Co jeszcze chciałam napisać? To może to, że powoli przepisuję kolejny tom "Obrazów miłości". Trochę jeszcze przede mną. Potem poprawa. Przypominam, że ten tom a raczej jego bohaterowie są powiązani z poprzednią częścią czyli "Drugą szansą". Oczywiście postaci główne są inni, ale kto nie czytał tomu piątego ten w szóstym, który może kupi, będzie mieć spoilery. Może one nie są duże, ale są. Na pewno ja czegoś takiego nie lubię jak czytam jakiś tekst, więc uprzedzam. :)
Teraz już zapraszam na rozdział i dziękuję za komentarze. :)
Zatrzymali się przed stajnią. Szymon pierwszy zeskoczył z
konia, Kamil zrobił to dopiero po chwili. Właśnie zakończyli długą przejażdżkę.
Od paru dni ciągle gdzieś się wybierali. Brali ze sobą psy, które teraz
zmęczone, lecz zadowolone leżały w cieniu po tym, jak napiły się wody. Kamil
pogłaskał Zefira po chrapach, po czym zabrał się za zdejmowanie siodła. Po
oporządzeniu konia miał zamiar wypuścić go na łąkę, gdzie pasły się inne
zwierzęta, mając do dyspozycji soczystą trawę, którą podskubywały, biegały po
niej lub się tarzały. Chłopak dostrzegał pomiędzy nimi Atariego. Ogier za kilka
miesięcy miał skończyć rok. Wyglądał imponująco. Wciąż jednak trzymał się
matki.
– Szymon, dzisiaj dowiemy się co z Pawłem. Nadal jesteś
przekonany do swojego planu? – zapytał, odkładając siodło na bok.
– Zdania nie zmieniłem. – Mężczyzna podszedł do partnera i
pogłaskał palcem jego policzek, a dokładniej mówiąc miejsce tuż nad kolorowym
siniakiem, który wciąż utrzymywał się po uderzeniu przez ojca.
– Daj spokój. – Chwycił jego palec i przytrzymał w dłoni. –
Niedługo zejdzie. Lepiej zajmijmy się końmi. – Trochę bagatelizował to, co się
wydarzyło, ale nie miał zamiaru nad tym rozmyślać godzinami. Stało się. Trudno.
Od tego czasu nie widział ojca. Mama prosiła go tylko, żeby wrócił do domu,
jednak on nie zamierzał tego robić. Na pewno nie w najbliższym czasie. Zresztą
jego pokój i tak w niedługim czasie miał zostać zajęty, jeśli wszystko pójdzie
zgodnie z przewidywaniami Szymona.
Wypuściwszy konie na łąkę, mogli zająć się sobą. Wrócili
do domu, umyli ręce i coś zjedli. Kamil zaprowadził Milagros do dziadków, ale
nie wchodził za ogrodzenie. Wrócił do tymczasowego domu. Chciał pojechać z Szymonem
na pole, bo ten miał zrobić orkę przed sianiem kukurydzy. Natomiast koło
czternastej Bieńkowski musiał jechać do sądu, a on iść do pracy. Dlatego do
tego czasu postanowili spędzić razem kolejne godziny. W ogóle to od kilku dni
się nie rozstawali na dłużej, niż to było konieczne. Kamil żartował, że mają
próbę przed stałym zamieszkaniem razem. Na razie jeszcze się nie pozabijali.
Raz się tylko posprzeczali o zostawianie przez Zarzyckiego brudnych skarpetek w
sypialni, które i tak miał zamiar wynieść do prania. Zaraz później bardzo
przyjemnie się pogodzili. Dobrze im było razem. Dodatkowo teraz mogli po prostu
być, a nie tylko spotykać się. Może na razie nie będzie tak, że zamieszkają
razem już na zawsze, ale obaj przekonywali się co do słuszności tego planu.
Bardziej Kamil, bo Szymon doskonale wiedział, czego chce.
– Pomożesz mi zapiąć pługi – powiedział Szymon, kiedy
szli razem w stronę garaży.
– Mhm. A pozwolisz się przejechać?
– Jak będziemy na polu.
– A na bestii? – dopytywał Kamil, bo Szymon wciąż mu
obiecywał przejażdżkę na motorze, a nadal jakoś nie składało się do tego, aby
te obietnice spełnił.
– Pojeździłeś sobie w nocy. – Znów się uśmiechnął
zadziornie, a Kamil przewrócił oczami. – Dobra, wyjadę ciągnikiem. Wiesz, co
robić?
– Nie pierwszy raz ci pomagam.
Zajęło im to kilka minut, ale wszystko poszło z
łatwością. Tym bardziej, że Szymon idealnie wycofał do pługów, więc Kamil tylko
zamocował je przy niebieskim traktorze. Otworzył jeszcze mężczyźnie bramę, by
ten mógł wyjechać. Kazał Aresowi wracać do domu, bo pies wybierał się z nimi.
Potem wsiadł na ciągnik, zajmując miejsce na błotniku tuż przy kierowcy.
Pole było spory kawałek od domu, więc zajęło im chwilę
zanim tam dojechali. Szymon zatrzymał się tuż przy drzewie, do którego
przyjeżdżał, kiedy jeszcze próbował nienawidzić Kamila. Zwierzał się drzewu,
wtedy jeszcze pozbawionego liści, a teraz nimi pokrytego, dzięki czemu
rozłożyste gałęzie robiły gęsty cień. Nie miał jednak czasu na mały relaks pod
jego gałęziami, dopóki nie wykona pracy, do której tutaj przyjechał.
– To co, siadasz za kierownicą?
– No pewnie. – Kamil przesiadł się na siedzenie. –
Zajebiście. Powiesz mi co i jak?
– Tak. Jedź, tylko powoli, bo pamiętaj, że masz przypięte
pługi. Poczekaj, pokażę ci, jak je opuścić. – Zaczął Zarzyckiemu tłumaczyć, co
chłopak ma zrobić. Robił to spokojnie, cierpliwie. Tak jak wtedy, kiedy Kamil
miał wsiąść na konia po raz pierwszy.
Dwudziestolatek przyglądał się partnerowi, słuchając jego
ciepłego głosu. W pewniej chwili zapytał:
– Czy w traktorze można się kochać?
Szymon jęknął, opierając czoło o ramię Kamila.
– Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
– Tak. To można się kochać?
– Nie. – Owszem, zawsze dałoby się coś wykombinować,
ale wolał nie ryzykować, że ktoś by ich nakrył na polu. Tym bardziej, że
niedaleko stąd sąsiedzi także przygotowywali pola do zasiania kukurydzy. Wolał
chłopaka nie nakręcać. – Wiesz już co i jak, ruszaj.
– Tak jest, kapitanie. – Zapalił silnik zgodnie ze
wskazówkami partnera, zrobił wszystko tak jak trzeba i traktor ruszył, a pługi
za nim wbiły się w ziemię. – Dobrze mi idzie, co nie? Mam jechać prosto?
– A jakbyś chciał inaczej?
– W kółko?
Bieńkowski prychnął, powstrzymując śmiech.
– Może lepiej ja poprowadzę.
– Nie, co ty. Zobacz, dobrze mi idzie. Ha, widzisz, jak
ładnie oram? – dodał, oglądając się za siebie.
– Zwolnij.
Wspólna praca i przekomarzanie zajęły im jakieś dwie
godziny. Kamil pojeździł tylko chwilę, głównie chcąc sprawdzić, czy by mu się
to podobało. Potem towarzyszył Szymonowi, który sprawnie zaorał pola i to o
wiele szybciej, niż on by to zrobił. Do domu dotarli akurat wtedy, kiedy Konrad
wrócił ze szkoły, więc Szymon mógł się wykąpać i bez pośpiechu pojechać do
Rzeszowa. Kamil miał jeszcze trochę czasu, więc zjadł z osiemnastolatkiem
spaghetti, które razem zrobili.
– Jak tam Justyna? – zapytał, kiedy usiedli przed
domem na ławeczce. Milagros także była z nimi, bo gdy tylko zobaczyła Kamila,
zaczęła tak radośnie piszczeć, że musiał ją tutaj wziąć.
– Doskonale. Mówię ci, stary, ta dziewczyna to na całe
życie.
– Mówi to ktoś, kto ma dopiero osiemnastkę.
– A ty co? Nie myśl, że nie widzę, co się dzieje
pomiędzy tobą a moim bratem. Planujecie życie razem. A jesteś ode mnie tylko
dwa lata starszy. Też mógłbym powiedzieć to samo co ty.
– W sumie… – Wzruszył ramionami. – Ale dobra, zmywam się.
Mili, chodź.
– Jak chcesz, to weź mój rower. Dzisiaj i tak się nigdzie
nie wybieram – powiedział Konrad. – Muszę się uczyć. Jutro znów mamy jakiś
test. – Skrzywił się. – Powariowali. Za kilka tygodni koniec roku, a ci
przyciskają jak nie wiem. Tobie to dobrze.
– Czy ja wiem. Czasami tęskni mi się za szkołą i
beztroską.
– Pewnie za parę lat powiem to samo co ty.
– No zmywam się. I dzięki za rower.
– Nie ma sprawy – odparł Konrad, wstając i idąc do domu,
aby się uczyć. Na szczęście w jego pokoju był balkon, więc nie skiśnie w
czterech ścianach ze swoim podręcznikiem.
Tymczasem Kamil wziął rower chłopaka i odprowadził suczkę
do domu. Tym razem jednak zajrzał tam, by zapytać starsze małżeństwo, czy nie
potrzebują czegoś ze sklepu, bo mama mogłaby im to przynieść. Babcia
powiedziała mu tylko, że cukru jest mało, a dziadek zaczął zagadywać go o ich
sklepik internetowy, gdyż zrobił kolejne figurki. Kamil obiecał, że jutro się
tym zajmie, po czym pojechał zastąpić mamę.
Wieś jak zawsze była cicha. Tylko od czasu do czasu
zaszczekał pies, przejechał samochód lub ktoś zapalił silnik od traktora. Kamil
przypiął rower do stojaka. Zza sklepu doleciał do niego głos pana Juliana i
jego kumpli. Cud, że mama ciągle ich akceptowała, dobrze znając skutki picia
alkoholu, których przykładem był jego ojciec. Ale to może dlatego, że ci pili z
niejakim rozsądkiem, wiedząc kiedy przestać. Bardziej siedzieli i rozmawiali
niż upijali się do nieprzytomności.
– Hej, mama.
– Dobrze, że jesteś. Wiesz może już coś o Pawle?
– Rozprawa ma być o drugiej. Szymek tam pojechał. –
Przeszedł za ladę.
– A co on tam robi?
– A takie tam. Zobaczysz. Wszystko tutaj w porządku?
– Dlaczego miałoby być inaczej? Powiedz mi lepiej,
czy masz zamiar wrócić do domu, do mnie, do taty? – Beata martwiła się o syna,
a raczej jego relacje z ojcem. – Powinieneś z nim porozmawiać.
– Nie ma mowy. – Jeszcze nie tak dawno namawiał partnera
do pogodzenia się z ojcem, a teraz sam unika tego kroku. Tyle że jego zdaniem
obie te sytuacje nie były porównywalne. – Babcia mówiła, że kończy się cukier –
zmienił temat.
– Wiem. Spakowałam już trzy kilogramy. Przyjdź jutro do
nas na obiad. Weź Szymona…
– Mamo, przestań.
– Już nic nie mówię. Idę po torebkę. – Przeszła za
zaplecze.
Kamil ukrył na chwilę twarz w dłoniach. Chciał chwili
spokoju, normalnego życia, akceptacji ojca. Chyba nigdy nie będzie mu to dane.
Dlatego tak bardzo oczekiwał wieczoru, kiedy to wsunie się do łóżka, położy
obok partnera i będzie mógł zapomnieć o problemach zasypiając przy jego boku.
*
Upragniony wieczór nadszedł szybko. Kamil wrócił do domu
po dwudziestej pierwszej i zajrzał do Konrada, informując go, że oddaje mu
rower. Zapytał się go też, czy przyłączy się do oglądania filmu, który
zamierzali obejrzeć z Szymonem. Chłopak jednak był zajęty rozmową, którą
prowadził przez Internet ze znajomymi, więc zostawił go w spokoju.
Zszedł na dół, by zrobić coś do picia i dopiero wtedy
udał się na górę. Szymon niedawno wrócił ze stajni, więc poszedł się wykąpać. Z
sądu podobno wrócił dosyć późno. Obaj nie mieli jeszcze okazji porozmawiać o
tym, co się tam wydarzyło. W międzyczasie Kamil przygotował film „Atlas chmur”.
Jego zdaniem była to dosyć dziwna produkcja, ale gdy oglądał ją pierwszy raz,
bardzo mu się spodobała. Film trzeba było śledzić bardzo uważnie, bo sceny
zmieniały się bardzo szybko, a akcja przenosiła człowieka raz w przeszłość, a
raz w daleką przyszłość. On jednak wiedział, że Szymek także już obejrzał ten
film, więc jak coś, to będą mogli swobodnie porozmawiać. Ustawił laptop na
specjalnej podkładce i położył go na łóżku. Otworzył też okno, aby do środka
wpadało świeże powietrze. Sprawdził, czy do gniazdka jest włączony środek
przeciwko komarom. Nie zamierzał jutro obudzić się przez nie pogryzionym. A
mimo maja, krwiożercze wampiry już latały. Tym bardziej, że wczoraj padało i w
powietrzu czuło się wilgoć.
– Czuję się jak nowo narodzony – rzekł Szymon, wszedłszy do
pokoju. – Mam dość na dzisiaj. – Pocałował Kamila w skroń, siadając obok niego
na łóżku i wyciągając nogi przed siebie. Miał na sobie tylko bokserki, bo było
mu gorąco.
– Jak poszło w sądzie?
– Daj spokój. Twój wujek i ciotka dali takie
przedstawienie przed sędzią, że prawie ich aresztowano. Paweł miał przy sobie
tylko trochę amfy, a poza tym zeznawał przeciwko całej grupie, więc dali mu
tylko prace społeczne. Zgadnij u kogo.
– U ciebie? Czyli to przeszło?
– Cudem, ale tak. Wiesz, że normalny człowiek nie
może od tak wziąć sobie kogoś do takich prac. – Napił się soku
jabłkowo-miętowego. – Uznano jednak, że podchodzę pod działalność na rzecz
lokalnej społeczności. Wiesz, stadnina, hipoterapia, pomaganie ludziom i sędzia
oraz kurator Pawła, bo takiego dostał na rok, przyjęli mój wniosek. Koleżanka
Darka szepnęła im słówko.
– Rączka rączkę myje, ale w naszym przypadku to dobrze.
Gadałeś z nim? – Nie musiał mówić Szymonowi o kogo chodzi.
– Twój wujaszek wyglądał tak, jakby miał zaraz wybuchnąć,
kiedy go zaszantażowałem. Powiedziałem wprost, że jeśli nie wycofa żądań wobec
twojej mamy, ja wycofam wniosek o przyjęcie Pawła do pracy społecznej.
Postraszyłem, że chłopak może trafić gdzieś z dala od rodziny. W jakieś
miejsce, gdzie będzie musiał ciężko pracować, a u mnie to uprzątnie obornik i
tyle. Dutkiewicz nie był zadowolony, ale w końcu ustąpił. Jutro dam twojej
mamie papiery, które podpisał. Jutro też Paweł zamieszka u waszych dziadków. Sąd
uznał, że w domu nikt go nie upilnuje i na miesiąc przeniesie się tutaj.
– Czyli wyszło tak, jak chcieliśmy.
– Mhm. Ale jestem zmęczony. Nie wiem, czy obejrzę
film do końca. – Chwycił dłoń Kamila, splatając ich palce ze sobą.
– Spoko. Jak tego… no, jesteś zmęczony, to idź spać. Ja
wezmę sobie słuchawki, bo mi się spać nie chce.
– Nie, obejrzę kawałek. Szczególnie początek, kiedy to
Robert Frobisher budzi się przy Rufusie.
– Rufus Sixsmith zawsze go kochał. I żal mi Sonmi-451. Nadal jednak
uważam, że to dziwny film.
– W sumie film opisuje wielką historię ludzkości, w
której konsekwencje działań ludzi wpływają na siebie wzajemnie poprzez
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Morderca zamienia się w wybawcę, a
pojedynczy akt życzliwości wieki później kończy się rewolucją[1].
Kto wie, może to co dzisiaj zrobiliśmy, też kiedyś zmieni czyjąś przyszłość.
– Pawła. Może zmądrzeje. – Kamil pochylił się, aby
włączyć film. – I teraz już cicho, oglądaj. – Rozparł się wygodniej. Szymon
wciąż trzymał jego rękę w swojej i było mu z tego powodu bardzo dobrze.
Po jakiejś godzinie obaj już spali obok siebie. Nie
przeszkadzały im nawet odgłosy dochodzące z laptopa.
*
Kolejny dzień zaczął się normalnie, niemalże tak, jak te
wcześniejsze. Wstali wcześnie. Kamil zrobił kanapki, a Szymon herbatę. Tym
razem obyło się bez budzenia Konrada, który sam zszedł do kuchni. Nie mieli
jednak zbyt dużo czasu, aby posiedzieć we trójkę, bo Kamil poszedł do pracy, a
Szymon do swoich zajęć. Tylko Konrad nie śpieszył się do szkoły, bo miał
dopiero na trzecią lekcję.
Minuty mijały, godziny zmieniały się. Paweł został
przywieziony przez ojca około południa. Szymon poszedł po chłopaka, którego
rzeczy zostały zabrane do domu jego dziadków. Zofia Dutkiewicz bardzo się
ucieszyła, ale syna tylko obrzuciła wściekłym spojrzeniem i nie odezwała się do
niego. Bieńkowski nie wtrącał się. Nachmurzonemu Pawłowi pokazał, co ma robić.
Oprowadził go wszędzie i prawie udusił, kiedy ten nie chciał z nim
współpracować. Wytrzymał jednak jego humory i przekleństwa, które pojawiały się
w co drugim słowie. Chłopak był szalenie przystojny, ale jego charakter
odrzuciłby Szymona, jak tylko Paweł by się odezwał.
– Nie pierdol mi tu. Ja jebię, mam gnój wyrzucać?
Jestem, kurwa, stworzony do wyższych celów.
– Będziesz robił to, co ja ci każę, gówniarzu.
Inaczej dzwonię do twojego kuratora i lądujesz w pace. Albo to, albo miesięczny
areszt. – Podał mu widły. – Co wybierasz?
– Wyjebaj się, Bieńkowski. Jego kurwa jebana mać. –
Wściekły na cały świat wziął od Bieńkowskiego widły.
– Towarzystwo, w którym się obracałeś, nauczyło cię
ładnych słów.
– Nie pierdol. – Paweł otworzył boks i aż się skrzywił. –
Mam się tego pozbyć?
– Najpierw załóż gumiaki i weź taczkę. Wiesz, gdzie
masz to wywieźć. Ja mam zaraz zajęcia z hipoterapii, więc nie mam zamiaru cię
pilnować.
– Ja go, szefie, przypilnuję. – Jacek, który do nich podszedł, obrzucił
wzrokiem chłopaka. – Mnie nie podskoczy. Ty, młody, lubisz może „Gwiezdne
wojny”?
– Odpierdol się.
– Fajnie, że lubisz, opowiem ci o Hanie Solo.
Szymon zostawił ich samych, bo kątem oka zobaczył, że
właśnie pojawiły się dzieci. Przywitał ich szerokim uśmiechem, a ich rodzicom
podał rękę.
– Dzień dobry. Już zaczynamy. Zapraszam.
Tak zleciały kolejne godziny. Na pracy z dziećmi, na
użeraniu się z Pawłem. Spotkał się też z panią Beatą, oddając jej podpisane
dokumenty, a na jej pytania odpowiadał półsłówkami, żeby nie wyszedł na jaw
szantaż. Uważał, że mama Kamila nie musiała o niczym wiedzieć. Potem znów
pokłócił się z Pawłem i dopóki nie wrócił Kamil, miał przez chłopaka zszargane
nerwy. Dopiero partner go uspokoił. Kazał mu też zająć się swoimi obowiązkami,
a sam pogadał z kuzynem. Oczywiście Paweł także nie zapewnił mu miłej rozmowy.
Co prawda nie wkurzał się tak bardzo, ale i tak pokazywał, gdzie ma Kamila i
jego dobre rady. Dlatego Zarzycki zostawił kuzyna w spokoju, aby wyżył się na
pracy fizycznej.
Dochodziła akurat piętnasta, kiedy pracownicy postanowili
zjeść na dworze obiad, który przygotowała mama Kamila zanim poszła do sklepu.
Szymon był jej bardzo wdzięczny, a ona powiedziała, że to podziękowanie za
pomoc. W tym też czasie ze szkoły wrócił Konrad. Chłopak, zobaczywszy brata,
podążył do niego, a potem stanął jak wryty. Z jego ust wyrwało się:
– A co on tu, kurde, robi?
– Paweł? Będzie pracował przez najbliższy miesiąc –
odparł Szymon.
– Niech się tylko do mnie nie zbliża. – Ten chłopak
działał mu na nerwy. Sprawiał, że miał nieprzyjemne ciarki wspinające się po
kręgosłupie. Nie znosił Pawła Dutkiewicza. Parę razy go widział u sąsiadów, a
potem tylko w sklepie, ale już go nie lubił.
– Co, młody, boisz się, że sprowadzę cię na złą drogę? –
zarechotał Dutkiewicz.
– Po moim trupie.
Paweł zmrużył niebezpiecznie oczy i już miał coś
powiedzieć, kiedy Szymon kazał mu się zamknąć, a brata postanowił wysłać do
domu.
– Czeka na ciebie obiad, więc coś zjedz i nie przyłaź
tutaj.
– Nie mam zamiaru. Ale żeby jego do pracy przyjąć… Brat,
odwaliło ci.
– A co, jestem jakimś gorszym pracownikiem niż inni? –
wnerwił się Paweł.
– Inni nie zadawali się z podejrzanymi grupkami.
– Znalazł się książę, kurwa. Sądzisz, młody, że
jesteś taki idealny, taki świętoszek z ciebie?
– Złaź ze mnie, idioto.
– Stop! – krzyknął Kamil. – Obaj się zamknijcie i lepiej
nie właźcie sobie w drogę.
– Nie mam zamiaru go widywać. A w przyszłości będę
resocjalizował takich jak on. Chociaż jemu to chyba nic nie pomoże – burknął
Konrad.
Paweł chciał mu się odszczekać, ale Jacek Topolski kazał
mu siedzieć spokojnie i zaczął jemu oraz pozostałym opowiadać o swoim chorym
synku, którego kochał, a który dzięki Szymonowi miał szansę godnie umierać – bo
taka była smutna prawda, że mały Adaś każdego dnia odchodził od nich – a także
o swoich ukochanym filmach.
Natomiast w domu Konrad rzucił plecak na podłogę w
przedpokoju i zaczął rozwiązywać buty.
– Nie wierzę, że wymyśliłeś coś takiego. Obaj, że to
wymyśliliście!
– Chodziło o to, aby komuś pomóc – tłumaczył Szymon.
– Wiesz co? Pawłowi chyba nic nie pomoże. Może jak mu się
mózg przeszczepi. A nie, on mózgu nie ma!
– Dlaczego on cię tak wkurza? – zapytał Kamil. W kieszeni
odezwała się jego komórka, ale jej nie odbierał.
– Bo mnie po prostu wkurza i już. Nie wiem! –
wyrzucił ręce na boki. – Może go dla mnie szlag trafić! W dupie to mam! –
Pobiegł na górę, sam nie mając pojęcia, dlaczego ten chłopak doprowadził go do
takiego szału.
Szymon nic nie rozumiał. Przecież Konrad ledwie znał
Pawła z widzenia. Co mu odbiło? Brat wpadał w złość, nieraz się wściekał, ale
dzisiaj… Potrząsnął głową.
– Cóż, będzie musiał jakoś to przeżyć. Odbierz ten
cholerny telefon – nakazał Kamilowi ostro.
– Nie rozkazuj mi – warknął. Odebrał połączenie, które,
jak się okazało, było od mamy. – No co tam?
– Chodzi o twojego tatę. Jest źle. Dzwonili do mnie ze
szpitala…
– Co się stało? – Serce mu prawie stanęło. Przytrzymał
się nawet szafki, bo nogi się pod nim ugięły. Mózg podpowiadał mu najgorsze
sytuacje i nie chciał, aby któryś z czarnych scenariuszy okazał się prawdą. –
Mamo?
– Twojego tatę znaleziono na ulicy. Prawie zapił się
na śmierć. Jest z nim źle – powtórzyła. – Jadę do szpitala. Zamknęłam sklep.
Mówią, że może nie przeżyć kolejnych godzin.
– Mamo, też tam pojadę. Poczekają na mnie. Rozumiesz? Pojedziemy
razem. Zaraz tam będę. – Rozłączył się, kiedy matka mu odpowiedziała to, czego
od niej oczekiwał. Popatrzył na Szymona.
– Słyszałem. Przebiorę się i już was zawiozę. – Dla
otuchy Bieńkowski uścisnął ramię partnera, a potem pobiegł na górę.
Kamil przysiadł na szafce, usilnie powstrzymując strach
przed tym, co może się wydarzyć.
Lubię takie sielankowe rozdziały jak ten był na początku. Ciekawa jestem o co chodzi z Pawłem i Konradem no i co się stanie z ojcem Kamila. Życzę weny
OdpowiedzUsuńChłopaki po prostu nie przypadki sobie do gustu. A co tam więcej to tylko oni to wiedzą. :)
UsuńDziękuję za wenę. :)
I znowu nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa i nie wiem czy się cieszyć czy smucić :P
OdpowiedzUsuńTo chyba cieszyć się. :)
UsuńSzymon chyba ma pomysł na wspólne mieszkanie z chłopakiem jeśli się nie mylę i nie był to jednak pomysł z Pawłem.
OdpowiedzUsuńLiczę na to, że Paweł się ogarnie, bo wprowadza bardzo złą atmosferę.
Co do ojca Kamila to karma wraca.Wątpię aby zapił się przez to jak potraktował syna patrząc na poprzednie kłótnie.
Pozdrawiam
Szymon marzy o wspólnym mieszkaniu z Kamilem. I tylko z nim. Nikt inny nie wchodzi w grę. :)
UsuńPaweł jak to Paweł to już od niego zależy czy się ogarnie. A ojczulek... brak słów po prostu.
