Zdecydowałam, że "Na celowniku" będzie publikowane dopiero później.
Niedługo też, właściwie na dniach, pojawi się w sprzedaży mój najnowszy tekst "Skrawek nadziei".
Dziękuję za komentarze i za zostawianie swojego śladu pod postem w zakładce "czytałam/czytałem". :***
Fabiano
zaparkował przed swoim domem, jednocześnie kończąc rozmowę z Vittorio.
Zastanawiał się jak powiedzieć partnerowi o tym, co chwilę temu usłyszał.
Wysiadł z samochodu zabierając ze sobą aktówkę. Dzisiejszy dzień był ciężki,
ale na szczęście wrócił już do domu. Robił to bardzo chętnie w porównaniu z
tym, jak było w przeszłości. Wtedy potrafił przebywać w pracy nawet w godzinach
nocnych, nie prowadząc żadnej sprawy. Tak było, bo nie miał do kogo wracać. Na
szczęście wszystko się zmieniło i mógł po wejściu do domu objąć osobę, która
uczyniła jego życie lepszym.
– Kochanie,
wróciłem – rzekł kiedy przekroczył próg domu. Odłożył aktówkę, zdjął buty i
podszedł do stojącego przy oknie Ivo. Mężczyzna patrzył na wciąż czekający na
remont samochód. Fabiano podejrzewał, że Lancia nie doczeka się tego. – Zawsze
chciałem to powiedzieć. – Objął od tyłu partnera i odetchnął.
– Co?
– Kochanie
wróciłem do domu.
– A tak.
Cieszę się. Wiem dlaczego Nino mnie nienawidzi – wyszeptał Ivo. – Sądzi, że
odebrałem mu miłość jego życia. Idiota.
– Musimy o
nim porozmawiać – zaczął Salieri. – Twój brat ma poważne problemy.
– On zawsze
ma problemy – prychnął Moretti, odwracając się do swojego partnera przodem. –
Mam wrażenie, że odkąd się urodził, to je do siebie przyciągał.
–
Rozgoryczenie przebija w twoim głosie. – Ucałował szczękę Ivo. Uwielbiał to, że
mężczyzna był od niego trochę wyższy.
– Nie może
być inaczej, po tym co mi wyznał. A jednocześnie chcę wierzyć, że dzięki temu
coś się zmieni na lepsze. – Odsunął się i ruszył w stronę aneksu kuchennego. –
Zjesz coś?
– Zjem,
ale najpierw musimy porozmawiać. – Fabiano chwycił Ivo za rękę zatrzymując go.
Zaprowadził go do kanapy, na której obaj usiedli. – Jak powiedziałem Nino ma
kłopoty.
Poważny głos
oraz cała postawa partnera spowodowały, że po plecach Ivo przebiegły lodowate
dreszcze. Wziął głęboki oddech zanim zapytał:
– W co ten
pacan się wpakował?
– W długi
tak wielkie, że nigdy nie spłaci tych handlarzy. A nawet jeżeli to zrobi to i tak
nie dadzą mu spokoju.
Moretti
odetchnął z trudem, wydając przy tym świszczący oddech.
– To jeszcze
tego nie zrobił? Mówił, że ma tego niewiele i odda ostatnią ratę…
– Kochanie,
kłamał. Rozmawiałem z Vittorio i muszę ci przekazać złe wieści. – Mocniej uścisnął
dłoń Ivo, zaczynając opowiadać o wszystkim co usłyszał od przyjaciela.
Każde słowo
jakie wypowiadał czuł, że było niczym nóż raniący jego ukochanego mężczyznę,
ale musiał mu to powiedzieć. Ivo cokolwiek by się działo, zawsze będzie zależeć
na bracie i to rozumiał. Kochał Domenico i czasami mogli sprzeczać się, ale
zrobiłby wszystko, aby pomóc bratu. Co prawda Domenico nie był taki jak Nino,
ale Fabiano nauczył się, że każdemu trzeba dać szansę. Może nie przepadać za
dwudziestosześciolatkiem, a mimo tego przecież w wakacje przyjechał do Limare
po to, aby mu pomóc.
– Co za
kretyn! – wykrzyknął Ivo wstając i z nerwów zaczynając chodzić po pokoju. – A
tyle razy powtarzał, że sobie poradzi. Właśnie widzę jak. Doprowadził do tego,
że chcą go zabić. Cudnie! Gdzie on ma mózg?! Chyba dawno temu się go pozbył, bo
trzeba być totalnym idiotą, aby doprowadzić do takiej sytuacji. – Bardzo bał
się o Nino. Wewnętrznie trząsł się ze strachu o niego, ale mógł się założyć, że
jego brat by się z tego śmiał. – Mam ochotę zasadzić mu kopniaka za wszystko.
Za to co o mnie myślał. Za minione lata jego bezmózgiego zachowania i za to w
co się wpakował na własne życzenie.
Fabiano
pozwolił przez moment partnerowi na burzę targających nim emocji, a potem
podszedł do niego i objął go mówiąc:
– Opowiedz
mi o waszej dzisiejszej rozmowie.
– Najpierw
mi powiedz co stanie się jutro? Gdzie jest Vittorio i Nino? – Pozwolił się
objąć, otaczając się znajomym zapachem Fabiano, jego ciepłem, troską o jaką
nikt by wcześniej tego zimnego mężczyznę nie posądzał. – Czy mają jakiś plan?
Czy możemy pożyczyć Nino pieniądze? I co ja zrobię jeżeli zabraknie tego dupka
w moim życiu? Albo najlepiej sam go zabiję, potem wskrzeszę i jeszcze raz
zabiję.
– Twój brat
jest jak kot. Zawsze ląduje na cztery łapy i tym razem sobie poradzi. Vittorio
zadba o niego. Bo co jak co, ale mój przyjaciel go kocha.
– Widziałem
ich dzisiaj razem. Wyglądali jak para – powiedział Ivo, uspokajając się w
ramionach partnera. Może jemu Fabiano nigdy nie powiedział, że go kocha, ale
wystarczyły takie momenty, kiedy go przytulał i słowa nie były potrzebne.
Owszem nachodziły go czasami wątpliwości, ale nie znał nikogo kto by ich nie
miał. – Gdzie oni są teraz? – zapytał, wciskając nos w szyję Fabiano.
– Na
policji. Vittorio poprosił mnie o numer telefonu do znajomego detektywa, który
pomógł mi w sprawie Paolo. Jutro wszystko się rozstrzygnie.
– I tego się
boję. Dlatego nie chcę dzisiaj o tym myśleć. Chcę skupić się na tobie, Fabiano.
– Spojrzał w oczy mężczyzny ukryte za okularami. – Jesteś gotowy na to by pójść
na spacer na plażę?
*
Nino od dawna nie czuł się tak wykończony. Nie
był też pewny, czy dobrze zrobił zgadzając się, by pójść na policję. Przecież
ludzie, którym był winien pieniądze mogli go cały czas śledzić. Miał też
wątpliwości co do planu, który powstał. Vittorio jutro miał mu dać potrzebną
sumę, a on powinien ją zanieść na wskazane miejsce, po czym odejść i dać
wszystkim zająć się policji. Podobno ta od dawna była na tropie handlarzy,
którzy opanowywali tak ciche miasteczko jak Limare. Ciągle brakowało im jednak
ostatecznych dowodów, aby aresztować winnych. Mieli nadzieję, że dzięki
jutrzejszej akcji uda się zamknąć chociaż część gangu. Jego jedynym zadaniem
było dostarczenie pieniędzy i zniknięcie. Istniało ryzyko, że i tak będą
próbowali go zabić, ale wolał o tym nie myśleć.
– Jestem
zmęczony. – Opadł na kanapę na plecy i zasłonił oczy przedramieniem.
Vittorio
przesunął jego nogi i usiadł przy nim. Położył jedną z rąk na piersi mężczyzny,
patrząc na niego.
– Kiedy to
się skończy, wyjedź ze mną – powiedział po cichu.
– Chcesz
tego nawet po tym, jak ci wyznałem, że chciałem cię wykorzystać? Po tym jak
dowiedziałeś się jakim jestem skurwielem?
– O tym
drugim wiedziałem od początku. – Chwycił rękę Nino, odciągając ją od jego
twarzy. – Co tyczy się tego pierwszego… Już ci powiedziałem, że domyślałem się
czegoś takiego. Nie potrafisz ukryć tego, kiedy twoja głowa coś kombinuje. –
Pochylił się nad nim i pocałował w czoło. – Bądź ze mną, Nino.
Moretti
odetchnął drżąco i położył swoją rękę na tej, która leżała na jego piersi.
Wpatrzył się w oczy prawnika, dostrzegając w nich szczerość co do tego, co
mówił. Ten mężczyzna go chciał i nie tylko w łóżku, ale w całym swoim życiu.
– Chcesz
kogoś kto nie ma przed sobą perspektyw życiowych? Kto wkurza cię tym, że
przeklina? Kogoś kto ma problemy tak wielkie, że jutro może umrzeć? Zwariowałeś
czy co, Falcone?
Vittorio
uśmiechnął się szeroko.
– Może i
zwariowałem. – Splótł ich palce ze sobą. – Może i za szybko to się dzieje, ale
chcę trwać w tym szaleństwie. Czuję, że to coś dobrego. A jeżeli mowa o
perspektywach, to może przekona cię to, że w Rzymie łatwo możesz pójść na kursy
na mechanika, zdobyć dyplomy, a ja ci pomogę. – Położył się na mężczyźnie,
wsuwając nogę pomiędzy jego nogi. – Kocham cię, Nino. Sądziłem, że mam obsesję
na twoim punkcie, ale to nie ona. Dziwnym zrządzeniem losu pokochałem cię w
chwili, kiedy usłyszałem twój głos. To chyba musi być przeznaczenie. –
Podpierając się na łokciach po bokach głowy Nino, wsunął palce w jego
rozpuszczone włosy.
– Jesteś
wariatem, Vittorio. Cholernym szaleńcem, ale podoba mi się to – odparł Moretti,
kładąc dłonie na szyi prawnika. Coś w jego wnętrzu ściskało mocno jego klatkę
piersiową, a serce biło szaleńczo. – A razem z tobą chcę uczestniczyć w twoim
szaleństwie. Bo chyba sam mam coś z głową i zamiast nienawidzić cię… Kocham
cię. Wyjadę z tobą choćby na koniec świata. – Kiedy ich usta się spotkały Nino
był pewny, że dobrze zrobił. Dowiedział się też czegoś więcej. Tego, że jego
pierwsza, nastoletnia miłość z powodu, której zniszczył relacje z bratem,
doprowadził siebie do ruiny, nosiła nazwę zwaną zadurzeniem, fascynacją w
porównaniu do tego co czuł będąc z Vittorio. Potężna siła, która w nim
zamieszkała, nazywała się miłością i już nie wyobrażał sobie życia bez Falcone.
– Moi
rodzice cię pokochaną – oznajmił po chwili prawnik, kiedy przestał całować
Nino. Ułożył się za jego plecami, a mężczyzna przekręcił się na bok.
– Twoi
rodzice?
– Tak,
oboje. Ich miłość też była takim szaleństwem, a są ze sobą już trzydzieści pięć
lat. Mam też młodszą siostrę.
– Ty mnie
zachęcasz, czy zniechęcasz by być z tobą? – zapytał Nino, dla którego poznanie
rodziny prawnika było tym, czego się nie spodziewał. – Masz dużą rodzinę? –
dopytał, kiedy poza odpowiedzią uzyskał tylko śmiech.
– Mam. Ale
ty będziesz moją najważniejszą rodziną. – Przytulił się do niego, obejmując
Morettiego jedną ręką i przymknął oczy. Miał ochotę na małą drzemkę.
– O ile
jutro przeżyję – przypomniał Nino o tym, że wisiał nad nim jeszcze topór kata.
– Zrobię
wszystko, by tak się stało.
Nino powoli
zasypiając, uwierzył w słowa prawnika i obiecał sobie, że zrobi wszystko, aby
nie tylko przeżyć, ale i by Vittorio nigdy nie żałował, że się z nim związał.
Miał chłopaka. Uśmiechnął się do siebie. Jego życie nagle się odmieniało na
lepsze. Jeszcze tak niedawno nie miał na to nadziei. Musiał tylko pomyśleć co
zrobić z bratem. Jak miał prosić go o wybaczenie?
*
Ivo trzymał
mocno dłoń Fabiano, który z zamkniętymi oczami szedł u jego boku. W chwilach
gdy je otwierał drżał, stając się ponownie małym chłopcem, którego ojciec
chciał nauczyć jak zostać mężczyzną.
– Nie musimy
tego robić.
– Chcę.
Dlatego podprowadź mnie i nie puszczaj – poprosił Fabiano, gotowy walczyć z
samym sobą, ze swoimi koszmarami. Rozumiał, że dzisiaj może nie dać rady i
przegra, ale znowu spróbuje. Woda przecież nie była taka zła. Nic mu nie zrobi.
Kiedyś nadejdzie dzień, że stanie na brzegu i pozwoli by mu obmywała stopy.
– Dobra,
to możemy się tutaj zatrzymać. Kilka metrów od brzegu. – Ivo jeszcze mocniej
uścisnął dłoń partnera. – Słońce już zachodzi.
– Jestem
gotów – powiedział prawnik.
Bardzo
powoli otworzył oczy i pierwsze co zobaczył, to twarz partnera. Jego błękitne
oczy patrzyły z miłością dzięki, której Fabiano podjął walkę z samym sobą.
Uniósł dłoń i kciukiem obrysował jego usta, nos, szczękę. Uwielbiał go, kochał
i czasami bywały chwile, że nie mógł uwierzyć w ten cud. Bo Ivo Moretti był dla
niego cudem. Kimś kto całkowicie odmienił jego ścieżki, którymi podążał. Kimś,
dzięki komu Fabiano był w stanie stawić czoła rodzicom. Może i ci się go
wyrzekli, ale nigdy nie czuł się taki wolny. Wcześniej jego życie pętały
kajdany, a mimo, że nadal chwilami odczuwał ich obręcze na sobie, to mając u
boku partnera, był w stanie się ich do końca pozbyć.
– Dziękuję,
że tu ze mną jesteś. Dodajesz mi sił, Ivo. Wytrzymujesz z kimś tak trudnym jak
ja i potrafisz wyrwać mnie z koszmarów.
– Bo cię
kocham. – Barista oparł ich czoła o siebie. – Kocham i dzięki temu mam siłę.
Czasami tylko boję się, że rozpłyniesz się w powietrzu, znikniesz – wyznał
szczerze Moretti.
– Nie, nie,
nie. – Położył dłonie na szyi Ivo i z determinacją spojrzał mu w oczy. – Nie
zniknę. – Czuł, że do oczu napływają mu łzy. – Wiesz dlaczego. Bo chociaż nie
potrafię powiedzieć co czuję to… Kocham cię. – Po tych słowach poczuł, jakby
coś otworzyło się przed nim. Kolejne drzwi w jego życiu, które pozostawały
nadal zamknięte.
Serce Ivo
zatrzymało się na jedno bicie, kiedy usłyszał upragnione słowa. To nie było
tak, że one były najważniejsze, bo to czyny mówiły o miłości, ale i tak poczuł
ulgę. Połączył ich usta ze sobą w namiętnym pocałunku, bo tylko to był w stanie
zrobić, gdyż wzruszenie całkowicie odebrało mu głos. Fabiano Salieri,
mężczyzna, który mówił, że miłość to przereklamowane słowo, naprawdę go
pokochał.
– Ty też
dajesz mi siłę, Fabiano. Dajesz mi jej więcej niż przypuszczasz – powiedział
prawnikowi, kiedy oderwali od siebie usta. – Jesteś dla mnie oparciem.
– A ty dla
mnie, Ivo.
– W
takim razie gotów jesteś wykonać kolejny krok i zamknąć kawałek złej
przeszłości za sobą?
Fabiano
pokiwał głową, a potem wciąż nie puszczając partnera, odwrócił twarz ku
bezkresnemu morzu. W falującej wodzie odbijało się pomarańczowo czerwone
słońce, którego tarcza powoli znikała na horyzoncie, jakby chowając się w
morzu. Ptaki latały nad wodą. Widok urzekał, ale nie zmniejszył potwornego
strachu i narastającej w Salierim paniki. Miał ochotę zamknąć oczy, ale trwał,
walcząc ze sobą. Pragnął wygrać ze strachem. Przypominał sobie czas, kiedy
nawet nie mógł wziąć normalnej kąpieli tylko prysznic. Obecnie razem z Ivo
mogli korzystać z wanny, spędzać w niej wspólne chwile, delektując się
obecnością. Był w stanie stawić czoła rodzicom, którzy przerażali go równie
mocno jak to majestatyczne morze, wyglądające niczym z bajki. Powtarzał sobie w
myślach, że jest w stanie przetrwać. Nie był już sam. Mężczyzna jego życia stał
obok, trzymał go mocno i tak będzie przez całe ich życie. Czym się odwzajemni z
największą przyjemnością i chęcią.
– Dam
radę. Może dzisiaj nie zrobię wszystkiego, ale dam radę. – Wziął kilka
głębokich oddechów, by nie dopuścić do tego, aby ślady wciąż próbującej
schwytać go paniki, zbliżyły się do niego.
– Razem
damy. – Ivo nie patrzył na wodę, ale na partnera, któremu po policzku płynęły
łzy, a z których nie zdawał sobie sprawy. Mężczyzna drżał wyraźnie, ale wciąż
patrzył na morze. Moretti uznał to za wielki sukces, bo wcześniej Fabiano
zacząłby się dusić, zamknąłby oczy, próbując wyobrazić sobie, że jest gdzieś
indziej, co by nie działało. – Jeden krok już zrobiony.
– Z czasem przyjdą
kolejne i kiedyś tam podejdę. Do samego brzegu.
– A ja
będę z tobą – wyszeptał Ivo, teraz wraz z partnerem patrząc na morze, w którym
prawie już zniknęło słońce, a ciemność zalewała ich wokół.
Długo tam
jeszcze stali, słuchając łagodnego szumu morza, ciesząc się z pierwszego
zwycięskiego kroku Fabiano i ze swojego towarzystwa. Nie mogli już bez siebie
żyć, tak jak dwaj mężczyźni przebywający w niewielkim mieszkaniu, którzy
zasnęli przytuleni do siebie na kanapie.
Wszystko zmierza ku optymistycznemu zakończeniu, ale niczego innego nie można się było spodziewać po Luanie i jej romantycznej naturze :) Zarówno Zaufaj mi jak i na Celowniku dawno zakupiłam i juz przeczytałam, także po następnym rozdziale na jakiś czas przestanę odwiedzać bloga, ale chcę Ci jeszcze raz życzyć dużo weny i samych pozytywów w życiu :) Anka
OdpowiedzUsuńNie sądziłam że Fabiano się przełamie ze swoim strachem. Życzę dużo szczęścia tej dwójce. Szkoda że zaraz koniec tej historii. Powodzenia w dalszym pisaniu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Vittorio nie zrezygnował z Nino i postanowił mu pomóc :) Obaj otworzyli swoje serca j myślę, że wiele dzięki temu zyskają :)
Miłość wszędzie kwitnie, co jest cudowne :)
Ciekawi mnie, czy w ostatnim rozdziale przeczytamy o ślubie pierwszych bohaterów tej serii, mam nadzieję, że tak :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Wspaniale jak zawsze! Juz wyczekuje kolejnego rozdzialu:)
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńbardzo cieszę się, że wszystko zmierza w dobrą stronę, mam nadzieję że uda się złapać tych handlarzy i Nino będzie mogła odetchnąć , ulgą, ale też że bracia spróbują odbudować relacje między sobą, och brawo Fabiano oby tak dalej walczył ze swoimi słabościami...
weny życzę...
i wszystkiego dobrego na Nowy Rok
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastycznie, cieszę się, że wszystko zmierza w dobra stronę, mam nadzieję że uda sie złapać tych handlarzy i Nino będzie mógł odetchnąć... ale też liczę na to, że bracia spróbują odbudować relacje miedzy sobą, brawo Fabiano oby tak dalej... małe kroczki, ale do przodu w walce ze swoimi słabościami...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia