1 lipca 2018

Obietnice - Rozdział 5

Dziękuję za komentarze. Nie odpisałam na nie, bo ten tydzień miałam masakryczny pod względem wolnego czasu i jakichkolwiek możliwości napisania czegokolwiek. Ale w końcu mam wolne chwile i od jutra również wracam do pisania. Taką mam nadzieję i takie mam plany. :) Ciągle też zapominam wrzucać rozdziały na bloga. Po przerwie w takiem publikowaniu ciężko do tego wrócić. :)
Przyjemności w czytaniu. :)




Asher

Kolejna męcząca noc nareszcie minęła. Znów bombardowały mnie obrazy Noaha. Tym razem nie były takie jak zawsze, kiedy to widywałem go wściekłego, smutnego, rzucającego żalami we mnie za to, co mu zrobiłem. Tej nocy w snach widywałem go przeżywającego przyjemność, którą ja mu dawałem. Przez to byłem cholernie napalony. Mój fiut stał na baczność, moje ciało pokryło się potem i czułem, jak jego każdy skrawek potrzebuje dotyku Noaha. Owszem, mógłbym pojechać do większego miasta i znaleźć sobie chętną dziewczynę na jedną noc, by mnie zaspokoiła, ale taki seks by mi nie pomógł. Co więcej, pogłębiłby tylko  pustkę, która we mnie istniała, a jej zapełnieniem był diabelnie zajebisty facet, na myśl o którym penis sączył preejakulat na mój brzuch, a myśli krążyły wokół tego, jak Noah zlizywałby to, mając przyjemność wypisaną na twarzy.
Chciałem chwycić się w garść i dojść, myśląc o Prestonie. Nie zrobiłem nic takiego. Postarałem się wyrzucić z głowy wszystkie nawiedzające mnie obrazy, które intensywnością przewyższały to, co przez te lata sobie wyobrażałem. Nie było łatwo, ale w końcu mi się to udało. Na całe szczęście, bo jeszcze kilka takich sesji i zwariuję od tego. Muszę dać sobie spokój z tym facetem. Nie walczyć nawet o jego przyjaźń, bo na tym by się nie skończyło. Nie ma co się oszukiwać. Moje ciało go pożądało, a serce… No właśnie. Ta cholera nie powinna mieć nic do powiedzenia, a jednak się odzywa.
Dziesięć lat temu odrzuciłem miłość do jedynego chłopaka, jaki mi się podobał, bo się przestraszyłem. Do dzisiaj nie wiem, czy tylko mi się zdarzyło tak ze świrować po tym, jak przeleciałem kogoś mojej płci, czy innym też się to zdarzało. Nigdy o tym nie czytałem, nie szukałem informacji, a może powinienem był to zrobić. Może bym nie uciekł lub wróciłbym wcześniej. Zrobiłem źle i teraz już wiem, że nie da się tego naprawić. Muszę nauczyć się ignorować to, że Noah jest tak blisko. Mieszka przecież po drugiej stronie ulicy, a na dodatek ma swoją księgarnię nie tak daleko od posterunku, w którym dzisiaj przejmuję obowiązki szeryfa. Nadal sądzę, że jestem za młody na to stanowisko i innym nie będzie się to podobać. Co ja najlepszego zrobiłem, że w ogóle tu wróciłem?
Wziąłem szybki, chłodny prysznic, potem założyłem na siebie szary mundur, a do koszuli przypiąłem odznakę szeryfa. Zszedłem na dół, gdzie w kuchni czekało na mnie śniadanie oraz rodzice. Mama powiedziała mi, że Phoebe wyszła do pracy. Pracowała w sklepie z dewocjonaliami, który należał do Emmy Sammer – trzydziestolatki z czwórką dzieci. Pamiętałem Emmę jako świetną dziewczynę, trochę nieśmiałą i trzymającą się na uboczu. Mogłem się nią zainteresować. Co z tego, że była starsza. Niestety, wtedy interesowały mnie głośne, wygadane i wyuzdane cheerleaderki. Przecież byłem futbolistą i nie mogłem odejść od tradycji, którą widuje się nawet w filmach dla  nastolatek. Taki ktoś jak ja, kapitan drużyny, zawsze spotyka się z kapitanką drużyny dziewcząt występującej w przerwach meczu. Takim kapitanem była Gloria Feilds, która z chęcią rozkładała przede mną nogi, a dla osiemnastolatka, któremu staje co trzy minuty lub częściej, to była żyła złota.
Prychnąłem na to porównanie, co zwróciło uwagę mojej mamy zajętej przeglądaniem książki kucharskiej. Moja rodzicielka uwielbiała gotować i piec. Na festiwale czy imprezy przykościelne często robiła setki babeczek, pracując nad nimi wytrwale cały dzień i noc, nie czując zmęczenia. Miała talent do wypieków, które czasami sprzedawała do tutejszej cukierni.
– Wyspałeś się? – zapytała, przyglądając mi się. W takich chwilach czułem, że mnie prześwietla na wylot i zna moje nawet najintymniejsze sprawy. Czasami żałowałem, że tak nie jest. Poznałaby prawdę o tym, kogo kocham i nie ciążyłoby to tak na mnie, w dodatku rozwiązałoby wszystkie sprawy. Chciałbym tego, ale nadal tchórzyłem i nic nie wyjaśniałem. Ona nie pytała. Czekała.
– Poniekąd – odpowiedziałem, bagatelizując jej zainteresowanie tym, czy dobrze mi się spało. Przecież nie mogłem jej powiedzieć prawdy. Zaczęłyby się pytania, na które nie miałem ochoty odpowiadać. Jak miałem wyznać, że całą noc miałem erotyczne, niesamowicie graficzne sny, w których główną rolę odgrywał Noah?
– Zmiana miejsca zamieszkania zawsze niesie ze sobą ryzyko nieprzespania kilku pierwszych nocy – rzekła, odkładając książkę.
– Przyzwyczai się – burknął tata, popijając kawę oraz przeglądając dział sportowy miejscowego wydania Kronik, których dawniej naczelnym był Jack Goodman. Podejrzewałem, że to się nie zmieniło.
– Co ci zrobić na śniadanie, synku? – spytała mama, ignorując słowa męża.
– Mamo, siadaj. Napiję się tylko kawy i tyle. Później zjem coś na lunch.
– Chcesz wyjść bez śniadania? To może zrobię…
– Tracy, on nie jest dzieckiem.
– Wiem, Connor, ale straciłam tyle lat. – Mama podeszła do mnie ze łzami w oczach i położyła mi dłoń na policzku. Musiała przy tym unieść się na palcach, bo była ode mnie dużo niższa. W dodatku jej ciało wydawało mi się o wiele drobniejsze niż lata temu. Pamiętałem jednak, że ta kobieta od zawsze miała ogromną siłę. Dotarło do mnie, że wytrzymałaby, gdybym powiedział jej o uczuciach do Noaha. Szkoda, że wtedy byłem za głupi, aby to zrozumieć. Obecnie nie było już potrzeby mówić jej o tym, bo moje relacje z Noahem nie prowadziły już nawet w stronę przyjaźni.
– Za to liczę na dobry obiad – powiedziałem, a ona uśmiechnęła się, wracając do książki.
– Już wybrałam kilka przepisów. O której wrócisz?
Nalewając kawy do kubka odpowiedziałem jej, że będę popołudniu, ale nie byłem pewny o której. Praca szeryfa często wymagała zostania po godzinach.
Wypiłem kawę, chwilę jeszcze porozmawiałem z mamą, bo tata coś tam tylko odburkiwał, właściwie traktując mnie nadal jak powietrze. Irytowało mnie to, ale go rozumiałem. W przeciwieństwie do pełnej wybaczenia żony, jemu przychodziło to bardzo trudno. Musiałem z nim porozmawiać, ale cholernie się tego bałem. Na razie jednak nie miałem na to czasu, czekała na mnie praca.
Wziąłem kluczyki od samochodu. Wyszedłem z domu pokrytego jeszcze cieniem i od razu spojrzałem na pogrążony w Słońcu dom Prestonów. Kusiło mnie, aby tam pójść i sprawdzić, co u Noaha. Chciałem zaproponować mu pomoc w przewiezieniu rzeczy jego taty i ogarnianiu wszystkiego, nie bacząc na to, że sam sobie poradzi. Zanim zorientowałem się, co robię, moje nogi same poniosły mnie na drugą stronę ulicy, a postanowienie trzymania się z daleka od tego faceta poszło się pieprzyć. Szkoda, że to słowo kojarzyło mi się z jednym. On i ja spleceni w miłosnym uścisku, tarzający się w pachnącej pościeli, nadzy, spoceni. Obrazy jak żywe pojawiały mi się przed oczami wyobraźni, gdy naciskałem dzwonek. Byłem pewny, że gdy Noah otworzy, rzucę się na niego, nie zadając pytań, nie prosząc i nie bacząc na to, kto na nas może patrzeć.
Nic takiego się nie stało, ponieważ bariera stojąca przede mną nawet się nie uchyliła. Minutę i dwie później też nie i sam już nie wiedziałem, czy się z tego cieszyłem, czy nie. Na szczęście pozwoliło mi się to uspokoić i myśleć racjonalnie. Noah nie otwierał, bo nie chciał ze mną rozmawiać albo go nie było w domu. Wyszedłby z samego rana? Może już otworzył księgarnię, myślałem, a może nie spędził tu nocy. Na samą myśl poczułem zazdrość, wyobrażając sobie gdzie, a raczej w czyim łóżku mógłby się właśnie budzić.
– Kurwa, nie masz żadnych praw, aby mu tego zabronić – zamruczałem pod nosem do siebie. – Wszystko spierdoliłeś, więc się wycofaj.
Tak też zrobiłem, co znów nie przyszło łatwo. Wróciłem do samochodu, a kilka minut później zaparkowałem przed posterunkiem, który od dzisiaj miał być moim miejscem pracy. O tym starałem się myśleć, ale gdzieś z tyłu mojej głowy tkwiło pytanie – co robi i gdzie jest teraz Noah?

Noah

– Dzisiaj jest przedostatni etap – powiedział Kevin Sammer, siadając przy ognisku i nalewając do metalowego kubka kawy z grzejącego się na ognisku dzbanka. – Na pewno chcesz zostać do jutra? – zapytał mnie.
Skinąłem głową, nie bardzo miałem ochotę na gadanie.
– Słuchaj, stary, znam cię od lat. Co jest? – Nie ustępował, co mnie wkurzało, a on doskonale zdawał sobie z tego sprawę i dlatego tak robił. Wiedział, że prowokując, zmusi mnie do mówienia. Nie chciałem jednak tego robić w obozowisku pełnym ludzi, którzy od kilku dni żyją w spartańskich warunkach, korzystając z atrakcji, jaką dawał im spływ pontonem. Mój przyjaciel prowadził to wszystko i był instruktorem. Często brałem udział w przygodach, jakie oferował. Byłem świadomy tego, na czym to polega i wystarczająco wyszkolony, abym mnie nie nazywał żółtodziobem. Lubiłem tego fantastycznego faceta, ojca czwórki dzieci, których wraz ze swoją żoną Emmą dorobił się przed trzydziestką.
– Co ma być? Nic – burknąłem, obracając prawie pusty kubek w dłoniach. – Po prostu nie zawsze ma się idealny nastrój. Przyjechałem tutaj, bo miałem ochotę się wyrwać. – Dolałem sobie kawy głównie dlatego, aby czymś się zająć i nie musieć mówić.
– Słyszałem, że Asher wrócił. – Spojrzał na mnie sondująco. Czułem się tak, jakby w oczach miał promienie rentgenowskie niczym superman. Nigdy nie zdradziłem Kevinowi, co łączyło mnie z Jarvisem. Podejrzewam, że i bez tego się czegoś domyślał. To dlatego, że nie potrafiłem przy nim zwyczajnie reagować przez te minione lata, kiedy wspominał o Asherze. Facet działał na mnie jak płachta na byka. Samo wspomnienie o nim burzyło mi krew w żyłach. Stawałem się nerwowy. Nie do końca potrafiłem nad tym panować, a mój przyjaciel nie był głupi.
– Wrócił i co z tego, kurwa? – skarciłem się w myślach za ton mojego głosu. – Nigdy nie miałem i nie mam z nim nic wspólnego.
– Skoro tak mówisz. Jesteś zżyty z jego rodziną. – Pochylił się i wrzucił do ogniska kilka gałęzi znalezionych w lesie. Zatrzeszczały, a po chwili ogień je pochłonął. Wpatrywałem się w to widowisko i przyszło mi na myśl, że ja jestem jak te gałęzie, a Asher jak płomienie, które omalże mnie nie spaliły. Musiałem się starać, aby ponownie na to nie pozwolić.
– Jestem. – Napiłem się kawy po tym, jak spostrzegłem, że mam pełny kubek. – Wszystko dzięki Phoebe. Kilka lat temu zbliżyła się do mnie, a potem samo poszło. Zresztą, państwo Jarvis zaczęli mnie traktować tak, jakbym należał do rodziny. Chyba byłem substytutem ich syna. – Spojrzałem na przyjaciela. – Zamiast mnie wypytywać, może powiesz, o której wyruszamy.
– Za pół godziny. Ludzie muszą się ogarnąć. Będziemy płynąć w dół rzeki. Pamiętaj, że ten etap jest ciężki.
– Pamiętam. Silne prądy w tym miejscu dają się nieźle we znaki, ale już tędy płynąłem. Dam radę.
– Noah, tu nawet zawodowiec musi uważać. Można zboczyć z trasy i nawet się o tym nie wie, więc od nikogo się nie oddalaj ze swoją grupą. Poza tym sprawdziłem pogodę. Nieciekawie się zapowiada, ale do następnego obozu dotrzemy przed burzą. – Wstał. Skurczybyk był wysoki. Często chwalił się swoimi prawie dwoma metrami. W szkole grał w drużynie koszykarskiej i marzył o zawodowstwie. Miałby dużą szansę dostać się w przyszłości do najlepszego zespołu, ale kontuzja kolana na zawsze mu to odebrała. Wciąż kulał. Niezmiennie kochał ruch i nie pozwolił na to, aby wypadek odebrał mu sport. Nadal pogrywał w koszykówkę, ucząc dzieciaki, a w dodatku stworzył swoją firmę zajmującą się rekreacją, turystyką, a w szczególności organizacją spływów pontonem i kajakiem. Miał pasję i był dobry w tym, co robił. Był też dobrym przyjacielem. Kimś, kto mnie zaakceptował, kiedy poznał prawdę, narażając się na głupie żarty i śmiechy innych. To dzięki niemu miałem siłę walczyć. Nie zostawił mnie tak jak zrobiła to osoba, którą kochałem, a która powinna być ze mną, byśmy sobie razem dawali radę. Tak jak powinno być.
– Dobra, zbieramy się, ludzie – zarządził Kevin, gasząc ognisko. Odetchnąłem z ulgą. Skończyły się dociekania w sprawie, którą chciałem zachować tylko dla siebie. Mój przyjaciel przestawił się na tryb pracy i to potrwa przez kilka kolejnych godzin.
Dopiłem drugą kawę i również zabrałem się za to, co do mnie należało. Czułem ekscytację na myśl o tej trudnej części koryta rzeki. Przepłynięcie tego zmusza do myślenia, co nie pozwoli mi roztrząsać pewnych rzeczy, a o to mi chodziło. Wziąłem swój kask i kamizelkę ratunkową, które obowiązkowo każdy musiał mieć, po czym ruszyłem w stronę rzeki. Na jej brzegu zebrała się już grupka turystów, którzy zjawili się tu, pragnąc przygody i dreszczyku ekscytacji. Kevin objaśniał im plan działania, będąc w swoim żywiole.

Asher

Tak jak przypuszczałem, na posterunku przyjęto mnie chłodno. Tylko myliłem się w jednym – nie chodziło o mój wiek, ale o to, co zrobiłem, kim byłem. A kim byłem? Facetem, który zostawił rodziców, sprawiając im cierpienie swoim zniknięciem. Facetem, który sprawił, że szkolna drużyna będąca o krok od mistrzostwa przegrała, a takie rzeczy traktowano u nas poważnie. Jakby od tego zależało życie.
Przegrana drużyny doprowadziła do tego, że liceum oraz miasto straciło pieniądze na wybudowanie dwóch dużych boisk i na remont budynków liceum. Dla nich z gwiazdy stałem się gnidą. Jakby pieniądze zawsze miały znaczenie.
– Proszę, proszę, przybył nasz szef. – Logan Path jako pierwszy zabrał głos. Chodziliśmy do tej samej klasy i należeliśmy do jednej drużyny. Logan zawsze był dupkiem i podejrzewam, że to się nie zmieniło. On był jednym z tych, którzy w tamtych latach najbardziej szkodzili Noahowi. Pozwalałem na to. Dziwię się, że Preston mógł mnie kochać.
– Hej, Logan. Kopę lat. – Przywitałem się, wyciągając dłoń. Ten niższy ode mnie o głowę, a zbudowany niczym byk mężczyzna uścisnął ją mocno, tym samym pokazując swoją siłę. To też się nie zmieniło. Nieraz śmiał się z mężczyzn, którzy mieli według niego zbyt delikatny uścisk dłoni. Nazywał ich ciotami i babami. Siebie natomiast uważał za męskiego. Dawniej jego brązowe włosy zaczesane były na jeża, a obecnie był łysy. Ewidentnie golił głowę, za to zapuszczał brodę, o którą, moim zdaniem, mógł lepiej dbać. Puściłem jego dłoń, nie mając ochoty go więcej dotykać.
– Kopę lat. Uciekłeś w niesławie, aby nie ponieść konsekwencji sprzedanego meczu.
– Przeszłość zostawcie za sobą. – Spojrzałem na kobietę, która to powiedziała. Claire Swithword. Ucieszyłem się, że nadal tu pracuje. Podjęła pracę na posterunku jako dwudziestopięciolatka. To było na kilka tygodni przed tym, zanim uciekłem. Podobno przeorganizowała komisariat, na którym w końcu zapanował ład i porządek, szczególnie wśród akt.
– Witaj, Claire, miło znów cię widzieć.
– Ciebie również. Pamiętasz Lou? – Wskazała na mężczyznę siedzącego przy biurku z tyłu sali.  Moim zdaniem to on powinien zostać szeryfem, nie ja. Lou Right pracował tutaj od ponad siedemnastu lat. Na jego miejscu byłbym zły, że ktoś zajął stanowisko, które mi się należało. Szczególnie jeżeli tym kimś był żółtodziób.
– Witam – zagadałem tego wielkiego faceta wyglądającego niczym niedźwiedź.
– Tsa. Mam nadzieję, że dorosłeś i będzie można na tobie polegać, nie tak jak dawniej – prychnął mężczyzna, którego zawsze uważałem za spokojnego. To on co roku na Boże Narodzenie przebierał się w Świętego Mikołaja i roznosił dzieciom prezenty w Lake Forest. Teraz nie wyglądał na miłego i dobrego. – Masz szczęście, że szanuję twojego ojca, bo gdyby było inaczej, to kazałbym ci stąd spieprzać. Nie dlatego, że jesteś moim szefem. Nie obchodzi mnie to, bo nigdy nie starałem się o bycie szeryfem. Jako jego zastępca czuję się dobrze, będąc tu, gdzie jestem. Mam już czterdzieści dziewięć lat i chcę w spokoju doczekać emerytury. Chodzi o to, że nie potrafię ci zaufać, dzieciaku. Poleganie na tobie może się źle skończyć, nawet na takim zadupiu jak Lake Forest.
Miał rację. Noah też na mnie polegał i zostawiłem go. Odrzucając tę myśl, powiedziałem do Lou:
– Bądź spokojny, wiem, co robię. Jeżeli w czymkolwiek zawinię, możesz mi przywalić.
– Nasz Lou to wielki misiek, ale ja z chęcią to zrobię – rzucił Logan, oferując swoją pomoc.
– A ja wszystkim wam skopię tyłki – wtrącił nasz głos rozsądku o imieniu Claire. – Asher, chodź, zaprowadzę cię do twojego gabinetu.
