobię pranie. I pasowałoby pojechać na zakupy. Mama nie ma czasu, a trzeba kupić podstawowe rzeczy. Choćby takie jak papier toaletowy. Przede wszystkim papier.

             Postaram się być jutro wcześniej. – Odsunął szufladę komody, drugą od góry, tę, w  której trzymał swoje rzeczy. Tak naturalnie się przeniósł do pokoju Jaemina, że nawet się nie zorientował, kiedy jego ubrania znalazły swoje miejsce. Przybywały do tego pokoju  po trochu. Kilka rzeczy jednego dnia, kilka drugiego.

             Pomóc ci?

             Nie jestem aż tak pijany, aby spodni od piżamy nie znaleźć. – Taka prawda, że nie znalazł, ale za to wziął czyste bokserki i z nimi powolnym krokiem udał się do łazienki.

             Nie wywal się tylko – poradził ciężarny chłopak.

             Tak, mamusiu. – Wyszedł z pokoju.

Dopiero wtedy Jaemin zaśmiał się. Daesoon od dawna się nie upił. Właściwie to ostatnio tak dużo wypił, kiedy się kochali po raz pierwszy. Odłożył książkę i wsunął się bardziej pod kołdrę, nasłuchując odgłosów z łazienki. Miał nadzieję, że Kim naprawdę będzie uważać na siebie. W takim stanie łatwo mógłby się pośliznąć i przewrócić. Uderzyć w coś głową… Przerwał tok tych makabrycznych myśli. Nic nie mógł na to poradzić, że bał się o niego. To normalne, kiedy się kogoś kocha. Odwrócił się na lewy bok i pogłaskał brzuch. Nie spał,  tylko leżał spokojnie, czekając na ojca swojego dziecka. Ten pojawił się kilka minut później. Światło w pokoju zgasło, a po chwili Jaemin poczuł, jak Daesoon wsuwa się do niego pod kołdrę. Omiótł go zapach mydła. Chłopak od razu przytulił się do jego pleców, a jego ręka jak zwykle znalazła się  na dużym brzuchu Jaemina.

             Kupiłem dzisiaj te bajki. Ale zostały w samochodzie – szepnął Kim, całując ramię leżącego przy nim chłopaka. – Dobranoc.

             Dobranoc – odpowiedział Lee, splatając swoje palce z jego. I tak zasnął, z wtuloną w swoje plecy miłością jego życia.

5 komentarzy:

  1. Miałam Ci napisać że margines był przesunięty, ale nie miałam kiedy i po tym jak skończyłam czytać zapomniałam o tym. Nawet źle wykonana książka, nie przesłoniła mi tekstu i jak zawsze jestem zachwycona tekstem kiedy za każdym razem czytałam ją. Jestem z Ciebie dumna wydałaś książkę i mam nadzieję że kolejny tytuł znajdzie się w mojej kolekcji <3 Oczywiście w dobrze wyciętymi kartkami :D Bo już pewnie dopilnujesz to że ma być pięknie prosto :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Uuu... Chcę więcej takich miłych rozdziałów. I smutno mi na myśl, że za niedługo będę musiała się pożegnać z tym opowiadaniem. Czemu każda historia musi mieć koniec???
    Życzę weny i do następnego...

    OdpowiedzUsuń
  3. Napisałam dośc duży komentarz i bach wywaliło mnie z blogspota.
    Brr. mój net doprowadza mnie do szau.
    A więc od początku.
    Rozdział z dokładnie takich jaklubię. Wspaniały, delikatny i tak niezwykle uczuciowy.
    Kiedy czytałam miałam ciarki na plecach.
    To coś naprawdę niezwykłego i czyta się jednym tchem.
    I chciałabym by Twoja pasja pisania wróciła.
    Nikt nie robi tego z tak wielkim potencjałem jak Ty.
    wierzę w Ciebie i Twoje możliwości.
    Będę czekać na ciąg dalszy i pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej,
    wspaniały rozdział, Deasson zmienił się bardzo, mam nadzieję że i zakocha sie w Jeaminie w przyszłości...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)