Dziękuję za komentarze. :)
–
Jak sobie radziliście chłopcy? – zapytała Barbara Bieńkowska niemalże od razu
po tym, jak wysiadła z samochodu.
–
Doskonale, mamo – odparł Konrad podekscytowany tym, że rodzice wrócili do domu.
– Szymon gotował, a i przydały się nam te twoje gołąbki. No i babcia Kamila też
pomagała i jego mama.
–
No tak, ty to jak zwykle o jedzeniu, synu. – Mariusz wyjął dwie torby z
bagażnika, próbując nie nadepnąć na Aresa, który biegał wokół, szczekał,
popiskiwał i machał z radości ogonem.
– Nie
było tak źle, radziliśmy sobie. – Szymon wziął jedną torbę od ojca. – Mam
nadzieję, że wypoczęliście.
– Tak.
Szczególnie po tym, jak zadzwoniłeś do ojca. – Basia z radością na twarzy
spojrzała na starszego syna. – A co z Jankiem?
–
Jest lepiej. Znacznie lepiej. Chociaż czeka go jeszcze bardzo dużo ciężkich
chwil.
– Nie
będzie mu łatwo wyjść z nałogu. Jak trzeba będzie, to mu pomożemy. Mariusz,
zanieś tę torbę do łazienki, zaraz wrzucę do pralki brudne rzeczy – zwróciła
się do męża. – A gdzie Kamil?
– W
sklepie, a potem ma jechać do ojca. Także zobaczycie go dopiero wieczorem.
–
Nadal tu mieszka? – zapytał Mariusz.
–
Tak, tato – odparł Konrad. – Obaj stali się nierozłączni.
–
I bardzo dobrze – odparł mężczyzna, wnosząc rzeczy do domu. – Tak powinno być.
Szymon
podrapał się po szyi i zagadnął do ojca:
–
Tato, pogadamy?
–
Za chwilę. Tylko to zaniesiemy.
Po
kilku minutach, kiedy byli już wolni, a Mariusz się przebrał w wygodniejsze,
bardziej domowe ubrania, Szymon poszedł z ojcem na mały spacer po ogrodzie.
Drzewa owocowe już zaczęły przekwitać, ale dało się jeszcze słyszeć pszczoły,
które oblatywały resztę kwiatów. Wiosna była w pełni, a maj, zdaniem Szymona,
zawsze był jednym z najpiękniejszych miesięcy w roku.
–
Byłem głupcem, tato.
–
Dobrze, że odzyskałeś trochę swojej mądrości. – Zatrzymał się pod potężną
jabłonią. – Posłuchaj, nie zawsze możemy mieć wpływ na to, co robimy. Czasami
trzeba postąpić wbrew sobie, jeżeli tylko ma to komuś pomóc. Dokonujemy wyborów
i nie każde są dobre. Mówiłem ci, że to były trudne czasy. Każdy musiał myśleć
o sobie, a ja byłem młody i musiałem robić to, co kazał ojciec. Nie twierdzę,
że twój dziadek dobrze postąpił, ale przyrzekam, że gdyby…
–
Co było, to było – przerwał ojcu. Położył rękę na jego ramieniu. – Oni wybaczyli,
tak mówił ten ksiądz. Chyba na tym poprzestańmy. Chcę zostawić to za sobą. Wolę
nad tym już nie rozmyślać. Z rana byłem u babci. Porozmawiałem również z nią. Z
ciocią także, ale ciotka niewiele pamięta z tamtych czasów. Przeprosiłem je
obie i przepraszam ciebie, tato.
– W
porządku. – Mariusz objął Szymona i poklepał go po plecach. – Masz rację,
zostawmy to za sobą. – Odsunął się od syna zadowolony, że go odzyskał. – A jak
tam ty i Kamil? Widzę, że nie chcesz, aby on się wyprowadzał.
– Nie
chcę. – Wsunął ręce do kieszeni zwyczajnych, prostych spodni już lekko
sfatygowanych. – Mam też parę planów, ale na razie wolę nikomu o nich nie
mówić. Wiem tylko, że jestem pewny jak niczego na świecie, że chcę się
zestarzeć u jego boku. Tak, tato, wiem, że jest jeszcze młody i za jakiś czas
może zmienić zdanie. Ale… – urwał, wpatrując się w błękitne niebo. – Ale czuję,
że nie odejdzie. Kiedy patrzy na mnie… Nie jest już tym samym Kamilem, którego
poznałem. Dojrzał przez te miesiące i jestem z niego dumny. – Odchrząknął, nie
chcąc posuwać się dalej w tej rozmowie. Zdarzało mu się, że w przeszłości
zwierzał się ojcu, ale teraz jakoś nie czuł się z tym swobodnie.
–
Ech, miłość robi z człowiekiem dziwne rzeczy. Pamiętasz, jak Mikołaj zarzekał
się, że się nigdy nie ożeni. A potem spotkał Agatę. Nie było im łatwo, też
przeżywali swoje problemy, ale w końcu twój brat się oświadczył. Tak samo ja w
młodości nie potrafiłem związać się z jedną dziewczyną, a po poznaniu twojej
mamy wszystko się zmieniło. Wiesz, że lubimy Kamila, a twoja mama traktuje go
jak syna. Cieszymy się, że z nim jesteś.
Szymon
tylko uśmiechnął się do rodzica, czując, jak jakiś ciężar, który do tej pory go
przygniatał, został zrzucony z jego barków. Przeprosił ojca, zdołał zostawić
przykrą sprawę za sobą, jego partner jest akceptowany i kochany przez jego
rodzinę. Nawet Konradowi się poszczęściło – podobnie jak kuzynowi Zarzyckiego,
który mógł skończyć o wiele gorzej… Nareszcie wszystko się układało. Jeszcze
tylko sprawa z ojcem Kamila, która – wierzył – skończy się dobrze, i mogli iść
ku szczęśliwemu zakończeniu pewnego etapu. Po nim rozpoczną całkiem inny. Ta
myśl bardzo mu się spodobała.
*
Kamil
stał przed salą, do której przewieźli jego ojca. Nie potrafił tam wejść. Od
kilku dni próbował zmusić się do zobaczenia się z rodzicem, ale ciągle się
wycofywał. Dzisiaj jednak bardzo starał się nie uciec.
– Czeka
na ciebie – powiedziała mama, która wyszła z pokoju szpitalnego. – Powiedziałam
mu, że jesteś.
–
Mamo…
– Kamil,
on na ciebie czeka – powtórzyła dobitnie. Wzięła w obie dłonie rękę syna i
ścisnęła ją. – Jeżeli dzisiaj tam nie wejdziesz, nie zrobisz tego nigdy. Źle
cię ostatnio traktował, ale teraz to inny człowiek. Proszę, chociaż dzisiaj
zobacz się z nim. Zawsze będziesz mógł wyjść. Poczekam tu na ciebie.
Kiwnął
głową.
– Dobrze.
– Nie wiedział czego się spodziewać. Bardzo chciał wejść środka, a jednocześnie
strach ściskał mu gardło. Nie zniknął nawet po tym, jak Kamil w końcu odważył
się otworzyć drzwi. Siniec na jego policzku już prawie znikał, ale gdy powoli
podszedł do łóżka, na którym leżał jego ojciec, oczy mężczyzny zatrzymały się
właśnie w tym miejscu. Dostrzegł grymas bólu na obliczu rodzica.
– Przepraszam,
synu. Byłem złym ojcem – powiedział mężczyzna zachrypniętym, zmęczonym głosem.
Wyglądał tak, jakby od dawna walczył z ciężką chorobą, którą w końcu udało mu
się pokonać. – Nie powinienem był cię uderzyć, wyzywać.
– Tato…
– Już dawno nie patrzył na ojca z tak małej odległości. Widok zmizerniałej twarzy,
lekko opadniętych policzków i cieni pod oczami – to wszystko sprawiało, że
Kamil czuł ucisk w sercu. Mógł go stracić. Nie mieliby już szansy na tę
rozmowę. Przysunął sobie taboret i usiadł. – Tato, ja…
– Daj
mi coś powiedzieć. W jednej chwili moje życie się przewartościowało. Prawie
umarłem i już teraz wiem, co robiłem, jak was krzywdziłem. Mamę i ciebie. Nie
potrafiłem się pogodzić z tym, że jesteś homoseksualistą. Czułem, że porażką
jest posiadanie takiego syna. Poczekaj – powiedział, kiedy Kamil już miał
wstać. – Słuchaj mnie. Teraz, kiedy dano mi drugie życie, chcę wszystko
zmienić. Jesteś dobrym chłopakiem i nie ma już dla mnie znaczenia kogo kochasz.
Kamil
otworzył szeroko oczy, kiedy to usłyszał. Czy to możliwe, że tata go
zaakceptuje?
–
Co chcesz przez to powiedzieć?
–
To co słyszysz. Kiedy się umiera, nagle wszystko poza tym, że chce się usilnie
zostać z bliskimi, przestaje mieć znaczenie. Tak to odczułem. Byłem myślami
tylko przy tobie i mojej kochanej Beacie, której przysporzyłem tyle trosk,
zamiast jej pomagać. Zamiast być dobrym ojcem, odrzuciłem ciebie. Zrozum, że
teraz wiem, co się liczy. Kimkolwiek w przyszłości będziesz, z kim będziesz…
– Będę
z Szymkiem – powiedział stanowczo i z ochotą do walki, gdyby ojciec wbrew swoim
słowom miał coś przeciw. Jeszcze tak do końca nie dotarło do niego, co
powiedział mężczyzna.
– I
dobrze. Ważne, by mieć w życiu kogoś, kto ci powie, że kocha. Nie ważne, że to
osoba tej samej płci. Jeśli tylko daje ci szczęście, to bądź z nim. Ja postaram
się was zaakceptować, bo jesteś moim synem. Zawsze byłeś. Kiedy już wyjdę ze
szpitala i z odwyku, to przyjdź z nim kiedyś na niedzielny obiad. I pamiętaj,
żebyś nigdy nie stracił z oczu i serca tego, co ważne w życiu. Ja straciłem. Na
szczęście dane mi było wszystko zmienić. Wykorzystam podarowaną mi szansę.
–
Mówisz jak pan Julian. On też powtarza, że miłość jest ważna i żeby nie zagubić
się we wszystkim, nie stracić tego, co ważne.
–
Mądry człowiek.
Kamil
odetchnął. Może jego ojciec musiał otrzeć się o śmierć, aby wszystko zrozumieć,
przejrzeć na oczy. Nie ważne w jaki sposób to się odbyło, bo dla niego
najważniejszym było to, że nareszcie stała się rzecz, o której marzył. Tata go
zaakceptował. W dodatku chciał się leczyć. Kamil nie oczekiwał, że usłyszy to
wszystko, wchodząc do sali. Mógł, z błogosławieństwem ojca, patrzeć we wspólną
przyszłość z Szymonem.
Zanim
wyszedł z pokoju, długo jeszcze przebywał z ojcem. Po raz pierwszy tak naprawdę
od wielu lat mógł spędzić z nim czas, szczerze porozmawiać. Potem dołączyła do
nich jego mama i to właśnie było wspaniałe. Czuł, że znów są rodziną. Do
pełnego szczęścia i rodzinnego obrazka brakowało mu jeszcze Szymona. Dlatego
kiedy powoli zapadał zmrok, a on nadal spacerował ulicami Rzeszowa – nareszcie
z lekkim sercem, które już nie dźwigało ciężaru – zadzwonił do partnera i
powiedział jedne jedyne słowa, które dawniej tak trudno mu się wypowiadało:
–
Kocham cię. – Tyle, nic więcej nie dodał. Nie musiał. To było wystarczające.
*
Te
dwa słowa powiedziały Szymonowi wszystko. Odpowiedział Kamilowi to samo i
rozłączył się. Jego serce biło szybko i mocno jak nigdy. Gdyby ktoś obserwował
go z boku, widziałby jego twarz pełną zadowolenia i szczęścia. Ledwie
powstrzymał się przed tym, aby nie wsiąść na motor i pojechać po Kamila. I to
tylko po to, aby go zobaczyć. Chłopak jednak miał wrócić z mamą jej samochodem,
a przed nim właśnie pojawił się mały problem do pokonania, kiedy usłyszał
kłótnię. Nie pierwszą i nie ostatnią w ciągu ostatnich dni. Jego brat znów
kłócił się z Pawłem. Czasami miał ochotę ich zamknąć w jednym pokoju i
pozwolić, żeby się pozabijali lub dogadali. Na razie jednak musiał to przerwać,
zanim faktycznie dojdzie do rękoczynów. Nadal nie rozumiał, dlaczego Konrad tak
gwałtownie reagował na kuzyna Kamila i chyba nigdy się tego nie dowie – czasami
zdarzało się, że ludzie po prostu czuli do siebie antypatię. Tym bardziej, że
jego brat na takie pytania reagował wściekłością, a potem zamykał się w swoim
pokoju, trzaskając drzwiami.
–
Jesteś głupim, tępym imbecylem! – wrzasnął Konrad.
Szymon
warknął i wchodząc do stajni, krzyknął:
–
Zamknijcie się obaj!
–
To on zaczął – bronił się Paweł.
–
Ja? A kto powiedział, że jestem wychuchanym książątkiem?! Ty jesteś…
–
Stul dziób! Konrad, do domu! Paweł, ty też! I nie odzywać mi się – dodał, kiedy
obaj otwierali usta – bo jak mnie szlag trafi, to pożałujecie!
O
tak, reszta maja nie zapowiadała się spokojnie, jeśli tych dwóch będzie blisko
siebie. Nadzieja, że wytrzyma to nerwowo, była bardzo płonna. Zawsze jednak
istniała. Przypomniał sobie, jak to on i Kamil nie znosili się na początku ich
znajomości. Kamil szczególnie go nie lubił. Na całe szczęście, choć powoli,
zaczęło to ulegać zmianie. Dzisiaj z pełną odpowiedzialnością mogł powiedzieć,
że było warto czekać. Nawet zniesienie cierpienia, które odczuwał, kiedy
chłopak wyjechał, przyniosło same pozytywne efekty.
–
Czasami do szczęścia prowadzą trudne drogi – szepnął do Zefira, kiedy chłopcy
poszli. Podał ogierowi kostkę cukru, a potem poczęstował Degressę, która
wyciągała ku niemu łeb. Nagle do jego uszu dotarły podniesione głosy. To
oznaczało, że jego brat oraz Paweł nic nie zrobili sobie z ostrzeżeń i jednak
nie poszli do domu, bo znów sobie grozili. – Wyzabijam ich i będę miał spokój.
Co wy na to? – zapytał koni, ale te w ogóle nie zareagowały. – Tak myślałem. –
Westchnął i poszedł rozdzielić chłopaków.
*
–
Tylko tego nie spal – powiedział Kamil do Szymona, kiedy stali przy grillu.
Zbliżał się już koniec maja i rodzina Bieńkowskich postanowiła urządzić
pierwszego grilla w tym roku. Zaprosili na niego wszystkich, którzy w jakiś
sposób związali się z nimi, rodzinę, sąsiadów i przyjaciół. Po wszelkich
trudach chcieli odpocząć tak, jak lubili najbardziej.
–
Nie martw się. Ja tu jestem mistrzem grilla, więc niczego nie spalę.
–
A ja kim jestem?
–
Ty? Mężem mistrza – rzuciła Iwona, przynosząc ketchup i musztardę. Razem z
Anetą również zostały zaproszone i z chęcią przyjechały. Iwona miała doskonały
humor.
– Jeszcze
mi się nie oświadczył. – Stanąwszy za Szymonem, objął partnera w pasie. Położył
brodę na jego ramieniu.
–
Aneta, patrz, jaki nasz Kamil zaborczy – zwróciła się do swojej dziewczyny.
–
Po prostu chcę się poprzytulać – odparł Kamil, pokazując przyjaciółce język.
–
Taki z ciebie misio. – Aneta chciała pstryknąć go w nos, ale Szymon na to nie
pozwolił. – Obrońca się znalazł.
– Żebyś
wiedziała. Kamil, jest mi naprawdę przyjemnie, ale jeśli nie chcesz mieć
spalonych kiełbasek, to…
–
Już się odsuwam. – Cmoknął jeszcze Szymona tuż pod uchem, zanim go puścił. –
Idę zapytać, czy mogę w czymś pomóc.
–
Sałatkę przynieś – rzuciła za nim Iwona, posypując kiełbaski przyprawą.
–
Aha. – W jego kieszeni zaczął dzwonić telefon. Z początku sądził, że to tata,
który był na odwyku w ośrodku uzależnień i już mu pozwolono kontaktować się z
rodziną. Kamilowi nie było łatwo, ale był dobrej myśli, zwłaszcza dlatego, że z
każdym dniem terapia dawała coraz to lepsze efekty. No i rosła chęć jego ojca
do powrotu do życia i zdrowia, a to było najważniejsze.
Pomachał
Konradowi, który siedział wraz z małym Pawełkiem i Agatą, i który łypał
złowrogo na dużego Pawła. Tak ich zaczęli nazywać, bo inaczej im się myliło. Po
kolejnym dzwonku odebrał wreszcie komórkę.
–
W końcu. Do nikogo nie mogę się dodzwonić.
–
Karola, fajnie, że dzwonisz. Grilla robimy. Jest cała rodzinka.
– Zazdroszczę.
Ale ja mam lepiej. Z Grześkiem jesteśmy na wykopaliskach przy starym kościele.
Tutaj, u nas w Polsce. Nie wiesz, co odkryliśmy. Mury jeszcze starszego
kościoła – mówiła bardzo szybko. – Mówię ci, Kamil, ekstra jest. Ale grillówki
też bym zjadła. Na wakacje, gdy wrócę, zrobimy sobie imprezkę na pół wsi.
–
Gaduła.
–
Jestem taka podekscytowana odkryciem. A poza tym co tam u was? Nadal mieszkasz
z Szymkiem?
–
Nadal. Chyba to się nie zmieni. Mój pokój jeszcze jakiś czas będzie zajmował
kuzyn, ale potem i tak tam nie wrócę. A tak ogólnie to jest super. Konrad i mój
kuzyn ciągle tylko patrzą na siebie wilkiem, ale jak Szymon prawie im
wpierdolił, to trzymają się od siebie z daleka. Wiesz, że kiedyś się prawie
pobili?
– No
co ty? Nie wiedziałam, że Kondzio taki wojowniczy się zrobił. A jak tam on i
Justynka?
– Dobrze.
Też jest. Pomaga waszej mamie i mojej w kuchni. Właśnie idę po jakąś sałatkę.
– Ekstra.
Chciałabym być z wami. Ale poczekam. Tutaj też jest bosko i jest z nami
profesor Słomiński. Facet jest boski. Nie mówię tu o wyglądzie, ale o tym co
robi, jaką ma wiedzę. Ale wygląd też jest w porządku. Bardzo nam pomaga. To on
odkrył… Dobra, nic już nie mówię. Wiem, jak nie znosicie słuchać o tym, co
robię.
–
Nie, że nie znosimy…
– Dobra,
dobra. Jestem z wami myślami. Jutro po południu się odezwę. Papatki, szwagier.
– Cześć.
– Rozłączył się. Lato z Karoliną zapowiadało się naprawdę dobrze. W ogóle
wszystko na takie się zapowiadało.
Przystanął
na schodach i odwrócił się. Patrzył na tych ludzi, którzy stali się dla niego
bliscy. Cała rodzina Szymona, jego dziadkowie, sąsiedzi, zaproszono nawet pana
Juliana z żoną. Niedługo minie rok, jak po maturze zamieszkał w Jabłonkowie.
Tak wtedy się przed tym bronił. Nie chciał rozstawać się z przyjaciółmi, z
tamtym życiem. Gdyby tego nie zrobił, nigdy nie poznałby Szymona. Powędrował
wzrokiem ku temu mężczyźnie. W tym samym momencie partner spojrzał na niego, a
jemu serce zabiło mocniej.
–
Kamil, nie stój tak, masz tę sałatkę i zanieś ją do stołu. – W drzwiach
pojawiła się jego mama. – Przypomnij Szymonowi, żeby tylko nie przypalił
kiełbasek, tak jak to zrobił ubiegłego lata.
Zaśmiał
się tylko, biorąc od rodzicielki dużą miskę ogórków z pomidorami i rzodkiewką.
Udał się w stronę partnera oraz długiego stołu, przy którym zbierali się
uczestnicy grilla, bo Szymon właśnie nakładał na talerze kiełbaski.
Nie
były spalone.
Epilog
Cztery
miesiące później.
Lato
w Jabłonkowie upłynęło bardzo szybko. Nawet się nie obejrzeli, jak już nastał
wrzesień. Przez ostatnie miesiące nie obyło się bez małych problemów, ale
mieszkańcy umieli już je pokonywać. Tak samo jak rodziny Zarzyckich i
Bieńkowskich, które mieszkały obok siebie. Wszystkim wiodło się dobrze i nawet
tego lata pogoda dopisała na tyle, że Szymon nie narzekał na zbiór zboża, a
jego rodzina żyła w spokoju. Kamil także nie miał powodów do zmartwień. Z
partnerem mu się układało, a jego tata znalazł nową pracę w fabryce okien. Po
leczeniu proponowano mu powrót na stare stanowisko w dawnej firmie, ale się nie
zgodził. Mężczyzna musiał unikać miejsc, gdzie zaczął pić oraz tamtego
towarzystwa i chciał rozpocząć nowe życie u boku rodziny. Regularnie chodził na
spotkania anonimowych alkoholików, miał także swojego opiekuna, do którego
dzwonił, kiedy naszła potrzeba.
Mama
Kamila nadal wraz z nim prowadziła sklep, a wujek Adam już ani razu się wtrącił
się do nich i nie ponowił żądań o pieniądze. Kuzyn Kamila, Paweł, jeszcze w czerwcu
wrócił do domu i tylko raz odwiedził dziadków. Na razie nie sprawiał kłopotów.
Natomiast jego brat często odwiedzał Kamila. Zaprzyjaźnili się. Konrad wciąż
spotykał się z Justyną i czasami we wsi myślano, że się pobiorą. Nikt nie miał
nic przeciw, pod warunkiem, że zaczekają jeszcze kilka lat i wybiorą swoje
drogi życiowe. Karolinie i jej chłopakowi także się układało. Miesiąc spędzili
w Jabłonkowie, a potem wyjechali na tydzień do Grzegorza i na kolejne
wykopaliska. Rodzina Bieńkowskich musiała się pogodzić z tym, że dziewczyna ma
swoje własne życie z dala od nich i pasje, które realizuje.
Poprawiły
się też stosunki Iwony z rodzicami. Powoli tolerowali jej związek z dziewczyną
i zapowiadało się na to, że szli prostą drogą ku akceptacji. Przyjaciele Kamila
w Zamościu także doskonale sobie radzili. Nikt nie mógł na nic narzekać. Było
dobrze.
Kamil
właśnie pożegnał się z babcią i dziadkiem, którym opowiedział o zakończeniu
kursu na instruktora jazdy. Zrobił go w trymiga i zdał wszystko. Na przyszłość
bardzo mu się to przyda. Akurat przechodził przez furtkę i przystanął, gdy
zatrzymał się przed nim motor. Szymon zdjął kask. Zawiesiwszy go na kierownicy
zsiadł z Hondy.
– Chodź.
– Złapał Kamila za rękę i pociągnął go na drugą stronę domu Zarzyckich. Stanęli
przy łące, która należała do Bieńkowskich.
–
Ale o co chodzi? – zapytał dwudziestolatek.
–
To jest łąka.
–
Noo… – Kamil popatrzył na partnera jak na głupka. – I co?
–
Jest nasza. – Wyszczerzył się, wciąż trzymając dłoń Kamila.
–
Twoja. To wiem.
– Nie
moja, nasza. – Spojrzał w jego oczy. – Nasza, Kamil. Tu stanie nasz dom. –
Zakreślił ręką przestrzeń. – Nieduży, może dwa pokoje, kuchnia i łazienka.
Takie coś dla nas. Chyba że chciałbyś coś innego – mówił podekscytowany.
–
O czym ty mówisz? – Nie udawał, że nie był w szoku.
– O
naszym domu. Byłem w gminie. Ta łąka stała się działką budowlaną. Naszą,
rozumiesz? Jeszcze musisz podpisać parę papierków, ale to jest twoje i moje. –
Objął go w pasie, przyciągając do siebie. – Za rok, dwa, stanie tutaj nasz dom.
Będziesz miał dostatecznie dużo czasu, aby się do tego przyzwyczaić. Poza tym
będziemy blisko rodziny. Nasz dom, twojej rodziny i mojej, obok siebie. –
Widząc minę Kamila, coś boleśnie ścisnęło się w jego piersi. Może za bardzo się
śpieszy. Nie zapytał partnera o zgodę, ale chciał mu zrobić niespodziankę. Nie
zamierzał jednak podejmować reszty decyzji bez niego. Byli sobie równi, zarówno
w łóżku jak i w życiu. Mieli wspólnie decydować. – Coś nie tak?
–
Nie. – Pocałował policzek Szymona, rozumiejąc, że go wystraszył. – Zaskoczyłeś
mnie. To wszystko. Chcę tego. Pewnie, że chcę. – Położył dłonie na plecach
Szymona. – Cholera, nie mam na to kasy, aby się dołożyć, ale zależy mi na tym i
postaram się coś dodać. Nie chcę, abyś za wszystko płacił. – Spojrzał na łąkę,
potem na kochanka, szczęśliwy jak nigdy wcześniej.
– Spokojnie.
Tak szybko nie wybudujemy domu. W tym roku musimy tylko wylać fundamenty, aby
nam plan nie przepadł. Bo niedługo spotykamy się z architektem, który pomoże
nam zrobić projekt naszego domu.
–
Mam jeden warunek. Chcę, aby w sypialni stanęło wielkie łóżko. Ogromne. Byśmy
mieli na czym się kochać. – Co prawda do tego nie zawsze potrzebowali łóżka,
ale to by było takie intymne, takie tylko dla nich.
–
Tylko bez baldachimu – zarządził Bieńkowski.
– Mogę
na to przystać. Jeśli ma być bez, to nie pozwólmy Karolinie urządzać naszej
sypialni. A w salonie ma stanąć kominek. Zawsze marzyłem o kominku. – Oparł ich
czoła o siebie. – Czyli zaczynamy wspólne życie?
–
Już zaczęliśmy – poprawił go Szymon. – Kocham cię.
– Ja
ciebie też – odpowiedział, łącząc ich usta w czułym pocałunku.
Ktoś
by mógł powiedzieć, że dwóch mężczyzn nie może stworzyć udanego związku,
opartego na zaufaniu, miłości, szacunku i oddaniu. Ten ktoś nawet nie wie, jak
bardzo by się mylił. Oni taki związek tworzyli – silny u podstaw, z mocnymi
fundamentami wykutymi na ciężkich chwilach, które mieli za sobą, takimi, na
których stanie ich dom – wierzyli, że już nic i nikt nie zdoła go zniszczyć.
Koniec
Boskie. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńDziękuję i pozdrawiam. :)
UsuńTwoje opowiadania jak zawsze wzruszają, to nie odbiega w tym temacie od reszty.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że nadal będzie tworzyć historie, w których będę mogła śledzić życie bohaterów z niecierpliwością. Dużo weny.
MIKA
Też mam nadzieję, że będę nadal tworzyć historie.
UsuńDziękuję za wenę i pozdrawiam. :)
Cudowne
OdpowiedzUsuńBardzo podobało mi się to opowiadanie. Przy końcu sie wzruszyłam. Sama też mieszkam na wsi więc co nie co się orientuje jak to jest z akceptacją w takiej małej wspólnocie gdzie wszyscy się znają. Jestem pewna że jeszcze nie raz przeczytam tą historię, a tym czaswm czekam na następne opowiadania. O ile takowe będą (na co bardzo liczne).
Pozdrawiam i życzę weny na przyszłość 😘😘
Ups przez przypadek dodało się dwa razy. Ten napisałam bo myślałam że ten pierwszy się nie dodał 😂😂😂
UsuńSpoko. Usunęłam ten pierwszy komentarz. :)
UsuńMam nadzieję, że nowe opowiadania będą. Na razie nic nie piszę, ale postaram się o to. :)
Dziękuję za komentarz, za wenę i pozdrawiam. :)
Cudowne.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje opowiadania, pisane są z pasją i sercem. Czytający dosłownie uczestniczy w życiu bohaterów. Gratuluje i życzę weny. Z niecierpliwością czekam na następne.
Pozdrawiam serdecznie
Wow, świetne :D Kamil i Szymon tworzą cudowną parę i trzymam za nich kciuki. I zaskoczenie z tym domem, byłam pewna, że wynajmą jakieś mieszkanie czy coś, a tu proszę 😀 Bardzo przyjemnie czytało mi się Buntownika, w sumie to na początku nie byłam pozytywnie nastawiona, bo nie czytałam wtedy opowiadań z akcją w Polsce. Ale Buntownik to jedna z dwóch historii, które przekonały mnie do tego ^,^
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny w tworzeniu kolejnych opowiadań i czekam na mprega, o którym mówiłaś :D
Pozdrawiam :*
Mieszkanie nie wchodziło w grę. Obaj mieszkają na wsi i nie zamierzają przenosić się do miasta. :)
UsuńZ mojego doświadczenia wiem, że nie warto rezygnować z tekstów, których akcja dzieje się w Polsce. Bo można przegapić świetne opowiadania. A co za różnica czy postać ma na imię Andrzej czy Andrew. Żadna. :)
Dziękuję za wenę i pozdrawiam. :)
a jaka była druga która Cię przekonała?
UsuńChoćby teksty Dream Winchester przekonały mnie do czytania o polskich chłopakach. :)
UsuńKiedy w sprzedaży będzie dostępna kolejna część Obrazów Miłości?
OdpowiedzUsuńTeż chciałam się oto zapytać. Nie mogę doczekać się kolejnego tomu.
UsuńNie wiem. Kończę tekst przepisywać, ale jeszcze musi został poprawiony co chyba szybko nie nastąpi. Także trzeba czekać. To może potrwać nawet miesiąc. Chciałabym szybciej, ale nie da rady, a nie wstawię tekstu niepoprawionego. :)
UsuńLuanko.
OdpowiedzUsuńEh, w sumie to ja nie mam słów.
Kocham.
Mam nadzieję że się nie obrazisz, ale to zakończenie było przewidywalne, wszystko skończone happy endem. Zabrakło mi na koniec jakiegoś mocnego akcentu. Czegoś o czym przez wszystkie rozdziały nie pisałaś. Epilog jest jakby dalszym ciągiem rozdziału. Nie mogę powiedzieć że jestem zawiedziona. No może tylko tym że Konrad i Paweł nie mieli się jednak ku sobie. Nie rozumiem tych którym się ta historia nie podobała. Bo stworzyłaś coś wspaniałego. Konsekwentnie i starannie budując swoje postaci oraz prowadząc je wspaniale przez wszystkie rozdziały. Podziwiam cię zwłaszcza za Kamila, z mojej perspektywy nie była to łatwa postać, a ty ani razu się nie pogubiłaś. Czapka z głowy. Jesteś dla mnie wzorem.
OdpowiedzUsuńps. gratulacje dla bety
Nie może nie być happy endu. Każdy lub prawie każdy na to czeka. Gdyby to nie był koniec historii Szymona i Kamila to pewnie bym coś zamieszała. Co do Konrada i Pawła to nie oni są tu bohaterami i żyją sobie gdzieś obok. A czy mają wspólną historię? Na to pytanie trudno odpowiedzieć. Ale może w końcu się zakumplowali. :)
UsuńJezu... nie wierze że to już koniec... Happy End <3 ojej chłopcy!!
OdpowiedzUsuńA Lu właśnie. Opowiadanie - jak zwykle - czyli mistrzostwo ;) Jedyne co mnie boli to to że.... już koniec! XD ta wiem, rozbraja to nie? :)
Życzę weny i żeby wraz z kolejnym zakończonym opowiadaniem wena Cię, Lu, nie opuściła oraz spełnienia marzeń. ;)Cieszę się, że już tyle czasu hoho jestem z Tobą choć mało co komentuje xD
Weny! :)
Ja tam cieszę się z happy endu ;) Ojciec Kamila psuł mi nerwy, teraz w końcu (mam nadzieję, że) wszystko wraca do normy.
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie wciągnęło moje wszystkie emocje, byłam z bohaterami na wsi i żyłam ich życiem podczas każdego spotkania z tekstem. Niesamowita historia!
Oby więcej takich pojawiało się w Twojej głowie :)
Brak mi słów. Piękne <3
OdpowiedzUsuń<3
UsuńCudowne, aż nie wiem co więcej napisać. Po raz kolejny twoje opowiadanie zrobiło na mnie niemałe wrażenie. Uwielbiam twój styl i na pewno wrócę do Buntownika, tak jak wracam do twoich pozostałych dzieł.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo dużo weny na kolejne historie.
~Zu
Hej Laura napisz na mojego e-malla Twojego nie znalazłam galaxa2@o2.pl
OdpowiedzUsuńchcę się zapytać o książkę buntownik te 2 tomy
galaxa2
To Luana nie Laura.
UsuńII część była bardzo romantyczna :)
OdpowiedzUsuńGłówni bohaterowie nareszcie stworzyli prawdziwy związek, który ma stabilne podstawy, więc teraz nic nie powinno zaburzyć ich szczęścia :) Powtórnie nauczyli się sobie ufać, choć nie było to łatwe, gdyż każdy z panów ma coś za uszami, ale miłość jest w stanie pokonać każdą przeszkodę :)
Uwielbiam happy end :)
Każdy znalazł sobie ukochaną osobę :) Osoby nietolerancyjne zmieniły swoje nastawienie i zaakceptowały swoje dzieci, co jest cudowne, gdyż rodzic powinien wspierać dziecko :)
Dziękuję za Twoją ciężką pracę :)
Nie rezygnuj z pisania, gdyż sprawiasz czytelnikom ogromną frajdę :)
Mam nadzieję, że pisanie daje Ci tyle samo szczęścia, ile mi czytanie Twoich dzieł :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hej,
OdpowiedzUsuńcudownie, po prostu świetnie, w końcu ojciec Kamila zrozumiał wszystko, przeprowadzili szczerą rozmowę i są szczęśliwi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniałe zakończenie tego opowiadania, są uroczy i ten wspólny dom...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Boskie. Aż chce mi sie płakać. Nw czemu.
OdpowiedzUsuńCieszę sie z rodzice każdej z rodzin sie pogodziły. Ze tata Kamila wyższe z nałogu.
Ale dalej nurtuje mnie Konrad i Paweł. Oni mi siedzą w głowie.
Mam nadzieję ze cośz tym zrobisz, bo eksploduje z niewiedzy.
Pozdrawiam i życzę dużo weny byś dalej z ami była. Nawet gdyby był rozdział raz na X czasu. Będę sie nim cieszyć i czekać na następny.
Pozdrawiam <3