18 sierpnia 2016

W sidłach miłości tom 3 - Rozdział 6

Dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział. :)



Zbladł na widok młodego mężczyzny, przez którego w nocy puściły mu wszystkie hamulce. Co ten człowiek miał w sobie, że  zamiast tylko nacieszyć oczy widokiem męskich ciał i wypić kilka piw, zrobił coś, czego od lat nie robił. Poszedł z nim do dark roomu i wziął sobie jego seksowny tyłek. Potem zniknął, mając nadzieję, że już nie zobaczy jednorazowej przygody, a tu się okazuje, że los uwielbia płatać figle. Właśnie miał przyuczać młodzieniaszka, który kilka miesięcy temu skończył studia, do zawodu lekarza. Dotarło do niego, że człowiek stojący przed nim, prywatnie wiedzie bardzo ryzykowne życie. Zaciekawiło go, czy zawsze tak było. Zresztą nie powinno go to interesować. To był tylko szybki seks, który się już nie powtórzy, pomimo że oprzeć się Ethanowi Larsenowi będzie bardzo trudno. Już samo to, co powiedział jego nowy stażysta, jasno mówiło, że chłopak zamierza mu służyć nie tylko w pracy. Dobrze, że ordynator nie odczytał innej głębi tegoż zdania. W szpitalu, przy pracy, Kaden był profesjonalistą i zamierzał nim pozostać. Tym bardziej że pracownicy szpitala wiedzieli o jego orientacji i jak ciężko jest lekarzowi gejowi, tak on stara się, jak może, żeby ludzie patrzyli na niego jak na lekarza i brali pod uwagę jego umiejętności, a nie to, z kim sypia. Nie zamierzał zrujnować sobie dobrej opinii, nawet kiedy przed nim stał facet w jego typie, który sprawiał, że każdy włosek na ciele się elektryzował, i wiedział, że dotknięcie Ethana Larsena sprawiłoby, że przez jego ciało przebiegłby prąd. Dlatego nie podał mu ręki, na szczęście stażysta swojej nie wyciągnął.
– Mam nadzieję, że wasza współpraca będzie się układała znakomicie – powiedział ordynator. – Teraz sio mi stąd. Kaden, pokaż młodemu co i jak. A tu masz jego papiery. – Mężczyzna wyciągnął w stronę podwładnego teczkę z dokumentami. – Przeniósł się niedawno z Savannah, gdzie miał staż pod kierunkiem doktora Andrew Arcana.
– Słyszałem, że to bardzo dobry lekarz.
– Dobry, ale ma już swoje lata – rzekł Ethan, w końcu zapanowując nad swoimi popędami, bo gdy widział Kadena, to stawał mu na sam jego widok. To był samiec, z którym mógłby dłużej się pobawić. Do tego Hyle rano się nie ogolił, więc na jego brodzie pojawił się ciemny zarost. Ach, jakby tak go nim podrapał… Potrząsnął głową. Tu był szpital i jaki Ethan by nie był, to wiedział, co można, a co nie. No, chyba że doktorek chciałby go zbadać bardzo intymnie, to chętnie by mu na to pozwolił. Nawet tu i teraz.
Kaden rozpoznał ten błysk w oku, który wczoraj, gdy Ethan do niego podszedł, zapowiadał tylko jedno. Tym razem nie da się temu omamić. Wziął od ordynatora teczkę i rzuciwszy do stażysty krótkie „chodź”, opuścił gabinet, od razu kierując się w stronę pokoju lekarskiego. Zabrał się za przeglądanie danych Ethana i był pod wrażeniem opinii doktora Arcany o przyszłym lekarzu.
– To twój staż podyplomowy. Kiedy czeka cię egzamin państwowy? – Przerzucił kartkę. Skręcił w boczny korytarz, zręcznie omijając spacerujących po korytarzu pacjentów.
– Jeszcze nie wiem. Nie wyznaczono terminu. Dopiero zacząłem staż po studiach, bo miałem chwilową przerwę.
– Na pewno wiesz, że podczas odbywania stażu masz ograniczone prawa w wykonywaniu zawodu. – Wszedł do obszernego pomieszczenia zastawionego na środku kanapami, a pod ścianą stało kilka biurek. Usiadł przy jednym z nich, wskazując Ethanowi krzesło. – Powiedz mi, co ci wolno, a czego nie wolno robić. – Jego bystre oczy spoczęły na stażyście, który usiadł okrakiem na krześle, opierając ręce na jego oparciu. Kaden zrozumiał, że ten człowiek czuje się tutaj bardzo swobodnie i jest pewny siebie. To dobrze i nie dobrze.
– Wolno mi badać pacjentów, zbierać z nimi wywiady, kierować na badania, które nie stanowią zagrożenia dla pacjenta – czyli na przykład mogę pisać skierowanie na morfologię, USG, ale już na zdjęcie rentgenowskie nie. Pod nadzorem bardziej doświadczonego lekarza, czyli pewnie ciebie, mogę także zlecać leki podczas pobytu pacjenta w szpitalu. Natomiast nie wolno mi wypisywać recept, zwolnień lekarskich z pracy, szkoły i tym podobne sprawy, a także wystawiać zaświadczeń.
– Z doktorem Arcaną pracowałeś na chirurgii.
– Tak. Byłem też jakiś czas na pogotowiu. Wiesz, muszę zaliczyć i to, i tamto.
– Wiem, sam kilka lat temu byłem na twoim miejscu. – Zamknął teczkę i odłożył na bok. Podniósł słuchawkę telefonu,  nacisnął dwa przyciski.
– Co chcesz jeszcze wiedzieć? – Ethan zagryzł wargę. Podniecał go profesjonalizm tego mężczyzny.
– Na razie wiem wystarczająco. Dostaniesz swój kitel, plakietkę z imieniem i nazwiskiem. Po czym oprowadzę cię po szpitalu. Halo, Dana? – zwrócił się do osoby, z którą rozmawiał przez telefon. – Ten nowy stażysta jest tutaj. Masz już jego plakietkę z nazwiskiem? Będzie na jutro? Dobra. Dzięki. – Wstawszy zza biurka, przeszedł do drugiego pomieszczenia. Otworzył szafkę i wyjął z niej lekarski fartuch. Wróciwszy, podał go młodemu mężczyźnie. – To jest twoje, ale…
– Słyszałem. Na razie będę anonimowy. – Stwierdziwszy, że są sami, dodał: –  A oferta z nocy nadal aktualna.
– To…
– Nie mówię, że tutaj, chyba masz prywatne życie, co? – Puścił mu oczko, po czym założył biały fartuch. – Obstawiam, że jesteś sam, jeżeli… wiesz co.
– To nie miejsce na takie rozmowy. Chodź, oprowadzę cię. – Zabrał z biurka swój stetoskop, próbując zapanować nad sobą, bo ten cholerny młodzik za bardzo kusił, a nie chciał tego powtarzać. Jednorazowa przygoda zaczęła się i skończyła w tamtym miejscu.


* * *


Alex przyszedł ze szkoły zmęczony. Na wychowaniu fizycznym grali w kosza i pomimo że lubił to zajęcie, to ostatnio nie chciało mu się biegać za głupią piłką. W ogóle nic mu się nie chciało robić. Jedynym, na co jeszcze zbierał siły, było odrabianie pracy domowej. Dzisiaj miał jej tyle, że przypuszczał, iż zejdzie mu z tym do wieczora. Myślał, że pouczą się razem z Richiem, ale on po wczorajszym spotkaniu z Joyce znów się dzisiaj po lekcjach z nią umówił. Dla obu z nich tak było dobrze, bo Richie chyba wyczuwał, że działał Alexowi na nerwy. Sam Alex bał się kolejnej kłótni i cichych dni. Mógłby powiedzieć przyjacielowi za dużo, a tego nie chciał. Tym bardziej że sam ostatnio nie był w najlepszej kondycji psychicznej, więc dobrze mu zrobi spędzenie czasu samemu.
– Jonathan, jesteś? – zawołał, ale odpowiedziała mu tylko cisza. Brat wziął kilka dni wolnego w szkole. Dzięki czemu nie widywał się z Richiem i mógł odpocząć. Pewnie poszedł na lekcję z tą tancerką. Ma teraz więcej czasu, to coś wczoraj wieczorem wspomniał, że go wykorzysta na prywatne lekcje. Gorzej dla Richiego, bo chłopak został bez trenera, a to oznaczało, że obaj nie potrafią podejść do nauki profesjonalnie. Nie podobała mu się ta ich przerwa, lecz nie zamierzał się w to wtrącać. Miał swoje problemy. Jednym z nich była ciągła tęsknota za Joshem. W nocy godzinami wpatrywał się w jego zdjęcie i zasypiał, przytulając telefon. Ileż czasu musi minąć, żeby zapomniał? Najgorzej, że należał do tych ludzi, którzy nie zapominają swojej pierwszej miłości, to jej oddając serce, a gdy uczucie zostaje niespełnione, to żyją w samotności, wciąż czekając na cud. Nie chciał tak, ale nie umiał inaczej. Oscar powtarza mu, żeby się z kimś umówił. Nie chciał. Dla niego za wcześnie było na randki. Zresztą z kim niby miałby się umawiać? Dobra, gejów w mieście nie brakowało. Wystarczyłoby, żeby poszedł do klubu i wyrwałby kogoś. Tylko pewnie na seks, a samego pustego seksu nie chciał. Nieważne jak mu tego brakowało. Jak on tęsknił za ciałem Josha przy swoim ciele, za jego dłońmi błądzącymi po skórze. Szeptem tak intymnym, że dochodził od samych słów. Tęsknił za jego penisem w sobie. O tak, tego mu bardzo brakowało. Nocami, gdy nie potrafił powstrzymać się od pieszczenia siebie, czuł się taki pusty bez tego. Zakosztował takiej miłości cielesnej i brakowało mu tego jak wody podczas pożaru.
Z Joshem używali zabawek i chwilami zastanawiał się, czy nie kupić sobie czegoś, co chociaż trochę da zaspokojenie ciału. Jednakże się tego wstydził. Nie wiedział, czy pójść po to do sex shopu, czy zamówić coś przez Internet. Tylko jak to drugie to obawiał się, że wpadłoby to w ręce rodziców lub co gorsza brata. Niby przesyłki są dyskretne, ale Johnny głupi nie jest.
W sumie zawsze może pooglądać na stronach takich sklepów, co tam mają. Zrobił sobie kawy, wziął z lodówki jogurt i poszedł na górę. Zamknął drzwi, przekręcając kluczyk, tak na wszelki wypadek. Czuł się, jakby miał zrobić coś złego. Uruchomił laptopa, w międzyczasie podjadając jogurt. Głodny był, a obiadu nie miał kto zrobić, więc to mu powinno na jakiś czas wystarczyć. Przysunął sobie do biurka krzesło i klapnąwszy na nim, wpisał w przeglądarkę to, czego szukał. Otworzyło mu się bardzo dużo wyników z linkami, więc kliknął na pierwszy z brzegu. Od razu w spisie artykułów odnalazł te analne. Kliknął na to i mógł zobaczyć ofertę wraz ze zdjęciami, cenami i opisem czego jak używać.
Oferta była ogromna, wtyczki analne, różnego rodzaju, kulki, dilda, wibratory i sztuczne penisy z przyssawkami, te doczepiało się do czegoś i można było ujeżdżać to sztuczne coś o wyglądzie męskiego członka. Wszystko było w różnych rozmiarach, kolorach, aż Alex poczuł się tym wszystkim przytłoczony. Natychmiast wyszedł z tej strony. Może wyciągnie kiedyś Richiego do jakiegoś shopu i tak coś kupi. Już widzi, jak Richie pali się ze wstydu, a sam, mimo że pozostawał taki otwarty w sferze seksu, to chyba spłonąłby na miejscu, gdyby przyjaciel miał się dowiedzieć po co mu to. Mówić Richiemu, że brakuje mu seksu, to co innego niż takie coś.
W każdym razie nic, co by zrobił, nie zabierało ochoty na coś więcej. Był napalony jak diabli, a chyba nic nie zastąpi mu Josha.
Dokończył jogurt, odstawiając pusty kubeczek na blat biurka. Zamieszał kawę, która już zdążyła przestygnąć. Korzystając, że znajdował się sam w domu, otworzył jeden z folderów, a potem jeszcze jeden i kolejny, by tam znaleźć to, czego szukał. Jego kolekcja filmów porno uzbieranych przez ostatnie tygodnie bardzo się rozrosła. Niemniej i tak najczęściej włączał tylko te, na których mężczyźni nie tylko pieprzyli się, ale kochali. Wiedział, że to tylko odgrywanie bliskości, lecz nie myślał o tym.
Na dwudziestominutowym filmiku jeden z mężczyzn spał, a drugi wyszedł właśnie z łazienki i wspinając się na łóżko, zaczął obcałowywać nogi kochanka. Posuwał się coraz dalej, aż dotarł do ust śpiącego, tym samym budząc go i inicjując pocałunek pełen namiętności, a w drobnych przerwach powtarzał słowa uwielbienia.
Alex potarł dłonią krocze, czując, jak w pachwinach rozprzestrzenia się gorąco. Stęknął, zaciskając pięść na swoim pobudzanym członku, obserwując na ekranie, jak jeden z mężczyzn zaczyna ssać drugiemu penisa. Chłopak odpiął rozporek i lekko zsunął spodnie. Wciąż gapiąc się na ekran, wyjął swoją męskość na wierzch i przesunął po niej dłonią. Zagryzł wargę, zduszając w sobie jęk. Wyobraził sobie, że na tym filmie jest on z Joshem. Josh właśnie pieścił jego jądra. Uwielbiał, jak mu to robił. Sięgnął drugą ręką do moszny i pogłaskał się. Pieścił się powoli, delektując uczuciem dotyku i tym, co działo się na filmie. Przyśpieszył ruch dłonią, zaciskając palce tuż pod główką. Panowie na filmie byli blisko orgazmu, tak jak on. Jeden z mężczyzn doszedł, mając między nogami swojego kochanka, a potem ten drugi wysunął się z niego i spuścił na członek leżącego na plecach partnera. W tym czasie Alex podrzucił biodrami do góry, wbijając się w swoją dłoń i skończył, przeżywając mocny orgazm, który nieważne, że satysfakcjonujący, pokazał mu, jak bardzo czuł się samotny.
Szybko wyłączył filmik i sięgnął po nawilżone chusteczki. Oczyścił się dokładnie i ubrał. Miał ochotę płakać.
– Dlaczego mi to zrobiłeś, Josh? Dlaczego nie mogę przestać cię kochać? Tak jakby mi coś zabraniało to zrobić. Dlaczego musi być tak, jak jest? – zadawał sobie te pytania w kółko, lecz znikąd nie otrzymywał odpowiedzi. Brakowało mu wszystkiego tego, co dawał mu ten konkretny mężczyzna, który obiecywał tak dużo, a porzucił go jak psa. Brakowało mu jego miłości, bliskości i wątpił, czy ktoś kiedykolwiek będzie w stanie mu to dać.


* * *


Z przyjemnością obserwował Kadena przy pracy. To, jak mężczyzna rozmawiał z ludźmi, postępował z nimi. Dla każdego miał dobre słowo, z każdym potrafił porozmawiać. Jeżeli się uparł, że trzeba kogoś przyjąć na oddział, to tak się działo i pacjent nie miał w tej kwestii nic do powiedzenia, bo przecież liczyło się jego zdrowie. I pomyśleć, że jest to ten sam gorący mężczyzna z tych rozkosznych chwil w nocy.
– Ethan, pani ma ostry, stały ból brzucha z prawej strony – mówił lekarz, badając młodą pacjentkę. Nacisnął palcami brzuch kobiety, a ta prawie się rozpłakała. –  Ból nasila się przy ucisku powłok brzusznych lub po nagłym oderwaniu ręki od skóry brzucha. Poza tym w miejscu bólu pojawia się  obrona mięśniowa. Na co wskazują te objawy?
– Em… Objawy wskazują na zapalenie otrzewnej, które wymaga natychmiastowego leczenia operacyjnego, gdyż istnieje zagrożenie życia.
– Jest to stan zagrożenia życia – poprawił Kaden. – Mari, natychmiast wezwij chirurga – powiedział do pielęgniarki, po czym zwrócił się do pacjentki: – Zaraz przyjdzie chirurg i jeśli potwierdzi się diagnoza, zostanie pani przyjęta na oddział i poddana operacji.
– Ale ja nie mogę – sprzeciwiła się kobieta, zakrywając brzuch bluzką. – Mieszkam sama z trzema kotami. Mój mąż jest na delegacji, może nie wrócić tak szybko. Koleżanka przywiozła mnie tu z pracy. Nie mogę zostawić kotów. Na wieczór trzeba im dać jeść, posprzątać w kuwecie. Koleżanka tego nie zrobi, bo ma uczulenie na sierść, poza tym one jej nie lubią.
– Jeżeli pani umrze, już im pani nie pomoże – rzucił Kaden prosto z mostu.
Chwilę później do pokoju wpadł chirurg i wdał się w rozmowę z Kadenem oraz zbadał pacjentkę, potwierdzając diagnozę.
– Dla pewności trzeba będzie jeszcze zrobić badania, ale zabieramy panią na chirurgię.
– Jak się nazywają pani koty? – zapytał Hyle.
– Dakota, Ori i Harley.
– Po co ci imiona kotów? – zapytał Ethan, kiedy zostali sami. Stanął tak blisko Kadena, że gdyby się pochylił, mógłby polizać go po policzku.
– Zobaczysz. Pomożesz mi w tym. Mamy gdzieś numer telefonu do jej męża?
– Tak.
– To zadzwoń do niego i zawiadom go o stanie żony. I chodź, mam teraz godzinę przerwy.
– Po co? Gdzie idziesz? – Wpisał do komórki numer telefonu kontaktowego męża pacjentki i wybiegł za Kadenem. Chyba z tym facetem nie będzie się nudził.

– Chyba zwariowałeś – powiedział Ethan piętnaście minut później, kiedy stali pod drzwiami mieszkania właścicielki kotów. Bywał szalony, ale nie aż tak. – Nie włamiesz się do jej mieszkania.
– Oczywiście, że nie. Mam klucze. – Wyszczerzył się Hyle, pokazując mu pęk brzęczących kluczy. – A do tego ta kobieta już wie, że odwiedzę jej mieszkanie. Mari dobrze mnie zna, więc wszystko załatwiła.
– Mari, ta pielęgniarka.
– Tak. Problem w tym, że trzeba teraz znaleźć odpowiedni kluczyk pasujący do tej dziurki. – Przyjrzał się pierwszemu z nich i od razu go odrzucił.
Ethan ugryzł się w język, zanim powiedział, że to Kaden ma idealny klucz pasujący do jego dziurki.
– Tu jest ich z dziesięć. Po co jej tyle kluczy?
–  Skąd ja mam to wiedzieć. – Po kolei lekarz odrzucał narzędzia mogące otworzyć zamek i już zaczynał się irytować, kiedy w końcu siódmy z kluczy sprawił, że zapadka w zamku kliknęła. – O, to chyba to. – Nacisnął klamkę i drzwi otworzyły się.
– A co my tu właściwie robimy? Co ja tu robię? – zapytał stażysta, rozglądając się po malutkim przedpokoju zastawionym szafkami i pudłami. – Pewnie się niedawno wprowadzili. Ja sam jeszcze nie wypakowałem wszystkiego.
– Chcę nakarmić koty, a ty masz robić, co ci każę, więc… – Wzruszył ramionami. – Kici, kici, kici.
Z drugiego pokoju wybiegły trzy kociska, miaucząc. Jeden z nich, duży i czarny, zatrzymał się i zjeżył sierść, robiąc koci grzbiet.
– O, ty jesteś ostry. Pewnie masz na imię Harley i jesteś tu panem i władcą, zgadza się? – Kaden przykucnął, wyciągając rękę. Czarne kocisko przekrzywiło łeb, słysząc swoje imię, a potem podeszło do nieznajomego. Syknęło na niego, machnęło łapą w powietrzu i uciekło.
Ethan roześmiał się.
– Nie chce się z tobą zaprzyjaźnić.
– Zrobi to. – Obejrzał się na Ethana i puścił mu oczko. – Łatwo mnie polubić.
– Polubić? A kto mówi, że ja cię lubię.
Kaden wstał, chwycił szczękę Ethana i szepnął:
– Na pewno lubisz coś, co ja mam, a tym samym lubisz mnie. – Puścił go, ponownie kucając, chcąc zaprzyjaźnić się z kotami.
– Jaki pewny siebie – prychnął Larsen, rozczarowany, że nie został pocałowany, a przecież nie całuje się.
Kaden zignorował go, wołając koty po imieniu. Okazało się, że Ori to śliczna, biało-czarna kotka, taki typowy dachowiec, a Dakotą okazała się istna ruda piękność rasy Maine Coon. Kotki szybko do niego podeszły i zaczęły się o niego ocierać, a po dłuższej chwili zbliżył się także Harley, najpierw obwąchując obcego pana, a potem przymilając się do niego i pozwalając pogłaskać.
– Śliczny kocurek. Też jesteś mieszańcem, prawda?
– Widać kto lubi facetów. – Ethan założył ręce na piersi, a potem spojrzał w dół. Przed nim usiadła kotka o imieniu Dakota i zamiauczała.
– A ciebie chyba kobiety lubią. Chce, żebyś ją pogłaskał – rzekł Hyle.
– Dajmy już im żreć i spadamy stąd. Co z ciebie za lekarz? Wychodzisz w czasie pracy, do tego włazisz do domu pacjentów, chcąc nakarmić koty.
– Robię to nie jako lekarz, ale jako człowiek. Pomaganie to nic złego, szczególnie jeśli pomaga się zwierzakom. – Podrapał Ori za uchem, a ta zamruczała głośno, w pełni zadowolona z pieszczoty.
– Może mnie tak podrapiesz – rzucił Ethan.
– A będziesz tak mruczał? – zapytał zaczepnie Kaden i podniósł się z kucek, chcąc faktycznie poszukać jedzenia. Nie czekając na odpowiedź swojego ludzkiego towarzysza, udał się na poszukiwania kuchni.
– Jak chcesz, mogę mruczeć. – Larsen podążył jego krokiem do kuchni.
– Tu są miski, więc nalej kotom wody – powiedział Hyle, wyciągając z szafki pod zlewem puszki z karmą. – Te po lewej są na wodę.
– Skąd wiesz?
– Tak na nich pisze. – Otworzył pierwszą z puszek i wsypał jej zawartość do miseczki. Natychmiast podbiegł do niej Harley, zaczynając zajadać swoją porcję. Po chwili już wszystkie trzy miski zostały wypełnione i koty z radością zajęły się napełnianiem żołądków. – Jeszcze kuwety, podejrzewam, że są trzy, i wracamy do szpitala. Migel nie będzie mnie wiecznie zastępował.
– Co jak się ordynator dowie?
– Wie. Zna mnie. Dopóki wypełniam dobrze obowiązki, nie ma nic przeciw.
– Czy pracując z tobą, będę narażony na takie wypady?
– Masz robić, co ci szef każe, prawda? A twoim szefem jestem ja. – Wyszczerzył się Kaden. – Szukamy kuwet.
– Pięknie. – Westchnął Ethan zrezygnowany. Doskonały facet do pieprzenia okazuje się być zbawcą świata i miłośnikiem zwierząt.


* * *


– Wszystko jest do dupy – burknął Alex, siedząc w salonie z wyciągniętymi przed siebie nogami i przeglądając kanały w telewizji.
Nastał już wieczór, a on się nudził i powoli zaczynał go trafiać szlag. Odrobił lekcje, poczytał i miał ochotę wyjść na miasto, ale jak na złość każdy miał inne plany. Oscar z Sharon umówili się na randkę, Joyce miała rodzinną kolację, Richie podobno wolał się pouczyć, a Casey i JD wiadomo, że z domu nie wyjdą przez jakiś czas.
– Co jest do dupy? – zapytał Jonathan, wchodząc do dużego pokoju z miską płatków kukurydzianych zalanych mlekiem.
– Wszystko. A wiesz, że wczoraj pobili McPhersona?
– Gdzie? – Przysiadł na podłokietniku fotela.
– W szkole, a konkretnie w szatni należącej do drużyny zapaśników. Jutro wybieramy się do niego. Podobno nieźle go zmasakrowali.
– Dupki. Wiadomo kto to zrobił? – Wsunął sobie łyżkę płatków do ust. – I przestań w końcu przełączać programy, bo się we łbie kręci.
– A jak sądzisz, kto mógłby to zrobić? Pobili go w szatni. Nikt nic nie widział. Łby bym takim pourywał.
– No, nie rozpędzaj się. – Wyjadał resztki kolacji, wybierając wszystko z miski, i nadal czuł się głodny. Cały dzień nic nie jadł, nie potrafiąc przełknąć kęsa, a teraz nawet koń z kopytami to byłoby za mało. – W ogóle masz dzisiaj marny humorek.
– Ty nie lepszy, starszy bracie. Udajesz, jak to wyśmienicie się czujesz. – Wyłączył telewizor, rzucając pilota na kanapę. – Poszedłbyś do niego i pogadał. Obaj się zadręczacie. Zachowujecie się jak dzieci. Nie mów, że za nim nie tęsknisz.
– Nie chcę o tym mówić. – Udał się do kuchni, żeby odstawić naczynie do zlewu.
– Wiesz, że on dzisiaj zrobił sobie wolne od treningu? – Alex przydreptał za bratem, wsuwając rękę pod koszulkę i drapiąc się po plecach.
– Alex, nie wtrącaj się, dobra? – Zdenerwował się Jonathan. – Dobrze ci radzę. Zajmij się lepiej swoim własnym życiem, a sprawy Richiego i moje pozostaw nam. – Nalał płynu do naczyń do zlewu i odkręcił kran, puszczając gorącą wodę. Tych kilka naczyń umyje ręcznie, bo nie opłacało się włączać zmywarki. – I jutro, jak będziesz wcześniej w domu, mógłbyś pozmywać po śniadaniu.
– Wiesz, że zrobił to dla ciebie. Tą przerwę. Tak naprawdę nie chce tego i ty tego nie chcesz.
Jonathan odwrócił się zamaszyście do brata.
– Alex, odwal się. Coś się uczepił? Wiesz, o co chodzi. Wiesz, że obaj potrzebujemy na spokojnie, bez nacisku poukładać sobie wszystko w głowie.
– Nie mów, że nie tęsknisz – rzucił Alex. – Nawet nie wiesz, ile bym dał, żeby być na twoim miejscu. Żeby w domu obok czekał na mnie Josh. Twój chłopak siedzi teraz tam sam i pewnie czeka, aż do niego przyjdziesz. Zresztą – machnął ręką – róbcie co chcecie. Mam własne problemy. Własne złamane serce i próbuję je jakoś poskładać. – Już miał wyjść, lecz zatrzymał się. – Jeszcze jedno. Nie czekaj zbyt długo, bo może być za późno.
Jonathan oparł się dłońmi o zlew, w ostatniej chwili zakręcając wodę, bo ta przelałaby się. Tęsknił za Richiem jak diabli. Skręcało go w żołądku, że zamiast być z nim, jest dalej niż kiedykolwiek. Niestety, jakaś jego część trzymała go mocno, z dala od chłopaka. Nie chciał jej ulegać, ale czuł, że powinien to zrobić. Jeszcze nie czas na zobaczenie się z Richiem, bo miał do niego tak dużo żalu, że nie potrafiłby być z nim jak ze swoim chłopakiem i rozmawiać na spokojnie. Bał się, że znów wybuchłby, a to mogłoby się skończyć źle. Lepiej trochę poczekać, niż zakończyć w złości coś, co chciałby, żeby trwało, bo mimo wszystko kochał swojego chłopaka i chciał okazywać mu czułość, pomóc mu, a nie się na niego wściekać i wszędzie widzieć to, że Richie mu nie zaufał.
Pokręcił głową ze zrezygnowaniem i zajął się umyciem paru kubków i talerzyków. Jutro rano będzie musiał ugotować jakąś zupę, bo jego brat jak zwykle nie wziął się za zrobienie dzisiaj obiadu, pomimo że wrócił do domu wcześniej. Kiedy chłopak był z Joshem, to nawet w domu wziął się za gotowanie. Teraz nie robił nic.
– Wszystko się popierdoliło – mruknął do siebie, odstawiając swój ulubiony kubek na suszarkę i zastanawiał się, co ich wszystkich jeszcze czeka.

9 komentarzy:

  1. Faktycznie tak wyszło, że każdemu się posypało... Przykro, ale najbardziej mi w tym szkoda Alexa. Jakoś Riche jest dla mnie zbyt miękki, nie mój typ bohatera. A tym lekarzom nieco nie odzie trzymanie podniecenia na wodzy, normalnie jak napalone nastolatki :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dalej mam nadzieję, że wyjaśni się o co chodziło Joshowi, dlaczego zerwał z Alexem.
    No i żeby Alex był szczęśliwy, nie ważne z kim.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyjaśni się w ostatnim rozdziale. Wiem to, bo kupiłam tekst. Także polecam kupno i problem rozwiązany. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz tego pisac, moze ktos nie lubi spojlerow i nie ma mozliwosci kupna tekstu ;/
      Jeden komentarz i nie mam juz tego napiecia przed czytaniem ;/

      Usuń
    2. Prosiłam wiele razy, aby nie spoilerować. A do tego zaliczał się nawet taki sposób. Ech. Damian, czasami lepiej nie czytać komentarzy. To dla mnie doskonały sposób przed spoilerami. :)

      Usuń
  4. Aah, wszystko się sypie.. No ale musi sie posypać żeby mogli się pięknie godzić! Jestem w sumie ciekawa co u Seana :v No i w końcu cos więcej o Alexie :)
    /A

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj kochanie.
    Rozdział taki trochę sentymentalny co mi się bardzo podoba.
    Alex dobrze powiedział Jonny'emu. W końcu sam stracił Josha i liczę, że pokocha innego męzczyznę, chociaz chciałabym by się dowiedział co z jego ukochanym.
    Liczę, że jeszcze o nim wspomnisz.
    I podobają mi się Kaden i drugi nie mogłam zapamiętać.
    Jestem ciekawa jak potoczą się ich losy.
    Na razie łączy ich seks a potem?
    Kto wie co dalej.
    pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    sporo się posypało, bardzo szkoda mi Alexa, a Kayden no jak możesz odmawiać Ethonowi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)