Dziękuję za komentarze i mam nadzieję, że dobrze spędzacie święta. :)
Deszcz przestał padać, a z upływającym dniem niebo zrobiło
się błękitne, gdzieniegdzie tylko pojawiały się białe, puszyste obłoki. Słońce
rozesłało swoje promienie nad Limare i okolice. Zaglądało do domów przez okna,
odwiedzając jego mieszkańców. W jednym z nich dwóch mężczyzn, z których jeden
miał na nosie okulary, kochało się na kanapie patrząc sobie w oczy. Ivo siedział
oparty o oparcie sofy ze stopami mocno postawionymi na podłodze i rozszerzonymi
udami. Trzymał dłonie na pośladkach Fabiano, który znajdował się na jego
kolanach z penisem w sobie. Unosił się i opadał, czasami poruszając się
tak jakby jego biodra tańczyły. Zdaniem Morettiego mężczyzna umiał nimi
poruszać i ciekaw był co jeszcze prawnik potrafi. Jak wyglądałby podczas tańca,
gdyby ocierali się o siebie tak jakby się kochali.
– Pójdziesz… Dzisiaj ze mną…
do klubu? – zapytał przerywając co chwilę, by móc złapać oddech. Trudno mu było
mówić, kiedy całe jego ciało aż wibrowało od przyjemności. Obaj zbliżali się do
końca, szczególnie Fabiano. Ivo szybko nauczył się rozpoznawać symptomy
zbliżającego się orgazmu u mężczyzny, który go ujeżdżał. – Hm? Pójdziesz? –
dopytał, przesuwając rękoma po jego plecach, by powrócić na pośladki, których
mięśnie intensywnie pracowały.
– Nie – odpowiedział jednym słowem prawnik. Nie miał ochoty
iść do klubu, ani nawet mówić, kiedy jego ciałem targały igły rozpływającej się
rozkoszy. Zbliżając się do końca, podparł się jedną ręką o oparcie kanapy tuż
obok głowy Ivo, a w drugą wziął swojego penisa. Patrząc głęboko w oczy
Morettiego, wręcz się w tym zatracając, przyśpieszył zarówno ruchy dłonią jak i
bioder.
– O klubie porozmawiamy, a teraz dojdź dla mnie panie
mecenasie. – Obserwował urzeczony jak Fabiano szczytuje pokrywając jego brzuch,
pierś, a nawet szyję spermą. Mężczyzna wyglądał nieziemsko w takiej chwili. –
Jesteś niesamowity – sapnął i nie był już w stanie utrzymać swojego orgazmu w
ryzach. Kilka razy podrzucił biodrami w górę po czym doszedł. Tylko jakimś
cudem nie zamknął oczu, cały czas patrząc w te piwne, co tylko potęgowało nie
tylko przyjemność, ale i szybsze bicie serca.
Do ich zbliżenia doszło niespodziewanie, a gwałtownie
podczas oglądania filmu. To prawnik zaczął go całować, a on na to chętnie
odpowiedział. Wkrótce znów byli nadzy, rozgrzani, a film odszedł z zapomnienie.
Prawnik oparł czoło o ramię Ivo, próbując uspokoić oddech.
To było szaleństwo. Wszystko co robił było złe, ale zarazem takie dobre,
normalne. Tak jak dzisiejszy poranek, potem te kilka kolejnych godzin podczas,
których rozmawiał z baristą. Dowiedział się, że chłopak musi zburzyć tę szopę
za domem, bo była niebezpieczna i mogła sama się rozwalić, robiąc krzywdę
komuś kto znajdowałby się wewnątrz. W przyszłości Ivo chciał dobudować
jakąś dobudówkę, by w niej trzymać niektóre rzeczy, bo nie miał w tym domu ani
strychu, ani piwnicy. Chłopak miał dużo planów.
Ivo pocałował prawnika w szyję i zapytał:
– To co, pójdziesz ze mną do klubu? – Palcami kreślił okręgi
na jego plecach.
– Jakiego klubu? Nie chodzę do klubów.
– Do Lorelai. To klub LGBTQ. Nie jest w Limare, ale w
sąsiednim mieście. Trochę większym od tego naszego. Wybierzesz się tam ze mną?
Fabiano wyprostował się. Wyciągnął dłoń, tą na której nie
miał swojego nasienia i pogłaskał nią policzek Ivo robiąc to czule, czego
się po sobie nie spodziewał. Coś się z nim działo, ale dzisiaj z tym nie
walczył. Dzisiaj był tylko on, ten dom i ten chłopak.
– Nie. Nie nalegaj. – Pogładził kciukiem jego usta
czując się coraz bardziej specyficznie. Za bardzo pozwalał sobie na bycie sobą,
a Ivo odpędzał wszystkie koszmary. Te na jawie, jak i te we śnie. Do tego
dostrzegał czułość, troskę Morettiego i mógłby się od tego uzależnić. Nie
chciał tego.
– Pocałuj mnie jeżeli masz na to ochotę – wyszeptał Ivo,
chociaż było mu przykro, bo pragnął gdzieś wyjść z Fabiano. Nie chciał siedzieć
w domu. – I czujesz, jeszcze do końca nie zmiękł. – Pchnął w górę, a prawnik przymknął
powieki i zadrżał. – Chciałbyś znowu, prawda? Cały czas sobie tego odmawiałeś.
Całkowitego oddania się. – Położył dłoń na głowie mężczyzny, zmuszając go do
pochylenia się, by móc go pocałować. Jedynie musnął jego usta swoimi, kiedy w
pomieszczeniu rozbrzmiał dzwonek telefonu Salieriego. – Ktoś ma wyczucie. –
Zaśmiał się Moretti.
– Muszę odebrać. Może to mój znajomy detektyw – powiedział
Fabiano podnosząc się i wypuszczając z siebie członek. Zanim wstał pochylił się
i pocałował mocno Ivo. W tym czasie telefon przestał dzwonić.
– Oddzwonisz później – szepnął barista, próbując zatrzymać
przy sobie prawnika.
– Muszę to zrobić teraz jeżeli to coś ważnego.
Wstał i na miękkich nogach podszedł najpierw do zlewu, by
umyć ręce, a potem odpiął telefon od ładowarki sprawdzając kto dzwoni.
Natychmiast oddzwonił.
– Domenico, co tam? – Miał nadzieję, że brat nie będzie
nalegał na kolejną ważną rozmowę, która i tak nie miałaby sensu, bo nic by mu
nie zdradził.
Ivo poszedł do łazienki, gdzie wrzucił do kosza zużytą
prezerwatywę i umył się przy umywalce. Wrócił z zawiązanym wokół bioder
ręcznikiem zaskoczony tym, że Fabiano się ubiera.
– Wychodzisz? – zapytał ściszonym głosem. – Czy coś się
stało?
– Stało się to, że mój brat jest głupi i popełnia błąd
swojego życia – odpowiedział prawnik zapinając szybko koszulę, która pomięta
już nie wyglądała tak elegancko jak wczoraj. – A jego głupi partner nie
powstrzymał go przed tym.
– Co zrobili? – Barista podszedł do prawnika, który przez
nieuwagę źle zapiął guziki. – Poczekaj, poprawię to.
Fabiano opuścił ręce pozwalając chłopakowi zająć się
guzikami. Wcześniej z nerwów ubrał koszulę na lewą stronę.
– Domenico wszystko zostawił i dziś w nocy poleciał do
Rzymu.
*
Ekran telewizora wypełnił się głównym bohaterem lecącego
właśnie westernu. Była to jedna z kluczowych scen Rio Bravo, ale siedzący w fotelu Paolo tego nie widział. Patrzył na
ekran, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. W świecie, który był idealny.
W nim nie mówiło się rzeczy, które ślina na język przyniosła
i nie robiło się tego tylko po to, aby kogoś zranić, bo samemu czuło się
zranionym. Nie niszczyło się czegoś co funkcjonowało, bo człowieka ogarniał
strach. Później nie czuło się wszechogarniającego, duszącego bólu, który
odbierał na wszystko siły. W tym świecie zawsze było dobrze.
Usłyszał drepczące po drewnianej podłodze łapki i odwrócił
głowę w tym kierunku. Dea stała przy jego fotelu i machała ogonem.
– Co tam piesku? – Po tym jak się odezwał suczka nie
miała już obaw przed wskoczeniem mu na kolana. Byłaby spadła, ale Paolo szybko
ją chwycił pomagając jej się wspiąć na jego uda. – Uważaj. Jesteś duża, ale
jeszcze nie tak duża, aby skakać tak wysoko.
Dea oparła łapy o jego pierś, chcąc liznąć go po policzku.
Merdała ogonem na wszystkie strony.
– Ej, nie całuj mnie. – Przytrzymał ją, kiedy ponownie
chciała dać mu całusa.
Suczka widząc, że nie uda jej się go pocałować położyła się,
tak by na niego patrzeć jakby wiedziała, że musi go pocieszyć. Pogłaskał
szczeniaka.
– Spieprzyłem. Za dużo powiedziałem i wyjechał, a mogłem
postąpić inaczej. Nie pożegnał się, nie powiedział czy wróci, a ja kazałem mu
nie wracać.
– Bo jesteś palantem. – W salonie rozległ się wściekły głos
Fabiano. – Siedzisz tu i załamujesz ręce. Wróci nie wróci. Tak ufasz
mojemu bratu? – Usiadł na stoliku naprzeciwko DiCarlo. Pochylił się kładąc
łokcie na kolanach i łącząc ze sobą palce. – Pozwoliłeś mu na wyjazd. Źle.
Jeden głupi i drugi głupi. Jesteście jak dzieci i trzeba was prowadzić za
rączkę? Nie zamierzam wam ojcować. Róbcie jak chcecie. Tamten idiota popędził
do rodziców, bo sądzi, że coś odzyska, a ty siedzisz i użalasz się nad sobą.
Podobno łączy was ta tajemnicza miłość, o której tak dużo mówicie. – Fabiano
zaśmiał się smutno. – Ogarnij się człowieku, bo zachowujesz się jak nie ty. To
nie jest telenowela tylko realne życie.
W Paolo wrzało kiedy tego wszystkiego słuchał. Nie zamierzał
dać się pouczać. Odstawił psa na podłogę i pochylając się w stronę prawnika
powiedział:
– Ty śmiesz mnie pouczać? Ty? Czemu sam nie ogarniesz
swojego życia? Tylko praca i praca, a ślepy jesteś na wszystko co się wokół
ciebie dzieje? Co z Ivo? Zabawisz się nim, a potem mu powiesz, że to była
pomyłka? – zaatakował Paolo.
– To dorosły facet, wie co robi i da sobie radę – odparł
chłodno Fabiano.
– To wrażliwy chłopak, który kocha cię cholernie mocno, a ty
masz to w dupie, bo widzisz tylko czubek własnego nosa. – Wstał nie zwracając
uwagi na minę jaką miał Fabiano. – Wiesz co? Ivo powinien znaleźć sobie kogoś
lepszego kto go pokocha lub jeżeli chce seksu to mógłby znaleźć go w jakimś
klubie i zapomnieć o tobie przynajmniej na kilka minut, a może i na zawsze –
powiedziawszy to wyszedł zostawiając Fabiano samego.
Prawnik czuł się tak jakby tracił grunt pod nogami. „Kocha
cię cholernie mocno”, „Inny facet”, „Zapomnieć”, „Kocha, kocha, kocha”. Te
słowa tłoczyły się w jego głowie krzycząc na niego, przygniatając, a on
zaczynał czuć się tak jakby tonął. Miał coraz cięższe problemy ze złapaniem
oddechu przez wrażenie, że ciemność się nad nim zamyka, a on jest ciągnięty w
jej czarne odmęty. Czym głębiej tym bardziej go przytłaczały, ale po chwili,
nagle jakby znikąd pojawił się głos, który zaczął go wołać i wśród mroku
zmaterializowała się ręka, która go chwyciła wyciągając na powierzchnię.
– Fabiano, Fabiano.
Znał ten głos. Głos dzięki, któremu powrócił oddech.
Otworzył oczy napotykając błękit pełen troski.
– Co mu jest? – zapytał stojący w przejściu Paolo.
– Z jakiegoś powodu spanikował – odpowiedział Ivo, trzymając
dłonie na szorstkich policzkach prawnika. – Zostaw nas samych, proszę – zwrócił
się do kucharza. – Fabiano, skarbie oddychaj.
– Nie mów tak do mnie. – Lodowaty głos mężczyzny przeszył na
wskroś Ivo, który się tego nie spodziewał. Nie po tym co razem przeszli przez
ostatnie godziny. – Nie dotykaj mnie. – Jego ręce zostały odtrącone. Nie
rozumiał co się dzieje.
– Fabiano…
– Co ty tu w ogóle robisz, Moretti? – Salieri wstał. Głowa
go bolała, a w niej wciąż odzywały się dźwięki, że Ivo go kocha, a przecież
miłość nie istnieje.
– Zostawiłeś u mnie telefon, więc go przyniosłem. – Wskazał
na leżący na stoliku aparat. – Dlaczego się tak zachowujesz? – zapytał
mężczyznę patrząc mu w oczy, w których nie było niczego ciepłego i
czułego.
– Nie jestem twoim skarbem. Nie jestem kimś kogo powinieneś
kochać. Ta noc, ten dzień, były pomyłką – rzekł prawnik i zabrawszy Iphone’a
wyszedł.
Moretti stał nieruchomo przez dłuższą chwilę, próbując
zrozumieć co się właśnie stało. Fabiano go odepchnął. Zrobił to, bo dowiedział
się o jego miłości. Była tylko jedna osoba, która mogła mu o tym powiedzieć.
Jedyny przyjaciel, któremu sądził, że może zaufać. Opuścił salon i nie musiał
długo szukać winowajcy. Paolo stał na korytarzu ze skruszoną miną.
– Przepraszam, byłem zły…
– I musiałeś powiedzieć za dużo! Cały ty! Wszystko
spieprzyłeś! Czy jest coś co umiesz naprawić, a nie zepsuć?! – Rozżalony, zły i
mający ochotę się rozpłakać Ivo czuł, że po tym wszystkim tracił Fabiano na
zawsze.
Z jakiegoś powodu mężczyzna uciekał przed miłością. Bronił
się przed nią tak bardzo, że przestał w nią wierzyć. Prawnik już nie zechce
nawet się z nim spotkać, by mogli porozmawiać. Ciągnęło go by iść do niego, ale
nie chciał znów usłyszeć, że był pomyłką. Tak jak cudowna noc i ostatnie
godziny.
Nie zostało mu już nic poza tym, że naszła go jeszcze
większa ochota, aby pojechać do klubu i zabawić się. Odreagować zanim serce na
dobre zacznie krwawić, zabijając go od środka. Nie spodziewał się, że odnosząc
telefon Fabiano spotka go coś takiego. Chciał dzisiaj zaprosić Salieriego na
kolację rezygnując z wyjścia wieczorem do Lorelai. Ale Paolo wszystko
zniszczył. Nie miał prawa wyznawać za niego czegoś na co Fabiano nie był
gotowy. Zły na przyjaciela poczuł chęć zemsty, a tym była jedna rzecz, którą
chciał zrobić.
Idąc pieszo do domu, do którego od DiCarlo nie było daleko,
wyjął z tylnej kieszeni w spodniach telefon. W wykazie osób, do których
ostatnio dzwonił odnalazł numer brata, którego Paolo nienawidził. Nino odebrał
niemalże od razu.
– Słuchaj, mam dla ciebie pracę – powiedział Ivo.
Dwie godziny później wziął długi prysznic. Zrobił mocny,
wieczorny makijaż pokrywając powieki grantowym cieniem. Użył tego samego koloru
eyeliner’a doskonale znając upodobania Fabiano do tego koloru. Na rzęsy nałożył
czarny tusz pogrubiając je i wydłużając. Kredką podkreślił brwi tak jak
chciał, uważając, aby nie zamalować piercing’u. Policzki wymodelował cienką
warstwą różu. Na usta nałożył błyszczyk, którego rzadko używał, ale dzisiaj
miał na to ochotę. Ubrany w różową, przeźroczystą koszulkę, wąskie, czarne
spodnie, które nie ukrywały niczego narzucił na siebie letnią kurtkę, po czym
włożył buty na podwyższonym obcasie. Gotowy do wyjścia zadzwonił po taksówkę,
która miała go zawieźć na miejsce. Ciągle zły, wciąż zraniony zamierzał ostro
zabawić się.
A było tak pięknie. Czemu to szczęście tak szybko musi się kończyć.
OdpowiedzUsuńRozumiem złość Paolo, ale nie powinien wyżywać się na innych. Powinien sprowadzić z powrotem do domu ukochanego, a nie cierpieć, a przy okazji raniąc innych.
Myślę, że Ivo nie pozwoli się nikomu dotknąć w klubie. A na złość Paolo zatrudnił swojego brata w restauracji, ciekawe, jak Paolo na to zareaguje.
Niech Fabiano w końcu pozbędzie się swojego strachu.
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
P.S. Wesołych świąt :)
Kocham cię, a moje serce tak bardzo krwawi. Wszystko się pieprznęło, ale jeszcze 3 rozdziały i jeden tom. Wszystko się ułoży, prawda?
OdpowiedzUsuńMokrego śmingusa! ❤️
Czy się ułoży? Tego powiedzieć nie mogę. :)
Usuń❤️❤️❤️
UsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, ech a było tak pięknie cóż Paolo nie powiniem mówić Fabiano o uczuciach Ivo do niego, ale z drugiej strony jednak to rozumiem był po prostu w nerwach... ale po co Ivo dzwonił do brata co chce zrobić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka, hejeczka,
OdpowiedzUsuńech, no a było tak pięknie, cóż Paolo nie powiniem mówić Fabiano o uczuciach Ivo... ale po co Ivo zadzwonił do brata? co chce zrobić...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie i cieplutko Basia