Rozdział niesprawdzony.
Z duszą na
ramieniu biegł ku przeklętej gospodzie ledwie powstrzymując łzy.
Nie chciał go stracić. Nie Letena. Oskarżał siebie, że chwilę
wcześniej chciał wymówić słowa „nie chcę go więcej widzieć,
dla mnie umarł”, lecz teraz cofał tamte myśli. Leteno musiał
żyć, być z nim. Był jego kawałkiem duszy, serca. Jego
uzupełnieniem. Słyszał, że As biegnie za nim. Z Kalem został
Magila, jakoś wyczuwał, że mógł zostawić braciszka pod opieką
tego człowieka.
Dopadł
drzwi tawerny i wpadł tam niczym huragan. Od razu w oczy rzuciło mu
się zbiegowisko ludzi. Stali nad kimś kto leżał na podłodze
zrobionej z drewnianych desek. Zauważył stojącą wśród ludzi
Harinę, właścicielkę tego przybytku pijaństwa i rozpusty.
Podszedł do niej i pociągnął ją za rękaw sukni.
– Pani,
Harino.
– Och,
chłopcze jesteś. Twój brat... – mówiła coś dalej, ale Erki
jej nie słuchał. Ujrzał brata leżącego na deskach i przypadł do
niego.
– Leto,
braciszku. – Położył rękę w miejscu serca i odetchnął z
ulgi. Brat żył i wtedy po policzkach młodszego z Ladrimów
popłynęły łzy, jakby z ulgi. – Leto! – Chłopak się
poruszył.
– Twój
brat został uderzony kuflem w głowę. Krwawi potrzebuje medyka –
Hadrina położyła mu rękę na ramieniu. – Posłałam Magilę do
ciebie, bo pomimo że to pijaczyna można mu ufać.
– On,
powiedział, że Leteno zabito.
– Co
powiedział?! Już ja mu wpieprzę jak go tylko zobaczę. Miał tylko
powiedzieć, że Leteno jest ranny. Co za chłop. – Pokiwała z
dezaprobatą głową.
– As,
pomożesz mi wziąć go do domu? - Erkiran popatrzył z błaganiem w
oczach na partnera.
Stojący
obok Asmand skinął głową. Gdy tu wszedł gapie rozstąpili się
zostawiając mu wolną przestrzeń, jakby wysyłał aurę
niebezpieczeństwa lub mówił, że ten kto wejdzie mu w drogę na
zawsze to zapamięta.
– Powinniśmy
wziąć go do medyka – powiedział pochylając się. Z głowy
Leteno kapała krew, ale nic sobie z tego nie robił. W swoim życiu
widział wiele krwi. Wsunął rękę pod plecy chłopaka.
– Tu nie
ma medyka. Jest noc. Nikogo nie znajdziemy. Wiem, jak się nim zająć.
Nieraz obrywał. A jak dojdzie do siebie, to opowie co się stało. –
Zaczynał obwiniać siebie, że brat tu jest. Gdyby go nie wyrzucił
nic by się nie stało.
Leteno
znalazł się w ramionach Asmanda i coś zamruczał kładąc głowę
na ramieniu mężczyzny przy czym wtulił nos w jego szyję. Delreth
spojrzał po wszystkich i ponownie ludzie, niezależnie kim byli,
zrobili mu przejście
Erki
przykładał ścierkę, którą zabrał karczmarce, do czoła brata i
razem opuścili to miejsce.
*~~*~~*
Błogość,
ciepło to były pierwsze odczucia Aranela po tym jak zaczął się
budzić. Kolejnym było drugie ciało bardzo blisko niego, obejmowały
go ręce męża. Powróciły wstydliwe, ale i pobudzające
wspomnienia. Tej nocy stało się tak wiele w strefie cielesnej i
uczuciowej. Nie miał wątpliwości, że sama myśl o Rivenie
sprawiała, że jego serce szalało i czuł wielkie szczęście.
Przysunął nos do szyi męża znajdując w takim uścisku ukojenie i
radość. Chciał być blisko niego.
– Obudziłeś
się? – zapytał Riven. Z przyjemnością obserwował męża i nie
miał wątpliwości, że pragnie to robić zawsze. Patrzeć na niego,
kochać się z nim i trwać przy jego boku. Jak mógł z początku
ich związku go nie chcieć? Cóż, wtedy był inną osobą.
Nareszcie dorósł do związku i nie obchodziło go, że dzielił
życie z mężczyzną.
– Mhm –
zamruczał Aranel.
– Jak się
czujesz? – Pogłaskał go po plecach i zjechał ręką w pobliże
pośladka.
– Dobrze.
– Przytulił się bardziej zawstydzony. – Późno już?
– W
pałacu dawno zjedli śniadanie, czyli późno. Co, niestety,
oznacza, że będę musiał iść do swoich obowiązków. – Nie
chciał się z nim rozstawać. Pocałował go w czubek głowy.
– Muszę
wziąć kąpiel. – Czuł wilgoć między pośladkami.
– Pomogę
ci.
– Nie.
Wybacz, ale... – Nie chciał robić porannych ablucji, kiedy mąż
byłby obok. Poza tym miał pełen pęcherz.
Riven miał
ochotę się zaśmiać, ale powstrzymał się. Rozczulało go
zawstydzenie męża. On Riven Saeros wpadał w sieć uczuć w
stosunku do Aranela. Co tam, wpadł na dobre i wiedział to
doskonale. Czuł się jakby miał naście wiosen i po raz pierwszy
odkrył miłosne zauroczenia, ale teraz to było coś więcej.
– To
pozwól, że przygotuję ci kąpiel, a potem wezwę Agathe i pomoże
ci w ubraniu się. I nie wstydź się, bo spłoniesz, a chcę cię
mieć długo przy sobie. Chociaż, w nocy płonąłeś i bardzo mi
się to podobało – wyszeptał mu do ucha.
– Ri,
przestań.
– Ri,
podoba mi się. To co przygotuję kąpiel, zgoda?
Aranel
pokiwał głową i z żalem pożegnał ciepłe ramiona męża, kiedy
ten wstał, by udać się do łaźni. Młodzieniec pozostając sam,
uśmiechnął się do siebie szeroko. Naprawdę był szczęśliwy. I
jeszcze wiele razy w ciągu tego dnia o tym pomyśli.
*~~*~~*
Erkiran
siedział przy bracie i zmienił mu kompres. Leteno budził się
kilka razy, ale zaraz zasypiał. Z rany już nie lała się krew, a
Asmand musiał wyjąć chłopakowi szkło pochodzące z kufla.
Uderzenie było silne, ale Leteno nie jedno przetrwał.
– Po co
tam poszedłeś?
– Jak
dojdzie do siebie, to powie – szepnął Asmand.
– Mówicie
za głośno. – Leteno otworzył oczy i ujrzał jak przez mgłę
rozmawiających mężczyzn. Wzrok dopiero po chwili się wyostrzył.
– Co się stało?
– To ty
nam powinieneś powiedzieć co się stało. Tylko jak zaczniesz, nie
waż się zasypiać. – Erki starał się panować nad swoim głosem
inaczej już by na niego wrzeszczał. – Po co tam poszedłeś?
– Żeby
zapomnieć. Harina ma dobre napitki. – Próbował dotknąć czoła,
ale Erki palnął go w rękę dając znak, by tego nie robił. –
Nie moja wina, że jakiś człowiek przyczepił się mnie i chciał
leitów. Nie dałem mu ich i o to skutki tego. – Kłamał. Tak
naprawdę poszedł tam po coś innego. I oberwał z innego powodu.
Wyrazistość wspomnień uderzyła w niego.
Zamówił
piwo ignorując męską prostytutkę i rozejrzał się gdzie mógłby
usiąść albo z kimś porozmawiać. Tawerna pękała w szwach jak
każdej nocy. Ludzie narzekali, że nie mają za co jeść, ale na
mocne napitki leitów starczało. Ujrzał Magilę siedzącego na
jednej z licznych ław. Jak zawsze pijaczyna zajmował jeden stolik i
niewielu się wpraszało do towarzystwa. Każdy wiedział, że bez
piwa miejsca wolnego nie ma. Zamówił, więc dodatkowy trunek z
myślą udania się na rozmowę. Magila powie wszystko za perłowy
napój, chociaż nie od razu. Czasem trzeba było spotkać się z nim
kilka razy, aby czegoś się dowiedzieć. Gdy miał już w dłoniach
pełne kufle przedostał się przez tłum i przysiadł się do
stolika, jaki zawsze mężczyzna zajmował.
– Dla
ciebie. – Postawił przed nim piwsko.
– Nie
mów, że ze szczerego serca to dajesz. Nie jestem przekupny. –
Mimo swoich słów od razu wlał w siebie połowę napitku.
– Ty
jako jedyny wiesz co się w tej dzielnicy dzieje. Pamiętasz naszą
rozmowę? Pytałem o zabójców moich rodziców.
– Nie
mieszam się w to chłopcze. Nie moja sprawa. Powinieneś to
zostawić! – Odstawił kufel i wstał chcąc odejść. Pochylił
się jeszcze nad nim dodając: – Co zrobisz jak znajdziesz tych
morderców? Nie ma tu straży. Nic im nie grozi. Zabijesz ich?
Zauważ, że oni mogą to z tobą zrobić pierwsi. Twój ojciec umiał
walczyć, a co się z nim stało? – Wyglądał i mówił nad wyraz
trzeźwo.
– Wiesz
kim oni są?
– Nie,
a nawet jakbym wiedział, to bym milczał. Jeszcze moja skóra mi
miła, Leteno. – Odszedł w stronę baru i tam usiadł.
Leteno
upił łyk piwa nie tracąc nadziei na zdobycie swego celu. Wiedział,
że jest uparty, wręcz można by nazwać to chorobą, ale nic nie
mógł na to poradzić. Żył tym. Zabije ich lub sam zginie.
– Gówniarzu,
słyszałem, że czegoś szukasz. – Przy stole pojawił się
olbrzymi mężczyzna z szerokimi ramionami i zarostem na twarzy.
Leteno nie raz widział go grającego w pokera. Nigdy nie zbliżał
się do graczy, wyglądali na takich co to mogą oskarżyć nowego w
ich pobliżu o kradzież ich cennych wygranych.
– Nie
wiem co słyszałeś. – Starał się wyglądać na pewnego siebie.
– Widziałem
cię tu nie raz. Chodzisz i rozglądasz się. Podsłuchujesz. Czego
chcesz? – Usiadł naprzeciw niego.
– Rok
temu mój ojciec i macocha zostali zamordowani niedaleko od swego
domu. Chcę wiedzieć kto ich zabił i dlaczego? – pytał teraz
otwarcie. Najwyżej się w coś wpakuje. Zresztą teraz, kiedy nawet
jego brat wiedział jak chorym jest człowiekiem z tymi swoimi
uczuciami, nie miał nic do stracenia.
– Ty
jesteś Ladrima – stwierdził przybysz. – Słyszałem o tamtym
niecnym czynie. Podobno chciano zgwałcić kobietę. – Mężczyzna
potarł się po brodzie. – Tylko tyle wiem. Chyba, że
zapłacisz...
– Slotan,
nie masz czasem za długiego jęzora?! – Z drugiego końca sali
zawołał olbrzyma, jakiś niepozorny człowieczek. Bywalcy tawerny
nie zwracali uwagi na nich, każdy był zajęty swoimi sprawami. Nikt
nie chciał się mieszać w czyjesz życie. Tutaj nigdy nie wiadomo,
kiedy mogło ono zostać stracone.
– Stary,
pogadać nie można?
– Znam
cię. Szukasz zarobku. Wracaj tutaj, rozgrywamy kolejną partię.
Leteno
widział, że liliput się denerwował, więc zapytał olbrzyma:
– Czy
on ma coś z tym wspólnego? Z zabójstwem?
– Hahahaha.
– Zaśmiał się mężczyzna. – Za dużo pytasz, gówniarzu. –
Olbrzym wstał biorąc pusty kufel Letena i przechodząc obok niego
uderzył chłopaka w głowę. Ladrima nie zdążył zareagować na
uderzenie. Cios jaki mu zadano nie pozwolił mu utrzymać równowagi
na ławie przez co wychylił się do tyłu i upadł pod nogi jakiejś
kobiety, a może mężczyzny. Tego momentu nie pamiętał dokładnie.
Jedynie słyszał zatarte słowa ludzi i widział kogoś kto się nad
nim pochylał, a potem nie było już nic.
Za dużo
pytał i oberwał. To było ostrzeżenie, a to znaczyło, że był
blisko. Wystarczyło, że ostatnio zaczął naciskać na siebie i
innych, a nie siedział i po cichu szukał sprawców, i już na coś
trafił. Nie mógł tego powiedzieć Erkiranowi, ponieważ bał się
o niego.
– Cała
historia. Złodziej chciał okraść złodzieja.
– Erki
idź bratu zrobić coś do picia – poprosił Asmand. Nie wierzył
Leteno. I gdy Erki wyszedł złapał leżącego chłopaka za szyję i
nachylił się nad nim. – Wiem, że kłamiesz. Wyślę twego brata,
by poszedł do waszej sąsiadki po Kala, a sami porozmawiamy.
– Porozmawiamy
– wystękał Leto. – o ile mi pomożesz.
– Jak
chcesz znaleźć zabójców działaj roztropnie.
– Działałem
roztropnie i nic z tego.
– Ale
teraz założę się, że wszystko psujesz. Brak ci cierpliwości.
Pewnie teraz to co robisz wygląda jakbyś stanął na środku miasta
i krzyczał, kogo szukasz i co chcesz zrobić. Do tego trzeba mieć
klasę. – Puścił go. – Pomogę ci, nie mogę pozwolić, aby cię
zabito. Erki, by tego nie przeżył.
– Nienawidzi
mnie ,miałby moją osobę z głowy.
– Kocha
cię. Po prostu zdenerwował się – rzekł Asmand przyglądając
się chłopakowi. Zatrzymał wzrok na tatuażu skorpiona. Znaku
przynależności do szajki złodziei. Przesunął wzrokiem po jego
szyi, ustach i zatrzymał na wpatrujących się w niego oczach. Czemu
wcześniej nie zobaczył, jak piękne one są? – Boi się, że
straci brata przez te uczucia.
– Tak
boję się, ale nadal nie akceptuję tego co on czuje, jednak nie
chcę by mu się coś stało. – Erki przyniósł herbatę. Czuł
jaki jest słaby, ale nie dawał tego po sobie poznać. – Trzymaj.
Leteno
uniósł się trochę i odebrał napój. Zignorował ból głowy.
– Dziękuję.
– Nie
dziękuj tylko pij. Dodałem ziół. Są przeciwbólowe. Teraz powie
mi któryś co przede mną ukrywacie? – Położył ręce na
biodrach. Nie był ślepy i głuchy. Słyszał ich szepty. Nie
okłamią go i nie nazwą głupcem!
*~~*~~*
– Wydajesz
się promienieć, książę.
– To, aż
tak widać, Haialdarze?
– Zawsze
potrafię rozpoznać szczęśliwego człowieka.
Szli z
ogrodu do pracowni zielarza. Aranel czuł się wspaniale, a kolejna
rozmowa z tym mężczyzną, którego naprawdę zaczynał traktować
jak ojca, wpływała pozytywnie na wszystko. Mógłby innych
obdzielać radością.
– Bo tak
jest. Obudziłem się dzisiaj i uznałem, że świat jest piękny.
Nie ma sensu się zamartwiać.
– Kiedy
ma się przy boku księcia Saerosa tym bardziej, zgadłem? –
Mężczyzna zerknął na księcia Adantina.
– Jak
mówiłeś miłość przychodzi z czasem.
– To
dobrze mój książę. Bardzo dobrze, że do ciebie przyszła tak
szybko. Ale jak widzę twój przyjaciel nie podziela takiej radości.
– O kim
mówisz, Haialdarze?
– Hrabia
Melisi idzie krużgankiem i nie wygląda na osobę, z której tryska
szczęście.
Aranel
zaniepokoił się. Co mogło się stać?
– Gdzie
on jest?
– Zaraz
do nas dotrze.
Rzeczywiście
kroki mężczyzny zbliżały się do nich. Adantin mógł od razu
rozpoznać, że zawsze pewnie stawiane kroki się zmieniły. Terrik
bardziej sunął stopami po kamiennej podłodze niż szedł.
– Terrik?
– Aranelu,
miło cię widzieć.
– Stało
się coś? – zapytał książę. Terrik mu ostatnio bardzo pomógł,
więc on teraz nie zamierzał pozostać obojętny na problemy
przyjaciela.
– Nie,
dlaczego pytasz? – Stało się Yavetil go zostawił. Właśnie
wrócił z koszar i okazało się, że były kochanek poprosił u
króla o wolne dni i zniknął. Jak w takim razie on mógł z nim
porozmawiać, kiedy nie mógł go znaleźć.
– To, że
nie widzę, nie znaczy, że nie mam pojęcia o twoim stanie,
przyjacielu. – Aranel zbliżył się do mężczyzny i wyciągnął
dłoń. – Pozwól mi cię zobaczyć.
– To ja
pójdę do swoich zajęć. – Haialdar się pokłonił, bo chociaż
gdy był z księciem sam na sam nie musiał tego robić, tak w
obecności innych, był wręcz zmuszony do zachowania etykiety.
– Dobrze
i wybacz, że ci dziś nie pomogę.
– Wszystko
w porządku, panie. – Zielarz udał się w kierunku swej pracowni
zostawiając młodych mężczyzn samych.
– Terrik,
mogę?
– Tak. –
Chwycił jego dłoń i położył sobie na policzku. Palce Aranela
przesunęły się po nim i skierowały ku górze.
– Masz
zmarszczone brwi. Napięte mięśnie. I ty mówisz, że nic się nie
dzieje?
– Yav,
mnie zostawił. Pewne rzeczy źle zrozumiał, myśli, że go nie
chcę.
– Dlaczego
tak sądzi?
– Mówiłem
ci, co mi zrobiono, gdy miałem kilkanaście wiosen.
– Ale on
o tym wiedział. Czyżby to zaczęło mu przeszkadzać. – Oparł
obie dłonie na swoim kiju.
– Tak,
wiedział i nie o to chodzi, są rzeczy których się wstydzę w
związku z tym.
– Powiesz
mi?
– Wybacz,
ale na razie tylko Yavetilowi wyznam prawdę. Muszę go znaleźć.
Dlatego ty wracaj do zielarza. A ja postaram się wszystko naprawić.
– Nie czekał, aż Aranel coś powie, tylko wyruszył na
poszukiwania Dante Elesnara. On musi wiedzieć, gdzie jest Galdor.
Minął dwa
inne korytarze i wspiął się na piętro na którym znajdowały się
komnaty księżniczki Naeli i jej małżonka. Jak Yav mógł
pomyśleć, że on go nie chce, ponieważ jest żołnierzem? Sama
księżniczka poślubiła żołnierza. Nie wstydził się go. Kochał
Yava całym sercem. Oddałby za niego życie. Zapukał do drzwi, a te
po chwili oczekiwania otworzyły się.
– Terrik?
– Witaj,
Naelo szukam twego męża.
– Wejdź.
– Zaprosiła go do środka.
Dante
wyszedł z drugiej części komnat i w pierwszej chwili uśmiechnął
się na widok hrabiego, ale szybko ujrzał jego wygląd. Zazwyczaj
pięknie spięte włosy były rozpuszczone i jakby nieuczesane, a
ubranie również nie prezentowało się elegancko.
– Co się
stało?
– Już
kolejny raz dzisiaj ktoś się o to mnie pyta. Aż tak widać, że
coś jest nie tak?
– Widać.
– Dante zawsze mówił wprost.
– Szukam
Galdora.
– Pokłóciliście
się? – zapytała Naela. – Widziałam go o świcie. Udał się do
mego ojca i poprosił o wolne dni.
– Wiem,
mówili mi to w koszarach, ale nie wiem gdzie się udał. Dante,
wiem, że Yavetil często powierzał ci swoje sekrety. Mówił gdzie
wyjeżdża, abyś w razie czego mógł go znaleźć. Muszę z nim
porozmawiać. Martwię się. Powiedz gdzie on jest?
– Nie
wiem. Wyjechał z rana. Nie zabrał wielu rzeczy, to wróci.
– Wiem,
że nie zabrał. Wiem, że wróci, ale kiedy o to jest pytanie. –
Nie mógł czekać. Nie chciał. – Nawet maść zostawił, a ta
przeklęta blizna nieraz dawała o sobie znać. – Wyobrażał
sobie, jak ukochany zwija się z bólu, a on nie mógł nic poradzić.
I wszystko przez to, że myślał o sobie, o tym co Yav o nim
pomyśli. – Nic, będę go szukał, aż znajdę. Popytam jeszcze.
– Terrik,
nie wiem co się wydarzyło, ale zawsze możesz z nami porozmawiać.
Jesteś dla mnie jak brat – powiedziała księżniczka. Smutek w
jego głosie ją bolał.
– Dziękuję,
Naelo. Chociaż jest ktoś kto może mi doradzić. – Riven wiedział
o nim wszystko. Aranel był dobry i kochany, ale pewnie nic nie
poradziłby na to. I jak miał jemu powiedzieć całą prawdę
związaną z mężczyzną, który go zgwałcił? Aranel sądzi, że
Terrik jest bez skazy, a miał ją wielką i teraz była przeszkodą
w ślubie. Pożegnał się z młodym małżeństwem zwracając uwagę,
że księżniczka szczególnie trzymała ręce na brzuchu. Tak jak
robiła to nie jedna kobieta, kiedy była przy nadziei. Uśmiechnąłby
się na tę myśl, ale powód zmartwienia przygniatał go do ziemi i
coraz bardziej czynił w jego sercu pustkę. Niewiele czasu był bez
Galodora, a już tracił całą swą radość, co jak będzie musiał
bez niego trwać do końca życia? I jeszcze go widywać w pałacu, a
nie móc z nim być? Tego nie przetrwa.
*~~*~~*
– Mój
brat chyba za bardzo uderzył się w głowę i nie pamięta, jak
mówiłem, że chcę się stąd wyprowadzić i, aby nie szukał tych
morderców. I jeszcze ciebie w to wciąga – warczał Erkiran. Może
i był delikatnym chłopakiem, ale potrafił pokazać pazury. – I
nie powiedzielibyście mi, gdybym nie zorientował się, że coś
przede mną ukrywacie.
– Skarbie,
może byś poszedł po Kala...
– Ty mi
tu nie skarbuj, Asmandzie! Dlaczego nie rozumiecie, że się o was
boję?! Nie rób takiej miny Leto. O ciebie też, ale nie myśl, że
nagle zapomniałem jaki masz do mnie stosunek.
– Nie
mam. Powiedziałem ci, że...
– Milcz.
– Uniósł rękę w geście uciszenia brata. – Jesteś moim
bratem. Zawsze nim będziesz, ale nigdy nie zaakceptuję tych nie
braterskich uczuć do mnie. Ale jestem mężczyzną i dam sobie z tym
radę, bo mamy w sobie tę samą krew, nie ważne, że mieliśmy inne
matki. Tylko nie próbuj mnie uwodzić, bo strzelę w twarz. A ty –
wskazał palcem Delretha – nie planuj z moim bratem tak
niebezpiecznych rzeczy. Chcę byś od teraz miał czyste konto.
Książę się tym zajął, wiem to ponieważ pisał w liście o tym.
Wpakuj się w coś, a nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
– Erki,
zrozum twojego brata. – Asmand położył ręce na ramionach
młodego kochanka. – On tym żyje. Ma swój cel. Pragnie, by ci co
odebrali wam rodzinę ponieśli karę. Nikt nie planuje nikogo
zabijać. Dowiemy się tylko kto to jest i doniesiemy księciu.
Powiemy też co tu się dzieje. Widać król nie wie jak żyją
ludzie.
– Nie
rozumiesz. Ja chcę by tamci ponieśli karę, ale każde takie
poszukiwania sprowadzają tylko nieszczęścia. Straciłem rodziców,
nie chcę stracić jego i teraz ciebie.
– Kochanie,
nic się nam nie stanie. Tym bardziej, że wiem co robić i pamiętaj
nie jestem zwykłym człowiekiem.
– Tak,
jednym ciosem potrafisz posiekać ciało na kawałki i zabić kilku
ludzi. Bardzo pochlebne – prychnął Erki i odsunął się.
Dlaczego oni go nie rozumieli? – Ja chcę w końcu żyć normalnie.
Wreszcie zapomnieć, a ty Leto od roku mi na to nie pozwalasz! – Z
oczu popłynęły mu łzy. – Wciąż tylko się narażasz i
chciałeś zostawić mnie samego z Kalem. W każdej chwili ktoś mógł
cię złapać przy kradzieży. Ciągle myślisz tylko o sobie! O tym
czego ty chcesz! Bo ty chcesz odnaleźć morderców! – Otarł łzy.
Patrzył na siedzącego brata z wściekłością i bólem. – A nie
myślisz, że odnajdziesz ich i mogą cię zabić. Mówisz, że co z
tego jak to zrobią? A z tego, że mnie i Kalowi serce pęknie,
głupku!
– Tak
mówiłem ze względu na moje chore uczucia. – Podniósł się z
trudem. Asmand nie wtrącał się do nich. – Co ci po takim bracie
jak ja?
– Co? Ty
jesteś głupi. Wiem co dziś powiedziałem, ale przeżyłem szok,
lecz wiadomość, że cię zabili uzmysłowiła mi, iż jesteś moją
jedyną rodziną i kocham cię. Przestraszyłem się, że straciłem
brata przez moje słowa.
– Erki,
nigdy mnie nie stracisz. I powiedziałem, że od lat to tłumię i
będę nadal to robił. Nienawidzę siebie za to, co czuję, ale nie
potrafię nic z tym zrobić. Jesteś dla mnie ważny podwójnie. I
jest dla mnie ważna kara dla tych ludzi. Zrozum jestem już blisko
ich odnalezienia, ale jak teraz powiesz bym to zakończył zrobię
to.
Erki
przesunął po nim oczami, a potem przeniósł wzrok na Asmanda.
Odetchnłą kilka razy głeboko.
– Obiecacie
mi, że przeżyjecie?
– Skarbie
zawsze do ciebie wrócę. – Asmand przyciągnął Erkirana do
siebie i zamknął w swoich ramionach. Ujrzał jak Leteno chce odejść
ukrywając smutek na twarzy, więc złapał go za szeroki rękaw
koszuli i chłopak znalazł się przy nim. – Nigdzie nie pójdziesz.
– Objął obu braci. Już układał w głowie ich przyszłe życie
w nowym domu oraz plan jak znaleźć morderców ich rodziców.
Erki
westchnął ciężko wtulając nos w ramię kochanka. I nawet brat
będący tak blisko mu nie przeszkadzał. Teraz nie obchodziło go
nic poza tym, żeby wszystko się ułożyło.
*~~*~~*
Riven
słuchał przyjaciela i nie wierzył w jego głupotę i jeszcze
większą głupotę Galdora. Milczał pozwalając zdenerwowanemu
mężczyźnie dokończyć monolog.
– Teraz
już wiesz, że ukrywanie prawdy wyszło na złe – zabrał głos,
kiedy usta Terrika zamknęły się w milczeniu. – Nie będę dawał
ci rad, gdyż sam nie postępowałem dobrze w stosunku do Aranela.
Jedynie co, to myśl, gdzie Galdor może być. Znasz go lepiej ode
mnie. Na pewno są miejsca, gdzie mógł pojechać.
– Nie
wiem. Mam mętlik w głowie. – Usiadł na wyściełanym czerwonym
materiałem krześle, ale szybko wstał i zaczął chodzić po
komnacie jaka służyła za gabinet przyjaciela.
– To się
uspokój. Zachowujesz się jak porzucona niewiasta. Jesteś mężczyzną
i tak się zachowuj.
– Ciekawe
co ty byś robił, gdyby chodziło o Aranela. Usiadłbyś spokojnie i
czekał? – Wiedział, że Riven kocha Aranela. Wystarczył mu jeden
rzut oka na niego, kiedy tu wszedł.
– Nie.
– To nie
pouczaj mnie! On sądzi, że go nie chcę.
– Terrik,
opanuj się! Rozumiem twoje zdenerwowanie, obawy, ale będąc tak
roztrzęsiony nic nie zdziałasz. Ręce ci się trzęsą. Obiecuję
popytać strażników, gdzie się ich dowódca udał.
– Pytałem.
– To
tylko ty możesz wiedzieć, gdzie on jest. Gdybym ja uciekł od
Aranela to udałbym się tam, gdzie, by mnie odnalazł. Poza tym on
wróci. Może cierpliwie poczekaj.
Terrik
odetchnął ciężko. Zdawał sobie sprawę ze swego infantylnego
zachowania. Riven miał rację musi się uspokoić i pomyśleć.
– Dobrze,
tak trzymaj. Teraz udaj się do swojej komnaty i odpocznij. Jak nie
zrobisz tego z własnej woli udam się do medyka po lek na sen.
Wyglądasz strasznie. Jesteś niewyspany, zmęczony. On nie chce po
powrocie zobaczyć cienia.
– Riven
ma rację Terriku. – W drzwiach stanął Aranel wraz z Agathe. –
Wybaczcie nie chciałem wam przeszkadzać. Nie słyszeliście jak
pukam.
– Kochanie,
ty nigdy nie musisz pukać. – Riven oderwał się od biurka, o
które się opierał, i podszedł do męża. Ucałował go w skroń.
– Agathe,
pokazała mi gdzie masz gabinet.
– Dobrze
zrobiła. Jak skończę wybierzemy się na przejażdżkę.
– Chętnie
– odpowiedział radośnie książę Adantin. Ostatnio jeździł w
towarzystwie Naeli, ale z Rivenem było cudowniej to robić.
Terrik
patrzył na nich i cieszył się, że w końcu ci dwaj byli razem, i
teraz nadeszła jego kolej, by naprawić to, co przez lata działało
bez skazy. Pełen smutku ominął ich i jak obiecał udał się na
spoczynek. O ile zaśnie bez owiniętych wokół niego ramion
narzeczonego. I z przytłaczającymi myślami. Wsunął dłoń w
kieszeń szaty jaką miał na sobie i ścisnął pierścień. Chciał,
by ten wrócił na palec Yavetila. Postara się o to, aby tak się
stało.
Biedny Terrik tak cierpi przez własną głupotę, ciekawe co ukrywa przed Yavetilem ;/ Ulżyło mi że Leteno jednak żyje bo Eriki by się załamał. A teraz dochodzą mu nowe zmartwienia :( Riven z Aranelem wreszcie są szczęśliwi przynajmniej oni, należało im się troche szczęścia :) Czekam już z niecierpliwością na następny rozdział ewcia7640 ;D
OdpowiedzUsuńBoże.. nawet nie wiesz jak ja przeżywałam przez tydzień wszystko co się wydarzyło w poprzednim rozdziale! :O Od 8 rano odświeżałam stronę, oczekując na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietny :3 I już wszystko prawie jest dobrze :D
~Sue-chan
Jestem straaaaaaaasznie ciekawa, co takiego ukrywa Terrik? Mam nadzieję, że wyjaśnisz to w przyszłym tygodniu, Luano c:
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Leteno nic się nie stało, jednakże martwi mnie ich postanowienie, o odnalezieniu zabójców ich rodziców D: Niemniej jednal mam nadzieję, że wszystko się ułoży c: A Erki rzeczywiście, gdy chce, umie pokazać pazurki xD
Martwi mnie cała sprawa z Terrik'iem i Yavetill'em. Czy Yav mu wybaczy, a i Terrik wszystko mu wyjaśni i czy znów będą razem? Pytania się nasuwają same, a na odpowiedzi trzeba czekać do, mam nadzieję, przyszłego tygodnia c:
Mówiłam już jaką uroczą i słodką parę tworzy Aranel z Riven'em? Nie? To teraz to mówię c: Czytając o nich po prostu miód rozlewa mi się po sercu tworząc przyjemne ciepełko ^=^ I kategorycznie stwierdzam, że są Oni moją ulubioną parą c: Mam nadzieję, że w następnym rozdziale treści o nich będzie znacznie więcej c:
Pytanko odbiegające od reszty: Czyżby Naela spodziewała się dziecka? Prawdopodobnie tak : )
Rozdział był wspaniały c: Czekam na następny~
Pozdrawiam i weny życzę,
Kimi~
Na to pytanie mogę odpowiedzieć. Tak, Naela spodziewa się dziecka. ^^
UsuńNa dzień dobry - HURRA, jest!!! :) Kocham to opowiadanie, więc nic nie poradzę na to "hurra" :)
OdpowiedzUsuń1. Dobrze, że Leteno żyje... Erki faktycznie miałby do końca życia wyrzuty sumienia, gdyby jego brat umarł.
2. Tak, Aranelowi i Rivenowi należało się trochę szczęścia... Zwłaszcza temu pierwszemu, w końcu biedak tyle przeszedł...
3. Leto kłamczuch, ale w sumie robi to dla dobra braci... To chyba można mu wybaczyć.
4. Fiu-fiu, Yav dał nogę... Ciekawe dokąd. Niech się hrabia troszkę pomartwi... Byle nie za długo - i oczywiście ze szczęśliwym zakończeniem.
5. Fantastycznie, że Naela będzie miała dziecko. Mam nadzieje, że król pójdzie po rozum do głowy i wnuka zrobi następcą :) Znaczy się Riven siostrzeńca :)
6. Hi-hi-hi, Erki naprawdę pokazał pazurki. Biedny Asmand... Czy on na pewno wie, w co się pakuje? :)
Ech, na dziś tyle... Pozdrawiam
Tak, tak, tak.Od kilku godzin siedziałam i na niego czekałam.<3
OdpowiedzUsuńRozdział wspaniały.
Swoja drogą zastanawiam się jak As wyobraża sobie to ich wspólne życie w domku, niepokoi mnie to że tak patrzy na obu braci, choć powienien tylko na jednego. Oby nie zrobił czegoś głupiego.. *-*
Prosze niech nikt już nie ginie, albo prawie umiera, bo nie wytrzyma takiego napięcia moje serce..
Uwielbiam ten rozdział, i ogólnie całą twórczość. Wpływa zbawienniczo na moje nerwy.<3
Agh, chcę kolejny rozdział szybciej niż za tydzień. ;_;
Proooszę. <3
Czekam na więcej, w czasie który uznasz za odpowiedni, wybacz za moje narzekanie ze tak dlugo. :3
Poozdrawiam~
Dziękuję za kolejny rozdział, jesteś wielka.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy szykuje nam się jakiś trójkącik? Erki może i był oburzony uczuciami brata, liczę jednak że wszystko podąży w dobrym kierunku, tym bardziej, że As zobaczył piękne oczy Leteno.
Trochę mi brakowało czułości książęcej pary. Po takiej nocy troszkę mało.
Zastanawia mnie co ukrywa Terrik, przecież czy może być coś gorszego od gwałtu (brrry). Yav przecież zna swojego hrabiego, a może nie tak do końca .... Liczę, że to się wyjaśni w przyszłym tygodniu.
I bardzo proszę ... bez głupiej śmierci głównych postaci.
Pozdrawiam i w oczekiwaniu na kolejny rozdział poczytam Twoje stare opowiadania.
pseudopisarka
Fakt, że Leteno nic nie jest działa na mnie uspokajająco :)
OdpowiedzUsuńSzkoda mi strasznie Terrika :( Tak bardzo go lubię i nie znoszę gdy bedactwo cierpi ;( Yav, obyś szybko do niego wrócił...
Fajnie, że Aranel z Rivenem są już w.........takim......zgodnym małżeństwie :3
Jeżeli Naela spodziewa się dziecka to jestem w siódmym niebie :D no prawie.....dołuje mnie sprawa z Terrikiem i Tavem...więc jestem w szóstym niebem......albo nieee xD jestem na ziemi :3
Nigdy nie piszę zbyt długich komciów i pewnie zawsze tak będzie ;p
Pozdrawiam, życzę weny i czekam na dwudziesty szósty rozdział :)
Aj na całe szczęście nie uśmierciłaś Letena jak się o to bałam.
OdpowiedzUsuńI dobrze że Asmand zdecydował im się pomóc, chociaż Erki ma prawo się obawiać.
W końcu nie wiadomo czym to się może skończyć czyż nie?
No i Terrick.
Strasznie mi go szkoda chociaż troche na to zasłużył.
Stracił ukochanego przez własną głupotę i musi zrobić wszystko żeby go odzyskać i mam nadzieję że mu się uda.
W końcu oni obaj sa ze sobą od zawsze i taka miłość nie może przejść obojętnie.
No i jeszcze Riven i Aranel.
Ostatnio coś strasznie ich mało i będę narzekać, ale dobrze że tak im się układa.
Aranel przełamał swój strach, chociaż nadal czuje się zawstydzony w obecności męża, co jest całkowicie normalne.
Ciekawa jestem co jeszcze dla nich zaplanowałaś, a może ta sielanka potrwa do końca?
Jak zwykle sam rozdział naprawdę przyjemnie się czytało.
Nie wiem czemu ale Twoje opowiadania są naprawdę ciekawe.
Może dlatego że mało w nich brutalności i samego seksu jakby to było głównym tematem yaoi?
U Ciebie wszystko jest stonowane i dopasowane.
Naprawdę "połączeni" Ci sie bardzo udali i nie słuchaj gadania jeśli komuś coś nie będzie się podobało!
Twoja wierna fanka;)
Luana, od dawna czytam Twoje opowiadania i uważam, że są świetne. Piszesz tak, że zapiera dech w piersiach.
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze genialny i muszę przyznać, że nie mogę się doczekać tego co będzie działo się później.
Mój dzisiejszy komentarz będzie dość krótki, ponieważ jestem zmęczona, jednak obiecuję nadrobić to przy następnym rozdziale, na który czekam z niecierpliwością.
Zapraszam Cię również do odwiedzenia mojego bloga, którego dopiero zaczynam prowadzić, jednak mam nadzieję, że choć w niewielkim stopniu przypadnie Ci do gustu. : )
Pozdrawiam i życzę weny. ; *
Jestem zachwycona. Przeczytałam wszystko kosztem nocki, ale naprawdę warto! Twoje opowiadania są fajnie napisane, a sposób opisu i kreowania postaci na wysokim poziomie. Autentycznie jestem pod mega dużym wrażeniem i mam nadzieję, że niepochlebne czasem komentarze (które gdzieś tam zauważyłam) nie zrażą Cię...we mnie od dzisiaj masz wiernego fana więc nie przestawaj...a może kiedyś powrócisz do starych historii, których też jestem ciekawa...możesz pisać schemat-owo, bylebyś z tego czerpała przyjemność i się nią dzieliła z nami...niech Ci krytycy sami coś stworzą poza notatkami nasączonymi jadem...Życzę weny i zapisuje ten blog do ulubionych i będę chętnie zaglądała...pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDostajesz same długie komentarze, i czuję się jak głupek pisząc swój;) przeczytałam wszystkie twoje opowiadania ( nie raz) :D masz ogromny talent, jesteś moją ulubioną autorką;) nie wiem skąd biorą się tacy zdolni ludzie. mam nadzieję że nigdy nie przestaniesz pisać, uwielbiam cię;***
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńoch jaki cudowny rozdzialik... cieszy mnie i to bardzo, ze zaczyna się układać dobrze między Aranelem, a Rivenem.... Leteno jest cały i zdrowy cóż za wspaniała wiadomość, a ja tak bardzo się obawiałam, zę mogło mu się coś naprawdę stać.... Biedny Terrik chciał porozmawiać na spokojnie z Yav,a tu się okazało, ze ten rano poprosił o kilka dni wolnego i wyjechał....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
A ja bym bardzo chciała, żeby Let, Erki i As tworzyli związek. Nigdy nie przeszkadzały mi takie związki ,jeśli ludzie naprawdę się kochają
OdpowiedzUsuńMiłość jest miłością, prawda?
Pozdrawiam.