Noah
Lubiłem komedie romantyczne. Nie
lubiłem ich jednak oglądać z Phoebe. Na każdej wylewała łzy, tonąc w stosie
chusteczek. Teraz też nie było inaczej, ale dzięki temu, że tak wciągnął ją
film, ja mogłem oddać się przeżywaniu kaca moralnego. Wszystko przez to, co
powiedziałem Asherowi. Mogłem ugryźć się w język, a nie uzewnętrzniać przed
nim. Zrzucałem winę na leki, które mi podano. Na przyszłość, to było dla niego
najprostsze wytłumaczenie. Bałem się po prostu, że w ten sposób otworzyłem mu
prostą drogę do swojego serca, do myślenia, że mu wybaczę. Prawda była inna.
Asher nie zasłużył na moje wybaczenie. Nie byłem w stanie nawet się do tego
zbliżyć. Nie wiem, co ten facet musiałby zrobić, abym był na to gotowy. Owszem,
nadal mnie do niego ciągnęło. Byłem jak ćma, która leci do ognia, ryzykując, że
się w nim spali. On mnie już spalił dziesięć lat temu.
– Dlaczego on ją musiał zostawić –
chlipnęła Phoebe, wycierając nos. – Co za dureń. Jaki porządny facet coś
takiego robi?
Połknąłem ostatnie ziarno prażonej
kukurydzy z masłem i spojrzałem na nią. Lubiłem ją. Dzisiaj, kiedy po mnie
przyjechała, zobaczyła zadrapania na twarzy, zmęczenie i sińce, to najpierw
mnie objęła, a potem dostałem opierdol, po czym znów mnie uściskała. Świetna z
niej dziewczyna. Gdybym był heteroseksualny, to na pewno zwróciłbym na nią
uwagę, jak na piękną kobietę. Kilka lat temu podkochiwała się we mnie. Nie
miałem pewności, czy tak nie jest nadal. Czasami patrzyła na mnie tak, jakby za
czymś tęskniła. Nieraz zastanawiałem się, co by zrobiła, gdyby poznała prawdę o mnie
i swoim bracie. Straciłbym przyjaciółkę? Wierzyłem, że nie. Wolałem jednak tego
nie sprawdzać, tym bardziej, że wydałbym Ashera. Powiedzenie prawdy należało do
niego.
– Głupie reklamy. Czy nie mogą ich
puszczać po filmie? – Spojrzała na mnie. – Znów się rozkleiłam, co nie?
– No trochę. – Wzruszyłem ramionami.
Chciałem być sam. Ale nie, musiałem mieć strażnika, bo przez wstrząs mózgu
istniało jakieś tam ryzyko czegoś tam. Lekarz mi to wyjaśniał, ale przyznam, że
to, co mówił, puszczałem drugim uchem. – Ale spoko. Cała ty.
– No. Jak się czujesz?
– Jak na to, że prawie byłem jedną nogą
na tamtym świecie, to świetnie – zakpiłem ze swojego stanu, mimo że taki
idealny to nie był. Byłem trochę zmęczony. Bardzo zmęczony. Powinienem iść
spać.
– Cieszę się, że nic ci się nie stało.
To naprawdę cud. Mogłeś utonąć, połamać się, a masz tylko zadrapania i
sińce. Ja nie wiem, co byśmy zrobili, gdyby ciebie zabrakło.
Już raz mnie prawie zabrakło,
pomyślałem. Wolałem tego nie mówić głośno, aby jej nie przypominać tamtych
chwil. W sumie wtedy miała tylko piętnaście lat, a rodzice nie mówili jej
wszystkiego. Aczkolwiek z doświadczenia wiem, że nawet kilkulatkowie wiedzą
więcej niż przypuszczają ich rodzice.
– Jutro jesz z nami obiad –
powiedziała.
– Z kim? – zapytałem, bo na chwilę
odleciałem do przeszłości, co za często mi się zdarzało.
– Z moją rodziną. Ostatnio się
wykpiłeś, ale jutro ci się to nie uda.
Odkąd wrócił Asher, próbowałem
wykombinować, jak odsunąć się od rodziny Jarvisów. Spędzanie z nimi czasu
oznaczało przebywanie z tym mężczyzną.
– Nie wiem, co jutro zrobię. – Wstałem,
odkładając na stolik pustą, szklaną misę, którą trzymałem na kolanach. –
Oglądaj film, bo reklamy się skończyły. Ja idę się położyć.
– Będę do ciebie zaglądać, by
sprawdzić, jak się czujesz. Tak kazał lekarz – dodała, kiedy przewróciłem
oczami. – Jakby ci było niedobrze…
– Wszystko w porządku – zapewniłem, tak
naprawdę zastanawiając się, gdzie ci lekarze zobaczyli, że mam wstrząs mózgu,
bo czułem się naprawdę dobrze. Nie wpatrywałem się w jeden punkt, nie miałem
zaburzeń równowagi. Jedynie chwilami faktycznie zbierało mi się na wymioty i
byłem osłabiony. Kto by nie był po walce z szaleńczą rzeką, podczas której
błagał o jeden oddech, połykał wodę, a potem na jakiś czas stracił przytomność?
Naprawdę cudem można było nazwać to, że tu jestem. Pastor Burns uśmiałby się,
gdybym mu coś takiego powiedział. Jego zdaniem pedałom nie przydarzają się
cuda.
Wszedłem do swojego pokoju i zacząłem
się rozbierać. Prysznic zamierzałem wziąć rano. Za kilka minut miała wybić
północ i marzyłem tylko o łóżku. Podszedłem do biurka i nacisnąłem przy lampce
pstryczek. Dała nikłe światło, ale wystarczyło, aby moje oczy wyraźnie
zobaczyły serce wyryte na blacie. Sięgnąłem ręką do kluczyka wiszącego na szyi.
Nie straciłem go i żałowałem, że rzemyk się nie przerwał. To tak, jakby coś trzymało
go przy mnie. Usiadłem na krześle, zdejmując kluczyk i włożyłem go do zamka w
szufladce. Gdy byłem dzieckiem, trzymałem w niej kredki, pisaki oraz notesiki,
a od lat ich miejsce zajmowało coś innego. Zacząłem przekręcać klucz, ale
zatrzymałem się. Strach przed uderzeniem smutnych wspomnień był jednak
silniejszy i wycofałem rękę. Wolałem, aby to, co było w środku, nadal pozostało
w zamknięciu. Naprawdę muszę to kiedyś wyrzucić. To już nic nie znaczyło.
Spojrzałem ponownie na wyryte na blacie
wyznanie. Przesunąłem po brzegach palcem po inicjałach, sercu. Tak wiele
mówiły, tak wiele obiecywały.
Dziesięć
lat wcześniej.
Roześmiani i zdyszani wpadliśmy do
mojego pokoju. Asher ponownie mnie chwycił i zaczął przesuwać palcami po moich
bokach, nie darując kolejnych łaskotek. Śmiałem się i zwijałem, próbując mu
uciec. Moje wysiłki były nadaremne, bo był sprytniejszy i silniejszy ode mnie.
– Proszę, już dość. Błagam! – Darłem
się, a on coraz lepiej się bawił. – Głupolu, puść mnie. – Łzy pociekły mi po
policzkach i dusiłem się od śmiechu.
– To za to, co powiedziałeś. Odwołaj
to. Powiedz, że w historii Stanów najlepszy zawodnik futbolu to Jim Brown.[1]
– Jerry… – zaśmiałem się, nie mogąc
wytrzymać tego, co mi robił. – Jego rekordy… – Nie mogłem mówić, a on śmiał mi
się do ucha.
– Jerry Rice?[2]
Nie znasz się.
– Dobra, nie znam się, puść. Błagam. –
Poddałem się. On przestał mnie łaskotać i objął jedną ręką w pasie, a na
ustach wycisnął mocny pocałunek. – Jesteś czerwony jak burak i zapłakany.
– To twoja wina. – Nadepnąłem mu na
stopę, by się odsunął, a ja wtedy mogłem wytrzeć twarz rękawem od koszulki.
– Zwariowałeś? A co, jak uszkodziłbyś
najlepszego zawodnika Lake Forest? – zapytał niby z oburzeniem, ale wyglądał,
jakby przygotowywał nową zemstę. Na wszelki wypadek cofnąłem się i postawiłem
przed sobą krzesło. – Uciekasz przede mną? – Podszedł bliżej, a ja dałem krok w
tył i uderzyłem udami o biurko. Z boku miałem szafę, przed sobą Ashera, a po
lewej łóżko. Nie miałem gdzie uciec. Do tego wciąż chciało mi się śmiać.
– No przecież nie mogę być za łatwy. –
Puściłem mu oczko.
– W sumie kura też ucieka przed kogutem
– powiedział, zanim złapał krzesło, którego
nie zamierzałem puszczać.
– Twoim zdaniem jestem kurą? –
zapytałem, chichocząc.
– Wolę ciebie jako kogucika –
odpowiedział z błyskiem w oku. – Ładnie upierzonego.
– Idiota – powiedziałem, a on pokazał
mi język. – I dzieciak.
Przekomarzaliśmy i siłowaliśmy się
przez chwilę, przy czym było dużo śmiechu. Musiałem przyznać, że Asher mnie
rozbawiał. Nigdy w życiu tak dużo się nie śmiałem. W pewnej chwili
wychylił się nad krzesłem na tyle, by cmoknąć mnie w usta, przez co puściłem
mebel. Roześmiał się, ciesząc z wygranej.
– To był podstęp – powiedziałem.
– Udany, bariery brak. – Odstawił
krzesło na bok. Natychmiast znalazłem się w potrzasku pomiędzy nim, a
meblami. Tym razem na pewno nie zamierzałem uciekać.
– I masz mnie. Co teraz? –
zapytałem, wsuwając palec za szlufkę jego spodni. Spojrzałem na jego usta i
wychyliłem się po delikatny pocałunek. Uwielbiałem to. Mógł mnie nigdy nie
przestać całować, być ze mną, wygłupiać się. Razem nie mogliśmy nigdzie wyjść,
ale cały dom mieliśmy dla siebie, kiedy nie było mojego taty. Tutaj nikt nas
nie widział, nie oceniał. Tu mogliśmy być sobą i dla siebie. Minęło kilka tygodni,
od kiedy się spotykaliśmy, a mnie zawsze było Ashera Jarvisa za mało.
– No właśnie, co teraz. – Położył dłoń
na moim policzku, głaszcząc kciukiem moje usta. Spoważniał, a ja wraz z nim.
Serce opuściło jedno bicie, kiedy czekałem na to, co powie. – Noah, wiesz, że
jesteś fantastycznym chłopakiem? – Prychnąłem, bo przecież nie wierzyłem w to.
Miałem mało pewności siebie i ciężko przychodziło mi słuchanie takich słów. –
Jesteś. Nawet nie wiesz, jak bardzo. – Pocałował czubek mojego nosa, potem
policzek. Położył drugą dłoń na moim karku i zaczął głaskać go palcami. Oparłem
dłonie o jego biodra. Uwielbiałem go. Tęskniłem za nim, kiedy go nie było. Samo
wspomnienie jego imienia czyniło ze mną przeróżne szaleństwa. Jego zadowolenie
było moim zadowoleniem. Jego smutki moimi smutkami. Gdy go przy mnie nie było,
czułem pustkę, a gdy był… Świat mógłby zniknąć, a mając tylko jego, byłbym
szczęśliwy.
