Druga informacja to jest taka, że koleżanka postara się sprawdzić resztę rozdziałów do kolejnego tomu "Obrazów miłości" i ja postaram się go wystawić do sprzedaży. Nie ukrywam, że to dla mnie bardzo ważne z powodów finansowych w tej sytuacji, która ma i będzie mieć miejsce jeżeli chodzi o mojego tatę. I już teraz dziękuję za każdy zakup. Nie wiem jeszcze ile tom będzie kosztować. Nie wiem ile będzie mieć stron po złożeniu pliku.
A teraz dziękuję za komentarze i zapraszam do czytania. Ponownie przepraszam za format rozdziału. Nic nie mogę z tym zrobić. :/
Najchętniej to Jaemin Lee odłożyłby powrót do szkoły
jeszcze na kilka dni, ale przecież nie
był chory, a dzięki lekom czuł się dobrze. Co prawda rano znów wymiotował,
głównie przez to, że poczuł zapach mięsa. Do teraz jak o tym pomyślał, to nim
wstrząsały dreszcze. Mama żartowała, że jego dziecko będzie wegetarianinem.
W szkole pojawił się wcześnie jak na siebie, bo w końcu
jeden jedyny raz autobus się nie spóźnił. Dlatego nie śpieszył się na pierwszą
lekcję jak zawsze i spokojnie szedł korytarzem, wypatrując przyjaciela.
Zobaczył go stojącego z EunRa i westchnął ciężko. Miał nadzieję, że JunHo nie
zdradził jej tajemnicy, którą go związał. Jeszcze przez jakiś czas nie chciał
robić sensacji w szkole. Najpierw sam musiał się oswoić z odmiennym stanem.
Dzięki mamie, która go wspierała, łatwiej
mu było, jak powiedział przyjacielowi, cieszył się z tego dziecka, ale wciąż
strach był w nim.
–
O,
Jaemin, chodź do nas.
Lee jęknął w duchu, bo nie miał ochoty na pogawędki. Nie
z EunRa, pomimo że lubił tę dziewczynę. Wolałby sam na sam pogadać z JunHo.
Upewnić się, że ten nikomu nie piśnie słówka.
–
Hej. –
Podszedł do nich.
– Jak się czujesz? – zapytała nastolatka.
– To znaczy? – Serce mu mocniej zabiło na
myśl, że ona wie.
–
Pyta o twoje samopoczucie, bo przecież widziała, co się
ostatnio działo – wyjaśnił Cheong. – Powiedziałem jej, że miałeś zatrucie, ale
powoli ci przechodzi.
–
Aha. No tak. Lepiej ze mną. Mam leki, więc… Dobrze jest. –
Nie wiedział, co powiedzieć.
–
Super. – Ucieszyła się dziewczyna. Spojrzała w bok i
pomachała do kogoś. – Idę porozmawiać z YeonMi. – Spojrzała na JunHo. – To do wieczora.
–
Tak. –
Zakłopotany odchrząknął.
Jaemin poczekał, aż dziewczyna oddali się i powiedział:
– Przez chwilę podejrzewałem, że coś jej zdradziłeś.
–
Coś ty. Obiecałem.
Chodź na bok. – Wskazał wolny od uczniów kąt korytarza. Gdy tam podeszli,
rzekł: – Wczoraj nam przerwano, gdy zapytałem o Daesoona i czy mu powiesz,
wiesz o czym.
–
Wiem też jakie masz na ten temat zdanie. Dopóki nic nie
będzie widać, nic mu nie powiem – szepnął. – I tak mnie nie znosi, a jak się
dowie, będzie jeszcze gorzej. To dupek. Wyjaśniłem ci już to i mamie. Ona też
mi powtarza, że źle robię.
– I ma rację. Ja chciałbym wiedzieć, że ktoś zasze…
–
Cicho – przerwał Jaemin przyjacielowi. Nie był pewny, czy
ktoś ich nie słyszy. – To moja decyzja. Dzisiaj przed treningiem powiem mu, że
nie mogę grać. Na razie niby z powodu choroby, a potem coś wymyślę.
–
Wymyśl coś, bo za trzy dni jest mecz i zarówno Kim jak i
trener nie pozwolą ci siedzieć na ławce.
–
Wiem. Może załatwię jakieś zwolnienie od tego lekarza. Jutro
mam wizytę. Mama chce ze mną iść i się wszystkiego dowiedzieć.
– I dobrze.
– Tak, tylko jak ciągle będzie brać wolne, to
ją zwolnią.
–
Sam mówiłeś, że chcesz, aby coś własnego założyła. Może to
byłby impuls do tego. Ale dobra, chodź, bo zaraz lekcja. A wieczorem idę na
randkę – powiedział z dumą.
–
Domyśliłem się. – Lee dał kuksańca w bok przyjacielowi.
Cieszył się, że chłopak z kimś się spotyka. On teraz, będąc w ciąży, nikogo nie
znajdzie. Nawet nie chce, bo nie zrzuci jakiemuś chłopakowi na głowę obcego dziecka.
~*~
Lekcji dzisiaj było bardzo dużo. Każdego dnia musieli
się uczyć przez wiele godzin, ale dzisiejszy dzień był wyjątkowo zajęty.
Dopiero popołudniem odbywał się trening. Jaeminowi, który marzył o powrocie do
domu i odpoczynku, ulgę przynosiło to, że sobie posiedzi na ławeczce i
popatrzy, jak inni trenują. Dzisiaj jakoś uda mu się nie uczestniczyć w
zajęciach, zrzuci winę na to, co się z nim działo. Miał wielu świadków
przedwczorajszej słabości.
W szatni podszedł do Daesoona, którego udało mu się
unikać przez cały dzień. Owszem, lekcje mieli razem, ale już siedzieli w
osobnych ławkach, z dala od siebie, i mogli udawać, że się nie znają.
–
A było
tak dobrze, kiedy trzymałeś się ode mnie z daleka – warknął Kim.
–
Nie ma tak dobrze. Ku twojemu pechowi musimy pogadać. Do trenera
też mam sprawę, ale go nie widzę.
– Jest na boisku. Co jest? Przebrałbyś się.
– Nie trenuję dzisiaj. Jutro też nie.
Daesoon spojrzał na Lee, jakby ten nagle zamienił się w potwora
rodem z koszmarów.
– Że co? Kolejny mecz się zbliża. Chyba zgłupiałeś.
–
Mam zakaz od lekarza. Chory jestem. – Zauważył, że jedno
kłamstwo pociąga za sobą kolejne.
–
Chory? Wyglądasz na zdrowego. – Obrysował wzrokiem całą
sylwetkę Jaemina. – Zresztą rób, co chcesz. Ale w meczu masz zagrać. – Nie
przyznałby tego głośno, ale Lee był jednym z lepszych obrońców i nie chciał go
stracić. Chodziło o mecz rzecz jasna. O nic innego.
–
Pogadam
z trenerem.
– Powie to samo co ja.
–
A ja powiem, że moje zdrowie jest ważniejsze. – I naszego
dziecka, pacanie, pomyślał, oddalając się od chłopaka. Czuł jego wzrok na
sobie, zanim wymknął się z szatni. Tam odetchnął, nie będąc już obstrzeliwany
przez oczy Daesoona Kima. Udał się na rozmowę z trenerem, mając nadzieję, że ta
przebiegnie pomyślnie.
Pół godziny później siedział na ławce, przyglądając się
grze kolegów. Był wnerwiony, bo trener na niego nakrzyczał i nie przyjmował do
wiadomości, że chłopak nie zagra w meczu i nie przyjmie jego zwolnienia
lekarskiego. Treningi mu odpuścił, ale i tak z trudem. Do tego przyjaciel na
niego od czasu do czasu spoglądał wzrokiem typu „A nie mówiłem?”
Zastanawiał się co robić, bo nie mógł grać.
Wystarczyłoby, że się przewróci lub dostanie łokciem w brzuch i mogłoby to się
skończyć źle. Nawet mama mu mówiła, że pierwszy trymestr ciąży jest najcięższy
i szczególnie trzeba zadbać o maleństwo. Dlatego tak jak radził lekarz,
zamierzał odejść z drużyny. Przez chwilę wahał się z tym, ale oni nie pozwolą
mu w niej być i nie grać. Lubił piłkę nożną, ale teraz było coś ważniejszego od
tego.
W przerwie treningu podszedł do niego SuJoong Choi. Napił się wody z
butelki i zapytał:
– Co z tobą? Naprawdę jesteś chory?
–
No. Jesteś w innej klasie i nie byłeś świadkiem, jak wypadłem
ze swojej, bo mój żołądek zamierzał puścić pawia. Jakieś zatrucie czy coś.
Ogólne osłabienie organizmu mam – tłumaczył.
– Ej, mnie nie musisz się tłumaczyć. Spoko, rozumiem.
– A oni myślą, że się chcę polenić.
– Trener i Kim? – Zakręcił butelkę.
– A kto inny?
–
Zależy im na wygranej, a ty
jesteś dobry. No, lecę, bo ostatnio jak tak z tobą pogadałem, to Daesoon
chciał mi gębę rozkwasić.
–
Mhm. – Odprowadził chłopaka wzrokiem, a potem obserwował
drugą część zajęć. Oni nie rozumieli, że też chciałby tam być z nimi. Biegać po
boisku. Może by go zrozumieli, gdyby im powiedział, ale nie mógł. Bał się
reakcji ludzi, a przede wszystkim Kima. Jego reakcji i niewiary w to, że
dziecko jest jego. Za bardzo zależało mu, aby chłopak uwierzył, że tamtej nocy
poczęli nowe życie. Nie łudził się jednak, by to zmieniło ich relacje na
lepsze. No, może maleńką nadzieję na to
miał. Ale tyci tyci maleńką.
~*~
Dni mijały. Jaemin nie miał pojęcia, jak sobie dawał
radę ze szkołą, ciążą, ukrywaniem swojego stanu i walkami z Daesoonem o
pozostanie w drużynie. Udało mu się nie uczestniczyć w ostatnim meczu
wyjazdowym, dzięki udawaniu chorego, mimo że nic mu nie było. Dae nie był z
tego zadowolony, ale to jakoś przełknął, za to kilka dni później nastąpił
Armagedon. Przed ostatnim treningiem przygotowującym na półfinałowy mecz Jaemin
powiedział, że odchodzi, i Kim się wściekł. Takiego rozjuszonego chłopaka
jeszcze nie widział. Gdyby była taka możliwość, to z uszu i ust oraz nosa
buchałyby mu kłęby dymu piekielnego, bo chłopak przypominał diabła wcielonego.
Lee nie rozumiał jego zachowania. Przecież nadal mieli duże szanse, by wygrać
mistrzostwa. Jego obecność tak naprawdę nie miała dużego znaczenia. Daesoon
traktował to tak, jakby od tego zależało życie całej drużyny piłkarskiej. Nerwy
chłopaka sięgnęły zenitu, kiedy Jaemin zapytał się go, czy ma wezwać karetkę ze
szpitala psychiatrycznego. Skończyło się na tym, że chcąc nie chcąc, Lee nadal
był w drużynie, a Dae został ukarany za złe zachowanie w szkole.
Od tego czasu, a trzeba przyznać, że minęło już dwa
tygodnie, Jaemin Lee miał też niejedną przeprawę z przyjacielem, który ciągle
uważał, że Kim powinien znać prawdę. Jednak upartość ciężarnego nastolatka była
tak duża, że nie uległ nawet po długich
namowach. Ciągle powtarzał, że jeszcze nie jest na to czas. Pytany kiedy
ten czas nastąpi, wzruszał ramionami. Wiedział, że zachowuje się jak gówniarz,
ale miał swoje obawy i nie potrafił się ich pozbyć. Na szczęście cieszyło go
jedno. Dziecko rozwijało się prawidłowo. To było dla niego ważniejsze niż
cokolwiek innego. To o tym maleństwie, które nosił pod sercem, myślał. O tym,
by było wystarczająco zdrowe i silne, by przyjść na świat. Pokochał już je i
nie mógł się doczekać, kiedy dziecko na tyle urośnie, że poczuje jego ruchy.
Często głaskał swój brzuch. Robił to nieświadomie. Mama
mówiła mu, że każdy, kto jest w ciąży,
tak ma. Nieważna była płeć osoby noszącej pod sercem dziecko. Przyszły rodzic w
ten sposób nie tyle miał kontakt z tą maleńką istotką, co ją chronił.
Poranki nadal były dla niego ciężkie, ale mdłości szybko
mijały, kiedy odkrył, że pomagają mu
ciastka ryżowe. Teraz starał się, aby paczka zawsze była w domu. Lekarz mówił mu, że jeszcze to potrwa kilka tygodni,
a potem wszystko się ustabilizuje.
Polubił doktora Kwona. Mężczyzna mimo swojego młodego
wieku miał naprawdę dużą wiedzę, jeżeli chodziło o męskie ciąże. Miał już u
niego trzy wizyty. Chodził na nie co tydzień, głównie z własnej potrzeby.
Chciał wiedzieć wszystko, by zapewnić dziecku jak najlepsze warunki do rozwoju
w jego ciele. Jednym z tych warunków był właśnie spokój. Cóż, z tym ciągle były małe problemy.
Dlatego chwile kiedy mógł zaszyć się w swoim pokoju,
przyjmował jak najcenniejszy skarb. Mógł, słuchając muzyki, zamknąć oczy,
wyciszyć się. Oczami wyobraźni spacerował po rozległych łąkach, wśród ziół,
dzikich kwiatów i szumiących traw. Uspokajało go to i to było dobre. Gorzej
kiedy wracał do szkoły, do codziennej szarości. Nawału nauki, zajęć
pozalekcyjnych i tej całej reszty, którą żył przez lata. Starał się pomiędzy
zajęciami odpoczywać i uważać na przerwach, by go nikt nie potrącił, bo bał się
o dziecko. Wolał wtedy nigdzie nie chodzić, jedynie znajdując wolny kąt i z
książką w ręku spędzić czas. Czasami towarzyszył my JunHo. Chłopak jednak miał
dziewczynę i to z nią starał się przebywać. Zdarzało się, że oboje mu
towarzyszyli, ale Jaemin wiedział, że troje to już tłum. Starał się ich unikać,
szczególnie kiedy mu się zdarzały dni zdołowania. Nie potrafił wtedy patrzeć na
ich złączone dłonie, uśmiechy przeznaczone tylko dla tej jedynej osoby. Wtedy
miał ochotę uciec i sobie popłakać, wyżalić się przed samym sobą, że jest w
ciąży i jest sam. Natomiast chwilę później cieszył się ich szczęściem.
Tak, emocje dawały mu w kość. To była istna karuzela.
Koszmar. W jednej chwili potrafił się śmiać, a za chwilę wściekać na wszystko,
potem nachodziła go chęć na płacz. Zwierzył się z tego mamie, a ona przytuliła
go i powiedziała, że tak samo miała. Zawsze starał się jakoś trzymać w szkole,
by inni nie wzięli go za wariata, a i tak czasami zamykał się w kabinie w
toalecie i tam siedział, dopóki się nie uspokoił. Głównym winowajcą jego
zmiennych nastrojów był oczywiście ojciec jego dziecka.
Tak jak w tej chwili, kiedy Kim przerwał mu rozmowę z SuJoongiem.
–
Co ty robisz? – zapytał zły Jaemin, patrząc wpierw na
odchodzącego kolegę, który zapraszał go na ciastka do cukierni, a potem na
Daesoona, niezwykle z siebie zadowolonego.
– Jak to co? Zamiast o meczu myślisz o tym dupku, umizgując się do niego.
–
A co ci do tego, Kim? To mój kolega i mam prawo się spotykać
z kim chcę. Nie powinieneś się tym interesować, bo nie jestem twoją własnością.
–
A może chcesz być jego? – syknął prosto w twarz Lee. Dae jak
widział Jaemina i SuJoonga Choi blisko siebie, nie potrafił nad sobą panować.
–
Masz do mnie jakąś sprawę? – Założył ręce na piersi, inaczej
chwyciłby tego durnia za szyję i go udusił.
–
Tak. Kang sobie nogę złamał, więc na kolejnym meczu ty musisz
grać. Jutro masz być gotowy, choćbyś miał stać jak słup soli na boisku.
–
Nie.
Trener zgodził się, bym odszedł z drużyny z rozpoczęciem nowego miesiąca.
–
Muszę cię zmartwić, to dopiero za tydzień, a mecz jest jutro.
Dlatego pomyśl o tym, a nie o dryblasie.
–
Niech cię szlag, Dae. – Odszedł z mocno bijącym sercem. Jutro
nie mógł grać w tym meczu. Nie mógł. To znaczyło, że musi im powiedzieć o
dziecku i liczyć, że jakoś to będzie.
