24 września 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 9

Hej Kochani. 

U mnie bez zmian. Niby z tatą lepiej, ale jednego dnia jest ciut poprawy, drugiego cofnięcie się w tył. Ale walczymy. Może cud się zdarzy. Oby. Jest w tym wszystkim małe światełko nadziei. Chociaż nadal nic nie wiadomo. Kto wierzący to niech się nadal modli, a inni trzymajcie kciuki. :)

Dziękuję za komentarze, również te dotyczące mojego taty. :* Zapraszam na kolejny rozdział. 




Tydzień od chwili przywiezienia Jaemina do szpitala ciągnął się bardzo długo, ale w końcu nadszedł czas, kiedy chłopak mógł wrócić do domu. Przez kilka dni jeszcze miał zwolnienie ze szkoły i nakaz odpoczynku, ale jego dziecku nic nie zagrażało. Oczywiście jakieś ryzyko zawsze istniało, lecz dużo zależało od Lee i tego, czy będzie na siebie uważał. Chłopak przyrzekł sobie, że tym razem nie doprowadzi do zaryzykowania życia istoty, którą kochał całym sercem.
   Na pewno czujesz się na siłach, żeby iść do szkoły? – zapytała YuRin. Niepokoiła się. Najchętniej to by go zatrzymała w domu. Chociaż dzisiaj wracała do pracy i i tak by nie mogła zająć się synem.
  Tak. Doktor Kwon wczoraj powiedział, że wszystko jest w porządku, więc czas zacząć normalnie żyć.
  Rozmawiałeś wczoraj z JunHo. Mówił ci coś o sytuacji w szkole? – Siedzieli razem przy śniadaniu, mając chwilę dla siebie przed wyjściem.
Jaemin podrapał się po głowie.
  Wrze. Ale to normalne. Dwa tygodnie nie było mnie w szkole, spodziewam się dziecka, ludzie mają możliwość plotkowania. Podobno dyrektor Kim oficjalnie ogłosił, że nie zamierza żadnego ciężarnego ucznia wyrzucać ze szkoły. Wystąpił też o zmianę regulaminu. Każdy uczeń bez względu na swój stan ma prawo do nauki i nikt nie może mi tego odebrać. Jestem o to spokojny. – Kiedy przyjaciel przekazał mu tę wiadomość, to cieszył się jak dziecko.
  To dobrze, bardzo dobrze. A co z Daesoonem?
  Co ma być? Nie widziałem go dwa tygodnie i dobrze. Będę go traktować jak zawsze. Nie ode mnie zależy, co on zrobi. – Nie mówił tego mamie, ale JunHo zaobserwował, że Kim ostro pokłócił się ze swoimi przyjaciółmi. Mało się odzywał, wagarował, za co dostał karę. Ostatnio odbył się finałowy mecz i jedynie na nim dawał z siebie wszystko. Niestety ich szkoła przegrała i została wicemistrzem, ale i tak otrzymała pieniądze na modernizację boiska oraz szatni. Trener był podobno zadowolony, pomimo że nie może pochwalić się pucharem.
  Nadal uważam, że jego zachowanie względem ciebie i waszego dziecka…
  To jest moje dziecko, mamo – warknął. – On go nie chce. Nie ma o czym rozmawiać, bo znasz moje stanowisko, jego i nic nie zmienisz. Nawet nie próbuj rozmawiać o tym z jego


rodzicami – zastrzegł, bo pamiętał sytuację z drugiego dnia w szpitalu, kiedy rodzicielka wpadła na jej zdaniem dobry pomysł konwersacji z państwem Kim. Na szczęście wyperswadował jej to.
  Obiecałam, że nic nie powiem, ale nie będę tego pochwalać.
  Nie musisz. – Wstał zdenerwowany, bo miał dość rozmowy z nią. Jeszcze nakrzyczałby na matkę, a tego bardzo nie chciał. – Zbieram się do szkoły.
  Uważaj tam na siebie.
  Tak, pamiętam twoje rady. – Nigdy jeszcze tak bardzo nie chciał znaleźć się w szkole tak jak w tej chwili. Odetchnie od domu, bo już męczył się siedzeniem w nim i ciągłymi radami rodzicielki. Chciała dobrze, ale wolał, aby w pewne sprawy się nie wtrącała.
Wyszedł na autobus kilka minut później i nie czekał na niego długo. Pojazd podjechał punktualnie, więc wsiadł do niego. Od razu wypatrzył przyjaciela, który przesunął się na siedzeniu. Jaemin odczuł ulgę, że nie wejdzie w mury szkolne sam. A bardzo mu się przydało towarzystwo, bo gdy po dziecięciu minutach wszedł z JunHo do budynku, od razu oczy wszystkich skierowały się na niego. Mimowolnie spiął się. Nie lubił być na widoku, a szczególnie kiedy stał się obiektem szeptów.
   Spokojnie. Pogadają i przestaną. – JunHo starał się wesprzeć Jaemina tak, jak tylko mógł. – Przyzwyczają się, kiedy tu będziesz.
Lee nie odpowiedział, kierując się do swojej szafki. Dyskretnie rozglądał się za Daesoonem, bo czy chciał, czy nie chciał i tak go spotka, więc wolał, aby to się stało wcześniej. Nie wypatrzył go od razu, ale dopiero po dobrej chwili chłopak mu się pokazał.  Ich oczy się spotkały i Jaemin przez chwilę miał wrażenie, że Kim chce uciec. Nie zrobił  tego, a nawet zbliżył się do nich.
  Musimy pogadać – powiedział.
  Sądziłem, że będziesz wolał się trzymać ode mnie z daleka, aby nie padły pewne podejrzenia.
  O tym chcę pogadać.
   Zmieniłeś zdanie? – Lee odwrócił się do szafki, udając, że zajmują go własne sprawy, gdy coraz więcej osób na nich spoglądało.
  Masz zaprzeczyć.
  Co? – Tym razem się na niego obejrzał.
  Moi kumple wiedzą, że ty i ja – szepnął – no wiesz co. Domyślili się. Chłopaki z  drużyny mają podejrzenia…
  Nie będę  niczemu zaprzeczał. To nie ja mam z tym problem, tylko ty.


Daesoon zacisnął pięści. Miał ogromną ochotę popchnąć Lee, a najlepiej go walnąć, ale dziwnym trafem wciąż pamiętał o jego brzemiennym stanie. Zerknął na jego brzuch ukryty pod koszulką, ale nie było nic widać.
  Masz zaprzeczyć.
   Po tym jak się zachowujesz, wszyscy się domyślą – powiedział Jaemin, mając ogromną ochotę się śmiać. Daesoon był naprawdę głupi. Jeżeli chciał coś ukryć, to nie powinien się tak zachowywać. Chociaż od zawsze się kłócili i ludzie już byli do tego przyzwyczajeni. Podejrzane dla nich byłoby to, gdyby nagle obaj przestali się komunikować. – Nie zamierzam niczemu zaprzeczać. To ty masz problem, nie ja. Ale jeżeli zrobisz ze mnie dziwkę – syknął po cichu – to otwarcie przyznam, kto mi zrobił…
  Możesz powiedzieć, że to ktoś ze wsi, tam od twojej babci…
  Nie. Ojciec jest nieznany. Możesz odejść, bo chcę iść na lekcje. A z Hooyunem i WooJongiem sam załatw sprawę. Naprawdę nie wiem, czego ty się tak boisz. – Przeszedł obok chłopaka tak, jak zawsze miał w zwyczaju, trącając go niby niechcący łokciem. Spuścił głowę, ukrywając uśmiech.
Daesoon warknął pod nosem i też postanowił udać się na lekcje. Wolał nie mówić chłopakowi, czego się boi.
~*~


Nie było miło. Jaemin wyobrażał sobie, że jego ciąża spłynie po ludziach i zajmą się innymi tematami. Niestety przez cały dzień w szkole zaobserwował to, jak na niego patrzyli, obgadywali go i śmiali się. Nie rozumiał tego. Przecież połowa ludzi z tej szkoły sypiała z  kim popadnie i to jego oceniano?! Wkurzało go to i martwiło. A on chciał jedynie uczyć się w spokoju. Tymczasem po szkole krążyły takie plotki, że miał ochotę sobie włosy z głowy wyrywać. Nazywali go puszczalskim, bo na pewno spał z wieloma i przez to nie wie, kto jest ojcem dziecka. Nie wszyscy tacy byli, ale był wrażliwym chłopakiem i odczuwał ciosy tych nielicznych grup. Śmiali się z tego, że tak mu się spodobało chodzenie z lalką, że zrobił sobie dziecko z pierwszym lepszym. Jakże miał ochotę im wykrzyczeć prawdę, ale zaciskał zęby i milczał. Ale kusiło go, by im zetrzeć z ust te uśmieszki. Nawet JunHo patrzył na niego dziwnie. Jakby wołał do niego, że nie powinien chronić Daesoona. To nie było tak, że go chronił. Chłopak nie chciał mieć z nim i dzieckiem nic wspólnego, więc nie zamierzał go do niczego zmuszać.
   Dam sobie radę – warknął do przyjaciela i jego dziewczyny na jednej z przerw, kiedy jedli posiłek.


