24 czerwca 2018

Obietnice - Rozdział 4

Dziękuję za komentarze i zapraszam na kolejny rozdział. :)



Asher

Ledwie przekroczyłem próg małego mieszkanka, do którego zaprowadził mnie Noah, a poczułem mocny cios z szczękę. Zachwiałem się, ale ustałem na nogach. Przyłożyłem dłoń do bolącego miejsca i spojrzałem na napastnika. Stał wściekły, wyprostowany jak struna, gotowy do tego, aby mnie ponownie uderzyć lub odeprzeć atak. Nie zamierzałem go bić.
– Należało mi się – rzuciłem, masując szczękę. Noah prychnął i ruszył w stronę lodówki. Otworzył mniejszą, dolną część, która okazała się zamrażalnikiem. Wyjął mrożonkę, po czym owinął ją w ściereczkę i podał mi. Nie odzywał się. Dopiero, kiedy usiadł na kanapie w szerokim rozkroku i pochylił się, opierając łokcie o kolana, rzekł:
– Należy ci się o wiele więcej.
Skinąłem głową, przykładając mrożonkę do bolącego miejsca. Usiadłem w fotelu naprzeciwko mężczyzny, przyglądając mu się. Zostawiłem wysokiego, chudego chłopaka, a zastałem wspaniałego faceta, pełnego złości do mnie. Dostrzegałem to w ruchach jego ciała, w głosie, ale było coś, co próbował ukryć. Prawie mu się to udało, gdyby nie jego oczy, które krzyczały, tym samym dając mi do zrozumienia, jak bardzo go zraniłem. Przez to czułem się jak gówno. Tyle mu obiecałem. Jak się okazało, moje obietnice były diabła warte. Nie tłumaczy mnie nastoletni wiek, bo to, co zrobiłem jemu i rodzinie, nie ma usprawiedliwienia. Chciałem naprawić przynajmniej część krzywd, które mu wyrządziłem, ale nie wiedziałem jak. W jaki więc sposób miałem odzyskać jego przyjaźń? Sądziłem, że mam plan. Ale co, popijemy, pogadamy i będzie super? Czy było tak super wiele lat temu? Nie. W szkole udawałem, że on nie istnieje, a on to znosił. Teraz to widzę. Za późno spadły mi klapki z oczu.
– To co, posiedzimy tak w milczeniu? A może mój cios odebrał ci mowę? – zadrwił, rozsiadając się wygodniej na kanapie, która musiała służyć mu również za łóżko, bo rozglądając się po minimalistycznie urządzonym wnętrzu, nie dostrzegłem drzwi do sypialni. Te, które tu były, musiały ukrywać za sobą łazienkę. Było tu mało mebli. Tylko kilka jasnych szafek kuchennych, lodówka, kuchenka, jakieś krzesło, fotel, na którym siedziałem, czarna sofa z przewieszonym przez jej oparcie kocem oraz stolik. Nie było telewizora, tylko laptop leżący na jednej z szafek, a dwa niewielkie okna wpuszczały do środka światło.
– Ciężko mówić z mrożonką przyłożoną do połowy twarzy – powiedziałem.
– Nie przesadzaj, aż tak mocno cię nie walnąłem.
Miał rację, przesadzałem. Mimo wszystko wolałem dmuchać na zimne. Optowałem za tym, aby nie mieć siniaka ze względu na pracę, którą jutro zaczynałem. Odłożywszy roztapiającą się mrożonkę, sięgnąłem po sześciopak, który przyniosłem. Wyjąłem z kartonu dwa piwa i jedno postawiłem przed Noahem.
– Nie zapytałem, czy pijesz.
– Masz na myśli mojego ojca pijaka? Dlaczego miałbym nie pić? Trzeba znać swój umiar. – Patrzyłem, jak sięga po puszkę i otwiera ją z charakterystycznym dźwiękiem.
Poszedłem jego śladem, byle czymś zająć ręce i mieć kilka chwil na to, by ułożyć sobie w głowie to, co chciałem powiedzieć. Upiwszy łyk chłodnego piwa zacząłem:
– Noah, ja…
– Wiem, dlaczego uciekłeś – przemówił Preston, nie pozwalając mi dojść do słowa. – Ze świrowałeś. Mogłem przypuszczać, że tak będzie, kiedy się ze mną prześpisz – prychnął. – Powiedz, dlaczego wróciłeś? Bo na pewno nie dlatego, aby odnowić nasze kontakty.
W tym też miał rację. Gdyby nie praca, nie miałbym odwagi wrócić. Co tam, i tak tej odwagi nie miałem.
– Dostałem przydział do miejscowej komendy.
– Nie żartuj. – Zaśmiał się. – Jakoś nie wydaje mi się, abyś nie miał wyboru.
– Miałem. Albo Lake Forest, albo zapyziała dziura kilka mil stąd na najniższym stanowisku lub pożegnanie się z pracą. – Spostrzegłem, że zaczął bawić się trzymaną w dłoni puszką.
– Czyli gdyby nie to… Nie wróciłbyś. – Jego głos był cichy, jakby przytłumiony, a może mi się wydawało.
– Chciałem wrócić. Ciągle…
– Tchórzyłeś – podpowiedział, po czym dopił piwo. Szybko mu poszło.
– Tak – przyznałem, bo co miałem zrobić? I tak znał prawdę. – Propozycja pracy tutaj dała mi niejako kopa. Zawsze tutaj było moje miejsce. – Usłyszałem jego śmiech.
– Ash, słyszysz, co mówisz? – Pochylił się, odstawiając pustą puszkę. W końcu na mnie spojrzał, ale z jego oczu wciąż bił chłód. – Słyszysz? Mówisz, że zawsze tu było twoje miejsce, a czmychnąłeś stąd z podkulonym ogonem. Zrobiłeś to bez słowa. Twoja rodzina nie wiedziała, gdzie jesteś. Wiesz, co czują bliscy osoby, która znika? Wiesz, co czuje ktoś, kto kocha, a potem ta kochana osoba znika, nie odzywa się?! Wiedziałem tylko, dlaczego to zrobiłeś, ale nic nie mogłem powiedzieć twoim bliskim. Byłeś dupkiem i pewnie nadal jesteś. Chcesz odzyskać moją przyjaźń. – Wstał i spojrzał na mnie z góry. – Człowieku, nienawidzę cię.
Te słowa zabolały bardziej niż wszystko to, czym częstował mnie od wczoraj. Nie wierzyłem mu jednak. Nie potrafiłem. Nie wiem, czy to dlatego, że jakaś część mojej osoby chciała, aby nadal mnie kochał, czy dlatego, że wciąż coś do niego czułem, bo nie potrafiłem zabić tej miłości. W ciągu dziesięciu lat przespałem się z niezliczoną ilością kobiet. Żadnej nie oddałem serca. Wolałem nie myśleć, że to dlatego, bo już je komuś dałem. Przerażało mnie to. Do dzisiaj.
Spojrzałem na niego. Stał odwrócony do mnie. Podszedłem do niego i wyciągnąłem rękę. Zawahałem się, ale ostatecznie położyłem ją na jego ramieniu. Wyczułem, jak się spiął, a potem odwrócił się do mnie ze wściekłym wyrazem twarzy. Chciał mnie uderzyć, ale byłem szybszy, większy, silniejszy. Chwyciłem go za rękę, potem drugą i przytrzymałem je obie. Zanim zorientowałem się, co robię, przyciskałem go do ściany, trzymając jego ręce uniesione nad głowę i zakleszczone w moim mocnym chwycie. Nadal był zdenerwowany, kiedy nachyliłem się i z całą pasją wpiłem w jego usta. Przez moje ciało przepłynął dreszcz przyjemności, jakże inny od tych, których zaznałem z nic nie znaczącymi kobietami. Całując Noaha poczułem się tak, jakbym wrócił do domu. Zrozumiałem, że nie chcę tylko jego przyjaźni. Pragnąłem go odzyskać.

Noah

Nie wierzyłem, że to się dzieje. Ten cholerny, przeklęty padalec mnie pocałował i przez chwilę był taki moment, że chciałem mu ulec. Na całe szczęście szybko się opanowałem. Przecież nie mogłem mu na nic pozwolić. Ledwie się podniosłem po tym, co mi zrobił. Nie pozwolę mu, aby zniszczył mnie ponownie!
Ugryzłem Ashera w wargę. Nie zaczepnie, jak zazwyczaj to robiłem, tylko mocno. Cofnął się z sykiem, puszczając mnie.
– Do licha, zwariowałeś?!
– Sądzisz, że co? Przyjdziesz sobie, powiesz kilka słodkich słówek, zabawisz się ze mną, a potem kopniesz w dupę?! – krzyknąłem, tym razem tracąc opanowanie.
– Tym razem będzie inaczej – powiedział, a ja go popchnąłem. Przeszedłem na drugą część pokoju, by być z dala od niego. Nie potrafiłem znieść jego obecności. Ponownie rozgorzały we mnie uczucia do niego, które do tej pory jakoś tłumiłem.
– Inaczej?! Wątpię! – Spojrzałem na niego z furią. – Znów stchórzysz i zwiejesz! Zawsze się chowałeś! Tym razem też będzie rozważanie typu: „Co ludzie powiedzą?”. Co tam, będzie gorzej, bo wszyscy wiedzą, że jestem pedałem! Zobaczą, jak zadajesz się z ciotą!
– Nie nazywaj tak siebie! – krzyknął na mnie.
– A co? Nie jest prawdą to, co mówię? I będę siebie nazywał tak, jak chcę. Przyzwyczaiłem się do tego, że połowa ludzi w Lake Forest tak do mnie mówi. Co za różnica! – Wściekły wyrzuciłem ręce w bok. – Właśnie tego się bałeś, co? – Wycelowałem w niego palec. – Ty, wielki futbolista, który bał się wyzwisk. – Przeczesałem włosy dłonią. Nie chciałem już na niego patrzeć, bo mimo tego, co mówiłem, wszystko przyciągało mnie do niego, nie bacząc na to, jak bardzo mógłby mnie zranić. – Sądzisz, że będzie inaczej? – Odważyłem się spojrzeć mu głęboko w oczy. Stał kilka kroków ode mnie. – Nie będzie, Asher – szepnąłem. – Jesteś zbyt wielkim tchórzem, by przyznać się do tego, że kochasz faceta. Ja nigdy nie zamierzam się ukrywać. I… Nie wkracza się dwa razy do tej samej rzeki, Ash – powiedziałem. Tak bardzo chciałem, aby zaprzeczył moim słowom. Pragnąłem, by powiedział, że mnie kocha, udowodni to. Chciałbym, żeby zabrał mnie na randkę do restauracji Zoye, gdzie zjedlibyśmy romantyczną kolację i pokazalibyśmy wszystkim, kim dla siebie jesteśmy. Marzyłem o tym od kiedy się ujawniłem, jak i o tym, że on wróci.
– Nie jestem w stanie tego zrobić – odpowiedział, a do mnie dotarło, że powiedziałem to wszystko na głos. Niechcący otworzyłem się przed nim. Pokazałem mu pragnienia. A on…
On po swoich słowach wyszedł, a ja przymknąłem oczy, czując ucisk w sercu. Poczułem się tak, jakby po raz kolejny mnie zostawił.
– Po kurwę wracałeś – szepnąłem.
Tamten osiemnastoletni chłopak we mnie chciał wyjść. Zwinąć się w kłębek na kanapie i tak zostać. Odepchnąłem go szybko, biorąc się w garść. Wyjąłem telefon z kieszeni. Wybrałem z pamięci dobrze mi znany numer, po czym wykonałem połączenie.

Asher

Byłem zdruzgotany i zawiedziony sobą. Miał rację. Tchórz ze mnie i nie dałbym mu tego, czego oczekiwał. Mógł mnie kochać, ale nie był już zaślepionym nastolatkiem i potrafił walczyć o siebie. Nie to, co dawniej, kiedy zgadzał się na wszystkie moje warunki. Unieszczęśliwiałem go wtedy i nadal to robiłem. Ledwie wróciłem, a już mieszałem w jego życiu. On nie był chłopakiem, który będzie ukrywał swój związek. Już nie. Jest kimś, kto idąc ulicą, chwyci dłoń partnera i uniesie wysoko głowę. Nawet wtedy, kiedy będą z niego szydzić. Nie pokaże, że go to rani. Był silny. Ja nie. Nie miałem tyle odwagi.
Cykor, pomyślałem, wypadając na dwór wprost w ramiona lejącego się z nieba żaru. Było południe, a pogoda nas nie oszczędzała. O tej porze ulice były puste ze względu na upał. Każdy zaszył się w chłodnym domu, a ja nie wiedziałem, co robić. Ruszyłem więc w stronę posterunku, gdzie od jutra przejmę urząd szeryfa.
Zazwyczaj szeryfowie nie byli tak młodzi i byli wybierani pośród mieszkańców danego miasteczka, ale po odejściu poprzedniego na emeryturę nikt się nie zgłosił. Szeryfem może zostać każdy obywatel, ale tym razem władze stanu postanowiły oddelegować na to stanowisko wyszkolonego policjanta. Padło na mnie, bo się tutaj urodziłem. Moim zdaniem byłem za młody, by zarządzać posterunkiem w Lake Forest, ale podjęto decyzję, a ja przyjąłem pracę. Byłem pewny, że chciałem mieć pretekst, aby tutaj wrócić. Inaczej pewnie przez kolejne dziesięć lat tułałbym się z miasta do miasta, tęskniąc za rodziną oraz Noahem, który pozwolił mi poczuć smak prawdziwej miłości.
Jako dzieciak nie poradziłem sobie z tym. Jako dorosły pokazałem to, uciekając z mieszkania Prestona. Gdyby był kobietą, byłoby łatwiej, inaczej, normalniej. Ale jest mężczyzną i tu był pies pogrzebany. Co miałem powiedzieć ludziom? Jestem homoseksualistą? Nie byłem nim. Może biseksualistą? Też nie. Nie czułem pociągu do mężczyzn poza tym jednym. Idealnie pasowałoby określenie, że jestem Noahoseksualistą. Bo tylko jego pragnę dotykać, przytulać, kochać się z nim i być z nim. Pragnąłem tego przez ostatnie dziesięć lat. Tak jak przez tyle lat się oszukiwałem. Gdybym nie wrócił, nadal bym to robił. Dzisiaj, kiedy go pocałowałem, dotarła do mnie cała prawda o moich uczuciach.
Wszystko to, co sobie w nocy ułożyłem, przemyślałem, jak to niby zależy mi tylko na przyjaźni Prestona, jak to chcę ją odzyskać, było dupy warte. Poszło w pizdu i zostałem z niczym. A mógłbym mieć to i wiele więcej, ale nie. Wszystko przez to, że się boję. Zawsze tak było. Może i byłem gwiazdą szkoły, ale w głębi siebie byłem maciupkim, wystraszonym chłopczykiem. I cholera, nadal nim jestem, jeżeli chodziło o uczucia do Noaha. Dał mi jasno do zrozumienia, że jeżeli go nie wezmę z pełną świadomością, że koniec z ukrywaniem, to nie mogę na nic liczyć. Zmarnowałem to, co mi dawał, gdy byliśmy nastolatkami. Preston chciał do mnie wrócić, po co? Czego ja bym chciał? Może powinienem zacząć walczyć o niego i wygonić swojego tchórza? Z drugiej strony czyż nie łatwiej byłoby zostawić to tak, jak jest?
Byłem tak skołowany myślami, które rozrywały mnie na strzępy, że dopiero po chwili zauważyłem, gdzie jestem. Dotarłem do części Lake Forest, w której mieściła się szkoła podstawowa, liceum, a także posterunek policji. Mieliśmy tu wszystko poza szpitalem. Ten znajdował się w sąsiednim mieście trzy razy większym od naszego i z o wiele liczniejszą grupą mieszkańców. Posterunek nie był duży. Od zawsze pracowało tam tylko kilka osób, zajmując się głównie mandatami, gadaniem i jedzeniem pączków oraz piciem kawy. Tak to zapamiętałem, mogło się coś zmienić. Zresztą, co można było robić w sennym miasteczku, w którym największą sensacją było to, że ktoś kogoś zdradził.
Dzisiaj na pewno był ktoś na dyżurze, ale nie wchodziłem do środka. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Jutro oficjalnie przejmę obowiązki szeryfa. Na posterunku na pewno już wiedzieli, kto nim będzie. Ciekawiło mnie, co o tym sądzą. Gówniarz ich szefem. Ten sam, który sprzedał mecz, przez co szkoła straciła dużo pieniędzy. Mogłem wtedy zdobyć tamto przyłożenie, ale z własnej woli, na oczach kibiców, oddałem piłkę przeciwnikom. Dzięki temu zdobyli chwilę później cenne punkty, a tym samym puchar naszego hrabstwa i niemałe finanse. Nie żałuję, że to zrobiłem. Nawet kradzieży, bo miałem swoje powody. Jedyne, czego żałuję, to tego, że zostawiłem rodzinę i Noaha.
Przeszedłem dalej. Skwar coraz mniej mi przeszkadzał, a to dlatego, że myślałem o czymś innym niż upał. Liceum, w którym przeżyłem parę lat, znajdowało się na obrzeżach Lake Forest. Był to dwupiętrowy, biały, podłużny budynek z wysokim ogrodzeniem z siatki. Za nim znajdowały się boiska do koszykówki i footballu. To na tym drugim spędziłem mnóstwo czasu. Treningi, mecze, po nich imprezy. Po jednej zbliżyłem się do Noaha.

*
Dziesięć lat wcześniej

Nie potrafiłem tak dłużej. Minęły dwa tygodnie, odkąd pocałowałem Noaha i popełniłem błąd. Od tamtej pory nie chciał ze mną rozmawiać. Unikał mnie jak tylko mógł. Widywałem go wlokącego się szkolnymi korytarzami, ale nie mogłem do niego zagadać. Za to kiedy szedłem do jego domu, to albo nie otwierał, albo jego tata pijackim głosem oznajmiał, że jego syn nie chce mnie widzieć. Dzisiaj już nie wytrzymałem. Wyrwałem się niepostrzeżenie z imprezy, która mnie nudziła i udałem się do domu Prestonów. Było już ciemno i wiedziałem, że pan Preston jest w barze jak co wieczór, a Noah siedzi sam. Nacisnąłem dzwonek kilka razy i czekałem, aż drzwi się otworzą. Nie zrobiły tego, ale przemówiły. Nie konkretnie one, ale Noah stojący za nimi.
– Nie chcę z tobą gadać.
– Noah, posłuchaj – oparłem czoło o drzwi – przepraszam. Chcę cię zobaczyć, dotknąć.
– Bredzisz. Ile wypiłeś?
– Dwa piwa. Wiem, co robię, nie jestem pijany. Noah, proszę. Wyważę drzwi – zagroziłem. Odsunąłem się, kiedy klucz w zamku zazgrzytał i po chwili drzwi otworzyły się, tak jak chciałem. Chłopak miał na sobie bokserki i długą, porozciąganą koszulkę.
– Chciałem iść spać. Tata niedługo wróci – poinformował.
– Zajmę ci chwilę – odparłem. – Możemy iść do ciebie? – Dostrzegłem, że nie podobało mu się to, ale zgodził się, dodając:
– Tylko na chwilę.
Nie pamiętam, kiedy znaleźliśmy się w jego pokoju. Nie był zadowolony z mojej wizyty, a ja bardzo cieszyłem się, że przyszedłem i nie stchórzyłem. Patrzyłem, jak otwiera szafkę, wyjmując z niej spodnie dresowe. W mgnieniu oka znalazłem się przy nim i wyrwałem mu je. Przestraszył się, więc uspokoiłem go uśmiechem, a potem jedną ręką objąłem go w pasie, a drugą chwyciłem za kark i pocałowałem. Zaczął się wyrywać. Nie pozwoliłem mu na to, przyciągając go bliżej do siebie. Sapnął, a ja ponowiłem atak na jego usta. Jeszcze przez chwilę się opierał, by ostatecznie się poddać. W końcu mogłem wedrzeć się językiem pomiędzy jego wargi. Chwycił się kurczowo moich ramion, nie odepchnął mnie. Po chwili przesunął dłonie wyżej i zaplótł ręce na moim karku. Przylgnął do mojego ciała, a mnie zawirowało w głowie.
Popchnąłem go w stronę łóżka i ostrożnie ułożyłem na materacu. Pozwolił mi na to bez wahania, wciąż całując mnie nieporadnie, ale z ochotą. Pochyliłem się nad nim i spojrzałem mu w oczy, które były wystraszone, ale i spragnione, ciekawe tego, co będzie dalej. Nic nie mówiąc, powróciłem do pocałunków, wsuwając dłoń w jego jasne włosy. Rozsunąłem kolanami jego nogi i położyłem się na nim, z jego udem pomiędzy moimi. Przesunąłem ręką po jego boku, przez biodro aż na jego udo, by poczuć nagą skórę. Chwyciłem je i uniosłem chcąc, by zarzucił na mnie nogę. Dzięki temu mocniej docisnąłem się do niego, a on, drżąc, wyszedł mi naprzeciw, ocierając się. Był podniecony. Ja też i cholernie mnie to nakręcało.
Całowałem jego usta, twarz, szyję, poruszając się na nim. Noah był rozochocony. Przeżywał to wszystko bardzo mocno. Reagował cichymi jękami na to, co robiłem, jego usta szukały moich ust, a ręce wsunęły się pod moją koszulkę. Zniknął ten nieśmiały chłopak. Zakląłem, kiedy jego biodra znów się uniosły, szukając tarcia. Dałem mu to, przesuwając się i pozwalając otoczyć się jego nogami, które zakleszczyły mnie na nim, przytrzymując. Nasze krocza uderzyły o siebie w upragnionym tarciu. Jego sztywny penis ukryty jedynie za materiałem bokserek podniecał mnie jeszcze bardziej. Tak jak to, kiedy Noah drżał i pojękiwał. Jego twarz wykrzywiona w przyjemności wyglądała niesamowicie i wiedziałem, że chcę więcej.
Mocniej pchnąłem biodrami, a on łakomie przyjmował tarcie. Jego pocałunki robiły się coraz bardziej chaotyczne, tak jak jego dotyk. W pewnej chwili wygiął się, stękając głośno, zacisnął dygoczące uda na moich biodrach i doszedł, odrzucając głowę do tyłu, eksponując szyję. Był piękny. Patrzyłem wygłodniale na to, co przeżywa ze świadomością, że ja mu to podarowałem. Sprawiłem mu rozkosz i byłem z tego powodu szczęśliwy. Chciałem do niego dołączyć. Pchnąłem kilka razy biodrami i kiedy Noah dochodził do siebie, mocno go pocałowałem, spuszczając się w spodnie.

Noah

Nadal kręciło mi się w głowie i nie potrafiłem dojść do siebie. Właśnie po raz pierwszy przeżyłem orgazm z kimś, przy kimś, a nie sam ze sobą. I tym kimś był chłopak, którego tak bardzo kochałem. Wiedziałem, że on również doszedł, a teraz po prostu leżał na mnie, głośno oddychając. Był ciężki, ale ja już uwielbiałem ten ciężar. Nie chciałem, aby się ruszał, bo bałem się tego, co może być za chwilę. Moje myśli krążyły wokół tego, że chciałbym, abyśmy byli nadzy. Jarała mnie myśl, że mógłbym być pokryty jego spermą, a najbardziej to, że moglibyśmy się kochać. Oddałbym mu się chętnie. Jakoś nie wydawało mi się, że pozwoliłby się wziąć. Nieważne. Mógłby wsunąć swojego penisa we mnie i ta myśl mnie nie przerażała. Pragnąłem tego. Chciałem poznać to uczucie, połączyć nasze ciała.
Poruszył się, a ja zamarłem. Odetchnąłem, kiedy uniósł się na łokciach i spojrzał mi w oczy. Patrzył przyjaźnie, szczęśliwy. We mnie wzrosła nadzieja, że może mam szansę na to, by z czasem mnie pokochał. Pocałował mnie delikatnie i potarł nasze nosy o siebie. Uśmiechnął się, a moje serce już nie biło ze strachu, tylko wyczyniało dzikie harce ze szczęścia. Miałem tylko jedną wątpliwość i postanowiłem od razu ją rozwiać.
– Czy to, co zrobiłeś, to wina alkoholu?
– Nie. Nie jestem pijany. Te dwa piwa mnie rozluźniły, ale nie kierowały mną. – Pocałował mnie w oba policzki. – Jestem tu, bo tego chciałem. Zrobiłem to, czego nie planowałem, ale nie żałuję. I przepraszam za to, co było dwa tygodnie temu. – Ucałował mnie w nos i wsunął palce w moje włosy. – Nie wiem, czemu tak zareagowałem. Źle się z tego powodu czuję.
  W porządku. Ale to nie było miłe.
– Obiecuję, że to się już nie powtórzy. A teraz dasz mi jakieś chusteczki czy coś? – Zaśmiał się z zakłopotaniem.
Zarumieniłem się. Byłem tego pewien, bo poczułem gorąco na policzkach. Też potrzebowałem chusteczek.
– Możesz iść do łazienki. – Wskazałem na drzwi prowadzące z mojego pokoju do niewielkiego pomieszczenia. Tak, miałem własną łazienkę. – Ja pójdę do głównej. – Skinął głową i jeszcze raz mnie pocałował, zanim wstał, uwalniając mnie spod siebie.
Każdy z nas poszedł się wyczyścić, a ja, jak już założyłem dres, skoczyłem do kuchni po coś do picia. Nalałem nam po szklance soku z nadzieją, że Asher nie ucieknie. Nie zrobił tego, chyba nawet zamierzał zostać dłużej, bo kiedy wróciłem do pokoju, zastałem go siedzącego na łóżku i czekającego na mnie. Tamtej nocy rozmawialiśmy, całowaliśmy się i było fantastycznie. Wyszedł po pierwszej w nocy, godzinę po tym, jak do domu wrócił mój tata, który zasnął w salonie, bo był zbyt pijany, aby dotrzeć do swojej sypialni.

15 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że N przyłożył A, należało mu się.
    W co ten A próbował grać? Nadal jest dzieckiem i tchórzem. Sam przed sobą nie potrafi powiedzieć, że kocha N, więc dlaczego burzy spokój N?
    Myślę, że N zadzownił do jakiegoś przyjaciela, który może poprawi mu humor, chciabym, żeby A to zobaczył i żeby zobaczył, co tarci przez swoje tchórzostwo.
    Czemu A wyjechał? Co się za tym kryje?
    Dużo weny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa! Następny rozdział, cieszę się <3 Biorę się za czytanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super rozdział. Dobrze, że Noah postawił sprawę jasno (najwyższy czas!), mam tylko nadzieję że Asher zapanuje nad strachem i nic nie zepsuje znowu.

      Usuń
  3. Ich relacja jest mega niezręczna lecz w 100% zrozumiała.
    Ash jest tylko taki słaby psychicznie. Niby wielki pan policjant, a tu proszę. Z drugiej strony co tu się dziwić, jak się nosi mundur to trzeba mieć szacunek ludzi a on po ujawnieniu się mógłby go stracić. Kolejna przeprowadzka wtedy? Następna ucieczka?
    Eh, aj aj aj. Żal mi chłopaków, lecz dumna z No-aha jestem, że chłopina nie ulega pod wpływem byle buziaka.

    OdpowiedzUsuń
  4. I niezręcznie się zrobiło. Ale i tak fajnie się czyta o ich relacji i uczuciach w danej chwili. Liczę,że z czasem zaczną się dogadywać lepiej ;3
    Weny życzę i pozdrawiam :)
    ~Tsubi

    OdpowiedzUsuń
  5. Mogę się tylko uśmiechać niecierpliwie czekając na ciąg dalszy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że dopiero odpisuję, ale nie mogłam wcześniej. Będzie 19 rozdziałów plus epilog. Wspominałam o tym na początku pierwszego rozdziału.

      Usuń
    2. wiesz Lu że z moim gapiostwem ja jeszcze mogę naście razy zapytać :P

      Usuń
  6. Noah dobrze robi. Mam nadzieję, że Ash się szybko ogarnie, bo już widzę ich razem 😈😈 weny Luuu 😄 Czekam z niecierpliwością na następny

    OdpowiedzUsuń
  7. To opowiadanie jest fantastyczne! Zresztą wszystkie Twoja dzieła są genialne <3 Jednak historię Noah i Ash pokochałam od razu:) Chłopcy są siebie warci.Urzekła mnie zadziorność Noah i druga strona Ash'a, ta jego wrażliwość, kto by pomyślał, że taki twardziel czegoś się boi. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału <3 Dużo weny! Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Normalnie Luano wróciłaś!
    To niezwykłe i wspaniałe. Cieszę się. Muszę przyznać że jestem pozytywnie zaskoczona. W tym opowiadaniu widać jak dojrzałaś i pokazujesz zupełnie inną klasę.
    Jesteś naprawdę niezwykła. I uwielbiam Cię. Oczywiście będę czytać na bieząco. Nie wiem który mi się bardziej podoba. Noach czy Ash. Ciężki wybór między nimi. Czas pokaże. Pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejku, jakie słodziaki w tej przeszłości ;-; Strasznie mi się spodobało, że Asher przeprosił i wyjaśnił wszystko... Choć na to, co się potem stało jak wyjechał, to eh... Namieszał biednemu Noah, a mógł mieć świetne życie z nim. Gdyby tylko nie był tchórzem i mógł się przed wszystkimi przyznać. A głównie przed samym sobą. Nawet w teraźniejszości może, ale nadal się boi. Małe miasteczko, mała społeczność, a on wysoki szczebel w policji. Niby się nie dziwię, ale praca nie jest najważniejsza w życiu ;) I myślę, że w końcu się o tym przekona - oby tylko nie za późno.

    Ah, ale jeszcze raz - te ich wspomnienia jak dopiero zaczynali, uczyli się, odkrywali. Wszystko nowe, młode, świeże - najlepsze co można tylko mieć, a on to kurde spierdzielił :D

    Podziwiam styl pisania szczególnie w momentach, opisujących zbliżenia - są zrozumiałe i nie można się w nich zgubić, a jednocześnie wywołują dreszcze.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podoba mi się ten klimat sennego miasteczka.
    Noah był słodziutki jako nastolatek.
    Ostatnie zdanie mnie jakoś zasmuciło...

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej,
    cudownie... no po prostu wdpaniale, ale mu przełożył ;) no i znow Asher stchórzyl, w takim tempie to raczej nic szybko nie wskóra...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Bardzo dziękuję za każdy komentarz. :)