~*~
Mimo zmęczenia, które go opanowało,
wieczorem wybrał się na spacer. Korzystał, bo pogoda dopisywała i było dość
ciepło. Dzięki temu mógł pomyśleć i ułożyć sobie w głowie, jak to oświadczy
Daesoonowi, że spodziewa się jego dziecka, przez co w trosce o maleństwo nie
może grać. Już teraz słyszał jego szyderczy śmiech.
–
Nie mogę mu powiedzieć. Nikomu nie mogę. Wyrzucą mnie ze
szkoły. – W ich szkole panowały bardzo duże restrykcje jeżeli chodziło o
ciężarnych uczniów. Byli wydalani, żeby nie dawać złego przykładu innym.
Zależało mu na nauce, bo dzięki niej mógł coś w przyszłości osiągnąć i jeszcze
przez kilka tygodni, zanim będzie koniec liceum, mógł chodzić na lekcje. Jeżeli
powie Dae o ciąży, tak cała lawina ruszy. Chociaż chyba bardziej się bał
właśnie reakcji chłopaka. Bo mu zależało, a nie powinno, na tym przygłupie. Miał dwa tygodnie na
myślenie nocami o tym wszystkim i poznał swoje serce aż za dobrze. I swoje
ciało. Od kiedy kochał się z Dae, chciał więcej.
Potrząsnął głową, starając się zawrócić swój tok
myślenia z tej niebezpiecznej ścieżki. Z powrotem starał się ukryć prawdę przed
sobą tak, jak mu się to do tej pory udawało. Może mama miała rację, powinien
pojechać do babci na jakiś czas, oddalić się od tego wszystkiego. Szczególnie
od chłopaka. Jedynie szkoła go tutaj trzymała. Dopóki go nie wyrzucą.
Nie zrobią tego. Nie dlatego, że dyrektorem jest dziadek
dziecka, które w sobie nosił. Nikomu o niczym nie powie i zagra w tym meczu.
Będzie uważał. Po prostu… O czym on myśli?! Nic nie może być ważniejsze od jego
dziecka! Nic!
Przez chwilę miał ochotę kupić sobie coś do jedzenia na
ulicznym straganie, ale zrezygnował i zdenerwowany wrócił do domu. Na jego
nieszczęście mama wróciła wcześniej z pracy. Ostatnio ciągle tak robiła.
Wszystko po to, by móc z nim pobyć i mu pomóc. Niestety zauważyła jego stan.
–
Dlaczego
jesteś taki zdenerwowany? Ktoś cię zaczepiał?
–
Nie. Po prostu chciałbym tak wiele móc, a nie mogę nic. – W
oczach pojawiły mu się łzy. – A zarazem mogę, a boję się jak dzieciak. Nie
patrz tak na mnie, bo sam siebie nie rozumiem. – Zdjął buty i oparł się o drzwi
wejściowe. – Trzęsę się na samą myśl, że Daesoon mógłby dowiedzieć się o
dziecku, a jednocześnie wściekam się na siebie, że wciąż mu nie powiedziałem.
Ale gdy powiem, nie tylko mnie zabije, a co gorsza oskarży o to, że ojcem jest
ktoś inny, to wszyscy się dowiedzą – powiedział na jednym wydechu. Miał ochotę
płakać i coś rozwalić.
YuRin z troską podeszła do syna, zostawiając
przygotowywanie dla niego odżywczego posiłku. Objęła go, jakby nadal był małym
chłopcem, a on ufnie się w nią wtulił.
–
Wiem,
że jest ci ciężko. Kiedy byłam w ciąży, potrzebowałam, aby twój tata był ze mną.
Ty
jesteś taki jak ja. Potrzebujesz, żeby ojciec twojego dziecka był obok i cię
wspierał.
– Znienawidzi mnie jeszcze bardziej –
szepnął, odsuwając się od niej.
– Kochasz go.
–
Nie wiem jak, nie wiem, dlaczego to odżyło. – Po policzku
spłynęły mu łzy. – On ciągle na mnie wrzeszczy. W szkole. Sądzisz, że
powinienem mu powiedzieć bez względu na to, co się będzie dziać?
– Tak. Tak, synku. – Pogłaskała go po głowie.
– Ale on jasno powiedział, że nie chce
dzieci. Nie teraz. Nie ze mną.
–
Życie zmienia nasze plany. Nie zawsze jest tak, jak chcemy,
żeby było. Wycieraj te łzy i siadaj do stołu. Twoja córka lub syn chce coś
zjeść i chce czuć, że z jej lub jego tatą nic złego się nie dzieje.
Odetchnął, uspokajając się w jednej chwili.
–
Dziękuję, że jesteś, mamo. Powiem mu jutro o dziecku. –
Spojrzał na swój wciąż płaski brzuch i położył na nim ręce z nadzieją, że
wszystko będzie dobrze.
~*~
Następnego dnia nie było lekcji, bo w ich szkole odbywał
się półfinałowy mecz. Do ich szkoły
zjechali się uczniowie
konkurencyjnej placówki, z
którą walczyli o
wielki finał.
Jaemin, chodząc wśród ludzi, starał się odnaleźć Daesoona. Może nie
był to najlepszy pomysł, by mu zdradzić tak ważną tajemnicę przed
meczem, ale nie miał innego wyjścia.
– Widziałeś może Daesoona Kima? – Zaczepił
jednego z chłopaków z ich drużyny.
–
Gada chyba z trenerem. Widziałem ich przy szatni. Słyszałem,
że masz grać. Super. Z tobą wygramy.
– Ale… – Chłopak już go nie słuchał. – Niech
to diabli – warknął.
Udał się do szatni, miejsca, gdzie od razu powinien
szukać kapitana. Znalazł go przebierającego się i jego wzrok mimo woli
przebiegł po smukłym ciele chłopaka. Zaraz się jednak pozbierał. Podszedł do
niego.
– Daesoon, musimy pogadać.
– O, jesteś. – Obejrzał się na Jaemina,
zakładając koszulkę. – Sądziłem, że stchórzysz.
– Tu jest pełno ludzi, a ja muszę z tobą
porozmawiać. To ważne.
– Ważny jest mecz. Dlatego przebieraj się, bo
zaraz wychodzimy na boisko.
– Nie mam zamiaru grać.
–
Zagrasz – warknął Dae, w ogóle nie chcąc słuchać tego, co Lee
miał do powiedzenia. – Nie mamy nikogo na twoje miejsce. Równie dobrze możemy
oddać mecz walkowerem.
–
Nie
mogę grać. – Zacisnął pięści.
– Co się dzieje, panienki? – głos trenera
przedarł się przez ogólny harmider.
Jaemin zwrócił się twarzą do mężczyzny, kątem oka
zauważając, że w ich kierunku idzie JunHo.
–
Dlaczego ty jeszcze
nie jesteś przebrany?! – krzyknął trener do Lee. – Zakładać koszulkę i spodenki
i na boisko. Goście już na nas czekają. Mamy kilka minut. Nie zdążycie się
rozgrzać. Ruchy panienki albo już się możemy
poddać!
–
To się nazywa inspirująca przemowa – burknął Jaemin pod
nosem. Drgnął, kiedy ktoś wcisnął mu w ręce jego strój. To był Dae. – Nie mogę…
–
Nic mnie to nie obchodzi, że jesteś chory czy coś. Przebieraj
się i na boisko. – Chłopak wyszedł z szatni.
Jaemin pobiegł za nim, przeciskając się pomiędzy
podekscytowanymi chłopakami z drużyny. Strój rzucił byle gdzie, bo i tak już
nigdy go nie założy. Kim już był na boisku, na którym chłopaki przeciwnej
drużyny rozgrzewali się. Znalazł się niedaleko niego, wołając go. Chłopak
przystanął ze zmarszczonymi brwiami.
–
Co
jest?! Chcesz grać w ubraniu?! – Rozrzucił ręce na boki wściekły na Lee.
–
Przymknij się na chwi… – urwał, bo poczuł uderzenie prosto w
brzuch. Odebrało mu oddech i skulił
się. Ból przyszedł niemalże w tym samym momencie
i upadł na kolana, a
potem na trawę, kuląc się i trzymając za brzuch. Nie słyszał, co się
wokół niego dzieje. Jego głowę przepełniały myśli o tym, że coś złego stało się
dziecku.
Dae wkurzył się teraz jeszcze bardziej.
–
Co ty odpierdalasz? To tylko piłka. – Patrzył, jak JunHo
klęka przy leżącym nastolatku i coś do
niego mówi. – Co wy obaj odpierdalacie? – Podszedł do nich.
JunHo rozejrzał się.
– Dzwońcie po karetkę! – zawołał.
–
Co? Oberwał w brzuch. Taki delikatny? – Zaśmiał się Kim. –
Niejeden raz dostał. Znów chce się wykpić od
meczu?!
–
Zamknij się, Kim! – Jak JunHo starał się być grzecznym
chłopakiem, niepodnoszącym głosu, tak teraz wrzasnął, że nawet ci, którzy do
tej pory traktowali całą sytuację obojętnie, zwrócili na nich uwagę. – Dostał w brzuch.
–
No i?
–
On jest w ciąży. – Poczuł, jak zwijający się z bólu i omotany
strachem Jaemin chwyta go za dłoń.
– Hm? – Daesoon Kim uniósł brwi do góry.
–
Tamtej nocy to był dla niego pierwszy raz. Zaszedł w ciążę. Z
tobą, idioto – wyznał szeptem ostatnie słowa
Cheong.
O kurcze jednak sie dowiedział. Normalnie cudowny będzie z niego ojczulek. 😂😂😂 Ciekawe co z dzieckiem.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i żeby twój tato wrócił do zdrowia. Może zdarzy się cud.
...kurdeeeeeee...... jest źle, źleeee ;(
OdpowiedzUsuńweny Lu, już nawet nie wiem co napisać - w głowie mam tylko "on jest w ciązy" ...jezu żeby nie stracił dziecka. ;(
Aż mnie zabolało jak dostał tą piłka :O mam nadzieję że wszystko będzie dobrze. Czekam na kolejny :D
OdpowiedzUsuńKurczę. Nie tego się w sumie spodziewałam. No domyślałam się że raczej będzie sytuacja w której ciąża będzie zagrożona Ale nie że tak szybko. Bardziej myślałam że to będzie od stresu lub od tego że Kim pachnie Lee gdy się dowie o ciąży. I cieszę się że mimo że czasami widać w twój ich opowiadaniach pewne schematy to nadal potrafisz w jakiś sposób zaskoczyć i zainteresować czytelnika :)
OdpowiedzUsuńTo teraz czekam na reakcję Kima XD i to jak b3dzie się zachowywał w stosunku do Lee. Bo widać że ten nie jest mu obojętny. Nie zdziwie się jak ten też był kiedyś w nim zakochany xp mam tylko nadzieję że dziecku nic nie będzie, coś czuję że to będzie dziewczynką i nazwą J jak tamtą lalkę XD
Co do tego co napisłaś na początku... naprawdę ci współczuję. Strata kogoś ważnego bardzo boli tym bardziej gdy nie za wiele można zrobić by do tego nie dopuścić. Trzeba jednak pamiętać o tym że nasi najbliżsi nawet po śmierci nas nie opószczają i dopóki będzie się o nich pamiętać to zawsze będą przy nas :) mam nadzieję że ty, twój tata oraz waszą rodzina jesteście w tym momęcie nawzajem dla siebie podporą i że nie ważne co się stanie będziecie się wspierać w złych chwilach :)
Trochę się rozgadalam Ale mam nadzieję że to choć trochę doda ci otuchy :)
Pozdrawiam i życzę weny
I pamiętaj, cudny czasami się zdarzają :D
Z moim tatą nie mogę się wspierać w złych chwilach, ponieważ leży pod respiratorem, nie przytomny, uśpiony właściwie i już z nim kontaktu się nie odzyska. Nie obudzą go dla nas, bo czułby ogromny ból. Możemy tylko się wspierać ja i moja mama oraz mój mąż i tyle.
UsuńDobrze, że się rozgadałaś. :)
Skoro nic nie da się już zrobić, to zwyczajnie wykorzystaj pozostały czas na maksa, choćby kosztem opowiadań czy książek. One poczekają a najbliżsi czasami nie mogą. Później się często mówi "Mogłam poświęcić mu więcej czasu", "Mogłem więcej z nią rozmawiać". Dlatego zrób wszystko by być blisko tych, którzy cię potrzebują i tych, których ty potrzebujesz. Miej nadzieję, że ten cud jednak się zdarzy, kto wie..
OdpowiedzUsuńDługi rozdziałek, szybko lecisz z czasem, tu minął tydzień, tu dwa, ale w sumie chcemy, żeby dziecko się urodziło w ciągu jakichś najbliższych 20 rozdziałów, więc nie mogę na to narzekać.
Ten byczek co zrobił mu dzieciaka mnie denerwuje, strasznie agresywny i zaborczy. Krzyczy na wszystkich tak, że się nóż w kieszeni otwiera. Ciekawa jestem rozwinięcia relacji Jae i tego pysiaczka co go podrywa.
Boże, ale mi serce wali. Normalnie jakbym tam była. Mam nadzieję, że dziecku nic się nie stanie. Boję się reakcji Dae, nie mam pojęcia co zrobi xD Znając jego charakter to..
OdpowiedzUsuńTeraz nie wiem jak wytrzymam do niedzieli, ale jakoś trzeba będzie.
Lu, nie moge zrobić nic więcej, ale wiedz, że ja i inni czytelnicy jesteśmy z tobą. Opowiadanie na pewno kupię
~Demi Lerman
I kurde,ale się dzieje. Już chce przeczytać jaką reakcje u Dae wywołały te słowa o ciąży. Będzie ostro XD
OdpowiedzUsuńWykorzystaj czas jak najlepiej i bądź obok. Tyle powiem,bo nigdy nie wiem jak się zachowywać w podobnych sytuacjach.
O rety nie spodziewałam się takiej sytuacji.
OdpowiedzUsuńNaprawdę mnie zaskoczyłaś. Kim to dupek. naprawdę mówie te słowa szczerze i otwarcie. Jest prawdziwym dupkiem czego się nie spodziewałam. Aby to nie skończyło się dramatycznie. Nie wiem jak by wszystko się potoczyło. I naprawdę zakończyć w takim momencie? I mam czekć cąły tydzień?
A teraz poważniejsze sprawy.
Przykro mi bardzo z powodu twojego taty.
Życie jest niesprawiedliwe. ja swojego straciłam dwa lata temu i chociaż nie miałam z nim najlepszych stosunków to jest ciężko. Jak powiedziała koleżanka. Wykorzystaj każdą chwilę. jaką tylko możesz.
pozdrawiam serdecznie i czekam na ciąg dalszy.
No i znowu jestem. Żadne słowa nie sprawią że lepiej się poczujesz ale wiedz że nie jesteś z tym sama. Codziennie modle się za twojego tatę, za ciebie i rodzinę. Jeśli mogę ci coś podpowiedzieć to zdjęcia. Dużo zdjęć, nawet w tych trudnych bolesnych chwilach, dzięki temu łatwiej przetrwają wspomnienia.
OdpowiedzUsuńW tym rozdziale zabrakło mi konkretów, treningi i mecze w których nie grał, to się dzieje przez ponad tydzień i jakich argumentów użył by wtedy nie być a teraz nie mógł tego samego? Sam pomysł by w taki sposób dowiedział się o ciąży super, tak samo jak dawka napięcia o ciążę
Wiesz, ja raczej takich zdjęć nie chcę. Nie chcę pamiętać taty uśpionego, pod respiratorem itd. On nie jest przytomny, nie jest w domu. Jest na intensywnej terapii i tam już zostanie do końca.
UsuńWitaj Luano, prosze sprawdź meaila bo wysłałam tam zapytanie do Ciebie :) - >> luana@onet.pl
OdpowiedzUsuńNie otrzymałam żadnego maila. Wyślij go jeszcze raz. :)
UsuńNadal nic nie otrzymałam. Pewnie tu nie zajrzałaś, żeby to wiedzieć.
Usuńjasne wysyłam jeszcze raz ! :)
Usuńposzło :)
UsuńNie mogę doczekać się już kolejnego tomu Obrazów Miłości, mam nadzieję że pojawi się jak najszybciej
OdpowiedzUsuńJuż niedługo. Właściwie na dniach tekst się pojawi o ile dzisiaj lub jutro zostanie dokończona poprawa. :)
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, czemu Jee nie odszedł z drużyny na początku, Dee i to jego zachowanie... wkurza go, że Lee rozmawia z seenjun, poznał prawdę ale w trudnych okolicznościach, mam nadzieje, że z maleństwem będzie dobrze...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia