Hej, Kochani, od dzisiaj przez kolejne trzynaście tygodni będziecie zaglądać do życia bohaterów trzeciego tomu "Amare". Poznacie nową parę i zajrzycie do tych, które już się pojawiły i są Wam dobrze znani. Mam nadzieję, że ta część będzie się Wam podobać i zdobędzie Wasze serca. :)
Opis trzeciej części znajdziecie tutaj: Klik
Opis trzeciej części znajdziecie tutaj: Klik
Zaczynamy. :D
Klucz
zgrzytnął w zamku, a Nino siedzący na kanapie przewrócił oczami. Niedobrze mu
się robiło na myśl, że znów będzie musiał rozmawiać z bratem. Najlepiej jakby
go już nigdy więcej nie zobaczył. Prawie świętował, kiedy Ivo wyjechał ze swoim
facetem na niecałe dwa miesiące. Chciał żeby już nigdy nie wrócił, ale jego
życzenie się nie spełniło. Jego męska wersja siostry wróciła dwa tygodnie temu
oznajmiając, że Fabiano pozałatwiał wszystkie sprawy w Rzymie i na dobre
przeniósł się do Limare. Zdaniem Nino mężczyzna był idiotą. On sam nigdy by się
nie przeniósł do tego miasteczka. W dodatku Salieri nie tylko się tu
sprowadził, ale także otworzył filię swojej kancelarii. Z tego co już mu
braciszek zdołał opowiedzieć, to główną siedzibą miał zająć się Vittorio
Falcone. Nienawidził tego faceta. Prawnik tak bardzo zalazł mu za skórę, że na
samą myśl o nim miał dreszcze. Był zdany na niego tylko przez dwa tygodnie i za
każdym razem, kiedy go widział chciał mu przyłożyć. W dodatku Falcone patrzył
na niego jak drapieżnik na swoją ofiarę, a Nino nie zamierzał być nią.
Ze stolika
wziął piwo oraz ściszył telewizor, kiedy brat pojawił się w salonie.
– Czemu to
zawdzięczam ten zaszczyt, jaki mnie spotkał na twój widok, panienko? – zapytał
Nino.
– Twoje
durne odzywki nie robią na mnie wrażenia. Przyszedłem zapytać, dlaczego dzisiaj
nie pojawiłeś się w pracy? – Ivo wziął krzesło, odwrócił je i usiadł na nim
okrakiem, a ręce ułożył na oparciu.
Nino
popijając piwo, przyglądał się bratu. Ivo ponownie nałożył makijaż, jakby nie
mógł się bez niego obyć. Ten był mocniejszy niż ten, który zazwyczaj nosił.
Brzydził się mężczyznami, którzy się malowali. Ale to nie był powód, dla
którego nienawidził wpatrującej się w niego z pytaniem w oczach siostruni.
– Zrobiłem
sobie wolne – odpowiedział lekceważąco.
– Wolne?
Ciągle je sobie robisz. Mogłeś dzisiaj przynajmniej zadzwonić, że nie
przyjdziesz. Ledwie ubłagałem Paolo, aby cię nie zwalniał.
– Mam w
dupie tę robotę – prychnął Nino.
– Jeżeli tak,
to następnym razem nie będę cię bronić. – Ivo zdenerwował się na to, co
powiedział brat. Nie rozumiał o co mu chodzi. Praca w Amare była dobra. Paolo i
Domenico również dobrze płacili i brat mógł za to spokojnie żyć. – Sądzisz, że
skoro już odsunięto od ciebie podejrzenia o morderstwo, bo znaleźli prawdziwego
sprawcę, to znajdziesz gdzieś lepszą robotę niż ta, którą masz? Jeżeli tak to
odejdź, ale wiedz, że już ci nie pomogę finansowo. Za co kupisz żarcie? A co z
twoimi długami? Nikt ich za ciebie nie spłaci. Wolałbym, abyś nie miał do
czynienia z tymi ludźmi. Prawie poszedłeś za jednego z nich siedzieć – dodał
kiedy Nino beztrosko wzruszył ramionami. Osłabiało go to. Brat zachowywał się
jakby nie miał powodów, aby myśleć o przyszłości. Żył z dnia na dzień, nawet
nie próbując niczego zmienić w swoim życiu, a przecież miał już dwadzieścia
sześć lat, a nie dziesięć.
– Skończyłeś
jojczenie? – Nino spojrzał na Ivo spod na wpół przymrużonych powiek? – Nie poszedłem
siedzieć i wiedziałem, że nie pójdę. Nie zabiłem tego dilera.
– Za kratami
siedzi dużo niewinnych ludzi – przypomniał mu barista.
– No i?
Przynajmniej o nic się nie martwią. Jest im wygodnie. Mają co jeść. Rachunków
nie płacą. A czasami mają lepsze warunki od nas. – Dopił resztę piwa. To już
było jego ostatnie i musiał jakieś kupić by uzupełnić zapasy.
– Tak i dają
dupy silniejszym od siebie – rzucił Ivo coraz bardziej zły na brata.
Zastanawiał się czy kiedykolwiek nadejdzie taki czas, że przestanie się o niego
martwić. Przecież dawniej Nino go bił, wyzywał, a on i tak mu pomagał. – Chcesz
być cwelem? Super. – Wstał i odstawił krzesło pod ścianę. – Ciesz się, że
jesteś na wolności. Masz się martwić o to z czego opłacisz rachunki, uzupełnisz
lodówkę i za co się ubierzesz. Nawet za co kupisz to cholerne piwo! – Wskazał
na kilka stojących na stoliku butelek. – Jutro widzę cię w pracy. Nie zmarnuj
szansy jaką ci przez ostatnie dwa miesiące dawał Paolo. Powinieneś być mu
wdzięczny, że cię przyjął i nawet za darmo karmi. Nie przyjdziesz, to sam mu
powiem, aby cię zwolnił – dodał na koniec lekko unosząc głos.
– Panienko
skończ już i spadaj do domu do swojego gacha, dobra? – Nino pogłośnił dźwięk w
telewizorze.
– Przynajmniej
ktoś na mnie czeka. A patrząc na twój charakter, to jakoś nie potrafię uwierzyć
w to, że ktokolwiek i kiedykolwiek będzie czekać na ciebie. Wygląd to nie
wszystko – powiedział barista na koniec zanim wyszedł wiedząc, że dzisiaj w
żaden sposób nie dogada się z bratem.
– Wal się –
burknął pod nosem niezadowolony Nino. Kopnął stojący przed nim stolik. Butelki
niebezpiecznie poruszyły się, ale ustały w miejscu. – Gdybyś tylko, kurwa,
wiedział…
Wstał i nie
przejmując się stojącym krzywo stolikiem, poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę,
by zrobić sobie nędzną kanapkę, ale znalazł w niej tylko puste półki, światło
oraz karton zepsutego mleka. Czekały go zakupy, a tego nie znosił najbardziej
na świecie.
Z pokoju, w
którym spał, a który dawniej dzielił z bratem wziął portfel. Sprawdziwszy
uprzednio czy ma w nim jakieś pieniądze, zdecydował się pójść do najbliższego
mini marketu, który znajdował się dwie ulice dalej. Było w nim najtaniej,
chociaż nie mieli jego ulubionego piwa. Na razie będzie musiał się obejść
smakiem i kupić coś, według niego, gorszego.
Przechodząc obok
pokoju mamy, zajrzał do jej sypialni. Pomieszczenie od dawna stało puste,
pozbawione oznak jej obecności. Lepsze ubrania Ivo oddał dla biednych, a te
gorsze wyrzucił na śmieci. Wersalki, na której spała także nie było, a szafa
straszyła otwartymi drzwiami i pustymi półkami. Mógłby przenieść się do tego
większego pokoju. Wystarczyłoby tylko wnieść tutaj dwuosobowe łóżko, które
ostatnio nabył na wyprzedaży. Nie umiał jednak się przemóc, aby to zrobić. To
od zawsze był pokój matki i mimo, że jej już nie było od jedenastu miesięcy,
dla niego nic się nie zmieniło. Poza tym najchętniej sprzedałby to mieszkanie i
wyjechał. Niestety z zerowymi perspektywami na przyszłość mógł tylko gnić w
Limare i pracować jako kelner u człowieka, który go nie znosił. Zresztą ta
sympatia była wzajemna.
Zabrał klucz
od domu, który zawsze zostawiał w filiżance obok telewizora i założywszy cienką
bluzę, wyszedł na zakupy.
*
Vittorio ze
złością rzucił marynarkę na kanapę. Kolejna randka nie wypaliła i noc
zapowiadająca się na gorącą pozostała w sferze marzeń. Wszystko przez to, że
patrząc w oczy kobiecie, z którą się spotkał i zamierzał pocałować, powiedział
do niej Nino. Zaraz potem poczuł uderzenie w twarz i ból jaki zadał jej
pierścionek.
Podszedł do
łazienki by spojrzeć w lustro. Na lewym policzku znajdowało się niewielkie
nacięcie, ale obficie krwawiło plamiąc śnieżnobiałą koszulę. Rękę również miał
we krwi oraz chusteczkę, którą przycisnął do policzka.
– Cholera
jasna – warknął pod nosem, przemywając dłonie pod bieżącą wodą.
Zmył też
twarz z krwi i obtarł delikatnie papierowym ręcznikiem. Potem sięgnął do
apteczki i wyjął środek odkażający i plaster.
– Pieprzony
Nino Moretti – burknął pod nosem. Od kilku tygodni widział go wszędzie. W
każdej napotkanej osobie i w snach. Najgorsze w tym wszystkim było to, że
myślał o mężczyźnie.
Miał w
przeszłości kilka eksperymentalnych epizodów z mężczyznami, ale zdecydowanie
preferował kobiety. Tak było idealnie. Jego spokój się skończył, kiedy po raz
pierwszy na nagraniu usłyszał głos Morettiego. Niski, bardzo męski, a zarazem
mający w sobie jakąś melodyjną nutę tylko z tych ostrzejszych, bo nie było w
tym nic z łagodności. Jak tylko go usłyszał czuł się od razu podniecony. Jakby
głos był połączony z jego ciałem, które odpowiadało na to z chęcią. Słuchał
nagrania podesłanego mu przez Fabiano tyle razy, że wstyd by mu było
komukolwiek o tym powiedzieć. Robił to po to, aby usłyszeć ten głos. Z ust Nino
często wychodziły przekleństwa, co udowodnił od razu jak tylko po raz pierwszy
się spotkali, zadając pytanie: „Kim ty do chuja jesteś?”.
Doskonale
pamiętał ten moment, kiedy chwycił go za gardło i powiedział kim jest dla Nino.
Pamiętał jeszcze lepiej to jak po jego słowach oczy Morettiego rozszerzyły się
i mógł przysiąc, że w tamtej chwili Nino pragnął go tak samo jak on jego. Mimo
tego przez kolejne dwa tygodnie nic się pomiędzy nimi nie wydarzyło. Nie mógł
przespać się z klientem, a potem wyjechał i nigdy nie dotknął tego mężczyzny.
Może to był błąd. Miałby za to spokój i nie wymawiałby jego imienia w intymnych
sytuacjach. Co już uważał za obsesję i myślał czy nie zacząć leczenia. Chociaż
tak naprawdę wolałby coś innego. Chętnie utemperowałby jego charakter i
poznałby powody, przez które Nino nosił w sobie tak dużo złości. Nienawiść do
brata także musiała się skądś brać. Nino Moretti był interesującą zagadką, a on
lubił je rozwiązywać.
– Faktycznie
szkoda, że nie miałem na to czasu oraz na to, aby cię posmakować, Moretti –
szepnął do siebie, patrząc na swoją twarz w lustrze. – Wtedy każdą wolną chwilę
poświęcił na walkę o to, aby nie aresztowano Morettiego, który przez to kim był,
wpakował się w ogromne bagno i łatwo mógł pójść na dno. Ciężko go było z tego
wyciągnąć i prawie mu się to nie udało, ale szczęśliwy traf sprawił, że Nino
oczyszczono z zarzutów. Prawdziwy morderca po pijanemu chwalił się kumplom, że zabił
dilera narkotykowego, bo mu ktoś za to zapłacił dużą sumę.
Z łazienki
przeszedł do kuchni swojego dużego mieszkania, które uwielbiał tak samo jak
życie w mieście. Nie wyobrażał sobie mieszkania choćby w takim Limare. Dlatego
wciąż nie mógł uwierzyć w to, że Fabiano opuścił Rzym. Mężczyzna, który często
powtarzał, że miłość nie istnieje, był w stanie pokierować się tym uczuciem i
wybrać inne życie. Do tego życie z mężczyzną, co było wielkim zaskoczeniem dla
Vittorio. Znali się przecież tyle lat, a ciągle łapał się na tym, że wie tak
mało o przyjacielu. Nigdy by nie przypuszczał, że Fabiano Salieri lubi mężczyzn
i to o wiele bardziej od kobiet. Nigdy jednak nie dążył do tego, aby poznać
tajemnice mężczyzny. Inna się sprawa miała jeżeli chodziło o Nino.
To o nim, a
nie o Fabiano, myślał bezustannie każdego dnia i śnił w nocy. Nawet pomimo
upływu czasu nic się nie zmieniało. Mógłby powiedzieć, że wszystko stało się
bardziej intensywne.
– Muszę coś
z tym zrobić.
Znając
siebie i swoje obsesje miał tylko jedno wyjście. Aby wyrzucić Nino ze swojej
głowy raz na zawsze, po prostu musiał go uwieść, zabawić się z nim, a potem
zostawić. To zawsze działało i nie wątpił, że tym razem tak również się stanie.
Trzymając w
dłoni świeżo zrobioną kawę, stanął przy oknie. Na miasto nadciągała noc, a ono
rozświetlało się milionem świateł na ulicach, w sklepach, w mieszkaniach. Jakby
ktoś w jednej chwili włączył przełącznik i trącił tę falę niczym klocek domina
w misternie ułożonej układance. Lubił ten moment, ale rzadko miał chwilę, aby
to oglądać. Zazwyczaj o tej porze spędzał czas albo w pracy, albo w klubach ze
swoją nową randką.
– Wrócę do
tego. Żaden facet nie namiesza mi w głowie. Wkrótce się go pozbędę. – Ta myśl
go uspokoiła. Nie na długo, bo tak szybko jak o tym pomyślał, oczami wyobraźni
ponownie zobaczył długowłosego mężczyznę. – Jest jak trucizna – wyszeptał
unosząc filiżankę do ust.
*
– Gdzie jest
ten cholerny sos do spaghetti? – burknął pod nosem Nino. – Znów coś
przestawili. Jakby nie mieli nic innego do roboty, kurwa. – Jakaś staruszka
stojąca niedaleko obejrzała się na niego zdenerwowana jego przekleństwem. Nie
przejął się nią tylko w końcu odnalazł potrzebny mu sos.
Kolejnym
trudnym zadaniem było odnalezienie makaronu i potem kilku gotowych dań, które
mógł podgrzać w mikrofalówce. W jego koszyku znajdował się już papier
toaletowy, żel pod prysznic i kilka butelek piwa, które wziął już po wejściu do
sklepu. Tego sobie nie mógł odmówić. Po odwyku nie wrócił do narkotyków,
chociaż go czasami ciągnęło i wtedy chodził na spotkania anonimowych
narkomanów, na których z początku pojawiał się bardzo często. Pamiętał jak
bolało odtrucie organizmu z tego świństwa i nie chciał tego powtarzać. Jedynym
nałogiem jakiego się nie pozbył i nie miał zamiaru tego robić, to alkohol. Nie
uważał się za alkoholika. Pił tylko piwo i traktował to jako wieczorną
rozrywkę. Siadał z nim przed telewizorem, by miło spędzić czas.
Najlepiej robiłby
tak cały dzień, ale musiał zapieprzać w Amare. Nie podobała mu się praca
kelnera, ale gdzie indziej nie chcieli go przyjąć, mimo że nie wisiała nad nim
już rychła groźba odsiadki. Za to inna sprawa miała się z jego przeszłością,
która przez morderstwo dilera wyszła na jaw. Nikt nie chciał przyjąć narkomana,
mimo że już nie brał i kogoś kto ma na karku długi u handlarzy nielegalnym
towarem. Każdy obawiał się, że przyciągnie za sobą uwagę tych, którym winien
jest pieniądze. Nawet w warsztacie nie chcieli jego powrotu tłumacząc tym, że
nie miał szkoły, ani żadnych uprawnień do naprawy samochodów. Jego wiedza
samouka nie miała tu znaczenia. Jakoś wcześniej im to nie przeszkadzało,
pomyślał.
Może i nie
był wykwalifikowanym mechanikiem, ale znał się na samochodach jak mało kto. Był
lepszy od tych po szkołach, czy też kursach dających uprawnienia do naprawy
samochodów osobowych lub ciężarowych. Kierownik oraz właściciel warsztatu nie
chcieli go i musiał pracować w bistro należącym do Paoli DiCarlo i jego faceta.
Nie znosił usługiwać ludziom i przebywać w ich gronie. Na ogół był samotnikiem
i dobrze się z tym czuł. Jedynym plusem pracy w bistro było to, że dostawał tam
darmowe posiłki. Mógł zjeść ile chciał i nikt się tego nie czepiał. Pracownicy
mieli duże przywileje, ale i tak chciałby stamtąd odejść. Dzisiaj nie poszedł
do pracy i był głodny, więc do jednego opakowania lasagne dołączył drugie na
zapas.
Ruszył w
stronę kasy, kiedy przechodzący obok niego mężczyzna mocno go potrącił, niemalże
spychając na półki, które Nino miał za plecami. Ze złością odepchnął człowieka
mającego na sobie bluzę z nałożonym na głowę kapturem.
– Co kurwa?!
Uważaj jak chodzisz palancie! Ej, nawet nie przeprosisz?! – krzyknął za
odchodzącym. Pokręcił głową i wznowił trasę do kasy.
Po drodze
wziął jeszcze paczkę miętowej gumy do żucia i stanął w kolejce. Na szczęście
przed nim były dwie osoby. Pierwszą z nich był nastolatek, który mieszkał w
jego sąsiedztwie, a który nigdy nie rozstawał się z telefonem i słuchawkami w
uszach. Muzyka, której dzieciak słuchał była tak głośno, że nawet on ją
słyszał. Mógłby przysiąc, że w przyszłości młody straci słuch od tego. Drugą
osobą z kolejki była spotkana już dzisiaj staruszka i właśnie odchodziła od
kasy zapłaciwszy za kilka kupionych rzeczy. Chłopak miał tylko chipsy i napój,
więc Nino sięgnął do kieszeni do portfel czekając na swoją kolej. Zmarszczył
brwi, kiedy okazało się, że poza nim w kieszeni znajduje się jakaś kartka.
Wcześniej niczego takiego tam nie było. Wyjąwszy złożoną na kilka części kartkę
rozwinął ją. Czytając słowa, które się na niej znajdowały oblał go zimny pot, a
strach zajrzał w oczy.
„Trzeba było
pójść siedzieć za tego dilera. Wszystko miało wskazywać na ciebie, ale zrobiłeś
jedną głupią rzecz. Nie przyznałeś się, a mogłeś to zrobić i mieć spokój. Ten
spokój się skończył. Trzeba zapłacić za towar, który się wzięło na kredyt.
Jeżeli do określonego dnia nie zapłacisz całego długu, możesz pożegnać się ze
swoim życiem. Termin upływa już niedługo, a procent rośnie każdego dnia.”
Otarł pot z
czoła, kiedy zwinął kartkę i ją schował. Obejrzał się za siebie, ale nikogo nie
widział poza kobietą z dwójką dzieci. Na pewno nie było tam tego, który na
niego wpadł. Na samą myśl, że równie dobrze ten ktoś mógłby go w tamtym
momencie zabić, a nie tylko podłożyć wiadomość, przeszedł go lodowaty dreszcz.
Tym ludziom nie przeszkadzałyby kamery, bo dziwnym trafem tego dnia, akurat by nie
działały. Już nie tak spokojny jak wcześniej Nino wyłożył produkty z koszyka na
bardzo krótką taśmę, kiedy nastolatek płacił za swoje zakupy, po czym poczekał
na swoją kolej, by zrobić to samo.
*
Tymczasem w
innej części miasta Ivo wziął prysznic i usiadł na kanapie z książką w ręku.
Zanim jednak zaczął czytać, rozejrzał się z lekkim uśmiechem po salonie, w
którym od kilku dni stał fortepian. Fabiano zamówił firmę zajmującą się
przeprowadzkami i wraz z innymi rzeczami przywieziono instrument. Ivo z
początku obawiał się czy wystarczy miejsca na tak duży mebel, ale fortepian
doskonale wpasował się w część salonową. Fabiano już kilka razy na nim grał, a
on słuchał oczarowany. Jego partner zdecydowanie powinien zostać muzykiem, ale
doskonale spełniał się jako adwokat. Tylko tak mógł pomagać ludziom, co już
robił. Zaledwie wczoraj został oddany do użytku jego gabinet w byłym banku
Salerno, a już miał klientkę, której mąż chciał odebrać dzieci po tym jak od
niego odeszła, kiedy ją pobił w ataku furii. Z nową kancelarią wiązało się
jeszcze wiele spraw remontowych i przyjęcie pracowników, ale Fabiano nie chciał
czekać z rozpoczęciem działalności.
Mężczyzna
musiał pracować. Bez tego męczył się. Nawet Ivo nie zawsze był mu w stanie
pomóc. Od czasu szczerej rozmowy pomiędzy nimi koszmary tak często nie wracały,
a jeżeli miały miejsce to przytulał partnera i Fabiano uspokajał się. Mężczyzna
nie mógł jednak zapomnieć o swojej przeszłości i walczył z tym każdego dnia.
Ivo wierzył, że to co męczy jego chłopaka, w końcu odejdzie w zapomnienie.
Dzisiaj miał
być tego początek. Prawnik był właśnie na swojej pierwszej terapii, którą
musiał przełożyć o kilka tygodni, zanim nie pozałatwiał wszystkiego w Rzymie. W
końcu zamieszali razem w Limare i wiedli życie jako para. Moretti chciał, aby
to się nie skończyło. Gdzieś nadal pozostawał w nim strach, że Fabiano może
zmienić zdanie. Owszem liczył się dla tego mężczyzny, co kochanek często
powtarzał, ale jeszcze ani razu nie powiedział mu, że go kocha. Niby słowa nie
były ważne, ale pragnął je usłyszeć. Szczególnie jeżeli padłyby z ust kogoś,
kto całymi latami zaprzeczał istnieniu miłości.
Westchnął i
zatopił się w tekście. Po półgodzinie usłyszał jak przed dom podjeżdża
samochód, więc wstał, aby odkluczyć drzwi. Otworzył je i stanął w przejściu.
Fabiano rozmawiał przez telefon, wysiadając ze swojego ukochanego Maserati.
Podszedł do Ivo dając mu buziaka. Chłopak chętnie zatrzymałby na dłużej jego
usta na swoich, ale nie przeszkadzał w rozmowie i powrócił do książki. Dopiero
kiedy partner skończył zapytał:
– Jak
terapia?
– Poszło
dobrze. – Fabiano zdjął marynarkę i położył ją na siedzisku przy fortepianie. –
Mam miłą terapeutkę. Przyznam jednak, że zanim wszedłem do gabinetu to tak się
denerwowałem, że miałem ochotę uciec.
–
Proponowałem ci, że pojadę z tobą.
– Żałowałem
przez chwilę, że się na to nie zgodziłem, ale po co miałbyś siedzieć godzinę w
poczekalni i się nudzić. – Usiadł obok Ivo na kanapie. Dopiero teraz mógł go
przytulić i porządnie pocałować.
– Nie
nudziłbym się. Od czego mam książki na smartfonie? – Potarł ich nosy o siebie.
– Mój
książkoholik – szepnął Salieri. – Ale nie licząc moich początkowych nerwów,
poszło naprawdę dobrze.
– To się
cieszę. Mam nadzieję, że ona ci pomoże. Słyszałem, że jest naprawdę dobra.
– Mam
nadzieję. – Wyciągnął rękę i schował włosy Ivo za ucho. Moretti wciąż miał taką
samą fryzurę, jeżeli chodziło o jej kształt, tylko tym razem włosy na całej
głowie były zupełnie białe. – Właśnie rozmawiałem z Vittorio. Nie uwierzysz,
ale bierze urlop i już kupił bilet na najbliższy samolot.
– Gdzie
poleci? – Zgiął nogę pod siebie, siadając do partnera bardziej przodem.
– Planuje
spędzić urlop w Limare.
– A to Nino
się ucieszy. – Zaśmiał się Ivo, palcami robiąc w powietrzu cudzysłów. – Do
dzisiaj nazywa go dupkiem. Wątpię w to, aby się nie spotkali szczególnie, że Vittorio
polubił Amare i pewnie przez te dni będzie bywał w bistro. Nino tam na razie
pracuje i nic się nie zmieni, jeżeli ma chociaż trochę rozumu. Mój brat z
jakiegoś powodu nienawidzi twojego przyjaciela bardziej niż mnie.
– Niech
Vittorio sam sobie z tym radzi – rzekł Fabiano. – Wezmę kąpiel, a potem
obejrzymy jakiś film, co?
– Chętnie –
odpowiedział Ivo. – Zrobię popcorn. Zanim jednak poszedł to zrobić, napisał do
brata:
Pamiętaj, że jutro o siódmej masz być w
pracy.
*
Nino
odczytał smsa od Ivo, a potem odrzucił telefon na sofę. Nogi wyciągnął na
stolik i z piwem w ręce oraz odgrzaną lasagne, powrócił go oglądania telewizji.
Nie był w stanie się do końca rozluźnić, bo gdzieś z tyłu głowy siedziała
dzisiejsza groźba. Nawet przez chwilę przemknęło mu przez myśl czy nie lepiej
byłoby, aby się ona spełniła.
Dziękuję za kolejną publikację Twojej twórczości :)
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że postać Nino intrygowała mnie już w pierwszej części, i okazuje się, że skrywa on jakieś sekrety.
Mam nadzieję, że Vittorio je rozwiąże :)
Przerażająca dla mnie jest to, iż Nino myśli, że śmierć byłaby dobrym rozwiązaniem, oby Vittorio mu pomógł.
Cieszę się, że w tej części także przeczytamy o losach pozostałych bohaterów :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Cudo *-* Czekam na więcej Nino i Vittorio :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dużo weny życzę :D
~Tsubi
Świetny rozdział :) Nie mogę się doczekać co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńDuuużo weny ��
Nieźle się zapowiada.
OdpowiedzUsuńNino to ciekawy przypadek tajemniczego człowieka.
Intryguje mnie ten chłopak ... sporo gówna ma za sobą i przed sobą, że tak się wyrażę.
Zapowiada się niezła sieczka i oczywiście będę czekać.
pozdrawiam serdecznie i ściskam mocno :*
hej Luana Mam problem z pocztą!! daj mi znać czy dostajesz wiadomości ok??
OdpowiedzUsuńgalaxa2
Twoich nie dostaję.
Usuńdlaczego??
Usuńnapisz mi kiedy dostałaś ostatnią i co może być przyczyną??
Usuńja od 20 kwietnia od Ciebie nie dostałam żadnej wiadomości
UsuńHej nie mam pojęcia dlaczego moich e-mall-e nie dostajesz !? (wydaje mi się to problemy techniczne )
Usuńjeśli Ciebie w jakiś sposób uraziłam /zdenerwowałam to bardzo przepraszam
w żaden sposób nie chciałam ....
Galaxa2
O jacie. Dużo tutaj będzie się działo.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nowych rozdziałów. Nie wiem czy teraz zasnę wiedząc że nie czaka na mnie nowy rozdział.
Jak za coś się biorę to czytam do końca.
Pozdrawiam Deia i życzę weny
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńcudownie, Vittorio już nie ma serca z lodu, ale przeraźiło mnie to co powiedział, że uwieść, rozkochac i porzucić... Nino ma swoje tajemnice ale pewnie Vittorio je odkryje...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka, hejka
OdpowiedzUsuńoch jak cudownie, Vittorio już nie ma serca z lodu... ale przerażające jest to co powiedział że uwieść, rozkochać i porzucić.... och Nino ma swoje tajemnice ale pewnie Vittorio je odkryje... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia