Tymczasem
Agathe wraz z Yavetilem przeszukiwali jedzenie z wielką
niecierpliwością. Jeżeli koń coś zjadł, a mogło to być
wszystko, to od szybkości dowiedzenia się, co to jest, zależało
zdrowie, a nawet życie ogiera. Służka wyrzuciła niezjedzoną,
świeżo skoszoną na łące trawę i owies z kubełka. Obejrzała
się za siebie, a na jej usta wkradł się uśmiech, gdy zobaczyła,
jak książę Riven przytula męża, głaszcząc go po włosach.
Ukucnęła przed kupką trawy i rękoma przegrzebała w źdźbłach.
Po chwili dołączył do niej Yavetil.
– Czego szukamy? –
zapytał.
–
Nie
wiem. Jak to znajdziemy, panie, będziemy wiedzieć. –
Podejrzewała, że winna jest jakaś roślina, ale zbijało ją to z
tropu, ponieważ inne zwierzęta były zdrowe. Pomimo tego nie
poddawała się, słysząc stękanie konia. Odrzuciła kilka ziół i
kwiatów, które w żaden sposób nie mogły nikomu, nawet w wielkich
ilościach, zaszkodzić. Nagle jednak, już mając odrzucić kępkę
trawy na bok, coś czerwonego mignęło jej przed oczyma.
–
Masz
coś? – Yavetil zobaczył, że Agathe bierze do dłoni coś, co
przypominało długą rurkę zakończoną czerwonym kwieciem.
–
Sądzę,
że tak. Tata nie raz uczył mnie, abym nigdy nie brała do buzi tego
zielska. U nas tego nie ma, bo rośnie w takich rejonach jak ten,
blisko gór i na dzikich łąkach. Jego kwiatki, choć piękne, są
trucizną. Medycy używają tego, gdy odciągnął wywar z liści, do
przemywania ran, ale kwiatki zawsze odrzucają. To Inelin, bardzo
zgubny kwiat. Nie wiem, jak parobcy nie zauważyli kęp tych roślin.
Z daleka są widoczne, rosną przy kamieniach i mamią ofiary,
którymi najczęściej są owady.
– Ale da się
uratować konia?
–
Tak,
gdyby zjadł to wczoraj na wieczór, już by nie miał szans.
Odszedłby w cierpieniu. – Podniosła się i podeszła, kuśtykając
na swojej chorej nodze, do stajennego. Miała mu wiele do
powiedzenia, włącznie z reprymendą, jak ktoś mógł nie zauważyć
takiej trucizny. – Przed koszeniem nie wysyłacie ludzi, by zebrali
i spalili rośliny? A co ze zwierzętami pasącymi się na łąkach?
– Przekazała też, co trzeba zrobić, żeby pomóc Zarionowi.
*~~*~~*
Aranel
nawet nie zdawał sobie sprawy, co się dzieje wokół, w innym
wypadku skarciłby siebie za pokazanie innym swej duszy. Przecież
nawet w rodzinnym pałacu zawsze miał na sobie maskę. Teraz myślał
tylko o Zarionie i o tym, że zwierzę cierpi. Gdyby
miał wybierać pomiędzy powolną śmiercią zwierzęcia, a swoim
egoistycznym zachowaniem, mając w perspektywie to, że Zarion może
umrzeć, wybrałby odrzucenie swojej maski.
Riven odciągnął go
od zwierzęcia i razem usiedli w boksie na snopku słomy, by pozwolić
dotrzeć innym do konia. Zebrała się przed nim pokaźna grupka
osób, a Yavetil podszedł do książęcej pary.
– Będzie dobrze.
Podadzą mu leki i oczyszczą żołądek.
– A jak trucizna jest
już dalej? – Adantin popatrzył na niego.
–
Kwiat
długo utrzymuje się w żołądku, dlatego, książę Aranelu,
uratujemy twego konia. – Yav miał ochotę położyć rękę na
ramieniu wtulonego w swego męża Adantina.
Aranel
skinął głową, którą ponownie oparł na obojczyku Rivena, w tej
chwili tylko jemu ufając i od niego oczekując wsparcia.
– Czyszczenie żołądka
to dość niemiły proces, może...
–
Zostaniemy,
Galdorze. – Riven z powrotem zatopił palce we włosach męża,
mógłby je dotykać przez wieczność. Ponownie ciepło rozlało się
w jego sercu i nie tylko dlatego, że koń wyzdrowieje.
*~~*~~*
– Sądziłem, że
przyjdziesz później. – Asmand przepuścił Erkirana w drzwiach.
– Kucharka pozwoliła
mi iść do domu. Nawet dała na drogę kilka jabłek. – Chłopak
wskazał na zawiniątko zrobione z chusty, jakie trzymał w lewej
ręce. – Kal uwielbia te owoce. Ucieszy się, jest taki smutny.
Wiesz, pytał o ciebie wczoraj wieczorem.
– O mnie? – Czego
ten dzieciak od niego chce?
–
Dobrze
byłoby, gdybyś przyszedł. Polubił cię. – Odstawił pakunek na
stolik, tuż obok gęsiego pióra i atramentu. – Powiedz mi,
dlaczego chcesz, żebym pracował w pałacu i dowiedział się tego
wszystkiego, o czym mówiłeś? – Zmienił temat. – Nigdy nie
szukałem tam zajęcia.
