10 września 2017

Szczęście od losu tom 1 - Rozdział 7

Kochani, pewnie chcecie wiedzieć co u mojego taty. Źle. Wiemy już, że mojego taty nie da się uratować. Teraz to już czekanie na koniec, a to czekanie może potrwać dzień, miesiąc. I nie, to nie nowotwór. Zdarzają się inne poważne choroby. Jest mi źle i wiele bym oddała, aby to zmienić. Ale nic się nie poradzi. Gdzieś we mnie jest nadzieja na cud, ale cudu nie będzie. :(

Druga informacja to jest taka, że koleżanka postara się sprawdzić resztę rozdziałów do kolejnego tomu "Obrazów miłości" i ja postaram się go wystawić do sprzedaży. Nie ukrywam, że to dla mnie bardzo ważne z powodów finansowych w tej sytuacji, która ma i będzie mieć miejsce jeżeli chodzi o mojego tatę. I już teraz dziękuję za każdy zakup. Nie wiem jeszcze ile tom będzie kosztować. Nie wiem ile będzie mieć stron po złożeniu pliku.

A teraz dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania. Ponownie przepraszam za format rozdziału. Nic nie mogę z tym zrobić. :/




Najchętniej to Jaemin Lee odłożyłby powrót do szkoły jeszcze na kilka dni, ale przecież  nie był chory, a dzięki lekom czuł się dobrze. Co prawda rano znów wymiotował, głównie przez to, że poczuł zapach mięsa. Do teraz jak o tym pomyślał, to nim wstrząsały dreszcze. Mama żartowała, że jego dziecko będzie wegetarianinem.
W szkole pojawił się wcześnie jak na siebie, bo w końcu jeden jedyny raz autobus się nie spóźnił. Dlatego nie śpieszył się na pierwszą lekcję jak zawsze i spokojnie szedł korytarzem, wypatrując przyjaciela. Zobaczył go stojącego z EunRa i westchnął ciężko. Miał nadzieję, że JunHo nie zdradził jej tajemnicy, którą go związał. Jeszcze przez jakiś czas nie chciał robić sensacji w szkole. Najpierw sam musiał się oswoić z odmiennym stanem. Dzięki mamie,  która go wspierała, łatwiej mu było, jak powiedział przyjacielowi, cieszył się z tego dziecka, ale wciąż strach był  w nim.
   O, Jaemin, chodź do nas.
Lee jęknął w duchu, bo nie miał ochoty na pogawędki. Nie z EunRa, pomimo że lubił tę dziewczynę. Wolałby sam na sam pogadać z JunHo. Upewnić się, że ten nikomu nie piśnie słówka.
   Hej. – Podszedł do nich.
   Jak się czujesz? – zapytała nastolatka.
   To znaczy? – Serce mu mocniej zabiło na myśl, że ona wie.
   Pyta o twoje samopoczucie, bo przecież widziała, co się ostatnio działo – wyjaśnił Cheong. – Powiedziałem jej, że miałeś zatrucie, ale powoli ci przechodzi.
   Aha. No tak. Lepiej ze mną. Mam leki, więc… Dobrze jest. – Nie wiedział, co powiedzieć.
      Super. – Ucieszyła się dziewczyna. Spojrzała w bok i pomachała do kogoś. – Idę porozmawiać z YeonMi. – Spojrzała na JunHo. – To do wieczora.
   Tak. – Zakłopotany odchrząknął.
Jaemin poczekał, aż dziewczyna oddali się i powiedział:
   Przez chwilę podejrzewałem, że coś jej zdradziłeś.
    Coś ty. Obiecałem. Chodź na bok. – Wskazał wolny od uczniów kąt korytarza. Gdy tam podeszli, rzekł: – Wczoraj nam przerwano, gdy zapytałem o Daesoona i czy mu powiesz, wiesz o czym.


     Wiem też jakie masz na ten temat zdanie. Dopóki nic nie będzie widać, nic mu nie powiem – szepnął. – I tak mnie nie znosi, a jak się dowie, będzie jeszcze gorzej. To dupek. Wyjaśniłem ci już to i mamie. Ona też mi powtarza, że źle robię.
    I ma rację. Ja chciałbym wiedzieć, że ktoś zasze…
     Cicho – przerwał Jaemin przyjacielowi. Nie był pewny, czy ktoś ich nie słyszy. – To moja decyzja. Dzisiaj przed treningiem powiem mu, że nie mogę grać. Na razie niby z powodu choroby, a potem coś wymyślę.
    Wymyśl coś, bo za trzy dni jest mecz i zarówno Kim jak i trener nie pozwolą ci siedzieć na ławce.
    Wiem. Może załatwię jakieś zwolnienie od tego lekarza. Jutro mam wizytę. Mama chce ze mną iść i się wszystkiego dowiedzieć.
    I dobrze.
   Tak, tylko jak ciągle będzie brać wolne, to ją zwolnią.
    Sam mówiłeś, że chcesz, aby coś własnego założyła. Może to byłby impuls do tego. Ale dobra, chodź, bo zaraz lekcja. A wieczorem idę na randkę – powiedział z dumą.
    Domyśliłem się. – Lee dał kuksańca w bok przyjacielowi. Cieszył się, że chłopak z kimś się spotyka. On teraz, będąc w ciąży, nikogo nie znajdzie. Nawet nie chce, bo nie zrzuci jakiemuś chłopakowi na głowę obcego dziecka.

~*~


Lekcji dzisiaj było bardzo dużo. Każdego dnia musieli się uczyć przez wiele godzin, ale dzisiejszy dzień był wyjątkowo zajęty. Dopiero popołudniem odbywał się trening. Jaeminowi, który marzył o powrocie do domu i odpoczynku, ulgę przynosiło to, że sobie posiedzi na ławeczce i popatrzy, jak inni trenują. Dzisiaj jakoś uda mu się nie uczestniczyć w zajęciach, zrzuci winę na to, co się z nim działo. Miał wielu świadków przedwczorajszej słabości.
W szatni podszedł do Daesoona, którego udało mu się unikać przez cały dzień. Owszem, lekcje mieli razem, ale już siedzieli w osobnych ławkach, z dala od siebie, i mogli udawać, że się nie znają.
   A było tak dobrze, kiedy trzymałeś się ode mnie z daleka – warknął Kim.
    Nie ma tak dobrze. Ku twojemu pechowi musimy pogadać. Do trenera też mam sprawę, ale go nie widzę.
   Jest na boisku. Co jest? Przebrałbyś się.
   Nie trenuję dzisiaj. Jutro też nie.


Daesoon spojrzał na Lee, jakby ten nagle zamienił się w potwora rodem z koszmarów.
   Że co? Kolejny mecz się zbliża. Chyba zgłupiałeś.
    Mam zakaz od lekarza. Chory jestem. – Zauważył, że jedno kłamstwo pociąga za sobą kolejne.
      Chory? Wyglądasz na zdrowego. – Obrysował wzrokiem całą sylwetkę Jaemina. – Zresztą rób, co chcesz. Ale w meczu masz zagrać. – Nie przyznałby tego głośno, ale Lee był jednym z lepszych obrońców i nie chciał go stracić. Chodziło o mecz rzecz jasna. O nic innego.
   Pogadam z trenerem.
   Powie to samo co ja.
   A ja powiem, że moje zdrowie jest ważniejsze. – I naszego dziecka, pacanie, pomyślał, oddalając się od chłopaka. Czuł jego wzrok na sobie, zanim wymknął się z szatni. Tam odetchnął, nie będąc już obstrzeliwany przez oczy Daesoona Kima. Udał się na rozmowę z trenerem, mając nadzieję, że ta przebiegnie pomyślnie.
Pół godziny później siedział na ławce, przyglądając się grze kolegów. Był wnerwiony, bo trener na niego nakrzyczał i nie przyjmował do wiadomości, że chłopak nie zagra w meczu i nie przyjmie jego zwolnienia lekarskiego. Treningi mu odpuścił, ale i tak z trudem. Do tego przyjaciel na niego od czasu do czasu spoglądał wzrokiem typu „A nie mówiłem?”
Zastanawiał się co robić, bo nie mógł grać. Wystarczyłoby, że się przewróci lub dostanie łokciem w brzuch i mogłoby to się skończyć źle. Nawet mama mu mówiła, że pierwszy trymestr ciąży jest najcięższy i szczególnie trzeba zadbać o maleństwo. Dlatego tak jak radził lekarz, zamierzał odejść z drużyny. Przez chwilę wahał się z tym, ale oni nie pozwolą mu w niej być i nie grać. Lubił piłkę nożną, ale teraz było coś ważniejszego od tego.
W przerwie treningu podszedł do niego SuJoong Choi. Napił się wody z butelki  i zapytał:
       Co z tobą? Naprawdę jesteś chory?
        No. Jesteś w innej klasie i nie byłeś świadkiem, jak wypadłem ze swojej, bo mój żołądek zamierzał puścić pawia. Jakieś zatrucie czy coś. Ogólne osłabienie organizmu mam – tłumaczył.
       Ej, mnie nie musisz się tłumaczyć. Spoko, rozumiem.
       A oni myślą, że się chcę polenić.
       Trener i Kim? – Zakręcił butelkę.
       A kto inny?
        Zależy im na wygranej, a ty jesteś dobry. No, lecę, bo ostatnio jak tak z tobą pogadałem, to Daesoon chciał mi gębę rozkwasić.


         Mhm. – Odprowadził chłopaka wzrokiem, a potem obserwował drugą część zajęć. Oni nie rozumieli, że też chciałby tam być z nimi. Biegać po boisku. Może by go zrozumieli, gdyby im powiedział, ale nie mógł. Bał się reakcji ludzi, a przede wszystkim Kima. Jego reakcji i niewiary w to, że dziecko jest jego. Za bardzo zależało mu, aby chłopak uwierzył, że tamtej nocy poczęli nowe życie. Nie łudził się jednak, by to zmieniło ich relacje na lepsze.  No, może maleńką nadzieję na to miał. Ale tyci tyci maleńką.

~*~


Dni mijały. Jaemin nie miał pojęcia, jak sobie dawał radę ze szkołą, ciążą, ukrywaniem swojego stanu i walkami z Daesoonem o pozostanie w drużynie. Udało mu się nie uczestniczyć w ostatnim meczu wyjazdowym, dzięki udawaniu chorego, mimo że nic mu nie było. Dae nie był z tego zadowolony, ale to jakoś przełknął, za to kilka dni później nastąpił Armagedon. Przed ostatnim treningiem przygotowującym na półfinałowy mecz Jaemin powiedział, że odchodzi, i Kim się wściekł. Takiego rozjuszonego chłopaka jeszcze nie widział. Gdyby była taka możliwość, to z uszu i ust oraz nosa buchałyby mu kłęby dymu piekielnego, bo chłopak przypominał diabła wcielonego. Lee nie rozumiał jego zachowania. Przecież nadal mieli duże szanse, by wygrać mistrzostwa. Jego obecność tak naprawdę nie miała dużego znaczenia. Daesoon traktował to tak, jakby od tego zależało życie całej drużyny piłkarskiej. Nerwy chłopaka sięgnęły zenitu, kiedy Jaemin zapytał się go, czy ma wezwać karetkę ze szpitala psychiatrycznego. Skończyło się na tym, że chcąc nie chcąc, Lee nadal był w drużynie, a Dae został ukarany za złe zachowanie w szkole.
Od tego czasu, a trzeba przyznać, że minęło już dwa tygodnie, Jaemin Lee miał też niejedną przeprawę z przyjacielem, który ciągle uważał, że Kim powinien znać prawdę. Jednak upartość ciężarnego nastolatka była tak duża, że nie uległ nawet po długich  namowach. Ciągle powtarzał, że jeszcze nie jest na to czas. Pytany kiedy ten czas nastąpi, wzruszał ramionami. Wiedział, że zachowuje się jak gówniarz, ale miał swoje obawy i nie potrafił się ich pozbyć. Na szczęście cieszyło go jedno. Dziecko rozwijało się prawidłowo. To było dla niego ważniejsze niż cokolwiek innego. To o tym maleństwie, które nosił pod sercem, myślał. O tym, by było wystarczająco zdrowe i silne, by przyjść na świat. Pokochał już je i nie mógł się doczekać, kiedy dziecko na tyle urośnie, że poczuje jego ruchy.
Często głaskał swój brzuch. Robił to nieświadomie. Mama mówiła mu, że każdy, kto jest  w ciąży, tak ma. Nieważna była płeć osoby noszącej pod sercem dziecko. Przyszły rodzic w ten sposób nie tyle miał kontakt z tą maleńką istotką, co ją chronił.


Poranki nadal były dla niego ciężkie, ale mdłości szybko mijały, kiedy odkrył, że  pomagają mu ciastka ryżowe. Teraz starał się, aby paczka zawsze była w domu. Lekarz  mówił mu, że jeszcze to potrwa kilka tygodni, a potem wszystko się ustabilizuje.
Polubił doktora Kwona. Mężczyzna mimo swojego młodego wieku miał naprawdę dużą wiedzę, jeżeli chodziło o męskie ciąże. Miał już u niego trzy wizyty. Chodził na nie co tydzień, głównie z własnej potrzeby. Chciał wiedzieć wszystko, by zapewnić dziecku jak najlepsze warunki do rozwoju w jego ciele. Jednym z tych warunków był właśnie spokój. Cóż, z tym ciągle były małe problemy.
Dlatego chwile kiedy mógł zaszyć się w swoim pokoju, przyjmował jak najcenniejszy skarb. Mógł, słuchając muzyki, zamknąć oczy, wyciszyć się. Oczami wyobraźni spacerował po rozległych łąkach, wśród ziół, dzikich kwiatów i szumiących traw. Uspokajało go to i to było dobre. Gorzej kiedy wracał do szkoły, do codziennej szarości. Nawału nauki, zajęć pozalekcyjnych i tej całej reszty, którą żył przez lata. Starał się pomiędzy zajęciami odpoczywać i uważać na przerwach, by go nikt nie potrącił, bo bał się o dziecko. Wolał wtedy nigdzie nie chodzić, jedynie znajdując wolny kąt i z książką w ręku spędzić czas. Czasami towarzyszył my JunHo. Chłopak jednak miał dziewczynę i to z nią starał się przebywać. Zdarzało się, że oboje mu towarzyszyli, ale Jaemin wiedział, że troje to już tłum. Starał się ich unikać, szczególnie kiedy mu się zdarzały dni zdołowania. Nie potrafił wtedy patrzeć na ich złączone dłonie, uśmiechy przeznaczone tylko dla tej jedynej osoby. Wtedy miał ochotę uciec i sobie popłakać, wyżalić się przed samym sobą, że jest w ciąży i jest sam. Natomiast chwilę później cieszył się ich szczęściem.
Tak, emocje dawały mu w kość. To była istna karuzela. Koszmar. W jednej chwili potrafił się śmiać, a za chwilę wściekać na wszystko, potem nachodziła go chęć na płacz. Zwierzył się z tego mamie, a ona przytuliła go i powiedziała, że tak samo miała. Zawsze starał się jakoś trzymać w szkole, by inni nie wzięli go za wariata, a i tak czasami zamykał się w kabinie w toalecie i tam siedział, dopóki się nie uspokoił. Głównym winowajcą jego zmiennych nastrojów był oczywiście ojciec jego dziecka.
Tak jak w tej chwili, kiedy Kim przerwał mu rozmowę z SuJoongiem.
            Co ty robisz? – zapytał zły Jaemin, patrząc wpierw na odchodzącego kolegę, który zapraszał go na ciastka do cukierni, a potem na Daesoona, niezwykle z siebie zadowolonego.
       Jak to co? Zamiast o meczu myślisz o tym dupku, umizgując się do niego.
            A co ci do tego, Kim? To mój kolega i mam prawo się spotykać z kim chcę. Nie powinieneś się tym interesować, bo nie jestem twoją własnością.


            A może chcesz być jego? – syknął prosto w twarz Lee. Dae jak widział Jaemina i SuJoonga Choi blisko siebie, nie potrafił nad sobą panować.
         Masz do mnie jakąś sprawę? – Założył ręce na piersi, inaczej chwyciłby tego durnia za szyję i go udusił.
         Tak. Kang sobie nogę złamał, więc na kolejnym meczu ty musisz grać. Jutro masz być gotowy, choćbyś miał stać jak słup soli na boisku.
       Nie. Trener zgodził się, bym odszedł z drużyny z rozpoczęciem nowego miesiąca.
         Muszę cię zmartwić, to dopiero za tydzień, a mecz jest jutro. Dlatego pomyśl o tym, a  nie o dryblasie.
          Niech cię szlag, Dae. – Odszedł z mocno bijącym sercem. Jutro nie mógł grać w tym meczu. Nie mógł. To znaczyło, że musi im powiedzieć o dziecku i liczyć, że jakoś to będzie.

~*~


Mimo zmęczenia, które go opanowało, wieczorem wybrał się na spacer. Korzystał, bo pogoda dopisywała i było dość ciepło. Dzięki temu mógł pomyśleć i ułożyć sobie w głowie, jak to oświadczy Daesoonowi, że spodziewa się jego dziecka, przez co w trosce o maleństwo nie może grać. Już teraz słyszał jego szyderczy śmiech.
         Nie mogę mu powiedzieć. Nikomu nie mogę. Wyrzucą mnie ze szkoły. – W ich szkole panowały bardzo duże restrykcje jeżeli chodziło o ciężarnych uczniów. Byli wydalani, żeby nie dawać złego przykładu innym. Zależało mu na nauce, bo dzięki niej mógł coś w przyszłości osiągnąć i jeszcze przez kilka tygodni, zanim będzie koniec liceum, mógł chodzić na lekcje. Jeżeli powie Dae o ciąży, tak cała lawina ruszy. Chociaż chyba bardziej się bał właśnie reakcji chłopaka. Bo mu zależało, a nie powinno, na tym przygłupie. Miał dwa tygodnie na myślenie nocami o tym wszystkim i poznał swoje serce aż za dobrze. I swoje ciało. Od kiedy kochał się z Dae, chciał więcej.
Potrząsnął głową, starając się zawrócić swój tok myślenia z tej niebezpiecznej ścieżki. Z powrotem starał się ukryć prawdę przed sobą tak, jak mu się to do tej pory udawało. Może mama miała rację, powinien pojechać do babci na jakiś czas, oddalić się od tego wszystkiego. Szczególnie od chłopaka. Jedynie szkoła go tutaj trzymała. Dopóki go nie wyrzucą.
Nie zrobią tego. Nie dlatego, że dyrektorem jest dziadek dziecka, które w sobie nosił. Nikomu o niczym nie powie i zagra w tym meczu. Będzie uważał. Po prostu… O czym on myśli?! Nic nie może być ważniejsze od jego dziecka! Nic!

Przez chwilę miał ochotę kupić sobie coś do jedzenia na ulicznym straganie, ale zrezygnował i zdenerwowany wrócił do domu. Na jego nieszczęście mama wróciła wcześniej z pracy. Ostatnio ciągle tak robiła. Wszystko po to, by móc z nim pobyć i mu pomóc. Niestety zauważyła jego stan.
       Dlaczego jesteś taki zdenerwowany? Ktoś cię zaczepiał?
         Nie. Po prostu chciałbym tak wiele móc, a nie mogę nic. – W oczach pojawiły mu się łzy. – A zarazem mogę, a boję się jak dzieciak. Nie patrz tak na mnie, bo sam siebie nie rozumiem. – Zdjął buty i oparł się o drzwi wejściowe. – Trzęsę się na samą myśl, że Daesoon mógłby dowiedzieć się o dziecku, a jednocześnie wściekam się na siebie, że wciąż mu nie powiedziałem. Ale gdy powiem, nie tylko mnie zabije, a co gorsza oskarży o to, że ojcem jest ktoś inny, to wszyscy się dowiedzą – powiedział na jednym wydechu. Miał ochotę płakać i  coś rozwalić.
YuRin z troską podeszła do syna, zostawiając przygotowywanie dla niego odżywczego posiłku. Objęła go, jakby nadal był małym chłopcem, a on ufnie się w nią wtulił.
        Wiem, że jest ci ciężko. Kiedy byłam w ciąży, potrzebowałam, aby twój tata był ze mną.
Ty jesteś taki jak ja. Potrzebujesz, żeby ojciec twojego dziecka był obok i cię wspierał.
       Znienawidzi mnie jeszcze bardziej – szepnął, odsuwając się od niej.
       Kochasz go.
        Nie wiem jak, nie wiem, dlaczego to odżyło. – Po policzku spłynęły mu łzy. – On ciągle na mnie wrzeszczy. W szkole. Sądzisz, że powinienem mu powiedzieć bez względu na to, co się będzie dziać?
       Tak. Tak, synku. – Pogłaskała go po głowie.
       Ale on jasno powiedział, że nie chce dzieci. Nie teraz. Nie ze mną.
        Życie zmienia nasze plany. Nie zawsze jest tak, jak chcemy, żeby było. Wycieraj te łzy i siadaj do stołu. Twoja córka lub syn chce coś zjeść i chce czuć, że z jej lub jego tatą nic złego się nie dzieje.
Odetchnął, uspokajając się w jednej chwili.
        Dziękuję, że jesteś, mamo. Powiem mu jutro o dziecku. – Spojrzał na swój wciąż płaski brzuch i położył na nim ręce z nadzieją, że wszystko będzie dobrze.

~*~


Następnego dnia nie było lekcji, bo w ich szkole odbywał się półfinałowy mecz. Do ich szkoły  zjechali  się  uczniowie  konkurencyjnej  placówki,  z  którą  walczyli  o  wielki  finał.
Jaemin, chodząc wśród ludzi, starał się odnaleźć Daesoona. Może nie był to najlepszy  pomysł, by mu zdradzić tak ważną tajemnicę przed meczem, ale nie miał innego wyjścia.
   Widziałeś może Daesoona Kima? – Zaczepił jednego z chłopaków z ich drużyny.
    Gada chyba z trenerem. Widziałem ich przy szatni. Słyszałem, że masz grać. Super. Z tobą wygramy.
   Ale… – Chłopak już go nie słuchał. – Niech to diabli – warknął.
Udał się do szatni, miejsca, gdzie od razu powinien szukać kapitana. Znalazł go przebierającego się i jego wzrok mimo woli przebiegł po smukłym ciele chłopaka. Zaraz się jednak pozbierał. Podszedł do niego.
   Daesoon, musimy pogadać.
   O, jesteś. – Obejrzał się na Jaemina, zakładając koszulkę. – Sądziłem, że stchórzysz.
   Tu jest pełno ludzi, a ja muszę z tobą porozmawiać. To ważne.
   Ważny jest mecz. Dlatego przebieraj się, bo zaraz wychodzimy na boisko.
   Nie mam zamiaru grać.
    Zagrasz – warknął Dae, w ogóle nie chcąc słuchać tego, co Lee miał do powiedzenia. – Nie mamy nikogo na twoje miejsce. Równie dobrze możemy oddać mecz walkowerem.
   Nie mogę grać. – Zacisnął pięści.
   Co się dzieje, panienki? – głos trenera przedarł się przez ogólny harmider.
Jaemin zwrócił się twarzą do mężczyzny, kątem oka zauważając, że w ich kierunku idzie JunHo.
    Dlaczego ty jeszcze nie jesteś przebrany?! – krzyknął trener do Lee. – Zakładać koszulkę i spodenki i na boisko. Goście już na nas czekają. Mamy kilka minut. Nie zdążycie się rozgrzać. Ruchy panienki albo już się możemy poddać!
     To się nazywa inspirująca przemowa – burknął Jaemin pod nosem. Drgnął, kiedy ktoś wcisnął mu w ręce jego strój. To był Dae. – Nie mogę…
    Nic mnie to nie obchodzi, że jesteś chory czy coś. Przebieraj się i na boisko. – Chłopak wyszedł z szatni.
Jaemin pobiegł za nim, przeciskając się pomiędzy podekscytowanymi chłopakami z drużyny. Strój rzucił byle gdzie, bo i tak już nigdy go nie założy. Kim już był na boisku, na którym chłopaki przeciwnej drużyny rozgrzewali się. Znalazł się niedaleko niego, wołając go. Chłopak przystanął ze zmarszczonymi brwiami.
   Co jest?! Chcesz grać w ubraniu?! – Rozrzucił ręce na boki wściekły  na Lee.
   Przymknij się na chwi… – urwał, bo poczuł uderzenie prosto w brzuch. Odebrało mu oddech i skulił się. Ból przyszedł niemalże w tym samym momencie i upadł na kolana, a
potem na trawę, kuląc się i trzymając za brzuch. Nie słyszał, co się wokół niego dzieje. Jego głowę przepełniały myśli o tym, że coś złego stało się dziecku.
Dae wkurzył się teraz jeszcze bardziej.
    Co ty odpierdalasz? To tylko piłka. – Patrzył, jak JunHo klęka przy leżącym nastolatku i coś do  niego mówi. – Co wy obaj odpierdalacie? – Podszedł do nich.
JunHo rozejrzał się.
   Dzwońcie po karetkę! – zawołał.
    Co? Oberwał w brzuch. Taki delikatny? – Zaśmiał się Kim. – Niejeden raz dostał. Znów chce się wykpić od meczu?!
    Zamknij się, Kim! – Jak JunHo starał się być grzecznym chłopakiem, niepodnoszącym głosu, tak teraz wrzasnął, że nawet ci, którzy do tej pory traktowali całą sytuację obojętnie, zwrócili na nich uwagę. – Dostał w brzuch.
   No i?
    On jest w ciąży. – Poczuł, jak zwijający się z bólu i omotany strachem Jaemin chwyta go za dłoń.
   Hm? – Daesoon Kim uniósł brwi do góry.
   Tamtej nocy to był dla niego pierwszy raz. Zaszedł w ciążę. Z tobą, idioto – wyznał szeptem ostatnie słowa Cheong.

19 komentarzy:

  1. O kurcze jednak sie dowiedział. Normalnie cudowny będzie z niego ojczulek. 😂😂😂 Ciekawe co z dzieckiem.
    Życzę weny i żeby twój tato wrócił do zdrowia. Może zdarzy się cud.

    OdpowiedzUsuń
  2. ...kurdeeeeeee...... jest źle, źleeee ;(

    weny Lu, już nawet nie wiem co napisać - w głowie mam tylko "on jest w ciązy" ...jezu żeby nie stracił dziecka. ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mnie zabolało jak dostał tą piłka :O mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę. Nie tego się w sumie spodziewałam. No domyślałam się że raczej będzie sytuacja w której ciąża będzie zagrożona Ale nie że tak szybko. Bardziej myślałam że to będzie od stresu lub od tego że Kim pachnie Lee gdy się dowie o ciąży. I cieszę się że mimo że czasami widać w twój ich opowiadaniach pewne schematy to nadal potrafisz w jakiś sposób zaskoczyć i zainteresować czytelnika :)
    To teraz czekam na reakcję Kima XD i to jak b3dzie się zachowywał w stosunku do Lee. Bo widać że ten nie jest mu obojętny. Nie zdziwie się jak ten też był kiedyś w nim zakochany xp mam tylko nadzieję że dziecku nic nie będzie, coś czuję że to będzie dziewczynką i nazwą J jak tamtą lalkę XD
    Co do tego co napisłaś na początku... naprawdę ci współczuję. Strata kogoś ważnego bardzo boli tym bardziej gdy nie za wiele można zrobić by do tego nie dopuścić. Trzeba jednak pamiętać o tym że nasi najbliżsi nawet po śmierci nas nie opószczają i dopóki będzie się o nich pamiętać to zawsze będą przy nas :) mam nadzieję że ty, twój tata oraz waszą rodzina jesteście w tym momęcie nawzajem dla siebie podporą i że nie ważne co się stanie będziecie się wspierać w złych chwilach :)
    Trochę się rozgadalam Ale mam nadzieję że to choć trochę doda ci otuchy :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    I pamiętaj, cudny czasami się zdarzają :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z moim tatą nie mogę się wspierać w złych chwilach, ponieważ leży pod respiratorem, nie przytomny, uśpiony właściwie i już z nim kontaktu się nie odzyska. Nie obudzą go dla nas, bo czułby ogromny ból. Możemy tylko się wspierać ja i moja mama oraz mój mąż i tyle.
      Dobrze, że się rozgadałaś. :)

      Usuń
  5. Skoro nic nie da się już zrobić, to zwyczajnie wykorzystaj pozostały czas na maksa, choćby kosztem opowiadań czy książek. One poczekają a najbliżsi czasami nie mogą. Później się często mówi "Mogłam poświęcić mu więcej czasu", "Mogłem więcej z nią rozmawiać". Dlatego zrób wszystko by być blisko tych, którzy cię potrzebują i tych, których ty potrzebujesz. Miej nadzieję, że ten cud jednak się zdarzy, kto wie..

    Długi rozdziałek, szybko lecisz z czasem, tu minął tydzień, tu dwa, ale w sumie chcemy, żeby dziecko się urodziło w ciągu jakichś najbliższych 20 rozdziałów, więc nie mogę na to narzekać.
    Ten byczek co zrobił mu dzieciaka mnie denerwuje, strasznie agresywny i zaborczy. Krzyczy na wszystkich tak, że się nóż w kieszeni otwiera. Ciekawa jestem rozwinięcia relacji Jae i tego pysiaczka co go podrywa.

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże, ale mi serce wali. Normalnie jakbym tam była. Mam nadzieję, że dziecku nic się nie stanie. Boję się reakcji Dae, nie mam pojęcia co zrobi xD Znając jego charakter to..
    Teraz nie wiem jak wytrzymam do niedzieli, ale jakoś trzeba będzie.
    Lu, nie moge zrobić nic więcej, ale wiedz, że ja i inni czytelnicy jesteśmy z tobą. Opowiadanie na pewno kupię
    ~Demi Lerman

    OdpowiedzUsuń
  7. I kurde,ale się dzieje. Już chce przeczytać jaką reakcje u Dae wywołały te słowa o ciąży. Będzie ostro XD

    Wykorzystaj czas jak najlepiej i bądź obok. Tyle powiem,bo nigdy nie wiem jak się zachowywać w podobnych sytuacjach.

    OdpowiedzUsuń
  8. O rety nie spodziewałam się takiej sytuacji.
    Naprawdę mnie zaskoczyłaś. Kim to dupek. naprawdę mówie te słowa szczerze i otwarcie. Jest prawdziwym dupkiem czego się nie spodziewałam. Aby to nie skończyło się dramatycznie. Nie wiem jak by wszystko się potoczyło. I naprawdę zakończyć w takim momencie? I mam czekć cąły tydzień?

    A teraz poważniejsze sprawy.
    Przykro mi bardzo z powodu twojego taty.
    Życie jest niesprawiedliwe. ja swojego straciłam dwa lata temu i chociaż nie miałam z nim najlepszych stosunków to jest ciężko. Jak powiedziała koleżanka. Wykorzystaj każdą chwilę. jaką tylko możesz.
    pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  9. No i znowu jestem. Żadne słowa nie sprawią że lepiej się poczujesz ale wiedz że nie jesteś z tym sama. Codziennie modle się za twojego tatę, za ciebie i rodzinę. Jeśli mogę ci coś podpowiedzieć to zdjęcia. Dużo zdjęć, nawet w tych trudnych bolesnych chwilach, dzięki temu łatwiej przetrwają wspomnienia.

    W tym rozdziale zabrakło mi konkretów, treningi i mecze w których nie grał, to się dzieje przez ponad tydzień i jakich argumentów użył by wtedy nie być a teraz nie mógł tego samego? Sam pomysł by w taki sposób dowiedział się o ciąży super, tak samo jak dawka napięcia o ciążę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ja raczej takich zdjęć nie chcę. Nie chcę pamiętać taty uśpionego, pod respiratorem itd. On nie jest przytomny, nie jest w domu. Jest na intensywnej terapii i tam już zostanie do końca.

      Usuń
  10. Witaj Luano, prosze sprawdź meaila bo wysłałam tam zapytanie do Ciebie :) - >> luana@onet.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie otrzymałam żadnego maila. Wyślij go jeszcze raz. :)

      Usuń
    2. Nadal nic nie otrzymałam. Pewnie tu nie zajrzałaś, żeby to wiedzieć.

      Usuń
    3. jasne wysyłam jeszcze raz ! :)

      Usuń
  11. Nie mogę doczekać się już kolejnego tomu Obrazów Miłości, mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już niedługo. Właściwie na dniach tekst się pojawi o ile dzisiaj lub jutro zostanie dokończona poprawa. :)

      Usuń
  12. Hej,
    wspaniale, czemu Jee nie odszedł z drużyny na początku, Dee i to jego zachowanie... wkurza go, że Lee rozmawia z seenjun, poznał prawdę ale w trudnych okolicznościach, mam nadzieje, że z maleństwem będzie dobrze...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)