Co do Rivena i Aranela to troszeczkę muszą odsunąć się w cień, by ustąpić miejsca pozostałym dwóm parom, ale spokojnie książęca para będzie miała swoje małe, większe i bardzo duże scenki. ^^
Rozdział niesprawdzony.
Niewielu
mężczyzn potrafi przyznać się, że prawdziwie kocha, ale Riven do
takich nie należał. Już nie należał. Od dwóch dni szalał na
punkcie swego męża mając poczucie, że ponownie się narodził.
Czuł się tak jakby ktoś rzucił na niego urok, a on z tego cieszył
się niczym dziecko z udanego daru jaki dali mu rodzice. Jemu ten dar
dali ich ojcowie i chociaż długo nie chciał go przyjąć, teraz
nie wyobrażał sobie, że nie mógłby go dotykać, całować...
kochać się z nim. Tak kochali się tej nocy po raz kolejny i Riven
nie mógł się nasycić odgłosami jakie wydawał Aranel i widokiem
męża takiego rozdygotanego, rozpalonego, nagiego pod nim.
Otrząsnął
się szybko czując jak jego ciało reaguje na te myśli. Znów był
twardy i to w najmniej dogodnej chwili. Ciągle mu się to działo.
Wystarczyło, żeby był blisko męża lub o nim pomyślał i był
gotowy. Chciał, aby spotkanie z ojcem i arystokratami w końcu się
skończyło i będzie mógł pójść do męża. Wiedział, że ten
jest w ogrodzie wsłuchując się w śpiew ptaków. Aranel wyznał
mu, że będąc dzieckiem śpiewał, a ptaki mu odpowiadały. A to
dawało Rivenowi do myślenia, jak bardzo samotnym człowiekiem był
młodzieniec. Zamykał swe emocje w sobie zakładając tę dziwną
maskę, która na szczęście opadła i Aranel nie krył się za nią.
Mężczyzna przyznał się, że jest dobrze wyszkolony nawet w walce.
Zdając się na słuch potrafił pokonać „wrogów”. Riven z
chęcią weźmie go do sali walk i przypomni mu podstawowe pojęcia.
Przez tak długi czas Aranel co nieco zapomniał. Najpierw jednak
musiał się zająć ważną sprawą i w końcu przyszła jego pora.
Dziękując bogom, że dziś założył długą, oficjalną szatę,
która ukryła jego podniecenie, wstał zza wielkiego stołu obrad.
– Chciałbym
na forum złożyć wniosek, żeby zniesiono sprawdzanie konsumpcji
małżeństwa. – Przy stole zapanowało poruszenie. Niektórzy ze
starszej rady wydawali się być oburzeni propozycją. – Pozwólcie,
że to wyjaśnię. Sprawdzanie czy poślubiona para wykonała, tak
zwany obowiązek małżeński, godzi w intymność związku.
Sprowadza nie raz wstyd i poniżenie. Może nawet doprowadzić do
wielu przykrych konsekwencji, kiedy ktoś zostaje zmuszony, by
posiąść drugą osobę. Intymność, to prywatna sprawa dwóch
osób, do której tacy jak wy, jak ja, a nawet sam król nie powinien
się wtrącać.
– Ależ
książę, jak w takim razie będziemy wiedzieć, czy związek jest
legalny? – zapytał jeden z zebranych. Był to siwowłosy
staruszek, który już dawno powinien zostać usunięty ze stanowiska
i godnie odpoczywać.
– Właśnie,
jak będziemy to wiedzieć? – Zawtórował inny. – To się nie
godzi zmieniać czegoś co działa od stuleci.
– Nie
godzi się wtrącać do łoża pary! Jeszcze brakuje byście,
szanowni panowie, siedzieli w sypialni i osobiście nadzorowali ten
stan rzeczy. Konsumpcja małżeństwa ma zależeć od tych osób, a
nie od was! – Riven mówił teraz głośno i wyraźnie. – To nie
wasza sprawa, co dwoje ludzi i kiedy coś robi. Jak wyście się
czuli, kiedy was sprawdzano? Jak czuły się wasze żony po czymś
takim? Dlatego składam wniosek o zniesienie tego prawa i liczę, że
zostanie on rozpatrzony i przyjęty.
Siadając
na szerokim krześle o wysokim oparciu zdecydował się spojrzeć na
ojca i to co wyczytał, jasno dało do zrozumienia, że niezbyt
szybko dołączy do męża.
*~~*~~*
Dom. To
miał być ich nowy dom. Parterowy, długi otoczony płotem zrobionym
ze sztachet wśród których brakowało wielu desek. Budynek wokół
którego rosły drzewa, rośliny, a także w przeważającej liczbie
chwasty prezentował się dla Erkirana niczym pałac. I tak, czuł
się dziwnie wprowadzając się tutaj, gdyż nie on kupił to
miejsce, ale obiecał sobie, że pracując złoży połowę sumy i
odda Asmandowi. Mężczyzna o niczym nie wiedział, ponieważ by się
sprzeciwił. Sam podkreślał, że chce być z nim i to ich wspólny
dom.
Otworzył
furtkę i wszedł pierwszy, a tuż za nim zrobił to Kal ciekawie
rozglądając się wokół. Erki obawiał się czy czasami chłopiec
nie będzie się bał nowego miejsca, ale reagował pozytywnie na tę
zmianę. Szczególnie na wieść, że będzie miał swoją własną
sypialnię. Za nimi z tobołkiem swoich bagaży wtarabanił się
Leteno. Stosunki obu braci były cały czas napięte, pomimo sytuacji
sprzed dwóch dni. Wszak to Asmand przytulił Leto, a nie on.
Niemniej brat mu nie przeszkadzał, ale i tak mało się do siebie
odzywali. Niestety nie dało się cofnąć czasu i zakneblować
Leteno oraz wybić z głowy Asmandowi, by chłopak się przyznał do
uczuć. Stało się, on musiał to przetrawić.
– Poczekajcie
zaraz otworzę kłódkę. – Asmand wyminął ich przechodząc w
stronę drzwi, które były zamknięte na skobel, jaki trzymała
kłódka. Sam nie wierzył jeszcze, że to się dzieje. Zmieniał
swoje życie. Wprowadził w nie inne osoby, a wcześniej tak się
przed tym bronił. Lecz wtedy to było co innego. Nie był tym kim
teraz jest, a wszystko dzięki uroczemu Erkiranowi. Otworzył drzwi i
mogli wejść do środka. – Dom wymaga trochę pracy, ale wszystko
da się zrobić. – Trzeba naprawić okiennice, drzwi do pomieszczeń
kuchennych i zrobić jeszcze kilka prac domowych.
– Nie
zapomnij o płocie – przypomniał Erki.
– Byłem
u stolarza, nowe drzwi będą niedługo gotowe, a płot zrobimy sami.
To są szczegóły nad którymi można popracować w czasie
mieszkania tutaj.
Erki nie
słuchał go dokładnie, tylko przyglądał się układowi domu.
Stali teraz w czymś w rodzaju komnaty salonowej, z której było
jedno przejście, jak sądził w głąb domu do trzech komnat
sypialnych, a do kuchni wchodziło się z pomieszczenia obok, które
służyło za jadalnię i kuchnię. W każdym razie mogło służyć
im. Stał tam duży drewniany stół, co prawda teraz zakurzony, ale
łatwo chłopakowi było sobie wyobrazić, jak to miejsce będzie
wyglądać po przemianie. I w końcu się uśmiechnął, gdyż od
chwili opuszczenia rodzinnego domu czuł mimo wszystko żal. Ciężko
było stamtąd odejść, pomimo że mu się wcześniej inaczej
wydawało, ale teraz wyraźnie widział lepszą przyszłość, w
lepszym miejscu, dla Kala. Został objęty od tyłu silnymi ramionami
i oparł się wygodnie o Asmanda. Chciał się z nim znaleźć sam
sam i móc oddać mężczyźnie. Bardzo tego pragnął, a napadające
go myśli o tym sprawiały, że drżał.
– Wiesz,
że dzielisz ze mną pomieszczenie sypialne? – zapytał szeptem
Asmand.
– Nie
sądziłem, że będzie inaczej. – Przymknął powieki oddając się
ciepłu jakie wytwarzał kochanek. – Zabiorę się za ścieranie
kurzu i wyślę chłopaków na zakupy.
– Dobry
pomysł. Pomogę ci.
*~~*~~*
Terrik
przemierzał korytarz w tę i z powrotem czekając na zakończenie
obrad. Nie miał obowiązku tam dziś być, więc z radością
korzystał z wolności. Pozornej wolności, bo tak naprawdę był
więźniem swej miękki, jaką dawała samotność. Od dwóch
wschodów słońca szalał z rozpaczy i dzisiejszego poranka
nareszcie umysł podsunął mu rozwiązanie, ale wymagało ono
opuszczenia pałacu. Nie zamierzał wyjechać bez zgody Rivena lub
króla, więc teraz czekał na któregoś z nich. Obrady się
przedłużały, co zapewne było przyczyną Rivena. Mężczyzna
wspominał mu o wniosku jaki chce złożyć. Terrik popierał go w
tej sprawie. Król już dawno powinien przestać słuchać doradców
i myśleć sam za siebie, a głos innych brać tylko pod uwagę.
Starzy przedstawiciele wysoko urodzonej arystokracji za bardzo
obstawali przy dawnych prawach.
Nareszcie
potężne wrota sali tronowej rozwarły się wypluwając z wnętrza
pomieszczenia zebrane osoby. Wszedł do środka zastając tam Rivena
i jego ojca.
– Wybaczcie,
mi, ale mam ważną osobistą sprawę – zabrał głos.
– O co
chodzi, Terriku? – zapytał król.
– Pragnę
na kilka dni wyjechać w sprawach osobistych.
– Wiesz,
gdzie jest dowódca Galdor? – Riven oderwał głowę znad czytanego
dokumentu.
– Przypomniałem
sobie o starej chacie jego wuja. Mógł tam się udać. Nie mam co do
tego pewności, ale to jedyna szansa, bym z nim wcześniej
porozmawiał. – Czekanie go zabijało. Nie jadł, ledwie co spał,
a jak zasypiał budził się z krzykiem, kiedy sny nawiedzające go
ukazywały odchodzącego Yavetila.
– Jedź
przyjacielu i sprowadź go z powrotem.
– Dziękuję,
książę. – Pokłonił się jeszcze i pełen determinacji opuścił
salę.
*~~*~~*
Riven
odprowadził wzrokiem przyjaciela i gdy został sam z ojcem spojrzał
na niego. Wiedział, że król nie był zadowolony z próby
zmieniania starych praw, ale nie mógł dłużej pozwolić na
mieszanie się innych w czyjąś intymność.
– Dlaczego
mi to robisz, synu? Nawet nie powiedziałeś, że zamierzasz coś
takiego wystawić radzie.
– Czas
zmienić to, co tylko rani i upokarza innych.
– Upokarza?
Każdy jest do tego przyzwyczajony – odparł król. Nie spodziewał
się czegoś takiego po nim.
– Chyba
ty byłeś przyzwyczajony. Nawet nie wiesz jak ja się czułem i
Aranel, kiedy co dzień sprawdzano czy już coś zrobiliśmy, bo
takie jest prawo. Zmusza ludzi na siłę, podczas gdy ci którzy nie
są ze sobą uczuciowo, powinni mieć czas na przyzwyczajenie się do
siebie.
– Wielkie
rzeczy! Jakoś nie dochodziły do mnie słuchy, że komuś stała się
krzywda z tego powodu!
– Aranelowi
się stała! – Sama myśl o tym bolała, jakby ktoś przypiekał
jego ciało na ogniu.
– Słucham?
– Zainteresował się król.
– Ciągle
tylko nalegałeś na skonsumowanie związku. Chodziłem tym
przerażany i wściekły. Mówiłeś bym się tym zajął! –
Nareszcie mógł wykrzyczeć ojcu prawdę. – Zmuszałeś mnie, nas
do tego! Podczas gdy ja nie lubiłem w tym sensie mężczyzn, a
Aranel był zbyt przerażony sytuacją i mną. Zmusiłeś go, by mi
się oddał wbrew sobie. A ja zrobiłem to w chwili, kiedy tak
naprawdę miałem ochotę go krzywdzić! Nadal nie rozumiesz?
Zgwałciłem go! Aranel płakał, prosił, a mimo to się poświęcił
do końca. Podobno pierwsze przeżycie powinno być wspaniałe, nie
raz zaważa na dalszych tego typu relacjach, a tymczasem jego było
bolesne i okrutne, tak jak moje. Wiesz, czemu? Bo mam duszę, która
zrozumiała co zrobiłem. Moja wściekłość, twoje naciskanie i
jeszcze pożądanie jakie poczułem, skrzywdziły tak drogą mi teraz
osobę! I nie mów, że nie warto zmieniać czegoś tak okrutnego.
Zmuszanie kogoś jest chore! Nie wiesz tego, bo wiem, że ty i mama
kochaliście się od dziecka. Was nikt nie przymuszał. Już nawet
nie tylko sprawdzanie prześcieradeł upokarza, ale to, że dwie
osoby MUSZĄ TO zrobić, a nie, że chcą. Nie jestem też za tym, by
dwoje ludzi pobierało się, bo tak uzgodniła rodzina, ale tego nie
da się zrobić od razu, zresztą czasem wychodzi to na dobre, ale
mogę zmienić inne rzeczy. Obaj skrzywdziliśmy Aranela i dziękuję
bogom, że to nie zaważyło na nim do końca i możemy teraz być
razem. – Odwrócił twarz do okna, chcąc ukryć łzy.
– Postaram
się, by na forum przyjęto twój wniosek. Roześlę też wieści do
innych królestw. Masz rację, stare decyzje trzeba czasami zmienić.
Kto wie ile osób one zraniły. – Król opadł zrezygnowany na
krzesło.
– Dziękuję,
ojcze. A teraz pozwól mi się oddalić.
Władca
machnął ręką, a Riven pokłonił się i wyszedł z sali. Chciał
przytulic Aranela. Liczył, że mąż nadal będzie w ogrodzie.
Nie szedł
tylko biegł i przysięgał sobie, że świadomie nigdy nic nie
zrobi, by urazić Aranela. Wiedział, gdzie mąż lubił przesiadywać
i wsłuchiwać się w odgłosy przyrody oraz pracujących w ogrodzie
ludzi, i tam też go zastał. Przystanął. Aranel rozmawiał z
ogrodnikiem i zaśmiał się. Młody książę miał piękną duszę,
nie tylko wygląd. Nie patrzył na to kto ma jaki status. Potrafił z
każdym się porozumieć.
– Aranelu.
Adantin
przerwał rozmowę i odwrócił się w stronę głosu męża.
– Spóźniłeś
się.
– Ojciec
mnie zatrzymał. – zbliżył się do niego. Kątem oka spostrzegł,
że ogrodnik zostawia ich samych. Chwycił męża za ręce i ucałował
obie. – Kocham cię.
– Pokochałem
cię nagle, Rivenie. – Wtulił się w niego. Serce mu szalało z
miłości.
Riven
zacisnął wokół niego ramiona i postanowił, że nic ich nigdy nie
rozdzieli.
– To
pójdziemy na ten spacer? – zapytał Aranel. Nie chciał się od
niego oddalać.
– Na
spacer i wszędzie gdzie zechcesz, kochanie. – Ucałował go w ucho
i szyję, a potem wziął za rękę i poprowadził wśród ogrodów.
*~~*~~*
Asmand
pomimo jeszcze przebijających się wątpliwości co do podjęcia
decyzji wspólnego mieszkania wierzył, że zrobił dobrze kupując
ten dom. W przeszłości nigdy nie planował, że zmieni swoje życie.
Nawet jakby przestał być najemnikiem to i tak żyłby samotnie lub
umarł gdyby go schwytali. Nie z ręki innych ludzi, ale ze swojej,
wszak zamknięcie to coś czemu nigdy by się nie poddał.
– Leteno
i Kal wybrali się nareszcie do miasta. – Do kuchni, albo raczej
pomieszczenia, które zaadoptują jako kuchnię wszedł Erkiran. –
Cieszy mnie to, że Kal ponownie wraca do życia.
– Dzieciak
potrzebował zmiany otoczenia. Z tamtym wiązały się same złe
wspomnienia. – Podszedł do chłopaka i ucałował go w szyję.
Wplótł jedną rękę w jego włosy, a drugą objął w pasie i
przyciągnął blisko siebie. – Czy to znaczy, że jesteśmy sami i
mamy czas dla siebie?
– A co ci
chodzi po głowie? – zapytał zaczepnie.
– Wiesz,
jak ktoś zasmakuje w tobie, tak trudno do tego nie wracać. –
Potarł nosem policzek chłopaka. Pragnął go, ale nie chciał
nalegać i zmuszać go do czegoś. Zwłaszcza, że kochali się
dopiero jeden raz, a Erki niedawno był chory. Teraz jeszcze od czasu
do czasu męczył go kaszel.
– Tęskniłem
za tym. Za byciem blisko ciebie. – Nie oponował na to czego
mężczyzna chce. Nie był doświadczony w tych sprawach, ale
potrafił wyczuć potrzebę Asmanda, przecież sam również miał
chęć na coś więcej niż pocałunki. Poza tym to był dobry sposób
na oderwanie się od myśli o Leteno, ale przede wszystkim chciał
oddać się kochankowi, gdyż go pragnął i potrzebował. Zadrżał
gdy chłodna ręka wsunęła mu się pod koszulę i przesunęła po
skórze. Ciało Erkirana reagowało na najmniejszy bodziec jakie
otrzymywało od Asmanda. Jeden dotyk wystarczył, aby rozgrzewało
się i pragnęło doznań jakie zapamiętało z pierwszego kontaktu.
Wpatrzył się w oczy mężczyzny rozchylając wargi. Nie musiał nic
mówić mając nadzieję, że Asmand odczyta przyzwolenie na
wszystko. I tak się stało, gdyż chwilę później usta kochanka
pożerały jego w pełnym żaru pocałunku. Oddał go. Jakby mógł
tego nie zrobić jak sam tego chciał. Wpuścił do wnętrza śliski,
wilgotny język, który badał każdy zakamarek i zachęcał do
zabawy. Zamruczał z rozkoszą i zarzucił ręce na szyję mężczyzny.
Asmand
krążył dłońmi po ciele chłopaka wręcz z pasją. Chciał go
dotykać, całować, pieścić i doprowadzić do szaleństwa. A
najbardziej to chciał go już mieć, ale powstrzymywał trawiącą
go gorączkę pożądania. Chwycił chłopaka za pośladki, ścisnął
je mocno, na co Erki sapnął i przywarł do ciała mężczyzny. Nie
przestawał go całować, kiedy uniósł go do góry, a chłopak
natychmiast oplótł go nogami w pasie. Zaniósł partnera na stół
i posadził stając pomiędzy jego nogami.
– Potrzebuję
cię – wyszeptał odrywając usta od chłopaka.
– Masz
mnie, As. Masz mnie. – Bez wstydu zaczął rozwiązywać rzemyki u
spodni Asmanda. Nie mieli zbyt dużo czasu. Bracia w każdej chwili
mogli wrócić. – Po prostu bierz mnie, As. Nie jestem z porcelany.
– Ręce mu dygotały. Nawet nie myślał, że był jeszcze dzień i
kochanek ujrzy go w pełnej krasie nagiego, podnieconego. Nie chciał
się przed nim wstydzić, chociaż nie było to łatwe.
– Poczekaj
– powiedział i niemal wybiegł z pomieszczenia.
Erki poczuł
jak robi mu się zimno, kiedy został sam, niemniej cierpliwie
czekał. Oparł się rękoma za plecami i spojrzał w dół. Jego
członek wyraźnie odznaczał się i pokazywał w jakim jest stanie.
Pokonując swój wstyd postanowił sprawić mężczyźnie
niespodziankę. Zeskoczył ze stołu i szybko pozbył się ubrań.
Nie zdążył usiąść, kiedy od drzwi dobiegł go głos mężczyzny
i jedno słówko mówiące jak widok na niego zadziałał:
– Szlag.
– Nie chciał długo być z dala od ponętnego ciała. Światło
dnia pokazało każdy szczegół chłopaka. Oblizał nagle suche
wargi, a męskość chciała wyskoczyć spod ubrania. Idąc do
Erkirana rozbierał się powoli wyglądając jak wilk chcący rzucić
się na swoją ofiarę. Tylko w ich przypadku konsumpcja będzie
zupełnie inaczej wyglądała. – Wracaj na stół i rozłóż nogi.
– Odrzucił koszulę i rozwiązał resztę troczków przy
spodniach, a te zsunęły się niżej na biodra.
Erki
posłuchał mocnego, przesiąkniętego podnieceniem głosu. Usiadł
przodem do mężczyzny i rozsunął uda ukazując głodnym oczom swe
wdzięki. Jego policzki płonęły ogniem wstydu, którego w tym
momencie nie pokonał.
– Jesteś
piękny. – Już był przy nim. Odstawił pudełeczko z jakimś
kremem i sunął dłońmi po zgrabnych udach. Najpierw zabawił się
ich zewnętrzną stroną wbijając wzrok w twarz chłopaka i
zniewalając go nim, później palce podążały ku wnętrzu
głaszcząc skórę raz delikatnie, a raz mocno. Kierowały się ku
pachwinom chłopaka, który ponownie zadrżał.
– Jesteś
wspaniały – mówił mężczyzna. – Czymś najlepszym co mi się
przytrafiło. Tak strasznie cię potrzebuję.
– Powiedziałem,
żebyś mnie brał. – Głos Erkirana także był zmieniony, wręcz
zachęcający, pełen ekscytacji i słyszanej potrzeby. – Och –
jęknął, kiedy palce mężczyzny objęły jest stojący członek i
poruszyły się nęcąco po nim. Druga ręka Asmanda pozbyła się w
końcu spodni ukazując to, na co chłopak czekał. Sięgnął ręką
do męskości mężczyzny i naśladował ruchy dłoni jaka jemu
sprawiała przyjemność. Ich usta ponownie się połączyły gryząc,
liżąc i szczypiąc towarzyszki, a języki splatały ze sobą w
tańcu. Namiętność jaka wlewała się w oba ciała nie pozwalała
na długi wstęp. Na więcej zabaw będą mieli wiele czasu. Sięgnął
po słoiczek i podał go Asmandowi. Ten odebrał go, ale chcąc
zasmakować jeszcze szyi chłopaka nachylił się do niej i złapał
skórę pomiędzy zęby.
– Och,
bogowie rób tak. – Ugryzienie podziałało na Erkirana potężną
falą żaru, która przeszła od miejsca ugryzienia do pachwin.
– Będę
robił wiele. Chcę byś krzyczał z rozkoszy – szepnął w skórę
owiewając ją gorącym oddechem i polizał przeciągle. Dopiero gdy
skończył odkręcił wieczko. Cieszył się, że był zapobiegliwy i
kupił to mazidło. Nie chciał, by chłopaka bolało. – Zejdź i
odwróć się.
Erki
wykonał kolejny rozkaz i oparł dłonie na blacie. Asmand wysunął
sobie jeszcze jego biodra w swoją stronę obcałowując mu kark i
kręgosłup, a chłopak wyginał się do tych pieszczot z ochotą.
Przyjmował każdy dotyk od mężczyzny, ale spiął się
nieznacznie, gdy poczuł jak ten pieści jego pośladki, a palce
wsuwają się pomiędzy nie.
– Ciii. –
Nacisnął jego kark i Erki pochylił się opierając policzek i tors
na stole, pełen uległości, co bardzo spodobało się Asmandowi.
Młody kochanek mu w pełni ufał i oddawał we władanie. Nie chciał
go zawieść. Nabrał wilgotnej substancji ze słoiczka.
Erkiran
poczuł jak wilgotny palec pieści go pomiędzy pośladkami i wsuwa
się w niego. Oddychał głęboko za każdym razem, każdym ruchem w
nim i kolejnym palcem, na początku odczuwając dyskomfort, a potem
głośno wzdychając i poruszając zachęcająco biodrami. Do tego
ręka na jego członku odwracała uwagę od całego świata
powodując, że stawał się kłębkiem uczuć nakierowanym w tej
chwili na dawaną rozkosz. Trwało to całą wieczność i chciał
więcej, mocniejszych wrażeń. Wręcz z ulgą i bolesnym jęknięciem
przyjął wkradającego się w niego penisa kochanka, który
rozpierał go jak z pierwszym razem, ale teraz wchodził łatwiej z
powodu wilgoci jaką miał w sobie.
Złapał
dłonią jego biodro i patrzył jak członek znika w ciasnym kokonie
mięśni. Chciał się poruszać, pchać w niego, pompować krew, aż
cała się tam znajdzie i wybuchnie doprowadzając go na szczyt.
– Już
wiem, że to uwielbiam – wystękał Erki. – Włóż go do końca.
Chcę cię całego i blisko siebie. – Oddychał coraz ciężej i
szybciej przestając nad sobą panować. – Chcę żebyś się we
mnie poruszał. Dawał mi siebie i brał mnie całego, nie tylko
ciało i duszę. Kocham cię Asmandzie. Kocham.
Zrobił to.
Wsunął się głębiej, tak, że biodra uderzyły o pośladki i
zaczął się poruszać. Pokrył jego ciało swoim i wyciągnął
rękę by spleść palce z palcami Erkirana, teraz jęczącego i
stękającego.
– Jesteś
taki ciasny. – Oparł czoło o jego plecy. – Taki mój.
– Twój.
– Czuł każde pchnięcie bioder i członek jak przesuwa się w nim
drażniąco, bardzo powoli, co stawało się dla Ladrimy denerwujące.
Chciał być brany mocno i szybko, więc zaczął o to błagać. Do
tego ciężkie ciało na nim, pieszczoty jakie zaczął ponownie
serwować mu Asmand sprawiały, że było cudownie tak jak wyobrażał
sobie nocami, gdy za nim tęsknił. Uniósł się trochę na rękach,
aby samemu spróbować naprzeć biodrami na niego. – Mocniej. As,
błagam cię, dobrze mi, ale chcę więcej. Chcę byś robił mi
dobrze mocniej. – Już siebie nie kontrolował, podobnie jak
mężczyzna na nim.
– Mając
ciebie pod sobą człowiek traci panowanie nad reakcjami ciała. Dam
ci wszystko o co prosisz. – Uniósł się na tyle, by złapać w
kleszczowym uścisku wąskie biodra młodzieńca i spełnił prośbę
wyrywając dźwięki tak podniecające z ust chłopaka, że ledwie
trzymał się na krawędzi, jaka dzieliła go od spełnienia. –
Słuchając ciebie można dojść, a co dopiero będąc w tobie.
Czuł się
z nim złączony, jak nigdy wcześniej. To było coś więcej niż
dwa ciała spalające się w gorączce pożądania. Dochodziły tu
uczucia pełne emocji i one dopełniały stosunek jaki połączył
jego i Asmanda. Teraz nie było tu miejsca na wstyd, na ukrywanie
potrzeb. Teraz dawał kochankowi siebie z duszą i ciałem, i był
pewny, że to samo otrzymuje. Przyjmował w siebie silne pchnięcia
pozwalając mężczyźnie na wszystko. Uda mu dygotały, a paznokcie
wbijały w blat stołu, jakby palce chciały się czegoś złapać i
ściskać to pomiędzy sobą. Rozpadał się na kawałki w
uniesieniu, a ból jąder i pulsujący członek wskazywały, że
spełnienie pędzi ku niemu.
– Chciałbym,
mmmnnnn aabyś na otaaaa, tak tak, na zawsze został we mnie mmnnnn.
– Miał nadzieję, że Asmand go zrozumiał, gdyż wypowiadanie
zdań w danej chwili szło mu coraz gorzej.
– Też
bym tego chciał. Ssssss – zasyczał będąc blisko zalania wnętrza
kochanka swym nasieniem. Przywarł torsem do jego mokrych od potu
pleców i złapał zębami ramię chłopaka nie przestając się
poruszać.
– O jak
dobrze – wystękał Erki, ten cudowny punkt w nim trącany przez
członek posłał potężną falę energii do jego brzucha, krocza,
całego ciała, a to sprawiło, że nie wytrzymał tej całej
kumulacji przyjemności, krzyknął, gdy coś go zaczęło rozsadzać,
przebiegło po kręgosłupie i popchnęło ku spełnieniu tak
silnemu, że zrobiło mu się ciemno przed oczami. Orgazm zawładnął
nim potężną erupcją nasienia i przyjemności znacząc podłogę.
– Erki,
mój Erki. – Już nie musiał się powstrzymywać i pozwolił sobie
na silne szczytowanie, jakie odczuwał chłopak, który jasno
pokazywał co nim zawładnęło. Poruszał biodrami do samego końca,
by ostatnia kropelka nasienia z niego wytrysnęła i znieruchomiał.
Dyszał głośno wtórując Erkiemu.
Chłopak
przymknął oczy kładąc policzek na stole. Nareszcie był
zaspokojony i miał teraz ochotę odpoczywać.
– Miałem
nadzieję, że ten stół się nie złamie pod nami, solidny jest –
powiedział Asmand całując go i obejmując w pasie. Nie śpieszył
się z wysunięciem z partnera, było mu tam dobrze i ciepło.
– Jest
mocny.
– Czego
byś teraz chciał? – zamruczał Asmand.
– Położyć
się z tobą do łoża, przytulić się i zasnąć. Ale zadowolę się
myciem. – Gdyby była noc chętnie pozostałby z nasieniem w sobie,
które powoli, by z niego wypływało. Teraz musiał się wymyć lub
przynajmniej wytrzeć.
– Nagrzeję
ci wody. Też chcę się opłukać. – Z trudem uniósł się i
wysunął z niego. Patrzył w lubością, jak wejście Erkirana się
zamyka, ale jest rozluźnione i mogło by go ponownie w siebie z
łatwością przyjąć. Z żalem pożegnał się z tym widokiem i
pomógł chłopakowi. Odwrócił go do siebie przodem i pocałował z
czułością.
– Idź po
tę wodę mój mężczyzno – powiedział, gdy zakończyli
pocałunek. – Leto i Kal mogą niedługo wrócić, a trzeba jeszcze
tu posprzątać.
Asmand z
żalem się musiał odsunąć i zaczął ubierać spodnie. Tymczasem
Erkiran wziął swoją koszulę i zażenowany obtarł się trochę.
Pamiętając, aby ubranie od razu wrzucić do prania. Patrzył jak
Asmand z nagim torsem idzie do studni po wodę. Po czym sam założył
na siebie spodnie, żeby trochę ogarnąć pomieszczenie i zmyć
swoje nasienie z podłogi, a wolał nie robić tego nago, tak na
wszelki wypadek, gdyby domownicy wrócili. Jakoś nie potrafił
rozbierać się już przed Leteno wiedząc już jak na niego działa.
Tylko nie wiedział, czy się zwyczajnie wstydził, czy wolał nie
sprawiać bratu fizycznego cierpienia.
Posprzątał
i udał się do komnaty sypialnej po czyste ubranie.
Budzę się, wchodzę na bloga... I normalnie oczom nie wierzę - JEST! :) Kolejny fantastyczny rozdział. Erki, Asmand i reszta w nowym domu... Rewelacja. Szkoda mi Leteno, no ale cóż... Może jeszcze znajdzie swoje szczęście? A Riven... Brawo dla księcia, że się postawił. Ma rację. I brawo dla króla, że zrozumiał. Oby jeszcze tatuś Aranela poszedł po rozum do głowy i będzie dobrze. Końcówka - brak słów xD. Będę miała o czym myśleć w pracy ;P.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jako że przeczytałam ostatnie rozdziały hurtem i jestem leniwa :P , to napisze jeden komentarz tu :P
OdpowiedzUsuńAVE! W końcu w tych oparach różu i puchatych obłoczków pojawiły się czarne burzowe chmury :D Szkoda, że nie chmurzyska, ale nie można mieć wszystkiego :P
Tak, tak :P Nie cierpię happy (bł)endów... Szkoda tylko, że na sad end nie można u Luanki liczyć... ;(
A tak ogólnie, to w przebłyskach mego szatańskiego geniuszu, widzę śliczny trójkącik As-Erki-Letuś xD Tylko niańkę dla dziecka muszą znaleźć xD
Pozdrawiam :D
o naprawdę super...mało ale super...jesteś genialna i proszę nie zmieniaj tych happy endów...normalnie jak się już wiele rzeczy rozwinie to ja zawsze się uśmiecham od ucha do ucha...tak jak po dzisiejszym...jak nie w życiu to przynajmniej w opowiadaniach...w końcu po to są...dzięki i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńFantastyczne, nie mam słów podziwów dla twojej twórczości :)
OdpowiedzUsuńPs.Czytając rozdziały wyczekuję tylko jednego, mianowicie aż król rozkaże zapewnić sobie wnuka :P
No, no coraz ciekawiej się robi,
OdpowiedzUsuńpodoba mi się sam pomysł Rivena, który zakazuje dowodów konsumpcji małżeństwa i dobrze, że otworzył się przed ojcem.
Stary król nie rozumiał tego zwyczaju, ale teraz to zupełnie co innego.
Myślę że to wprowadzi sporo zmian w życiu młodych małżonków nie tylko tej samej płci, ale i przeciwnej. Jestem bardzo dumna z Rivena, że to postanowił.
Coraz bardziej też podoba mi się związek Erki z Armandem,
Mam nadzieję że nic nie stanie na drodze do ich szczęścia jak w przypadku Terricka.
Aby odnalazł ukochanego i żeby się pogodzli.
Czekanie cały tydzień na nowy rozdział to naprawdę długo.
Mam nadzieję, że wszystko dobrze się skończy, bo czyż szczęśliwe zakończenia nie są tym, co lubimy najbardziej?
Niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego i pozdrawiam.
Ah, nie rozpiszę się dzisiaj, ale powiem tylko że to było wspaniałe. <3
OdpowiedzUsuńDzieki za ten rozdział. :3
Sweeeeeet rozdzialik ;3
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tak mało Terrika i Yava ;( Stanowczo za mało....
Co do Rivena i Aranela....brak mi słów. Po prostu ślicznie i tyle. Te odczucia bohaterów, czuję jak swoje własne. I to jest najlepsze.
Na temat Asmanda i Erikana nie bd się wypowiadać bo to było.......CUDNE *.*
To tyle na dzisiaj :] Życzę mnóstwo weny, pozdrawiam i papatki ;}
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest rewelacyjny... Riven złożył wniosek, aby nikt nie ingerował czy małżeństwo zostało „skonsumowane”, ciekawe czy Terrik odnajdzie tam Yaventila i czy uda mu się wszystko wytłumaczyć.... trzymam kciuki za Asmanda i resztę niech im się uda.... no, no takie rzeczy w kuchni, mam nadzieję, że nie mieli jednak widowni,zwłaszcza Letano...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie i gorąco Basia
Luano kochana. Kochana i wspaniała.
OdpowiedzUsuńLuana Wspaniała: Królowa Yaoi.
Nie miałem zamiaru komentować, ale chcę tylko Ci z całego serca podziękować za to co piszesz i upewnić, że nie tylko płeć żeńska czyta te arcydzieła. Pozdrawiam i życzę weny:)
Miło "widzieć" kolejnego męskiego czytelnika. ^^
UsuńRównież jestem za kolegą.
OdpowiedzUsuńKłaniam się Twoim opowiadaniom i błagam o wiecej.
To co tam wypisujesz jest niesamowite, a gdy się to czyta to najlepiej jest to sobie wyobrazić ;> XD
Inne blogi przy Twoim to nic, ale to jest moja opinia.
Życzę weny i pozdrawiam.
/dp
To ja mogę powiedzieć, że ślicznie dziękuję. Mam nadzieję, że czytając dalej moje nowsze teksty zdania nie zmienisz. :)
UsuńPozdrawiam. :)