Kiwnąłem głową i ruszyłem za nią. Już wcześniej miałem przyjemność przebywać w tym gabinecie. Jako szesnastolatek wdałem się w bójkę i to tutaj dostałem reprymendę od ówczesnego szeryfa oraz ojca. Trudno mi powiedzieć, którego bardziej się bałem. Sądzę, że obu. Wtedy i tak mi się upiekło, bo rodzice chłopaka, któremu złamałem rękę, nie wnieśli oskarżenia wiedząc, że ich syn też nie był święty.
– Mniejszy niż zapamiętałem – rzekłem bardziej do siebie niż do kobiety.
Dębowe biurko stało naprzeciwko wejścia i było wysprzątane. Mogłem za to podziękować Claire, która od dzisiaj była moją asystentką. Po lewej stronie ściany stał rząd regałów. Część z nich miała szuflady, w których znajdowały się akta. Obok stał wąski regał na książki, bo mój poprzednik uwielbiał czytać i w takim miasteczku jak nasze, kiedy to nic się nie działo, miał na to czas.
– Pracuje z nami jeszcze Tim Hampton. – Swithword podała mi akta wszystkich pracowników, żebym się z nimi zapoznał.
– Gdzie jest teraz Tim? – zapytałem, otwierając jego teczkę. Na pierwszej stronie znajdowało się zdjęcie przeciętnego mężczyzny po trzydziestce o jasnych włosach oraz jego dane. Zauważyłem, że jego żoną jest Delia Moon, która obecnie prowadzi salon fryzjersko-kosmetyczny Uroda, o czym też tutaj poinformowano. Takich szczegółów się nie spodziewałem, więc mnie to zaskoczyło. Claire to zauważyła.
– Cóż, poprzedni szeryf był bardzo skrupulatny. Lubił być o wszystkim informowany. Nam to nie przeszkadzało. Dobrze wiedzieć, z kim się pracuje.
– Mhm – mruknąłem, nie mając nic innego do powiedzenia. – Tima nie znam. Nie jest stąd.
– Nie jest. Poznał Delię na studiach. To znaczy, kiedy ona była na studiach, a on w akademii policyjnej niedaleko kampusu, gdzie mieszkała. Pobrali się pięć lat temu i zamieszkali w Lake Forest. To dobry człowiek.
– Trzydzieści trzy lata, po dobrych szkołach. Mógł pracować w komendzie głównej, a nie na takim zadupiu – powiedziałem, odkładając jego teczkę.
– Miłość go tu sprowadziła – odpowiedziała Claire. – Jest tu raczej szczęśliwy. Z tego, co mówi, to nie mógł lepiej trafić. – Wyjrzała przez okno. – Zbiera się na burzę.
Podszedłem do średniej wielkości okna i stanąłem obok kobiety o krótkich, brązowych włosach, których grzywka była nieco dłuższa i założona za ucho. Faktycznie, na wschodzie zbierały się ciemne chmury. Cieszyło mnie to, gdyż byłem pewny, że dzięki temu nieco się ochłodzi. Na razie było duszno, a ja mimo koszuli z krótkim rękawem, pociłem się pod mundurem, marząc o rześkim powietrzu.
– Powiedziałaś, że miłość sprowadziła Tima do Lake Forest. Sądzisz, że to uczucie tak dużo może zdziałać? – spytałem po chwili milczenia, nie zastanawiając się nad tym, co robię.
– Tak – odpowiedziała natychmiast. – Jeżeli tylko jest prawdziwe. To jest coś, co daje siłę. Sama coś o tym wiem. – Wskazała na obrączkę, którą nosiła. – Jeżeli chodzi ci o Tima, to  na pewno nie wyjedzie i nie porzuci pracy. Tu jest jego dom. Możesz być spokojny.
Źle zrozumiała moje pytanie, ale skąd miała wiedzieć, o co mi chodziło? Pozostawiłem ją w tej niewiedzy i przyjąłem kawę, którą zaproponowała. Przede mną był cały dzień pracy, zmaganie się z nieprzychylnym wzrokiem Lou, chcącym wbić mi nóż w plecy Loganem oraz Timem, którego nie znałem.
Gdzieś w oddali zagrzmiało, więc ponownie wyjrzałem przez okno. Burza zbliżała się szybko. Na tyle szybko, aby po kilku minutach rozpętać piekło. Lało tak bardzo, że nie widziałem kamienicy naprzeciwko. Mocno wiało, a pioruny waliły gdzieś niedaleko. Nigdy nie lubiłem grzmotów.


Dziesięć lat wcześniej

– No dajże spokój, nie mów, że się boisz. – Noah zaśmiał mi się prosto w twarz.
– Nie boję się. – Udawałem silnego, podczas gdy chciałem się gdzieś schować. Od dzieciństwa bałem się uderzeń piorunów. Nie wiedziałem, dlaczego. Moi rodzice również, po prostu tak już było. Nieustraszony kapitan drużyny futbolowej trząsł się jak osika podczas burzy z grzmotami. Oczywiście, kiedy byłem z drużyną, starałem się nie okazywać strachu, aby nie uznano tego za słabość. Przy Noahu to było coś zupełnie innego.
– To chodź, odwrócę twoją uwagę. – Siedzący na biurku uśmiechnięty chłopak złapał mnie za szlufkę od spodni i przyciągnął do siebie tak, że stanąłem pomiędzy jego nogami. Patrzył na mnie ciepło, co robiło z moim sercem różne dziwne rzeczy, których nie potrafiłbym opisać, nawet znając na pamięć słowniki z całego świata. Po prostu to było coś niepojętego, nie do opisania, coś niezwykłego. Ten chłopak nie był mi obojętny.
– Jak niby chcesz to zrobić? – Położyłem dłonie na jego udach. Żałowałem, że miał na sobie spodnie. Chciałbym dotknąć jego skóry. Od tamtego razu, kiedy to doszliśmy, ocierając się o siebie, nic więcej nie robiliśmy. Tylko całowaliśmy się. Do tej pory nie wiedziałem, czy mam ochotę na coś więcej. Dobra, oszukiwałem się. Ochotę miałem, ale nie wiedziałem, co robić, więc nic nie robiłem. Przecież miałem jakieś tam doświadczenia seksualne. Co prawda z dziewczynami, ale nagość i te sprawy nie były dla mnie problemem. Nie, kiedy chodziło o Noaha. Dlatego zaskakiwało mnie to, że niedoświadczony Preston pierwszy wykonał jakiś ruch. To on złapał mnie za biodra, przyciągając do siebie jeszcze bliżej.
– Może zaczniemy od tego, że mnie pocałujesz – zaproponował, patrząc mi prosto w oczy, a usta lekko uchylając.
– Dobra. – Serce waliło mi w piersi z ekscytacji, że znowu go pocałuję. Nie wiedziałem, czy czułbym to samo, jeżeli chodziłoby o innego chłopaka. Podejrzewałem, że nie, bo tylko na Noaha reagowałem tak bardzo mocno.
Pochyliłem się do jego ust, muskając je delikatnie, a on naparł na mnie swoimi, chcąc więcej, więc pocałowałem go mocniej i głębiej.  Ulegle uchylił dla mnie wargi, więc mogłem wsunąć język do jego ust. Jęknął, przesuwając się bardziej na skraj biurka. Ten dźwięk niesamowicie mnie podniecił. Chwilę później sam jęknąłem w jego usta, kiedy poczułem, jak dotyka dłonią mojego krocza. W dole kręgosłupa odczułem dreszcze przyjemności, kiedy potarł mojego penisa przez spodnie, któremu nie trzeba było wiele, by stwardnieć. Jedno muśnięcie budziło go do życia. Wystarczyło, że Noah na mnie patrzył i już mi stawał.
Docisnąłem się do jego dłoni. Chciałem więcej. Chyba czytał w moich myślach, bo puścił moją koszulkę, którą miętosił palcami drugiej ręki, kiedy go nieprzerwanie całowałem. Oderwałem się od jego ust, spoglądając mu głęboko w oczy. Wyglądał na przestraszonego.

Noah

Bałem się, że zrobię coś, co znów go ode mnie odepchnie, ale chciałem spróbować. Ochota na to była większa niż strach. Nadal patrząc mu w oczy, niepewnie rozpiąłem pasek, a potem guzik od jego spodni. Wstrzymał oddech w oczekiwaniu na więcej, a ja poczułem się pewniej. Rozsunąłem zamek i spoglądając w dół, rozchyliłem rozporek i obsunąłem lekko jego spodnie. Pozwolił mi na to. Szara bielizna ukrywała jego naprężony członek. Położyłem tam dłoń, chcąc go poczuć. Sam również byłem twardy oraz podekscytowany tym, co robiłem, bo wrażenia i emocje były niesamowite. Tak tego pragnąłem i to właśnie się działo. Dotykałem Ashera, miłość mojego życia i bohatera nie tylko moich marzeń, ale i mokrych snów.
Chciałem się o niego ocierać. Jak ostatnio. Znów przeżyć taki orgazm jak wtedy lub lepszy. Najpierw jednak chciałem się nim zająć.
– Cofnij się – szepnąłem, rumieniąc się na samą myśl o tym, co chcę zrobić. Gdy lekko zdezorientowany odsunął się, zszedłem z biurka i popchnąłem go tak, że tym razem to on mógł oprzeć się o mebel. Nie patrząc mu w oczy, bo bym stchórzył, uklęknąłem przed nim.
– Kurwa. – Usłyszałem, jak zaklął. Przeszło mi przez myśl, że pewnie wiele dziewczyn już mu obciągało, ale odepchnąłem to od siebie. Nie miałem doświadczenia, ale chciałem spróbować. Uczyć się go i dać mu rozkosz. To były bardzo silne potrzeby. Kochałem go, więc danie mu przyjemności było jednym z moich celów.
Drżącymi dłońmi obsunąłem mu spodnie i bieliznę, by wyciągnąć jego penisa. Był długi, gruby, mięsisty, a przede wszystkim niesamowicie twardy z mokrą główką wystającą częściowo spod napletka i wyglądającą niczym grzybek. Przesunąłem dłonią po całej długości. Asher sapnął, co sprawiło, że odważyłem się na niego spojrzeć. Omal nie doszedłem, kiedy ujrzałem jego spragnione oczy. Patrzył tak, że nie miałem już wątpliwości i pochyliłem się, pierwszy raz smakując kutasa. Nie byle jakiego, bo należał do Ashera Jarvisa. Chłopaka, którego uwielbiałem.

Asher

Przyglądałem się temu, co robi i nie potrafiłem oderwać oczu od fantastycznego spektaklu. Noah klęczał przede mną i właśnie wziął w usta mój członek. I niech mnie szlag trafi, jeżeli to nie było dobre.
Syknąłem z bólu, kiedy trącił wrażliwą główkę zębami.
– Przepraszam – powiedział.
– Spokojnie. Po prostu nie używaj zębów. – Wyciągnąłem rękę i pogłaskałem go po głowie. – Działaj.
Tym razem już nie użył zębów, za to chętnie pracował językiem i ustami. Może nie był to najlepszy lodzik, jaki dostałem, ale i tak uważałem go za zajebistego, bo robił mi to Noah. Chłopak nadrabiał chęciami i ochotą, która, miałem wrażenie, u niego narastała. Tak jak i mi, podobało mu się to, co robił, a Gloria ze swoim głębokim gardłem niech spada. Na kolanach chciałem tylko jego.
– O kurwa – zakląłem chyba już któryś raz tego popołudnia. Poruszyłem biodrami. Zakaszlał, kiedy chciał go głębiej wziąć, ale nie mógł tego zrobić, więc poprzestał na pieszczeniu główki, pomagając sobie dłonią. Byłem blisko orgazmu. – Dotknij wędzidełka. O tak – sapnąłem, kiedy to zrobił. Miał bardzo sprawny język i szybko się uczył.
Zamknąłem na chwilę oczy, chcąc czerpać tę przyjemność, ale szybko je otworzyłem. Nie pożałowałem tego, bo on właśnie wyjął swojego kutasa, którego do tej pory nie widziałem i sobie trzepał. Powstrzymywanie się od szczytowania poszło w diabły. Przeszyła mnie fala rozkoszy, która była wzmocniona przez patrzenie na to, jak Noah sobie dogadza.
– Dochodzę – krzyknąłem, chcąc go ostrzec i sądziłem, że dokończy mnie ręką, jak robiły to dziewczyny, z którymi sypiałem. On jednak nie zrobił tego i spuściłem mu się do ust. Miałem spory ładunek, ale wszystko przełknął i jeszcze mnie wylizał, jakbym mu naprawdę smakował. Chyba tak było.
Dopiero po chwili spostrzegłem, że również doszedł, bo oddychał ciężko, a pomiędzy moimi stopami na podłodze znajdowały się białe plamy. Przełknąłem ślinę na myśl o tym, jak on smakuje. Mimo to nie dopuszczałem do siebie myśli, że kiedykolwiek zrobię coś takiego jak on.
Wstał i spojrzeliśmy sobie w oczy. Uśmiechnął się, a ja wraz z nim.
– No i widzisz – wyszeptał – burza  minęła i nawet nie zwracałeś na to uwagi.
Rzeczywiście tak było, a nawet na ostatnie popołudniowe godziny wyszło słońce. Uświadomiłem sobie, że z Noahem zrobiliśmy kolejny krok. Objąłem jego policzki dłońmi. Cmoknąłem go w usta, nie zważając na to, że jeszcze przed chwilą miał w nich moją spermę. Potem go objąłem z naszymi penisami na wierzchu i czułem się naprawdę szczęśliwy.
Przerażony tym, co się stało, ale szczęśliwy.

Obecnie

Burza przeszła. Nie bałem się już tak jak dawniej, ale i tak rad byłem z tego, że to się już skończyło. Wyszedłem przed posterunek, chcąc poczuć brak upału i przyjemny chłód. Ujrzałem niesamowitą tęczę na niebie. Tylko jej część, bo połowa znikała za budynkami. W dzieciństwie chciałem odnaleźć garniec złota na jej końcu. Mając dziesięć lat, wybrałem się na poszukiwania z łopatką w ręku i czerwonym wiaderkiem. Mama mnie jednak zawróciła, podając mi budyń waniliowy, dla którego porzuciłem myśl o przygodach.
Wróciłem do środka, gdzie zamieniłem kilka zdań z Timem, który właśnie wrócił z patrolu. Przed burzą ukrył się w sklepie. Nie traktował mnie jak Lou czy tym bardziej Logan. Był w porządku i dobrze nam się rozmawiało. W czasie konwersacji zadzwonił telefon, a chwilę później podeszła do nas przejęta Claire.
– Dzwonił Kevin Sammer. Prowadzi spływy pontonem – wyjaśniła mi. – Zdarzył się wypadek i potrzebuje pomocy. W czasie spływu zastała ich burza.
– Co się stało? – dopytał Tim.
–Ponton Noaha Prestona odwrócił się, uderzając w skałę. Ludzi, którzy z nim byli uratowano, ale on zaginął bez śladu. Podejrzewają, że utonął.
Po usłyszeniu jej słów moje ciało przeszedł niesamowity ból na myśl o tym, że go straciłem.
Odszedł na zawsze.
 

20 komentarzy:

  1. Nie nie nie nie!!!!!!
    Nie Noah!!! On musi żyć!!!
    I tak wiem że przeżyje xd
    Asher sobie troche pocierpi, ale dobrze mu tak. Lubie Noaha i chcę żeby Asher duuugo mu wynagradzał zadany mu ból. Powinien błagać go na kolanach. Mam nadzieje, że Noahowi nie stało się nic poważnego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błaganie na kolanach w ich wypadku może przynieść dużo przyjemności. :D

      Usuń
  2. Co? Jaki wypadek? N nie może zginąć! A musi go znaleźć!
    Nie spodziewałam się takiego dramatu, chciałam, aby A był zazdrosny o N i to miało mu uświadomić, że ma o niego walczyć, a nie chwila grozy, przynajmniej mam taką nadzieję, że "chwila".
    Mam nadzieję, że N nie straci pamięci, chcę aby A udowodnił swoją miłość nie budując jej na kłamstwie.
    Dziękuję za Twoją pracę :)
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę dramatu większego czy mniejszego (okaże się jaki będzie w tym tekście), musi być. :)
      Dziękuję za wenę i pozdrawiam. :)

      Usuń
  3. Jak oni po tym się nie dogadają to nie wiem co ci zrobię :P

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurczę,to się porobiło. Domyślam się, że Noah żyje :P i jak jakoś się choć trochę niedogadają to nie wiem kiedy :P
    Ps. Niedługo czeka mnie wyczekiwana lekturka "Spontaniczej Decuzji" :3 W końcu wrócę do tej świetnej historii :3
    Życzę weny i pozdrawiam, Tsubi :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej wchodzisz na wcześniejszą swoją stronę ??
    https://fantazjeluany.wordpress.com/

    galaxa2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądam tam może raz w miesiącu. Opuściłam tamto miejsce. :)

      Usuń
  6. Jaki zwrot akcji 😱😱😱 oby nic poważnego się nie stało. Może Noah dostanie amnezji i ponownie się zakocha w A? To by było fajne 😂😂
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Weny Lu 😍😍

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy nie ponownie, bo dalej go kocha, no ale wiadomo o co chodzi xD

      Usuń
    2. Tak, wiadomo o co chodzi. :D
      Dziękuję za wenę. :)

      Usuń
  7. Uuuu mega mnie wciągnęłaś. I ta końcówka.
    Mam nadzieję że wszystko dobrze się skończy,
    Po za ty wspaniale pokazujesz spójną całość. Dla mnie to coś naprawdę świetnego.
    Pokochałam te opowiadanie i będę czekać na ciąg dalszy.
    Powróciłaś z wielkim plusem.
    pozdrawiam mocno!

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak czułam, że to sie wydarzy :P Hura! Mam nadzieję, że Ash znajdzie Noah pierwszy, przytuli go,ucałuje itd. Awww jak ja chce,żeby oni byli razem. TO cudowny duet. Pozdrawiam i nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przytuli, ucałuje... Cudowna wizja. :)
      Również pozdrawiam. :)

      Usuń
  9. Kiedy pojawi się kolejna część Ucieczka do Limare?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem. Miała być w lipcu, czy będzie to nie mam pojęcia, ale będę się starać. Tekst ciągle się pisze, a chciałam go skończyć do końca czerwca, ale się nie udało.

      Usuń
  10. Matko tak nie może być ! 😱
    Ale na pewno tego nie zrobisz nam, Ty taka nie jesteś, o nie nie!

    No i znowu najbardziej zaczytuję się w przeszłości i proszę bardzo, jak Noah oddawał całego siebie, kiedy Asher zachowywał się jeszcze jak niedojrzały dupek. Dobrze, że teraz wszyscy prawie wieszają na nim psy, niech się nauczy! A może wtedy mu się życie jakoś poukłada.

    Jak już mówiłam, mnie cieszy fakt, że piszesz tutaj na blogspot, także pozostaje życzyć dużej ilości weny i czasu. Lecę dalej czytać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Hejka,
    wspaniale, Noah na pewno żyje wiedzę w to, a może będzie miał amnezję, ale niech Asher nie wykorzystuje tego dla swoich celów, będzie musiał się bardzo postarać, miłe powitanie na komisariacie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)