Dziękuję za komentarze i wyrażanie swojej opinii. :)
ROZDZIAŁ
11
Leżał z głową na piersi Alessia i
przełożoną przez jego brzuch ręką. Cienka kołdra ledwie okrywała ich ciała,
więc mógł bez przeszkód śledzić wzrokiem każdy kawałek skóry na piersi
kochanka. Obudził się kilka minut temu i nie zamierzał się stąd ruszać. Nie
chodziło o to, że był wykończony, ale z zadowoleniem stwierdził, że jest mu za
dobrze, by zrezygnować ze słodkiego lenistwa. Do tego wspominanie namiętnych
chwil z partnerem było niczym oglądanie super seansu w kinie. To, co działo się
dzisiejszej nocy, mógł nazwać istnym szaleństwem, przerażającym, ale
fascynującym i niesamowitym. Alessio był ognistym kochankiem, a on odkrył w
sobie coś takiego, że najchętniej to z nim kochałby się przez dwadzieścia
cztery godziny na dobę. Chciał być blisko niego, dotykać, całować, rozmawiać i
wciąż było mu mało. Nie żałował, że przyszedł do Alessio i pozwolił na tak
wiele. Stali się kochankami oraz partnerami. Najlepszym było to, że nie czuł
strachu przed tym, że związał się z mężczyzną. Tym bardziej, że tym mężczyzną
nie był ktokolwiek. To był właśnie Alessio i tylko jego chciał.
Pocałował go w sutek nie omieszkując
trącić językiem. Klatka piersiowa zmiennego uniosła się w głębokim wdechu, a
ręce mężczyzny przycisnęły Luisa do swojego ciała.
– Od dawna nie śpisz? – zapytał zaspany
Acardi.
– Obudziłem się chwilę przez tobą. –
Pogładził go po nagim brzuchu. Lubił skórę Alessia. Całego go uwielbiał. Wciąż
był nim nienasycony.
– Rób tak dalej, a nie wstaniemy do
wieczora.
– Dobry pomysł. – Wyszczerzył się.
Uniósł się i cmoknął delikatnie usta kochanka. – Cześć. – Położył się na nim wsuwając
nogę pomiędzy jego. Alessio natychmiast ułożył dłonie na jego pośladkach
głaszcząc je wolno, okrężnymi ruchami.
– Cześć. Pomysł może i dobry, ale mam
dużo pracy i nie spędzę dnia w łóżku.
– Na pewno? Mnie się wydaje, że on jest
przeciwnego zdania. – Luis wsunął rękę pomiędzy nich i złapał na wpół twardego
członka Alessia. – On by chciał zostać. Ze mną.
– On będzie stał na każdy twój widok,
więc nie zawsze mogę słuchać jego pragnień. – Poruszył sugestywnie biodrami.
Dla Luisa świadomość, że Alessio tak na
niego reagował była oszałamiająca. Wkurwiłby się gdyby wiedział, że każdemu
innemu mężczyźnie staje na jego widok. Nie przestał poruszać dłonią po penisie
kochanka. Ten rósł w jego dłoni stając się twardy. Odsunął napletek z główki i
rozprowadził kciukiem preejakulat. Uważnie śledził reakcje partnera, który nie
przestawał go dotykać sunąc rękoma po jego ciele. Polubił sprawianie
przyjemności Alessiowi mimo, że to on go więcej dotykał. Sięgnął do jego ust,
nie przejmując się porannym oddechem i pocałował go głęboko, agresywnie coraz
szybciej poruszając ręką, samemu ocierając się o niego. Alessio rozsunął nogi
wpuszczając go pomiędzy nie. Luis ułożył się tak, żeby chwycić ich oba członki
w ręce i trzeć jeden o drugiego obejmując je palcami. Robiło mu się coraz
przyjemniej, a samo patrzenie w oczy kochanka jeszcze bardziej go pobudzało.
Alessio był bardzo ekspresyjny. Poruszał biodrami wbijając się w jego dłoń,
pieścił ciało mocno je ściskając, co bardzo się Luisowi podobało. W pewnej
chwili kochanek zadrżał i stęknął ściskając go udami, a dłoń Luisa po chwili
zrobiła się bardziej śliska, kiedy sperma wytrysnęła na nią i pomiędzy ich
ciała. Popieścił jeszcze chwilę mężczyznę, żeby ten do końca doszedł i gdy
tylko starszy z kochanków się uspokoił, wypuścił go, uniósł się do klęku
wsuwając kolana pod jego uda i sam w kilku silnych ruchach doprowadził siebie
do szczytowania dochodząc na brzuch mężczyzny. Jego ukochanego, cudownego
mężczyzny. Idealnego.
Acardi obserwował to widowisko z
zafascynowaniem. Scena jak Luis przeżywa orgazm, sam sobie dogadzając, będzie
prześladować go cały dzień, a on powinien skupić się na pracy. Uniósł się
podpierając na jednym ręku, a drugą złapał dłoń Luisa wyciskającą ostatnią
kroplę spermy. Przysunąwszy ją sobie do ust zaczął wylizywać pobrudzone palce.
Język otaczał każdy z nich, smakując siebie i chłopaka. Gdy były już czyste,
Alessio włożył sobie każdy z nich do ust ssąc po kolei i mrucząc, jakby były
najsmakowitszym smakołykiem, a to co je wcześniej pokrywało wyśmienitą polewą.
Wypuścił je, pociągnąwszy za rękę tak, że Luis musiał się pochylić i ich usta spotkały
się.
Jęknął czując smak nasienia, którego nie
przełknął kochanek, tylko podzielił się z nim podając mu je językiem z ust do
ust. Nie odsunął się, wbrew temu co myślał, że zrobi. Pogłębił pocałunek
zażarcie chwytając czystą ręką włosy Alessia i klęcząc nad nim. Do tego wciąż
znajdował się pomiędzy nogami siedzącego partnera licząc, że jeszcze się tu
znajdzie robiąc coś zupełnie innego.
Alessio odessał się od niego, ale ich
usta muskały się lekko kiedy powiedział:
– Chciałbym, żebyś kiedyś tymi słodkimi
wargami wyssał do cna mojego kutasa. – Przeciągnął językiem po nich, by na
końcu je cmoknąć.
Życzenie na wskroś przeszyło zaspokojone
ciało Luisa. Bardzo chętnie to zrobiłby, ale mimo pozorów nie wydawało mu się
to proste i obawiał się, że nie dogodzi kochankowi. Mimo, że pokaże teraz mniej
pewności siebie – zresztą nie należał do osób typu „co ja to nie jestem, jestem
cudownym kochankiem i wiem co mam robić, pomimo że robię to pierwszy raz w
życiu, i nie zapytam co i jak” – odparł:
– Kiedy tylko zechcesz. Pod warunkiem,
że mną posterujesz. No wiesz…
– Nauczę cię wszystkiego. – Objął
klęczącego Luisa patrząc na niego w górę. – Nigdy nie wstydź się poprosić mnie
o coś. Jestem dla ciebie, kochanie. Słuchaj swojego serca i pragnień. –
Ucałował go w tors.
– Kurwa, zakochuję się w tobie. Co
więcej chyba już jestem zakochany.
– I jesteś mój. Tak jak ja twój.
– Ale się romantycznie i lukrowo
zrobiło. Wielki Alessio Acardi jest romantykiem.
– Nikomu o tym nie mów, to tajemnica. –
Dał solidnego klapsa Luisowi. Och, najchętniej to by zajął się jego słodkim
tyłeczkiem, ale pragnienia ciała to jedno, a mózg wołał do spełnienia
obowiązków również wobec sfory. Zaśmiał się, kiedy żołądek partnera odezwał się
burczeniem. – Prysznic, golenie i śniadanie. Gdyby nie czekające na mnie
dokumenty, przyniósłbym ci je do łóżka potwierdzając moją romantyczną duszę. –
Obiecał sobie, że zrobi to jak najszybciej. Spoważniał przytulając głowę do
jego piersi. Już trochę bolały go nogi od tej dziwnej wpół leżąco-siedzącej pozycji,
ale nie zamierzał narzekać. Dla niego liczyła się bliskość partnera i możliwość
bycia z nim niezależnie co by nie robili, gdzie się znajdowali i w jakiej
pozycji.
– Nie licz na prysznic ze mną, muszę
wziąć go w swoim pokoju, tam mam czyste rzeczy, ale zobaczymy się na śniadaniu,
co? – zapytał Alessia wciąż się nie ruszając, żeby zejść z łóżka.
Pół godziny później umyty, ogolony i
ubrany zszedł na parter. Skierowawszy się do kuchni z zamiarem pochłonięcia
olbrzymiej porcji jakiegoś dania i wypicia kawy, w oczy rzucił mu się
dziewiętnastowieczny zegar wiszący w holu, nowy nabytek Daniela. Alfa kupił
antyk kilka miesięcy temu, znajdując go na jednej z aukcji, na które pojechał.
Czasomierz był prostokątną pięknie wyrzeźbioną skrzynką z ciemnego drewna, w
której wnętrzu mieścił się cały mechanizm wraz z okrągłą tarczą i pozłacanymi
rzymskimi liczbami oraz wskazówkami. Te wskazywały, że za pięć minut wybije
południe. Własnym oczom nie wierzył. Chcąc się upewnić czy zegar jest sprawny
przyjrzał się latającemu wahadłu. Cholercia, w łóżku z Alessiem stracił poczucie czasu. Może to i
dobrze, że nie jest to pora śniadania, kuchnia nie będzie oblegana przez
zmiennych, którzy z miejsca, dosłownie, wyczują prawdę.
Przekroczył próg kuchennego
pomieszczenia i jednocześnie serca tego domu. Wbrew oczekiwaniom ktoś w nim
przebywał podjadając herbatniki. Christian od razu wbił w niego wzrok,
przesunął nim po sylwetce Luisa, poruszył nozdrzami i wyprostował się na
krześle z głupią, radosną miną.
– No co tak patrzysz, no? – Sięgnął po
kubek z suszarki. Obok w dzbanku stała świeżo zaparzona kawa, więc nalał jej do
naczynia.
– Mam ci pogratulować? Już myślałem, że
nie wyjdziecie z sypialni.
Oparł się tyłkiem o szafkę. Schował
twarz za kubkiem napełnionym kawą. Co miał mu powiedzieć? Wolał wszystko
zostawić domysłom Christiana. Jakkolwiek by to nie było groźne. Przyjaciel
naprawdę nie miał za grosz wstydu, więc trochę bał się jego zgadywanek, a
raczej wyobraźni. Z drugiej strony co tu było do zgadywania? Znak po oznaczeniu
rzucał się w oczy, a to oznaczało, że nie tylko sparował się z Alessiem, ale i
się z nim kochał.
– Czyli pogratulować. Wiedziałem, że
twój opór osłabnie, tylko jeszcze nie byłem pewny kiedy. – Christian odrzucił
na plecy rozpuszczone włosy.
– Niech te twoje ślepka tak nie błyszczą
z tej upajającej radości. – Zmoczył usta w czarnym, mocno pachnącym napoju
natychmiast wyczuwając na języku cierpką nutę jakiegoś dodatku. Czegoś co mu
nie posmakowało. Nie lubował się w tych wszystkich udziwnieniach wprowadzanych
niby dla polepszenia smaku. Kawa, jak już ją pił, powinna smakować kawą, a nie
czymś innym. – Co w tym jest? – Patrzył
na czarną maź w kubku jakby zaraz z niej miał wyskoczyć potwór i go pożreć.
– Nie wiem, ale dobrze rozgrzewa,
aczkolwiek smak ma oryginalny. Karia, czy ktoś inny nie wiem, wypróbowała nowy
przepis.
– Jak dla mnie może z niego zrezygnować.
– Powąchał napój.
– Hahaha. No to siadaj i mów jak było.
Luis uniósł brwi. Oczywiście przyjaciel
chciał znać każdy szczegół nie ważne, czego on dotyczył. Tym razem wszystko
zatrzyma dla siebie. Głownie dlatego, żeby Chris płonął z ciekawości. Nic nie
odpowiadając odstawił kubek, gdyż nie pod pasowała mu ta dziwna mieszkanka i
otworzywszy lodówkę zaczął wybierać z niej składniki do przygotowania sobie
późnego śniadania. Obiad w Arkadii zazwyczaj był o czternastej, do tej pory
umrze z głodu, niż się go doczeka. Przez cały czas smarowania chleba z masłem i
krojenia szynki na plasterki czuł wbijające się w niego źrenice zmiennego
smoka. Miał z niego niezły ubaw. Niech poczeka i nauczy się, że ciekawość to
pierwszy stopień do piekła. Słyszał jak Christian sapnął, a potem odgłos
szurania nóg od krzesła o podłogowe płytki. Położył plasterki pomidora na szynce
i posolił.
– Ale zajął się tobą dobrze? – zapytał
Christian stając obok przyjaciela. – No ty wiesz wszystko o mnie, no.
– Wiem za dużo, a zachowujesz się jak
rozkapryszony, ciekawski bachor, nie zważając na to, że jesteś już dorosłym
facetem, masz tych swoich mężów, że tak powiem, i dzieci. Jesteś ojcem,
kochany. – Posłał mu buziaka. – Było
bosko, nie żałuję i… no super było, no.
– Wiem, wiem. I dobrze, liczyłem, że cię
nie skrzywdzi. To idealny kochanek na pierwszy raz.
– Przestań już okej? – zapytał
zawstydzony taką otwartością Christiana.
– Tak jest, kapitanie. – Zasalutował mu
Christian.
– Fajnie. – Puścił mu oczko po czym
wyjął z szafki talerzyk i ułożył na nim kanapki. Dotarło do niego jak dobrze
czuł się w tym domu i zdążył poznać go na tyle, że wiedział gdzie co się
znajduje. Z niemałym strachem, ale uświadomił sobie, że to jest teraz jego dom.
Oparł dłonie na blacie stołu z trudem przełykając ślinę. To był jego dom, co
znaczy, że musi opuścić ten rodzinny. Zawsze sądził, że zrobi to w momencie
kiedy zarobi na własne mieszkanie i to do niego się wyprowadzi. Dosłownie
wszystkie plany uległy zmianie. Do tego musi to powiedzieć swojej rodzinie.
Kurwa, co on im powie? Sonia, jak to ona, zrozumie i ucieszy się, ale rodzice…
– Co się stało? Jesteś blady.
– Ufff. – Wypuścił powietrze z płuc.
Zastanawiał się jak wiele jeszcze do niego dotrze. Potarł dłońmi policzki, by
nabrały kolorów. – To nic. Po prostu przyszło mi do głowy, że muszę jakoś to
wyjaśnić swojej rodzinie. Pytanie co im powiem?
– To, że jesteś szczęśliwy? Coś się
wymyśli. Będzie dobrze. – Poklepał go po ramieniu.
– Optymista jak zawsze.
– No ba! Pozytywne myślenie naprawdę
pomaga w życiu. Nauczyłem się tego i staram wykorzystywać, kiedy tylko mogę.
Pomogę ci z tym śniadaniem i zaniesiesz swojemu mężczyźnie. Martin z Danielem
porwali go do gabinetu. Chyba Adam też tam jest.
– Jak chce to sam sobie przyjdzie i zje.
– Zajął miejsce na krześle. – W innym wypadku pozostanie głodny. Nic mu nosił
nie będę. Nie jestem jego żonką. O.
– Jesteś zły. Powinieneś nakarmić
swojego samca.
– Karmić to ja go mogę w łóżku czymś
lepszym, a to jest moje. – Kolejny raz puścił oczko Chrisowi przysuwając sobie
talerzyk z kanapkami.
– Tak, swoją wartościową śmietanką. A
wiesz, że sperma…
Nie słuchał wykładu, no bo przecież
jadł, a to dla niego mimo wszystko wciąż temat tabu, tylko skupił myśli na
czymś innym, a mianowicie na Alessio i na tym, co w nocy robili. Nic na to nie
mógł poradzić, że obrazy wpadały mu same do głowy, pobudzając zmysły przez co
czuł się ciągle nienasycony.
***
Ciśnienie Alessia wzrosło. Schodząc na
dół nie spodziewał się takich wiadomości. Zawsze kiedy jest dobrze coś się
dzieje, a jego dobry humor musi pozostać zepsuty. Jeszcze godzinę temu cieszył
się z bliskości swojego partnera nie myśląc o problemach. W obecnej chwili gotowało
się w nim. Zawarczał. Wiadomość jaką przekazał mu Adam skutecznie go wkurwiła.
Do tego wkurwienie walczyło z przejmującym, zimnym, boleśnie kłującym strachem.
Na chwilę zdołał zapomnieć z jakiego powodu Luis zjawił się w Arkadii i, że nie
była to zwykła wizyta u przyjaciela. Niestety bardzo szybko mu o tym
powiedziano. Kopnął krzesło tak mocno, że poleciało na środek pokoju. Zacisnął
pięści niemal wbijając sobie wilcze pazury w skórę, te wysunęły się, ale równie
szybko zmieniły w ludzkie.
– Gdzie znaleziono ciało? – zapytał
patrząc wilczymi oczami to na Adama, to na swoje alfy. Chyba tylko dzięki nim
się kontrolował nie zmieniając swojego kształtu, nie wyskakując przez okno, by
pobiegać tracąc przy tym energię i wyładowując furię.
– W śmietniku, tuż przy kamienicy, w
której miał mieszkanie – odparł Adam. – Prawdopodobnie chciał wrócić do niego,
ale ci w jakiś sposób go dopadli.
– Znalazł się w dobrym miejscu o złym
czasie. Niech to szlag! – Uderzył pięścią w ścianę. Ból rozlał się po jego
ciele przeszywającą falą. Wyprostował palce ręki sprawdzając czy ich sobie nie
połamał. Całe szczęście były całe. – Mogliśmy tam być i cały czas obserwować
kamienicę. Czemu nikt o tym nie pomyślał?! Dlaczego akurat, kiedy ten Henry
wracał do domu ktoś musiał go dopaść?
– Nasi z policji powiedzieli, że oberwał
nożem i wygląda to jak zwykły napad. Za nic nie przypominając gangsterskiej
akcji. – Adam podniósłszy krzesło jakie stało się ofiarą rozwścieczonego bety
dostawił z powrotem do biurka. – Nie znaleziono przy nim pieniędzy, zegarka, o
ile takowy miał. Wygląda to na rabunek. Sprawdziłem kamery w jego mieszkaniu.
Nikt tam nie był od czasu naszej wizyty.
– To byłby naprawdę głupi ruch
przeznaczenia – zabrał głos Martin. – Uciekał przed zbirami jacy go ścigali, a
zabił go zwykły złodziej.
– O ile tak było. – Daniel otoczył
ramionami swojego partnera.
Alessio, patrząc na ten gest, pomyślał o
swoim partnerze. Co mu powie? Jakoś nie wierzył w zwykły napad. Naprawdę bał się o bezpieczeństwo Luisa. Tamci są
zdolni zabić. Niby tutaj Luis był bezpieczny, to i tak w jakiś sposób mogą go
odnaleźć. Co jak dopadną jego rodzinę? Ci nie mogą wiecznie przebywać na
wakacjach. Kiedyś wrócą i mogą stać się przynętą na Luisa. Banda kryminalistów
nie odpuści. Sądzą, że dokładnie ich widział, zna ich wizerunki, wyda ich i na
pewno go szukają. Jeżeli go znajdą, to obroni kochanka nie patrząc na
konsekwencje swoich czynów. Nikt nigdy nie skrzywdzi jego ukochanego, a ten kto
to zrobi niech ma się na baczności!
– Trzeba sprawdzić kim naprawdę był
Henry, teraz w końcu to się uda, i kiedy się tego dowiemy, poznamy prawdę, co
ukradł i kto go ścigał. Niech żaden z was nic nie mówi Luisowi. Ja mu to powiem
– dodał Alessio widząc, że Daniel chce się temu sprzeciwić. – Zrobię to kiedy
się wyładuję. Wiecie, gdzie będę. – Gdy rozmówcy potwierdzili jego słowa
skinieniem głowy opuścił gabinet. Przeszedł przez hol w szybkim tempie
wyczuwając obecność swojego partnera w kuchni. Ciągnęło go, aby tam wejść, lecz
opiekuńcza część zabroniła mu tego mówiąc, że Luis musi się posilić i powinien
pobyć z przyjacielem. Otworzył drzwi obok schodów i postawił stopę na wąskich
stopniach prowadzących w dół. Tędy wcześniej schodzono do piwnicy pod domem,
która nadal tam była, ale wejście do niej wybudowano z kuchni i zmniejszono ją
oddzielając od reszty ścianką działową. Natomiast ta droga prowadziła do
przebudowanych pomieszczeń mieszczących w sobie siłownię, szatnię i łazienkę
oraz małe pomieszczenie gospodarcze. To była ta część, w której Jackob znalazł
Christiana. Daniel z Martinem ciągle prowadzili jakieś remonty starając się
wprowadzić do domu jak najwięcej udogodnień i rozbudować go.
Przechodząc korytarzem Alessio nie
martwił się o światło, w ciemności dobrze widział, ale i tak zamontowane na
suficie lampy reagujące na ruch same się zapalały, oświetlając pomieszczenie.
Otworzywszy drzwi siłowni od razu skierował się do szatni, gdzie stały rzędy
szafek z przeróżnymi rodzajami strojów do ćwiczeń. Otworzył swoją –
zarezerwował ją z miejsca, kiedy odkrył ten fragment budynku – i wyjął krótkie
spodenki oraz sportowe buty. Poza bieżnią do szczęścia nic więcej nie
potrzebował. To na niej lubił trenować, ewentualnie na rowerku. Tymczasem po
przebraniu się, jego uwagę zwrócił wiszący worek służący do trenowania boksu
lub kickboxingu. Uśmiechnął się z dzikością, przystępując najpierw do krótkiej
rozgrzewki.
***
Skończywszy śniadanio–obiad, pozmywał po
sobie naczynia. W kuchni pojawiało się coraz więcej ludzi, a główny kucharz
rozdzielał obowiązki co do przygotowania obiadu. Niektórzy gratulowali mu
sparowania się z ich betą, a on czuł rumieniec wstępujący na policzki. Wolał
więc uciec i poszukać swojego partnera oraz upewnić się, czy ceremonia zaślubin
zmiennych ich też dotyczy kiedy on jest człowiekiem. Jedna z samic zaczęła o
tym mówić i, że trzeba zawiadomić Starszyznę. Jeżeli tak, to chciał, żeby jego
najbliższa rodzina też na tym była. Liczył, że będzie taka możliwość. Przecież
można im powiedzieć, że to taki specjalny ślub. I tak wątpił czy rodzice
zaakceptują jego związek z mężczyzną, więc odsunął od siebie te myśli.
Zajrzał do gabinetu gdzie miał pracować
Alessio, ale tam zastał tylko Daniela otoczonego toną papierzysk. Alfa
powiedział mu dokąd poszedł beta. Od początku pobytu tutaj zamierzał odwiedzić
siłownię, ale jakoś się nie składało mimo, że się nudził jak mops.
Obawiał się, że będzie miał problem ze
znalezieniem pod ziemią pokoju ćwiczeń, lecz gdy zszedł na dół drzwi na wprost
były zamknięte, a te po lewej otwarte. Dolatywało z nich sapanie i głuche
uderzenia o coś. Podkradł się do wejścia, a na usta, bez udziału jego woli,
wpłynął uśmiech. Nie widział swoich oczu, ale mógłby przysiąc, że pojawił się w
nich błysk, a wraz z nim nuta pożądania, bo sam widok był naprawdę
podniecający.
Ciało Alessia lśniło od potu, mięśnie po
skórą pracowały intensywnie, gdy uderzał nogą wysoko zawieszony worek. Cios
wyprowadzał to z pół obrotu, to z pozycji stojącej, a raczej tańczącej mógłby
powiedzieć, gdyż mężczyzna cały czas się poruszał tanecznym krokiem, niczym
bokser, ale w tych ruchach była magia i gracja. Może tylko on to widział, nie
był pewny, ale zaczął się ślinić. Do tego widoku, tej cudownej skóry, który
dotyk już znał, dołączyły spodenki spadające z bioder odsłaniające kość
miednicy. Wąskie biodra wyglądały w nich seksownie i gorąco, a z wiedzą, co one
potrafią, przyprawiały go o zawrót głowy. Co
się ze mną stało? Zmieniłem się w jednej chwili. Chcę, pragnę Alessia całym
sobą, a moje ciało potrzebuje jego dotyku jak spragniony wody na pustyni. Czy
tak działa sparowanie?
– Długo będziesz tam stał zamiast wejść?
Drgnął zaskoczony, że został nakryty na
podglądaniu, zapominając, że kochanek wyczuje go wszędzie. Alessio właśnie
wycierał twarz ręcznikiem i patrzył na niego z drapieżnością w tych swoich
oczach. Doprowadzając do tego, że jego penis sam chciał zacząć nim sterować. W
tej chwili nie mógł mu na to pozwolić. Odwrócił się na pięcie.
– Dokąd idziesz? – zapytał Alessio.
– Przyniosę ci wody. Zaraz wracam. Kurwa, kurwa, kurwa to najgorętszy widok
jaki w całym swoim życiu widziałem.
–
To
wróć, musimy porozmawiać. – Usłyszał za plecami pokonując schody w hiper
szybkim tempie. Wróci. Z pewnością tu wróci.
Oj biedny Lui narażony na TAKIE widoki... :) Rozdział super. Nareszcie w ich związku wszystko gra. Teraz tylko został problem z mafią do rozwiązania i szczęśliwie zakończenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam F :)
Podziwiam to, z jaką łatwością i precyzją opisujesz sceny łóżkowe, bo osobiście trochę za bardzo się wstydzę, żeby to robić. U Ciebie wszystko jest na swoim miejscu, to znaczy... czytając, nie ma się wrażenia "a skąd ta ręka/noga/inna część ciała się tam znalazła, powinna być teraz gdzie indziej", które, niestety, czesto pojawia się przy czytaniu podobnych scen.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Czy tylko mnie się wydaje że z treści wynika że Alessio nie zjadł śniadania tylko poszedł od razu do gabinetu a potem na siłownię?
OdpowiedzUsuńBo poszedł do gabinetu, a potem na siłownię po usłyszeniu informacji i tym zabitym. Luis poszedł coś zjeść.
UsuńTak, Alessio poszedł porozmawiać z alfami do gabinetu bez śniadania, a Luis udał się do kuchni. :)
UsuńSuper rozdział, mam nadzieję, że Luis nie zostanie złapany przez mafię i nic mu się nie stanie.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Hejka :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)
Alessio spisał się wspaniale i teraz Luis ma przerąbane ( oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu ;D)
No i nareszcie wraca wątek kryminalny.
Będzie się działo :)
Pozdrawiam
Weny życze i czekam na next
lucynaleg
Cudowny rozdział, jak zwykle zresztą :*
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać dalszego rozwoju akcji i tego, jak poradzisz sobie z tą mafią :) Mam nadzieję, że Luis nie zostanie porwany. Alessio by się baardzo wkurzył :D Czekam na następny rozdział i życzę miłego pisania <3
Pędzi Luis jak na skrzydłach. :D Ciekawa jestem reakcji rodziców chłopaka i Soni. No i całego obrzędu zaślubin, bo jeśli rodzice jednak przyjdą, to wszystko będzie ciut zmienione... na przykład ponowne ugryzienie. :D
OdpowiedzUsuńHmm... w sumie też zdążyłam zapomnieć o celu wizyty Luisa. Pochłonęło mnie coś innego. xD
To będzie poważna rozmowa... i nieprzyjemna, jak myślę.
Nie no błagam, bez przesady, za dużo tych porwań ostatnio było ;)
OdpowiedzUsuńBoski rozdział, racja lukru trochę było, ale nie przesłodziłaś :)
A ja się już nie mogę doczekać ich zaślubin *.*
I mam nadzieję że mu nic nie zrobią ci gangsterzy czy kto to tam jest a wyjaśni się to wkrótce :)
I pozostaje mi już tylko czekać te jakże dłuuuuugie 7 dni na kolejny rozdział :/
Weny Luano!
Hmm muszę przyznać że zaskakujesz.
OdpowiedzUsuńLuis naprawdę bardzo się zmienił i wyraźnie przywiązał do Alessia.
Wydaje się być dla mnie również nieco zagubiony ale nie dziwię się.
I to tajemnicze morderstwo.
Czuje że niebezpieczeństwo dopiero się zaczęło i jeszcze możesz nas zaskoczyć.
Pozostaje mi Cię pozdrowić i czekać na ciąg dalszy
Luis za szybko się zmienił, ale i tak go uwielbiam :x
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle extra ^.^
OdpowiedzUsuńTeraz czekam na dalszy ciąg kryminalny i sprawe zabujstwa O_o
Nie moge się doczekać XD
Pozdro i DÓŻO WENY
Witam,
OdpowiedzUsuńpodoba mi się taki ciekawski Christian, mówiący bez krępacji o tych sprawach, a tak bardzo Luis się bronił, al teraz całym sobą pragnie Allisio...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia