11 lutego 2016

W sidłach miłości - Rozdział 20


Dziękuję za komentarze. :) 



Pogoda już coraz bardziej przypominała tę jesienną. Szczególnie było to widać na cmentarzu usłanym kobiercami kolorowych liści. Idąc, słyszał, jak szeleszczą pod jego butami. W przedszkolu zawsze robili z takich dowodów jesieni bukiety lub obrazy, naklejając różne listki na kartki z bristolu rysunkowego. Później z pomocą pani przedszkolanki wywieszali swoje dzieła na specjalnie do tego przygotowanej tablicy korkowej. Zajmowała ona prawie całą pięciometrową ścianę i była prezentem dla dzieci od jednego z ojców. Dzięki niej dzieciaki z radością tworzyły małe dzieła sztuki. Johnny też, ale od dziecka fascynował go taniec i gdy już  miał okazję do jego nauki, podjął się tego zadania z pasją.
Usiadł na wąskiej ławeczce naprzeciwko pomnika z marmuru, otulając się szczelniej bluzą, kiedy zawiał chłodniejszy wiatr. Zagapił się na stojące w wazonie kwiaty. Mama Patricka od pięciu lat co drugi dzień przynosiła nowe. Wiedział, bo sam się tutaj pojawiał co tydzień i czasami zdarzyło mu się ją spotkać. Nie bardzo odzywała się do niego i nie winił jej za to. Miała powody, bo przecież to on był winien śmierci jej syna. Jej ukochanego, najmłodszego rodzynka wśród pięciu córek, które urodziła.

– Dlaczego nie? – zapytał Patrick, patrząc na niego smutnymi oczami.
Za tydzień miał odbyć się bal w szkole i siedemnastolatek pragnął, żeby jego chłopak z nim poszedł. W szkole była już jedna para homoseksualna i oni też mogliby się ujawnić. Spotykali się od kilku miesięcy. Tydzień temu kochali się pierwszy raz i sądził, że coś dla Johnny’ego znaczy.
– Nie mogę pójść z tobą jako para. – Cofnął się o krok. Bardziej chciał uciec z tego pokoju niż zostać.
– Możemy tam pójść jako kumple. Nigdy nie byłem na balu…
– Nie wzbudzaj we mnie litości, Pati.
– Nie wzbudzam. Mówisz tak, jakbyś mnie nie znał. Nie rozumiem, dlaczego wciąż się boisz ujawnić. Twoi rodzice cię akceptują. Lubią mnie i popierają nasz związek. Twój brat też jest świetny i nie wyśmiewa nas. Co cię obchodzi zdanie innych? Obcych?
– Nie mogę pójść z tobą, bo już się umówiłem z Joanną – oznajmił Jonathan, obserwując, jak oczy zawsze wesołego chłopaka przewiercają go na wylot, a cała postać zastyga w bezruchu.
– Kiedy… Kiedy ją o to poprosiłeś?
– Tydzień temu.
Patrick przymknął powieki. Czując, że nie może utrzymać się na nogach, usiadł na łóżku. Schował twarz w dłoniach i zaczął głęboko oddychać. Nagle uniósł spojrzenie na swojego chłopaka.
– Przed tym jak się kochaliśmy czy później? – Johnny nie musiał mu odpowiadać, wszystko odczytał z jego miny. – Później. Po tym, jak ci powiedziałem, że chciałbym iść z tobą na bal. Nic nie odpowiedziałeś, więc uznałem, że nie słyszałeś, ale ty słyszałeś i dlatego ją zaprosiłeś. Następnego dnia, po… Wiedziałeś, że cię jeszcze raz poproszę… – Oczy wypełniły mu się łzami, a broda zaczęła niebezpiecznie drżeć. – Byłem ślepy. Przez te miesiące byłem ślepy i miałem nadzieję… – Zacisnął dłonie na kolanach, wpatrując się w przestrzeń. – Nigdy mi nie powiedziałeś, że mnie kochasz. Nie tak naprawdę. Wszystkie randki, nie wiem, czy tak je można nazwać, wymogłem na tobie ja. Ty zawsze byłeś bierny. Nic nas nie łączy, prawda? Zmyśliłem to sobie.
Nie mógł tego słuchać. Dlaczego ten chłopak zawsze musiał siebie dobijać? Uklęknąwszy przed Patrickiem,  wziął jego dłonie w swoje.
– Dlaczego to sobie wmawiasz? Ja tylko nie chcę iść z chłopakiem na bal. Nie mogę, Pati.
– Pójdziesz z dziewczyną. Jesteś w końcu biseksualny. Nawet się nie obejrzę, jak będziesz z nią.
– Pati, co ty mówisz? – Otarł kciukiem jego łzy –  spływające dowody ran, które mu zadał. Patrick zawsze był zbyt delikatny, co było wkurwiające, ale i jednocześnie urocze, a on miał słabość do takich chłopaków. Nie chciał go krzywdzić, lecz czemu on nie może go zrozumieć?
– Prawdę. Gdybyś miał wybierać, wybrałbyś ją. Spokojne życie z dziewczyną, tak jak nakazuje większość społeczeństwa. Prędzej czy później pójdę w odstawkę.
– Nie. Przyrzekam, że nie. – Przycisnął go do siebie i bardzo mocno przytulił, całując w skroń. – Tak się nie stanie.

Johnny zacisnął szczękę. Obiecał mu coś, czego nie dotrzymał. Strach przed tym, że ktoś się o nich dowie, był tak silny, że po balu zaczął spotykać się z Joanną. Zaczął coś do niej czuć. Ukrywał to przed Patrickiem, ale chłopak się dowiedział. Zupełny przypadek w jednej chwili zmienił wszystko.

– Jak mogłeś?! Nie mogę ci już wierzyć! Zabawiłeś się tylko moimi uczuciami! Zażartowałeś z nich! – Patrick rzucił w niego książką.
– Nie. – Znów znajdowali się w pokoju siedemnastolatka, ale tym razem nie wyglądało na to, że czeka ich leniwy wieczór we dwóch.
– Zamknij się! Nie chcę cię słuchać! Wiem tylko, że tak naprawdę mnie nie kochałeś i nie kochasz. Wykorzystałeś mnie. Oszukałeś. Zdradziłeś. – Osunął się po ścianie na podłogę. – Mniej by bolało, gdybyś po prostu ze mną zerwał. Zrób to. Chcesz to zrobić, prawda?
Johnny przeniósł ciężar ciała na drugą nogę. Nie wiedział, co miał zrobić z rękoma. Te ze zdenerwowania trzęsły się niczym galaretka. Raz wkładał je do tylnych kieszeni płóciennych spodni, raz bawił się palcami, byle tylko przeciągnąć nieuniknione. Patrick miał rację. Chciał z nim zerwać, ale nie wiedział jak i od dwóch tygodni to ciągnął. Po prostu nie mógł być z chłopakiem. Zrozumiał to na balu. Przeczytał też w gazecie, co zrobiono takiej parze. Nie chciał tak. Poza tym chciał być tancerzem i tańczyć w zespole, więc  nie potrzebował łatki pedała. Nie pragnął, żeby chłopaki z zespołu obawiali się przed nim przebierać, traktując go niczym trędowatego. Zdawał sobie sprawę z tego, że wszystko wyolbrzymia, ale to było silniejsze od chęci bycia z Patim. Będzie mu go brakowało, kiedy już drzwi zamkną się za nim na zawsze.
– Co tak patrzysz? Zerwij, Johnny. Przecież to łatwe. Powiedz, że nie chcesz mnie więcej widzieć i że to koniec, bo masz kogoś, a mnie nie kochasz.
Część niego chciała podejść do Patricka i wytrzeć mu te łzy, sprawić, żeby piękne oczy znów się śmiały, ta druga część była jednak silniejsza, więc  powiedział:
– To koniec, Patrick. Nie chcę cię już więcej widzieć, rozmawiać z tobą. Chcę być normalny, a nie taki jak ty.
Patrick tylko skinął głową.
– Czyli jestem nienormalny. Dobrze słyszeć prawdę z twoich ust. Naprawdę cudownie, Johnny. Nie bój się, nie będziesz musiał mieć już ze mną więcej do czynienia. Zejdę z twojej drogi. – Pociągnął nosem. – Życzę ci szczęścia, Johnny. Idź już – powiedział przepełnionym pustką głosem.

Po tamtych słowach wyszedł, nie wiedząc, że wyrwał komuś serce. Żałuje tego do dzisiaj, że nie został, nie obejrzał się, może wtedy coś by zauważył. Niestety opuścił dom chłopaka, jakby się za nim paliło. Sądził, że tak będzie dobrze, przecież go nie kochał tak naprawdę, wydawało mu się, że to czuje. Dopiero kiedy było za późno, poznał siłę swoich uczuć do Patricka. Przeklinał swój strach i wszystko to, co zrobił. Nie on podał mu żyletkę, nie on podciął żyły Patrickowi, ale doprowadził do tego. Kochał go całym sobą, a jednak go zabił z powodu głupich, dziecinnych obaw i nigdy sobie tego nie wybaczy.
Sięgnąwszy do kieszeni bluzy, wyjął znicz w kształcie serca i zapalił go. Patrzył na mały, żółty płomień poruszający się na wietrze, który mógłby go zgasić jednym podmuchem. Patrick lata temu był tym płomieniem. Palił się mocno i opierał się różnym podmuchom, aż napotkał jego, silniejszy wiatr, który bawił się nim, a potem go zniszczył. Nakrył znicz metalową osłoną chroniącą płomień świecy przed czynnikami atmosferycznymi i postawiwszy go na pomniku, odszedł z postanowieniem, że wróci za tydzień, czego tak naprawdę nie był już pewny.
Dotarłszy na przycmentarny parking, przystanął, kiedy ujrzał, że samochód mamy Patricka podjeżdża w pobliże jego auta. Z pojazdu wyszła kobieta w ciemnym, jesiennym płaszczu i z bukietem świeżych kwiatów. Ujrzawszy go, podeszła bliżej.
– Przestałbyś w końcu tutaj przychodzić. Daj mu wreszcie spokój. Odrzuciłeś go za życia, to zrób to jeszcze raz. Nie chcę cię tu więcej widzieć – powiedziała twardo.
– Nie wie pani, czego chciałby Patrick.
– Wiem, czego chciał za życia. Nie potrafiłeś mu tego dać, więc tym bardziej teraz nie masz prawa tutaj być.
– Kochałem go.
– Śmiesznie to brzmi w twoich ustach. Za późno na wszystko, Johnny. Jesteś osobą, która nie jest w stanie nic dla kogoś zrobić, bo liczysz się tylko ty i to, co inni o tobie pomyślą. Egoista od siedmiu boleści. Cieszę się, że cierpisz, Jonathanie, i mam nadzieję, że na swojej skórze poznasz to, co on czuł, tracąc ciebie. Życzę ci tego – rzekła przesiąkniętym nienawiścią głosem. Ominęła go, kierując się w stronę grobu syna.
Wsiadłszy do samochodu, uderzył dłonią w kierownicę. Ta kobieta doprowadzała go do szaleństwa. Sam pewnie na jej miejscu by tak mówił. Nie wiedział, czy umiałby wybaczyć, gdyby ktoś skrzywdził mu kogoś bliskiego, a jedynymi bliskimi mu osobami byli rodzice i Alex. Natomiast o swoje serce się nie martwił. Nie poczuje tego, co Patrick, bo nigdy nie będzie już kochał.

* * *

Z ulgą przyjął koniec lekcji i najszybciej jak tylko mógł, zjawił się u Josha. Mężczyzna skończył pracę godzinę wcześniej, więc czekał na niego z ciepłą zupą. Alex chciał wymigać się od jedzenia, bo nadal nie potrafił nic przełknąć, lecz kochanek nie ustąpił. Dopiero po wspólnym zjedzeniu obiadu obaj usiedli w pokoju na kanapie. Josh patrzył na niego z pytaniami w oczach, popijając sok.
– Powiesz mi wreszcie, co to było w szkole? Chyba nie znasz konsekwencji takiego zachowania.
– Wiem, że zrobiłem głupotę, ale na pewno nikt nas nie widział. Po prostu potrzebowałem...
– Czego?
Raczej kogo lepiej brzmiałoby. Ciebie, Josh, powiedział do siebie myślach Aleksander.
– Czy to ważne, czego potrzebowałem? Może po prostu potrzebuję z kimś pogadać i nie jest tym kimś mój przyjaciel, brat czy też rodzice.
– Potrzebujesz porozmawiać z rówieśnikiem, wybrać się na pizzę, colę, do kina i zwyczajnie pogadać, a nie ze mną, będąc ciągle zamkniętym w moim mieszkaniu.
– Tylko kumplom nie mogę powiedzieć tego, co chcę powiedzieć tobie, bo wiem, że ty tego nie zignorujesz. Zresztą to nie jest temat, który bym mógł wszędzie rozgłaszać. – Odstawił szklankę z sokiem na stolik, musząc się przy tym dość mocno wychylić. Zmienił pozycję, siadając po turecku, przodem do Josha. – Jestem wściekły na mojego starszego brata za to, jak traktuje Richiego. Mówiłem ci o tym. Jednocześnie martwię się o niego.
– No tak.
Alex opowiedział całą sytuację z wczoraj i dzisiejszego poranka. Opisał swoje uczucia wściekłości i niepokoju, które dotyczyły Jonathana. Nie chciał ulegać bratu, niańczyć go jak małe dziecko, bo ten był już dorosły, lecz mimo wszystko po otrzymaniu od niego esemesa przestraszył się, że najtrudniejsze pół roku ich życia może wrócić. Z drugiej strony do tego doprowadziła całkiem inna sytuacja.
– Dopiero kiedy Patrick się zabił, Johnny zrozumiał, jaki błąd popełnił i poznał swoje prawdziwe uczucia – mówił. – To znaczy, on go kochał, ale to jak mocno zrozumiał… Niestety było za późno na naprawę wszystkiego. I teraz tutaj pojawia się mój niepokój o niego. Mam ochotę zrobić mu krzywdę, ale i dać spokój. – Wziął na kolana jedną z poduszek leżących na kanapie i zaczął ją ugniatać oraz podskubywać maleńkie frędzle doszyte po jej rogach.
– Co się działo później? – dopytał Josh.
– Kolejne pół roku było straszne dla rodziny. Brat wpadł w depresję, próbował się zabić. Zaliczył szpital psychiatryczny. Brał bardzo silne leki antydepresyjne, nie było z nim kontaktu. Zamknął się w sobie, odcinając od rzeczywistości. Było cholernie ciężko, Josh. Później jakoś powoli zaczął do siebie dochodzić, ale każde przypomnienie o Patricku sprawiało, że znów się oddalał. Żył i żyje w przeświadczeniu, że zabił kogoś, kogo nad życie kochał. On go nadal kocha. Ma jego zdjęcie w pokoju i nie potrafi go schować, już nawet nie mówię o wyrzuceniu.
– Boisz się, że po tym, co mu powiedziałeś, to może wrócić?
– Ten esemes był taki pełen rezygnacji. Taki… Sam nie wiem jaki.
– To dorosły mężczyzna i nie może uciekać przed przeszłością, a wy nie możecie udawać, że nic się nie stało. – Pogłaskał kolano Alexa, dodając mu tym samym otuchy. – Sądzę, że to ten zakaz rozmawiania o Patricku sprawia, że to ty i twoi rodzice macie problem, a nie twój brat. Gdyby tak było, gdyby chciał się odciąć, nie trzymałby jego zdjęcia. Co było, nie musi wrócić, a sądzę, że Johnny ma jakiś cel w życiu. Coś, czego mu wtedy zabrakło. Miał tylko osiemnaście lat i wielu nie wytrzymuje, gdy im się świat wali. Wy też nie możecie uciekać przed ważnymi tematami. – Tak jak on to robi, ciągle nie potrafiąc spotkać się z rodzicami. – Poza tym od czasu do czasu każdy potrzebuje solidnego kopa i nieraz to sprawia, że działamy, otwierają nam się oczy. Co do esemesa, pewnie nie chodziło o niego, a o Richiego. To jemu dał czas, nie sobie. Na pewno to nie oznacza, że znów wróci depresja przez te kilka słów od ciebie. Wierzysz w to? Jeszcze jedno, Johnny broni się przed uczuciami, ale kiedyś trafi na kogoś kto otworzy bramy do jego serca.
– Raczej nie jest tą osobą Richie.
– Jeżeli nie, to tego nie zmienisz, a pewności nie masz. Powiedz mi, co pomogło podnieść się Jonathanowi na nogi?
 – Taniec. Jego ówczesny trener wrócił z zagranicy i po pierwsze dał mu opierdol, a po drugie zaangażował do konkursu, w którym nagrodą był kontrakt z zespołem. Dał mu taki wycisk, że Johnny nie mógł myśleć o niczym innym. Nie miał na to czasu. Pracowali razem codziennie przez wiele godzin. Wyobrażasz to sobie? Mój brat przeklinał trenera i to, że ten ciągle każe mu robić po milion razy to samo. Wtedy po raz pierwszy od bardzo dawna się uśmiechnął. To taniec go uratował.
– I nadal tak będzie.
– Oby. – Odrzuciwszy poduszkę, usiadł okrakiem na kolanach Josha i po prostu się przytulił. Po raz pierwszy nie chciał od niego niczego więcej. Tylko tego gestu, chwili bycia z kimś, na kim mu zależało. Nie będzie oszukiwał siebie, bo domyślił się, co to za uczucie nim kieruje. Czuł strach przed tym, bo to nie było tylko lubienie. Do tej pory byli dla siebie „regularnym seksem” i niczym więcej. Nieraz powtarzał Richiemu, że to tylko to, w co przyjaciel nie wierzył, a tymczasem każda minuta przybliżała go do czegoś więcej. Do więzi, której do końca nie znał, ale domyślał się, co może oznaczać. Nie chciał się zastanawiać czy to źle, czy dobrze. Poczeka i zobaczy, jak to się wszystko rozwinie. Jedynie żałował, że nie zna odczuć Josha, i myśl, że jest dla niego tylko wyładowaniem i nikim więcej, jakoś dziwnie bolała. Nie powinien mieć o to do niego pretensji, od początku wiedział, na co się decyduje, ale nie przypuszczał, że jego serce będzie miało swoje zdanie. Powinien je zamknąć w klatce, tak jak zrobił to jego brat, bo nie było możliwości, żeby z seks-związku powstało coś więcej. Do tego z zakazanego związku, który stałby się wielkim problemem, gdyby wyszedł na światło dzienne. Cholera, nawet nie mogą wyjść na miasto, na randkę. Nic nie mogą, poza pieprzeniem się jak króliki  w tych czterech ścianach, udając, że jest wszystko w porządku.   
– Co się dzieje? – zapytał Josh w chwili, kiedy ramiona Alexa oplatające jego szyję zacisnęły się mocniej.
– Nic, poza tym, że na tę chwilę potrzebuję tak posiedzieć. Z tobą. Mogę?
– Oczywiście, że tak – odparł mężczyzna, jeszcze bardziej go obejmując.

* * *

Richie leżał w bezruchu na swoim łóżku, nie mając ochoty nic robić. Wczoraj, kiedy był tu Alex, jakoś znalazł w sobie siły na cokolwiek, ale dzisiaj one odeszły. Do szkoły nie poszedł. Nie zamierzał widzieć Johnny’ego. Wstydził się spojrzeć mu w oczy i w dodatku nie był pewny, jak zareagowałby na jakąkolwiek krytykę chłopaka. Alex nie zmusił go dzisiaj do pójścia do szkoły, ale jutro musi się tam pojawić. Nie będzie tchórzem. Czasami każdy robi z siebie idiotę, więc on nie może być wyjątkiem. Zresztą naprawdę chciał tańczyć, a w przyszłości zdobyć dyplom trenera, więc nie  było mowy, żeby przestał się w tym kierunku kształcić. Cokolwiek wczoraj sobie myślał, było działaniem pod wpływem emocji, którym za bardzo dał się ponieść. Żałował, że czasu nie można cofnąć.
Natrętny dzwonek do drzwi zmusił go do podniesienia się. Idąc do przedpokoju, układał sobie w głowie plan pozbycia się kolejnego akwizytora. Od rana go nękali, próbując wcisnąć mu noże, odkurzacze i przede wszystkim pościel antyalergiczną za tysiąc dolarów. Kurwicy można z nimi dostać. Rozumiał, że każdy chce zarobić i łapie się różnych zajęć, ale wciskanie ludziom kitu i wpychanie na siłę towaru sprawia, że miałby ochotę powystrzelać tych ludzi lub ogrodzić dom drutem kolczastym i do tego pod napięciem. Otworzywszy drzwi, zamarł z otwartymi ustami gotowymi do wygłoszenia kazania natrętowi, ale gościem okazała się być osoba, której  na pewno się nie spodziewał.
– Zbieraj się – rozkazał Johnny, opierając się nonszalancko o futrynę. – Doszedłem do wniosku, że dwie godziny treningu to za mało. Wynająłem salę, na początek przez miesiąc, i mam zamiar cię tak wyszkolić, że będziesz tańczył, nawet śpiąc.
– Eee...
– Odetkaj się i zamknij usta, młody, bo coś ci do nich wpadnie. – Pewnie zwariował, bo podjął tę decyzję nagle. Wracając z cmentarza, zauważył ogłoszenie o wynajęciu sali w jednej ze szkół tańca. Działając pod wpływem impulsu, skręcił przed budynek. Spotkał się z dyrektorką tego miejsca, obejrzał pomieszczenia, zapoznając się z ogólnymi warunkami i ceną wynajmu na cztery popołudnia w tygodniu. Niech Alex ma go za dupka czy kogo on tam chce. Na pewno nic nie będzie bratu udowadniał, bardziej chce to zrobić dla siebie, po prostu skończy to, co zaczął, i zrobi z blondasa tancerza z prawdziwego zdarzenia. Kiedyś ktoś zajął się nim, a on ma okazję, aby zrobić to samo, tym bardziej, że czegoś takiego szukał. Co z tego, że za darmo, nie zależy mu na pieniądzach. Wystarczy, że w szkole dadzą mu pensję. Konta pustego nie miał. Oszczędzał, zarabiając w zespole, i trochę pieniędzy mu się uzbierało.
– Ale jak...
– Zapomniałeś języka w gębie? Uszczypnąć cię, żebyś się obudził?
Przez chwilę sądził, że się przesłyszał. Co więcej, że ma przywidzenie, ale na progu jego domu naprawdę stał Johnny i słowem nie wspomniał o wczorajszym incydencie, proponując mu dodatkowe treningi. Świat przewrócił się do góry nogami. Ten chłopak naprawdę chce mu pomóc.
– Nie mam kasy, aby ci płacić.
– Powiedzmy, że zabawię się w dobrego samarytanina. Zabieraj rzeczy i jedziemy. Nie zmarnuję reszty dnia na twoje wczorajsze fochy. – Przecież nie przyzna się, że był winny temu wybuchowi. Powodem było to, że naprawdę przestraszył się, iż mógł złamać mu rękę. Nie zawsze panował nad nerwami, a do tego doszły męczące go uczucia Richiego i mieszanka stała się dość wybuchowa.
– Trzeba zadzwonić do Joyce... – Nie zmarnuje szansy na dobrego trenera.
– Nie ma takiej potrzeby. Nie zgracie się ze sobą. Nie dasz rady jej podnieść, a do tego uciekasz, kiedy tylko cię dotknie. Alex miał rację co do tego, że możemy zostać partnerami, więc od dzisiaj przyjmij wiadomości, że tańczymy razem. Sprawdziłem regulamin konkursu, para to dwie osoby w dowolnym programie artystycznym i płeć osób nie ma znaczenia – poinformował zadowolony z siebie Johnny. – Przyjmujesz propozycję czy rezygnujesz, bo to ja.
– Mam jeden... dwa warunki. Mów mi po imieniu i nie wzywaj mnie, bo to naprawdę nie jest miłe. I co z moją choreografią?
– Zostaje, tylko ją jeszcze poprawimy.
– To znaczy?
– Sędziowie spłoną ze wstydu, kiedy przedstawimy piękną, miłosną historię dwóch chłopaków. – Wyszczerzył się jak głupi do sera, zadowolony ze swojego fantastycznego pomysłu.

9 komentarzy:

  1. Uwielbiam. Oby tak dalej! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę się do czegoś przyznać. Żałuję, że kupiłam to opowiadanie ale nie dlatego, że mnie rozczarowało a dlatego, że odebrałam sobie całą radość czekania...radość wynikającą z rozdziałów DWA razy w tygodniu co juz sie zapewne nie powtórzy przez długi długi czas.
    Pozdrawiam i cieszcie się czekaniem
    ~K

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak! Doczekałam się ich wspólnego tańca ;) Teraz oczekuję na choreografię :p

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie żałuję że kupiłam, bo to pomoc dla autora a tu wchodze i czytam jeszcze raz:-)Super rozdział:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. No no kochana! Ty to wiesz jak mnie zaskoczyć.
    Ta historia Jonnyego była bardzo poruszająca. Wiedziałam, że on przeżył prywatny dramat, ale nie sądziłam że aż tak wielki. Biedny mężczyzna. Niby sam odpowiada za własną tragedię ale z drugiej strony nie odpowiada za czyny tamtego chłopaka. Ale może Alex się myli? I właśnie Richie będzie tym co otworzy twarde serce jego brata? Mam taką nadzieje. Pozostaje mi czekać na ciąg dalszy. Oby już był poniedziałek. Nie sądziłam że to powiem!
    pozdrawiam mocno;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Weszłam w zakładke z ebookami i zauważyłam, że przeoczytałam "porcelanowe szczęście"...nie wiem jak to się stało i żałuje szczególnie po przeczytaniu opisu.
    Nie mogę się doczekać jak je sobie kupie z racji tego, że teraz nie moge xD wydałam już za duzo pieniedzy z karty mamy i w końcu zacznie zadawać pytania. Piszę o tym bo aż nie mogę uwierzyc ze to sie stało a opis ciekawy mnie najbardziej ze wszystkich i nie wiem dlaczego wybrałam inne zamiast tom 3 :D
    No nic moze ktos tez przegapił :P
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Juz niedługo następny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    w końcu poznalaliśmy historie Jonathana, Patrick go kochał i to całym sercem, no no dodatkowe treningi z Richiem i z nim zatańczy na tym konkursie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)