Pustka. To
słowo określało stan jego umysłu i serca. Od kiedy wyszedł z mieszkania,
zostawiając w nim Seana, wszystko się zmieniło. To było dwa dni temu, a
Drake'owi wydawało się, że minęły wieki, odkąd wynajął pokój w motelu. W pracy
wziął wolne, tłumacząc się nagłą chorobą. Możliwe, że to było złe posunięcie,
gdyż za dużo myślał, siedząc zamknięty w czterech ścianach, tym bardziej, że do
agencji też nie musiał iść z powodu braku zleceń. Nie mógł jednak inaczej, bo
na pracy by się nie skupił, a na popełnianie błędów nie mógł sobie pozwolić.
Zastanawiał się, co teraz robi Sean. Czy jest na uczelni i nic go nie obchodzi
to, co się stało? Czekał na telefon od niego. Po wynajęciu pokoju napisał do
Seana, gdzie jest, ale nie doczekał się odpowiedzi. Sam już nie zamierzał
odzywać się pierwszy, może i był uparty, ale to partner nie chciał go widzieć,
więc uznał, że to do Seana należy kolejny krok. Zresztą w Drake'u walczyły dwie
osobowości. Jedna uparta, mówiąca mu, żeby czekał, bo Sean go nie chce. Druga
ta, co tęskniła, wyrywając się i chcąc biec do partnera. Ta druga mówiła, że
Sean też cierpi, kocha go, tylko z jakiegoś powodu potrzebuje izolacji.
Natomiast pierwsza radziła coś wprost przeciwnego. Nie chciał jej słuchać, lecz
jej głos przeważał, gdy milczenie mężczyzny przedłużało się.
Cały czas
próbował dotrzeć do sedna problemu, ale mu się to nie udawało. Jeżeli to on był
winien, to Sean musi mu wytłumaczyć, jak małemu dziecku, o co chodzi, bo za nic
w świecie nie widział u siebie tej winy. Nie zdradził go, nie poniżył, nie
zmusił w czasie seksu do czegoś, na co Sean by się nie zgodził. Nie było nic,
poza totalnym brakiem czasu, co oddaliłoby ich od siebie. Nie chciał dopuścić
do siebie głosu wołającego, że Sean go zdradził i może chce być z kimś innym. W
takim razie dlaczego mu tego nie powie?
Zadawał
sobie również pytanie, czy zrobił źle, wychodząc z mieszkania, ale nie mógł tam
zostać. Słowa partnera ugodziły go w samo serce. Ton głosu, jakim zostały
wypowiedziane, przeszywał lodem i jedyne, o czym pomyślał, to spełnić wolę
Seana. Mężczyzna, z którym pragnął związać przyszłość, chciał być sam, nie miał
ochoty spędzać z nim czasu. Nie tylko kochać się, co nie miało takiego
znaczenia. Sean nie chciał żadnej bliskości, spożywania wspólnych śniadań,
oglądania telewizji, śmiania się z głupich programów czy odwiedzania rodziny.
Nie chciał z nim niczego i pytanie czy
już na zawsze, czy to się zmieni. Jeżeli był zmęczony, tak samo jak on, mógł to
po prostu na spokojnie powiedzieć. Rozumiał, że miał studia, które zabierały mu
wszystkie siły, ale czy to usprawiedliwiało takie zachowanie? Bał się, że Sean naprawdę
nie chciał z nim być i jeżeli to prawda, Drake nie wiedział, co bez niego
pocznie. Kochał go nad życie i utrata jedynej bliskiej osoby zabolałaby
bardziej, niż gdyby mu żywcem zdzierano skórę. Nie tego pragnął, ale jeżeli
partner go nie chce, nic na to nie poradzi. Na razie pozostało mu czekanie i
wiara w to, że mężczyzna się odezwie lub on nie wytrzyma i zadzwoni pierwszy.
Westchnął,
leżąc na wznak i patrząc w sufit. Na ogół był twardym, jak również silnym
facetem pragnącym zaopiekować się ukochaną osobą i dać jej wszystko, czego ona
potrzebuje, ale ostatnie dwa dni sprawiły, że do oczu same cisnęły się łzy,
pokazując, jak miękkie miał serce. Serce, które może łatwo zranić ktoś, kogo do
siebie dopuścił. Nie pamiętał, gdzie przeczytał te słowa, ale bardzo spodobał
mu się fragment tego tekstu, dlatego też go zapamiętał: „Miłość to wręczenie
komuś broni wycelowanej we własne serce i nadzieja, że nigdy nie
pociągnie za spust.” Sean taką broń odbezpieczył i pozostał mu tylko
delikatny ruch palcem. Świadomość tego, że może to zrobić, za bardzo bolała.
* * *
– Eee… –
Alex gapił się na przyjaciela, nie mogąc wydusić z siebie słowa. – Eee.
– Twoja
elokwencja zeszła naprawdę na bardzo niski poziom. – Richie pokręcił z
rezygnacją głową. W końcu dorwał Alexa – ciągle zajętego szkołą lub Joshem – i
mógł mu powiedzieć, co wydarzyło się podczas pierwszego treningu w wynajętej
sali, a ten po „spowiedzi” zachowywał się jak debil. Odłożywszy pada, którym
jeszcze chwilę sterował swoją postacią w grze, Richie pstryknął palcami przed
nosem przyjaciela. – Wyduś z siebie coś więcej.
– Jak to
cię pocałował? – Takich rewelacji to on się po swoim bracie nie spodziewał. I
jeszcze Johnny tłumaczył Richiemu, że to w ramach układu?
–
Normalnie. Chyba nie muszę ci tłumaczyć…
–
Spotkaliście się wczoraj, zrobił to samo? – zapytał, przerywając przyjacielowi
wypowiedź. Obrócił się z krzesłem bardziej w stronę Richiego. Obaj siedzieli w
pokoju Alexa, oddając się wspólnej grze.
– Nie, ale
ćwiczyliśmy coś innego. Dzisiaj mieliśmy trening w szkole, a po południu Johnny
miał coś załatwić, więc dopiero jutro ponownie się spotykamy. A co?
– Coś mi
tu śmierdzi. – Skrzywił nos, jakby faktycznie poczuł coś śmierdzącego.
Richie,
uniósłszy rękę, powąchał się pod pachą.
– Ja nie.
– Wzruszył ramionami. – Chyba że ty…
– Nie o
tym mówię. – Pocałunek elementem układu tanecznego? Słyszał o miarkowanych
pocałunkach, ale taki prawdziwy? Może za dużo obaj z Richiem sobie wyobrażali,
ale on koniecznie musiał porozmawiać z Johnnym. – Dziwne to.
– Ta.
Wyobrażasz sobie, co czuję? Za każdym razem, kiedy on będzie mnie całował, będę
musiał udawać, że nie robi to na mnie wrażenia. Po pierwsze, muszę być na
scenie profesjonalistą, a po drugie… Sam wiesz.
– Ano.
Chodź na dół, obejrzymy jakiś film – zaproponował Alex.
– Coś ty w
ciąży, że jesteś taki zmienny? Jeszcze chwilę temu chciałeś grać. Poza tym w
ogóle nie masz dla mnie czasu. Tylko Josh i Josh – poskarżył się Richie.
Alex
uśmiechnął się pod nosem na wzmiankę o swoim kochanku. Od kiedy odebrał wyniki
badań i okazało się, że jest zdrowy, seks z Joshem stał się o wiele
intensywniejszy. Rozluźnił się całkowicie. Nie zastanawiał nad chorobami. Nic
go już nie powstrzymywało przed totalną bliskością. Mężczyzna miał być tylko
wspomnieniem z wakacji, choć już wtedy stawał mu się bliski. Obecnie nie
potrafiłby nawet nie zbliżać się do niego. Tak bardzo żałował, że był uczniem
Joshuy. O ileż wtedy wszystko byłoby prostsze. Jednak życie nie może przebiec
bez problemów, za łatwo żyłoby się, kochało.
