Teraz parę spraw dotyczących bloga i nowego opowiadania.
Po zakończeniu Połączonych będzie przerwa, która potrwa około dwóch, trzech tygodni. Wybaczcie, ale chcę mieć czas na poprawę opowiadania i na zmianę wyglądu szaty bloga. Do tego odpoczynek, nawet od blogowania każdemu się przyda.
Co do nowego opowiadania to będzie to coś w rodzaju fantasy z tymże to będzie nasz świat. Nasz świat, ale jakby inny. Postacie jakie w nim wystąpią, będą zmiennymi. Człowiek mający zdolność przemiany w wilka, smoka, tygrysa i takie tam. To będą dwa tomy każdy będzie miał inny tytuł i każdy opowie historię kogoś innego. Ogólny tytuł: "W cieniu ludzi". A pierwszy tom będzie nosił tytuł "Jedwabny szal". Będzie opowiadał historię trójkąta i przestrzegam was od razu kto tego nie lubi: Będzie męska ciąża. To jest coś co zdradzam, żeby każdy kto nie lubi MPREGów pomyślał czy chce to czytać czy nie.
No to tyle z wiadomości i zapraszam na rozdział.
Rozdział niesprawdzany.
Dni mijały,
a pogoda zamieniała się w bardziej jesienną i deszczową. Dla
wielu czas wlókł się powoli, lecz dla innych pędził ku temu
najważniejszemu dniu. Terrik od rana chodził nerwowy, wszak dzisiaj
jest jego ślub. Riven i Aranel wrócili zaledwie wczoraj
przedłużając sobie pobyt w Risran, co denerwowało hrabiego, który
potrzebował przy swym boku wieloletniego przyjaciela.
– Na
twoim miejscu skakał bym z radości. – Riven rozsiadł się
wygodnie na szezlongu.
– Na
swoim ślubie miałeś skrzydła i unosiłeś się wysoko pod niebo –
zakpił Terrik stając przed nim w rękoma na biodrze.
– To była
inna sytuacja. Ty bierzesz ślub z Galdorem.
– Wiem. I
tym bardziej się denerwuję.
– Nocą
poślubną? – Uśmiechnął się szeroko Riven.
– Wiesz,
to mój pierwszy raz. – Roześmiał się pierwszy raz od rana.
Zbliżył się do okna i wyjrzał przez nie. Ślub miał być o
zachodzie słońca, a to jeszcze było wysoko.
– Zajmij
się czymś pożytecznym. – Saeros wstał i poprawił ubranie. –
Ja mam audiencję u ojca. Oficjalną.
Terrik
machnął ręką. Tęsknił za Yavetilem. Mężczyzna wyjechał, aby
nie mogli się widzieć przez odpowiedni czas przed ślubem. I tak
naprawdę już nie wiedział czy denerwuje się z powodu ślubu, czy
dlatego, że nie ma przy nim narzeczonego.
Czuję
się jak panna na wydaniu w wieku osiemnastu wiosen.
Jest
niecierpliwy chciałby już, a jednocześnie pragnie oddalić ten
czas. Ale z drugiej strony nareszcie będzie ze swoim ukochanym.
*~~*~~*
Riven
przywitał się z radą arystokratów i zajął swoje stałe miejsce.
Miał nadzieję, że po tak długim czasie wreszcie zostało
postanowione co z jego dekretem w spawie przymusowej konsumpcji
małżeństwa. Oczywiście od razu poruszył ten temat, co spotkało
się z grymasem na twarzach starszych mężczyzn. Ci zawsze będą na
ślepo kierowali się starymi prawami.
– Mamy do
omówienia kilka punktów. – Król zabrał głos. – W tym jeden,
którym jest najbardziej zainteresowany mój syn, pójdzie jako
pierwszy. Właściwie to mamy oświadczenie w sprawie tego dekretu.
– A brzmi
ono? – zapytał Riven z niecierpliwością.
Król
rozwinął papirus i zaczął czytać.
– W
związku w prośbą, jaką wniósł książę Riven Saeros, syn... i
tak dalej, rada krain za zgodzą królów i ich przedstawicieli
oświadcza oficjalnie, że wniosek został przyjęty i natychmiastowo
zostaje zniesione stare prawo o punkcie dziewięćdziesiąt trzy.
Nikt i nic nie ma już prawa ingerować w małżeńskie relacje
intymne. A każdy taki przymus prosimy zgłaszać... i tutaj
następuje wymiana urzędów.
Riven
starał się być poważny, ale wewnątrz siebie bardzo się z tego
cieszył. Widział siebie jak biegnie do męża i mu przekazuje tę
wiadomość. Niestety musiał tu przesiedzieć do końca spotkania. I
dopiero po nim pobiegł, nie słuchając, że ojciec go woła, do
Aranela. Mąż przebywał w ich komnacie razem z Agathe, która
wybierała mu strój na ślub. Riven złapał go mocno, podniósł i
okręcił wokół własnej osi. Niezmiernie zaskoczony Aranel chwycił
się go bardzo mocno i pozwolił na to małe szaleństwo.
– Udało
się – powiedział Riven stawiając go na podłodze i obcałowując
po twarzy. Agathe patrzyła na nich zarumieniona.
– Co się
udało?
– Mój
wniosek został przyjęty.
– Ten...
– Tak,
dokładnie ten.
Teraz to
Aranel rzucił się na niego z radością. W końcu inne pary nie
będą zmuszane do niczego i kontrolowane. Przecież to tylko
przynosiło wstyd i upokorzenie.
– Panie,
trzeba się przygotować do ślubu. Pan Hrabia Melisi będzie
niepocieszony jak się spóźnicie.
Wtem do
drzwi komnaty zastukano i Riven ze zmarszczonymi brwiami poszedł
otworzyć wrota.
– Ojcze,
co ty tu robisz?
– Muszę
odwiedzać syna w prywatnych pokojach, ponieważ był głuchy na to,
że go wołam. Musimy omówić jeszcze jedną rzecz. Lepiej teraz niż
za kilka miesięcy.
– Proszę,
wejdź.
– Witaj,
Aranelu. Dobrze, że jesteś to ciebie też dotyczy.
Riven
wskazał ojcu miejsce na kanapie, a sam wziął za rękę męża i
razem usiedli na drugim meblu. W tym czasie Agathe poszła
przygotować kąpiel.
– Nie
będę przedłużał. Ślub Terrika już niedługo i w sumie mógłbym
zostawić to do jutra, lecz po co czekać? – mówił król Saeros.
– Sprawa dotyczy waszego potomstwa.
– Ale my
nie możemy mieć dzieci. Jesteśmy mężczyznami – powiedział
Aranel i wyczuł silniejszy uścisk dłoni swojego partnera.
Przypomniała mu się przysięga jaka złożyli w czasie ślubu o
kobiecie i potomkach.
– Mojemu
ojcu chodzi pewnie o punkt. w którym po roku małżeństwa ma zostać
wybrana odpowiednia kobieta, która ma urodzić nam dziecko.
– Ale..
Ale wtedy...
– Tak
wtedy ja bym musiał ją posiąść, by spłodzić potomka. – Od
razu wyczuł napięcie w Aranelu. – Lecz nie zrobię tego.
– Jak to
nie zrobisz? – Król poderwał się.
– Nie
zdradzę mego męża, ojcze.
– To nie
zdrada. Tak trzeba. Tak nawet było w przysiędze. Przecież on może
być przy tym.
Riven
rzucił ostre spojrzenie królowi.
– Miałby
słuchać, jak jego mąż go zdradza? Nie zrobię tego w żaden
sposób. Zresztą nie jestem już zdolny być z kobietą –
podkreślił. Nie było to prawdą, lecz ojciec nie musiał wiedzieć.
Objął jedną ręką Aranela i przytulił go do siebie.
– Musicie
mieć potomka. Kto po was przejmie rządy?
Aranel
wiedział, że teść ma rację, ale nie przeżyłby gdyby Riven
musiał... A co jakby mu się ponownie spodobało być z kobietą.
Nie, Riven go kochał. Właśnie to udowodnił. Odrzucił możliwość
bycia z kobietą, zapewne kilka razy, dla niego.
– Jest
możliwość, by rządy pozostały w rękach twoich potomków –
wtrącił Adantin.
– Nie
wiem jaka.
– Twoja
córka da ci przyszłych królów.
– To syn
powinien...
– Ojcze,
Aranel ma rację. Naela i Dante dadzą przyszłych królów. Przecież
Naela jest pierwszą z linii Saerosów. Ma prawo wydać na świat
przyszłych królów. To twa córka. Co by było jakbyś nie miał
mnie? Ona by została matką króla. Nieważne, że jest kobietą. Ma
przecież silnego i zdrowego męża, który spłodzi niejednego
potomka. Poza tym my nie zamierzamy umierać, ojcze. Aranel i ja
będziemy długo rządzić, tak jak ty.
Król
zamyślił się. Naela była jeszcze daleko do rozwiązania. Medyk
podejrzewał, że to będzie dwójka dzieci. I nagle uśmiechnął
się. Po co mieć kłopot z łączeniem Lorin i Elros? Bliźniaki
mogli by w przyszłości, kiedy już Aranel i Riven nie dadzą rady,
zrezygnują z tronu lub odejdą z tego świata obaj rządzić
krainami. Jeden jedną, drugi drugą. Powiedział o swoich planach
synowi i zięciowi.
– A skąd
masz pewność, że to będą chłopcy? – zapytał uspokojony
Riven.
– Czuję
to. Dziadek zawsze czuje. Pora przygotować się do ślubu. – Król
wstał i zwyczajnie wyszedł pełen dumy, jakby przed chwilą nie
zepsuł radosnej atmosfery.
– Rozumiesz
coś z tego? – Riven spojrzał na męża.
– Tak.
– Co?
– To, że
mnie kochasz, tak jak ja kocham ciebie. – Odnalazł palcami jego
usta i przesunął po nich kciukiem. – Chciałbym z przyjęcia
wcześniej wrócić do naszej sypialni i... Wiesz. – Zarumienił
się.
Serce
Rivena podskoczyło do gardła. Nie kochali się wiele w Risran i
Aranel nic nie robił, by go posiąść, i tej nocy...
– Coś
jest nie tak? – zapytał zaniepokojony Aranel. Był gotów być z
mężem na ten inny sposób, ale jak on zmienił zdanie nie będzie
nalegał. Dobrze mu jest tak jak jest.
– Jestem
gotów na wszystko, kochanie. – Pocałował go delikatnie.
– Na
pewno?
– Trochę
się boję, ale sam ci powiedziałem, że tego chcę. – Uspokoił
się trochę. Przecież to jego Aranel. Jego ukochany partner. Odda
się jemu, nie obcemu. – I już nie mogę się doczekać. –
Wplótł palce w jego włosy. Kochał je dotykać. – Co by było,
gdybyśmy nie poszli na ślub?
– Nie
zdążylibyśmy ubrań zdjąć, a Terrik wpadłby tutaj wzburzony i
byłby gorszy w obyciu niż tamta pamiętna burza – odpowiedział
Aranel śmiejąc się.
– To
faktycznie lepiej tam się pokazać. – Wstał i pociągnął męża
do części sypialnej, a potem do łaźni.
*~~*~~*
– Czy ja
muszę to jeść? – zapytał Kal wpatrując się w zieloną papkę
w niewielkiej glinianej misce.
– To jest
przystawka na dzisiejszym przyjęciu – powiedział mu Erkiran. –
Skoro arystokracja to je, to ty też. Pani kucharka dała nam trochę
na kolację. Wiesz, że Asmand i Leteno są zajęci, a ja nie mogłem
gotować, bo cały czas pomagałem w kuchni.
– Leteno
szuka miejsca na sklep. Kiedy przyjeżdża jego tata?
– Za
jakiś czas. Przysłał wczoraj wiadomość. No, jedz.
Kalowi
zaburczało w brzuchu, więc wziął na łyżkę trochę tej mazi, a
potem wsunął ją sobie do ust. Zamlaskał krzywiąc się, ale po
chwili doszedł go słodki smak i już zajadał wszystko co miał
podane.
– Dobre
to.
– Ano,
dobre, dobre. – Wyjrzał przez okno i zobaczył, że Asmand wraz z
Leteno wracają do domu. As wykonywał różne zlecenia dla króla.
Nie robił nic złego. Po prostu pilnował porządku tam, gdzie inni
o tym zapomnieli. Choćby w ich starej dzielnicy. Kontrolował też
sierocińce, by nie działo się tam nic złego. A jego zmysły
zawsze wyczuwały, że gdzieś dzieje się zło. Erkiran wyszedł im
na spotkanie przed dom.
– Co tak
późno?
– Znaleźliśmy
doskonałe miejsce na sklep – poinformował Leto. – Będziemy
mieć dobre towary i klienci będą się do nas pchać. – Złapał
w pasie Erkirana i pocałował go gorąco przechylając do tyłu. –
Jestem potwornie głodny – powiedział, gdy uwolnił jego usta i
wszedł do domu.
Asmand
także ucałował Erkiego i razem weszli do kuchni zastając Letena z
miską w ręku stojącego nad garnkiem, który stał blisko ognia,
żeby potrawa nie zrobiła się zimna.
– To jest
zjadliwe? – zapytał oglądając się na nich.
Erkiran
zgiął się w pół ze śmiechu. Kochał tego chłopaka. Kochał
całym swoim wielkim sercem, w którym było miejsce dla niego i
Asmanda.
– Jak
najbardziej zjadliwe.
– Ale
jest zielone.
– Jakbym
Kala słyszał. Daj mi to ci nałożę.
– Sam
umiem to zrobić – rzekł patrząc z wielką ostrożnością na
potrawę.
– Gwarantuję,
że da się to zjeść. – Erki objął go od tyłu i pocałował w
kark. – Kal zjadł.
– Odważny
– mruknął Leto, ale zaczął sobie nakładać tego czegoś.
– Jestem
odważny i urosłem. No, nie od tego, ale urosłem – pochwalił się
Kal.
Asmand
tylko stał i patrzył na kochanków. Naprawdę zaczęło im się
układać. Gdy powiedział o schwytaniu mordercy ich rodziców, Erki
i Leto szaleli z radości i wykończyli go w łożu. Mężczyzna
został skazany, a oni odzyskali spokój. Tylko on czasami siadał
samotnie na bujanym fotelu, który zrobił i, żałował, że zrobił
w swoim życiu tyle zła. Niemniej to wszystko doprowadziło go do
nich. A tego już nie mógł żałować. Usiadł przy stole, kiedy
Erki nałożył mu potrawy i przysiadł ze swymi partnerami do
wspólnego posiłku.
– Za
dwadzieścia lat będę miał żonę, dzieci i będę miał tak samo
dobry dom, jak teraz mamy i zawsze będę się starał, żeby chociaż
jeden posiłek zjeść ze swoją rodziną, tak jak wy – powiedział
na jednym wydechu Kalerian i uśmiechnął się szeroko przyglądając
trójce mężczyzn.
– Najpierw
będziesz się dużo uczył – powiedział Erkiran.
– Zawsze
zepsujesz dobry nastrój – jęknął chłopiec. Jutro znów czekają
go nauki.
– A co ja
takiego powiedziałem?
*~~*~~*
Podniecony
Yavetil czekał już na swego narzeczonego w kaplicy i patrzył jak
król prowadzi Terrika do niego. Po wielu latach spełnia się jego
marzenie. Zwiąże się z tym mężczyzną na zawsze. Kochany
rudzielec będzie już jego.
Terrik
spojrzał na narzeczonego i wyciągnął do niego rękę, by móc
stanąć blisko i mieć z nim kontakt przez całą uroczystość.
Jego wzrok płonął miłością i oddaniem. A gdy biskup przemawiał
on niewiele z tego wiedział. Najważniejszym momentem było złożenie
przysięgi. Tego chciał. Nie pustych słów biskupa. Dyskretnie
obejrzał się za siebie. Aranel z Rivenem siedzieli w pierwszym
rzędzie, a radość na ich twarzach nie była mniejsza niż jego. I
z ulgą przyjął zakończenie przemowy biskupa skupiając się na
dalszej części uroczystości.
– Terriku i Yavetilu, połączę was więzią silniejszą od
wszystkich innych. Ta więź pozwala wam w pełni cieszyć się sobą,
waszą cielesnością mając poparcie rodziny i przyjaciół. Dlatego
pytam się was czy chcecie na zawsze spleść ze sobą swój los,
życie i życie związanych z wami ludźmi?
– Tak – padło z ust pary narzeczonych. Nie mieli wątpliwości
czego chcą i z kim chcą być.
– Wasza wspólna zgoda, sprawiła, że złożycie teraz przysięgę
połączenia – mówił biskup – w czasie której zostanie
nałożony pierścień. Terriku podaj prawą dłoń narzeczonemu.
Yavetilu, powtarzaj za mną.
– Terriku, ja Yavetil Galdor biorę sobie ciebie za mojego męża,
a tym samym sam staję się twoim poślubionym małżonkiem.
Przysięgam być przy tobie w zdrowiu i chorobie. Opiekować się
tobą, chronić, pomagać, spełniać potrzeby. Stać się twoim
powiernikiem, przyjacielem, kochankiem dzieląc zarówno łoże, jak
i pasje. Dlatego daję ci ten pierścień – wsunął mu na palec
sygnet – który symbolizował będzie naszą więź jaką tu
zawieramy. Będziesz mi jedyny i nie będzie nikogo poza tobą.
Składam tą przysięgę tobie, mężu mając obecnych za świadków.
– Zakończył przysięgnę Yav.
Aranel słuchał tego i przypomniał sobie swój ślub. Nie było tak
jak sobie wymarzył, lecz czy było to takie ważne. Przecież teraz
ten mężczyzna, za którego wtedy wychodził jest mu najbliższą
osobą na świecie.
– Yavetilu, ja Terrik Melisi biorę sobie ciebie za mojego męża,
a tym samym sam staję się twoim poślubionym małżonkiem.
Przysięgam być przy tobie w zdrowiu i chorobie. Opiekować się
tobą, chronić, pomagać, spełniać potrzeby. Stać się twoim
powiernikiem, przyjacielem, kochankiem dzieląc zarówno łoże, jak
i pasje. Dlatego daję ci ten pierścień, który symbolizował
będzie naszą więź jaką tu zawieramy. – Nakładając pierścień
ręce mu dygotały z przejęcia. – Będziesz mi jedyny i nie będzie
nikogo poza tobą. Składam tą przysięgę tobie, mężu mając
obecnych za świadków.
– Więź
małżeńska została zawarta. A ja jako przedstawiciel Kościoła
Siedmiu Gwiazd ogłaszam obrzęd za zakończony. Możecie się
pocałować. – Tego nie trzeba było im mówić. Mężczyźni
wczepili się w siebie namiętnie.
– No, to
teraz będziemy świadkami konsumpcji ich małżeństwa –
powiedział po chwili Riven, gdy młoda para nadal się od siebie nie
odkleiła, a biskup chrząkał i nie wiedział co miał robić. W
końcu udało mu się zwrócić na siebie uwagę i mogli przejść do
dokończenia ceremonii oraz składania życzeń.
Aranel
obejmując ramię męża podziękował Terrikowi i Yavetilowi za ich
wsparcie i obiecał to samo w stosunku do nich. Razem z Rivenem
życzył im wieczności w szczęściu i miłości oraz tego, by
zawsze ufali swemu sercu. Wyczuwał radość ich obu i z chęcią ją
z nimi dzielił. Tak samo jak zebrani goście.
Przyjęcie,
które było bardzo duże, wszak Terrik był dla króla i królowej
jak syn, odbyło się w królewskiej jadalni i trwało wieki według
Rivena. Zajęty rozmową z gośćmi nie miał możliwości wyjść z
mężem wcześniej.
Terrik
widząc, że przyjaciele chcą uciec chętnie wybawił ich z kłopotu.
Podejrzewał co się wydarzy, gdyż Riven jakiś czas temu wspomniał,
że chciałby czegoś spróbować. Życzył im jak najlepiej i
wybawił od natrętnych osób. I patrzył jak znikają z sali
trzymając się za ręce. Zobaczą się dopiero za czternaście
wschodów słońca, ponieważ on wyjeżdżał z mężem do Telmar na
ten czas. Został objęty ramionami.
– Czuję
się samotny, skarbie. Wracaj do gości. – Yavetil przytulił się
do jego pleców mając w głębokim poważaniu, że takie otwarte
okazywanie uczuć, nawet w wykonaniu małżonków, może się komuś
nie spodobać. Kochał Terrika i będzie mu to okazywał do śmierci.
*~~*~~*
Adantin
zaciągnął partnera do sypialni i zaczął go rozbierać, a Riven
pozwolił mu na to.
– Na
pewno nie jesteś zmęczony? – zapytał Saeros.
– Nie.
Będę zmęczony trochę później. – Czuł wielką pewność i
dobierał się do swego męża z uporem, ale i tak policzki pokryte
były rumieńcami wstydu. Riven pomógł mu w tym i po chwili stał
już nagi przed Aranelem. W pełni ubranym Aranelem, więc sięgnął
do jego ubrań. – Denerwujesz się?
– Nie...
Trochę.
– Spokojnie,
Rii. Zajmę się tobą – wyszeptał całując go pod szczęką i
sunąć dłońmi po gorącym ciele. Sam też się denerwował. Jego
spodnie opadły i miał ochotę owinąć nogę wokół biodra męża,
lecz to nie dziś jego kolej. To Riven będzie się wił i owijał.
Ich usta się spotkały w żarliwym, pełnym entuzjazmu pocałunku.
Spodobało mu się, że Riven nie dominuje, wręcz całuje ulegle i
pozwala mu działać. Popchnął go w stronę łoża licząc na to,
że Riven ich tam zaprowadzi.
Gdy dotknął
kolanami krawędzi łoża usiadł na nim, a potem zaczął się
wycofywać w tył nadal nie odrywając ich warg od siebie, a kierując
tak Aranelem, by położył się na nim pomiędzy jego nogami. Obaj
jęknęli, gdy ich nagie ciała spotkały się ze sobą w najbardziej
strategicznych miejscach. Starał się nie przejmować za bardzo
kontroli, chociaż jego ręce pragnęły chwycić Aranela, przerzucić
go na plecy, a usta zacałować do nieprzytomności. Napiął
wszystkie mięśnie, gdy Aranel sięgnął pomiędzy ich ciała i
chwycił jego członek. Nie do końca był twardy z powodu nerwów,
lecz teraz zabiegi męża schodzącego coraz niżej ustami,
pieszczącego jego ciało, dawały efekty. Zamknął oczy i poddał
pasjonującemu dotykowi. Swoimi dłońmi pieścił głowę Aranela
mierzwiąc jego piękne włosy.
Adantin
czuł pod palcami jak penis męża rośnie mu w dłoni, a usta
doskonale wyczuwały ruch mięśni na jego brzuchu. Do tego do uszu
dolatywało ciche posapywanie Rivena, dla którego nowe doświadczenie
z pewnością było trudne. I dlatego Aranel będzie się starał go
na wszystko przygotować, aby taka konfiguracja nie była pierwsza i
zarazem ostatnia. Przesunął wolną dłonią po wrażliwych żebrach
i bokach męża drażniąc skórę przyjemnym dotykiem. Podniecającą
była myśl, że Riven tak bardzo go kocha, że mu się oddaje. Co
przecież nie jest łatwą rzeczą. Aranel doskonale o tym wie.
Pocałował jego członek poruszając na nim ręką. Zsunął skórkę
i językiem oblizał odsłoniętą główkę, by po chwili zamknąć
na niej swoje usta, co sprawiło, że Riven drgnął biodrami w górę
chcą się wsunąć głębiej. Smak i zapach męża obezwładniał
go. Znał każdy skrawek ciała Rivena. Nauczył się jego mapy.
Wiedział gdzie dotknąć i jak. Teraz tę wiedzę wykorzystywał.
Docisnął język do trzonu liżąc go mocno, a po chwili delikatnie.
Wziął go głębiej w usta, a niespokojne biodra poruszały się w
swoim rytmie. Pozwalał na to Rivenowi. Chciał mu dać wszystko.
Odgłos urywanego oddechu kochanka tylko jeszcze bardziej go do tego
przekonywał.
Było mu
dobrze. Aranel nauczył się mu to robić, a on nie raz wsuwał się
w jego usta i poruszał, nawet szybciej niż teraz. Zgiął palce w
jego włosach nie dociskając mu jednak jego głowy w dół. Nie
przymuszając do niczego. Nieświadomie rozsunął szerzej uda, gdy
Aranel zaczął w końcu oblizywać jego jądra łapiąc jego nogę i
unosząc ją do góry.
– Potrzymaj
– powiedział i Riven chwycił się pod kolanem przyciągając udo
do swej piersi.
– Och. –
Wygiął się, kiedy niespodziewanie poczuł język tuż pod jądrami
przesuwający się w kierunku jego wejścia. – Nie musisz –
rzekł, ale był ciekawy co to za uczucie i czemu, gdy to robił
Aranelowi, ten nie raz doszedł tylko od takiej stymulacji. Czego się
później strasznie wstydził.
– Chcę.
– Padła odpowiedź, po której Riven już nie był zdolny
wypowiedzieć słowa, ponieważ ten język robił z nim cuda. A po
raz pierwszy tak pieszczone ciało reagowało nie tylko
rozluźnieniem, ale i niesamowitym czuciem, które zaczęło odczuwać
całe ciało księcia. Złapał w garść swój członek i zakreślił
kciukiem kilka kółek na czubku rozprowadzając przeźroczysty płyn.
Było mu naprawdę dobrze.
Popieścił
go jeszcze chwilę, cały czas trzymając swoje ręce na nim, by nie
tylko słyszeć, ale i czuć reakcje męża. Sam sięgnął pod
siebie i poruszył dłonią na swej twardej jak skała męskości. Do
dziś pamięta, jak Riven pewnej nocy powiedział mu, że może sam
się pieścić, dotykać i wtedy pierwszy raz w życiu doszedł tylko
od swej dłoni. Tak, jego mąż go wiele nauczył nie tylko spraw
intymnych.
– Chodź
do mnie – poprosił Riven. Ciało trawił ogień i chciał go
ugasić, zanim spłonął. Tylko obawiał się, że nie nastąpi to
szybko, przecież nie doszli do tej lepszej części. Miał nadzieję,
że lepszej. Przecież Aranel nie wiłby się tak pod nim, gdyby było
mu źle, gdy w nim był. Tak, więc teraz była jego kolej to poczuć.
– Jestem.
– Położył się na nim. – Daj mi to mazidło.
Riven
musiał się wychylić, by wyjąć słoiczek. Wsunął do ręki
Aranela patrząc na swego męża. Wyciągnął głowę i pocałował
go czując na ustach i języku swój smak. Nie przeszkadzało mu to.
Jeszcze bardziej odchylił nogę, gdy obserwując poczynania męża
widział jak ten sięga między jego nogi, a potem poczuł śliskość
inną niż ta od śliny i to jak powolutku palec wchodzi w niego.
Uczucie było dziwne i jego ciało natychmiast zareagowało
napięciem. Jakby chciało wyrzucić intruza. Na razie małego
intruza.
– Mam go
zabrać? – zapytał Aranel, gdy wyczuł spięcie męża. Jego penis
spokojnie spoczywał na biodrze Rivena.
– Nie.
Nie kochanie. – Pogłaskał go po twarzy i postarał się uspokoić.
– Chcę cię poczuć w sobie. Jestem tego pewny.
Młodzieniec
uśmiechnął się i naprawdę dobrze, powoli zajął się swym
dziewiczym, jeżeli chodzi o tę część ciała, mężem. Z czasem
dołożył drugi palec rozsuwając je w jego wnętrzu, rozciągając
i pieszcząc w środku. Ciało poddawało się z każdą chwilą,
podczas której Riven oddychał ciężko i cicho pojękiwał
ściskając go mocno w ramionach.
– Gotów?
– zapytał Aranel, kiedy minęła wieczność zanim był pewny, że
rozdygotany kochanek go w siebie przyjmie.
– Jak
nigdy na nic – wysapał. Kiedy chwilę wcześniej Aranel coś tam w
nim pomasował miał ochotę nabić się na te palce głębiej i
krzyczeć, że chce więcej. Poza tym bliskość ciała męża jego
dotyk i pocałunki tylko wzmacniały to pragnienie. Już wiedział
jak się czuł Aranel, kiedy on mu to robił.
Aranel
wysunął palce z niego, otarł o swój członek, a potem go jeszcze
nawilżył. Miał wrażenie, że dał za dużo tej maści, ale tego
nigdy za wiele. Wszak mężczyzna sam się nie nawilżał w tym
miejscu.
– Jak
chcesz? Na kolanach...
– Chcę
tak. – Złapał swoje nogi by Aranel miał lepszy dostęp do niego,
a nie była to łatwa pozycja dla początkującego kochanka, który
zaczynał być na górze. – Chcę być naprawdę blisko ciebie.
– Cały
czas jesteś. – Miał pewien problem z odnalezieniem wejścia swego
męża, ale gdy już na nie trafił ustawiając się jak
najwygodniej, naparł na niego pomagając sobie kciukiem i wsunął
wolno, leniwie. Czuł jak wąskie ścianki go oplatają, wsysają,
gdy wsuwał się głębiej. Miał ochotę płakać z ogarniającej go
niewyobrażalnie silnej przyjemności. To było dobre. Za dobre, by
nie chciał tego powtórzyć.
Riven
patrzył na męża i zacisnął zęby czują lekki ból, ale poza tym
nie było tak źle, jak się spodziewał. Rozpieranie trochę mu
przeszkadzało, ale szybko się do tego przyzwyczajał. Poruszył się
wolno, by lepiej się dopasować do intruza w sobie. Penis swobodniej
w niego wszedł i gdy już był cały, co odczuł, gdy jądra
uderzyły o jego pośladki, opuścił nogi zarzucając je na biodra
Aranela i ściągnął mężczyznę do siebie. W całował się w
jego usta zaborczo na krótką chwilę, by potem oderwać się od
nich i powiedzieć:
– Wszystko
w porządku, kochanie. Kochaj się ze mną.
Aranel z
radością go pocałował, a instynkt poruszania biodrami zadziałał
perfekcyjnie. Nie wiedział ile wytrzyma, było po prostu za dobrze,
ale starał się kochać z nim jak najdłużej.
W trakcie
pieścili się ustami po twarzach, a Riven przesuwał paznokciami po
plecach Aranela, by po chwili gładzić je opuszkami palców. Z każdą
chwilą obu było coraz wspanialej, nie mogli się opanować. Żar
rozlewał się w nich z wielką mocą. Leniwe ruchy, wręcz
torturowały ich obu, lecz z czasem przechodziły do tych
mocniejszych. Jedno pchnięcie, drugie, trzecie i seria płytkich,
ale szybkich. Własne ciało prowadziło Aranela do sprawiania
przyjemności zarówno sobie jak i partnerowi. Nie pozostawał cichy,
było mu dobrze, ale Riven także nie potrafił w pewnej chwili
panować nad sobą. Docisnął go do siebie bardziej łapiąc za
pośladki.
– Tak
głęboko – powtarzał otumaniony. W głowie mu wirowało, a Aranel
nie przestawał go stymulować wewnątrz.
– Ja...
już... nie mogę... Nie wytrzymam – zajęczał Adantin. Chciał
się zatrzymać i dać sobie wytchnienie, ale Riven poruszał
biodrami nie pozwalając mu na to.
– Nie
powstrzymuj się. – Sam wsunął rękę pomiędzy ich ciała i
zaczął siebie pieścić.
Aranel
uniósł się na rękach dają mu pełną swobodę, a sam, gdy ogień
rozpalił jego trzewia do samego końca, wypełnił swego partnera
nasieniem nie przestając się poruszać. Było mu tak dobrze.
Słyszał jak Riven jęczy po cichu pod nim i nagle spina się więżąc
go w sobie, a potem skóra na piersi została oznaczona mokrymi
śladami. W końcu opadł na niego i przykleił się do ciała męża
całując go w szyję.
– Dziękuję.
– To ja
ci dziękuję, kochanie. – Zmęczony Riven ledwie był w stanie
objąć go jedną ręką i pocałował w skroń. Poczuł jak miękki
penis Aranela wypływa z niego i opuścił nogi, by młodzieniec
położył się obok.
– Będziemy
mogli to powtórzyć? – zapytał nieśmiało Aranel. Znów wróciła
jego delikatna istota, a ta silna, pewna siebie, która doprowadziła
swego męża do rozkoszy ukryła się do następnego razu.
– Wiele
razy, kochanie. Wiele razy.
– Kocham
cię. Bardzo cię kocham i mam nadzieję, że za wiele lat nadal tak
będzie – wyznał Aranel.
– Ani ty
mi, ani ja tobie nie możemy obiecać, że każda chwila będzie
szczęśliwa. Nie raz możemy się zranić, ale trzeba się starać
tego nie robić i utrzymać uczucie.
– Wierzę,
że utrzymamy. Wierzę w nas – powiedział śpiący Aranel. A Riven
uśmiechnął się z czułością i naciągnął na nich okrycie, by
nie zmarzli w tę jesienną noc. Zamknął oczy i nie mógł
zobaczyć, że za oknem, dawno nie widziany w krainie Lorin śnieg
oprószył kilkoma płatkami parapet i balkon. Co zwiastowało, że
zima będzie mroźna i śnieżna. Taka jakiej nie było od lat.
Kto nie czytał wstępu przypominam, że jutro pojawi się epilog.
Kto nie czytał wstępu przypominam, że jutro pojawi się epilog.
Piękne zakończenie pięknej historii.
OdpowiedzUsuńTak, "wczesne" wstanie (ok.9.00 ;P) zostało nagrodzone.
OdpowiedzUsuń1. Tak jest, idiotyczny ten punkt... Brawo Riven.
2. I jeszcze raz brawo... Naprawdę kocha Aranela. Teraz pewnie nawet w diabły by posłał koronę i całą resztę dla swojego ukochanego.
3. Terrik gorszy niż tamta burza? Oj, chyba nawet jak dwie takie burze... xD
4. Dobrze, że naszemu trójkącikowi wszystko się układa... A Kal to naprawdę fajny dzieciak.
5. "– No, to teraz będziemy świadkami konsumpcji ich małżeństwa – powiedział po chwili Riven, gdy młoda para nadal się od siebie nie odkleiła, a biskup chrząkał i nie wiedział co miał robić." - Khyy, normalnie nie wytrzymałam... Dobrze, że nie jadłam, bo oplułabym monitor :P
6. Aranel dobierający się do Rivena... No, no, no... xD
7. I ciąg dalszy był fantastyczny, jak zwykle zresztą.
Ech, szkoda że jeszcze tylko krótki epilog i już koniec... Ale jak to mówią: Wszystko co dobre, szybko się kończy :)
A co do nowego opowiadania... Ja na pewno przeczytam. Ech, chyba też powinnam sobie zrobić prawdziwy odpoczynek od pisania i poważnie przemyśleć wszystko...
Pozdrawiam
świetne zakończenie :)
OdpowiedzUsuńCzekam na epilog i nowe opowiadanie
Szkoda, że to już koniec :( Będę tęsknic za wszystkimi bohaterami. Opowiadanie cudowne od początku, aż do samego końca.
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na epilog i nowe opowiadanie. :)
Pozdrawiam.
Świetne XD
OdpowiedzUsuńszczerze, byłam ciekawa czy dodasz ten fragment o potomstwie, ale ty zawsze zamykasz każdy wątek i się z tego cieszę :D
zastanawiam się czy w epilogu nawiążesz do opowiadania Spontaniczna Decyzja XD
nie mogę się doczekać jutra i pozdrawiam :)
Aya
W końcu komentuję. Zawsze czytam w trakcie zajęć, a później skomentować nie mogę, bo gackowate uszy profesorki słyszą, jak piszę po klawiaturze. xD
OdpowiedzUsuńŻyczę chłopakom, aby ich szczęście trwało wiecznie. To prawda, że dzieci Naeli mogłyby rządzić w dwóch królestwach naraz. Nie byłoby sporów, kto ma być królem, ustanawiając, że ten, który się pierwszy urodził. Hmm, chyba, że synowie będą pałać do siebie miłością. xDD
Nareszcie ślub! Przypomniała mi się ceremonia z Ibary. xP Ach, Terrik będzie miał naprawdę boskiego kochanka, a Yav oddanego ;3 Mniam! xDD
"Będzie męska ciąża." - już się nie mogę doczekać!!!
Witam,
OdpowiedzUsuńach naprawdę mi jest ciężko uwierzyć, że to o już koniec tego opowiadania.... a co do nowego to nie już nieźle zaciekawiłaś...
rozdział mi się bardzo spodobał.... w końcu upragniony ślub Terrika i Yaventila.... Riven wywalczył zniesienie tego dekretu o konsumpcji małżeństwa... Bardzo mi się podobała postawa Rivena, pozwolił mu być na górze, no i jak to powiedział ojcu, nie ma zamiaru zdradzać męża.... no i Asmand i rodzeństwo jest ze sobą bardzo szczęśliwi....
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Cudowne te opowiadanie, bardzo się przyzwyczaiłam do postaci i je polubiłam, aż szkoda ze to koniec. Ale ciesze się na kolejne, szczególnie że lubie wątek mpreg ^.^. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńnov25
... Wyczerpujący komentarz napiszę przy epilogu, ale muszę przyznać, że... naprawdę Połączeni wyszli ci świetnie ;) ...A jest jakieś opowiadanie jakie ci nie wyszło Lu? xDD
OdpowiedzUsuńA na dodatek bardzo się cieszę na zapowiedź nowego opowiaania!! ^^
Ja kochana radzę ci zrobić sobie wolne od pisania bo co za dużo to nie zdrowo, ale tak góra 2 miesiące a potem musisz do mnie.... no doobra, nas wracać! ^^
WENY i życzę miłego wieczorka <3
ps: przepraszam że mało ostatnio komentowałam ;( Muszę nadrobić zaległości i przeczytać jeszcze raz różne rzeczy ;)
Wolne od pisania to ja sobie zrobiłam. To co będę dodawać zostało napisane wiosną i latem. :)
UsuńUwielbiam Twoje opowiadania, są jedne z tych do których wracam i wracam ...
OdpowiedzUsuńSzkoda, że to opowiadanie się już kończy, mimo tego że było chyba najdłuższe jakie napisałaś :) Jednak wyczerpałaś wszystkie wątki, przedłużanie tego nie miałoby już sensu.
Czekam z niecierpliwością na kolejne, z racji tego że wiem jak rozwija się Twój talent w pisaniu, wierzę, że następne opowiadanie spełni oczekiwania wszystkich Twoich wielbicieli ( mi nie przeszkadza MPREG:))
Pozdrawiam i czekam z niecierpliwością, w między czasie poczytam stare kawałki.
pseudopisarka
Szczerze mówiąc cieszę się na zakończenie opowiadania. Nie zrozum mnie źle oczywiście, czytało się cudownie ale teraz czuję taki rodzaj satysfakcji o! :D Według mnie wszystko co mogłaś zawrzeć w Połączonych pojawiło się i jestem zachwycona. Happy end to coś co uwielbiam i właśnie dlatego cieszę się, że opowiadanie zakończyło się szczęśliwie i w dobrym momencie. W końcu każdy wie, że tasiemiec nikomu dobrze nie służy :)) A fakt, że za jakiś czas ma pojawić się kolejne opko jest fenomenalny! A jeszcze fantasy .. TRZY RAZY TAK :D Tak więc niech wszyscy żyją długo i szczęśliwie a ja czekam na epilog i nową opowieść :D
OdpowiedzUsuńAJ to naprawdę koniec?
OdpowiedzUsuńNie wiem aż co powiedzieć wiesz?
To opowiadanie do mnie przemówiło głównie dlatego że kocham ten klimat i czytało się z wypiekami na twarzy.
Cieszę się że każda para odnalazła swoje szczęście a źli dostali zasłużoną karę.
dobrze że w opowiadaniach tak właśnie może być gdyż dzięki temu cyztelnik może oderwać się od rzeczywistości.
To jest właśnie w tym wszystkim najpiękniejsze a przynajmniej według mnie.
Będzie mi brakowało tej historii ale jestem ciekawa nowego opowiadania.
Męska ciąża to dla mnie nowy temat i nigdy nie myślałam jak na mnie wpływa.
Z przyjemnością dowiem się po przeczytaniu całości a teraz z niecierpliwością czekam na epilog!
pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno!
Przyjemne zakończenie dnia ^.^ tak bardzo mi się nie chce pisać bo ręka mnie boli XD powiem tylko, że podobało mi się jak wszystkie, czyli baaardzo! Świetnie napisane :3
OdpowiedzUsuńJej! =3 śliczne zakończenie c:
OdpowiedzUsuńA co do nowego opowiadania...trójkącik *____* <3
I to jeszcze będzie, że bohaterowie się zmieniają w wilki <3 kocham takie opowiadania c:
Nawet ta męska ciąża jest super ;)
Nie mogę się już doczekać epilogu *.*
Pozdrawiam i do usłyszenia XD
piękne zakończenie :)
OdpowiedzUsuńJa napisze normalny komentarz pod epilogiem, bo to epilog tak naprawde jest zakonczeniem tej historii. Dzis zapytam sie tylko co oznacza te ,,MPREGów''?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Damiann
MPREG - męska ciąża. :) Tak jeden z moich chłopaków zajdzie w ciążę.
UsuńDziękuję za piękną opowieść. Nie umiem i nie lubię komentować, ale to nieznaczy, że niepotrafię docenić tego co tworzysz.
OdpowiedzUsuń