Zacznę może dzisiaj od wstępu, bo ostatnio w komentarzach padły pytania dlaczego to, dlaczego tamto, czy się ktoś o czymś dowie. Na wszystkie pytania odpowiedzi znajdziecie w dalszych rozdziałach. Nie odpowiem na to, bo równie dobrze mogłabym wszystko zdradzić. Także poznacie odpowiedzi czytając tekst dalej. A co do ilości rozdziałów to jest ich 19 plus krótki epilog. :)
Zapraszam na kolejny rozdział i ślicznie dziękuję za komentarze. Przepraszam, że na nie nie odpisuję, ale mój czas wolny jest tyci tyci, a staram się pisać ostatni tom Amare co pochłania masę energii i właśnie czasu. Idzie mi na razie kiepsko, ale staram się. :)
Asher
Wróciłem do domu, kiedy na dworze było
już ciemno. Trudno mi było wyjść od Noaha, ale nie mogłem tam zostać. Kiedyś to
się zmieni. Walka z samym sobą i ze strachem przed uprzedzeniami będzie ciężka,
ale wytrwam dla niego. Inaczej nic już nie będzie mieć sensu. Bez Noaha równie
dobrze mógłbym przestać istnieć. Dopiero, kiedy znów mam z nim kontakt
dostrzegłem, jak pusta była ta dekada bez niego. Do tego przecież miałem
rodzinę i za nimi również tęskniłem.
Stanąłem w otwartej wnęce do salonu,
który był przytulnym, pełnym ciepła miejscem urządzonym w starym, niemalże
babcinym stylu. Dlatego tak bardzo mi się tu podobało. Nie lubiłem nowoczesnych
mebli i zimnych kolorów na ścianach. Może nie dałbym tapety w kwiaty, takiej
jaka była tutaj, ale ona idealnie pasowała do mojej mamy. Kobiety przepełnionej
dobrem, kochającej ognisko domowe i wyrozumiałej.
Przyglądałem się jej, jak siedzi w
fotelu przy regale, czytając książkę. Na okrągłym stoliczku stała filiżanka
herbaty. Nic się nie zmieniło. Coś ścisnęło mnie w piersi, a w oczach
pojawiły się łzy. Byłem dorosłym facetem, a teraz miałem ochotę paść na kolana
przed mamą, położyć głowę na jej kolanach, jak to robiłem, kiedy byłem
dzieckiem. Ona zapytałaby mnie, o co chodzi, a ja opowiedziałbym jej wszystko i
poprosił o to, by mnie chroniła. Chroniła przed samym sobą i przed osądzaniem
przez innych ludzi.
– Coś się stało, synku? – zapytała, a
ja się ocknąłem. Nie czytała już, tylko patrzyła na mnie ze zmarszczonym
czołem. Miałem szansę, by wszystko jej wyznać, ale pokręciłem głową. Głupi
jestem.
– Nie, nic się nie stało. Jestem
zmęczony. Gdzie tata?
– Poszedł grać w pokera do Lou.
Przesunęli spotkanie z wczoraj na dzisiaj. Może usiądziesz? Chciałabym z tobą
porozmawiać o Noahu.
Chciałem powiedzieć coś, co mogłoby mi
pomóc w ucieczce do sypialni, ale dałem sobie mentalnego kopniaka. Jeżeli
zacznę uciekać przed własną matką, to co będzie dalej? Usiadłem na kanapie,
która stała jeszcze w naszym starym domu. Była już wysłużona, ale wygodna. Mama
wsunęła zakładkę pomiędzy kartki książki i odłożyła tomik na stolik. Filiżankę
wzięła do ręki i przeniosła się na sofę. Nie miałem pojęcia, czemu chce
rozmawiać ze mną o Prestonie, ale obiecałem sobie, że jeżeli ona czegoś się
domyśla i zapyta mnie o to, co nas łączy, to powiem jej prawdę.
– Noah to fantastyczny chłopak. Przykro
mi, że ludzie nie patrzą na niego jak na osobę, tylko na to, że jest
homoseksualistą. Wierz mi, że przeszedł bardzo wiele złego. – Odstawiła
filiżankę na ławę i wyciągnęła swoją dłoń po moją. – Nawet nie wiesz, jaka
jestem szczęśliwa, że go akceptujesz, nie unikasz. Dziękuję ci za to, że
pomagasz mu przy remoncie. W ogóle go na to namówiłeś, a to duży sukces.
– Ja go nie namówiłem. Ja go do tego
zmusiłem – powiedziałem, czując ulgę, że mama mówiła o czymś innym niż o tym,
co w pierwszej chwili wziąłem pod uwagę. To mnie zaniepokoiło, bo nie
powinienem się z tego cieszyć. Moje obawy były głębsze niż sądziłem.
– Nieważne, co zrobiłeś. Najważniejsze,
że mu pomagasz i zaprzyjaźniłeś się z nim. – Położyła dłoń na moim policzku. –
Wychowałam cię na dobrego człowieka.
– Nie jestem taki. – Wstałem i
podszedłem do okna, przez które i tak nie mogłem wyjrzeć, bo roleta była
opuszczona.
– Jesteś.
– Zrobiłem wam dużo złego, mamo. – Moje
poczucie winy wciąż było ogromne. Chyba nigdy się tego nie pozbędę. – Nie wiem,
jak odkupię swoje grzechy – powiedziałem.
– Będąc dobrym człowiekiem, synku.
– Nie tylko was skrzywdziłem. –
Odwróciłem się w jej stronę. Nie wiedząc, co zrobić z rękoma, włożyłem dłonie
do kieszeni dżinsów. Moja dzisiejsza biała koszula już nie wyglądała tak
idealnie, jak kilka godzin temu.
– Powiem ci coś, Asher. Wychowali mnie
wspaniali ludzie. Gdyby twoi dziadkowie żyli, to opowiedzieliby ci, jaka byłam
dla nich niedobra, mając te naście lat. Byli bardzo nadopiekuńczy, a ja tego
nie znosiłam. W dzieciństwie dużo chorowałam i dlatego stworzyli nade mną
ochronny parasol. Pewnego dnia uciekłam z domu z takim jednym łobuzem. Bardzo
mi imponował. Źle się to skończyło, a ja wróciłam z opuszczoną głową i przeprosinami.
Twoja babcia powiedziała, że mi wybacza, bo życie jest za krótkie, aby się
gniewać, a ja miałam prawo do grzechów młodości. Nastoletni wiek nie
usprawiedliwia złego zachowania, ale sama wiem, że wtedy jest tak, jakby mózgu
nie było. Człowiek działa. Nie myśli o konsekwencjach, o tym, że kogoś rani. To
złe, ale tak się dzieje.
– Działa nawet ze strachu? –
zapytałem. Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby rozważając nie tyle moje
pytanie, co przeszłość. Uśmiechnęła się.
– Strach bywa tak paraliżujący, że
czasami ucieczka wydaje się jedynym sensem. Wtedy najlepiej zwrócić się do
kogoś, komu się ufa – dodała, patrząc na mnie sugestywnie. Miała żal, że się do
niej nie zwróciłem. Ale jak miałem jej wyznać, że uciekłem, bo ostatecznie
dotarło do mnie, co czuję do chłopaka?
Wtedy po tym, jak się z nim pierwszy
raz kochałem, obudziłem się przytulony do niego, a moją jedyną myślą było, to
czy ludzie zobaczą, co się stało, kiedy na mnie spojrzą. Wpadłem w panikę.
Dusiłem się i opętała mnie jedna myśl, żeby uciec daleko, gdzie tylko nogi
poniosą. Nie zastanawiałem się nad swoim zachowaniem. Wiedziałem tylko, że
muszę odejść, bo jeżeli ktoś dowie się o tym, co zrobiłem, poniosę konsekwencje
tego, co czuję i do kogo. Noah i moja rodzina… Wtedy nawet przez moment o nich
nie pomyślałem. Nie zastanowiłem się nad tym, co robię. Nie tylko ze mnie
tchórz, ale i egoista.
– Asher, wiem, że nie mówisz mi
wszystkiego. – Mama podeszła do mnie. Z bliska na jej twarzy łatwo można było
dostrzec siateczkę zmarszczek. Każda z nich mówiła, że lata lecą. Życie biegnie
do przodu i zmarnowanie choćby chwili powinno być karalne. – Kiedy będziesz
gotów, to wiesz, że czekam. – Pogłaskała mnie po przedramieniu i odwróciła
się. Wychodząc z salonu wzięła ze sobą książkę, a ja zostałem z jedną, jedyną
myślą, że ona wie więcej niż mi się to od zawsze wydawało.
Noah
W poniedziałkowy ranek wylegiwałem się,
wciskając nos w poduszkę, chcąc poczuć zapach Ashera. Powinienem wstać i
skończyć remontować toaletkę mamy. Pani Tracy powiedziała, że chętnie ją
weźmie. W sumie była już prawie gotowa. Musiałem tylko odmalować kwiatowe
zdobienia, które kunsztownie wytworzone zabiorą mi dużo czasu przy ich
odnowieniu. Potrzebowałem pojechać do sklepu po kilka farbek. Miałem
zaplanowany cały dzień, a mnie nie chciało się ruszyć z łóżka. Wolałbym
wszystko przesunąć na jutro, a dzisiaj ten dzień spędzić z pewnym gorącym
facetem, który przyjdzie po południu po to, aby brać się za dalszy remont, a
nie wylegiwać się ze mną w pościeli.
Podniosłem się z łóżka, zmuszając swoje
cztery litery do wstania. Rozciągnąłem mięśnie, czując się niesamowicie lekko.
Ileż może się zmienić, kiedy człowiek nie musi bronić się przed uczuciami, a
pozwoli im zwyciężyć. Dzisiaj nawet słońce piękniej świeciło i w ogóle było
jakoś tak inaczej. Trochę seksu i miesza ci się w głowie, pomyślałem, śmiejąc
się do siebie. Podobało mi się to, jak wszystko odczuwam. Siła pozytywnych,
kłębiących się emocji potrafiła sprawić, że człowiek widział świat przez różowe
okulary.
Bardzo nie chciałem wracać do tego, co
było. Tym bardziej nie chciałem, aby nie wracał chłopak, który był pełen bólu.
Nie zamierzałem się w niego zmieniać. Dużo zależało ode mnie, ale i od Ashera.
Jeżeli spierdoli to, co się wczoraj ponownie zaczęło, to przepadnę. Człowiek tylko
do pewnego momentu może nosić ciężar. Ten w końcu staje się zbyt ciężki i
sprawia, że tak łatwo upaść. Nie zawsze można po czymś takim wstać. Mnie raz
się udało. Podejrzewałem, że kolejny raz się nie uda. Siła mojej miłości do
Ashera Jarvisa, który był cholernym dupkiem, jakiego świat nie widział, była
tak wielka, że ponowna jego utrata będzie nie do zniesienia.
Postanowiłem dla swojego własnego
szczęścia w dalszym ciągu nie myśleć o tym, co będzie jutro. Cieszenie się
obecną chwilą zazwyczaj było najlepszym wyjściem, a ja na dzień dzisiejszy w
końcu czułem się szczęśliwy. Dlatego ubrałem się i zszedłem do kuchni, by
zrobić sobie dwa tosty, wypić kawę, a potem zacząć wypełniać plany, które
miałem na ten dzień. W międzyczasie zadzwonił Kevin i umówiłem się z nim na
lunch w jego biurze. Od kilku dni z nim nie rozmawiałem. Po moim wypadku
dzwonił do mnie i przychodził tyle razy, że miałem go po prostu dość.
Cieszyło mnie, że mam takiego przyjaciela, ale co za dużo, to niezdrowo, jak
powtarzała moja mama.
Po śniadaniu wziąłem rower i wychodząc
z nim z garażu, spojrzałem na dom Jarvisów. Ashera już nie było, bo jego
samochód zniknął. Mówił, że od siódmej musi być na posterunku. Chciałem jakiś
dzień lub najlepiej dwa spędzić tylko z nim, a to mi przypomniało o czymś, na
co mam nadzieję, mój drogi przyjaciel wyrazi zgodę. Jeżeli tak, to weekend
zapowiadał się pod każdym względem interesująco.
Wsiadłem na rower i pojechałem do
sklepu Withworda. Ten człowiek miał wszystko. Dodatkowo traktował mnie dobrze.
Muszę powiedzieć Asherowi, że nie każdy tutaj to diabeł wcielony. Parę osób z
czystym sercem mógłbym nazwać dobrymi znajomymi.
Wyjechałem z naszej ulicy i skierowałem
się w prawo. Miałem wrażenie, że cały czas się uśmiecham. Pozdrowiłem osoby,
które widząc mnie, przeszły na drugą stronę ulicy. Dla nich mógłbym być
niewidzialny. Najlepiej, jakbym zniknął. Ale tym razem się tym nie przejąłem.
Nic nie mogło mnie zniszczyć. Nic, poza miłością mojego życia. Inni ludzie nie
byli w stanie zrobić mi krzywdy, mimo że krzywo na mnie patrzyli i pluli jadem.
Mogą mnie bić słowami i rękoma, nie robiąc we mnie spustoszenia. Owszem, to też
bolało, ale większy ból pochodził z innej strony.
Wyminąłem salon fryzjerski Uroda, a po chwili idącą w jego stronę
Delię Hampton. Pozdrowiłem ją uprzejmie, a ona mnie. W liceum należała do
słynnej trójki, przyjaźniąc się z Glorią i Laurą. Jedynie ona wyszła na prostą.
Jej mąż Tim był policjantem i bardzo ją kochał. Nie mają dzieci. Podobno
planują. Wiem to, bo pani Jarvis często korzysta z tego salonu i przynosi nowe
ploteczki. Trochę lubiłem Delię. Nie rozmawialiśmy ze sobą poza zwykłym „dzień
dobry”, ale potrafiła zmienić mój stosunek do niej. Nie przyjaźniła się już z
dawnymi koleżankami z drużyny. Miała swoje życie. Za to Gloria i Laura jako
cheerleaderki były okropne i nic się nie zmieniło. Ktoś mógłby powiedzieć, że
patrzę na nie stereotypowo. Tak, bo nie odbiegają od tego. W stereotypach jest
też wiele prawdy, skądś się one wzięły. Na pewno nie z powietrza. Czasami
ludzie sami robią wszystko, by zasłużyć sobie na zaszufladkowanie.
Do sklepu dotarłem w mgnieniu oka.
Zsiadłem z roweru i oparłem go na stopce. Zauważyłem, że mam rozwiązaną
sznurówkę, więc pochyliłem się, by się nią zająć.
– Piękne widoki z rana. –
Poderwałem się, słysząc ten głos. Stała przede mną roześmiana kobieta o
krótkich włosach koloru myszy. Poprawiła spadającą z ramienia torebkę.
Uściskałem ją serdecznie, a ona roześmiała się bardziej. Odkąd wyszła za
Kevina, to ciągle się śmiała, rozsiewając wokół szczęście. Też bym tak chciał.
– Dawno się nie widzieliśmy, Emmo.
– A to moja wina? No niby moja, bo
czwórka dzieci i własny sklep zabierają czas. Wieczorem to jestem padnięta.
– Ale szczęśliwa – rzekłem,
przyglądając się jej okrągłej twarzy.
– Bardzo. Co prawda, Kevin i
dzieciaki czasami sprawiają, że mam ochotę wyć do księżyca, ale za nic w
świecie nie zamieniłabym ich na nic innego. Co u ciebie? Wyglądasz jakoś tak
inaczej. Uśmiechasz się. Gdzie ten ponurak?
– Chciałbym, aby już nie wrócił –
odpowiedziałem.
Porozmawiałem z nią jeszcze chwilę i
umówiliśmy się, że kiedyś zabierzemy jej męża i pójdziemy do baru coś zjeść,
napić się i pogadać. Może nawet udałoby się zabrać Ashera. Przecież to byłoby
tylko spotkanie znajomych. Dobrze byłoby, gdyby jeszcze dołączyła do nas Phoebe,
bo mam nadzieję, że w końcu przeboleje to, że kocham jej brata. Nie potrafiłem
zrozumieć, dlaczego nie zdołała zaakceptować moich uczuć skierowanych do
Ashera. Z każdym innym mężczyzną nie miała problemu. Możliwe, że tu nie
chodziło o osobę, tylko o moje uczucia. Ujrzała, że potrafię kogoś nimi
obdzielić, ale nie ją.
Ta dziewczyna cierpiała. Było mi z tym
źle, ale nie mogłem dać jej tego, czego chciała. Znajdzie człowieka, którego
pokocha, a on ją. Może dzięki temu, co się teraz dzieje dotrze do niej, że czas
skierować swoje serce ku innemu facetowi. Skarciłem siebie za to, bo chciałem,
aby zrobiła to, czego ja nie potrafiłem zrobić przez tyle lat. To prawda, że
łatwiej decydować o kimś, o uczuciach tej osoby niż o sobie samym. Tylko ja nie
byłem jej miłością, przeznaczoną osobą. Wierzyłem w takie rzeczy i wierzyłem w
to, że na nią czeka ktoś inny. Jedynie ona musiała wziąć to pod uwagę.
Ciągle czekałem na to, że pierwsza się
odezwie. Poprosiła o czas. Minęły już dwa tygodnie, a ona unikała mnie jak
ognia i zadawałem sobie pytanie, na ile przychodziła do mnie z przyjaźni, a na
ile po to, aby posiedzieć przy kimś, kogo kocha.
Asher
W pracy nie potrafiłem usiedzieć na
miejscu. Nie dość, że nie było nic do roboty, to jeszcze rwałem się do tego, by
móc pójść do Noaha i spędzić z nim czas. Przez to każda nie tylko godzina, ale
i minuta ciągnęły się w nieskończoność. Nie nasyciłem się wczoraj Prestonem i
wątpiłem w to, czy kiedykolwiek to nastąpi. Nie chodziło wyłącznie o seks,
tylko bycie z nim tak po prostu. Jakiś czas temu przysłał mi wiadomość, że
kupił specjalne farby i bierze się za pracę przy toaletce. Chętnie bym mu
pomógł, mimo że wkurwiałbym się, gdybym miał malować te drobne listeczki i
kwiatuszki, które znajdują się na szufladach mebla. Nie miałem do tego
cierpliwości, podczas gdy Noah lubił robić takie rzeczy. Podobno to go
wyciszało, natomiast ja byłem typem faceta, który wolałby wziąć piłę do ręki i
pociąć kłody drewna, zamiast bawić się w malowanie zdobień i innych tego
typu rzeczy.
Wyszedłem ze swojego gabinetu, bo
siedzenie tam nie miało najmniejszego sensu. Nawet nie było raportu do
wypełnienia. Wiele osób dużo by dało za możliwość pracy w miejscu, gdzie
lenistwo jest dozwolone. Ja wolałem działać, Lake Forest jednak tego działania
nie wymagało. Zacząłem się nawet zastanawiać, co robię nie tylko na tym
stanowisku, ale i posterunku. Dlatego Tim Hampton tak ciągle uciekał i
patrolował miasto.
Podszedłem do barku, gdzie stała kawa,
herbata i butelki wody. Nie obyło się też bez pączków i donatów. Dawniej,
oglądając filmy z policjantami w roli głównej, nie brałem pod uwagę, że te
słodkości naprawdę lubią królować na posterunkach. Szczególnie na takich małych
jak nasze. Ze szklanego dzbanka nalałem sobie kawy, gdy obok mnie stanął Logan.
Zajął się przekładaniem pączków na talerzyk. Nie mieściło mi się w głowie, ile
on tego potrafi zjeść.
– Nudzisz się – zagadał do mnie.
Również nalał sobie kawy. – Pewnie wolałbyś być u tej cioty.
Zmroziło mnie po tym, co usłyszałem.
Plecy oblał mi zimny pot, serce zaczęło bić szybciej, a żołądek się przekręcił.
Starałem się oddychać spokojnie. On o niczym nie wie, powtarzałem sobie. To, o
czym mówi było tym, o czym wiedzą wszyscy. Nic poza tym. Poza przerażeniem,
jakie we mnie uderzyło, była też złość. Ani Logan, ani nikt inny nie miał prawa
tak nazywać Noaha.
– Dlaczego tak o nim mówisz? I czemu w
ogóle o to pytasz? – zapytałem, starając się przybrać obojętny ton głosu.
– Siedziałeś tam całą sobotę, wczoraj
zmyłeś się z pikniku i podobno polazłeś do niego.
– I dzisiaj też tam idę. – Napiłem
się kawy, odważnie popatrując na Patha. Wcinał pączki i lukier oblepił mu się
wokół ust. Wyglądało to obrzydliwie. Gdyby na jego miejscu był Noah, to chętnie
zlizałbym ten cukier. – Pomagam mu przy remoncie.
– Wczoraj też? I w ogóle jesteś
jednym z tych, co lubią pedałów? – Zaśmiał się szyderczo. – A może jesteś
jednym z nich? Tak odmawiasz Glorii, że kto wie, co tam cię w dużym mieście
odmieniło.
Poczułem kolejny skurcz w żołądku i
zrobiło mi się niedobrze. Znów powtarzałem sobie, że on o niczym nie wie. Po
prostu przemawia przez niego nienawiść, a jego ograniczenie umysłowe nie
potrafi zrozumieć, że można komuś pomóc i nie oceniać tego kogoś po tym, z kim sypia.
– Nie jestem jednym z nich, jak to
ująłeś. Po prostu staram się pomóc komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Taki
człowiek jak ty nie dałby Prestonowi nawet szklanki wody, podczas gdy ja
zapytałbym, czy nie potrzebuje do tego jedzenia – warknąłem może zbyt ostro,
ale zaczynałem być zły. Ludzie typu Logana Patha zawsze będą pełni nienawiści.
Oni patrzą tylko prosto, widząc przed sobą jedną linię, a nie potrafią ujrzeć
rozgałęzień, które nie są złe.
Path zaczął się śmiać, przez co rozlał
trochę kawy. Odsunąłem się, by nie poplamił mi munduru.
– Ty naprawdę jesteś ich
przyjacielem. Uważaj z tą pomocą pedałowi, bo jeszcze się tym świństwem
zarazisz. Facet ma być z kobietą, najlepiej o wielkich cyckach i chętnej cipce,
a nie z drugim kolesiem. Ta choroba się szerzy. – Usiadł przy biurku i miał
szczęście, bo ręce mnie swędziały. Miałem ogromną ochotę nabić mu do głowy
trochę rozumu, ale nie wiem, czy to by coś w ogóle dało. Poza tym zdradziłbym
się z czymś i za tę myśl Noah powinien mnie skopać.
– To nie choroba się szerzy, tylko
ludzie wychodzą z ukrycia – powiedział Tim, który pojawił się jakby znikąd.
Popatrzyłem na niego zaskoczony jego słowami. – Najwyższy na to czas. Nie
żyjemy w dziewiętnastym czy dwudziestym wieku. A chorobą można nazwać twoje
zachowanie i wypluwane przez ciebie słowa.
– No nie mów, Hampton, że ty też
jesteś ich przyjacielem – parsknął Logan. Claire i Lou przysłuchiwali się
tej rozmowie. Chciałbym poznać ich zdanie. Poznałem już zdanie Tima, a to
rozwiązało mi supeł z żołądka. Niestety, było ich tam zbyt wiele, aby móc
odetchnąć swobodnie.
– Po prostu jestem człowiekiem,
który nie ocenia innych tak, jak ty to robisz – powiedział Hampton do Logana.
Usiadł przy biurku, a ze stojącej obok torby wyjął pojemnik z kanapkami. – Nie
należę i nie zamierzam należeć do ludzi twojego pokroju. A to, że Preston
woli facetów, nie powinno mieć znaczenia. Jest porządnym człowiekiem i należy
mu się szacunek. Podziwiam go, że miał odwagę przyznać się w barze pełnego
ludzi, facetów twojego typu, że jest, kim jest. Nam nic do tego, co woli, lubi.
Pilnuj własnego nosa, Path.
– Wasze myślenie jest chore. Ale
myślcie sobie, co chcecie. Ja wiem swoje. Facet z facetem to obrzydlistwo.
– Jak w takim razie zaopatrujesz
się na dwie kobiety razem? – zapytałem, aczkolwiek znałem odpowiedź. Zawsze
była taka sama. Tym razem też się nie myliłem, kiedy powiedział:
– Ślinka cieknie. Dwie laski razem, a
najlepiej ja w środku, to jest coś. – Rozmarzył się, konsumując ostatniego
pączka i przypadkiem przewracając kubek, przez co kawa wylała się na jego
tablet, na którym pewnie oglądał to, o czym mówił.
– Idę na patrol – powiedziałem, nie
mogąc na niego patrzeć. Sprawdziłem, czy mam przy sobie odznakę i broń.
Potrzebowałem powietrza. Wstydziłem się za to, że kumplowałem się z nim w
liceum i za to, że pozwalałem, aby ta świnia krzywdziła Noaha. Dzisiaj też to
robił, a ja niewiele zdziałałem. To Tim był tu bohaterem, o ile tak można o nim
powiedzieć. Preston powinien mnie powiesić za jaja za to, że pod oskarżeniami
Patha chowałem się za maską milczenia, a nie powiedziałem otwarcie tego, co
powiedział za mnie mąż Delii.
Noah
– Twoja żona ma jeszcze czas na
robienie takich rzeczy? – zapytałem Kevina, kończąc jeść frykasy, które
przygotowała Emma. – A ja się dziwię, czemu ty jadasz lunche w biurze.
– A widzisz? U Zoye dostałbym coś
pysznego, ale nie przygotuje mi posiłku z miłością do mnie.
– Co najwyżej byłaby to miłość nie
do ciebie, lecz do gotowania – dodałem. Miło spędziłem czas z przyjacielem i
odprężyłem się, gadając z nim o głupotach. Niestety, mój czas na spotkanie już
się kończył. – Będę musiał lecieć, bo pierwsza warstwa farby pewnie już
wyschła. Mam jeszcze do ciebie małą prośbę.
– Słucham? Obyś tylko nie żądał ode
mnie, bym zabrał cię na kolejny spływ. Na razie masz na to zakaz.
– Spływ był mi potrzebny, by się
odciąć. Potem uderzyła mi do łba głupota. Teraz potrzebuję kluczy do chatki
myśliwskiej twojego teścia. Na weekend. Co ty na to?
Patrzył na mnie milcząco i wyczuwałem,
że coś sobie kalkuluje. Dostrzegłem moment, kiedy go olśniło, ale nie
zamierzałem niczego mu wyjaśniać. Wiedziałem, że on wie i on wiedział, że ja
wiem. Tyle wystarczało. Asher nie mógł mnie oskarżyć o to, że wygadałem się o
nas. Chwilę później Sammer przyniósł mi klucze i życzył szczęścia. Uśmiechnąłem
się tylko i uściskałem go. Zadowolony ze zdobyczy i najedzony wyszedłem z jego
biura, które mieściło się niedaleko mojej księgarni, której dzisiaj nie
zamierzałem otwierać.
Przystanąłem, kiedy zobaczyłem, że po
drugiej stronie ulicy Asher rozmawia z panią Kidman. Współczułem mu, bo
nasza aptekarka była bardzo gadatliwą osobą. Trudno się od niej uwalniało,
kiedy kobieta rozprawiała o swojej młodości i wnuczce, z której była
dumna. W pewnej chwili Jarvis wyczuł, że mu się przyglądam i spojrzał prosto na
mnie. Poczułem, jakby dotykał mnie na odległość. Prąd przepłynął po moim ciele.
Potrzebowałem tego faceta. Nie mogłem doczekać się popołudnia, a szczególnie
tej chwili, kiedy do mnie przyjdzie. Nawet, jakby miał nie tknąć mnie palcem, a
tylko byśmy pracowali obok siebie, to i tak zaspokoiłoby to ten głód, który
poczułem, kiedy tylko nasze oczy się spotkały.
Skinąłem mu głową i odwróciłem się, by
wrócić do domu. Nie mogliśmy tak stać i gapić się na siebie niczym
zakochana para nieśmiałych nastolatków. Wrócę do swojej roboty, podczas której
będę myślał o jego ustach na moich. O tym, jak wczoraj nasze ciała pasowały do
siebie, jakby były stworzone jedno dla drugiego. I o tym, że moja nienawiść do
niego z każdą chwilą malała, a miłość powiększała swoje terytorium.
Ale fajnie mi się czytało ten rozdział :) Czekam na to co Noah zaplanował na weekend ;P Pozdrawiam i weny życzę :)
OdpowiedzUsuń~Tsubi
A kiedy zwalczysz ten strach? Dlaczego nie bronisz N? Przecież nie musisz od razu wyznawać, że kochasz N, ale, że szanujesz ludzi, a ich orientacja Cię nie obchodzi.
OdpowiedzUsuńN jest teraz szczęśliwy z czego bardzo się cieszę, należy mu się po tych 10 latach, oby tylko A go nie zawiódł.
Myślę, że mama A zna prawdę.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
O nie, zaraz koniec, to znaczy, że lada chwila będą jakieś zawirowania.
OdpowiedzUsuńPerfekcyjnie się to czyta. Uwielbiam :)
Piękny rozdział naprawdę, chociaż nie rozumiem trochę Noaha. Nie wiem mam mieszane uczucie względem niego. Zupełnie inaczej patrze na Ashera. Chyba jego wolę zdecydowanie bardziej. Coś w tym jest. Hah wielka szkoda że rozdział tak krótki. Osobiście czuje niedosyt i to oczekiwanie na olejny. Co prawda niecały bo ja zwykle czytam z opóźnieniem, ale cóż. Obowiązki w pracy a później przyjemności.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i ściskam mocno
Ehh dalej jakoś czuję, że Asher chce a nie może...
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, ech Asher nie musisz od razu wyznawać publicznie uczuć Noah'owi trzymać się za ręce, czy całować, wystarczy że pokażesz, że to ci mie przeszkadza, akceptujesz Noaha, jego orientację, ale jak widać strach przed tym co inni pomyślą o Tobie wciąż jest silniejszy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia