Dziękuję za komentarze. ^^
Droga
wiodła przez skąpaną w wodzie ziemię, która pod końskimi
kopytami zamieniała się błoto. Zbliżali się do miejsca, w którym
miał przebywać książę i robotnicy. Wokół biegały lub
spacerowały konie, nieco wystraszone, ale jak okiem sięgnąć,
nigdzie nie było ludzi.
Terrik
informował Aranela o wszystkim, co zastali, tym samym potwierdzając
niepokój, jaki targał młodym księciem.
– Nie sądzę,
żeby zawrócili do wioski. Musieli się gdzieś ukryć. –
Podjechał do nich Galdor.
– Jest tutaj
jakieś takie miejsce? – zapytał Aranel.
–
Jest,
panie – wtrącił jeden z żołnierzy. – Jakieś pół mer stąd
nad brzegiem morza są groty skalne. Jako dziecko bawiłem się tam z
braćmi. Mam nadzieję, że jeszcze są. Woda już dawno mogła zalać
wnętrza. Z pewnością większość jaskiń jest zalana, lecz inne,
te wyżej położone, nadal mogą być dostępne.
– Przecież nawet
jakby się tam skryli, to do tej pory wyszliby, a tu nikogo nie ma –
powiedział drżącym głosem Aranel.
–
Jedziemy
na skraj brzegu. Rozglądajcie się wokół. Przestrzeń jest duża i
mogą być po drugiej stronie pastwisk, ale najpierw jaskinie! –
krzyknął Yavetil.
Aranel
popędził konia. Chciał być przy mężu tej nocy. Wiedzieć, że
wszystko z nim w porządku. Tym bardziej, że zbliżała się noc i
czym dłużej trwały poszukiwania, tym mocniej był zmobilizowany i
wytrwały w osiągnięciu celu.
– Jaskiń jest
chyba z dziesięć. Dawniej było więcej. Woda podmyła dużo brzegu
– mówił ten sam żołnierz, który poinformował ich o grotach, w
chwili, gdy znaleźli się na miejscu. – Zaczniemy od tamtych w
oddali. Są jednymi z największych, także kilkoro ludzi z pewnością
by się tam kierowało.
–
Doskonale.
My poszukamy tutaj. – Galdor zeskoczył z konia, a za nim ten sam
ruch wykonali Aranel i Terrik. Nadal nie był zadowolony, że
narzeczony z nimi pojechał, ale już on znajdzie sposób, żeby go
za to ukarać. Aranel też powinien pozostać w pałacu. Nic nie mógł
poradzić na to, że się o nich martwił. Jednego kochał nad życie,
drugiego bardzo lubił, a poza tym książę Saeros obdarłby go ze
skóry, gdyby im obu coś się stało.
Aranel
chwycił się ramienia hrabiego, nasłuchując przyrody. Woda
poruszała się, szumiąc w jego uszach. W innym wypadku prosiłby o
opis zapewne tak wspaniałego miejsca, które niosło ze sobą
cudowny zapach. Pomimo chłodnego wiatru, przez co musiał utulić
się bardziej peleryną, czuł zimno z zupełnie innego powodu.
–
Uważajcie
na kamienie pod stopami – ostrzegł Galdor. – Musiało tu być
istne szaleństwo. Morze wyrzuciło na brzeg wszystko, co się w nim
znalazło. Woda podmyła niektóre skały.
Nagle
wśród głosów żołnierzy i szumu morza do uszu Aranela doszło
coś innego. Nastawił ucha i oddech mu przyspieszył.
– Słyszycie?
–
Co?
– zapytał Terik, próbując wyciągnąć stopę spomiędzy
kamieni.
– Głosy. Wołanie.
Po lewej. Ktoś stuka o głazy.
–
Nic
nie słyszę, panie. – Galdor zaczął rozglądać się wokół. –
Cisza! – krzyknął do rozgadanych żołnierzy. – Zamilknijcie na
moment! – I gdy w powietrzu zaczął roznosić się tylko szum fal
uderzających o brzeg, prawdziwość tego, co słyszał książę
Adantin, ukazała się w pełną werwą. Dowódca podbiegł do
najbliższej góry i wtedy stukot wzmocnił się. Zaczął nawoływać
swoich ludzi, by mu pomogli odrzucić głazy, które zatkały
wyjście.
– Na pewno ktoś
tam jest? – zapytał jeden z jego ludzi.
–
Jest,
nie wierzysz, to posłuchaj, ale lepiej, byś wziął się do pracy –
warknął Yavetil.
–
Prawdopodobnie
piorun uderzył w szczyt góry i sprowadził lawinę – dodał inny
żołnierz, zaczynając odrzucać głazy.
Galdor
zabrał się do pracy, przeklinając siebie, że gdyby nie posłuchał
rozkazu księcia, zbyt długo czekałby na powrót Rivena. Wtedy
mogłoby być już za późno. Kto wie, jak duża jest tam przestrzeń
i ile mają powietrza. Któryś z żołnierzy krzyczał coś do
zawalonych ludzi, ale Yav go nie słuchał zajęty odrzucaniem na bok
kamieni.
Tymczasem
Aranel i Terrik stali obok siebie w bezruchu. Adantin chciał
wiedzieć, czy z jego mężem wszystko dobrze, ale w ferworze, jaki
teraz się rozgrywał, trudno mu było rozróżnić czyjeś
nawoływania. Wszak ściana kamieni nie łatwo przepuszczała głosy.
Jedyne, co było słychać, to wciąż te miarowe stukania. Jakby
tamci dawali znak, że żyją.
Po długim czasie
odrzucono resztę kamieni i wejście zostało odkryte. Kilku
żołnierzy zaczęło wyprowadzać ludzi pracujących przy koniach.
Ci byli brudni, zmarznięci, ale na pierwszy rzut oka dobrze się
czuli.
–
Riven?
Jest tam Riven? – Aranel chwycił przegub ręki Yavetila. Dopiero
po chwili dostał odpowiedź.
Rivena
oślepiło światło i podniósł rękę do oczu, aby je jakoś
osłonić. Ranne ramię bolało go, ale ignorował je. Najważniejsze,
żeby jego pracownikom nic nie było. Starał się, jak mógł, aby
sprowadzić ich w to miejsce i omal ich nie zabił.
– Riven?
Ten
głos wprawił jego ciało w euforię. Skierował twarz w stronę,
skąd dobiegał i oczom nie wierzył. Co on tu robił? Jak dotarł?
Czym prędzej podszedł do męża i złapał go w ramiona.
– Kochanie, co ty
tu robisz?
–
Jak
to co? Przyszedłem ci z pomocą, głupcze. – Ulga, jaka zalała
jego ciało, była nie do opisania.
– Książę Aranel
postawił na swoim i gdyby nie on, nie szukalibyśmy was tak szybko.
Być może dopiero jutro... – zaczął Galdor.
–
Do
jutra nie mielibyśmy czym oddychać. – Tak się bał, że już
nigdy go nie ujrzy, nie weźmie w ramiona i nie powie, jak bardzo
kocha swego partnera. Syknął, gdy Aranel trącił jego poranione
ramię.
–
Boli
cię?
– To nic,
kochanie. Anwar zrzucił mnie z siodła.
– Musi cię
zobaczyć medyk. – Troska w głosie Aranela sprawiła, że Rivenowi
serce biło szybciej.
–
Nic
mi nie jest. Nie ma złamania. – Nie chciał mówić, że upadł na
skały i ma porozcinaną skórę. Lecz zapomniał, że mąż ma też
lepszy węch, a krew ma zapach.
– A krew skąd się
wzięła? Czuję ją.
– To nic. Drobne
rany.
– Panie,
powinniśmy wracać – wtrącił Yavetil.
–
Nie
ma sensu robić tego przed nocą. Poza tym, trzeba poszukać koni i
sprowadzić je do pałacu. Mam nadzieję, że nie ucierpiały. Nie
mogliśmy im pomóc. – Ukrył twarz we włosach Aranela. –
Kochanie, niestety, musisz zostać ze mną na tym szczerym polu.
– Z tobą zawsze i
wszędzie. – Miał go już przy sobie i teraz mógłby tu nawet
wieczność spędzić.
*~~*~~*
W
niedługim czasie jakoś udało się rozpalić ogień, a wodą z
bukłaków Terrik obmył rany księciu i innym. Teraz wszyscy, kiedy
już noc rozciągnęła swe macki, siedzieli przy ogniu, jedząc
prowiant, jaki mieli parobcy. Dokładnie opowiedziano grupie
poszukiwawczej, co się wydarzyło. Huragan uderzył w nich szybko,
nie było możliwości ucieczki, więc musieli skryć się w
jaskiniach. Kiedy ta, co została zasypana, nagle pogrążyła się w
ciemności, nie tracili nadziei na wyjście. Ta, tym razem wyjątkowa,
burza, jakby żegnająca lato, pomimo że już była jesień,
zapowiedziała teraz prawdziwie krótkie dni i długie, zimne noce.
–
Gotowe.
– Terrik zawiązał rękę i ramię Rivena końcem materiału,
który dał mu Aranel, oddzierając go od swej peleryny, na co Riven
się sprzeciwiał, ale młody książę mu nie uległ, lecz postawił
na swoim.
–
Anwar
na pewno dobrze się miał, jak wrócił?
– Tak. Stoi teraz
grzecznie w stajni. Nie wiedziałem, że jest tak płochliwy. –
Aranel przytulił się do zdrowego ramienia męża.
– Nie jest.
Zazwyczaj. Nie lubi grzmotów. Dlatego wtedy zwykle wtedy stoi w
stajni. Naprawdę nie jest ci zimno? – Objął go.
– Nie. Dobrze mi z
tobą.
–
Wybacz,
że wszystko się zmieniło i nie pojechaliśmy do Risran. Kiedy
wrócimy, przygotujemy się do podróży i najdalej za siedem
wschodów słońca będziemy w twoim pałacu.
– Jesteś w stanie
jechać?
–
Nie
jestem połamany, tylko poturbowany. Chcę zobaczyć twoje miasto. –
Cmoknął go w czubek nosa i wpatrzył się w ogień.
Natomiast
Terrik, siedząc przy narzeczonym, patrzył na nich i dusza mu się
radowała, że obaj książęta stali się dla siebie kimś
szczególnym. Kochali się tak, jak on kochał Yavetila, który
wcześniej szepnął mu na ucho, że czeka go kara, gdy wrócą do
pałacu. Nie bał się, czuł raczej podekscytowanie i niezdrowe
podniecenie. Kara w wypadku Yava była tylko jedna. Już się nie
mógł tego doczekać. Ale najbardziej tego, kiedy stanie się jego
mężem i będą mogli żyć razem przez następne lata.
*~~*~~*
Leteno
położył się na Erkim, obcałowując jego szyję. Od dłuższego
czasu poświęcali sobie czas, przytulając się, całując,
pieszcząc. Wzniecali w sobie ogień i trzymali go na stosownym
poziomie do czasu, gdy nie dołączy do nich Asmand. Mężczyzna
obiecał, że zaraz wróci. Sprawdzi tylko, czy Kal zasnął i
zarygluje drzwi.
–
Lubisz
to – stwierdził Leto, zsuwając się w dół ciała Erkiego i
biorąc jego członek do ust.
– O
tak. – Pchnął biodrami w górę. Chciał zatopić się w tych
ustach. Rozsunął nogi szeroko. Nie nienawidził siebie za to, że
tak chętnie to robił. Uchylił powieki, by widzieć, że do
sypialni wszedł Asmand. Mężczyzna rozbierał się powoli, patrząc
na nich. To podniecało Erkirana, który wygiął się w łuk, gdy
Leteno wziął go całego. A aprobata w pięknych oczach Asmanda
tylko go nakręciła.
– Podoba ci się,
że patrzę, prawda? – Mężczyzna przyklęknął jednym kolanem na
łożu i pogłaskał go po policzku.
– Od dłuższego
czasu tego chcę.
–
Ja
też. Chcę widzieć, jak się kochacie. – Pogłaskał też Letena
po plecach, przesuwając rękę w dół ku wypiętym pośladkom.
Zahaczył palcami ich wnętrze, ale gdy Leteno zamruczał zbyt
chętnie, zabrał rękę. Wstał i przysunął sobie krzesło,
siadając na nim. Jego członek był na wpół twardy. Przesunął po
nim dłonią, oglądając to, co działo się przed jego oczami. A
było na co patrzeć.
Miał
ochotę jęczeć, wić się z przyjemności. Okazywać, jak mu
dobrze. Usta byłego już brata były doświadczone i nie chciał
wiedzieć, gdzie się nauczył tych cudów, jakie robił językiem.
–
O,
bogowie! Mmmmnnn. – Oczy Erkirana powędrowały ponownie do
Asmanda. Mężczyzna powoli się masturbował. – Leto, ja zaraz
dojdę. – Jego brzuch poruszał się, napinając, był tak blisko.
Popatrzył błagalnie na brata - będzie długo tak o nim myślał -
aby mu na to pozwolił, lecz Leto miał inne plany. Wypuścił go i
całując szlak od pachwin do szyi, ponownie położył się na nim.
Popatrzył mu w oczy.
–
No,
nie patrz z taką pretensją. Zaraz dostaniesz coś lepszego –
zamruczał Leteno. Od dawna chciał mu to dać. Wiedział, że Amsand
ze względu na to, co przeszedł, nigdy na to nie pozwoli, ale on
może to Erkiemu dać.
– Co może być
lepszego niż dojście w twoich ustach? – Objął go wokół szyi i
wyciągnął głowę po pocałunek. Dostał i to nie jeden.
– Na przykład mój
tyłek. – Od razu zwrócił twarz na Asmanda. Też go podniecało,
że kochanek im się przygląda.
–
Mój...
E, twój tyłek?
– A
co, nie chcesz go? – Zadziorny uśmiech wkradł się na usta
Leteno, gdy ich oczy ponownie się spotkały. Uniósł się i chwycił
rękę Erkirana, by położyć ją sobie na pośladku. – Widzę,
jak patrzysz na mój tyłek.
–
Ja
patrzę na wasze oba – wtrącił Asmand, oblizując się. Musi to
zobaczyć, zanim do nich dołączy, by dojść na ich ciała. Zwolnił
ruchy dłoni i zostawił swoją męskość w spokoju. Patrzył, jak
Leto odkręca słoiczek i nabiera mazidła na swe palce. Jak to jest
to, o czym myśli, że chłopak zrobi, to musi zacząć przypominać
sobie jakieś wstrętne rzeczy, gdyż skończy bez dotykania siebie.
Leteno
sięgnął do tyłu i nie bawiąc się w żadne pieszczoty, wsunął
dwa palce w siebie. Rozogniony wzrok Erkirana tylko go podniecił.
Rozciągał się powoli, rozgrzewając dziurkę i przygotowując ją
starannie na członek kochanka. Jego stał dumnie uniesiony do góry
i teraz Erki go dotykał, co mu pomagało się rozluźnić wraz z
doświadczeniem, jakie miał.
Asmand zacisnął
dłonie na udach. Leteno był zachwycający, gdy tak się sobą
zajmował. Chyba częściej będzie chciał go widzieć w takiej
sytuacji. Ale mają przed sobą teraz całe życie i mnóstwo czasu
na kochanie się.
Erki
szalał. Naprawdę szalał. W końcu nie wytrzymał i złapał Leto
za biodra. Nie wierzył, że będzie mógł spróbować czegoś
takiego. Chciał się oddawać, czuć, jak jego kochankowie go
dominują, ale to mogło dać im nowe doznania.
Leteno
zabrał palce, a członek Erkiego wpasował się między jego
pośladki, więc ocierał się o niego, podpierając na rękach. Jego
wejście pulsowało, chcąc już przyjąć w siebie ten twardy trzon.
– Leto, mogę? –
Sam był rozgrzany do czerwoności. Ojejku, Leto na nim, dosiadający
go i ujeżdżający. Tego chciał już, teraz, natychmiast.
–
Wpuść
go, Leto, nabij się na niego. – Asmand podszedł do nich, wszedł
na łoże i uklęknął na piętach. Nie dotykał ich, nadal patrzył.
Leto
westchnął drżąco, sam już chętny na więcej. Chwycił członek
Erkiego i odnalazł główką wejście. Naparł na nią, a ta wsunęła
się powoli. Ścianki doskonale oplotły penisa, a on nie czekał,
tylko zaczął się poruszać, mimo nikłego bólu, sam jęcząc, a
co dopiero Erkiran. Dla Erkiego to był pierwszy raz w ten sposób i
wiedział, że długo nie wytrzyma. Odnajdując wspólny rytm,
poruszali się jednostajnie. Leto opadał i unosił się w górę, a
ich ciała pokrył pot.
Asmand
złapał Leto za głowę i odwrócił ją, by go pocałować. Natarł
językiem do wnętrza jego ust, smakując go. Ich języki splotły
się ze sobą, a usta pożerały, podnosząc temperaturę w komnacie.
To, co się działo, było przeznaczone tylko dla tej trójki. Nikt z
zewnątrz nie miał prawa w to ingerować. A to jak się kochają, co
robią - to należało tylko do nich i mogli zachowywać się
najbardziej wyuzdanie lub czule, oddając się sobie w pełni. Tak,
jak to robił teraz Leto. Pozwalał na coraz ostrzejsze pchnięcia
Erkiranowi i eksplorację swych ust Asmandowi. To było tylko ich i
nikt im tego nie odbierze. Nigdy!
As oderwał się od
ust chłopaka i położył tak, by móc teraz całować drugiego
kochanka... ukochanego, bo nie miał wątpliwości, że jest w stanie
kochać ich obu. Wpił się w usta Erkirana, ale na krótko, gdyż
zaraz ten zaczął szybciej dyszeć i dygotać.
– Zaraz dojdziesz.
– Jakbym nie
wiedział.
–
Czuję,
jak jeszcze urosłeś. Mnnnn. Ach – szepnął Leto. As zacisnął
dłoń na swoim członku, tak jak zrobił to Leto. Obaj chcieli
dołączyć do najmłodszego kochanka, podczas gdy Erki nie wytrzymał
dłużej i zaczął dochodzić, nie panując już nad sobą. To
wszystko było zbyt dobre, by mógł dłużej wytrzymać. Leto
dołączył do niego bardzo szybko, lecz nie przestał się ruszać,
widząc, że byłym bratem wstrząsają jeszcze dreszcze. Spojrzał
na Asmanda, który wystrzelił nasieniem na brzuch najmłodszego,
wzdychając w jego ramię i opierając o nie czoło.
– Podobało się?
– zapytał Leto. Uniósł się z Erkirana i położył przy nich.
– Głupie pytanie.
Potrzebuję kąpieli. – Westchnął Erki. Cała pierś i brzuch
była w spermie kochanków.
–
Podobało?
– Leteno pocałował go w ucho, ponawiając pytanie.
– Wiesz, że tak.
– Zaczerwienił się.
Asmand
podparł się na łokciu, wcierając nasienie w skórę swego
ukochanego. Oczy mu błyszczały, gdy patrzył na nich obu.
–
Kocham
was – wyznały usta Asa. – Może i nasz związek jest dziwny i
dla wielu taki będzie, ale moje życie do tej pory nie istniało.
Mam szczęście, że król za to, jak pomogłem Rivenowi, ułaskawił
mnie. Zdaję sobie sprawę, że to, co robiłem, było czystym złem
i powinna mnie za to czekać kara. Obiecałem zmienić się i nigdy
nie zrobić nic, co to ułaskawienie cofnie. Dlatego teraz moim
głównym celem jest sprawienie, żeby dać wam szczęście. Nie
chcę, byście żałowali, że ze mną jesteście. – Zdobył się
na to pod wpływem chwili, ale nie żałował. Zwłaszcza, kiedy
radosne uśmiechy zaigrały na twarzach jego partnerów i sięgały
oczu.
– A
czy to nie wplątywanie się w różne niebezpieczne sprawy nie
dotyczy schwytania morderców moich rodziców? – zapytał Erki,
unosząc się na łokciach. Nie chciał, aby Asmanda wtrącono do
lochu.
–
Nie,
śliczny. To robię z pomocą Galdora, a król o tym wie. W pewien
sposób pomagam dowiedzieć się, co z tą dzielnicą. Tym razem
robię coś dobrego. A moja wiedza nie raz się przyda w takich
wypadkach.
– To dobrze. Czy
schwytacie tych ludzi?
–
Jesteśmy
coraz bliżej tego – powiedział Asmand, całując Erkirana w usta.
Jutro czekała ich kolacja z ojcem Letena, a po niej zgłoszą
królowi całą sytuację. A później... później wytłumaczą
wszystko Kalowi i będą żyć razem, wychowując go, kibicując jego
staraniom w zdobyciu serca sąsiadki, pracując, kochając się,
zapewne nieraz kłócąc. I cokolwiek się będzie działo, będą
razem.
– Wszystko
przetrwamy. Damy radę – rzekł Leteno i Asmand zrozumiał, że
swoje myśli wypowiedział na głos. – Tyle przeszliśmy,
przejdziemy i resztę.
–
Wy
przejdziecie, ja się idę umyć. – Erki odsunął ich od siebie.
Czuł już, jak się klei, a nasienie zasycha na nim nieprzyjemnie.
– Czyścioszek się
znalazł. – Jemu dobrze było z wilgocią między pośladkami. Na
razie. – Pójdę po tobie.
Delreth
dał jeszcze klapsa najmłodszemu z nich. Musi pamiętać, że oni są
jeszcze bardzo młodzi. Dorośli, ale młodzi, a on był już
doświadczonym mężczyzną. Ułożył się wygodnie na łożu.
Nareszcie prześpi spokojnie noc.
*~~*~~*
Tuż
o świcie zgaszono ogień i wzięto się do pracy. Przed nimi były
całe połacie pastwisk i zebranie stada koni w jednym miejscu nie
mogło potrwać chwili. Aranel był podekscytowany tym, co się
będzie działo. Tym bardziej, że miał jechać wraz z Rivenem na
jednym koniu. Zarion był silnym i potężnym zwierzęciem, więc
udźwignięcie dwóch jeźdźców nie stanowiło dla niego problemu.
Aranel usiadł za plecami Rivena, próbując nie drżeć z porannego
chłodu, a i w dzień nie spodziewał się wysokich temperatur.
– Trzymaj się
mocno. – Riven pogłaskał go po ręce.
– Trzymam. – Ale
na wszelki wypadek objął go zdecydowanie.
–
Panie,
gdy jechaliśmy, widzieliśmy na południu ze dwadzieścia sztuk –
poinformował Galdor. On też już był przygotowany do pracy, która
dla niego była czymś niecodziennym.
–
Jedźcie
tam, a my wyruszymy na zachód. Jak tam, kochanie? – Kochał takie
zajęcia o wiele bardziej niż siedzenie w gabinecie. Nie rozumiał,
jak Terrik mógł ciągle tkwić w murach pałacu. Nawet Aranel
kochał przestrzeń, nie bacząc na to, że nie widzi. On czuł każdy
najdrobniejszy podmuch wiatru i zapach łąk, lasów. Za to też go
kochał. Kochał go za wszystko i za nic. Tak po prostu miłował nad
życie. A do tego pragnął.
– Będzie lepiej,
jak Zarion pogalopuje. – Zaśmiał się Aranel i trącił piętą
brzuch konia.
Riven
ledwie zapanował na ogierem. Nie wierzył, że jego delikatny mąż
nagle nabrał ochoty na takie przygody. Miał ochotę całować ojca
po rękach za ten cały pakt. Inaczej nigdy nie miałby okazji
zmienić się i mieć u boku kogoś, kto sprawił, że poznał, co to
troska i miłość. A czucie przy sobie ciepłego ciała, patrzenie w
ukochane oczy było największym szczęściem, jakiego Riven do tej
pory zaznał. Zabierze go do Risran jak najszybciej. Wyruszą jutro z
samego rana.
*~~*~~*
Nie
wierzył własnym oczom. Widok, jaki ukazał się Leteno, był
bolesny. Przyszedł tutaj sprawdzić, czy ze starym domem wszystko w
porządku i miał pomyśleć, co z nim zrobić, ale teraz już nie
musiał tego robić. Jedna ściana upadła, a dach... Wiatr po prostu
go zwiał. Gdyby byli tutaj w czasie wichury... Ukrył twarz w
dłoniach i wziął głęboki oddech. Co mu teraz pozostało? Wrócić
do nowego domu i zacząć myśleć o przyszłości. Po pierwsze
musiał znaleźć uczciwą pracę. A co z ojcem? Sam mężczyzna
mówił, że w Galradagu z teściem prowadzi sklepy. Przecież nie
przeniesie się tutaj, by mogli się częściej spotykać. Chociaż w
sumie dla niego to był obcy człowiek, ale Leto liczył, że czasy
będą lepsze i będzie go stać na podróż do Krainy Iensaur w
odwiedziny. Nie miał co narzekać na swoje życie. Czasami było
marne, ale teraz mógł tylko się cieszyć tym, co ma i na pewno nie
zostawi swoich partnerów.
Wrócił
do domu i pomógł Asmandowi w naprawieniu ogrodzenia i w
posprzątaniu ogrodu. Pół dnia pracy przyniosło efekty i chociaż
nie zamierzali na wiosnę wsadzać kwiatków, to kawałek ogródka
będzie mógł służyć do odpoczynku na świeżym powietrzu,
ewentualnie Erki coś wspominał o zasianiu warzyw. Zmarznięci
wpadli do domu i razem przygotowali obiad oraz kolację. Kochali
Erkirana i nie zamierzali robić z niego kuchty, chociaż chłopak
lubił gotować i co rusz przynosił tańsze przepisy od kucharki z
pałacu.
–
Pasowałoby
zorganizować transport i jutro zebrać drewno z tego domu. Byśmy
mieli na opał – powiedział Leteno, stawiając zupę na ogniu. –
Jak poproszę kogoś z chłopaków od Nikorów, to użyczą nam wozu.
Tylko trzeba będzie zapłacić.
– Z samego rana
się tym zajmiemy, chyba że dojdziemy na miejsce i okaże się, że
drewna już nie ma.
– Wiesz, gdy
zobaczyłem ten rozwalony dom... – Leto oparł się pośladkami o
blat szafki.
–
Wspomnienia
i sentyment wróciły?
– Tak. Tyle lat
tam żyliśmy, a teraz z tamtego miejsca nie pozostanie nic. –
Posmutniał.
–
Teraz
będziesz się cieszył tym, co jest w danej chwili i co będzie. –
Asmand objął go, a chłopak oparł głowę o jego ramię.
–
Masz
rację. Najważniejsze, że nas tam wczoraj nie było. Nie
przeżyłbym, gdyby Erkiemu i Kalowi coś się stało. I to z mojej
winy, bo ja byłem taki uparty i nie myślałem poważnie o zamianie
miejsca zamieszkania.
– Ale nic się nie
stało. – Położył dłonie na policzkach Letena i popatrzył mu
poważnie w oczy. – Nic się nie stało. – Powtórzył. Cmoknął
go w usta. – A teraz ruszaj ten swój zgrabny tyłek i gotuj tę
zupę. Będzie na kolację.
– Mam nadzieję,
że będzie smakować Istinasowi.
– Jak ją Erki
doprawi.
– Umiem to robić.
Mam wyczucie smaku – oburzył się Leto.
– Masz, nie śmiem
tego podważać. Inaczej byś nie pokochał nas.
– Tak, bo ty i
Erki jesteście najlepszymi przyprawami. – Stanął na palcach i
pocałował go w policzek. – Ale was zachowam tylko dla siebie.
Asmand
roześmiał się perliście i pokręcił głową, powracając do
swoich zajęć.
Wieczór
przyszedł szybko i gdy tylko Erkiran wrócił z bratem do domu,
przyprawił kolację tak, jak trzeba, a także zdał wieści, że
książęta wrócili do pałacu cali i zdrowi. Później przyszedł
ich gość. Erkiran od razu, jak tylko go zobaczył, stwierdził, że
to jest ojciec Leta, ale nie podzielił się tym z nikim. Podał
kolację i teraz całą piątką zasiedli do stołu. Już
przyzwyczaił się, że jego życie tak bardzo się zmieniło. Miał
rodzinę, wcześniej też, ale jak od przeszło roku był tylko z
braćmi, tak teraz jego rodzina się powiększyła i uzupełniła. A
jak Kal dorośnie i ożeni się z tą śliczną dziewczynką, to
jeszcze dzieci przybędą.
–
Co
się tak podejrzanie uśmiechasz? – Leto zdawał się zbyt
spostrzegawczy.
–
Wyobrażam
sobie naszą przyszłość. As, ty i ja razem, a Kal z tą
dziewczynką... – przerwał, gdy dotarło do niego, co powiedział.
Od razu popatrzył na pana Sinbretha, ale ten nie wyglądał na
zszokowanego. – To znaczy... Miałem na myśli... – Ukrył
czerwoną z zażenowania twarz za kubkiem herbaty.
–
Nie
będziemy się ukrywać, pamiętasz? Dlatego nie zamierzam udawać,
że nic między nami nie ma – powiedział Leteno. – Kal, jak
wiesz, ten pan jest moim ojcem, takim prawdziwym.
– Wiem. I co? –
Chłopiec przełknął jedzenie.
– I Erki, As oraz
ja... stało się tak, że żyjemy razem. Tak jak tata żył z mamą,
ale my we trójkę... no, razem – plątał się.
–
Znaczy,
że jesteście w związku? – Przerywają mu jedzenie z powodu
takich głupot? – Wiem. Po co inaczej byście spali wszyscy w
jednej sypialni? Jak raz prosiłem, by z wami zostać, to
wytłumaczyliście mi, że tak nie można i każdy ma spać u siebie.
Tylko pary śpią razem, ale ty spałeś z nimi. Uznałem, że ja
wolę w przyszłości spać z moją dziewczyną.
Szczęki opadły
całej trójce, a Istinas zaczął się śmiać na cały głos. I gdy
w końcu udało mu się uspokoić pod bacznymi spojrzeniami jego
odnalezionego syna, ślicznego młodzieńca i mądrego, acz
niebezpiecznego mężczyzny, powiedział:
–
Wasz
brat to mądry dzieciak. Przez chwilę
miałem nadzieję, Leto, że zabiorę cię do Galradagu, ale masz tak
wspaniałą rodzinę, że nie mógłbym was rozdzielić. Dlatego
jeżeli uznasz mnie za ojca i pozwolisz, bym spotkał się z królem
i urzędnikami, by zmienić wpis w dokumentach, to sprzedam część
moich sklepów, a sam się sprowadzę do Antiri. I tutaj założę
sklep, przy którym chciałbym, abyś mi pomógł.
– Mam być
sklepikarzem? – zapytał zaskoczony Leteno.
–
To
dobra i uczciwa praca – dodał Istinas.
– A
nie przeszkadza ci, że oni i ja jesteśmy razem?
–
Co
to ma za znaczenie, z kim sypiasz, żyjesz? Bardziej się liczy to,
jakim jesteś człowiekiem, Leto. A ty masz dobre serce, tak jak Erki
i pan Delreth.
Erki
podparł brodę na dłoniach i patrzył na nich roziskrzonymi, niczym
dwa diamenty, oczami. Kawał smutnego życia z ostatniego roku został
za nimi. Żal mu starego domu, ale dom jest tam, gdzie rodzina, a tą
miał przy sobie i radował się z tego jak mały chłopiec z nowo
sprezentowanej zabawki. Kochał Asmanda i Letena miłością, która
rosła z każdym mijanym dniem i nie zamierzał ich wypuszczać ze
swego serca oraz rąk.
Od wczoraj miałam koszmary, że rozdział będzie dopiero po moim wyjściu do pracy... A tu proszę, akurat do śniadania jest :)
OdpowiedzUsuń1. Biedny Yav... Riven z pewnością byłby ZŁY, gdyby coś się stało jego ukochanemu.
2. A jednak Aranel miał rację... Dobrze, że nie skończyło się to gorzej.
3. Fi-fi, a to ci Letuś... xD
4. Kolacja była fantastyczna :) A Kal to bardzo inteligentny dzieciak... A te "młotki" myślały, że jak ma 10 czy 11 (już nie pamiętam) lat, to nie wie co się dzieje na świecie? xD
5. Khyy, jakoś na razie nie wyobrażam sobie Leteno w roli sklepikarza :)
O nieee, to już 32 rozdział... Czyli niedługo koniec! Buu... :( No ale potem znów będzie coś fantastycznego i już się nie mogę doczekać.
Pozdrawiam
troszkę przykro, że koniec zbliża się wielkimi kroooookami...
OdpowiedzUsuńale jeśli jest coś co może zastąpi smutek po rozstaniu z tymi bohaterami, to tylko perspektywa poznania innych interesujących postaci w kolejnej pasjonującej opowieści :))
*-* aj lajk chepiendy ^.^
Lalalulu;)
Nie wiem czemu ale jakoś nie mogę przebrnąć przez trójkąt Erikana,Delretha i Leto. Cały rozdział jak zwykle świetny :) Czytam twoje opowiadania od jakiegoś czasu ale dopiero teraz poczułam potrzebę skomentowania.
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę sobie tego wyobrazić wręcz wcześniej opowiadania z trójkątami mnie odrzucały. Teraz temat został mi trochę przybliżony ale w dalszym ciągu nie mogę tego przetrawić.
Taaak.. zgadzam się z przedmówcą, trójkąt to dla mnie za dużo. Ale rozdział zarąbisty ^^
OdpowiedzUsuńCo kto lubi, co kto woli. :D W takim razie muszę Wam zdradzić, że kolejne opowiadanie będzie zawierało trójkąt i będą to głowni bohaterowie.
UsuńUuuuuuu.....to się zapowiada na zarąbiste opowiadanko XD
UsuńRozdzial jak zawsze świetny, ale i tak mam jedno zastrzeżenie.
OdpowiedzUsuńZdajesz sobie sprawę z tego, że akceptacja ze strony Kala byla nie w porządku? On ma 10 lat i to jest jeszcze dzieciak. Nawet w poprzednich rozdzialach nie bylo nic o tym żeby jego bracia mówili i tlumaczyli mu o homoseksualizmie. 10latek nie może tak latwo, w jedną sekundę zareagować dobrze na to, że jego bracia sypiają w jednym lożu. Nie wiem. Dla mnie źle to rozegralaś. Powinno być więcej dramaturgii, a ty dalaś jakąś rozmowę o tym, że ''jeżeli ktoś sypia razem w jednym lóżku to wtedy jest to para''. Okey. Rozumiem, ale zauważ, że w tamtych czasach (dokladnie nie wiem w których ty piszesz) nie bylo tolerancji dużej. Naprawdę spodziewalem się czegoś innego. Pozdrawiam
Damiann
Damian, to jest wymyślony świat. Nie ma nic wspólnego z naszym, z czasami jakie były. To świat, gdzie związki różnego rodzaju są akceptowane. Są najzwyczajniej w świecie naturalne jak to, że jemy i pijemy. Nie ma tam dla tych osób czegoś takiego jak homoseksualizm, heteroseksualizm. Nie znają słów gej, lesbijka. W ogóle nie znają żadnych słów z tym związanych. Tam dzieci od urodzenia żyją w rzeczywistości takiej, że wiedzą, iż pan może być z panią lub panem itp. itd. Kal od zawsze wiedział co jest co i jak. Dla niego nic nie było nowe, nic nie było zaskoczeniem. Widział od dziecka takie pary. Żył pomiędzy różnymi ludźmi. I wiedział to, że trójka bliskich mu osób jest razem. On widzi i wie więcej niż sądzi jego rodzina.
UsuńDobrze, rozumiem, ale sama w ktoryms rozdziale napisalas, ze gdybych zobaczyli we trojke to spalono by ich na stosie, prawda?
UsuńDamiann
Gdyby zobaczono ich*
UsuńDamiann
O spaleniu na stosie nie było mowy w sensie, że mężczyźni są razem w związku ( w takim wypadku nigdy Aranel i Riven nie mogliby być razem), tylko chodziło o to, że tak by się stało jakby ludzi zobaczyli, że w ich trójce dwaj bracia sypiali ze sobą. A oni nie są braćmi, więc nic złego się nie stanie. Nawet jak będą żyć w trójkącie.
UsuńJak zwykle zaskakująco, słodko i przepysznie.
OdpowiedzUsuńFajnie , że Kal jest otwarty i rozumie całą sytuację. Przyszłość chłopców wygląda na szczęśliwą i spokojną.
Pozdrawiam
fankayaoi
Hahahaha XD Kal mnie rozwalił XD dobre dziecie, dobre ;3
OdpowiedzUsuńCo do Rivena to taki wielki głaz mi spadł z serduszka :3
Terrik!!!! Kofciam cię a ty o tym już wiesz więc uszanowanko XD
Opinia Dagmary jest taka sama jak moja, tylko bez tego Terrika XD No i ma jeszcze jakieś ale =.= a mianowicie.....nie podoba jej się to, że już jest opisane to, że Kal ożeni się z tą dziewczyną a ma dopiero 10 lat. Ale to jest jej opinia a ja w nią nie ingeruje c:
Pozdrawiamy gorąco ;3
Podoba mi się!
OdpowiedzUsuńAj już przez moment bałam się że coś się stało Rivenowi.
Na całe szczęście nie dopuściłaś do tego i to bardzo dobrze.
Dzięki temu Aeranel jest znów ze swoim księciem.
Aj jak ja kocham ich oboje i naprawdę jestem wciąż pod wrażeniem przemiany Rivena.
I podoba mi się też rozwijający się trójkąt.
Kto by pomyślał że Asmand znajdzie się w takiej sytuacji.
Aj jesteś naprawdę wspaniały!
czekam na ciąg dalszy!
Witam,
OdpowiedzUsuńcałe szczęście Rivenowi się nic nie stało.... jak dobrze, że Araniell się uparł i pojechał z nimi.... bo tak by ich albo nie znaleźli, albo po czasie.... a Araniell dzięki temu, że nie widzi ma inne zmysły wyostrzone, i mimo hałasu usłyszał tak niewyraźny dźwięk... z Kala to bystrzak, sam muał już podejrzenia...
Dużo weny życzę Tobie...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jesteś naprawdę dobrą autorką nie bojącą się scen erotycznych, co w Tobie kocham! Hm.. ogólnie akcja widzę zawiązuje się, szkoda. Było miło czytać kolejne Twoje dzieło, bardzo przyjemne oczywiście. No, ale jeszcze się nie żegnamy. Czekam na kolejny rozdział. <3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny.
W parę dni przeczytałam wszystkie opowiadania na twoim blogu. (Tak, aż tak mnie wciągnęły, chociaż wolę surowsze klimaty i z reguły wszelka słodycz mnie odrzuca.) Pierwsze opowiadania były niezłe, ale za "Połączonych" cię podziwiam, bo jest to dość długi kawałek tekstu. W dodatku widać, że jest dość mocno dopracowany i przemyślany. Jak na romans, masz bardzo dobrze rozpracowaną dynamiczną część powieści, chociaż pojawiają się zdarzenia niemal "kanoniczne"... Nie jest to jednak ujma, gdyż jak sama pisałaś, należą one do charakterystyki gatunku i ciężko w stu procentach odejść od ich powielania, bo zaburzy się klimat historii.
OdpowiedzUsuńWszystkie opowiadani czytało mi się bardzo przyjemnie. Przekaż, proszę, swojej becie gratulacje i podziękowania ode mnie. Ja sama robię korekty większości swoich tekstów, więc wiem jak, ile trzeba "wysiedzieć" nad każdym rozdziałem, nawet po wyrobieniu u siebie nawyku automatycznego poprawiania na bieżąco każdego akapitu, a twoje teksty są dopracowane do ostatniej kropki. I to jest piękna robota. :)
Poza tym twoje opowiadania pełne są przemyśleń oraz ciągów myślowych, które tłumaczą pewne zachowania, uczą wybierania dobra czy zwyczajnie oswajają z tym, co dla wielu zwykle bywa obce i, pozornie przez to, odrzucające.
Cieszę się, że trafiłam na twojego bloga tak późno, ponieważ nie znoszę czekać na dokończenie historii. Wynika z to z tego, że delektuję się nimi, dość mocno angażując wyobraźnię i "wchodząc" w świat bohaterów, ale kiedy mam przerwę dłuższą niż kilka dni, to tracę to i ciężko mi wrócić do ich świata, bez powtórnego czytania. Dlatego wolę poczekać na całość... Aczkolwiek do końca "Połączonych" niewiele zostało, więc może uda mi się ich doczytać na bieżąco... ;)
Życzę ci powodzenia w pisaniu kolejnych historii. :) Będę trzymać kciuki, by nigdy nie brakło ci weny i sił do pisania, bo tworzysz naprawdę dobre rzeczy.
Dziękuję i pozdrawiam :)
Ri
Mówić, że to opowiadanie jest niesamowite chyba nie muszę nie? Bo to w końcu oczywiste... -.- I wreszcie wiem czemu mi się cholerstwo spodobało... piszesz podobnie jak Sapkowski XD ahhh~~ te prozy i barwne opisy XD (jakby ktoś nie był obeznany, Sapkowski to Pan co wyskrobał Wiedźmina) Podoba mi się szalenie~~ Tylko nie jestem obeznany co gdzie i jak O.o co ile dodajesz opowiadania? Podobno jutro ma coś być~~ ale mnie zastanawia to co ile, oczywiście nie zmuszam Cię do odpowiedzi ^.^ sam na blogu mam kilka komów do notki a mi się nie chce odpowiadać XD Zabieram się za inne opowiadania i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy tego :D To jest genialne! Naciągane, schematyczne, wszystko się kończy happy (nienawidzę czegoś takiego -.-) ale to mnie urzekło! Zepsułem siem ;_____; Można tu przeklinać? O.O Bo nie mam innego słowa na to opowiadanie jak zajebiste ^.^ Weny życzę! I chęci do pracy!
OdpowiedzUsuńLuca ^.^
Przepraszam, że zawracam jeszcze głowę, ale zapomniałem wspomnieć że idea trójkąta jest zajedwabista ^.^ pięęęęęęęęęęknie to opisałaś! Nigdy nie dawałem rady pisać czegoś takiego, bo zaraz zazdrość i kłótnie~~ ale ty to tak ładnie i z uczuciem pokazałaś~~ No to na tyle ^.^
Usuń