2 września 2018

Obietnice - Rozdział 14

Hej. :)

Zacznę może dzisiaj od wstępu, bo ostatnio w komentarzach padły pytania dlaczego to, dlaczego tamto, czy się ktoś o czymś dowie. Na wszystkie pytania odpowiedzi znajdziecie w dalszych rozdziałach. Nie odpowiem na to, bo równie dobrze mogłabym wszystko zdradzić. Także poznacie odpowiedzi czytając tekst dalej. A co do ilości rozdziałów to jest ich 19 plus krótki epilog. :)


Zapraszam na kolejny rozdział i ślicznie dziękuję za komentarze. Przepraszam, że na nie nie odpisuję, ale mój czas wolny jest tyci tyci, a staram się pisać ostatni tom Amare co pochłania masę energii i właśnie czasu. Idzie mi na razie kiepsko, ale staram się. :)



Asher

Wróciłem do domu, kiedy na dworze było już ciemno. Trudno mi było wyjść od Noaha, ale nie mogłem tam zostać. Kiedyś to się zmieni. Walka z samym sobą i ze strachem przed uprzedzeniami będzie ciężka, ale wytrwam dla niego. Inaczej nic już nie będzie mieć sensu. Bez Noaha równie dobrze mógłbym przestać istnieć. Dopiero, kiedy znów mam z nim kontakt dostrzegłem, jak pusta była ta dekada bez niego. Do tego przecież miałem rodzinę i za nimi również tęskniłem.
Stanąłem w otwartej wnęce do salonu, który był przytulnym, pełnym ciepła miejscem urządzonym w starym, niemalże babcinym stylu. Dlatego tak bardzo mi się tu podobało. Nie lubiłem nowoczesnych mebli i zimnych kolorów na ścianach. Może nie dałbym tapety w kwiaty, takiej jaka była tutaj, ale ona idealnie pasowała do mojej mamy. Kobiety przepełnionej dobrem, kochającej ognisko domowe i wyrozumiałej.
Przyglądałem się jej, jak siedzi w fotelu przy regale, czytając książkę. Na okrągłym stoliczku stała filiżanka herbaty. Nic się nie zmieniło. Coś ścisnęło mnie w piersi, a w oczach pojawiły się łzy. Byłem dorosłym facetem, a teraz miałem ochotę paść na kolana przed mamą, położyć głowę na jej kolanach, jak to robiłem, kiedy byłem dzieckiem. Ona zapytałaby mnie, o co chodzi, a ja opowiedziałbym jej wszystko i poprosił o to, by mnie chroniła. Chroniła przed samym sobą i przed osądzaniem przez innych ludzi.
– Coś się stało, synku? – zapytała, a ja się ocknąłem. Nie czytała już, tylko patrzyła na mnie ze zmarszczonym czołem. Miałem szansę, by wszystko jej wyznać, ale pokręciłem głową. Głupi jestem.
– Nie, nic się nie stało. Jestem zmęczony. Gdzie tata?
– Poszedł grać w pokera do Lou. Przesunęli spotkanie z wczoraj na dzisiaj. Może usiądziesz? Chciałabym z tobą porozmawiać o Noahu.
Chciałem powiedzieć coś, co mogłoby mi pomóc w ucieczce do sypialni, ale dałem sobie mentalnego kopniaka. Jeżeli zacznę uciekać przed własną matką, to co będzie dalej? Usiadłem na kanapie, która stała jeszcze w naszym starym domu. Była już wysłużona, ale wygodna. Mama wsunęła zakładkę pomiędzy kartki książki i odłożyła tomik na stolik. Filiżankę wzięła do ręki i przeniosła się na sofę. Nie miałem pojęcia, czemu chce rozmawiać ze mną o Prestonie, ale obiecałem sobie, że jeżeli ona czegoś się domyśla i zapyta mnie o to, co nas łączy, to powiem jej prawdę.
– Noah to fantastyczny chłopak. Przykro mi, że ludzie nie patrzą na niego jak na osobę, tylko na to, że jest homoseksualistą. Wierz mi, że przeszedł bardzo wiele złego. – Odstawiła filiżankę na ławę i wyciągnęła swoją dłoń po moją. – Nawet nie wiesz, jaka jestem szczęśliwa, że go akceptujesz, nie unikasz. Dziękuję ci za to, że pomagasz mu przy remoncie. W ogóle go na to namówiłeś, a to duży sukces.
– Ja go nie namówiłem. Ja go do tego zmusiłem – powiedziałem, czując ulgę, że mama mówiła o czymś innym niż o tym, co w pierwszej chwili wziąłem pod uwagę. To mnie zaniepokoiło, bo nie powinienem się z tego cieszyć. Moje obawy były głębsze niż sądziłem.
– Nieważne, co zrobiłeś. Najważniejsze, że mu pomagasz i zaprzyjaźniłeś się z nim. – Położyła dłoń na moim policzku. – Wychowałam cię na dobrego człowieka.
– Nie jestem taki. – Wstałem i podszedłem do okna, przez które i tak nie mogłem wyjrzeć, bo roleta była opuszczona.
– Jesteś.
– Zrobiłem wam dużo złego, mamo. – Moje poczucie winy wciąż było ogromne. Chyba nigdy się tego nie pozbędę. – Nie wiem, jak odkupię swoje grzechy – powiedziałem.
– Będąc dobrym człowiekiem, synku.
– Nie tylko was skrzywdziłem. – Odwróciłem się w jej stronę. Nie wiedząc, co zrobić z rękoma, włożyłem dłonie do kieszeni dżinsów. Moja dzisiejsza biała koszula już nie wyglądała tak idealnie, jak kilka godzin temu.
– Powiem ci coś, Asher. Wychowali mnie wspaniali ludzie. Gdyby twoi dziadkowie żyli, to opowiedzieliby ci, jaka byłam dla nich niedobra, mając te naście lat. Byli bardzo nadopiekuńczy, a ja tego nie znosiłam. W dzieciństwie dużo chorowałam i dlatego stworzyli nade mną ochronny parasol. Pewnego dnia uciekłam z domu z takim jednym łobuzem. Bardzo mi imponował. Źle się to skończyło, a ja wróciłam z opuszczoną głową i przeprosinami. Twoja babcia powiedziała, że mi wybacza, bo życie jest za krótkie, aby się gniewać, a ja miałam prawo do grzechów młodości. Nastoletni wiek nie usprawiedliwia złego zachowania, ale sama wiem, że wtedy jest tak, jakby mózgu nie było. Człowiek działa. Nie myśli o konsekwencjach, o tym, że kogoś rani. To złe, ale tak się dzieje.
– Działa nawet ze strachu? – zapytałem. Przez chwilę patrzyła na mnie, jakby rozważając nie tyle moje pytanie, co przeszłość. Uśmiechnęła się.
– Strach bywa tak paraliżujący, że czasami ucieczka wydaje się jedynym sensem. Wtedy najlepiej zwrócić się do kogoś, komu się ufa – dodała, patrząc na mnie sugestywnie. Miała żal, że się do niej nie zwróciłem. Ale jak miałem jej wyznać, że uciekłem, bo ostatecznie dotarło do mnie, co czuję do chłopaka?
Wtedy po tym, jak się z nim pierwszy raz kochałem, obudziłem się przytulony do niego, a moją jedyną myślą było, to czy ludzie zobaczą, co się stało, kiedy na mnie spojrzą. Wpadłem w panikę. Dusiłem się i opętała mnie jedna myśl, żeby uciec daleko, gdzie tylko nogi poniosą. Nie zastanawiałem się nad swoim zachowaniem. Wiedziałem tylko, że muszę odejść, bo jeżeli ktoś dowie się o tym, co zrobiłem, poniosę konsekwencje tego, co czuję i do kogo. Noah i moja rodzina… Wtedy nawet przez moment o nich nie pomyślałem. Nie zastanowiłem się nad tym, co robię. Nie tylko ze mnie tchórz, ale i egoista.
– Asher, wiem, że nie mówisz mi wszystkiego. – Mama podeszła do mnie. Z bliska na jej twarzy łatwo można było dostrzec siateczkę zmarszczek. Każda z nich mówiła, że lata lecą. Życie biegnie do przodu i zmarnowanie choćby chwili powinno być karalne. – Kiedy będziesz gotów, to wiesz, że czekam. – Pogłaskała mnie po przedramieniu i odwróciła się. Wychodząc z salonu wzięła ze sobą książkę, a ja zostałem z jedną, jedyną myślą, że ona wie więcej niż mi się to od zawsze wydawało.

Noah

W poniedziałkowy ranek wylegiwałem się, wciskając nos w poduszkę, chcąc poczuć zapach Ashera. Powinienem wstać i skończyć remontować toaletkę mamy. Pani Tracy powiedziała, że chętnie ją weźmie. W sumie była już prawie gotowa. Musiałem tylko odmalować kwiatowe zdobienia, które kunsztownie wytworzone zabiorą mi dużo czasu przy ich odnowieniu. Potrzebowałem pojechać do sklepu po kilka farbek. Miałem zaplanowany cały dzień, a mnie nie chciało się ruszyć z łóżka. Wolałbym wszystko przesunąć na jutro, a dzisiaj ten dzień spędzić z pewnym gorącym facetem, który przyjdzie po południu po to, aby brać się za dalszy remont, a nie wylegiwać się ze mną w pościeli.
Podniosłem się z łóżka, zmuszając swoje cztery litery do wstania. Rozciągnąłem mięśnie, czując się niesamowicie lekko. Ileż może się zmienić, kiedy człowiek nie musi bronić się przed uczuciami, a pozwoli im zwyciężyć. Dzisiaj nawet słońce piękniej świeciło i w ogóle było jakoś tak inaczej. Trochę seksu i miesza ci się w głowie, pomyślałem, śmiejąc się do siebie. Podobało mi się to, jak wszystko odczuwam. Siła pozytywnych, kłębiących się emocji potrafiła sprawić, że człowiek widział świat przez różowe okulary.
Bardzo nie chciałem wracać do tego, co było. Tym bardziej nie chciałem, aby nie wracał chłopak, który był pełen bólu. Nie zamierzałem się w niego zmieniać. Dużo zależało ode mnie, ale i od Ashera. Jeżeli spierdoli to, co się wczoraj ponownie zaczęło, to przepadnę. Człowiek tylko do pewnego momentu może nosić ciężar. Ten w końcu staje się zbyt ciężki i sprawia, że tak łatwo upaść. Nie zawsze można po czymś takim wstać. Mnie raz się udało. Podejrzewałem, że kolejny raz się nie uda. Siła mojej miłości do Ashera Jarvisa, który był cholernym dupkiem, jakiego świat nie widział, była tak wielka, że ponowna jego utrata będzie nie do zniesienia.
Postanowiłem dla swojego własnego szczęścia w dalszym ciągu nie myśleć o tym, co będzie jutro. Cieszenie się obecną chwilą zazwyczaj było najlepszym wyjściem, a ja na dzień dzisiejszy w końcu czułem się szczęśliwy. Dlatego ubrałem się i zszedłem do kuchni, by zrobić sobie dwa tosty, wypić kawę, a potem zacząć wypełniać plany, które miałem na ten dzień. W międzyczasie zadzwonił Kevin i umówiłem się z nim na lunch w jego biurze. Od kilku dni z nim nie rozmawiałem. Po moim wypadku dzwonił do mnie i przychodził tyle razy, że miałem go po prostu dość. Cieszyło mnie, że mam takiego przyjaciela, ale co za dużo, to niezdrowo, jak powtarzała moja mama.
Po śniadaniu wziąłem rower i wychodząc z nim z garażu, spojrzałem na dom Jarvisów. Ashera już nie było, bo jego samochód zniknął. Mówił, że od siódmej musi być na posterunku. Chciałem jakiś dzień lub najlepiej dwa spędzić tylko z nim, a to mi przypomniało o czymś, na co mam nadzieję, mój drogi przyjaciel wyrazi zgodę. Jeżeli tak, to weekend zapowiadał się pod każdym względem interesująco.
Wsiadłem na rower i pojechałem do sklepu Withworda. Ten człowiek miał wszystko. Dodatkowo traktował mnie dobrze. Muszę powiedzieć Asherowi, że nie każdy tutaj to diabeł wcielony. Parę osób z czystym sercem mógłbym nazwać dobrymi znajomymi.
Wyjechałem z naszej ulicy i skierowałem się w prawo. Miałem wrażenie, że cały czas się uśmiecham. Pozdrowiłem osoby, które widząc mnie, przeszły na drugą stronę ulicy. Dla nich mógłbym być niewidzialny. Najlepiej, jakbym zniknął. Ale tym razem się tym nie przejąłem. Nic nie mogło mnie zniszczyć. Nic, poza miłością mojego życia. Inni ludzie nie byli w stanie zrobić mi krzywdy, mimo że krzywo na mnie patrzyli i pluli jadem. Mogą mnie bić słowami i rękoma, nie robiąc we mnie spustoszenia. Owszem, to też bolało, ale większy ból pochodził z innej strony.
Wyminąłem salon fryzjerski Uroda, a po chwili idącą w jego stronę Delię Hampton. Pozdrowiłem ją uprzejmie, a ona mnie. W liceum należała do słynnej trójki, przyjaźniąc się z Glorią i Laurą. Jedynie ona wyszła na prostą. Jej mąż Tim był policjantem i bardzo ją kochał. Nie mają dzieci. Podobno planują. Wiem to, bo pani Jarvis często korzysta z tego salonu i przynosi nowe ploteczki. Trochę lubiłem Delię. Nie rozmawialiśmy ze sobą poza zwykłym „dzień dobry”, ale potrafiła zmienić mój stosunek do niej. Nie przyjaźniła się już z dawnymi koleżankami z drużyny. Miała swoje życie. Za to Gloria i Laura jako cheerleaderki były okropne i nic się nie zmieniło. Ktoś mógłby powiedzieć, że patrzę na nie stereotypowo. Tak, bo nie odbiegają od tego. W stereotypach jest też wiele prawdy, skądś się one wzięły. Na pewno nie z powietrza. Czasami ludzie sami robią wszystko, by zasłużyć sobie na zaszufladkowanie.
Do sklepu dotarłem w mgnieniu oka. Zsiadłem z roweru i oparłem go na stopce. Zauważyłem, że mam rozwiązaną sznurówkę, więc pochyliłem się, by się nią zająć.
– Piękne widoki z rana. – Poderwałem się, słysząc ten głos. Stała przede mną roześmiana kobieta o krótkich włosach koloru myszy. Poprawiła spadającą z ramienia torebkę. Uściskałem ją serdecznie, a ona roześmiała się bardziej. Odkąd wyszła za Kevina, to ciągle się śmiała, rozsiewając wokół szczęście. Też bym tak chciał.
– Dawno się nie widzieliśmy, Emmo.
– A to moja wina? No niby moja, bo czwórka dzieci i własny sklep zabierają czas. Wieczorem to jestem padnięta.
– Ale szczęśliwa – rzekłem, przyglądając się jej okrągłej twarzy.
– Bardzo. Co prawda, Kevin i dzieciaki czasami sprawiają, że mam ochotę wyć do księżyca, ale za nic w świecie nie zamieniłabym ich na nic innego. Co u ciebie? Wyglądasz jakoś tak inaczej. Uśmiechasz się. Gdzie ten ponurak?
– Chciałbym, aby już nie wrócił – odpowiedziałem.
Porozmawiałem z nią jeszcze chwilę i umówiliśmy się, że kiedyś zabierzemy jej męża i pójdziemy do baru coś zjeść, napić się i pogadać. Może nawet udałoby się zabrać Ashera. Przecież to byłoby tylko spotkanie znajomych. Dobrze byłoby, gdyby jeszcze dołączyła do nas Phoebe, bo mam nadzieję, że w końcu przeboleje to, że kocham jej brata. Nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego nie zdołała zaakceptować moich uczuć skierowanych do Ashera. Z każdym innym mężczyzną nie miała problemu. Możliwe, że tu nie chodziło o osobę, tylko o moje uczucia. Ujrzała, że potrafię kogoś nimi obdzielić, ale nie ją.
Ta dziewczyna cierpiała. Było mi z tym źle, ale nie mogłem dać jej tego, czego chciała. Znajdzie człowieka, którego pokocha, a on ją. Może dzięki temu, co się teraz dzieje dotrze do niej, że czas skierować swoje serce ku innemu facetowi. Skarciłem siebie za to, bo chciałem, aby zrobiła to, czego ja nie potrafiłem zrobić przez tyle lat. To prawda, że łatwiej decydować o kimś, o uczuciach tej osoby niż o sobie samym. Tylko ja nie byłem jej miłością, przeznaczoną osobą. Wierzyłem w takie rzeczy i wierzyłem w to, że na nią czeka ktoś inny. Jedynie ona musiała wziąć to pod uwagę.
Ciągle czekałem na to, że pierwsza się odezwie. Poprosiła o czas. Minęły już dwa tygodnie, a ona unikała mnie jak ognia i zadawałem sobie pytanie, na ile przychodziła do mnie z przyjaźni, a na ile po to, aby posiedzieć przy kimś, kogo kocha.


Asher

W pracy nie potrafiłem usiedzieć na miejscu. Nie dość, że nie było nic do roboty, to jeszcze rwałem się do tego, by móc pójść do Noaha i spędzić z nim czas. Przez to każda nie tylko godzina, ale i minuta ciągnęły się w nieskończoność. Nie nasyciłem się wczoraj Prestonem i wątpiłem w to, czy kiedykolwiek to nastąpi. Nie chodziło wyłącznie o seks, tylko bycie z nim tak po prostu. Jakiś czas temu przysłał mi wiadomość, że kupił specjalne farby i bierze się za pracę przy toaletce. Chętnie bym mu pomógł, mimo że wkurwiałbym się, gdybym miał malować te drobne listeczki i kwiatuszki, które znajdują się na szufladach mebla. Nie miałem do tego cierpliwości, podczas gdy Noah lubił robić takie rzeczy. Podobno to go wyciszało, natomiast ja byłem typem faceta, który wolałby wziąć piłę do ręki i pociąć kłody drewna, zamiast bawić się w malowanie zdobień i innych tego typu rzeczy.
Wyszedłem ze swojego gabinetu, bo siedzenie tam nie miało najmniejszego sensu. Nawet nie było raportu do wypełnienia. Wiele osób dużo by dało za możliwość pracy w miejscu, gdzie lenistwo jest dozwolone. Ja wolałem działać, Lake Forest jednak tego działania nie wymagało. Zacząłem się nawet zastanawiać, co robię nie tylko na tym stanowisku, ale i posterunku. Dlatego Tim Hampton tak ciągle uciekał i patrolował miasto.
Podszedłem do barku, gdzie stała kawa, herbata i butelki wody. Nie obyło się też bez pączków i donatów. Dawniej, oglądając filmy z policjantami w roli głównej, nie brałem pod uwagę, że te słodkości naprawdę lubią królować na posterunkach. Szczególnie na takich małych jak nasze. Ze szklanego dzbanka nalałem sobie kawy, gdy obok mnie stanął Logan. Zajął się przekładaniem pączków na talerzyk. Nie mieściło mi się w głowie, ile on tego potrafi zjeść.
– Nudzisz się – zagadał do mnie. Również nalał sobie kawy. – Pewnie wolałbyś być u tej cioty.
Zmroziło mnie po tym, co usłyszałem. Plecy oblał mi zimny pot, serce zaczęło bić szybciej, a żołądek się przekręcił. Starałem się oddychać spokojnie. On o niczym nie wie, powtarzałem sobie. To, o czym mówi było tym, o czym wiedzą wszyscy. Nic poza tym. Poza przerażeniem, jakie we mnie uderzyło, była też złość. Ani Logan, ani nikt inny nie miał prawa tak nazywać Noaha.
– Dlaczego tak o nim mówisz? I czemu w ogóle o to pytasz? – zapytałem, starając się przybrać obojętny ton głosu.
– Siedziałeś tam całą sobotę, wczoraj zmyłeś się z pikniku i podobno polazłeś do niego.
– I dzisiaj też tam idę. – Napiłem się kawy, odważnie popatrując na Patha. Wcinał pączki i lukier oblepił mu się wokół ust. Wyglądało to obrzydliwie. Gdyby na jego miejscu był Noah, to chętnie zlizałbym ten cukier. – Pomagam mu przy remoncie.
– Wczoraj też? I w ogóle jesteś jednym z tych, co lubią pedałów? – Zaśmiał się szyderczo. – A może jesteś jednym z nich? Tak odmawiasz Glorii, że kto wie, co tam cię w dużym mieście odmieniło.
Poczułem kolejny skurcz w żołądku i zrobiło mi się niedobrze. Znów powtarzałem sobie, że on o niczym nie wie. Po prostu przemawia przez niego nienawiść, a jego ograniczenie umysłowe nie potrafi zrozumieć, że można komuś pomóc i nie oceniać tego kogoś po tym, z kim sypia.
– Nie jestem jednym z nich, jak to ująłeś. Po prostu staram się pomóc komuś, kto tej pomocy potrzebuje. Taki człowiek jak ty nie dałby Prestonowi nawet szklanki wody, podczas gdy ja zapytałbym, czy nie potrzebuje do tego jedzenia – warknąłem może zbyt ostro, ale zaczynałem być zły. Ludzie typu Logana Patha zawsze będą pełni nienawiści. Oni patrzą tylko prosto, widząc przed sobą jedną linię, a nie potrafią ujrzeć rozgałęzień, które nie są złe.
Path zaczął się śmiać, przez co rozlał trochę kawy. Odsunąłem się, by nie poplamił mi munduru.
– Ty naprawdę jesteś ich przyjacielem. Uważaj z tą pomocą pedałowi, bo jeszcze się tym świństwem zarazisz. Facet ma być z kobietą, najlepiej o wielkich cyckach i chętnej cipce, a nie z drugim kolesiem. Ta choroba się szerzy. – Usiadł przy biurku i miał szczęście, bo ręce mnie swędziały. Miałem ogromną ochotę nabić mu do głowy trochę rozumu, ale nie wiem, czy to by coś w ogóle dało. Poza tym zdradziłbym się z czymś i za tę myśl Noah powinien mnie skopać.
– To nie choroba się szerzy, tylko ludzie wychodzą z ukrycia – powiedział Tim, który pojawił się jakby znikąd. Popatrzyłem na niego zaskoczony jego słowami. – Najwyższy na to czas. Nie żyjemy w dziewiętnastym czy dwudziestym wieku. A chorobą można nazwać twoje zachowanie i wypluwane przez ciebie słowa.
– No nie mów, Hampton, że ty też jesteś ich przyjacielem – parsknął Logan. Claire i Lou przysłuchiwali się tej rozmowie. Chciałbym poznać ich zdanie. Poznałem już zdanie Tima, a to rozwiązało mi supeł z żołądka. Niestety, było ich tam zbyt wiele, aby móc odetchnąć swobodnie.
– Po prostu jestem człowiekiem, który nie ocenia innych tak, jak ty to robisz – powiedział Hampton do Logana. Usiadł przy biurku, a ze stojącej obok torby wyjął pojemnik z kanapkami. – Nie należę i nie zamierzam należeć do ludzi twojego pokroju. A to, że Preston woli facetów, nie powinno mieć znaczenia. Jest porządnym człowiekiem i należy mu się szacunek. Podziwiam go, że miał odwagę przyznać się w barze pełnego ludzi, facetów twojego typu, że jest, kim jest. Nam nic do tego, co woli, lubi. Pilnuj własnego nosa, Path.
– Wasze myślenie jest chore. Ale myślcie sobie, co chcecie. Ja wiem swoje. Facet z facetem to obrzydlistwo.
– Jak w takim razie zaopatrujesz się na dwie kobiety razem? – zapytałem, aczkolwiek znałem odpowiedź. Zawsze była taka sama. Tym razem też się nie myliłem, kiedy powiedział:
– Ślinka cieknie. Dwie laski razem, a najlepiej ja w środku, to jest coś. – Rozmarzył się, konsumując ostatniego pączka i przypadkiem przewracając kubek, przez co kawa wylała się na jego tablet, na którym pewnie oglądał to, o czym mówił.
– Idę na patrol – powiedziałem, nie mogąc na niego patrzeć. Sprawdziłem, czy mam przy sobie odznakę i broń. Potrzebowałem powietrza. Wstydziłem się za to, że kumplowałem się z nim w liceum i za to, że pozwalałem, aby ta świnia krzywdziła Noaha. Dzisiaj też to robił, a ja niewiele zdziałałem. To Tim był tu bohaterem, o ile tak można o nim powiedzieć. Preston powinien mnie powiesić za jaja za to, że pod oskarżeniami Patha chowałem się za maską milczenia, a nie powiedziałem otwarcie tego, co powiedział za mnie mąż Delii.

Noah

– Twoja żona ma jeszcze czas na robienie takich rzeczy? – zapytałem Kevina, kończąc jeść frykasy, które przygotowała Emma. – A ja się dziwię, czemu ty jadasz lunche w biurze.
– A widzisz? U Zoye dostałbym coś pysznego, ale nie przygotuje mi posiłku z miłością do mnie.
– Co najwyżej byłaby to miłość nie do ciebie, lecz do gotowania – dodałem. Miło spędziłem czas z przyjacielem i odprężyłem się, gadając z nim o głupotach. Niestety, mój czas na spotkanie już się kończył. – Będę musiał lecieć, bo pierwsza warstwa farby pewnie już wyschła. Mam jeszcze do ciebie małą prośbę.
– Słucham? Obyś tylko nie żądał ode mnie, bym zabrał cię na kolejny spływ. Na razie masz na to zakaz.
– Spływ był mi potrzebny, by się odciąć. Potem uderzyła mi do łba głupota. Teraz potrzebuję kluczy do chatki myśliwskiej twojego teścia. Na weekend. Co ty na to?
Patrzył na mnie milcząco i wyczuwałem, że coś sobie kalkuluje. Dostrzegłem moment, kiedy go olśniło, ale nie zamierzałem niczego mu wyjaśniać. Wiedziałem, że on wie i on wiedział, że ja wiem. Tyle wystarczało. Asher nie mógł mnie oskarżyć o to, że wygadałem się o nas. Chwilę później Sammer przyniósł mi klucze i życzył szczęścia. Uśmiechnąłem się tylko i uściskałem go. Zadowolony ze zdobyczy i najedzony wyszedłem z jego biura, które mieściło się niedaleko mojej księgarni, której dzisiaj nie zamierzałem otwierać.
Przystanąłem, kiedy zobaczyłem, że po drugiej stronie ulicy Asher rozmawia z panią Kidman. Współczułem mu, bo nasza aptekarka była bardzo gadatliwą osobą. Trudno się od niej uwalniało, kiedy kobieta rozprawiała o swojej młodości i wnuczce, z której była dumna. W pewnej chwili Jarvis wyczuł, że mu się przyglądam i spojrzał prosto na mnie. Poczułem, jakby dotykał mnie na odległość. Prąd przepłynął po moim ciele. Potrzebowałem tego faceta. Nie mogłem doczekać się popołudnia, a szczególnie tej chwili, kiedy do mnie przyjdzie. Nawet, jakby miał nie tknąć mnie palcem, a tylko byśmy pracowali obok siebie, to i tak zaspokoiłoby to ten głód, który poczułem, kiedy tylko nasze oczy się spotkały.
Skinąłem mu głową i odwróciłem się, by wrócić do domu. Nie mogliśmy tak stać i gapić się na siebie niczym zakochana para nieśmiałych nastolatków. Wrócę do swojej roboty, podczas której będę myślał o jego ustach na moich. O tym, jak wczoraj nasze ciała pasowały do siebie, jakby były stworzone jedno dla drugiego. I o tym, że moja nienawiść do niego z każdą chwilą malała, a miłość powiększała swoje terytorium.

6 komentarzy:

  1. Ale fajnie mi się czytało ten rozdział :) Czekam na to co Noah zaplanował na weekend ;P Pozdrawiam i weny życzę :)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  2. A kiedy zwalczysz ten strach? Dlaczego nie bronisz N? Przecież nie musisz od razu wyznawać, że kochasz N, ale, że szanujesz ludzi, a ich orientacja Cię nie obchodzi.
    N jest teraz szczęśliwy z czego bardzo się cieszę, należy mu się po tych 10 latach, oby tylko A go nie zawiódł.
    Myślę, że mama A zna prawdę.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O nie, zaraz koniec, to znaczy, że lada chwila będą jakieś zawirowania.
    Perfekcyjnie się to czyta. Uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękny rozdział naprawdę, chociaż nie rozumiem trochę Noaha. Nie wiem mam mieszane uczucie względem niego. Zupełnie inaczej patrze na Ashera. Chyba jego wolę zdecydowanie bardziej. Coś w tym jest. Hah wielka szkoda że rozdział tak krótki. Osobiście czuje niedosyt i to oczekiwanie na olejny. Co prawda niecały bo ja zwykle czytam z opóźnieniem, ale cóż. Obowiązki w pracy a później przyjemności.
    Pozdrawiam i ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
  5. Ehh dalej jakoś czuję, że Asher chce a nie może...

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniale, ech Asher nie musisz od razu wyznawać publicznie uczuć Noah'owi trzymać się za ręce, czy całować, wystarczy że pokażesz, że to ci mie przeszkadza, akceptujesz Noaha, jego orientację, ale jak widać strach przed tym co inni pomyślą o Tobie wciąż jest silniejszy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)