Lorelai tętniło życiem, pasją, muzyką i
dobrą zabawą. Czymś co Ivo kochał, w tym jedynym w okolicach klubie LGBTQ. Nie
było to miejsce podzielone tylko dla mężczyzn czy kobiet. Otwierało się dla
wszystkich osób homoseksualnych, transseksualistów, transwestytów czy osób
transpłciowych. To było miejsce dla ich przyjaciół, zwolenników i dla tych,
którzy walczą z homofonią. Lokal od kiedy powstał, gościł w swych murach
tłumy. Tutaj nie było ważne w co lubisz się ubierać, czy jesteś bankierem, czy
robotnikiem. Tutaj można było być sobą i nikomu to nie przeszkadzało.
Ivo cieszył się, że mieszkał we
Włoszech, bo pomimo tego, że w kraju ponad osiemdziesiąt procent mieszkańców to
byli katolicy, to ponad siedemdziesiąt procent z nich wypowiadała się
przyjaźnie na temat osób homoseksualnych. Dzięki temu miał pewność, że to nie
religia była powodem nienawiści, mimo że doktryna katolicka zabraniała takich
związków. Zawsze powodem nienawiści byli sami ludzie, ich wychowanie,
środowisko, a przede wszystkim strach. Barista nigdy nie ukrywał tego kim jest,
jaki jest, nawet tego, że uwielbia się malować by wyglądać pięknie. Tak jak
wiele osób w miejscu, do którego wszedł.
Przeszedł obok parkietu, na którym
tańczyli ludzie, a ich różnorodność, ubiór tworzyły coś niesamowicie
kolorowego. Jak to, że byli sobą, nawet ci, którzy jeszcze się nie ujawnili, ci
co nie wiedzieli kim są i to sprawdzali. Każdy znalazł tu dla siebie miejsce, dlatego
Ivo kochał ten klub.
Przywitał się z kilkoma znajomymi i
podszedł do baru. Ten zajmował całą ścianę wyłożoną czarno-czerwoną szachownicą
z cegieł. Kilku barmanów pracowało robiąc drinki, rozmawiając, flirtując z
klientami lub sprzątając. Jeden z nich puścił oczko Ivo, pamiętając zapewne ich
miesięczną przygodę. Chłopak był fajny, miły, ale to nie było to czego Moretti
chciał. Odkąd pierwszy raz zobaczył Fabiano, żaden ze spotkanych mężczyzn nie
był dla niego kimś więcej niż tylko małą przygodą, a i tych nie było wiele w ciągu
ostatniego roku. Wcześniej w prawie każdym mężczyźnie widział partnera na całe
życie. Pragnął miłości, związku, spędzenia z kimś całego życia. Niestety trafił
mu się ktoś kto tego nie uznawał. Kto po usłyszeniu, że jest kochany odepchnął
go jakby nic nie znaczył.
Usiadł na wolnym jak dotąd stołku
barowym i zamówił Blue Margaritę, która była jego ulubionym drinkiem. Zdjął
kurtkę i położył ją sobie na kolanach czekając na alkohol.
– Witaj, słodziutki. Dawno cię u nas
nie było.
Obejrzał się. Przed nim stała kobieta.
Piękna, wysoka kobieta o długich czarnych, prostych włosach, wydatnych ustach i
mocno umalowanych oczach.
– Hej, Calixte. – Uśmiechnął się
witając ją pocałunkiem w policzek.
Calixte pojawiała się tylko nocą i była
jedną z występujących w klubie Draq Quinn. Natomiast za dnia jej miejsce
zajmował Jean Luc francuz, który kilka lat temu przyjechał do Włoch i został.
Na co dzień był jednym z pracowników agencji reklamowej, natomiast nocą stawał
się królową.
– Jesteś tutaj jednym z
najpiękniejszych chłopaków. Te twoje kości policzkowe wyglądają, jakby ktoś je
wyrzeźbił i to nie makijaż je zmienił. – Usiadła na właśnie zwolnionym stołku,
podciągając lekko dół długiej sukni. Na stopach zalśniły czarne szpilki. –
Połowa ludzi stąd chciałaby cię w swoim łóżku, więc co masz taką minę? Czekaj,
nie odpowiadaj. – Położyła dłoń na udzie Ivo. Jej paznokcie były długie,
ogniście czerwone o kształcie migdałów. – Niech zgadnę. Miłość?
– Jestem aż tak oczywisty? –
Podziękował barmanowi za drinka od razu za niego płacąc i trzymając go w dłoni
spojrzał na Calixte.
– Niezupełnie. Bardziej mi wyglądasz na
kogoś, kto ma ochotę zrównać to miejsce z ziemią lub kogoś w nią wgnieść.
Ale wiesz co? Cokolwiek zrobił ci ten facet, nie jest to warte złości. Na to
dobry jest seks. Spójrz. – Wskazała na stojącego kilka metrów od nich
mężczyznę, który popijał piwo i patrzył na nich. – Typ niedźwiedziowaty.
Wygląda mi na ostrego. Wciśnie ci twarz w poduszkę i wypieprzy twój zgrabny
tyłeczek. Chyba, że wolisz jakiegoś twinka i coś delikatnego. Ale ten
niedźwiedź, nie spuszcza z ciebie oczu.
Barista przyjrzał się wysokiemu, mocno
zbudowanemu mężczyźnie, a ten uznał to za zaproszenie i ruszył w ich stronę.
– Idzie tu – powiedział bardziej do
siebie niż do towarzyszki.
– Idzie, idzie, więc ja zmykam, a
ty korzystaj. O zabezpieczeniu pamiętaj. – Ucałowała Ivo w policzek i odeszła
kręcąc biodrami, na co chłopak tylko uśmiechnął się.
Zaraz jednak ten uśmiech zgasł, kiedy
wielkolud stanął przed nim. Mocne ciało, mięśnie i ogólnie smaczny kąsek
reprezentował sobą nieznajomy, ale Ivo nagle poczuł, że ma ochotę się odsunąć.
Jeszcze kilka minut temu był pewny, że zgodziłby się na seks, po który tutaj
przyszedł. W tym momencie nie mógł tego zrobić, bo czuł, że zdradziłby Fabiano.
Nie byli razem, co było faktem nie do podważenia, ale przez długie godziny
dzielili ze sobą bliskość, która coś dla baristy wciąż znaczyła.
Nieznajomy położył dłoń na jego
ramieniu mówiąc:
– Śliczny jesteś. Mam nadzieję, że
równie pięknie będziesz pode mną krzyczał.
Na te słowa Ivo przeszły nieprzyjemne
dreszcze. Znał ten typ. Wielu mężczyzn było takich. Obchodziło ich tylko jedno.
Oni sami. Nie było dotyków, pocałunków. O siebie trzeba było się samemu
zatroszczyć. Czasami to było dobre, ale nie dzisiaj. Może kiedyś, kiedy
otrząśnie się z ostatnich przeżytych chwil z prawnikiem. Otworzył usta by
odmówić propozycji, kiedy odezwał się inny głos. Głos pełen jadu, lodu i tak
bardzo znajomy, że włosy stawały mu na ciele, jakby przyciągane magnesem do
jego właściciela. Rozpoznałby wszędzie, w największym tłumie ten niski ton.
– Jeżeli nie zabierzesz z niego swojej
ręki, stracisz ją.
Ivo odważył się odwrócić na stołku i
natychmiast uderzyła w niego fala gorąca. Fabiano Salieri faktycznie znajdował
się tutaj, w całej swej wspaniałej osobie. Rzucał ostre spojrzenie w stronę
dużo większego od siebie mężczyzny. Moretti przez chwilę bał się, że wielkolud
rzuci się na prawnika, ale ten wyglądał jakby podkulił pod siebie ogon, który
miałby gdyby był psem. Nieznajomy odszedł bez jednego słowa i barista mu się
nie dziwił. Znalezienie się pod obstrzałem lodowych sztyletów jakimi były oczy
Salieriego, nie było przyjemnym doznaniem. Fabiano nie miał na sobie okularów,
więc z pewnością założył soczewki, które tylko potęgowały moc jego spojrzenia.
Ale on się nie bał, więc zapytał:
– Co ty tutaj robisz?
– Dobre pytanie. Również chciałbym
poznać na nie odpowiedź.
Salieri faktycznie nie był pewny co
tutaj robił. Zanim się zorientował w swoich działaniach siedział w samochodzie
jadąc do domu Ivo. Nie zastał go tam, więc przypomniał sobie o klubie. W
Internecie poszukał lokalu pod nazwą, którą chłopak podał. Działał jak na
automacie. Wiedział tylko jedno. Nie zamierzał pozwolić, aby Moretti uprawiał
seks z innymi mężczyznami. Możliwe, że był zazdrosny i to zadziałało na niego bardzo silnie. W chwili kiedy ujrzał
jak ten wielki mężczyzna kładzie dłoń na kimś, kto do niego nie należy, miał
ochotę go rozszarpać. Emocje przelewały się przez Fabiano jedna za drugą. Tak
mu nie znane, a zarazem znajome, bo dawno temu możliwe że je poznał. Tak jak on
sprzeczne ze sobą, ale silne.
– Czyli nie chciałeś tu przyjechać, tak
samo jak nie chcesz mnie i co? Wygnałeś mi okazję na dobry seks. Co teraz? –
Ivo wstał podtrzymując w lewej dłoni swoją kurtkę. Całkowicie zapomniał o
niedopitym drinku. – Zabraniasz innym tego czego sam nie chcesz. Pies ogrodnika
z ciebie, mecenasie. A co jeżeli to był facet mojego życia? – zapytał stając
tak blisko prawnika, że czuł pałające od jego ciała gorąco. Mógłby przysiąc
nawet, że czuje bicie jego serca, które przyśpieszało tak jak oddech
Salieriego.
– Miłość twojego życia? – Fabiano
uniósł brew. Położył dłoń na karku Ivo, przytrzymując go. Podobał mu się
makijaż chłopaka. Jego ubranie. Zbliżył ich usta do siebie, ale go nie
pocałował. – Może tylko chwilowa przyjemność, ale nie żałuj, bo nie dałby ci
tego, co ja mogę dać.
Powiedział to tak głębokim głosem, że
nogi Ivo zmiękły, a jego penis zainteresował się tym szczególnie mocno.
Powinien odepchnąć prawnika, tak jak zrobił z nim Fabiano, ale nie potrafił.
Nie będzie czynił tego samego.
– Przeleć mnie – wyszeptał, chociaż
przy głośnej muzyce jego słowa mogły zostać odczytane jedynie z ruchu warg.
Fabiano nakrył usta chłopaka swoimi i
tym razem nie było w prawniku niczego uległego. Nie pozwolił Ivo przejąć
kontroli nad pocałunkiem, a barista właśnie tego potrzebował. Pragnął poczuć,
że należał do tego mężczyzny. Westchnął tylko owijając swoje ręce wokół szyi
prawnika, uchylając usta dla jego języka.
To miał być tylko zwykły pocałunek, ale
przerodził się w coś głębokiego, żarliwego i pochłaniającego. Słysząc słowa
Ivo, Fabiano nie potrafił posłuchać głosu rozsądku. Tak jak niesłuchały go ręce
skradające się pod koszulkę chłopaka. Palcami musnął jego brzuch. Przesunął je
nad linią spodni ku tyłowi, by ostatecznie zatrzymać dłonie na pośladkach Ivo.
– Chodźmy stąd – powiedział
Moretti odrywając się od niesamowicie dobrych warg. Polizał je koniuszkiem
języka. Przytrzymał ręce Fabiano na swoich pośladkach. – Chodźmy jak
najszybciej. I daj mi kluczyki do samochodu – dodał, ale nie czekając na nie,
czy jakąkolwiek odpowiedź chwycił prawnika za dłoń, prowadząc go ku wyjściu.
Gdy wyszli z klubu, Fabiano wskazał
miejsce gdzie zaparkował Maserati i rzucił chłopakowi kluczyki. Ivo posłał mu
przy tym tak gorące spojrzenie, że prawnik nie bacząc na ludzi wokół, miał
ochotę rzucić dwudziestotrzylatka na maskę samochodu i go wziąć. Nie mógł tego zrobić. Tak jak nie mógł pojąć
swoich działań. Od chwili kiedy powiedział Ivo, że to co się pomiędzy nimi
wydarzyło, było pomyłką stało się wiele różnych rzeczy. Po wyjściu baristy z
domu Paolo, poczuł tak ogromną pustkę i samotność, które krzyczały na
niego, że został sam i na zawsze będzie sam. Wróciły wspomnienia, rzeczy które
stały się z nie jego winy.
Nie chciał kochać Ivo, nie wierzył w
miłość, ale jeżeli był ktoś komu na nim zależało, to nie mógł zrezygnować.
Moretti chciał go takim jakim go widział, jakim go poznał, jak nikt inny.
Pragnął go, pomimo że były rzeczy, o których nie wiedział. Natomiast on przy
bariście czuł się tak jakby wygrał los na loterii i nie potrafił z tego
zrezygnować. To, plus zazdrość i znalazł się w tym miejscu, w którym Ivo
właśnie zaparkował.
– Las? Zabrałeś nas do lasu? – W
samochodzie dach był podniesiony, do tego wokół panowała ciemność. Jedynie
księżyc zaglądał do nich ciekawski tego, po co tu przybyli.
– Bo nie mogę dłużej czekać –
odpowiedział Ivo i wychyliwszy się, chwycił głowę prawnika w obie ręce, by
wycisnąć na jego ustach pocałunek. Mężczyzna sapnął i Moretti nie czekał
dłużej na to by to prawnik przejął kontrolę. Dzisiaj obaj mieli dzień i ochotę
na zamianę ról i cieszył się, że potrafili być ze sobą tacy kompatybilni.
Jeżeli to nie przeznaczenie to co innego, pomyślał barista poddając się wargom
prawnika i jego rękom wciągającym go na kolana.
Westchnął gdy usta Fabiano przesunęły
się po jego szyi. Ręce błądziły po jego ciele. Palce przesuwały się po skórze
baristy, zostawiając palące ślady, jakby wcześniej ogień całował te ścieżki na
ciele, które zostały wyznaczone przez dotyk. Nie pozostał dłużny pieszcząc
mężczyznę jak tylko mógł, klęcząc nad jego udami na przednim siedzeniu
pasażera. Rozpiął koszulę prawnika i odchylił ją odsłaniając gładką klatkę.
Natomiast Fabiano wsunął ręce pod spodnie Ivo stwierdzając, że chłopak nie miał
na sobie bielizny. Spodnie przeszkadzały w jego planach.
–Musimy uwolnić was z tego – wyszeptał
Salieri.
– Nas?
– Ciebie i jego – odpowiadając
prawnik przesunął dłonią po kroczu Ivo, pokazując kogo jeszcze miał na myśli.
– A mówiąc o nim… – Nie kończąc
wypowiedzi, dwudziestotrzylatek sięgnął do rozporka prawnika i odpiął go chcąc
wyjąc jego penisa, po czym został zatrzymany.
– Najpierw ty.
– To poczekaj. – Ivo przeniósł się
na siedzenie kierowcy i po kilku wygibasach, jednym bolesnym uderzeniu łokciem
w drzwi oraz chwili śmiechu, znalazł się bez spodni. Wyjął z nich jeszcze
prezerwatywę i saszetkę z nawilżeniem.
Wrócił na kolana prawnika, który od
razu chwycił go za biodra. Natychmiast do siebie przylgnęli, a penis Ivo otarł
się o brzuch kochanka.
– Chcę na tobie pojeździć, panie
mecenasie – wyszeptał Ivo. Bardzo go podniecało to, jak go nazywał i było to
obopólne odczucie. Jego oczy już się przyzwyczaiły do ciemności, którą i tak
rozrzedzał księżyc, więc dobrze widział twarz Fabiano.
– Do tego zmierzamy, Moretti. –
Pozwolił by Ivo wyjął jego penisa, a potem nałożył na niego prezerwatywę. On
tymczasem rozerwał saszetkę z żelem i część wylał sobie na palce, a część na
dłoń Ivo.
Chłopak rozsmarował nawilżenie na
osłoniętym członku prawnika. Natomiast Fabiano czystą ręką chwycił kark Ivo,
nachylając go ku sobie do pocałunku. Drugą przeniósł za niego, by wsunąć palce
pomiędzy pośladki i popieścić jego dziurkę. Moretti jęknął w usta mężczyzny,
czując delikatne pocieranie. Chciał by już wsadził mu palce, ale Salieri
odmawiał. Dzisiaj działo się wszystko na jego warunkach, co podniecało zarówno
jego jak i Ivo.
– Proszę, proszę, proszę. –
Barista był gotów na wszystko, by to drażniące pocieranie zmieniło się w coś
silniejszego. – Proszę, proszę – szeptał owiewając gorącym oddechem policzek
prawnika, to jego szyję. Każde miejsce, które całował i lizał. Próbował nabić
się chociażby na jeden palec. Przyjąłby jego penisa bez tego, już tak robił.
Dla niego szybki seks nie wymagał przygotowań, ale gra wstępna, w którą bawił
się Fabiano już tak. To doprowadzało go do frustracji. Wszystko działo się tak
powoli, a zarazem przynosiło intensywniejsze doznania.
– Niecierpliwy – wymruczał Fabiano
i wsunął w chłopaka jeden palec słysząc przepiękny, jakby pełen spełnienia jęk.
Polizał kolumnę jego szyi, a Ivo odchylił głowę poruszając biodrami.
Gdy do jednego palca dołączył drugi,
dla Ivo wciąż było to za mało. Taki dotyk czynił go jeszcze bardziej
niecierpliwym, głodnym, a przede wszystkim szczególnie wrażliwym na wszelkie
bodźce zarówno cielesne, jak i emocjonalne. Zaczął odczuwać wszystko jeszcze
mocniej, kiedy Fabiano wziął do ręki jego penisa przesuwając po całej długości
tymi swoimi, długimi palcami.
Słodkie tortury trwały całe wieki. Łzy
tańczyły mu w oczach. Potrzebował więcej, a kochanek mu tego nie dawał,
zabierając go na wyżyny przyjemności z oczekiwania na mocniejsze wrażenia. Do
chwili zanim wysunął z niego palce Ivo sądził, że już więcej nie zniesie i
bardzo się mylił. W chwili kiedy prawnik nakierował go na swojego penisa,
podtrzymując go dla niego, Moretti dowiedział się, że intensywność tego co czuł
może być znacznie większa. Oparł drżące ręce na ramionach Fabiano i
przytrzymując się go powoli opadł na całą, czekającą na niego twardą długość.
Salieri wypuścił z siebie przekleństwo
i uderzył głową w zagłówek, kiedy poczuł jak jego penis zostaje połknięty przez
coś niewiarygodnie ciasnego, a mimo to wchodził z łatwością. Dopasowując się
idealnie jakby był przeznaczony do tego miejsca i tego chłopaka. Objął Ivo,
przez co znaleźli się jeszcze bliżej siebie. Było im gorąco, a w samochodzie
panowala duchota. Lepili się od potu, którym przesiąkła koszulka Ivo oraz jego
koszula i żadnego to nie obchodziło. Ich usta i języki połączyły się we
wspólnym tańcu.
Moretti zakołysał biodrami wydając z
siebie dźwięki skomlenia. Byli bardzo blisko siebie, przytuleni. Spragnieni
siebie, pogrążeni w intymności jaką dawała im mała przestrzeń. Orgazmy budowały
się w nich powoli, a czym bliżej znajdowali się końca, prawnik pozwalał
szybciej poruszać się Ivo. Oparł mocno stopy o podłogę podrzucając biodrami i
wbijając się w niego.
– Jesteś tak głęboko. – W pewnej chwili
wyszeptał barista, zmieniając kąt ruchu by penis masował jego prostatę. Cały
dygotał. Uda mu się trzęsły z wysiłku i tego co się zbliżało, kumulując się w
nim coraz bardziej. – Tak głęboko. We mnie. W moim sercu. Głęboko. Tak! Tak!
Tak! – powtarzał bezmyślnie Ivo, a z oczu popłynęły mu łzy, które Fabiano
scałował, a jedną z nich zebrał językiem.
Kiedy prawnik polizał usta Morettiego,
dwudziestotrzylatek poczuł na nich słony smak. Po chwili wydał z siebie
przeciągły jęk dochodząc na pierś i brzuch prawnika wsysając go w siebie,
ściskając. Fabiano przez to nie mógł dłużej wytrzymać, pchnął parę razy w górę,
bardziej brutalnie niż potrzebował i odpuścił szczytując i wbijając przy tym
palce w biodra chłopaka jakby prosząc, aby nie przestał się poruszać. Ivo nie
zrobił tego. Wręcz postąpił przeciwnie, mimo tego jakie miał wrażliwe wnętrze.
Pracował intensywnie zaciskając się na nim i prawnik nie był pewny, ale mógłby
przysiąc, że po chwili zamroczony przez przyjemność barista jeszcze raz
doszedł, wydając z siebie płaczliwy dźwięk, a potem zmęczony znieruchomiał.
Salieri opuścił usta na jego szyję
zaczynając go całować i po chwili odnalazł jego wargi. Nie potrzebował słów,
aby wszystko zrozumieć. Ivo naprawdę go kochał. Miał go głęboko w swoim sercu.
Bo tego dotyczyły jego wcześniejsze słowa. Ale jak to możliwe, kiedy nie ma
miłości?, pomyślał nie zamierzając go odpychać, uciekać. Wciąż rozgrzany, wciąż
spragniony Ivo Morettiego, którego przez kolejne mijające minuty tulił, całował
i trzymał przy sobie, nie zamierzając puścić.
Tego się nie spodziewałam, chociaż czułam, że jak tamten wielki podszedł do Ivo to ktoś (a raczej Fabiano) się pojawi :) No ale tak skończyć? To jakby połowa rozdziału dla mnie XD Za mało i za szybko się czytało :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę dużo :)
~Tsubi
Nie no nie posiadam słów by to opisać. Twoje opowiadania są wspaniałe i zaskakują z każdym kolejnym rozdziałem. Nawet nie potrafię już czytać innych opowiadań ponieważ tak bardzo twoja twórczości wywarła na mnie wrażenie. Kocham cię za to co robisz i czekam z niecierpliwością na więcej 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję za kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńFabiano mnie nie zawiódł :) Zawalczył o swoje i chyba mu się to opłaciło ;)
Mam nadzieję, że przestanie już wątpić w uczucie Ivo :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
o rety rety jak długo mnie tu nie było.
OdpowiedzUsuńkopnąć w tyłek i tyle! Ale psokojnie nie zapomniałam o Tobie.
Mam nadzieję, ze Paolo i Domenico naprawią stosunki ze sobą.
W końcu są taką cudowną parą.
No i Fabiano w końcu otworzył się przed Ivo.
Uwodzisz mnie kochana tym opowiadaniem ;) już teraz będę częściej do Ciebie zaglądać także już wkrótce czeka mnie kolejny rozdział.
Ściskam mocno.
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, o tak Fabiano jakimś trafem znalazł się w tym klubie pieknie to pokazało ze jednak Ivo jest ważny dla niego, bardzo mu się nie podobał ten "niedźwiedź" trzymający ręce na Ivo... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńo tak, o tak... Fabian znalazł się w tym klubie pięknie to pokazało,że jednak Ivo jest ważny dla niego bardzo mu się nie podobał ten "niedźwiedź" trzymający ręce na Ivo... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia