Przez kilka dni nie było mnie w domu, byłam odcięta od internetu, czyli źle i dobrze. W każdym razie coś tam odpoczęłam sobie od niego i od pisania. Mam nadzieję, że teraz wróciłam z nowymi siłami, bo jak na razie to na pisanie nie mam za bardzo ochoty, ale może przyjdą. :)
Za tydzień ostatni rozdział Potęgi miłości, a po niej pojawi się 3 część wilczków ( i na razie ostatnia) Prezent od losu. Publikację mam zamiar zacząć około 15 lipca, czyli będzie mała przerwa pomiędzy opowiadaniami. Dla Was źle, ale tej przerwy będę potrzebowała, aby zająć się opowiadaniem. :)
Dziękuję za komentarze. :D
___________________________________
Zazwyczaj spacery sprawiały Justinowi wiele przyjemności. Uwielbiał
chodzić po lesie i łąkach. Zanim poznał Daria to właśnie
spacery i słońce, które pieściło mu skórę dawało trochę
wytchnienia od tego, co go męczyło. Teraz jednak, kiedy szedł
wzdłuż ogrodzenia, za jakim przebywały konie na pastwisku, czuł
się jakby był w pułapce. Coś pętało jego ciało, ale nie był
to strach. Co rusz pocierał nadgarstki jakby go bolały. Czuł
ogromny, graniczący z paniką niepokój. W domu nie potrafił
znaleźć sobie miejsca, starał się pomóc bratu lub innym w pracy,
lecz nie potrafił się na niczym skupić. To, co czuł, było od
niego silniejsze. Do tego chwilami był autentycznie zły. Miał
ochotę na kimś się wyżyć. Nigdy taki nie był. Co się z nim do
licha działo?!
– Dzień dobry, Justin – przywitał go Ralf, jeden ze zmiennych
pracujących przy ogrodzeniu.
– Dzień dobry – odpowiedział i przystanął przy nich. Często
rozmawiał z Ralfem, nie bał się go, ten zmienny był dla niego jak
ojciec. Był to mądry, stateczny mężczyzna, którego dzieci już
dawno opuściły sforę, by rozpocząć życie ze swymi partnerami.
– Przekaż swemu bratu, że tutaj już skończyliśmy. Zwierzęta
już nie uciekną. – Ralf odłożył na bok paczkę gwoździ i
młotek. Ogrodzenia zazwyczaj były zrobione z drewna i często
trzeba było je naprawiać, rzadko, kiedy stosowali elektrycznego
pastucha.
– Dobrze, powiem mu.
– Coś cię trapi, gammo? – zapytał starszy zmienny.
– Wszystko w porządku. – Uśmiechnął się blado. – Wybacz,
muszę iść.
– Wiedz, że bardzo cieszymy się, że masz partnera więzi.
Wszystkiego dobrego.
– Tak, dziękuję – powiedział ściskając w jednej dłoni
nadgarstek drugiej. Co się działo? Zmienne wilki nie miały
reumatyzmu, chyba, że skończyły czterysta lat. Tak mu przeszło
przez myśl czy z Dariem wszystko dobrze. Czy dar empatii, silniejszy
niż u ludzi, dający możliwość odczuwania fizycznego i
psychicznego stanu partnera mógł mieć coś wspólnego z jego
obecnym samopoczuciem? Dołączając do tego niepokój i to, że
Dario od czasu ich ostatniej rozmowy nie zadzwonił, a robił to
często, było dość... dziwne. Nie chciał mu się narzucać i
przeszkadzać w żaden sposób, ale musiał się z nim skontaktować.
Jako jego partner miał do tego pełne prawo, by mieć z nim kontakt.
Do tego to, co usłyszał: „Słuchaj suko”, „Zabiję cię”
zmuszało go do zadzwonienia do niego. Niestety mężczyzna nie
odbierał. Zanim przekroczył próg domu próbował jeszcze dzwonić
dwa razy. Nic. Za każdym razem odzywała się poczta głosowa. W
końcu nagrał się:
– Dario, proszę odezwij się do mnie. Martwię się. Twój Justin.
Odpowiedział na pozdrowienia kilku osób, którzy z szacunkiem
traktowali brata swego alfy i wszedł do domu. Chciał iść do swego
pokoju, by się położyć, ale z gabinetu wyszedł Jacob i go
zawołał.
– Justin... – Jacob wyraźnie zawahał się. – Pozwól na
chwilę.
– Co się stało? – zapytał, ponieważ mina brata wyglądała
tak jakby miał iść na pogrzeb.
– Nie wiem jak ci to powiedzieć – zaczął Jacob siadając na
brzegu biurka. W gabinecie była też obecna Sheoni, która teraz
stanęła przy mężu.
Po plecach Justina przebiegł zimny dreszcz. Tylko jedno przychodziło
mu na myśl: Dario coś się stało. Dlatego nie odbiera telefonów.
– Co z Dariem? O niego chodzi tak? No mówicie! Coś mu się
stało?! Ale żyje prawda?! Żyje, na pewno żyje, bo bym czuł
gdybym go stracił. – Wczepił dłonie we włosy i pociągnął za
nie. Po chwili znów spojrzał na brata. – Powiedz do cholery!
– Pokaż mu. – Sheoni pogłaskała przedramię męża. –
Justin, ja nie wierzę w te słowa, ale...
– W co? Jakie słowa? – dopytywał. – Jacob, co masz mi
pokazać?!
– Nie krzycz, bo zwołasz tu ciekawskich. Jak poszedłeś na
spacer, dostarczono do nas list. Jest adresowany do ciebie i do mnie.
Przywiózł go posłaniec – wyjaśnił Jacob i sięgnął za siebie
po leżący na blacie biurka list. Podał go bratu.
Justin przełknął ślinę i drżącą ręką odebrał wiadomość.
– Nie mów, że to coś z przeszłości.
– Tamto dawno za nami. To od Daria.
– Hm? – Spojrzał w dół na wiadomość. To było pismo Daria.
Po co miałby do nich wysyłać list?
Drodzy Justinie i Jacobie.
Nie potrafię powiedzieć wam, szczególnie tobie Justin, tego w
oczy. Nie dam rady żyć w związku z jednym mężczyzną, choćby
był moim partnerem więzi. Wybacz Justin, ale to koniec. Niech twój
brat mi wybaczy, że cię krzywdzę. Znajdź sobie kogoś innego.
Lepszego. Odchodzę i przepraszam.
Dario.
Nogi się pod nim ugięły. Patrzył na ten list i nie wierzył w te
słowa. Nie to niemożliwe, żeby Dario go zostawił. Jego partner
miałby go opuścić? To było niczym śmierć, bo bez Daria dla
niego nie ma życia. Miałby żyć bez swej miłości? Zaczął
szybciej oddychać i cofnął się o kilka kroków.
– Justin...
– Nic nie mów, Jacob! – krzyknął do brata i wybiegł z
gabinetu. Potrzebował być teraz sam, nawet jak wiedział, że ma
bliskich, którzy go kochają i mogą mu pomóc. Przeskakiwał po dwa
stopnie, by jak najszybciej znaleźć się w swoim pokoju. Czuł jak
do jego serca dociera sedno wiadomości i zaczyna się ono łamać.
Miał ochotę płakać, ale nie chciał tego robić. Nie to, że
płacz odebrałby mu męskości, bo tak nie było, każdy może
płakać, ale to złamałoby go do końca. To pozwoliłoby mu
uwierzyć, że ten list to prawda. Dario nie mógł go zostawić. To
niemożliwe!
Trzasnął drzwiami swego pokoju i rzucił się na łóżko, na
plecy. Znów był sam i czuł się bardziej samotny niż wcześniej.
Dario pozwolił mu posmakować uczucia, tego jak cudownie jest
przytulić się do drugiej osoby, a teraz wszystko mu zabrał. Jak
mógł mu to zrobić?! Z oczu popłynęły mu łzy. Mimo to starał
się stłumić szloch. Niestety ponowne spojrzenie na list, słowa
zamieszczone w nim, sprawiło, że wstrzymanie się od płaczu było
niemożliwe. Wypuścił list z dłoni, który sfrunął na podłogę,
a sam zwinął się w kłębek i rozpłakał jak dziecko.
~*~*~
Jacob nie potrafił się uspokoić. Dario oszukał jego brata! Gdyby
go dostał w swoje ręce...
– Nie wierzę w te słowa. – Sheoni próbowała uspokoić
partnera. Podlewała kwiaty na oknie.
– Jak to nie wierzysz? Widziałaś to, co było napisane.
– Wierzysz we wszystko, co jest napisane? – zapytała urywając
wyschnięty liść od fiołka alpejskiego. Nie dała mu jednak dojść
do głosu. – Przez chwilę myślałam tak jak ty, ale jak
zastanawiam się nad tym głębiej to nie wierzę, by Dario, który
bardzo starał się o Justina mógł mu to zrobić.
– Wszystko się kurde wali. Nie mamy kupców na konie, nie mamy
bety...
– Mamy – przerwała mu.
– Nasz odchodzi.
– Mamy Daria. – Podeszła do męża i złapała jego obie dłonie.
– Uwierz, że twój brat nie pokochałby kogoś, kto nie jest tego
wart. Kogoś, kto go zostawi.
– A tamten...
– Zaślepienie. Nie wierzysz w partnerstwo dusz? To w takim razie,
co my razem robimy?
Jacob popatrzył na Sheoni. W jej oczach ujrzał miłość i szczere
oddanie, po czym przytulił ją, ale nadal nie był spokojny o brata,
o sforę i przyszłość.
~*~*~
Szarpnął łańcuchami starając się pociągnąć je w dół.
Stalowe obręcze trzymały w uwięzi jego nadgarstki kalecząc je,
kiedy mężczyzna próbował je wydostać. Ręce uniesione do góry
cierpły, a cała sylwetka napinała się przy każdym ruchu. Stał
pół nagi w rozkroku, ponieważ jego nogi także zostały skute. Nie
mógł się przemienić, gdyż uniemożliwiały mu to specjalne
kajdany dla zmiennych. Nawet jego siła nie była wystarczająca, by
wyrwać te łańcuchy z
zawiasów. Jego telefon
trzymany w dłoni Star zaczął dzwonić.
– To chyba twój kochaś do ciebie dzwoni. – Kobieta spojrzała
na ekran telefonu. – Justin. Lubi tortury?
– Zostaw go ty suko! Niech mu tylko włos z głowy spadnie...
– To, co mi zrobisz?! – Rzuciła telefonem o podłogę. – Ups.
Upuściłam go. Drogi był?
Dario zawarczał zwierzęco i chciał się na nią rzucić, co tylko
bardziej ją rozbawiło.
– Nie szlej tak, bo to nie ma sensu. Nie uwolnisz się. –
Popatrzyła z dumą na swoje dzieło.
– Pierdol się ty wiedźmo! Jak tylko się uwolnię zabiję cię i
obiecuję, że śmierć nie będzie szybka!
– Obiecanki cacanki. Co z ciebie za mężczyzna, że nie potrafisz
przyjąć swej sytuacji na spokojnie? Krew ci po rękach płynie, bo
kajdany zdzierają twoją skórę. Wiesz, że one zapobiegają
przemianie? Przekonałeś się o tym jak sądzę. Mam wobec ciebie
wielkie plany, mój miły. – Chodziła wokół niego oglądając go
jak eksponat w muzeum.
– Jesteś tchórzem! Boisz się ze mną walczyć?
– Biedny, mały wilczek – powiedziała to takim tonem jakby słowa
kierowała do dziecka. Stanęła przed nim i przejechała czubkiem
szponiastego pazura od jego szyi wzdłuż klatki piersiowej
zostawiając za sobą krwawą ścieżkę i zatrzymując się tuż nad
linią spodni.
Dario nie pokazał po sobie, że go boli, a pazur taurena w kontakcie
z krwią potrafił palić jak kwas. Znosił większe bóle. Nie tylko
te fizyczne. Patrzył na nią z nienawiścią. Z wielką rozkoszą
złapałby tę, taurenkę i wgryzł się w jej gardło, a potem je
rozerwał i patrzył jak się wykrwawia. Och, Erin chętnie by jej
posmakowała. Wyssałaby ją do cna. Gdyby był wampirem w myślach
odnalazłby Erin i telepatycznie przekazał, co się dzieje. Niestety
takich możliwości nie miał, dlatego liczył, że Justin domyśli
się prawdy, wierzy w niego i nie pomyśli, że naprawdę go
zostawił. Chociaż rozumiał, że jego partner wpierw może się
załamać, ale Justin był mądry i wszystko zrozumie. Nie mógł nic
od siebie dodać w tym liście, dlatego zrobił małą sztuczkę ze
swym pismem. O ile Justin pamięta, o czym rozmawiali dojdzie do
prawdy. A on postara się wytrwać dla niego.
– O czym ta twoja szanowna główka myśli? – zapytała Star.
– O tym jak kruchą masz szyję.
– A co? Chciałbyś ją wycałować?
– Prędzej bym pocałował tarantulę.
– Miły pajączek. Nie jesteś w moim typie – kontynuowała
poprzednią myśl. – Jedynie podobają mi się twoje oczy. Chyba
wyłupię je sobie i zostawię na pamiątkę. Tylko zastanowię się
czy zrobię to po twojej śmierci, czy jak jeszcze będziesz
oddychał.
– Zabiję cię! – krzyknął.
– Prędzej ja ciebie! – Uniosła rękę i uderzyła w niego z
całą swą mocą, wbijając mu pazury w pierś.
Nie krzyknął, nie jęknął. Zacisnął tylko zęby nie pokazując
jej jak to bardzo boli. Nie da tej suce satysfakcji! Do tego krążąca
w żyłach adrenalina poniekąd znieczulała go, a myśl o Justinie
dodawała sił. Tylko on się dla niego liczył. Wróci do swego
partnera. Musiał wrócić. Nie zostawi go.
~*~*~
Obudził się zlany potem. Ze strachu usiadł na łóżku i rozejrzał
się wokół. Był w swoim pokoju, to, dlaczego w głowie nadal
słyszał brzdęk łańcuchów? I dlaczego śnił mu się koszmar
inny od poprzednich? Może to wpływ tego, co zrobił mu Dario.
Zostawił go jak kogoś niepotrzebnego, niechcianego. Potrzebował z
kimś o tym porozmawiać. Nie chciał z bratem i jego partnerką, a
sam sobie nie poradzi. Jedynie z Christianem mógł szczerze
porozmawiać. Zadzwonił do niego i chłopak odebrał po kilku
sygnałach.
– Hej. Gdzie wy jesteście? Dzwonili ze Starszyzny – oznajmił
Christian. – Macie jutro, w południe ceremonię połączenia.
– Chris...
– Ej, co się dzieje? – zapytał przyjaciel, a jego wesoły ton
głosu natychmiast zmienił się w poważny i zatroskany.
– Dario mnie zostawił. – W telefonie zapanowała cisza. –
Jesteś tam?
– Popierdzieliło cię?
– Nie. Zostawił list. Czekaj przeczytam ci go. – Zaczął
rozglądać się wokół siebie, ale listu nie było na łóżku,
więc pochylił się, by spojrzeć na podłogę. Kartka, która
przyniosła mu smutek, leżała swobodnie na dywanie. Chwilę później
przeczytał wiadomość przyjacielowi.
– Zachowujesz się jak smarkacz! Kim on jest?
– Hm?
– Kim jest dla ciebie Dario? Oznaczył cię? Ty jego?
– Noo, tak. Nie wiesz?
– Wiem. Czułem od ciebie jego zapach na kilometr. Także jak mógł
cię zostawić? Już jesteście ze sobą związani. Mógł odejść
zanim sparowaliście się ze sobą. Teraz nie ma odwrotu. Nawet nie
chciał tego robić. Walczył o ciebie, chciał z tobą być, a ty
teraz wątpisz w niego?
Justin słuchał słów Christiana i powoli docierało do niego to
jak postąpił. Tak, zwątpił w swego partnera, w jego szczerą
miłość. Spojrzał jeszcze raz na list i przeczytał go kilka razy.
I za każdym tym razem był coraz bardziej roztrzęsiony. Nie,
dlatego, że Dario go porzucił. Rozłączył rozmowę z przyjacielem
i zagryzł wargę. Powrócił niepokój i w tym liście widział już
wyraźnie wszystko to, co wskazywało na to, że Dario był w
niebezpieczeństwie. Po pierwsze Dario nigdy nie zwróciłby się do
Jacoba po imieniu, pisząc do niego „drogi”, bez wyraźnego
szacunku. Po drugie, chociaż to było pismo jego partnera to nie
było takie samo jak zwykle. Choćby litera, „J” napisana była
normalnie, bez ozdobnych zawijasów, jakimi zwykł pisać Dario. Czy
choćby: „ Nie dam rady żyć w związku z jednym mężczyzną,
choćby był moim partnerem więzi”. Przecież Dario mu
powtarzał, że szukał takiego partnera. Partnera na dobre i na złe,
kogoś na całe życie. Nie było możliwości, by zrezygnował z
tego, czego chciał, tylko po to by mógł pieprzyć wielu facetów.
Te słowa z listu ktoś mu kazał napisać.
– Jakiż byłem głupi! – Zacisnął pięść, ale zaraz ją
rozluźnił nie chcąc zniszczyć kartki. Wstał z łóżka i wybiegł
z pokoju w ostatniej chwili omijając dziewczynę niosącą pranie.
Przeskakiwał po dwa stopnie zwracając na siebie uwagę obecnych w
domu zmiennych. Wpadł do gabinetu brata, prawie ślizgając się na
wypastowanej podłodze. – Dario ma kłopoty! – wykrzyknął. –
I to jest na to dowód.
~*~*~
Krwawił. Całe ciało oblepione czerwoną posoką cierpło i bolało.
Gdyby nie kajdany, które go podwieszały do góry już dawno upadłby
twarzą na zimną posadzkę. Star bawiła się nim przez kilka godzin
zanim obowiązki przywódczyni taurenów nie wezwały jej do pracy.
Oblizał spierzchnięte usta. Chciało mu się pić i był głodny,
zmęczony. Ona żywego go stąd nie wypuści, ale on nie zamierzał
umierać. Wiele w życiu przetrwał i z tego też uda mu się wyjść
cało. Miał powód, by nie umierać. Justin. To imię wyryło mu się
głęboko w sercu i umyśle. Wróci do niego. Znów weźmie go w
ramiona i powie, że go kocha. Och, jak bardzo chciał teraz to
zrobić. Poczuć jego ciepło, spojrzeć mu głęboko w oczy i
wszystko w nich odczytać. Miłość, jaką obdarzał go ukochany
partner. Justin był jego, a on do niego należał. Nikt ich nie
rozłączy.
– Nawet ta suka – szepnął do siebie. Do tego wierzył w swego
partnera. W to, że Justin będzie miał siłę, uwierzy w siebie i
zawalczy o to, by nic ich nie rozdzieliło.
~*~*~
Justin na chwilę spojrzał w okno, w nieprzeniknioną ciemność, a
później przeniósł wzrok na brata i alfy Daria. Mężczyźni
przyjechali zaraz po telefonie Jacoba, który w końcu uwierzył w
jego słowa. Podenerwowani rozmawiali z Jacobem, a list przechodził
z rąk do rąk.
– Jestem złym partnerem – przerwał ich konwersację –
zawiodłem go.
– Nie zawiodłeś. Ten list jest tak wiarygodny, że każdy by
uwierzył w te słowa – powiedział Daniel.
– List listem, słowa słowami, ale powinienem słuchać swego
serca i przeczuć. Nie patrzeć na to, co ktoś napisał. Chociaż
zrobił to Dario, to powinienem był wiedzieć, że te słowa nie są
jego. Mam to sobie za złe, bo przespałem trzy godziny, podczas,
których już bym go szukał. Ale odnajdę go. Jeszcze tej nocy będę
z nim.
– Jak? Jak to zrobisz?! – zapytał ostrzej Jacob. Cieszył się,
że brat nie jest już opętany strachem, ale bał się, by ten nie
zrobił jakiegoś głupstwa. – Jak go odnajdziesz? Ciebie
szukaliśmy długo i, mimo że wiedzieliśmy, kto cię porwał nic
nie mogliśmy zrobić.
– Mówiłem wam o tym, co usłyszałem z jego rozmowy. Tak mógł
nienawidzić tylko jedną kobietę. Tę, która zabiła mu brata.
Wątpię by chciał zabić swoją przyjaciółkę Erin.
– Tę wampirzycę? – dopytał Martin.
– Dokładnie ją. Znajdę go i wiem nawet jak – dodał, kiedy w
jego pamięci, jak na zawołanie, otworzyło się okienko i ujrzał
obraz Daria i to jak zapisuje coś na kartce. Dał sobie mentalnego
kopniaka i jak strzała wyleciał z gabinetu pozostawiając
zdziwionych towarzyszy.
W mgnieniu oka znalazł się w swoim pokoju i zaczął przetrząsać
ubrania szukając spodni, które miał na sobie rano. W nich musiała
być karteczka. Wsunął ją do tylnej kieszeni czy, zostawił w
Arkadii?
– Spodnie, spodnie, spodnie – powtarzał raz za razem. Przebierał
się... – Szlag – przeklnął przypomniawszy sobie dziewczynę z
pralni. – Szlag! Wpadł do łazienki i prawie się załamał. Jego
kosz na brudy był pusty. W oczach pojawiły mu się łzy. Jak te
rzeczy zostały uprane... Nie podda się. Jest jeszcze szansa na to,
że jego ubrania czekają w kolejce do prania. Opuścił pokój i
pobiegł korytarzem w stronę schodów. Chciał jak najszybciej
znaleźć się na parterze.
– Co on tak biega w tę i z powrotem? – zapytał omega swojej
siostry, która zamiatała podłogę w holu. Nie dotarły do niego
słowa odpowiedzi, gdyż minął zakręt w korytarzu, by zaraz z
rozmachem otworzyć drzwi pralni i krzyknąć:
– Stać!
Blond włosa praczka podskoczyła do góry i pisnęła przy okazji
upuszczając butelkę płynu do płukania.
– Gammo, mogę coś dla ciebie zrobić? – spytała drżącym
głosem kucając i podnosząc butelkę.
– Moje spodnie. Jeansy, wzięłaś je dziś ode mnie z kosza.
– Piorą się właśnie.
– Co? – Podszedł do wielkiej pralki i położył na niej dłoń.
Poczuł ogromny ból. Jedyna nadzieja w tym, że nie wziął tej
kartki z Arkadii. Inaczej wszystko przepadło.
– A... A czy było w nich coś, czego szukasz? – zapytała
wystraszonym głosem. Nie odpowiedział jej pogrążony w myślach. –
Czy taka niebieska kartka była dla ciebie ważna? – Cofnęła się,
gdy mężczyzna gwałtownie odwrócił się w jej stronę.
– Niebieska, kwadratowa karteczka. Widziałaś ją?
– Tt... Tak. Położyłam ją na półeczce przy lustrze, w
łazience. Najpierw chciałam ją wyrzucić, bo była pusta, ale
nigdy nic nie wyrzucam... jak znajdę.
Szczęśliwy Justin na te słowa porwał dziewczynę w ramiona i
mocno pocałował w oba policzki. Ta zszokowana, zanim wydobyła z
siebie głos zorientowała się, że jest sama. Wzruszyła ramionami
i powróciła do pracy. Zawsze włączała pranie na noc, by później
z samego rana móc je rozwiesić na dworze za domem. Wiatr i słońce
najlepiej suszyły ubrania.
Tymczasem Justin ponownie znalazł się w swojej łazience i zabrał
karteczkę z półki. Wrócił do swego pokoju i wśród rzeczy,
jakie miał odnalazł ołówek. Zamalowywał grafitem kartkę, by móc
przeczytać to, co było na niej napisane. Blade ślady pojawiały
się za każdym pociągnięciem ołówka, by wkrótce pojawił się
na niej adres.
– Mam cię. – Na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech.
~*~*~
Czuła na sobie nienawistny wzrok Monahana. Wiedziała, że wbiłby
jej nóż w plecy lub kłami rozszarpał gardło, gdyby tylko miał
taką możliwość. Nie pytałby o nic, nie znałby litości. Tak jak
nie zlitował się nad Gabrielem. W sumie mogła schwytać też jego
kochanka i dać Dariowi małe przedstawienie. Okaleczyłaby go, a
potem zabiła na jego oczach. Odebrałaby mu wszystko. Śmierć
ukochanego złamałaby mu serce. Żałowała, że o tym nie
pomyślała. W sumie nic nie jest jeszcze stracone.
– Kim jest twój kochanek? – zapytała pokrytego krwią
mężczyznę.
– Pierdol się.
– Ładne imię. Kim jest ten „pierdol się”? Na telefonie
pisało „Justin”.
– Zabiję. Zabiję cię!
– Jeszcze masz siły mi grozić? Dowiem się, kim jest twój
partner. Mam swoje sposoby – powiedziała. Siedziała w fotelu i
przyglądała się swemu dziełu. Może połamie mu ręce zanim
wydłubie oczy.
– Tak, masz łóżko. Jesteś kurwą!
Kobieta roześmiała się szaleńczo i wstała.
– Co za pieszczotliwa nazwa. U was w sforze tego uczą? Powinnam
może brać z nich przykład, kutasie?! – Złapała go za szczękę
i prawie ją zgniotła. Jej dotyk nie miał nic z delikatności i
kobiecości.
– Zrobisz mu krzywdę, a...
– To, co mi, kurwa, zrobisz?! Co mi możesz zrobić?! – Zrobiła
krok w tył i rozłożyła szeroko ręce. – Nie jesteś w stanie
palcem ruszyć. Czujesz jeszcze swoje ręce? Straciłeś sporo krwi i
jeszcze się rzucasz. Twój dar uzdrawiania się przydaje. Będę
mogła cię dłużej męczyć. Odebrałeś mi to, co kochałam i ja
ci odbiorę to samo, a potem cię zabiję. – Odwróciła się na
pięcie i ruszyła w stronę wyjścia z piwnicy.
– Zostaw go. Zostaw go!
– Kochasz go. To dobrze. Będziesz bardziej cierpiał gdy go
stracisz – powiedziała nie odwracając się do niego.
Krzyknął rozdzierająco, gdy ból rozszedł się po całym ciele,
kiedy próbował po raz kolejny wyrwać łańcuchy z zawiasów, by za
nią pobiec i uniemożliwić jej zabicie Justina. Wierzył w każde
jej słowo. Miała swoje sposoby by dowiedzieć się, kim jest jego
partner. Ponowny krzyk, tym razem przepełniony psychicznym bólem i
strachem o Justina wypełnił jego więzienie.
– Justin!
~*~*~
Młody zmienny upadł na fotel trzymając się za pierś. Ten ból
był coraz silniejszy. Nie był to atak serca, zmienni nie chorują w
ten sposób. To był Dario i jego ból. Teraz rozumiał to, co czuł
przez ten cały czas. Nie straci go. Zrobi wszystko, by on do niego
wrócił. Odetchnął głęboko.
– Dobrze się czujesz? – zapytał z troską Jacob.
– Nie. Po co pytasz, skoro wiesz, co mi dolega?
– Posłuchaj, co chce ci powiedzieć Daniel.
Justin spojrzał na Daniela. Sam chciał pojechać do tego domu, jaki
należał dawniej do taurena, który porwał Christiana, ale został
powstrzymany przed tym krokiem. Co mu się bardzo nie spodobało.
– Alfo, mów o ile masz dobry plan – powiedział. – Już bym
tam był.
– I co byś zrobił? – spytał Daniel. – Sądzisz, że sam
dałbyś radę taurence. Pewnie nie jest sama w tym domu. Mamy
związane ręce, ale ktoś może nam pomóc. Dzięki niej dostaniemy
się tam gdzie chcemy.
– Kto?
– Erin, jedna z wampirzyc – odpowiedział Martin.
– To ta...
– Ta przyjaciółka Daria i szefowa luksusowego burdelu, ale i
bardzo wpływowa kobieta – powiedział Alston. – Jest tylko jeden
problem.
– Jaki? I jak może nam pomóc?
– Ona mnie nienawidzi. Dawno temu podkupiłem nieruchomość, na
którą miała oko. Wściekła się, to zbyt mało powiedziane.
Justin, to ty się z nią spotkasz. Ona już będzie wiedzieć jak
uratować Daria. Jej nie obowiązują nasze prawa. Może wejść
gdzie chce. Jest królową nocy i jak ją poprosisz to nam pomoże.
– Jak mam się z
nią skontaktować? – Zrobi wszystko, nawet spotka się z samym
diabłem, aby uratować miłość swojego życia. Kogoś, kto wyrwał
go z ciemności i dał szansę patrzenia na przyszłość w jasnych
barwach. Kto dał mu miłość.
Coop nie w takim momencie torturujesz mnie
OdpowiedzUsuńDużo weny
Lejdi-chan 호
Juz lubie Erin, mam nadzieje, ze zabija ta cholerna taurenke i ona wyssie z niej krew!
OdpowiedzUsuńBiedny Dario, mam nadzieje, ze Justin w pore mu pomoze, choc to oczywiste :P
O czym bedzis trzecia czesc? O nich wszystkich? Czy moze o dzieciach Chrisa..?
Pozdrawiam
Damiann
Trzecia część na pewno nie będzie o dzieciach Chrisa. Aż tak dużo czasu nie minie. :) Kusi mnie, żeby powiedzieć o kim będzie trzecia część, ale do końca tej malutkiej tajemnicy nie zdradzę. :)
UsuńTO.JEST.WSPANIAŁE!!!
OdpowiedzUsuńJak zawsze wybrałaś odpowiedni moment żeby przerwać, znowu nas torturując.
Cóż przyzwyczaiłam się już do tego, chociaż to nie oznacza że łatwiej czeka się do następnego wtorku:)
Wiedziałam po prostu wiedziałam że Justin do rade.
I wiem że zrobi wszystko żeby pomóc swojej miłości:)
Bardzo podoba mi się pomysł, że pozna się z wampirzycą. To przecież ona dała kopniaka Dario, żeby się opamiętał.
Cóż jeszcze mogę napisać oprócz tego że to będzie bardzo, bardzo dłuuuuugi tydzień;D
WENY, WENY życze i modle się żeby jednak tej weny wystarczyła na więcej części niż trzy.
Bardzo polubiłam wszystkich i nie chce się jeszcze z nimi żegnać przez bardzo długi czas.
Pozdrawiam
Twoja wierna czytelniczka
lucynaleg
Smutny rozdział ale wierze, że wszystko dobrze się skończy. Biedny Justin, choć przez te wydarzenia w życiu staje się silniejszym i na pewno będzie walczyć o partnera. Niecierpliwie czekam na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńKolejny raz mogę napisać tylko: wspaniałe, super, cudowne!
OdpowiedzUsuńBardzo czekałam na ten odcinek i oczywiście niezawiodłam się nim :)
Na ostatni odcinek tej części czekam szczególnie niecierpliwie :)
Świetnie piszesz, twoje dzieła są bardzo wciągające.
Już cieszę się na kolejną część mimo że będziemy musieli na nią troszkę dłużej zaczekać, ale to może i lepiej. Odpoczniesz sobie, nabierzesz sił :D
Życzę Ci dużo weny byśmy mogli długo cieszyć się losem tych bohaterów których ja osobiście bardzo polubiłam i się do nich przywiązałam ♥
Hej kochana!
OdpowiedzUsuńJak się cieszę, że widzę Twój rozdział!
Wciągnęłaś mnie w całą historię jak zawsze i trzymałaś w napięciu.
Biedny Dario...
Mam nadzieję, że znajdą go nim Star naprawdę mu coś zrobi,
Ta kobieta jest strasznie szalona i niebezpieczna a boje się że to dopiero początek.
Liczę jednak że Justin go uratuje gdyż w końcu naprawdę się kochają.
Już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału.
czuje że wielki finał już wkrótce i mam nadzieję że nas jeszcze zaskoczysz!
pozdrawiam mocno!
Tak myślałam, ze Justin an początku się załamie, ale wiedziałam, że w końcu odkryje prawdę. Jak zawsze super rozdział, szkoda, że to opowiadanie już się kończy, ale nawet na najlepsze rzeczy musi przyjść koniec.
OdpowiedzUsuńDużo weny :)
Pozdrawiam :)
Chyba nie mam co napisać. Jedynie przyłączę się do pochwał za rozdział :D W ogóle to należą Ci się podziękowania, bo niewielu autorów jest tak słownych, że wstawiają rozdziały w wyznaczonych przez siebie terminach :):):):)
OdpowiedzUsuńTak sobie myślałam o nowej części i mam dwa typy o kim będzie: albo o doktorku, albo o przyjacielu Chrisa(Louis'ie- może jednak zwiąże się z jakimś zmiennym) :D
Jaki masz znak zodiaku? Którego dnia się urodziłaś :D? ps kocham twoje opowiadania!!
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńJustin to tak jak nie ona, odzyskał dawnego siebie dzięki Dario... bardzo sprytne z tym małym podstępem w liście..
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia