Rozdział jest niebetowany. Nie mam bety. Sama nie wiem czy chcę ją mieć. Musiałby być to ktoś kto by miał czas, bardzo się sprężał i był w stanie szybko i dobrze poprawiać rozdziały. No, nie wiem. N razie chyba po prostu będę Wam dawać rozdziały takie jakie mam.
Jeszcze jedna sprawa. Nie wiem jak będzie za tydzień. Wyjeżdżam gdzieś, gdzie raczej Internetu nie będę miała, a na pewno nie będę mieć komputera, więc na jedno wychodzi. Wyjeżdżam w poniedziałek i chyba zrobię tak, że wyjątkowo dodam rozdział w niedzielę. Nie będę bawić się w automatyczne dodawanie, gdyż to u mnie się nie sprawdziło lub źle to robię. Zaś trzeci rozdział powinien być już dodany normalnie czyli 31 grudnia. Do tej pory powinnam do domu wrócić.
Dziękuję wszystkim za komentarze pod prologiem. :*
Zapraszam na rozdział.
---------------------------------------------
Do
gabinetu wszedł wysoki człowiek i usiadł naprzeciw przystojnego
mężczyzny zakładając nogę na nogę. Obserwował go chwilę zanim
powiedział:
–
Najwyższy czas byś oznaczył swojego partnera. Jego sfora na to
czeka i zaczyna się niecierpliwić.
Daniel
uniósł wzrok na przybyłego. Przyjaciel coraz bardziej naciskał na
zawiązanie stałej więzi pomiędzy nim i Martinem.
–
Wiesz, że nie jesteśmy całością.
–
Przestań pieprzyć o trój więzi. Szukasz od lat waszego partnera i
nic z tego.
–
Wiem, że do pełni zatwierdzenia naszego związku potrzebny jest
trzeci partner. Czuję to. U zmiennych zdarza się to dość rzadko,
ale nie jest niemożliwe. – Patrzył na niego władczo, inaczej niż
zwykle.
–
A tymczasem będziesz odpychał swojego... – Dario Monahan umilkł
i odwrócił wzrok, kiedy jego alfa użył swej mocy. Teraz nie był
jego przyjacielem, był betą, który musi okazać pokorę wobec
swego przywódcy.
–
Możesz iść.
–
Dobrze, mój alfo. – Dario mógł już tylko zostawić swojego
przyjaciela samego.
Daniel
wiedział, że powinien zakończyć ceremonię oznaczenia z Martinem
Coleman. Alfą sfory z północnej części miasta. Jego
niezdecydowanie może doprowadzić do bratobójczych wilczych walk.
Zwlekając nie okazywał szacunku wybranemu partnerowi, a także jego
sforze. Lecz on wierzył, że tylko w obecności trzeciego
partnera ceremonia dopełni się. Mógł kochać się z Martinem, ale
ugryzie go, co pozostawi jego znak na nim, dopiero odpowiedniej nocy.
* * *
Zmienił
bieg na najwyższy i pędził pustymi ulicami, najszybciej jak się
da. Potrzebował rozmowy z Danielem i może wybije mu z głowy
te brednie o trój więzi. On nie wyczuwał, że do ich dwójki
potrzebują jeszcze kogoś. Dobra, raz miał sen, że nie jest tylko
z Danielem, ale uznał to za senną sugestię po tym jak nasłuchał
się przeczuć partnera.
Zwolnił
już z daleka widząc siedzibę wilczej sfory Alston. Zatrzymał się
z dala od budynku chcąc się uspokoić. Ciągnęło go do partnera,
chciał z nim być i połączyć w siłę dwa potężne wilcze rody.
Przeczesał prawą ręką, którą miał pokrytą tatuażami, swoje
długie ciemnobrązowe włosy, sięgające do ramion, i przećwiczył
w myślach rozmowę, jaką zamierzał przeprowadzić. Nie będzie
błagał partnera o zatwierdzenie go, pomimo że czuje się
odrzucony, ale postara się w jakiś sposób przekonać Daniela,
nie umniejszając przy tym swojej i jego dumy. Zapalił silnik.
Po
kilku minutach wszedł do budynku witany przez ochronę. Jego sfora
zajmowała się prowadzeniem klubów nocnych podczas, gdy
Alstonowie, a byli przywódcami od wieków, związali interesy z
nieruchomościami.
–
Witamy, alfo Coleman. – Beta sfory Alston powitał go ulegle i
wskazał pokój, w którym obecnie przebywał Daniel.
–
Dobrze cię widzieć, Dario. – Poklepał wyższego mężczyznę po
ramieniu i skierował kroki ku gabinetowi swojego partnera. Wszedł
bez pukania. Gdyby Daniel miał spotkanie powiedziano by mu o tym i
zachowałby należytą formę. – Czy ty kiedyś zostawisz te
papiery i zajmiesz się wyższymi sprawami.
Daniel
uśmiechnął się widząc go. Podszedł do ukochanego, jaki wybrał
mu los, ale i serce. Zmienni czy to wilki, smoki, koty lub inne
gatunki wierzyli, że każdy z nich ma przeznaczonego partnera, z
którym połączenie się stworzy jedność. Gdy spotykali kogoś
takiego, nie tylko ciało wiedziało, że to jest ta właściwa
osoba. Dusza, serce i rozum też krzyczał, iż to ten jedyny lub ta
jedyna. Nie ważna była płeć, ważniejsza okazywała się więź.
Mogli ją odrzucić, ale dlaczego mieli to robić, kiedy kochali od
pierwszego spojrzenia, zapachu. Więź nigdy się nie myliła. Gorzej
jak ktoś już kochał inną osobę, ale wtedy sprawa była
rozwiązywana pomiędzy danymi osobnikami. Zresztą nie było nic
silniejszego, trwalszego niż związek dusz, dlatego inni musieli się
usunąć pozwalając połączyć się dwóm połówkom.
–
To są ważne sprawy. Kupuję dodatkowe ziemie na zachodzie. Wyobraź
sobie lasy, niezmierzone przestrzenie i miejsce dla naszej
sfory. – Objął Martina w pasie i pocałował lekko.
–
Naszej? Czyż to oznacza, że zdecydowałeś się wreszcie mnie
oznaczyć?
W
czasie seksu, zwanego czasem pokryciem, partner oznaczał, a
mianowicie gryzł swego kochanka i wczepiał w niego esencję
przynależności. Od tego momentu żaden zmienny nie miał prawa
zbliżyć się cieleśnie i uczuciowo do zajętego mężczyzny czy
kobiety. Z daleka czy bliska mieszkanka zapachów partnerskich
zostawała wyczuwalna przez każdego osobnika. Po oznaczeniu, która
często przybierała miano zatwierdzenia u smoków i wampirów,
następowały zaślubiny, w czasie których obecna była starszyzna i
to, kiedy świeżo poślubieni nie mogli podjąć decyzji, ona
decydowała czy, jak było w ich przypadku, młodszy alfa
odejdzie do grupy drugiego alfy, który jest o wiele potężniejszy,
czy też dwie sfory połączą się w jedną. Ale oni tego problemu
nie mieli, ponieważ zdecydowali połączyć swe grupy, a
starszyzna się na to zgodziła. Obie nie były duże i jako jedność
staną się bardzo silni.
Daniel
patrzył z uwielbieniem na swego partnera. Martin go już dawno
oznaczył, jako swojego, a on czekał.
–
Danielu, dwa lata to dobry okres na podjęcie decyzji. Nie chcesz
chyba czekać tylu kolejnych. Kiedy sprowadziłem się tutaj ze swoją
sforą, nawet nie brałem pod uwagę związania się z kimś. I wtedy
zobaczyłem ciebie.
–
Kupowałeś ode mnie budynek, w którym teraz masz swoje miejsce.
–
Od razu wiedziałem, że to ty. – Trącił nosem jego nos, a po
chwili potarł policzkiem o nieogolony policzek mężczyzny. –
Moje ciało wołało do ciebie. Zapach nęcił. Byłem tak twardy. –
Wsunął ręce pod koszulę partnera. – Lecz musiałem trzymać się
dzielnie. Inaczej wylądowalibyśmy na biurku, pieprząc się na
oczach innych.
Daniel
zachłysnął się słowami kochanka i jego zapachem. Znów w
powietrzu dały się unosić ich feromony. To one najpierw kierowały
partnerów do siebie.
–
Nie byłem w lepszym stanie. Mój umysł, mój wilk wołały:
„Partner, partner”. Szok i podniecenie z pewnością były u
mnie widoczne. – Złożył pocałunek na jego szyi.
–
Och, były. Danielu kochaj się ze mną i oznacz. – Miał nie
błagać, ale w jego ramionach roztapiał się, przestawał
myśleć, stawał się jednym wielkim drżącym pragnieniem.
–
Nie wierzysz mi, ale mamy jeszcze jednego partnera. Chcę dopełnić
naszego przeznaczenia przy nim, tak jak zrobię to z nim przy tobie.
– Ujął jego twarz w swoje dłonie. – Wierz mi Martin, będę
się z tobą kochał, nawet teraz, ale zresztą musimy poczekać.
–
Inne sfory się denerwują. Wyśmiewają się. Boję się, że
nastąpi rozłam...
–
Nie stanie się tak. Boją się mnie. Poza tym ty jesteś także
potężnym alfą, moim alfą, tak jak ja twoim. Już jesteśmy razem
i nikt nie sprzeciwi się nam. Zresztą mamy jeszcze rok do
ostatecznych rozwiązań.
–
Zazwyczaj inni decydują się na więź w ciągu tygodnia. Mój beta
denerwuje się.
–
Twój beta troszczy się o ciebie, kochany. – Pocałował go wpierw
ocierając ich usta o siebie, po chwili pogłębiając zbliżenie. –
Nie na darmo nim jest. Chcę się z tobą kochać – wyszeptał
Daniel owiewając usta partnera gorącym oddechem, przez który
Martin zadrżał.
–
Zawsze i wszędzie. – Docisnął swoje krocze do jego. Od dłuższej
chwili był już twardy. Zresztą więź partnerska miała to do
siebie, że niezaspokojona oznaczeniem sprawiała, że partnerzy
pragnęli jeden drugiego nieustannie będąc blisko siebie.
Martin
odsłonił szyję pozwalając, by kochanek pieścił ją językiem.
Sam sięgnął do jego koszuli, niecierpliwie rozpinając guziki, a
gdy te mu się opierały rozerwał materiał, tak bardzo był
spragniony skóry swojego mężczyzny.
–
Alfo, mamy problem. – Jeden z ochroniarzy Daniela wpadł do
gabinetu i zaraz tego pożałował.
Daniel
odwrócił się do przybyłego warcząc.
–
Zapomniałeś jak się puka, Adamie?
–
Przepraszam, nie wiedziałem, że nie jesteś sam. – Przybyły
odwrócił wzrok.
–
Co jest takie pilne, aby mi przeszkadzać?! – Z żalem pozostawił
swego rozpalonego kochanka. Zdjął koszulę i wrzucił do kosza na
śmieci. Widział kątem oka jak Martin poprawia ubranie.
–
Przyszła ta gnida, Bitrejd ma złe wiadomości. W mieście coś się
dzieje.
Alston
zrozumiał, że to sprawy części życia o jakiej przeciętni ludzie
nie wiedzą, ponieważ nie wielu jest dane poznać świat zmiennych.
Najczęściej wiedzą ci, którzy byli członkami rodziny osób z
jakimi zmienni odkryli więź. Podszedł do Martina z przepraszającą
miną.
–
Wiem, wiem, ale nie zamierzam cię zostawiać – oznajmił Coleman.
Całe szczęście podniecenie opadło, ale zapach partnera nadal
go przyjemnie podrażniał. – Twoje sprawy są moimi sprawami.
Znam Bitrejda, jak własną kieszeń. Nie dam się nabrać na jego
sztuczki. Nie słyszałem, by były jakieś problemy, chociaż to on
pałęta się po ciemnych stronach ulicznego życia, nie ja.
Daniel
z ochotą przyjął propozycję kochanka, wszak byli razem, mimo że
on odsuwał termin zatwierdzenia ich partnerstwa, a tym samym ślubu.
* * *
W
mieście faktycznie coś się działo z czego obaj przywódcy nie
byli zadowoleni. Martin i Daniel słuchając Cola Bitrejda
zastanawiali się dlaczego ktoś przetrząsa całe miasto w
poszukiwaniu jednej osoby. Przecież jeżeli ten ktoś chciał
zniknąć, to z pewnością znalazł sposób, żeby go nie
odnaleziono.
–
Co jeszcze wiesz? – zapytał Daniel.
–
Jeszcze? Wiem bardzo dużo, szefuńciu. Stone, ten od domów
publicznych, jest zdecydowany zapłacić milion dolarów za tego
kogoś. Poruszy niebo i ziemię, a w tym może i wam przeszkodzić w
spokojnym życiu. Stone to nie człowiek, a jego szaleństwo
spowoduje znaczną uwagę ludzi. Pamiętajcie, że tylko
nieliczni o nas wiedzą.
Daniel
wstał ze swego miejsca i podszedł do okna. Odsunął zasłonę i
ujrzał światła miasta, które zaczynało swe nocne życie. Nie
zamierzał zwracać na siebie uwagi ludzi. Zresztą nie tylko oni w
mieście żyli. Wampiry, elfy, smoki i inne nacje tutaj miały swój
dom. Żyli u boku ludzi, schowani w cieniu, jak wilki, nigdy nie
odkryci, a teraz...
–
Ten przeklęty Tauren zawsze był problemem – odezwał się Martin
stając blisko partnera. – Już dawno Rada powinna go była usunąć
z miasta.
Rada
była zlepkiem przedstawicieli różnych ras. Ona miała kontrolę
nad tym co się działo i decydowała o dalszych czynach
zmiennych, jeżeli nie przestrzegali danego prawa. Natomiast nad
każdą z ras była jeszcze Starszyzna, złożona z członków
rasy od której oni sami pochodzili. I podlegała Radzie. Zazwyczaj
nie wtrącali się w życie zmiennych i dawano szaraczkom wolną
rękę, ale były przypadki, gdzie Rada powinna ingerować, a
tego nie robiła.
–
Nie było powodów, aby działali – mruknął Daniel.
–
Wiem, że Stone traktuje swoje dziwki źle. Ma tam mieszańców,
zmiennych i... ludzi. To już jest niebezpieczne. – Martin nie
spuszczał wzroku z kochanka.
–
Wiem, Alfo, że ludziom czyszczą pamięć – wtrącił Bitrejd.
–
Kilka razy tak się pobawią i jest ciało bez woli mózgu. – W
pokoju rozległ się głos Dario.
–
Niemniej Rada woli nie mieć na pieńku ze Stonem. Wiem o tym. Ani
oni nic nie mogą zrobić ani my – powiedział Daniel. –
Pozostaje nam wierzyć, że ten przeklęty Tauren ma jeszcze trochę
zdrowego rozsądku i nie zdradzi się ludziom.
–
Trzeba liczyć, na jego podwładnych, wszak na pewno nie chcą się
ujawnić. – Martin położył rękę na ramieniu partnera. –
Wrócę do siebie. Każę swoim wilkom mieć oczy otwarte. Gdy w
klubach pojawią się Taureny i zechcą mieszać, zostaną
powstrzymani. Mamy jeszcze władzę nad nimi.
Zmienne
wilki od zawsze były wyżej w piramidzie gatunkowej. Taureny, to
potężne istoty. Po zmianie na swą rasę bardzo podobni do byków,
ale mające wielkie łapy z ostrymi pazurami i nogi o trzech palcach.
Niemniej w dawnych czasach byli niżej od wilków, wampirów i
smoków, więc do dziś nic się nie zmieniło. Nie wielkość
osobnika miała tu znaczenie.
Daniel
odwrócił się do zebranych i kazał wyjść swoim ludziom oraz
Bitrejdowi. Oczywiście beta Monahan miał zapłacić informatorowi
za informacje. Kiedy już zostali sami spojrzał na partnera.
–
Niech twoja sfora uważa. W twoich klubach przebywają również
ludzie. Nie chciałbym, aby jakiś pijany Tauren wypytujący o osobę,
której szukają, nagle w nerwach zmienił się i skoczył do gardła
powstrzymującego go wilka. Robiąc jemu krzywdę i zdradzając nas.
–
Dadzą sobie radę. Przyznam, że jestem bardzo ciekaw kogo szukają
i dlaczego.
–
Podejrzewam, że Stoneowi wywinął się z łap ktoś ważny. O ile
się da, stójmy z boku i nie wtrącajmy się za wiele. – Objął
kochanka i oparł ich czoła o siebie. – Nawet nie wiesz jak bardzo
chciałbym mieć cię dzisiaj w nocy w łóżku.
–
Tak samo jak ja ciebie. – A miał nadzieję, że wieczór spędzą
inaczej i zdoła zrobić coś, by nakłonić Daniela do
zatwierdzenia go. – Zadzwonię do swojego bety i powiem, że
wracam. Wolę resztę informacji przekazać mu osobiście. Zobaczymy
się jutro.
–
Nie mogę. Wyjeżdżam. Interesy – dodał widząc pytającą minę.
– Pojedź ze mną. W sumie to jadę do miejsca, które ma być
nasze i sfory. Na wieś. Mam dopełnić transakcję z kupnem ziemi i
podpisać umowę. Zobaczysz dom jaki będzie należał do watahy.
* * *
Było
mu zimno, marzł tak bardzo, że jego całe ciało trzęsło się.
Potrzebował ciepła, które rozgrzałoby jego mięśnie i
kości. Był ciepłolubnym stworzeniem, a przyszło mu spędzać noc
w piwnicy jakiegoś domu. Miał ochotę płakać. Odkąd dwa
tygodnie temu musiał uciekać z domu, a niedawno od przyjaciół,
aby nie zrobiono im krzywdy, nie znalazł dobrego schronienia. Nawet
nie wiedział gdzie jest. Wczoraj wsiadł do jakiejś ciężarówki
kryjąc się za meblami i długo jechał. Opuścił ją gdy ta
zatrzymała się na pustkowiu, kiedy kierowca wysiadł za potrzebą.
Został sam w szczerym polu i zaczął iść, aż trafił tutaj. Do
jakiegoś domu. Drzwi do piwnicy były otwarte, bał się wejść,
ale niebo zwiastowało burzę, więc wolał dodatkowo nie zmoknąć.
Kolejny
grom uderzył, gdzieś blisko, a Christian skulił się i pisną ze
strachu. Na zewnątrz pogoda szalała niosąc dodatkowy chłód.
Tak bardzo chciał, by nastał dzień i wyszło słońce, żeby go
ogrzać. I zjadłby coś. Jego żołądek szalał z głodu, ale nie
było to tak straszne jak wszędobylskie zimno. Jedynym okryciem był
ukochany szal. Jedyna rzecz, którą miał po matce. Tylko to zabrał
z domu, zapominając o innych rzeczach. Szal był niebieski, z
ręcznie malowanymi jesiennymi liśćmi i delikatnymi wzorami. Dzieło
jego ukochanej mamy. Zacisnął pięść na materiale tak cienkim, że
nie mógł mu dać ciepła i się rozpłakał. Czym zasłużył na
taki los? Dlaczego ojciec go nie kochał i chciał sprzedać jakby
był rzeczą? Wszystko przez to, że był dziwakiem, pół
człowiekiem pół zmiennym ze szczególną wadą pochodzącą
od swojej rasy.
Zwinął
się w kłębek na betonowej podłodze wylewając łzy i marząc o
odrobinie ciepła. Był w połowie diamentowym smokiem, potrzebował
się ogrzać, a na to nie było nadziei. Mógł tylko płakać i
czekać na to co przyniesie przyszłość. Z tego co się domyślał,
niezbyt dobra przyszłość.
* * *
Jackob
po ogarnięciu zagród dla koni umył ręce w zlewie za co dostał
kolejną reprymendę od żony, ślicznej rudowłosej kobiety. Kochał
ją i ich jeszcze nienarodzone dziecko. Sheoni była od niego
dużo młodsza, ale gdy spotkał swoją partnerkę wiedział, że nie
pozwoli jej odejść. Kobieta była zmienną panterą, która nie
zamierzała związać się z wilkiem i do tego przywódcą sfory
Langston, ale miłość i pragnienie tego mężczyzny
zwyciężyły.
Nalał
sobie jeszcze z dzbanka kawy i usiadł przy stole.
–
Justin jeszcze nie wstał? – zapytał.
–
Wstał, ale wybrał się na spacer. – Pogładziła się po wydatnym
już brzuchu. Z trudem zaszła w ciążę i teraz zarówno ona jak i
jej mąż bardzo uważali na dziecko. – Martwię się o niego.
–
Ja też, ale mój brat nie chce dać sobie pomóc. – Nałożył na
talerz wędliny.
–
Nie wiem co bym zrobiła w jego sytuacji. – Położyła dłoń na
dłoni męża. Ten uścisnął ją i odwzajemnił ciepły
uśmiech.
–
Nie myśl o tym. Justin znajdzie swego partnera, on mu pomoże.
Kobieta
westchnęła i zmieniła temat:
–
Idziesz dziś na rancho naszych nowych sąsiadów?
–
Tak. Chcę wszystko posprawdzać. Mam gotową umowę. – Pochłonął
w szybkim tempie to co nałożył sobie na talerz.
–
Cieszę się, że będziemy mieć inną sforę w pobliżu. Ciężko
żyć na pustkowiu, mimo że przez nasz dom przewija się wielu
zmiennych. Mam nadzieję, że nie będzie walk o terytorium.
–
Kochanie, mamy wystarczająco ziem, jak i oni, żebyśmy nie
wchodzili sobie w drogę, a zawsze byli sobie pomocni. – Wstał
i pocałował ją lekko. – Kelly z tobą zostaje, a ja zabieram się
do pracy. Jak wróci Justin zawiadom go gdzie jestem.
Jeszcze
raz się z nią pożegnał i gdy już siedział w jeepie cherokee
zapalił silnik, żeby przejechać pięciomilowy odcinek drogi. Dom w
którym miała zamieszkać sfora Alston należał dawniej do jego
wuja wraz z okolicznymi ziemiami, ale odkąd zmienny wilk nie żył,
ciężko było utrzymać dwie wielkie posiadłości i okoliczne domy,
w których mieszkali. On przejął po wuju rządy w sforze, więc
zdecydował się zająć wschodnie ziemie, te zachodnie wystawiając
na sprzedaż. Dokładnie sprawdził kupca, kiedy taki się
znalazł. I wiedział, że Daniel Alston był porządnym wilkiem, a
jego partnerem stał się alfa innej sfory. Wiedział, że
Daniel szuka domu dla obu rodzin, a to miejsce było idealne. W
głównym domu mieszkali najbliżsi alfy, a w tych mniejszych
pozostali. Ewentualnie można było dobudować nowe zabudowania,
miejsca było wiele, gdyby samotni zmienni spotkali swoich partnerów
lub partnerki i zechcieli założyć rodziny.
Już
z daleka zamajaczyła wielka budowla wraz z zagrodami,
umożliwiającymi hodowlę koni lub bydła. Wszystko w tej chwili
było opuszczone, ale jak dziś podpisze ostatnie dokumenty już
niedługo to miejsce będzie pełne wyjątkowych ludzi. Wjechał
przez wielką bramę i zakodował sobie, żeby zrugać swoje wilki,
które tu wczoraj pracowały za to, że jej nie zamknęły. Długi
przejazd przez aleję klonów, potem obok zagród i mógł wjechać
na parking przez willą.
Ludzie
nie interesowali się tym miejscem, głównie z tego powodu, że
burmistrz miasteczka sąsiadującego z obiema posiadłościami
wiedział o ich istnieniu, od czasu, kiedy jego wuj uratował mu
życie. Obcy byli trzymani z dala od tego miejsca, chyba, że były
targi lub jarmarki, gdzie Langstonowie wystawiali na sprzedaż
swoje konie.
Wysiadł
z auta i przeszedł w stronę domu, wtedy doleciał go nowy, nieznany
mu zapach. Wilki miały o wiele lepszy słuch, węch, i wzrok, więc
nietrudno mu było określić, że gdzieś tutaj przebywa
człowiek. Chociaż nie do końca nim był. Czyste, poranne
powietrze, zawsze tutaj takie było po burzy, tylko wzmocniło
odczuwanie tego zapachu. Przesunął wzrokiem po wszystkim dookoła.
Każde drzwi wyglądały na solidnie zamknięte, ale dla pewności
wszedł po schodach i nacisnął klamkę u wejścia głównego domu.
I tam zapach stał się silniejszy. Poruszył płatkami nosa
wciągając go i ruszył w stronę, gdzie kierowały go zapachowe
smugi. Aż się dziwił, że ten ktoś tak mocno pachnie. Jakby...
jakby był w okresie płodnym, a ciało przywoływało partnera.
Kobieta? Tutaj? Przeszedł na drugi bok domu, a tam były drzwi do
piwnicy często wykorzystywanej przez wuja na wino. Jedno wyjście
było z dworu, drugie z domu. Nacisnął klamkę i drzwi się
otworzyły, a zapach uderzył go w nozdrza z całej siły. Wyciągnął
rękę do pstryczka, by zapalić światło, chociaż zdolność
widzenia w ciemnościach nie zmuszała go do tego, a gdy już ono
zapłonęło, zszedł na dół po wąskich stopniach. Od razu poczuł
chłód na nagich ramionach, a miał na sobie, poza krótkimi
spodniami, tylko bezrękawnik, wiedząc, że na dworze po porannym
chłodzie będzie ciepło. Zresztą temperatura jego ciała była
wyższa niż u normalnego człowieka, więc grzał czasami jak piec.
–
Jest tu ktoś?
* * *
Daniel
roześmiał się prowadząc pewnie samochód. Obok niego Martin
opowiadał mu historyjki z klubu, których był świadkiem. Obaj nie
chcieli myśleć o tym co dzieje się w mieście. Faktycznie
potwierdziły się informacje, jakie przekazał Bitrejd. Stone
szalał, jakby stracił kogoś ważnego. Co ich bardzo zaciekawiło,
gdyż nie zawracałby sobie głowy gdyby od niego uciekła zwykła
dziwka. Ten ktoś był dla niego cenny.
–
Nie pomyślałbym, że twój beta jest zdolny do takich poświęceń.
–
Jest. – Martin popatrzył na swojego partnera. – Jesteś pewny,
że chcesz wynieść się z miasta? A co z naszą pracą?
–
To tylko dwadzieścia mil. W mieście nie możemy żyć spokojnie.
Nie jest nas wielu, ciągle musimy uważać na każdy gest, słowo,
by nie wydać się przed ludźmi.
–
Przecież nie wszyscy ludzie są źli. Niektórzy o nas wiedzą i nas
akceptują.
–
Niektórzy, kochany. – Pogłaskał go po udzie, ale zaraz ponownie
położył rękę na kierownicy. – Niestety wielu jest takich,
którzy zaczęliby robić na nas polowania, podsycając morderstwa
myśleniem o nas jak o wybrykach natury. I usprawiedliwiając
wszystko ratowaniem gatunku ludzkiego przez nami. Gdyby ludzie
dowiedzieli się, że wampiry naprawdę istnieją wpadliby w panikę.
Lepiej jest jak żyjemy w cieniu ludzi i nasza prawdziwa natura nie
jest wystawiona na ogólny widok.
–
Nasze życie i tak nie jest łatwe. Co dwadzieścia lat musimy się
przenosić w różne rejony kraju, czasem świata, gdyż nie
starzejemy się tak jak oni. I dziwnym widokiem byłoby widzieć
ciebie, który wygląda jak teraz, a kończy już pięćdziesiąt
lat.
–
Zawsze mógłbym powiedzieć, że odkryłem źródło młodości –
odparł Daniel.
–
I podzieliłeś się nim ze mną.
–
Z tobą, kochany zawsze. Wszystko dla ciebie.
Gdybyś
jeszcze zechciał się ze mną sparować tak jak trzeba. Pomyślał
Martin.
– Daleko jeszcze?
– Kilka mil – odpowiedział Alston.
* * *
Bał
się. Gdy usłyszał głos samochodu, wiedział, że zaspał. Miał
się wynieść z tej piwnicy wcześnie rano, a tymczasem nadal
tu jest i ktoś go odkrył. Jego ciało teraz trzęsło się ze
strachu. Podniósł się z zimnej posadzki i przemknął za
półki, na których składowano wino. Odgłos otwieranych drzwi, a
potem światło, które poraziło jego oczy zwiastował, że ktoś tu
idzie.
–
Jest tu ktoś?
Odkryją
mnie. Złapią i oddadzą Stoneowi. Myślał
panicznie Christian. Nie mógł tu zostać. Musiał uciec. Tylko
zmarznięte kończyny ledwie go słuchały, więc nie miał jak
biec. Zadrżał, kiedy ujrzał cień, a potem rosłego mężczyznę.
Ten go jeszcze nie widział, ale on miał na niego dobry widok zza
półki. To był dojrzały mężczyzna gładko ogolony, z
szerokimi brwiami i krótkimi włosami zaczesanymi do tyłu. A jego
oczy przeszukiwały pomieszczenie.
– Wiem, że tu jesteś. Pokaż się, a nie zrobię ci nic złego –
powiedział Jackob. Czuł obecność tej osoby. I odwrócił się w
stronę półek.
Christian pisnął i odskoczył od regału, a ten się zachybotał,
ale ustał. Chłopak przeszedł na drugą stronę stąpając po
cichu, mając w celu swego wzroku zarówno obcego jak i schody, które
były jedyną drogą ucieczki. Jak miał stąd uciec? Nie podda
się bez walki. Wziął głęboki oddech i wyskoczył zza półki
w celu przebiegnięcia ku schodom, ale mężczyzna był szybszy i
zanim on zrobił kilka bezsilnych kroków, ten skoczył przed
niego tak lekko, jakby był piórkiem i złapał za ręką
sprawiając mu ból.
Trzymał mocno lodowatą rękę długowłosej osoby nie zważając na
jej krzyk i przyciągnął do siebie. Przerażona istota, cała
brudna, ze zmierzwionymi włosami, popatrzyła na niego ze łzami w
oczach i szepnęła błagalnie.
– Nie rób mi krzywdy.
Niewątpliwie głos należał do chłopaka. I gdy Jacob miał coś
powiedzieć, zapytać się kim ten jest, chłopak zrobił się prawie
biały i zemdlał wpadając prosto w jego ramiona.
dając prosto w jego ramiona.
To się nazywa piękny początek dnia! ^^ Lu... wiesz kochana że najlepiej bym zaczęła czytać całe te opowiadanie na raz? Wciąga jak reszta! ^^
OdpowiedzUsuńWeny i miłego dnia :)
Hej, opowiadanie zaczyna się świetnie. Miałaś świetny pomysł z tym opowiadaniem jest w nim ujęte z tego co zauważyłam wszystko to co lubię mianowicie trzech gorących facetów (znów będziemy mieć trójkącik :D uwielbiam trójkąty) świat zmiennych i mpreg :D Już nie mogę się doczekać następnych rozdziałów :). Jestem jak najbardziej za, żeby następny rozdział był w niedzielę, a jak dla mnie to mogą być i 2 razy w tygodniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
M
Super :D
OdpowiedzUsuńJestem pod wielkim wrazeniem ^^ wlasnie na opowiadanie w tym stylu polowalam juz od jakiegos czasu ;)
nie przejmuj sie beta, Twoje teksty sa swietne i bez niej :3
weny i nie boj nic to bedzie hit!!!
Pozdrawiam MaWi
Zaczyna się świetnie. Czekam na ciąg dalszy ;)
OdpowiedzUsuńWow, na początku nie byłam do tego przekonana, ale teraz się mega wciągnęłam. Ciekawe! Czekam na 2 rozdział.
OdpowiedzUsuńPo prostu wspaniale! Chce wiecej, wiecej, wiecej! Zapowiada sie naprawde wspaniale. Bede czekala na kolejne rozdzialy z niecierpliwoscia. Zycze Ci duzo weny :)
OdpowiedzUsuńCiekawie, ciekawie ;)) Mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie znowu tak dobry jak ten!
OdpowiedzUsuńMam pytanie, czy będzie jakaś para, w sensie para jako dwóch facetów. Uważam, że trójkąty są gorące, ale jak dla mnie ta relacja ma byt tylko w sferze cielesnej, emocjonalnie jakoś to u mnie już podpada.. Zawsze jedna osoba jest w trójkącie pokrzywdzona. No ale jestem oczywiście ciekawa tego ich trzeciego partnera, żeby nie było - nie krytykuję. Po prostu mam prawo nie wierzyć, że trójkąty mogą dzielić uczucia po równo, etc..
Maria.
Nie, nie będzie innej pary, tylko trójkąt. Zaręczał, że u mnie chłopcy i w trójkącie poradzą sobie ze sferą emocjonalną. Najważniejsze, by kochać po równo i nie być zazdrosnym. :)
UsuńŁaaaadnie ^.^ Najpierw nowe mangusie, nowa książka, teraz nowa notka :D Podoba mi się.... jest... inne XD Jakoś nie przepadam za tą wizją wilków~~ -.- ale jak się podoba całość to cóż poradzić? O.o czekać i czytać~~ :D Świeeeetnie piszesz! Też tak chcem! -.-
OdpowiedzUsuńTrochę się gubię, szczerze mówiąc XD a może to dlatego, że dopiero wstałam? Kto wie...
OdpowiedzUsuńWracając. Nie znam tych dat, kiedy co dodajesz, bo zazwyczaj czytam na telefonie, a tutaj nie ma tych bocznych zakładek i gadżetów, a jeśli pisałaś to we wcześniejszych notkach to po prostu nie przeczytałam, więc dla mnie widok nowego rozdziału było miłą niespodzianką. ;D
Nie potrzebujesz bety, większość z nich to amatorki, a to by Ci tylko zepsuło świetną renomę, jaką sobie do tej pory wypracowałaś. Radzisz sobie bez bety, nawet jeśli zdarzają się błędy. Ale komu one się nie zdarzają (tak, tak, każdemu ta sama śpiewka - powtarzasz się, Saki x.x)?
Pozdrawiam!
xoxo
Sakura
A kiedy można spodziewać się kolejnego rozdziału? Może jeszcze dziś... :) cuda raczej się nie zdażają więc będę czekać. F
OdpowiedzUsuńW tym przypadku raczej cuda się nie zdarzą. A wyjątkowo zamiast we wtorek rozdział będzie w niedzielę. :)
UsuńMówiłam Ci już, że jesteś genialna?
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudowne, uwielbiam taki magiczny świat, zwłaszcza kiedy chodzi o wilki czy o smoki <3
Aż żałuję że to już koniec tego rozdziału, chcę więcej!
Martin zdecydowanie jest moim ulubieńcem ;3 Dobry trójkąt nie jest zły, a podejrzewam, iż ten będzie wspaniały!
Pozdrawiam :))
nie przejmuj się brakiem bety, piszesz świetnie a o ewentualnych błędach sami ci powiemy:)
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać że to opowiadanie jest totalnie nie w moim stylu, ale czyta się dobrze, ciekawa jestem co tym razem wymyśliłaś:)
No i co innego można napisać, jak nie to, że rozdział genialny? :D Opowiadanie idealnie wpadło w moje gusta, a jeszcze szykuje się trójkąt. :p Ciekawe czy 3 osobą dla Martina i Daniela jest właśnie blond włosy smok... ;) Jestem bardzo ciekawa jak wilki zareagują na niespodziewanego gościa. ;) Czekam niecierpliwie na kolejny rozdział i życzę mnóstwa weny :)) To do niedzieli ^^
OdpowiedzUsuńA i w ogóle nie przejmuj się brakiem bety, świetnie sobie radzisz ;* :)
Ja zacznę od kilku błędów, a potem będę chwalić :)
OdpowiedzUsuń- „sięgały one ramion” – „sięgające do ramion”
- „Podszedł do ukochanego, jaki wybrał mu los,a le i serce.” – „los, ale (…)”
- „Z dala czy bliska mieszkanka zapachów partnerskich” – „ Z daleka (…)”
- „mój wilk wołały: „Partner, partner” Szok i podniecenie” – kropka przed szok
- „Przyszła ta gnida, Bitrejd ma złe informacje.” – może raczej ma złe wiadomości? I po Bitreje wstawiłabym „i” . Złe informacje kojarzą mi się raczej z tym, że ktoś był źle o czymś poinformowany, wiec nie należy mu wierzyć.
- „oba alfy nie byli zadowoleni” – raczej powinno być „obie alfy nie były zadowolone”
„W sumie to jadę do miejsca, które ma być nasze i naszej sfory. Na wieś. Mam dopełnić transakcję z kupnem ziemi i podpisać umowę. Zobaczysz nasz dom.” – too much reps -.-‘
- „To ją zabrał z domu, zapominając o innych rzeczach.” – Lepiej by brzmiało „Tylko to zabrał(…)
- „Był w ołowie Diamentowym smokiem” – „Był w połowie(…)” i skoro już Diamentowym z dużej napisałaś to Smokiem chyba tez powinno być z dużej, tak?
- „które tu wczoraj pracowały za to, że nie jej zamknęły” – „że jej nie(…)”
- „Co wiele lat musimy się przenosić” – Co kilka ewentualnie kilkanaście lat
- „I dziwnym widokiem byłoby widzieć ciebie który kończąc pięćdziesiąt lat nadal wyglądasz jak teraz.” – przed który przecinek i „wygląda” nie „wyglądasz”
Z bardziej zauważalnych błędów to by było na tyle.
Pomysł na opowiadanie jest bardzo ciekawy. Jak do tej pory czytałam tylko jednego dobrego mprega i mam nadzieję, że na tym również się nie zawiodę.
Co do treści to często zdarza Ci się zmieniać szyk zdania, co nieco psuje jego odbiór. Nie wiem czy to było Twoim zamierzeniem, ale w tym tekście się nie sprawdza. W „Połączonych” też to występowało, ale tam jakoś dodawało to tekstowi uroku. Tutaj niestety tak nie jest.
Jak na razie gubię się w tym fantastycznym świecie, ale to pewnie z racji tego, że to dopiero pierwszy rozdział. Już oczywiście wiem, kto jest dopełnieniem trójkąta. Naprawdę nie trudno było się domyślić. No chyba, że się moja teoria nie sprawdzi. Wtedy się zdziwię.
Nie znam się na poprawianiu testów i sama jak piszę robię masę błędów, ale mam nadzieje, że mój komentarz trochę pomógł.
Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :D
Dzięki za wypisanie błędów. Jak kto je pokaże to człowiek wtedy sam je widzi. Inaczej wydaje się, że już jest w miarę ok. :)
Usuń"Co do treści to często zdarza Ci się zmieniać szyk zdania"... To w żadnym opowiadaniu nie było i nie jest zamierzone. Tak po prostu piszę. :/
"oba alfy nie byli zadowoleni" No właśnie, co do tego to wolę chyba zmienić na "obaj mężczyźni" gdyż "obie alfy" wyglądają jakby było to napisane o kobietach.
To może "obaj Alfa"? :)
UsuńO ile się nie mylę to już zmieniłam na "obaj przywódcy" czy coś takiego. :)
UsuńOooooo rany X.x boskie. Nie mam zielonego pojęcia jaka moc zsyła na Ciebie te wszystkie pomysły, ale jestem jej niezmiernie wdzięczna.
OdpowiedzUsuńJest tajemniczo, jest romans, jest okrucieństwo, wspaniała fabuła, no brak mi słów i nie jest to zwyczajne zachwycanie się. Ja jestem po prostu wniebowzięta i wdzięczna, że dzielisz się swoją twórczością.
Czekam na ciąg dalszy, pozdrawiam i życzę weny.
No no zapowiada się według mnie naprawdę ciekawie.
OdpowiedzUsuńWilkołaki... mogłam się tego spodziewać.
No może nie do końca wilkołaki, ale przynajmniej tak myślałam.
Mi osobiście fantastyka naprawdę się podoba i nie mogę się doczekać na więcej i więcej.
Widać,, że bardzo się starasz i coraz bardziej nabierasz wprawy.
Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Resztą się nie przejmuj i rób swoje!
Coś czuje, że to opowiadanie naprawdę mi się spodoba i właściwie to już mi się podoba.
Tymczasem pozdrawiam i do usłyszenia.
JUŻ CZEKAM NA DALSZY CIĄG ,ZAPOWIADA SIĘ SUPER :)
OdpowiedzUsuńwooow *.* czy tobie kiedyś się skończą tak genialne pomysły? oby nie, bo twoje opowiadania chcę czytać bez przerwy ;)
OdpowiedzUsuńZawsze zdołasz mnie niebywale zaskoczyć tematyką. Och, nawet nie wiesz, jak jestem Ci wdzięczna za pewną rzecz - spieszę z wyjaśnieniami. W rozdziale pojawiło się wiele wątków - wiadomo, w końcu to początek. Ale! Pojawiły się tez tajemnice, kłopoty, powiązania kilku postaci, a Ty nie budujesz nowych i nowych warstw! Po prostu część już wyjaśniasz, albo ewentualnie nakierowujesz, o co chodzi i aż przyjemnie się czyta, mając świadomość tego, że wszystko jest zrozumiałe.
OdpowiedzUsuńMiałam napisać pod prologiem, ale byłam tak zaabsorbowana nagimi, męskimi ciałami, że mi mowę odjęło i w sumie nie wiedziałam, kogo by sobie zapragnąć.. A teraz już wiem. Ja się chętnie zaopiekuję Christianem. ;3
Jestem bardzo zaskoczona...może tematyką nie aż tak bardzo, bo lubię takie klimaty, tylko tym jak zaczęłaś to opowiadanie rozwijać. Podoba mi się pomysł z poszerzeniem grona głównych bohaterów, jeżeli można to tak ująć;) Ciekawy jest pomysł z diamentowym smokiem, jeszcze się z tym nie spotkałam. Czekam na dalsze rozdziały, świetny początek, weny:)
OdpowiedzUsuńzaczek
Smoki! Z miejsca przypomniała mi się świetna saga Richarda A. Knaaka, choć jego smoki nie nadają się do miłosnych uniesień. Trochę raziły mnie niektóre błędy, ale było ich mało (wymieniła je nade mną koleżanka) :) Gubię się w postaciach, bo nie wszystkie pamiętam, ale damy radę. Zaciekawiłaś mnie, więc czekam na resztę. Cieszę się, że drugi rozdział będzie w niedzielę :) Pozdrawiam ^.^
OdpowiedzUsuńMuszę powiedzieć że podoba mi się bardziej niż Połączeni, co nie oznacza że ich nie uwielbiam ;) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńMoże najpierw wypowiem się na temat postaci. Martin.....Bosze *.* Jest boski *.* Ciacho normalnie <3 Ale to już powiedziałam wcześniej XD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziałku...
Boski :) zresztą jak zawsze. Doskonale rozbudowane opisy wciągają czytelnika. Powiem prościej...twój talent pisarski rozwija się bardzo szybko. Gratuluję ;)
Niemogę się już doczekać kolejnego rozdziału :) Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt kochana ;*
Witam,
OdpowiedzUsuńco ja mogę rzec? Fantastyczny rozdział, coraz bardziej mi się podoba... a to dopiero początek.... biedny Christian.... całe szczęście, że Stone go nie znalazł i mam nadzieję, że tak pozostanie.... a jak widać, usilnie go szuka.... czyżby Christian był tym trzecim dla Daniela i Martina?
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Pomysł na opowiadanie świetny :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie klimaty opowiadań i zawsze z przyjemnością je czytam.
Zastanawiam się co wydarzy się później :0 Niecierpliwie więc wyczekuje nowego rozdziału :)
Luano, zrobiłaś mi najlepszy na świecie prezent na święta :D
OdpowiedzUsuńKocham zmiennokształtne, z jak jeszcze są tam wilki i smoki a do tego nawet koty (mam nadzieje że będą też inne niż tylko jedna pantera :P), to nie trzeba mi nic więcej do szczęścia :D. A w dodatku to jeszcze twoje opko... aaaa niech już jest poniedziałek @o@
Jakbyś szukała bety to ja chętnie, zwłaszcza że to oznacza dostać rozdział wcześniej XD. Ale się nie narzucam.
Z jednej strony bym bety nie chciała, z drugiej wiem jak bardzo jest mi potrzebna. A co i jak powiem na gg. Skontaktuj się ze mną na gg 25872869. Z tym że może być, że nie odpowiem szybko, z powodu braku czasu i jutrzejszego wyjazdu. :)
Usuńzarombiste! Ja uwielbiam takie klimaty! Dodawaj notki szybciej bo nie moge sie doczekać następego rozdziału! Niech twoja wena nie wyjeżdża na święta bo sie załamie. Proooszee!e
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuugoi ! Kolejne świetne opowiadanie czytałam wszystkie twoje ! ♥
OdpowiedzUsuń