Luano, wiem, że Kondrad jest hetero, ale czemu nagle zaczęłam go i Pawła umawiać? :"d Uuu... Ale by ojciec Kamila w szpitalu? Jesteś niemożliwa. A na początku myślałam, że to będzie taki spokojny rozdział. Szkoda, że jestem chora, ale przynajmniej ten rozdział poprawił moje samopoczucie.No, to tyle. Miłego dnia/nocy.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu zaczęłaś ich umawiać. :D Może coś w tym jednak jest. Tylko Konrad i Paweł wiedzą o co pomiędzy nimi chodzi. :)
UsuńZdrowia życzę. :)
Ciekawa jestem co wydarzy się miedzy Pawłem a Konradem. Wiem że Konrad ma dziewczynę ale mój mózg zaczął wbrew mej woli umawiać go z Pawlem. Sądzę że Konrad mógłby zmienić Pawła na lepsze. A co do ojca Kamila to mam nikłą nadzieje że się pogodzą. Chcę też aby Szymek z Kamilem zamieszkali razem.
OdpowiedzUsuńTak więc życzę weny i czekam na następny rozdział. Trochę szkoda że to już koniec.
Jeżeli Twój mózg zaczął tak robić, to może i coś w tym jest. Jak pisałam wyżej, to tylko oni wiedzą o co chodzi pomiędzy nimi. :)
UsuńZa wenę dziękuję, bardzo się przyda. :)
Czyli nie tylko mi się wydaje, że Konrad może nie cierpieć Pawła, bo coś tam się u niego ruszyło na jego widok? Może i hetero, a może bi? I oby ojcu Kamila nic się nie stało. Niech się wreszcie ogarniętej ;-;
OdpowiedzUsuńMoże hetero, może bi. Tylko Konrad to wie. Istnieje jednak taka możliwość, że sam tego nie wie. A może po prostu naprawdę niecierpi Pawła. :)
UsuńWspaniały rozdział:)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
Usuńjuż się nie mogę doczekać kolejnej części Obrazów Miłości
OdpowiedzUsuńNiestety jeszcze dużo czasu trzeba będzie czekać na kolejną część.
UsuńHehe, teraz wszyscy umawiają Pawła i Konrada! :"D
OdpowiedzUsuńWszyscy. :D
UsuńTy jesteś głupia, czy jaka!? Dlaczego usunęłaś Spontaniczną decyzję!? Nigdzie jej nie ma! Jak mogłaś!? Usunęłaś moje ukochane opowiadanie. Masz je natychmiast wstawić, bo pożałujesz!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNawet nie jesteś w stanie odpowiedzieć na moje pytania! Czekam!
UsuńCzy mógłybyś/aś się uspokoić? Nie widzisz, że rozdziały są usunięte z ważnych powodów? I wiesz, że grożenie jest karalne? Nikt nie wie dlaczego Luana, je usunęła, oprócz jej. Pisała, mi, że trzeba czekać. Więc po prostu nie możesz poczekać, aż nam to wyjaśni? I jakbyś chciał/a wiedzieć, to zachowałaś się naprawdę chamsko.
UsuńAnonomie, tak się będę do Ciebie zwracać. Po pierwsze sądzisz, że ja nic nie robię, siedzę tylko przy komputerze, na necie tak jak prawdopodobnie Ty i mam od razu odpowiadać na tak niemiły i pełen żądań komentarz? Otóż nie, nie mam czasu na takie siedzenie. Mam swoje życie, zajęcia, które zabierają mi czas i uwierz mi chciałabym ot tak sobie posiedzieć czy pograć w coś. Poza tym nie obrażaj mnie i nie groź, bo to już jest karalne jak wspomniała Hedvig Swordstar. "Spontaniczna decyzja" to mój tekst, ja jestem jego właścicielką i mogę z nim zrobić co mi się podoba. A to co się z nim teraz dzieje jest na razie tajemnicą. Będę mogła, powiem o co chodzi. Ale jedno mogę teraz powiedzieć, że na tak niemiłe, wręcz krzyczące pytania odpowiadać nie będę.
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńniech się Paweł ogarnie, bo wprowadza taką atmosferę, ale układa się teraz między Szymonem i Kamilem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A było tak spokojnie a tu pojawił sie Paweł i konrad. Coś czuję ze oni cos do sb mają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam deia