Hejo. :)
Bardzo Wam dziękuję za wszystko to co napisaliście pod ostatnim rozdziałem. Nawet nie sądziłam, że tylu Was tutaj zagląda i nawet są tutaj osoby, który kupują moje teksty, a jeszcze odwiedzają bloga. Dziękuję za każde słowo. Przyznam, że nawet chce mi się dzięki temu pisać, bo i do tego traciłam siły. Nie wiem co jeszcze napisać, poza tym, że cieszę się, że jesteście. :)
Na pewno po przerwie wrócę z publikacją tekstu, ale nie wiem jeszcze jakiego. Mam wybór pomiędzy "Na celowniku", ale jest jeszcze byt nowy w sprzedaży i chciałabym z tym poczekać, ale zastanawiam się nad publikacją starego tekstu "Zaufaj mi". Co o tym myślicie? Nie pamiętam, abym go publikowała na blogu, nie ma go wpisie stron, więc chyba tego nie robiłam. Sama nie wiem co robić. Po przerwie pewnie zdecyduję. Na razie jednak przed Wami poniżej rozdział i pojawią się jeszcze dwa. :)
Klucz
nasadowy wypadł mu z drżącej ręki, kiedy próbował odkręcić jedną z
przerdzewiałych i zbyt mocno zamocowanych śrub w Lancii. Zaklął siarczyście
podnosząc go oraz mając ochotę nim rzucić i coś rozwalić. Zapanował jednak nad
sobą, by powrócić do pracy. Nie miał wszystkich części, bo nie było go stać na
ich kupno, ale po drodze tutaj kupił jedną i postanowił ją zamontować, co dla
niego oznaczało czas na odreagowanie i uspokojenie się. Niestety, jakoś mu się
to nie udawało.
– Pieprzone
wiadomości. Cholera! – krzyknął, kiedy śruba nadal nie mogła ruszyć. Na
szczęście, jeszcze gdy Nino był dzieckiem, to tata pokazał mu co zrobić w
takiej sytuacji w warunkach domowych, więc zastosował się do jego rady i po
kilku minutach męki, chwili rezygnacji, udało mu się wykonać zadanie, którego
się podjął. Co uznał za sukces i podarował sobie nagrodę w formie puszki piwa,
jakie zakupił zaraz po wyjściu ze sklepu mechanicznego. Najchętniej to zalałby
się w trupa, aby nie myśleć. Szczególnie do głowy przychodził mu Vittorio i
czas tych kolejnych kilku godzin, które mogli spędzić ze sobą. Nie widział go
od dwóch godzin i już nie potrafił bez niego normalnie funkcjonować. Bał się,
że mężczyzna się wycofa. Co z tego, że zaproponował mu pieniądze by pomóc. Nino
nie wierzył w takie pomoce bezwarunkowe. Zawsze było coś za coś. Za przysługi
się słono płaciło. Dodatkowo nie chciałby pieniędzy Vittorio, bo nie mógłby ich
oddać, a nie chciał czuć się tak, jakby mężczyzna płacił mu za seks. Nino mógł
być kim był, ale w życiu nie zamierzał być dziwką.
Zamiast się
uspokajać pracując przy silniku, jego myśli jeszcze bardziej go nakręcały.
Dopił jedno piwo, potem wziął drugie od razu wypijając połowę. Żałował, że
kupił tylko cztery. Ciągnęło go też do czegoś twardszego. Czegoś, przez co popadł
w tak wielkie kłopoty. Jedynie myśl o tym trzymała go przed tym, aby nie pójść
i nie zakupić ostatniej działki.
– Picie i
praca chyba nie idą ze sobą w parze.
Nino
skrzywił się słysząc głos brata. Jeszcze siostruni mu tutaj brakowało. Odwrócił
się, będąc jeszcze bardziej niezadowolonym niż wcześniej.
– Co ty tu
robisz? Nie powinieneś nalewać ludziom kawki? – zakpił.
– Dzisiaj
już mam wolne. Wiedziałem, że będziesz i chciałbym pogadać zanim uciekniesz. –
Ivo wsunął ręce do kieszeni wąskich spodni. Popatrywał na brata, który wydawał
mu się jakiś inny niż zazwyczaj. – Coś się stało?
– A
gówno cię to obchodzi panieneczko. – Obrysował brata wzrokiem i zapytał: – Co
nie pomalowałaś się dzisiaj, ciotunio? Jak wyszłaś z domciu bez makijażu?
– Wiesz,
że mnie nie obrazisz ani nic takiego. Skończyły się czasy, kiedy bolały mnie
twoje słowa. Możesz sobie mówić co chcesz. Tym bardziej, że jesteś tak samo
ciotą jak ja – warknął Ivo. Nie zamierzał znów ulegać bratu, dać się bić
fizycznie czy psychicznie.
– Ja się
przynajmniej nie maluję. – Nino dopił piwo i rzucił puszkę na trawę. Potarł
ręką o udo osłonięte dżinsowymi spodniami, które pobrudził olejem.
– Potem
to posprzątasz. Najpierw chcę pogadać. – Barista podszedł do brata, który oparł
się o Lancię, wycierając szmatą dłonie.
– O czym to?
O tym, że też lubię kutasy? Lubię, ale nie jestem taki jak ty. Nie pozuję na
pierdoloną panienkę ze zwichniętym nadgarstkiem. Jeszcze ci, kurwa, dać
sukienkę i dziewczyna jak się patrzy. Żaden facet z ciebie nie jest
panieneczko.
Z oczu Nino
pałała taka nienawiść, że Ivo gdyby był dawnym sobą, zrezygnowałby z tej
rozmowy. O ile można to nazwać rozmową, kiedy jest się w każdym słowie
wyzywanym. Odetchnął i powiedział:
– Przymknij
się, Nino, bo nie zamierzam tego słuchać. Powiedz mi dlaczego ukrywałeś… –
urwał, bo brat zaczął się śmiać. Ivo w tym co powiedział, nie widział niczego
śmiesznego.
– Ukrywałem?
Chodzi ci o to, że jestem gejem? A co, kurwa, miałem ogłosić to całemu światu,
tak jak ty? Hej, jestem pedziem – powiedział cienkim głosikiem, śmiejąc się. –
A może powinienem? Miałbym adoratorów aż stąd do Rzymu. Ustawialiby się w
kolejce do mojej dupy.
– Przestać
chrzanić! – krzyknął Ivo, mając niezmierną ochotę spoliczkować brata. – Może
byś w końcu powiedział co ja ci zrobiłem, że tak mnie traktujesz! Chyba
najwyższy czas na to, by sobie parę rzeczy wyjaśnić.
Nino
zacisnął usta i zmrużył oczy, przyglądając się Ivo z zastanowieniem. Może
faktycznie nadeszła pora, aby powiedzieć mu prosto w twarz o zdradzie, która
zaważyła na wszystkim. W sumie ma trochę podobną przeszłość do Vittorio. Ich
obu zdradziły osoby, na którym im zależało. Owszem sytuacje były inne, bo on
nie traktował swojego brata w formie romantycznej, ale przecież odebranie bratu
faceta też jest zdradą.
– Pamiętasz Ademaro?
Ivo podrapał
się stopą po łydce, próbując przypomnieć sobie o kim mówi brat. Dopiero po
dłuższej chwili pamięć powróciła, więc zabrał głos:
– To był
twój przyjaciel. Starszy chyba o jakieś cztery, pięć lat. Nagle zniknął, a od
tamtej pory też się pomiędzy nami zaczęło psuć. Co to ma z nim wspólnego?
– Nie wiesz,
zdradziecka szujo? – Podszedł do Ivo agresywnym krokiem. Dawniej chwyciłby go
za gardło i docisnął do ściany, ale obecnie wiedział, że ta jego wysoka,
szczupła, siostrunia dałabym mu radę. Co więcej, mogłaby go powalić na ziemię,
a takiego upokorzenia by nie zniósł. – Nie wiesz?! – krzyknął mu w twarz.
Barista nie
cofnął się, bo nie czuł obaw. Pokręcił tylko głową, nie potrafiąc zrozumieć o
co chodzi.
– Nie
kojarzysz, co? Nie pamiętasz jak mi go zabrałeś? Ademaro był miłością mojego
życia. Nie był tylko przyjacielem. Miałem siedemnaście lat i kochałem go jak
głupiec. Nosiłem od niego obrączkę.
Ivo
zmarszczył brwi, przypominając sobie tamte tygodnie.
– Ten
pierścionek o którym mówiłeś, że go znalazłeś? I ja ci zabrałem faceta? O co ci
chodzi?
– Tak, ten
pierścionek. – Odszedł kawałek, by wziąć kolejną puszkę i otworzył ją. Wypił
trochę, a kilka kropli pociekło mu po brodzie. Otarł je wierzchem ręki i
spojrzał na Ivo. – Zamurowało cię, co? Powinno. Wtedy nie miałeś sumienia
zabierając mi Ademaro.
– O czym ty
bredzisz? Nigdy z nim nie byłem.
– Nie?
Widziałem jak na ciebie patrzył. Sam mi powiedział, że cię adorował i dałeś mu
dupy. Był twoim pierwszym. Był tobą zafascynowany. Podobało mu się to, że się
malujesz. Cały czas o tobie mówił. Zawsze byłeś tylko ty i ty i ty, odkąd
ciebie poznał. – Nie zwracał uwagi na zszokowany wyraz twarzy brata i
niedowierzanie w jego oczach. – Zdradził mnie z tobą. Ty mnie zdradziłeś,
odbierając mi kogoś kogo kochałem. Tak nie postępuje brat! Poza tym zawsze
byłeś ty i tylko ty. Mama ciągle powtarzała, że jesteś wspaniałym synkiem. Tata
to samo. Ale dobra, byłeś młodszy, więc przymknąłem na to oko. Potem dopiero
zrozumiem jaką jesteś podstępną żmiją. Zabierałeś mi wszystko! Uwiodłeś Ademaro
i zaciągnąłeś do łóżka, a on się mnie pozbył.
– Nigdy tego
nie zrobiłem. – Podenerwowany Ivo przesunął rękoma przez włosy. – Nigdy z nim
nie spałem. Ledwie zamieniłem z nim dwa słowa.
– Kłamca.
Pierdolony kłamca!
– To prawda!
W życiu mnie nie dotknął. Boże. – Przymknął powieki, a kiedy je otworzył
zapytał: – Co on ci nagadał? Nie rozumiesz, że chciał się ciebie pozbyć?
Zakochanego nastolatka. Zabawił się tobą i tyle. Teraz kiedy wiem, że jesteś
gejem i mi o nim wspomniałeś, to zaczynam sobie przypominać tamte czasy. Może i
mu się podobałem, ale on mi nie. Nie kręcą mnie mięśniaki i w dodatku totalne
dupki. Nie miałem z nim pierwszego razu. Nigdy, ale to nigdy nic mnie z nim nie
łączyło. To o to cała afera? Ta nienawiść do mnie? Rozbicie naszej więzi? Za
co? Nic nie zrobiłem. – Miał łzy w oczach, patrząc na starszego brata. – Miałeś
mnie za dziwkę, bo się maluję i przez to oddaję się każdemu? Pomyślałeś, że cię
zdradziłem? Za to mnie lałeś i wyzywałeś?! Za coś czego nie zrobiłem?!
Człowieku, jesteś idiotą. Dlaczego nie zapytałeś? Powiedziałbym ci.
–
Powiedziałbyś mi? Może byś skłamał. Szuje jak ty zawsze kłamią. Nawet teraz –
powiedział Nino, ale już nie miał takiej pewności co do tego, w co wierzył
przez tyle lat. Zaczęły nachodzić go wątpliwości, tym bardziej że on też sobie
więcej przypominał, ale nie zamierzał tego pokazać.
– Czyli dla
ciebie zawsze będę kłamcą, który ukradł nastolatkowi miłość jego życia, co
zaważyło na przyszłości. To jakaś telenowela, Nino? Dziecinne zakochanie
zniszczyło więź, która była dla mnie ważniejsza niż cokolwiek innego. Nino,
byliśmy tylko ty, ja i rodzice. Potem zabrakło taty, teraz mamy i w sumie
zarówno ty i ja zostaliśmy sami z naszej rodziny. Tak naprawdę już nie ma nas
jako rodziny. Dlaczego? Dlatego, że mi nie wierzysz. – To wszystko bolało tak
mocno, że Ivo miał ochotę zwinąć się w kłębek i nie ruszać, czekając na powrót
Fabiano i na jego objęcie. Nie był w stanie dłużej patrzeć na brata, znosić
jego obecność. Cofnął się o kilka kroków. – Powodzenia przy samochodzie,
braciszku – rzucił z goryczą w głosie. Miał ochotę wymiotować. Odwrócił się na
pięcie i idąc w stronę wejścia do domu dopiero wtedy, kiedy Nino nie widział
jego twarzy, pozwolił sobie na kilka spływających po policzku łez.
Tymczasem
Nino stał nie mogą się ruszyć, a w głowie przewijały mu się obrazy sprzed lat.
Ademaro był jego miłością. Wiedział, że tą jedyną na całe życie. Był w nim taki
zakochany. Uwielbiał tego mężczyznę, a ten zabił tę miłość mówiąc mu, że on i
Ivo spędzili ze sobą noc. Uwierzył tak łatwo, bo jakże mogłoby być inaczej,
kiedy kochanek patrzył na jego brata tak, jakby chciał go pożreć w całości.
Pamiętał tę fascynację Ademaro Ivem i zazdrość jaka zaczęła wkradać się do jego
serca. W końcu zamieszkała tam na dobre, połączona z zazdrością o niemal
wszystko co dostawał Ivo. Wzbudziła w Nino nienawiść, która rosła, oplatając go
niczym winorośl oplata ściany domów. Potem z biegiem lat nadeszły narkotyki,
pomagając urosnąć nienawiści na tyle, że pewnego dnia prawie udusił Ivo. Gdyby
nie Salieri, zrobiłby to.
Bywałe
chwile, że nawet nie pamiętał dlaczego brat wzbudza w nim tak prymitywne
uczucie, które tylko niszczy. Domyślał się tego, ale pielęgnował je. Możliwe,
że brat cały czas był niewinny. Nawet powoli się o tym przekonywał z każdą
mijającą sekundą. Owszem nadal nie lubił tego, że Ivo się maluje. Nie zmienił
zdania na temat tego, że makijaż jest przeznaczony tylko dla kobiet. To jednak
nie było powodem tego co czuł do brata. Kpił z niego nazywając go siostrą lub panienką,
ale to wszystko przez to, że wierzył w coś co mu wmówiono gdy miał siedemnaście
lat. Głupi nastoletni mózg nie był w stanie myśleć po swojemu i zobaczyć
prawdy. Nawet teraz trudno mu było myśleć inaczej.
– Chyba
nadal mam mózg mnie z dawniej – powiedział do siebie, osuwając się na trawę.
Oparł łokcie na zgiętych kolanach i schował twarz w dłoniach. Te cały czas
drżały, a on nie potrafił się uspokoić na tyle, by się tego pozbyć.
Odgłos
cichych kroków doleciał do jego uszu, ale nie ruszył się. Nie był w stanie w
żaden sposób zareagować. Dopiero w chwili, kiedy ktoś usiadł koło niego i objął
rękami poczuł, że jest w stanie wykonać jakiś ruch. Pozwolił się przytulić
silnym, szerokim ramionom i otoczyć zapachem cedru.
–
Spieprzyłem kawał mojego życia – wyznał.
– Ale
masz szansę, by wszystko naprawić – odparł Vittorio, trzymając młodego
mężczyznę przy sobie i nie zamierzając go nigdy puścić. Ucałował go w głowę.
Słyszał
wszystko o czym Nino mówił i poniekąd go rozumiał. Młode serca, które zostają
zranione, co uważają za wielką tragedię, potrafią wyhodować w sobie to, co
Nino. Szczególnie kiedy sądzą, że ich miłość była tą jedyną. Z nim też tak
było, ale odkąd kolejna miłość wkradła się do jego życia, nie biorąc zdania
Vittorio pod uwagę, miał świadomość tego, że nie wolno pozwolić, aby coś
okropnego co wydarzyło się w życiu, zaważyło na jego reszcie.
– Nic już
nie da się zmienić. Nie ma na to czasu – rzekł Nino z rezygnacją w głosie,
łamiąc serce prawnika, które nie mogło znieść tego, że ktoś kogo kochało się
poddał.
*
Ivo patrząc
przez okno, jak Vittorio przytula jego brata, odetchnął. Doszedł już do siebie
po tym co usłyszał. Nie wiedział tylko co dalej robić. Poza tym, że ciężko mu
było teraz być samemu. Chciał z kimś spędzić czas, ale nie zamierzał
przeszkadzać partnerowi. Dlatego chwilę później wyszedł z domu i na piechotę
udał się do Paolo. Mężczyzna powinien być w domu, bo dzisiaj bardzo wcześnie
opuścił Amare pozostawiając kuchnię pod rządami Enrico. Dom przyjaciela nie
znajdował się tak daleko, więc spacer dobrze mu zrobił. Miał czas na
przemyślenie wszystkiego, przypomnienie wydarzeń z przeszłości w związku z
Ademaro. Pomiędzy nim, a tym mężczyzną nic się nie wydarzyło. Może i był na
celowniku chłopaka swojego brata, ale nigdy by nie zgodził się na jakikolwiek bliższy
kontakt z nim. Gdyby tylko Nino powiedział wcześniej o co chodzi, a nie dusił
przez lata tego wszystkiego, już dawno doszliby do porozumienia.
Tak jak
przypuszczał, Paolo był w domu razem z córką i Deą, która przybiegła go
przywitać. Pogłaskał szczeniaka, a potem przywitał się z przyjacielem, który
chodził przed domem tam i z powrotem, mierząc coś krokami.
– Co ty
robisz?
– To babsko,
które nam ślub organizuje chce tu postawić namiot, w którym ustawi stoliki na
przyjęcie. Muszę sprawdzić czy to się tutaj zmieści, czy nie lepiej przenieść
tego dalej.
– Ale tam ma
być przygotowane miejsce na ślub – przypomniał barista. – Wiesz, widok z góry
na morze i tak dalej. Dobry plan do zdjęć.
– Tak, tak.
Wszystko jeszcze można pozmieniać. Słowo daję, że tak się stanie. Bo gdzież ona
chce tutaj mi pod drzwiami postawić to wielkie coś, które pokazywała na
zdjęciu. W innym miejscu wszystko się zmieści. Tym bardziej, że na ślubie
będzie tylko kilku przyjaciół i tyle. A nie połowa miasta.
– Aha. – Nie
powiedział nic więcej na ten temat, bo doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że
Paolo po prostu się denerwuje. – W czymś ci pomóc?
– Nie,
rozgość się. Zaraz skończę.
Czekając aż
DiCarlo wykona swoje zadanie, na które się uparł, podszedł do Gianny rysującej
przy stoliku na tarasie.
– Co tam
tworzysz?
– Małą
syrenkę, ale coś jest nie tak. – Obróciła rysunek i pokazała fragment, który
jej się nie podobał. Obrazek wskazywał postać z bajki, którą Gianna wciąż
uwielbiała.
– Po
prostu ręce wyszły ci nieproporcjonalne do reszty ciała. One zawsze są
najtrudniejsze do narysowania. Spójrz, ta jest za cienka, ma dużą dłoń, a u tej
dłoń jest za mała.
–
Wiedziałam, że coś z nimi namieszałam. A co z oczami?
– Oczy są w
porządku. Daj mi ołówek pokażę ci co zrobić z rękoma. – Po chwili z ołówkiem w
ręku, pochylali się wraz z Gianną nad rysunkiem.
Pokazał
nastolatce jak wszystko powinno wyglądać, mimo że rzadko rysował ludzi, a
bardziej skupiał się na pejzażach, które w ostatnim czasie uwielbiał przenosić
na kartkę szkicownika. Skupił się na rysowaniu, co pozwoliło mu się rozluźnić.
Spędził kolejne minuty ucząc nastolatkę i dając mnóstwo porad, ale nadal
uważał, że nie jest nauczycielem, bo chociaż miał niezwykły talent, to nigdzie
nie uczył się rysunku. Gianna jednak uwielbiała go i to jak rysował, więc jakoś
tym razem nie potrafił odmówić jej pomocy. Nawet nie zorientował się, kiedy
zgodził się dać jej kilka lekcji, co ucieszyło trzynastolatkę.
– Jesteś
genialny. Dzięki. Muszę dużo ćwiczyć i będę tak dobra jak ty. – Uśmiechnęła się
do niego.
Pomyślał,
patrząc na nią, że ona też była sama tylko z tatą i przyszłym ojczymem. Matka
nigdy jej nie kochała i nawet nie zamierzała utrzymywać kontaktu z córką,
pozbywając się praw do niej. On miał szczęście trafić na wspaniałych rodziców,
a także na dobrego brata, który przez głupotę mężczyzny został zraniony i może
przez to Ivo był w stanie mu wybaczyć to złe traktowanie.
– Ha, wiem
co i jak i zaraz dzwonię do tego bab… – Paolo, który usiadł przy stoliku
spojrzał na swoją córkę, która uniosła brwi. – Do tej kobiety – poprawił się –
i wszystko jej wyjaśnię.
– Tato, wiem
co chciałeś powiedzieć. Babsko to babsko i tyle. Znam takie słowa.
– Ale nie
musisz znać wszystkich.
– Oj, tam.
Pójdę na spacer z Deą. – Pocałowała tatę w policzek i pomachała Ivo, po czym
zawołała suczkę.
Moretti
patrzył jak nastolatka zakłada szelki psu i zapina smycz, a potem oddala się
mówiąc coś do niej.
– Dobra,
dzwonienie może poczekać. O co chodzi? – zapytał DiCarlo.
Barista
długo zastanawiał się czy nie tylko chce, ale czy może powiedzieć przyjacielowi
o tym, co dzisiaj usłyszał, ale chyba potrzebował z kimś porozmawiać, bo jego
usta zaczęły mówić, zanim mózg im czegokolwiek zakazał. Słowa, które z siebie
wyrzucał, poniekąd ciesząc się, że jak dawniej może porozmawiać z przyjacielem,
niezmiernie go bolały, a żal do brata wypłynął na powierzchnię. Tyle wyzwisk,
tyle ciosów, które od niego otrzymał za coś czego nie zrobił, nie było łatwe do
wybaczenia. Niemniej, nawet nie znając powodu, zrobił to. Wystarczyło, że
pomyślał o tym jak pojechał do Rzymu by tu sprowadzić Fabiano. Tylko po to, aby
pomógł Nino.
– Wiem czemu
mnie tak traktował i zanim coś powiesz, to też wiem, że na to nie zasłużyłem.
Mimo tego ten dupek wciąż jest moim bratem. Jeżeli mi nie uwierzy, to nie będzie
sensu, abyśmy utrzymywali ze sobą kontakt.
– Kiedy
byłem w wieku Gianny babcia mi powiedziała, że nie ma na świcie nic
ważniejszego od miłości i więzi rodzinnych – odezwał się Paolo. – Jedno i
drugie sprawia, że człowiek żyje. Po części się z nią zgadzałem i nadal to
robię, ale są granice. Nie ma usprawiedliwienia na to, co ci robił Nino. Chyba
wolałbym zrezygnować z takiego brata.
– Mówisz
tak, bo go nie lubisz. Poza tym jesteś kimś, kto nie wybacza łatwo lub w ogóle
tego nie robi. Ze mną jest inaczej. Kocham swojego brata. Poczuł się
skrzywdzony…
– To go nie
usprawiedliwia. – DiCarlo pochylił się i położył rękę na dłoni Ivo. – Wiem
jednak, że nie jesteś mną i będziesz się starał naprawić wasz kontakt.
– Dużo
zależy od niego. Najważniejsze, że wiem o co chodzi. Głupia rzecz potrafi
zniszczyć tak wiele.
– Nie lubię
go, jak powiedziałeś i nie zamierzam usprawiedliwiać, ale dla niego wtedy to
nie było głupie – powiedział kucharz nie wierząc, że to mówi. – Dla wielu
nastolatków, którzy wyolbrzymiają różne rzeczy, wszystko jest najważniejsze.
Pierwsza miłość zawsze jest tą, za którą daliby się zabić. Nino pochodził z tej
grupy. Głupie natomiast było to, że pielęgnował w sobie tę złość.
– Błąd,
którego może nigdy się nie naprawi – dodał przygnębiony Ivo.
Jeszcze
przez chwilę rozmawiał z Paolo, a potem wrócił do domu. Nie zastał tam ani
brata, ani Falcone. Westchnął na widok Lancii, której nawet za kilka dni się
nie pozbędzie. Zniszczony rower brata stał obok i jakimś dziwnym trafem
przypominał mu zniszczoną więź pomiędzy nimi. Kilka słów, brak zaufania,
rozmowy narobiło szkód. Ich naprawa zależała od tego czy Nino mu uwierzy.
– Mamo,
tato, pomóżcie. Nie chcę go stracić – szepnął spoglądając w niebo, po którym płynęło
mnóstwo chmur.
Cudowny rozdział. Nie mogę się doczekać zakończenia. Życzę Ci dużo weny.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńCo do twoich dylmatów nad następnym tekstem, to zaufaj mi może być dobrą opcją;D i powrotem do starego stylu pisania.
OdpowiedzUsuńWidzisz ja już dawno kupiłam i przeczytałam tę historię, ale i tak wchodzę co tyg. na bloga i cieszę się z każdego nowego rozdziału:*
WSPANIAŁY ROZDZIAŁ
OdpowiedzUsuńżyczę ci chęci do pisania i tworzenia nadal czegoś tak wspaniałego
Pozdrawiam
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńCo do publikacji... "Zaufaj mi" jest dobrym pomysłem.♡
Hehe... jeszcze trochę książek zostało do kupienia.^^
Pamiętam, że byłam tak głodna rozdziałów, że wzięłam i kupiłam książkę. A potem i tak wracałam co tydzień by patrzeć na reakcję ludzi w komentarzach.X3
Pozdrawiam i życzę weny!♡
Wow, nie sądziłam, że może chodzić o taką jakby się wydawało drobnostkę. Gdyby Nino już wtedy porozmawiał z bratem wszystko by się ułożyło... eh. Bardzo życiowy rozdział, można dostrzec błędy, które sami popełniamy w życiu. Zbyt mało rozmowy, wybaczenia, zaufania, a potem tylko cierpienie. Przez własną głupotę. Rozdział super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam xxx :))
Ooo nowy rozdział. Cieszę się.
OdpowiedzUsuńRozumiem że Nino poczuł się zdradzony ale żeby przez tyle lat pielęgnować w sobie taką nienawiść do brata. Mam nadzieję że uda im się to naprawić. Ja też kłuce się z moim rodzeństwem ale możemy na siebie liczyć w trudnych chwilach.
Dziękuję za rozdział i życzę dalszej weny.
Pozdrawiam Deia
No proszę tego się nie spodziewałam.
OdpowiedzUsuńNino i Iwo w końću sobie wszystko wyjaśnili.
Mam nadzieję, że jakoś się poukłada. Mam przynajmnie taką cichą nadzieję.
Ostatecznie nigdy nie jest za późno by rodzina była znów jednością.
A przynajmniej mam taką cichą nadzieję.
pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział.
P.s. cokolwiek pokażesz przeczytam.
Dziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCiszę się, że Ivo w końcu dowiedział się o co gniewał się Nino. Pomyśleć, że jedno kłamstwo zepsuło braterską więź. Mam nadzieję, że w końcu się dogadają, a Nino szczerze przeprosi brata.
Ciekawi mnie, jak Vittorio pomoże Nino.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hejka,
OdpowiedzUsuńno i nam się już wszystko wyjaśniło... to zachowanie Nino ale określić można to jedynie "młodzieńcza głupota"... uwierzył przyjacielowi, zamiast właśnie brata o to spytać... Paolo bardzo się denerwuje przed tym ślubem więc się zastanawiam czy będzie w stanie powiedzieć "tak"... bo może się zaciąć ;)
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, i znamy przyczynę takiego zachowania Nino, ale powinien porozmawiać z bratem a nie od razu wierzyć przyjacielowi, ocho Paolo bardzo się denerwuje przed tym ślubem... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia