Rozdział niesprawdzany.
Podszedł
do stojącego przy oknie Aranela, odgarnął mu włosy na bok i
pochylił się, żeby pocałować męża w szyję, a dłonie ułożył
na jego brzuchu.
– Czekałeś.
– Wsłuchiwałem
się w odgłosy jesieni. Nie mogę uwierzyć, że lato już minęło.
– Niedługo
nadejdą chłodne dni. – Zaczął pieścić ustami szyję Aranela,
a ten odchylił na bok głowę dając pełen dostęp do siebie.
– Lubię
jak mi to robisz – mruknął Aranel.
– Lubię
ci to robić i nie tylko to. – Obsunął rękę w dół na krocze
mężczyzny, a ten westchnął wypychając biodra do przodu do tego
wspaniałego dotyku, oparł tył głowy o jego ramię rękoma
sięgając w tył, by chwycić biodra Rivena i przyciągnąć je do
siebie. Od czasu ich udanego pierwszego razu wiele się zmieniło.
Aranel nadal był bardzo nieśmiały, rumienił się za każdym
razem, kiedy się kochali, a po wszystkim ze wstydu wtulał twarz w
pierś Rivena. Lecz w trakcie był gorący i nienasycony. Zdarzało
się, że nieraz nie potrafił powiedzieć czego chce, ale Riven
wyczuwał jego pragnienia i starał się zawsze je zaspokoić. Saeros
stał się kochankiem, dla którego potrzeby partnera były
ważniejsze od tych, które sam odczuwał. Nie chciał już być z
kobietą ani żadnym mężczyzną, nawet nie byłby z innym. Chciał
tylko Aranela i tylko jego pragnął.
– Rii...
– Stęknął Aranel, kiedy Riven uniósł jego koszulę nocną,
gdyż Aranel przebrał się już do snu i zdjął ją całkiem, a
chłód powietrza dobiegający z komnaty i zza uchylonej okiennicy
smagał nagie ciało młodego księcia.
– Masz
idealne ciało. – Nadal stał za nim, przytulony do pleców Aranela
błądząc rękoma po gładkiej skórze. Za każdym razem zmieniał
natężenie dotyku. Raz muskał skórę opuszkami palców, a kolejny
raz robiły to całe palce, całe dłonie włącznie z ich zewnętrzną
częścią. Teraz sunął w górę piersi Aranela kostkami palców, a
mąż wyginał się do tego dotyku stając się głodny wszystkiego
co może zostać mu dane. – Dotykanie go sprawia mi przyjemność
tak samo jak patrzenie na nie. Mógłbym nigdy nie odrywać od ciebie
rąk, ust, języka. – Chwycił między zęby płatek ucha i
pociągnął lekko. – A czucie cię pod sobą jest doznaniem,
którego trudno sobie odmówić.
Aranel
zarumienił się jak dojrzała wiśnia. Riven czasem mówił takie
rzeczy, że nie wiedział jak się zachować. Krępowały go, ale i
szaleńczo podniecały. Nie raz samymi słowami mąż doprowadzał go
do ekstazy i Aranel był pewny, że Riven doskonale wiedział, że
tak jest.
– Kiedy
wijesz się pode mną, zaciskasz na mnie, krzyczysz i drapiesz po
plecach, mam ochotę robić ci dobrze już zawsze.
– Riven,
proszę. Nie mów...
– Szzzz.
Wiem, że lubisz jak mówię takie rzeczy, a moje usta same je
wypowiadają. Nikt tego nie słyszy. Jesteś tylko ze mną. –
Naparł na jego pośladki dając do zrozumienia Aranelowi jak bardzo
jest podniecony. – Czujesz? Sama twoja obecność tak na mnie
działa.
– Rii...
– Odwrócił się w jego ramionach i odnalazł guziki kamizelki
jaką mąż miał na sobie. Drżącymi rękoma zaczął rozpinać
drewniane kółeczka. Nie mógł zobaczyć, na nich wyrytych wzorów,
ale wyczuwał je pod palcami, a potem już czuł tylko nagą skórę
Rivena, kiedy ubranie z pomocą ich obu upadło w dół. Spodnie
dołączyły niedługo później. Od razu usta zostały nakryte przez
pożądliwe wargi Rivena całując go zdecydowanie z pasją i
uczuciem. Poddał się tym ustom i mężczyźnie, który należał do
niego. Silne ręce objęły go przysuwając do siebie tak blisko, że
sączące się światło świec w lichtarzu nie przeniknęło
pomiędzy ich ciałami. Ufał Rivenowi i oddawał mu się z
przyjemnością.
Słodkie
usta Aranaela stawały się jego obsesją. Oderwanie się od
smakowania i zatracania w nich przychodziło z trudem. Dlatego zanim
to zrobił popieścił wargami jego, wsuwając po raz kolejny między
nie język i spotykając się we wspólnym tańcu z drugim organem.
Języki lizały się i oplatały wokół siebie jak dwaj znajomi
towarzysze, którzy wiedzą czego potrzeba drugiemu. Tak samo jak
wiedział Riven czego potrzeba jego kochankowi. Wycofał swój język
z ust Aranela polizał wargi, które pocałował, chwilowo się z
nimi żegnając.
– Kocham
cię – powiedział Saeros. – Kocham.
– Ja
ciebie też kocham, Rii – odpowiedział szczęśliwy i podniecony
Adantin, i zaraz został uniesiony w górę. Oplótł ręce wokół
szyi męża rumieniąc się z każdą chwilą mocniej. Jego członek
był już twardy i czuł, że Riven patrzył na niego, kiedy musiał
się pochylić, by wziąć go na ręce. Znalazł się w otoczeniu
pachnącej pościeli, a ciężar jaki się na nim pojawił wycisnął
jęk z ust Aranela. Wstydził się sam przed sobą przyznać, że
kocha chwile, kiedy Riven leżał na nim przyciskając go do
pościeli. Zdecydowanie męża upewniało Aranela, że nie musi się
niczym martwić, niepokoić i może zatracić się w rozkoszy.
– Bycie z
tobą i kochanie się to jedna z najpiękniejszych chwil, jakie mnie
w życiu spotykały. – Wsunął jedną nogę pomiędzy nogi Aranela
i kąsał jego szyję, a partner wyginał się zachłannie do dotyku.
Ocierali się o siebie nawzajem. Skóra przy skórze tak gorąca,
wręcz z każdym dotykiem parząca coraz bardziej, kiedy dwa ciała
tarły o siebie wzajemnie dawała wrażenie, że spłoną zanim Riven
wsunie się w ciasne wejście męża. – Jesteś taki twardy. Czuję
cię – szeptał Aranelowi liżąc ucho męża. – Chcę cię
pieścić i kochać się z tobą do rana. Chcę nasycić nas obu.
– Nie
wiem czy kiedyś będę do końca nasycony. Ciągle cię chcę –
wypowiedział Aranel. Magia chwili i pożądanie zawracały mu w
głowie. Błądził dłońmi po ramionach i plecach męża. Już
chciał rozłożyć przed nim nogi i wpuścić jego biodra męża
między nie. Oddychał coraz szybciej z powodu ogarniającej go fali
uniesienia.
– Masz
mnie, kiedy tylko i jak zechcesz. – Obsypał pocałunkami twarz
Aranela podpierając się na łokciu jednej ręki, drugą gładził
bok i pierś kochanka. Chciał mu dać wszystko, nie tylko to co
dotyczyło intymnych relacji, ale codziennego życia. Tak bardzo go
kochał. Obsunął się dół znacząc szlak ustami po tym wspaniałym
ciele. Zatrzymał się przy wrażliwym brzuchu partnera kąsając
skórę i liżąc ją. Nauczył się już rozpoznawać co Aranel lubi
i nieraz codzienna delikatność męża w łożu czasami ustępowała
miejsca ochocie na silniejsze doznania.
– Och,
Riven. – Zatopił palce w jego włosach rozsuwając jedną nogę w
bok, druga nadal była przyciśnięta ciałem partnera. Riven całował
mu rozchylone udo sunąc ustami do nabrzmiałych jąder. – O tak.
Polizał
jądra kochanka wtulając w nie twarz. Wiele tygodni temu zabiłby,
gdyby ktoś powiedział mu, że będzie to robił nie brzydząc się,
a wręcz lubując i napawając się tym. Zapach męża oszałamiał
go, a smak strącał wszelkie myśli na dno umysłu sprowadzając
tylko te okraszone pożądaniem i zmysłowością. Podążył ustami
ku trzonowi penisa, ku mokrej główce, z której zlizał sączący
się przeźroczysty płyn. Wsuną ją między wargi, którymi osłonił
zęby i dociskając język do spodu główki, którym poruszał
sprawił, że Aranel uniósł biodra w górę chcąc by go wziąć
głębiej, aby mu dać więcej tego wspaniałego odczucia.
– Proszę,
proszę. – Aranel rzucał głową po pościeli chcąc zatopić się
w tym ciepłym i mokrym wnętrzu ust. Odrzucił głowę do tyłu z
głośnym krzykiem, kiedy dostał to o co prosił. – Jak dobrze. –
Zadygotał z rozsadzającej go ekstazy.
Riven
uśmiechnął się biorąc go głęboko, aż do gardła. Poruszył
głową w górę i w dół próbując odsunąć obrazy co on by czuł,
gdyby to, co teraz ssał znalazło się w nim, ale w innej części
ciała. Na samą myśl stwardniał bardziej, o ile to jeszcze było
możliwe. Niemniej jednak teraz chciał się skupić na czymś innym.
Czymś do czego psychicznie musiał się również przygotować.
Wypuścił członek z ust i gdy miał coś powiedzieć Aranel
pierwszy zabrał głos, chociaż nie przyszło mu to łatwo.
– Chcę
spróbować – wystękał.
– Czego,
kochany? – Zawisł nad ciałem męża i patrzył na niego, a gdyby
Aranel mógł widzieć zobaczyłby poza pożądaniem, też wielką
miłość.
– Spróbować
ciebie.
– Chciałbyś,
naprawdę? – W głosie Rivena była radość. Nie chciał na niego
naciskać. Aranel do tej pory dotykał go tylko ręką. – Chciałbyś
wziąć mnie w swoje usta? – Nie potrafił oderwać wzroku od ust
męża. Cmoknął je lekko.
– Tak. –
Wyciągnął rękę i nacisnął go, by się położył, co też
Riven uczynił, a Aranel znalazł się na nim. Ostrożnie dotykając
go, jakby za każdym razem poznawał go na nowo. Zasypał pierś
Rivena pocałunkami, dłonią badając kierunek, w którym chciał
podążyć.
Riven nie
poganiał go, delektował się pieszczotami patrząc na niego spod
wpółprzymkniętych powiek. Nie mógł się doczekać tych ust w tak
wrażliwym miejscu jak jego męskość. Przyzwyczaił się, że to on
zazwyczaj pieścił czy to dawne kochanki, czy męża i teraz nie
potrafił leżeć spokojnie. Jego ręce pragnęły schwytać Aranela
i dać jemu rozkosz, ale też chciał tego co robił w tej chwili
młodzieniec, dlatego podparł się na łokciach i tylko patrzył.
Aranel
odnalazł jego ciężkiego penisa i objął trzon palcami stawiając
go do góry. Wybadał dłonią jego długość i kształt. Serce mu
biło szybko i miał nadzieję, że zadowoli męża. Wysunął język
i dotknął delikatnej skóry. Była inna niż ta na całym ciele, o
wiele cieńsza i gładka jak aksamit, co język najczulej wyczuł.
Teraz
Riven poczuł na swoim penisie pierwsze pocałunki Aranela, składane
nieśmiało samymi wargami, do których ponownie dołączył język.
Naprężył mięśnie brzucha, kiedy przyjemność takiego dotyku
rozprzestrzeniała się w nim. Jego
penis prężył się i pulsował przy twarzy męża, pragnąc znaleźć
ukojenie w słodkich ustach. I chociaż Riven bardzo potrzebował
wbić się w nie, nie robił tego, nie przyśpieszał niczego. Czekał
z cierpliwością, jakiej nauczył się przy ukochanym mężczyźnie.
Aranel bawił się nim, poznawał go, uczył się. Nie było sensu
popędzanie go, kiedy ta zadawana tortura również była miłą dla
ciała.
Z
radością odkrył, że podobało mu się to. Z każdym ruchem języka
po twardym trzonie posuwał się dalej w większą śmiałością.
Całował i pieścił również dłonią spragnionego penisa
partnera, aż zdecydował wziąć go w usta. Mając nadzieję, że
sprawi taką samą przyjemność Rivenowi jaką on robił jemu.
Położył się pomiędzy nogami męża, ułożył dłoń tuż pod
główką i objął ją ustami.
–
Dobrze, kochanie. – Usłyszał podniecony głos męża. Zachęcony
posunął się dalej obsuwając dłoń w dół i podążając ustami
za nią. Dziwnym wrażeniem było mieć w ustach coś tak twardego i
żywego. Czuł jak członek drgnął. Chciał posunąć się dalej,
ale nie mógł, gdyż, kiedy przesuwający się po podniebieniu
członek dotarł za daleko zaczął się krztusić i wypuścił go.
–
Spokojnie. Nie tak głęboko. Tego trzeba się nauczyć. – Sam był
z siebie dumny, że potrafił połknąć penisa Aranela. Sądził, że
partner zrezygnuje z pieszczot, ale ponownie wziął go w usta tym
razem nie wpuszczając go głęboko. – Dociśnij do niego język –
poprosił Riven, kiedy czuł, jego podniebienie. Mężczyzna to
uczynił, a Riven opadł całkiem na pościel z cichym jękiem. – O
tak jest dobrze.
Zyskując
pewność co sprawia mężowi przyjemność i postępując według
jego wskazówek pieścił go jeszcze przez jakiś czas. Zmieniając
tylko nacisk języka i poruszając głową w górę i w dół. Przy
okazji ssąc go. Coraz bardziej mu się to podobało.
Czuł,
że jeszcze chwila i będzie szczytował. Bardzo tego chciał, ale
miał jeszcze tyle planów co do tej nocy. Chciał być w nim i dawać
Aranelowi rozkosz.
–
Aranelu, ja zaraz... Och. – Uniósł się i chciał odsunąć głowę
partnera od siebie, ten jednak pokręcił nią, że nie chce się
stamtąd ruszać, a gdy zamruczał przy tym nisko, Riven odczuł
wibracje, które spowodowały, że już nie było odwrotu od
pędzącego orgazmu. Przekroczenie pewnej granicy uniemożliwiało
powstrzymanie się i wycofanie. Opadł na poduszki. – Ja... będę...
Mmmnnnn – Uniósł biodra zatracając się w tym co odczuwał i
wytrysnął w usta Aranela, który zaskoczony siłą tryskającego
nasienia zakrztusił się, ale nie wypuścił go doprowadzając do
końca i połykając słono–gorzkie nasienie.
–
Aranel – wystękał porażony siłą orgazmu. Ledwie się uniósł
i teraz już Aranel dał się pociągnąć w górę kładąc się na
nim i pozwalając pocałować. Smakował swój smak w jego ustach,
rękoma obejmując plecy męża, którego penis spoczął na brzuchu
Rivena i zostawiał po sobie wilgotne ślady. Wypuścił z niewoli
swych warg jego. – To jeszcze nie koniec. Nie mam zamiaru dokańczać
cię ręką, kiedy mogę sprawić, żebyś mnie błagał, abym w
ciebie wszedł.
–
Rii... – Zawstydzony ukrył twarz w szyi męża. Lecz był bardzo
podekscytowany tymi słowami. Chciał go w sobie.
Riven
zaczął go pieścić i dotykać, również sobie dając czas na
zregenerowanie sił. Położył męża na plecach i całował jego
sutki okrążając je językiem i trącając zaczepnie. Powrócił do
jego szyi, a Aranel uniósł głowę i koniuszkiem języka polizał
jego ramię dając tyle samo co brał. Niezaspokojone ciało Aranela
wołało o kontakt cielesny i pobudzało Rivena z każdym ruchem,
dotykiem, pocałunkiem.
–
Połóż się na brzuchu. Nie bój się – dodał widząc
zaskoczenie na twarzy męża. Do tej pory kochali się tylko, kiedy
Aranel leżał na plecach. Dziś chciał czegoś innego.
Trochę
się przestraszył, wtedy też leżał na brzuchu, ale zaraz odpędził
te myśli. Przecież teraz Riven go kocha. Odwrócił się, kiedy
mężczyzna uniósł się dając mu pełną swobodę ruchów. Od razu
partner przylgnął do niego.
–
Chcę cię pozbawionego hamulców. Drżącego i błagającego –
wyszeptał mu do ucha i otarł się o jego pośladki na wpół
twardym penisem. – Nie wstydź się. Proś o co chcesz. – Odsunął
mu włosy i pocałował w kark, a potem niżej pomiędzy łopatkami,
po kręgosłupie i całych plecach. A Aranel tylko stękał po cichu
nastawiając się do tego co było mu dawane przy czym zaciskał
palce na białym prześcieradle. – Dostaniesz dziś o wiele więcej
niż zawsze, kochany – powiedział Riven i obsunął się w dół,
żeby złapać między zęby skórę na pośladku.
–
Rii. – Oparł czoło o pościel nastawiwszy się wyłącznie na
odczuwanie. Pocałunki na pośladkach były pierwszym takim
doznaniem. Zawsze Riven tam go tylko dotykał dłońmi, ale nie
ustami. I jeszcze przygryzał mu skórę. Podobało mu się to, więc
uniósł lekko biodra w górę, a jego penis ocierał się wciąż o
materiał pod nim.
Pieścił
skórę przy złączeniu pośladków z udami i obserwował reakcję
męża, by zaraz pogłaskać leżące niespokojnie spragnione dotyku
ciało. Przesunął rękoma od pośladków w górę pleców, a potem
w dół. Starał się cały czas mieć z nim kontakt. To był kolejny
krok w ich intymnych relacjach i nie zamierzał tego zniszczyć.
Zawrócił dłonie na pośladki i rozchylił je. Zaciśnięte,
pomarszczone ciało pomiędzy nimi wołało go do pieszczot. Pochylił
się i trącił koniuszkiem języka je raz, drugi, trzeci.
–
Co ty robisz? Och. – Zaskoczony Aranel chciał uciec biodrami w
dół, ale silna ręka zatrzymała go w miejscu. To co go tam
dotykało nie było palcem.
Riven nie zawsze go brał, nie raz powtarzając, że nie chce go
męczyć. Bardzo często doprowadzał go do szczytowania ręką lub
ustami i wtedy masował go pomiędzy pośladkami wilgotnym palcem, co
doprowadzało Aranela do pasji, gdyż polubił tam dotyk. Czasem, aż
za bardzo to lubił. Był nienasycony. Teraz to nie był palec,
tylko... – O bogowie! – krzyknął uświadamiając sobie co to
jest i gdy kolejne liźnięcia się powtórzyły, a potem do tego
dołączyły jeszcze od czasu do czasu usta, Aranel wiedział, że
przepadł w dawanej mu rozkoszy.
Język Rivena zataczał kółeczka i potrącał coraz wrażliwsze i
rozluźnione miejsce oraz okolice dając Adantinowi nowe wrażenia. A
jęki już nie urywały się tylko powtarzały raz za razem, a to
znaczyło, że wszelka kontrola opuściła Aranela i teraz tylko brał
jak najwięcej, rozkoszując się wszystkim. Riven sięgnął do
swego penisa i poruszył po nim dłonią. Zadowolony, że znów jest
twardy. Jak by nie mógł ponownie się podniecić przy kimś tak
cudownym i spragnionym jak Aranel. Wypuścił siebie z ręki i
zatopił palce w przygotowanym wcześniej mazidle. Polizał go
jeszcze trochę i pocałował, a potem jego palce zastąpiły język.
Aranel był na nie gotów i przyjął pierwszy z nich sam nawet
nabijając się na niego. Riven przygotowywał go z czułością i
powoli, cały czas będąc blisko.
– Włóż mi go. Błagam, włóż mi go – powtarzał młodzieniec
będąc na skraju szaleństwa. Jego ciało pożądało mieć w sobie
penisa męża, a mężczyznę na sobie. Miał ochotę gryźć pościel
z potrzeby. Leżał z klatką piersiową na pościeli z tyłkiem
uniesionym w górze i rozsuniętymi kolanami. Nie zwracał uwagi jaką
pozę przyjął będąc opanowany wyłącznie pragnieniem, a nie tym
co wypada robić. Stęknął, kiedy poczuł Rivena na sobie. Ten
ponownie go pocałował, chyba już z milionowy raz i wsunął penisa
pomiędzy pośladki ocierając się.
– Zaraz ci go włożę i będę się poruszał w tobie, a potem
dojdziesz.
– Dojdę od samych słów.
Riven roześmiał się i nasmarował swój członek nawilżającą
substancją, a potem naparł na niego i wszedł jednym płynnym
ruchem. Nie sprawiło to dyskomfortu rozbudzonemu Aranelowi, przyjął
go w siebie z ulgą.
– Bądź przy mnie – powiedział, a potem jęknął, kiedy Riven
zaczął się w nim ruszać.
–
Jestem cały czas. – Niemal
przykleił się do jego pleców wsuwając ręce pod niego i obejmując
wokół piersi. Do ucha szeptał jak mu dobrze i jak kocha, kiedy
Aranel jest taki złakniony wszystkiego. Aranel dawał i brał prężąc
się, wijąc i jęcząc. Kochali
się i to było piękne. Dotyk, smak, zapach, pieszczoty, pocałunki
łączyły dwa ciała, serca i umysły w jedno. Byli złączeni ze
sobą jako kochankowie i mężowie. Byli bliżej, niż inni przez
całe życie nie będą żyjąc obok siebie, w tej upojnej chwili i
każdej nocy oraz dnia.
Aranel
zadrżał i chwycił dłoń męża splatając z nim palce. Jego ciało
sięgało najwyższego punku i orgazm zbliżał się wielkimi
krokami. Coś mówił, ale sam tego nie rozumiał, a tym bardziej
zatracony w przyjemności Riven, który chociaż już przeżył
wcześniej szczytowanie teraz nie mógł długo wytrzymać. Nie
wiedzieli, który krzyknął pierwszy, ale przyjemność rozlała się
w nich wielkim żarem, a splecione ze sobą ciała, pełne
ekscytującego bólu, doznały ulgi, kiedy orgazm zawładną nimi
prawie w tym samym czasie. Riven pchał mocno będąc o to poproszony
i dał mężowi całego siebie doprowadzając go na szczyt i samemu
wraz z nim skacząc.
W komnacie
słychać było tylko szybkie oddechy zmęczonych mężczyzn, którzy
zaspokojeni mogli w niedługim czasie przylgnąć do siebie. Gdy
tylko Riven opuścił ciało męża i położył się obok. Aranel
zaraz był przy nim wsuwając mu pod brodę głowę. Ale Riven tym
razem uniósł mu twarz ku swojej i pocałował przed snem. Nie
musieli nic mówić. Same gesty zastępowały słowa.
Jeszcze
długo paliły się świece zanim zgasły pogrążając w pełni
mroku dwóch oddanych sobie mężczyzn.
*~~*~~*
Asmand
pożegnawszy się z Galdorem wprowadził mężczyznę, który podawał
się za ojca Leteno do dawnego domu braci Ladrima. Zaskoczyło go to,
że jeszcze nikt nie splądrował tego miejsca. Zaintrygowany
nieznajomym, nie chciał czekać na rozmowę z nim do następnego
dnia. Przecież Leteno miał ojca, którym był ten sam człowiek
jaki spłodził Erkirana i Kaleriana, więc czemu ten ktoś mówi
takie rzeczy. Zapalił znalezione w szufladzie świece stawiając je
na stole i wskazał mężczyźnie krzesło, a sam usiadł na drugim.
Położył łokcie na blacie i splótł dłonie ze sobą. Przyjrzał
się temu człowiekowi z zainteresowaniem. Krótkie zielone włosy
zaczesane do tyłu, twarz lekko pociągła ze zmarszczkami wokół
oczu i wąskich ust. Nos, całkiem jak ten Leteno, wąski i nieduży.
Nawet oczy miał takie same, tylko wyryty był w nich wiek i
doświadczenie, podczas gdy oczy Leteno były pełne młodzieńczego
buntu, a ostatnio radości.
– Dlaczego
podaje się pan za ojca tego chłopaka?
– Dlaczego
pan pyta, co to pana interesuje?
– To moja
osobista sprawa. Jestem związany z jego bratem. I nie chcę, by Leto
stała się krzywda. – Asmand wyprostował się. – Leto miał
ojca.
– Ten
człowiek tylko wziął za żonę kobietę z którą ja byłem
związany i ona spodziewała się mego dziecka. Tym dzieckiem był
Leteno Ladrima.
Po tej
wypowiedzi nastała cisza. Dwaj mężczyźni mierzyli się wzrokiem,
jakby ocieniając się wzajemnie. Asmand znał się na ludziach
lepiej niż kto inny i pomimo że trudno było uwierzyć w
prawdziwość wypowiedzianych słów nie wyczytał, by były one
kłamstwem.
– Kim pan
w ogóle jest? Jak się pan nazywa i gdzie pan do tej pory był, że
szuka pan syna po latach? – zapytał Asmand. – Dlaczego panu tak
długo zajęło odszukanie Letana? O ile to co pan mówi jest prawdą.
– Widzę,
że muszę opowiedzieć wszystko, nie tylko kim jestem, ale skąd
wiem o nim i jego rodzinie. Nazywam się Istinas Sinbreth i pochodzę
z Galradagu, stolicy Krainy Iensaur. – Powrócił wspomnieniami do
odległych czasów i miejsc. – Byłem młodziutkim żołnierzem,
wysłano mnie na służbę do jednej z wiosek i tam spotkałem Lilih
Haleth. To była miłość od pierwszego wejrzenia. Znaliśmy się
krótko, ale spędziliśmy ze sobą noc. Tę jedną jedyną podczas
której począł się nasz syn. Powiedziała mi o tym miesiąc
później. Byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. –
Uśmiechnął się, ale zaraz ten uśmiech zniknął z jego twarzy. –
Wtedy musiałem opuścić wioskę, ale obiecałem, że wrócę.
Chciałem prosić króla o zwolnienie ze służby. Zamierzałem
osiąść w wiosce i uprawiać ziemię oraz opiekować się swoją
rodziną. Niestety w drodze do stolicy napadli nas. Zostałem ciężko
ranny, moi towarzysze zabici. Jakimś cudem odnalazł mnie
przejeżdżający królewski orszak i zawieźli mnie do stolicy.
Wyleczono moje ciało, ale nie pamiętałem kim jestem, a tym
bardziej zapomniałem o istnieniu Lilih i naszego dziecka. Zacząłem
żyć na nowo. Po latach ożeniłem się z piękną kobietą, ale nie
mieliśmy dzieci. – Wpatrzył się gdzieś w przestrzeń ponad
ramieniem słuchającego go Asmanda. – Czas mijał. Miałem jakieś
przebłyski pamięci z dzieciństwa, powoli dowiadywałem się kim
jestem, a w głowie pojawiał zamazany obraz kobiety. Mimo tego żyłem
spokojnie. Aż do dnia, kiedy moja żona zmarła wiele pełni
księżyca temu. Strata uruchomiła kolejne wspomnienia, ale nadal
nie wiedziałem nic o Lilih. Pewnego dnia będąc na targu wpadłem
na kobietę o wyglądzie tej osoby ze wspomnień i wtedy ból głowy,
jaki od jakiegoś czasu mi towarzyszył, wzmógł się i upadłem.
Dziewczyna uklęknęła przede mną i mi pomogła. Z pomocą swego
męża zabrała mnie do gospody obok i podali mi picie. Patrzyłem na
nią i myślałem, że oszaleję. To była Lilih. Moja Lilih. Wtedy
już pamiętałem o niej, o dziecku. Ale coś było nie tak. Ja się
postarzałem, więc czemu ona była taka młoda? Zapytałem się jak
się nazywa. Powiedziała, że ma na imię Falana. To nie była moja
ukochana. Widząc ból na mojej twarzy zapytała co się stało i
opowiedziałem jej to co mówię panu. – Sinbreth spojrzał prosto
w oczy Asmanda. Zamilkł na chwilę i po kilku oddechach kontynuował:
– Wtedy ona powiedziała, że pochodzi w tej wioski i Lilih była
siostrą jej mamy. Myślałem, że złapałem w ręce gwiazdy na
nieboskłonie, odnajdę ją i będziemy razem, ale do czasu, aż
Falana nie zaczęła mówić co się stało. Kiedy wyszło na jaw, że
jej ciotka jest brzemienna i na dodatek bez męża, wygnali ją z
wioski jak najgorszą zarazę.
Asmand
powoli zaczynał rozumieć co się mogło stać dalej, ale nie
przerwał mężczyźnie, chociaż widział jaką trudność sprawia
mu mówienie. Założył tylko ręce na piersi i słuchał tej
spowiedzi.
– Chociaż
Falana miała wtedy sześć wiosen doskonale pamięta tamte chwile.
Lilih nie dane było nawet pożegnać się z nią. Jedyne co Falana
usłyszała to, to, że jej ciotka uda się do Imrahve w Krainie
Digiri. I już więcej nic o niej nie słyszała.
– To jak
pan może wiedzieć, czy Leteno jest pana synem? Ślad się urwał –
wtrącił Asmand.
– Po tej
opowieści zacząłem szukać Lilih i jej dziecka. Pytałem ludzi o
nią w jej wiosce i sąsiednich. Pamiętali ją. Pamiętali śliczną
młodą kobietę z coraz większym brzuchem. Poszukiwania zajmowały
mi wiele miesięcy. Niestety w Digiri ślad się urwał, ale nie
zrezygnowałem. Aż znów miałem szczęście. Trafiłem do starej
gospody, gdzie właściciel pamiętał ją. Przedstawiała się swoim
imieniem i nazwiskiem, i nikt nie potrafił zapomnieć pięknych
czarnych loków. Tam podobno poznała mężczyznę. Nazywał się
Linel Ladrima i pochodził z Lorin. Handlował różnymi rzeczami i,
aż go zaniosło do Imrahve. I jakoś nie potrafił opuścić tego
miejsca. Poprosił ją o rękę i przyrzekł opiekować się jej
dzieckiem jak swoim. Zgodziła się. Ufała mu. Jak, podobno, mówiła
miała dość samotności. Wzięli ślub i wyjechali do Antiri. –
Przetarł twarz dłońmi i odkaszlnął. – Gdy się tego
dowiedziałem natychmiast przyjechałem tutaj. I znów napotkałem
problemy. Trudno zaleźć w tak dużym mieście dwie osoby. Niemniej
znów miałem szczęście. Pobliski kościół jednego z waszych
bogów ma obok siebie cmentarzysko. Spacerując wokół ścieżek,
chcąc zebrać myśli o tym co mam dalej robić, ujrzałem nazwisko
na nagrobku, a raczej dwa. Tiretta i Linel Ladrima. Wpierw
zignorowałem to, ale obok. Obok był grób Lilih. – W kącikach
oczu mężczyzny pojawiły się łzy, ale zamrugał szybko powiekami
i zniknęły, jakby ich tam nigdy nie było. – Upadłem na kolana
płacząc. Czułem, że to była moja Lilih. Ale zaraz do głowy mi
przyszły pytania, czemu nie żyje, czemu ten mężczyzna też i
dlaczego leży w grobie z inną kobietą, a także co stało się z
moim dzieckiem? Wpadłem jak burza do tego kościoła i wypytałem
biskupa o wszystko. Moja Lilih zmarła przy porodzie rodząc mi syna.
Zdążyła dać mu na imię Leteno zanim odeszła. Ten mężczyzna,
jej mąż, zajął się chłopcem jak swoim, a Tiretta, była ich
przyjaciółką. Zaczęła pomagać tej dwójce, a potem on i Linel
się pobrali. Wiem, że wychowali mego syna jak swego, a na świat
przyszło jeszcze dwóch chłopców. Los zdecydował, że mam
odnaleźć moje dziecko, mogłem nigdy nie trafić na jego ślad, ale
jakoś tak kierował moimi krokami, że się udało. I jeżeli znasz
oraz wiesz, gdzie jest Leteno doprowadź do naszego spotkania. –
Sinbreth patrzył wręcz błagającym wzrokiem na mężczyznę z
czerwonymi włosami. Na którego twarzy po raz pierwszy, odkąd go
ujrzał, malowało się coś w rodzaju bólu i współczucia. A
Istinas nie potrzebował tego ostatniego. On tylko chciał w końcu
zobaczyć swoje dziecko, które urodziła mu jego ukochana Lilih. Jej
już nigdy nie zobaczy, nie przytuli. Mieli tak mało czasu, ale owoc
ich uczucia żył, istniał i chciał, by o nim wiedział.
*~~*~~*
Wrócił do
domu, gdy bliżej było już końca nocy. Zachowywał się najciszej
jak mógł, by nie pobudzić śpiących braci. Braci, którzy tak
naprawdę nimi nie byli. Wierzył temu człowiekowi, a poza tym
Sinbreth wyglądał jak Leteno za przeszło dwadzieścia wiosen. W
komnacie sypialnej zastał Erkiego i Leteno śpiących obok siebie.
Leto często spał u siebie, ale niemniej często bywał tutaj.
Czasami tylko zostawiał jego i Erkirana dając im prywatność, by
byli wyłącznie we dwójkę. Jeszcze się odsuwał od nich, jakby
nie był do końca pewny tego, że go chcą. Ale kochał się również
z nimi i Asmand za nic nie oddałby tych wspólnych chwil.
Położył
się po drugiej stronie Erkirana z nadzieją, że chłopak będzie
spał. Nie chciał teraz odpowiadać na pytania. Sam musiał sobie
wszystko ułożyć w głowie. Jak ma im powiedzieć, że Leteno nie
jest bratem Erkiego i Kala? Ich świat się zmieni po raz kolejny.
Ale jedno go cieszyło. Tutaj związki trójkątne nie były
piętnowane, może czasami dziwnie na to patrzono, ale za to mieli
szansę nie ukrywać się. Nie mogli wziąć ślubu, ale mogli być
razem nie tylko w sypialni. Wystarczyło, żeby król ogłosił, iż
nie są braćmi i w dokumentach to spisano. Lecz to nie było tym co
do świtu zaprzątało głowę Asmanda zanim zasnął. Najważniejsze
było to, że musiał porozmawiać z Leteno, najszybciej jak się da,
a potem pozwolić mu spotkać się z ojcem.
Tak, tak, tak! Zdążyłam przed wyjściem do pracy :)
OdpowiedzUsuń1. Riven i Aranel jak zawsze (ostatnio) fantastyczni.
2. Ooo, to takie buty... Letuś nie jest bratem Erkiego (a przynajmniej nie są spokrewnieni)... JUPI! ;d
Oj, już się nie mogę doczekać przyszłego tygodnia... A tu do końca jeszcze tylko kilka rozdziałów, buu... Tak czy inaczej będę czekać.
Pozdrawiam
Cieszę się, że poświęciłaś więcej czasu książętom, brakowało mi ich. Czyżby zapowiedź zmiany konfiguracji u nich, niespodziewałam się tego, ale już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńA co do "braci" to cieszę się, że nimi nie są. Będzie im łatwiej.
Pozdrawiam i niech wena będzie z Tobą ;-)
Taaaak, oni nie są braćmi! XD Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :-)
OdpowiedzUsuńWięc tak.......szupeeer *.* powaliło mnie to na kolana mówię serio...
OdpowiedzUsuńJak przeczytałam to z Dagmarą to myślałam, że ze szczęścia bd skakać po ścianach ;3 Zwłaszcza jak okazało się, że Leteno nawet trochę nie jest spokrewniony z Erkim i Kalem *.*
- Jupi, Jupi, Jupi!! Leteno to nie ich brat sialalalala!! *skacze jak gumiś po całym pokoju*
- Ogarnij się człeku!!! Też się cieszę, że Leto jest jedynakiem ale to nie znaczy, że mam skakać jak wariatka po całym pokoju!!
- To mogę po dachu jak chcesz *mega zaciesz na mordzie*
- *pospolity facepalm* Z kim ja się zadaję =.=
- Ze mną!!
- No właśnie widzę..
- No ale patrz jak fajnie. Erki nie musi mieć wyrzutów sumienia, że sypia ze swoim nie bratem.
- Ja się szczerze bardziej podjarałam tym co zaszło między moimi kochanymi książętami <3 *o* *ślini się do monitora*
- Jaki zboczuch!! Skopiuje to i wsadze do komenta na blogasku Luany :3
- Ani mi się waż kunekundo!!!! :!
- I tak wstawię!
- Ino tylko to zobaczę a cię zabiję!!
- ....
Jestem zła i to wstawiłam XD hahahaha XD niech mnie piekło pochłonie XD miejmy nadzieję, że Danka nie wejdzie dzisiaj na bloga i nie przeczyta tego.....trzymaj kciuki Luano plis bo mnie jtr zabiję.....musiałam to wstawić!! Przynajmniej znasz jej opinię :3 ach......ten Facebook XD
Pozdrawiam cieplutko i życzę weny!! Już nie mogę się doczekać spotkania Letena z ojcem i następnego wtorku!!! ;)
To trzymam kciuki. ^^
UsuńWidziałam :@ Masz P.R.Z.E.C.H.L.A.N.E. Natii!! :|
OdpowiedzUsuńA tak przy okazji świetny rozdział Luano c: bardzo mi się podobał tylko szkoda, że nie było tu Terrika i Yavetila :)
A i mam jeszcze jedno pytanie, ile jeszcze do końca opowiadania?....35?
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Dagmara
Do końca 4 rozdziały i epilog. :)
UsuńA po tym opowiadaniu bd jeszcze jakieś :)? Strasznie podoba mi się twój styl pisania. Najlepsze jest to, że jak coś opisujesz to jest w tym zawarte tak dużo informacji. Z tego powodu łatwo sb wszystko wyobrazić :) Ja sama osobiście chciałabym mieć bloga, ale niestety czas mi na to nie pozwala. Narazie to bloga prowadzi Natalia a ja tylko czasem jej w czymś pomagam...no cuż....tak to już bywa :) Więc bardzo bym chciała żeby na tym blogu pojawiło się jeszcze jakieś opowiadanie.....:) Najbardziej jaki z twoich tworów przypadł mi no gustu to była:
Usuń"Spontaniczna decyzja"
Według mnie prawdziwy pisarz powinien się zawstydzić tego co w tym opowiadaniu wyszło spod twoich palców. Było cudowne :)
No to tyle co miałam na swoim sumieniu XD Dozobaczenia w następny wtorek. Możliwe, że skomentuję z anonima albo Natalia zawrze moją krytykę w swoim komentarzu c:
Ano Natalia to ta u gury-Misiaczek XD
Dagmara
Na pewno po tym opowiadaniu pojawi się kolejne. Jest w trakcie pisania. :)
UsuńW końcu dotrwałam do końca.
OdpowiedzUsuńAJ czy mówiłam iż uwielbiam sceny pomiędzy Aranelem a Rivenem?
To było naprawdę cudowne.
Widać jak się między sobą otwierają i tym razem jakby Aranel dowodził i próbował.
Aj to było piękne.
I ta tajemnica ojca Leto.
Hmm ciekawe jak Erki zareaguje co jest trochę dziwne ale nadal mnie niepokoi.
Nie wiem nadal czy temu mężczyźnie można ufać.
Z drugiej strony dla Asmanda to otwarta droga żeby być z tą dwójką.
Zaskoczyłaś mnie całkowicie i to w pozytywny sposób.
Aż jestem ciekawa co pokażesz dalej.
pozdrawiam serdecznie.
Naprawdę zgrywamy się z rozdziałami. xD Och, po prostu my, małe perwersy, nadajemy na tych samych falach. xD
OdpowiedzUsuń"Chciał tylko Aranela i tylko jego pragnął." - co to były za emocjonujące chwile! Aranel tak wiele przeżywa, tak wiele doświadcza... Gdyby tylko mógł zobaczyć wyraz ekstazy malującej się na twarzy swego małżonka! Powiedz, że te ulubione kwiaty Adantina przywrócą mu wzrok!
"Nie wstydź się. Proś o co chcesz." - a to lubieżny Księciunio, no! xD Aranel ma prosić, a ja mu z całego serca życzę, by kiedyś Adantin mógł być postawiony w tej sytuacji. :D
Kuurcza, czyli Leto i reszta nie są braćmi... Historia jego rodziny jest naprawdę strasznie przykra. Choć nie łączą ich więzy krwi, to jednak na pewno, gdyby los chciał inaczej, rodzice byliby najlepszymi przyjaciółmi. Oby tylko Leto miał oparcie w braciach... Kal na pewno będzie za takiego nadal postrzegany - kochany, słodki Kal.
Rozdział jak zwykle piękny... Lu kochana coś zauważyłam, że lubisz dziwne rzeczy typu trójkąty nie na jedną noc xD dla mnie to trochę dziwny temat bo... byli/są "braćmi" ^^ huehue
OdpowiedzUsuńżyczę weny i miłego dnia!! ^^
Witam,
OdpowiedzUsuńrewelacyjny rozdział.... Aranel i Riven och jak u nich cudownie, Letano nie jest bratem Erkiego, jest takim przyrodnim, ciekawe jak chłopcy zareagują na te nowinę.....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia