Noah
Czułem się tak dobrze, kiedy pozwalałem
swoim myślom odlecieć w stronę Ashera. Pojutrze wyjeżdżaliśmy i byłem
podekscytowany. To dodawało mi takiego kopa do działania, że wziąłem się za
ponowną segregację książek w księgarni. Już dawno miałem to zrobić – poukładać
je lepiej, aby każdemu kupującemu było wygodniej znaleźć ulubionego autora. W
ogóle miałem dużo planów, jeżeli chodzi o moje dziecko, w stworzenie
którego włożyłem tyle serca. Gdyby żył mój tata, to dodałby, że bardziej
chodziło tu o wylane poty, kiedy pracowałem dzień i noc, by zarobić pieniądze
na wykup tej części budynku. To prawda, ale warto było być wykończonym pracą do
tego stopnia, że nawet nie chciało się ruszyć palcem, a co dopiero wstać do
pracy. Nie żałuję tych ciężkich miesięcy, bo to dało mi teraz wolność,
bezpieczeństwo. Może nie zarabiam milionów, jakby się to każdemu wydawało, ale
stać mnie na utrzymanie siebie, tego budynku oraz domu. Poza tym żyję sam i nie
trzeba mi wiele.
Do tego samotnego życia chętnie
dołączyłbym Ashera. Najlepiej, jakby już się do mnie wprowadził i faktycznie
moglibyśmy jako para usiąść na werandzie i podziwiać zachód słońca.
– Dobrze widzieć cię takiego
szczęśliwego. – Usłyszałem i obejrzałem się za siebie. Drzwi na dwór były
otwarte więc nie słyszałem dzwonka, który miał oznajmiać wejście klienta.
Odłożyłem książkę na półkę i spojrzałem ciepło na właściciela seksownie
męskiego głosu.
– To twoja zasługa. – Nie ruszyłem się
z miejsca chcąc, by do mnie podszedł, byśmy się ukryli pomiędzy regałami, jak
uczniowie w szkolnej bibliotece, którzy chcą się pomigdalić.
– Jestem ciekaw dlaczego. – Stanął
przede mną, ale nie dotknął mnie. Motyle w brzuchu załopotały skrzydłami w
rytm bicia mojego serca. Asher patrzył na mnie tak, jakbym był dla niego
wszystkim. Kimś wyjątkowym, z kim łączy go coś szczególnego.
Wyciągnął rękę i poczułem muśnięcie
palców na karku. Po chwili dłoń objęła mój policzek, a ja się w nią wtuliłem.
Wsunąłem palce za szlufki jego spodni od munduru i przyciągnąłem go bliżej.
Poczułem ciepło jego oddechu na moich ustach. Pokonałem dzielącą nas odległość,
spełniając swoje pragnienie.
Całowanie Ashera było dla mnie
najsmakowitszym deserem. Czymś najwspanialszym, upragnionym, a zarazem
niebezpiecznym, bo każdy taki pocałunek zakorzeniał się głęboko w sercu, które
cierpiało, gdy odbierano mu spożywanie tego narkotyku. Tak, pocałunki Ashera
były moim narkotykiem. Niosły mnie na fali pożądania oraz szczęścia i chciałem,
aby trwało to wiecznie.
– Kocham cię, kocham, kocham, kocham –
powtarzał, odrywając od siebie nasze usta i składając pocałunki na mojej
twarzy. Przesunął ustami po szczęce. Jego zarost drapał mnie przyjemnie, a od
ciała biło gorąco, co tylko podsycało temperaturę w powietrzu.
– Masz już wolne czy wpadłeś na
przerwę? – zapytałem, ocierając o siebie nasze policzki. Spojrzałem mu w oczy.
– Chwila przerwy. Musiałem do ciebie
przyjść. Tęsknię.
– Asher Jarvis tęskni – zakpiłem, ale
zrobiło mi się przyjemnie. – Minęło kilka godzin, od kiedy się nie widzieliśmy.
– Całe sześć, to jak wieczność – wyszeptał.
Ugryzłem się w język, zanim zepsułem
atmosferę i powiedziałem, że wytrzymywał lata. Nie chciałem wracać do
przeszłości. Nawet do tych momentów, które mieliśmy jako osiemnastoletnie,
zadurzone w sobie chłopaki.
– No tak, wieczność. – Pocałowałem go
jeszcze raz i jeszcze raz. – Nie mogę doczekać się weekendu – rzekłem. – Tylko
ty i ja.
– I dzika zwierzyna. – Zaśmiał się, a
potem skulił, kiedy dałem mu kuksańca w brzuch.
– Mówisz o mnie czy o sobie? –
Oparłem ręce o jego dobrze zbudowany tors i popchnąłem na regał za nim.
– Możemy o tym podyskutować
dzisiaj wieczorem. Coś ci przy okazji pokażę ciekawego.
– Tak? Wydaje mi się, że już to
widziałem. – Posłałem mu filuterny uśmiech, przesuwając palcem po jego kroczu.
Chwycił moją rękę, oddychając ciężko. – Lepiej idź, zanim… – Nie dokończyłem,
bo rozdzwonił się jego telefon. – Chyba w samą porę, bo jeszcze chwila i
zaciągnąłbym cię na górę. – Odsunąłem się, a on odebrał.
– Tak, Lou? Co się dzieje? Dobrze,
zaraz będę.
– Stało się coś? – spytałem z niepokojem.
– Na policję dzwoniła z płaczem Laura
Corn. Podobno Terry ma nóż i chce ją zabić – powiedział, chowając komórkę. –
Muszę lecieć. Zadzwonię.
Wybiegł, zanim miałem okazję zapytać,
czy nie potrzebuje pomocy. Ale nie ja tu byłem policjantem. Mogłem tylko mieć
nadzieję, że nic mu się nie stanie. W grę wchodził nóż, a to mnie niepokoiło.
Partner Darena tak zginął. Ale co się może przytrafić w tak małym miasteczku?
Poza tym Ash nie będzie sam. Oby. Niepokój jednak wzrósł na tyle, że po chwili
wybiegłem za Jarvisem.
Asher
Miałem szczęście, że do Noaha
podjechałem samochodem, bo dzięki temu mogłem dotrzeć do domu Laury znacznie
szybciej niż inni policjanci. Zaparkowałem z piskiem opon i opuściłem pojazd.
Wtedy zorientowałem się, że nie mam przy sobie broni. Zakląłem, ale musiałem
zdać się na wyszkolenie, które przeszedłem. Facet miał tylko nóż. Jak już
znalazłem się przy domu Laury, usłyszałem krzyki i wyzwiska. Terry Corn nie
żałował swojej żonie poniżania. Jeżeli ona po tym wszystkim mu wybaczy, to nie
wiem, co zrobię.
– Ty jebana szmato! Ty kurwo! Zabiję
cię! Mało jeszcze dostałaś za to, że do niego polazłaś!
– Nic nie zrobiłam! To znajomy kuzynki!
I miałeś już nie pić!
– Pić będę, bo mam za co! A tobie
przeoram cipę tym nożem i na zawsze odechce ci się rozkładać nogi, dziwko!
Zabiję cię!
Usłyszałem wystarczająco. Nie czekając
na moich kolegów, wyjąłem odznakę i kopnąłem drzwi. Wtargnąłem do środka,
zastając tam pobojowisko. Meble poprzewracane, lustro rozbite. Najgorsze z tego
wszystkiego było to, że pobita i zapłakana Laura leżała na podłodze, a nad
nią stał jej mąż, wymachując nożem. Nie mogłem czekać i dyskutować z nim. W
chwili, kiedy mnie zobaczył, skoczyłem i jednym kopnięciem wytrąciłem mu nóż z
ręki.
– Co tu, kurwa… – Nic więcej nie zdołał
powiedzieć, bo z jego ust wydobył się głośny jęk pełen boleści, kiedy natarłem
na niego i rzuciłem nim o podłogę, wykręcając mu rękę na plecy. Kolanem
przycisnąłem go do podłogi, informując o jego prawach. Rzucał się, więc
docisnąłem go mocniej, aż coś trzasnęło, a on zaczął wyć w niebogłosy.
– Oto, co się robi z takimi jak ty –
szepnąłem, nachylając się nad nim. Spojrzałem na Laurę, która wciąż płakała i
tym razem wymagała pomocy medycznej. Nie miałem ze sobą kajdanek, a nie
chciałem puścić tego bydlaka, więc liczyłem na szybkie przybycie moich
podwładnych, którzy zadzwonią po pogotowie.
– Pożałujesz tego, co robisz –
wykrzyczał Corn.
– To raczej ty pożałujesz. W
więzieniu pokażą ci, gdzie twoje miejsce. Laura, jak zadzwoniłaś po pomoc? Masz
przy sobie telefon?
– Ja… On mi go zabrał i zniszczył.
– Spokojnie, moi ludzie zaraz tu będą.
– Narastała we mnie złość, że jeszcze się nie pojawili. Pewnie uznali, że Terry
tak naprawdę nie zrobi nic złego. Będę sobie musiał z nimi porozmawiać.
Zamiast nich w domu Cornów pojawił się ktoś, kogo się nie spodziewałem. Szybko
oddychał, był spocony, a niepokój, który wyzierał z jego oczu powiedział mi, że
przyjechał tu, aby mnie ratować. Cholerny Preston.
– Co ten pedał tu robi?!
– Stul dziób, bo to, co właśnie
przeżywasz będzie niczym, co ci zrobię za wyzywanie go. – Nacisnąłem kolanem
plecy Terry’ego, a on ponownie zawył. – Noah, dzwoń po karetkę. – Kiedy to
powiedziałem, za jego plecami pojawili się Logan wraz z Timem. – Jak miło
was w końcu widzieć.
– Samochód nie chciał zapalić –
poinformował Hampton, co przypomniało mi o tym, że miałem wysłać prośbę o
nowy samochód. To miasto nie potrzebowało wiele, ale sprawny sprzęt musiał być.
– Skujcie i zabierzecie tego bydlaka.
Jestem świadkiem, że groził, okaleczył i usiłował zabić swoją żonę.
– Będę zeznawać. Tym razem już nie mam
klapek na oczach – wyznała zapłakana kobieta, kiedy jej męża skuto i
wyprowadzono na zewnątrz.
Skinąłem jej głową, klęcząc przed nią i
oglądając ranę na skroni, z której na szczęście już przestała lecieć krew.
Prawą kostkę na pewno miała zwichniętą, a lewą rękę złamaną. Wyznała, że Terry
zrobił to właśnie wtedy, kiedy wyrwał jej telefon.
– Przepraszam. Mówiłeś, żebym go nie
ratowała, ale nie posłuchałam. Ja… Ja… On by mnie zabił.
Współczułem jej. Nie rozumiałem takich
kobiet jak ona, ale była moją koleżanką z liceum i postaram się jej pomóc
tak, jak tylko mogę. Na pewno zadbam o to, aby Terry Corn przez długie lata nie
wyszedł z więzienia. Spojrzałem na stojącego pod ścianą Noaha. Wyglądał na
spokojnego. Uśmiechnąłem się do niego, by uspokoić go jeszcze bardziej.
Przyjechał za mną, aby mi pomóc. Jak mogłem nie kochać tego faceta?
Poczekał do czasu, aż nie przyjechała
karetka, a my nie zebraliśmy dowodów na szczęście niedoszłej zbrodni. Logan
patrzył na niego tak, jakby miał go pobić. Zapytał nawet, co Preston, używając
przy tym gorszego określenia, tu robi. Odpowiedziałem, że przynajmniej on był
na czas. Owszem, to nie ich wina, że mieli problemy z samochodem, ale Path był
dzisiaj swoim i mogli wziąć prywatny. Niemniej to był problem na później. Na
razie pomogłem sanitariuszom przenieść Laurę na noszach do karetki, która po
chwili odjechała. W domu Cornów zostałem tylko ja i mój facet. W chwili, kiedy
mieliśmy pewność, że nikt nas nie widzi, objęliśmy się i staliśmy tak przez
chwilę, nie ruszając się. Po jakimś czasie powiedział:
– Bałem się, że coś ci się stanie.
– Nic mi się nie stanie, kochanie. Nie
pozbędziesz się mnie. Nigdy więcej.
Noah
Wierzyłem mu. Tym razem byłem w stanie
mu zaufać.
– Trzymam za słowo – szepnąłem,
odsuwając się od niego. W każdej chwili mógł tutaj ktoś wejść i chociaż ja nie
miałem z tym problemu, to mój chłopak nadal się go nie pozbył.
– Jedź do domu lub zajmij się
księgarnią. Ja muszę wracać na komisariat. – Pocałował mnie lekko.
Niechętnie go zostawiałem, ale on miał
swoją pracę i związane z tym obowiązki, a ja swoją. Wróciłem do księgarni,
której oczywiście nie zamknąłem. W środku zastałem moje dwie najlepsze
klientki, które powiedziały, że pilnowały mojego dobytku. Pomogły mi poukładać
książki, a w zamian podarowałem im po książce, którą dla siebie wybrały.
Wróciłem do domu dopiero po południu.
Ale zanim to zrobiłem, poszedłem do restauracji Zoye i kupiłem dwa dania na
wynos. Asher na pewno dzisiaj wpadnie i chciałem poczęstować go kolacją
oraz dobrym winem. To drugie miałem w domu, a gotować nie zamierzałem.
Raczej wolałem podać coś, co da się zjeść. Zanim jednak miał nastać ten
upragniony wieczór, zrobiłem kawę i usiadłem z nią na wyremontowanej werandzie.
Zaplanowałem sobie kupno farby na przyszły tydzień, bo na razie wszystko było
tu w kolorze impregnatu, jakim zabezpieczono drewno.
Popijałem powoli kawę, rozkoszując się
spokojem i pięknym popołudniem. Jakiś czas później pod dom Jarvisów podjechało
czerwone Porsche. Wysiadła z niego długonoga blondynka na bardzo cienkich i
wysokich szpilkach. Miała na sobie tak samo czerwoną jak samochód sukienkę do
pół uda, a przy tym tak wąską, że zacząłem zastanawiać się nad tym, jak ona się
w nią wcisnęła. Coś mnie w tej kobiecie zaniepokoiło i postanowiłem zaczekać na
to, co będzie dalej.
Asher
Terry krzyczał w celi, wyzywając nas
wszystkich. Upewniłem się, że z Laurą wszystko w porządku. Raport napisałem, z
moją załogą porozmawiałem i śmiało mogłem wracać do domu. Nic mnie dłużej nie
mogło zatrzymać. Dzisiaj byłem umówiony na kolację z Noahem, a tego przegapić
nie zamierzałem.
Podjeżdżałem właśnie pod dom, kiedy
rozpoznałem stojący przed nim samochód. Doskonale go znałem i zakląłem
siarczyście, uderzając dłonią w kierownicę. Co ona tu robi i jak mnie znalazła?
To były dwa pytania, które nasuwały mi się na myśl. Zaraz jednak ustąpiły
miejsca innemu. Jak zareaguje Preston? Ujrzałem go siedzącego na werandzie, ale
zanim z nim porozmawiam, musiałem pozbyć się z domu tej kobiety.
Zaparkowałem obok Porsche i przez
moment naszła mnie ochota na to, aby znaleźć miejsce dla mojego samochodu po
drugiej stronie ulicy. Nie mogłem jednak uciec przed tym spotkaniem, dlatego
wysiadłem i pozdrowiłem panią Abner wyglądającą zza swojego żywopłotu.
Zerknąłem na Noaha i mógłbym przysiąc, że ma uniesione brwi. Było jednak za
daleko, abym mógł coś takiego stwierdzić. Za to wyraźnie dostrzegłem napięcie w
jego ciele, jakby czekał na następne wydarzenia. Głupi nie był i na pewno
domyślił się, kim jest mój gość.
Wszedłem do domu, gdzie od razu
przywitał mnie Max. Pogłaskałem go. Z salonu docierały do mnie wesołe głosy
trzech kobiet. Marzyłem o prysznicu, ale musiałem go odłożyć na chwilę po tym,
jak pozbędę się Brendy Swift, kobiety, która nie potrafi zrozumieć, że „nie”
oznacza „nie”.
– O, Asher już jest, Brendo –
poinformowała mama, kiedy tylko zjawiłem się w salonie.
Mój niechciany gość siedział w fotelu i
uśmiechnął się do mnie szeroko. Uderzyło
mnie to, jak bardzo jej oczy są niebieskie, a włosy nabrały koloru słomy o
poranku. Niemożliwe było to, abym przez te dziesięć lat spotykał się z
kobietami, które tak bardzo przypominały Noaha. Różniła ich jedynie płeć.
Aczkolwiek oczy mojego partnera miały o wiele głębszy kolor.
– Asher, kochanie…
– Nie masz prawa tak do mnie mówić.
Wyraziłem się jasno.
– Synku, jak możesz się tak do niej
odzywać? Brenda powiedziała nam, że jesteście razem.
– Mamo, nie wierz w nic, co powiedziała
ta kobieta. – Nawet nie spojrzałem na moich rodziców ani na siostrę, której Max
położył łeb na kolanach. – Już dawno z nią zerwałem. Zresztą, nigdy nie byliśmy
razem. Dawaliśmy sobie przyjemność i tyle. Byłem uczciwy i nigdy nie dałem ci
nadziei – zwróciłem się do Brendy.
– A co, jakbym powiedziała, że
przyjechałam tu, bo jestem w ciąży?
Zaśmiałem się. Głupi, stary numer, na
który, jak spostrzegłem, nabrała się mama, a którym już mnie straszono.
Lata temu zrobiłem badania i teraz mogłem wyznać jej prawdę.
– Nie jesteś w ciąży, na pewno nie
ze mną. Nie mogę mieć dzieci. Badałem się i jestem całkowicie bezpłodny. –
W oczach panny Swift pojawiły się łzy, bo wiedziała, że straciła ostatnią
szansę na to, po co tu przyjechała. – Poza tym nie jestem już wolnym
człowiekiem. Nie mógłbym być z tobą – wyznałem, zdając sobie sprawę z tego, co
właśnie robię. Phoebe stała się czujna, a tata wpatrywał się we mnie dziwnie.
– O czym ty mówisz? Jaka zdobyła
twoje serce, ty bezduszny bydlaku?! – Brenda podeszła do mnie, kontynuując swój
melodramat, w którym niechcący musiałem uczestniczyć. I jeżeli tak miało być,
to mogłem pociągnąć to dalej i wprawić w szok nie tylko ją.
Na samą myśl o tym, co chciałem zrobić,
rozbolał mnie brzuch, a strach zaczął śmiać się ze mnie. Tym razem nie
pozwoliłem, aby wygrał.
– To nie ona, lecz on. Mieszka po
drugiej stronie ulicy, ma na imię Noah i od dziesięciu lat jest jedyną osobą,
którą kocham i zamierzam kochać do końca swoich dni.
Phoebe pisnęła radośnie i zaklaskała
niczym uczennica. Tata nie zmienił swojej miny, a mama patrzyła na mnie ze
łzami w oczach. Uderzyło we mnie to, że ona o wszystkim wiedziała, a na
pewno się domyślała. Tata też nie był zaskoczony. Czy byłem aż tak oczywisty?
– Kochasz mężczyznę?! – krzyknęła
Brenda.
– I zawsze będę go kochał. –
Poczułem, jak ból brzucha ustępuje miejsca czemuś przyjemnemu. Uldze, która
nastąpiła w momencie, kiedy wyznałem, co czuję do Noaha.
– Jesteś gejem?!
– Nie określam się w żaden sposób.
Miłość tego nie potrzebuje. A teraz, z łaski swojej, mogłabyś wyjść? –
zapytałem, ale ona nie zamierzała tego robić. Dlatego wziąłem ją pod rękę i
wyprowadziłem na dwór. Noah nadal siedział na swoim wiklinowym krześle. Czeka
mnie z nim ciekawa rozmowa.
– Nie, nie jesteś gejem. – Wyrwała mi
się, kiedy doszliśmy do jej samochodu. – Przecież pożądałeś mnie. Chciałeś
mnie. Udowodnię ci, że nadal mnie chcesz. – Złapała mnie za koszulę i
pocałowała. Poczułem smak jej szminki i nie mogłem uwierzyć, że kiedyś mi się
to podobało. Była obrzydliwa i napadły mnie mdłości. Brenda desperacko mnie
całowała, a ja złapałem ją za ręce zmuszając, by oderwała ode mnie te
kilkucentymetrowe, sztuczne paznokcie i odsunąłem od niej twarz. Zerknąłem na
dom Prestona. Weranda była pusta. Mam u niego przechlapane.
– Wynoś się – warknąłem do Brendy
i ściskając jej rękę mocno, otworzyłem drzwi Porshe. – Nigdy nie wracaj.
– Nie wrócę. Nie zamierzam żyć z
pedałem. – Wsiadła do samochodu, a ja poczekałem, aż odjedzie. Ponownie
spojrzałem na dom Noaha. Chciałem iść do niego, ale mój tata stanął w drzwiach
i powiedział:
– Nareszcie zmądrzałeś, synu. Czekałem
na to, kiedy w końcu dorośniesz.
– Nie masz nic przeciw?
– Miałbym mieć coś przeciw
miłości? Wiedziałem, co was łączy. Przesiadywałeś u niego za często. Przy
śniadaniu zawsze rysowałeś serduszka na stole.
– Mogłem myśleć o Glorii.
– Z Glorią spotykałeś się od dawna, a
nigdy nie wyglądałeś na takiego szczęśliwego. Uciekłeś, bo się bałeś. Byłeś jak
przestraszone zwierzę. Ono atakuje lub ucieka. Ty wybrałeś to ostatnie wyjście.
A trzeba było porozmawiać ze mną.
– Przepraszam, tato. Przepraszam za
wszystko.
– Dobrze, że wróciłeś, ale
następnym razem, jak będziesz mieć problem, to przyjdź do mnie.
– Och, daj chłopakowi spokój –
powiedziała mama, ciągnąc swojego męża w głąb domu. – Niech się umyje i idzie
do swojego chłopca, zanim tamten pomyśli coś złego. Na rozmowy z nami przyjdzie
czas. Ale wiedz jedno, Ash. Kochamy cię i kochamy Noaha.
Ucałowałem mamę w policzek, a potem pobiegłem na górę. Umyłem zęby oraz
twarz, bo nie chciałem mieć żadnych śladów szminki na sobie i smaku Brendy w
ustach. Potem wziąłem prysznic, ubrałem się i poszedłem do mojego chłopaka
przygotowany na wszystko.
Aaaach... jak można przerywać w takim momencie! Tak się cieszę, że Asher wreszcie się ogarnął. Dziękuje za świetny rozdział, poprawił mi humor po ciężkim tygodniu.
OdpowiedzUsuńNo na reszcie!!! Fanfary dla A!! :)
OdpowiedzUsuńNie lubię tej B, ale cieszę się, że przyjechała, gdyż A w końcu przełamał swój strach, hura!!
Rodzice dobrze znali A i wiedzieli, dlaczego uciekł, jak podejrzewałam, dobrze, że już nie będzie między nimi tajemnic :)
Mam nadzieję, że N nie będzie się bardzo wciekał o ten pocałunek.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Aww. Jeah w końcu! No Asher jestem z ciebie dumna "ociera łezkę", lepiej tego powiedzieć nie mogłeś. Poza tym jakoś większej różnicy twoim rodzicom to nie zrobiło, w końcu oni wiedzieli od początku. Poza tym to i tak wielki krok na przód. Jeszcze tylko idź ukochaj Presa za tą chorą scenę i ciesz się nim. Love is love*-*
OdpowiedzUsuńAaa...w końcu :D Rodzice tylko pewnie czekali aż powie co czuje i do kogo.Teraz pewnie czeka go ciężka rozmowa z Noah, tak czuje. Cóż, będę trzymać kciuki za Ashera :) No i weny oraz miłego dnia życzę :)
OdpowiedzUsuń~Tsubi
Oby się dogadali, jak coś to Ash może zabrać Noaha do swojej rodziny, oni są świadkami i znają prawdę.
OdpowiedzUsuńAhhh. Za szybko to opowiadanie mi mija, ale takie cudowne jest.
A ta Brendii, coś tak czułam, że ona zechce zamieszać.
:)
Brenda to zdecydowanie suka.
OdpowiedzUsuńPojawiła się w życiu Asha i wszystko zniszczy.
Mam tylko nadzieję,że Noash da mu szansę wyjaśnić sytuacje.
Bo w końcu Ash ją wyrzucił. Pokazał wszystkim kim jest i nie ukrywał tego. jednak mam złe przeczucie. Ona jeszcze może coś namieszać. No i Terry. Ten typ również mi się nie podoba. Tacy zawsze szukają zemsty.No cóż. Pozostaje mi tylko czekać cały tydzień na kolejny rozdział.
Aby do niedzieli!
Ściskam kochana i miłego tygodnia życzę ;)
Aghhh myślę,że na drugim końcu kraju mnie słyszeli jak w końcu Asher się przyznał, wiedziałem, że jak pojawi się Brenda to albo wszystko się spierdzieli albo naprawi , dobrze, że jednak to drugie ; życzę weny :))
OdpowiedzUsuńHsshhssb piękne 😍
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńoch tak fantastycznie,vmamy przełom Asher w końcu powiedział rodzicom kogo kocha, brawo mam nadzieje że Noah nie pomysli bóg wie czego chociaż Asher mógł podejść do niego i powiedzieć że to ktos z kim kiedyś się spotykal ale już nic ich nie łączy...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia