Niedzielnego poranka w domu Bieńkowskich nie można było
nazwać spokojnym. Dzieci biegały po domu, szczególnie po kuchni, pies dokazywał
razem z nimi, a koty skakały po szafkach, chcąc obserwować wszystko z góry.
Konrad próbował uspokoić całe towarzystwo. Szymon z Pawełkiem na rękach śmiał
się ze swoich wygłupiających się bratanków, a Basia próbowała przygotować
śniadanie. Musiała się sporo namęczyć, aby każdemu podać coś, co będzie mu
smakowało. Ojca rodziny nie było, bo zjadł wcześnie rano i poszedł do kościoła
na poranną mszę.
– Siadajcie w końcu. Ewelina, Mateusz, jazda myć ręce i
siadać mi do stołu.
– Dobrze, babciu. Ares, idziemy umyć łapy – zawołała
Ewelina, najbardziej rozszalała z całego towarzystwa.
– Daj psu spokój. On nie musi myć łap.
– Wiem, babciu. – Razem z bratem pobiegła do łazienki.
– Szymon, daj mi małego i zjedz w spokoju, a ja go
nakarmię. – Basia wzięła od syna najmłodszego wnuka. – O której ma przyjechać
Karolina?
– Nie wiem. Mówiła, że na pewno będzie przed
obiadem. – Szymek usiadł obok Konrada. – Podobno jadą samochodem.
– Sądzisz, że ta niespodzianka to jakaś dziewczyna czy
facet? – zapytał Konrad, kończąc swoją porcję jajecznicy.
– Podejrzewam to drugie. Wkurza mnie, że nie
powiedziała tego, z kim przyjedzie. Mamo, przygotowałaś gościnny pokój?
– Tak – odpowiedziała Basia, karmiąc najmłodszego, prawie
dwuletniego wnuka. – No, jesteście? – dodała, kiedy Ewelina i Mateusz wrócili
do kuchni. – Już chciałam posłać za wami ekipę poszukiwawczą. Kąpaliście się
czy jak?
– Mama zawsze powtarza, że ręce trzeba myć dokładnie. –
Ewelina odrzuciła na plecy długi warkocz. Zdmuchnęła z czoła blond grzywkę,
którą z rana babcia chciała jej upiąć spinką, by jej nie przeszkadzała, ale
dziewczynka się na to nie zgodziła.
– Bardzo dobrze. Tylko jajecznica wychłodnie, a zimnej
nie lubicie.
– Nikt nie lubi zimnej – wtrącił małomówny i nieśmiały
Mateusz.
Reszta śniadania również nie przebiegła spokojnie, bo
Ewelina cały czas mówiła i przegadywała się z Konradem, który sobie z niej
żartował. Nawet Mateusz włączył się do rozmowy. W tym czasie do domu wrócił
Mariusz, już od progu dzieląc się z wszystkimi nowinami, że były zapowiedzi
ślubne Bernadetty Kaweckiej. Konrad omal się przez to nie udławił kawałkiem
chleba.
– Ale jak to bierze ślub? Z kim?
– Z jakimś Andrzejem. Nie jest stąd. Podobno
pochodzi z Zydla. Ludzie gadają, że wychodzi za mąż, bo chodzą słuchy, że jest
w ciąży. Dawno jej nie widziałem, ale podobno już brzuch dobrze jej widać.
– W sumie też jej dawno nie widziałem – burknął
Konrad. – Chyba jej nie ma w Jabłonkowie.
– Może mieszka u tego narzeczonego – rzuciła Basia,
zaczynając sprzątać po śniadaniu.
Konrad dziwnie się czuł z tą wiadomością. Dość długo
chodził z Bernatą i mimo że traktowała go jak gówno, to w tamtym czasie ją
kochał.
– Dobrze, że nie wpadła z tobą – szepnął mu na ucho
Szymon. Ale zrobił to na tyle głośno, że usłyszała to Ewelina.
– Nich mi ktoś powie, dlaczego ktoś wychodzi za mąż, jak
„wpadnie”. Czy jak ja wpadnę do jakiegoś dołka, też będę musiała wziąć ślub? –
Pytanie siedmioletniej dziewczynki wprawiło całą rodzinę w śmiech. Basia
musiała jej wytłumaczyć, że nawet jakby wpadła do dołka, to za mąż nie musi
wychodzić, bo jest za mała. Na tę wiadomość Ewelina odetchnęła z ulgą. – To
dobrze, bo już się bałam.
Kolejne godziny Szymon spędził w stajni wraz z ojcem.
Nadal ze sobą nie rozmawiali. Obydwu ta sytuacja zaczęła przeszkadzać, jednak
uparty syn nie zamierzał niczego zmieniać. Dochodziło południe, kiedy ukończyli
pracę i wypuścili konie na padok, by te się popasły. Trawa była już zielona,
duża, więc zwierzęta miały z czego korzystać. Po tym jak mężczyźni się umyli,
pomogli Basi przy przygotowywaniu obiadu i opiece nad dziećmi. Później Szymon z
Konradem pojechali do Kaliny po dziewczynę młodszego z braci.
Justyna okazała się być niezwykle chudą, nieśmiałą
dziewczyną o kasztanowych włosach. Gdyby Szymek nie wiedział, że dziewczyna ma
naturalnie taką budowę ciała, mógłby pomyśleć, że jest na coś chora. Na
szczęście Konrad poinformował go wcześniej, że Justynce nic nie jest, a po
prostu taka budowa – tak zwanego szkieletora – to u nich rodzinne. Dziewczyna
chciałaby przytyć, jednak za nic w świecie jej się to nie udawało. Czasami
bolało ją to, gdy ludzie pytali się jej czy jest zdrowa, czy nie jest
anorektyczką, a może potrzebuje pomocy. Nie znaczyło to, że ze swoją drobną
budową wyglądała brzydko. Była naprawdę śliczną nastolatką, z piegami na nosie,
niebieskimi, dużymi oczami i wiecznymi rumieńcami na policzkach, które
pojawiały się, kiedy coś ją zawstydziło.
Podobała się Szymonowi. Szczególnie jeśli chodziło o
charakter Justyny. Bardzo popierał wybór brata. Już po jej poznaniu, w ciągu
kilku minut zorientował się, że dobrze traktowała Konrada, z szacunkiem. Nie
tak jak robiła to Bernata, której egoistyczny charakter sprawiał, że liczyły
się tylko jej potrzeby i nikogo więcej. Justyna była jej całkowitym
przeciwieństwem.
Po tym jak przywiózł parę do domu, skontaktował się z
Kamilem by się upewnić, czy chłopak przyjdzie na obiad. Chciał go mieć przy
sobie na spotkaniu rodzinnym, tym bardziej, że byli parą.
*
Karolina i jej niespodzianka przyjechali koło trzynastej.
Dzieciaki akurat szalały z psem na dworze, pilnowane przez Konrada. Niedaleko
stał Szymon z Kamilem i Justyną. O dziwo dziewczyna zaczęła dogadywać się z
Zarzyckim. Nie onieśmielał jej tak jak starszy brat jej chłopaka. Poza tym
okazało się, że siostra Justynki doskonale zna kuzynów Kamila, a nawet mieszka
z mężem obok nich, i tym sposobem temat od razu zszedł na Pawła. To, czego się
chłopak dowiedział, mogło zmienić stosunki panujące pomiędzy Pawłem a
rodzicami. Martwił się, jak to przyjmą babka z dziadkiem. W sumie dlatego
zrezygnował z wcześniejszych planów, które miał wobec paczki kuzyna. Nimi
jednak postanowił martwić się później, bo na podwórko wjechała srebrna Skoda
Octavia. Z zaciekawieniem obserwował wysiadającego z niej blondyna. Chłopak był
wysoki, mocnej budowy, szeroki w ramionach i wąski w biodrach. Kamil w myślach
śmiało nazwał go „ciachem”. Dawniej chętnie zainteresowałby się kimś takim.
– Hej ludziska. – Karolina podeszła do mamy, obejmując ją
mocno. – Mamuś, stęskniłam się.
– Ja za tobą też. Przedstawisz nas?
– Oj tak. To jest Grzesiek. – Wzięła swojego chłopaka za
rękę. – Jak widzicie, jesteśmy razem i to już od trzech miesięcy. Poznaliśmy
się na wyjeździe. Też studiuje archeologię, ale jest dwa lata wyżej. To fajny
chłopak, no – zakończyła dosyć kulawo. Pierwszy raz przedstawia rodzinie
swojego chłopaka. Nic dziwnego, bo poza Arturem nikogo nie miała. – No, a to
jest moja mama, tata, mój brat Konrad i…
– Moja dziewczyna, Justyna.
– Cześć. – Karolina wyciągnęła rękę do dziewczyny. – Miło
cię poznać. Mam nadzieję, że będziemy miały okazję pogadać.
– Zagada cię na śmierć – rzucił do Justyny Kamil,
obserwując z błyskiem w oku pannę Bieńkowską.
– Mam cię strzelić?
– Karolinko, nie boję się ciebie.
– Jeszcze zobaczymy. Grzesiu, to jest właśnie Kamil i mój
brat Szymon. Jak ci mówiłam, są parą. A te szkraby to Ewelinka i Mateusz,
dzieci mojego najstarszego brata Mikołaja. – Widząc minę chłopaka, uśmiechnęła
się do niego. – Nie martw się, wszystkich poznasz i zapamiętasz.
– Mam nadzieję. Hej. – Grzegorz wyciągnął rękę do męskiej
części rodziny, witając się z każdym z osobna. Potem otworzył tylne drzwi
samochodu. Stamtąd wyciągnął bukiet kwiatów. Wyjął z niego białą różę, którą
podał Justynie. Bukiet natomiast podarował mamie swojej dziewczyny, zamieniając
z nią kilka słów.
– Romantyk – szepnął Kamil do Szymona. – Ty mi nigdy nie
dałeś kwiatów.
– Jutro kupię ci wielki bukiet. – Puścił oczko Zarzyckiemu.
Już widział minę Kamila, kiedy faktycznie spełniłby tę obietnicę. Ledwie
powstrzymał się, by na to wyobrażenie nie parsknąć śmiechem.
– Dobrze, to zapraszam wszystkich na obiad. – Basia
zadowolona ze spotkania rodzinnego pławiła się w szczęściu.
– Ale najpierw myjemy ręce – zarządziła Ewelina, pierwsza
wpadając do przedpokoju.
Szymon zatrzymał na dworze Kamila. Obaj stali w słońcu,
które przyjemnie grzało. Zapowiadał się pogodny długi weekend.
– Powiesz rodzinie, że Paweł został wczoraj aresztowany?
– Tak. Ale boję się reakcji babci. Zadzwonię po obiedzie
do Piotra, żeby się upewnić, czy to prawda. – Podobno wczoraj wieczorem pod dom
Dutkiewiczów przyjechała policja i chwilę później wyprowadzono z niego skutego
Pawła. Jego matka lamentowała, a ojciec przeklinał policjantów i tylko cudem
nie podzielił losu syna. Z tego co mówiła Justyna, wynikało, że została
wyłapana cała grupa Gargamela, w tym jego brat Maciej, u którego znaleziono
pokaźną porcję narkotyków.
– Musieli być obserwowani.
– Na pewno. W tym wypadku nawet moje doniesienie, że
coś tam podejrzewam, niewiele by wniosło. A jeszcze mógłbym się w coś wpakować.
Obawiam się, że dziadkowie obwinialiby mnie o aresztowanie Pawła. Mimo wszystko
zależy im na wnukach. Mają tylko naszą trójkę.
– A ja mam ciebie jednego i mi wystarczysz. –
Pocałował policzek Kamila, po czym pociągnął go do domu. – Chodźmy jeść, bo
głodomory opędzlują nam wszystko.
– Kto tu jest głodomorem, to jest.
Podczas obiadu, który podano w salonie przy dużym stole,
Karolina z Grzegorzem opowiadali, gdzie się poznali. Oboje zafascynowani
archeologią na przemian przekazywali wszystko to, co zostało odkryte i z
radością mówili, że w Polsce jest wiele miejsc, które posiadają swoje tajemnice
z przeszłości.
– Można odkryć prawdziwe perełki – mówił Grzegorz. –
Czasami, kiedy buduje się gazociągi, budynki i tak dalej można zniszczyć wiele
rzeczy. Nie wszystko się zauważy. Ale podczas wielu robót natrafia się na
prawdziwe skarby. Ostatnio znaleziono wielki słój szesnastowiecznych monet.
– Fascynujące odkrycie – włączyła się Karolina – bo wraz
z tymi monetami dokopano się do trzech szkieletów…
– Stop, nie przy obiedzie – zarządziła Basia, posyłając
córce wiele mówiące spojrzenie. Karolina już przez telefon opowiadała jej o
szkieletach dzieci z szesnastego wieku, które znaleziono. Uważała, że mówienie
przy jedzeniu o pewnych sprawach jest niesmaczne. Szczególnie kiedy obok siedzą
dzieci, które niby nie słuchały, a i tak wszystko słyszały.
– Ekscytujemy się tym, bo to wspaniałe i pełne
zagadek odkrycie. Ale dobra, już milczymy – powiedziała dziewczyna, zabierając
się za wyśmienitą pieczeń swojej mamy.
*
Po obiedzie Kamil wyszedł na dwór, aby zadzwonić do
kuzyna, który potwierdził, że Pawła aresztowano. Chłopak po tym telefonie stał
oparty o wiśnię, zastanawiając się, czy w ogóle mówić o tym rodzinie, a jeżeli
tak, to w jaki sposób?
Dołączył do niego Szymon, podając mu szklankę soku
pomarańczowego. Przez chwilę obaj nic nie mówili, patrząc na leżącego na
schodach Aresa. Dopiero po dłuższym czasie Zarzycki przerwał milczenie.
– Będę musiał zaraz wracać. Powiem im. Piotrek
potwierdził, że przy Pawle coś znaleziono i może mieć poważne kłopoty. Więcej
nie wiedzą, bo adwokat dopiero ma się z spotkać chłopakiem i z prokuratorem czy
kimś tam.
– Myślisz, że pozwolą mu wyjść?
– Wątpię. Najwyżej posiedzi. Zależy co i ile
znaleziono. Ale może go czekać kilka lat odsiadki. Doigrał się – prychnął. –
Zawsze najmądrzejszy, najlepszy. Ale wiesz co?
– Co?
– Wujek dostał kopa za to, że chce nam bruździć. Synalek
siedzi w areszcie, a taki był z niego dumny. – Dopił do końca sok. Oddał
szklankę partnerowi. – Przeproś rodzinę, ale muszę pogadać ze swoją.
– Wiem. Martwisz się. – Objął go jedną ręką wokół pasa,
przyglądając się twarzy Kamila. – Widać to po tobie. Przez cały obiad byłeś
małomówny.
– Wystarczyło, że Karolina i ten jej facet ciągle gadali.
A swoją drogą sądzisz, że będzie coś z tego?
– Okaże się. Pewnie sami jeszcze tego nie wiedzą. Chociaż
ten Grzesiek chyba czuje się przytłoczony taką liczbą osób. Podobno pochodzi z
małej rodziny. Za to Justyna dobrze sobie radzi.
– Mhm. Fajna z niej dziewucha. No, lecę. – Pocałował
kącik ust Szymka. – Zobaczymy się jutro, co?
– Tak. Pobędę z rodzinką. Ale jak coś, to dzwoń lub
wpadaj. – Pożegnał się jeszcze z nim.
Akurat kiedy Kamil miał odejść, na dwór wypadła Ewelina.
– Wujku Kamilu, już idziesz? A przyjdziesz jeszcze?
– Złapała chłopaka za rękę. – Wiem, że lubisz wujka Szymona. W sumie obiecałam
wujkowi, że jak dorosnę, wyjdę za niego, bo jestem jego księżniczką, ale chyba
poszukam sobie narzeczonego w swoim wieku. A wujek może być twój.
Szymon roześmiał się. Kochał swoją chrześnicę. Była
bardzo mądra i dużo już wiedziała na pewne tematy. W sumie Agata z Mikołajem od
małego uczyli ją, że czasami panie lub panowie są ze sobą razem, bo się kochają
i nie ma w tym nic złego. Dlatego dla niej było to tak normalne jak związek jej
mamy i taty.
– Dobra, księżniczko ty moja, daj wujkowi spokój.
Jutro przyjdzie z Milagros, to wszyscy pójdziemy na spacer.
– Jej! – wykrzyknęła. – To idę do domu. – Ucieszona
pobiegła do budynku.
– A ty mówisz, że dzieci są be – zwrócił się do Kamila.
– Bo są. Ona i jej brat to wyjątki. Nara. – Złapał
jeszcze Szymona za koszulę, przyciągając go do siebie na pożegnalny pocałunek.
– Do zobaczenia. – Puścił go równie szybko, woląc tego nie przeciągać, bo
jeszcze chwila i nigdzie by nie poszedł. Za dobrze mu było przy Szymonie.
Mógłby się z nim nie rozstawać, jednak czekał go przykry obowiązek
poinformowania rodziny o Pawle. A może już wiedzieli. Tak by było najlepiej.
Rodzinę zastał w kuchni. Bez ojca, który nawet w
niedzielę poszedł się gdzieś szlajać. Dziadek obgryzał udko z kurczaka, mama
dolewała mu kompotu, a babcia próbowała wcisnąć Kamilowi jedzenie, jak ten
tylko pojawił się w progu.
– Babciu, dopiero wróciłem z obiadu. Nie jestem głodny.
– To będziesz miał na jutro udko albo zjesz je na
kolację. Tylko odgrzejesz sobie.
– Nikt do was nie dzwonił?
– A kto miał dzwonić? – Stanisław położył kość na
talerzu. – Zośka, to możesz wyrzucić, a to będzie dla Milagros. – Wskazał na
skórę z kurczaka. Nie lubił jej tak samo jak Kamil.
– Bo… – zawahał co do tego, czy powinien to mówić, jednak
uznał, że nie ma innego wyjścia. – Gadałem z Piotrkiem. Aresztowano Pawła.
– Jak to aresztowano? – Babcia Zosia aż usiadła z
wrażenia. – Co ty gadasz?
– Ostatnio zadawał się z podejrzaną grupą. Wiecie,
mówiłem wam o tym. No i okazało się, że handlowali narkotykami. Chyba, bo coś u
jednego z nich znaleźli. Możliwe, że cała grupa od jakiegoś czasu była
śledzona.
– Wiedziałem, że się chłopak w końcu doigra.
Wiedziałem. Od dziecka był taki, że wpakowywał się w kłopoty i nie potrafił
zadawać się z porządnymi ludźmi. Co ci jeszcze Piotrek powiedział?
– Sami niewiele wiedzą. W każdym razie ciotka chodzi i
płacze, a wujek jest wściekły. Powiedział, że zabije gówniarza.
– Takiego se wychował, więc takiego ma. – Babcia zaczęła
zbierać brudne talerze ze stołu. – Nie może mieć do nikogo pretensji. Zawsze
pozwalał synom robić co chcą i wchodzić sobie na głowę. Palcem nie kiwnę, żeby
im pomóc. – Położyła naczynia w zlewie, po czym sięgnęła do szafki, w której
trzymała zioła, herbaty i kawę szczelnie pozamykane w słoiczkach. Wyjęła
melisę, by sobie zapatrzyć. – Może i dobrze się stało. Paweł dostanie nauczkę.
Kamil nie chciał jej mówić, że więzienie niewielu zmienia
na lepsze. Chociaż zdarzają się wyjątki.
*
Dzień później już całe Jabłonkowo wiedziało, że wnuk
Zofii i Stanisława Dutkiewiczów został aresztowany, bo znaleziono przy nim
narkotyki. Wieś wrzała. Roznosiły się coraz to nowsze plotki, przy czym każdy
dodawał coś od siebie i wiadomość rosła do tego stopnia, że wkrótce ludzie
zaczęli mówić o tym, jak to Paweł dostał dwadzieścia lat odsiadki za handel
kokainą. Najbardziej wiarygodną wersją, o której dowiedział się Kamil, była ta,
że przy chłopaku znaleziono parę pigułek amfetaminy, którą miał dla siebie i
niczym nie handlował. Jednak jak to ludzie, każdy dodał dwa do dwóch i
wszystkim wyszło z tego pięć.
Rodzina Zarzyckich miała dodatkowe problemy. Wujek Adam,
mimo aresztowania syna, nie zamierzał ustąpić z żądań, jakie wystosował wobec
rodziny. Teraz jeszcze bardziej chciał pieniędzy, które podobno miały przydać
się synowi. Za nic w świecie nie zważał na to, że adwokat Zarzyckich – który z
samego rana w poniedziałek spotkał się z Beatą – jasno przekazał, że już nic mu
się nie należy. Adam nie zważał także na swoich rodziców, a szczególnie matkę,
która coraz gorzej znosiła tę sytuację. Doszło do tego, że mama Kamila musiała
ją zabrać do lekarza, bo staruszka czuła uścisk i kłucie w piersi. Na szczęście
okazało się, że wszystko jest w porządku, ale lekarz przestrzegł, że kobieta ma
już swoje lata i nie powinna się denerwować. Adama to jednak nie obchodziło.
Szczególnie wtedy, kiedy okazało się, że możliwe będzie to, aby Paweł wyszedł
za kaucją i zostanie zastosowana wobec niego kuratela sądowa. Wszystko dzięki
temu, że chłopak zgodził się zeznawać przed prokuratorem przeciw swoim
znajomym. Nie znaczyło to jednak, że nie groziło mu więzienie. W najlepszym
wypadku idealnym rozwiązaniem miały być prace społeczne, ale byłoby cudem,
gdyby sąd się na to zgodził. Niestety, sprawa musiała czekać i nie zapowiadało
się na jej szybkie zakończenie. Tym bardziej, że był długi weekend i sędzia,
który miał zajmować się wszystkim, wyjechał na urlop. Także dopiero
najwcześniej w środę będą mogli wiedzieć, co dalej stanie się z chłopakiem.
W domu Zarzyckich mówiło się tylko o tym, a także o
bezpodstawnych i wyssanych z palca żądaniach Adama. Z kolei te rozmowy
przeplatano z kłótniami rodziców Kamila lub jego z pijanym ojcem. Dlatego gdy
nadszedł trzeci maja, Kamil z ulgą powitał dzień, w którymi miał pojechać do
Iwony i Anety, a potem odwiedzić znajomych Szymona.
piękne
OdpowiedzUsuńPięknie lub nie jak to woli
OdpowiedzUsuńWszystko wspaniale tylko czegoś tutaj ewidentnie brak ??
Pozdrawiam
"Ares, idziemy umyć łapy" haha
OdpowiedzUsuńJakie rozkoszne i cały rozdział również przyjemny.
No niezły. Tak "Ares, idziemy umyć łapy" też mnie rozbroił. Ciekawi mnie była dziewczyna Konrada. Żeby nie wyjechała że to jego dziecko. Nie mogę się doczekać zakończenia a jednocześnie nie chcę żeby się skończyło. Pozdrawiam Oti
OdpowiedzUsuńLuano, znalazłam Ciebie ok. miesiąc temu. I powiem szczerze, że kocham Twój styl pisania, ze strony Kamila, oraz Szymona. Przeczytałam prawie cały twój stary blog, a teraz wzięłam się za ten. Niesamowite jest to, jak umiesz wyciskiwać ze swoich czytelników takie emocje. Ile razy ja płakałam, złościłam się na jakąś postać tak samo, jak główny bohater. Niestety narazie nie będę mogła kupić Twoich opowiadań, ale postaram się coś odłożyć. Więc tak, życzę Ci dużo pomysłów, weny, oddanych czytelników oraz byś wydała masę papierowych, jak i "ebookowych" książek. Za wszystkie błędy bardzo przepraszam, ale piszę na telefonie, a telefon jak telefon, te małe literki mogą być naprawdę wkurzające. No to wszystko. Miłego dnia/poranka/wieczoru/nocy.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, życzę wszystkiego dobrego. :)
UsuńLudzie zastanawialiście sie co będziemy czytać jak buntownik sie skończy ??
OdpowiedzUsuńMysle że to będzie koniec bo wątpię żeby pani autorka coś tu jeszcze dodała
Pozdrawiam
Szczęście od losu będzie tu publikowane. Co później? Nie wiem, ale z pisaniem u niej ciężko i może w ogóle przestać pisać. I na pewno nie będzie pisać tekstów wyłącznie na bloga. Co ma za to? Hejterskie komentarze ( Nie mylić z konstruktywną krytyką), napadanie na nią i grożenie śmiercią? Za to podziękuje każdy.
UsuńMonika Maj
Przepraszam a kto i za co śmiercią grążą Kobiecie ranny boskie
Usuń:(:(:(:(:(:-(:-(:-(
Dostawałam różne dziwne maile w swoim czasie i wołania, abym przestała pisać i sprzedawać tę nędzę którą tworzę. A i parę gróźb też było.
UsuńUwielbiam cię Luano twoje teksty są świetne, wszystkie te co są na blogu przeczytałam i kupiłam też wszystkie. Często do nich wracam. I czy może planujesz publikować coś nowego po zakończeniu Buntownika?
OdpowiedzUsuńJak wyżej pisałam moja koleżanka, publikowany będzie tekst Dziękuję. :) "Szczęście od losu" obie części, a później... Sama nie wiem co będzie później. Na pewno już nie napiszę tekstu tylko na bloga. Zresztą na razie z moim pisaniem jest kiepsko (chociaż staram się jakoś tam pisać), więc trudno powiedzieć co będzie w przyszłości i czy w ogóle będę pisać.
UsuńSzczęście od losu
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna ale gdzieś już ten tytuł widziałam czy to pierwsze opowiadanie koleżanki ??
Musze to sprawdzić
Pozdrawiam:D
Jakie moje pierwsze opowiadanie? nie pierwsze, jak widzisz na blogu jest ich już wiele i na innym także. A tekst można nabyć tutaj: https://book-self.pl/pl/p/SZCZESCIE-OD-LOSU-tom-1-Luana/81 Jak i tutaj: http://beezar.pl/ksiazki/szczescie-od-losu tom pierwszy i drugi też jest dostępny. A w odcinkach będę publikować to na blogu.
UsuńPozdrawiam. :)
Przepraszam zle zrozumiałam :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam vip:)
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no i co? Paweł został aresztowwny, mam nadzieję że sprawa zakończy się dobrze, życzę wszystkiego dobrego Karolinie i niech będzie z Grzegorzem...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia