Oniemiały
wpatrywał się w Jonathana. Na pewno się przesłyszał. Ten chłopak chce z nim
zatańczyć i to pokazać dokładnie jego choreografię? Poczuł, że robi mu się
gorąco. Położył dłoń na klamce, niezdecydowany co miał robić. W tym też
momencie zrugał siebie za swoje głupie zachowanie. Przecież wiedział, czego
chce, i właśnie ma to dostać. Tonę solidnych lekcji z kimś naprawdę dobrym.
Dzięki temu nawet szkolne egzaminy z tańca pójdą mu łatwiej. Ćwiczył już całe
lata, a jeszcze nie był w tym najlepszy. Miał tylko wątpliwość co do jednej
kwestii:
– Chcesz,
żeby mnie w konkursie zdyskwalifikowali?
– Słucham?
Dlaczego mieliby to zrobić?
– Johnny,
ty chcesz zatańczyć ze mną coś, co ma przedstawiać uczucie rozgrywające się
pomiędzy dwojgiem ludzi...
– No wiem,
od nienawiści do miłości.
– Jesteśmy
chłopakami, a ty nie chcesz nic zmieniać w układzie.
– Chcę
zmieniać. Ubogacić to w parę rzeczy, o których za jakiś czas się dowiesz.
Martwisz się, że z powodu tego, co chcę pokazać, ty odpadniesz? To chyba nie
znasz tak naprawdę właścicielki Akademii. Dla niej liczy się to, co uczestnik
chce pokazać, co umie, a nie z kim tańczy i czy robi na scenie wygibasy z
kobietą, czy facetem. Nie zostaniesz zdyskwalifikowany. Wierz mi, że
prześledziłem każdy punkt regulaminu i naprawdę zasięgnąłem języka. Inaczej
zostalibyśmy przy tym, co planowałeś, ale paru rzeczy nie pokazalibyśmy. Nie
każ mi się więcej produkować słownie, tylko zabieraj, co tam musisz, i
jedziemy. Mamy salę dzisiaj wynajętą do dziewiętnastej i każda sekunda się
liczy. – Już miał wrócić do swojego samochodu, ale uniósłszy palec wskazujący,
rzekł: – Przygotuj się na to, że jutro będą cię tak boleć mięśnie, że ledwie
będziesz się ruszał. Poza tym słyszałem, że za tydzień w szkole egzamin, więc
do tego też cię przygotuję.
Richie
ledwie powstrzymał swoją szczękę przed opadnięciem na podłogę. Ktoś podmienił
Johnny’ego czy chłopak coś kombinuje, żeby go upokorzyć? Może Alex coś mu
powiedział i nagle jest taki jakiś… normalny?
– Dobra.
Za chwilę przyjdę. – Zamknąwszy drzwi, oparł się o nie. Cokolwiek to było, nie
wierzył, że coś odmieniło Johnny’ego, ale skorzysta z okazji do ćwiczeń i
zniesie wszystko, co go czeka.
* * *
Drake
Ashborn, usiadłszy na pustaku, oparł łokcie na kolanach. Potrzebował chwili
oddechu. Za godzinę kończył pracę i już nie mógł się doczekać wieczoru z
Seanem. Tym razem liczył na szczerą rozmowę z nim, ponieważ był niemal pewny,
że ich problemy mają coś wspólnego z seksem. Kiedy tylko nie ma o nim mowy, nie
całuje Seana, tylko zachowują się bardziej jak bracia, wszystko jest dobrze,
ale gdy tylko chce się do niego zbliżyć, choćby go przytulić, partner od razu
ucieka. Tak nie mogło zostać, bo zaczynał się niepokoić, a i mózg mu podsuwał
masę różnych teorii. Głównie jeden
możliwy powód go przygnębiał, ale chciał wierzyć, że to nie o to chodzi. Ufał
Seanowi i nie wiedział, co by zrobił, gdyby się okazało, że mężczyzna to
zaufanie zniszczył, a głównym powodem do tego mogłaby być zdrada. Wierzył w to,
że jest inny powód oddalenia. Mieli wielki problem i w przeciwieństwie do Seana
nie zamierzał już udawać, że nic się nie dzieje, i musiał to rozwiązać.
–
Człowieku, kochanka cię zostawiła czy jak? – Sam, kolega z pracy, klepnął
Drake’a mocno w ramię.
– A co? –
Pomasował się po ramieniu.
– Stary,
od rana masz minę, jakby ktoś ci umarł. Dziewczyna dała ci kosza?
– Nie do
końca. W każdym razie wierzę, że… Nieważne. Na kiedy twoja żona ma termin? –
Wolał zmienić temat, niż wdawać się w serię niekończących się kłamstw. Lubił
Sama, ale już wiele razy był świadkiem jego niewybrednych żartów o „pedałach”,
więc tym bardziej przekonywał się co do zachowania prawdy dla siebie.
– Za dwa
tygodnie rodzi. Już nie możemy się doczekać, kiedy weźmiemy małego na
ręce. – Sam, niższy od Drake’a
mężczyzna, ale bardzo rozbudowany w barkach, przysunął sobie pustak. Usiadłszy
na nim, zapytał: – Czy wiesz, że żona Daga ma raka piersi?
Drake
zauważył, że jeden z murarzy, zawsze wesoły, często lubiący sobie pośpiewać w
czasie pracy i zwykle będący duszą towarzystwa, Dag Bronson, od paru dni stał
się innym człowiekiem, cichym i skupiającym się wyłącznie na pracy. Zawsze mu
się wydawało, że to on w wielu sprawach ma najgorzej, a nagle się okazywało, że
inni mają o wiele większe problemy.
– Wiesz
coś więcej na ten temat? – dopytał Samuela. – Może trzeba im jakoś pomóc?
– Powiem
ci, jeśli będzie trzeba. Dobrze sobie radzą finansowo, ale Elle ma za tydzień
mastektomię. Problem w tym, że rak został odkryty zbyt późno i podobno są
przerzuty. Mówię ci, stary, nie jest wesoło. Nie wiem, co bym zrobił, gdyby
mojej żonie coś się stało.
– Nic się
nie stanie i u Daga też wszystko będzie dobrze.
–
Pozytywne myślenie, co? – Sam ciężko podniósł się ze swojego niskiego
siedziska. – Czas wracać do roboty, jeżeli za godzinę chcemy dokończyć tę ścianę.
– Okej.
Tylko coś sprawdzę. – Drake wyjął telefon z kieszeni. Napisał dwa słowa:
„Kocham cię”. Nie czekał na odpowiedź. Kiedy Sean był na uczelni, zazwyczaj nie
odpisywał od razu. Robił to dopiero w wolnej chwili, a te zdarzały się rzadko,
dlatego bardzo go zaskoczył sygnał przychodzącej wiadomości tekstowej.
Uśmiechnął się, widząc te same dwa słowa, które wysłał. Poczuł się lepiej i
wrócił ożywiony do pracy, odpowiadając żartem na komentarz Sama, że jest
radosny jak skowronek, bo pewnie panienka obiecała mu gorącą noc, po czym
wrócił do pracy.
* * *
Sala nie
była może duża, ale znajdowała się tutaj wygodna kanapa, na parapecie wieża
stereofoniczna, a ściana obłożona została lustrem. Mieli wszystko to, czego
potrzebowali. Richie, położywszy swój plecak obok kanapy, ukucnął, chcąc
wydobyć z bocznej kieszeni płytę. Oscar złożył już wszystkie utwory i mogli w
końcu ćwiczyć przy składance rocka i popu wymieszanych z elementami hip-hopu
oraz romantycznych melodii. Te ostatnie miały się wpasować w bardziej intymne
elementy układu tanecznego. Przeraził się, ile pracy ich czeka i czy podoła
wszystkiemu. Pokaz miał trwać mniej więcej trzy minuty, a wymagało to wiele
tygodni ciężkiej pracy. Da radę, gdyby było inaczej, nawet nie starałby się
dostać na studia do tej akademii.
Wsunął
płytę do kieszonki w wieży, kodując sobie w głowie, żeby ją później zabrać.
Odwróciwszy się, zobaczył, że Johnny zdjął koszulkę. Opuścił wzrok, nie chcąc
nachalnie badać jego ciała. Sam przebrał się już w domu, więc teraz tylko zdjął
spodnie, pod którymi miał krótkie legginsy, natomiast pod bluzą swoją ukochaną,
długą koszulkę.
– Gotowy?
– zapytał Jonathan.
– Tak.
– Jak
zwykle rozgrzewka, a później przećwiczymy twoją solówkę. Tę część zanim ja
wchodzę, a ty rzucasz się na mnie niby do walki.
O tak, tę
część Richie bardzo lubił. Para, tańcząc, udawała, że walczy. Każdy ruch
wymagał doskonałego zgrania się i był lustrzanym odbiciem przeciwnika.
– Poza tym
chcę dzisiaj spróbować podnoszenia – mówił Johnny, podskakując na palcach do góry.
– Ten moment, kiedy odbijasz się od ziemi, ja cię łapię, a ty przyklejasz się
do mnie. To trudna część i lepiej zacząć od dzisiaj.
Richie
słuchał chłopaka, rozciągając mięśnie, i miał ochotę uciec. Sądził, że dzisiaj
nie będą mieć tak bliskiego kontaktu ze sobą, a tym bardziej nie zaczną od
czegoś takiego trudnego. Nawet nie wiedział, czy Johnny go podniesie.
– Podniosę
cię.
–
Powiedziałem to na głos? – zapytał młodszy z chłopaków.
– No tak.
Już cię niosłem na rękach, więc jeżeli nie przytyłeś, to nie będzie problemów.
Doskonale
pamiętał, kiedy był niesiony. Nie wierzył Alexowi, że Jonathan wnosił go do
domu, i teraz nie wiedział czy żałować tego, że odleciał, czy raczej się
cieszyć. Nie skomentował słów chłopaka, kontynuując długą rozgrzewkę. Tuż po niej
przyjął postawę początkową, stając w rozkroku z opuszczoną nisko głową i rękoma
zaciśniętymi w pięści. Słysząc pierwsze takty muzyki, zatańczył solówkę tak,
jak ją czuł i sam ułożył. Nie chciał myśleć, że zostanie skrytykowany, tylko
poddał się temu, co kochał.
Johnny
obserwował Richiego, wyłapując niedociągnięcia, ale nie przerywał mu, czekając
cierpliwie do końca. Sam przed sobą musiał przyznać, że był pod wrażeniem
umiejętności chłopaka. Młody fantastycznie się poruszał, sam ułożył
choreografię, wybrał muzykę, i to idealną do tego układu, oraz przezwyciężył w
sobie chorobliwą nieśmiałość do niego. Bez tego nie byliby tutaj, a on nadal
traktowałby go jak wroga. Nie to, żeby tak nagle go pokochał czy polubił. Po
prostu jemu ktoś dawno temu pomógł i on teraz ma okazję dać to samo komuś
innemu, a nie znał lepszego obiektu niż
ten chłopak. Pomógłby mu nawet, jakby go nienawidził, a tak z pewnością nie
było. Wtedy współpraca mogłaby być bardzo ciężka, co nie znaczy, że to, co ich
czeka, będzie łatwe.
Kiedy
Richie skończył, podszedł do niego i powiedział:
– Robisz
kilka podstawowych błędów. Pamiętaj, że to, co wydaje się bardzo łatwe, może
sprawić, że polegniesz. Na samym początku twoje ręce i głowa nie idą równo.
Głowę podnosisz za szybko. Wszystko ma ze sobą współpracować, a to wygląda tak,
jakby głowa robiła coś innego, a ręce sobie swobodnie machały w tę i we w tę.
Równo ręce idą wraz z głową. Jeszcze raz, dopóki nie zrobisz tego tak, jak
trzeba, nie przejdziemy dalej.
Jęknąłby,
gdyby Johnny nie miał racji, ale miał i nie zamierzał mu się sprzeciwiać.
Wykonał te same ruchy ze dwadzieścia razy, aż stały się one płynne i
współgrające ze sobą. Zatańczył solówkę jeszcze kilka razy, biorąc sobie do
serca wszystkie rady. Później obaj przećwiczyli część następującą po walce, a wymagającą ich skoordynowanych
ruchów, niczym w boysbandzie, kiedy chłopcy tańczą w grupie to samo. Zanim
przeszli do pierwszego z podnoszeń, Richie już był zmęczony, ale szczęśliwy.
Dwie godziny dały mu w kość, lecz kiedy obaj odsunęli sprawy prywatne, okazało
się, że Johnny naprawdę dobrze mu wszystko tłumaczy, a dobra krytyka tylko
pomagała. Nie polegała na „nie umiesz tańczyć”, „co to ma być? Tak się rusza
słoń”, tylko chłopak dawał mu dobre rady i pokazywał na spokojnie, co zostało
źle wykonane.
– Zaufaj
mi, złapię cię – powiedział Johnny, kiedy przeszli do pierwszego i jedynego
dzisiaj podniesienia. On miał wskoczyć na starszego chłopaka, a Johnny powinien
go złapać niemal w powietrzu, pozwalając mu owinąć swoje nogi wokół bioder. Po
wszystkim Richie miał się wygiąć do tyłu, a podtrzymywany przez niego dotknąć
głową podłogi. Johnny zmienił zakończenie tego układu. W samochodzie wytłumaczył
mu wszystko. Zamiast zsuwania się na podłogę skąd miał przejść do następnego
kroku, Johnny podciągał go do góry, a on obejmował go wokół szyi jak kochanek.
To nastolatka trochę przerażało, bo wymagało niesamowitej bliskości.
– Zaufaj
mi.
Kiwnął
głową, jakoś nie potrafiąc zaufać tym słowom, ale musiał to zrobić.
Odetchnąwszy, wykonał parę ruchów, które prowadziły do podniesienia. W pewnej
chwili bliski zawału odbił się od podłogi, a Johnny złapał go w powietrzu w
swoje silne ręce, jakby w ogóle nic nie ważył. Richie natychmiast wykonał
resztę układu bezbłędnie, a wisząc głową w dół, zrozumiał, że w żaden sposób on
i Joyce nie wykonaliby tego. Nie utrzymałby jej za nic w świecie. Z pomocą
Johnny’ego i swojego kręgosłupa uniósł się, by zakończyć zadanie. Zawinął jedną
rękę wokół szyi chłopaka, a zaraz za nią powędrowała druga. Zdał sobie sprawę z
intymności tej pozycji. Niesamowitej bliskości, kiedy ich twarze dzieliły
centymetry, oddechy mieszały się ze sobą, klatki piersiowe były złączone, a
Johnny trzymał go za jedno udo. Z tej pozycji mieli przejść do następnej, ale
Richie zdawał sobie sprawę, jak w tej chwili wyglądają… jakby się kochali.
Przeszedł go dreszcz. Twarz, usta Johnny’ego były tak bardzo blisko. Szkoda, że
nigdy nie poczuje, jak smakują. Odsunął się, opuszczając jedną nogę, stając na
parkiecie, ale Johnny nadal trzymał go za drugą.
Przyciągnął
Richiego jeszcze bliżej siebie i pocałował. Richie otworzył szeroko oczy,
wstrzymując oddech. Nie wierzył, że ten chłopak go właśnie całuje. Usta
Jonathana masowały jego, kusząc, zaczepiając, a jemu serce omal nie wyskoczyło
z piersi. Chciał oddać pocałunek, ale coś go przed tym powstrzymało. Johnny go
nie lubił, nie miał powodu, aby go
całować. Co więcej, kazał mu się w ten sposób do siebie nie zbliżać. W takim
razie dlaczego go całował? Poczuł bezdenną rozpacz, kiedy do głowy przyszedł mu
tylko jeden powód. Wyrwał się uścisku
chłopaka, skądś znajdując w sobie siłę, by go odepchnąć. Prawie by się przy tym
przewrócił, gdyby Johnny go nie przytrzymał. Odskoczył od niego, jakby ręka
tancerza go parzyła. Nadal czując jego
usta na swoich, przytknął do nich dłoń, by je otrzeć. Nie wierzył, że Johnny
zrobił mu coś takiego. Ich pierwszy pocałunek wyobrażał sobie inaczej, że
stanie się to dlatego, że Johnny tego chce, kocha go, a tymczasem…
– Co się z
tobą dzieje? – zapytał starszy chłopak zaskoczony dziwnym zachowaniem Richiego.
– To
zemsta za wczoraj tak? To żart?
– Słucham?
– Zmarszczył brwi. Co też tej panience przyszło do głowy? Zaczynał go wnerwiać,
a to nie wróżyło dobrze.
– Nie
żartuj sobie ze mnie w ten sposób. Jeżeli chciałeś się zemścić za to, co czuję
i wczoraj powiedziałem, to trzeba było dać mi po mordzie, a nie wykorzystywać…
– Świadomość tego bolała i było mu naprawdę przykro, że chłopak wykorzystuje
taką intymność do żartowania sobie z niego.
– Chodzi o
ten pocałunek? Idiota z ciebie – parsknął Johnny.
– No,
piękne dzięki!
– Głupi
jesteś, wiesz czemu? Bo to jest element układu, a nie jakaś tam zemsta za
wczoraj! Mam w dupie to, co wydarzyło się wczoraj! Dlaczego jesteś czasami taki
dziecinny i widzisz rzeczy, których nie ma?! Za dużo sobie wyobrażasz i za dużo
do siebie bierzesz! Sądziłem, że się domyślisz, a ty coś sobie ubzdurałeś! –
wybuchnął.
Richie
spojrzał na niego uważniej. Duszący go ból odpłynął, ale w każdej chwili mógł
wrócić.
– Element?
Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Bo byś
się na to nie zgodził. Czasami lepsze jest zaskoczenie, ale ty zaraz musiałeś
sobie Bóg wie co ubzdurać – odpowiedział już spokojniej.
Tak, jeden
z dodatków do ich układu. Pocałunek. Nic dla Jonathana, a dla niego tak dużo, a
do tego mieli to powtarzać tak wiele razy. Wytrzyma to? Cóż, to będzie tylko
gra, nic więcej, a on postara się udawać, że to nic nie znaczy. W sumie taka
prawda. Tylko jak miał dać się całować, udawać, kiedy serce wiedziało swoje i
chciało tylko jednego? Wszystko byłoby takie łatwe, gdyby go nie kochał. Musiał
porozmawiać o tym z Alexem, dzięki temu ułoży swoje myśli, a może i otrzyma
dobrą radę. W sumie nie musiał się zgadzać na ten pocałunek, ale podświadomie
bardzo tego chciał. To była jedyna możliwość bycia tak blisko kogoś, kogo
kochał.
– Nie
wiem, o czym ta twoja blond główka myśli, ale na dzisiaj koniec. Późno już.
Siedzimy tutaj od kilku godzin. Wracamy do domu – zarządził Jonathan, zbierając
swoje rzeczy.
Richie
zgodził się na to z radością i poszedł po swoją płytę. Przygotowując się do
wyjścia, ani razu nie spojrzał w stronę starszego chłopaka, czując jego palący
wzrok na sobie.
* * *
Sean
przyszedł wcześniej, co bardzo zaskoczyło Drake’a będącego w środku robienia
kolacji. Partner nie przywitał się z nim, tylko po prostu położył się na
kanapie i leżał nieruchomo, wpatrując się w sufit. Drake nastawił piekarnik do
odpowiedniej temperatury, żeby upiec
własnoręcznie zrobioną pizzę i podszedłszy do Seana, usiadł przy jego nogach.
Pogłaskał go po udzie. Mężczyzna nie zareagował na jego obecność, będąc
całkowicie wycofanym. Wyglądał, jakby był w innym świecie.
– Sean, co
się dzieje?
– Nic.
Jestem wykończony.
– Miałeś
kończyć zajęcia dopiero za dwie godziny.
– Źle ci,
że jestem wcześniej w domu? – Ciemne oczy Seana zmierzyły uważnie Drake’a.
–
Przeciwnie, cieszę się, tylko dziwnie się zachowujesz.
– No tak,
bo nie przyszedłem, nie przytuliłem się to zaraz dziwnie. I tak wiem, że
mieliśmy o tym pogadać. Najpierw idę wziąć prysznic. Przesuniesz się? Chcę
wstać.
Starszy z
partnerów podniósł się pewny, że dzisiaj już mu nie odpuści. Definitywnie coś
złego się działo i teraz to już nie miał zielonego pojęcia, o co może chodzić.
Wrócił do kuchni i usiadłszy przy stole, poczekał na Seana oraz pizzę, pomimo
że stracił apetyt. Rozumiał zmęczenie partnera, ale to, co się działo, zdarzało
się po raz pierwszy w ich związku i przez to nie wiedział, co ma robić. Jedyne
co mógł zrobić to to, co podpowiadał mu instynkt, czyli porozmawiać.
Dziesięć
minut później Sean, wyszedłszy z łazienki w samej bieliźnie, usiadł mu okrakiem
na kolanach. Wpił się żarłocznie w usta Drake’a, podciągając do góry jego
koszulkę. Mężczyzna natychmiast odpowiedział na pocałunek, będąc mile
zaskoczonym tym krokiem partnera. Chwycił go za biodra i przysunął bardzo
blisko swoich. Pogłębił pocałunek, wsuwając mu język do ust, a dłonie wetknął
pod bieliznę, by ścisnąć jędrne pośladki kochanka. Oderwał się od jego ust,
zaczynając badać szyję Seana. Delikatnie pokąsawszy zębami skórę szyi,
przesunął nosem po uchu kochanka, wąchając go. Uwielbiał jego zapach, kochał go
całować i dotykać. Mógłby robić to bez końca.
– Chodźmy
do łóżka – poprosił w pewnej chwili Sean.
Drake
spojrzał na niego. Mieli przecież porozmawiać. Sean wcześniej wyglądał na
zmęczonego, a nawet przygnębionego, a tu nagle taka zmiana.
– Wyłącz
piekarnik i chodź. – Wstał z kolan Drake’a, ruszając od razu w stronę sypialni.
Nie mógł
się oprzeć takiemu zaproszeniu. Mogą porozmawiać później. Wyłączył piekarnik i
idąc za partnerem, zdjął po drodze koszulkę. Kochanka zastał już leżącego na łóżku i czekającego na niego. Pochyliwszy
się nad nim, pocałował go namiętnie i władczo. Położywszy się obok, na boku,
przeciągnął ręką wzdłuż klatki piersiowej Seana. Zatrzymał rękę na jego
brzuchu, głaszcząc go powoli, po czym przesunął dłoń na jego niepobudzone
krocze. Spojrzał głęboko w oczy ukochanego, a to, co w nich zobaczył, nie
spodobało mu się. Nie tak patrzył Sean, kiedy chciał się z nim kochać. W tych
oczach zawsze był ogień, a teraz ujrzał bezgraniczną obojętność na to, co się
stanie.
– Nie
chcę, żebyś sądził, że kochanie się ze mną to twój obowiązek – powiedział
Ashborn, odsuwając się. Usiadłszy, przesunął dłońmi po włosach.
– Słucham?
– Podparł się na łokciach.
– Sean,
chciałeś się kochać, bo sądzisz, że musisz? – Ponownie spojrzał mu w oczy, tym
razem bardzo poważnie i nieustępliwie.
– Przecież
chcesz seksu? I skąd wiesz, że chciałem zrobić to, bo muszę, a nie, że chcę? –
Również usiadł, ale opierając się o ścianę za plecami.
– Twoje
oczy były puste, nawet twoje ciało nie reagowało, kiedy cię dotykałem.
– Chcesz,
żeby mi stanął po pierwszym pocałunku? – warknął Sean. – Nie mam siedemnastu
lat.
– Nie o to
chodzi! Znam cię, nawet nie wiesz jak bardzo. Poszedłeś
do łazienki jakiś taki dziwny i wróciłeś, nagle chcąc, żebym cię przeleciał.
Pomyślałeś sobie, że w ten sposób unikniesz rozmowy? Tak było, prawda? Sądzisz,
że jak się będziemy kochać, to będzie wszystko dobrze? Nieprawda.
– Przecież
tego chcesz. – Sean wstał i wyjąwszy z szafy spodnie, zaczął je zakładać.
– Chcę,
ale nie kiedy ty czujesz, że twoim obowiązkiem jest się ze mną kochać. Kiedy
patrzysz z taką obojętnością i czymś, co mówi, żebym przestał cię dotykać…
Rozumiesz, co do ciebie mówię? – Podszedł do partnera i położył ręce na jego
ramionach. – Mamy problemy i chciałbym je rozwiązać, bo jak widzę, z dnia na
dzień jest coraz gorzej. I przychodzą mi do głowy naprawdę niedorzeczne myśli.
Ty tak naprawdę nie chcesz się ze mną kochać, przytulać się. Nawet nie wiem,
czy w ogóle jeszcze w jakimkolwiek sensie mnie chcesz.
– Chcę,
tylko... Chcę. – Zacisnął zęby. Nie chciał o tym mówić. Nie chciał tej rozmowy.
– To co
się dzieje? Za każdym razem jak cię przytulam, spinasz się, jakbym miał zaraz
zaciągać cię do łóżka, do którego nie chcesz ze mną iść. Widzę to, Sean. Tu
nawet nie chodzi o seks.
– A o co
chodzi? – Strąciwszy ręce Drake’a, zaczął szukać koszulki wśród rzeczy
wiszących na fotelu przy łóżku.
– Po
prostu brakuje mi twojej bliskości.
– Znasz
mnie. – Sean przełożył górę ubrania przez głowę, trzęsąc się z nerwów. – Wiesz,
że nie jestem osobą, która przytula się dwadzieścia cztery godziny na dobę.
Jestem zimny. Widziały gały co brały, a teraz masz do mnie jakieś pretensje, że
nie siedzę z tobą i nie tulę się jak
panienka! – krzyknął. – Nie rozumiesz, że po prostu jestem wykończony?!
Totalnie zniechęcony do wszystkiego i nie mam ochoty na żadną cholerną
bliskość, Drake! Po prostu chcę pobyć sam ze sobą! I nie patrz na mnie jak
zbity pies, jakbym cię skrzywdził, bo nie mam ochoty się z tobą pieprzyć, być
przy tobie, spędzać z tobą czasu! Chcę być po prostu sam! Nie mam nawet ochoty
istnieć! Drake? Co robisz? – zapytał przestraszony, kiedy partner wyciągnął z
górnej półki w szafie swoją torbę podróżną i zaczął wrzucać do niej rzeczy. –
Drake?
– Dam ci
tę wolność, jeśli tak o niej marzysz! Nie chcesz być przy mnie, to cię do tego
nie zmuszam. Chcesz być sam. Proszę bardzo. – Wrzuciwszy sweter do torby,
zasunął zamek. – Chyba obaj potrzebujemy od siebie odpocząć. Zatrzymam się w
jakimś motelu. Zadzwonię, jeżeli tylko tego chcesz, lub lepiej ty to zrób.
Zresztą nieważne. – Złapał ucho od torby podróżnej i wyszedł z sypialni. Nie
reagował na wołanie partnera. Nie mógł z nim w tej chwili przebywać, jak i nie
mógł bez jego pomocy ratować ich związku, jeżeli Sean tego nie chciał.
– Drake! –
krzyknął po raz kolejny Sean, ale partner go nie słuchał. Zamarł, kiedy drzwi
od ich mieszkania zamknęły się za nim, a on tak stał i patrzył na nie niczym na
barierę nie do przebycia, która ich od siebie odgrodziła.
W tej chwili interesuja mnie tylko Drake i Sean. Ciekawe, co sie stalo z Seanem, ze nie chce istniec. Moze ktos go zgwalcil? Albo naprawde zdradzil Drake'a i mecza go wyrzuty sumienia? W koncu sa ze soba pare lat i moze Sean ma dosc Drake'a?
OdpowiedzUsuńRozdzialy moze i sa tej samej dlugosci, ale z kazdym dniem mam wrazenie, ze tak mocno wciagaja, ze wydaja sie o wiele krotsze od poprzednich.
Albo jest chory!
UsuńRozdziały są mniej więcej takiej samej długości. Czasami może je różnić pół strony mniej. Zdarzają się krótsze, ale to chyba chodzi o to, że tam Tobie i innym mijają szybko bo wciągają. :)
UsuńCzuje niedosyt;( rzeczywiście albo rozdziały robią się krótsze albo tak wciągają;)
OdpowiedzUsuńCzemu rozdziały są dodawane tak rzadko ;ccccc
OdpowiedzUsuńTak wciągają a trzba tyle czekać...
Są dwa razy w tygodniu, więc to tak w sam raz. :)
Usuńmnie też się wydaje że ten rozdział jest jakis krótszy, mam wielki niedosyt
OdpowiedzUsuńSean... Co się z nim dzieje? Jego wypowiedź pachnie mi trochę depresją albo jakimś innym załamaniem... Ale dlaczego? Zdrada jakoś średnio mi tu pasuje, bo gdyby faktycznie zdradził partnera, to prawdopodobnie zachowywałby się trochę inaczej...
OdpowiedzUsuńChociaż sama już nie wiem, miesza mi się wszystko ;;; I teraz zamiast Richie'go i Johnny'ego będą mi w głowie siedzieć Drake i Sean Q___Q
Myślałaś kiedyś nad opowiadaniem o lesbijkach?
OdpowiedzUsuńNie. Nawet takich tekstów nie czytam. Nie mam nic przeciw oczywiście, ale zdecydowanie wolę facetów, chcę facetów i o nich pisać. Gdybym mogła to w ogóle bym kobiety wyeliminowała ze swoich tekstów. W "Buntowniku" jest lesbijka, ale tylko jest. Nie ma nic więcej pomiędzy nią i jej dziewczyną. Co tam, ja nawet seks hetero często omijam, jeśli zdarzy się w tekście MM i takich scen nie czytam. Zresztą opowiadań hetero też nie. :)
UsuńJa też nie, ale u mnie to normalne jestem hetero, jaki facet patrzyłby na dwóch facetów jeśli nie jest gejem, ale na dwie kobiety i owszem, dlatego faceci bardziej mi pasują:-)
UsuńA ja, że się tak wetnę do rozmowy :D Jestem lesbijką, ale mimo to lubię czytać opowiadania o związku dwóch facetów, oczywiście nie omijam także dwóch kobiet, ani w jednych ani w drugich sceny seksu mi nie przeszkadzają, choć przy dwóch facetach jakby... kompletnie nie poruszają ;) Ale omijam zawsze szerokim łukiem sceny łóżkowe w opowiadaniach hetero, kompletnie mi to nie podchodzi.
UsuńPozdrawiam!
:-)
OdpowiedzUsuńRozdział super :) Johnny i Richie - nadal ciekawa jestem tego ich występu ;) A co do Seana to podejrzewam, że jest chory.. na zdradę to to nie wygląda.. Miłego dnia życzę :)
OdpowiedzUsuńAj narobiłaś niezłego zamieszania.
OdpowiedzUsuńNajpierw pocałunek Jonnyego i Richia. Nawet jeśli to była tylko część przedstawienia.Czułam ciarki na pleach czytając o nich razem. Coś cudownego.
I jeszcze ta akcja Dereka i Seana. Niby rozumiem chłopaka. Czuł się dotknięty ale by się od razu wyprowadzać? Mam nadzieję, że cjłopaki dojdą do porozumienia. Tworzą całkiem niezły związek.
Pozostaje mi pozdrowić i czekać na ciąg dalszy.
Dobra, nie wiem, od czego zacząć...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czemu wcześniej mnie tu nie było. Widziałam twojego bloga u Lexi, ale jakoś nie miałam czasu... Nawet sama zaczęłam pisać regularnie dopiero miesiąc temu. Miałam za dużo na głowie.
No więc tak:
*bardzo mi się podoba twój styl pisania
*lubię dialogi, są takie prawdziwe, szczere, ma się wrażenie, że bohaterzy naprawdę żyją
*lubię ich, naprawdę. póki co przeczytałam tylko ten jeden wpis, potem zabiorę się za resztę, bo trafiasz w moje gusta estetyczne ;)
pozdrawiam ciepło, masz nową fankę.
dodaję cię do swoich blogów VIP :)
kunoichi ze słodkiego świata yaoi
Dotychczas nie komentowałam, ale czytam Twój blog od dawna :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie
Ten rozdział totalnie złamał mi serce, mówię oczywiście o zakończeniu. Uwielbiam wszystkie 3 pary z tego opowiadania, choć nie byłam przekonana do Seana i Drake'a, ale teraz już jestem, choć moi ulubieni są zdecydowanie Richie i Johnny :) Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału i mam nadzieję, że wyjaśni się sprawa między Seanem i Drakiem (tak to się odmienia? haha), oraz nie mogę się już doczekać kolejnych treningów Richiego i Johnny'ego. I chętnie zobaczę co u Alexa i Josha, choć ich wątek tak najmniej mnie interesuje, co nie znaczy, że ich nie lubię ;)
Byle do czwartku :D
Pozdrawiam!
Hej,
OdpowiedzUsuńciekawi mnie Drake i Sean, i mam wrażenie, że za tą sytuacją się coś kryje, ocho Jonathan dodał do tego układu pocałunek...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Chce płakać... ( nie dlatego ze jestem chora ) ale oni nie mogą że sobą zerwać. Tak długo że sobą są. Drake tak kocha Seana... Co się dzieje z seanem ?
OdpowiedzUsuńOpowiadanie boskie, wzruszam się i przeżywam losy bohaterów. :3o
Nasza "panienka " dostanie zaraz zawał serca przez Johna. Najpierw do obraza potem pomaga w chorobie, później trenuje, a teraz Całuję...
Josh też nie ma łatwo z Alexem. Taki związek jest trudny. Widzieć się tylko w domu kochanka. Bez możliwości wyjścia z nim gdzies. Ale może by gdzieś pojechali. Do innego miasta. Na kilka dni?
Życzę wszystkim para szczęścia,