21 lutego 2016

W sidłach miłości - Rozdział 23

Dziękuję za komentarze. :)




Josh patrzył chwilę na swoją komórkę, po czym schował ją do kieszeni. Nacisnął palcami nasadę nosa, przymykając przy tym powieki. Odczuwał lekki ból głowy, ale z łatwością mógł sobie z nim poradzić. Podjął dzisiaj ważne decyzje, których postanowił się trzymać. Niektóre będą bardzo trudne, a pierwszą z nich właśnie postanowił spełnić. Wysiadł z samochodu, zaparkowawszy na ulicy jakąś godzinę temu. Godzinę, podczas której zamierzał się wycofać i zrobiłby to, gdyby nie telefon Alexa. Chłopak przypomniał mu o postanowieniach i o tym, że odłożone sprawy nie znikną, tylko będą nadal nad człowiekiem wisieć. Czym prędzej to zrobi, tym lepiej.
Kiedy wszedł na podjazd niewielkiego domku, zapaliło się światło umieszczone tuż nad drzwiami, a reagujące na ruch. Na dworze było już na tyle ciemno, że pas światła był doskonale widoczny na betonowej drodze dzielącej go od drzwi. Zauważył, że zasłony w oknie od kuchni są zaciągnięte. Mama nigdy nie lubiła niezasłoniętych nocą okien, kiedy to w domu już paliło się światło. Zawsze uważała, że ktoś z zewnątrz może ich podglądać, a ona tylko dba o intymność rodziny. Wiele razy przyznawał jej rację. Wiele razy stawał też po przeciwnej stronie niż ona czy ojciec.
Stanąwszy przed frontowymi drzwiami, uniósł rękę do góry. Zanim zapukał, zauważył, jak drżała. Starał się uspokoić, ale nerwy coraz bardziej przejmowały nad nim panowanie. Nie mógł tego zrobić. Nie potrafił spojrzeć rodzicom w oczy i widzieć w nich to, co zobaczył lata temu. Chciał zawrócić i postarać się przyjechać innym razem, ale nie był dzieckiem i musiał wypełnić kilka ważnych obowiązków, a może coś zmienić w ich relacjach. Odetchnąwszy głośno, zapukał. Nie czekał długo na otwarcie drzwi, w których pojawił się ojciec. Mina mężczyzny z zaciekawionej tym, kto to ich odwiedził, zmieniła się na nic niewyrażającą. Malcolm Morrison dorównywał Joshowi wzrostem i był o wiele lepiej zbudowany od niego. Nic dziwnego, praca w policji wymagała od niego wielu godzin ćwiczeń, podczas gdy Josh siedział za biurkiem i tylko od czasu do czasu odwiedzał siłownię.
– Dobry wieczór, tato – odezwał się pierwszy Josh, starając się, aby jego głos brzmiał pewnie i mocno. Nie był już tym młodym studentem bojącym się ojca i chciał to okazać.
– Co tu robisz?
– Malcom, kto przyszedł? – W drzwiach pojawiła się niska kobieta o jasnych włosach. – Josh?
– Dobry wieczór, mamo. Wiem, że powinienem był najpierw zadzwonić…
– Ale pewnie zapomniałeś do nas numeru telefonu – przerwał mężczyzna. – Czego chcesz? Nadal jesteś tym…
– Lepiej nie kończ, bo nie zamierzam poruszać tego tematu, tato. Chcę porozmawiać o czymś innym. Mogę wejść, czy mam stąd odejść, ale wiedzcie, że wtedy już moja noga tutaj nie stanie. – Ten lekki szantaż był dla Josha czymś w rodzaju koła ratunkowego. Tylko właśnie miało się okazać, czy to koło jest sprawne, czy też dziurawe. Naprawdę chciał z nimi porozmawiać i nie miał innego wyjścia.
– Malcom, wpuść go – poprosiła kobieta, wchodząc w głąb holu.
Josh przyjrzał się mamie. Miała pięćdziesiąt pięć lat, a wyglądała na o wiele starszą. Wiedział dlaczego i to też był jeden z powodów, dla których się tutaj pojawił. Zmarszczka pomiędzy jej oczami pogłębiła się, kiedy Rosa Morrison zamyśliła się.
– Mamo, wszystko w porządku? – zapytał, wchodząc do holu.
– Co ma być w porządku? – wtrącił ojciec. – Mówisz nam jakieś bezeceństwa i chore rzeczy wyprawiasz, potem znikasz, nie interesujesz się nami, bratem. Teraz pojawiasz się ni stąd, ni zowąd i pytasz, czy wszystko w porządku?
– Malcolm, uspokój się. To nie tak. Parę razy rozmawiałam z Joshuą przez telefon. Zawsze interesował się Garym.
– I co z tego? Nikt i tak nie chce mieć z nim nic wspólnego. Słyszałem, jak w telewizji mówili o legalizacji tych chorych związków. Świat schodzi na psy. U nas w policji był jeden taki. Daliśmy mu popalić.
– Powiedziałem, że nie przyszedłem się kłócić i rozmawiać o tym, że jestem gejem. Chciałem dowiedzieć się czegoś więcej o Garym oraz powiedzieć wam, że mieszkam i pracuję teraz w Adincton, i chciałbym unormować nasze stosunki.
– Uczysz młodych pederastów? – zapytał Malcolm.
Josh nic nie odpowiedział, ponieważ wiedział, że nie warto. Ojcu i tak nie przegada, bo ten wiedział swoje. Mama nie była lepsza. Czasami, gdy rozmawiał z nią przez telefon, odnosił wrażenie, że ona stara się go zrozumieć, ale nijak jej to nie wychodziło. Wpływ ojca bardzo na nią działał, ale nie tak jak wychowanie w rodzinie chrześcijańskiej, dla której nawet seks przed ślubem był śmiertelnym grzechem. W jego rodzinie tylko starszy brat go akceptował, i siostra. Oboje pracowali w Europie i nie zamierzali wracać do Stanów. Natomiast jego młodszy brat, Gary… Dla tego chłopaka to wszystko jedno kim Josh był.
– Widzę, że nie porozmawiam z wami. Wiem, że nie ma Gary’ego w domu. Podajcie mi jego aktualny adres i już mnie tu nie ma.
– Po co ci on? – zapytał tata.
– Bo to mój brat.
– Szkoda, że tak rzadko się nim interesujesz, ale może to lepiej. Jeszcze byś go skrzywdził.
Słysząc tę zniewagę, poczuł, że dostał czymś ostrym w plecy. Zagotowało się w nim i jak nigdy nie zamierzał podnosić ręki na rodzica, bo wiedział, że nie wolno tego robić, tak teraz miał na to wielką ochotę. Ojciec mógł mówić o nim, co chciał, wyzywać go czy wydziedziczyć, ale to, co powiedział, ugodziło go najbardziej. Zacisnąwszy zęby, odwrócił się na pięcie i wyszedł, składając sobie obietnicę, że nigdy tutaj nie wróci. Chciał dobrze, a znów się przejechał. Tym bardziej zazdrościł Alexowi jego rodziny. Nawet nie zorientował się, kiedy wsiadł do samochodu i gdy już miał zapalić silnik, ujrzał, jak drobna postać biegnie do jego auta. Odsunął szybę, chociaż w pierwszej chwili miał tego nie robić.
– Tak, mamo?
– To jest adres Gary’ego. – Podała mu karteczkę z wypisanymi danymi. – Uprzedzę ich, że przyjedziesz.
– W porządku i dziękuję, mamo. Powiedz, że jutro tam będę.
– Naprawdę musisz być tym… gejem?
– Mogłaś sobie darować to pytanie. Dobranoc. – Zasunął szybę i schował karteczkę do kieszeni.
Zrobił coś, na co od paru tygodni nie mógł się zdobyć. Szkoda tylko, że końcowy wynik nie wypadł dobrze. Na całe szczęście wie, gdzie przebywał jego brat i chciał się z nim jutro spotkać.

* * *

Rankiem następnego dnia Alex niechętnie wybrał się do szkoły. Senność, która nie minęła nawet po wypiciu mocnej kawy, nie była tak dręcząca jak to, że nie miał ochoty widzieć Josha. Czuł się żywo ugodzony jego odrzuceniem i sam nie był pewny swojego zachowania, gdy spotka mężczyznę. Spróbuje nie zwracać na niego uwagi, a zapytany przez niego na lekcji potraktuje Josha jako nauczyciela, nikogo więcej. Nie mógł przejść do porządku dziennego tak, jakby wczoraj nic się nie stało, bo nawet gdyby kochanek był bardzo zajęty, powinien go potraktować zupełnie inaczej, a nie jak śmiecia.
– Nadal to przeżywasz – rzucił Richie, idąc obok niego. – I mówisz, że to nic nie znaczy.
– Nie chcę o tym mówić w szkole. Chcę przetrwać te lekcje i tyle. – Żałował, że na pierwszej lekcji mieli angielski. Z ostatniej jakoś by się zerwał, za co oberwałby od Josha – nauczyciela niezłą reprymendę, ale nie przejąłby się tym. No, chyba że on Josha już w ogóle nie obchodzi, więc mężczyzna nie zainteresowałby się jego nieobecnością.
– Dobra, mamy razem dzisiaj trzy lekcje, a potem ja mam choreografię, historię tańca, a na końcu trening.
– Fajnie – odparł zamyślony Alex, stając przy oknie i wyglądając na zewnątrz. Nawet pogoda była ponura, jakby odzwierciedlała jego samopoczucie. Zbierało się na deszcz.
– Mam jeszcze lekcję mimiki i żonglerki.
– Super.
– Nie słuchasz mnie – poskarżył się Richie.
– Sorki, ale nie chce mi się gadać. – Oparł się ramieniem o ścianę, nadal przyglądając się boisku do koszykówki, które było widoczne z tego okna.
– W porzo.
– Hejka, chłopaki. – Wesoła niczym skowronek Joyce podbiegła do nich, ciągnąc za sobą kuzynkę. – Słyszeliście, że Morrison dzisiaj jest coś nie teges? Już jak tylko wszedł do szkoły, od razu zaczął się wydzierać na McPhersona. Co najlepsze, chłopak tylko stał i słuchał z iPoda muzy. Przyszło mi na myśl, że Morrison strasznie się na niego uwziął, co mnie nawet cieszyło, ale chwilę później oberwało się komuś innemu za to, że ta osoba przeszła obok anglisty. Rozumiecie? Dzisiaj to ja chyba siedzę na lekcji cicho jak mysz pod miotłą. Wolę mu się nie narażać. Prawda, Sharon?
– Tak – odpowiedziała cichutko Sharon, rumieniąc się nieznacznie, kiedy zbliżył się do nich Oscar. Chłopak chwycił ją za rękę i pocałował w policzek.
– Uuu, czy jest coś, o czym nie wiemy? – zapytał Richie.
– Wczoraj byliśmy na naszej pierwszej randce i poprosiłem ją, aby została moją dziewczyną – odpowiedział Oscar. – Zgodziła się. Dzisiaj idziemy do kina i na ciacho.
Alexa coś ugodziło w pierś. Tak powinno być. Powinien chodzić na randki, móc nie ukrywać swojej miłości. Tymczasem, nawet jakby kochał Josha, nie mógłby nic zmienić aż do zakończenia roku szkolnego. Zadał sobie pytanie, czy jakby miał wybierać pomiędzy zamknięciem z Joshem w znanych mu czterech ścianach, a otwartym związkiem z chłopakiem w swoim wieku, wybrałby to pierwsze. Bo musiał to w końcu sam przed sobą przyznać, że jednak Josh nie był mu obojętny, a on miał też słabość do starszych mężczyzn. Z tym facetem akurat było niemal idealnie i nie chciał tego zmieniać. Przez to wszytko bał się, że to go zgubi.
  Czy mam państwu wysłać osobno zaproszenie, czy może pójdą państwo na lekcję bez tego?
 Pełen sarkazmu głos Josha wpadł do uszu Alexa. Chłopak napiął wszystkie mięśnie, ale nie obejrzał sie na niego. Poprawił plecak wiszący mu na ramieniu i pierwszy z ich grupki ruszył do klasy.  Tam już po pięciu minutach okazało się, jak dobry nastrój ma ich nauczyciel. Josh, losując numer  z dziennika, zaczął obrzucać każdego gradem pytań, na które odpowiedzi znali tylko ci, którzy naprawdę się uczyli. Oczywiście słynna grupka zapaśników znów oberwała niedostateczne oceny, a także obniżona została ich ocena ze sprawowania, kiedy  McPherson wymruczał coś obraźliwego w stronę nauczyciela, zapominając o doskonałym słuchu anglisty. Sama lekcja dłużyła się niemiłosiernie, a upragniony dzwonek wzywający na przerwę tym razem jakoś nie chciał zadzwonić.

* * *

Nie chciał wyładowywać się na uczniach, ale ciężko mu było nad sobą zapanować. Całą noc nie spał, rzucając się w łóżku z boku na bok i rozmyślając nad sobą, swoim życiem i tym, czego się dopuszczał w ostatnich tygodniach.  Do tego rodzice nic się nie zmienili i stracił nadzieję na poprawę stosunków z nimi. Natomiast rano dostał telefon, że dzisiaj nie może zobaczyć się z Garym. Zaczynał żałować, że przeniósł się do Adincton. Nic się mu w życiu  nie układało, a obawiał się, że jeżeli czegoś nie zmieni, będzie gorzej. Dlatego koniecznie musiał dzisiaj porozmawiać z Alexem. Raz na jakiś czas obrzucał wzrokiem chłopaka, ale ten w ogóle nie zwracał na niego uwagi, czyli było tak, jak podejrzewał - obraził się za wczoraj. Może faktycznie mógł z nim inaczej porozmawiać, ale zareagował impulsywnie, a później miał na głowie ważniejsze rzeczy, niż martwienie się fochem osiemnastolatka.
Po przepytaniu połowy klasy zebrał zadania, które mieli wykonać w domu, i zajął się tematem lekcji. Po raz pierwszy nie skupiał się na tym, co przekazywał uczniom, lecz na całe szczęście wszyscy byli tak przerażeni ostrą postawą nauczyciela, że sami tego nie zauważyli. Co więcej, nie mógł się doczekać przerwy. Ta na całe szczęście jakimś cudem nadeszła, więc z ulgą przyjął opuszczenie klasy przez uczniów, koncentrując się na wpisaniu do dziennika tematu lekcji, a raczej udając, że to robi. Wzrok uniósł dopiero, kiedy przechodził koło niego Alex. Sądząc, że chłopak w żaden sposób nie zareaguje na jego prośbę w smsach o spotkanie, postarał się o zainicjowanie małego teatrzyku.
– Alexie Wilson, zostań. Chciałbym porozmawiać o twoich ocenach i o olimpiadzie z angielskiego – powiedział na tyle głośno, żeby ci, którzy jeszcze nie wyszli z klasy, wyraźnie go usłyszeli.
– Wybaczy pan, ale mam ważniejsze zajęcia niż moje wyśmienite oceny – rzekł Alex, spoglądając na Josha obojętnie, w każdym razie starał się tak wyglądać.
– To może będzie pan zainteresowany obniżeniem oceny ze sprawowania? Z olimpiadą mógłby się pan wtedy pożegnać.
– Zostań – powiedział Richie, przyglądając się im obu. – Poczekam na ciebie na korytarzu. – To znaczyło, że przypilnuje drzwi, aby nikt ich nie podsłuchał.
– Niech się pan streszcza. – Alex założył ręce na klatce piersiowej, stukając niecierpliwie nogą o podłoże. – Czego chcesz? – zapytał, kiedy już zostali sami.
– Wczoraj… Nieważne. – Wstał i stanął dwa kroki od chłopaka. – Chcę się dzisiaj z tobą spotkać i porozmawiać.
– Richie pilnuje drzwi, więc powiedz teraz to, co masz do powiedzenia. Wczoraj nie chciałeś rozmawiać. Pięknie mnie potraktowałeś. Jeżeli jesteś mną zmęczony, moją obecnością w każdy weekend u ciebie, to powiedz.  Ciągłym seksem ze mną, kiedy czasami chciałbyś usiąść i poczytać w samotności, powiedz to. Powiedz, że masz mnie dość, bo ci tylko przeszkadzam. 
– Jestem zmęczony, dlatego…
– A ja jestem zmęczony tym, że ciągle siedzimy w domu. Ale co ja chciałem? Mam romans ze swoim nauczycielem, więc nie mogę pójść na randkę. Zresztą, jaka randka? Co nas łączy? Tylko dobry seks i nic więcej. Nie mogę powiedzieć, że mam partnera, ale i tak nie jesteśmy razem, więc to nie ma znaczenia. – Wsunął ręce do kieszeni, aby nie zdradzić się z tym, jak mu się trzęsą.
– Wiedziałeś, że tak będzie, więc czego oczekujesz? Miłości? Nie dostaniesz jej ode mnie. Nie mogę ci dać nic więcej, więc na to nie licz – powiedział Josh zimniejszym głosem, niż zamierzał.
– Poza seksem, to mogłeś mi dać, a ja tobie, niby było dobrze, a się okazało, że i tak ci przeszkadzam. Cóż… Chyba jednak ten weekend, a może i kolejne, spędzimy bez siebie. – Alex nie chciał tego, ale co miał zrobić? Lepiej to przerwać od razu, nim zaangażuje się serce.
– Tak będzie najlepiej. Właśnie o tym chciałem z tobą pogadać.
– Ta. Czyli koniec korepetycji, panie Morrison? Proszę mi teraz wybaczyć, ale zaraz mam matematykę. – Odwrócił się na pięcie i wyszedł z klasy.
Josh, zanim zamknęły się drzwi, zdołał usłyszeć, jak Richie pyta, co się stało, a Alex mu odpowiedział: „To koniec.”
Drugie postanowienie, tak bardzo trudne, samo się zrealizowało. Tak będzie najlepiej, powiedział do siebie w myślach. Zrobił to dla dobra Alexa i swojego. Tylko jakoś nie poczuł się z tego powodu dobrze.

* * *

– Co koniec? – Richie złapał Alexa za rękę i pociągnął w najcichszy kąt korytarza.
Alex nie chciał o tym rozmawiać, więc powiedział tylko:
– Koniec korepetycji. – Nie musiał mu tłumaczyć, co to znaczy.
– Przykro mi.
– Dam sobie radę. – Da radę, to wiedział, tylko dlaczego to musiało tak cholernie boleć? – Idziemy na matmę, co? I nie patrz tak na mnie. Nic się wielkiego nie stało.
– Taa – burknął pod nosem Richie, wlokąc się za przyjacielem do klasy matematycznej. – A wyglądasz, jakby jednak coś się stało.
– Nic. Się. Nie. Stało. Zapamiętaj to – powiedział Alex, sam sobie wmawiając te słowa. Zamierzał na obecny czas myśleć tylko o olimpiadzie i o niczym więcej, a Josh… Cóż, było, minęło.

* * *

Kilka dni później Alex nie tylko czuł się, jakby go ktoś przeżuł i wypluł, ale też po raz pierwszy przegrał olimpiadę. Co z tego, że wszystko umiał, skoro nie słyszał żadnego z pytań zadanych przez komisję i nie był w stanie rozwiązać żadnego z zadań. Honor szkoły uratowała Sharon. Ta milcząca dziewczyna, jeżeli chodziło o angielski w czasie takich okazji, robiła się bardzo gadatliwa. Kiedy Alex ją o to zapytał, powiedziała, że wtedy ma coś do powiedzenia, a innym razem nie ma o czym mówić, więc przeważnie woli milczeć. Za to więcej widzi i ze wszystkiego wyciąga wnioski, nie sugerując się zdaniem innych. Takie podejście nawet mu się podobało, do czasu, kiedy to jedząc wspólnie śniadanie na stołówce należącej do szkoły, w której odbywał się ten coroczny konkurs, Sharon zadała mu pytanie:
– Od paru dni jesteś przybity, rozstałeś się z kimś?
Tym samym naprawdę przekonała go, że ona wie o wiele więcej, niż innym mogłoby się wydawać. Nie wiedział, co jej odpowiedzieć. Każda odpowiedź pociągała za sobą jedno kłamstwo, a te w krótkim czasie mogły zacząć się piętrzyć i wdepnąłby w niezłe gówno. Nikt daleko na kłamstwach nie zajechał, więc pozostało mu jedno:
– Tak, ale nie chcę, żeby ktoś o tym wiedział. To już przeszłość i nie zamierzam do tego wracać.
Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie.
– Dobrze.
– Co tam z tobą i Oscarem? Nie rozstajecie się nawet na chwilę. – Po tych słowach od razu stwierdził, że ją zawstydził. Jakaż ona była inna od Joyce. Doszedł do wniosku, że rozmawiał z nią właściwie tylko podczas takich wyjazdów i przygotowań do olimpiady. Tak ogólnie to była ona jego bliższą koleżanką dlatego, że należała do ich grupy, ale wymienienie z nią „cześć” stanowiło jedyny element konwersacji. Chciał to zmienić. Poniekąd działał egoistycznie, ponieważ zauważył, że przebywanie z nią odgania jego myśli o Joshu. Przykre myśli. Ostatnie dni były dla niego bardzo ciężkie, szczególnie w szkole. Nawet Johnny zostawiał go w spokoju, zresztą chyba tylko dlatego, że lekcje z Richiem nabrały na intensywności. Raz widział, jak trenowali, i był naprawdę pod wrażeniem. Ci dwaj zaczynali się dogadywać, a ich zmysłowe sceny robiły wrażenie. Zaczął się zastanawiać, czy jego brat na pewno traktuje to profesjonalnie, czy może coś się zmieniło i właśnie tańcem okazuje zainteresowanie Richiem. Zaraz skarcił siebie za te myśli, pamiętając, kim tak naprawdę dla Jonathana jest Richie. Chociaż wszystko może się zdarzyć. On też nie sądził, że tak bardzo będzie mu brakować dotyku i ramion Josha. Ciepłego głosu szepczącego mu do ucha, wspólnego gotowania, czytania, rozmów, podczas których tak wiele się uczył, i marzeń, że może udałoby im się być razem. Takie marzenia niejeden raz przeleciały mu przez głowę. Niestety okazało się, że marzenia pozostaną tylko marzeniami.
– U mnie i Oscara bardzo dobrze. Jest romantyczny.
Ocknął się, kiedy Sharon odpowiedziała na jego pytanie.
– No proszę, Oscar romantyczny. Super, że wam się układa. – Próbował się uśmiechnąć, ale chyba mu coś to krzywo wyszło.
– Gdybyś chciał kiedyś pogadać…
– Dziękuję, ale wolę to dusić w sobie. – Tak robił nawet przed Richiem, udając, że wszystko jest w porządku. Niech przyjaciel w końcu zajmie się sobą, a zmartwień nie zamierzał mu dostarczać. Richie teraz codziennie się uśmiechał i jego samego to podnosiło na duchu.
– W porządku.
– Chodź, odbierzemy twoją nagrodę oraz dyplom dla szkoły, bo już czas, a za godzinę autokar odjeżdża. – Czekała ich dwugodzinna podróż do domu, podczas której postara się dotrzymać Sharon towarzystwa, a nie rozmyślać nad tym, co robi Josh w danej chwili. Poczekał, aż dziewczyna dopije swoją herbatę, a chwilę później udał się z nią do auli, aby Sharon publicznie odebrała nagrodę za pierwsze miejsce za wiedzę o literaturze. Jeszcze sprawdził godzinę, czy na pewno się nie pomylił, i przez myśl mu przeleciało: Co w tej chwili robisz, Josh?

* * *

Tymczasem Josh, tuż przed wyjściem z mieszkania, spojrzał na zegarek. Nie chciał się spóźnić na spotkanie z Garym. Czekał długo na tę wizytę i nie zamierzał jej zaprzepaścić. Jedyna dobra rzecz, która spotkała go w ciągu tych ostatnich dni. Było mu ciężko i wcale nie chodziło o pracę, o rodzinę. Nie chciał się przyznać do tego, jaki jest prawdziwy powód jego przygnębienia, którego nikomu nie pokazywał. Powiedzenie tego na głos zbyt wiele by mu uświadomiło, a tego nie chciał. Dobrze było tak, jak było w tej chwili, a z czasem będzie jeszcze lepiej i nie zamierzał myśleć, że to kłamstwo. Bo to tak naprawdę było kłamstwem. Nic nie będzie lepiej, jeżeli nie ma przy nim Alexa. Alexa, z którym nie pojechał na olimpiadę. Nie mógł. Zastąpił go ktoś inny.
– Co robisz teraz, Alex? Wygrałeś? – zapytał, wsiadając do samochodu.

7 komentarzy:

  1. Dziękuje za kolejny, świetny rozdział. Czekam na więcej.
    Życzę weny
    Akira

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha ha piękna końcówka.
    I te słowa.
    "Co zrobisz teraz Alex? Wygrałeś"
    Kiedy obaj uświadomią sobie, że się kochają? Rety faceci są zwyczajnie tacy tępi. I nie tylko jeśli chodzi o kobiety, ale i najwyraźniej mężczyzn. I to naprawdę koniec? A może Josh pójdzie po rozum do głowy i pojedzie za Alexem na olimpiadę? Powinien być przy nim w tak trudnej chwili.
    Rozdział naprawdę piękny i poruszający.
    coś miłego na mokry poniedziałek.
    Pozdrawiam i czekam na koniec tygodnia.

    P.s. padłam ofiarą kolorowanek. Nie uwierzysz ile już kredek i pisaków sobie kupiłam! Mega masakra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To powodzenia w kolorowaniu. :D Na razie mam ten etap za sobą, ale czasami do niego wracam. :D Też kupowałam kredki. Ale jak kupiłam sobie kredki akwarelowe Koh-Nor Mondeluz tak tylko im jestem wierna. :D

      Usuń
  3. No nieeee :( ale w sumie można się było tego spodziewać. ale i tak smuteczek.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, coraz bardziej jarają mnie ich stosunki. ALE ja jestem wredną czytelniczką i nie chcę, żeby on był z NAUCZYCIELEM. Dla Josha to taki epizod w życiu, zauroczenie, ba, nawet przywiązanie, a Alex się zakochuje :(

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    co jak Josh mógł zerwać znajomość z Akexem, ale pocieszające jest to, że cały czas myśli o Alexie... no, no Alex przegrał olimpiadę bo cały czas myśli zaprzątał mu Josh...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)