–
Powiedziałbyś, co u was – kontynuował Richie, nieświadomy myśli Alexa. Z
powrotem wziął pada, uruchamiając grę. Nie miał ochoty oglądać filmu, a do tego
przeczuwał, że drugi chłopak chce sprawdzić reakcję Johnny’ego na niego. Johnny
w każdej chwili mógł wrócić do domu, po tym jak załatwi sprawy, przez które nie
mieli dodatkowego treningu. Oni siedzieliby sobie w salonie i siłą rzeczy by
się spotkali, a Alex by ich obserwował i szukał dziury w całym.
– Co ma
być u nas? – Dołączył do przyjaciela. – Cały czas się ukrywamy, chodzimy do
łóżka. Ukrywanie się już mnie męczy i jego chyba też. Nie mówi o tym, ale widzę
to w jego zachowaniu. Poza tym ta nauczycielka śpiewu doprowadza mnie do białej
gorączki. Josh powiedział jej, że ma narzeczoną, ona na chwilę przestała kręcić
się koło niego, a teraz znowu zaczęła. Wredna suka, co czepia się zajętych
mężczyzn.
– Jesteś
zazdrosny. – Roześmiał się, zabijając wroga na ekranie. Nie przepadał za
strzelankami wojennymi, ale dzięki nim mógł wyładować złe emocje. – Czy to
znaczy, że zakochałeś się w Morrisonie?
–
Oszalałeś? Nie zakochałem się, po prostu… – Nie umiał dokończyć tego zdania.
Miał romans z Joshem, bo ten był dobry w łóżku? Dobrze im się rozmawiało? Mieli
wspólne pasje? To trwało już dobrych kilka tygodni, ale to nie znaczy, że były
między nimi jakiekolwiek uczucia.
– Ta. A
mnie rośnie na dłoni kaktus. Bardzo duży, z kolcami – zadrwił. – Masz
przynajmniej kogoś. Ja też chciałbym mieć swoje miejsce w świecie w czyichś
ramionach – powiedział melancholijnym głosem Richie. Zaraz jednak odrzucił
przykre myśli. – Nadal mi dziwnie, że sypiasz z naszym anglistą.
– On sypia
z waszym anglistą?!
Obaj
synchronicznie odwrócili się w stronę otwartych drzwi. W przejściu stał Johnny
z jakąś paczką w ręce i oczami wielkimi niczym spodki. Starszy chłopak odłożył
ostrożnie paczkę na stoliczek, który znajdował się na korytarzu, i wszedłszy do
pokoju, usiadł na brzegu łóżka, wpatrując się intensywnie w brata.
Alex
skulił się jak skarcony chłopiec. Myślał, że drzwi są zamknięte, a w domu
nikogo nie ma. Już wolał, żeby mama dowiedziała się prawdy, a nie Johnny. Po
nim nie spodziewał się zrozumienia, bardziej krzyków, że postępuje źle. Z
drugiej strony możliwe, że mama zaraz oskarżyłaby Josha o molestowanie go, a
Johnny tego nie zrobi. Źle się stało, że w ogóle ktoś jeszcze o tym wiedział.
– Richie,
idź do domu – poprosił zimnym tonem Johnny.
– Ja muszę pogadać z moim małym, tumanowatym braciszkiem.
Richie
Taylor spojrzał na młodszego z braci i, gdy ten skinął głową, żeby poszedł,
szybko się ulotnił, karcąc siebie, że w ogóle rozpoczął temat Josha i Alexa.
–
Wiedziałem, że masz kogoś, ale nie brałem pod uwagę takiego obrotu spraw.
– Zanim
będziesz mnie osądzał, to powiedz mi, dlaczego pocałowałeś Richiego. Dlaczego
się bawisz jego uczuciami? – odgryzł się.
– Nie
odwracaj kota ogonem. Wiesz, jakie mogą być konsekwencje tego, co robicie?
Poznałem Josha i wydaje się być miłym facetem, ale to, co wyprawiacie, może
tego miłego faceta zniszczyć. Ciebie również, i twoje plany na przyszłość. Masz
tak wielką chcicę, że myślisz innym mózgiem?! – wydarł się Johnny pod koniec
wypowiedzi. Poderwał się z łóżka, nie mogąc dłużej usiedzieć w spokoju. Jego
brat był taki głupi.
– Wiem, co
nas czeka, ale nie jestem dzieckiem. Za dwa tygodnie skończę dziewiętnaście
lat…
– I co z
tego? On jest twoim nauczycielem! Mogą cię oskarżyć o to, że znałeś wyniki
każdego z testów, masz dobre oceny, bo on ci wszystko zdradzał!
–
Nieprawda! Nawet nie pisnął, co będzie na lekcji. Zresztą od zawsze mam świetne
oceny, a nie dopiero od paru tygodni, więc nikt nie może…
–
Pierdolisz, Alex! – Nachylił się nad bratem, opierając dłonie na
podłokietnikach fotela. – Tacy ludzie nie myślą, chcąc komuś dowalić. Byłem
świadkiem podobnego zdarzenia. Uczennica i nauczyciel. Ona zyskała miano dziwki
i skończyła u psychologa, a jego oskarżono o molestowanie, pozbawiono prawa
wykonywania zawodu i spędził rok za kratkami! To, co robicie, nie może się
dobrze skończyć! Skończ to, dopóki to nie zaszło za daleko! Dopóki nie wpadłeś
po uszy, ale coś mi się wydaje, że na to już za późno.
– Odwal
się! – Odepchnął brata z całej siły. Nie będzie mu ten kretyn mówił, co ma
robić, podczas gdy sam nie potrafi zapanować nad swoim życiem. – Nie gadaj, że
mam kogoś zostawić, że może go kocham, bo tego nie wiesz. Gówno wiesz o
miłości! Nie potrafisz kochać, bo masz zimne serce! Gdybyś potrafił, byłoby
inaczej!
– Znów
pijesz do swojej psiapsiółki! – Uderzył pięścią w drzwi szafy. – Pocałowałem
go, bo to część układu i nie wyobrażaj sobie czegoś więcej. A ty zmądrzej, bo
jeszcze wspomnisz moje słowa. To, co robicie, nie może się dobrze skończyć –
powtórzył. – Kiedyś ktoś się o was dowie. Zobacz, jak ja łatwo poznałem prawdę.
– Uważamy.
– Odwrócił się naburmuszony do komputera.
–
Powiedziała dziewczyna, zanim zaszła w ciążę – prychnął Johnny.
– Wyjdź. –
Nie było mowy, żeby zostawił Josha. Nie byli parą, ale sama myśl, że mógłby już
nie być blisko niego, nie była przyjemna. Może uda im się wytrzymać do końca
roku szkolnego, a potem… To przecież tylko kilka miesięcy.
* * *
Tymczasem
Richie nie wrócił do domu. Nie miał na to ochoty, dlatego wolał spacerować po
pobliskim parku. Po alejkach kręciło się mnóstwo ludzi, gdyż było jeszcze wczesne popołudnie. Dzieci
biegały, głośno krzycząc i piszcząc, kiedy któreś z rodziców lub starszego
rodzeństwa chciało je złapać. Jedna pani sprzątała po swoim czworonogu, których
tutaj też było bardzo dużo. Z widzenia znał wielu z tych ludzi, ale trudno byłoby
mu powiedzieć, jak kto się nazywał. Znał jedynie bliskich sąsiadów, ale ci
akurat zawsze pracowali do późna, więc tylko w niedzielę odwiedzali park. Idąc
alejką z rękoma w kieszeniach wąskich spodni, przyglądając się kolorowym
liściom na drzewach, upajał się wyjątkowo ciepłym dniem. W pewnej chwili na
jednej z ławek, stojącej pod wysokimi krzakami, ujrzał znajomą postać. Zmrużył
oczy, żeby dokładniej przyjrzeć się znajomej sylwetce. Z początku nie potrafił
sobie przypomnieć, skąd zna mężczyznę, ale pamięć szybko wróciła, głównie
dzięki glanom i niedbale w nie włożonym spodniom nieznajomego. Zdziwił się
sobie, że mógł ot tak zapomnieć o Drake’u Ashbornie. Wszystko z powodu
ostatnich dni kręcących się wokół tańca i Johnny’ego. Zbliżył się do siedzącego
z zamkniętymi oczami mężczyzny. Przygryzł wargę, zastanawiając się co
powiedzieć. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, mężczyzna otworzył oczy.
–
Zasłaniasz mi słońce – powiedział Drake zmęczonym głosem. Wyszedł chwilę
odetchnąć powietrzem, bo cztery ściany pokoju wywoływały u niego stan
depresyjny lub coś w tym rodzaju. Poza tym dzwoniła jego „teściowa” i za
godzinę miał z nią spotkanie. Najchętniej
to już pojechałby do niej do domu, ale kobieta nadal była w pracy.
–
Przepraszam. Pamiętasz mnie? Jestem…
– Richie,
syn partnera Marianne. – Patrzył na chłopaka spod wpół przymkniętych powiek.
– Nie
spodziewałem się cię tutaj zastać. Podobno mieszkasz po drugiej stronie miasta.
– Usiadł bokiem obok Drake’a, podwijając jedną nogę pod siebie.
–
Tymczasowo nie.
Nie śmiał
wypytywać Drake’a, ponieważ nie czuł się do tego upoważniony, w sumie w ogóle
się nie znali. Zamienili tylko parę zdań w czasie tamtej kolacji. Zdawał sobie
sprawę z tego, że czasami będą się widywać w domu partnerki taty, zatem nie
brał pod uwagę innych okoliczności spotkania.
– Mój
parter i ja mamy pewne problemy, dlatego też nie jestem w nastroju do rozmów,
Richie. Wolę być sam.
Richiego
zaskoczyło to wyznanie. Jakie problemy? Przecież oni patrzyli na siebie z taką
miłością… Co się takiego stało, że Drake zmienił miejsce zamieszkania, bo do
takiego doszedł wniosku. Przeniósł wzrok z mężczyzny na plac zabaw.
– Ja też
nie jestem w nastroju do rozmów, a żadnych rad co do związków nie zamierzam
dawać, bo nie mam o tym zielonego pojęcia.
Drake, z
początku zły, że ktoś mu przeszkadza, teraz bardziej skupił się na tym
wrażliwym osiemnastolatku. Ktoś taki jak on nie miał chłopaka?
– Jeżeli znalazł
się taki, co cię nie chciał, to mu się dziwię – wypalił. Na ogół nie zadawał
się z tak młodymi ludźmi, ale Richie był poniekąd jak przyszła rodzina – o ile
Sean go nie porzuci – jeżeli pan Taylor ożeni się z Marianne.
– Ta. –
Uśmiechnął się pod nosem, ignorując rumieniec wpełzający mu na policzki, kiedy
poczuł na nich znajome gorąco. Uznał te słowa za komplement, których nie
dostawał. Od Alexa się nie liczyły, bo te jakby były od brata. Uniósł wzrok na
Drake’a, gdy ten wstał.
– Muszę
uciekać. Umówiłem się z teściową. Już pewnie wie, że coś jest nie tak między
jej synem a mną.
– Mam
nadzieję, że wszystko się ułoży. To, jak ty patrzyłeś na niego, a on na ciebie…
Po prostu było widać na tej kolacji, że czujecie do siebie prawdziwą miłość.
– Jak on
na mnie patrzył?
– Głównie
wtedy, kiedy ty odwracałeś wzrok, patrzył tak… No tak… – Richie zrobił ręką
nieokreślony gest w powietrzu. – Nie wiem, jak to określić. Po prostu jego oczy
mówiły, że cię kocha.
Drake,
słysząc te słowa, odetchnął. Ktoś z boku na pewno o wiele więcej widział.
Wzroku pełnego miłości nie można ot tak udawać. To mu jakoś dodało sił, bo może
jednak Sean nie przestał go kochać. Niemniej nadal nie zamierzał odzywać się
pierwszy. Niech czasami to Sean zawalczy o nich, a nie tylko on ciągle.
– Dzięki.
– Już miał odejść, gdy ponownie skupił się na Richiem. – Dobrze byłoby czasami
pogadać. Chyba nie ma dla ciebie znaczenia, że jestem o kilka lat starszy.
– Nie ma.
W znajomościach nie liczę wieku.
–
Zapiszesz sobie mój numer telefonu?
* * *
Od kiedy
Johnny wyszedł, nie potrafił znaleźć sobie miejsca. Krążył po pokoju, to
wyglądając przez okno, to poprawiając pościel, przekładając książki z miejsca
na miejsce. Nie chciał myśleć, że brat miał rację. Wszystko w nim buntowało się
przeciw jego słowom. Coś się w nim skręcało, ściskając mu żołądek i
doprowadzając do mdłości. Zakończenie spotkań z Joshem nie wchodziło w grę. To nic, że męczyło go to
zamknięcie w mieszkaniu kochanka. To nic, że zazdrościł tego, iż inni chodzą na
randki, nie muszą ukrywać się niczym przestępcy. Nawet nie może
powiedzieć, że Josh jest jego partnerem,
bo tak naprawdę nim nie był, a wręcz istniało bardzo duże prawdopodobieństwo,
że nigdy nim nie zostanie. Zresztą tak było dobrze, po co to zmieniać? Czy
chciał to zmieniać? Nie odpowiadał sobie na te pytania, ponieważ bał się
odpowiedzi. Bał się prawdziwych powodów bycia z Joshem.
Z całej
siły kopnął leżące na podłodze trampki. Te rozleciały się na boki, przy czym
jeden wpadł pod łóżko, a drugi pod biurko. Jutro znów będzie ich szukał, ale
miał to gdzieś. Nosiło go i pragnął się wyszaleć. Chciał tego ponad wszystko,
ale najbardziej to znów pojechać do Josha. Nie zamierzał zaskakiwać
mężczyzny, dlatego też tknięty nagłym
impulsem chwycił swoją komórkę. W ostatnich połączeniach odnalazł jego numer i
zadzwonił.
— Tak?
— To ja,
Josh. Chcę z tobą przez chwilę porozmawiać.
— Nie mam
teraz czasu – odparł niewyrażającym emocji głosem Morrison.
— To
możemy porozmawiać później, ewentualnie spotkać się dzisiaj?
— Nie ma
mowy. Powiedziałem, że teraz nie mam czasu rozmawiać. Przeszkadzasz. Zrozum, świat nie kręci się wokół ciebie —
powiedział Josh i rozłączył się.
Skoro
przeszkadzał tak bardzo, że Josh nie mógł nawet powiedzieć, czy może zadzwonić
później, to trudno. Oczywiście rozumiał, że kochanek może być bardzo zajęty lub
mieć gości, ale czy to usprawiedliwiało chłodny ton i „odpierdol się”, bo tak
zrozumiał jego słowa. Ciekawe, co Joshua powie na to, że w weekend nagle
znajdzie sobie wiele zajęć i nie przyjdzie na „korepetycje”. No
chyba że będzie to mężczyźnie na rękę. I znów o nim myśli! Powinien zająć się
czymś ważniejszym od myślenia o Joshu. Czekały go kolejne testy, olimpiada z
angielskiego i nie miał czasu na romansowanie. Skupienie się wyłącznie na nauce
to dobra decyzja. Rzucił telefon na łóżko, a z regału wziął kilka książek.
Usiadłszy przy biurku, otworzył pierwszą z nich, chcąc zrobić notatki. Te
przydadzą się w przygotowaniach do olimpiady. Zanotował sobie w głowie, że musi
w tej sprawie skontaktować się z Sharon. Nie mieli zbyt dużo czasu, więc już
wybrał, co będzie na pierwszym miejscu w jego życiu. Chciał, żeby Josh zajął
kolejne z rzędu miejsce. Problem w tym, że nie było to takie łatwe, szczególnie
po takim potraktowaniu go. Co z tego, że nie zna przyczyny? Wiedział, że
przemawia przez niego coś w rodzaju smutku z powodu odrzucenia. Zachowywał się
teraz jak rozkapryszona panienka płacząca nad tym, że ktoś odmówił jej
spotkania, ale nic na to nie mógł poradzić. Miał swoją dumę i jeżeli gdzieś go
nie chcą, to on nie będzie się tam pchał. Skupił się na tekście w książce, bo
to lepsze niż rozwalenie pokoju z nerwów, tupanie z powodu focha i płacz
rozkapryszonej pannicy, która nie dostała tego, czego chciała.
* * *
Drake
siedział z drinkiem w ręku, ale nie pił. Przyglądał się tylko złotemu trunkowi,
poruszając lekko szklanką. Marianne zajmowała miejsce w fotelu naprzeciwko.
Wcześniej zadała mu pytanie, co takiego wydarzyło się pomiędzy nim i Seanem.
Była u nich, ale zastała syna udającego, że wszystko jest w porządku. Nie dała
się na to nabrać. To była chyba jedyna osoba w jej życiu, którą tak dobrze
znała. Pomijając bardzo intymne szczegóły, Drake powiedział jej, co się
wydarzyło, co podejrzewa i przede wszystkim, że martwi się o Seana, jak również
za nim tęskni.
– Kocham
go. Oddałbym za niego życie i jestem w stanie wiele mu wybaczyć, pójść na
ustępstwa, ale nie wiem, czy wybaczę Seanowi, jeżeli mnie zdradził. – Odstawił
alkohol na stolik. Wyprostował nogi, siadając wygodnie i starając się przyjąć
wyluzowaną postawę.
– Nie
zdradził cię.
– Skąd
wiesz?
– Bo za
bardzo cię kocha, żeby to zrobić. Musi mieć poważny problem, tylko nie umie ci
o nim powiedzieć.
– Przez te
wszystkie lata nie nauczył się, że może mi o wszystkim powiedzieć? – syknął
przez zaciśnięte zęby.
– Ty to
powinieneś wiedzieć lepiej. – Sięgnęła po papierośnicę.
– Niby
powinienem.
– Kryzysy
w związkach zdarzają się bardzo często. – Zapaliła papierosa srebrną
zapalniczką.
– Tego nie
musisz mi mówić.
– Dlaczego
po prostu nie wrócisz do domu?
– Bo czekam,
aż sam mnie o to poprosi. Chcę wiedzieć, że mnie potrzebuje i chce nadal być ze
mną. – Pochylił się w stronę kobiety. – To do niego należy kolejny krok i nie
waż się go do tego namawiać.
– Mój syn…
Mój syn jest chłodnym mężczyzną, ale cię kocha. Zadzwoni. Mimo tego zawsze
pozostaje doza niepewności. Co zrobisz, jeżeli nadal będzie milczał? –
Wypuściła dym nosem, strząsając popiół do kryształowej popielniczki.
Nie
odpowiedział na to pytanie. Z powrotem wziął do ręki alkohol i tym razem wypił
go jednym haustem. Co zrobi? To jest pytanie w grze o milion, tylko tym razem
nie było żadnych podpowiedzi.
jak zwykle mam niedosyt :) już nie mogę sie doczekać niedzielnego wieczoru :)
OdpowiedzUsuńJa już chcę niedzielę i nowy rozdział:)
OdpowiedzUsuńCudo, cudeńko. Johnny ma rację, myślę że dla dobra obydwu panów było by lepiej jakby przystopowali z seksami bo się będą po prokuraturze wozić ;_; nasz tańczący Uke nadal cudownnyyyyyy... <3
OdpowiedzUsuńZacznę od tego, że to mój pierwszy komentarz u Ciebie i chyba pierwszy komentarz w moim życiu :) Bohaterowie Twoich opowiadań towarzyszą mi od ponad roku. Większość Twoich opowiadań znam prawie na pamięć, zapewne dlatego, że często do nich wracam. Przeżywałam trudny okres w życiu, wiele osób przetoczyło się po mojej drodze, ciągle coś się działo, wpadałam z jednego dołka w kolejny, jeszcze głębszy. Zmieniło się tak wiele w moim życiu, ja się zmieniłam, jednak coś przez ten czas pozostawało niezmienne- to, że czytałam Twoje opowiadania, szukając w nich schronienia przed codziennością, odpowiedzi na trudne pytania. Ktoś może się dziwić co takiego odkryłam w opowiastkach o gejach... bardzo duzo. To historie nie tylko o miłości i cielesnych zbliżeniach, to często wywody nad moralnością, tak wiele punktów widzenia na codzienne życie, tak dużo ludzkich postaw i ich psychologicznych portretów. Zarywałam często całe noce, choć próbowałam sobie wmówić, że to ostatni rozdział, że wytrzymam do jutra-nie dawałam rady. Masz ogromny talent, gratuluję Ci i cieszę się, że mam możliwość podziwiania Twoich dzieł... nie nazwę tego inaczej ;) Wielu Twoich fanów to pisało, nie będę inna, ale dzięki Tobie tydzień nabrał nowego znaczenia. Do niedawna noc pomiędzy niedzielą i poniedziałkiem była najważniejszym czasem w całym 7dniowym zestawie, teraz są jeszcze czwartki, przystanki w trudach tygodnia. Chciałam jeszcze napisać, że dzięki Tobie i Twojej twórczości, wykreowanym przez Ciebie postaciom dostrzegłam w życiu coś czego wcześniej nie widziałam, zmieniłaś moje postrzeganie świata w wielu aspektach, jestem Ci za to wdzieczna. Dajesz ludziom nie tylko zmyślone historie, dajesz im wiele nadzieji, a czesto nawet więcej.
OdpowiedzUsuń~Twoja wierna fanka, której pomogłaś przetrwać, dziękuję. :*
Twoje słowa wiele mi dały. Nawet nie wiesz jak wiele. Mogę powiedzieć tylko jedno: Dziękuję. :**
UsuńO bosh, jak ja ich kocham!
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wszystko sobie wyjasnią i wszystko się ułoży :( nie lubię smutnych historii ani smuutnych zakończeń (tak w ogóle to mam nadzieję, że ta historia nie będzie miała końca, o!)
Muszę przyznać że szkoda mi Dreka.
OdpowiedzUsuńCzuje, że za sprawą z Seanem chodzi coś o wiele poważniejszego. Tylko co? Czuje ciarki na plecach kiedy czytam ten rozdział. Naprawdę kobieto intrygujesz.
I jeszcze ta rozmowa Alexa z Jonnym.
Brat chciał go ostrzec naprawdę? Niestety może mieć sporo racji. Związek ucznia z nauczycielem nigdy nie jest mile widziany. Bez względu na wiek poszczególnych osób. Mam nadzieję, że Alex wie co robi. Zależy mu na Joshu chociaż jego dzisiejsze zachowanie mocno mnie wkurzyło.
Jestem ciekawa czy się jakoś wytłumaczy,
Oczywiście trzymam kciuki i czekam na ciąg dalszy :*
dlaczego mysle o tym, ze z Seanem jest cos zlego... moze jest chory? no nie wiem, dowiemy sie przy nastepnych rozdzialach, na ktore czeeeeeekam!!
OdpowiedzUsuńJa chcę więcej... dlaczego trzeba tak długo czekać?
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Cudowne będzie się działo 😀
OdpowiedzUsuńZmieniam zdanie: jednak na obecnym etapie bardziej kocham Drake'a. Sean poczeka.
OdpowiedzUsuńWiem, że się wyłamię, ale nie chcę, żeby Alex był z Joshem. To wygląda ładnie w opowiadaniach, ale w życiu NIGDY nie kończy się dobrze ":( tylko jak mam teraz żyć? Nie chcę, żeby Alex cierpiał, bo fajny jest.
Josha kocham miłością dozgonną (przeczytałam w ciągu kilku godzin wszystkie rozdziały, dokładniej to pochłonęłam), i wiem, że Josh będzie cierpieć, ale tak będzie lepiej.
1cholera, te ich seksy są tak cudowne i namiętnie, że aż szkoda.
Hej,
OdpowiedzUsuńprzykro mi, że ma takich rodziców, ech mogli nie rozmawiać o Joshu, a zwłaszcza nie poruszać tematu, że to nauczyciel...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia