Rozdział nie sprawdzany. I chciałam dodać, że rozdziały nie są sprawdzane nie dlatego, że Ay się leni. Ma dziewczyna problem z okiem i mam nadzieję, że będzie dobrze, bo na razie nie wygląda to fajnie.
Zeskoczył
z konia i poprowadził go po leśnym igliwiu ścielącym się wokół
świerków obok których przechodzili. Nie wiedział jak Yavetil go
potraktuje, z tego powodu czuł duży ucisk w gardle i żołądku.
Przystanął, gdy zobaczył chatkę zbudowaną z drewnianych bali.
Yav tylko raz go tutaj wziął i pomimo minionych lat nic się nie
zmieniło. Może tylko na drewnie było widać minione lata, znacznie
ściemniało, od północy porosło mchem. Prawa okiennica zwisała
lekko na dół, a dach zrobiony ze słomy specjalnie do tego
przygotowanej także nie był w najlepszym stanie. To znaczyło, że
Yav nie bywał tutaj często, by zajmować się domkiem.
Terrik
przełknął gulę w gardle nie wiedząc co go czeka, ale nie
zamierzał się wycofać, nawet jakby Galdor przywitał go wrogo.
Chociaż nic złego mu przecież nie zrobił. To Yav ubzdurał coś
sobie. Podejrzewał, że mężczyzna z powodu, że jest tylko
zwyczajnym żołnierzem, pochodzącym z ludu źle pojął sytuację.
Terrik nigdy nie dał mu powodów, by Yav miał się za kogoś
gorszego, ale jak się okazało kochanek mógł tak się czuć.
Westchnął ciężko i już miał uwiązać konia przy jakiejś
gałęzi i zastukać do drzwi, kiedy usłyszał głośny plusk wody.
Zaintrygowany dźwiękiem, trzymając konia za uzdę, przeszedł z
nim za chatkę. Za nią stał koń Yava przywiązany do belki przy
której stało koryto z wodą i jedzeniem. Zostawił tu swoje zwierzę
i rozejrzał się. Jego wzrok zatrzymał się na linii drzew zza
których połyskiwała woda, więc ominął je i ujrzał
najcudowniejszy widok na świecie. Na pewno nie było nim jezioro o
krystalicznie czystej wodzie, otoczone różnokolorowymi kwiatami i
soczyście zieloną trawą. Tym widokiem był wynurzający się z
wody Yavetil. Mężczyzna wypłynął spod wody, uniósł się
odrzucając mokre włosy z twarzy na plecy. Mokre ciało błyszczało
w słońcu, a krople wody tańczyły na nim zaglądając w każdy
kształt jaki rysowały wspaniałe mięśnie mężczyzny. Chciałby
być tymi kroplami lub językiem je zlizywać, zassać na sutkach i
błądzić dłońmi po skórze Yava. Poczuł jak jego męskość nie
pozostaje obojętna na to czego on pragnie i widzi.
Sięgnął
do swej wierzchniej szaty, która wyglądała jak długi płaszcz do
samej ziemi, ale była cienka i miała boczne wycięcia. Odpiął
klamrę przy szyi i idąc ku mężczyźnie zostawił materiał za
sobą.
Yavetil
musiał ochłonąć. Odpocząć od wszystkiego. Czego on chciał?
Poślubić hrabiego? Był prostym żołnierzem, jak jego wuj. Co z
tego, że został głównym dowódcą w tak młodym wieku, nad nim
był tylko Dante, ale nie miał tytułów i pragnął być mężem
Terrika? Co z tego, że Dante jest mężem księżniczki, on ma
tytuł, a Yav jest nikim. Miał nadzieję, że jak Terrik się
zgodził poślubić go, to sprawy ich urodzenia nie będą
komplikować ich miłości. Tymczasem przekonał się, że mężczyzna
się go zwyczajnie wstydzi. Bo co innego mogło być przyczyną, iż
Terrik wolał wyjechać i poślubić go po cichu, niż mieć
oficjalne zaręczyny, takie na jakie zasługuje? A on się
zdenerwował i zostawił pierścień zaręczynowy. Zostawił Terrika.
Może to i lepiej, przecież był żołnierzem, powinien skupić się
na obowiązkach, a nie zakładać rodzinę. Tak będzie lepiej. Nie
ważne, że brakowało mu tego mężczyzny. Czas będzie leczył
rany. Wytrzyma bez niego.
Odrzucił
do tyłu włosy, starł dłońmi wodę z twarzy i otworzył oczy. To
co ujrzał sprawiło, że serce zaczęło uderzać mocniej w jego
piersi, a ciało... Och, ciało zapragnęło tak wiele. Patrzył jak
Terrik odrzuca na bok szatę i zbliżając się do wody staje nad
nią, pozbywając się koszuli, a potem spodni. Nagi zaczął bardzo
powoli wchodzić do wody, a Yavetil go obserwował. Mężczyzna był
na wpół podniecony i Yav chciał być tą wodą, która pieści
nogi Terrika.
Terrik nie
odrywał wzroku od swego kochanka. Chciał go całego z ciałem,
duszą. Pragnął być z nim zawsze, ale teraz potrzebował owinąć
się wokół niego lub dosiąść go i czuć. Oddać się zupełnie
we władanie temu mężczyźnie i pokazać mu, że go kocha, pragnie
i jest dla niego jedyny. Zbliżył się do niego kładąc dłoń na
policzku Galdora i pochylił składając delikatny pocałunek na
kuszących ustach.
– Kocham...
cię... Nie wyobrażam... sobie... życia bez ciebie. – Po każdym
słowie muskał jego usta swoimi. – Chcę być z tobą. Umieram jak
cię przy mnie nie ma. – Nie czuł się głupio, gdy mówił mu te
słowa. Przecież go kochał i nie będzie udawał kogoś kto nie
umie mówić o swoich uczuciach. – Nie wstydzę się ciebie, Yav. –
Przesunął rękę na jego kark i podrapał skórę. – Muszę ci
coś powiedzieć i wtedy ty zdecydujesz czy mnie chcesz, ale teraz
chcę być blisko z tobą, chcę byś mnie kochał teraz.
Widział
ten błysk, gorączkę w oczach i co najważniejsze uczucie. Wielką
miłość, której pragnęli obaj. Nie wiedział co Terrik chce mu
powiedzieć, ale teraz gotów był spełnić jego prośbę i zrobi to
z przyjemnością.
*~~*~~*
Aranel
wyprowadził cios do przodu, kierując się słuchem i rozpoznając
gdzie znajduje się przeciwnik. Riven zablokował go swoim ćwiczebnym
mieczem. Broń służąca do treningów nie była ostra, nieraz
używano drewnianej, nie można było się nią zranić do krwi,
jedynie jej uderzenie w ciało bolało i zostawiało ślady na kilka
dni.
– Doskonale.
Jeszcze raz, Aranelu. – Odkąd dowiedział się, że Aranel uczył
się walki postanowił mu przypomnieć podstawowe techniki. Mąż,
nie ćwicząc od lat, wiele zapomniał, ale mimo tego łatwym
przeciwnikiem nie był.
– Jak
sobie życzysz, mężu. – Zaśmiał się, po raz kolejny
oczarowując tym partnera i wrócił na miejsce. Przysłuchiwał się
wszystkiemu wokół. Jego zdrowe zmysły działały teraz w pełni. –
Mam nadzieję, że nie ustępujesz mi ze względu na to, że nie
widzę. Mój nauczyciel nauczył mnie korzystać ze słuchu, zapachu,
dotyku, a nawet ruchu powietrza. Co przydało mi się bardziej w
codziennym życiu niż w walce. – W sumie wiedział, że w zwykłej,
ciężkiej walce nie dałby sobie rady, ale gdyby naszła potrzeba
obrony, a nie byłoby nikogo kto by mu pomógł, umiałby sam sobie
poradzić, jak poćwiczy. – Nawet widzących uczył tego.
Zawiązywał im przepaski na oczach i ćwiczył z nimi różne
techniki.
– Gdzie
jest teraz twój nauczyciel?
– To był
dobry człowiek. Niestety zachorował i zmarł, ale nauczył mnie
dużo.
– To
teraz pokaż mi co umiesz. – Teraz Riven pierwszy zadał cios, a
Aranel uchylił się i odepchnął mieczem jego broń.
– I jak
nauczycielu? – zapytał młodzieniec.
– Jesteś
doskonały, kochanie. – Podszedł do niego obejmując jedna ręką
w pasie i całując czule w czoło. – Od dziś ćwiczymy każdego
dnia – odparł Riven zadowolony z osiągnięć męża.
Wtem do
sali ćwiczeń wszedł Mani i ukłonił się.
– Przepraszam,
że przeszkadzam.
– O co
chodzi, Mani? – Riven nie odsuwał się od męża.
– Pan
Asmand Delreth chce się widzieć z księciem Saerosem –
odpowiedział służący.
– Powiedział
czego on chce?
– Powiedział,
że to bardzo ważne. Czeka na placu.
– Zaprowadź
go do biblioteki, tam z nim porozmawiamy. Pójdziesz ze mną
kochanie? – zapytał męża, kiedy służący odszedł.
– Bardzo
chętnie spotkam się z tym mężczyzną, ale nie jest konieczna moja
obecność na rozmowie.
– Jest.
Jesteś moim partnerem i masz prawo być na takich spotkaniach. –
Zaczął zbierać swoje rzeczy, między innymi długą kamizelkę,
jaką zdjął do ćwiczeń.
– Ależ
to prywatne...
– Kochanie,
jak tak się upierasz zapytamy Asmanda czy możesz być. Zgoda? –
Podał mu jego kij i chwycił za rękę. – Po drodze powiem komuś,
by tu posprzątał.
*~~*~~*
Woda
sięgała im po pas ukrywając przed oczami to, co było przeznaczone
na wyłączny widok kochanka. Kochanka, który teraz mocno trzymał
go w ramionach odbierając oddech swymi ustami. Palce Yavetila nie za
mocno i nie za delikatnie pieściły plecy Terrika z wyraźną
niecierpliwością.
– Wiesz,
że cię pragnę – wyszeptał Terrik muskając ucho partnera. –
Nie potrzebuję w tej chwili długich pieszczot, chcę być twój.
Byś mnie miał. Chcę cię czuć w sobie tu i teraz.
– Kiedy
tak mówisz, nie potrafię czekać. – Sięgnął pod wodę, by
zatopić palce pomiędzy jego pośladkami szukając miejsca w które
się wsunie. – I chcę dać ci wiele. Bardzo wiele. Nie tylko,
kiedy cię posiądę.
– Ciiii.
Nie mów o przyszłości. – Położył mu palec na ustach. –
Teraz chcę tylko czuć. – Zamknął oczy z przyjemności.
Uwielbiał być tam pieszczony.
– Chcesz
mieć tam mój język? – zapytał Yav dotykając go i przy okazji
myjąc.
– Chcę
mieć tam twój język, palce i jego. – Przesunął ręką po
brzuchu i chwycił twardą męskość kochanka.
– Lubisz
go co? – Zaczął popychać Terrika w stronę brzegu. Zamierzał
tutaj się z nim kochać, aby w tym samym czasie woda mogła ich obu
pieścić, więc nie wyszli całkiem z niej.
– Tak,
lubię. – Chwycił za jego włosy i odciągnął głowę do tyłu,
żeby dobrać się do wyeksponowanej szyi, którą zaraz zaczął
podszczypywać przednimi zębami.
– To go
dostaniesz. – Wygiął się, kiedy poczuł zęby na swojej szyi.
Miałby ochotę związać Terrika i zadawać mu tortury pieszczotami,
nie pozwalając dojść. To byłaby cudowna tortura i dla niego. Ale
to kiedyś, może, jak dane im będzie być razem. Teraz nie było
czasu i miejsca na taką zabawę. Odciągnął Terrika od swej szyi,
ucałował szybko acz mocno prawie miażdżąc mu usta, na koniec
językiem obrysował ich kontur. – Dostaniesz wszystko, ale
najpierw klękaj.
Nie zrobił
tego natychmiast, przecież chciał skosztować tego ciała.
Uśmiechnął się i przywarł ustami do obojczyka Yava obcałowując
go i liżąc. Przesuwał się w dół ku sutkom, by się nimi
zabawić, a one stały się twardymi kamyczkami i na tyle dużymi, by
mógł chwycić zębami jeden i pociągnąć go, na co Yav syknął
drapiąc go pomiędzy łopatkami.
– Jak ty
wiesz co lubię – wydyszał.
– Yav,
kochanie, znam cię już całe lata. – Całował jego bliznę,
brzuch, głaszcząc rękoma biodra i klękając przy nim. Penis
mężczyzny był blisko jego twarzy, gdy zszedł ustami na pachwinę,
a drobne włoski łonowe połaskotały go po brodzie.
– Weź
go. Poliż – poprosił Galdor nie potrafiąc cierpliwie czekać.
Patrzył na swego kochanka z pragnieniem i miłością. – Weź w
usta.
– Poproś.
– Zagryzł dolną wargę patrząc w górę.
– Proszę.
Terrik
trącił językiem sam czubek członka drażniąc się z mężczyzną,
który tylko czekał na wbicie się w jego usta. Oblizał go
dokładnie, wciąż patrząc w oczy Yava i zatopił samą końcówkę
pomiędzy wargami zaciskając je na nim.
– Och,
Terrik. Głębiej. O tak, tak. – Poruszał wolno biodrami, gdy jego
męskość wsuwała się coraz głębiej. – Dasz radę kochanie? –
Cichy, wibrujący pomruk pozwolił mu na więcej. Chciał być w jego
gardle, głęboko, ale nie zamierzał dochodzić, gdyż spełnienie
pragnął osiągnąć w ciele Terrika.
Melisi
rozluźnił gardło na tyle, by mógł go przyjąć więcej, chociaż
to wywołało łzy z jego oczu. Zawsze tak było i za każdym razem
Yav ścierał je kciukami szepcząc jak bardzo go kocha poruszając
się wolno. W końcu poczuł pulsowanie i gotów był przyjąć
nasienie partnera, ale ten się wysunął i opadł przed nim na
kolana całując gwałtownie i popychając go, by położył się na
trawie.
– Odwróć
się do mnie i pokaż to co jest moje. – Z błyskiem w oczach Yav
szeptał te słowa, a Terrik z ochotą, bez wstydu, wykonał
polecenie. Uklęknął przed nim wystawiając się na niego i
całkowicie mu ufając. Gdy oddawał kontrolę czuł się wspaniale.
Wolny od trosk i wszystkiego innego. Wiedział, że Yav da mu to co
najlepsze. Poczuł jak rozsuwa sobie palcami jego pośladki i
przywiera językiem do wrażliwego wejścia. Nie powstrzymał krzyku
na to odczucie, które tak kochał, a wprawny język kochanka zawsze
mu w pełni dogadzał.
Lizał go i
całował, a dłoń powędrowała pomiędzy nogi mężczyzny, by
pieszczona była nie tylko dziurka, ale jądra i członek, który
stał sztywno. Sam chwycił swoją męskość i poruszał wolno ręką.
Długo trwało zanim język zastąpił palcami, które poruszały się
w Terriku za pomocą śliny i wody. Nawilżenie było słabe, ale
wiedział, że kochanek potrafi go w siebie przyjąć.
Terrik
rozpalony i spragniony nabijał się na jego palce oglądając przez
ramię. Jego twarz pokryta była czerwienią, ale nie był to wstyd,
on tego nie czuł, gdy miał przy sobie Yava, to był widoczny
wysiłek jaki brał się z niecierpliwego czekania i pożądania.
– Skarbie,
nabijesz się na mnie. Yavetil pochylił się nad nim pokrywając go
swym ciałem i pocałował. – Jak ostatnio. Pamiętasz?
– Tego
się nie zapomina. Kładź się.
Gdy Galdor
leżał na wpół w wodzie ze zgiętymi i rozsuniętymi nogami, Terrik
ustawił się nad jego biodrami tyłem do mężczyzny. Chwycił
penisa i postawił go pionowo, by móc się na niego nabić. Robił
to bardzo wolno, a tarcie z braku nawilżenia tylko go podniecało.
Partner złapał go za biodra i pomógł mu.
– Jeszcze
trochę, Terrik. – Pogłaskał go relaksująco. – Doskonale.
Jesteś w spaniały, pełen mnie.
Melisi
odczekał chwilę i oparł się rękoma na piersi kochanka, by móc
się poruszyć, a z jego ust wydobył się syk.
– W
porządku?
– Tak,
Yav, w jak najlepszym porządku – powiedział i oddał się
wyłącznie odczuwaniu. Jego ciało przyzwyczaiło się do intruza w
środku i teraz z ochotą odpowiadało na dawaną przyjemność.
Poruszał się tak, aby nie unosić się za wysoko, a jednocześnie
starając się ocierać ten słodki punkt przyjemności w nim o
twardego penisa.
– Gotów?
– zapytał Yav chcąc doprowadzić do ich nowej pozycji.
– Tak. –
Przestał się poruszać i stopy, jedna po drugiej, oparł na szeroko
rozłożonych udach kochanka, blisko kolan, a plecy opuścił w dół,
by ułożyć je na piersi Yavetila. Teraz leżał na nim i czuł go w
sobie, a kochanek mógł go opleść rękoma i wbijać się sam w
niego podrzucając nim, także poruszali się razem.
– Jesteś
gorący i chętny. Twoja dziurka jest chętna – mówił Galdor
pieszcząc okrężnymi ruchami piersi mężczyzny. Miał dobry zasięg
do jego szyi, więc mógł ją obdarzać czułymi pocałunkami i
pozwalać, by ich namiętność mieszała się z czułością i
miłością. – Kocham cię. Bardzo cię kocham. – Jak mógł
pomyśleć, że będzie w stanie bez niego żyć?
– Teeeż
cię kooochaaam – sapał Terrik łapiąc się za nadgarstki
partnera i odrzucając głowę w tył. Gorący oddech na szyi, jego
plecy i pierś Yava połączone ze sobą i ślizgające się o siebie
całe pokryte potem, biodra kochanka uderzające o jego pośladki
sprawiały, że płynął w rozkoszy cielesnej z radością. Do tego
ruch wody, która ochlapywała ich wokół, był szczególnie
zmysłowy. Każdy nerw odczuwał symptomy ekstazy, a żar jaki płynął
w żyłach ich obu nie pozwalał się łatwo ugasić, będąc ciągle
podsycany iskrami ognia tworzącymi się z ich połączenia.
Yavetil
chwycił penisa kochanka i pieścił go szybko, chcąc szczytować
wraz z nim, ale nie dał rady czekać, pierwszy doszedł wbijając
się w niego i unosząc na sobie wysoko. Jego plecy jeszcze długo
będą czuły twardą ziemię na jakiej leżał.
Czując w
sobie gorącą lawę nasienia Terrik stęknął, wbił się w rękę,
która go pieściła i szczytował, a jego nasienie strzelało daleko
ochlapując pierś, twarz, sięgając również twarzy partnera. I
dopiero mężczyzna, gdy skończył mógł pozwolić swoim mięśniom
na odpoczynek.
– Uwielbiam
jak dochodzisz. Cały się napinasz, a gdybyś oplatał mnie nogami
ściskałbyś mnie z całej siły – powiedział zmęczony Yavetil
wcierając w niego białą substancję i zlizując tą z policzka. –
Kocham twój smak. Słono gorzki, aromatyczny. Następnym razem wyssę
cię do ostatniej kropelki.
– A
będzie następny raz? – Uniósł się czując ból mięśni i
zsunął się z Yava.
– A
chcesz by był? Ja chcę. – Usiadł. Jego plecy były oblepione
trawą i ziemią.
– Najpierw
chcę byś mnie wysłuchał. Nie wiesz czegoś o tamtym człowieku co
mnie zgwałcił. Nie wiesz kim dla niego byłem.
– Opowiesz
mi w chacie. Teraz, śliczny, wracamy do wody, a potem porozmawiamy,
ale wiedz, że cokolwiek to jest, nie zmieni mojego zdania o tobie.
– Chcę
tylko byś mnie akceptował, Yav.
– Kocham
cię i cokolwiek zrobiłeś czy tobie zrobiono nie ma znaczenia, bo
to przeszłość. Nie wybaczyłbym ci zdrady, ale o przeszłość,
gdy nie byliśmy razem, nie mogę mieć pretensji. – Pocałował go
czule patrząc prosto w oczy.
Terrik
przymknął powieki i opał czoło o ramię kochanka przyjemnie
usatysfakcjonowany i pełen nadziei na to, że jego problem nie
będzie przeszkodą w ich związku.
*~~*~~*
Leteno
podniósł oczy znad obieranych ziemniaków, kiedy jego brat wrócił
z pracy. Erki nie spojrzał na niego, tylko zajął się
rozpakowaniem zakupów.
– U pana
Ornruina dostałem zniżkę i dodatkowo kupiłem dla Kala
najczerwieńsze jabłka jakie miał – powiedział i przymierzył
się do wyjścia z kuchni.
– Długo
zamierzasz traktować mnie jak powietrze? – Leteno nie wytrzymał.
Odrzucił nóż i ręce wytarł w ścierkę. Brat niby z początku,
po wydarzeniach w tawernie, zaczął traktować go dobrze, a tutaj
zdystansował się. Po tym jak Erkiran przystanął kontynuował: –
Przecież powiedziałem ci, że staram się zdusić moje uczucia i
być bratem, takim jakim byłem. Cały czas cię tak traktowałem.
Nigdy nie zrobiłem nic złego w stosunku do ciebie. Nie nakłaniałem
do chorych czynów. I staram się, cały czas się staram.
– Wiem,
ale... – Co miał mu powiedzieć? Że od tego czasu, gdy opadły
nerwy czuje się przy nim dziwnie? Nie wiedział dlaczego. To
wszystko mieszało mu w głowie. – Muszę mieć czas na
przyzwyczajenie się, że mój brat mnie pożąda!
– Erki
mówiłem ci, że cię kocham, aczkolwiek pożądanie jest, to nie
tłumi moich uczuć, przede wszystkim tych braterskich. Jak długo
każesz mi cierpieć z tego powodu? Nie wiem czemu tak jest i wiesz,
że przeklinam się w każdej chwili za to.
Erkiran
wyjrzał przez okno. Na podwórku bawił się Kal wymyślając jakąś
swoją zabawę.
– Nie
każę ci cierpieć, Leto, lecz... – urwał gdyż głos mu się
załamał. – Lecz mi przykro, że nie mogę odwzajemnić twoich
uczuć z dwóch powodów, kocham Asmanda, a ty jesteś moim bratem.
– Ale ja
mogę żyć bez głębszych uniesień, ale trudno mi żyć bez brata.
– Stanął za nim i położył mu rękę na ramieniu. – Zawsze
byliśmy razem i chociaż postępowałem źle, to nigdy nie chciałem
cię skrzywdzić. Rozumiesz to? – Nie doczekał się odpowiedzi,
więc cofnął się o krok zrezygnowany. Wszystko zniszczył. Przez
chwilę myślał, że będzie dobrze. Tymczasem nieczyste uczucia
psuły rodzinę jaką jeszcze niedawno byli. I chociaż podobał mu
się ten dom, to podjął decyzję. – Spakuję się i zostawię was
samych. Stworzycie rodzinę. Dobrą rodzinę.
Zanim do
Erkirana dotarło, co Leto powiedział, ponieważ był zbyt
oszołomiony dłonią na ramieniu, gdyż nawet taki dotyk już
odczuwał inaczej, to starszy brat wyszedł z pomieszczenia udając
się do zajętej przez siebie komnaty sypialnej w myślach szukając
miejsca gdzie się uda. I już nawet zemsta nie była ważna. Teraz
najważniejszym celem było ukojenie rozdzierającego bólu.
*~~*~~*
Asmand, na
odgłos kroków, odwrócił wzrok znad księgi, którą trzymał w
ręce, zajął się nią, aby umilić sobie czas czekania na księcia,
i zatrzymał wzrok na swej niedoszłej ofierze. Bardzo się cieszył,
że Erki go powstrzymał. Nie byłoby tego co jest teraz, a on nie
mógłby zobaczyć splecionych dłoni tych dwóch mężczyzn. Nie
pokłonił się jak to robią zazwyczaj ludzie witając kogoś z
królewskiego rodu, ale lekko skinął głową.
– Asmandzie,
witaj. – Riven wyciągnął wolną dłoń i mężczyźni złapali
się za przeguby rąk.
– Witajcie.
Moje oczy radują się waszym widokiem. Książę Aranelu, pierwszy
raz się spotykamy od czasu...
– Uznajmy,
że tamto to było tylko spotkanie, które bardzo wiele zmieniło w
życiu kilku osób – powiedział Aranel. Idąc tutaj, obawiał się
tego spotkania, co poczuje, ale wszelkie obawy od razu zniknęły,
kiedy usłyszał głos Delretha.
– Niemniej
jestem osobą, która...
– Która
ma wielkie szczęście, że za namową mego męża i tego, iż
pomogłeś, król postanowił nie czynić nic, coby doprowadziło do
aresztowania ciebie. Jesteś wolnym człowiekiem Asmandzie – mówił
Aranel. – Mam nadzieję, że wykorzystasz to nowe życie właściwie.
– Będę
się starał, książę. Tym bardziej, że w moim sercu zagościł
Erkiran. – A ostatnio szczególnie podobał mu się też Leteno.
Chociaż zawsze mu się podobał. Najchętniej to miałby obu braci w
swoim łożu. Obu naraz. Potrząsnął głową odpędzając myśl. –
I jestem tutaj z ważnego powodu. Chodzi o jednego z możnych z Lare.
Ten mężczyzna czyni bardzo złe rzeczy.
– Usiądźmy.
– Riven wskazał ręką miękkie kanapy. Nie pytał czy mąż może
zostać, widział, że może. – Z tego co wiem Lare ma czterech
właścicieli, o którym mowa?
– O
Obelinie. Pozwólcie, że opowiem wam historię porwania Kala Ladrimy
i innych dzieci. – Zaczął opowiadać o wszystkim co się działo.
O dzielnicy, o Fuldrosie, a nawet o tym co mu zrobił. Chociaż
kusiło go, aby to zataić z obawy o siebie, ale miał dość
kłamstw. A Riven i Aranel słuchali go uważnie z wielkim
zainteresowaniem. Twarz Aranela wyrażała szok i ból, a Riven
zaciskał zęby ze złości już obmyślając co miał zrobić.
*~~*~~*
Wpadł do
zajmowanej przez Leto komnaty niczym chmura gradowa.
– Co ty
powiedziałeś? – Na swoje pytanie znalazł odpowiedź natychmiast,
kiedy ujrzał jak Leto pakuje swe nieliczne ubrania w juki. –
Nigdzie nie odejdziesz. Co ci przyszło do głowy?
Chłopak
wyprostował się znad bagaży, przy których kucał i spojrzał na
brata.
– Nie
chcę byś czuł się przy mnie źle. Widzę, że moja obecność cię
krępuje. Szczególnie jak jesteśmy sami. Nie zachowujesz się tak
jak zawsze. Nie będę ci wchodził w drogę. – Przeszedł po
szczotkę do włosów, wziął ją i zatrzymał się ze wzrokiem w
niej utkwionym. – Będziesz mógł czuć się swobodnie. Już pora,
by nasze drogi się rozeszły. I tak mnie tu nie chcesz. Próbowałeś,
ale nie możesz mnie ścierpieć. Przyznaj, a obu nam będzie
łatwiej.
Słuchał
tego co mówi Leto i nie wierzył. Nigdy nie wyobrażał ich sobie
osobno. Mogli mieć swoje rodziny i co najwyżej zaakceptowałby
mieszkanie w innych domach, ale w bliskim sąsiedztwie. Nie tak. Sama
myśl, że straciłby z nim więź jaka ich łączyła doprowadzała
go do szału i sprawiała cierpienie.
– Nie mów
tak. Nie chcę byś wyjeżdżał.
– Dziwne,
bo w starym domu, gdy poznałeś prawdę chciałeś bym zniknął!
Teraz masz to czego chciałeś, a ty mówisz, bym został?! –
Wrzucił szczotkę do swoich toreb i złapał je unosząc,
zamierzając wyjść.
– Zostań!
Nie myśl, że wyjdziesz z tego domu choćby za próg! Nie wypuszczę
cię stąd! Jesteś tchórzem i uciekasz!
– Ja
tchórzem?! Ja?! A kto bez przerwy trząsł portkami, kiedy ja
narażałem się, by zdobyć leity na jedzenie? Kto panikował, że
mnie zabiją? Jakoś tchórzem nie byłem. – Rzucił bagaże na
niewielkie pojedyncze łoże. – Potrafiłem, wiem nieuczciwie, ale
potrafiłem zdobyć pieniądze, a ty siedziałeś na tyłku zamiast
szukać pracy!
– To
trzeba było siedzieć w domu z Kalem lub znaleźć coś uczciwego, a
nie mnie wypominać, że coś musiałeś robić! I nie mów, że
siedziałem bezczynnie! – W oczach Erkirana pojawiły się łzy. –
Chciałem coś zrobić. Ruszyć się stamtąd. Nie raz miałem pracę
na polach, ale musiałem ją porzucać, bo ty miałeś zlecenie od
tej swojej szajki. A kto uczył naszego brata, by był piśmienny,
kto gotował byś miał co jeść i nie mów, że to za leity, które
zdobyłeś, kto cerował ubrania, byś miał w czym chodzić, a ty
tego nie widzisz! – Po policzku Erkirana spłynęła pojedyncza
łza.
Leteno
podszedł do niego i starł mu ciepłą kroplę.
– Widzę.
Zawsze widziałem. Przepraszam. – Nie potrafił patrzeć na jego
łzy.
– Nie
odchodź.
– Muszę,
Erki.
– Nie. –
Pociągnął nosem.
Leteno nie
wiedział co robić, aby brat go puścił i nagle zdobył się na
jeden czyn, po którym był pewny, że zostanie wyrzucony za drzwi
zanim mrugnie. Położył Erkiranowi dłoń z tyłu głowy, by ją
przytrzymać, a drugą ręką złapał go za brodę i pochylił się
ku jego ustom łącząc je ze swoimi. Przesunął wargami po ustach
brata i westchnął zamykając oczy. Pierwszy i ostatni raz muskał
te usta, a potem odejdzie.
Erkiemu
serce prawie stanęło, kiedy Leteno go pocałował. Patrzył na
brata, którego twarz wyglądała jakby przeżywał najbardziej
wymarzoną sytuację i sam, będąc zaskoczony, że nie czuje
obrzydzenia, nie wyrywał się.
Leteno
powoli zatracał się w pocałunku mocniej wpijając się w usta
brata, a dłoń, którą trzymał brodę Erkirana przesunął na
szyję i ramię, a potem objął go ręką. Pogłębił pocałunek z
szybko bijącym sercem. Tylko raz. Zrobi to raz, dostanie w pysk i
odejdzie na zawsze.
Tak, tak, tak! Śniadanie zdecydowanie może zaczekać, zwłaszcza że wychodzę do pracy dopiero po 11 xD.
OdpowiedzUsuń1. Tak jest, Yav i Terrik muszą być razem. Tworzą piękną parę (nie tak piękną jak Aranel i Riven, ale też xD).
2. Hi-hi, więc nasze pięknowłose książątko nie jest takie całkiem bezbronne... Doskonale. I po raz kolejny brawo dla Rivena.
3. Buu, ja nie chcę, żeby Leto sobie poszedł! No chyba że znajdzie swoją druga połówkę i wróci :)
4. Tak jest, już Riven pokaże tym draniom, co potrafi... Czekam na to z niecierpliwością.
5. Ajj, a to się narobiło z Erkim i Leto...
I znów nie będę się mogła doczekać kolejnego rozdziału! Zwłaszcza że będę mogła go przeczytać dopiero wieczorem, bo rano prosto z domu jadę do pracy! xD Tak więc tylko jeszcze raz powiem - uwielbiam to opowiadanie.
Pozdrawiam
Och... Wyczuwam trojkacik! Cieszyloby mnie to. Uwielbiam takie sytuacje. *zboczona ja, hehe*
OdpowiedzUsuńCudowny rozdzial! Czekam na wiecej.
Pozdrawiam~!
Trzy razy pisałam już ten komentarz i nie mogę stworzyć nic normalnego ehhh... :/ Chciałam tylko powiedzieć że rozdział jak zwykle boski szczególnie akcja z Leteno i Erkim :) Pozdrawiam ewcia7640 ;)
OdpowiedzUsuńFajnie bybyło gdyby Leteno znalazł sobie drugą połówkę... ale tak też jest dobrze :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać rozmowy Terrika i Yava :D
Pozdrowienia i weny :D
wow sprawa między braćmi robi się coraz poważniejsza!
OdpowiedzUsuńnov25
Mój mózg właśnie wybuchł : OO
OdpowiedzUsuńUuuu będzie trójkąik ? Jestem ciekaw jak Erkiran zareaguje jak się dowie o uczuciach Asa do Let'a ;p
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością nakolejny rozdzial :)
Damiann
Choler...... Mam krwotok. Rany kocham tego bloga. Trójkąciki są eksra do tego bracia. Uchhhh.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że rozmowa pomiedzy Terrikiem i Yava przeminie dobrze.
:-D
Ehh. Chyba powinnam kończyć :-p
Ale przed tym Życze Ci dużo, oj bardzo dużo weny i chęci do pisania.
Choler...... Mam krwotok. Rany kocham tego bloga. Trójkąciki są eksra do tego bracia. Uchhhh.
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że rozmowa pomiedzy Terrikiem i Yava przeminie dobrze.
:-D
Ehh. Chyba powinnam kończyć :-p
Ale przed tym Życze Ci dużo, oj bardzo dużo weny i chęci do pisania.
O matko.. w ogóle nie tego się spodziewałam!!! :D Uwielbiam takie zakończenia... ale jak ja wytrzymam tydzień... ?! :P
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać tego jaki będzie ciąg dalszy ^^ Uuuuu...!!
.:Ta co buja w obłokach:.
To mnie kompletnie zaskoczyłaś!
OdpowiedzUsuńLeteno i Erki?
Aj dobrze że wtedy nie wszedł Asmand.
Normalnie nie wiem jakby zareagował na ich widok razem.
Aj aż jestem zaintrygowana dalszą częścią.
I to pogodzenie się Terricka z ukochanym.
Wspaniale opisałaś moment ich imtymności.
Widać było że tym dwóm niewiele trzeba do zgody.
No i na koniec jeszcze sielanka Aranela i Rivena.
Podobał mi się moment ich szkolenia i przyznam że brakuje mi ich.
Ale mam nadzieję że niedługo się pojawią.
Dzięki Tobie ten tydzień nie jest stracony.
Będę czekać na następny rozdział i jak zawsze życzę weny.
pozdrawiam serdecznie.
*q*
OdpowiedzUsuńJA CHCEM TRÓJKĄCIK!!!!!!! :*
hihihihi czy na pewno Galdon leżał, a Yav "ustawił się nad jego biodrami tyłem"? o_O? a czy Yav to nie Galdon?? a może to ja coś nie łapie w tej ich ekwilibrystyce =.='
OdpowiedzUsuńno ale co tam ... czepiać się nie będę :P
noooooo ale za to niecierpliwie czekać będę na rozwój "akcji" między Leteno i Erkim, bo mam nadzieje że spełnią się rojenia Asa hehehehe zboczuch ze mnie
Lalalulu;)
Hahaha, masakryczny błąd. Nie zauważyłam zamiany imion. Już poprawiłam, dzięki. :D
UsuńUh, a jednak trójkącik. nie spodziewałam się tego, albo po prostu nie chciałam. *-*
OdpowiedzUsuńAno czekam na więcej, i prooosze szybciej niż za tydzień
T-R-Ó-J-K-Ą-C-I-K *______* <3
OdpowiedzUsuńO bogowie... Co tu się dzieje! :D Nie wiem, czy mam dziwny punkt widzenia, ale zlała bym Asa za myślenie o trójkącie (okej, Erki czasami potrafi człowieka wkurzyć xP), ale widok... wyobraźnia posuwająca mi obraz braci jakoś... wcale nie sprawia, że bym ich od siebie oderwała. xD Baa, gdyby zauważyli nagle wchodzącego Asa, mogliby mu obydwoje nakazać palcem przyjście do nich. xD Oj wieem, dziwny ze mnie skrzat. ;P
OdpowiedzUsuńMam przeczytane wszystkie notki, ale zawsze telefon leżał mi daleko i nie mogłam skomentować (mam maila połączonego z telefonem - przychodzi mi na niego kod).
To zaczynamy:
"Czemu wcześniej nie zobaczył, jak piękne one są?" - uuu, oczka Leto są bardzo ładne, a ten jego uśmiech... mniam! xD Nie dziwię się Asowi, choć zdrada nie wypada. xP Tylko nie mów, że któryś zginie... Niee... Prawda?
"Ty mi tu nie skarbuj, Asmandzie!" - pazurki u Erkiego, he he. xD Nie wiem, dlaczego i może nie mam racji, ale właśnie od tego rozdziału Erki zaczął być taki... mniej rozważny, niż był wcześniej.
Och, i podobała mi się scena, gdy As ich przytulił... ;3 On to ma zdolność sklejania rodziny.Jak Sid w Epoce Lodowcowej. xD
"Niewielu mężczyzn potrafi przyznać się, że prawdziwie kocha, ale Riven do takich nie należał." - chyba jednak 'należał', bo wyszło na to, że nie potrafi przyznać się, że prawdziwie kocha. ;)
"Jeszcze brakuje byście, szanowni panowie, siedzieli w sypialni i osobiście nadzorowali ten stan rzeczy." - Ahahaha, Luanko, oni by padli na zawał, albo zalaliby się krwią z nosów. xD
"Odpiął klamrę przy szyi i idąc ku mężczyźnie zostawił materiał za sobą." - gorący widok. Czytając ostatnie słowa o chłopakach, pomyslałam: O nie... o... no nie, tym, który zgwałcił... był ojciec Terrika? O jaa..." Może nie mam racji, ale taka myśl silnie we mnie uderzyła i aż się otrząsnęłam.
"– Ale ja mogę żyć bez głębszych uniesień, ale trudno mi żyć bez brata." - i teraz mogę to napisać - Leto stał się moim ulubionym bohaterem tego opowiadania. :D Nawet wyprzedził Aranela, co myślałam, że będzie niemożliwe, a jednak Leto ciut się wybił. Jest mi jakoś tak... bliski sercu i strasznie go pokochałam przez ostatnie nawiązania i częste wpisy o nim ;3 I Leto... jego słowa, to jak wołanie - błagam, zaakceptuj mnie.
*___* I całus ;3 Który podobał się Erkiemu - i tutaj znów czas na ogłoszenie - tym, że Erki nie odepchnął Leto nabił kilka utraconych plusów. xD I to nie tak, że mam dzikie żądze, czy coś. Po prostu... to wydaje mi się takie... właściwe? Nie wiem, jak to nazwać. Leto jest teraz taki fajowy! xD Nie wiem, dlaczego, wiedząc, jak wygląda, wyobrażałam go sobie jako starszego i mrukliwego, a teraz... głęboka, piękna postać. W ogóle zainteresowałaś mnie nim straszliwie, bo myślałam, że będzie poboczny - pomimo, iż jest przecież w Postaciach. Hehe, może źle to odbiorę, ale czasami, pisząc i tworząc jakąś parę, nagle mam ochotę zmienić temu komuś partnera, bo poboczna postać staje się naprawdę cudowna. I teraz... (zakładając zbroję ochronną) z ciężkim, ale szczerym sercem oddałabym Leto w ręce Asa, a Erkiego... hm... no dała im jako przystawkę. Przepraszam, jeśli urażę tym powyższym stwierdzeniem (Erki nadal jest kochany!), ale naprawdę Leto stał się ekstremalnie boski. xDD
0.0
OdpowiedzUsuńEeeeeeeee......dooobraaa..........CO?! Erki całuję się z...Letenem?! 0.o
Uwaga, bo jeszcze bd, że Asmand przyjdzie......i bd klops. ._.
Dobra mniejsza z tym. Baaaardzo się ciesze z tego, że Yav pogodził się z Terrikiem :3 To ich spotkanie było takie..........SWEET! *.*
Ehhh....znów tydzień czekania na nexst rozdział ;c ale i tak jest dobrze. Ja nie potrafię z sb wykrzesać następnego rozdziału w swoim opowiadaniu =,= Do tego dochodzi brak czasu.....yhh...-_-
Pozostało mi życzyć ci dużo weny i szczęścia :) pozdrawiam ;*
Nie potrafię skleić żadnego, konstruktywnego komentarza, więc powiem tylko tyle, że scena na końcu niemniej mnie... Zaskoczyła. Leteno całujący się z bratem? A, jakby tak Asmand wszedł teraz do pomieszczenia byłoby niezłe zamieszanie choć... Mogliby stworzyć całkiem ładny trójkącik : D
OdpowiedzUsuńAranel i Riven są przesłodcy~! Riven świetnie pomaga Aranelowi w dokształtowaniu swoich umiejętności w walce. To jest milusie c:
Jednakże... Yavetill'a i Terrika nic nie pobije. Ta scena w jeziorze była... Obłędna i ekscytująca~! Poprostu... Majstersztyk~! Czekam, na to, co Terrik chce przekazać Galdorowi c:
Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na następny rozdział,
Kimi~
Zrobię coś, czego robić nie powinnam a mianowicie bedę piszczeć: TRÓJKĄCIK TRÓJKĄCIK, CHCĘ TRÓJKĄCIK, Z BRACISZKAMI I TYM ZABIJAKĄ.
OdpowiedzUsuńO tak, to bd coś, coś co mnie kręci. łuchu. Szkoda, ze to nie bliźniacy, to dopiero byłby odlot, taki trójkąt, że łocho cho!
Wybacz, ale po tej części nic innego mi już we łbie nie siedzi
Niesamowite... Rozważałam taką opcję ale kurcze... Nie sądziłam, że ty na prawdę to zrobisz. Końcówką zaskoczyłaś mnie niesamowicie! Co do naszego hrabi i pana dowódcy dobrze że wstępnie się pogodzili. Są zbyt dobrą parą, żeby po takiej wymianie zdań wszystko zostawić. Książęta się kochają... I bardzo dobrze! W końcu nie siedzę przed komputerem pożerając tekst oczyma, bez mamrotania pod nosem "no weźcie w końcu bądźcie ze sobą" albo "no widać jak się kochają... Tylko niech coś w końcu zrobią!" X'D. Lubię twoje twory i to mi nigdy nie przejdzie :) Mało komentuję, wiem ale wiedz, że gdzieś tam jest osóbka, która czytając twoje dziełka ma ogromny uśmiech na twarzy i nawet zły dzień nie jest stracony ;) Dużo, dużo weny! PS:(jestem strasznie ciekawa czy relację Asmanda z braćmi rozegrasz tak jak myślę... :) )
OdpowiedzUsuńN~
Witam,
OdpowiedzUsuńTerrik się nie pomylił znalazł Yava właśnie w tym miejscu, o którym pomyślał.... oby to co się stało, zostało tylko takim nieporozumieniem i wszystko u nich wróciło do normy.... Riven przekonał się, że Arranel potrafi sobie nieźle radzić... niech Letano się nie wyprowadza... Asmandzie gdzie jesteś aby wybić mu ten głupi pomysł z głowy.... ciekawe jak zareaguje Erki, może go nie odepchnie....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kochana autorko,
OdpowiedzUsuńkiedy pojawi się rozdział?
Może być niesprawdzony, byle był...
OdpowiedzUsuńRozdział będzie, ale wieczorem dopiero.
OdpowiedzUsuńA praca donowa czeka na biurku, ale 7 przystojnych mężczyzn i ich losy są ważniejsze co nie?
OdpowiedzUsuń