Rozdział niesprawdzony z mojej winy, nie podesłałam go na czas becie, która wyjechała.
Zarzucił
linę, na końcu której był zaczepiony hak i sznur zawisł na
balustradzie balkonu. Nie spodziewał się, że to będzie tak łatwe.
Gdyby nie było balkonu miałby większe trudności z dostaniem się
do wnętrza komnat. Wspinanie po ścinach już mu tak nie idzie, jak
w czasach kiedy miał kilkanaście wiosen. Złapał linę i sprawdził
czy jest dobrze umocowana. Kilka chwil i będzie po wszystkim.
Sztylety swobodnie wisiały mu w pochwach po wewnętrznej stronie
płaszcza. Musiał to zrobić, inaczej on pożegna się z życiem.
Wciągnął
się rękami i oplótł nogę o sznur, tak przygotowany podciągał
się w górę mając swój cel na oku. Nie było wysoko, więc jego
stopy po krótkim czasie dotknęły podłoża balkonu. Spojrzał w
okno. Przez szybę widział, jak migało blade światło świecy.
Czyżby któryś z książąt bał się ciemności? Nie wziął pod
uwagę, że Aranel jest niewidomy. Wyjął sztylety i nacisnął
klamkę, uprzednio idąc w stronę drzwi omal nie wpadł na bujany
słomkowy fotel. Cóż, gracja kocich i cichych ruchów zawodziła,
gdy na nieznanej drodze stawały przeszkody. Najciszej jak się dało
uchylił przejście i wszedł do środka kierując swój wzrok na
śpiące postacie. Niedługo mieli zasnąć na wieki i jeden dlatego,
że nie wybrał się w swoją zwyczajową ucieczkę przed
niechcianym mężem. Nie jego sprawa. Zrobi swoje i znika.
Podszedł
do łoża i wtedy zdarzyło się coś co go bardzo zaskoczyło. Z
drugiego końca pokoju dobiegł go znany mu głos:
– Wiedziałem,
że będziesz chciał to zrobić tej nocy.
Asmand
odwrócił się i jego wzrok napotkał trzech mężczyzn, którymi
byli jego niedoszłe ofiary i Erkiran Ladrim. Na powrót powrócił
nim do łoża, odsunął okrycie pod którym leżały puchowe
poduszki mające przypominać kształt śpiących osób. I wtedy
dotarło do niego, że po raz pierwszy w życiu nie udało mu się.
Wpadł! Został zdradzony!
– Kim
jesteś? Co tu robisz? I dlaczego chciałeś zrobić to co myślę? –
odezwał się Riven srogim głosem. W tym czasie Erki zapalał
naftowe lampy i Saeros mógł wyraźnie zobaczyć mężczyznę oraz
broń w jego rękach. – Mów zanim wezwę straże! – Ścisnął
mocnej dłoń swego męża, który stał przy jego boku. W drugiej
ręce Saeros trzymał krótki miecz, który wysunął przed siebie.
– Miałem
wykonać swoje zadanie, ale mi przeszkodzono. Zastanawiam się jak to
się stało? – zawarczał skupiając swoją uwagę na chłopaku,
którego miał nadzieję już nigdy nie ujrzeć. Dzieciak go
zdradził? Jak? Kiedy?
Erkiran
odstawił świecę, której ogień posłużył do zapalenia innych
płomieni. W jego oczach, gdy spoczęły na twarzy Asmanda, krył się
zawód, błaganie, nadzieja i coś jeszcze o czym Delreth nie chciał
myśleć.
– Nie
chciałem, byś zrobił coś złego. Nie wierzyłem, że to chodziło
o zabicie książęcej pary, ale łatwo mogłem się wszystkiego
domyślić – zaczął opowiadać Erki. – Postanowiłem ci
przeszkodzić. – I tu powrócił do wydarzeń z poprzedniego
wieczoru.
Nie
potrafił wrócić do domu i zostawić wszystkiego biegowi wydarzeń.
Czuł, że ta noc nie będzie spokojna. Dlatego nakłamał Leteno, że
w nocy będą przygotowania do przyjęcia w pałacu, którego w
rzeczywistości miało nie być, i wrócił do miasta. Wszędzie
panowała już pora kiedy ludzie szli spać. Tak naprawdę Erki nie
wiedział co miał robić. Stanął przed gospodą i widział palące
się światło w oknie pokoju, jaki wynajmował Asmand. Ten mężczyzna
z każdą chwilą coraz bardziej zapadał mu w pamięć i w serce.
Pocałunek wciąż tkwił na jego ustach, a pragnienie, tak mu do tej
pory nieznane, rozchodziło się po jego ciele.
– Nie
pozwolę, byś to zrobił. Nie pozwolę.
Biegł w
stronę pałacu, niedługo mieli zamknąć bramy, więc wolał
znaleźć się tam wcześniej. I tak by go wpuszczono, strażnicy
wiedzieli, że pracuje w kuchni, ale wolał nie rzucać im się w
oczy. Poszedł do kuchni, tak teraz pustej i cichej. Tylko kucharka
przygotowywała spis dań na następny dzień.
– Dzieciaku
co tu robisz?
– Niech
mi pani powie, czy gdyby pani o czymś wiedziała, to zachowałaby to
dla siebie, czy wręcz przeciwnie.
– Zależy
o co chodzi. – Odłożyła pióro, aby swobodnie położyć ręce
na czystym stole. – Z reguły nie zdradza się cudzych tajemnic.
– To
wiem, ale co zrobić, kiedy komuś może stać się krzywda?
– Nie
wiem. Można tę osobę w jakiś sposób ostrzec lub powstrzymać
tego co chce kogoś zranić. Czyżby któryś z chłopców chciał
komuś zrobić szkodę? – dopytała kobieta. Niektórzy tutaj byli
w gorącej wodzie kąpani.
– Tak
tylko rozważam. – Nie da rady powstrzymać tak po prostu Delretha.
A może by... Nie wierzył, że chce to zrobić. W ten sposób wyda
tego człowieka straży. Z drugiej strony może uda mu się przekonać
tych mężczyzn i nie stanie się nic złego. Przygryzł wargę
intensywnie myśląc, po czym wyskoczył z kuchni jakby się paliło.
Idąc
korytarzem oświetlonym przez kandelabry rozważał wszystkie za i
przeciw. Dzisiaj obserwował Asmanda nie tylko w czasie powrotu
książąt do pałacu, ale i wiele razy później. Mężczyzna się
ukrywał, ale on znał jego chód, ubrania i potrafił go rozpoznać.
To co Erkiran chce zrobić mogło być złym posunięciem,
przypuszczalnie się mylił, ale przeczucia nigdy go nie bałamuciły.
Nawet kiedy ginęli jego rodzice on czuł, że został sam z braćmi.
Od tamtej pory zawsze słuchał swych odczuć, a te były teraz
bardzo silne.
Nie
wiedział dokładnie jak ma iść, ale kiedy dotarł do schodów
wdrapał się na odpowiednie piętro. Mijając szykujących się do
nocnej ochrony strażników i służących starających się wszystko
przygotować na jutrzejszy dzień, zdezorientowany Erkiran w
wyobraźni odtwarzał ilość okiennic i porównywał je z drzwiami.
Zawsze równa ilość okien odpowiadała jednej komnacie. Wiedział,
że Aranel i Riven zajmują jedno ze skrzydeł w pałacu i liczył,
że teraz tam się znalazł, a także pod odpowiednim wejściem. Co
najwyżej będzie dalej szukał.
Z mocno
bijącym sercem uniósł dłoń i zapukał.
– Drzwi
otworzył mi książę Riven – mówił Erki.
– Zdradziłeś
mnie – oskarżył Ladrimę Asmand obrzucając go płonącym z
wściekłości wzrokiem.
– Nie
chciałem, żebyś ich zabił. – Wskazał na Rivena i Aranela,
który z pomocą męża usiadł w fotelu. – Chciałem ci pomóc.
– Pomogłeś!
Teraz wyląduję w ciemnym i wilgotnym lochu. – Asmand spojrzał w
stronę drzwi balkonowych. Jak się pośpieszy to zdąży uciec.
Nigdy więcej nie da się zamknąć! Cofnął się w ich stronę, ale
Erkiran widząc co się dzieje zastąpił mu drogę.
– Wysłuchaj
mnie.
– Nie
przeleciałem cię i teraz się mścisz, głupi dzieciaku?!
– Nie rań
mnie, bo ja tylko chcę ci pomóc – powiedział ze łzami w oczach
Ladrima. Jak Asmand może tak mówić?
– Wysłuchaj
go, bo inaczej zawołam straże i marnie skończysz – warknął
Riven. Miał spokojnie spać u boku Aranela, a tymczasem rozmawia z
niedoszłym mordercą. Jego niedoszłym, bo nie wierzył, że ten
człowiek jest niewinny.
– Mów! –
Delreth spojrzał na Erkirana groźnie. Zaufał mu!
Erki
wpatrzył się w ścianę za nim i ponownie zabrał głos:
Drzwi
się otworzyły, a w nich stanął książę Saeros.
– Kim
jesteś? – zapytał.
– Nazywam
się Erkiran Ladrim. Jestem pomocnikiem w kuchni i najprawdopodobniej
tej nocy ktoś ma tu się wkraść i podejrzewam, że zechce zabić
ciebie, panie lub księcia Adantina.
Erki
zaproszony wszedł do komnaty, po raz pierwszy widział tak wielki
przepych. On nigdy nie będzie tak mieszkał. Nawet nie chciał, bo
wolał zwykły dom i jego ciepło.
– Proszę,
panie, przysięgnij, że cokolwiek powiem nie wezwiesz strażników i
nawet później także tego nie zrobisz.
– Najpierw
chcę usłyszeć o co chodzi. Przychodzisz zakłócać nasz nocny
spokój. – Riven nie ustępował. – Jakiś kuchcik lub posłaniec,
kimkolwiek jesteś, przychodzi tutaj i mówi, że ktoś chce mnie
zabić? Mów.
Słysząc
zimny głos księcia opowiedział od samego początku historię
Asmanda i to jak go poznał. Co mężczyzna zrobił, żeby uratować
Kala i czego Erki domyśla się o nim i tego kim jest albo raczej o
co mu chodzi.
– Ktoś
go wynajął. Błagam uwierz mi, panie. On nie jest zły. – Płakał
Erkiran. – Gdyby nie on nie miałbym już brata. As, ma dobre
serce.
– Dobre?
– oburzył się Saeros. – On planuje coś złego, a ty go
bronisz?!
– Nie,
ja...
– Nie
płacz mi tu chłopaczku...
– Nie
mów tak do niego.
Erkiran
przeniósł spojrzenie z księcia Saerosa na Aranela. Młody małżonek
Rivena przytrzymywał się drzwi łaźni, jak wydedukował chłopak.
– Aranelu,
jak dużo usłyszałeś? – Riven podszedł do męża.
– Wszystko
i chcę wiedzieć więcej – powiedział zdecydowanym głosem
Adantin. – Poza tym wierzę, że chłopak nie chce źle. W jego
głosie wyczuwam troskę, dobro oraz ból.
– Opowiedziałem
po raz kolejny całość wydarzeń i wybłagałem byśmy tutaj
poczekali. Jak widzisz nie ma tu straży, więc nie trafisz do
więzienia o ile powiesz im wszystko. – Po tych słowach chłopak
spojrzał na Delretha, w którym wrzała furia. Zbliżył się do
niego i złapał za poły płaszcza zaciskając na nim pięści.
Stanął na palcach i pocałował lekko uchylone usta.
Asmand
opuścił sztylety, które upadły na posadzkę wydając przez to
głośny i denerwujący dźwięk. Chwycił chłopaka za nadgarstki
odciągając od siebie.
– Co ty
robisz? Poniżasz się – syknął. Przeklinał się za znajomość
z Ladrimą. Niech ten chłopak będzie przeklęty. – Właśnie
skazałeś mnie na śmierć.
– Cc...
Co? – zapytał przerażony. Zapominając, że nie są sami na
powrót zapragnął być blisko niego, ale silny uścisk mu nie
pozwolił, a wręcz mężczyzna odepchnął go od siebie.
– Nie
rozumiesz, że ten kto zlecił mi to zadanie, zabije mnie, że nie
wykonałem czegoś za co mi zapłacił?!
– To mu
oddaj wszystko co ci dał!
– Głupi
jesteś! To tak nie działa. On wie, że ja wiem.
– Nie
nazywaj mnie tak.
– A jak?
Tylko głupiec, by zrobił to, co ty dzisiaj! – Napadł na niego.
– Uważam,
że tak postępuje ktoś kto ma w sobie wiele uczuć i odwagi –
wtrącił się Aranel. Był przerażony, ale nie mógł pozwolić, by
ten człowiek krzyczał na chłopaka. – Chciał cię uratować.
– Mnie?
Książę, mnie się nie da uratować. Mam na rękach krew wielu
osób, zgodzę się, że dotychczas byli to łajdacy, ale to nie ma
wielkiego znaczenia. Zabijam od lat.
– To
możesz przestać to robić. Masz szansę. Szansę, którą
wybłagałem – powiedział płaczliwie Erkiran. Był zdeterminowany
tak bardzo, że miał ochotę paść przed Delrethem na kolana i
żebrać, aby mężczyzna zmienił swoje, a raczej czyjeś, plany i
posłuchał jego. Przecież chciał mu pomóc.
– Nie rób
z siebie mazgaja, dzieciaku. Po co mi jakaś szansa?
– Udaremniłem
zabicie niewinnych osób i książę Saeros obiecał, że jak
zdradzisz kto...
– Nie
wiem kto mnie wynajął! Miał zginąć Adantin. – To jakiś
pieprzony sen. Obudzi się, będzie w pokoju jaki wynajmował... nie
najlepiej obudzi się gdzieś daleko stąd. Wiele, wiele mer stąd.
– Jakoś
się kontaktowaliście ze sobą – zabrał głos Riven. – Wszystko
nam opowiedz. I obiecuję, że jeżeli nie podniesiesz na nas ręki,
nic ci się nie stanie. Skąd pochodzi ten co cię wynajął?
Asmand
nagle jakby zmalał. Nie miał szans na ucieczkę, a może to i
lepiej. Może już czas skończyć z tym wszystkim. Nie wierzył, że
nic mu się nie stanie. Ten, co go wynajął z pewnością jest
bogaty i wie wszystko, więc już mógł pożegnać się ze swoim
życiem. Zabiją go, tak jak on to robił. I tylko myślał, żeby
nic nie stało się temu stojącemu obok chłopakowi, który patrzył
na niego z masą uczuć wyrysowanych na pięknej twarzy. Zrzucił z
głowy kaptur i wszystkim ukazały się jego ogniste włosy, które
okalały przystojne oblicze.
Riven
wcześniej nie widział dokładnie jego twarzy, więc teraz ciężko
mu było zrozumieć, jak ktoś obdarowany urodą ma tak potworną
duszę. Ludzie, szczególnie dzieci nie raz się bały twarzy
pokrytych bliznami, nazywały innych maszkarami, brzydalami, a
później okazywało się, że niejeden z nich miał piękną duszę.
Chociaż i to nie było regułą, zdarzali się też ludzie o
czarnych sercach. Ale jak dotąd Riven po raz pierwszy spotykał tak
niezwykły wygląd ze złym sercem. Zastanawiał się jaką drogę
przeszedł ten człowiek, że stał się bestią. Czasami trzeba
przejść piekło, by stać się potworem. Niektórzy się tacy
rodzili i pytanie jak było w przypadku jego niedoszłego zabójcy.
– Posłańca
zawsze wysyłałem w jedno miejsce do Krainy Elros. – Po długiej
chwili milczenia Asmand postanowił, że ratunek przed zgniciem w
lochach jest tylko ten co zaproponował książę.
Słysząc
to Aranel drgnął. Elros? Zaraz po głowie zaczęły mu krążyć
myśli, że to jego ojciec chciał się go pozbyć. Czy ten człowiek
mógł, aż tak bardzo go nienawidzić? Wsłuchał się uważnie w
opowieść mężczyzny.
*~~*~~*
Galdor
delikatnie głaskał plecy leżącego obok narzeczonego. Mężczyzna
trzymał głowę na jego ramieniu i spał. On jakoś nie mógł
zasnąć, pomimo że z nastaniem dnia czekały go obowiązki. Sam
uznawał wyjazd do Telmar za czas odpoczynku, więc teraz tym
bardziej powinien zająć się swoimi żołnierzami i ich szkoleniem.
Przez to, że był związany z Melisim, który dla króla był jak
syn, miał pewne przywileje, ale nie mógł pozwolić sobie, aby
patrzono na niego z takiej perspektywy. Był dowódcą, dobrym
żołnierzem dlatego, że był doskonale wyszkolony, a nie z tego
powodu z kim był. Tym bardziej teraz, kiedy się zaręczył powinien
dać z siebie wszystko.
Terrik
poruszył się niespokojnie i mrucząc coś pod nosem odwrócił się
na drugi bok, przy okazji kopiąc partnera w łydkę i ściągając
okrycie.
– Rozpierasz
się w łóżku, jakbyś był w nim sam. – Yavetil przykleił się
do jego pleców i szeptał mu w szyję. – Nawet nie do końca
zdajesz sobie sprawę co do ciebie czuję. Wiesz o tym, ale nie
wiesz, jak silne jest to uczucie. Uwielbiam mieć cię przy swoim
boku. – Pocałował go w kark i ułożył wygodnie. Już zasypiał,
kiedy głośne walenie pięścią w potężne drzwi komnaty,
skutecznie go obudziło.
Terrik
natychmiast został wyrwany z głębokiego snu i nie bardzo wiedział
co się dzieje, kiedy gwałtownie usiadł.
– Co,
kto?
– Spokojnie,
tylko ktoś się do nas dobija – wytłumaczył Yav.
– Riven –
warknął Terrik – tylko on potrafi wałęsać się nocą po
korytarzach niczym duch. – Wstał kierując się ku wyjściu. –
Jak przychodzi wyżalić się, że znów skrzywdził Aranela, to
koniec z naszą przyjaźnią. Niech panuje nad sobą. – Otworzył
wrota, a za nimi zastał strażnika, jednego z patrolujących nocą
korytarze.
– Proszę
wybaczyć, panie, że obudziłem, ale zastałem dowódcę Galdora?
– Jestem,
o co chodzi? – Yavetil stanął za plecami kochanka.
– Książę
Riven rozkazał, bym wezwał cię, dowódco, do jego komnat. Podobno
to sprawa niecierpiąca zwłoki.
– Mówiłem,
że to jego wina – zamruczał pod nosem Melisi.
– Nie
wiesz o co chodzi? – Galdor zwrócił się do swego podwładnego
ignorując marudzenie narzeczonego.
– Książę,
tylko wyszedł na korytarz i wydał rozkaz. Masz tam, dowódco wejść,
bez pukania. I sam.
– Tylko
się ubiorę. – Zawrócił w głąb pomieszczenia. – Nie rozumiem
co może być takiego ważnego. Sądziłem, że wszyscy już śpią.
– Myślał na głos ubierając się.
– Idę z
tobą i niech tylko Saeros spróbuje mnie wyrzucić, to pozna, co to
złość Melisich.
Yavetil
tylko siknął głową, nie chcąc zaczynać dyskusji, o tym co
oznacza „sam” i naciągnął na tors długą, lnianą koszulę.
Śpieszył się, bo wezwanie o tej porze oznaczało naprawdę ważną
sprawę.
*~~*~~*
W Rivenie
się gotowała złość tak wielka, że z trudem panował nad sobą.
To co usłyszał jasno oznaczało, że komuś nie spodobało się
połączenie Aranela z nim. Do tego Aranel wspomniał, że to może
jego ojciec zlecił to zadanie, ale jaki miał mieć w tym cel?
Żaden. Nic by nie zyskał, a teraz ma nie tylko współpracę
handlową i pozbył się syna nie brudząc rąk. Riven doskonale
zdawał sobie sprawę, jak bardzo król Adantin kocha swoje
dziecko. Sama nieobecność na ślubie mu to powiedziała.
– Książę,
co się dzieje?
Riven
odwrócił się w stronę wejścia i jak na Galdora czekał, tak na
swojego przyjaciela już nie. Nic nie mówiąc uniósł tylko brwi w
pytającym geście.
– Nie
patrz tak i nie wyjdę stąd. – Terrik położył ręce na biodrach
patrząc na niego wojowniczo.
– Wiedziałem,
że będziesz. Takie wezwanie i ciebie musiało zaciekawić.
Pozwólcie panowie, że przedstawię wam Erkirana Ladrimę i Asmanda
Delretha niedoszłego zabójcę Aranela i mojego.
– Co?! –
Yavetil natychmiast wyciągnął nóż.
– Spokojnie
dowódco? – Saeros uniósł dłoń, aby zatrzymać mężczyznę
przed niechybnym krokiem uderzenia na obcego. – Ten pan powiedział
mi wiele ważnych rzeczy i potrzebuję twojej pomocy.
– Jestem
do twojej dyspozycji, panie. – Galdor opuścił wzrok ku posadzce w
geście poddania i oddania.
Z tego
Riven był zadowolony, wiedział, że może liczyć na tego człowieka
i mu zaufać, jak ufał mu Terrik.
– Nic, co
powiem, nie może opuścić tych czterech ścian.
Aranel
wsłuchał się w słowa męża podziwiając jego opanowanie.
Najchętniej to by wtulił się w niego i ucieszył się, że na tę
myśl nie reaguje strachem.
Niech
oni sobie w końcu pójdą. Pomyślał
czując się przytłoczony tym wszystkim, ale nic po sobie nie
pokazywał. Nie potrafił się otwierać przed innymi. Za długo
uczył się zakładać maskę, by teraz zrzucić ją przy tym Erkim i
Asmandzie. Dlatego zanim zostanie sam z Rivenem musiał się trzymać
jak na księcia przystało, a nie wystraszonego i pragnącego
czułości młodzieńca.
*~~*~~*
Dopiero,
kiedy zaczynało świtać Asmand wraz z Erkim wyszli z pałacu i
dotarli do gospody. Chłopak chciał zrobić coś, żeby mężczyzna
do niego odezwał się, więc zanim weszli do środka zapytał:
– Mogę
zostać z tobą? Będę spał na podłodze, ale nie chcę wracać do
domu.
– Nie
jęcz mi tutaj, że boisz się po nocy chodzić. Widzisz za miastem
już brzask. Jestem zmęczony chcę spać.
– Jesteś
zły. Konkretnie na mnie. – Złapał go za rękę, ale Asmand
wyrwał ją i otworzył drzwi do wnętrza budynku. Za barem, jak
zawsze siedział śpiący właściciel oberży. Czasami dyżur
pełniła tam jego żona lub któryś z pracowników. Erki widząc,
że barman nie zwraca na nich uwagi podążył za obiektem, którego
dziś uratował od zguby.
– Przylepa
z ciebie, Erki – syknął zły na cały świat Asmand, gdy znaleźli
się w jego pokoju. Zapalił świecę. – I tak jestem zły. Zły na
ciebie i na ten cały plan twojego księcia! – Zrzucił z siebie
płaszcz zostając w samej koszuli i wąskich spodniach, które
podkreśliły jego nogi i biodra.
– Dobrze
robi. – Gorąco mu się zrobiło na widok mężczyzny. Znów
zapragnął go mieć blisko. – Dzięki temu podlegasz jego ochronie
i nic ci się nie stanie.
– Mam
szczęście, że Saeors jest taki wrażliwy i nie wrzucił mnie do
lochu, i do tego ochrania mnie? Będę śpiewał peany na jego cześć
– zadrwił. Wyrzucił ręce w bok.
– Dlatego
nie mogłeś ich zabić, to dobrzy ludzie.
– Nie
zaczynaj. Jak chcesz tu spać, to dam ci koc.
– A mogę
spać z tobą? – zapytał Ladrim rumieniąc się.
Pytanie
zbiło z tropu Delretha. Ten chłopak, który wzbudził w nim
pragnienie drugiej osoby, w sposób jaki odrzucił, nawet nie
wiedział o co prosi. Miał mu pozwolić ze sobą spać? Nigdy w
życiu!
– Sam się
zaoferowałeś, że śpisz na podłodze, więc tam zostań. Ja idę
się obmyć. – O tej porze całe szczęście, łaźnia była pusta.
– Też
mogę?
– Nie ze
mną. – Jak zobaczy go nagiego to go sobie weźmie. – Pójdziesz
jak wrócę.
Erki
posłusznie pokiwał głową i zamilkł bojąc się, że As go
wyrzuci, a tak bardzo chciał dziś z nim zostać, być.
*~~*~~*
Riven
odetchnął gdy został sam z mężem. Plan podróży i odnalezienia
człowieka, z którym kontaktował się Delreth, poznania prawdy o co
tu chodzi było jego celem. Spojrzał na Aranela i podszedł do
niego.
– Zmęczony?
– Wziął go za rękę.
– Bardzo.
Riven?
– Tak? –
Za kilka dni go zostawi, ale sam wybrał.
– Możesz...
możesz... – Nie umiał go poprosić o przytulenie.
Riven
zdawał się czytać w myślach partnera i ostrożnie dotknął go, a
Aranel sam wpadł mu w ramiona. Objął go całując w skroń. I
gdyby teraz ktoś mógł ujrzeć jego twarz z pewnością mógł
stwierdzić, że to najszczęśliwszy człowiek na ziemi. Aranel nie
uciekł. Nie cofnął się, nie drgnął, tylko sam pozwolił się
schwycić i zostać blisko. Czekał na to przez ostatnie dni od kiedy
zaczęli się do siebie zbliżać. Co miał teraz robić? Dziękować
ich niedoszłemu mordercy za to, że stał się dla Aranela ostoją
bezpieczeństwa?
– Wyruszysz
w podróż do Elros...
– Nawet
nie zobaczę Risran, udamy się tam dokąd Delreth wysyłał
posłańców.
– Musisz
jechać? – Uspokajał się wtulając nos w szyję Rivena.
– Chcę
osobiście poznać kogoś, któremu zależało na twojej śmierci.
– Rozumiem.
– Uniósł głowę i rękę w stronę twarzy męża. Riven pozwalał
mu się widzieć i bardzo mu się to podobało. Ale nie
wiedział, że tym razem mąż nie zamknął oczu, ale patrzył na
jego usta.
Naszła go
ochota, by go pocałować. Tylko to, nic więcej. Poczuć jego usta
na swoich.
– Nie bój
się.
– Czemu
to mówisz? – zapytał Aranel.
Riven nie
odpowiedział nachylając się w stronę ust męża, nie zważając
na jego rękę i dotknął wargami drugiej pary. Musnął je lekko,
ale zaraz stracił kontakt z nimi, kiedy Aranel odsunął głowę.
– Co
ty... Czy ty...
– Pocałowałem
cię. Nie wiesz co to jest?
– Wiem. –
Zaczerwienił się. Jak Riven mógł wziąć go za kogoś kto nie
wie, że dotykanie się ust to pocałunek i, że tak ludzie robią. –
Nie jestem tumanem.
– Przepraszam.
– Ucałował go w czoło. Zaczynało mu to coraz naturalniej
wychodzić. – To mogę cię pocałować?
Aranel
chwilę zastanowił się i kiwnął głową. To wszystko bardzo go
zaskakiwało, a serce biło szybciej niż zwykle. Zaraz poczuł
kolejny pocałunek, ale ten był mocniejszy, pełniejszy. Ich wargi
objęły się wzajemnie i Aranel dał się ponieść naturze, nie do
końca wiedząc co robić.
Riven nie
naściskał na nic więcej, zwyczajnie ocierał swoimi ustami jego
usta, robił to bardzo delikatnie. Wiedział, że musi z nim
postępować ostrożnie. Jeden błąd i cofnąłby się w stronę
wyjścia, do którego nie chciał już zaglądać. Dlatego po chwili
smakowania tak lekkiej rozkoszy musiał pożegnać się z tym.
– Mam
nadzieję, że się nie boisz.
– To było
przyjemne. I nie boję się.
– To
dobrze. – Odsunął mu włosy z twarzy. – Idziemy spać. Do
poranka już niedługo, a musimy wypocząć.
Aranel
uśmiechnął się na tą propozycję. Chciał odpocząć i w myślach
rozważyć to co się właśnie wydarzyło. Położył się w łożu,
a obok niego mąż, który przysunął się do niego i objął go w
pasie.
– Śpij.
Ciepły
głos i wspomnienie pocałunku ukołysały go do snu.
*~~*~~*
Zmarznięty
Erkiran okryty kocem wrócił wykąpany do pokoju. Zimna woda nie
była dobrym pomysłem.
– Nie
powiedziałeś mi, że nie grzeją tu wody.
– Chciałbyś
męczyć kogoś, aby siedział przy piecu i podgrzewał wodę, bo ty
się będziesz kąpał – powiedział Asmand leżąc już w łożu.
– Przesuń
się.
Asmand
otworzył oczy, nad nim stał chłopak trzęsąc się z zimna.
– Nie
będę spał na podłodze. Z tobą będzie mi cieplej. – Bał się
odrzucenia, ale zaryzykował. Dużo myślał w czasie kąpieli i już
był pewny czego chce.
Mężczyzna
zawarczał przesuwając się. Chłopak sam pcha mu się do łoża,
więc co najwyżej tego pożałuje. Poczuł jak lodowate ciało wsuwa
się pod pierzynę i przylega do niego bez skrepowania.
– Musisz
tak blisko? – zapytał Asmand.
– Jesteś
jak piecyk. – Objął go ramionami i nogami. Pierwszy krok ma za
sobą.
– Jesteś
nagi – stwierdził po tym, jak poczuł skórę Erkiego na swojej.
– To źle?
dziękuję, uwielbiam cię <3
OdpowiedzUsuńchciałam rozdział szybciej bo inaczej zżerałaby mnie ciekawość, a po przeczytaniu tej części nie mogę przestać myśleć i nakręciłam się bardziej niż wcześniej
heh, no nie wiem jak zniosę wyjazd bez przeczytania kolejnego rozdziału we wtorek tylko później XD
ale to było takie piękne, gdy Riven i Aranel się pocałowali, i jeszcze taki niepozorny Erkiran zaczął działać, no po prostu cud, miód i orzeszki ;p
pozdrawiam, buźka :*
Jak ja się cieszę, że sprawa tak się potoczyła. Aranel w końcu przestaje bać się dotyku męża. Bardzo mnie to cieszy. Jeżeli to ojciec zlecił Asmandowi zabójstwo to chyba padnę. Co za ojciec robi coś takiego? Przecież się go pozbył.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Erkiego. Jak dobrze pójdzie, na co mam nadzieję, to mu się odda xD
Weny życzę i czekam na kolejną notkę.
Cudowne <3
OdpowiedzUsuńTak, tak, tak! Wstaję rano, sprawdzam - i jest! Jupi :)
OdpowiedzUsuńHa, wiedziałam, że Aranel i Riven przeżyją :P Ale po Erkim nie spodziewałam się, że zadziała tak energicznie. No ale w sumie jak się kogoś kocha, to się różne rzeczy robi :) Mam nadzieję, że teraz powoli wszystko zacznie się układać. A jak się okaże, że to ojciec Aranela zlecił zabójstwo syna, to... Normalnie chyba ja dam zlecenie na niego :P
A poza tym twoje teksty jak zawsze są powalające. Zwłaszcza komentarze Terrika o Rivenie. W ogóle całość jest super. I teraz chyba nie będę mogła spać w oczekiwaniu na kolejną notkę.
Pozdrawiam
Podziwiam Cię za twoją systematyczność. Uwielbiam w roku szkolnym wtorki po zawsze mam to 5 minut dla siebie czytając rozdziały twoich opowiadań. Trafiłam na twojego bloga już baaardzo dawno temu. Nie komentowałam zbyt często. Co muszę zmienić bo jest to wręcz hańba. Kiedy zaczęłaś pisać to opowiadanie byłam sceptycznie nastawiona. Nie lubię opowiadań umiejscowionych w dawnych czasach. Jednak przełamałam się i przeczytałam bo w końcu to twoje. No i dałam temu szansę. I wow! Jestem miło zaskoczona. Bardzo wciągająca opowieść. I po prostu nie wyobrażam sobie innych realiów. Jest to tak piękna historia! Naprawdę.... Aranel... Piękne imię. Masz naprawdę cudowna wyobraźnię. Weny! Pozdrawiam. Muffinka!
OdpowiedzUsuńJedno słowo: BOSKIE *o*
OdpowiedzUsuńNiech Asmand z Erkim beda juz razem :*)
Terrik wymiata. :D Szkoda że zajęty przez Yava hahaha :D
Kamień z serduszka mi spadł, gdy jednak sie dowiedziałam, że Aranel i Riven sa bezpieczni.
Mam tylko jedno pytanko: Czy gdy skończysz POŁANCZENI, to napiszesz jeszcze na tym blogu, jakieś opowiadanie ???
Dziękuje to tyle :)
Pozdrawiam :*
Tak, po Połączonych na pewno coś będzie dodawane.
Usuńo Boooziuniu!! :D Aaaaaaaaa!! jak wspaniale, Aranel i Riven się pocałowali!! Jakie to było cudowne i urocze, a As i Erki, bardziej na ostro.. :D ^^ Uwielbiam, Kocham !! :D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego :*
.:Ta co buja w obłokach:.
Nie lubię komentować z anonimka, ale nie jestem u siebie i nie chcę się logować na tym komputerze...
OdpowiedzUsuńPrzechodząc do treści rozdziału. Było świetnie. Bardzo cieszę się, że Riven nie wsadził Asmanda do więzienia, a i że As nikogo nie zabił ^^ Co raz bardziej lubię Erkirana.
No i fajnie, że między Rivenem, a Aranelem jest coraz lepiej ;3
A teraz obie pary będą ze sobą "współpracować" no oczywiście nie zapominajmy o Yavie i Terrikim... (dziwnie to brzmi, nie wiem czy dobrze odmieniłam.. Jakby co przepraszam)
Dobra to chyba wszystko co chciałam napisać.. teraz pozostaje mi czekać na kolejny wtorek...
Pozdrawiam i życzę dużo weny!
Ai~chan
uwielbiam to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńjak słodko, że Aranel dał się pocałować. ^.^
Erki, dobrze, że poszedłeś po rozum do głowy i ostrzegłeś książęcą parę. :D
ostatni dialog mnie powalił. :D
weny!
z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :D
pozdrawiam!
Ż.~
Super czekam na następne rozdziały ;)
OdpowiedzUsuńjajko zniosę nim się doczekam następnego rozdziału...
OdpowiedzUsuńty to robisz z premedytacja?! *dźgam oskarżycielsko paluchem*
*słaniam się omdlała* nie wytrzymam do następnego tygodnia, zejdę jak nic z tego świata z pytaniem na ustach: i co dalej? i cooooo chhhchchhc daleee ghyyy...
Lalalulu;)
(jęk zawodu) Jak mogłaś zakończyć w takim momencie?! ;) Czekam z niecierpliwością do przyszłego wtorku, a teraz idę czytać Ibarę ^^
OdpowiedzUsuńLuano droga. Uwielbiam ten rozdział Kocham Asmanda i Erkiego. Oni są dla siebie stworzeni<3 czekam na kolejne rozdziały :*
OdpowiedzUsuńDaję znać, że u mnie wszystko dobrze. ;) Mam remont i urwanie głowy z tym. (a dziś miałam udaną rozmowę z biurem śledczym. :P Byłam niemal świadkiem wypadku i ktoś podał mój numer telefonu. Mam nadzieję, że nie będą mnie ciągać po sądach). Mam taki dół wenowy, że rozumiem Akame.
OdpowiedzUsuńTo był, chyba jeden z najbardziej uroczych rozdziałów~! Aww *UU*
OdpowiedzUsuńCiesze się, że Erki 'odciągnął' Asmanda od morderstwa. Chcę, żeby byli już razem *U* Oni są po prostu słodcy. As chyba nie zbyt długo z Nim wytrzyma, gdy ten wpycha mu się nagi pod kołdrę hehe :D
Już mam kolejną osobę, która w nocy rozwala się po łóżku - Terrik hehe ^U^ Ta parka również jest urocza *U* Yav'owi bardzo zależy na Terrik'u. To widać : )
Aranel dał się pocałować~! Wi~. Widać, że jeszcze trochę, a przestanie się zupełnie bać dotyku męża. Riven też jest w stosunku do niego bardzo cierpliwy ^U^ Dziękujmy mu za to. Tak coś od początku podejrzewałam, że za zleceniem zabójstwa może stać ojciec Aranela. No cóż, wszystko, prawdopodobnie, wyjaśni się za tydzień : D
Będę (nie)cierpliwie czekać do następnego wtorku ^U^
Pozdrawiam i weny życzę~!
Kimi~
piękny rozdział! ... cieszę się z tego, że As jednak nie zdążył nic zrobić! Z rozdziału na rozdział coraz bardziej przekonuję się jak bardzo kocham te opowiadanie! Twoje opowiadania tak konkretnie ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na rozwój wypadków, mam myśl co będzie w następnym ale... w wt się dowiem ;)
WENY życzę i miłego wieczorka ;)
Nie powiem zaskoczyłaś mnie pozytywnie odwagą Erkiego.
OdpowiedzUsuńWidać że zależy mu na Asmandzie i nie chciał aby on zrobił coś złego.
To dobre rozwinięcie akcji.
I kto chciał zabić Aranela?
Czy to naprawdę mógłbybyć jego ojciec?
Aż nie chce wierzyć, że ten mężczyzna będzie tak okrutny.
I cieszę się że Aranel nie boi się już Rivena.
Dzięki temu obaj mężczyźni otworzą się na siebie.
To cudowna wiadomość.
pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy;*
Hej,
OdpowiedzUsuńcudowny rozdzialik... Erkiran zaczął działać.. i udało mu się powstrzymać Asmanda... i ta scenka między małżonkami rewelacyjna...
Pozdrawiam serdecznie Basia