30 września 2018

Obietnice - Rozdział 18

 Dzisiaj zapraszam Was na przedostatni rozdział. Za tydzień pożegnacie się z Noahem i Asherem. Co dalej? Zastanawiam się nad tym czy publikować Amare na blogu czy jednak tego nie robić. Ale pewnie to zrobię dla osób, które nie mogą sobie pozwolić na zakup tekstu. Nie, że nie chcą, nie mogą. Dlaczego o tym piszę? Ponieważ jakiś czas temu otrzymałam komentarz, że powinnam za darmo wszystko publikować, bo tę osobą mimo że stać na kupno moich tekstów, to nie kupi ich, bo woli darmówki. Coś w tym stylu to było. Zapytałam tę osobę czy jak pracuje to robi to za darmo. Moi Kochani. Ja dzięki temu, że coś zarobię mogę pisać. Nie da się nie zarabiać, takie życie. A ja na pisaniu spędzam wiele godzin dziennie i to nie jest taki łatwy kawałek chleba jak się komuś może wydawać. Choćby teraz jestem na końcówce pisania Amare 3 i mam ochotę walić głową w ścianę, bo nie jestem w stanie tego zrobić. Czuję zawieszenie, niemoc. To nie jest miłe uczucie. Ale w tym tygodniu będę walczyć, by tekst ukończyć. Potem odpocznę.
Dlatego przykro się robi, kiedy ktoś pisze, że woli wszystko za darmo. I przez takich ludzi zastanawiam się czy warto nadal prowadzić bloga. :/

Dziękuję za komentarze. :)



Noah

Wyjechaliśmy po szóstej rano. Prowadziłem samochód Ashera, bo on wolał siedzieć obok mnie i wpatrywać się we mnie. Tak naprawdę, to nie miał pojęcia, gdzie stoi domek, do którego się wybieraliśmy i to ja musiałem usiąść za kierownicą. Mój partner zwykle kieruje się nawigacją, ale niestety, ta nie miała w swoich namiarach chaty myśliwskiej. Poza tym ja dobrze znałem te tereny, a Jarvis nawet jako nastolatek tutaj nie bywał.
Jechałem dobrze ubitym, leśnym traktem, po którym na przestrzeni kilku lat poruszał się niejeden pojazd. Owszem, lepiej było nie zapuszczać się tutaj samochodem osobowym, a terenowym i takim na szczęście dysponował mój chłopak.
– Nigdy nie lubiłem jeździć takimi drogami – odezwał się Asher, zmieniając stację w radiu na muzyczną po tym, jak wysłuchaliśmy wiadomości. – Zawsze się bałem, że wyskoczy jakieś zwierzę.
– Prawdopodobieństwo tego jest bardzo duże. Dlatego trzeba jechać powoli, jak wskazują znaki – odpowiedziałem, wystukując na kierownicy rytm piosenki Going Backwards Depeche Mode, jednego z moich ulubionych zespołów.
Nacisnąłem pedał hamulca, by zwolnić, bo za kilka metrów musiałem skręcić w wąską, dosyć krętą dróżkę prowadzącą w stronę rzeki, przy której znajdował się nasz cel. To  miejsce nie było uczęszczane i odwiedzane przez turystów, a także miejscowych. Jedynie w chwili, kiedy odbywały się polowania, teść Kevina zapraszał swoich kolegów na weekendy. Na szczęście odbywało się to głównie jesienią, więc miałem pewność, że nie będziemy mieć niespodziewanych gości.
– Rozmawiałem wczoraj z tatą – powiedział mój chłopak. Zerknąłem na niego na moment, woląc bardziej skupić się na drodze i zakręcie, do którego dojechałem. – Brakowało mi normalnych relacji z nim. Wyjaśniliśmy sobie dużo rzeczy. Po raz pierwszy od dawna mam wrażenie, że nie spoczywa już na mnie żaden ciężar.
– Czujesz się wolny, co nie? – zapytałem.
– Mhm. Tak to można określić. Kilka tygodni temu, kiedy wracałem do Lake Forest, miałem ochotę zawrócić tyle razy, że tego nie zliczę.
– Nie zrobiłeś tego. Na całe szczęście.
– Nie, nie zrobiłem i nie żałuję. – Pogłaskał mnie po udzie. – Gdybym to zrobił, to nie byłoby dla nas żadnej szansy. Tak się cieszę, że dałeś mi możliwość walczenia o ciebie.
– Nie było to łatwe. Dla mnie była to trudna decyzja ze względu na kilka rzeczy. Chcę ci o wszystkim opowiedzieć, tylko nie wiem, czy zbiorę na to siły, bo wracanie do tamtych dni nie jest proste – rzekłem, widząc w oddali migoczące koryto rzeki.
– Jeżeli nie jesteś gotów, nic nie musisz mówić.
– Nie tyle muszę, co chcę. Powinieneś o wszystkim wiedzieć. – Chwyciłem go na chwilę za dłoń i ją ścisnąłem. – Czuję potrzebę, by ci to wyznać. Kiedyś i tak się dowiesz, a wolę, aby to wyszło ode mnie.
– Dobrze, kochanie. – Posłał mi swój ujmujący uśmiech, a ja położyłem dłoń na kierownicy.
Resztę drogi przejechaliśmy w milczeniu, słuchając piosenek na jedynej stacji muzycznej, której sygnał jakimś cudem docierał na to pustkowie, gdzie rządziła wyłącznie przyroda. 
Prosta chałupa z drewnianych balii ukazała się wśród drzew. Oddalona od rzeki kilka metrów i schowana pośród zieleni wyglądała na miejsce, w którym można odpocząć. Zaparkowałem najbliżej jak mogłem i obaj wysiedliśmy z samochodu. Obserwowałem Ashera, jak rozgląda się wokół. Nie był tak wielkim zwolennikiem przyrody jak ja, ale nie bronił się przed takimi wypadami. Wypakowaliśmy to, co ze sobą zabraliśmy, w tym kilka koców, bo wolałem spać, a tym bardziej kochać się pod czymś, co należy do mnie. Asher się ze mnie śmiał, że gdybym miał nocować w jakimś hotelu, to pewnie zabrałbym swoją pościel. Prawdopodobnie tak by było.
Wyjąłem z kieszeni klucze, które dał mi Kevin. Podeszliśmy do drzwi po dość wysokiej trawie. Wsunąłem klucz do zamka i go przekręciłem. Ten zachrobotał, kalecząc dźwiękiem moje wrażliwe uszy. Otworzyłem drzwi, a ze środka buchnął chłód. Po nocy domek jeszcze się nie nagrzał, a poza tym prawdopodobnie nigdy się to nie działo, bo zawsze stał w cieniu. Dlatego nie spodziewałem się duchoty w późniejszym czasie. Jedynie co, to trzeba będzie tutaj wywietrzyć, a jak wpadnie trochę ciepła, to też nie będzie źle.
– Nie ma tu za wiele – powiedział Asher, stawiając swój plecak na drewnianej podłodze.
– Jest tylko jedna izba i łazienka. O to akurat właściciel zadbał. Co prawda, z wodą są kłopoty, ale poradzimy sobie w tych spartańskich warunkach. Poza tym mamy rzekę. – Podszedłem do niego i chwyciłem go za bezrękawnik. Wyciągnąłem się i wpiłem w jego usta. Oddał pocałunek, ciesząc się tak jak ja, że w końcu może to zrobić. – To co, idziemy złowić kilka ryb na śniadanie czy zjemy kanapki, które zrobiła twoja mama, a rybki zostawimy na wieczór? – zapytałem po tym, jak odsunąłem się od niego.
– Na wieczór, co? Zrobimy ognisko i upieczemy je.
– Taki miałem zamiar, ale wolałem zapytać.
– Ty i tak postawiłbyś na swoim. – Dał mi klapsa, a ja spojrzałem na niego piorunująco, zanim znów nie chwycił mnie i nie zażądał kolejnego pocałunku.

Asher

Zjedliśmy kanapki, siedząc przy wąskim, ale długim stole. Pomieszczenie, w którym się znajdowaliśmy, nie było wielkie. Zanim się rozgościliśmy, musieliśmy tu trochę posprzątać. Warunki tutaj i tak były lepsze od tych, których się spodziewałem. Na ścianie naprzeciwko wejścia stał kominek. Wyobraziłem sobie, że zimą płoną w nim drwa, a ja z Noahem leżymy na kocu i patrzymy na wesoło tańczący ogień. Dzisiaj nasze koce i tak przed nim leżały, bo zrobiliśmy sobie posłanie na podłodze, zostawiając w spokoju dwuosobowe łóżko, które wyglądało na mniej wygodne od desek.
Tu, gdzie stał stół, znajdowała się kuchenka gazowa, do której przywieźliśmy butlę, ale wątpiłem w to, że jej użyjemy. Mogliśmy żyć przez dwa dni na suchym prowiancie, bo moja mama nie wypuściła nas z domu, dopóki nie dała nam tyle jedzenia, jakbyśmy mieli tu spędzić tydzień.
Po śniadaniu poszliśmy na spacer. W lesie upał nie doskwierał tak, jak w środku miasta. Można rzec, że było rześko i przyjemnie. Czułem się lekko, nie miałem żadnych obaw, kiedy trzymałem dłoń Noaha w swojej. Niewiele mówiliśmy, prawie w ogóle, bardziej wsłuchiwaliśmy się w odgłosy lasu i szumu wody, która została za nami. Trawa pod naszymi stopami była zielono-żółta lub nawet wyschnięta w miejscach, do których nie docierało słońce oraz krople deszczu, gdyż gałęzie nad naszymi głowami były tak gęsto porośnięte liśćmi, że nic nie przepuszczały.
– Mógłbym tak żyć – stwierdził Preston, przystając i patrząc na mnie. – Tu z tobą, a wokół nas las i nic więcej.
– Lubisz izolować się od ludzi, Noah.
– Nigdy mi to nie przeszło. Owszem, lubię towarzystwo, ale osób, które nie oceniają mnie po tym, co i z kim robię w łóżku. – Ruszyliśmy w drogę powrotną. – Te rzeczy nikogo nie powinny obchodzić. Może wtedy byłoby ci łatwiej i nie stałoby się tak wiele złego.
– To nie ich wina, tylko moja – odrzekłem. – Zakochałeś się w tchórzu…
– Zakochałem się we wspaniałym człowieku, który nie zapanował nad strachem. – Ścisnął moją dłoń tak, jakby bał się, że ją puszczę. Nie odezwał się więcej do chwili, w której stanęliśmy nad brzegiem rzeki. Schylił się i wziął niewielki kamień, który rzucił do wody. Zrobił tak kilka razy, prawdopodobnie myśląc nad tym, co mi powiedzieć.
– Wiesz, że nie musisz mi nic mówić – przypomniałem mu.
– Muszę i chcę to dwa różne słowa, Ash. Chcę ci powiedzieć, co wydarzyło się po tym, jak mnie zostawiłeś. Tylko nie wiem, od czego zacząć. To jest ważne. – Nerwowym ruchem przeczesał palcami włosy. Podszedłem do niego i go objąłem, a on wziął głęboki oddech.
– Kotek, przyjechaliśmy tutaj, by nacieszyć się sobą, porozmawiać, ale pamiętaj, żebyś się do niczego nie zmuszał. – Ucałowałem jego skroń.
– Próbowałem popełnić samobójstwo – wyznał cicho, wciskając nos w moją szyję. Trzymał się mnie kurczowo i drżał, a ja zamarłem czując, jak ktoś chwyta moje serce w pięść i zaciska na nim palce. W pierwszej chwili prawda tego, co Noah przeszedł, nie dotarła do mnie, a w drugiej nadeszła świadomość, że gdyby mu się udało, to już by tu ze mną nie stał. Nie byłoby wyznań, pocałunków, dotyku. Zostałaby tylko nicość, bez tak ważnej nadziei. Nie byłoby Noaha Prestona, nie byłoby i mnie.
Odsunął się ode mnie na tyle, aby unieść głowę i spojrzeć mi w oczy. W swoich poczułem łzy, kiedy zrozumiałem, że właśnie obnażył przede mną swoją duszę. Wyciągnąwszy dłoń, położyłem ją na starannie ogolonym policzku.
– Czy ja… Czy ja dobrze usłyszałem? – Odpowiedział skinieniem głowy, a mnie zmroziło. To była moja wina. Poczułem, jak coś opada mi na dno żołądka i tam zostaje z całym swoim ciężarem, powodując niewyobrażalny ból. Moje ręce zaczęły dygotać i mimo że na dworze swoje panowanie przejął upał, to mnie zrobiło się zimno. Jakby mi ktoś obłożył nogi lodem, a on piąłby się coraz wyżej, pochłaniając całkowicie.
– Załamałem się. Tak totalnie, na całego. – Odszedł na bok, a ja chciałem znów porwać go w objęcia. – Ten tatuaż – wskazał na prawy nadgarstek – ta korona cierniowa skrywa każdą chwilę bólu, którego mi przysporzyłeś, a także miejsce po ranie. Miałem depresję, nie jadłem, nie piłem, umierałem powoli, dając się opleść rozpaczy. Wylałem morze łez. – Wpatrzył się w wodę, a ja podszedłem do niego i stanąwszy za nim, objąłem go ramionami. Wcisnął plecy w moją klatkę piersiową. – Nie widziałem przed sobą żadnych szarości czy bieli – kontynuował, obejmując swój prawy nadgarstek. – Istniała tylko czerń i pustka. Nie chciałem tak żyć. Nie bez ciebie. To był moment, a może miałem taki zamiar od dłuższego czasu, sam nie wiem. Po prostu wziąłem żyletkę i przystawiłem do nadgarstka. To było proste, równe cięcie. Zawsze byłem precyzyjny w tym, co robię. Pojawiła się krew, ale moje cięcie było zbyt płytkie. Chciałem naciąć głęboko powstałą ranę, ale zanim to zrobiłem, zostałem powstrzymany. Jakimś cudem mój tata tamtego dnia wrócił do domu nie tak pijany jak zawsze. Potem powiedział mi, że coś go pchało, by do mnie przyjść. Gdyby nie on, już bym tu teraz z tobą nie stał. Zrobiłbym to i nie wycofałbym się.
Kiedy to wszystko mówił, ja trzymałem go naprawdę mocno. Nie sądziłem, że aż tak bardzo cierpiał. Wyrządziłem mu więcej cierpienia niż przypuszczałem. Nie spodziewałem się takich rozmiarów mojej złej decyzji, mojego tchórzostwa i głupoty. On nie miał prawa mi w ogóle wybaczać. To, czego tak bardzo oczekiwałem, nie miało prawa się stać. Nawet w najmniejszym stopniu nie zasłużyłem na przywrócenie do łask. Powinien mnie karać, a jakiejkolwiek kary by mi nie zadał, to i tak byłoby za mało.
– W tamtym okresie mój tata był wspaniały. Pomagał mi, ratował mnie. Twoi rodzice również. Byłem pod opieką lekarzy. Z czasem wróciłem do siebie i postanowiłem żyć. Zacząłem spotykać się z innymi facetami, starając się zapomnieć o tobie, ale wlazłeś za głęboko do mojego serca, aby to się stało. Kiedy wróciłeś, cały czas bałem się, że w chwili, kiedy mnie zostawisz, to już…
– Nic nie mów – powiedziałem zbolałym głosem, odwracając go do siebie. – Nic już nie mów, kochanie. Tym razem nie zostawię cię, choćbyś nawet tego chciał. Nie jestem głupim nastolatkiem. A teraz, kiedy mi to powiedziałeś i sama myśl o tym, że mógłbym cię stracić sprawiają, że mam siłę walczyć. Stawię czoło każdemu, kto zechce cię skrzywdzić.
– Asher, nie stawiaj czoła każdemu, po prostu bądź. – Objął dłońmi moją twarz. Patrzyłem w jego niebieskie oczy i nie chciałem sobie wyobrażać, jakby to było, gdybym mógł ich już nigdy nie ujrzeć. Poczułem ból w piersiach i coś zaczęło dławić mnie w gardle, a po chwili jego cichy, uspokajający mnie szept powiedział mi, że płaczę. – Cii, spokojnie. – Pocałował mnie w szczękę.
– Nigdy nie odkupię tego, co ci zrobiłem – powiedziałem zbolałym szeptem.
– Co nam zrobiłeś. Ale po prostu bądź ze mną, zostaw przeszłość, a wszystko się ułoży. Tym razem to nie tylko ty będziesz naprawiał nasz związek, pomogę ci. Tak jak powinno być zawsze. Wesprę cię, nie będę do niczego zmuszał, jeżeli chodzi o ujawnienie się. Mogę spędzić w szafie resztę życia, byle z tobą. – Pociągnął nosem. Oczy miał wilgotne. Objąłem go mocno mówiąc, że go przepraszam i w tamtej chwili, nad rzeką, Noah powiedział, że mi wybacza. Upadłem przed nim na kolana, nie zważając na kamienie, które mi się w nie wbijały i wtuliłem głowę w jego brzuch. Pozwoliłem sobie na to, by zapłakać. Zrobiłem to pierwszy raz przy kimś. Ale Noah nie był byle kim. Nie mogłem tak nazywać połówki mojej duszy. Nie składałem mu żadnych obietnic, ale złożyłem sobie jedną. Obiecałem, że zrobię wszystko, aby więcej już go nie skrzywdzić. Choćbym miał stawić czoła całemu światu, a nie tylko mieszkańcom Lake Forest, to nie wyprę się tego, co do niego czuję.

Noah

Miałem wrażenie, że to, co powiedziałem, oczyściło mnie i coś, co nas jeszcze dzieliło, odeszło na zawsze. Znów ze sobą zostaliśmy związani i tym razem wierzyłem, że to będzie na dobre i na złe. Cokolwiek będzie się dziać w przyszłości, to razem stawimy temu czoło. Pokonamy każdą przeszkodę. Tym razem się uda, podpowiadało mi moje rozradowane serce. Mając za sobą ciężkie doświadczenia już wiedziałem, że nie sztuką jest być ze sobą, kiedy jest dobrze. Sztuką jest być z kimś, kiedy jest źle.
– Przeszliśmy próbę i wygraliśmy. Nasza miłość nigdy nie umarła – powiedziałem, klękając przed nim. Twarz miał opuchniętą, oczy czerwone i w tej właśnie chwili Asher Jarvis wydawał mi się najpiękniejszym mężczyzną na świecie, bo miał wspaniałą duszę. Duszę, która lata temu stała się częścią mojej. – Kocham cię.
– Też cię kocham. Bardzo, bardzo mocno – wyznał, a ja przytuliłem Ashera, obiecując sobie w myślach, że zawsze będę walczył o niego i wytrwam, a on wytrwa ze mną, bo razem stanowimy jedność, siłę nie do pokonania.
Nie wiem, ile czasu spędziliśmy nad brzegiem rzeki, przytulając się i trzymając za ręce. Czas nie był dla nas ważny do chwili, kiedy daleko nad górami nie zaszło słońce. Bliżsi sobie niż kiedykolwiek wcześniej wstaliśmy i zabraliśmy się do zrobienia ogniska. Nie było trudno pozbierać gałęzie, znaleźć suchą ściółkę oraz obłożyć ognisko kamieniami. Pracowaliśmy razem, uzupełniając się tak, jak dwa kawałki puzzli, które pasują tylko do siebie.
Kiedy ognisko było już gotowe, wziąłem wędki, które podarował nam tata Ashera i poszliśmy złowić ryby. Połów popołudniem może nie był najlepszym wyjściem i nie za bardzo się udał, ale dla nas wystarczające były te dwie ryby, które schwytaliśmy. Wspólnie się nimi zajęliśmy, patrosząc je i przygotowując do upieczenia przy ognisku. Nie szczędziliśmy sobie przy tym dotyku, czułych spojrzeń i pocałunków, które były dla nas niczym krople deszczu dla wyschniętej ziemi.
– Jedno mnie zastanawia – zacząłem, kiedy siedzieliśmy przy ognisku z rybami nabitymi na patyki. – Zostałeś gliną, ale to się nie dzieje ot tak. Potrzebowałeś dokumentów, świadectw czy czego tam trzeba, aby przyjęli cię do akademii.
– Mówiłem ci, że to małżeństwo bardzo mi pomogło. Przyjęli mnie do siebie, a Jordan, tak miał na imię ten facet, prowadził specjalny program dla trudnej młodzieży. Jednym z jego aspektów było pójście do akademii i spędzenie tam dwóch tygodni na szkoleniach i treningach. – Obrócił patyk z rybą. – Problemem było to, że nie miałem żadnych dokumentów. Zmusił mnie do tego, bym skontaktował się z rodziną. To było niedługo po tym, jak zawiadomiłem ich, że ze mną jest w porządku i żeby mnie nie szukali. Nie rozmawiałem z tatą, zrobił to Jordan. Kilka dni później wszystkie moje papiery ze szkoły i to, co było potrzebne, czekało w jego skrytce pocztowej. Nie wiem, co powiedział tacie, o czym rozmawiali i to już nie ma znaczenia. A w akademii na tyle mi się spodobało, że starałem się być najlepszy z całej grupy, która tam trafiła. Dla tej osoby czekało miejsce na stałe. Udało się. Spędziłem tam kilka lat. Poza tym zarabiałem na nią, remontując domy, czym też zajmował się Jordan.
– Zrządzenie losu, co nie? Uciekłeś stąd i trafiłeś do miejsca, które wyszkoliło cię po to, żebyś mógł kiedyś wrócić do początku – wytłumaczyłem Asherowi, mając nadzieję, że zrozumie moje poplątanie zdanie.
– Może właśnie tak miało być. Ostatecznie przecież tutaj jest moje miejsce. Przy tobie. – Wyciągnął rękę, a ja ją chwyciłem. – Ryby zaraz będą gotowe – powiedział po chwili, obracając kij.
Kilka minut później zjedliśmy, a potem przytuleni do siebie siedzieliśmy do późna przy ognisku, wpatrując się w ogień pieszczący co jakiś czas dorzucane patyki. 

19 komentarzy:

  1. Kochana, ja za to nie rozumiem jak możesz się przejmować takim pieprzeniem. To logiczne, że każdy chciałby dostawać wszystko za free. A przecież tak się nie da, dla Ciebie pieniądze z tekstów to też zarobek, nieważne czy duży, czy mały. Żałuję, że z pisarstwa w Polsce nie można się utrzymać, nie to co w innych krajach, niestety. Musiałam iść do roboty, żeby się jakoś utrzymać, jak powiedziałaś, takie życie. Więc mnie krew zalewa, gdy słyszę takie pierdolenie. Kogoś stać, ale nie kupi, bo woli dostać za darmo. Toż ktoś zmusza do kupienia tekstu? Nie przejmuj się tym Lu i nie bierz wszystkiego do serca. I przestań pisać, że kiedyś zrezygnujesz z prowadzenia bloga albo "czy warto" bo mnie (i pewnie nie tylko) przyprawiasz o zawał serca, zimny pot i dreszcze.
    Jeszcze (niestety brak czasu) nie zaczęłam czytam Amare, ale już dawno kupiłam pierwszy tom i niebawem kupię kolejne. Trzymam kciuki za Twoją wenę i chęci. Nie daj się, kobieto! Liczę na Ciebie! :D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami ciężko się nie przejmować. Ale walczę z tym. Na szczęście takich rzeczy już jest o wiele mniej niż na początku moich płatnych publikacji. No właśnie, ludzie czasami odbierają rzeczy tak, jakby ktoś ich zmuszał do kupienia.
      Okej, nie poddam się dzięki i pozdrawiam. :)))

      Usuń
  2. Widzialam ten komentarz i muszę przyznać, że mnie lekko zszokował. Jak bardzo trzeba byc bezczelnym żeby pisać tego typu komentarze. Ja niestety z moją pracą i życiem studenta mogłam sobie pozwolić jedynie na kupno jednego tekstu ( i to tego tańszego ;_; ) Ale! Na 1000% będę się starała kupować aby chociaż minimalnie wesprzeć Cię w twojej wspaniałej twórczości ;D I proszę nie przejmuj się niektórymi bo naprawdę nie warto a twój blog wielu osoba towarzyszy już tyle lat ;D Nie rezygnuj z niego.
    Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tym bardziej dziękuję za zakup i chęci wsparcia. A ludzie jak to ludzie, zawsze będą narzekać i nigdy się nikogo nie zadowoli.
      Za wenę dziękuję. Przyda się. :)

      Usuń
  3. Też nie mam możliwości kupna
    Ale ostatnio nadarzyła się okazja (bo zbliżają mi się urodziny) i powiedziałam koleżankom żeby zamiast innych pierdułek kupiły mi Spontaniczną Decyzję.
    A rozdział piękny. Płakałam cały czas. To było przeurocze i pięknie obalało przesąd że ,,gej nie umie kochać". Każdy potrafi, trzeba tylko chcieć i znaleźć odpowiednią osobę.
    Życzę Ci dużo weny.
    I nie śpiesz się z tekstami, nic na siłę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, super, dziękuję. To ja już teraz życzę Ci wszystkiego najlepszego. :)
      Gej też umie kochać. Tylko ludzie sądzą, że nie. A gej to mężczyzna i w ten sposób można by powiedzieć, że mężczyźnie nie umieją kochać. A wiemy, że tak nie jest. :)
      Dzięki za wenę. :)

      Usuń
  4. Kochana Luanko nie przejmuj się tym co piszą inni. Wiadomo nie każdy rozumie jak wiele my piszący spędzamy na tym czasu i ile wkładamy w to pracy. Kto będzie chciał kupić ten kupi Twoją historie. Ja sama planuje zakupić w przyszłości "Spontaniczną decyzje". Dość bliską ale jednak. Takimi pseudo fanami nie ma co się przejmować moja kochana.
    Rozdział jest cudowny. Cieszę się iż chłopakom wszystko się układa.
    Tak właśnie powinno być od samego początku.
    Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za chęć zakupu Spontanicznej. :)
      A chłopakom może się w końcu ułoży. :)
      Również ściskam. :)

      Usuń
  5. Rozdział naprawdę fajny. I zgadzam się z przedmówcami. Jak kogoś stać a nie chce kupić to jest sknerą. Pisz dla siebie a ci co "chcą" czytać twoje książki to je kupią a nie będą chcieli za darmo. Jakbym chciała całe w tej chwili nie mam możliwości kupienia. Mam nadzieje że uda mi się choć na prawko uzbierać 😩 Takimi komentarzami sie nie przejmój. Pozdrawiam i weny życzę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Życzę powodzenia w uzbieraniu pieniędzy na prawko. Dasz radę. :)
      Pozdrawiam i dzięki za wenę. :)

      Usuń
  6. Rozdział umioajacy koniec i początek weekendu :3 Chociażczytalam go trochę dłużej, ale nie zmienia to faktu, że i tak dobrze się czytało :)
    Zgadzam się z przedmówcami. Poza tym jeżeli kogoś stać a nie chce kupić bo woli darmo to po co wogóle to pisze... Tylko psuje nerwy i chęci pisania.
    Sama niedawno kupiłam "Spontaniczną Decyzję" i mimo, że w tej chwili nie stać mnie na kupno innych tekstów to i tak czekam(kiedy pojawia się do kupienia) to planuje powoli kupić jakiś tekst :)
    Pozdrawiam i weny życzę :D ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem po co w ogóle pisze. Może z zazdrości. Takich osób nigdy nie rozumiałam. Też może zacząć taki ktoś pisać, publikować i sprzedawać teksty. Dziękuję za zakup Spontanicznej. :)
      Pozdrawiam i dziękuję za wenę. :)

      Usuń
  7. Smieje sie z tego komentarza w ogole.
    Brzmial tak... stac mnie na porshe, ale poprosze je za darmo, bo jestem pepek swiata i zasluguje na wszystko. Zreszta... oczekiwac czegos za darmo w dzisiejszych czasach to jak oczekiwanie na ujrzenie jednorozca na ulicy.
    Mi jest jedno gdzie wstawisz opowiadanie, aktualnie mnie nie stac, bo stracilem prace, ale jakbym mial wiecej pieniedzy to bym kupil i przeczytal. Na razie zadowole sie tym, co jest na blogu. Chociaz mam straszna ochote wydac te resztki pieniedzy, ale wiem, ze nie powinienem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Resztki pieniędzy sobie zachowaj i życzę szybkiego znalezienia nowej pracy. Trzymam za to mocno kciuki. :)

      Usuń
  8. Zawsze z chęcią wspieram ulubionych pisarzy i kupuję książki, póki mam pieniądze będę to robiła. Jestem cierpliwa i będę czekała na Amare 3, choć nie musisz robić nic na silę. A jak skończysz odpoczniesz nabierz siłę i pomysły i wrócisz do nas z czymś wspaniałym. :) Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Ja też staram się wspierać autorów i będę to robiła jeżeli tylko będę mogła. Ostatni rozdział Aamre właśnie powoli piszę. :)
      Pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Dla mnie to, że dodajesz opowiadania na bloga to bardzo, bardzo miły dodatek. Nigdy nie traktowałam tego jak obowiązku i jak tylko mogę to również coś od ciebie kupuję, bo warto. Pozdrawiam Lu 💓

    OdpowiedzUsuń
  10. Mam małe opóźnienie, ale już nadrabiam zaległości :)
    Dziękuję za kolejny emocjonujący rozdział :) Ten rozdział nie był prosty dla nazych bohaterów, ale był potrzebny, aby wiedzieli o sobie wszystko i ruszyli do przodu ze swoim życiu, wspaniale to opisałaś, czułam się jak oni, co jest Twoją zasługą, więc dziękuję :)
    Dziękuję, że publikujesz swoją pracę na blogu, bo nie zawsze mam fundusze na nowe książki, ale jak tylko je znajdę to zawsze kupię, którąś książkę, gdyż każda jest wyjątkowa, umila mi czas, a tylko w taki sposób mogę za Twoją ciężką pracę podziękować :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    wspaniały rozdział, ha dobrze, że Noah powiedział o tej swojej próbie samobójczej Asher zrozumiał dzięki temu jak wiele mógł stracić przez swoje postępowanie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)