1 października 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 10

Kochani, przypominam, że do kupienia jest kolejny tom "Obrazów miłości". Można tom nabyć Beezar.pl, Book-self.pl


Dziękuję za komentarze, za życzenia powrotu mojego taty do zdrowia. Jest lepiej. :)

Zapraszam na rozdział i w dalszym ciągu przepraszam za tak brzydki format tekstu. :/ 



Lee nie wiedział, co myśleć o decyzji mamy. Kobieta była cudowna, ale nie miał pojęcia, jak ona sobie wyobraża mieszkanie Daesoona w ich domu. Oni obaj pod jednym dachem? Istniała możliwość, że pozabijają się. Pozostawało mu mieć nadzieję, że to nie potrwa długo. Aczkolwiek patrząc na milczącego Kima, siedzącego nad kubkiem nieruszonej herbaty, mógł przypuszczać, że te kilka dni zamieni się w tygodnie. Ciekawiło go, co wydarzyło się w domu chłopaka. Miło nie było, sądząc po tym, jak Dae był przybity.
   Nie chodź koło mnie na paluszkach – warknął Daesoon.
   Jak zawsze jesteś bardzo miły. – Postawił przed nim kanapki ryżowe w kształcie trójkąta.
   Pytaj. Na pewno jesteś ciekaw, co się stało. – Po raz pierwszy odkąd usiadł w kuchni, uniósł spojrzenie na Jaemina. – Albo sam ci powiem. Mama nie przyjęła dobrze tego, że cię zapłodniłem. To tradycjonalistka. Dla niej seks powinien być dopiero po ślubie, a dzieci ma się z małżonkiem. Dla niej popełniłem niewybaczalny grzech. Okryłem naszą rodzinę hańbą. Zostanę ojcem, nie mając ślubu. – Zaśmiał się histerycznie, przypominając sobie awanturę, którą zrobiła matka. Nawet tata nie mógł jej powstrzymać. – Strach pomyśleć, co by było, gdybym to ja był w ciąży. Gardzi tobą.
   Nigdy mnie nie lubiła i nie wiem dlaczego. – Przysiadł się do stołu.
     Teraz lepiej, żebyś nie znalazł się na jej drodze. Ona uważa, że twoja mama popełnia błąd, trzymając w domu kogoś, kto przyniósł taki wstyd.
   Moja mama się mnie nie wstydzi.
   A moja mnie tak. – Zacisnął place na naczyniu, w którym znajdowała się herbata. – Wyrzekła się mnie. Kazała się spakować i nie wracać. Zrobiła to wszystko na oczach mojej siostry. Taesoon płakała, a ja nie mogłem jej nawet zapewnić, że zawsze będę jej bratem. – Przeklął w duchu, że tak się uzewnętrzniał. Ale dzisiaj już miał wszystkiego dość. Kiedy opuszczał dom, przerażała go perspektywa bycia samemu. Do rodziny mamy nie mógł się udać, bo też by go nie przyjęli. Natomiast rodzina taty mieszkała bardzo daleko. Chciał noc spędzić w samochodzie. Gdyby nie pani Lee, która była chyba aniołem, sam nie wiedział, co by zrobił.
   Zawsze będziesz jej bratem. A co twój tata na to?
   To mama w domu rządzi.


     Nie stałoby się to wszystko, gdybyś w szkole nie wystrzelił, że to ty jesteś ojcem. – Pogłaskał się po brzuchu.
Daesoon zauważył ten gest. Zastanawiał się, co będzie, kiedy brzuch chłopaka urośnie.
    A co, miałem patrzeć, jak oni wszyscy się ciągle śmieją? Albo ten dupek podaje się za ojca mojego dziecka? – warknął zły. – Miałem pozwolić mu położyć łapy na tobie? Od początku wiedziałem, o co mu chodzi, ale ty się mizdrzyłeś…
    Nie mizdrzyłem. Po prostu fajnie się z nim gadało. Skąd miałem wiedzieć, że się chce ze mną umówić.
   On chciał tylko jednego.
   W życiu bym nie poszedł z nim do łóżka. Nie bądź śmieszny, Dae.
   Dlaczego ze mną poszedłeś?
     A ty? – Powstała cisza, bo żaden z nich nie zamierzał udzielać odpowiedzi. Siedzieli naprzeciwko siebie i patrzyli jeden na drugiego.
Ten moment na wejście wybrała sobie YuRin. Udawała, że nie zauważyła tej wymownej ciszy pomiędzy chłopakami.
     Pokój dla ciebie przygotowałam. Na szafce w pokoju masz ręczniki, więc powieś je sobie w łazience. Już późno, więc położę się. Jutro muszę bardzo wcześnie wstać. Przygotujecie sobie poranny posiłek. Dobranoc.
Daesoon uniósł się i ukłonił, po czym usiadł, kiedy kobieta wyszła.
   Też się położę – powiedział Jaemin, wstając. – To był męczący dzień. A ty zjedz coś.
    Idziesz jutro do szkoły?
    Jutro mam wizytę u lekarza. Ma wykonać pierwsze badanie USG. – Ponownie jego ręce spoczęły na brzuchu. Miał już wyjść, ale po chwili wahania zapytał: – Może chcesz pójść razem ze mną?
Daesoona zaskoczyło to pytanie, otworzył usta i zamknął, nie wiedząc, co odpowiedzieć.
Jamin pokiwał tylko głową, czując smutek.
      Zapomniałem, że nie chcesz tego dziecka. Pójdę się umyć i idę spać. – Wyszedł z pomieszczenia, udając się do swojego pokoju. Dopiero tam odetchnął, starając się wziąć w garść. Przez chwilę miał nadzieję, że kiedy Kim przyznał się oficjalnie do ojcostwa,  to chociaż trochę będzie mógł na niego liczyć. Nie chciał jutro być sam. Mama musiała iść do pracy, bo jeżeli tego nie zrobi, to na pewno ją zwolnią. Za dużo ostatnio miała wolnych dni i szefostwo krzywo na to patrzyło. Przyjaciela nie chciał fatygować, bo jutro miał szkołę, a nie miał nikogo innego, kogo chciałby zabrać ze sobą. Szkoda, że ojciec jego dziecka to taki idiota.



~*~


Poranek rozpoczął się zbyt szybko jak dla Jaemina, który nie spał za dobrze w nocy.  Zanim wstał, poleżał jeszcze chwilę w łóżku, nasłuchując czy Daesoon kręcił się gdzieś po domu. Wszędzie panowała cisza. Jedyne hałasy, jakie dochodziły, to odgłos uderzającego o szyby deszczu.
     Pięknie. – Lubił deszcz, ale nie kiedy musiał dostać się do szpitala, mając po drodze dwie przesiadki. Ich miasto nie było duże, ale linie autobusowe dziwnie zostały połączone. Aby dostać się na drugi koniec miasta, trzeba było wsiąść w inny autobus. Najpierw czekając na niego z dziesięć minut. I to na niezadaszonym przystanku. Zmoknie dzisiaj.
Jęknął, wciskając twarz w poduszkę. Usiadł na łóżku. Czuł lekkie mdłości, jak zawsze rano, ale jakoś sobie z nimi radził. Wsunął stopy w kapcie i podniósł się. Podszedł do szafy, by wybrać jakieś ubranie. Otworzył drzwi, na których na wewnętrznej stronie wisiało lustro. Jaemin spojrzał w nie, a potem uniósł koszulkę i odwrócił się bokiem, by przyjrzeć się brzuchowi. Wciąż był płaski i nie mógł doczekać się, kiedy urośnie, a on będzie mógł czuć ruchy dziecka. Mama mówiła mu, że jak była z nim w ciąży, to bardzo kopał, często nocami nie dając jej spać. Dopiero kiedy tata do niego mówił, to się uspokajał. Zastanawiał się, czy jego dziecko też takie będzie. Nie da mu spać, bo będzie chciało pohasać w jego brzuchu. Będzie musiał jakoś sam uspokajać maleństwo. Czytał, że muzyka jest dobra.
   Zapoznam cię z muzyką. Bez niej czasami ciężko.
Wybrał jakieś ubranie, żeby mieć już je do wyjścia, i poszedł do łazienki mając nadzieję, że Daesoon jej nie zajmował. Chłopak chyba jeszcze spał, bo faktycznie nie zastał go nigdzie. Dlatego szybko skorzystał z łazienki, ubrał się i poszedł do kuchni. Musiał wziąć witaminy i leki na wzmocnienie, które mu ostatnio doktor Kwon przepisał. Do tego potrzebował coś zjeść. Schylił się do dolnej szafki i jego żołądek zbuntował się. Wybiegł z kuchni, w  korytarzu potrącając Daesoona.
Kim, który nie spał prawie przez całą noc, nawet nie pytał, co się dzieje, bo po chwili wszystko usłyszał. Skrzywił się. Nigdy nie chciał zajść w ciążę. Nie przeżyłby porannych mdłości. To było obrzydliwe. Wszedł do kuchni, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Nie był u siebie. Napiłby się czegoś. Wolał jednak poczekać na Jaemina. Chłopak wrócił po dobrych pięciu minutach.
   Zawsze tak masz? – zapytał Kim.


   Co rano. Ale nie każdego dnia. Ciastka ryżowe mi pomagają. – Wyjął z górnej szafki opakowanie, a z niego dwa ciastka. Ale muszę zjeść coś normalnego i leki. – Na szczęście nie wziął ich zanim go zemdliło.
   Mogę sobie zrobić coś do picia?
Jaemin domyślił się, że to pytanie kogoś takiego jak Daesoon dużo kosztowało. Nie chciał być dla niego dupkiem, więc skinął głową i pokazał mu, gdzie co jest.
    Czuj się jak u siebie w domu. Zrobię coś do jedzenia i wychodzę. – Wyjrzał przed okno. Nadal lało jak z cebra. Nie dziwił się temu, bo pogoda się zmieniała i nadchodziły chłodniejsze miesiące.
    Dzięki – odpowiedział Dae, przygotowując herbatę dla siebie i dla Jaemina. Chciał coś zrobić, bo gotować nie umiał. Zawsze mama wszystko mu podsuwała pod nos.
    Nie ma za co. – Jaemin uśmiechnął się do chłopaka, zabierając się za zrobienie czegoś lekkiego. Lubił gotować, chociaż i tak wolał, jak robiła to mama. Jemu nie zawsze wszystko wychodziło, więc dzisiaj zrobił coś, co umiał. Chciał, aby to Daesoonowi smakowało. Gdy podawał do stołu, już czekało na niego gorące picie.
Lee nie miał pojęcia, jak ma się czuć z tym, że właśnie siedzi przy jednym stole z chłopakiem, do którego odżyły uczucia, a który nie chciał ani jego, ani ich dziecka. Od dawna zadawał sobie pytania, dlaczego zawsze jest tak, że kochamy tych, którzy nas nie kochają? Czemu nie potrafimy oddać serca tym, dla których jesteśmy całym światem? Co prawda on dla żadnego chłopaka tym światem nie był, ale wielu innych tak. Nie umiał siebie okłamywać, że Dae jest dla niego kimś, kogo może traktować obojętnie. Nie kiedy miał znosić jego obecność. Było łatwiej, kiedy dzieliła ich odległość. Kiedy się kłócili. Tymczasem od kilku minut nawet nie zamienili ze sobą słowa. Rozumiał, że Daesoon jeszcze nie doszedł do siebie po tym, co się stało, chłopak był na obcym terenie, ale Jaemin nie potrafił znieść ciszy pomiędzy nimi. Lubił mówić. Postanowił go jednak nie zagadywać, bo gdy to robił,  nastolatek i tak nie odpowiadał, zatopiony w myślach.
     Zbieram się. Nie przejmuj się naczyniami. Kiedy wrócę, to je umyję. Rób, co chcesz.
Tylko nie ruszaj mojego laptopa – zastrzegł Lee.
   Spoko, nie ruszę twojej własności. Mam swoją.
     Mhm. – Wrócił się do swojego pokoju po parasolkę i płaszcz przeciwdeszczowy. Nie zamierzał zmoknąć i potem przeziębić się.
W przedpokoju założył buty. Kiedy je zawiązywał, obok niego pojawił się Daesoon, pobrzękując kluczykami.
   A ty co? – Jaemin wyprostował się.


   Podwiozę cię. I tak nie mam nic lepszego do roboty. Tylko nie będziemy tam chyba siedzieć do późna.
Lee przewrócił oczami. Nie zamierzał jednak unosić się honorem i mówić, że sobie poradzi. Chętnie skorzysta z podwózki.
   Wizytę mam na dziewiątą – poinformował.
   Dopiero ósma, tak wcześnie chciałeś jechać? – Daesoon uniósł brwi.
   Tak mam połączenia autobusem. Nie musimy się jednak śpieszyć. Jeżeli mi pomożesz, to umyjemy jeszcze naczynia. – Wpatrzył się w chłopaka stojącego blisko niego.
Daesoon nigdy nie mył naczyń, ale mógł na to przystać.
     Nie odszczekujesz się? – Zdjął buty i płaszcz. Parasolkę oparł o ścianę. Udał się do kuchni z drepczącym mu po piętach Daesoonem.
   Dlaczego miałbym? Zawsze mnie posądzasz o wszystko co złe.
   Ja ciebie? – Podał mu ścierkę. – Będziesz wycierał. – Założył fartuszek mamy, by nie pobrudzić ubrania.
   Tak, ty mnie.
   No przepraszam, ale kto w szkole ciągle mnie popychał na szafki? Kto pierwszy zaczepiał mnie i zaczynał kłótnię? Jak mam cię o nic nie posądzać? – Nalał wody do zlewu i płynu do naczyń.
   Drobne incydenty. Co mam poradzić na to, że działasz na moje nerwy?
    Co za zdanie. – Zaczął myć talerze i te umyte podawał Dae. Śmiać mu się chciało, że  mył w swojej kuchni naczynia z chłopakiem, który ciągle się go o coś czepiał.
   Normalne. Gdzie to odkładać?
    W tej szafce nad głową masz talerze, a reszta idzie na dół. O, tutaj. – Wskazał palcem. – Jutro trzeba iść do szkoły. Jesteś na to gotów?
   Nie obchodzi mnie, co ludzie powiedzą. – Wzruszył ramionami. Wziął kolejny umyty talerz od Jaemina.
   Jakoś cię obchodziło, co o mnie gadali. Daesoon nic nie odpowiedział. Zmienił temat:
   To o której mamy wyjechać, żeby być na czas u tego lekarza? Jaemin zerknął na zegar wiszący nad lodówką.
    Za piętnaście minut będzie w sam raz. Najwyżej chwilę poczekamy. – Zaskakiwało go  to, że obaj rozmawiają w miarę normalnie. A sądził, że będą sobie skakać do oczu. – Jak skończymy, możemy jechać.


~*~


W szpitalu pojawili się kilka minut przed dziewiątą. Jaemin nie sądził, że chłopak wejdzie z nim do przychodni, a potem usiądzie przy nim w poczekalni. Nie oponował przeciw temu, bo podświadomie cieszył się z jego towarzystwa. Kiedy Daesoon nie patrzył, on spoglądał na niego i serce mu szybciej biło z podekscytowania. Nie był sam. Szczególnie kiedy w poczekalni czekały na wizyty ciężarne kobiety i kilku mężczyzn. Za każdym razem ktoś im towarzyszył. W większości byli to mężowie lub partnerzy.
   Trochę długo – burknął Dae.
   Siedzimy tu dopiero pięć minut. Zaraz pacjentka wyjdzie i będę mógł wejść.
   Mhm.
   Poczytaj sobie. – Jae wskazał na stos czasopism leżących na stoliku. Większość traktowała o ciąży, dzieciach, ale były też gazetki o kosmetykach i motoryzacyjne.
   Nie, dzięki.
   Jak chcesz.
    I nie gap się tak na mnie.
   Nie gapię się.
   Jasne. Gapisz się, bo ci się podobam, co?
   Żebyś czasami nie popadł w samozachwyt – odparł Lee i zaśmiał się.
Daesoon chciał odszczekać się, ale drzwi do gabinetu lekarza otworzyły się i z pomieszczenia wyszła kobieta w zaawansowanej ciąży. Kim spojrzał na nią i na Jaemina. Nie wyobrażał go sobie takiego. Nawet nie wierzył, że jest tutaj z nim. Wolał już to niż zostanie samemu w domu, gdzie za dużo mógłby myśleć. Nie chciał wracać wspomnieniami do wczorajszego wieczoru, kiedy to matka potraktowała go, jakby nic nie znaczył. Nie rozumiał, jak można tak traktować własne dziecko, które się niby kocha. Od razu spojrzał na brzuch Jaemina. Chłopak nosił w sobie jego dziecko, a on w sumie chciał postąpić jak jego mama. Wyrzec się dzieciaka i mieć święty spokój. O ileż to było łatwe do zrobienia. Nadal nie wiedział, czy chce, aby ten mały człowieczek, który rósł w ciele Jaemina, namieszał mu w życiu, ale nie chciał też, aby kogoś innego nazywał drugim tatą. Na pewno nie SuJonga. Na szczęście Jae nie chciał tego chłopaka. To też go uspokoiło.
   Dae…
   Hm? – Kim ocknął się. Jaemin stał obok i wgapiał się w niego.
   Doktor Kwon pyta się, czy chcesz wejść.
   Zamyśliłem się. Nie wiem, czy chcę wejść.


   Zapraszam. – Uśmiechnął się szeroko lekarz. – Nie gryzę.
   A chcesz, żebym wszedł? – zapytał Dae ciężarnego nastolatka.
   Czemu nie. To też twoje dziecko.
Chłopak wzruszył ramionami i poszedł za Jaeminem. Gabinet nie różnił się niczym od tych mu znanych. Jedynie doktor był inny niż ci, których udało mu się spotkać. Nie dość, że  młody, to ciągle się szczerzył. Rozmawiał bardzo przyjaźnie z Lee, nawet żartował z nim i byli na „ty”. Daesoon poczuł to, czego tak nie lubił czuć, bo to za dużo mu mówiło. Zazdrość.
      Dobrze, Jaeminie, połóż się na kozetce i odsłoń brzuch. Twój chłopak może sobie przysunąć krzesło.
   Nie jestem jego chłopakiem.
   To nie jest mój chłopak – odpowiedzieli w tej samej chwili i popatrzyli na siebie.
   Ale to wasze dziecko i zaraz je zobaczymy. – Wylał na brzuch Jaemina zimny żel.
Chłopak leżał podekscytowany. Patrzył to na głowicę, którą lekarz przyłożył do jego brzucha, to na monitor. Widział tylko zamazany obraz czegoś. Daesoon w końcu do niego podszedł.
    Pokaż, gdzie się ukryłeś – szeptał doktor Jijang Kwon. – Płód ma dopiero pięć tygodni i jest jeszcze malutki – poinformował – ale go znajdziemy.
   Kiedy będzie można rozpoznać płeć? – zapytał Lee.
    W czternastym tygodniu ciąży. O ile malec nam pozwoli i pokaże, co ma. Zdarza się, że w trzynastym już można rozpoznać płeć, ale rzadko tak bywa… O, jest. Mamy cię, słoneczko. Spójrzcie.
Oczy Jaemina wypełniły się łzami, kiedy patrzył coś, co powoli przyjmowało kształt dziecka i od pięciu tygodni rosło w nim. Odetchnął, by się nie rozpłakać. Nie chciał odwracać spojrzenia, ale musiał zobaczyć, jak reaguje Daesoon. Chłopak miał szeroko otwarte oczy i stał nieruchomo. Jedynie poruszała się jego grdyka, kiedy raz za razem  przełykał  ślinę. Jaemin nie potrafił osądzić, co nastolatek czuje, ale niewątpliwie wywarło to na nim  wrażenie. Powrócił spojrzeniem do monitora.
   Wszystko w porządku?
   Tak. Idealnie. Po ostatnich wydarzeniach nie ma śladu. Wasze dziecko czuje  się  świetnie. Chcecie zdjęcie?
      Dwa – odpowiedział Jae. Chciał jedno dla siebie, a drugie podejrzewał, że weźmie Daesoon, mimo że nie poprosi o nie. – Na pewno jest wszystko dobrze?


    Tak. Nie martw się. Tylko pamiętaj, by się odpowiednio odżywiać i nie denerwować się.
  Nacisnął przycisk i po chwili odezwała się drukarka. Podał Jaeminowi ręcznik papierowy, żeby się wytarł.
       Będę uważał. Nie chcę, żeby się powtórzyła sytuacja przed dwóch tygodni.
       Proszę się nim opiekować. – Doktor Kwon zwrócił się do wciąż milczącego Daesoona.
         Hm? – Nadal nie wyszedł z szoku, że przed chwilą widział swoje dziecko. Jego własne dziecko. Jego i Jaemina.
       Oboje potrzebują opieki – wytłumaczył lekarz. – Szczególnie ważna jest bliskość rodziców. Proszę mi wierzyć, że ono już czuje każdą zmianę w życiu Jaemina. Kiedy ciężarna matka czy ojciec są szczęśliwi, dziecko także to odczuwa. Wasze zdjęcia. – Rozdzielił je i każdemu dał po jednym. Zrobił to specjalnie, przypominając sobie własne doświadczenia sprzed lat. Dlatego tak się przywiązał do Jaemina Lee. Nie chciał, aby chłopak przeżywał to, przez co on musiał przejść. – Panie Kim, proszę się zatroszczyć o nich oboje. – Nie mówiłby tego temu chłopakowi, gdyby nie dostrzegł jego reakcji podczas badania. To dobry chłopak, pomyślał.
Daesoon stał jak głupiec, próbując sobie poukładać to, czego od niego ten lekarzyna  chce.
Miał się troszczyć o Jaemina, bo był w ciąży? Jakoś sobie tego nie wyobrażał.
       Nie myśl za dużo. – Lee trącił Dae łokciem. – Od myślenia głowa cię zaboli.
        Żeby… – urwał, bo Jaemin wdał się w dyskusję z lekarzem. Spojrzał na trzymane w ręku zdjęcie, podpisane, aby wiedzieć ile tygodni ma płód. Jeszcze tak niedawno chciał, aby  Jaemin poronił. Nie odwiedzał chłopaka w szpitalu, bo tego nie chciał, a Jae go przecież wyrzucił. Zamierzał udawać, że to dziecko nie istnieje albo nie jest jego. W jednej chwili zmienił zdanie i chociaż nie do końca jeszcze był zadowolony, że dzieciak zmieni jego życie, tak patrząc na to zdjęcie, jego wyobraźnia podążała do przodu i już sam nie był pewny, czego chce.
Jaemin skończył rozmowę z doktorem i odwrócił się. Uśmiechnął się, ujrzawszy, jak Daesoon wpatruje się w biało-czarne zdjęcie. Coś w nim na ten widok owinęło ciepłem jego serce. Może dobrze się stało, że mama sprowadziła chłopaka do ich domu. Przecież w innym przypadku nie byłoby go tutaj. Nie chciał pozwalać sobie popłynąć za głęboko w swoich pragnieniach, bo bał się, że może cierpieć. Trudno jednak było nie mieć nadziei. Pewnie  nigdy nie będą razem, ale czyż nie warto marzyć?
Daesoon oderwał spojrzenie od fotografii. Schował ją do tylnej kieszeni wąskich spodni.
Popatrzył na lekarza.
  Możemy chwilę porozmawiać na osobności?


  Tak, oczywiście.
Jaemin wiedząc, że jest właśnie wyganiany, ukłonił się lekarzowi i ze zmarszczonymi brwiami wyszedł z gabinetu.
  Co chce pan wiedzieć? – zapytał doktor Kwon.
  Jak bardzo zagrożona jest ciąża?
  Nie jest zagrożona, o ile Jaemin będzie miał spokój i faktycznie się ktoś o niego zatroszczy. Pięćdziesiąt procent męskich ciąż, mimo techniki, którą mamy, kończy się poronieniem przed dziesiątym tygodniem. Potem szanse wzrastają, ale ryzyko zawsze istnieje. On to wie. Boi się, ale chce myśleć pozytywnie, do czego go namawiam. Wie, co mu wolno, a czego nie. Może normalnie funkcjonować, byle się za bardzo nie denerwował, nie dźwigał, nie męczył i żeby nie powtórzyła się podobna sytuacja jak ostatnio. Następnym razem możemy nie uratować ciąży.
  Dziękuję za szczerość. – Ukłonił się i chciał wyjść, ale lekarz go zatrzymał.
  Proszę mi wybaczyć, że się wtrącam, a nie powinienem, ale polubiłem Jaemina, to fantastyczny chłopak i nalegam, aby pan…
  Jestem Daesoon.
  Abyś w miarę możliwości go chronił. Jeśli nie zależy ci na nim, to może na dziecku. To taka mała rada, aby potem nie żałować, że się czegoś nie zrobiło.
Daesoon wyszedł zamyślony. Popatrzył na czekającego niecierpliwie Jaemina. Chłopak znów głaskał się po brzuchu, a gdy spojrzał w jego stronę, uśmiechnął się tak, że serce Dae przyśpieszyło i zastanawiał się, w jaki sposób je sobie wyrwać. Wszystko byle tak mocno nie biło, kiedy Jaemin był w pobliżu.
  Wypytałeś już go o wszystko?
  Mhm. Poradził mi, abym zabrał cię na coś słodkiego.
  O. – Domyślał się, że to Kim sam z siebie chce go gdzieś zabrać.
  Masz głupią minę. – Skierował się do wyjścia.
   Ja? Mam ci powiedzieć, jak wyglądałeś, kiedy patrzyłeś na ten monitor? – Poszedł za nim.
  I tak mi powiesz.
  Oczywiście. A kiedyś się o tym dowie nasze dziecko.
Nasze, pomyślał Daesoon, i już nie wiedział, co ma z tym wszystkim zrobić.
 

13 komentarzy:

  1. Cudo cudów!!
    Fajnie że Daesoon powoli zmienia nastawienie do dziecka i do Lee.
    Życzę weny i dużo zdrowia dla taty.

    OdpowiedzUsuń
  2. jeden z moich ulubionych rozdziałów

    OdpowiedzUsuń
  3. Cud , miód i miłość. Nareszcie zabrałam się w sobie i skomentowałam twoją twórczość. Cieszę się, że Daeson jednak wykazuje jakieś uczucia względem Lee. Życzę weny i dużo zdrowia dla taty.
    Kurigara

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Aż się rozpływałam czytając go.. Dae zaczyna zależeć i trochę się tego boi. A nasz kochany Jae głupi nie jest i dostrzega te drobne zmiany jakie zachodzą w tym Młotku. Myślę, że teraz będzie lepiej o ile coś znów nie wystraszy Dae, który jak widać boi się odpowiedzialności. Bardzo nie mogę się doczekać następnego rozdziału i dużo,dużo zdrowia dla twojego taty,Lu. Weny
    ~Demi Lerman

    OdpowiedzUsuń
  5. LUANO uwielbiam czytac Twoje opowiadania. Mam pytnie czy jest mozliwosc gdziekolwiek przeczytac SPONTANICZNA DECYZJE.Bardzo ladnie PROSZE O ODPOWIEDZ:) MATEO

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mateo, na razie nic nie mogę powiedzieć jeżeli chodzi o Spontaniczną decyzję. Na pewno będzie można ją kiedyś przeczytać, ale już nie na blogu. Na razie takiej możliwości nie ma i nie wiem jak długo to potrwa. :)

      Usuń
  6. Hmmm zdecydowanie bomba!
    Kochana jaki piękny rozdział. I te ich rozmowy, wizyta u lekarza. Już zachowuja się jak małżeństwo. A kto wie co będzie dalej? Rety pokochałam te opowiadanie. Nie sądziłam nawet a jednak. Takie zaskoczenie. I lubisz trzymać w napięciu.
    Niech ten tydzień zleci jak najszybcije. Chcę więcej. Zdecydowanie więcej.
    tymczasem pozdrawiam i jestem ciekawa czy napiszesz coś jeszcze z serii fantasty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fantasy, pewnie jeszcze będzie. W sumie miałam pisać fantasy, miałam plany. Chociaż chciałam z tego zrobić ebooka lub książkę, ale na razie na pisanie tego nie mam pomysłu i ochoty. Żebym to ja w ogóle dalej pisała cokolwiek to będzie dobrze. :)

      Usuń
  7. super proszę dodawaj częściej wiem wiem codzienne dodawanie nie jest możliwe obojętnie jak bym tego chciała ...........
    galaxa2

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużym zaskoczeniem dla mnie jest postawa Daesoon'a, chociaż po części nie moge go zrozumieć. Tu mówi, że nie chce dziecka, potem sie przyznaje przed szkołą, że to jego, potem znowu jest chamem, a i tak kończy na USG i bierze zdjęcie swojego dziecka... Tak naprawdę to miałby spokój, gdyby kto inny chciał sie zaopiekować ich dzieckiem, ale to chyba jakieś uczucia do Jae... Ciekawe jak to sie dalej potoczy :)
    Czekam niecierpliwie na dalszy rozwój akcji i życzę duuużo weny, droga Luano i dużo siły w tym czasie dla Ciebie i Twojej rodziny.
    Pozdrawiam ciepło :*

    OdpowiedzUsuń
  9. WAŻNA INFORMACJA DLA CZYTELNIKÓW
    JUTRO ROZDZIAŁ,NIESTETY,NIE POJAWI SIĘ. Z PRZYCZYN OSOBISTYCH, KTÓRE POJAWIŁY SIĘ DOSŁOWNIE W OSTATNIEJ CHWILI, LU NIE MOŻE GO WSTAWIĆ I POPROSIŁA MNIE O PRZEKAZANIE INFORMACJI. PROSZĘ W JEJ IMIENIU O WYROZUMIAŁOŚĆ I CIERPLIWOŚĆ.
    Pozdrawiam serdecznie, Ayano

    OdpowiedzUsuń
  10. Dopiero zaczęłam czytać to opowiadanie, ale już jestem w nim zakochana. To na prawdę cudowna historia i uśmiech prawie wcale nie schodzi z mojej twarzy podczas czytania. Osobiście jestem wielką fanką mpregów dlatego tak polubiłam to opowiadanie (zresztą Twoje poprzednie też bardzo mi się podobały). Chyba jako czytelnikowi, wypada mi też podziękować za to, że wciąż z nami jesteś i piszesz takie świetne opowiadania, które poruszają serce.
    Weny droga Luano i oby wszystko w Twoim życiu osobistym się ułożyło.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    wspaniale jest widzieć, że Deasoon się zmienia choć trochę, może po prostu odsuwa id siebie to, że darzy Jeamina uczuciem...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)