  Nie rozumiem tego – zabrała głos EunRa – dlaczego ktoś jest oceniany po tym, że raz z kimś poszedł do łóżka, a nie oceniają tych, którzy sypiają z każdym?
  A może ktoś to nakręca – rzucił Cheong. Jaemin zmarszczył brwi.
  Co masz na myśli?
     No, tylko to, że może to sprawka Daesoona. Wiesz, chce odciągnąć od siebie podejrzenia, bo chłopaki z drużyny coś tam przebąkują o tym, że to on może być ojcem i…  no wiesz.
Lee spojrzał w stronę stolika, przy którym siedział Kim i jego koledzy. WooJong Gim jak zwykle cały czas mówił i śmiał się z własnych żartów, Hooyun Park siedział cicho, bawiąc się telefonem, a Daesoon wpatrywał się w okno. Jego jedzenie stało nieruszone. Nawet pałeczek nie odpakował. Jaeminowi nie chciało się wierzyć, że Kim zrobiłby mu coś takiego. Ale czemu nie. Martwi się o swoją reputację, więc kilka bajeczek puszczonych to tu, to tam i sprawa załatwiona. Tylko jak bardzo musiał nim gardzić i tą istotą, którą spłodzili, by coś takiego zrobić. Zabolało go w piersi, więc pomasował się po niej.
  Co jest? – JunHo zauważył ten gest i zbolałą minę przyjaciela.
  Nic. W porządku. – Odechciało mu się jeść, ale musiał coś przekąsić.
    Ej, nie słuchaj tego, co ja mówię. Tak tylko powiedziałem, że to może Daesoon wymyślił. To może być każdy lub po prostu ludzie są głupi.
Jaemin zamrugał szybko powiekami, by odgonić łzy. Przeklinał mieszankę emocji, która w nieodpowiednich chwilach go nawiedzała. Chociaż nie był pewny, czy to było przez ciążę. Myśl, że Daesoon mógłby go tak potraktować, bardzo bolała. Powinien z nim porozmawiać. Zapytać.
   Hej. – Do ich stolika, przy którym siedzieli we trójkę, dołączył się SuJong Choi. – Co macie takie smętne miny? Chyba nie martwicie się tym obgadywaniem. – Wbił wzrok w Jaemina. Przechylił głowę niczym kot. – Nasłuchałem się plotek i zaznaczam, że nie wierzę w nie, ale zdradzisz, kto jest ojcem?
  To jest moja sprawa. Nie powinieneś się tym interesować.
   Jesteśmy kumplami, co nie? – Nachylił się nieznacznie w stronę Jaemina. Nie zwracał uwagi, że coraz więcej par oczu zwraca na nich swoją uwagę.
   Kumplami, nie przyjaciółmi – odpowiedział Jaemin. Kątem oka zobaczył, że Daesoon wpatruje się w nich, a usta ma zaciśnięte w wąską kreskę.
   Ale sam je wychowasz? Drugi z ojców się wyrzekł dzieciaka? – Nachylił się jeszcze bardziej do ciężarnego, który nagle poczuł, że ma ochotę się odsunąć.


   Co cię to obchodzi? – Zdaniem Lee chłopak dziwnie się zachowywał, nie był tą samą osobą, z którą wyśmienicie bawił się na imprezie u Kima i nie podobało mu się to. Cofnął się nieznacznie.
   Bo może mógłbym ci pomóc. Podobasz mi się, wiesz o tym. – Położył dłoń na dłoni Jaemina. W stołówce rozległo się szuranie krzesła, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. – Mógłbym powiedzieć, że to moje dziecko i daliby ci spokój. Chciałem się z tobą umówić jeszcze przed tym wszystkim. Ale uciekałeś. Może teraz… Nie przeszkadza mi, że to nie mój dzieciak.
Jaemina przez chwilę zatkało. Nie zwracał uwagi, co dzieje się wokół, tylko wpatrywał się głupio w SuJonga.
  Wiesz, miałbyś spokój od plotek. Chcę ci pomóc.
  Chyba ci odbiło. – Chciał zabrać dłoń, ale chłopak ją ciągle przytrzymywał.
   Nie, mówię poważnie, Jae. Ty będziesz miał ojca dla dziecka, a ja ciebie. – Wyciągnął rękę, chcąc dotknąć jego policzka, ale powstrzymał go głos przesiąknięty lodem:
  Tylko spróbuj to zrobić, to stracisz rękę.
Jaemin drgnął i odwrócił spojrzenie z SuJonga na stojącego przy stoliku chłopaka.  Daesoon stał w rozkroku z założonymi na piersi rękoma. Ciało miał napięte, a twarz pokrywała mu maska wściekłości. Lee dopiero zauważył, że ludzie się na nich gapią, a przyjaciel i EunRa siedzą jak zmumifikowani.
SuJong wyprostował się.
   A ty nie wtrącaj się, Kim. To nie twoja sprawa. Rozmawiam z ojcem mojego dziecka, więc odczep się.
Daesoon omal nie połamał sobie zębów, tak mocno zacisnął szczękę. Zabije tego głupka. Nigdy go nie lubił. Działał mu na nerwy, szczególnie kiedy za bardzo zbliżał się do Jaemina.
   O czym ty mówisz? – warknął Lee. Podniósł się, bo nie zamierzał dać się ponownie dotykać dryblasowi.
   Kochanie, nie ma co tego ukrywać. – Choi również wstał i obszedł stolik. – I tak się dowiedzą, że nosisz moje dziecko – powiedział to tak głośno, aby każdy go słyszał.  Wyciągnął rękę, aby dotknąć brzucha Jaemina, ale Daesoon złapał go za nadgarstek i przytrzymał.
   Nie dotykaj tego, co nie jest twoje. – Powyrywa mu te łapy i nogi z dupy. Kim stanął pomiędzy Jaeminem a drugim chłopakiem. Nie myślał nad tym, co robi. Coś w nim nakazało mu działać.
  A co mi zrobisz? I co cię to obchodzi? To moje dziecko.


Dae zmrużył niebezpiecznie oczy, a potem się zaśmiał. Zacisnął wolną dłoń w pięść i uderzył w szczękę SuJonga. Cios był mocny, bo chłopak wpadł na stół, przesuwając go. Ręka bolała Daesoona, ale uważał, że było warto.
   Nikt, ale to nikt nie będzie mówił, że dziecko, które nosi Jaemin jest twoje! Ono jest Jaemina i moje. – Przesunął spojrzeniem po wszystkich. – Jeżeli komuś się to nie podoba, to jego sprawa. Jak jeszcze z ust kogokolwiek usłyszę, że ktokolwiek nazywa Lee dziwką, to wybiję mu zęby. – Usłyszał śmiech SuJonga. – A tobie co tak wesoło?
   Wiedziałem. – SuJong, rozcierając sobie szczękę, stanął prosto. – Wiedziałem. – Posłał wściekłe spojrzenie Jaeminowi. – Ze mną nie chciałeś się umówić, a przed nim rozłożyłeś tego samego dnia nogi.
Jaemin był tak skołowany tym, co zrobił Daesoon, że dopiero po chwili zarejestrował słowa kolegi.
    Kiedy to się chciałeś ze mną umówić? – Wezbrała w nim złość na SuJonga, na Daesoona. Nie był do diaska zabawką, by się o niego bić!
   Na imprezie. Ale ty spoglądałeś tylko na niego. Mogłem się domyślić, że on ma na ciebie oko. Za każdym razem, jak do ciebie zagadałem, to wstępował w niego diabeł.  Jesteście siebie warci. Gratuluję zrobienia sobie bachorka – syknął i kopnął krzesło, które zagradzało mu przejście.
Dopiero kiedy chłopak wyszedł, zrobiło się cicho i napięcie jeszcze bardziej wzrosło. W  tej chwili Jaemin był świadom każdej pary oczu wpatrzonych w nich. Serce mu przyśpieszyło na myśl, co się właśnie stało. Daesoon, który tak zapierał się przed powiedzeniem prawdy, kierowany zapewne nerwami, przyznał się przed ludźmi, że to on jest ojcem. Pytanie co będzie dalej. Popatrzył na Kima, który był bardzo blady. Chyba zdał sobie sprawę z tego, co zrobił, pomyślał Jae.
    Dae… – Ich oczy się spotkały i Lee mógłby przysiąc, że w tej panującej wokół, niezwykłej ciszy, słyszy bicie serca chłopaka. – Dlaczego to zrobiłeś?
   Bo nie mogłem znieść, kiedy cię dotykał – szepnął a potem odwrócił się i już miał odejść, kiedy zobaczył swojego tatę.
Jaemin również spojrzał w tamtą stronę i wstrzymał oddech. Lubił pana Kima. Facet był w porządku, ale Dae ewidentnie się spiął, dostrzegłszy ojca. Nikt wcześniej nie zauważył, że dyrektor szkoły pojawił się na stołówce, dzięki temu będąc świadkiem przedstawienia.
  Daesoon, do mojego gabinetu. Natychmiast.
Chłopak ukłonił się ojcu i nie zwracając na nikogo uwagi, ruszył w stronę wyjścia. Dyrektor  poszedł  za  nim,  a  w  centrum  uwagi  został  Jaemin.  Miał  ochotę,  aby  ktoś  go


uszczypnął, bo nie wierzył, że nie śni. To co się stało, było tak głupie, dziwne, że mógłby wziąć to za jakiś pokręcony sen. Przyszedł rano do szkoły po dwóch tygodniach nieobecności, chcąc uczyć się w spokoju. Zaśmiał się w duchu. Czego on chciał? Przecież już nie będzie tak samo. Nigdy. Mając gdzieś to, że jest teraz na świeczniku, położył ręce na brzuchu i stwierdził, że już nie chce, aby było jak dawniej. Poza tym Daesoon przyznał się do ojcostwa. Nie miał pojęcia, co to oznacza, ale uśmiechnął się i opuścił stołówkę z drepczącym mu po piętach przyjacielem.
  I co teraz będzie? – zapytał JunHo.
  Wrócę do domu.
  Ale mówię o tobie i Dae. – Jaemin szedł tak szybko długim korytarzem, że trochę niższy od niego chłopak chwilami podbiegał, aby nie zostać w tyle.
   A co ma być? Na pewno nie będziemy parą. Przyznał się, to dobrze. Do końca nie rozumiem jego zachowania, ale cieszę się, że to zrobił. Mam tylko nadzieję, że nie będzie  miał problemów. SuJong mnie zawiódł, bo sądziłem, że to dobry kolega. Trudno. Takie życie. Nie wiem, co będzie, ale jedno jest pewne. Mam osiemnaście lat i jestem w ciąży. I chcę tego dziecka. Dlatego wracam do domu, by odpocząć. – I tak przed nim była jeszcze jedna godzina lekcyjna. Wychowanie fizyczne, z którego i tak miał zwolnienie. A dodatkowe zajęcia dzisiaj go nie interesowały. Za dużo wrażeń w tym dniu go spotkało, a troszcząc się o maleństwo, musiał znaleźć chwilę na oddech.
   W sumie też mogę sobie powagarować. – Nie chciał zostawiać go samego. – Wolę posiedzieć z tobą. O ile mogę.
  Jesteś przecież moim przyjacielem. – Uśmiechnął się do JunHo. W ogóle jakoś tak miał ochotę, by się cały czas uśmiechać.

~*~


  Nie mów mamie – prosił Daesoon.
  Dlaczego mi tego nie powiedziałeś? Synu, przecież wiesz, że możesz mi zaufać. – Kangsoon czuł rozczarowanie wobec syna.
  Przepraszam. To nie miało wyjść na jaw.
  Kochasz Jaemina?
  Nie. To była tylko chwila zapomnienia.
  Będziesz miał przez tę chwilę dziecko. Nie możesz się od niego odwrócić. Od tego chłopaka także. Jak mogłeś w ogóle o tym pomyśleć? Nie musisz być z Jaeminem, ale nie


możesz udawać, że nic się nie stało. Nie tego cię uczyłem. – Usiadł za biurkiem,  wypuszczając ciężko powietrze. Popatrzył na stojącego pośrodku gabinetu syna. Chłopak wyglądał na skruszonego i przestraszonego. Wgapiał się w wykładzinę. – Muszę powiedzieć twojej mamie.
  Nie. – Uniósł głowę. – Tato, proszę.
  Ona i tak się dowie.
  Ona mnie zabije. Znasz ją.
  Zrozumie.
  Tato. – Miał ochotę się rozpłakać. Tak bardzo bał się matki, że chciał wszystko ukryć.
  Przykro mi, synu. Porozmawiamy z nią w domu.
  Dobrze. – Pokiwał głową skruszony i przerażony. Nie miał wyjścia.


~*~


Wieczór zbliżył się nieubłaganie. JunHo poszedł niedawno, a Jaemin przygotował sobie  coś do jedzenia. Jego mama niedługo miała wrócić z pracy, więc i dla niej coś zrobił. Przez ostatnie godziny próbował poukładać sobie wszystko w głowie. Przyjaciel starał się mu w  tym pomóc, ale jeszcze bardziej namieszał. Podejrzewał, że w jego życiu nic już nie będzie takie proste, a karuzela wydarzeń, niczym fala emocji, będzie wpływać na każdą chwilę w przyszłości. Nie chciał wiedzieć, co się jeszcze wydarzy. Może powinien wyjechać do babci na jakiś czas. Tam uczyłby się, urodził dziecko i dopiero mógłby wrócić. Nie chciał jednak tego zrobić, dopóki nie porozmawia z Daesoonem.
Dzwonił do niego kilka razy, ale chłopak nie odezwał się. Na pewno już był w domu, bo jego samochód stał przed budynkiem. Może rozmawiał z rodzicami. Spróbuje później się z nim skontaktować.
Tymczasem z kuchni przeniósł się do dużego pokoju i włączył telewizor. Akurat zaczynała się drama, którą lubił. W czasie kiedy siedział w domu, nadrobił zaległe odcinki i w końcu był na bieżąco. Na ekranie pokazał się właśnie Lee Min–Ho. Pamiętał, że kochał się w tym aktorze. Do dzisiaj została mu sympatia do niego. Dlatego lubił oglądać z nim dramy.
Usiadł na kanapie, okrył nogi kocem i zaczął oglądać serial i był akurat w  połowie odcinka, kiedy usłyszał, że frontowe drzwi otwierają się.
   To ja, synku. Mamy gościa.


Jaemin zaintrygowany kto mógł o tej porze ich odwiedzić, odrzucił koc na oparcie kanapy  i podniósł się. Wyszedł do przedpokoju i powstrzymał szczękę przed opadnięciem, ujrzawszy, kto stoi koło jego wesołej mamy.
   Dae pomieszka u nas przez kilka dni – powiedziała kobieta.
   Hm? – Chyba się przesłyszał.
   Znalazłam go siedzącego w samochodzie. Wyciągnęłam od niego, że jego mama wyrzuciła go z domu. Dae nie ma się gdzie podziać i chociaż nie chciał, to przyciągnęłam go do nas siłą. Przygotuję mu pokój gościnny.
Jaemin skupił teraz uważne spojrzenie na ojcu swojego dziecka, napotykając głębię czarnych oczu. No to się porobiło, pomyślał.

 

16 komentarzy:

  1. ŁAŁ
    Co wyniknie z tego rychłego zamieszkania razem???
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    Życzę weny i dużo zdrowia dla twojego taty 😚😚😚

    OdpowiedzUsuń
  2. Super!!! Nic dodać nicc ująć.Czekam na ciąg dalszy,powodzenia!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tyle wrażeń na dziś. Nie spodziewałam się takiego zwrotu akcji. Ale cieszę się, że przez swoją zazdrość Dae przyznał się, że jest ojcem. Współczuję mu tylko takiej matki, co za perfidna baba. Ojciec był wyrozumiały, ogólnie spoko gościu. Idealnie się złożyło, że Dae zamieszka z Jaeminem. Może akurat coś ruszy. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny i dużo zdrowia dla taty, mam nadzieję, że będzie dobrze.
    ~Demi Lerman

    OdpowiedzUsuń
  4. Takiego zakończenia się nie spodziewałam. Myślałam, że ojciec Dae jakoś udziubdzia żonkę i będzie normalnie, ale nie! Ty to zawsze coś wymyślisz. :) Niepokoi mnie ten ziomek co chciał wyrwać ciężarnego (pfff 9 rozdział a ja dalej imion nie ogarniam, moja porażka(-_-) ).
    Tak przy okazji spałam dzisiaj tylko 30 minut. Przez calutką noc czytałam "Zburzony mur". Ciężko mi szło, ponieważ trudno mi było zrozumieć i nawet przeczytać te homofobiczne sceny, które były wszędzie. Serce mi krwawiło przy każdym rozdziale, już nie mówiąc o zakończeniu. Czułam się okropnie zmęczona psychicznie po tej lekturze, lecz cieszę cię, że dane mi było przeczytać takie niespotykanie niesamowite dzieło z przepięknie opisanymi emocjami udzielającymi się czytelnikowi.
    Jak to jest, że tak dobrze oddajesz słowami to co czują postacie? Jesteś moim mentorem o Wielka Luano.

    OdpowiedzUsuń
  5. Osz to mortadela...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale i tak wewnętrznie cierpię, bo chciałem, żeby Jae był z Sujongiem czy jak on tam, a Dae by się poszedł nie powiem co, a tu taki ból. Luano, narobiłaś bigosu z tej mortadeli.

    OdpowiedzUsuń
  7. ŁAAA :)
    Sytuacja w stołówce byłą mega. Emocje wzięły górę,ale i tak bardzo mi się ona podobała :) Końcówka wbiła mnie w podłogę xD Tego to się nie spodziewałam :P No mamie Dae to było wiadome,że to się nie spodoba( co zrobiła to co innego, też zaskakujące,ale jak dla mnie trochę takie spodziewane patrząc na jej charakter) ,ale i tak mama Lee wygrała to xD Przygarnęła go tak po prostu haha :)
    Teraz to nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ciekawość zżera hehe :P Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. A właśnie a propos końcówki rozdziału. Moje pierwsze wrażenie na to,co było to "Co?" a potem "wow" XD

    OdpowiedzUsuń
  9. Ło Jezu! Co tu się działo XD. Tyle zwrotów akcji. Nie spodziewała. Się że tajemnica kto jest drugi ojciec ujży tak szybko światło dzienne. A N końcu bardziej się spodziewałam że mama Kima wybije do domu Lee i będzie chciała co pobić ze złości że specjalnie zaciążyl by zrójnował źycie jej syna, a tu zupełnie co innego. Mam wrażenie że Kim już nigdy się od nich nie wyprowadzi XP
    życzę weny i zdrowia dla Twojego taty :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwne, jakby coś cofało się do przodu... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba nie czepiasz się masła maślanego, którego używa każdy.

      Usuń
  11. No nie!
    Tego się mogłam spodziewać po matce Dae.
    Ale gdzie w takim razie ojciec? Czy on w ogóle może cokolwiek zrobić? W końcu mężczyzna powinien być głową rodziny.Hah ja wiem głupie marzenie, ale jednak zawsze. Takie ciche i małe.
    I ta cała sytuacja.
    Dae zachował się jak mężczyzna. Ja wiem kierowała nim zwykła, prymitywna zazdrość ale zawsze jakiś początek.
    Jak zwykle buzujesz na naszych emocjach.
    I podoba mi się ten koreański świat coraz bardziej. Miałaś genialny pomysł by go wprowadzić.

    P.s. wciąz trzymam kciuki za tatę. Nie jestem za specjalnie religijna ale trzymam kciuki.
    pozdrawiam mocno.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nienawidzę kiedy muszę pisać że twoj rozdział jest perfekcyjny :P Zresztę nie pamiętam aby w tej historii był jakiś słaby. Pozdrawiam

    Modlę się codziennie za ciebie, twojego tatę i całą rodzinę

    OdpowiedzUsuń
  13. Rzadko się modlę, ale postanowiłam się modlić za twojego tatę. Oraz wierzę w cud. Pamiętaj Luano, nie jesteś sama :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo ciekawy rozwój wypadków, rozdział bardzo mi się podoba. Wszystkie twoje opowiadania bardzo lubię.

    OdpowiedzUsuń
  15. Hej,
    wspaniale, no to się porobiało co wyjdzie z tego wspólnego pomieszkiwania? a Dae tak nie lubi innych kręcących się obok Jeamina...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)