– Dlaczego? – Nalał
chłopakowi kielich wody i podał mu go.
–
Nie
przyjmują tam ludzi z takich dzielnic, w jakiej ja mieszkam. Panuje
przeświadczenie, że każdy stamtąd jest złodziejem lub mordercą.
Nie daliby tam nikomu takiemu pracy. Ewentualnie na polach.
–
To
znaczy, że nie powiedziałeś im, skąd pochodzisz. Słusznie. –
Sam też się napił.
–
Dlaczego
chcesz wiedzieć, gdzie jest komnata księcia Aranela? Co planujesz?
Wiem, że nie jesteś zwykłym człowiekiem. Samo to, co zrobiłeś z
porywaczem dzieci... Nieważne, ale książę Adantin jest podobno
dobrym człowiekiem. Dużo dzisiaj nad tym myślałem i boję się,
że zechcesz go skrzywdzić. – Podszedł do mężczyzny, po czym w
przypływie odwagi złapał go za koszulę i zacisnął pięści. –
Kim naprawdę jesteś? Co tu robisz? I wiesz, co jest najgorsze? Że
kimkolwiek jesteś, ja ci ufam.
Ten
dzieciak zaczynał go irytować. Po co te pytania? Sam na siebie
zaczynał być zły. Po jakie licho musiał im pomagać? Miał
trzymać się od ludzi z daleka, a tymczasem nie tylko znają jego
prawdziwe imię oraz nazwisko, to jeszcze wyczuwają, iż ma niecne
plany.
–
Lepiej,
żebyś nie wiedział. – Położył swoje dłonie na jego, chcąc
odczepić chłopaka od siebie.
– Wiem, gdzie jest
komnata Aranela i jego męża, ale nie powiem ci, jeżeli ty sam nie
zdradzisz swoich intencji wobec księcia.
– Mamy umowę –
warknął.
– Mamy, ale nie tylko
nie chcę, żeby jemu się coś stało, ale i tobie. Uratowałeś
mego brata, więc ja chcę pomóc tobie – mówił Erki.
– Ty się mną nie
przejmuj, chłopcze. Doskonale dam sobie radę. I puść mnie.
Po
tych słowach młody Ladrim zorientował się, jak bardzo zmiął
ubranie tego mężczyzny i jak blisko niego stoi. Policzki pokryły
mu się czerwienią. Od ostatniego razu, kiedy był w jego ramionach,
często myślał, jak dobrze mu w nich było i pragnął ponownie
znaleźć się w tym przyjaznym uścisku. Mimo potrzeby nie próbował
tego powtórzyć z obawy, że mężczyzna go odepchnie. Przecież nie
miał powodu do tego, by go obejmować. Wtedy mu dziękował, a
teraz... Poluźnił uchwyt i opuścił ręce.
Doskonale
widział zażenowanie chłopaka. Do tego te rumieńce wydały mu się
bardzo interesujące. Najchętniej to by je pogłębił, ale silna
wola Asmanda nie pozwalała na to. Nie był kimś, kto powinien
wprowadzić tego chłopaka w sfery, których jeszcze Erki nie zaznał.
Najdalej za tydzień go już tu nie będzie, a i tak wystarczająco
wykorzystuje tego dzieciaka. Odszedł od niego kilka kroków, żeby
go nic więcej nie kusiło, poza wyrwaniem informacji z jego ust.
– Zaprosiłem cię
tutaj, aby poradzić, jak masz zdobyć wiedzę, jakiej oczekuję, ale
ty już sam się tym zająłeś, więc twoim obowiązkiem jest mi ją
przekazać. Tym bardziej, że to dzięki mnie masz pracę.
– Powiem ci, jak
przyjdziesz dzisiaj zobaczyć się z Kalem.
– Szantażysta z
ciebie, Erki. Kto by powiedział, że taki śliczny, słodki
chłopaczek potrafi zadbać o swoje. – Zaśmiał się Delreth.
–
Od
dawna walczę o utrzymanie swojej rodziny. Nie jestem kruchym
dzieciakiem, tak jak może sądziłeś. I nie jestem głupi. – Na
powrót stanął blisko tego człowieka. – Wiem, że zrobisz, co
chcesz...
– Co muszę zrobić,
ale ty nie potrzebujesz znać prawdy. – Rozumiał, że chłopak i
tak się dowie, ale wtedy Asmanda już tu nie będzie.
–
Nie
potrzebuję, bo uważasz mnie za dziecko? – Erkiran patrzył
buntowniczo na mężczyznę. Gdyby wiedział, o co dokładnie chodzi,
może odciągnąłby Asa od tego.
–
Przeciwnie,
za niezwykle pociągającego, młodego mężczyznę. – Asmand
uniósł dłoń i pogłaskał palcami policzek Ladrima. – Niedługo
się ściemni, więc już idź.
Tylko
że Erkiran jakoś nie miał ochoty wychodzić. Stał bez ruchu i
przyjmował drobne pieszczoty tego człowieka.
Delreth
od dawna nie czuł budzącego się w nim ognia. Od wielu lat był
sam. Jak tylko pierwszy raz zobaczył Erkirana, chłopak zaczął go
pociągać, ale potrafił się temu oprzeć, natomiast teraz, widząc
w jego oczach bunt, miał przemożną ochotę go tutaj zatrzymać.
–
Idź
– wymówiły usta starszego mężczyzny. – Ostatnim razem
chciałeś zapłacić swoim ciałem za moją pomoc. Odmówiłem.
– Cieszę się z
tego. – Przytulił policzek do wewnętrznej strony jego dłoni.
–
Gdybyś
to zaproponował teraz, nie powstrzymałbym się i sądząc po twojej
minie, nie spodobałoby ci się to, więc idź, bo samokontrolę mam
tylko do pewnego momentu. Przekroczenie granicy u mnie oznacza, że
nie ma powrotu.
–
Ale...
– Nie dane mu jednak było skończyć rozpoczętego zdania,
ponieważ Asmand pochylił się i lekko, niczym dotyk gołębiego
pióra, musnął jego wargi swoimi. Niestety, ledwie Erki poczuł
dotyk tych ust, te odsunęły się, a wraz z nimi mężczyzna, który
podszedł do okna i stanął do niego tyłem.
–
Idź
już, zanim zrobię ci krzywdę – rzekł Asmand. Potrzeba, by
rzucić się na chłopaka, wspinała się po nim i kusiła obietnicą
przyjemności. Ale Erki był jeszcze nietknięty przez mężczyznę i
powinien być z kimś, kto go pokocha.
–
Nie
zrobisz – powiedział chłopak z pewnością w głosie, ale wziął
chustę, w którą zawinięte były owoce i wyszedł. Będąc już na
wąskim, długim korytarzu, położył dłoń na ustach. Jego
pierwszy pocałunek i miał nadzieję, że nie ostatni z tym
mężczyzną.
*~~*~~*
Dopiero,
kiedy doszedł do siebie, będąc już pewny, że jego koniowi nic
złego nie będzie, powróciły wspomnienia z tego przerażającego
dla niego momentu. Zrzucił całą swą maskę, był blisko swego
męża i to było dobre. Nadal, gdzieś tam w środku,
jeszcze bał się Rivena, ale mężczyzna swoim spokojem oraz
czułością potrafił odegnać ten strach. Tego dnia Riven dał mu
coś więcej niż wsparcie. Aranel nie był jeszcze pewny, co to
jest, lecz było mu z tym dobrze.
Dotyk na ręce
przywrócił go do rzeczywistości.
–
To
ja, Terrik. Dlaczego siedzisz tu sam? – Hrabia rozejrzał się po
małej bibliotece.
– Lubię zapach
starych książek, a poza tym Agathe obiecała mi poczytać.
–
Ja
mogę to zrobić. Uwielbiam czytać. – Melisi podszedł do półki
z grubymi tomami. – Co my tu mamy? Doskonałe tytuły. Co cię
głównie interesuje?
–
Karena,
moja niania, a późniejsza przyjaciółka, uwielbiała mi czytać
romanse i coś z przygodą.
–
Czytała
ci o miłości dwóch mężczyzn? – Uśmiechnął się, widząc
pogłębiający się rumieniec na jasnych policzkach Aranela. –
Widzę, że czytała.
– Tak. – Poczuł
ruch koło siebie. Zrozumiał, że Terrik usiadł obok niego na
dwuosobowej kanapie. – Właśnie dzięki temu...
–
Dowiedziałeś
się, czego pragniesz. Mogę cię o coś zapytać? – W ręku
trzymał księgę. I gdy Aranel przytaknął, zapytał: – Nie
bierzesz pod uwagę tego, że mógłbyś w przyszłości jeszcze raz
spróbować z mężem... zbliżyć się cieleśnie?
Adantin
nie wiedział, co odpowiedzieć na to pytanie. Domyślał się, że
Terrik wie o nieudanej nocy. I czy mógłby... Potarł dłonie o
wąskie, czarne spodnie.
– Nie denerwuj się.
– Terrik położył swoją dłoń na jego.
–
Nie
wyobrażam sobie, żebym mógł ponownie przeżyć to, co wtedy –
odpowiedział smutno Aranel.
–
Coś
ci opowiem. Coś, o czym wie niewiele osób. Zanim poznałem Yava,
pewien mężczyzna, arystokrata, upodobał mnie sobie. Dużo
rozmawialiśmy ze sobą, był miły. Byłem jeszcze dzieciakiem.
Zauroczyłem się nim. Pewnej nocy to minęło – mówił wpatrzony
w twarz Aranela. – Nie chciałem tego, ale wziął sobie mnie,
wbrew mojej woli. Bolało tak bardzo, że nie byłem w stanie
przestać wyć. To nie był delikatny mężczyzna, tylko brutalny,
myślący o sobie człowiek. Nawet nie użył maści nawilżającej.
Poranił mnie tak bardzo, że nie mogłem usiąść. Medycy długo
się mną zajmowali. Dochodziłem do siebie tygodniami, które
zamieniły się w miesiące. Ciało wyzdrowiało, ale nie dusza...
Nie wyobrażałem sobie oddać się mężczyźnie. Co więcej,
chciałem być sam. Bałem się dotyku. Wtedy pojawił się Galdor.
Młody i piękny żołnierz. Te jego długie włosy, które nosi
związane na czubku głowy, tamtego dnia były rozpuszczone. Wyglądał
jak młody bóg. Zwrócił na mnie uwagę. Po paru tygodniach odważył
się do mnie podejść, porozmawiać. Tak spędzaliśmy całe dnie,
kiedy nie miał służby. Uciekałem przed jego najmniejszym
dotykiem. Bałem się, ale on miał do mnie cierpliwość. Nadal ma.
Nauczył mnie zaufania i dotyku. Dzisiaj nie wyobrażam sobie, bym
nie mógł z nim połączyć się cieleśnie. Jesteśmy razem
dziesięć lat, a czas w łożu spędzamy od ośmiu. Dwa lata trwało,
zanim pozwoliłem na coś więcej niż trzymanie za rękę. Nie
namawiam cię, Aranelu, do niczego, lecz bycie z mężczyzną jest
bardzo przyjemne. Riven żałuje tego, co się stało i jeżeli w
przyszłości zbliżycie się do siebie, to wierzę, że postara się,
aby obu wam było dobrze.
Książę
słuchał tego wszystkiego i doszedł do wniosku, że Terrik cierpiał
o wiele bardziej, a jednak pokonał w sobie strach. Tylko to nie
Galdor go skrzywdził. Między nimi, a nim i Rivenem, była jedna
ważna różnica. Yavetil kochał Terrika.
– Co się stało z
tym człowiekiem, który wystosował na tobie przemoc? – zapytał.
–
Został
ukarany. Spędza dożywotni wyrok w Ariży, gdzie został osadzony w
tamtejszym więzieniu.
– Przykro mi, że
miałeś takie przejścia.
– I
mnie przykro, Aranelu, iż twój mąż jest, a przynajmniej był,
nieczuły. Przy tobie się zmienia. Wierzę, że w przyszłości wam
się ułoży. A teraz poczytam ci.
– Nie musisz. Agathe
ma przyjść.
– Posiedzi z nami i
posłucha. – Otworzył księgę na pierwszej stronicy. – Poza tym
chciałem cię poznać, a spędzenie wspólnego czasu mi na to
pozwoli.
– To mi poczytaj.
Terrik stwierdził, że
chyba bardzo polubi tego młodego mężczyznę i wbije przyjacielowi
do głowy, jak ma traktować to cudo.
– Ja też chętnie
posłucham. – Riven wszedł do biblioteki. Słyszał końcówkę
ich rozmowy.
–
Sądziłem,
że jesteś przy dopilnowaniu wycięcia tego trującego zielska. –
Terrik wskazał ręką fotel. Nie zamierzał ruszać się z miejsca,
na którym siedział. A stamtąd Riven będzie mógł swobodnie
obserwować swego męża. Przez chwilę kusiło go, by nie wziąć
jakiegoś tomu o miłości mężczyzn zamiast pełnej opisów
przygody, ale wolał nie zawstydzać Aranela. Jeszcze nie teraz.
–
Galdor
się tym zajmuje. Ja chciałem zobaczyć, jak się czujesz, Aranelu.
– Dobrze, dziękuję,
że pytasz. – Uśmiechnął się nieznacznie.
Hrabia
sprowadził wzrok na pierwsze słowa w księdze, kiedy przyjaciel
usiadł, po czym zaczął czytać.
*~~*~~*
Bracia
Ladrim patrzyli,
jak najmłodszy zajada jabłko, którego skórka była cała czerwona
i błyszcząca. Nie było tak, że nie mogli kupić takich owoców,
ale Erki wolał wydać leity, te uczciwie zarobione, na chleb i inne
składniki żywieniowe. Czasami kupował tańsze owoce, które nie
były gorsze w smaku, tylko gorzej wyglądały.
–
Nie
spiesz
się, Kal – poprosił Erkiran, przyszywając braciszkowi guzik do
koszuli nocnej. – Jak on się dziś zachowywał? – spytał
starszego chłopaka.
–
Chciałem
wziąć go na spacer koło domu, nie dalej, to mi nie wyszedł. Boi
się tego, co na zewnątrz – odpowiedział Leteno.
–
Musimy
się stąd wynieść. Gdzieś,
gdzie jest bezpieczniej. – Urwał nitkę.
– Ty dalej o tym. Nie
wyniosę się stąd. – Leto wstał i ruszył do wyjściowych drzwi.
– Leto, dokąd
idziesz?
–
Mam
swoje zadania. Nie czekajcie na mnie. – Zerwał z wieszaka swoją
długą do ziemi kurtę i wyszedł. Nie wyniesie się stąd, dopóki
nie dowie się tego, czego chce.
– A co potem
zrobisz?! – Erki wybiegł za nim. – Co zrobisz, jak ich
znajdziesz?
–
Nie
wiem. – Wzruszył ramionami, odwracając się do brata i idąc
tyłem. – Nie wiem. Wracaj do Kala. – Po tych słowach zniknął
w ciemnościach, których już nie rozpraszało światło pochodzące
z domu i starej latarni, która jakimś cudem działała.
Erki
westchnął i wrócił do środka, przekręcając klucz w zamku.
– Gdzie poszedł
Leteno? – zapytał Kalerian.
–
Przejść
się. Chodź, pouczę cię czytania.
– Już umiem.
– Ale słabo to
robisz. W twoim wieku już się nie składa liter. Chciałbym w
przyszłości posłać cię do jakiejś szkoły.
– A
co to jest? – zapytał chłopiec, gramoląc się na krzesło.
– Takie nowe u nas w
mieście miejsce, gdzie zbierają się dzieci i tam dorośli uczą je
pisać, czytać, a także liczyć.
– Już mi się to nie
podoba.
Przywilej
nauki zawsze mieli bogaci, wynajmując prywatnych nauczycieli, teraz
dano to również dzieciom pochodzących z biedniejszych rodzin,
dzięki czemu te miały szansę na coś więcej niż tylko praca u
swych panów na roli czy też w służbie domowej.
– Spodoba ci się.
– Nie.
– Tak.
– Nie.
–
Kal,
nie wygrasz ze mną. Uczymy się, a potem pogramy w karty, co? –
Miał nadzieję na szybki powrót brata i to, że Asmand przyjdzie.
Zauważył, że ciemność nie przeszkadza temu mężczyźnie, a
ciekawość, jakie ma informacje, tym bardziej zmusi go do przybycia.
Mimo tego, gdy długi
czas później wykąpał braciszka i kładł go spać, żadnego z
mężczyzn nie było.
*~~*~~*
Noc
królowała nie tylko w Antiri, ale i Telmar, co dla wielu oznaczało
odpoczynek i sen po ciężkim dniu wrażeń lub pracy. Riven
spacerował po domu, czekając na czas, kiedy będzie mógł pójść
się położyć. Chciał dać mężowi trochę prywatności na
wieczorną toaletę i zmienienie stroju z dziennego na nocny. Dziś,
kiedy tak razem oczekiwali na wieści, czy uda się uratować Zariona
lub później w bibliotece, poczuł coś, czego nigdy nie odczuwał.
Wystarczyło, że patrzył na męża i serce zaczynało mu szybko
bić, a na samą myśl, że znów chciałby go ponownie trzymać w
ramionach, przyspieszało swój rytm. Nie miał najmniejszej ochoty w
żaden sposób krzywdzić Aranela. Jak mu się to zdarzy, to nie
dlatego, że chciał. Teraz pragnął, by mąż czuł się przy nim
dobrze i bolało go, że tak skrzywdził Aranela.
Szedł
opustoszałym korytarzem, gdyż nawet służący już poszli spać
lub zajęli się swoimi sprawami. Przechodząc koło komnaty, którą
zajmował Terrik, zobaczył uchylone drzwi i usłyszał sapanie.
Sądząc, że przyjaciel się z czymś się mocuje lub coś mu się
stało, wszedł do środka. Pierwsze, co zobaczył, to stolik i
ustawione wokół krzesła, ale w chwili, kiedy jego oczy podążyły
do wnętrza pomieszczenia, poczuł, że nogi przyrastają mu do
ziemi. Widok, jaki miał przed sobą, osłaniała tylko biała, lekka
zasłona. Lecz zasłaniała tylko nogi, a reszta była doskonale
widoczna. Powinien był wyjść, ale nie potrafił. Widok splecionych
ze sobą ciał sprawił, że odczuł niesamowite gorąco oraz
napięcie w dole brzucha. To, co widział, było piękne.
Terrik
wzdychał i jęczał, leżąc na łóżku z nogami trzymanymi na
ramionach Yavetila, a narzeczony wchodził w niego powoli, obsypując
każdy skrawek skóry, do jakiego mogły dotrzeć usta, pocałunkami.
Szeptał coś do niego czule i dawał kochankowi wszystko, co
najlepsze, a Terrik brał i dzielił się tym z narzeczonym. Tak to
powinno wyglądać, a nie tak, jak on zrobił Aranelowi.
Obaj
mężczyźni kochali się na jego oczach i nie byli świadomi
obecności trzeciej osoby, będąc całkiem zatraceni w sobie. Riven
odczuł nie tylko podniecenie, ale i zazdrość, które zaczęły go
opętywać. Czym dłużej patrzył, tym bardziej czuł brak kontaktu
z mężem. Tak, mężem, nie kobietą. Pragnął, by to Aranel tak
jęczał z przyjemności, a nie płakał z bólu. Krzyk Terrika
upewnił go, że mężczyzna przeżył tę ostateczną przyjemność.
Wtedy Riven wycofał się powoli na zewnątrz komnaty i domknął
drzwi. Oparł się o nie czołem, biorąc głębokie oddechy. Członek
bolał go, domagając się uwagi, a ciało pożądało zaspokojenia.
Nie mógł wrócić do męża w tym stanie. Aranel, pomimo
niewidzenia oczami, widział inaczej, a on mógłby się nie opanować
i jeszcze rzuciłby się na niego. To byłby koniec tego, co do tej
pory wypracowali. Nie mógł zniszczyć jego rodzącego się
zaufania. Był pewien, że nie zraniłby go już jak wcześniej,
ponieważ nie czuł do niego ukrytej złości, o której sam nie
wiedział, ale młodzieniec bał się dotyku i Riven tylko by to
wzmocnił swoim zachowaniem. Musiał stąd wyjść, najlepiej na
zewnątrz, żeby ochłonąć.
Odepchnął
się od ściany i skierował do wyjścia na dwór. Tam chłodne
powietrze skutecznie go uspokoi. Lecz te obrazy połączonych ze sobą
mężczyzn uderzały w niego, bombardując nie tylko umysł, ale i
ciało. To było lepsze niż na rysunku z tego cienkiego tomiku, jaki
dał mu Terrik.
Usiadł na ławce pod
ścianę i złapał się za głowę. Widział, jak jego przyjaciel
spółkuje z mężczyzną i był taki piękny. Ponownie zapragnął
widzieć takiego Aranela. I miał ochotę płakać, że wszystko
tamtej nocy zepsuł. Prawdopodobnie nawet dzisiaj miałby go takiego.
Cierp
teraz, jak na to zasłużyłeś. Cierp,
ponieważ nie zasłużyłeś na nic lepszego, Rivenie. To twoja kara.
Mogłeś mieć wszystko, może miłość...
Miłość? Nie myślał
wcześniej o miłości, więc dlaczego teraz to zrobił? Miałby na
to szansę u boku Aranela. Na tę myśl uśmiechnął się. Jego
podniecenie z trudem opadało, ale to robiło, z czego był bardzo
rad. Teraz głowę zaprzątały mu inne rzeczy, a może uczucia?
–
Podglądanie
przyjaciela, jak się kocha ze swoim mężczyzną, jest, delikatnie
mówiąc, niewłaściwe.
Riven podskoczył,
kiedy usłyszał szept przy uchu należący do Terrika.
– Co ty tu... Ja...
Drzwi były uchylone... – plątał się w słowach.
– Zapewne
zapomnieliśmy zamknąć. Zdarzają nam się różne takie rzeczy w
podnieceniu. – Melisi usiadł obok niego.
– Sądziłem, że
mnie nie widzieliście.
–
Ja
cię widziałem, jak wychodziłeś. Powinieneś był od razu opuścić
komnatę, ale nie zrobiłeś tego. Teraz siedzisz tutaj, próbując
nie wyrywać sobie włosów z głowy, zapewne pragnąc przy tym
zapomnieć to, co widziałeś.
– Przepraszam. –
Saeros ukrył twarz w dłoniach.
–
Jedno
jest dobre, miałeś doskonały przykład, co i jak, na żywo.
Dziwnie mi z tym, że mój przyjaciel widział mnie w tak intymnej
chwili, ale jesteśmy dorośli. Udawajmy, że to nie miało miejsca i
wracaj do męża, jak się... jak dojdziesz do siebie. – Poklepał
go po ramieniu i wstał. Dopiero wtedy Riven zobaczył, że
przyjaciel miał nocny płaszcz na sobie, który nie okrywał jego
nagich nóg.
– Nie mów, że
jesteś nagi.
– A chciałbyś
zobaczyć? – Terrik udał, że rozwiązuje pas.
– Nie ma mowy! Idź
już.
–
Masz
rację już się napatrzyłeś. – Zaśmiał się Melisi. Nic nie
robił sobie z tego, że Riven go widział w takich chwilach, ale
następnym razem kilka razy sprawdzi, czy drzwi są domknięte. O ile
się nie zapomni. Yav miał cudowne dłonie.
Riven
jeszcze długo siedział przed domem, do czasu, aż nie zmarzł i
przeszło mu podniecenie oraz złość na siebie samego. Zazdrość
się w nim tliła, ale była malutka. Będzie się starał, żeby dać
Aranelowi wszystko, co najlepsze i wynagrodzić mu tamtą noc, o
której obaj muszą zapomnieć.
Kładąc się przy
mężu, który już spał, musiał dotknąć jego włosów, ale tym
razem nie poprzestał na tym. Zjechał palcem na jego policzek i
odsłoniętą szyję. Mąż miał delikatną i miłą w dotyku skórę.
W przyszłości wycałuje każdy jej skrawek, nie myśląc o sobie. I
da mu nie tylko cielesność, da mu więcej. O wiele, wiele więcej.
Z takim postanowieniem przysunął się bliżej męża i wkrótce
zasnął.
słodkie .... a ta sytuacją z podglądaniem boska jesteś mistrzynią i uwielbiam wszystkie twoje opa
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i życzę dużo weny..
BAY BAY
Ooooo Boże! Riven kocham Cię za to, że się tak zmieniłeś!! :D Cudny odcinek! Zarion jest zdrowy, Riven zaczyna czuć do Aranela, zaczyna się zakochiwać, to takie piękne! No i oczywiście scena z podglądaniem była.. bardzo ekscytująca :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! ;) i czekam z ogromnie wielką niecierpliwością na następny!
.:Ta co buja w obłokach:.
Ti-ti-tii, jak słodko... Tak, dobrze, że Riven się zmienia. Już to pisałam, ale powtórzę - inaczej dostałby solidnego kopa w tyłek :P Mam nadzieję, że Asmand też się zmieni. No i że wszystko będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńAch, to już 15 rozdział, a jeszcze tyle przed nami... Nie mogę normalnie wysiedzieć na miejscu, kiedy zbliża się wtorek. Teraz chodzę do pracy na rano, to mam rozdział do czytania dopiero jak wracam... Na szczęście od przyszłego jestem już na urlopie i to na dodatek w domu, więc dosłownie rzucę się na notkę jak tylko się pokaże :)
Ech, ja tu o sobie, a nie o ty, co przeczytałam... Dzisiaj mam trochę zryty dzień przez dokuczliwego zęba, więc określę rozdział króciutko - wspaniały, cudowny, odlotowy, rewelacyjny, zarąbisty, odjazdowy, fantastyczny, boski... Chyba przymiotniki mi się skończyły :)
Pozdrawiam
Najlepszy Terrik ^^ A co do całej reszty to jest dokładnie tak cukierkowo słodka, jak potrzebuję i na co liczę, gdy tu wchodzę. To moje upragnione wytchnienie od wszystkich książek typu "Igrzysk śmierci" i "Pieśni lodu i ognia", a do tego nieporównywalnie lepsze niż wszystkie Harlequin'y razem wzięte, bo to w końcu yaoi :] Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Pozdrawiam ciepło :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Nie mogę się już doczekać kolejnego ;) ewcia7640
OdpowiedzUsuńW końcu sie doczekałam!!
OdpowiedzUsuńNajbardziej podobała mi się rozmowa Aranela z Terrickiem.
Dobrze mu powiedział.
I nie spodziewałam się, że miał takie wstrząsające przeżycie.
To cud, że po tym wszystkim pozwolił na zbliżenie jakiemukolwiek innemu mężczyźnie.
Na całe szczęście trafił na tego, który naprawdę go kocha, chociaż z pozoru wygląda na brutala.
No i bardzo zagadkowy jest również sam Armand.
Wiem, że planuje coś złego ale mam nadzieję że młody Erk zdoła go przekonać do zmiany planów.
Być może jest jakaś szansa na coś innego między nimi?
I również coraz bardziej zadziwiają mnie zmiany w Rivenie.
Myślę że dobrze sie stało iż zobaczył swojego przyjaciela w imtymnej sytuacji.
To pomoże mu na podejście inaczej do całej sytuacji.
Pozostaje mi niecierpliwie oczekiwać aż tydzień zleci i pojawi się nowy rozdział!!
Pozdrawiam serdecznie!
Aaaaaaaaach...
OdpowiedzUsuńWybacz, nic więcej nie napiszę.
Na wstępie chciałabym przeprosić, za nieskomentwanie poprzedniego rozdziału ^_^"
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wyleczą Zariona. Przywiązałam się do tego konia ^U^ Przez to wszystko, co się wtedy działo, widać, że Riven całkowicie zmienił swoje nastawienie do męża i chce w 100% zdobyć jego zaufanie. Idzie też łatwo się domyślić tego, że Aranel również tak chce, ale boi się. Tego bólu jednak zostaje coraz mniej więc zostaje Nam czytanie dalszych losów Naszej parki ^U^
Wydaje mi się (co jest mało prawdopodobne w tej sytuacji) że Erki zaczyna zakochiwać się w Asmadzie, a i On nie pozostaje temu dłużny. Kal przez jeszcze długi czas najprawdopodobniej nie będzie wychodził z domu. Pewnie trudno mu pozbyć się strachu. Jestem ciekawa również, kiedy Lateno odnajdzie kogoś dla siebie ^U^ Erki chce poznać prawdziwą przyczynę, dlaczego Asmand kazał mu pracować w zamku. Oj to może....nawet będzie ciekawe :D
Yavetil i Terrik są uroczy ^U^ Gdy czytałam moment, gdy Riven zobaczył ich w intymnej sytuacji i nie mógł wyjść z pokoju, po prostu byłam w szoku, a na moją twarz wpełzł uśmiech xD Teraz Riven na pewno będzie delikatny i miły dla swego męża. A kto wie, czy nawet go nie pokocha...z wzajemnością ^U^
W sprawie jeszcze z Erkim i Asmandem. Jestem pewna, że młodzieniec mu tak wymiesza w głowie, że Delreth nie będzie w stanie zabić księcia Aranela. Ale wszystko się jeszcze zobaczy ^U^
Mam nadzieję, że ten tydzień szybko mi minie :D
Pozdrawiam i weny życzę~!
Kimi~
To jak sternik udawał że rozwiązuje płaszcz było super :D
OdpowiedzUsuńNie ładnie Rivenie, nie ładanie. Jak możesz podglądać przyjaciela??
Czyżby Rivenie zaczynał coś czuć do Aranela ?? Hmmm........ciekawe.
Kamień mi z serca spadł gdy się dowiedziałam że Zarionowi nic nie grozi.
A teraz uwaga............ TAAAAAAK !!!!!!! Eri się pocałował z Asmanem oł je. <3
Jestem durna 4_4
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział pamiątki i życzę ogrooooomneeeeej weny ;p
Misiaczek
Terrik*
UsuńPrzepraszam za błędy ale trudno jest pisać na komórce.
Misiaczek
Ekhem... Dzień dobry =)
OdpowiedzUsuńWłaśnie przed paroma sekundami skończyłam czytać najnowszy rozdział, uprzednio przeczytawszy wszystkie opowiadania, które znajdują się na tym blogu. Zajęło mi to trochę, przyznam.
W pisaniu komentarzy nigdy dobra nie byłam T^T A więc rozpisywać się jakoś wybitnie nie będę. Chciałam po prostu dać znać, że gdzieś tam sobie żyję i czytam, heh.
Ouki, przechodząc do samego opowiadania, wbrew negatywnym opiniom niektórych anonimowych, szukających rozrywki w swoim nudnym życiu ludzi... Ja się w "Połączonych" zakochałam od pierwszego wejrzenia. Znaczy, pierwszej linijki (wersu?). I kompletnie nie czaję, dlaczego to opowiadanie jest niby gorsze od pozostałych, bo ja uważam, że jest najlepsze! I bardzo się cieszę, że planujesz aż tyle rozdziałów. Jako że od dziecka uwielbiam takie klimaty, rycerzy na koniach, książąt w pięknych szatach... Normalnie jak miód na serce <3
Chciałabym jednocześnie podziękować za cały trud pisania Tobie i Ay za korektę (z moim wrodzonym lenistwem nie potrafiłabym sprawdzać tego wszystkiego...), przeprosić (bo to raczej będzie mój ostatni i zarazem pierwszy komentarz), a także złożyć ci naprawdę wielkie wyrazy zwykłego, ludzkiego podziwu! Sama coś tam pisuję i naprawdę imponujesz mi tym, jak regularnie wstawiasz rozdziały. I jakiej jakości one są. Kiedy już sobie zrobię bloga i przestanę bezczelnie pisać na anonimie, mam nadzieję, że zerkniesz może na moje wypociny. Bo to taki mały zaszczyt *.*
I to by było tyle z moim nieskładanym komentarzem. Za wszelkie błędy przepraszam, bo piszę na telefonie i co chwilę coś mi tam przeskakuje i literki mi uciekają. No, tyle. Pamiętaj, że czytam. Uwielbiam Twoje opowiadania.
Nie mam pomysłu na jakiś nick, więc niech pozostanę starym, dobrym Anonimowym :)
Dziękuję za komentarz i bardzo mi miło, że się odezwałaś nawet jakby to miał być Twój jedyny komentarz.
UsuńPozdrawiam. :D
To tak... Wreszcie przeczytałam... I przepraszam, że ostatnie trzy notki (serio? Czyżbym tyle się nie odzywała? O__O) nie skomentowałam. Przepraszam.. Troszkę mi głupio z tego powodu ;c
OdpowiedzUsuńAle ale, w końcu się odezwałam.
Tak więc przechodzę do tekstu.
Przyznam szczerze, że początkowe zmiany Rivena mnie irytowały.. No bo co? Aranel był dzieckiem? On nawet był bardziej opiekuńczy, niż do dziecka! No ale na szczęście już jest lepiej. I miło się o tej parce czyta ♥ Aranel mimo tego iż jest delikatny i bardziej kobiecy (co można zrzucić na jego ślepotę) to ma swoje zdanie i jest w jakimś stopniu męski (a to zdanie brzmi dziwnie). Mam nadzieję, że teraz będzie między nimi tylko lepiej! <3
Następnie.. Yavetil i Terrik. A oni są słodcy.. Fajnie, że się zaręczyli. Podoba mi się to jak razem żyją. Są tacy zgrani.. I wgl miło mi się o nich czyta.
Czas na kolejną parę czyli Erki i As. A ich o dziwo lubię najbardziej. Mają takie fajne charakterki. Erki jest buntowniczy.. I ogólnie uwielbiam ich! Tak więc tą jedną sceną w pokoju niezmiernie mnie ucieszyłaś! Bardzo mi się podobała. Nie ukrywajmy podobają mi się ich relacje i wgl... Mam nadzieję, że As nie zrobi nic głupiego.. Że jednak nie skrzywdzi Aranela...
Mój komentarz zbyt długi nie jest (jak na mnie) ale mam nadzieję, że jest dobry. Jakością też nie powala.. Eh, smutne jest to, iż teraz wyjeżdżam i nie będę miała jak przeczytać kolejnego rozdziału... Za dwa tygodnie (być może!) przeczytam.. A kto wie może uda mi się skomentować.. Ale nic nie obiecuję ;/
Pozdrawiam i życzę dużo weny! ♥
Masz rację. Ja mam tak, że decyzji nie żałuję, ale pewnych słów już tak. I to słów wypowiedzianych w złości. Niestety.
OdpowiedzUsuńWiesz, że podobała mi się rozmowa Rivena i Yavetila. Może Riven w końcu zrozumie coś więcej. Ale przynajmniej Riven miał lekcję pokazową :) A co do Braci. W pewnym sensie żal mi Erki (takie pseudo przylgnęło mi do głowy i chyba tak już zostanie). Ma chłopak ciężko. Nie tylko w życiu, a ze swoimi braćmi :)
Witam,
OdpowiedzUsuńrozdział jest cudowny, cieszy mnie fakt, ze z koniem Aranela będzie wszystko w porządku... podobała mi się bardzo rozmowa Ravena z Terrikirm... może dzięki temu coś do niego dotrze, chociaż Riven miał lekcje pokazową....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia