12 maja 2019

Powrót do Limare - Rozdział 16 ostatni

Hej, dzisiaj wrzucam Wam ostatni rozdział drugiego tomu Amare. Dziękuję każdemu kto kupię tę część, serię i kto zostawił komentarz/komentarze na blogu. :)
Za tydzień rozpoczynam publikację trzeciego ostatniego tomu ten serii pod tytułem: "Miłość w Limare". :) 

EDIT: Ważna sprawa dotycząca Beezar: https://www.facebook.com/Luana-225809461327440/



Amare nie mogło zostać otwarte, dopóki piec nie zostanie wymieniony i przeprowadzony remont kuchni. Także wszyscy mieli wolne, więc Ivo na tym skorzystał i postanowił tego dnia rozwalić drewnianą szopę. Wolał zacząć we wtorkowe popołudnie, aby następnego dnia wykonać resztę prac. Natomiast wieczorem chciał się spotkać z Fabiano. Czego nie mógł się doczekać, więc praca fizyczna doskonale miała zapełnić mu czas.
Założył na siebie stare, przetarte dżinsy i znoszoną koszulkę. Stopy wsunął w buty o grubych podeszwach, na wypadek gdyby przypadkiem stanął na jakimś gwoździu. Wolałby uniknąć czegoś takiego wbitego w stopę. Na głowę nałożył czapkę z daszkiem i nie zapomniał także o ochronnych okularach. Tak przygotowany niczym do boju, udał się za dom, by zrobić demolkę, jak on to nazywał w myślach. Zamierzał rozwalić wszystko od razu nie przejmując się tym, że lepiej byłoby najpierw rozebrać dach i odbijać deski od całej konstrukcji.
W szopie stał kilkukilogramowy młot, który jakiś czas temu kupił właśnie w celu, do którego się przymierzał. Schylił się i wziął narzędzie. W chwili gdy się wyprostował uderzył głową o poprzeczną deskę wiszącą nad wejściem, które było dla niego za niskie. Wcześniej planował zadzwonić do brata i poprosić go o pomoc, ale z tego pomysłu zrezygnował. Nino więcej by się nagadał niż zrobił.
Pierwsze uderzenie nie poszło najlepiej, za to drugie sprawiło, że od razu odleciało kilka desek. Zamachnął się trzeci raz, ale do walnięcia w ścianę nie doszło, bo doleciał do niego dźwięk silnika samochodowego. Od razu rozpoznał, że było to Maserati. Ruszył przed dom, by przywitać Fabiano, którego nie spodziewał się tak wcześnie. Niemniej bardzo się cieszył, że mężczyzna przyjechał. Uśmiech jednak szybko spłynął mu z ust, kiedy zobaczył prawnika siedzącego w samochodzie, opierającego głowę o kierownicę. To nie wyglądało dobrze.
– Fabiano? – zapytał zdejmując okulary i czapkę. Młot, który nieopatrznie zabrał ze sobą postawił obok swojej nogi.
Salieri słysząc baristę wyprostował się i wysiadł z pojazdu. Nie miał na sobie eleganckiego ubrania, które zawsze nosił, ale zwykłe, proste spodnie i biały bezrękawnik. To tym bardziej podpowiedziało Ivo, że coś mogło się stać. Dlatego jak tylko Fabiano znalazł się w jego zasięgu objął go. Mężczyzna na to pozwolił, ale trzymał ręce ułożone wzdłuż ciała.
– Co się stało? – zapytał Moretti.
– Mój brat zna prawdę. Nie powinien o tym wiedzieć. – Był taki zły, że cudem mógł nazwać to jak nad sobą panował.
– To znaczy?
Prawnik odsunął się od Ivo i jego wzrok padł na narzędzie pracy.
– Co z tym robisz?
– Demolkę. Szopę rozwalam. – Ledwie skończył to mówić, prawnik wziął młot i pierwszy poszedł za dom.
Tym razem Fabiano nie zwrócił uwagi na morze, które w innym wypadku by go przeraziło. Wściekłość i zranienie, które nim kierowały przesłaniały wszystko. Zamachnął się z całej siły i uderzył w słup przybudówki z taką mocą, że ten pękł i połowa dachu opadła.
– Mój brat, który zawsze miał żyć w nieświadomości. Brat, którego chroniłem całe moje życie. – Uderzył po raz kolejny. – Dowiedział się co zrobili mi rodzice! – Kolejne uderzenie i kolejne deski odleciały od małego budyneczku. – Zadzwonił i powiedział, że mu przykro. – Zamach i uderzenie. – I mi pomoże. Nie chcę pomocy! Chcę pierdolonego spokoju i zapomnienia! – Młot wypadł mu z rąk, a on zaczął dygotać.
Ivo natychmiast był przy nim obejmując go od tyłu. Jedną rękę owinął wokół szyi prawnika, a drugą wokół piersi. Mężczyzna chwycił go za tę rękę wyżej i rozpłakał się.
– Zniszczyli mnie. Zabrali mi wszystko. Życie, szczęście, miłość. Zabili we mnie tak dużo.
Moretti tulił swojego mężczyznę pozwalając mu się załamać, a potem zamierzał pomóc mu podnieść się z tego upadku silnym. Nie ważne ile to będzie trwać. Nie chciał go stracić. Choćby miał pojechać z nim do Rzymu czy na koniec świata, będzie przy nim,  by go trzymać, być podporą. W żadnym razie nie pozwoli już mu się odepchnąć.
– Pozwól mi się kochać – powiedział do Fabiano, kiedy mężczyzna zaczął się uspokajać. – Pozwól się kochać. – Przytulił głowę do jego głowy.
– Nie potrafię kochać – szepnął łamiącym się głosem Salieri. – Miłości nie ma. Nie wierzę w nią.
– Nie chodzi o to, że nie wierzysz w miłość. Ty boisz się kochać, by nie stracić. Powiedz mi co straciłeś. Kogo, kochanie. A kochać potrafisz. Kochasz swojego brata i nigdy się nie poddałeś. Jesteś jak to morze za nami, które rozbija swoje fale o pobliskie skały. Wszyscy inni, to co ci się przytrafiło, to te głazy, o które uderzasz. Dajesz im radę, chociaż może się wydawać inaczej. Powoli w każdym z nich powstają żłobienia. Jesteś ogromną siłą, która je w końcu przesunie, zmieni. Jesteś też mój. Nie odpychaj mnie, Fabiano. Bardzo cię kocham.
– Jak możesz mnie kochać? – Przymknął powieki. – Jako prawnik jestem genialny. Bronię ludzi, którzy tego potrzebują. Walczę przeciw korporacjom, by wypłacili odszkodowania za krzywdy, które wyrządzili czy tym, którzy ponieśli przez nich straty. Prywatnie… Jestem tylko pustą skorupą, która je, chodzi. Wrakiem.
– Nie prawda. – Mocniej przytulił prawnika. – Ja widzę kogoś innego i z czasem ty też to zobaczysz. Jesteś fantastycznym facetem. Poranionym do głębi, ale mi to nie przeszkadza. Pomogę ci. Tylko pozwól mi na to. – Ucałował go w ucho. – Powiesz mi kogo straciłeś? O co w tym chodzi?
– Moi rodzice odebrali mi wszystko – rzekł tak cicho, że ledwie został usłyszany. Wciąż trzymał rękę Ivo, który ani na chwilę go nie puścił. Jego koło ratunkowe. – Domenico jakimś cudem wyciągnął z nich prawdę. Podejrzewam, że wyprowadził ich z równowagi.
– Może usiądziemy i porozmawiamy? – zaproponował barista.
– Nie puszczaj mnie – poprosił Fabiano, bojąc się, że kiedy chłopak odsunie się znów się załamie. W ciągu kilka dni tak dużo się zmieniło. Wcześniej nie byłoby mowy, aby pokazał słabszą stronę siebie komukolwiek. Obecnie nie wstydził się tego przy Ivo. Chłopak go nie oceni, nie odepchnie i kocha. Może miłość jednak istnieje, pomyślał.
– Nie puszczę. Usiądźmy na trawie. – Trzymając za rękę Fabiano zaprowadził go w miejsce, gdzie rosła soczysta, zielona trawa.
Usiedli naprzeciwko siebie w taki sposób, aby prawnik znalazł się tyłem do morza. Schronieni za drzewami, byli niewidoczni od drogi. Ivo trzymał dłonie mężczyzny, które drżały. Ich oczy wpatrywały się w siebie. Wyciągnął tylko rękę, by poprawić okulary Fabiano.
– Dlaczego nie chciałeś powiedzieć bratu o tym, o czym dowiedział się od waszych rodziców?
– Nie chciałem, aby dźwigał ten ciężar. Chroniłem go niemalże od zawsze. Gdy był nastolatkiem i dowiedziałem się, że jest gejem zakazałem mu, aby mówił o tym rodzicom, bo zrobiliby mu to samo co mi. I czasami życie bez wiedzy o czymś jest łatwiejsze. – Zaczął bawić się palcami Ivo.
– Ciągle go chroniłeś i nadal to robisz. On jest dorosły i da sobie radę z tym o czym się dowiedział. Poza tym ciężar dzielony na dwie osoby staje się lżejszy. Opowiedz i o tym. – Ucałował obie dłonie prawnika, a potem poczekał aż mężczyzna zacznie mówić.
Fabiano głęboko odetchnął, próbując ułożyć w głowie to co chciał przekazać. Jeszcze nigdy nikomu o tym nie opowiedział. Miał trzydzieści jeden lat, a czuł się o wiele młodszy od Ivo. Tym bardziej kiedy wrócił do przeszłości, o której pragnął zapomnieć.
– Może zacznę od tego co wydarzyło się wcześniej. W chwili kiedy mój ojciec, nie umiem do niego mówić tata, nie okazał się być takim jakim go widziałem. Tamtego dnia kończyłem dziesięć lat i ojciec wziął mnie na ryby. Cieszyłem się z tego, bo spędzałem z nim mało czasu, a taki wypad zapowiadał się wspaniale. Domenico z nami nie pojechał, bo wtedy chorował, a i tak dzisiaj wiem, że nie zostałby wzięty na tę małą wyprawę. Tu chodziło o mnie. Nie dlatego, że miałem urodziny, ale to ze mnie jako najstarszego potomka chciano zrobić mężczyznę.
– Byłeś dzieckiem – wtrącił Ivo.
– Dla ojca już nie. – Fabiano wpatrzył się w źdźbła trawy poruszającej się na wietrze. – Wypłynęliśmy łodzią na jezioro i dobrze było do czasu. – Przełknął formującą się w gardle gulę. – Wypchnął mnie z łodzi na środku jeziora. Nie umiałem pływać. Nie nauczono mnie tego.
Ivo słysząc to miał ochotę spotkać się z tym człowiekiem i zrobić mu coś z czego nie byłby dumny, ale złość jaką poczuł nie była skierowana ku dobrym działaniom.
– Tonąłem. Prawie umarłem, kiedy mnie wyciągnął. Nazwał mnie nic nie wartym synem, ale obiecał, że zrobi ze mnie mężczyznę. Przez kolejne lata dał mi spokój. Broniłem przed nim Domenico. Mój brat lubił bawić się lalkami naszej kuzynki. Nigdy nie pozwoliłem, aby rodzice to zobaczyli czy ktokolwiek z dorosłych. Przecież dla nich chłopcy nie powinni się bawić lalkami. Wolał je od licznych samochodów jakie mieliśmy.
– Co było dalej? – zapytał Ivo, kiedy Fabiano zamilkł.
– Skończyłem osiemnaście lat i… zakochałem się. Tak, wtedy wierzyłem w miłość.
– Nadal tak jest. – Wyciągnął dłoń i pogłaskał palcami policzek prawnika.
– Zakochałem się w chłopaku, co dla moich rodziców było grzechem, złem gorszym od morderstwa. Dowiedzieli się o tym. I wiesz co zrobili? Zapłacili mu, aby mnie zostawił. Tę praktykę ciągle czynili. Zapłacić komuś za coś i załatwione. – Spojrzał Ivo w oczy. – Od tamtej pory wszystko się zmieniło. Chłopak odszedł, łamiąc mi serce, pieniądze były ważniejsze ode mnie. Wtedy najbardziej go potrzebowałem, kiedy złość rodziców zwróciła się na mnie. Siłą zamknięto mnie na leczeniu mojej choroby.
– Homoseksualizmu? – Moretti wolał dopytać, chociaż nie musiał tego robić. Nie mógł w to uwierzyć, że na tym świecie byli jeszcze ludzie, którzy robili takie rzeczy.
– Tak. – Ścisnął mocniej dłonie Ivo, by czuć go przy sobie. – Do tych wspomnień nienawidzę wracać, ale one ciągle do mnie przychodzą w snach. – Wziął głęboki oddech. Na czole pojawiły mu się krople potu i coś mu ściskało klatkę piersiową. – Mój wuj się tym zajął. Moim leczeniem – dodał. – Zamknęli mnie w pustym, ciemnym pokoju. Przebywałem tam sam godzinami, ale to i tak było lepsze od tego kiedy przychodzili… Hipnozy, terapie obrazami podczas, których wmawiano mi, jakie obrzydliwe jest to, że czuję pociąg do własnej płci. Jakie złe – mówił bezosobowo, by jak najmniej czuć. – Elektrowstrząsy, podtapianie, bicie, ale takie by nie zostawić śladów, dowodów. Wmawianie, że jestem nikim i grożenie, że jeżeli nadal będę wolał penisy zrobią to samo mojemu bratu. Domenico miał szesnaście lat. Wiedziałem, że jest gejem, ale ukrywał to. Potem mówiłem mu, aby to robił. Dopóki nie będzie dorosły, bo dorosłemu nic nie zrobią. Chociaż nie jestem tego pewny. W każdym razie to były długie trzy tygodnie. Dwadzieścia jeden długich dni, które zmieniły mnie na zawsze. Potem nie od razu wróciłem do domu. Doprowadzali mnie do ładu, abym jakoś wyglądał. Moi tak zwani rodzice i wuj. Którzy są chorzy, nie ja.
– Nie, nie, nie. – Roztrzęsiony Ivo miał ochotę płakać. Chwycił w dłonie twarz Fabiano i wycisnął na jego ustach mocny pocałunek. – Nie zmienili cię. Po prostu ze strachu prawdziwy ty schowałeś się głęboko w sobie. Wybudowałeś wokół siebie otoczkę, którą widzą inni. Zrobiłeś to po to, aby nikt się do ciebie nie zbliżał. Uczynili ci dużo złego, ale nie straciłeś siebie. Potrafisz pokonać też strach. Bałeś się nawet mojego dotyku, a teraz mogę to robić kiedy chcę. Poza tym wiesz co sądzę? Ty w dużej mierze jesteś sobą. Założę się, że na sali sądowej, kiedy walczysz nie udajesz przed nikim. Jesteś silnym facetem, kochanie. Słaby nie przeciwstawiłby się rodzicom, by pójść na prawo. Twoja mama chciała zrobić z ciebie muzyka. Masz talent. Cholernie duży talent, ale jako prawnik możesz pomagać ludziom. – Ponownie pocałował jego usta. – Masz dobre serce, kochany. A to co ci zrobiono powinno być ukarane. Jak takie miejsce, w którym dzieją się takie rzeczy, zostało dopuszczone do działalności? Ono nie powinno istnieć.
– Ośrodek należy do mojego wuja. Zagorzałego przeciwnika homoseksualizmu i wszystkiego co jego zdaniem jest inne. Przeszkadzają mu nawet osoby niepełnosprawne. Dla niego świat powinien być stworzony z ludzi silnych, zdrowych. Nie dziwię się, że jego żona, a moja ciocia umarła dawno temu. Była to jedyna dobra osoba w mojej rodzinie. Wiedziała co mi zrobiono. Jej serce nie wytrzymało.
– Przykro mi.
– Chcę zniszczyć to miejsce, Ivo. Ale nie mam pewności co się tam dzieje. Oficjalnie prowadzi działalność pomagającą ludziom. Ale wiem, że jest i czarna strona tego. Jest dużo osób homoseksualnych, które chcą się wyleczyć. – Zaśmiał się smutno, a Ivo prychnął. – Ale w tym ośrodku nikt im nie pomoże. Zamienią w ich roboty bez uczuć i nauczą żyć wbrew sobie, swojej naturze. Nie nauczą akceptacji. Sam się całe lata nie akceptowałem.
– Fabiano, nie mogli wyleczyć cię z czegoś co nie jest chorobą. To co ci robiono i heteroseksualistę by wyleczyło. Zrobili ci pranie mózgu i tyle. To bezprawne działanie. Nie zgodziłeś się na to. Może zgłoś to miejsce do jakiegoś stowarzyszenia LGBT. Niech się tym zajmą.
– Ivo. – Przysunął sobie dłonie chłopaka do ust i tym razem to on zrobił to, co barista robił wcześniej. Pocałował ich wierzch. – To miejsce zostanie zamknięte. Mam przyjaciół, którzy już się tym zajmują. I Domenico też się za to wziął. Zanim się rozłączyłem, powiedział, że bez względu na to co się stało w Amare, zostają na kilka dni w Rzymie, bo ma sprawy, które są ważne. Byłem zły na niego i nie za bardzo go słuchałem. Możliwe też, że w ośrodku wuja tylko mnie tak leczyli.
– Ale na szczęście nigdy cię nie wyleczyli – wyszeptał Moretti uśmiechając się do prawnika.
– Z czego mieliby mnie leczyć? Nie jestem chory. Lubię kobiety, ale zdecydowanie wolę mężczyzn. I wiesz co? – zapytał kładąc dłonie na policzkach baristy i pochylając się ku niemu.
– Co mam wiedzieć? – Serce omalże nie wyskoczyło mu z piersi, na to jak patrzył  na niego Fabiano.
– Ivo Moretti, nauczysz mnie kochać? – zapytał prawnik, przesuwając kciukami po ustach baristy. – Nauczysz mnie ponownie wierzyć w miłość?
Ivo położył dłonie na tych, które spoczywały na jego policzkach i powiedział:
– Tylko wtedy kiedy pozwolisz mi się kochać. – Po tych włosach połączył ich usta  z nadzieją, że kiedyś zamieszka w sercu tego mężczyzny. Już zrobili pierwszy krok ku temu.

*

Paolo i Domenico wrócili kilka dni później, oznajmiając o tym, że się zaręczyli. Spotkały ich gratulacje i pytania kiedy ślub, a oni każdemu powtarzali, że jak najprędzej. Nie chcieli już czekać. Obu bardzo zaskoczyła wiadomość, że Fabiano dzień wcześniej przeniósł do Ivo swoje rzeczy i planował zamieszkać w Limare oraz otworzyć tutaj kancelarię prawniczą. Musiał tylko na kilka tygodni wrócić do Rzymu, by tam załatwić sprawy biznesowe i prywatne z rodzicami. Nie podobało się to Ivo, który niestety nie mógł jechać z nim dopóki nie znajdą dobrego baristy. Tym bardziej, że Amare wznowiło działalność  w ciągu kolejnych dni. Firma, od której Paolo i Domenico kupili wadliwy piec nie chciała wymienić go na nowy. Uważali, że to błąd użytkowania spowodował jego poważną awarię. Na szczęście raport od strażaka i kilka dokumentów, które przygotował Fabiano skutecznie uciszyło protesty i w mgnieniu oka zamontowano nowy piec. Tym razem bez wad konstrukcyjnych.
W tym też czasie DiCarlo przyjął do pracy Nino. Nie był z tego zadowolony, ale uważał, że może spróbować dać mężczyźnie szansę. Starszy Moretti i tak nie cieszył się z tej posady, ale było to jedyne miejsce, gdzie chcieli go przyjąć bez względu na to co nad nim wisiało. Każdego dnia przychodził do pracy niezadowolony, ale nie miał wyjścia. Za to zadowolenie mogli czuć Fabiano i Domenico, którzy po długiej rozmowie i wyjaśnieniach ponownie zbliżyli się do siebie. To też spowodowało podjęcie decyzji przez prawnika o leczeniu swoich fobii. Chciał sobie pomóc wspierany przez brata i Ivo.
Był piątek, dwa tygodnie po tym jak Fabiano wrócił razem z Ivo do Limare by uciec od przyjęcia, na które musiał przyprowadzić kobietę. Dwa tygodnie, które dużo zmieniły w życiu jego i bliskich. Dzień zaczął się upalnie. Ludzie skryli się w chłodnych domach lub w cieniu drzew. Mimo tego w Amare i tak było dużo gości, którzy kochali tę domową, sympatyczną atmosferę i dobre jedzenie.
Ten dzień mijał powoli, spokojnie i leniwie. Nigdzie się nikomu nie śpieszyło. Ivo lubił takie dni. Postawił kawę przed Fabiano i pocałował go w policzek. Tym razem na espresso pojawiło się serce, którego już nie unikał rysować, a prawnik przyznał się do tego, że już za pierwszym razem, rok temu, je dostrzegł.
– Zjesz ze mną obiad? – zapytał Morettiego. Za tydzień miał wyjechać, ale zamierzał wrócić jak najszybciej. Dokumenty na kupno budynku po dawnym banku były już przygotowane i prawie wszystkie prawne sprawy załatwione. Nie chciał długo zostawać w Rzymie, bo miał do kogo wrócić. Jeszcze nie tak dawno temu chciał uciec od Ivo, jego ramion w których było mu tak dobrze. Ale on sprawiał, że czuł, a nie chciał czuć. Jednak ostatnie tygodnie zbliżyły ich do siebie. Szczególnie to kiedy wyznał mu o sobie rzeczy, które latami ukrywał.
– W przerwie bardzo chętnie. Nie zrezygnowałbym z takiej okazji – odparł Ivo.
– Co do chuja?
Barista przymknął powieki słysząc co powiedział brat. Nino nigdy się nie nauczy zamykać buzi na kłódkę. Zaraz jednak sam miał ochotę powtórzyć jego słowa, kiedy spostrzegł, że do bistro weszła policja.
– Szukamy Nino Morettiego – powiedział jeden z policjantów.
Fabiano natychmiast wstał. Tego się obawiał. Prokurator wydał nakaz aresztowania. W takim razie tutaj także i on mógł wkroczyć. Nie zdążył jednak nawet odezwać się, kiedy w lokalu pojawił się ktoś jeszcze.
– Czego panowie chcecie od mojego klienta? – zapytał Vittorio Falcone od razu spośród ludzi wyławiając długowłosego kelnera.
Nino przełknął ślinę, kiedy zielone oczy na niego spojrzały przeszywając na wylot, jakby znając jego każdą tajemnicę. Mężczyzna, który na niego patrzył był wielki, szeroki w ramionach, wysoki. Z doskonałą sylwetką, na której idealnie leżał garnitur.
– Kim ty do chuja jesteś? – zapytał ze złością.
Mężczyzna podszedł do niego, a on cofnął się chcąc uciec. Nie mógł tego niestety zrobić, bo za nim pojawiła się lada i został uwieziony pomiędzy nią, a nieznajomym. Vittorio chwycił chłopaka za szczękę przytrzymując go w miejscu. Swoją nogę umieścił pomiędzy jego nogami, a wolną rękę oparł na kontuarze tuż przy biodrze Nino. Nachylił się ku niemu przechylając go lekko w tył i powiedział:
– Jestem twoim adwokatem, mój piękny.

16 komentarzy:

  1. Będzie się działo, już lubię Vittorio 😁😁dziękuję Luano

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za kolejne rewelacyjne opowiadanie :) Wspaniale spędziłam dzięki Tobie czas :)
    Super zakończenie, aż chce się sięgnąć po kolejną część, już zapowiada się intrygująco xD
    Cieszę się, że Fabiano otworzył się na Ivo, a także każda tajemnica uznała światło dzienne :) Teraz niech żyją długo i szczęśliwie :)
    Brakowało mi sceny, jak Domenico krzyczy na rodziców, gdy dowiedział się, jaką krzywdę mu zrobili.
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hehe nie moge w takim momencie pewnie szczeki Ivo i Fabiano opadły na tą scene.

    OdpowiedzUsuń
  4. Srednio spodobala mi sie koncowka. Nie lubie robienia z kazdego bohatera geja, zwlaszcza, ze w opowiadania juz sa takie cztery osoby.
    Poza tym bylo fajnie. Takie opowiadanie na luzne wieczory. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja bardzo lubię jak każdy bohater jest gejem. :D

      Usuń
    2. Nikt z nikogo nie robi geja, oni po prostu są gejami i to jest opowiadanie o nich. Ja tam lubię i Vittorio juz jest moim favoritas, yes!! 😘

      Usuń
    3. To nie swiat realny, tylko opowiadanie. Wiec autorka robi z bohaterow kogo chce. ;)

      Usuń
  5. O Jezu i jak tu wytrzymać do kolejnej niedzieli?
    Cieszę się że Fabiano i Ivo ssię ułożyło i żyją razem szczęśliwie :D
    Czuje że tomik o Nino będzie bardzo bardzo ciekawy :3
    Pozdrawiam i dużo weny życzę :D
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz co? Ja nie wytrzymam do następnego tygodnia i chuj z wszystkimi rzeczami które chciałam - idę kupić trzeci tom.
    Dziękuję ci za to wszystko, że tu wrzucasz opka i ogólnie love ❤️
    NO I JA WIEDZIAŁAM, WIEDZIAŁAM

    OdpowiedzUsuń
  7. Cu-do-wne!
    Cała ta część bardzo mi się podobała.
    Jestem tak bardzo dumna z ciebie, że piszesz takie wspaniałe opowiadania ��
    Życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam twoje opowiadania. Jeśli mogę to czasem jakieś kupuje ;)
    Muszę przyznać, że takiego obrotu spraw się nie spodziewałam. Nino i Vittorio? Wow. Podejrzewałam,że Nino źle traktuje brata ponieważ sam siebie nie akceptuje... Ale sądziłam ze to tylko takie wrażenie... Nie mogę się doczekać dalszej części tej historii :)
    Życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Uuuuu będzie się działo ;) czyżbyś cos kombinowała z Nino?
    Ale wspaniale iż wszystko układa się z Ivo i Fabiano.
    Obaj zasługują na siebie.
    Piękne zakończenie cudownego rozdziału ;)
    oczywiście biorę się za nową część i pozdriawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. Co ty komninujesz z Nino. Ale biorąc pod uwagę jaki jest to może jest pseudogejem.
    Cieszę się z obrotu spraw, szczęście bohaterów bardzo na mnie wpływa.
    Idę dalej czytać, Ycze weny.
    Pozdrawiam Deia

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejeczka, hejeczka,
    wspaniale, wspaniale, no i Falcon się pojawił i ten tekst och będzie się działo, ale tak pomyślałam, że może Nino woli facetów ale nie godzi się z tym dlatego tak traktuje brata... szczęśliwo u  Paolo i Domenico ale także między Ivo a Fabiano, napewno Ivo pomoże wszystko przezwyciężyć...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Aga

    OdpowiedzUsuń
  12. Hejeczka,
    och tak Falcon się pojawił i ten tekst... będzie się działo... a może Nino woli facetów, ale nie godzi się z tym dlatego tak traktuje brata...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)