Otóż 30 lipca (i tylko tego dnia), z okazji dnia przyjaźni ta seria, zarówno pakiet jak i pojedyncze tytuły będą do kupienia o 20% taniej. Także polujcie na tę jednodniową promocję. :) Promocja tylko na Bucketbook.pl
Przypominam też, że "Powrót do Limare" druga część Amare jest już dostępna w sprzedaży. :)
Dziękuję za komentarze. :)
Noah
Powinienem pójść dzisiaj do księgarni,
ale nie mam na to ochoty. Moje dwie ulubione klientki zapłaczą się, jak nie
dostaną swojego narkotyku w postaci buszowania po regałach i wdychania
papierowych wydań. Bądź co bądź, e-booki są dobre, ale nie zastąpią prawdziwej
książki, której można dotknąć, powąchać stron i poczuć jej ciężar z dłoniach.
Ma to swój niepowtarzalny urok i żaden sztuczny twór, za jaki uważam
elektroniczne wydanie, tego nie zastąpi – chociaż wiem, że najważniejsza jest
treść tekstu, który się czyta. Szczególnie, jeżeli chodzi o spacerowanie
pomiędzy półkami wypełnionymi po brzegi najróżniejszymi tytułami. Dlatego też
założyłem księgarnię, aby pokazać ludziom, że magia papierowych wydań nigdy się
nie kończy. No i może sprawić, aby inni, tak jak ja, pokochali czytanie.
Stanąłem przed lustrem w łazience i
zobaczyłem ogromny siniec ciągnący się od prawego ramienia w dół ręki. Tatuaże
go trochę zakrywały, ale jego mocny, fioletowy odcień i tak był widoczny.
Kolejny krwiak miałem na plecach na prawej łopatce. Upewniło mnie to w
przypuszczeniu, że ta strona bardziej ucierpiała. Głównie na nią musiałem
upaść, kiedy wpadłem do wąwozu. Niewiele jednak brakowało, abym się połamał.
Zapłaciłbym za swoją głupotę, a to i tak nie pomogło mi w odreagowaniu tego, co
mnie męczyło.
Posmarowałem maścią sińce tam, gdzie
zdołałem dosięgnąć, a resztę zostawiłem. Ogoliłem się, chociaż jasnej szczeciny
nie było tak widać jak ciemnej, ale lubiłem być gładki. Nie tylko na twarzy.
Uczesałem włosy i zarzuciłem na siebie bieliznę, a potem krótkie spodnie
dżinsowe oraz szarą koszulkę bez nadruku. Postanowiłem, że nie stracę tego dnia
i kiedy zjadłem śniadanie oraz połknąłem zapisane mi leki, poszedłem na strych,
skąd wziąłem stos kartonowych pudeł. Zaniosłem je do pokoju taty, którego
dopiero co pochowałem, a wydawało mi się, że minęły już miesiące. Jednocześnie
miałem wrażenie, że to, co było dawno temu, wydarzyło się wczoraj. Czas to
jednak pojęcie względne. Każdy odbiera to inaczej i dla każdego obserwatora
jest różny, zależny też od sytuacji.
Otworzyłem szafę i zacząłem wyciągać z
niej rzeczy. Od razu segregowałem je na te do oddania i na te do wyrzucenia,
jednocześnie przypominając sobie, jak mama kupowała to dla taty, a on marudził,
że jemu nic nie jest potrzebne.
„Tak, tobie by wystarczyła jedna
koszula na grzbiecie i byłbyś szczęśliwy”. „Nie, kochanie, jestem szczęśliwy,
bo mam ciebie”. Usłyszałem w głowie głosy z przeszłości, kiedy trzymałem
jasnobłękitną koszulę, którą tata zakładał tylko na specjalne okazje. Złożyłem
ją ładnie i dołożyłem do rzeczy, które jutro chciałem zawieźć do kościoła, gdzie,
jak się dowiedziałem, właśnie tego dnia odbywała się zbiórka odzieży z organizacji
charytatywnej. Musiałem to oddać. Nie chciałem zatrzymywać wspomnień. Tata
zatrzymał ubrania mamy. Nimi też zamierzałem się zająć. Nadeszła pora na
ostateczne pożegnanie.
Asher
Jakąś godzinę po tym, jak zacząłem
dyżur, podczas którego było niewiele do roboty, przyszła Laura Corn. Akurat
robiłem sobie kawę, kiedy wpadła na komisariat cała wzburzona, oskarżając nas o
przetrzymywanie jej męża.
– Jak mogliście mu to zrobić? Mój misiu
kochany siedzi w celi. Łajdacy!
Podszedłem do niej, chcąc przypomnieć
jej, że to ona nas wczoraj wezwała, a my zrobiliśmy to, co do nas należało. Gdy
jej o tym wspomniałem, nakrzyczała na mnie i zażądała, aby wypuścić jej
męża.
– Miałaś dzisiaj przyjść złożyć
zeznania przeciw niemu – wtrąciłem się w jej potok słów pełnych jadu, jaki do
mnie posyłała.
– Przeciw niemu? Chyba źle usłyszałeś.
To, co się stało, było pomyłką. On nic nie zrobił.
Naszła mnie ochota, aby parsknąć jej
śmiechem w twarz i pewnie bym tak zrobił, gdyby nie miejsce, w którym byliśmy i
moje stanowisko. Niemniej i tak nie powstrzymałem się przed powiedzeniem jej
paru słów. To było silniejsze ode mnie.
– A ten siniec na twarzy to pewnie
zrobiła ci szafka lub drzwi – zakpiłem. Nie sądziłem, że Laura będzie aż tak
ślepo zakochana. Dziewczyna, która w liceum nie dawała sobie w kaszę dmuchać.
Chociaż dmuchać to ona się dawała każdemu, kto miał fiuta. Jako, że byłem
chłopakiem jej przyjaciółki, mnie nie tykała. Wtedy, kiedy byłem napalonym
nastolatkiem, pewnie bym się nie powstrzymał przed przeleceniem jej. Dawniej
była piękną dziewczyną. Śmiałoby mogła zostać jakąś miss czy modelką. Obecnie,
mając dwadzieścia siedem lat, daleko jej było do tego, głównie przez ślady
zostawione na niej przez jej męża i trochę zaniedbany wygląd, przez co wydawała
się dużo starsza. Nawet zapytałem się w myślach, czy ona bardziej dba o swojego
kata niż o siebie.
– Oczywiście, że tak. Sądziłeś, że mąż
mnie bije? Owszem, czasami się napije i pokłócimy się, ale bez przesady.
Nie jest damskim bokserem. – Oparła ręce na biodrach, patrząc na mnie hardo. –
Wypuść go albo oskarżę was o bezprawne przetrzymywanie Terry’ego.
– Obraził nas. Za obrazę szeryfa idzie
się za kratki. – Spokojnie upiłem łyk kawy, wpatrując się w zielone oczy Laury.
To, co powiedziałem sprawiło, że zaczęła szybciej oddychać, zaciskając usta. –
Wyzywanie – kontynuowałem – próba pobicia mnie i znalazłoby się coś
jeszcze. Na pewno chcesz nas o coś oskarżyć? Nie jego? Co będzie, kiedy
następnym razem przesadzi? Może coś ci złamie, może gorzej.
– Terry to kochany i ciepły człowiek.
Jest nerwowy, ale kto nie jest. Dzisiaj kupi mi kwiaty, zabierze na romantyczną
kolację i będzie wspaniale.
Zanim znów jej dołoży, zostawiając
swoje oznaczenia na jej ciele. Trudno było mi uwierzyć w to, że ta dziewczyna
sobie na to pozwalała. Niestety, znałem wiele takich przypadków. Zanim nie jest
za późno, one zawsze udają, zawsze wybaczają. Nie tylko kobiety są bite, ale
mężczyźni też. Przez swoje żony, przez partnerów. Już dawno zrozumiałem, że
znalezienie odpowiedniej osoby, która by nas kochała, nie wykorzystywała, nie
biła i szanowała, to jak szukanie igły w stogu siana. Ja taką osobę straciłem i
znów tej nocy podjąłem decyzję, że się odsunę. Jestem idiotą.
– Mogę go… – zacząłem, ale Logan Path
mi przerwał. W liceum Laura rozkładała przed nim nogi, a on bardzo chętnie
korzystał.
– Wypuścimy go. – Stanął obok mnie. –
Asher, no chyba rozumiesz. Terry to nasz kumpel. Przesiedział noc, na jakiś
czas się uspokoi.
Wkurzył mnie, bo niepotrzebnie się
wtrącił. Logan zawsze taki był. Wpychał się tam, gdzie akurat nie był
potrzebny. Poza tym chyba zapomniał, że jako mój podwładny nie powinien
podważać mojej decyzji. Czułem jednak, że na razie nic nie wskóram, a nie
chciałem przez cały dzień mieć na głowie wściekłej pani Corn.
– Terry nigdy nie był moim kumplem –
powiedziałem pod nosem do siebie i poszedłem po klucze, które po chwili mu
rzuciłem. Owszem, mogłem Corna zatrzymać w celi na czterdzieści osiem godzin,
ale to i tak nic by nie dało, jego żona nie zmieniłaby zdania. Spojrzałem na
Laurę, starając się utrzymać dystans do niej i nie pamiętać, że w licealnych
latach była najlepszą przyjaciółką mojej ówczesnej dziewczyny. – Dzwoń, gdyby
coś…
– Nic się nie będzie działo. Mój
misiaczek jest dobry – rzekła, a potem, stukając o drewnianą podłogę
swoimi wysokimi szpilkami, poszła za Loganem uwolnić faceta, który wkrótce
zapomni, że dał jej kwiaty i ma być dla niej dobry. Pokręciłem głową, dopijając
kawę.
– Ona tak zawsze – odezwał się Tim, a
Lou coś mruknął. – Za tydzień, dwa będzie to samo. Na razie będą przeżywać
drugi miesiąc miodowy. On nie będzie pił, a ona będzie chodzić i opiewać
swojego partnera. O, zobacz. – Wskazał głową na parę wychodzącą z pomieszczenia,
gdzie znajdowały się cele. Kobieta przymilała się do mężczyzny, a on ją
obejmował, uśmiechając się do niej niczym zakochany kundel. Sielanka. Gdyby nie
tworzyli tak chorego związku, mógłbym rzec, że dobrze im razem. I wtedy dotarło
do mnie, że są parą, jaką są, ale przynamniej mają siebie. Ja byłem sam. I
ponownie wybrałem samotność, kiedy tak niedaleko mnie był mężczyzna, którego
kochałem.
Co się, do diabła, ze mną działo?
Dlaczego byłem taki głupi?
Noah
Po kilku godzinach wszystko miałem
spakowane. Ubrania do wyrzucenia włożyłem do dużych, czarnych worków na śmieci
i wyniosłem za dom. Pod koniec miesiąca śmieciarka wszystko zabierze. Natomiast
kartony na razie zostawiłem w spokoju. Później przeniosę je do samochodu.
Trochę tego było, więc czekało mnie kilka kursów na dół i na górę.
Kiedy to było gotowe, w końcu zająłem
się łóżkiem. Pościeli też się pozbywałem. Tata chyba nigdy jej nie zmieniał.
Gdyby nie ja, to spałby w całkowitym brudzie. Ale mogłem go zrozumieć. Tęsknił
za kimś, kogo kochał. Tak jak ja. Tylko, że on nie próbował podciąć sobie żył,
to nie on nie wstawał z łóżka przez długi czas i chudł jeszcze bardziej. On
pił. Rozpadał się inaczej niż ja. Zabijał się latami. Natomiast ja chciałem
umrzeć w jednej chwili. Nie bolało mnie umieranie. Bolało życie bez Ashera.
Mimo wszystko przetrwałem. Znalazłem w sobie siły, starając się najpierw
wytrwać dzień, potem kolejny. Lata minęły i dawałem radę, dopóki Jarvis znów
nie wkroczył w moje życie.
Chyba mam w sobie coś z taty poza
genami, mimo że bardziej z wyglądu przypominałem mamę. Z tego, co mi mówił, w
młodości miał wiele kobiet, ale pokochał tylko swoją Naelę. Kochał raz, a
mocno, na zawsze. Tak jak ja. Przez to zazdrościłem ludziom, którzy mogą kochać
wiele razy, a zakochiwać się jeszcze więcej. Ja jednak byłem typem takiego
człowieka, który do końca życia chciał być tylko z jedną osobą. Sypiałem z
innymi. Byłem przecież sam. Szczególnie, kiedy pojawił się ktoś interesujący.
Nie żyłem w celibacie, z nikim się jednak nie związałem, serca nikomu nie
oddałem. Jego panem i władcą był Asher Jarvis.
Usiadłem na łóżku, wsuwając palce we
włosy i burząc ich i tak nieidealny stan. Grzywka opadła mi na oczy, więc ją
zdmuchnąłem. Wtedy mój wzrok padł na toaletkę mamy. Nie miałem zielonego
pojęcia, co mam z nią zrobić. Nie chciałem jej zatrzymywać, a zniszczenie jej
nie wchodziło w grę. Pomyślałem, że mógłbym ją oddać pani Jarvis. Jedynie
odmalowałbym mebel wcześniej, aby go odświeżyć. Wszystkie kosmetyki i perfumy,
które na niej stały, wyrzuciłem. Dawno przeterminowane nikomu się nie
przydadzą.
Usłyszałem, jak dzwoni komórka, którą
zostawiłem w swoim pokoju. Dobrze, że drzwi były otwarte, bo by mogła dzwonić i
dzwonić. Wstałem, rzucając jeszcze raz okiem na sypialnię. Pozostało mi tu
poodkurzać i umyć podłogę. Ruszyłem do drugiego pokoju znajdującego się
naprzeciwko pomieszczenia, w którym sprzątałem. Telefon leżał na łóżku, gdzie
go rano rzuciłem. Na spływ kajakowy nie wziąłem go ze sobą, dlatego jeszcze
jest sprawny.
Chwyciłem go i siadając przy biurku,
przed odebraniem spojrzałem na wyświetlacz. Nie wiem, kogo się spodziewałem,
ale kiedy zobaczyłem, że dzwoni pani Jarvis, poczułem rozczarowanie. Przecież
on nie zadzwoni, głupi jesteś, skarciłem siebie. Nawet nie chciałem, aby
dzwonił. Co z tego, że wczoraj był taki czuły w szpitalu? Jak mówiłem, nie chcę
go i nie zamierzałem wejść do tej samej rzeki po raz kolejny.
– Halo – odebrałem, starając się, by w
moim głosie nie było słychać przygnębienia.
– Kochanie, jak się czujesz?
– Dobrze. Naprawdę nic mi nie jest. –
Ta kobieta była niesamowita. Miałem w niej matkę, ale nie wiem, co by
powiedziała, gdyby znała prawdę. Chociaż była tak cudowna, akceptowała mnie i
po cichu miałem nadzieję, że cieszyłaby się z tego, kogo kocham. Tylko problem
był taki, że ludzie często coś tolerują, dopóki nie dotyczy to osoby bliskiej.
– Mam nadzieję. Poznam, jeśli kłamiesz,
chłopcze. Już ja cię znam. Posłuchaj, dzwonię, bo zapraszam cię dzisiaj na
obiad. Masz przyjść. Nigdy nie odmawiałeś, więc nie wiem, czemu ostatnio to
zrobiłeś.
– Chyba musiałem pobyć chwilę sam ze
sobą – odpowiedziałem, spoglądając na blat biurka. Zmrużyłem oczy, bo coś było
nie tak.
– Rozumiem. Nie było ci łatwo pożegnać
ojca. Nadal masz nas. Dzisiaj o piątej chcę cię widzieć u nas.
Przyglądałem się rzeczom, które leżały
na biurku i powoli docierało do mnie, co było nie tak. Książka, którą wczoraj
nasunąłem na wyryty rysunek, była odłożona na bok, do tego przodem okładki w
dół. Nie pamiętam, abym ją dzisiaj nawet dotykał. Rano wstałem i po prostu
poszedłem się wykąpać.
– Noah, halo, jesteś tam? – zapytała
Tracy Jarvis.
– Jestem. Zamyśliłem się,
przepraszam. Przyjdę – powiedziałem, bo teraz tym bardziej miałem powód.
Musiałem zobaczyć Phoebe, bo to ona była jedyną osobą, która wchodziła tej nocy
do mojego pokoju i mogła przesunąć książkę, a tym samym odkryć mały szczególik.
Potrzebowałem sprawdzić, czy się czegoś domyśliła. W sumie to tylko inicjały
naszych imion, ale ona nie była głupia.
– Cieszę się. To do zobaczenia, Noah –
pożegnała się i rozłączyła, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć.
Odłożyłem telefon i nasunąwszy książkę
tam, gdzie miała pierwotnie leżeć, przetarłem twarz dłońmi. Zapowiadał się
interesujący wieczór, który pewnie spędzę również z Asherem. Taką miałem nikłą
nadzieję, bo równie dobrze mógł być w tym czasie w pracy. Zerknąłem na zegarek,
dochodziło dopiero południe i postanowiłem, że jednak na te kilka godzin
otworzę księgarnię. Poza tym, to z niej się utrzymywałem. Miałem też kilka
zamówień, którymi powinienem się zająć. Czas, by wrócić do życia i normalności.
Co prawda innej, bo bez mojego taty i z Asherem w pobliżu.
Asher
Na lunch wybrałem się do restauracji u
Zoye. Byłem głodny jak wilk, a mimo że lubiłem słodkości, to miałem dość
pączków, którymi objadali się Lou i Logan. Potrzebowałem zjeść coś pikantnego
lub tłustego. Towarzyszyli mi Claire i Tim, z którymi czułem się
najlepiej. Usiedliśmy bliżej okna przy jednym z kilku kwadratowych stolików
przykrytym kremowym obrusem, na którym leżały czerwone serwetki. Pośrodku mebla
w białym wazonie stał mały bukiecik białych kwiatków, a o nie
opierała się karta menu. Rozejrzałem się po sali. W ciągu tych dziesięciu lat
wystrój uległ zmianie. Zniknęły żółte ściany zastąpione teraz jasnymi panelami
ściennymi, co dawało lokalowi przytulności i ciepła. Wszędzie były stojaki z
kwiatami, które były drugą miłością właścicielki. W rogu stał bar, gdzie można
było napić się drinka oraz zamówić kawę. Na ścianach wisiały obrazy, a na
suficie królował żyrandol, którego odnogi wyglądały niczym nogi pająka.
Niemniej nieważne jak ten lokal by
wyglądał, i tak najlepsze było tutaj jedzenie. To ono przyciągało ludzi. Moje
kubki smakowe przekonały się o tym kilka minut później. Wszystko idealnie
przyrządzone, ze świeżych produktów i do tego doskonale podane. Tutaj zwykły
hamburger wyglądał jak najznamienitsze danie. Coś podsunęło mi myśl, że mógłbym
tu zabrać Noah. Zjedlibyśmy dobrą kolację i spędzili razem czas. Szkoda tylko,
że musiałbym wtedy zaprosić go na randkę. Tak jak on tego chciał. Byłby
naprawdę mój, a ja jego. Tak jak powinno być, gdybym tego nie spieprzył.
– Co ty na to, Asher? – Dosłyszałem
pytanie Claire i zerknąłem na nią.
– Przepraszam, o czym mówiłaś?
– Tak sądziłam, że nas nie słyszysz.
Mówiliśmy, że po pracy moglibyśmy wybrać się na drinka. W końcu dobrze by było
się lepiej poznać, a i Lou by się do ciebie przekonał.
– Ja i Lou… Między nami chodzi o coś
innego. Drink tego nie załatwi. Ale możemy się umówić na kiedyś, bo dzisiaj
czeka mnie rodzinny obiad w domu. Pora, by spędzić więcej czasu z bliskimi. –
Może miałbym okazję namówić tatę na wyjazd na ryby. Potrzebowałem z nim
porozmawiać. Źle znosiłem to, jak mnie traktował. Ale taka prawda, że należało
mi się, bo wyjechałem oskarżony o kradzież, a oni musieli spłacić ten dług, aby
mnie nie aresztowano, do tego ten mecz, który sprzedałem, także nie pomógł. Szkoda
tylko, że nie wiedzieli, dlaczego tak naprawdę uciekłem. Ta tajemnica ciążyła
mi coraz bardziej. Może to właśnie dlatego tak mi odwalało.
– Logan pewnie chętnie się dołączy –
rzucił Tim, dopijając swoją herbatę. – Lubi imprezować. Ciągle przesiaduje w barze
u Feildsów i ślini się do Glorii, która tam od czasu do czasu kelneruje.
Nie odpowiedziałem, bo rozdzwonił się
mój telefon. Przeprosiłem moich towarzyszy i odszedłem na bok, aby odebrać.
Znałem tę melodię i bez sprawdzania wiedziałem, kto dzwoni. Najchętniej bym nie
odbierał, ale nie odczepiłaby się.
– Brenda, mówiłem ci, żebyś już nie
dzwoniła.
– Wiesz, że to ja, więc nie skasowałeś
jeszcze mojego numeru. To coś znaczy, słodziutki.
– To nic nie znaczy. Po prostu
zapomniałem to zrobić. Mam dużo na głowie w przeciwieństwie do ciebie.
– Tęsknię za tobą – powiedziała, a ja
powstrzymałem się przez przewróceniem oczami. Ona nie wiedziała, kiedy
odpuścić. Przecież już na samym początku naszej znajomości wyjaśniłem jej, że
chodzi tylko o seks i nie będziemy dla siebie nikim więcej. To ona zaczęła
myśleć o obrączce, rodzinie i dzieciach.
– A ja nie i cieszę się, że już
skończyliśmy – warknąłem do telefonu, upewniając się, że nikt nie stoi obok,
aby mnie słyszeć.
– Tym dla ciebie byłam, tylko dziurą do
wkładania kutasa – powiedziała płaczliwym głosem, a mnie to nie ruszało.
Doskonale znałem jej krokodyle łzy. – Tak o mnie myślałeś, prawda?
Nic nie odpowiedziałem, ale taka była
prawda. Tak, jestem chujem i tylko na tym mi zależało. W moim życiu liczył się
tylko Noah, a kobiety, mimo że ich pragnąłem, traktowałem jako zabawę. Dobrze
było od czasu do czasu wsadzić kutasa do gorącej i mokrej cipki, ale
przyznam, że serca bym żadnej nie oddał. Nawet teraz, mając taką wielką dziurę
w głowie i niemalże wariując od dręczących mnie myśli, strachu, przyszło mi na
myśl, że jeszcze raz chętnie bym wykorzystał Brendę. Dobrze się ją pieprzyło.
Zarówno jej cipkę, jak i seksowny tyłek. Z początku nie lubiła, jak biorę ją od
tyłu, ale potem to pokochała, a ja mogłem wtedy wyobrażać sobie, że jestem z
kimś innym. To były najlepsze orgazmy mojego życia. Poza tymi, kiedy byłem z
Noah. Naprawdę jestem skurwysynem, a ona jeszcze chce, żebym do niej wrócił.
– Nigdy nie byliśmy razem i o tym
wiedziałaś. Nigdy też razem nie będziemy. Nie dam ci tego, czego chcesz.
Dlatego nie wkurzaj mnie i nie waż się do mnie dzwonić. To skończone. Znajdź
sobie kogoś innego do zaspokajania swoich potrzeb.
– I kto to mówi?! – wrzasnęła, a ja aż
się skrzywiłem. – Ten, kto zaspokajał swoje potrzebny na mnie.
– I nie myśl, że byłaś taka dobra –
powiedziałem i rozłączyłem się. Zepsuła mój w miarę dobry humor.
Wróciłem do stolika i zapłaciłem
rachunek za nas wszystkich. Potem przeprosiłem Claire oraz Tima i wyszedłem z
restauracji, bo potrzebowałem być przez chwilę sam. Czułem się rozdygotany,
kiedy nerwy przepływały przeze mnie i miałem ochotę się na kimś wyładować. Nie
poszedłem na posterunek, bo gdyby tylko Logan zaczął mi dogadywać, to nie
patrząc na to, na jakim jestem stanowisku, strzeliłbym go w pysk. W tej chwili
nie było ze mnie nic z miłego faceta. Miałem ochotę wrzeszczeć na to, jak
bardzo zniszczyłem sobie życie. Zadawałem się z głupimi, łatwymi kobietami,
podczas gdy zostawiłem kogoś wspaniałego. Wszystko przez to, że przejmowałem
się tym, co ludzie powiedzą. Człowiek jest naprawdę głupi, zwracając uwagę nie
na to, czego pragnie, ale na to, jakie inni mają o tym zdanie. A co im do tego,
kogo kocham i kto kocha mnie?
Przystanąłem na skrzyżowaniu dróg i
pełen zdeterminowania, ruszyłem w prawo. Do księgarni dotarłem w niecałą minutę
i stanąłem przed drzwiami. Napis na wiszącej przy szybie tabliczce głosił, że
było otwarte.
Wyciągnąłem rękę w stronę klamki.
To prawda. Łatwo można sobie spaprać życie. Każdy to wie. Myślę, że to dobry moment na spory rachunek sumienia Ashera. Można się "nawrócić" tylko trzeba chcieć;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
~Kira
Bardzo mnie ciekawi, dlaczego A uciekł, mam nadzieję, że wkrótce się tego dowiemy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że A nie wie, że N chciał się zabić, jestem ciekawa, jak na to zareaguje, że przez swoje tchórzostwo mógł stracić na zawsze N, ale mam nadzieję, że teraz wykorzysta swoją szansę :)
Dużo weny :)
Pozdrawiam :)
Nareszcie...? Pozwalam sobie na znak zapytania bo znając ciebie w następnym rozdziale wszystko może się wydarzyć
OdpowiedzUsuńHmm...czyżby główka zaczęła pracować? I ciekawi mnie ta "tajemnica" czemu uciekł itd :3
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny :)
~Tsubi
Czasem sama zastanawiam się co jest lepsze jeśli chodzi o książki. Wolę mieć papierową książkę w ręku, bo to jednak czyta się znacznie lepiej niż e-booki, ale też zagracać regały, niszczyć drzewa w takiej ilości, że potem nie wiadomo czy coś pozostanie na tej ziemi, to też takie średnie. Ciekawa jestem jak w niedalekiej przyszłości będzie wyglądała popularność książek papierowych (mają one swój niepowtarzalny klimat).
OdpowiedzUsuńWracając do opowiadania - lubię czytać jak Noah opowiada o swoich rodzicach. Uśmiech sam się ciśnie na usta, kiedy człowiek wyobraża sobie taki dopasowany związek :)
Nie wiem czy ja bym była w stanie sprzątać wszelkie ciuchy czy pamiątki po moich rodzicach. Cóż, każdego z nas to czeka, ale ja naprawdę nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić. Dla mnie pamiątki i inne rzeczy kojarzące mi się z daną osobą, zawsze będą wywoływały ból na samo wspomnienie. Dlatego podziwiam, że Noah robi to całkiem sam.
Nie dość, że ta Laura broni gnoja, to jeszcze mówi mu misiaczku. Po prostu najgorszy scenariusz :D
Współczuję Asherowi, gdy cenił sobie ponad swoje uczucia zdanie innych. Nie rozumiem takich ludzi, bo przecież to oni mają być szczęśliwi i to oni będą żyć swoim życiem - nie inni. Człowiek przekreśla sobie wiele możliwości, a potem zostaje sam, kiedy własnie Ci inni układają sobie życie nie bacząc na to, co mówią pozostali. Naprawdę mi go szkoda, bo doskonale wszystko rozumie, a co się stało, to trudno naprawić. Czasem nawet w ogóle nie da się tego zrobić.
Ooo matko, jestem bardzo ciekawa jak potoczy się to spotkanie, o ile w ogóle do niego dojdzie, bo kto wie. Też interesuje mnie, czy siostra Ashera domyśliła się wszystkiego. Gdzieś w środku sądzę, że ona doskonale wszystko wie od początku i będzie pomagała albo chociaż dawała znać czy to Asherowi czy to Noah, żeby może jakoś do siebie wrócili. Naprawdę ciekawi mnie jak to wszystko poukładasz :)
Czekam na kolejny rozdział, życzę dużej ilości weny.
Hejka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, tak Asherowi przyda się wieli rachunek sumienia, chyba asher nie wie że Noah próbował sie zabić... jak zareaguje że przez swoje tchórzostwo mógł stracić swoją miłość...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia