31 grudnia 2013

Jedwabny szal - Rozdział 3



WSPANIAŁEGO SYLWESTRA I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU 2014, ŻYCZĘ WSZYSTKIM MOIM CZYTELNIKOM.





Powinien tam podejść, serce się do tego wyrywało, ale nie potrafił tego zrobić. Jako alfa ma obowiązek zawsze zaopiekować się i pocieszyć członka swojej sfory, a tym bardziej kogoś kto był jego partnerem. Nie ważne, że nie był w sforze. Odrzucając krzyk serca, posłuchał rozumu i opuścił pokój z zaciśniętymi pięściami. Potrzebował chwili samotności, oddechu, żeby się uspokoić. Sam nie rozumiał dlaczego pragnie odrzucić tego chłopaka i musiał przygotować się na pytania Daniela, które nie wątpił, że nastąpią.

* * *

Odsunął się zażenowany od tego mężczyzny i otarł oczy. Objął się ramionami odwracając głowę w stronę okna. Czuł się tak... bezpiecznie. Niemniej jednak nie chciał się narzucać swoją osobą i jeszcze nie do końca rozumiał, że to jest jego partner i dlaczego ten drugi wyszedł.
– Proszę. – Usłyszał i obrócił głowę, a przed oczami ujrzał swój szal. Wyciągnął po niego rękę.
– Znalazłeś go.
– To on naprowadził mnie na twój ślad. No, poniekąd. Pewnie gdybym tu nie przyjechał, zbyt szybko bym cię nie spotkał. – Daniel usiadł wygodniej. – Lecz dzięki niemu upewniłem się, że Martin i ja mamy partnera.
– On mnie nie chce. – Nie to, że zgadzał się na to, aby z nimi być. Musiał uciekać. Odpocznie i gdzieś się ukryje. Byleby nie przechodzić przez to, co zafundowały mu te dwa tygodnie.
– Nie wierzył, że mamy jeszcze kogoś. Martin to dobry facet. Nie zrobi ci krzywdy. Musi to przetrawić. – Ukrywał, że był na Martina zły. Nie chciał wystraszyć Christiana. Chciał go poznać. Tak dużo o nim wiedzieć. Zbliżyć się do niego. – Skąd pochodzisz? I czemu spałeś w piwnicy?
Christian w końcu odważył się spojrzeć w oczy mężczyzny. Jak miał odpowiedzieć na te pyta­nia, nie zdradzając kim jest?
– Jak nie jesteś gotowy nie mów, ale chciałbym znać twoje pochodzenie.
– Po co ci to wiedzieć? – Jego wystraszony smok potrzebował chronić swojego partnera przed Stonem, gdy powie za dużo może to być niemożliwe. – Nie wystarczy ci moje imię?
– Na teraz wystarczy, lecz jesteś moim partnerem...
– A kto powiedział, że chcę nim być? – zawarczał Christian, a Daniel otworzył usta i zamknął. – Nie zmusisz mnie do tego, a tamten drugi i tak mnie nie chce.
– Masz rację, nie zmuszę cię do tego. Niemniej nie zrezygnuję. – Daniel wstał próbując się uśmiechnąć, ale jego oczy pozostały smutne. – Boisz się. Czuję to, mój wilk też. Nie wiem dlacze­go chcesz się odsunąć...
– Mam kogoś. Kocham go, a wy się pojawiacie i chcecie mnie od niego oderwać – wypalił Chri­stian. Zobaczył, że te słowa zabolały Daniela. Zresztą sam odczuł ich moc. Mama mu opowiadała, że partner, który dowiaduje się, że ten przeznaczony ma kogoś bardzo źle to znosi. Jego smok nagle zaczął sprzeciwiać się tym słowom i jakiejś ochronie mężczyzny. Wyrywał się do Daniela i chciał wpaść w jego ramiona, powiedzieć, że to nieprawda, oddać mu się, lecz teraz ludzka część Christiana pa­nowała nad nim i to ona przejęła zaś ochronę partnera. Musiał coś wymyślić, nie powie prawdy czemu chce się odsunąć. Uciec. Zniknąć.
Daniel rozmasował sobie skronie. Ta wiadomość uderzyła w niego bolesnym ciosem, ale gdy tylko pozwolił swojemu wilkowi zabrać głos już znał prawdę.
– Kłamiesz. – Ponownie usiadł przy nim. – Nie wiem czemu to robisz, ale nikogo nie masz. Był­by teraz z tobą i pachniałbyś nim.
– Miałem kochanka – powiedział i zasłonił usta dłonią.
– Kochanka, nie partnera. Nie kogoś z kim jesteś związany. Nawet jakbyś spotykał się z czło­wiekiem miałbyś obcy zapach na sobie. Zmienni go przejmują również od ludzi.
– Skąd wiesz?
– Wiem. – Położył mu rękę na policzku i pogłaskał go. – Po prostu to wiem. Nie zmuszę cię do niczego. Przemyśl sobie wszytko. Muszę porozmawiać z Martinem. Potrzebuję zapewnić go, że też jest mój. Tak jak i ty, o ile zechcesz. I cokolwiek sprawiło, że uciekłeś z domu, na pewno będzie ła­twiej znieść to pod naszą ochroną. Nie chcesz być naszym partnerem, to chociaż przyjmij pomoc. Możesz zamieszkać w naszej posiadłości niedaleko stąd. Tam, ktokolwiek przed kim uciekasz nie znajdzie cię.
– Może zostać z nami. – W pokoju pojawiła się Sheoni. – Przepraszam, że przeszkadzam, ale za­praszam na kawę i ciasto.
– Gdzie jest mój partner?
– Na dworze z moim mężem. Jest chyba podenerwowany.
– Już dawno powinienem pójść za nim. – Miał nadzieję, że Martin się uspokoi. Chyba domyślał się co partner przeżywa. Poczuł się odepchnięty. Daniel zajął się Christianem, a jego zostawił. Cho­ciaż niepokój nie przysłonił na niego złości. Martin mógł zostać, być tu z nimi. Jest ich częścią. Po­całował Christiana w czoło. Zobaczymy się później. – Wstał i wyszedł nie oglądając się za siebie.
Sheoni westchnęła i podeszła do Christiana.
– Piękny szal, ale jak pozwolisz to powiem jednej wilczycy, żeby go uprała.
Christian dopiero wtedy zauważył, że materiał nie jest czysty. A tak się starał, żeby go nie ubru­dzić.
– Sam go upiorę.
– Dobrze, ale teraz chodź do kuchni. Poznasz naszego betę i jego żonę. – Sheoni uśmiechnęła się radośnie.
– Wolę zostać tutaj. O ile mogę. – Popatrzył na nią prosząco.
– Przyniosę ci ciacho do pokoju – powiedziała ciężko wzdychając i wyszła, a on położył się na pościeli zaczął roz­myślać o tym co mu się tego dnia przydarzyło.

* * *

Daniel nie spuszczając wzroku z partnera podszedł do niego. Jacob, który wyszedł zaraz za Mar­tinem zostawił ich samych. Martin stał oparty o samochód przyglądając się jak nieopodal ujeżdżany jest koń. Alston oparł się obok niego, tak, aby ich ramiona dotykały się, jednak on patrzył na ko­chanka.
– Co się z tobą dzieje? Tam w piwnicy myślałem, że także się cieszysz z odnalezienia naszego partnera. Tymczasem teraz... – urwał i stanął przed nim bardzo blisko. Umieścił ręce po obu stro­nach jego głowy. – Między nami nic się nie zmieni. Jesteś dla mnie ważny, byłeś i będziesz. Ko­cham cię i nie dlatego, że partnerska więź do tego wzywa. Jesteś wspaniałą istotą, Martinie. Dosko­nałym alfą. I moim partnerem. Ale boli mnie i jestem zły, że odrzucasz Christiana. Nawet go nie znasz.
– Mnie też to boli – odezwał się Coleman. – Nie wiem co się dzieje. Ty zawsze wiedziałeś, że jest jeszcze ktoś, ja to wyparłem i nie potrafię pogodzić się z tym, że ta osoba istnieje. Tym bar­dziej, że nie jest wilkiem. To smok. Diamentowy smok. Prawdopodobnie ostatni. Słyszałeś, kiedyś ich historię? Czytałem o nich.
– Dowiem się wszystkiego o tym gatunku. Ale postaraj się go zaakceptować. Nie pozwolę mu odejść i tobie też, więc nawet o tym nie myśl – dodał twardo i władczo.
– Nawet o tym nie pomyślałem. Po prostu – odepchnął go i odszedł kawałek – potrzebuję wię­cej czasu, by wpuścić do nas jeszcze kogoś.
– Zazdrość w tym wypadku jest niepożądana. – Daniel bał się tego, że Martin, który patrzył wrogo na każdego kto spoufalał się z nim za bardzo, będzie zazdrosny.
– To nie zazdrość. Sam tego nie rozumiem. Chyba po prostu jestem zły, że cały czas odrzucałeś zatwierdzenie mnie w pełni, bo musiałeś czekać na niego. Gdyby nie jego istnienie już dawno byli­byśmy w związku.
– Cały czas byliśmy w związku.
– Mam na myśli uroczystość poślubienia. Co za alfa, z którego się śmieją, bo partner zwleka! – Przeczesał swoje włosy palcami.
Daniel objął go od tyłu i przyciągnął do siebie.
– Nie zwleka, tylko czeka na pełny związek, który dopiero w trójce będzie mógł być połącze­niem idealnym dla niego i jego partnerów. Kocham cię. – Pocałował go w szyję. Kochał to jak wygląd Martina nieraz prze­czył jego wnętrzu. Tatuaże, noszone skóry mogły stereotypowo mówić, że Martin jest okrut­nikiem, a tymczasem miał dobre serce, tylko czasami patrzył zbyt realnie na wszystko. A przecież żyli w świecie, który miał w sobie ukryte właściwości i tylko ci co patrzą trochę przez pryzmat ba­jek, z bogatą wyobraźnią, mogli widzieć całą prawdę o istotach żyjących wśród ludzi. Martin od­rzucił to co mówiło mu serce, ale nauczy się też i nim patrzeć. Daniel to wiedział. Po prostu potrze­ba czasu. I był pewny, że chociaż w tej chwili Martin może odrzucać Christiana, to nie zrobi mu krzywdy.

* * *

Bał się. Otaczali go wokół. Śmiali się złowieszczo i mówili takie rzeczy, że chciał zniknąć. Dygo­tał opętany strachem. Po policzkach lały się łzy i zapanowanie nad nimi nie wchodziło w grę, gdy strach oplatał go całego.
Patrzcie jaka laleczka.
Niezła dupcia.
Usta ma śliczne.
Sprawdzimy czy potrafi dużo w nie wziąć? – mówili mężczyźni. Było ich z sześciu.
To obrzydliwe.
Co ty. Nie ma znaczenia czyje usta. A dupcia. Co z tego, że faceta, byle była ciasna dziura. A może jednak jesteś dziew­czyną, co malutki? Pokaż cycki. – Ten co mówił wyciągnął do niego rękę, a Christian cofnął się pod samą ścia­nę.
Black, on ci ucieka.
Jak go przytrzymasz nie ucieknie – warknął ten do którego mówiono Black.
Pisnął, kiedy silne ręce oderwały go od ściany i dwóch mężczyzn go przytrzymało. Zaczął się wyrywać i kopać. Mógł uwolnić swojego smoka, ale nie wolno mu było. Wydałby siebie i innych zmiennych. Prędzej da się zabić, niż zdradzi, że po świecie nie chodzą tylko zwyczajni ludzie. Uniósł nogę i kopnął napastnika najbliżej stojącego przed nim.
Rzucasz się mały? Już ja cię uspokoję!
Pierwszy cios padł na jego brzuch, drugi też. Skrzywił się z bólu i miał ochotę upaść, zwinąć się w kłębek, ale nie dane mu było tego zrobić. Black nadal go bił, uderzając w klatkę piersiową, twarz.
Nie lubię facetów, ale tę rzucającą się dupę przeoram. Zdejmijcie mu te ciotowskie spodnie.
Christian zaczął krzyczeć, tak głośno, że w całym tunelu metra rozległ się jego wrzask odbijając się echem i pędząc w dal.

Daniel wpadł do pokoju Christina słysząc ten krzyk, a raczej pisk katowanego zwierzęcia. Siedzieli w kuchni rozprawiając o posiadło­ści jaką kupił, a wtedy usłyszeli przerażający wrzask. Zaraz zanim wbiegł Martin. Christian rzucał się po łóżku i nie mógł się obudzić. Daniel dopadł do niego i złapał ręce chłopaka.
– Obudź się, nikt ci tu krzywdy nie zrobi. Obudź się. – Serce mu się krajało na ten widok. Nie wiedział co śniło się jego drugiemu partnerowi, ale gdyby mógł wchłonął by ten sen w siebie. – Obudź się! – Potrząsnął chłopakiem, a ten otworzył oczy i zaczął mu się wyrywać, kopać go, więc z pomocą przyszedł mu Martin i unieruchomił nogi Christiana.
– Chris, to ja Daniel. Pamiętasz, twój partner. Christian!
Nawet z otwartymi oczami był wciąż w fazie snu, nie dopuszczał do siebie innych głosów, poza tymi, które słyszał. Chciał, żeby go puścili, zostawili w spokoju, przestali kopać. Nie, to nie oni go kopią. Z każdą chwilą docierał do niego przyjazny głos. I zaczął się uspokajać. To już minęło. Przeszło. To tylko sen.
– Jesteś w domu Jacoba. To ja Daniel i Martin też tu jest. Już dobrze. – Widząc, że Christian cał­kowicie zbudził się, a w oczach pojawiają się łzy, przesunął się tak by móc go podnieść i objąć. – Nie wiem co ci się przydarzyło, ale kiedyś się dowiem i ten kto cię skrzywdził zapłaci za to. – Spoj­rzał na Martina i w jego oczach wyczytał tę samą obietnicę. Przytulił mocno chłopaka do siebie odgarniając mu z twarzy mokre od potu włosy. Nie wypuści go ze swych rąk za całe skarby świata.

* * *

– Nie wiem gdzie jest. Zapadł się pod ziemię. – Pełen rezygnacji Luis Bright padł na kanapę i wpatrzył się w sufit. Jego siostra usiadła przy nim ze szklanką wody.
– Nie rozumiem dlaczego uciekł. Przecież nawet jakby go jego ojczulek znalazł nie miałby pra­wa wejść do naszego domu. Tata od razu wyszedłby do niego ze strzelbą. – Upiła łyk, a na jej kola­na wdrapała się czarna kotka. Sonia pogłaskała ją wolną ręką. Martwiła się o przyjaciela. Był od niej starszy, ale jeszcze w liceum często pomagał jej w nauce. Christian był mądrym i inteligentnym chłopakiem. Jedynie co, to tylko szkolne osiłki uparły się na niego i uprzykrzały mu życie. Często przez nich płakał, ale i nie raz pokazał im pazury. Potem Chris skończył liceum, a ona została sama. Przez jakiś czas podkochiwała się w nim. Wiedziała, że chłopak jest gejem, nie ukrywał tego, ale serce nie sługa. Całe szczęście minęło jej to i teraz był dla niej bardziej jak brat, niż sympatia.
– Zauważyłem jedno. – Luis usiadł prosto i wziął kotkę na kolana. Lubił tę małą spryciarę. – Od kilku dni, przed naszym domem ktoś stoi. Nie jest to zawsze ta sama osoba, ale jesteśmy obserwo­wani.
– Sądzisz, że pan Russo kogoś nasłał? – Aż miała chęć podbiec do okna i zobaczyć tego kogoś.
– On, ten Stone. – Nie chciał jej mówić tego wszystkiego czego dowiedział się na mieście. Sto­ne zaciekle szukał Christiana. I chyba Christian o tym wiedział. – Uciekł, by nas chronić – szepnął kładąc sobie kotkę na piersi i drapiąc ją za uchem. Ta zaczęła mruczeć będąc zadowolona z uwagi jaką jej państwo dawali.
– Coś powiedział? – Sonia wbiła spojrzenie w twarz starszego brata.
– To co usłyszałaś. Podejrzewam, że Stone nie jest zwykłym człowiekiem mającym domy pu­bliczne. To jakiś gangster. On chce Christiana. Zastanawiam się dlaczego tak się na niego uparł. W każdym razie Christian wie, że Stone nie da mu spokoju i pewnie bał się, że nam coś zagraża, więc wolał uciec.
– I pewnie włóczy się teraz po mieście. Mam nadzieję, że nikt go nie skrzywdzi. To dobry chło­pak.
– Da sobie radę. A ja nie przestanę go szukać. I gdy go znajdę to mu wygarnę, że nie ucieka się bez powiedzenia przyjaciołom co zamierza się zrobić – warknął Luis.
– Ja też. Uciekłabym razem z nim. – Dokończyła swoją wodę i wzruszyła ramionami napotyka­jąc pytający wzrok brata.

* * *

Daniel chciał go zabrać do nowej posiadłości, gdyż on i jego partner musieli wracać po otrzyma­niu ważnego telefonu, ale Christian wolał zostać w domu sfory Langston, niż być sam w Arkadii. Była jeszcze opcja zabrania go do miasta na co zareagował, jakby miał z powrotem znaleźć się w piekle. Daniel znów zaczął go wypytywać z tym swoim „dlaczego”, lecz on milczał. Podobało mu się, że ten Alston, którego przeznaczenie wybrało mu na partnera, był taki opiekuńczy. O Martinie nie umiał nic powiedzieć. Od mężczyzny nadal czuł odpychające fluidy. Mimo tego serce rwało się również do niego, a smok ukryty w nim pragnął i jego chronić. Dlatego, gdy nadeszła noc wstał z łóżka, chwycił już uprany i wysuszony szal postanawiając wydostać się z tego domu. A wszystko po to, żeby nikomu nic się nie stało, gdy Stone go znajdzie, a prędzej czy później to zrobi. Jak miał wybór to wolał, aby zdecydowanie później go odnalazł.
Opuścił pokój i przeszedł korytarzem. Pogrążony w ciszy i ciemności dom dawał nadzieję, że nikt go nie zauważy i wszyscy zorientują się o jego zniknięciu dopiero rankiem. W holu już sięgał klamki drzwi frontowych, kiedy zapaliło się główne światło i w pomieszczeniu  rozbrzmiał głos Jacoba.
– Tak ci u nas źle, że wymykasz się jak złodziej?

* * *

Daniel uderzył pięścią w biurko. Widział przed oczami tę fotografię i nie wierzył. Patrzyła na niego twarz jego Christiana. I szlag go trafiał, że Stone szuka partnera jego i Martina.
– Jesteś pewny, Dario? Na pewno jego poszukują?
– Tak. Dla niego Stone poruszył całe miasto i naraża się na wydanie zmiennych, ludziom.
– Czego on może od niego chcieć? – zapytał Martin.
– Raczej nie szuka go dlatego, żeby na  nim zarobić – odpowiedział Dario.
– Powinniśmy się spotkać ze Stonem i zapytać go o to – stwierdził Coleman, a Daniel obrzucił go ostrym wzrokiem.
– I co, mielibyśmy wydać naszego partnera?! Tak bardzo go odrzucasz, że tego chcesz?!
– Nie, nie chcę! Na samą myśl, że coś mogłoby mu się stać, mam ochotę rozszarpać Stonea. – Poczuł się dotknięty słowami Daniela. Nie chciał krzywdy Christiana.
– Wybacz. – Daniel podszedł do niego i objął go. – Ale sama myśl, że jemu i tobie mogłoby się coś stać...
– Wiem. Musimy ochronić naszego partnera.
Dario obserwował ich i miał wielką nadzieję, że on też znajdzie cząstkę swojej duszy. Szukał już pięćdziesiąt lat i każdy z kim się spotykał nie był tą osobą. Zostawił ich samych wiedząc, że rano dostanie odpowiednie rozkazy co do dalszego działania.

* * *

Spuścił wzrok na swoje kolana. Ręce mu drżały. Zdenerwował się, kiedy Jacob go przyłapał. Raz jak ojciec złapał go na wymykaniu się z domu, gdyż chciał iść na imprezę do Brightów, odczu­wał to przez następne kilka dni, pomimo że jako smok umiał się samouleczyć, lecz nie wolno mu było tego zrobić. Tym razem też myślał, że Jacob go uderzy, ale on tylko zaprosił go na rozmowę do salonu.
– Ja... ja się nie chcę narzucać.
– Nie narzucasz się. Zaprosiliśmy cię tutaj. Jesteś naszym gościem. To powinno ozna­czać, że nas szanujesz ze wzajemnością. Samo podziękowanie za gościnę należałoby się mojej żonie, a ty uciekasz. Nie byłoby to dobre również w stosunku do twoich partnerów. Zostawili cię pod moją opieką. Chy­ba, że chcesz wywołać jakieś nieprzyjemności pomiędzy moją sforą, a ich.
– Nie, nie chcę. – Podniósł głowę. – Ja tylko nie chcę, żeby oni mieli problemy.
– To powiedz o co chodzi. – Pochylił się w stronę chłopaka. Jak ta istota mogła przetrwać bez czyjejś pomocy? Czuł, że Alston i Coleman dla Christiana będą dobrymi partnerami i wezmą go pod swoje skrzydła. Nie wypuści go stąd dopóki oni nie wrócą. – Przed czym uciekasz?
– Po co tobie to wiedzieć i im?! – Podniósł głos. – Dlaczego nie mogę zwyczajnie odejść?!
Jacob powoli zaczynał rozumieć o co młodemu zmiennemu smokowi chodzi.
– Wolisz uciekać przed czymś, kimś, żeby tylko tym co ci pomagają, co są z tobą, nie stała się krzywda – stwierdził Langston.
Chris wstał z fotela i podszedł do okna. Oparł się o framugę zarzucając jeszcze włosy na plecy. Miał mu wszystko powiedzieć? Ale on powie o tym Danielowi. A przecież nie chciał, to znaczy nie mógł z nim... nimi być.
– Daniel i Martin muszą wiedzieć. Nie mów mi, ale im...
– Nie mogę z nimi być – przerwał Jacobowi.
– Gadasz bzdury młodzieńcze! Słuchaj, żyję na tym świecie dwieście lat. Jestem dorosły jak i ty, a każdy dorosły ma swój rozum i wie, że czasem ucieczka nic nie da. Nieraz trzeba poprosić o po­moc.
– Jak mam poprosić o pomoc kiedy wiem, że ta osoba może być w niebezpieczeństwie?! – Obejrzał się przez ramię. Alfa stał pośrodku pokoju z rękoma w kieszeniach.
– Nikt z nas nie jest zwykłym człowiekiem. Każdy z nas ma siłę i moc większą od ludzi. Damy sobie radę z tym co tobie zagraża. Kim jesteś? O co chodzi?
Christian ukrył twarz w dłoniach. Po chwili odwrócił się do Jacoba.
– Wybacz, wiem, że jestem niewdzięczny, ale jeżeli coś powiem, to pierwszymi osobami będą moi partnerzy. – Jak łatwo przeszło mu przez usta to ostatnie słowo. Jego smok chciał ich tak samo mocno, jak i ich chronić.
– I to jest dobra decyzja. Twoi partnerzy, powinni zawsze mieć prawo wiedzieć co cię dręczy. I chociaż możesz zwierzać się każdemu, to oni stają się twoją podporą. Tak jak ty dla każdego z nich.
– Tak mało o tym wiem. Moja mama opowiadała mi o więzi partnerskiej, ale nie powiedziała wszystkiego. Wiem, że mogę nie przyjąć partnera, mogę go odrzucić zanim mnie oznaczy lub ja jego.
– Tak, po oznaczeniu następuje ceremonia poślubienia, a po niej oddalanie się od partnera, po­rzucenie go oznacza psychiczny ból, dla kilku ras zmiennych także fizyczny, czasami to prowadzi nawet do śmierci. Wielu gdy partner umiera po niedługim czasie idzie za nim, bo rozerwane na strzępy serce nie wytrzymuje. Tu nie ma rozwodów jak u ludzi. Wiążesz się na zawsze, a biorąc pod uwagę długość naszego życia, o ile nas nikt nie za­bije, oznacza to nawet i pięćset lat. Dlatego masz prawo się zastanowić i upewnić, że tego chcesz. Chcesz być z nimi?
– Znam ich kilka godzin, a mam wrażenie, że całe życie. To nie jest decyzja na teraz. Czy każdy od razu zgadza się być z tym przeznaczonym, cząstką jego duszy? – Christian zapytał powracając na uprzednio zajmowane miejsce. Fotel był bardzo wygodny i mógłby w nim przesiedzieć całą noc.
– Nie każdy, ale wielu tak. Często pierwszej nocy jest zatwierdzenie, a po niej ślub.
– Zatwierdzenie?
– Oznaczenie. Mówiąc po naszemu krycie, a po ludzku seks, w czasie którego partner cię gryzie wpuszczając esencję partnerstwa w twoje ciało. Od tej pory każdy wie do kogo należysz.
Na samą myśl, że mógłby, kochać się z Danielem i Martinem ciało zareagowało, a Jackob wy­czuł nie tylko nutę podniecenia chłopaka, ale i coś jeszcze. Coś co czuł w piwnicy. Słyszał, że dia­mentowe smoki mają niezwykłą właściwość, ale nie wierzył. To czuł od swojej partnerki, kiedy mo­gła zajść w ciążę.
– Czy ty, pomimo że jesteś mężczyzną, możesz zajść w ciążę? – zapytał wprost.
Zaskoczony Christian zawstydził się, ale przytaknął. Miał w swoim ciele wszystko to co po­trzebne jest kobiecie, aby utrzymać ciążę. To go czyniło jeszcze większym wybrykiem natury, ale to był dar jaki natura stworzyła, gdy w ich rasie prawie zabrakło kobiet. I tylko chłopcy narodzeni z kobiety mogli zachodzić w ciążę. To był dar matki. A było ich tak niewielu, że mógł zostać już tyl­ko on. To go smuciło. Być jednym jedynym z gatunku, to bolało.
– W takim razie nie myliłem się co czuję. Masz teraz płodne dni. Każdy kontakt z mężczyzną sprawi...
– Wiem. O tym mama mi mówiła zanim odeszła. – Mówiła też, że w takich chwilach będzie szczególnie podatny na męskie wdzięki. To się działo już drugi raz w życiu. I to dopiero początek tych dni, więc na razie był spokojny. To wracało i odchodziło, ale przyjdzie dzień, że będzie musiał zamknąć się w pokoju inaczej odda się każdemu mężczyźnie jakiego spotka, byle ten go zaspokoił i zapłodnił.
– Lepiej, żeby byli wtedy z tobą twoi partnerzy.
Drgnął, gdy zrozumiał, że powiedział ostatnie zdania na głos.
– Nie wstydź się. Taka jest twoja natura. Jesteś wyjątkowy, chłopcze. Masz dar. I nie jesteś już  sam. Idź teraz się połóż i odpocznij. – Jacob położył mu rękę na ramieniu w ojcowskim geście, ja­kiego Christian nigdy nie zaznał.

Gdy leżał już w łóżku czuł się spokojniejszy. „Nie jesteś już sam” bardzo go podnosiło na duchu i zapomniał na tę jedną noc o szukającym go Stonie i martwiących się o niego przyjaciołach.

20 komentarzy:

  1. Christian zostal zgwalcony?! O.O och, nooooooooooooooooooooo!!!! :'c
    Mam nadzieje ze w koncu Martin wezmie sie w garsc i pogada z Christianem. A, juz czekam na ten dzien kiedy bedzie mosial sie zamknac w pokoju zeby nie uprawiac sexu xD
    Czekam na nexta.
    Wenu,
    Mir
    P.S.
    Komentarz pisany z telefonu wiec jest masa bledow >.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Oh, mam mieszane uczucia, co do tego rozdziału. chciałabym, żeby Stone jednak go nie dopadł, żeby jego partnerz go ochronili.
    Czekam na ciąg dalszy niecierpliwie

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział :) dobrze, że odnalazł partnerów choć smuci mnie fakt że jeden z nich nie zaakceptował go od razu, Mam nadzieje, że jego partnerzy go ochronią

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie umiem tak czytać -.- Jak coś mnie ciekawi to muszem wszystko na raz! To będą długie tygodnie czekania, ale przynajmniej jest do czego wytrwać! XD Śliczny rozdział, nie mogę się doczekać aż już na serio będą razem :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęśliwego Nowego Roku. Cudowny rozdział. Czekam na następne
    Gusia

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany ten Jacob jest taki opiekuńczy, będzie z niego dobry ojciec *~*
    Wracając do głównego trio... ciekawi mnie przeszłość Christiana, do tego dochodzi ten problem z oznaczeniem, bo... no wiesz o co mi chodzi (/w\)
    Martin...No cóż nie mogę mu nic zarzucić, po prostu musi się przystosować do nowej sytuacji.
    A Daniel, co mogę o nim napisać? Z tego co do tej pory napisałaś wnioskuję, że jest idealnym, partnerem dbającym o innych (i swoją sworę).
    Do 3 rozdziału według mnie pasuje tylko określenie
    Cud, miód i orzeszki <3
    Teraz nurtuje mnie pytanie: Co będzie dalej?
    Nic mi nie pozostaje jak czekać <3

    Ps Czy mogłabym prosić byś dodała do ,,Waszej Wyobraźni" link do mojego bloga?
    Byłabym wdzięczna :3
    http://luna-yaoi.blogspot.com
    Z góry dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  7. ... Dzięki temu rozdziałowi pokochałam (jak jest to możliwego) jeszcze mocniej te opowiadanie! Jestem taka zapatrzona! Najlepiej bym wzięła i czytała wszystko na raz! :)

    Lu kochana czy myślałaś o tym, żeby może sprzedawać e-booki? ^^ Bo ja na każde twoje opowiadanie i twórczość jak do tej pory wręcz sikam po nogach xD Oczywiście wiem, że to zajmuje dużo czasu i pewnie go nie masz, ale możesz pomyśleć np. przed nowym opowiadaniem dasz np. prolog i tym którym się spodoba mogą kupić całego e-booka ;) Mi się pomysł bardzo podoba, ale wiem, ze ty musisz zdecydować ^^ Tobie też z pisania troszkę kaski spłynie i wiesz na pewno wiele fanów kupi, a ja będę pierwsza ^^ XD Nie opuszczę cię , nawet o tym nie marz. :)

    Ostatnio wzięło mnie na Snarry i Drarry xDD Kochana dało by rade, żebyś jakieś malutkie one-story napisała? ^^ Hehe , chce oblekać czy też mnie zainteresujesz... tak mało jest o nich dobrych opowiadań i ministory :((

    Spóźnionego SZCZĘŚLIWEGO ROKU I SPEŁNIENIA MARZEŃ! <3

    I polecam obsesję na Drarry i Snarry xDDD <3 Chodź wolę to drugie ;PP

    I na ostatek... czekam z zapartym tchem na następny rozdział tego cuda!!! <3<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehehe. Przyznam, że przez chwilę zastanawiałam się czy nie napisać czegoś na sprzedaż, ale wiem, że piszę za słabo, aby brać za to kasę. Zresztą nie każdego stać na kupno ebooka, więc wolę dawać rozdziały za darmo. Wiem też, że o wiele fajniej się czyta plik otrzymany w całości (No Exit Katki i Shiv odbiera się fantastycznie czytając całość) i może kiedyś napiszę coś co wstawię do pobrania w całości, ale za darmo. Naprawdę nie czuję się pisarką, której trzeba płacić.
      Drarry i Snarry znam doskonale i kocham. Chociaż na razie mi się przejadło. Absolutnym uwielbieniem darzę Red Hills i Kamień małżeństw. :D Raczej nie zdecyduję się pisać coś typu Drarry czy Snarry. Wolę sama wymyślać swoje historie i postacie niż pisać o kimś kto już istnieje na kartach książek czy opowiadań. :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Lu co ty piszesz?? Słabo? Jesteś jedną z najlepszych autorek w świecie yaoi, slash i m/m!

      Kochana, weź przykład z Katki i Shiv... jak mają No Exit, one troszkę zarobią, a te osoby co nie mają pieniędzy czytają w przyszłości rozdziały! :) Ja radzę ci tak zrobić bo to dobre jest, na pewno wiele osób wyda dla cb na twoje opowiadanie 20 zł! Ja bym od razu poleciała do banku przelać ci ;P

      A jak tak się czujesz.... wiesz, mimo wszystko zajmuje ci pisanie dużo czasu :) wiem... bo sama poprawiam teraz moje zwykłe opowiadanie fanowskie do Zwiadowców... I naprawdę nic się nie stanie jak uszczypniesz z tego trochę kaski, uwierz ;)

      A Drarry mi się przejadło, teraz morduję wszytsko na fanfiction o Snarry xDD Kocham Red Hills <3 A Kamień małżeństw.... zaczęłam czytać, ale nie zwróciło mojej uwagi, ale jak uwielbiasz to zobaczę czy w następnych rozdziałach mi się spodoba :)

      A co do fanfika z Drarry lub Snarry, rozumiem ;) Hehe ^^ Mam nadzieję, że miło minął WAM WSZYTSKIM Nowy Rok :) Ja siedziałam w domku... z picolo, słodyczami i niestety, ale fajerwerki też były słabe. :(

      POZDRAWIAM I CZEKAM Z ZAPAŁEM NA NASTĘPNY ROZDZIAŁ! <3

      PS: Ma ktoś z was GnB od Kat i Merikan?? Mój net jest do... czterech liter i nie potrafię ściągnąć tego... chodzi mi tutaj także o Lew i Jednorożec oraz Ponury Kawiarz, bo dziewczyny chcą usunąć... albo już usunęły, a ja tego akurat nie zdążyłam.... bo limit mi się wyczerpał ;(( Jak ktoś ma... proszę przesłać na mój email : naruto123450@o2.pl
      Zależałoby mi, żeby było w całości na wordzie skopiowane, ale jak bd osobno rozdziałami to nic nie szkodzi! :) Proszę jak ktoś ma nich wyśle ;)

      Na szczęście kochana Lu ty masz wszystko też na chomiczku i zawsze mogę sb ściągnąć opo żeby znów przeczytać :*

      PAPA <3

      Usuń
  8. Aj kochana wspaniały rozdział naprawdę.
    Szkoda mi strasznie Christiana... te jego koszmary są przerażające i takie realistyczne.
    Stone naprawdę mu nie odpuści, ale mam nadzieję,że Daniel i Martin go ochronią.
    W końcu od nich tak wiele zależy. Oczywiście o ile Christian się otworzy przed nimi.
    Jestem ciekawa co dalej jeszcze pokażesz.
    Taki emocjonujący rozdział i zakończony w tym momencie.
    Bałam się, że mi się nie spodoba to opowiadanie a tymczasem zaskoczyłaś mnie że jest zupełnie inaczej.
    I również dokładam sie do życzeń kochana.
    Wszystkiego najlepszego i żeby ten Nowy Rok był jeszcze lepszy.
    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Suodkie <3
    Szkoda tylko, że Chris nie zgodził się zamieszkać z Martinem i Danielem. I ciekawe co będzie z tymi "płodnymi dniami" haha :D Nie mogę się doczekać, aż wreszcie będą razem :/ A tak swoją drogą, ciekawa jestem jak urodzi, jeśli w ogóle zajdzie w ciążę XD
    No, także ten... weny i jak najwięcej czytelników~!

    xoxo
    Sakura

    OdpowiedzUsuń
  10. Christian jest idealnym dopełnieniem tego związku ^^ opiekuńczy, ale i z twardą ręką Daniel, uczuciowy Martin i Christian, który potrzebuje, by otoczyli go swoją opieką... ^^
    "płodne dni" wooow lubię jak facet może zajść w ciążę... już wyobrażam sobie Christiana z brzuszkiem ;D a jeszcze jakby to były bliźniaki *~* ... ale na wszystko przyjdzie czas i trzeba poczekać, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Znalazłam twojego bloga wczoraj i z miejsca postanowiłam dodać Cię do linków :D Mam nadzieje, że się nie obrazisz.
    Piszesz świetnie i chociaż nie lubię fantasy, to Ty mnie przekonałaś. Z niecierpliwością oczekuje kolejnych rozdziałów.
    nemo-est-casu-bonus.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. I spóźnionego szczęśliwego nowego roku!

    OdpowiedzUsuń
  13. Witam,
    kochana z rozdziału na rozdział to opowiadanie coraz bardziej mnie wciąga w swój świat... biedny Christian tak został w przeszłości skrzywdzony... ale widać, że Martinowi jednak na nim zależy... Jak widać jego przyjaciele, martwią się o niego, no i cóż są źli, że uciekł, choć tak na prawdę nie chciał aby im się stałą krzywda.... ciekawe co Daniel i Martin zrobią z informacją, że Stone jest gotów wydać zmienookształtnych przed ludźmi z powodu Christiana....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  14. Komentuje dopiero teraz, gdyż miałam urwanie głowy i czasu brakowało.
    Rozdział był super, zwłaszcza scena z rozmową Daniela z Martinem. Mam nadzieje, że Coleman zaakceptuje Christiana.
    Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego w roku 2014 :P

    OdpowiedzUsuń
  15. Jestem! ;) Wreszcie dorwałam się do komputera i komentuję zgodnie ze swoim postanowieniem. Powiedziałabym, że ten rozdział, jak i wszystkie dotychczas, jest przesłodzony, ale właściwie wchodząc tu nastawiam się na tę słodycz i dobrze mi z nią. Mimo to mam nadzieję na nagły zwrot akcji w relacjach trzech partnerów ^^ Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Och mój... To jest cudowne! Czytam dzisiaj z nudów cały dzień blogi i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tutaj podoba mi się najbardziej. Historia jest tak tajemnicza i nieprzewidywalna, że mój mózg strasznie się uaktywnił :D Jestem zachwycona wszystkimi postaciami, ale biorąc pod uwagę to, że mam słabość do złych panów, nie mogę się doczekać kiedy będzie więcej Stonea. Mam nadzieję, że dorwie Christiana i będzie się nad nim znęcał przez przynajmniej pięć rozdziałów. No a jak nie nad nim, to nad kimś innym, po prostu pragnę wyrafinowanej przemocy ^^ No, piszesz bajecznie i z pewnością tutaj wrócę :D A w wolnej chwili zapraszam http://chotto-matte-ne-bun.blogspot.com/
    Dużo weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Oto, do czego może człowieka doprowadzić perspektywa pisania wstępów teoretycznych: do bardzo przyjemnie spędzonych dwudziestu minut, bo mniej więcej tyle zajęło mi czytanie twojego nowego opowiadania. Wiedziona desperacją urodzonego lenia wzięłam się za przeglądanie zakładek. Siedzę, patrzę: o! Luana! Jak ja dawno "Połączonych" nie czytałam, no na śmierć o niej zapomniałam. Przyznam, że naprawdę na kilka miesięcy zapomniałam o Twoim blogu, jaka więc była moja radość, kiedy zobaczyłam już skończone opowiadanie i początek nowego. Sumienie nie pozwoliłoby mi brać się za trzydzieści rozdziałów, ale trzy... czemu nie?
    Po przeczytaniu tego, co zdążyłaś na razie dodać, jestem zachwycona. Dwóch samców alfa (mrr :3), słodki partner do tulenia i bronienia, wizja dzidziusia w bliżej nieokreślonej przyszłości i kłopoty na horyzoncie, żeby nie było za nudno. Jestem właśnie na etapie pożerania książek Lynn Hagen w podobnych realiach, więc Twoje opowiadanie wpasowało mi się doskonale ^.^ . Jedyne, do czego mogłabym się przyczepić, to składnia niektórych zdań, które brzmiały mi nieco dziwnie, ale może to tylko moje odczucia. Tak czy inaczej nie przeszkadza to zupełnie w odbiorze treści, do której nie mam żadnych zastrzeżeń.
    Jedyne zastrzeżenie mam do samej siebie... bo znowu, znowu zaczęłam czytać na samym początku opowiadania. Już tego żałuję, bo zdecydowanie nie jestem cierpliwym człowiekiem. Bardziej szczegółowe komentarze zacznę dodawać od następnego rozdziału, dzisiaj zostanę przy ogólnych zachwytach ^.^ .
    Pozdrowienia i (mocno spóźnione) szczęśliwego nowego roku, z całym zdrowiem i weną jakie ma w zapasie.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)