Zapraszam na kolejny rozdział i dziękuje za komentarze. :D
Czuł
za plecami przyjemne ciepło, inne niż zwykle. Do tego coś
ciężkiego owinęło mu się wokół pasa. Serce Aranela zaczęło
bić szybciej ze strachu. Wsunął rękę pod okrycie i dotknął
tego czegoś, wyczuł pod palcami skórę pokrytą włoskami i
przesunął wzdłuż... ręki? Natychmiast wybudził się,
stwierdzając, że przyciska go ręka nikogo innego, jak męża, gdyż
niemożliwym było, aby w łożu leżał ktoś inny. Z trudem obrócił
się na plecy i gdy to zrobił, dotknął ramieniem górnej części
piersi męża. Leżał teraz w taki sposób, że spokojny oddech
śpiącego Saerosa łaskotał go w szyję. To, że książę spał,
uspokoiło Aranela nie zwracającego już uwagi na to, że nadal miał
położoną swoją dłoń na ręce partnera. Riven nie był taki
straszny, więc nie powinien się go bać. W porównaniu do historii
Terrika, Aranel nie przeżył tak wielkiego koszmaru. Poza tym, Riven
obiecał, że już nie zrobi czegoś takiego i poczeka na niego. To
znaczy, że Riven chciał z nim... To znaczy, że w przyszłości
mogliby... Poczuł, jak gorąco wkrada się na jego policzki.
Mąż
się poruszył, wobec tego Aranel prawie zastygł w bezruchu, lecz
nie zamknął oczu wbrew temu, na co miał ochotę. A potem stało
się coś, co sprawiło, że ciało Aranela zareagowało czymś
miłym. Czymś, czego zaznał na samym początku tamtej niefortunnej
nocy, zanim przyszedł ból.
Riven
zamruczał i przykleił się do poduszki, wtulając nos w coś
pachnącego jaśminem. Potarł nosem o delikatną powierzchnię, a
rękę przesunął wyżej po poduszce, do której się tulił, a ta
zdawała się oddychać. Zamarł. Poduszki nie oddychają. I szybko
zrozumiał, że nie przytulał się do poduszki, tylko do męża.
Przecież on tak pachniał. Podniósł głowę z nadzieją, że
Aranel śpi, ale jego powieki nie przysłaniały oczu. Adantin
wyglądał na lekko wystraszonego, ale i zaciekawionego.
–
Wybacz
– zaczął Riven. – Nie chciałem cię przestraszyć.
–
To
dość specyficzne uczucie, jakiego teraz doświadczam. Boję się, a
zarazem jest w tym coś ujmującego.
–
Co
dokładnie? – Nie poruszył nawet jednym kciukiem, aby go nie
wystraszyć.
–
To,
jak leżymy.
– Tak blisko? –
Teraz pogładził pierś męża kciukiem. – Pozwolisz mi, że coś
sprawdzę? Nic ci nie zrobię, chcę tylko pokazać, że mój dotyk
nie boli.
–
Co
chcesz... – Nie dokończył, bo dłoń, która przyciskała mu
pierś, dotknęła jego włosów, a potem zjechała wolnym ruchem na
policzek i pogłaskała go.
–
Ciii.
Tylko to zrobię, nic więcej. – Riven wiedział, że ślepota
Aranela utrudnia mu odpędzenie strachu, więc postanowił powoli
pokazać mu, że nie ma się czego bać. Przesunął dłoń na szyję
Aranela. – Boisz się, kiedy tak cię dotykam? Mów, co czujesz. –
Tak bardzo chciał wszystko naprawić i zbliżyć się do męża.
Byli skazani na siebie do końca życia, ale nie dlatego chciał
zmienić na lepsze ich relacje. Czuł wewnętrzną potrzebę tego.
– Nie, to nawet miłe.
– Chcesz mnie
zobaczyć?
– Jak? – Aranelowi
podobał się taki dotyk, dawał ciepło i czułość.
– Wiem, że pod
palcami potrafisz zobaczyć każdy kształt i nie tylko. Możesz
dotknąć mojej twarzy, o ile chcesz.
– Chcę.
–
Połóż
się na boku, twarzą do mnie.
Aranel
zrobił to i wyciągnął rękę. Trafił na ramię męża i wzdłuż
niego podążył ku szyi, a potem do twarzy. Odnalazł policzek,
który go drapał.
– Przydałaby ci się
brzytwa. – Sam pewnie tego potrzebuje, chociaż jego zarost rósł
wolniej.
–
Na
pewno. – Zamknął oczy, ale nie dlatego, że nie chciał patrzeć
na tą piękną twarz. Po prostu wolał, żeby palec Aranela nie
dźgnął go w oko.
Badanie
trwało dłuższy czas. Aranel zdołał dotknąć włosów, nosa,
oczu, brwi, najdłużej zatrzymał się przy ustach. Zakreślił ich
zarys palcem, rozdzielił obie wargi, a Riven mu na to pozwalał.
–
Co
czujesz? – zapytał Saeros, owiewając jego place gorącym oddechem
i patrząc na niego.
– Wiem, że jesteś
piękny i...
– I? – Riven nie
spodziewał się, że poranek będzie taki. Wszystko przez to, że
zasnął blisko męża, a łoże nie było tak wielkie, jak w pałacu.
– Nie wiem, to dziwne
uczucie. – Zabrał rękę i uniósł się do siadu. – Dziękuję.
– Za co? – Dołączył
do niego. Najchętniej to by jeszcze poleżał, z drugiej strony to
było niebezpieczne, bo jego członek reagował na dotyk męża.
–
Że
mogłem cię zobaczyć. Nie każdy chce, bym go dotykał.
– Mnie możesz. –
Chwycił dłoń Aranela i położył sobie na policzku. Nie puścił
go, tylko przysunął do swoich ust i ucałował jej wnętrze. Jak
cudnie było widzieć zaskoczenie i pogłębiające się rumieńce u
Aranela. – Jestem twoim mężem.
Książę
Adantin zakłopotany swoimi odczuciami czuł potrzebę zabrania ręki,
a jednocześnie zostawienia jej w tej dłoni, która teraz uwięziła
jego. Nie wiedział, co robić, a nie chciał wstawać, bo jego
męskość została pobudzona i wstydził się tego. Nie był z mężem
tak blisko, żeby swobodnie mógł się tak pokazać, zwłaszcza, że
pod nocną koszulą nie miał bielizny.
– Zostawię cię
teraz samego, więc będziesz mógł przygotować się do śniadania.
Agathe niedługo powinna być.
Aranel
skinął głową i nie tylko wyczuł, ale i słyszał, że mąż
podnosi się z posłania. Coś robił, a potem wyszedł. Dopiero
wtedy Aranel jeszcze na chwilę się położył i odetchnął.
Reagował na niego, strach był coraz mniejszy, więc czy to znaczy,
że będzie mógł mu pozwolić... Może nic nie jest stracone i
marzenia bycia z mężczyzną cieleśnie się spełnią. Pogłaskał
drugą dłonią tę pocałowaną. Co by było, jakby pocałunek
został złożony na jego ustach? I po raz pierwszy od dawna
uśmiechnął się.
*~~*~~*
Wściekły
patrzył na brata. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego Leteno wrócił
dopiero rano. W nocy długo czekał na niego, przez to się nie
wyspał, a do tego złość podsycana była tym, że Asmand też
zignorował jego prośbę.
– Doszczętnie
straciłeś rozum? Gdzieś ty się włóczył?
–
Co
cię to obchodzi? Zachowujesz się jak żona, która robi mężowi
awanturę, bo ten wrócił późno.
– Ty wróciłeś
wcześnie, następnego dnia – prychnął Erkiran.
–
Faktycznie
zachowujesz się jak zraniona żona. Do tej pory jakoś moje włóczęgi
nie robiły na tobie aż tak wielkiego wrażenia. – Leteno rozebrał
się w wierzchniego odzienia i rzucił kurtę na stół, a wtedy
oczom młodszego brata ukazały się sińce, zadrapania i krwawiąca
rana na ramieniu.
– Kto ci to zrobił?
– Zostawił przygotowywanie śniadania i zaczął oglądać brata.
– Pobiłem się z
jednym chłopakiem. Chciał zająć moje miejsce w grupie. Nie mogłem
na to pozwolić.
– Powinieneś odejść
z tej szajki złodziei. Kiedyś ktoś cię złapie i wylądujesz w
lochu. Mam pracę, będziemy mieć i leity. Zdejmij koszulę.
– Nie złapią mnie.
– Pozbył się górnej odzieży. – Muszę gdzieś należeć, bo
dzięki temu mam dostęp do wielu miejsc.
– Twój dostęp może
się pewnego dnia źle skończyć. – Erki zdjął metalowe pudełko
z górnej szafki starego mebla, które zrobił ojciec, gdy chłopcy
byli mali, a Kala na świecie nie było. Postawił opakowanie na
stole, po czym nalał wody do miski i wziął czystą szmatkę.
Namoczył ją w wodzie i zaczął obmywać rany brata. Miał wielką
ochotę go połajać, ale wolał ugryźć się w język. Wiedział,
że Leto i tak zrobi swoje, a lepiej porozmawiać z nim na spokojnie
niż w nerwach.
– Ostrożnie. –
Leteno skrzywił się.
–
Jakoś
nie bolało, jak się biłeś. Siedź cicho, muszę cię opatrzyć.
–
Jej,
co się stało, Leto? – Kal wyszedł z drugiej izby i od razu
zaciekawił się na szczęście niewielkimi ranami najstarszego
brata.
–
Wytłumacz
Kalowi, jak witałeś się z kolegą – warknął Erki, obwiązując
ramię chłopaka bandażem.
Leteno przewrócił
oczami i powiedział prawdę dziecku. Nie ukrywali przed nim wielu
rzeczy, więc i tego nie będą.
– Ale ty jesteś
głupi. Trzeba było mu nogę podstawić i by leżał – powiedział
Kal.
–
Następny
się znalazł – jęknął Erki, ale cieszył się, że Kal czuł
się lepiej. Pozbierał rzeczy, umył ręce i mógł wziąć się za
dokończenie kanapek.
*~~*~~*
Peleryna
powiewała na wietrze, a kaptur ledwie trzymał się na głowie
smagany podmuchami, kiedy Asmand szedł tą szarą, smutną i zarazem
groźną dzielnicą. Nie wiedział, po co tu idzie i dlaczego kieruje
się nie tylko wiedzą, którą musiał zdobyć. Całą noc Erki nie
potrafił wyjść mu z głowy. I ten pocałunek. Erkiran nie był dla
niego, osoby, która zniknie stąd i nigdy nie wróci. O ile uda mu
się uciec. Wiedział jedno, że po wykonaniu zadania nie może dać
się złapać, bo wtedy strażnicy trafiliby na trop Ladrimy. Prędzej
się zabije niż na to pozwoli.
Jesteś
głupi, Delreth. Zwyczajnie głupi. Okazuje się, że możesz się o
kogoś martwić. Ty, któryś nigdy nie miał uczuć? Zostały ci one
wydarte dawno temu i zostałeś tym,
kim jesteś. Wynajmowanym przez bogatych zabójcą, którzy chcą
usunąć z drogi niewygodnych ludzi. Ty nie masz uczuć, Delreth. Nie
masz. Idziesz do chłopaka po to, żeby wyciągnąć od niego wieści.
Nie, aby go zobaczyć czy spotkać się z tym smarkaczem. Nie masz
serca, wmawiał
sobie w myślach.
Przechodził
właśnie koło starej tawerny, gdzie pod drzwiami stały prostytutki
obu płci i zachęcały go, opowiadając, że za kilka leitów zrobią
różne rzeczy. Prychnął tylko i przeszedł na drugą stronę
ulicy. Nie tknął by takiego kogoś, kto nie pamiętał, kiedy się
mył, a i zapewne medyk także przydałby się w ich wypadku.
Skręcił
za zakrętem i zobaczył budynek, w którym mieszkali bracia.
Przystanął, przez chwilę mając ochotę zawrócić.
Tchórz,
podpowiedział
mu jakiś wewnętrzny głos.
Kilka
kroków później stanął przed drzwiami i zapukał. Te po chwili
uchyliły się, ukazując Leteno bez koszuli. Chłopak był
smakowitym kąskiem. Najchętniej to zająłby się nimi oboma.
Naraz. Wewnętrznie przeklnął siebie i Erkirana, który zaczynał
wzbudzać w nim cielesne pragnienia, o jakich chciał zapomnieć. To
nie było dobre dla jego pracy. Nie pozwalało się skupić, ukryć
przed ludźmi, aby być samemu. Cielesność i uczucia nie jednego
zgubiły.
– Kto przyszedł? –
Obok brata pojawił się Erki i od razu wyraz jego twarzy z
zaciekawionej zmienił się w złą. – Widzę, że w końcu tu
trafiłeś? Oczekiwałem cię wczoraj wieczorem. Nie boisz się
pokazywać w dzień?
– Ostatnio i tak
środki ostrożności są mało przeze mnie respektowane i to głównie
wasza wina, bo niepotrzebnie wleźliście do mego życia z buciorami.
Mogę wejść?
–
Wpuść
go. Co do naszej winy, to nikt cię o nic nie prosił. Mogłeś nie
pomagać. Wystarczyło powiedzieć „nie”. – Tak, słowa Asmanda
zabolały Erkirana. – Tylko prosiłem o pomoc, nie musiałeś się
zgadzać. – Zaczął sprzątać puste naczynia po śniadaniu. –
Nie przystawiłem ci noża do gardła, nie żądałem niczego. –
Denerwował się jeszcze bardziej, pamiętając pocałunek, a teraz
ten człowiek mówi takie rzeczy.
–
Chyba
zdenerwowałeś mego brata. – Leteno wskazał na krzesło, a sam
usiadł po drugiej stronie.
Asmand zdjął kaptur i
także usiadł. Czujnie obserwował krzątającego się po kuchni
chłopaka, który wyglądał na nie tylko zirytowanego, ale i
zawstydzonego.
–
Wybacz,
że cię zdenerwowałem. Wczoraj nie przyszedłem z ważnych powodów.
– Wolał nie rzucić się na niego przy braciach. Poprawka - przy
tym dzieciaku, który teraz pojawił się znikąd i patrzył na
niego. Asmand nie wiedział, jak się zachować.
– To pan mi pomógł
– stwierdził chłopiec.
– Twoi bracia
również. Szczególnie Erkiran, który nie bał się poprosić o
pomoc. – Tu jego wzrok podążył do zakłopotanego chłopaka. –
Pomogłem, bo chciałem.
– Dziękuję. – Kal
odważył się podejść do tego wysokiego pana i swego wybawiciela.
Wyciągnął rękę, a mężczyzna ją uścisnął.
Erki
oparł się pośladkami o szafkę. Nerwy przeszły mu w mgnieniu oka,
więc teraz był zadowolony, że Delreth przyszedł. Miał nadzieję,
że to pomoże Kalowi w kontakcie z innymi ludźmi. Asmand od czasu
uwolnienia chłopaka jest, poza nimi, pierwszą osobą, z którą Kal
się widzi.
– Szkoda, że nie
możesz zamieszkać z nami, bylibyśmy bezpieczni. Bylibyśmy większą
rodziną – powiedział chłopiec.
Leteno
widział, jak na te słowa policzki Erkiego pokrywają się
czerwienią. Przechylił głowę na bok, przyglądając mu się
baczniej. Czyżby jego brat... Ale jak to? Przecież nic nie mówił...
Leteno posmutniał, w sumie czego oczekiwał? Nie może zatrzymać go
przy sobie.
–
Kal,
Asmand nie może z nami zostać. – Średni z braci otrząsnął się
po wizji, jaką ujrzał. – Muszę iść do pracy.
– Musimy porozmawiać
– rzekł Asmand.
– Zrobimy to po
drodze.
– Za często widują
nas razem.
–
Może
wtedy będziesz się bał o mnie i nie zrobisz tego, co planujesz –
wycedził Erki. Co on znów mówi? W jaki sposób ten mężczyzna
miał się o niego bać? Bać się można o kogoś bliskiego. Co z
tego, że wczoraj go pocałował. To nic nie znaczy. A jak znaczy?
Potrząsnął głową, odganiając myśli. Wziął kurtę. –
Idziesz? Powiem ci, co i jak.
Asmand wstał i
zarzucił kaptur na głowę. Pójdzie z nim i przynajmniej będzie
wiedział, że chłopak dotarł cały do pałacu. Naprawdę oszalał.
*~~*~~*
Aranel
spędził wiele czasu w ogrodzie wraz z Agathe, która kończyła mu
czytać historię zaczętą przez Terrika. Niestety, niewiele z niej
wiedział. Cały czas rozmyślał nad porankiem. Ten wyjazd wychodził
im na dobre. Wiele się zmieniało i miał wielką nadzieję, że po
powrocie do pałacu będzie tylko lepiej. Ponownie zaczęły odżywać
w nim marzenia.
– Książę, twoja
twarz promienieje – powiedziała Agathe, gdy uniosła wzrok znad
tekstu. We dwójkę siedzieli na drewnianej ławeczce i pozwalali,
aby ogrzewało ich słońce.
Mógł jej się
zwierzyć? Mógł rozmawiać z nią tak jak z Kareną?
– Dzisiejszy dzień
traktuję jak moje odrodzenie. Nie czułem się tak od chwili, kiedy
dostałem wiadomość, że zmuszony jestem do ślubu.
– To znaczy, że już
pogodziłeś się z tym paktem?
–
To
zrobiłem już dawno, ale... – Nie miał nadziei, że kiedykolwiek
skosztuje bycia z mężczyzną po tym, co zrobił mu Riven. Teraz
istniała na to szansa. Nie stanie się to szybko, ale może tym
razem... Jeśli historia się powtórzy, to Riven go tym zabije. Tego
nie mógł jej powiedzieć. – Czytaj dalej. – Wystawił twarz do
słońca i słuchał głosu służki.
*~~*~~*
Riven
stał nad strumieniem i z daleka przyglądał się mężowi.
Stwierdził, że bardzo chciałby posmakować jego ust. Poza tym to,
co widział w nocy dało mu nie tylko temat do rozważań, lecz
pokazało, iż tak powinna wyglądać ich pierwsza noc. Wszystko
zepsuł i musiał sprawić, że Aranel zapomni o tamtym. A gdy zgodzi
się z nim... kochać – tak, to właściwe słowo - potraktuje to
jako pierwszy raz.
–
Patrzysz
na niego tak, jakbyś go kochał. – Terrik stanął za plecami
przyjaciela.
–
Przestraszyłeś
mnie. Nie zaskakuj mnie tak. Nie wiem, czy potrafię w taki sposób
kochać.
– Potrafisz.
–
Czy
to możliwe, że mogłem pokochać mężczyznę? Ja, wielbiciel
kobiet? – Na ustach wykwitł mu kpiący uśmieszek.
–
Pokochałeś
osobę. Nieważne,
jaką płeć ma twój mąż. Interesuje cię jego osoba, jego dusza.
– Nie tylko, jest
piękny. – Ponownie spojrzał na małżonka, a jego wzrok
złagodniał, stał się ciepły. – Kocham, ale i pragnę. Teraz to
wiem.
–
Żywisz
takie samo uczucie do Aranela, jakie ja do Yava. Może
się dopiero tego uczysz, ale w sumie ja nie widzę różnicy. Cieszę
się, że to sobie uświadamiasz – rzekł z zadowoleniem Terrik.
– To stało się dziś
rano. Od tamtej pory patrzę na niego zupełnie inaczej.
– Przyjacielu, to już
się zaczęło dziać wcześniej. – Zostawił go samego z zamiarem
odszukania narzeczonego.
*~~*~~*
Yavetil, jak pozostali,
także oddawał się odpoczynkowi. Nie chciało mu się wracać do
Antiri, tu było tak spokojnie. Gdyby nie liczyć incydentu z
napadem, nawet podróż przebiegłaby w harmonii.
Położył
się na łące wśród traw z rękoma pod głową i wpatrzył w
płynące obłoki na niebieskim niebie. Miały różne kształty i
tylko mała wyobraźnia ograniczałaby oglądającego od
interpretacji tego, co one przypominają. Zamknął powieki i chyba
przysnął, bo jedyne, co pamiętał, to myśli o pierzastych
obłokach, później odlatywał, chyba coś mu się śniło, a potem
nieco swędziało go na skórze, na piersiach. Podrapał się po
torsie. Usłyszał cichy śmiech. Uchylił powiekę.
– Łaskoczesz mnie.
–
Chciałem
cię jakoś obudzić. – Terrik już otwarcie się zaśmiał. Leżał
na boku, podpierając głowę ręką i sunął źdźbłem trawy po
skórze narzeczonego.
– Znam lepsze
sposoby.
–
Wolę,
byśmy nie mieli więcej świadków naszych tak bardzo osobistych
kontaktów.
–
Twój
przyjaciel się napatrzył. Jeszcze mi cię zabierze. – Także
położył się na boku w podobnej pozycji, co Melisi. – Zawsze
wyglądasz tak pięknie, kiedy dochodzisz. – Wczepił mu dłoń we
włosy.
– Uważaj, bo
sprawisz, że się zarumienię.
–
Kiedy
w gorączce podniecenia sięgasz do mego… mmmrrrmmm. – Nie dane
mu było nic powiedzieć, bo Terrik zatkał mu usta dłonią.
– Jeszcze jedno
słowo, a nie rozmawiam z tobą. Ał, co robisz? – Został
przewrócony na plecy, a kochanek zawisł nad nim.
–
Chcę
pocałować mego przyszłego małżonka. – Sięgnął jego ust,
składając czuły pocałunek, potem z powrotem wrócił na
poprzednie miejsce.
Terrik
uniósł się i położył głowę na piersi mężczyzny. Nie chciał
wracać, tutaj było tak dobrze. Czasami traktował Telmar jak
miejsce cudów. Pierwszym dowodem było to, że Riven
najprawdopodobniej został oczarowany mężem i zaczął go kochać.
Jeszcze kilka dni mogli tu być, ale czuł, że one miną szybko.
Niestety, na myśl o powrocie czuł niepokój.
*~~*~~*
Kilka
dni później, popołudniem, wjeżdżali na dziedziniec pałacu w
Antiri witani przez podniecone głosy obecnych tam osób. Wśród
nich był Erkiran, który jak zaczarowany patrzył na przybyłych.
Nie tylko na nich. W oddali zobaczył znajomą mu postać kryjącą
się cieniu za straganem. Bał się tego,
co może ta postać zrobić. Żałował, że powiedział Delrethowi o
położeniu komnat sypialnych Aranela i Rivena, ale nie miał
wyjścia, tym spłacił swój dług. Wrócił wzrokiem do książąt.
Riven pomagał zsiąść mężowi z czarnego ogiera. Przy tym Aranel,
którego stopy dotknęły kamiennego podłoża, został na chwilę
przytrzymany w ramionach partnera. W tamtym momencie Erki zatęsknił
za ramionami Asmanda. Odnosił wrażenie, że tam było jego miejsce,
ale mężczyzna go nie chciał. Nie rozmawiali od czasu tamtego
ranka, kiedy to As ich odwiedził i wyszli razem. Owszem, był u
niego, ale mężczyzna nie otworzył mu drzwi. Ladrim nie chciał się
narzucać. Nie pchał się tam, gdzie go nie chcieli.
Ciężko westchnął i
wrócił do kuchni, gdzie panował uporządkowany chaos. Zaraz
zagoniono go do pracy i nie miał czasu myśleć. Ale tak było do
czasu.
*~~*~~*
Księżniczka Naela
powitała swoją rodzinę z szerokim uśmiechem. Ucałowała Aranela
w oba policzki, a potem brata.
– Tęskniliśmy tu za
wami.
–
My
nie, nam było dobrze tam, gdzie byliśmy – rzekł Riven, prowadząc
męża przez mały tłum prosto ku wejściu do budynku. – Dwa kroki
i schody – szepnął do niego, po czym zwrócił się do
towarzyszącego im sługi: – Przygotujcie wczesną kolację,
jesteśmy zmęczeni. Nie robiliśmy wielu postojów.
– Dobrze, panie.
– Zjemy w komnacie.
Służący
skłonił się i zawrócił, aby poinformować odpowiednie osoby.
–
Nie
jestem
aż tak zmęczony, możemy zjeść w jadalni – powiedział Aranel.
– Dziś jeszcze chcę
się nacieszyć twoim towarzystwem.
Naela,
idąc za nimi, z radością obserwowała zaistniałą zmianę
pomiędzy mężczyznami. Na to liczyła. Sama w Telmar zakochała się
w swoim mężu po raz drugi. Poza tym, tam Riven nie miał jak
uciekać od Adantina. Cały czas był przy nim, w ten sposób musiał
go poznać. Mogli się albo pozabijać, albo zbliżyć do siebie.
Całe szczęście, że stało się to drugie.
–
To
ja was zostawię – oznajmiła, kiedy odprowadziła ich pod drzwi
komnaty.
– Uciekasz, siostro?
– Dziś wraca mój
małżonek, będę chciała go przywitać.
Riven
już wiedział, jak ona go przywita. Może będą z tego dzieci?
Już
po później kolacji, kiedy byli najedzeni, Riven powrócił
wspomnieniami do ostatnich dni. Budził się przy Aranelu i patrzył,
jak ten śpi lub kiedy młodzieniec zwyczajnie leżał, zachęcał go
do rozmowy i uczył dotyku. Nic wielkiego, to, co wcześniej.
Rejestrował z zapartym tchem, że mąż przyzwyczajał się do niego
i nie bał się. Sam wyciągał rękę i „patrzył” na niego,
badał twarz ze szczegółami. Zawsze zatrzymywał się najdłużej
na ustach, wtedy wyraźnie chciał coś powiedzieć, ale do tej pory
tego nie zrobił.
– Powiedz, jeżeli
mam wyjść, jak zechcesz się przygotować do snu. – Było jeszcze
wcześnie, ale obaj marzyli tylko o tym.
– Dlaczego za każdym
razem wychodzisz i wracasz, kiedy ja już leżę w łożu? –
zapytał Adantin.
– Chcę ci dać
prywatność i swobodę. Chcę, żebyś się dobrze czuł, nie
krępował przy mnie.
– Myję i przebieram
się w łaźni, nie chodzę nago po komnacie.
– Szkoda, miałbym na
co popatrzeć – wyrwało się Rivenowi. Nie dość, że to sprawiło
rumieńce u Aranela, to i jego samego zaskoczyło. Świat przewraca
się do góry nogami. On pragnie mężczyzny... Nie, pragnie swego
męża. I sprawi, że Aranel zapragnie jego.
Nie
wiedział, że co rano Aranel, czując oddech partnera blisko siebie,
ma mały problem i nie raz musi zaciskać nogi, żeby się nie
powiększył. Czasami bywał przerażony, że mąż poruszy się,
przesunie nogę i poczuje go, ale i był szczęśliwy, ponieważ
ponownie reagował.
–
Pójdę
do łaźni. – Tyle zdołał powiedzieć po usłyszeniu ostatnich
słów męża, zanim spłonął ze wstydu. Nie usłyszał pukania do
drzwi.
*~~*~~*
Tej
nocy, gdy księżyc ukrył się za chmurami, ciemny cień skradający
się w ciemności przeskoczył pałacową bramę. Postać znała
zachowania strażnika. Ten,
co był na bramie dzisiejszej nocy, zawsze o tej porze chodził za
swoją naturalną potrzebą. Delreth przez ostatnie dni doskonale
wybadał teren, zachowania ludzi i odkąd znał położenie sypialni
Aranela i jego męża, wiedział, jak tam się dostać, żeby wykonać
zadanie. Szkoda, że będzie musiał zabić też Saerosa. Za długo
to wszystko trwało i nie mógł czekać, aż Riven wyjedzie i
zostawi męża. Zrobi swoje i tej samej nocy zniknie na zawsze.
Przekradł się na tyły
pałacu, poruszając się cicho jak kot i tam spojrzał w okno,
którym musiał wejść.
– Już czas.
Piękne i już czekam na kolejny rozdział. Wiem że nie komentuje wszystkiego ale czytam i jestem pod ogromnym wrażeniem:)
OdpowiedzUsuńWiedziałam! Wiedziałam! To wszystko byłoby zbyt piękne, żeby zaraz nie miało się coś spier...
OdpowiedzUsuńAle i tak ufam, że wszystko skończy się dobrze.
Przyznam szczerze, że to chyba najlepsza część tego opowiadania, którą napisałaś, czytało mi się ją najlepiej.
Weny życzę!
Ahhh ten dreszczyk emocji... ;3 Nie mogę się doczekać następnej części, jestem zachwycona Twoją twórczością :) Mam nadzieje na happy end.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. :3
Nieeeeee !!!!!!
OdpowiedzUsuńJa nie chce, żeby Aranel i Riven zgineli !!!!
Zbyt piękne, żeby było jak w bajce ;(
Ach, Kofam Terrika i Yava. Są moją ulubioną parą w tym opowiadaniau :D
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;)
Pozdrawiam ciepło i życze dużo weny ;)
Papatki.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny, Adantin przekonuje się do męża i cieszy mnie to bardzo, że między nimi jest coraz lepiej.... ale coraz bardziej mnie martwi Asmand jest już coraz bardziej, i jak w takim momencie można zakończyć rozdział....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Przemogłam się w końcu ;D Postanowiłam napisać komentarz.
OdpowiedzUsuńCzytałam wszystko i jestem całkowicie na bieżąco ze wszystkimi opkami.
Tak się cieszę, że Aranel w końcu przekonuje się do męża. O ile Asmandowi nie uda się zabić pary to powinno być okej.
Szkoda mi tylko Erkiego. Ehhh niestety nie da się zrobić, żeby wszyscy byli z tymi co powinni.
Czekam na kolejną notkę i postaram się pisać komentarze ^^
Od lat nie obgryzam paznokci, ale po tym zakończeniu to Ciebie obwinię za ich stan w następny wtorek ;) Już teraz wyłamuję sobie palce z nerwów ^^ Chciałam odłożyć czytanie rozdziału do wieczora, a wcześniej coś w końcu napisać, ale poddałam się i przybyłam tutaj szukać weny. Mam nadzieję, że ją znalazłam ;) Pozdrawiam ciepło ;*
OdpowiedzUsuńTak, już widzę, jak Asmandowi uda się zabić któregokolwiek z książąt... Przecież to dopiero 16 rozdział, więc szczerze wątpię, żeby tak się stało. :) Ech, nie jestem, w stanie napisać dziś za wiele... Po prostu - będę czekać na kolejną notkę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Boję się zamiarów Asmanda. I choć wiem, że będzie dobrze nadal się boję. Erki'ego widocznie ciągnie do Delretha i to chyba bardziej niż mu się wydaje ^~^ Jestem ciekawa poczynań Leteno.
OdpowiedzUsuńAranel zakochuje się w Rivenie, że tak powiem. Widać, że Riven też coraz bardziej zaczyna czuć coś do niego. Poznawanie twarzy Saerosa przez Arabela było wspaniałe. Aż ciepło mi się zrobiło. Miło widzieć, jak ta wycieczka odmieniła ich obojga :D
Ciekawi mnie również jak król przyjmnie wiadomość o zaręczynach Terrila i Yavetila. Jestem pewna, że tak czy siak będzie dobrze ^_^ Coraz bardziej podoba mi się ta dwójka, ale i tak Aranel i Riven pozostają moimi ulubieńcami ^U^
Czekam na kolejną notkę z wielką niecierpliwością.
Pozdrawiam o weny życzę ~!
Kimi~
no nie... w takim momencie... i jak ja mam teraz wytrzymać cały tydzień. Czytało się cudnie, opowieść niesamowita. Czekam do wtorku:)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie... Jeżeli mam być szczera, to czasami opuszczam te fragmenty o innych i przeskakuję do naszego księcia i Aranela bo nie mogę się doczekać co będzie dalej. Mało kiedy cokolwiek komentuję, ale ten rozdział był chyba najlepszy ze wszystkich dotychczas jak dla mnie. Szczególnie scenka z 'patrzeniem' rękoma. Była przecudowna! Mam nadzieję, że masz dużo weny do tego opowiadania i szybko napiszesz następną część. Nie mogę się już doczekać! Życzę Ci dużo weny i zapału. Masz niesamowity talent. Przeczytałam wszystkie twoje opowiadania od pierwszego bloga i po prostu szkolisz się w oczach. Jeżeli by podzielić umiejętności pisarskie od 0 do 10, gdzie 10 najlepiej, to zaczynałaś na 3 a teraz jesteś na 9. A niedużo brakuje do 10!
OdpowiedzUsuńHeh, rozpisałam się, mam nadzieję, że cokolwiek z tego zrozumiałaś :-) Proszę, są wakacje, moze masz ochotę dodać jakiś extra rozdzialik przed piątkiem? W sobotę wyjeżdżam i nie będę miała neta przez 2 tygodnie...
Pozdrawiam! Kisielek
PS Jestem już z Tobą i czytam regularnie twojego bloga od września zeszłego roku ;-)Niedługo będzie rocznica! xD
Rozdziały dodaję co wtorek, niema dodatkowych bonusów i nie będzie jak zaznaczyłam na początku kiedy zaczęłam dodawać to opowiadanie. Baw się dobrze na wakacjach, a jak wrócisz to rozdział będzie na ciebie czekał. ^^
UsuńAj Luano wspaniałe wieści.
OdpowiedzUsuńTo, że Riven i Aranel coraz bardziej się do siebie zblizają.
I że Riven w końcu wyznał swoje uczucia i przyznał się przed Terrikiem co czuje.
Naprawdę według mnie to dobra wiadomość.
Aby to było początkiem ich nowej relacji, gdyż naprawdę chciałabym by byli razem.
Mam nadzieję, że Aranel w końcu się przełamie i pozwoli mężowi na coś więcej.
Chciąłabym aby ich pierwsze zbliżenie było naprawdę wspaniałe.
Niecierpliwie będe oczekiwać rozwinięcia akcji i tego co pokażesz.
Wiem że nie zawiedziesz.
I nie muszę Ci tego mówić, ale wiesz, że jesteś wspaniała.
Twoja pasja tą tematyką przeszła na mnie!
Trochę wstyd odzywać się dopiero teraz, jako że już od dość dawna wchodzęna twojego bloga. Przeczytałam wszystkie opowiadania, pokochalam twoich bohaterów i... Nie odzywalam się. Nie wiem dlaczego nie chwalilam i wysławiałam pod niebiosa Twojej twórczości. Pewnie z lenistwa :)
OdpowiedzUsuńTak więc teraz, gdy już sie odzywam, chwalę i mam nadzieję, że zbiorę się w sobie i skomentuję każdy kolejny wpis, jako iż wiem, jak komentarze działają na samopoczucie autora :)
Pozdrawiam, całuję, życzę weny