– Zebrało ci się na... – zacząłem, ale
nie pozwolił mi dokończyć, bo zamknął pocałunkiem moje usta, ocierając je o
siebie. Potrafił całować gorąco i żarliwie, agresywnie i mocno, dominująco, a
ja kochałem to wszystko. Tym razem podarował mi ogromną dozę czułości,
delikatności i czegoś, o czym tak bałem się myśleć, a tak bardzo tego chciałem.
– Zależy mi na tobie, Noah – wyszeptał,
muskając moje usta. – Nie wiedziałem, jak bardzo do chwili, kiedy z powodu
wyjazdu z drużyną nie widziałem cię przez ten weekend. Tęskniłem – szepnął, a
ja czułem, że jeżeli nie przestanie, to się popłaczę ze szczęścia. – Ja wiem,
że jestem dupkiem i wiele razy cię zraniłem, ale…
– Nie, rozumiem, że w szkole i na zewnątrz
nadal jesteśmy dla siebie powietrzem, ale nie tutaj.
– Nie tutaj i chciałbym, abyśmy
kiedyś mogli wyjść razem i mógłbym powiedzieć, że jesteś moim chłopakiem, Noah.
– Oparł nasze czoła o siebie, przymykając oczy.
– A jestem? – Drżałem. Zacisnąłem dłoń
na jego swetrze, czując na twarzy miętowy oddech. Jego bliskość sprawiała, że
miałem ochotę przeniknąć go całym sobą. Złączyć się z nim, nie puścić go i
czerpać zachłannie każdą emocję, którą odczuwałem i on był temu winny.
Odetchnął, pocierając o siebie nasze
policzki. Nadal jedną dłonią głaskał mój kark, wsuwając palce między włosy, a
drugą chwycił moją rękę, łącząc nasze dłonie. Uniósł je między nas i
spojrzeliśmy na nie. Zaczął bawić się moimi palcami, co bardzo często robił,
nawet jak oglądaliśmy film. Szczególnie wtedy. Te drobne gesty dawały mi bardzo
dużo nadziei, że on coś do mnie czuje.
– Chciałbym cię o coś zapytać – zaczął.
Uniósł moją dłoń do ust i ucałował każdy z palców, spoglądając na mnie
spod rzęs. – Czy zostaniesz moim chłopakiem?
Uśmiechnąłem się szeroko, a potem
objąłem go wokół szyi. Czułem się tak, jakbym dostał wymarzony prezent, który
wprawił mnie wręcz w euforię godną nastolatki, która właśnie zobaczyła swojego
idola. Miałem ochotę się popłakać, ale powstrzymałem to. Niemalże go dusząc,
szepnąłem Asherowi do ucha:
– Tak. Chętnie.
– Obiecuję, że się postaram i nie
będziesz tego żałował, Noah. – Owinął ręce wokół moich pleców, również mnie
mocno ściskając. – Obiecuję, że zrobię wszystko, abyś był ze mną szczęśliwy.
– Zakochałem się w tobie, Asher –
wyznałem z lekkim sercem, duszą. Chciałem, aby mnie uszczypnął, bo nie mogłem
uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Asher Jarvis moim chłopakiem.
Odsunął się i pocałował mnie z zapałem,
żarem oraz niewyobrażalną czułością, którą spijałem z jego ust, jakbym miał
ogromne pragnienie. Kiedy się ode mnie odsunął, by złożyć drobne pocałunki na
mojej twarzy, łaskocząc mnie przy tym, odczuwałem coś. Jakby nasze połączenie
dusz właśnie się dokonało. Miałem wrażenie, że ten chłopak jest moją połową,
bez której jestem nikim, bez którego nigdy nie będę szczęśliwy.
– Co robisz? – zapytałem, kiedy z
tylnej kieszeni spodni wyjął scyzoryk.
– Przepraszam, że zniszczę twoje
biurko. – Zaśmiał się, a ja nie czułem od niego żadnej skruchy.
Puścił mnie, a następnie nachylił się
nad i tak zniszczonym przez wiele lat używania blatem. Zacząłem się przyglądać
temu, co robi. Odsunął podkładkę pod myszkę i po chwili począł wycinać w
drewnie swoje dzieło. Moja radość rosła, kiedy wynikiem jego pracy okazały się
inicjały naszych imion połączone znakiem równości z sercem. Jego nieme
wyznanie. Jego obietnice i my. Teraz już mogło być tylko lepiej.
Obecnie
Patrzyłem smutno na to, co wizualnie
zostało z tego, o czym marzyłem. Tylko to przetrwało, bo nie było niczym liść
na wietrze, który rzucany przez podmuchy w końcu ulega, niszczeje, ginie.
Przesunąłem leżącą obok książkę na wyryty obrazek. Chciałem to zakryć i nie
musieć już na to patrzeć. Wstałem. Powlokłem się do łóżka, na którym się
zwinąłem, podkulając pod siebie nogi. Znów byłem tym poranionym
osiemnastolatkiem, któremu obiecywano miłość, a dostał tylko łzy i gorycz.
Asher
Wróciłem z pracy późno w nocy i nawet,
kiedy już położyłem się do łóżka, mimo zmęczenia nie mogłem zasnąć. Od razu do
głowy przychodził mi Noah. Mógł zginąć, a ja nie miałbym szans, by wynagrodzić
mu krzywdy, które wyrządziłem. Dzisiaj w szpitalu tak ciężko było od niego
odejść. Chciałem być z nim i wiedziałem, co zrobię, ale kiedy nadeszła noc,
kiedy byłem sam z dala od niego, mój strach i wątpliwości powracały. Czy będąc
tym, kim jestem, mając tyle lat, ile mam, mógłbym poświęcić swój spokój, nabrać
odwagi i dać mu to wszystko, czego potrzebuje? Wziąć go za rękę i przejść przez
miasto, jak każda normalna, zakochana para? Sama myśl o tym mnie przerażała na
każdym kroku i to nie minęło.
Uderzyłem dłonią w poduszkę. Noah
zakochał się w totalnym tchórzu. To nie był facet, który zamknie się w czterech
ścianach i tylko tam będzie sobą. Pokonał tyle trudności, wyszedł z szafy,
walczył z nienawiścią, przetrwał. Byłem z niego dumny. Chwilami żałowałem, że
spotkał mnie na swojej drodze. Może teraz byłby z fajnym facetem, tworzyliby
udany związek. Nie oszukiwałem się, że nigdy nikogo nie miał, ale dzisiaj już
zyskałem pewność, kochał i kocha tylko mnie. Po tym, co powiedział mi w pokoju
w jego mieszkanku i dzisiaj w szpitalu, wszystko wydaje się jasne. Nie
oszukiwałem się, że mnie nie nienawidzi. W jakiś sposób Noah jednocześnie
kochał i nienawidził mnie, a to wszystko bolało. Mogłem go mieć, być z nim
od tylu lat. Wierzę, że tak by było. Niestety, zniszczyłem to i teraz płaciłem
wysoką cenę. Szkoda, że moja głupota i strach były silniejsze od miłości. Nadal
takie są i już sam siebie nie rozumiem. Mógłbym śmiało nazwać się szaleńcem.
Przekręciłem się na plecy, a część
kołdry spadła na podłogę. Nie podciągałem jej na siebie. W pokoju było duszno,
mimo otwartego okna. Chłód po nawałnicy ustępował miejsca nadchodzącemu
upałowi, który już zapowiadała ciepła noc. Pogoda w Lake Forest zmieniała się
bardzo szybko i była jedynym pewnikiem tego, że tutaj wszystkiego można się
spodziewać. Tak jak Noah mógłby się po mnie spodziewać tego, że znów ucieknę.
Miał pewność co do tego, że zawiodę. Dlatego bronił się przede mną. A ja… Ja
byłem tak skołowany, że znów czułem się tak, jakbym miał osiemnaście lat i
odkrywam w sobie pragnienia oraz uczucia do chłopaka.
Kiedy go dzisiaj pocałowałem, kiedy
moje serce szaleńczo przy nim biło, byłem pewny, że będę o niego walczył. Kiedy
jednak leżałem w łóżku pośród ciemności, znów nachodziły mnie koszmary tego, co
by się wydarzyło, gdybym pozwolił sobie na bycie z nim. Nienawidziłem
siebie za to. Najbardziej bałem się o rodzinę. Co oni powiedzą? Byłem gotowy z
nimi porozmawiać, jeżeli tylko Noah znów by mnie zechciał, ale zmieniło się to
w chwili, kiedy poszedłem do celi uspokoić wściekłego Terry’ego Corna. Nie
chciał mnie słuchać i krzyczał, że na pewno pieprzę jego żonę. Kiedy
powiedziałem, że nie tknąłbym jej palcem, prawie mi przywalił przez dzielące
nas kraty zły, że w moich oczach jego żona
nie jest warta mojego pożądania. Wtedy powiedział coś, co mnie zmroziło.
Nazwał mnie pedałem. Przerażenie, że on wiedział, co czuję do jedynego faceta,
którego pożądałem, usunęło w cień wszelkie inne pragnienia i plany.
Wystarczyło, że pomyślałem, jak ludzie by mnie wyzywali, jak rodzina by się
mnie wyrzekła i znów zostałbym sam. Czy moja miłość do Noaha jest aż tak słaba?
Jedno słowo powiedziane przez kogoś może zniszczyć to, co czuję?
Jęknąłem, przekręcając się na brzuch.
Mój pokręcony, niezrozumiały przeze mnie samego umysł przeżywał właśnie istną
burzę, walcząc z moim sercem. Koszmary nocy ponownie dały o sobie znać. To
przez nie wszystko się posypało. To one przez dziesięć lat nie pozwalały mi
wrócić. Nie potrafiłem znaleźć od nich ratunku. Wiem, co powiedziałby Noah.
Ujawnić się, to była dla niego recepta. Ujawnić się i żyć po swojemu wbrew
temu, czego oczekują ludzie. To oni mają problem. Przecież nie robi się nic
złego. Za miłość się nie karze. Kłopot w tym, że on był silny, ja słaby. I
przez to go stracę.
Objąłem rękoma poduszkę i po raz
pierwszy od bardzo dawna rozpłakałem się z tej bezsilności, którą czułem.
Chciałem do Noaha, chciałem być blisko niego, bo bez niego wariowałem, nie
rozumiałem siebie. Jego bliskość dawała mi siłę. Niestety, byłem tchórzem.
Nadal.
Nie pamiętam, kiedy zasnąłem, ale
poranek był okropny. Przywitał mnie zły humor, ból głowy i świadomość, że od
momentu, kiedy wróciłem do Lake Forest, podejmuję złe decyzje. Tej nocy podjąłem kolejną, a wszystko przez
to, co powiedział Terry, mimo że już dotarło do mnie, że on niczego nie odkrył.
Po prostu dla niego każdy był ciotą. Wziąłem długi, gorący prysznic, ogoliłem
się i zszedłem na parter, gdzie z wielką radością przywitał mnie Max.
Labrador stanął na dwóch łapach, opierając przednie o moje ciało i próbował
mnie polizać. Podrapałem go po głowie zauważając, że dzięki niemu lepiej się
poczułem.
– Co, psiaku, cieszysz się, że
mnie widzisz? – Mało go widywałem. Najczęściej przesiadywał z moim tatą, z
którym moje kontakty wciąż nie były najlepsze, pomimo tego, że bronił mnie
przed oskarżeniami pastora. – No co, chcesz mnie pocałować, tak?
– On każdego chce całować. Uwielbia
ludzi – poinformowała mnie moja siostra, która właśnie weszła do domu. –
Zresztą, on kocha wszystko i wszystkich. – Zdjęła buty i przysiadła na
krzesełku obok lustra. Wyglądała na zmęczoną i dziwnie przybitą.
– Co z nim? – Nie tłumaczyłem, o kogo
chodzi. Musiałem zapytać, bo zanim ona coś powie, będzie południe, a nie
chciałem iść do Noaha, bo mój mózg znów się przegrzeje. Popatrzyła na mnie tak,
jakby pierwszy raz mnie zobaczyła. Zaniepokoiło mnie to. – Coś mu jest?
– Dlaczego on cię tak interesuje? Nigdy
nie byliście nawet kolegami. W sumie to prawie się nie znacie – stwierdziła.
Max podszedł do niej i trącił jej dłoń nosem. Nie zareagowała.
– Pytałem, co z nim? I co z tobą?
– Wsunąłem ręce do kieszeni. Miałem na sobie mundur, bo niedługo musiałem
wyjść.
– Dobrze. Nic mu nie będzie. Jestem
niewyspana, zmęczona. Musiałam czuwać i co chwilę chodzić sprawdzać, czy żyje.
Jestem nie do życia. Pójdę się położyć na trochę. Wzięłam sobie na dzisiaj
wolne. – Pogłaskała psa domagającego się jej uwagi, ale nie zadziałało to na
nią tak jak na mnie. Nie uśmiechnęła się. Musiała być naprawdę zmęczona.
Odprowadziłem ją wzrokiem i poszedłem
do kuchni napić się kawy. Nie byłem głodny. W pomieszczeniu zastałem tatę,
który jak tylko mnie zobaczył, gwizdnął na psa i wyszedł. Kiedyś będę
musiał z nim porozmawiać. Najlepiej jak najprędzej. Zaplanowałem sobie, że w
weekend zabiorę go na ryby. Tam pogadamy na spokojnie. Spojrzałem na zegarek.
Już byłem spóźniony do pracy. Wyobraziłem sobie te uśmieszki Lou i głupie żarty
Logana o spóźnieniu. Najchętniej to bym się z domu nie ruszył, co świadczyło o
tym, w jakim jestem stanie. Miałem jednak obowiązki, a jednym z nich był Terry Corn.
Dzisiaj miała przyjść jego żona, by złożyć przeciw niemu zeznania.
Nie pijąc kawy, zabrałem kluczyki do
swojego samochodu i wyszedłem na dwór. Tak jak przypuszczałem w nocy,
zapowiadał się upalny dzień. Co prawda, poranek był w miarę rześki, ale słońce
już dogrzewało. Zatrzymałem się przy samochodzie stojącym na podjeździe. Nie
potrafiłem nie spojrzeć na dom Prestona. Owszem, miałem ochotę tam podejść i
sam sprawdzić, jak się czuje. Moim zdaniem lekarz za szybko wypisał go do domu,
Noah powinien zostać jeszcze w szpitalu. Chociaż zrobili mu badania i wyszły
dobre. Stwierdziłem, że Preston to jednak twardy skurczybyk. Poza tym i tak
pewnie wyszedłby na własne żądanie, a oni nie mogliby go zatrzymać.
Potarłem dłonią po karku, jeszcze przez
chwilę stojąc jak słup i gapiąc się w zniszczony ganek. Muszę go namówić
na remont. Dom był zaniedbany, a ja miałem trochę pojęcia o stolarce. Po
ucieczce musiałem się z czegoś utrzymywać, zanim nowo poznany znajomy załatwił
mi miejsce w akademii policyjnej. Moglibyśmy wymienić te słupy przy wejściu
podtrzymujące daszek, naprawić schody i widziałem, że na werandzie dwie deski
są przegniłe. Moglibyśmy po prostu razem popracować. Moglibyśmy…
Warknąłem pod nosem, bo przecież w nocy
nie o tym postanowiłem i wsiadłem do samochodu. Czas, by zacząć dzień pracy, w
którym nie było miejsca dla Noaha.
[1] Jim
Brown – W latach 1957-1965 zawodnik Cleveland Browns. Czterokrotnie
zdobywał statuetkę dla MVP sezonu. Ośmiokrotnie brał udział w meczu Pro Bowl. W
1964 roku został mistrzem NFL. Rok później zakończył karierę i postanowił
zostać aktorem. Zagrał w wielu produkcjach filmowych.
[2]
Zawodnik, który większą część kariery spędził w drużynie San Francisco
49ers i to właśnie tam świętował największe sukcesy. Trzykrotnie wygrywał Super
Bowl i aż 13 razy brał udział w meczu Pro Bowl. To właśnie do Jerry’ego należy
mnóstwo rekordów w historii futbolu amerykańskiego.
Dziękuję za Twoją pracę :)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem A, ciągle zmienia swoje zdanie, gorzej niż "kobieta w ciąży", mam nadzieję, że w końcu stanie się mężczyzną i zacznie okazywać miłość N, przestanie bać się co powiedzą ludzie :)
N został bardzo skrzywdzony, wiem, że miłość wszystko wybacza, ale czy zaufanie da się tak łatwo odbudować?
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Zaufanie jest ciężko odbudować i trzeba na to czasu. Czasami nigdy to się nie udaje. Ash może w końcu się ogarnie. Na razie mu się bardzo miesza w głowie. Może gdyby nie uciekł wszystko już by było za nim i teraz z Noah byliby szczęśliwi.
UsuńDziękuję za wenę, komentarz. :)
Pozdrawiam. :)
Zdaje się,że Asger zaczyna powoli się ogarniać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę :)
~Tsubi
Czy zaczyna ogarniać to tego nie byłabym pewna. Teraz ogarnia, jutro może robić coś przeciwnie innego.
UsuńDziękuję za wenę i również pozdrawiam. :)
to frustrujące a zarazem wspaniałe jak powoli wszystko się tutaj rozgrywa
OdpowiedzUsuńNo i ostatni rozdział, który mogę sobie przeczytać... Zapowiada się czekanie, oby niedługie!
OdpowiedzUsuńMatkooo ja sama utłukę tego Ashera 😡 niech on zacznie być dorosłym mężczyzną. Nie jest fajnie, jak ludzie Cię krytykują i szykanują, ale w sumie.. co z tego ? Trzeba sobie móeić, że to nic nie warty plebs, który zazdrości wyjątkowego związku, o! Powiedz to ode mnie Asherowi, może chłopak zmądrzeje :D
Oczywiście mimo, że sama też jestem zła na Ashera, to ścisnęło mnie w środku, kiedy dorosły facet zaczął ryczeć w nocy z bezsilności i jednak wybrał wygodniejszą drogę. Drogę pełną strachu i ucieczek.
Też ogólnie aż mnie wzięło na przemyślenia, czemu ludzie są homofobami, czy krytykują, są okropni. Niby wiem czemu, ale po prostu... Nie wyobrażam sobie jak bardzi trzeba się bać i mieć kompleksy, żeby tak się zachowywać. W sumie to przykre. Żal takich ludzi.
Obietnice, obietnice... Oj jak ludzie dają obietnice jak Asher, których potem nie potrafią dotrzymać. Trzeba mieć honor i nie rzucać pustych słów w eter. Trochę godności...
Oj kochana, strasznie się cieszę, że tu wróciłam i zaczynam wszystko nadrabiać :D Przypomina mi się, jaką przyjemność sprawiały mi Twoje komentarze, ale przez zamieszanie w życiu, sama nie wiem czemu nie odpisywałam. Aż mi głupio i jestem na siebie zła. Nawet za to, że bywałam tu, a nie komentowałam! To do mnie niepodobne, więc póki co, w 'Obietnice' zostawiłam po sobie ślad.
Duuuużo weny i pomysłów, bo Twoj talent jest naprawdę cudowny 💙
Ashton to sam nie wie czego chce xD oby w końcu się odważył zrobić to, czego pragnie. Weny Lu
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, Asher ciągłe zmienia zdanie, pragnie a jednak się boi...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia