13 listopada 2016

Buntownik - Rozdział 19

Dziękuję za komentarze i przypominam, że jeszcze jedna osoba nie odebrała swojej nagrody z losowania. Jest nią osoba o nicku Unicorno19. Proszę o kontakt po zapoznaniu się z informacjami znajdującymi się tutaj. Klik.

Na plac szkolny przybyły całe rodziny, aby bawić się na dorocznym, rodzinnym festynie. Każdy z łatwością znajdował tutaj coś dla siebie. Jedni przygotowywali się do wzięcia udziału w konkursach, inni przyszli podjadać łakocie, pośmiać się, potańczyć, może wziąć udział w aukcjach lub po prostu socjalizować się z sąsiadami, mieszkańcami Jabłonkowa i okolicznych miejscowości. Wszędzie było głośno, kolorowo, a w powietrzu fruwało mnóstwo balonów, których cienkie nitki przyczepione były do jednego ze straganów. Niektóre, uwolnione przez jakieś dziecko, któremu wcześniej ktoś kupił balonik, pięły się wysoko, by dotrzeć do nieba. Radosne dzieci bawiły się w nadmuchiwanym zamku, obok którego stała napełniona powietrzem, wielka zjeżdżalnia pełna tęczowych kolorów i gumowych zwierząt. Wspinano się na górę po sznurowych drabinkach, a potem zjeżdżano niczym po wodospadzie, prosto w ramiona rodziców lub opiekunów. Niedaleko znajdował się duży basen, a w nim pływały napompowane, przeźroczyste piłki sporych wielkości, do których można było wejść i pochodzić dzięki temu po wodzie. Nie sposób było policzyć, ile atrakcji znajdowało się tutaj dla dzieci, bo było ich tak dużo, że Szymon zaczął się zastanawiać, ilu sponsorów pozyskała pani sołtyska.
W Jabłonkowie od lat organizowano rodzinne festyny, ale powoli ta tradycja zaczęła zanikać. Poprzedni sołtys w ogóle nie starał się czegoś robić w tym względzie. Nie potrafił zorganizować czegoś, co przyciągnęłoby tylu ludzi. Tymczasem tej niedzieli wszędzie kręciły się tłumy. Ludzie wyglądali na zadowolonych i chętnie kupowali z ustawionych w jednym rzędzie kramów słodycze, ciasta upieczone przez miejscowe gospodynie i cukiernie, a także wyroby rzemieślnicze różnego rodzaju. Tego dnia Jabłonkowo żyło. Nie wyglądało na senną, spokojną wieś.
Na popołudnie zaplanowano kilka konkursów z wiedzy z różnych dziedzin nauki, życia, litaratury, sprawnościowych, sportowych, artystycznych, odpowiednio dobranych do grup wiekowych. Szymona najbardziej interesowały aukcje prac dzieci z miejscowych i okolicznych szkół oraz loterie fantowe, z których część pieniędzy miała pójść dla synka Jacka Topolskiego. Bieńkowski nie wnikał, w jaki sposób w ostatniej chwili sołtyska załatwiła zgodę na zbiórkę pieniędzy. Jak sama mówiła, wszędzie liczą się znajomości, bo bez nich nic nie można zdziałać. Nawet jeden ze sponsorów, dowiedziawszy się o tak szybko organizowanej akcji, obiecał pomoc. Swoje trzy gorsze wtrącili znajomi Szymona, przygotowując olbrzymie plakaty reklamowe, a i jego czekało zadanie. Rzucił okiem na stojącą niedaleko platformę, która ma mu pomóc w kąpieli. Wątpił w to, że nie wpadnie do basenu znajdującego się pod siedziskiem, mimo tego liczył na niewprawne oko rzucających. Jednakże tarcza, w której środek trzeba będzie trafić, by uruchomić mechanizm siedziska, była tak duża, że nawet on by trafił i to z zamkniętymi oczami. Obawiał się jednak, że tego dnia wykąpie się wiele razy, tym bardziej, że Karolina z Iwoną i jej dziewczyną już ostrzyły sobie na niego pazury.
Na razie miał przed sobą dwie godziny spokoju, więc towarzyszył dzieciom brata oraz bratowej przybyłej na festyn. Oboje wraz z Eweliną stali przy zjeżdżalni, gdzie dokazywał Mateusz, magicznym sposobem pozbywszy się nieśmiałości. Natomiast bratanica Szymona, trzymając w rączce sznurek od balonu w kształcie różowego serca, wolała towarzystwo ukochanego wujka.
Zapowiadało się cudowne popołudnie, wieczór i noc, podczas której niemalże do rana miała trwać zabawa, podczas której aranżację muzyczną zapewniał zespół discopolowy. Nawet ci, którzy nie znosili tego rodzaju muzyki, cieszyli się na całą noc tańcowania. Każdy miał dobry humor. Szymon nim nie grzeszył. Starał się uśmiechać, nie truć wszystkich posępnym nastrojem, który próbował zgnieść w sobie, jak zgniata się samochód na złomowisku. Niewiele mu to dało, bo zduszenie emocji nie jest proste, ale na szczęście dzieciaki niczego nie zauważyły. Inaczej nie uciekłby przed ich pytaniami, gdyby zauważyły jego smutne oczy, kiedy odkrył, że Kamil nie wrócił. Jakoś udało mu się uciec przed dociekliwością Eweliny. Natomiast Karolina doradzała mu, żeby zadzwonił do chłopaka. Nie słuchał jej rad, uparcie trwając w głupiej dumie.
– Wujku? – Został pociągnięty przez bratanicę za rękę.
– Co tam?
– Kupisz mi watę cukrową? Taką dużą, na patyku, różową.
– Poczekaj na brata, aż zjedzie. Weźmiemy waszą mamę i pójdziemy.
– A tacie kupimy później, jak przyjedzie?
Szymon wątpił, czy Mikołaj się pojawi. Mężczyzny nie interesowały takie zabawy, a niedzielne popołudnie, po tygodniu pracy, wolał spędzić, leżąc na kanapie przed telewizorem. Nie chciał jednak psuć nadziei małej.
– Twój tata nie lubi słodyczy, nie pamiętasz?
– Nie wie, co dobre. O, Mateusz zjechał. Idziemy po tą watę?
Chwilę później dzieci, szczególnie Ewelina, z zachwytem patrzyły na wielką, lepiącą się kulę na patyku, który trzymały w ręce.
– Mniam – powiedziała.                   
Będzie mi ich brakować, pomyślał Szymon. Bez nich dom zrobi się pusty.
Agata dzisiaj zabierała swoje pociechy do domu. Trochę czasu upłynie, zanim Szymon przyzwyczai się do nieobecności ich oraz Kamila. Zły na siebie, że znów o nim pomyślał, pokręcił głową z niezadowoleniem. Bratowa to zauważyła i gdy otwierała usta, żeby coś powiedzieć, uniósł rękę i rzekł:
– Nie pytaj. – Poczekał, aż Mateusz odbierze swoją watę i po zapłaceniu należności podeszli do jednego z kramów, przy którym dostrzegli jego mamę i Pawełka. Z początku obawiali się brać małego na festyn, gdzie takie natężenie dźwięków mogło go zdezorientować lub wystraszyć, ale Agata powiedziała, że jej synek  nie boi się niczego.
– To, że nie widzi, nie znaczy, że odbiorę mu inne atrakcje – powiedziała przed wyjściem na festyn.
Miała rację, bo chłopczyk wyglądał na zadowolonego. Śmiał się z tego, co mówiła mu babcia Basia i potrząsał trzymaną w rączce zabawką.
– Patrz. – Agata trąciła rękę Szymona i wskazała na Konrada oraz Bernatkę. – Wygląda, jakby się kłócili.
– Źle się dzieje w państwie duńskim.
– Hm?
– Coś mi się wydaje, że w tym związku nie dzieje się dobrze. – Nie miał zamiaru ukrywać, że cieszy się z tego. Konrad nie był przeznaczony dla tej jędzy. Mógł mieć o wiele lepszą, porządną dziewczynę. Ona niech sobie znajdzie innego naiwniaka. Wierzył, że kiedyś trafi kosa na kamień.
Przyglądał im się przez chwilę, dopóki pisk mikrofonu, a potem głos sołtyski dolatujący z głośników wokół, nie zwrócił jego uwagi:
– Proszę państwa. Witam wszystkich na tradycyjnym, corocznym festynie rodzinnym. Życzę wspaniałej zabawy i zapraszam na pierwszy konkurs, z którego dowolne datki uczestników zostaną przeznaczone dla Adasia Topolskiego. Małego, czteroletniego chłopca, któremu potrzebna jest pomoc. Otwórzcie swoje serca, by pomóc godnie przeżyć ostatnie lata jego życia. Adaś potrzebuje specjalistycznego wózka i leków, na które nie stać jego rodzinę. Zwykły wózek, dziecięcy, który ma, nie jest odpowiedni na jego potrzeby. Mając nowy, rodzice mogliby przywieźć go tu, do nas. Znacie jego rodzinę. Mamę, która poświęca wszystko dla swoich dzieci, ojca, który musi ciężko harować, a i tak nie jest w stanie zarobić tej sumy, która jest potrzebna. Adasiowi możemy tylko pomóc w leczeniu objawowym. Nie uratujemy mu życia. Niestety. Ale pomóżmy mu przeżyć bez bólu ten czas, który mu został. Rodzice Adasia to dobrzy ludzie, którzy do tej pory skrywali swoją tragedię. Wesprzyjmy ich – mówiła pełna charyzmy kobieta. – Pomóżmy chłopcu. Wiem, że wielu z was nic nie ma, a przeżycie od pierwszego do pierwszego jest ciężkie, ale dajcie nawet ten jeden grosik. Znacie powiedzenie, ziarnko do ziarnka. Otwórzmy nasze serca. Dajmy je Adasiowi i jego rodzinie. Zapraszam uczestników pierwszego biegu na start.
Szymon podszedł bliżej boiska. Karolina już tam stała z szarfą przerzuconą przez ramię i przygotowywała się do biegu. Każdy mógł wziąć udział w biegu, po tym jak wrzuci do puszki przynajmniej grosik. Obok niej pojawili się inni ludzie wraz z Anetą oraz znajomi Szymona. Patrząc na nich, zrozumiał, że jeżeli będzie więcej takich ludzi jak oni, akcja pomocy Adasiowi ma szansę się udać.

*

Wieczór nadszedł szybko. Festyn wszedł w decydującą fazę. Ludzi było multum. Organizatorzy nawet się tylu nie spodziewali. Dzieci szalały przy przygotowanych atrakcjach, a dorośli kłębili się to przy budce z piwem, to przy straganach z ciastami. Korzystali, z czego się dało. W aukcjach, a także w zabawach sportowych i konkursach artystycznych wzięła udział duża grupa osób. Wszyscy świetnie się bawili, nawet mokry Szymon siedzący na platformie, a jego kumpel Darek cieszył się jak dziecko z tego, że wykąpał przyjaciela. Karolina wykupiła kilka szans, by go „ustrzelić”, jednak ani razu nie trafiła. Podejrzewał, że chciała go oszczędzić.
– No, to kto kolejny zajmie się wykąpaniem mnie? – pytał głośno, żeby chętni wykupywali kolejne rzuty. Często starał się denerwować innych, aby zwiększyć chęć dania mu nauczki. – Krzysiek, nie potrafisz wcelować? Wstydziłbyś się – wkurzał swojego znajomego ze wsi, który też u niego pracował, ale nie przy koniach. – Krzychu, celuj. Ucz się.
– Ja może wceluję.
Bieńkowski zamarł, słysząc ten głos. Przesuwał wzrokiem po ludziach i wypatrzył go. Stał tam z rękoma w kieszeniach i się uśmiechał. Przechylił głowę, jakby mówił do Szymona „boisz się”. W jednej chwili wszystko się wokół zmieniło. Czas się zatrzymał, ostatnie dni zagubiły się gdzieś w przeszłości. Tamte słowa wymazały się, a ich miejsce zajęły uczucia, jeszcze nierozpoznane do końca, a już łagodnie łaskoczące serce Szymona.
– Rzucaj, może trafisz.  – Wraz z jego słowami czas ponownie się ruszył.
Kamil kupił żółtą piłeczkę od Dominika, zapalonego nerda, kumpla Szymona. Parę razy podrzucił ją w ręce, a potem oddał rzut, gdy stanął naprzeciwko tarczy.
Szymon poczuł, jak opada pod nim siedzenie, kiedy mechanizm został zwolniony. Niecałą sekundę później wpadł z głośnym pluskiem do basenu.  Zdążył jeszcze nabrać powietrza, zanim cały, po raz kolejny, zatopił się w niewielkim basenie. Wypłynął niemalże od razu i z głową nad wodą spojrzał na zbliżającego się do niego Kamila. Przeszły go dreszcze na jego widok.
Dziewiętnastolatek pochylił się i szepnął, patrząc uważnie w oczy Szymona:
– Masz trochę czasu? Chcę pogadać.

*

Dwie godziny później Kamil wszedł do domu Bieńkowskich, pogrążonego w ciszy i ciemności. Usłyszał, jak Szymon za nim przekręca łucznik, a potem poczuł ich palce splatające się razem. Po ciemku mężczyzna zaprowadził go na schody, a po nich na górę. Gdy zamknęły się za nimi drzwi pokoju Szymona, dopiero tam rozbłysło światło. Właściciel pomieszczenia podszedł do okna i opuścił rolety. Zarzycki cały czas śledził każdy ruch mężczyzny, dlatego spodziewał się pocałunku, który nastąpił. Jego dzikość pomogła Kamilowi w odczytaniu pragnień targających Szymonem. Westchnął w te wprawne usta, przyciągając partnera do siebie. Pocałunek nabrał mocy. Jeżeli wcześniej jakimś cudem znalazłoby się w nim trochę delikatności, tak teraz narodził się w nim głód tak wielki, że Kamil poczuł ściskanie w dołku. Mieli porozmawiać. Długo czekał, zanim Szymon zakończył obowiązki, którymi się obarczył. Później poszedł się jeszcze przebrać i wysuszyć. Musiał także pożegnać się z dzieciakami i wściekłą na męża bratową. Dopiero wtedy Szymon był już tylko jego. Bieńkowski przywiózł go tutaj, wiedząc, że będą mieli kilka godzin wyłącznie dla siebie. Ale jak widać ich rozmowa nabierała innej formy, gdy ciała doszły do głosu, języki splotły się ze sobą, zęby uderzały o siebie, a wargi tarły mocno. Obaj chcieli dominować, a pocałunek okazał się walką, której żaden nie chciał przegrać.
Błądzące po ciele ręce sprawiły, że jakimś cudem zniknęły koszulki, rzucone gdzieś na podłogę, a dotyk palców parzył niczym macki ośmiornicy, lecz z jednym wyjątkiem – sprawiał przyjemność. Klatki piersiowe zetknęły się ze sobą, a biodra z biodrami. W tym momencie z ich ust wyrwał się głuchy jęk. Przepadli z kretesem. To, co zostało odłożone na później, gdy przerwano im w gabinecie, nareszcie mogło być kontynuowane. Żaden z nich nie zamierzał przerwać rozmowy ich ciał.
Szymon przesunął się z pocałunkami na szczękę, dalej na szyję Kamila, podgryzając ją lekko, potem to samo robiąc z ramieniem chłopaka. Ręce przesunął na jego pośladki i ścisnął je. Kamil zrobił to samo, ugniatając i miętosząc dwie mięsiste połówki. Chciał Szymona. Pragnął go jak diabli. Jego penis reagował szybko na jakiekolwiek myśli o kontrakcie dwóch nagich ciał. Szymon także nie pozostawał obojętny i rozpinając spodnie chłopaka, zaczął popychać dziewiętnastolatka w stronę łóżka, mówiąc:
– Pozwól mi dzisiaj być w tobie. – Na znak, czego pragnie, przesunął palcami po szwie spodni, wykreślającym linię pomiędzy pośladkami.
Serce Kamila załomotało szybko w piersi. Tego nie planował. Zanim ponownie zapanował nad ustami partnera, wyznał:
– Nigdy z nikim nie byłem. W ogóle. Nigdy.
Szymon oderwał się od kąsania jego ucha. Spojrzał chłopakowi uważnie w oczy z myślą, że nie chce tego przerwać.
– Nigdy...
– Ani nikt mnie, ani ja nikogo. – Przesunął dłonie z tak pociągającego tyłka partnera na jego plecy.
– Ale miałeś chłopaka.
– Miałem, ale skończyło się na ręczno oralnych zabawach. Nie chciał niczego więcej. – W każdym razie nie z nim. – Jestem prawiczkiem... ze wszystkich stron, a tej nocy chciałbym to zmienić. Tylko wolałbym wziąć ciebie. Czy to dla ciebie problem?
Szymon nie mógł być bardziej szczęśliwy. Przez chwilę sądził, że usłyszy, by zaczekali, a on za nic w świecie nie chciał już tego odkładać.
– Nie, to żaden problem. – Nie wiedział, jak bardzo błyszczały mu oczy. Chwycił dolną wargę Kamila i przytrzymał ją przez chwilę. Gdy ją puścił, powiedział: – Tylko pozwolisz, że na trochę zniknę w łazience?
– Po co? – zapytał, zanim zrozumiał, jak głupie było to pytanie.
– Chciałbym się przygotować, żebyś nie miał żadnych przykrych niespodzianek, zważywszy na to, że to twój pierwszy raz. Wolałbym, żeby nic nie było powodem do zrażenia się… – przerwał. Chyba nie musiał mu niczego tłumaczyć.
Kamil w myślach podziękował sam sobie, że przed przyjściem na festyn postanowił się wykąpać po podróży.
– Rozbierz się i poczekaj na mnie. – Bieńkowski pocałował go, kładąc dłoń na kroczu chłopaka. Wciąż, mimo krępującej rozmowy, dziewiętnastolatek był tam sztywny. Nie mógł się doczekać, aż będzie ponownie przy nim. – Czekaj, bo tej nocy chcę się z tobą kochać.
Z tymi słowami Zarzycki został sam. Chociaż niekoniecznie sam. Jego bardzo zainteresowany penis nadal pozostawał w pełni gotowości. Pierwsze, co Kamil zrobił, to włączył lampkę przy dwuosobowym łóżku i pozbył się górnego światła. Odetchnął, gdy stwierdził, że przy drzwiach jest zamek, a na witrażowej szybie tkwi roleta. Naprawdę wolał, aby nikt ich nie nakrył. Rozebrawszy się do naga, wsunął się pod kołdrę. Pościel pachniała Szymonem. Wcisnął nos w poduszkę, wciągając jego zapach. Jego mięknący przez ten czas członek drgnął. Przesunął po nim dłonią i syknął na to doznanie. Dobrze, że ochłonął, bo nie chciał się zbłaźnić przedwczesnym wytryskiem. Denerwował się. Nie powinien. Z teorii wiedział, co robić, a cała reszta jakoś pójdzie. Tylko to wszystko nie przypominało sceny z filmów porno. Nawet tych czułych. Chciał się wykazać, aby Szymon nie żałował, ale nie zamierzał naśladować zachowania aktorów. Może kiedyś, gdy już wejdą w dalsze stadium związku, mogliby co nieco wypróbować...
Do pokoju wrócił Szymon z ręcznikiem na biodrach. Jego wilgotna skóra błyszczała w bladym świetle lampki. Przekręcił klucz w zamku, który zgrzytnął cichutko. Wolnym krokiem zbliżając się do łóżka, obserwował Kamila. Chłopak leżał zamyślony, a gdy w końcu skupił na nim wzrok, uniósł się, podpierając na łokciu.
– Mam nadzieję, że się nie nudziłeś – zagadnął dwudziestosześciolatek.
– Nie. – Pieścił spojrzeniem ciało partnera. Widział je już wielokrotnie, lecz teraz było to coś innego. Mógł się na niego otwarcie gapić, a gdy pozbędzie się ręcznika, będzie jeszcze lepiej. Wyciągnął rękę i pociągnął za róg zbędnego materiału. Ten opadł cichutko, odsłaniając do tej pory zakryte przed jego oczami widoki. Wąskie biodra mężczyzny z dobrze widocznymi kośćmi miednicy przywodziły mu do głowy obraz, w którym mocno je trzymał, wchodząc w... W podbrzuszu rozlało mu się przyjemne ciepło. Oczy utkwiły na swobodnie wiszącym penisie partnera, otoczonym maleńkimi włoskami, a jego własny szybko twardniał. Wystarczyło, że patrzył i żadna inna stymulacja nie była mu potrzebna. W wieku piętnastu lat pewnie by doszedł.
 Bieńkowski, świadomy lustrowania swego ciała, wyjął z szuflady komody żel i prezerwatywy, które trzymał pod bielizną. Poczuł silny chwyt na ręce i pozwolił pociągnąć się na łóżko. Gdyby to on dominował, Kamil już leżałby pod nim, przyciskany do materaca. Tymczasem to jemu miał oddać piłeczkę, a raczej coś innego. Tok jego myślenia został przerwany, gdy Kamil sięgnął po to, co wychodziło mu wyśmienicie. Pocałunek. Ich usta połączyły się we wzajemnej walce, ręce stały się ciekawskie i bardzo niegrzeczne, niecierpliwe. Dotyk każdemu z nich dawał moc doznań, rozpalał ciało, a każda komórka odczuwała przyjemność.
Kamil przejechał ręką wzdłuż ciała mężczyzny, a potem zacisnął dłoń na jego biodrze, popychając go na plecy. Pogłaskał je i powoli, łaskocząc skórę, dotarł do półtwardego penisa. Przesunął po nim palcami. Od razu wyczuł reakcję ciała Szymona. Mężczyzna wsunął rękę w jego włosy i zacisnął na nich palce. Stopą przesunął po jego łydce, nie mając zamiaru być biernym. Kamil nawet tego nie chciał. Chwycił członek kochanka tuż pod główką i poruszył ręką. Dłoń w jego włosach zacisnęła się mocniej, a usta tuż przy jego ustach złapały szybki oddech. Biodra drgnęły niespokojnie, a udo Szymona wsunęło się pomiędzy nogi Kamila, pocierając jego męskość. Wargi znów połączyły się w swojej własnej mowie.
Wygłodniałe ciała, spragnione czegoś nieznanego dla Kamila i utęsknionego dla Szymona, kierowały ich poczynaniami. Obaj mieli wrażenie, że temperatura w pokoju wzrosła, kiedy całowali się, ocierali o siebie, sunęli dłońmi po skórze, zapoznając się z każdym jej fragmentem, wzgórkiem, dołkiem, zagięciem. Żaden z nich nie chciał wiecznie czekać, bawić się. Czas pędził do przodu, a niecierpliwość w oczekiwaniu na sam akt szczególnie wyraźnie odbijała się w oczach Szymona. Kiedy Kamil chciał zsunąć się w dół i skosztować tego, co trzymał w dłoni, mężczyzna podsunął mu żel i prezerwatywę. Zadał tylko nieme pytanie wyzierające z jego oczu, czy chłopak wie, co z tym zrobić. Kamil dał mu odpowiedź, całując go mocno i każąc odwrócić się na brzuch.
Zarzycki uklęknął nad udami kochanka, pieszcząc wzrokiem, jego zdaniem, doskonałe plecy i kształtne pośladki, które najchętniej miętosiłby w dłoniach, uciskał i gładził. Podobało mu się to, że mężczyzna leży na brzuchu – chyba polubi go w tej pozycji. Pochylił się i zaczął obcałowywać jego kark, a czubek jego penisa trącał jeden z pośladków, pozostawiając na nim mokry ślad. Kamil robił wszystko to, co podpowiadał mu instynkt i na co sam miał ochotę. Przeczytawszy wcześniej na opakowaniu żelu, że nadaje się do masażu, wyprostował się i wylał go na dłonie. Roztarł go i zaczął masować okrężnymi ruchami skórę pleców partnera. Jak jeszcze przed chwilą chciał się śpieszyć, tak teraz zwolnił, pozwalając sobie na to, by nacieszyć się dotykiem ciała Szymona. Podobało mu się ono. A te pośladki… Chyba zwariuje na ich punkcie i będzie miał ochotę ciągle je macać.
Szymon zamruczał, poruszył się, a Kamil wyczuł pod palcami ruch mięśni prężących się pod skórą. Pośladki Bieńkowskiego nieoczekiwanie wbiły się w jego krocze. Chłopak syknął.
– Chcesz, żebym doszedł? Co byłoby potem? Do czego bym ci się przydał? – pytał zaczepnie.
– Sprawiłbym, że znów stałbyś się twardy i gotowy. – Wysunął rękę do tyłu i po omacku odnalazł sterczący penis. – Bo chcę go w sobie, gdyż następnym razem zamierzam zająć się twoim tyłkiem.
– Jeszcze zobaczymy. Nie jestem taki łatwy. – Złapał jego rękę, odciągając ją od tego, co robiła. Ułożył ją nad głową Szymona i przytrzymał. Chyba to się spodobało mężczyźnie, ponieważ ponownie poruszył się niespokojnie, jakby czekając na więcej. Kamil pochylił się i wbił zęby w ramię partnera, starając się nie zostawić mu śladów. Zaczął go obsypywać pocałunkami, niechybnie podążając przy tym w dół wilgotnymi od żelu dłońmi.
Szymon wyprężył się. Położył głowę na dłoniach i uniósł biodra do góry, gdy śliskie ręce dosięgły jego pośladków, a palce zakradały się pomiędzy nie. Nie chciał się dopraszać o to, na co czekał. Jak bardzo by czegoś nie pragnął, nie prosił o to, ale mógł pokazać mową ciała, czego potrzebuje. Stęknął cicho, kiedy zimny płyn rozlał się pomiędzy pośladkami, a śliskość pozwoliła ciekawskim palcom z łatwością pieścić jego wejście. Przymknął oczy, układając czoło na ręce. Palce drugiej dłoni wbił w poduszkę, omal nie rozrywając poszewki. Rozluźniał się powoli. Natomiast Kamil nie potrafił oderwać oczu od upajającego widoku. Odchylił jeden z pośladków i przyglądał się, jak opuszek palca wskazującego krąży wokół zaciśniętych mięśni, muskając je, pocierając, sprawiając, że rozluźniły się i chętnie wpuściły go do środka. Usłyszał głośnie westchnięcie Szymona, gdy wsuwał w niego palec, a wyobraźnia szalała. Tak wiele widział na filmach porno, ale one nie miały nic wspólnego z tym, co czuło się, kiedy robiło się coś takiego. Myśl, że ten palec zostanie zastąpiony przez jego penisa, sprawiła, że jądra ścisnęły mu się boleśnie. Drugą rękę wsunął pod Szymona i chwycił jego męskość.
Mężczyzna zamruczał z zadowoleniem, rozsuwając nogi i jeszcze bardziej unosząc tyłek do góry. Obejrzał się na Kamila, dostrzegając w jego oczach zasłonę pożądania. Niemalże jęknął z frustracji, że chłopak postępuje tak wolno. Już dawno powinien go sobą wypełnić. Im dłużej czekał, tym bardziej coś wstępowało w Szymona i robił się przez to niecierpliwy. Tak bardzo chciał go już w sobie. Palec to za mało.
– Włóż drugi, a potem…
– Ja tu rządzę, Szymon. – Może robił to pierwszy raz, ale wiedział, co robić. Dużo oglądał, czytał, nigdy nie odważył się spróbować tego na sobie, ale nie był całkiem niedoświadczony.
Bieńkowskiego przeszły dreszcze, gdy to usłyszał. Zmiana głosu Kamila była z miejsca wyczuwalna. Szept przepełniony pożądaniem oraz pewnością porwał go w swoje odmęty. Wbił zęby w poduszkę, by nie jęknąć. Uklęknął, pozostawiając klatkę piersiową płasko ułożoną na prześcieradle. Chciał w pełni mu się oddać i nie myśleć o niczym. Potrzebował czuć. Kochać się. Pieprzyć. Wszystko na raz. Obudziła się w nim bestia, której nie chciał dopuścić do głosu. Nie czekał na nic, gdy poczuł przy wejściu szeroką główkę penisa. Poruszył tyłkiem tak, żeby się dobrze wpasowała i nabił się na nią. Ból zmroził jego ciało, ale w umyśle tłukło się pragnienie rozkoszy, która po nim nadejdzie.
– Kurwa, Szymon.
– Dalej, skarbie, dalej. – Wyciągnął rękę do tyłu i złapał nią biodro Kamila. – Dalej, pchnij.
– Dalej to ja dojdę. – Ledwie się przed tym powstrzymał, kiedy Szymon tak go zaskoczył. Nie spodziewał się tego po nim, bo wcześniej wyglądał na… grzecznego. Widać, jeszcze wiele o nim nie wie. Kiedy mięśnie odbytu objęły główkę penisa, wchłaniając go w siebie, to pierwsze doznanie walnęło w niego tak mocno, że prawie doszedł. Potrzebował chwili oddechu. Pragnął zrobić Szymonowi dobrze, a nie skończyć zanim zaczął. – Czy myślenie o starej, grubej nauczycielce uchroni przed kompromitacją?
Szymon zaśmiał się i wyprostował na rękach, co sprawiło, że penis głębiej w niego wszedł, a potem jeszcze głębiej, kiedy prawie usiadł na kolanach Kamila. Przez to wszystko Zarzycki poczuł, jak przeszywa go prąd pełen ekstazy i chwycił biodra partnera, zatrzymując go w miejscu.
– Szymon, jesteś zły.
– Spragniony brzmi lepiej. – Usiadł na kolanach chłopaka, stykając plecy z jego torsem. Ból rozchodził się po ciele ,już tylko słabymi falami a jego miejsce zastępowała na razie nikła fala przyjemności. Kamil objął go w pasie, przywierając do niego. – Widzisz, wytrzymałeś – szepnął do dziewiętnastolatka, odwracając ku niemu spojrzenie rozgorzałych ogniem pożądania oczu. Zakołysał biodrami, doskonale odczytując z twarzy Kamila, co chłopak czuje.
– Niech cię szlag, Szymon. Jestem na skraju. – Pchnął w górę, przytrzymując przy sobie mężczyznę. Instynkt kazał mu robić pchnięcia i dojść. Cały drżał, ostatkiem sił powstrzymując się przed kulminacyjnym momentem.
– Nie wytrzymasz? Nie dasz rady? – Szymon sam się sobie dziwił, że zrobił się w łóżku takim gadułą. Zazwyczaj, kiedy był na dole, milczał jak zaklęty. Ale nie wtedy, gdy spragniona bestia w nim dochodziła do głosu. Rzadko kto ją wywoływał, gdy Szymon był na dole. – Nie pokażesz mi, jak pieprzysz? Nie dasz mi tego poczuć?  – Uniósł się, a po chwili nabił na pulsujący w nim członek. Uśmiechnął się drwiąco do Kamila.
Kamil nie znosił tego uśmieszku. Nakręcał go wtedy do działania. Już on mu pokaże. Chwycił stanowczo Szymona za szyję i pocałował go agresywnie. Pchnął biodrami w górę. Nie myślał o tym, jak ciasny tunel wsysa go w siebie, ściska. Nie dojdzie za szybko i udowodni tej cholerze, że pomimo pierwszego razu umie pieprzyć, czy tam kochać się. Dla niego wszystko jedno.
Ponowie pchnął biodrami, wywołując pierwszy jęk Szymona. Po nim nastąpił kolejny, aż z upływającym czasem pokój wypełnił się odgłosami kochających się mężczyzn, złączonych ze sobą najbliżej jak tylko mogli. Kamil szybko uczył się tego, co sprawia Szymonowi najwięcej rozkoszy. Szybkie, płytkie pchnięcia, po których następowały dwa wolne, głębokie, by powrócić do kilku szybkich, były jednymi z nielicznych, które rozpalały trzewia Szymona. Kamil całował go po szyi, splatając razem palce ich dłoni. Dawał i brał. Sięgał na wyżyny przyjemności i wycofywał się, by nie skoczyć zbyt wcześnie. Kiedy minęła ta pierwsza granica, gdy mógł dojść, i jej nie sięgnął, później mógł kochać się i kochać. Przypominało to przetrzymanie snu.
Szymon nie pozostawał bierny. Poruszał biodrami, sam nabijając się na penisa Kamila i prawie wypuszczał go z siebie. Długo trwało, zanim idealnie się ze sobą zgrali, ale za to teraz mogli czerpać z seksu jak najwięcej. Tak bardzo tego potrzebował, że dopiero kiedy to dostał, wiedział, jak brakowało mu takich intymnych chwil. Tego, by ktoś go wziął, pozwolił mu nie myśleć, nie martwić się, nie zastanawiać się. Kamil dał mu oddech, którego potrzebował, i rozkosz narastającą z sekundy na sekundę.
Wszystko to, co uderzyło fizycznie w Kamila, stało się cudownym, pełnym ekspresji przeżyciem. Po raz pierwszy się kocha, po raz pierwszy w kimś jest, a w dodatku tą osobą, z którą to dzieli, jest Szymon. Mężczyzna, który od jakiegoś czasu przestał być dla niego obojętny. Stał się dla niego ważny. Ten na co dzień zapracowany, cudowny facet oddawał mu się teraz w pełni i tylko on widział, jak Szymon wygląda, kiedy się kocha. Kiedy każdy dotyk, pchnięcie, pocałunek sprawiały, że dygocze, wije się pod nim, wbijając paznokcie w prześcieradło lub zaplatając palce ich dłoni. Wyczuwał, kiedy Szymon chciał więcej. Więcej wszystkiego, co dostawał. Kiedy zmienili pozycję i Szymon oplótł długimi nogami jego biodra, Kamil skorzystał z okazji i całował go bez opamiętania.

Szymon wbił pięty w pośladki Kamila, a palce w jego plecy. Wiedział, że jutro jego tyłek odcierpi swoje, ale chciał tego. Pragnął Kamila i zamierzał go czuć teraz, później. Tej nocy dochodził pomiędzy ich ściśniętymi ciałami i prężył się pod Kamilem jak kocur. Zamroczony swoim orgazmem czuł, że chłopak nie wytrzymuje i dołącza do niego. Serce Szymona zatrzepotało mocno, kiedy przytulił dyszącego głośno kochanka. Uspokajał się powoli. Na usta cisnęły mu się dwa słowa, ale ich nie wypowiedział. Za wcześnie, to nie odpowiednia chwila. Nie teraz, ale kiedyś je wypowie. Na razie wystarczyła mu fizyczna bliskość, więc westchnął, całując czule wilgotne czoło leżącego na nim partnera.

6 komentarzy:

  1. Aaaa! Jak dobrze, że Kamil wrócił :DD jak przeczytałam ze to on to mi się normalnie tak ciepło na serduszku zrobiło.... No, myślałam, że serio porozmawiają i wyjaśnią sobie wszystko ale jak widzę poszli w nieco innym, ale również miłym kierunku :))
    /A

    OdpowiedzUsuń
  2. Podczas czytania tego rozdziału nieźle się wystraszyłam ;__;
    Na początku, kiedy Kamil nie pojawiał się na festynie, potem bałam się ich rozmowy, to od niej przecież wszystko zależało. Dalej kiedy Kamil chciał dominować, bałam się, że nie da rady. Ale wszystko jest w porządku i mogę odetchnąć c: Ich pierwszy raz był perfekcyjny, ale nie spodziewałam się, że Szymon tak łatwo sam rozłoży nogi ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Głupia jestem bo myślałam że mnie już niczym nie zaskoczysz. Tymczasem... Wow, Kamil wrócił a Szymon go przyjął i to jak przyjął. Spodziewałam się że wcześniej jak w następnym rozdziale to nie nastąpi a nawet jak wróci to że mężczyźni tak łatwo nie dojdą do porozumienia. Tymczasem... Normalnie brak mi słów. Naprawdę jesteś genialna. Nigdy się nie zmieniaj.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak Szymon będzie prowokował
    Kamila przy każdym zbliżeniu to będzie ciekawie.
    Fajnie,że rozmawiająXD
    Ciekawe co będzie dalej(chociaż opis i fragment drugiej części przeczytałam;-;) to nie mogę się doczekać tego w jakich okolicznościach do pewnych wydarzeń doszło.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwny rozdział. Nie że zły, ale jakieś negatywne myśli mi do głowy mimowolnie przychodziły ;_;

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    fantastycznie, festyn się udał, no i sporo sponsorów się pojawiło, wiele atrakcji, Kamil wrócił i wykonał Szymona, ta ich rozmowa mi się podobała...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)