Zapraszam na ostatni rozdział i czekam na opinie. :)
Od teraz w tygodniu pojawiał się będzie tylko "Buntownik". Będzie wrzucany tak jak do tej pory, czyli nic się nie zmieni. Natomiast czwartki z Sidłami i postami dobiegają końca. :)
Dziękuję za komentarze.
– Ruchy, ludzie, ruchy.
Dzisiaj bal, a sala jeszcze nie jest przygotowana. – Joyce szła szybko przez
salę gimnastyczną, poganiając pomagające jej osoby.
– Może sama byś się
wzięła za robotę zamiast zachowywać się jak kierowniczka – powiedział Alex,
stojący na drabinie i przypinający duży napis pośrodku jednej ze ścian
naprzeciwko wejścia.
– Pracuję, ktoś musi
tym rządzić. David, to nie ma być tutaj, przesuń to tam. Tam będzie lepsze
światło dla fotografa – pogoniła członka drużyny Caseya. Wysokiego chłopaka,
który powiedział McPhersonowi, że zdobędzie jej serce. Wszystko słyszała i
jeszcze to się okaże. – JD, gdzieś ty u licha był? – zawołała do
przejeżdżającego przez drzwi chłopaka.
– To do kibla nie wolno
już iść? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Jeszcze chwilę i go wkurwi. W
końcu wykorzystała jego pomysł na temat balu, więc powinna być grzeczna, bo
sama myślała i myślała, i nic nie wymyśliła.
Wjechał na salę,
kierując się w stronę stołu, przy którym pracował Richie z Brithany. Jeszcze
musiał jeździć na wózku, bo chociaż czuł swoje nogi, to miał problem z lewą
stopą, bardzo szybko robiła się niewładna i ogólnie nogi się męczyły po tym,
jak dłużej chodził. Ale postanowił, że na bal przyjdzie o kulach. Od paru dni
ćwiczył w domu chodzenie za ich pomocą. Cieszył się, że chodził. Po tym, jak
jego nogi cudownie odzyskały sprawność, wraz z Caseyem i rodziną pojechali do
szpitala. Lekarz zbadał jego, a także Caseya – bo uderzenia w głowę mogą być
często niebezpieczne. Z jego partnerem wszystko było w porządku, natomiast u
niego trochę potrwa odzyskanie pełnej sprawności. Niestety istnieje
sześćdziesiąt procent szans na to, że już na zawsze będzie musiał pomagać sobie
kulami. Lekarze będą musieli jeszcze zrobić mu jakieś badania. Na pewno nogi
wzmocnią się, ale lekki niedowład stopy, który go nawiedzał po kilkuminutowym
chodzeniu, może na zawsze pozostać. Nieważne, bo przecież chodził. Czuł swoje
nogi. Już nie były tylko ozdobą. Mógł wstać z tego wózka. W domu poruszał się
bez niego, ale tutaj, wiedząc, ile będzie miał pracy, wolał nie przemęczyć nóg.
Przecież chciał dzisiaj wieczorem zatańczyć ze swoim ukochanym chłopakiem.
– No i co z tym
napisem? – zapytał Alex, któremu pomagał Jonathan, a Casey asekurował go z
dołu, powiedziawszy wcześniej, że nie wyjdzie na drabinę.
– Daj ciut do góry i
będzie git – odpowiedział Richie, przyglądając się z daleka.
– Teraz dobrze?
– Nom.
– W końcu – burknął
Alex.
– Ej, Alex, to prawda,
że ten facet, z którym spotyka się mama JD, to twój wujek? – zapytała Brithany,
naklejając zdjęcie kogoś z ostatniej klasy na wielki plakat stworzony z ich
fotek i imion.
– Dziwne, nie? Kiedyś
zgadaliśmy się, że moja mama ma faceta, powiedziałem, jak się nazywa, i wyszło,
kim jest – rzekł JD. – Za to wiem, że matka spotyka się z fajnym gościem.
– Wujek jest spoko.
Dużo przeszedł i też należy mu się trochę szczęścia. Ciocia zmarła na raka w
sierpniu i ledwie się z tego podniósł. Ostatnio, jak mama go widziała, to
tryskał szczęściem.
– Wiemy dlaczego. –
Zaśmiał się Richie, zostając otoczony ramionami partnera. – Co, chcesz się
poprzytulać?
– Jak zawsze.
– Richie, a jak tam
twoja siostra? – zapytała Brithany, która chętnie przyłączyła się do pomocy. –
Od tygodnia nie mieliśmy okazji pogadać ze sobą.
– Mili to Mili. Trochę
się uspokoiła, ale nadal przeszkadza jej, że jestem gejem. Dorośnie. Jeszcze
parę miesięcy zostało jej do spędzenia w obozie. Gdyby nie chciała uciec,
mogłaby zostać przeniesiona do aresztu domowego. No, ale sądziła, że jest
mądrzejsza. Niemniej czuję, że kiedyś się dogadamy, byle żadne z nas nie
wspominało o homo, bo się pozabijamy.
– Dobre i to – przyznał
Casey. – Moi rodzice całkiem się mnie wyrzekli. Nie narzekam, bo mam JD i jego
rodzinę. – Pochylił się i pocałował chłopaka.
– Ty mi się tu nie
podlizuj. Lepiej bierz się za wycinanie dekoracji. Joyce!
– No? – Dziewczyna
natychmiast znalazła się przy nich.
– Gdzie masz ten
styropian? Trzeba do niego poprzypinać dekoracje i powiesić. Już południe.
– Cholera. Czekaj,
David miał przynieść. David! – Tym razem pobiegła w stronę dryblasa patrzącego
na nią głupio.
– Z tego będzie wielka
miłość – wymamrotał pochodzący do nich Oscar. – Muza gotowa. Chcecie posłuchać?
– Szkoda, że nie
mieliśmy czasu na wynajęcie zespołu – marudził Alex.
– Po co wam zespół?
Macie mnie. – Wskazał na siebie Oscar. – Poczekajcie z dziesięć minut, aż sprzęt ustawię, dobra?
– Spoko. – Richie
usiadł na długim stole, przy którym wszystko doklejali, cięli, składali.
– Richie, jak się czuje
twoja macocha?
– Lepiej. Sean wczoraj
pojechał do domu. Przez tydzień wolał z nią zostać. Prawie codziennie jestem u
nich. Jeszcze się nie pozbierała do końca, ale na to trzeba czasu.
– A twój tata? –
dopytał JD, któremu Casey na głowę założył koronę.
– Z nim jest dużo
lepiej. Bardzo pomogło im pochowanie maleństwa.
– Szkoda, że nie
powiedziałeś nam o pogrzebie, przyszlibyśmy – powiedziała Brithany, a inni
pokiwali głowami.
– Nie chcieli nikogo
zapraszać. Byliśmy w szóstkę – wtrącił Jonathan.
– Chcieli mieć te
chwile dla siebie – wytłumaczył Richie. To jemu też bardzo pomogło. Już
pogodził się z utratą malutkiego braciszka, a tata i Marianne z czasem pogodzą
się ze śmiercią synka.
– To zrozumiałe –
przyznała Sharon, do tej pory im się przysłuchująca.
– Gdzie mam powiesić to
coś, co wygląda jak czarno-biała girlanda? – zapytał Alex.
– Ej, chłopaki? –
Brithany zwróciła się do Caseya i JD, ignorując Alexa. – Tak sobie
przypomniałam ten wasz pocałunek przed publicznością, kiedy JD zacząłeś
chodzić. To było takie słodkie.
– Nasza romantyczka
poryczała się ze wzruszenia – oznajmił Oscar. – Alex, zostaw ten sznurek,
posłuchajcie, co skombinowałem – przerwał dziewczynie, bo ta mówiłaby o
pocałunku przez kolejną godzinę. – Cała szkoła będzie przy tym dobrze się
bawić. – Nacisnął przycisk pilota i zamiast muzyki usłyszeli ciszę. – No co
jest?
– Może coś siadło –
burknął ktoś z nich.
– Nie. Dopiero grało.
– Ludzie, nie wiecie
czasami, co to za wtyczka? – Zza podwyższenia, gdzie stał sprzęt Oscara,
wychyliła się Joyce. – Trąciłam to nogą i nie wiem, skąd to się wzięło. I może
ktoś ma telefon? Muszę zadzwonić do firmy cateringowej, czy na czas przywiozą
żarcie. Mój siadł.
– Dam ci telefon, jeśli
włączysz tą wtyczkę do gniazdka – zawołał Oscar i po chwili w całej sali
rozbrzmiała muzyka z lat dwudziestych, a potem rytm się zmienił i pojawiły się
pierwsze takty rock ’n rolla.
– Ale to nie jest z
tamtych lat – wymamrotał Johnny.
– Czytałem, że coś tego
typu pojawiło się już w dziewiętnastym wieku. Żartuję. Przecież nie będziemy
się tylko bawić przy smętach. Tak wszystko zmiksowałem, że będzie i to, i to.
To na razie tylko próbka.
– Ej, nie gadać,
pracować.
JD przewrócił oczami na
te wrzaski Joyce i stwierdził, że będzie mu jej brakowało w szkole, bo liczył,
że poza nią będą się nadal spotykać z całą paczką.
– To gdzie mam powiesić
te girlandy? – dociekał Alex.
Praca szła pełną parą.
Bawili się dobrze w swoim towarzystwie. Żartowali, rozmawiali, nawet ponury
Alex się rozkręcił, a Richie sypał żartami jak dawniej. W końcu po paru
godzinach wszystko było gotowe. Zadowoleni wspólnie obejrzeli wynik ciężkiej
pracy, wyobrażając sobie, jak wieczorem rozbłysną światła, z czasem kolorowe, i
czarno-biały świat, który stworzyli, zmieni się na pełen kolorów.
– Będzie super –
przyznała Joyce, a pozostałe głosy ją poparły.
* * *
Richie poprawił krawat
i był już gotowy do wyjścia. Obejrzał się na Jonathana. Mężczyzna z krzywą miną
próbował wybrać jeden spośród kilku krawatów.
– Ten bordowy będzie
świetny do czarnej koszuli – poradził.
– Myślisz?
– Mhm. Czasami mi się
to zdarza. – Podszedł do Johnny’ego i wziął odpowiedni krawat, a resztę
odrzucił. Uniósł mu kołnierzyk koszuli i patrząc mu to w oczy, to na węzeł,
który robił, zapytał: – Wynająłeś pokój?
– Nie martw się, nie
zapomniałem. Chociaż mamy przecież pusty dom.
– Skarbie, tradycji
musi stać się zadość. Bal, a po balu… – Uniósł wymownie brwi. Poprawił
kołnierzyk, wyrównując jeszcze zagniecenia. – Gotowe.
– Po balu namiętna noc?
– Nawet JD i Casey
wynajęli pokój. Podobno Oscar i Sharon również.
– Wynająłem. – Objął
Richiego wokół pleców i przyciągnął do siebie. – A jeszcze tak niedawno zanim
byś o to zapytał, to kręciłbyś się w kółko, byle z dala od tego tematu.
– To było dawniej. –
Zarzucił mu ręce na szyję. – Teraz jest co innego.
– Trochę przeszliśmy, i
osobno, i razem.
– Tak. Nie wiemy, co
nas czeka w przyszłości – zaznaczył.
– Nie, ale wierzę, że
jak tylko będziemy razem, to ze wszystkim damy sobie radę.
– I musimy dużo ze sobą
rozmawiać – przyznał Richie i stanąwszy na palcach, lekko pocałował Jonathana.
Chwilę później
usłyszeli odgłos klaksonu.
– Towarzystwo chyba
przyjechało. – Richie wyszedł do przedpokoju i wyjrzał przez okno. – Ano.
Limuzyna czeka.
W kilkoro zdecydowali
się wynająć limuzynę z kierowcą, żeby zawiozła ich na bal. Chcieli uszanować
tradycję ostatnich klas i ich szkoły, więc jeżeli z pomocą rady szkoły i
dyrektorki mogli zorganizować bal, to postanowili wynająć czarny, długi
samochód, w którym zmieści się ich grupka.
Gdy tylko Richie i
Johnny wsiedli do środka, stwierdzili, że JD, Casey i Joyce z dryblasem alias
Davidem już są. Niedługo dołączył Alex, który na bal szedł sam, i mieli jeszcze
po drodze zabrać kilka osób, które dorzuciły się do składki na auto.
– Chłopaki, nie mogę
uwierzyć, że to już koniec – powiedziała smętnie jedyna dziewczyna w ich
składzie. Wyglądała bardzo ładnie. Różowe włosy miała spięte u góry, a wokół
twarzy kręciło się kilka niepokornych loków. Delikatny makijaż sprawił, że
wyglądała bardzo dziewczęco, tak samo długa do ziemi, prosta sukienka na
ramiączkach, z podniesioną talią, której błękit kontrastował z czarnymi i
szarymi garniturami. – Pamiętam, jak miałam iść tam pierwszy raz. Dziewczyna,
która kochała tańczyć i do tej pory robiła to na ulicy, nagle weszła do liceum
artystycznego, bardzo nowoczesnego i olbrzymiego, i poczuła się przytłoczona.
– Też tak miałem –
wtrącił JD. Siedział oparty o Caseya, który trzymał go za rękę i gładził dłoń
kciukiem. Obok leżały dwie czarne kule. – Do tego te wszystkie odgłosy. Kiedy
wszedłem, nie mając pojęcia, w którą stronę iść, zastałem ciszę, a potem wokół
rozległy się dźwięki. Tu flet, tam fortepian, skrzypce, śpiew. Dochodziły z sal
lekcyjnych, z korytarzy. I rozmowy. Niesamowite wrażenie.
Każdy rozumiał, o czym
JD mówi. Wszyscy przeżyli dokładnie to samo i dzień, kiedy przyszli pierwszy
raz do liceum, zostanie w ich pamięci na zawsze. Tak samo będzie z ich ostatnim
dniem, kiedy po zdaniu egzaminów część z nich na zawsze opuści mury tegoż
liceum, pod które pół godziny później podjechali, kiedy całe towarzystwo
zostało porwane z domów. Po balu i tak mieli wrócić do domów lub udać się do
hoteli na własny koszt, czy to z czyjąś podwózką, czy taksówkami.
Brithany przy
wysiadaniu z samochodu potknęła się o swoją czarną sukienkę, zawadzając o dół
wysoką szpilką, i byłaby upadła, gdyby Alex jej nie przytrzymał. Chłopak na ten
wieczór był jej partnerem, tak uzgodnili kilka minut temu. W ten sposób żadne z
nich nie szło na bal samo.
Gdy wszyscy zebrali się
już przed wejściem do szkoły, obserwowali przez chwilę, jak tłum zmierza do
środka.
– To idziemy –
zarządziła Joyce. – Zobaczmy, czy będą się bawić tak dobrze, jak nam się dobrze
to wszystko przygotowywało.
W dziesiątkę udali się
w stronę szkoły, wyglądając jak drużyna do specjalnych zadań, jak powiedział
Casey, spoglądając na swojego chłopaka, który bardzo dobrze dawał sobie radę,
idąc o kulach. Pomyślał, że w przyszłym roku JD czeka taki sam bal organizowany
przez jego klasę. W sumie jego też, bo nadal zamierzał być jego partnerem i
towarzyszem życia, czy to za rok, czy za kilkanaście lat.
Już na schodach
usłyszeli muzykę, którą przygotował Oscar, a pieczę miał nad nią mieć jego
młodszy kolega didżej i jak słyszeli, dobrze się sprawował.
– Życzę nam udanej
zabawy – powiedziała Joyce i weszli do środka.
* * *
Kilka godzin później,
kiedy minęły już przemówienia, pożegnania, życzenia i wszelka oficjalna część,
a goście rozbawili się na dobre, Casey wyciągnął swojego partnera na parkiet.
JD musiał zostawić kule pod opieką znajomych. Nie czuł się pewnie na nogach bez
nich, ale partner obiecał, że będzie go mocno trzymał i nie będą długo
tańczyć.
Na środku parkietu,
przykrytego teraz specjalną matą, żeby nikt go nie zniszczył, szczególnie
kobiety i dziewczęta wysokimi obcasami, objęli się obaj, poruszając wolno. McPherson
nie potrafił oderwać oczu od ukochanego. Przypominał sobie wszystko, co razem
przeszli. Ich poznanie się, walki słowne, postrzał, cierpienie, a pomimo tego i
radość, że JD żyje. Czuł bezgraniczne szczęście, kiedy mógł go trzymać w
ramionach, mieć glisko, być otoczony jego ciepłem, zapachem.
– Kiedy tak na mnie
patrzysz, ciarki mi po plecach przechodzą – przerwał milczenie Whitener.
– To dobrze czy źle?
JD udał, że się
namyśla, a potem sięgnął po pocałunek, odpowiadając mu w ten sposób. Kocha
Caseya. To dzięki niemu przestał być
samotnikiem, zyskał przyjaciół. To on nie pozwolił mu się poddać, otoczył go
troską, miłością. Nie wierzył, że zrobił się taki sentymentalny. Dawny JD by
wyśmiał sam siebie. Miłość zmienia ludzi, tragedie również.
– Gołąbki, może
pójdziemy sobie zdjęcie zrobić? – zapytała Brithany, stukając JD w ramię w
czasie, kiedy tańczyła z Alexem.
– Młoda, nie
przeszkadzaj w romantycznym tańcu – powiedział Casey, przekrzykując muzykę.
– Miałam na myśli po
tańcu.
– Dobra, zabieram ją –
odezwał się Alex. Odciągnął dziewczynę na bok, obracając ją w kółko. Musiał
przyznać, że świetnie tańczyła. Na szczęście on nie miał dwóch lewych nóg.
Pozwolił jej położyć głowę na swoim ramieniu i przyglądał się tańczącym parom.
Nie wszyscy byli z partnerami, zdarzyło się, że ktoś przyszedł z kuzynką,
bratem, koleżanką. Na te pary nie zwracał uwagi. Patrzył raczej na to, jak
jakaś dziewczyna przytulała swoją dziewczynę. Jakiś chłopak czule szeptał na
coś na ucho partnerce. Jak Richie i Johnny wesoło konwersowali, stojąc przy
jednym ze stołów. Patrzył przede wszystkim na Caseya i JD, tworzących parę,
której nikt się nie spodziewał. Cuda się jednak zdarzają, szkoda, że u niego
tak nie było.
– Stało się coś? –
zapytała Brithany, spoglądając w górę.
– Dlaczego?
– Masz dziwną minę.
Śmierdzę?
Roześmiał się.
– Oczywiście, że nie.
Jest w porządku. Po prostu czasami samotność jest wkurwiająca.
– Pewnie tak. Ja
na razie nie zamierzam mieć nikogo, nawet o tym
nie myślę, a ty powinieneś kogoś spotkać i…
– Serce oddałem jednemu
i dużo czasu minie, zanim coś się zmieni.
– Założę się, że na
studiach kogoś poznasz. Może jakiegoś super faceta z Bractwa.
– Tylko nie to. –
Przytulił ją szybko i zauważywszy, że wołają ich znajomi, pociągnął dziewczynę
w ich stronę.
– Robimy sobie zdjęcie
– zarządziła Joyce. – W ogóle zdjęć będzie masa, bo mój wujek to fotografuje,
ale to będzie naszej grupki. Tylko niech jeszcze Casey i JD dotrą.
Poczekali chwilę, a
potem ustawili się na podwyższeniu według rad fotografa i razem zrobili sobie
grupowe zdjęcie. Później robili je sobie parami, bawiąc się doskonale.
Doskonale też spędzali czas razem lub osobno, a godziny mijały. Dochodziła
druga w nocy, kiedy Alex zdecydował, że wraca do domu. Miał zabrać się z
Brithany, po którą przyjechał ojciec. Pożegnał się z roześmianym Richiem i
resztą.
– Tylko nie zróbcie
czegoś, co ja na pewno bym zrobił – rzucił na odchodnym, doskonale zdając sobie
sprawę, że ta noc dla jego zaprzyjaźnionych par będzie bardzo gorąca. Żałował,
że spędzi ją sam, ale nie można mieć wszystkiego.
W domu po cichu
przeszedł do swojego pokoju. Zdjął garnitur i w samej bieliźnie usiadł przed
komputerem. Nie chciało mu się spać i czuł, że ma w sobie trochę procentów po
wypiciu doprawionego ponczu. Mógł się założyć, że opiekunowie, w tym
dyrektorka, doskonale wiedzieli, co zostało do napoju dolane, ale nie zwracali
na to uwagi, dopóki wszyscy grzecznie się bawili.
Włączył jeden z porno
filmików. Jak miał sam spędzić noc, to przynajmniej spędzi ją również
interesująco. Na ekranie panowie od razu przystąpili do rzeczy i szybko
wyłączył filmik. Potrzebował czegoś, w czym była czułość. Co prawda tylko
udawana, ale i tak o wiele lepiej mu się to oglądało. Owszem, lubił ostrzejsze
filmy, ale dzisiaj miał ochotę na coś łagodniejszego. Tym razem patrzył na
dwóch młodych chłopaków całujących się najpierw ostrożnie, jakby dopiero uczyli
się siebie, a potem złączyli ze sobą wargi, a ich ręce wdarły się pod koszulki.
Potarł budzącego się
penisa. Zamruczał, czując rozlewającą się po nim przyjemność. Oblizał wargi.
Drugą dłonią przesunął po brzuchu i wyżej, kciukiem trącił sutek, a ciało
wygięło się od tego. Tak bardzo potrzebował dotyku, intensywnych pieszczot.
Pragnął mężczyzny. Josha. Wsunął dłoń pod bieliznę, obejmując członek, a oczami
zaczął szukać chusteczek. Wtedy jego wzrok zatrzymał się na zamkniętej
szufladzie biurka. Serce mu przyśpieszyło, a w pachwinach poczuł ucisk. Wziął
kluczyk, który zawsze nosił przy sobie, i otworzył szufladkę. Kupił to jeszcze
chyba w marcu i nie miał odwagi, a raczej chwili, by z tego skorzystać. Raz
nawet chciał to wyrzucić, ale powstrzymywał się przed tym.
Sięgnął po wibrator i
wyjął go z opakowania. Przełknął ślinę. Przez chwilę chciał go odłożyć, ale
spojrzał na ekran. Aktorzy przeszli o wiele dalej i jeden z nich się pochylił,
a drugi wsunął się w niego. Tak bardzo chciałby być na miejscu tego na dole.
Jak mu tego brakowało. Bardziej niż całej reszty innych możliwości.
Wyłączył komputer i
skierował się do łóżka dodatkowo z żelem i wibratorem w ręku. Odrzucił koc i
kołdrę. Położył się na plecach i zdjął bokserki. Wciąż miał wzwód, który ani na
moment nie opadł. Podświadomość chyba sama wiedziała, czego chce. Otworzył żel
i wylał go sobie trochę na penisa. Jęknął, kiedy zimna, wilgotna substancja
rozlała się po główce, a potem roztarł ją palcami. Poczuł, jak zimno zamienia
się w gorąco. Przymknął oczy, kierując swoje myśli w stronę Josha i jego ust
zaciśniętych na członku. Mężczyzna był dobry w seksie oralnym i zawsze dobrze
mu robił ustami i językiem. O tak, język to miał bardzo wprawny. Na samą myśl
Alex rozsunął nogi i puszczając penisa, podążył palcami na jądra i dalej.
Syknął, kiedy dotknął swojej zaciśniętej dziurki. Przypominał sobie, jak Joshua
ją lizał, wsuwał palce do środka, a potem, kiedy już mógł, wypełniał go sobą i
pieprzył. Wygiął się, wkładając palec w siebie. Do tego był przyzwyczajony, bo
nieraz robił sobie palcówkę na oczach kochanka, ale nigdy samemu. To była już dla
niego nowość, która sprawiała, że po całym ciele przebiegały kłujące iskierki
rozkoszy.
Czując za mocne tarcie,
wyjął palce i wylał na dłoń jeszcze trochę nawilżenia. Powrócił do swojej
dziurki i na samą myśl co za chwilę zrobi, poczuł, jak pulsuje. Gdyby był przy
nim Josh, za chwilę by mu włożył. Nie powstrzymał cichego krzyku, kiedy
zagłębił od razu dwa palce w sobie. Poruszył nimi, a drugą ręką potarł członek.
Mógłby od tego dojść. Było mu dobrze, ale to jeszcze za mało tego, czego
pragnął. Do dwóch palców dołożył trzeci, przygotowując się na to, co sobie
wsunie. To tylko substytut tego, co pragnął w sobie mieć, ale już nie zamierzał
się wycofywać.
Wyobrażając sobie, że
jest z Joshem, sięgnął po wibrator. Nasmarował go obficie żelem i ciężko
oddychając, ustawił go w odpowiedniej pozycji. Przystawił czubek do wejścia i
znów zamykając oczy, powrócił myślami do Josha i tego, jak mówi mu, że go
kocha, a potem wchodzi w niego. Czuł to specyficzne rozciąganie mięśni, lekki
ból, ale nie wycofał się. Josh zawsze zdecydowanie parł na przód. Wypełniał go.
Tak, to jego członek jest w nim. Cały wchodzi, a biodra mężczyzny układają się
wygodnie pomiędzy jego udami.
Zamruczał. Dobrze mu
było. Poruszył sztucznym członkiem w sobie, a po chwili włączył niski poziom wibracji.
Wygiął się od silnych doznań, które w niego uderzyły.
– O szlag!
Wolną dłonią pieścił
swoje ciało. Dotykał szyi, jakby Josh robił to pocałunkami, torsu, głaszcząc
wilgotną skórę palcami, brzucha i leżącego na nim penisa. Jąder, które chwycił
i przez chwilę trzymał, podczas gdy przy pomocy drugiej ręki posuwał sam
siebie, poruszając wibrującym wibratorem. Wylał na członek jeszcze trochę żelu
i ponownie chłód uderzył w rozgrzane ciało, a potem zamienił się w ogień.
Rozsmarował nawilżenie po całym członku i mosznie, potęgując wrażenia, którymi
został opętany. Nie chciał jeszcze dochodzić. Pragnął przedłużyć to, za czym
tęsknił, a teraz miał to w małej namiastce. Nikt go po wszystkim nie przytuli,
ale nareszcie chociaż przez chwilę nie czuł się pusty. To był moment, kiedy
dogadzając sobie, nie musiał myśleć o swoim poranionym sercu. Skupiał się tylko
na rozkoszach ciała, oczami wyobraźni widząc ukochanego mężczyznę.
Jego ciało drżało, pot
zrosił skórę, mięśnie drgały pod nią,
świadcząc o uderzającej w niego co rusz potężnej fali przyjemności trzymającej
go w swoich kajdanach. Objął członek palcami tuż pod główką. Biodra poruszyły
się, jakby chciały, żeby penis wbijał się w jego dłoń. Rzucał głową po
poduszce, nie kontrolując swojego ciała. Czerpał coraz intensywniejszą rozkosz,
którą sobie dawał. Zwiększył wibracje, sprawiając, że coś w nim wybuchło. Jądra
ścisnęły się i w tej samej chwili doszedł z imieniem byłego kochanka na ustach,
spryskując spermą swój brzuch, klatkę piersiową i twarz. Zapomniał o
przygotowanych chusteczkach, o tym, że nie powinien krzyczeć. Wszystko to było tak silne, tak otumaniające, odbierające
racjonalne myślenie, że mógł tylko ulec rozbrajającej ekstazie.
Zmęczony, tak bardzo
jak od dawna nie był, zdołał tylko wyłączyć wibrator i wysunąć go z siebie.
Leżał z zamkniętymi oczami, wciąż szybko oddychając, nie próbując nawet się
ruszać. Jedynie otworzył powoli oczy i wpatrywał się w sufit. Blade światło lampki stojącej na biurku ledwo
rozświetlało pokój. Oblizał wyschnięte usta. Chciało mu się pić, a butelka wody
stała tak daleko od niego. Minęły długie minuty, zanim wrócił do siebie. Pot
już wysechł, pozostawiając wraz ze spermą nieprzyjemne, lepiące wrażenie na
skórze. Wyprostował nogi i wyjął z paczki nawilżone chusteczki. Ręce mu
dygotały, kiedy ścierał z siebie nasienie.
Do jego uszu dotarł
dźwięk przychodzącego esemesa. Spojrzał w
stronę spodni wiszących na oparciu fotela obrotowego przy biurku. Nie
chciało mu się po nie sięgać, ale mógł to być Richie lub jego brat. Wątpił w to, bo pewnie teraz oddają się innym
atrakcjom niż pisaniu do niego, lecz wolał się upewnić. Przekręcił się na bok.
Wyciągnął rękę i złapał za nogawkę. Przyciągnął materiał wraz z krzesłem i
odnalazł komórkę. Powieki mu opadały, a całe ciało było gotowe do snu. Otworzył
wiadomość i zanim ją odczytał, zanim cokolwiek do niego dotarło, zasnął.
Dopiero rankiem przeczytał to, co odmieniło wszystko.
* * *
Kolejne dni po balu
upływały głównie na egzaminach. Dla JD były to zwyczajne dni w szkole, również
dla Brithany, ale dla całej reszty z ostatniej klasy każda chwila wypełniona
była nauką i kolejnymi testami decydującymi o wszystkim. Richie zdał egzaminy z
tańca i choreografii z wysokim wynikiem. Alex, który tryskał energią jak nigdy,
był genialny z angielskiego. Pozostałym również udało się osiągnąć dobre
stopnie. Teraz siedząc i czekając na ostateczne wyniki, bardzo się denerwowali.
Żadne z nich nie chciało zostać w letniej szkole. Każdy miał swoje plany na
wakacje i przyszłość.
– Zazdroszczę wam i
współczuję – powiedział JD, przysiadając na ławce. Kule położył obok siebie.
Wczoraj sam stanął przed ważnym egzaminem, ale ten nie miał nic wspólnego ze
szkołą. Dowiedział się, że do końca życia będzie musiał chodzić o kulach, z
czasem skończy z jedną kulą, ale nigdy już nie będzie sprawny jak dawniej.
Lekki niedowład w jego stopie, pojawiający się po wysiłku, czyli nawet zwykłym
chodzeniu, nie minie. Nie przejmował się tym, bo przecież wstał z wózka i tym
osiągnął olbrzymi sukces.
– Czego nam
współczujesz? – zapytał Casey, szczęśliwy jak nigdy. Właśnie odczytał wyniki,
zdał wszystkie przedmioty i dzięki temu był w siódmym niebie.
– Tych cholernie
zajętych dni. Casey nawet nie miał czasu jeść.
– Ale za to wygrałem
życie. – Ucałował JD w policzek. – A wy jak tam?
– Cud i malina – odparł
Richie. – Z historii mogłoby być lepiej, ale co tam. Zdałem, jestem wolny i
czekają mnie studia. Nowe życie.
– Ze mną oczywiście –
wtrącił Johnny.
– Też zdałam –
pochwaliła się Joyce. – Sharon też, ale Oscar nie i zostaje w letniej szkółce.
– Co mi tam. Lubię to liceum. – Cała grupa
zaśmiała się, a potem wszyscy poszli na pizzę i piwo. Jutro czekało ich
zakończenie szkoły, a potem dorosłe życie.
* * *
Tymczasem w innej
części miasta Ethan Larsen zaparkował w pobliżu domu Kadena. Siedział już tutaj
chyba z godzinę, próbując zdobyć się na odwagę i pójść do mężczyzny, pokajać
się i wybłagać przebaczenie. Nie potrafił o nim zapomnieć. Ostatnie dwa tygodnie
były męką. Widywał Kadena w szpitalu,
zdarzało im się pracować razem, ale Hyle ani razu nie odezwał się do niego
prywatnie, nie spojrzał na niego. To był koszmar i Ethan zaczynał się
zastanawiać czy nie zmienić szpitala, w którym odbywał staż. Ojciec by go za to
zabił, ale lepsze to niż znoszenie nienawiści Kadena. Sam za to, co zrobił,
siebie nienawidził. Nawet jeżeli nic tak naprawdę nie zrobił. Wystarczyło, że
chciał, poszedł do dark roomu szukać seksu i to już była zdrada. Tak, zdradził
Kadena. Przez dwa miesiące w jakiś naturalny sposób tworzyli związek. To
prawda, że oparty na seksie, ale związek. Na wyłączność, jak powiedział były
kochanek, i on to zniszczył. Po rozstaniu Ethan zrozumiał swoje błędy. To, jak
uciekał od dojrzałości. Postanowił, że tym razem zawalczy o to, czego, a raczej
kogo, pragnie.
Wyszedł z samochodu i
skierował kroki do drzwi frontowych. Ledwie do nich podszedł, drzwi otworzyły
się. Stał w nich Kaden, cudowny jak zawsze.
– Nie myśl, że nie
widziałem, że tam jesteś – zagadnął Hyle, opierając rękę o futrynę.
– Bałem się przyjść.
– Bałeś? Ty?
– Posłuchaj mnie,
wtedy…
– Zamknij się. Ty
popełniłeś błąd, ale się w porę wycofałeś. Wierzę ci. Ja nie potrafiłem cię
wysłuchać, bo wściekłość przesłaniała mi wszystko.
– Byłeś zazdrosny.
– Jak diabli, Ethan.
Jeszcze wczoraj bym cię wyrzucił, ale dzisiaj, gdy stałem w oknie i patrzyłem
na twój samochód, powiedziałem sobie, że jeżeli przyjdziesz, dam ci ostatnią
szansę. Przyszedłeś.
– Jeżeli bym odjechał?
– Starałbym się o pracę
w innym szpitalu, byle nie mieć z tobą nic wspólnego. Pozwoliłem zadecydować
przeznaczeniu i nie ukrywam, że miałem nadzieję na takie rozwiązanie.
– To znaczy, że co? –
Larsen przestąpił z nogi na nogę.
– To znaczy, że to. –
Złapał mężczyznę za koszulkę i wciągnął go do domu. Zatrzasnął drzwi i
pocałował Ethana tak, jak od wielu dni tego pragnął. Nie potrafił go odtrącić.
Kochał go i wierzył, że Ethan kocha jego, inaczej by go tutaj nie było. – Tylko
pamiętaj – szepnął, odrywając ich usta od siebie. – To ostatnia szansa.
– Nie zamierzam jej
zmarnować – odpowiedział i pozwolił sobie na utonięcie w ramionach i
pocałunkach Kadena.
* * *
Alex poluźnił trochę
krawat. Nie znosił szkolnych apeli. Czy zakończenie roku nie mogło odbywać się
jakoś normalnie? Czyli najlepiej aby ich nie było w ogóle. Niech w końcu dadzą
im te dyplomy ukończenia tego zacnego liceum i będzie mógł cieszyć się z
wolności. Na razie jednak musiał znieść istne tortury, czyli przemowy
skierowane do jego rocznika, z którym stał po jednej stronie sali gimnastycznej.
Obok niego Richie wyglądał, jakby marzył o niebieskich migdałach, McPherson co
chwilę spoglądał na JD obecnego na sali wraz z resztą szkoły. Mógł się założyć,
że większość przyszła wyłącznie z obowiązku i ze strachu przed obniżeniem
sprawowania.
– Kiedy on skończy? –
zapytał przez zaciśnięte zęby Richie.
– Pytasz, jakbyś nie
znał wicedyrektora – odpowiedział Alex. Rok temu też tutaj stał, tylko po
drugiej stronie pomieszczenia. Żegnał inną klasę. Przed nim były wakacje pełne
beztroski. Wtedy nie wiedział jeszcze, że pozna i pokocha Josha Morrisona,
swojego przyszłego nauczyciela, i że spędzi z nim najlepsze miesiące swojego
życia. Nie miał pojęcia, że przeżyje również wielki ból, który zada mu ten sam
człowiek. Niczego jednak nie żałował. Wierzył, że tak musiało być, aby dojrzał.
Jego przyjaciel też
dojrzał. Richie bardzo się zmienił i nareszcie nie jest sam. Ma Jonathana,
który z nim zamieszkał i chce spędzić życie. Tak samo jak Casey McPherson,
dawny postrach wielu osób, były homofob, który z wzajemnością pokochał JD,
samotnika o wyglądzie Emo. Im też wróżył dobrą przyszłość. Kto wie, czy nie
zestarzeją się razem. Natomiast on… Richie, trącając go łokciem, sprawił, że
Alex przerwał myślenie. Mógł wtedy zauważyć, że dyrektorka czyta ich nazwiska,
by wyczytany do niej podszedł i odebrał świadectwo. Obserwował, jak jego
koledzy, bliżsi i dalsi, odbierają zwinięte w rulon papierki, jakby już byli po
studiach. Nadal nie wiedział, po co co roku szkoła robi taki cyrk, ale kiedy
jego nazwisko zostało wypowiedziane, zrozumiał. Poczuł się ważny, odbierając
gratulacje od pani dyrektor. To po to było organizowane takie zakończenie, żeby
każdy z uczniów wiedział, że nie jest nikim. On na pewno nie był, tak samo jak
i pozostali. Wrócił do swojej klasy i przybił piątki kilku osobom. Richiego
przytulił.
– Udało nam się –
szepnął.
– Na studiach też nam
się uda. Dobrze, że ty, Casey i ja idziemy na tę samą uczelnię. Co z tego, że
na inne wydziały, jak i tak będziemy razem – odpowiedział Richie, który zaraz
został wciągnięty do rozmowy z innymi osobami.
Wkrótce apel dobiegł
końca i ostatnia klasa rozpoczęła wakacje, wybiegając z głośnym okrzykiem ze
szkoły. Alex, Richie, Johnny oraz Casey z JD pozwolili temu ludzkiemu
szaleństwu wybiec na dwór i dopiero oni wyszli. Przechodząc przez ogromne
drzwi, poczuli, że coś się skończyło. Coś się też zaczęło i to było dobre, tak
powinno być.
– O ja cię pierdolę –
wyrwało się Richiemu, który stanął jak wryty, przez co wpadł na niego Casey.
– Coś ty, ducha
zobaczył? – zapytał JD, drapiąc się po nosie.
– Nie wiem czy to duch,
czy… – Oczy Richiego spoczęły na uśmiechniętej twarzy Alexa. – O ja cię
chrzanię. – Podążył wzorkiem tam, gdzie oparty o swój samochód stał Josh
Morrison i na pewno nie był duchem.
Alex uśmiechał się
szeroko, a jego serce szalało. Zalała go fala pełni szczęścia. Odetchnął
głęboko.
– Aa… Ale Alex o co tu
chodzi?
Wilson usłyszał pytanie
Richiego.
– Później wam powiem. –
A było co opowiadać.
Po
przebudzeniu odczytał smsa i własnym oczom nie wierzył. Zrobił to kilka razy i
w pierwszej chwili chciał go skasować, ale nie zrobił tego. Napisał do niego
Josh i prosił, żeby przyjechał do niego, jak tylko rano to odczyta. Natychmiast zerwał się z łóżka, umył, także to, co w nocy dało mu tyle rozkoszy, schował to na swoje miejsce, ubrał
się i bez śniadania pojechał do Josha.
Mężczyzna
otworzył mu i zaprosił do środka, ale pierwsze, co Alex zrobił, to coś, na co od dawna miał ochotę. Strzelił z
otwartej dłoni – jakoś nie potrafił użyć do tego pięści – Josha w twarz.
–
Zasłużyłem sobie – powiedział Morrison, masując sobie policzek. – Wejdź, muszę ci wszystko wyjaśnić.
–
Nie wiem, czy chcę cię
słuchać! Wiesz, co mi zrobiłeś?
Jesteś kłamcą i tyle!
– Musiałem
to zrobić! – uniósł głos, bo nie zamierzał pozwolić na to, żeby Alex się
rozsierdził. Wtedy jakiekolwiek tłumaczenia poszłyby się paść. – Oni nie
pozwoliliby nam być razem!
–
Oni?
–
Zarząd szkoły. Kiedy rozmawiałem z dyrektorką, powiedziała mi, że chcą cię wyrzucić ze
szkoły za romans ze mną.
–
Ale i tak nie miałeś już tam pracować! – Patrzył z mieszanymi uczuciami na
mężczyznę. Chciał go jeszcze raz uderzyć, uciec stąd, jak i przytulić się do
niego.
– Ich
to nie obchodziło! Zarząd nie aprobuje w żaden sposób romansu ucznia z
nauczycielem i to jeszcze pomiędzy dwoma facetami. Ja się zwolniłem, a ciebie
chcieli wyrzucić,
jakby wyszło na jaw, że nadal jesteś ze mną. Takie jakieś restrykcje
przewodniczącego – dodał.
–
Poszedłbym do innej szkoły, a tak to cierpiałem, nawet nie wiesz jak bardzo! – Popchnął
byłego partnera.
–
Nie miałbyś na to szans! Zrobiliby wszystko, żeby nikt cię nie przyjął! Rozumiesz? Z
zemsty za to, że jak ich uczeń mógł coś takiego zrobić pod ich nosem, ośmieszyć
ich i do tego pewnie ma dobre stopnie, bo sypiał z nauczycielem, a może i z
innymi. Zostałbyś ukarany. Odebraliby ci wykształcenie. Nie mogłem na to
pozwolić. Wolałem, żebyśmy
przemęczyli się przez te kilka miesięcy,
niż żebyś nie miał przed sobą przyszłości. – Położył ręce na ramionach Alexa.
–
To mogliśmy udawać, że się rozstaliśmy.
–
Potrafiłbyś udawać? Potrafiłbyś nie utrzymywać ze mną kontaktu, nie przyjechać
do mnie?
–
Nie – padła krótka odpowiedź.
– Właśnie.
Alex, łamiąc twoje serce, złamałem i swoje. Kochałem cię i kocham, ale musiałem
postąpić tak,
jak sądziłem, że zrobię najlepiej. – Pogłaskał go po policzku.
Alex
ponownie patrzył w te oczy, za którymi tak tęsknił, i czytał z nich wszystko. Joshua naprawdę
go kocha. Pytanie czy potrafi Joshowi wybaczyć to, co mężczyzna mu zrobił. Morrison miał w tym szlachetny cel, ale już
wolałby nie mieć wykształcenia niż przeżyć to, co przeżywał przez ostatnie
miesiące. Powiedział to na głos, a Josh odparł:
–
Wiem, bo ja czułem to samo. Czułem tylko otaczającą mnie ciemność i żadnej
nadziei. Tęskniłem. – Chwycił jego twarz
w obie dłonie. – Nawet nie wiesz, ile razy chciałem zerwać swoje postanowienie. Wiem, że mi łatwo nie
wybaczysz, ale nareszcie nadszedł czas, gdy możemy być razem.
–
Ale jeszcze nie skończyłem szkoły.
–
Już masz ją prawie za sobą. Teraz już nic nikt nie zrobi, a ja nie mogłem
czekać. – Pocałował go ostrożnie, bojąc się, że Alex go odepchnie. Chłopak nie zrobił tego, tylko
przytulił się.
–
A gdybym w tym czasie kogoś poznał?
–
Musiałbym ci życzyć z nim szczęścia. Ale coś mi mówiło, że nikt się nie pojawi
w twoim życiu. W moim nie było nikogo. Nigdy nie opuściłeś mojego serca, Alex.
Powiedz mi, czy jest
szansa na to, byśmy mogli być razem?
Wybaczysz mi? Chciałem tylko twojego dobra. Może się poddałem, nie walczyłem,
ale z pewnymi ludźmi można wygrać tylko tak, jak ja postąpiłem. Teraz już nikt nas nie rozdzieli, o ile zgodzisz się być ze mną – mówił mu do
ucha.
Nie mógł go odrzucić.
Zanim się zgodził do niego wrócić – serce by mu pękło, jakby tego nie zrobił –
długo rozmawiali. Przegadali cały dzień. On nie poszedł do szkoły, Josh do
pracy, odwołując swoje wykłady. Wszystko sobie wyjaśnili. Nie obyło się nawet
bez paru łez, wykrzyczanych żali, paru pocałunków, z których obaj odczytywali
wielką tęsknotę. Okazało się, że Joshua uczy na tej samej uczelni, którą
podświadomie wybrał Alex. Mężczyzna opowiedział mu też o swojej rodzinie. Nie
było idealnie, ale mógł odwiedzać swojego brata bez problemów i jeszcze do
pełni szczęścia brakowało mu Alexa. Tak jak Alexowi jego. Nie, nie mógł nie
zgodzić się na propozycję bycia razem i już nigdy nie pozwoli, żeby coś ich
rozdzieliło. Tak jak jego przyjaciele, postanowił walczyć o miłość i utrzymanie
związku. Nareszcie był szczęśliwy, bo w końcu w jego życiu po długiej nocy
nastał świt.
Ignorując ciekawskie
pytania i spojrzenia ludzi, podszedł do partnera. Mogli być razem już otwarcie
i pozwolił się objąć silnym ramionom Josha.
– Mówiłem, że przyjadę
po ciebie.
– Mówiłeś.
– To jak, gotowy na
wakacje? – zapytał Joshua.
– Gotowy na wszystko.
Kocham cię – odpowiedział i pocałował mężczyznę. Ich historia zaczęła się
pewnego słonecznego dnia na plaży w Miami i jeszcze się nie skończyła. Będzie
trwać przez dziesiątki lat. Taką miał nadzieję i w to wierzył.
Od dziś czekało
wszystkich całkiem nowe życie.
KONIEC
TOMU 3 OSTATNIEGO
Kilka słów ode mnie na zakończenie. Dla wielu przez ten cały tom brak Josha i Alexa, a szczególnie ich razem, to była męka. Ale tak miało być. Już pisałam, że zanim w ogóle zaczął powstawać ten tekst ja widziałam w głowie tę ostatnią scenę. Jak Josh stoi oparty o samochód i czeka na chłopaka. Rozdzieliłam ich na długo. Taką miałam chęć, plan i stworzyłam to tak jak chciałam (szkoda, że znalazły się osoby, którym nagle przestało się podobać moje pisanie, bo nie było tak jakby chcieli i pary którą chcieli i nie znali odpowiedzi dlaczego Josh zerwał. Trudno. Nie zobowiązywałam się do tego, że tę tajemnicę szybko zdradzę). Wracając do Josha i Alexa może dzięki temu będą teraz silni. Bo wierzę, że ich związek przetrwa wszystko po tym doświadczeniu. Czego nie zawsze wróżę pozostałym parom. Ale co i jak było, pozostawiam już Waszej wspaniałej wyobraźni. :)
Dlaczego nie pokazywałam w ogóle Josha? A dlatego, żeby niczego Wam nie zdradzić. Musieliście czekać na do końca na wyjaśnienie tajemnicy. Na ten ostatni moment, na niespodziankę, która była również niespodzianką dla pozostałych postaci.
Mam nadzieję, że miło spędziliście czas przy wszystkich trzech tomach "W sidłach miłości". Dziękuję tym, którzy kupili ten tekst na Beezarze. Dziękuję za każdy komentarz, chociaż trochę się leniliście jeżeli o nie chodzi. :) Dziękuję, że jesteście. :***
KOCHAM CIĘ KOBIETO ZA TEN KONIEC! ♡
OdpowiedzUsuńTak coś czułam, że tak się to skończy. Za dużo było tej miłości ze strony Josha, opisywania wydarzeń z jego perspetywy, za szybkie i gwałtowne było to zerwanie. Przyznam się, że nie czytałam bardzo uważnie trzeciego tomu. Postanowiłam sobie, że poczekam aż zakończysz ten tom i w tedy przeczytam go całego z górki, aby ogarnąć fabułę. I nie ukrywam, że wstrząsnęło mną, gdy moja ukochana parka zerwała, jednak nie uważałam tego za dostateczny powód do przerywania czytania. Zawsze mogłaś napisać coś co jeszcze bardzoje by mnie zaciekawiło.
Myślę, że będę to opowiadanie wspominać bardzo dobrze. Troche z bólem tom trzeci, no, ale jednak xD
Pozdrawiam :)
Popołakałam się przy tym ostatnim rozdziale z 500 razy. Stworzyłaś cudowną historię, która na pewno zostanie w mojej pamięci na długo. Pokochałam te postacie i pokochałam to opowiadanie. Jesteś cudowną pisarką i życzę Ci dużo weny i pomysłów na nowe opowiadania.
OdpowiedzUsuńTwoja wierna fanka~
Po pierwsze: MOJA NADZIEJA, ŻE ALEX I JOSH BĘDĄ RAZEM NIGDY NIE UMARŁA!
OdpowiedzUsuńA po drugie: Dziękuję ci, Lu, za kolejny wspaniały tekst, do którego pewnie nie raz wrócę :)) I mimo, że nie wszystkie postacie polubiłam, to do niektórych tak się przywiązałam, że nie mogę uwierzyć, że to już koniec.... Nie chce się z nimi żegnać :(
Wspaniała historia ze świetnie wykreowanymi bohaterami, sceny które potrafią wzruszyć, ale i rozbawić-czego chcieć więcej? :D
Powodzenia w dalszym pisaniu i obyś nigdy nie przestała tego robić!
Pozdrowionka :33
/A
WIEDZIAŁAM!!!! Od samego początku wierzyłam że oni się znów zejdą!!! Teraz mogę umierać! Choć nie, trzeba przeczytać jeszcze resztę twoich opowiadań XD
OdpowiedzUsuńMimo tego bólu i depresji związanej z zerwaniem Josha i Alexa to jednak to opowiadanie najbardziej mi się podoba z tych zakończonych. Chyba właśnie przez tą grę na emocjach gdy między innymi JD został postrzelony. Pamiętam, że przczytałam ten rozdział przed 2 tygodniowym wyjazdem i z braku Internetu dopiero po powrocie dowiedziałam się, że on jednak żyje.
Naprawdę wiele mam do wspominania z tego opowiadania i z tego się działo u mnie podczas jego trwania. Np. To że zaczęłam Cię czytać mniej więcej wtedy kiedy zaczęłam go tu wstawiać.
Mam nadzieję, że napiszesz jeszcze wiele kolejnych wspaniałych książek.
Rozpisałam się XD
Pozdrawiam i życzę weny
Aimi
Jeju cały czas miałam to przeświadczenie że tak będzie,ale jak przeczytalam 1,5 sceny pomyślałam,że rozdział jest zbyt krótki żeby można wytłumaczyć zachowanie Josha - a tu taka niespodzianka ♡ udało się i to z gracją:3 pozdrawiam i wiem, że do tego opo wrócę nie raz :*
OdpowiedzUsuńuwielbiam twoje opowiadania a szczególności w sidłach i w cieniu ludzi Nie mogłam sie doczekać sie m omentu gdzie dowiem czym sie kierował Josh zrywajac z Alexem a tu takie zaskoczenie. Boskie
OdpowiedzUsuńDroga Luano, może zacznę od tego, że czytam Twojego bloga już naprawdę bardzo długo, a jeszcze nigdy niczego nie skomentowałam. Aż do tej pory.
OdpowiedzUsuńZaczynając czytać te opowiadanie nawet nie przyszło mi na myśl, że przywiążę się do niego na tyle, że z tak wielkim wyczekiwaniem będę czekała na każdy kolejny czwartek.
Przede wszystkim dziękuję Ci za takie, a nie inne wykreowanie postaci, każdego bohatera z osobna i oczywiście naszych kochanych par. Dziękuję za możliwość wczucia się w te wszystkie emocje, przeżycia i sytuacje wraz z bohaterami. Śmiać się, wzruszać, nieraz płakać i przeżywać razem z nimi. To było naprawdę cudowne.
Ja osobiście bardzo cieszę się z właśnie takiego, a nie innego obrotu spraw i zakończenia z Joshem i Alexem. Emocje i niepewność aż do ostatnich zdań! Tak miało być i wyszło świetnie. :)
Powodzenia w pisaniu i weny do dalszego tworzenia, bo liczę na przeczytanie jeszcze nie jednej takiej perełki na Twoim blogu.
Pozdrawiam :)
To było przepiękne. Nie muszę chyba nic dodawać...
OdpowiedzUsuńMnie się tam podobało lubię twoje opowiadania i nic mnie nie zraża. :-)
OdpowiedzUsuńWitaj Luano. Bardzo lubię wszystkie Twoje teksty, piszesz tak lekko, przyjemnie i tworzysz naprawdę cudowne, oryginalne historie! Niektóre podobają mi się bardziej inne mniej, ale każda z nich w jakiś sposób mnie urzekła. Zakończenie Sideł jest świetne, choć trochę się zniechęciłam do Josha, to jednak jako parze dobrze im życzyłam, podobnie jak wszystkim pozostałym:) W ogóle wszystkie wątki tej historii są wspaniałe (tylko trochę mi szkoda, że Kadena i Ethana było tak mało...) i komponują się w cudowną całość. Dzięki za Twoje teksty i dalszej weny Ci życzę!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kate
Strasznie brakowało mi Alexa i Josha, ale warto było tyle czekać bo moment w którym znowu się spotkali był wspaniały. Będzie mi brakować tej książki.
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy komentarz na twoim blogu więc napisze jeszcze że przeczytałam wszystkie twoje opowiadania, z obu blogów i to pisane z Yaoistą też. Wszystkie bardzo mi się podobały. Uwielbiam twój styl pisania i już nie mogę się doczekać kolejnych twoich tekstów(napewno kiedyś kupie te na beezarze).
W każdym razie pozdrawiam i życze duuuuużo weny :)
Czyli jednak miałam rację. Od momentu rozstania wiedziałam (a raczej miałam nadzieję), że tak to się skończy. Dlaczego? Kiedyś gdzieś napisałaś, że skoro w życiu nie zawsze są dobre zakończenia to takie będą w twoich opowiadaniach (czy coś takiego xD) i tego się przez cały czas trzymałam. Wierzyłam, że nie zrobiłabyś im tego i muszą być razem.
OdpowiedzUsuńCo do opowiadania to będę za nim tęsknić. Było publikowane długo i strasznie się do niego przyzwyczaiłam. Do publikacji dwa razy w tygodniu też, ale to swoją drogą 😂. Strasznie nie lubię zakończeń, ale tak już w życiu jest, że nic nie trwa wiecznie. To opowiadanie będę wspominać ze szczególnym sentymentem, bo tyle się tu wydarzyło. Przemiana Casey'a, rozłąka Alexa i Josha, wypadek JD, problemy i tragedie Richie'ego i Jonathana. I każdy to przetrwał, każdego to nauczyło czegoś i chyba najważniejsze - każdy dojrzał.
Z każdym kolejnym opowiadaniem zastanawiam się jak ty to robisz Luano? Kiedy myślę, że już lepiej być nie może to mnie zaskakujesz. Należysz to świętej trójki moich ulubionych autorów (jeszcze Silencio i Bartek Silver) i nie mogę się doczekać kolejnych twoich opowiadań. Jestem z tobą już ponad 2 lata i nigdy nie przestanę czytać twoich opowiadań, bo są miłą odskocznią od życia codziennego.
Dzięki, Lu.
~Demi Lerman
Doznałem palpitacji serca, jesteś niesamowita :)
OdpowiedzUsuńNo ładnie Lu. Popisałaś się. Jestem cholernie dumna. Boże, jak ja się dobrze czuję czytając Ciebie, to jakaś magia. I to dawkowanie... dobrze jest. Aż szkoda że to koniec, bo nie wiem czy jest jakiś 4 tom, dobrze by było, chociaż bałabym się że coś się spieprzy XD
OdpowiedzUsuńTak trzymaj, weny życzę i zdrowia ;)
~Rivai
Dziękuję Lu, ze jesteś z nami. Tyle już lat nie? :)Pamiętam jakby to było wczoraj, gdy czytałam Gdy muzyka w duszy gra, a potem poleciało. Kiedy oglądałam twój sims serial <3
OdpowiedzUsuńJuż tyle czasu minęło, tyle rozdziałów i komentarzy. A ja nadal życzę Ci weny i spełnienia najskrytrzych marzeń.
Jesteśmy z Tobą Lu.
~`Yaoistka^^
najskrytszych* cud malina xdd
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jak zwykle cudne. W końcu doczekałam się wyjaśnień co do Josha i Alexa i jestem z nich jak najbardziej zadowolona :D szkoda, że opowiadanie się już skończyło bo dla mnie mogłoby jeszcze nie ubłaganie trwać, gdyż jest tak przepiękne, że aż nie chce się z nim rozstawać. Fajnie by było jakbyś napisała dalszą część ale raczej marne szanse, prawda?
OdpowiedzUsuńNo nic. Życzę dużo weny i idę czytać "Buntownika" ;)
Tak, są marne szanse na czwarty tom. :)
UsuńRozumiem, ale jednak jakbyś kiedyś planowała wrócić do tego opowiadania i je kontynuować, to wiedz, że na pewno z chęcią je przeczytam i będę cię wspierać(a na pewno się starać) by ci się świetnie(a wręcz zajebiście :D) pisało ;)
UsuńDziękuję, szkoda że koniec, szkoda że nie ma CDN, ale super że wszystko się wyjaśniło ☺ Szczególnie związek Alexa z Joshem, w sumie to można było przewidzieć, że nie zostawisz tak tego rozstania, ale nie wpadłabym na takie rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne nowe opowiadania, w między czasie umilając sobie czas powtarzaniem poraz kolejny już opublikowanych.
Pozdrawiam i życzę weny 😀
Czuję delikatny niedosyt. Ogólnie rzecz biorąc całe opowiadanie na plus, przyjemnie się czytało, a Casey z JD są super. Niemniej jednak czuję, że wątek Ethana i Kadena został trochę spłycony. Myślę, że można było to troszkę bardziej rozwinąć.
OdpowiedzUsuńA Josh i Alex to już w ogóle niewypał. Myślę, że lepiej by było, jakby Alex skończył sam. Ja rozumiem, że takie było założenie, że taka historia, oni musieli się rozstać itd., ale nie wyklucza się bohatera z opowiadania na kilkadziesiąt rozdziałów, a potem się go nie wrzuca w ostatnim. To wygląda tak, jakby był tam na siłę wciśnięty. Poza tym czytelnik też traci kontakt z bohaterem i po prostu się tak nie robi.
Opowiadanie całkiem w porządku, ale myślę, że miałaś lepsze. Np. taki "Buntownik", do którego na początku nie do końca byłam przekonana, jest na naprawdę wysokim poziomie i bardzo go lubię :D
Powodzenia w dalszej pracy ;>
Wiedziałam! Wiedziałam! Normalnie czułam że tak będziesz i nie odpuścisz. Znam Ciebie.
OdpowiedzUsuńMusi być szczęśliwe zakończenie i jest naprawdę wspaniale.
Najpierw Josh i Alex! Krótka historia Ethana i Kadena i oczywiście Casey i JD.
Oczywiście zakońćzenie roku szkolnego! Ja wiem męczyłam Cię o Josha ale coś mi zaczynało świtać w głowie!
Ja wiem człowiek mądry po fakcie ale popatrz jednak coś w tym jest!
Wspaniałe zakończenie i czekam na Twoją kolejną przygodę!
Wolna lekcja. Siedzę i czytam rozdział w telefonie. Docieram do końcówki. I nagle wyrywa mi się głośny na całą klasę okrzyk radości. Przez Josha i Aleksa nie wrócę do szkoły, będę siedzieć w domu i czytać buntownika. Nie no chciałabym, aż tak wstydu się nie najadłam, tylko klasa patrzy a mnie dziwniej niż zwykle X"DD
OdpowiedzUsuńOh. Ja dotrwałam i widzę że sporo osob też. Ja czułam już to na samym początku jak zaczęli się spotykac że josh będzie czekać na alexa w dzien rozdania swiadectw. Cieszę się. Ale wiesz bardzo mnie smucil brak ich wątku.
OdpowiedzUsuńSzkoda że JD nie będzie chodzic na własnych nogachyba ale dobrze ze wstał z tego wózka.
Ze Richi ma kochanego chłopaka który będzie z nim na zawsze.
Tak samo jak DS są razem. Tyle wspólnych chwil i miłość na wieki wszystko przetrwają.
Co do potocznej pary ethane i kadena. Ciekawi byli. Taka odskocznia od głównych bohaterów.
Ogólnie to cieszę się z tego zakończenia.
Może maly dodatek jak im się układa na studiach? :3
Oh że to już koniec. Nie da się wierzyc. Ale wrócę do tego opowiadania jak i innych ...
POZDRAWIAM SHIZU-CHAN
Gdy zaczęłam to opowiadanie byłam zauroczona Alexem i Joshuą. Potem jak Josh w taki sposób zakończył ich związek, przestałam mieć ochotę na dalsze czytanie. Wszystko skończyło się dla mnie za szybko i miałam więcej pytań niż odpowiedzi! Jednak w opowiadaniu pojawiły się inne pary, dzięki którym z chęcią czytałam dalej. Mimo wszystko niektóre sytuacje za szybko się działy i zanim zdążyłam wprowadzić się w odpowiedni nastrój, kryzys się kończył (może to być też kwestia tego, że pochłonęłam wszystkie rozdziały w zawrotnym tempie). Bohaterowie przeżywali wewnętrzną przemianę (czasem o 180°, jak Johnathan lub Casey) co też nie zawsze współgrało z początkiem opowieści. Jednak opowiadanie broni się stylem w jakim jest napisane oraz samą kreacją bohaterów i przestrzeni. Bardzo dobrze mi się je czytało. Tak trzymaj! ;)
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńno i już mamy koniec szkoły, Joshua się w końcu odezwał, jak się okazuje zrobił to dla Alexa aby ten był bezpieczny... o tak, o tak Ethan poszedł do Keadana...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia